First topic message reminder : Midnight Retreat Mignight Retreat mała całkowicie magiczna kawiarnia ulokowana w niemagicznej części miasta — Broken Alley. Sam budynek wygląda dość niepozornie. Prosta, ale niewielka wiktoriańska budowla, o ciemnych ścianach i granatowych zdobieniach, kryje w sobie rzadko odwiedzaną, ale klimatyczną kawiarnię. Znajduje się blisko cmentarza, przez co głównie do Midnight Reatreat zaglądają odwiedzający magiczną część krypt. Cały wystrój jest poświęcony nocy, a co za tym idzie — Księżycowi i Lilith. W każdym zakątku tego miejsca można znaleźć białe świece i obrazy nawiązujące do postaci Matki. Oprócz kilku stolików, w środku goście znajdą bar z ciemnego drewna i boczną salkę, rzadko wynajmowaną na spotkania. Największą ciekawostką tego miejsca jest służący tam golem — gliniana istota bez oczu i ust, która jest odźwiernym i szatniarzem. Wstęp tylko dla członków Kowenu Nocy. Rytuały w lokacji: Ulceratio Intrusus Wymiotny Ignis Murus Plaga Culicis Bezobcy [moc: 43] |
Wiek : ∞
Miejsce zamieszkania : Piekło
Zawód : Guru sekty satanistycznej
Huxley pokiwał głową, gdy takie wytłumaczenie zdawało mu się wystarczające, aby dłużej nie myśleć na temat tego, skąd Zuge znała Erosa. Było mnóstwo wytłumaczeń i być może jedno z nich było wystarczające, aby malarz nie drążył tematu i nie dopytywał. Miał zaufanie do Lilith, jak i do Zuge, i tyle mu wystarczyło. Spojrzał na Ciebie jednak, gdy spytałeś go o stan, w jakim ostatnio wszyscy widzieli Zuge. Jego uśmiech nieco przygasł, a sam westchnął, jeszcze przez chwilę milcząc, jakby szukał sam odpowiedniego wyjaśnienia czy właściwej odpowiedzi na to pytanie. — Sądzę, że ma wystarczająco zmartwień, żeby tak wyglądać – odpowiedział w końcu, wzdychając po raz kolejny. – Śmierć Erosa, szykująca się Apokalipsa, ta druga grupa, którą widzieliśmy… no i spotkała swojego męża, do którego raczej nie pała już miłością. Pana by to nie przytłoczyło? – spogląda na Ciebie wzrokiem pytającym, ale jest też coś niewinnego w tym spojrzeniu. Mogłeś być pewny, że Huxley nie próbował Cię okłamać, mówił to, co wiedział, albo czego się domyślał. – Zuge dba o nas, dzieci Lilith, a rola łącznika między nami a naszą Matką również jest bardzo trudna. To nie są łatwe czasy, więc trzeba jej wybaczyć to wymęczenie. Robi to wszystko dla nas. Być może nie była to odpowiedź, którą spodziewałeś się otrzymać, ale było to wszystko, co Rory wiedział. Jako sam zaprawiony w sieci kłamstw potrafiłbyś rozpoznać, gdyby ktoś próbował Cię okłamać. Przynajmniej w większości przypadków. Huxley był zbyt szczery i zbyt zamknięty w sobie, aby przewyższać Cię w tej umiejętności, a ponadto sam wyglądał na zmartwionego. W jednym miał z pewnością rację – to nie są łatwe czasy, dla nikogo. Ani dla Was, ani dla Zuge, ani z pewnością dla całej Piekielnej Trójcy, a już z pewnością nie dla niebios i nie dla Gabriela. Huxley czekał jeszcze przez chwilę cierpliwie, gdy przyglądałeś się niebiosom, a później i ziemi, i pęknięciom pod Erosem, które jeszcze się nie pojawiły, bo przecież wciąż jeszcze upadał, jeszcze nie uderzył o bruk jeszcze być może nie dotarła do niego świadomość, że umiera. Nie było tu nic więcej, co mógłbyś zobaczyć, poza samym widokiem i schodami do nieba, za którymi mogłeś domyślać się, co Cię spotka. — Chodźmy – ponaglił Cię w końcu, obierając drogę poprzez chmury w górę. Droga ta była dłuższa niż się wydawać mogła, prowadziła poprzez zachodzące słońce, nieboskłon, aż poprzez gwiazdy. Gdy się obejrzeliście, mogliście dostrzec całą planetę, która pozostała za Wami. Huxley wyminął część krajobrazu, ostatecznie przeciskając się przez szczelinę w chmurach, aż w końcu stanęliście przed ich obliczem – Eros, wciąż jeszcze na pegazie, dzierżący łuk i strzałę w dłoni wycelowaną w postać inną, choć o jego wzroście. Równie umięśnioną, równie piękną, choć z obliczem nienawiści na twarzy. Ubrany w starożytne, białe szaty, dzierżący w dłoni płonący miecz, unosił go już, by nie tylko odbić lecącą w jego stronę strzałę, ale i zranić śmiertelnie Erosa. O czym ten wciąż jeszcze nie wiedział, że będzie to ostatnie, czego doświadczy w niebiosach. Zmiana scenerii - przechodzimy do obrazu 3. Z uwagi na święta czas na odpis wydłużamy do 27.12. do godziny 18:00 |
Wiek : ∞
Miejsce zamieszkania : Piekło
Zawód : Guru sekty satanistycznej
Cecil Fogarty
ANATOMICZNA : 20
ILUZJI : 8
SIŁA WOLI : 15
PŻ : 179
CHARYZMA : 15
SPRAWNOŚĆ : 7
WIEDZA : 5
TALENTY : 10
