Pogromcy mitów 13 marca 1985 | Lyra Vandenberg & Barnaby Williamson
Salon, Stare Miasto
First topic message reminder : Pogromcy mitów 13 marca 1985 | Lyra Vandenberg & Barnaby WilliamsonSalon, Stare Miasto |
Cena, którą warto zapłacić — brokat w progu łazienki nadałby pomieszczeniu blasku; podobno brakowało w nim kobiecej dłoni. Na jej fałsz brew — lewa; osąd wymierzony w drzwi przed nim był sądem nad samym sobą — podskoczyła o centymetr. Nigdy nie twierdził, że potrafi kłamać; za to Vandenberg nigdy nie wspomniała, że czyta w myślach. Gwałtowne postój przed progiem pokoju stworzył ryzyko wypadkowe; wino w butelce zachlupotało z burzeniem, zderzenie na linii Lyra—plecy tylko nasiliło protest — dłoń Williamsona na klamce wykonała nową wersję tap—tap. Prawda czy— — Fałsz — trochę zbyt pochopnie; trochę za pewnie — drgnięcie w jej głosie pomylił z kłamstwem; równie dobrze mogło być zaplątanym w płuca dymem. — Nie mogłaś zapalić później, niż ja. Obstawiam dwanaście. Hm; zerknięcie przez ramię odkryło tajemnicę — pokręcenie głową (którego tego wieczora?) napotkało mur; Williamson milczał, analizując, aż— — Nie przesadzałaś, Vandenberg — zaskoczony, Barnaby? — Dobrze wychodzi ci udawanie. Zanim dłoń pchnęła drzwi, zaklęcie dopełniło umowy — z powstania, bo może czas zorganizować jedno; w ramach buntu przeciw zbyt udanym kłamstwom. — Luminascriptor. PMG: 48 rzut: Luminascriptor | próg 30 | k100 + 0 magii powstania |
The member 'Barnaby Williamson' has done the following action : Rzut kością 'k100' : 52 |
Powstanie udane, czas na postulat — wiązka magii posłusznie podążyła za ruchem palca; pisanie w powietrzu było łatwiejsze, kiedy za tło do komentarza na żywo służyły nadal przymknięte drzwi — nie na długo, bo kiedy czar zamienił się w litery, a litery w nakreślone kursywą słowa, element zaskoczenia stracił rację bytu. Tu dzieje się magia — neonowo—żółty napis unosił się nad głowami jak radosna chmurka; Williamson, przekraczając próg sypialni, zahaczył czubkiem głowy o g w magii — nie zabolało. — Coś tu za tobą tęskniło — podatne na pchnięcie drzwi odsłoniły wnętrze; łóżko pod ścianą, szafki nocne po każdej z jego stron, zaciągnięte do połowy zasłony, książka równo odłożona po lewej stronie łóżka. — Prawda czy fałsz? Samotność podręcznika w uporządkowanym świecie była iluzją; tym razem udaną. Jedno spojrzenie wnikliwego oka powinno ujawnić obecność czegoś jeszcze — obok książki, nieśmiało ukryta za podstawką lampki, ale obecna i prawdziwe stęskniona za właścicielką. — Iluzji, ucieszy się. Rozmowne muszelki już tak mają. Kłamstwo Barnaby'ego: 8 + k100 Percepcja Lyry: 11 (6 + 5) + k100 PMG: 48 |
The member 'Barnaby Williamson' has done the following action : Rzut kością 'k100' : 47, 96 |
Nos uderzył w plecy, a ona boleśnie poczuła różnicę wzrostu. Nie, żeby jej przeszkadzała, po prostu— — Co mogę powiedzieć? — wszystko; ile już zdążyli sobie wyznać w przeciągu ostatnich godzin? — Słynę ze skromności i awersji do przesady. Dramatyczność była jednak zaraźliwa. Zrobiła krok w bok, by wyraźniej zobaczyć, co tym razem tworzyły magiczne palce. Znak ostrzegawczy w progu sypialni wprawił ją w rozbawienie — tym razem głośne — bo niedorzeczność można tylko w jeden sposób nagradzać. Zapalając światło wchodząc do środka sypialni. — Wyobrażałam ją sobie inaczej — mówi, nim