Pogromcy mitów 13 marca 1985 | Lyra Vandenberg & Barnaby Williamson
Salon, Stare Miasto
First topic message reminder : Pogromcy mitów 13 marca 1985 | Lyra Vandenberg & Barnaby WilliamsonSalon, Stare Miasto |
Nieładnie, Williamson; bardzo nieładnie. Vandenberg Przenikliwa wychwyciła prawdę, owinęła ją wokół palca i pociągnęła za luźny szew; maska zaczęła pruć się na końcówkach, a razem z nicią płynęły półprawdy, pełnofałsze i ćwierćsłowa. O wściekliźnie wiedział wiele; o kłamstwie zbyt mało. — To może być część kolejnego pytania — słaba wymówka, kolejne z marnych łgarstw — lekkie stuknięcie palcami o skórę kanapy wykonało ciche tap—tap przytaknięcia. Książki to pierwsze, czego analizy dopuściła się w mieszkaniu; przegląd lodówki nastąpił dopiero dziś i nie wypadł oszałamiająco. Trochę jak Williamson i jego kłamstwa. Trochę jak Williamson i jego twarz, kiedy— To było nieuniknione; prędzej czy później — za szybko; dlaczego to nigdy nie jest jego szybko? — magia natury wślizgnęłaby się w pytania, w rozmowę, w polecenie po nieudanym prawda—fałszu; nie powinien być zaskoczony. Nie był — po prostu źle kłamał. Tap—tap palców zamilkło; spojrzenie — jeszcze sekundę temu analizujące delikatne, mimiczne pęknięcie uśmiechu w policzkach — odnalazło punkt zaczepienia w butelce. Bombastic wyglądał na coś, co mogłoby wymazać posmak krwi w ust; może powinien położyć zaklęcie, żeby— — Prawda — nieprawda — wychwycenie przeczącego ruchu głowy było łatwiejsze od zmuszenia napiętych mięśni do współpracy; ktoś właśnie zalał skruszałą skałę cementem. — Ividere — czego brakowało butelce taniego wina bliżej nieokreślonego — ma na to żart; po prostu poczeka, aż dojrzeje — szczepu? Radioaktywnego blasku. PMG: 57 rzut: Ividere | próg 30 | k100 + 0 magia wariacyjna |
The member 'Barnaby Williamson' has done the following action : Rzut kością 'k100' : 52 |
Bombastic zaklęty, magią przeklęty — blask szkła to znana z paczki papierosów sztuczka; czar nie mógł zaszkodzić winu bardziej, niż zrobił to producent. Łagodne światło zabłądziło między zaciśniętymi na szyjce palcami; zielonkawy blask wskazywał drogę do przedramienia, skąd prosta droga prowadziła do wyleczonego obojczyka, pieprzyka pod żuchwą i spojrzenia, w którym nie próbował szukać pytań. Jego kolej. — Lampka—lawa — coś mogło skapnąć z podłogi i zabłądzić do butelki — coś mogło zamienić zapoczątkowany kłótnią wieczór w kolejną samotną noc. Coś innego mogło cofnąć fundamenty chłodu; ktoś, kogo wspomnienie to ciepło i uśmiech nawet, kiedy wszystko w nim krzyczało w proteście. — Mój najmłodszy brat lubił fotografię — czas przeszły to wiązanka skojarzeń — znalazł inne hobby, znudził się, wyrósł z tego — z kolei prawda to wiązanka na pustym grobie. — Prawda czy fałsz? Tap—tap; palce z miękkiej kanapy zawędrowały na kolano, gdzie wznowiony rytm przygrywał melodię wyzwania. — Zrób coś odpychającego. Na poprawę nastroju. Kłamstwo Barnaby'ego: 8 + k100 Percepcja Lyry: 11 (6 + 5) + k100 PMG: 57 |
The member 'Barnaby Williamson' has done the following action : Rzut kością 'k100' : 65, 76 |
Tap—tap. Dźwięk przyciąga uwagę — obserwuje, jak wprawione w ruch przystają w nim i coś ulega zmianie. Nie potrafi tego nazwać ani określić. Wzrokiem dociera więc do jego twarzy, ale ta kamienno milczy. To tylko chwila; ułamek i krótka reakcja, która zanotowana zostaje w tabelce w mentalnym notatniku. W kolumnie obok nie ma jeszcze przyczyny. — Nie, najpierw był ogon, potem dopiero— Nie kończy — ręka z własnego kolana odwiedza zawieszkę na łańcuszku. Pentakl nie rozgrzał się nawet jeszcze dobrze od rzucanych zaklęć. Butelka również nie grzała — blask światła był jedynie wizualnym dodatkiem, nie imitowało słońca zbyt dobrze. Lepiej już szło żarówce za jej plecami, chociaż promienie padające na kark jedyne, co robiły, to przypominały o poprzedniej nocy spędzonej na tej kanapie, gdy stukające w tapicerkę palce robiły— — Dużo ryzykujesz, dokładając magii do