Ukradkowemu spojrzeniu nie towarzyszyło rozczarowanie. Nie spodziewał się usłyszeć od malarza satysfakcjonującej odpowiedzi, która, niczym wiatr, rozwieje wspinające się po stelażu żeber kłębiące się w cecilowej klatce piersiowej wątpliwości. Zuge pozostawała poza zasięgiem jego zrozumienia. Przytłaczało wiele emocji. Wśród nich był strach. Czuł go, kiedy serce boleśnie obijało się o żebra. Czasem - jak żywe stworzenie - zakleszczało swoje niewidzialne szpony na jego gardle, na wysokości grydki, dławiąc słowa w przełyku. Niektórych emocji nie był w stanie pomieść w sercu, jednak to nie były tematem ich despoty. - Wybaczyć? - cecilowy wzrok prześlizguje się po bladym obliczu malarza. – Robi to dla Lilith, dla nas, dla magii. Obawiam się, że to ona wybaczyć powinna nam, bo, mam wrażenie, że mamy związane ręce. Nie jesteśmy zdolni zdjąć części tego ciężaru, który dźwiga na barkach. - Albo nasza pomoc jest jej na rękę, dodał w myślach, czując ognisko żalu piekącego go w przełyk. Wytłumaczenie Huxleya, choć powinien pociągnąć za struny cecilowej wrażliwości, przyniosło odwrotny efekt od zamierzonego. Pogłębił w nim czujność, ostrożność. Balansował po cienkim lodzie, który w każdej mógł skruszyć się pod podeszwą jego obuwia. Stan zdrowia Zuge z tygodnia na tydzień się pogarszał. Nikła w oczach. Jakby jej organizm toczył walkę z trucizną pochłaniającą ją od środka. Nie wierzyl, ze za jej kondycja odpowiedzialne byłi wyłącznie przeciążenie emocjonalne i zmęczenie. Zupełnie jak Anette, która pod wpływem zbyt dużego zatrucia magicznego, stopniowo - z miesiąca na miesiąc - konała. Cokolwiek dolegało kobiecie, Huxley udzielić mu bardziej konkretnych informacji nie mógł. Widział to w iskrach bezradności, które na moment zapłonęły bladym blaskiem w jego spojrzeniu. Czoło malarza przecięła zmarszczka zmartwienia. Rory podzielał jego obawy. Stanowcze, ponaglające "chodźmy" przegoniło ciszę, w której kontemplował niebo udekorowane barwami zachodzącego słońca. Myśl, że wkrótce ustąpi miejsce księżycowi, a więc Matce Piekła, napełniła go ulgą. Lilith, wskaż mi drogę, którą powinienem podążać, bo zabłądziłem, słowa modlitwy zamarły w krtani i nie odnalazły drogi do spierzchniętych warg, które nawilżył opuszkiem języka. Tłumiąc tężący w powietrzu lęk, podążył za instrukcjami Huxelya. Wspiął się na kondygnacje utkaną z chmur. Miękkie obłoki uginały się pod ciężarem cecilowych kroków. Jakby stąpał po wacie. Jego oczom ukazał się on - pegaz, w swoim zapierającym dech w piersi majestacie. Cecil, na kilka sekund, zapomniał o sztuce oddychania. Mityczne stworzenie swoim pięknem przyćmiło wszystko, nawet sylwetkę boga namiętności. Eros, w otoczeniu tego imponującego wierzchowca, wyglądał jak prymitywna, dzierżąca w dłoni łuk forma życia, która dostąpiła niebywałego zaszczytu. Dopiero dziesięć uderzeń serca później Fogarty dostrzegł jeszcze jedną sylwetkę. Jej twarz przecinał wyraz złości i głębokiej, płonącej w spojrzeniu nienawiści. Cień miał wrażenie, że żar gniewu wyczuwalny był w gęstym od napięcia powietrzu. Uwagę swoją skupił na płonącym mieczu, który - najprawdopodobniej - Gabriel swobodnie trzymał między palcami. Biblijna zapowiedź drugiego jeźdźcy zadudniła w cecilowych skroniach: I wyszedł inny koń barwy ognia, a siedzącemu na nim dano odebrać ziemi pokój, by się wzajemnie ludzie zabijali – i dano mu wielki miecz. Cofnął się o krok, dłonie zaciskając w pieść. Wyobraził sobie języki ognia prześlizgujące się po skórze, które, zamiast czule ją łaskotać, piekły, topiąc sploty jak wosk. To ten sam miecz, któremu Jan Ewangelista poświecił akapit? Sparaliżowany strachem wbił w niego spojrzenie, by lepiej przyjrzeć się kunsztownie wykonanej klindze. Twój lęk jest pozbawiony racjonalności, Cecil. To fikcja namalowana pędzlem Huxleya. Nic, co widzisz, nie jest prawdzie. Ogień, którym Gabriel włada, w tej istniejącej wyłącznie na płótnie rzeczywistości nie wyrządzi ci krzywdy, zdrowy rozsądek próbował przebić się przez płynący w naczyniach krwionośnych strach. rzut na percepcje |
Wiek : 23
Odmienność : Cień
Miejsce zamieszkania : Deadberry
Zawód : ilustrator
Stwórca
The member 'Cecil Fogarty' has done the following action : Rzut kością 'k100' : 97 |
Wiek : ∞
Miejsce zamieszkania : Piekło
Zawód : Guru satanistycznej sekty
Rory nie odezwał się już ani słowem, ale pokiwał głową, widocznie zgadzając się z Twoimi słowami. Nie miał z czym się zresztą sprzeczać – Zuge poszukiwała wyjścia dla całego Kowenu Nocy, mierząc się z trudnościami i biorąc problemy na swoje barki. Poszukiwała dojścia do Surtra i wiedziała, że musi zrobić to najlepiej jak najszybciej, najlepiej wcześniej niż jej własny mąż. Presja czasu i tak ważne zadanie w imieniu Matki musiały odcisnąć na niej piętno. To było zupełnie logiczne i wytłumaczalne. Przyglądał się Gabrielowi tylko przez krótką chwilę, jakby się bał, że namalowana przez niego figura sama go zaatakuje, co przecież nie było możliwe. Płomienie miecza nie parzyły, podobnie jak spojrzenie anioła nie padało na Was, a wciąż wbijało się w zmierzającego ku niemu Erosa. Miną zaledwie sekundy, jak znajdzie się tuż przy nim, aby strącić strzałę, a zaraz za nią samego upadłego. Sylwetką górował nad Wami, chociaż tym razem Huxley postarał się o większy realizm – w rzeczywistości postacie te mogły mieć trzy około trzech metrów wysokości. Oczy Gabriela świeciły dziwacznym blaskiem i odbijały wymalowaną na twarzy wściekłość. Coś jednak, co zainteresowało Cię najbardziej, to miecz. Nie bez powodu, prawda? Miecz, który otrzymał od Boga. Miecz, który był symbolem jego władzy, która sam sobie nadał, nad światem tuż po zniknięciu Boga. Miecz, którym przebił Adama, kiedy okazał mu nieposłuszeństwo. Miecz, który budził trwogę nie tylko w śmiertelnikach. Miecz, którym groził Lucyferowi, gdy zabraniał mu wstępu do Niebios. Jak potężny musiał być to