jest w stanie przemyśleć, że insynuuje to przynajmniej jedną okazję, gdy sobie ją wyobrażała. — Prawda, nawet już widzę, co. Utęskniona, ukochana, upragniona — kremowa muszelka dzielnie strzegła czyiś snów. Podchodzi bez pytania — bez skrępowania — do szafki nocnej, biorąc do ręki zgubę. Z niej natychmiast wybrzmiewa znajomy głos. Jeśli nie dałeś się zabić— Odkłada ją na grzbiet książki. — Słuchasz jej do snu? — pyta, siadając najpierw na brzegu łóżka, a potem przesuwając się na jego (jego; bo od strony tej zajętej rzeczami szafki nocnej) niemal środek. Plecy oparte o zagłówek, nogi wyciągnięte w czyimś rytuale spoczynku. Papieros powędrował ostatni raz do ust; potem wymagać będzie skiepowania. To wymagać będzie popielniczki. To wymagać będzie— — Ah, pytanie. Hm— Rozgląda się po pomieszczeniu. Każdy jego fragment wydaje się interesujący, ale zatrzymuje się na tym najbardziej. — Nie rozumiem cię, Williamson — zaczyna, patrząc na niego. — Zaproszenie do sypialni rzadko kiedy następuje po koszu. Prawda czy fałsz? Nie rozumie go, a czyta jak z nut. Nie rozumie go, ale się uśmiecha. |
Skromność i awersja do przesady — bez prawda czy fałsz? na końcu, więc ocena (naprawdę, Vandenberg? Nawet ja widzę bujdę) — zatrzymały się nosem na plecach; chwilę później ten sam nos zaczął kręcić na wystrój sypialni. Wróć. Na brak wystroju sypialni. — Więcej trupów w szafie? — prawda zagłuszona śmiechem; wyobrażała sobie wnętrze, on wyobrażał sobie jej głos o poranku, oboje pełni byli wyobraźni na długo przed tym, zanim z myśli mogła stać się ciałem. Z progu obserwował jej przeprawę — przez miękki dywan i chłodną jodełkę paneli, na jego stronę łóżka, do jego szafki nocnej, do muszelki, która— Podobnie jak płaszcze, zasługiwała na współdzieloną opiekę. — Tylko, kiedy nie mogę zasnąć. Wiele słów, żeby uniknąć jednego, krótkiego często. Kiedy ona anektowała łóżko — wygodnie? — on próbował nie myśleć; zwykle wychodziło znośnie. — Tym lepiej, Vandenberg. Muszę zaskakiwać, inaczej się znudzisz — ciało wprawione w ruch wydostawało się z pułapki skojarzeń — łóżko, jego; Lyra, nie—jego; papieros, ich. Nad tym wszystkim pytanie — prawda czy fałsz? — które tak naprawdę było stwierdzeniem faktu. — Prawda, ale— Ale? Odsuwana szafka dała zajęcie dłoniom; wydobyta ze środka popielniczka odbiła blask butelki. — To nie był kosz. To— Odłożenie w czasie nieuniknionego? Nie mógł mieć pewności; istnieje limit błędów, które można popełnić w jeden kwartał — do tej pory nie sądził, że przebaczenie leży w naturze Vandenberg. Nie lubi się mylić; ale w tym wypadku nie miałby nic przeciwko. — Moja kolej — na papierosa, pytanie, porażkę numer—któryś—z—kolei? Prawa — nie—jego — strona łóżka zapadła się lekko; imitowanie ułożenia czyjegoś ciała — głowa niżej, na poduszce — zwieńczyła popielniczka na piersi. — Ostatni, prawdziwy związek skończyłem sześć lat temu — niecierpliwe palce domagające się papierosa, ciężka prawda wyglądająca zza chronologii nieobecnych obrączek i mglista próba wyjaśnienia; to nie był kosz, to— — Prawda czy fałsz? Magia odpychania czy odpychania? Kłamstwo Barnaby'ego: 8 + k100 Percepcja Lyry: 11 (6 + 5) + k100 PMG: 48 |
The member 'Barnaby Williamson' has done the following action : Rzut kością 'k100' : 54, 86 |