bombastycznego wina — uniesiona brew miała być celową imitacją jego własnej. Celowo humorystyczną i przerysowaną, podczas gdy obkręcona wokół własnej osi kostka wydała z siebie cichy trzask. Uwadze nie umknęły jej trzy fakty. Po pierwsze — najmłodszy sugerował liczbę braci więcej niż jeden. Do tej pory używał jedynie określenia (czemu to pamiętasz, Vandenberg?) w liczbie pojedynczej. Po drugie — czas przeszły zamierzony? Po trzecie— — Prawda — w jego głosie czuć było ciepło, gdy o nim mówił. Nie udawał na tyle dobrze. Skoro już o czasie przeszłym mowa— — Miałam trzech ojczymów. Prawda czy fałsz? Nawracający motyw trójek. — Sam bądź odpychający. Tylko tym razem bez ścian. Kłamstwo Lyry: 19 (14 + 5) + k100 Percepcja Barnaby'ego: 34 (14 + 20) + k100 PMG: 33 |
The member 'Lyra Vandenberg' has done the following action : Rzut kością 'k100' : 79, 54 |
Ułamek sekundy, rozmazany kalejdoskop skojarzeń, słowo—klucz, które nie otwiera drzwi do komnaty tajemnic; najpierw był ogon to nie do końca prawda. Najpierw musiał być strach — z rodzaju tych nieosiągalnych do wyobrażenia dla kogoś, kto— Spojrzenie podążyło za gestem; pentakl między palcami czekał szesnaście lat zanim mógł stać się częścią jej życia. Williamson był szybszy; po dwóch miesiącach opuszki palca muskały to samo miejsce, którego zwykle dotykał metal. — Niewiele może mu zaszkodzić — odbicia odbić — uniesiona brew napotkała uniesioną brew, dłoń porzuciła przystań kolana i przeniosła ciężar ramienia na oparcie; rozprostowywany łokieć nie wydał żadnego trzask. Willy miała rację; ryba w diecie działa cuda na stawy. Ryba na kanapie działała cuda w świecie obserwacji — coś musiało zdradzić prawdę; coś opowiedziało niewypowiedzianą historię sentymentu. Coś nie zdążyło ukryć się przed nadtopionym złotem tęczówek — coś może nie chciało zdążyć; mogła skatalogować łupinkę (od orzecha) przeszłości albo wrzucić ją w wir zapomnienia — w kilku sekundach obserwacji ważyły się losy tego wspomnienia i prawdo—fałszu jej słów. — Fałsz — bez przekonania — tym razem nieodkryte kłamstwo zakomunikowało stuknięcie pierścionkiem o rozpromienioną szyjkę butelki; byłoby zabawnie (zabawnie tragicznie) gdyby wariacyjna wyszła mu lepiej niż odpychania. — To nic osobistego, Vandenberg. Zatkaj butelkę kciukiem — naprawdę, Williamson? — Mons. Naprawdę. PMG: 57 rzut: Mons | próg 60 | k100 + 28 magia odpychania |
The member 'Barnaby Williamson' has done the following action : Rzut kością 'k100' : 57 |
Cokolwiek nie stało się z kącikiem ust, chyba było drgnięciem; chyba otarło się o uśmiech; chyba zamieniło się w skurcz na myśl o tym, co rozlane wino — sam się zatkaj, Williamson — mogłoby zrobić z panelami na podłodze. Pochylenie nad kanapą zajęło sekundę, złapanie za butelkę — drugą. W trzeciej Vandenberg traciła kontakt z ziemią i właśnie opuszczała salonową stratosferę. — Niezły odlot, hm? — lewitacja w zamkniętych pomieszczeniach znacznie ograniczała możliwości zaklęcia i miała jedną, maleńką wadę, która— — Uwaga na głowę. Sufity i pirsy łączy tendencja do bycia twardym. Latające ryby i psy, które korzystają z nowo zdobytej przestrzeni; przeniesione z posadzki nogi odtworzyły znajomy rytuał odpoczynku — wyciągnięte na kanapie, z ramieniem pod głową i butelką wspartą na brzuchu. Bombastic nadal świecił, Lyra nadal lewitowała; kilka kosmyków wymsknęło się z pułapki luźno zawiązanej gumki i frunęło razem z nią. — Zawsze — wino obrócone wokół własnej osi, pytanie obracane na koniuszki języka — preferowałem blondynki. Prawda czy fałsz? Zmiana perspektywy — ona patrzy z góry, on z dołu, odpowiedź wisi pośrodku; w powietrzu pomiędzy skrzyżowanymi spojrzeniami. Kłamstwo Barnaby'ego: 8 + k100 Percepcja Lyry: 11 (6 + 5) + k100 PMG: 57 |
The member 'Barnaby Williamson' has done the following action : Rzut kością 'k100' : 75, 82 |