przedmiot? Błyszczał złotem. Zdobiony kamieniami o różnych barwach, klingę całościowo pokrytą miał ogniem. A jednak dłoń trzymał na rękojeści. Języki ognia powinny polizać jego dłoń, jednak nie puszczał go, jakby nie czuł gorąca. Stal, czy raczej złoto, nie topiło się od temperatury, a klinga wciąż płonęła wściekłym ogniem. Czy więc był prawdziwy? Czy był iluzją? A może dziwacznym rytuałem? A może nie działał jedynie na samego Gabriela, gdy każdego innego spaliłby na wiór? Jak bardzo specyficznym tworem miał być prezent nadany od samego Boga, którym chełpił się Gabriel, którym władał nad chórami anielskimi i którym wciąż, choć przecież próbował, nie mógł zabić Lucyfera? Czy człowiek jest w ogóle w stanie pojąć moc, którą władał Gabriel – czy też raczej, którą władał sam Bóg? Czy ktokolwiek inny potrafiłby trzymać w dłoni miecz nadany przez Boga? Na odpis czekam do 30.12. do godziny 23:00 |
Wiek : ∞
Miejsce zamieszkania : Piekło
Zawód : Guru sekty satanistycznej
Cecil Fogarty
ANATOMICZNA : 20
ILUZJI : 8
SIŁA WOLI : 15
PŻ : 179
CHARYZMA : 15
SPRAWNOŚĆ : 7
WIEDZA : 5
TALENTY : 10
Cecil wzroku nie odrywał od płonącego w dłoni Gabriela miecza. Otaczające go płomienie połykały wszystko, co stało im na drodze, poza samym właścicielem. Jak potężny był to artefakt? Pod cecilową nasadą czaszki zadudniły słowa Zuge - Boski ogień. Ten, który Eros zaprószył strzałami spadającymi omyłkowo na Deadberry. Boski ogień to potężne zjawisko, nie ma nic wspólnego ze znanymi wam płomieniami. Pali się w Piekle, może zniszczyć wszystko na swojej drodze. Ten, kto posiada boski ogień, może być właściwie niepokonany, bynajmniej nie wśród ludzi. Jest to też symbol. Nasz świat pełen jest symboli. Boski ogień to magia w najczystszej postaci. Magia, która była potrzebna do stworzenia świata, którą dostali od Boga Gabriel i Lucyfer. Zatem ogień w dłoniach i Lucyfera, i Gabriela spopielać mógł cały świat. Jaką rolę odegrać miał Surtr? Razem z Nevellem przestudiował książkę, którą przyniósł tu w ramach pomocy dydaktycznej. Na sylwetce Surtra skupiła się jego uwaga, ale nie przyniosła odpowiedzi, na jakie skrycie liczył. Surtr. Na początku czasu,jako strażnik krainy ciepła i ognia, zwanej Muspelheimu, zakrzesał swym mieczem iskry w otchłani Ginnungagap. Lód się stopił, a jego krople dały początek życiu. Na końcu czasu przybędzie, by swoim mieczem porazić świat, co stanowić będzie zapowiedź Ragnaröku, rozumianego jako Zmierzch bogów, tudzież Apokalipsa. Zabije wówczas Frejra. Surtr. Bóg ognia, którego atrybutem był płonący miecz. Możliwe, że to ten sam miecz, którego w dłoni obecnie dzierżył Gabriel? Zuge mówiła, że, Frejr, by uniknąć śmierć, zniewolił Sutra. Równie dobrze mógł zabrać jego oręż i podarować go Gabrielowi jako symbol pojednania. I Surtr, i Frejr byli Upadłymi. Kto raz zdradził, zdradzić mógł znowu. Jak inaczej Frejr mógł przekonać Gabriela o swojej lojalności? Zuge mówiła też, ze ogień, którym zapłonęło Niebo, a także spopielało plac Aradii, wywodziło się z Piekieł. Lucyfer powierzył go w dłonie Erosa, ale to przecież Gabriela otaczały płomienie i chociaż języki ognia muskały jego skóry, wydawały się zupełnie nieszkodliwe. To musiał być ten sam ogień, którego strzałami rozproszył Eros. Ten sam ogień, który połykał żywcem ludzi na Placu Aradii i którego nie dało się ugasić. Pamiętał tylko przeraźliwy, wdzierające się pod sklepienie czaszki skrzek orłów, skronie pulsując bólem i skapującą z nosa krew. I, gdy ucichły, płomienie zamarły. Były synchronizowane z momentem porażki ich pana? Kto wobec tego zdusił te płomienie? Eros nie mógł wiedzieć, co właśnie działo się w Dedaberry. Toczył batalię z Gabrielem. I powiedział przecież, że nie miał na celu spalić świata, dlaczego wiec na ziemie zesłał łaknące ludzkiej krwi ptaki? Stracił nad nimi kontrolę? Jakie to miało teraz znaczenie? Eros umarł. Pochłonięty został przez Piekło. Być może zjednoczył się ze swoją ukochaną. Cecil przełknął ślinę razem z wątpliwościami. To tylko obraz namalowany pędzlem Huxleya. Interpretacja wydarzeń, których malarz nie był świadkiem. Powinien wierzyć temu, co zamarło na płótnie? - Wystarczy. Przejdziemy do kolejnego wspomnienia - wyszeptał ku stojącego w niewielkim oddaleniu Huxleya, nie odrywając wzroku od wykrzywionej w grymasie nienawiści twarzy Gabriela. Zanim odwrócił się plecami od klęski Erosa, pegazowi rzucił jedne, tęskne spojrzenie. Miał nadzieję, że ta piękna istota uniknęła śmierci. |
Wiek : 23
Odmienność : Cień
Miejsce zamieszkania : Deadberry
Zawód : ilustrator
