Pogromcy mitów 13 marca 1985 | Lyra Vandenberg & Barnaby Williamson
Salon, Stare Miasto
First topic message reminder : Pogromcy mitów 13 marca 1985 | Lyra Vandenberg & Barnaby WilliamsonSalon, Stare Miasto |
Pra— to kącik ust uniesiony w górę; opuszek podążył za nim, zamieniając sylabę w wyzwanie; i kto teraz ma problem z intonowanie? — wda to powrót w dół; tajemnica rozbiła się o brzeg — ponownie — przejrzanego kłamstwa. Nie czuł, że przegrywa; spojrzenie przeskakujące z sadzawek oczu na pomost — trochę połamany, ale przejście dla tego konkretnego wędrowca było bezpieczne — nosa skutecznie zacierało czucie. Przedrostek u— pojawił się, kiedy opuszek dotknął kącika ust; napięcie trwało sekundę — w tym czasie lustrzany dotyk przekształcił się w stałą obecność, a łagodne kółko na skórze nie pomogło w zacieraniu śladu czuć i ich przedrostków. — Jakie były szanse na pirsie? Na spotkanie, zdublowany upadek czy— Tamtego dnia magia wariacyjna nie miała w sobie ciepła; rozświetlona paczka próbowała rozgonić lepki mrok i rozstąpić morze. Tego wieczora blask butelki nie musiał się starać; najwięcej złotego światła tliło się w spojrzeniu — przymknięte powieki odcięły Williamsona od jego źródła. Czekał; podobno jest cierpliwy. Podobno ma kontrolę. Podobno to zdarza się z każdym. Podobno mieszkała we Francji przez rok; dlaczego miałby nie uwierzyć? W jej słowach cichy szum Lazurowego Wybrzeża wypierał wspomnienie chłodnego oceanu; układane na francuskim akcencie usta wydawały się ciemniejsze — jakby dopiero upiła łyk burgundzkiego, nie bombasticowego wina. Istniał prosty sposób, żeby się przekonać — dłoń na policzku tworzyła pole grawitacyjne; nachylona głowa zmniejszyła odległość o centymetr i— — Prawda — pyta czy stwierdza? Przede wszystkim się myli; uśmiech porusza kącikami ust i unosi je razem z nieodłącznym towarzyszem tej wędrówki — kciuk nadal szukał zmarszczki swojego właściciela na znacznie gładszej skórze. — Podłapałaś akcent w Kanadzie, hm? — na odpowiedź będą musieli zaczekać; zbierana w opuszkach palców magia zaczęła proces łaskotania na policzku — resztę powinna dokończyć magia. — Ticklomagus. Ticklomagus | próg 30 | k100 + 0 PMG: 30 |
The member 'Barnaby Williamson' has done the following action : Rzut kością 'k100' : 28 |
Płytka zmarszczka nad nosem, łaskotanie w palcach i przez sekundę na policzku — w tym samym miejscu, w którym opuszki i skóra stanowiły jedność, aż— — Pewnego dnia załatwię to tradycyjnym sposobem. Nieudany czar — pewnie nie istniał; zupełnie jak Ordinatio — domagał się winnego; winne było wino wsparte o biodro. Winne wino było winne odwrotowi; kciuk po raz ostatni — tap—tap, do zobaczenia? — musnął skórę w kąciku ust, a nachylona głowa odtworzyła szlak powrotny — odległość znów mierzona była w centymetrach, nie oddechach. Zwolniona z nie—obowiązku dłoń odnalazła drogę do butelki; zakrętka zbyt ochoczo poddała się pchnięciu palców i wpadła w pułapkę pościeli. Nawet nie próbował jej szukać; przysunięta do ust szyjka wznowiła walki na froncie. Dwa łyki bliżej dna, dwa łyki bliżej bólu głowy o poranku, dwa łyki bliżej prawdo—fałszu; zatkana kciukiem butelka nie uroniła nawet kropli