Kiedy nie mógł zasnąć, słuchał jej głosu. Kiedy ona nie będzie mogła zasnąć — często — będzie myślała o tym, do czego właśnie zasypia on. Każde jego słowo to o centymetr wyżej unoszona brew. Przyjemnie oglądało się miotanie między prawdą a wyjaśnieniem. Zasługiwał, aby się trochę z nim podręczyć; dla sportu i dla zdrowia. Gdyby była złośliwa, to nie uśmiechałaby się przy tym. Gdyby była wkurwiona, to wyszłaby z mieszkania, nie do łazienki. — To twoja kolej, tak. Jego kolej na prawdę czy następną próbę? Interpretację pozostawiła w jego rękach. Podobnie, jak papierosa, przekazanego między wyciągnięte w jej stronę palce. Potem łóżko poruszyło się nieznacznie, gdy odwróciła się na bok. Potrzebowała widzieć, czy blefuje. Nie blefował. To nie był kosz, to była prośba. Teraz zrozumiała, a poczucie winy uderzyło ją nieprzyjemnie słoną falą. Barnaby Williamson, status cywilny — wdowiec. Barnaby Williamson, status emocjonalny — wdowiec od sześciu lat. Sześć lat temu ona cieszyła się pierwszy raz z legalnych przywilejów dorosłości, podczas gdy on przeżywał niewypowiedziane. Niewypowiedziane, bo nie da się tego objąć słowami. — Prawda. Cicha wygrana; dlaczego niespecjalnie nią smakowała? Położyła się niżej — bliżej — dłonią sięgając do leżącej na jego piersi popielniczki, nosem szturchając znajdujące się przy jej twarzy ramię. Prawie jak pytanie — mogę? — Ostatni raz, gdy zbliżyłam się do kogoś — przyśpieszone serce podpowiadało, by przestać mówić, ale nikt go nie słuchał. Odpowiednio zaakcentowane zbliżenie nie pozostawiało wątpliwości odnośnie tego, jaką czynność miała na myśli. — o poranku był martwy. Prawda czy fałsz? Tap—tap w popielniczkę. Niech ukryją ciężar wspomnień magią wariacyjną. Kłamstwo Lyry: 19 (14 + 5) + k100 Percepcja Barnaby'ego: 34 (14 + 20) + k100 PMG: 21 |
The member 'Lyra Vandenberg' has done the following action : Rzut kością 'k100' : 37, 82 |
Przywrócony porządek świata i sprawiedliwego podziału opieki nad tytoniem; papieros między palcami i odruchowa wędrówka do ust — w drobnych gestach ukrywały się słowa, których wypowiedzenie na głos nie zawsze było konieczne; nie zawsze było właściwe; rzadko wychodziło mu na dobre. Zatrzymany na dolnej wardze filtr usprawiedliwiał milczenie — nieruchomy profil pozwolił na poszukiwanie prawdy; sześć lat to dość czasu, żeby obrosnąć mchem zapomnienia. Barnaby Williamson, status — zaginiony; ponad pół dekady temu wszedł pod gmach Kościoła i zostawił tam coś, czego nie potrzebował; skamieniałe serca tylko ciążą w piersi. Sześć lat później nie miał prawa żądać zwrotu zguby; to, co właśnie przyspieszyło bieg w uwięzi piersi, musiało być bólem fantomowym — wspomnieniem istnienia w miejscu pustki. Czubek nosa na ramieniu przeciął nić bezruchu; dłoń bez słowa oddała papierosa, głowa mimowolnie przechyliła się w lewo, spojrzenie spotkało spojrzenie; prawda czy fałsz? napotkały ciszę. Nie wie, co poruszyło się pierwsze — usta czy ciało? Zwolnione z tytoniowego obowiązku palce owinęły się wokół popielniczki; uniósł ją nad pierś, kiedy cała reszta — nogi i ramiona, tułów i głowa, oczy i płytka zmarszczka między brwiami — zsuwały się niżej. Nos zrównał się z nosem; dwa centymetry to właściwa odległość na odkrywanie kłamstw. W przymglonym zmęczeniem złocie dostrzegał tylko jedno; dwie sylaby, jedno słowo, przeszłość sześciokrotnie bliższą niż jego. — Prawda — prawda, która