Huxley nie prosił, abyś powtórzył mu to polecenie dwa razy. Spojrzał na Ciebie krótko i skinął głową, by odwrócić się i pozostawić płonącego wściekłością Gabriela za swoimi plecami. Minęliście więc Erosa, który łuk naprężał do strzału, oraz zatrzymanego w galopie pegaza. Ci dwaj pozostali za plecami, w krótkiej batalii, którą przegrać miał Eros. Naiwność? Desperacja? Wiele imion miał jego czyn, ale z pewnością mogliście określić go jednym mianem – początek Apokalipsy. Przeszliście dalej po chmurach, skręcając w lewo. Minęliście otwarte na oścież drzwi do gabrielowego tronu. Gabriela nie było, lecz obraz wypełniony był masą innych istot odzianych w białe szaty. Były wielkie na trzy metry, piękne i umięśnione, jak Gabriel, jak Eros i zapewne jak wiele innych upadłych. Widocznie wśród anielskich chórów nie było miejsca na ani krztynę brzydoty. Fakt ten psuł więc jeden szczegół. Pochylony w tył jeden anioł, jakby odrzucony siłą. Za moment mieliście przekonać się, co było jego przyczyną, bo oto przez jego oko przecisnęła się strzała Erosa, przebijając na wylot i przelatując drugą stroną. Pół twarzy pięknego anioła została rozorana poprzez śmiertelny, zdawałoby się, cios, a błękitna maź tryskała na wszystkie strony. Nie było tutaj krwi. Tylko błękit pokrywający szaty, pokrywający skórę, zlepiający włosy, rozbryzgujący się na strony wszelakie. Dalej widzieliście sprawcę tego zamieszania. Eros galopował na tym samym pegazie, tym razem już nie naprężając łuku, ale sięgając do kołczanu po następną strzałę. Strzała, która miała nie trafić w cel finalny. Za plecami prezentują się bramy niebios, a aniołowie prezentują ogólne poruszenie, szok i niedowierzanie, wpatrując się w sylwetkę upadłego, który miał się tutaj nigdy nie pojawić. I byli pewni, że nikt go tutaj nigdy nie zaprosił. Na odpis czekam do 03.01. do godziny 23:00 |
Wiek : ∞
Miejsce zamieszkania : Piekło
Zawód : Guru sekty satanistycznej
Cecil Fogarty
ANATOMICZNA : 20
ILUZJI : 8
SIŁA WOLI : 15
PŻ : 179
CHARYZMA : 15
SPRAWNOŚĆ : 7
WIEDZA : 5
TALENTY : 10
Huxley, swoim zwyczajem, milczał. Aura spokoju, która od niego biła, Cecilowi się nie udzieliła. Czuł strach wzniecony przez żar oręża Gabriela. Czuł gwałtowny rytm wybijany w klatce piersiowej. Czuł gorąc na swoich policzkach. Spłoniesz, gdy stracisz kontrolę, usłyszał cichy szept matki tuż przy swoim uchu i wzdrygnął się. Pozorna łagodność jej słów nie miała nic wspólnego z prześlizgującym się po jego skórze przeczuciem, który w postaci dreszczu usiłował wydrzeć z jego gardła ciche, rozpaczliwe westchnienie. Przez chwile - ułamki sekund zawieszonej w pięciu uderzeniach serca - wydawało mu się, że nogi nie chcą z nim współpracować. Mięśnie, dotknięte paraliżem strachu, były odrętwiałe, przez co synapsy wysyłały błędne komunikaty. Weź się w garść, to przelana na płótno fikcja, krótki warkot echem odbił się od ścian czaszki. Drugi głos, cichy, spokojny, w którym pobrzmiewała nuta troskliwości, szeptał ciche: Spłoniesz, jeśli tu zostaniesz. Wiedział, do kogo należały. Zaczerpnął do płuc gwałtowniejsza haustu powietrza. Było duszne, gryzło w ściany dróg oddechowych. W końcu jego organizm przestał sprzeciwiać się jego woli. Ruszył za Huxleyem. Stąpał po obłokach. Spacer w chmurach. Jedno z jego dziecięcych marzeń. Czuł się jak akrobata. Kolejna dziecięca fantazja, która umarła pod naporem rzeczywistości. Mijając Jana Ewangelistę, tkwiącego w bezruchu, w obronnej pozie, Fogarty'emu wydawało się, że na jego twarzy zamarł bezmiar rozpaczy. Jakby zdał sobie właśnie sprawę, że poświęcenie, na jakie się zdobył, wiedzie w jednym tylko kierunku, ku ścieżce zatracenia. Zuge sugerowała, że Lucyfer wykorzystał słabość Erosa, jego naiwność, jego miłość do Aradii, jego oddanie i poświęcenie, które wyczuwalne było we wspomnieniach. Był jak Orfeusz, który, by wyszarpać swoja ukochaną z objęć śmierci, udał się w daleką podróż do królestwa zmarłych. Władca Piekła pozwolił Erosowi zatonąć w ramionach ukochanej, a może poświecenie jego wiernego sługi było zupełnie daremne? Nie było. Złamał pierwszą pieczęć. Zapoczątkował koniec początku. Cecil dla Dahlii nie posunąłby się tak daleko. Pozwolił jej umrzeć. Pozwolił, by w miejscu, gdzie przez kilka dni gniło jej ciało, zakwitły niezapominajki. - Myśli pan, ze ten precedens, który rozpoczął Apokalipsę, był niczym więcej, jak aktem desperacji? - szeptem zwrócił się do stojącego nieopodal Huxleya, u którego opinii nie miał okazji zaciągnąć. Jak wiele można poświęcić w imię miłości? I jak bardzo Gabriel i Lucyfer byli zanurzeni w otchłani nienawiści? Chmury doprowadziły ich do kolejnego pomieszczenia. Fogarty zgadywał, że tam, gdzie Gabriel regenerował swoje siły, chociaż nie był obecny w pomieszczeniu. Być może wyczekiwał zagrożenia. Tron, na którym najprawdopodobniej zasiadł, przykuł uwagę Cecila. Podszedł bliżej, jakby chciał go dotknąć, a nawet na nim usiądź, jednak decydującego kroku wykonać się nie odważył. Zatrzymał się w połowie drogi. Prześlizgnął wzrokiem po twarzy anielskich istot wykrzywionych w szczerym zdziwieniu. Biło od nich piękno. Sztuczne, wyrafinowane piękno, które Cieniowi kojarzyło się z jego własną, wpatrzoną w lustrzane odbicie matką. Z wyuzdaniem i ułudą. Wzdrygnął się. W anielskim orszaku nie było miejsce na brzydotę. Tu, w Niebie, nie było nic ludzkiego Brama Niebios została otwarta. Eros wparował do środka na wierzchowcu. Pegaz, jak zwykle, przyćmił wszystko i wszystkich swoją urodą. - Więc tak wygląda raj utracony – mruknął pod nosem Fogarty, chociaż wzroku nie odrywał od anielskich istot. Konkretnie tej, która posmakowała na swojej skórze erosowej, brutalnej potęgi. 1. percepcja - tron i jego sąsiedztwo 2. percepcja - laluś stratowany przez Erosa |
Wiek : 23
Odmienność : Cień
Miejsce zamieszkania : Deadberry