bezcennego — naprawdę bezcennego; powinni rozlewać to za darmo, najlepiej do kanałów — alkoholu, kiedy łokieć wreszcie poddał się ciężarowi ciała. Rozprostowana ręka sięgnęła za poduszkę; głowa opadła na ramię, odkrywając zdumiewający przyrost grawitacji. — Vandenberg — trudne nazwisko; po ósmym burbonie niemożliwe do wypowiedzenia — z czystej, naukowej ciekawości warto kiedyś sprawdzić. — Jestem o dekadę starszy. Drgnięcie w lewym kąciku ust zbiegło się z uniesieniem brwi; finalnie nie osiągnął niczego poza łaskotaniem w skroniach — rozbawienie przypominało czasem gęsie piórko uwięzione w myślach. — Prawda czy fałsz? Kłamstwo Barnaby'ego: 8 + k100 Percepcja Lyry: 11 (6 + 5) + k100 PMG: 30 — 4 = 26 |
The member 'Barnaby Williamson' has done the following action : Rzut kością 'k100' : 42, 34 |
Obliczenie szansy na pirsie było najłatwiejszą rzeczą pod zachodzącym słońcem. Był to wieczór drugich szans; był to początek jednych z ostatnich. — Potrafię wiele akcentów z miejsc, w których nigdy nie byłam. Głównie dlatego, że nigdzie nie była. Najdalej od Saint Fall była w Nowym Jorku. Najchętniej zamieszkałaby w Nowym Jorku, ale to nie było takie proste, gdy ocean domagał się systematycznego haraczu. Do tego potrzeba słabo zaludnionych plaż. Teraz jedyne, czego potrzebowali, to słabo zaludnione mieszkanie i przeludnione od emocji oczy. Tak się dzieje — nie z każdym — gdy granica odległości znowu jest testowana, twarz nachylona i jej mimowolne, zaciskające się na jego twarzy palce. W dół, niżej— Do góry. — Nauczyć cię? Musisz— Puściła dłoń, ta opadła lekko na jej klatkę piersiową — niefortunnie w tym samym momencie, w którym powiedziała— — Ticklomagus. rzut na ticklomagus: 16 + k100; próg 30 |
The member 'Lyra Vandenberg' has done the following action : Rzut kością 'k100' : 62 |
Błąd; pierwsze salwy śmiechu, który próbowała zatrzymać w środku. — Tak? — wydusiła między jednym hihi a drugim haha. Ogromny błąd; zaklęcie miało trafić w niego — o sześć lat, nie dekadę starszego — nie w nią. To on powinien kręcić się teraz na boki i wciskać głowę w poduszkę ze śmiechu. Łaskotkowy—prąd przebiegał sobie po jej ciele tak, jak mu się podobało i wyłączyło całkowicie zmysł samokontroli czy świadomości przestrzennej. Noga poderwała się do góry w zawrotnym tempie. W co trafi? Randomowy—łaskotkowy event. Rzucam kością k3 na to, w co kopnie niechcący Lyra. k1 — Barnaby obrywa w dowolny piszczel. k2 — Barnaby obrywa kolanem w brzuch. k3 — Barnaby nie obrywa; obrywa otwarte wino oparte o jego udo i zalewa mu spodnie. Aby uniknąć ciosu, Barnaby musi pokonać próg 70, rzucając na statystykę sprawności z modyfikatorem za szybkość. Dodatkowo z racji stracenia ponad połowy PMG, od tej pory Barnaby musi co post rzucać k6 na skutki uboczne szumiącego w głowie alkoholu: k1 — Williamson to grzeczny piesek — robi więc aport i pokazuje z dumną Lyrze coś w swoim mieszkaniu. k2 — Na trzeźwo ciężko jest porządnie artykułować wszystkie słowa, co dopiero po takiej ilości bombastica. Co drugie słowo w wypowiedzi Williamsona jest całkowicie niezrozumiałe. k3 — Alkohol to używka, a używki mają to do siebie, że ciężko się je odstawia. Barnaby czuje ogromną potrzebę napić się znów. k4 — Helikopter to nie tylko środek transportu. Czasami, może kogoś przetransportować do kolejnego poziomu stanu upojenia alkoholowego. k5 — Czkawka dotyka nie tylko pięknych kobiet, ale i kamiennych typów. Hip—hip, motherfucker. k6 — Gorąco, oj gorąco. Jedna warstwa ubrania mówi dobranoc. Rzucam również na własne k6 z PMG. |