Sam się— Nie wybrzmiało, ktoś musiał opanować sztukę obserwacji na tyle, że sam sięgnął po butelkę, nim ta zdążyła zrobić to, co jej właścicielka. — Wo— Poderwane do góry ciało było lekkie — jak balonik — i utknęło na linii sufit—powietrze, gdy najpierw uderzyło w niego głową, a potem plecami. Nigdy wcześniej nie leżała na suficie. Nigdy wcześniej nie patrzyła na Williamsona z góry. — —ah — po onomatopei przychodzi czas na cichy śmiech; jakby magia łaskotała, a stan nieważkości obejmował również stan umysłu. — Fajny widok. Można się przyzwyczaić — opadające w dół kosmyki włosów lekko go przysłaniały, ale założenie ich za ucho było mało skuteczne. Naukowa ciekawość zwyciężyła i podjęła pierwszej próby poruszania się w przestrzeni powietrznej. Odbicie rękami od sufitu pozwoliło na lekkie odsunięcie się, a potem powrócenie na to samo miejsce. Wniosek nasuwał się sam — trzeba trochę mocniej. Tym razem odbiła się nogami, licząc, że zrobi to wystarczająco mocno, by w powietrzu zrobić fikołka, nim odpychająca magia znów odepchnie ją w stronę nieboskłonu. rzut na flipa: 8 (3 + 5) + k100; próg 51 |
The member 'Lyra Vandenberg' has done the following action : Rzut kością 'k100' : 99 |
Obrót nie tylko był udany — był zajebiście udany. Z gracją delfina, obkręciła się w powietrzu, plecami ponownie przyczepiając się do sufitu. Znacznie przyjemniejsze latanie niż ostatnio, jeśli miała być szczera. A skoro o szczerości mowa— — Prawda — prawda, która tylko trochę kuła jej dumę. Nie wiedziała, czy użycie czasu przeszłego było celowe i nie miała zamiaru tego zakładać z — uwaga, to będzie dobre — góry. — Shirley pyta, kiedy ją znów odwiedzisz. Oby nigdy, dopowiedziała w myślach Lyra. Oby jutro, gdzieś w Maywater myślała pani Vandenberg (starsza). — Drugiego marca — trzeciego, tak właściwie. Kalendarz zdążył już wtedy przeskoczyć o następną stronę, jednak nie było żadnego w tym salonie. — pierwszy raz w tym roku, dobrze spałam. Powstały dystans pozwalał na odsłonięcie czegoś więcej, niż fragmentu brzucha przez luźny materiał koszuli. Pozwalał na spojrzenie w zielone tęczówki bez ryzyka, że zobaczy w nich zbyt dużo. — Prawda czy fałsz? Jeśli nie odgadnie prawdy, to czas na kolejną iluzję. Kłamstwo Lyry: 19 (14 + 5) + k100 Percepcja Barnaby'ego: 34 (14 + 20) + k100 PMG: 33 |
The member 'Lyra Vandenberg' has done the following action : Rzut kością 'k100' : 80, 39 |
Wo—ah i zrozumienie błędu; wo—ah i mimowolnie odstawiana na podłogę butelka. Wo—ah i kosmyki włosów poddające się ciężarowi grawitacji — w przeciwieństwie do ciała, które zaczęło odkrywać uroki magii odpychania; nie zawsze rzucała o ściany — czasem pozwalała latać. Mentalna notatka numer jeden: lewitowanie pod sufit to nietrafiona kara. Mentalna notatka numer dwa: lewitowanie pod sufit i oczekiwanie, że Vandenberg nie podejmie próby przebicia się do sąsiada z góry, to zwykła naiwność. Mentalna notatka numer trzy— — Sufitu mi nie pobrudź — stuknięcie głową o mur płynnie zamieniło się w próby opanowania lewitacyjnej próżni; jednoosobowa widownia obserwowała z kanapy wyczyny salono—rosłej akrobatki, udany fikołek nagradzając jedyną, słuszną oceną. — B plus— tylko dlatego, że udał się za drugim razem; zabrakło w nim artystycznego wydźwięku — pochopny wniosek zrewidowało przylgnięcie do sufitu i odsłonięcie skrawka skóry, którego przed chwilą zazdrośnie strzegła koszula. — Najchętniej nigdy, mam nie po drodze. Do Maywater czy pod ten konkretny adres? Płytka zmarszczka między brwiami poddała analizie prawdo—fałsz; kolejny centymetr odsłanianego brzucha zgubił gdzieś sens pytania. — Fałsz — prawda? Niebezpieczny balast ukryty za szczerością; powstały dystans pozwalał na przysłonięcie jego prawdy spokojnym oddechem. — To nie był sen, tylko śpiączka. Nomenklatura ma znaczenie — bez względu na odległość od kanapy, ilość luźnych kosmyków włosów i potrzebę uwierzenia, że prawda Vandenberg była naprawdę prawdziwa. — Ticklomagus — kara za brak spostrzegawczości; kara za iluzję sformułowanego pytania. PMG: 57 rzut: Ticklomagus | próg 30 | k100 + 0 |