Zawód : ilustrator
Stwórca
The member 'Cecil Fogarty' has done the following action : Rzut kością 'k100' : 83, 75 |
Wiek : ∞
Miejsce zamieszkania : Piekło
Zawód : Guru satanistycznej sekty
Rory spojrzał na Ciebie z zamyśleniem po zadanym mu pytaniu. Nie zatrzymał się, jeszcze, w swojej dalszej podróży, gdy oprowadzał Cię po swoim dziele, ale widocznie szukał odpowiedzi na to pytanie. Czy nie zastanawiał się wcześniej nad biegiem zdarzeń? A może szukał dość dyplomatycznych słów? — Wydaje mi się podejrzanym, że to się stało dopiero teraz – wyznał więc nareszcie, cicho, wzrok przenosząc na obraz malujący się przed Wami. – Wiemy, że chciał pomścić śmierć Aradii. Lecz Aradia zmarła ponad trzynasta lat temu. Być może dla tak potężnej istoty trzysta lat to jak dla nas kilka miesięcy, lecz wciąż świadczy o podtrzymywanej rozpaczy… albo o czymś innym. Z jakiegoś powodu to wszystko wydarzyło się teraz. Z ludzkiego, czy też dramaturgicznego punktu widzenia, najwięcej emocjonalnych decyzji podejmuje się przecież od razu po tragedii. Może więc od razu po tragedii nie mógł nic zrobić. Sam widocznie zaniepokoił i zaciekawił się własną teorią. Przeszedł dalsza drogę w zamyśleniu, ze zmarszczonym czołem i wzrokiem utkwionym gdzieś w przestrzeni, na tyle, że nie od razu zauważył, jak zbaczasz z kursu i zahaczasz o szczegół, o którym on sam zapomniał. Zorientował się dopiero po kilku chwilach, że nie ma Cię u swojego boku i zawrócił, szukając, gdzie też mogłeś się zawieruszyć. Raczej nie chciał, żeby obcy utknął mu w obrazie. Nieprzewidziany element to dość pokaźna zmarszczka na dziele jego życia, jak to już ujął. Przyszedł do Ciebie, kiedy stałeś blisko tronu. Złotego, olśniewającego tronu, wysadzanego wieloma kamieniami. Rękojeść Gabriela była niczym w porównaniu z widokiem, jaki przed Wami się roztaczał. Tron stawał się większym z każdym krokiem i wkrótce stało się jasne, że mimo wielkiej chęci, nie byłbyś w stanie wspiąć się choćby, żeby na nim zasiąść. Tron bowiem swoim ogromem zdawał się nawet zbyt wielkim jak dla samego Gabriela. Tron stał za zamkniętymi drzwiami. Nie dostrzegali go aniołowie, odgrodzeni od Was murem. Pewnie nie dostrzegł go również sam Eros, zbyt skupiony na samym Gabrielu. Wiedzieliście oboje, że to coś niedostępnego nie tylko dla zwyczajnego śmiertelnika, ale również i podrzędnych anielskich istot. Być może coś, co Gabriel trzyma tylko dla siebie. W strachu? Być może. Czy wszak powiedział komukolwiek ze swoich chórów anielskich, że Bóg zniknął? — To miał być taki symbol – wtrącił się Huxley u Twojego boku, również podziwiając swoje dzieło. – We wspomnieniach Erosa nie było widoku tego tronu, ale przewija się w wielu wierzeniach wyznawców Gabriela. Widziałem kilka obrazów, więc ulokowałem jeden taki symbol tutaj. Miał odnosić się do ego Gabriela, tego, jak sam wywindował siebie królem Niebios i okłamał wszystkich. Bóg wszak zniknął, a Gabriel zastąpił go niezmiernie ochoczo. Czy nie o to pokłócił się z Lucyferem? Być może aniołowie wciąż żyli w przekonaniu, że nic takiego się nie stało – i że za wszystkimi decyzjami stoi tak naprawdę Gabriel. Samozwańczy władca Niebios. Huxley odszedł od tronu, zostawiając go za sobą. Był tylko symbolem, pewnym wyobrażeniem. Pamiętaliście, że przecież go tutaj nie było, Eros Wam go nie ukazał, skupiony na własnej zemście. Powróciliście więc do komnaty, a może raczej przedsionka Niebios pełnej anielskich istot, tak doskonałych, że aż bijących po oczach. Człowiek w istocie był ułomny, gdy już samym wyglądem zdawał się mniejszy, brzydszy i bardziej pokraczny od istot anielskich. Na tle doskonałości wyróżniała się jedna. Mężczyzna rosły na trzy metry pochylał się do własnego upadku. Ubrany w śnieżną szatę, z rozpostartymi skrzydłami o bieli tak czystej, że niemal nierealnej. Jedno oko wciąż było otwarte, ale zaszyte mgłą – nie widziało niczego. Czoło wciąż rozdzierała dziura, jaką zostawiła po sobie potężna strzała Erosa. Nie tak zachowywały się strzały. Może strzelcem nigdy nie byłeś, ale na filmach oddają to wystarczająco. Nie rozdzierają twarzy, nie rozbryzgują mózgu niczym pocisk z broni palnej, zabijają cicho i w punkt. Ta strzała była inna. Musiała mieć moc znacznie większą od każdego innego kołczanu. Natomiast w postaci upadającego, umierającego anioła było coś jeszcze. Jego krew nie była czerwona, jak krew Erosa, która zapełniła zagajnik. Błękitna maź skrapiała szatę i okolicę, wydzierała się z ciała istoty, jakby Eros i ten anioł stworzeni zostali z zupełnie innego tworzywa. Jakby ich żyły wypełniał inny życiodajny płyn. W związku z tak szybkim odpisem na odpowiedź czekam do 03.01. do godziny 23:59 |
Wiek : ∞
Miejsce zamieszkania : Piekło
Zawód : Guru sekty satanistycznej
Cecil Fogarty
ANATOMICZNA : 20
ILUZJI : 8
SIŁA WOLI : 15
PŻ : 179
CHARYZMA : 15
SPRAWNOŚĆ : 7
WIEDZA : 5
TALENTY : 10