wymagała odwagi; prawda, która poruszyła dłonią — z nieruchomej popielniczki na ruchomy policzek. Opuszki palców zatrzymały się centymetr od ciepłej skóry; tym razem to on pytał — mogę? — Mój brat — ołowiany ciężar rozsmarowanej w gazetach historii i część, o której nie pisał nikt; jak często budził ją koszmar zimnego ciała obok? — Tak naprawdę nie ma pcheł. Coś na rozluźnienie; coś na wspomnienie — coś w nagrodę za przetrwanie ciężkiej serii prawd; zakrętka wina zatrzeszczała cicho pod wprawnym ruchem kciuka — wolną dłonią uniósł butelkę do ust, ryzykując trwałym uszkodzeniem pościeli; w zamian trwale uszkodził jedynie własną wątrobę. — Prawda czy fałsz? Kłamstwo Barnaby'ego: 8 + k100 Percepcja Lyry: 11 (6 + 5) + k100 PMG: 48 — 3 = 45 |
The member 'Barnaby Williamson' has done the following action : Rzut kością 'k100' : 48, 77 |
Palce, które zatrzymały się na kontroli granicznej i pokazywały właśnie swój paszport. Dowód szczepienia sprawił, że szlabany podniosły się do góry. Oczy zaświeciły się w wyraźnym komunikacie — możesz. Papieros zawieszony — Prawda — prawda, która przepędzała ciężar tej poprzedniej. Czym odcedzić można ołów wspomnień? Być może durszlakiem, gdyby ktoś wiedział, jak on wygląda. Nim powiedziała następną rzecz, wypuściła szybciej powietrze nosem, jakby w przedpremierowym śmiechu. — Mówił ci ktoś kiedyś, że jesteś koszmarnym kłamcą? To dobrze, pomyślała. Czuła się naiwnie bezpiecznie w fakcie, że potrafiła przejrzeć jego blefy. Jakby w kamieniu była jedna, trwała rysa, której nawet on nie potrafił zalepić. Albo nie chciał. Kto chciałby całe życie tkwić w chłodzie i ciemności. — Mam propozycję — spokojne słowa płynęły na drugi brzeg poduszki. Dwa centymetry mogłyby być równie i otwartym oceanem; za daleko. — Jeśli zgadniesz teraz prawidłowo, to powiem ci, po czym niezawodnie widać, że bredzisz. Upomniała się ręką o otwartą butelkę. Ostatnia prawda kosztowała ją straty moralne, które trzeba bombastycznie uzupełnić. Strażnikiem wina został jednak on, więc nim kolejna prawda wybrzmiała, oddała mu ją z powrotem. — Moim ulubionym gatunkiem filmowym są horrory klasy B. Prawda czy fałsz? Kłamstwo Lyry: 19 (14 + 5) + k100 Percepcja Barnaby'ego: 34 (14 + 20) + k100 PMG: 21 — 3 = 18 Ostatnio zmieniony przez Lyra Vandenberg dnia Nie Sty 14, 2024 3:20 pm, w całości zmieniany 1 raz |
The member 'Lyra Vandenberg' has done the following action : Rzut kością 'k100' : 67, 91 |
Przepustka nadal aktywna — straż graniczna wydała pozwolenie i wizytator właśnie dotarł do celu; zamiast chłodu popielniczki, pod opuszkami zagościło ciepło. Palce ześlizgnęły się po miękkim pirsie policzka; od kącika oczu powędrowały niżej — przez gładką prerię skóry — i dotarły aż do żuchwy, gdzie łagodne pogranicze szyi zatrzymało pochód. Tap—tap; opuszek kciuka zapukał o podbródek; jak brzmi odpowiedź? Dyskusyjna prawda — nie wszystkie pchły skaczą po sierści; niektóre mają imiona, nazwiska i sny o wielkiej, politycznej karierze, więc obsiadają największego drapieżnika w gmachu. Na ten rodzaj wyjaśnień jeszcze przyjdzie czas; niektóre sekrety wcale nie były sekretami — wystarczy wiedzieć, gdzie patrzeć. Ciche westchnienie zamieniło się w śmiech, śmiech nakłonił dłoń do zsunięcia się niżej; palce gładko przylgnęły do szyi, pod opuszkami wyczuwając każde drgnięcie