The member 'Lyra Vandenberg' has done the following action : Rzut kością 'k6' : 1 |
dorzucam k3, bo zapomniałam |
The member 'Lyra Vandenberg' has done the following action : Rzut kością 'k3' : 3 |
Wiele akcentów z miejsc, w których nie była i jeden akcent z miejsca, do którego nigdy nie sądziła trafić; narzecze kamienia ze Starego Miasta brzmiało podejrzanie podobnie do skupionego na iluzji Williamsona. Najbardziej nierealny punkt w zasięgu wzroku nie był efektem nieudanego zaklęcia — przyjął za to rolę nauczyciela. Kolejne sekundy były magią padania; dłoń opadła na pierś, czar padł z ust, wiązka magii wypadła spomiędzy palców — brakowało tylko, żeby rozlany po pościeli Barnaby zapadł się pod ziemię, kiedy— — Nie— Jestem aż— zagłuszone przez hihi; —tak stary zasłonięte przez zapadającą kurtynę utkaną z haha. Z połączenia ich dwóch powstała ona — Lyra chichocząca; Lyra roześmiana; Lyra z głową w poduszce, nogami w powietrzu i opanowaniem wyskakującym przez okno sypialni. Chłodny powiew późnego wieczora poruszył zaciągniętą zasłoną, ale nie przydał się na wiele; ani jej, ani— To mogła być tylko kolejna iluzja — fatamorgana z przesłyszenia, miraż z przypadku lub ciche prychnięcie stłumione przez ramię, na którym policzek, usta i zasłonięty materiałem koszuli uśmiech na krótki moment stały się jednością. — Lyra, ja— Żadne nie skalkulowało, że do magii padania dołączy upadająca butelka; Williamson najpierw zobaczył nogę w górze — żadna nowość; tego wieczora rzadko dotykały powierzchni płaskich lub horyzontalnych — i dopiero po sekundzie zrozumiał, gdzie zmierza kopniak Vandenberg. Dwie sekundy — zmiana stanu z płynnego w stały jeszcze nigdy nie była tak nie—po—jego szybka; zderzenie na linii Bombastic—kolano wydawało się nieuniknione, chyba, że— rzut na szybkość: k100 + 33 rzut k6 na bombastyczne skutki picia [ukryjedycje] Ostatnio zmieniony przez Barnaby Williamson dnia Pon 15 Sty - 22:00, w całości zmieniany 1 raz |
The member 'Barnaby Williamson' has done the following action : Rzut kością #1 'k100' : 68 -------------------------------- #2 'k6' : 2 |
— chyba, że czujny jak ważka i prędki jak gepard gwardzista dokona cudu — bo kiedy kolano zderza się z przeszczepowym winem, trzeba zdecydować, kogo ratować. Łóżko czy siebie? Decyzja zapada szybko; na tej pościeli rozlany może być wyłącznie Williamson. Świecąca butelka wykonała imponujący półobrót w dłoni — nie zdążył zasłonić dzióbka; był za to w stanie skierować go na spodnie. W ten sposób Barnaby — poza byciem czujną ważką i prędkim gepardem — stał się mokrym rakiem; znak zodiaku zobowiązywał. Bombastic w starciu z ciemnym materiałem, wbrew umiejętności masowego mordowania kubków smakowych, nie przepalił jeansów; wino wsiąknęło w spodnie i nawet kropelka nie spadła na kołdrę. Noga Vandenberg musiała poczuć