Huxley był bardziej wylewny niż kiedykolwiek wcześniej. Cecil, na dziesięć uderzeń serca, zawiesił spojrzenie na jego pogrążonej w zadumie twarzy. Zacisnął mocno zęby na filtrze papierosa, którego wsunął sobie do ust, chociaż ciężar zapalniczki nadal ciążył na dnie kieszeni. Eros - istota przesadzanie doskonała, długowieczna, mogła inaczej odczuwać upływ czasu,ale czy faktycznie tak było, może to tylko pusty frazes? Czy naprawdę trzysta lat dla Jana Apostoła upłynęło jak kilka miesięcy? Przecież równie dobrze tęsknota za miłością mogła układać się w stulecia ciągnącej się w nieskończoność udręki. Czuł ją w jego wspomnieniach. Była świeża, jak ledwie powstałe na powierzchni jego skóry rany. Niezabliźniona, tętnica w każdym uderzeniu serca. Przytłaczała swoim ogromem. Drżała w splotach jego skóry. Pragnienie, by znowu ją zobaczyć. Pragnienie, by znowu ją kochać. Uczucie, którymi darzył Aradię, przetrwały ten nieznośny, trwający w zawieszeniu upływ czasu. Może, podobnie jak Surtr, tkwił w więzieniu? Może wspomnienia, które współdzielił z Aradią, zostały mu na okres trzech stuleci zabrane? Może zawarł pakt z Diabłem? Zuge wysnuła teorię, że Lucyfer wykorzystał jego słabość. Wręcz mu jedną z najpotężniejszych broni - nienawiść, przez co uległ palącej w trzewiach pokusie zemsty. Być może, w zamian za słodką obietnice zjednoczenia się w Piekle ze swoją ukochaną, stał się narzędziem w rękach Władcy Piekła. Cecilową odpowiedzią na słowa Rory'ego było milczenie. Udał, że widok, jaki zastał w kolejnym wspomnieniu, był na tyle absorbujący, że na okres kilka sekund zapomniał, jak to jest używać języka. Pusty tron - symbol utraty władzy. Zerknął kątem oka na malarza, który, tym razem sam od siebie, zabrał głos. Pusty tron - symbol pychy, która biła od Gabriela. - Gdzie jest ich Bóg? - spytał, chociaż nie oczekiwał, że Huxley rozwieje jego wątpliwości. – Wiec sugerujesz, że Gabriel jest Fałszywym Królem? Czy pusty tron, poza zobrazowaniem łgarstw Gabriela, w tym wypadku, może być traktowany jako przejaw etimazji? Ikonografii chrześcijańskiej Fogarty nie poświecił zbyt wiele uwagi, jednak zetknął się z tym terminem, gdy usiłował na własną rękę przestudiować podania chrześcijańskie na temat Apokalipsy. Przyjrzawszy się aniołowi, który napotkał na swojej drodze strzałę Erosa, pomyślał, że bełt naszpikowany musiał być magią w najczystszej, być może także w pierwotnej i równie przerażającej postaci. Zadrżał, ale nie poświęcił temu zjawisku zbyt wiele uwagi, bo co innego ją przykuło. - Błękitna krew - prychnął Cecil, chociaż widok sączącej się z rany krwi w odcieniu błękitu nie wykrzywił jego warg w grymasie drwiny. Widocznie niebiańskie istoty krwawiły inaczej. Mallory wspomniał mu kiedyś o stworzeniu - pewnym stawonogu, którego nazwy Cecil nie zapamiętał - w którym płynęła najcenniejsza krew na świecie. Błękitna, leczyła ludzi. Posoka w anielskich żyłach miała inna barwę właśnie z tegoż powodu? Dlatego, że były półbogami? Istotami,które przewyższały ludzki gatunek? Magia, jaka płynęła w porach ich skóry, była zupełnie innego rodzaju. Potężniejsza, doskonalsza. Eros nie potrzebował dodatkowych narzędzi, by jej używać. Nie potrzebował pentakla. Zademonstrował to, zsyłając na nich wizje, które nie były wyłącznie obrazami, ale także emocjonalnym przekaźnikiem. - Na polach uprawnych, zanim skonfrontowaliśmy się z Erosem, ktoś wspomniał, że anielska krew była rżąca jak kwas. Czym więc ona jest? Nie oczekiwał, że Huxley udzieli mu odpowiedzi na te pytanie. Po prostu nie mógł zatrzymać tych pobrzmiewających w przestrzeni umysłu refleksji wyłącznie dla siebie. |
Wiek : 23
Odmienność : Cień
Miejsce zamieszkania : Deadberry
Zawód : ilustrator
Rory popatrzył na Ciebie, najwidoczniej nie do końca rozumiejąc, o co dokładnie go pytasz. Albo raczej – czy dało się myśleć w sposób inny, niż przedstawił przed chwilą. — Skoro Bóg zniknął, a Gabriel postanowił robić wszystko, aby był dumny, gdy powróci… Skoro swoje słowa wkłada w usta samego Boga, czy da się go nazwać inaczej? Fałszywy Król, Fałszywy Bóg – wiele fałszu było w Gabrielu, lecz, co najważniejsze, wciąż stał na wywyższeniu niebios, dowodząc całymi chórami niebieskimi. Jak potężny musiał być, odpowiadając mocą Piekielnej Trójcy, Lucyferowi, którego Bóg stworzył? — Etimazja to bardzo skomplikowane pojęcie – odpowiedział za moment. – Chrześcijanie interpretują je jako zbawienie, powrót Bożego Baranka. Ja nie patrzyłem na to w ten sposób. Patrzyłem na to bardziej dosłownie. Widząc pusty tron, widzę stałą nieobecność Boga i Gabriela, który w Boga się bawi. Przeszedłszy dalej, pozostawiliście więc za sobą tron pusty, Gabriela, płonący miecz. Spojrzenie skupiło się na innym spadającym aniele – tym, który służył Gabrielowi. Zwrócenie uwagi na krew było oczywiste. Wasza wszak była czerwona, a ich? Błękitna krew brzmiała prześmiewczo, ale być może częściowo się wyjaśniło, skąd powiedzenie to się wzięło. O ile ktoś kiedyś wcześniej zamordował jakiegoś anioła i widział, jak krwawi. — Nie wiem. Ale, gdy sięgam pamięcią, krew samego Erosa była też inna niż tych aniołów tutaj. Jego była czerwona i żrąca. Ta była błękitna – mówiąc to, podniósł rękę w stronę figury umierającego. – Zastanawia mnie, jaka jest różnica. Czy może każdy anioł zawiera w sobie inny budulec. Z tą teorią Cię zostawił. Nie mógł przecież tego wiedzieć, bo choć uwiecznił te zdarzenia na pamiątkę, na polecenie Matki, wciąż jego wiedza była okrojona. Zostawiwszy