rozbawienia — jak gdyby zamierzały sprawdzić tętno. Tym razem bez pomocy magii, za to z pomocą kciuka — wyznaczał równą ścieżkę od płatka ucha do podbródka, nawet na moment nie przerywając niespiesznej wędrówki. — Bez przerwy. Dlatego zwykle milczę, zamiast kłamać — pęknięcia w kącikach oczu wydawały się głębsze; prawy policzek, zatopiony w pościeli, zniekształcał słowa. Źródło ciepła znajdowało się tuż obok — dwa centymetry, dwa tysiące mil, dwa wydechy, w trakcie których rozważał warunki propozycji. — Oświeć mnie, Vandenberg. Nie butelką — ta nadal rzucała radosny blask, przepływając nad twarzą Williamsona, żeby dotrzeć do stacji końcowej ust Lyry; po porządnym, wypłukującym posmak minionych prawd łyku, odzyskał Bombastica szybciej, niż by tego chciał. — Prawda — ani sekundy wahania; dwa centymetry uwydatniały rozszerzone źrenice — były jak ciemne plamki w żywicy. — Szczęki mówią same za siebie. Zmrużone oczy to forma wyzwania; pamiętał wykopaliska w śmietnikowym aucie i poszlaki biletów. Nie nadeszło zaprzeczenie — pojawiła się za to uniesiona lekko brew. Prawa; żądna wyjaśnień. — Powiedz mi. Lyra osiągnęła połowę PMG i od tej pory w każdej turze będzie rzucać kością k6. W zależności od wyniku, w kolejnym poście będzie musiała się odnieść do wylosowanego zdarzenia: 1 — czas powiedzieć głośno o skutkach ubocznych Bombastica; jednym z nich jest niekontrolowana czkawka. 2 — o łyk za daleko — Lyra odczuwa nieprzemożoną potrzebę mówienia w dowolnym akcencie ze Stanów bądź Europy. 3 — od nadmiaru wina za dolara może zakręcić się nie tylko w głowie; żołądek właśnie uznał, że mdłości to jedyna słuszna reakcja na wątpliwą jakość trunku. 4 — Bombastic łagodzi obyczaje i rozbudza sympatię do nucenia; Lyra właśnie zaczęła podśpiewywać pod nosem. 5 — niekontrolowany zryw magii to prosty przepis na katastrofę — zwłaszcza, że dowolnego zaklęcia przypadkiem użyła na samej sobie. 6 — dlaczego nikt nie wspomniał, że to grzane wino? Fala gorąca skłania do oczywistych środków: czas pozbyć się części garderoby. |
Poniesiony szlaban zachęcał do zwiedzania. Drogi skórne były nieśpiesznie przemierzane czyimś dotykiem i bardzo chciałaby rozegrać to na spokojnie, ale spokojnie zostało za drzwiami. Lub zawieszone pod sufitem jego salonu. Teraz został jedyne puls, którego muzyka mogłaby serca doprowadzić do zawałów — liczba mnoga nieprzypadkowa — czy też klasycznego złamania. Nadzieją na końcu tunelu było to, że złamanie można było nazwać również skruszeniem. — Gdy kłamiesz — zniżyła głos do konspiracyjnego szeptu; takim przynajmniej się zaczął, potem został po prostu szeptem. — masz zmarszczkę, o— Dotknęła swojego prawego kącika ust, nadgarstkiem zahaczając o inną dłoń znajdującą się w okolicy. — —tutaj. Nie od uśmiechu, ale— Spojrzała dokładnie w jej miejsce u niego, jakby oczekiwała, że zaraz się pojawi. — Jakbyś zbyt szybko się chwalił, że ci się udało. Pewnie na twarzy, która nie jest przyzwyczajona do jednego wyrazu, tego aż tak nie widać. Jest to subtelne, ale gdy raz się już to dostrzeże, to— —ciężko odwrócić wzrok. Być może strzeliła sobie w stopę, ale umowa to umowa. Pod skórą czuła — w przeciwieństwie do na skórze, bo tam czuła jego — że jeśli dalej będą się tak widywać, to przyda mu się mały wstęp do skutecznego kłamstwa. czas bombastic wziąć na klatę, rzucam k6 |