zderzenie i zastygła kilka centymetrów od miejsca zbrodni — na winowajcy zdarzenia widniał osamotniony rykoszet; plamka na kolanie przypominała odcisk kciuka. — Pójdę się— Błebłać to czasownik nieistniejący — przynajmniej do teraz. Na dnie podejrzliwie potrząśniętej — i już nieświecącej; czyjeś kopniaki psują zaklęcia — butelki nadal chlupotało kilka łyków; przecież nie wypił aż tyle. Kolejny łyk był kontrolny — bez względu na stan świecenia, wino smakowało tak samo źle. — Twoja kłokej. Może tak działała magia wina za dolara — ekonomicznie? Zmarszczenie brwi na samego siebie skupiło język w ustach; Williamson przypomniał sobie, że zazwyczaj go czuje. — Kolej, Vanbembenek. To akurat niezłe; może się przyjąć. PMG: 26 — 3 = 23 k6, bo nie umiem przestać pić |
The member 'Barnaby Williamson' has done the following action : Rzut kością 'k6' : 1 |
Nie widziała cudu rozluźnionych alkoholem i czyimiś łaskotkami mięśni; nie mogła, w ferworze komediowych drgawek ciężko jest wypatrzeć, dlaczego ktoś chowa twarz w ramię. Williamson—rozlany, Vandenberg—wierzgająca; ten wieczór nabierał ciekawych obrotów. Intensywne zaklęcia zazwyczaj są szybkie — szybkie jak przyczajony—tygrys gwardzista — lecz to zeszło, dopiero gdy czyjeś spodnie zostały zalane. Pół—chwili na oddech, by wydobyć twarz z poduszki, odgarnąć rozczochrane od tarcia włosy i— — Oblałeś się? — całkowicie nieświadoma własnej, niszczycielskiej mocy. Byłaby z siebie całkiem dumna, że udało jej się wykopać z butelki magię wariacyjną, gdyby tylko o tym wiedziała. Jego odpowiedzi miały mniej więcej tyle sensu, co Vanbembenek. — Co to, kurwa, jest van bembenek? — głos był wciąż pod wpływem śmiechu; oktawy były niższe, bóle mięśni brzucha większe. Aby dowiedzieć się, czym jest tajemnicze słowo i czy Williamson przypadkiem nie dostaje właśnie udaru — pierwszy raz z bombastickiem ma taki wpływ na ludzi — będzie musiała poczekać. Cierpliwie, więc nie w jej stylu. Przez sekundę — w jej głowie nazwaną godziną — w pół siadzie patrzyła się na odciśniętego kciuka na jej kolanie. Doszła do genialnego wniosku, że nie mógł to być jej kciuk (był za duży; przyłożyła), więc musiał być kciukiem Williamsona. Umysł ostry jak brzytwa. Miała mokrą plamkę na jeansach, więc naturalną rzeczą, jaką mogła z tym zrobić, to rozpiąć koszulę i zostawić ją na skraju łóżka. Dzięki temu dokonała najważniejszego odkrycia ostatnich ośmiu godzin (dwudziestu sekund) — kontakt skóra—pościel, był wyjątkowym doświadczeniem. — Williamson — powiedziała, nosem skierowanym w sufit, a gołymi ramionami robiąc pościelowe aniołki. Lyra—na—krzyżu—cierpiąca rozłożona była w centralnym punkcie wypoczynkowego mebla. Czytała Sztukę Wojny; tereny trzeba przejmować szybko. — twoje łóżko jest w chuj mięciutkie. Bardziej niż chmurka, a wiem, bo byłam na jednej. Mahoniowy top wyznaczał wyraźną granicę między jasną pościelą a bladą skórą Lyry. Sięgający do dolnych żeber miał jedno zadanie i spełniał je dzielnie — cała reszta nie należała już do jego zakresu obowiązków. — Prawda czy fałsz? Że była na chmurce? Prawda. Że tu jej lepiej? Cóż— Kłamstwo Lyry: 19 (14 + 5) + k100 Percepcja Barnaby'ego: 34 (14 + 20) + k100 PMG: 15 |