umierającego anioła, wyminął Erosa i pięknego pegaza pędzącego na spotkanie z niechybną śmiercią swojego jeźdźca. Wyminął i szedł dalej – aż do kolejnych bram. Bram Raju. Brama była piękna, lśniąca i złota. Otwarta, być może przez włamanie, którego dokonał Eros. Ale zmierzaliście na spotkanie innemu wspomnieniu, jeszcze wcześniejszemu. Erosa będziecie widzieć jeszcze nie raz i też nie dwa. Również i teraz. Tym razem minęliście rząd innych stworzeń. Na wpół przezroczystych, ludzkich, z oczami niewidzącymi. Nie były aniołami, a do bram raju dopiero się dobijali, stając przed mównicą z pulpitem, z którego zsunęła się księga. Za nią powinien stać mężczyzna, ale i on dołączył – albo uprzedził – swojego towarzysza w niedoli, na którego niedawno spoglądaliście. Strzała Erosa trafiła i jego, a wzrok zaszedł mgłą. Z dłoni mężczyzny wysunął się jedynie złoty pęk kluczy. Eros, z determinacją wypisaną na twarzy, tym razem znajdował się w oddali tego wspomnienia, z łukiem naprężającym się już do następnego strzału. Przechodzimy do obrazu piątego. Na odpis czekam do 06.01. do godziny 22:00 |
Wiek : ∞
Miejsce zamieszkania : Piekło
Zawód : Guru sekty satanistycznej
Cecil Fogarty
ANATOMICZNA : 20
ILUZJI : 8
SIŁA WOLI : 15
PŻ : 179
CHARYZMA : 15
SPRAWNOŚĆ : 7
WIEDZA : 5
TALENTY : 10
Konsternacja, która zdziwieniem zamarła na obliczu malarza była dla Cecila równie zdumiewająca, co dla Rory'ego jego słowa. Oczywiście, że dało się nazwać go inaczej. Uzurpator. Chociaż nikt nie mógł im obecnie opowiedzieć, jak wyglądało "przekazanie władzy". Może Bóg wcale nie odszedł bez pożegnania? Gabriel, podobnie jak Lucyfer, władze w ryzach trzymał obłudą. Obaj byli siebie warci. Dwóch potępieńców, bawiących się życiem własnych pobratymców. Godne pożałowania. Słowa Huxleya Cecil skomentował wzruszeniem ramion, powstrzymując się przed wykrzywieniem ust w drwiącym uśmiechu. Byli dorosłymi ludźmi. Skomplikowane słowa bez trudu przechodziły im przez gardła. Stała nieobecność Boga i Gabriel, który w Boga nie bawi, zadudniło pod sklepieniem jego czaszki. Demony, według Zuge, te, które można było zakląć w przedmiocie i wykorzystać do swoich celów, nie dysponowały takim dużymi zasobami magicznej mocy, jak anioły. Dotyczyło to również Lucyfera? Gabriel, jako ten stojący najbliżej Boga, przeważył tego, który swoim kapłonom rozkaz zaryglować bramę Kościoła przed wiernymi? Nie zapytał o to Rory'ego. Zgadywał, że zgromadzone przez niego informacje wykraczały poza ten obszar. Obracając zwinnie papierosa między palcami, podążył za stwórcą obrazu. Arystya prowadził go ku kolejnemu namalowanemu wspomnieniu. Ale, gdy sięgam pamięcią... Słysząc te wyzwanie, Cecil poczuł ciarki na całej powierzchni swoich ramion. Nie było cię tam, Rory. Co możesz wiedzieć?, słowa, kłębiące się w obszarze myśli, zdusił w przełyku. Jak ich Matka zdobyła wspomnienia? Jak zaszczepiła je Huxleyowi? Powinien o to zapytać? Wahał się przez chwile. Walczył z własnymi myślami. W bitwie tej zdrowy rozsądek poniósł sromotą porażkę. - W jakiej formie Lilith podarowała panu wspomnienia Erosa? - zapytał zatem, jego przewodnikiem była ciekawość i potrzeba zdobycia tej wiedzy. – Nie ukrywam, że intryguje mnie ta kwestia, odkąd dowiedziałem się o tej możliwości. Kwestia różnic pomiędzy anielską krwią nie została rozstrzygnięta. Fogarty musiał przełknąć tę gorzką pigułkę. Przynajmniej na razie. Sylwetka pięknego pegaza zamajaczyła mu w polu widzenia, gdy podążał za malarzem. Dwadzieścia uderzeń serc później przywitała ich kolejna, nowa sceneria. Znaleźli się u Bram Raju. Zastali tam dusze oczekujące na odkupienie.Wzrok miały nieobecny, zamglony, ciała utkane były z półprzezroczystej materii. Byty, który usiłowały przyjąć materialna formę. Przyjrzał się im uważnie. To był ten etap ekspiacji, który lękiem odbijał się w spojrzeniach niemagicznych? Niedorzeczność. Jak można lękać się Piekła? Fogarty jednak, pomimo postawionych pytań, nie mógł ignorować faktu, że wizja czyścica przewinęła się przez wiele dziel sztuki. Jednym z nich był Anioł uwalnia dusze w czyśćcu pędzla Caracciego. Cecil nigdy za nim nie przepadał. - Dużo tu złota - skwitował, rzucając okiem na bogato zdobiną bramę, która przytłacza swoim rozmiarem. Złoto dla mieszkańców Saint Fall kojarzyło z się kopalnią. Kopalnia z Hudsonami. Z Hudsonami legenda o ich przodu, któremu Lucyfer polecił strzec Bramy Piekła, w zamian za niewyczerpalne zasoby złota. - Lepiej rządzić w Piekle niż służyć w Niebie - mruknął pod nosem, gdy Eros kolejnemu aniołowi zafundował rozstanie się z życiem. John Milton nigdy nie dotknął cecilowej wrażliwości, ale ten cytat, jako jedyny, szczególnie zapadł mu w pamięć. Pęk kluczy. Jakie drzwi otwierały? Zuge o nich wspominała na zebraniu. O tym aniele również. Światy Piotr, który od wieków strzeże Niebiańskiej Bramy przez najazdem intruzów, był zupełnie bezbronny w starciu ze swoim starym znajomym - Janem. - Zadziwiające, że zarówno fragment księgi, jak i klucze zrządzeniem losu wylądowały w Hellridge. Jak pan myśli, dlaczego? Może, chociaż to głupio zabrzmi, legenda o kopalni nie jest zupełnie wyssana z palca? Może Piekło, którego Wrota znajdują się w jej tunelach, przyciąga artefakty, jak grawitacja? Podszedł bliżej, aby lepiej przyjrzeć się kluczom, których Piotr w dłoniach nie utrzymał. - Jak pan myśli, skoro to wspomnienia i, powiedzmy, spróbuję na nie wpłynąć, rzeczywistość ulegnie odkształceniu? - Dwoma palcami lewej dłoni - serdecznym i środkowym - musnął zawieszone w powietrzu klucze otwierający drzwi do niezbadanych dotychczas tajemnic. Najprawdopodobniej znalazły się w obcych rękach. Rzut 1 – przyglądałam się osobliwym istotą Rzut 2 – oglądam klucz, które wypuścił Piotr |
Wiek : 23
Odmienność : Cień
Miejsce zamieszkania : Deadberry
Zawód : ilustrator
Stwórca
The member 'Cecil Fogarty' has done the following action : Rzut kością 'k100' : 52, 35 |
Wiek : ∞
Miejsce zamieszkania : Piekło
Zawód : Guru satanistycznej sekty
Rory spojrzał na Ciebie jedynie ukradkiem, unosząc brwi, jakby zdziwiony, że nie znasz odpowiedzi na swoje pytanie. Że w ogóle się ono pojawiło. — Zuge mi je dostarczyła. – Nie było to najwyraźniej żadną tajemnicą, ani tym bardziej filozofią, dlatego mówił o tym zupełnie otwarcie. – Matka chciała, żebym namalował ten obraz, ale nie mogłem tego zrobić, nie będąc tam na miejscu. Zuge zdobyła wspomnienia Erosa i pokazała je mi. To był jakiś zaklęty przedmiot. Wszystko widziałem jak na taśmie filmowej, z tym tylko, że jego oczami. Jakbym doświadczał to wszystko z jego perspektywy. Jak Zuge zdobyła wspomnienia? Dobre pytanie i Rory widocznie nie spieszył z odpowiedzią na nie, jak zwykle lakoniczny w swoich słowach. Chociaż dzisiejszy dzień zdawał się pobijać rekordy jego znikomej gadatliwości. Być może skrzydeł dodawało mu otoczenie własnego dzieła, z którego przecież był dumny. Każdy byłby dumny. Dużo tu złota. Huxley rozejrzał się, jakby pierwszy raz miał zwrócić na to uwagę. Sam malował to otoczenie, a jednak nie zwrócił uwagi, jak wiele tego kruszcu musiał oddać na płótnie. W rzeczywistości – niebiosa jakby taplały się w złocie i nie szczędziły swoich bogactw. Czy to również była czysta pazerność Gabriela? Niebios wszak sam nie stworzył. Miecza ani tronu również, a były całe skąpane w złocie. Musiało stać za tym coś więcej, coś większego. Przechodząc obok niewyraźnych sylwetek, mogłeś dostrzec ich zamglony wzrok, postacie niemal niewidzące, podążające jak na skazanie do wrót Raju. Dokładnie do miejsca, gdzie stać miał święty Piotr – z tym tylko, że on już nie żył. Właśnie spadał, zabity przez Erosa, wypuszczając pęk kluczy. Jaką funkcję miał święty Piotr pełnić przy bramach niebios? Czy potrafiłeś to powiedzieć, czy mogłeś w ogóle to wiedzieć? Z pewnością przedsionek nieba nie był czyśćcem. Czy ten w ogóle padał w terminologii Kościoła Piekieł? Był jak szara strefa, o której Piekielna Trójca nic nie mówiła. Może nie istniał? Może po prostu nie był istotny? Te dusze, które zgromadziły się tutaj, oczekiwały na przyjęcie do niebios. Kilka z tej kolejki zostało strąconych i spadały właśnie z powrotem na ziemię. Z jakim efektem? Czy mogłeś to wiedzieć, co się stanie, jeśli dusza martwej osoby wróci z powrotem na ziemię? Huxley zastanowił się widocznie nad Twoim pytaniem. — Kiedy Eros leciał do niebios, zostawiał za sobą całą planetę. Niebiosa jakby kryły się gdzieś w kosmosie… może za nim? Może ziemia była akurat tak obrócona, że wszystko spadło akurat tutaj? Albo… nie wiem. Nie wiem, ale z jakiegoś powodu Aradia właśnie tutaj przelała swoją krew. Tu, a nie nigdzie indziej. Podobno na ziemi są takie wyjątkowe miejsca, potem otoczone przeróżnymi wierzeniami. Huxley nie wiedział. Ani tego, ani co się stanie, jeśli dotkniesz obrazu. Kiedy chwytałeś za klucze, miałeś wrażenie, jakbyś dotykał płótna. Chropowata powierzchnia pokryta farbą w niczym nie przypominała dotyku chłodnego metalu, ale sięgając po kawałek obrazu, ten faktycznie został Ci w rękach. |
Wiek : ∞
Miejsce zamieszkania : Piekło
Zawód : Guru sekty satanistycznej
Cecil Fogarty
ANATOMICZNA : 20
ILUZJI : 8
SIŁA WOLI : 15
PŻ : 179
CHARYZMA : 15
SPRAWNOŚĆ : 7
WIEDZA : 5
TALENTY : 10
Chociaż poczuł na sobie spojrzenie Rory'ego, nie odwdzięczył się tym samym. Swój wzrok skupił na scenerii, na którą się natknęli, gdy podróż do kolejnego etapu wspomnień Erosa dobiegła końca. Słowa Huxleya - zawiłe, enigmatyczne, niemal pozbawione treści - były drażniące w porównywalnym stopniu, co te, które używała Zuge, przez co Cieniowi zaczęło towarzyszyć odczucie, że komunikacja z malarzem stawała się, z minuty na minutę, równie bezcelowa. Zachwyt, który wzbudzał w Fogartym ten obraz, stopniowo malał. Przelał na płótno wspomnienia, a więc to, co uwiecznił na płótnie, nie było dziełem jego wyobraźni. Niektóre element, jakie domalował z własnej inicjatywy, choćby pusty tron, czerpiąc swoją wiedzę na jego temat z chrześcijańskich, niemagicznych, wzbudzających w Cecilu obrzydzenie i niekoniecznie zgodnych z prawdą podań, mogły wpływać na odbiór przeżyć Erosa. Czy zatem Fogarty powinien w ogóle sugerować się tym, co znajdowało się w zasięgu jego spojrzenia? Narażał życie, by odbić malarza i jego dzieło życia, jednak teraz, kiedy przyglądał się pustym obliczom, zmierzającym ku Bramie Niebios dusz, napotkał zwątpienie. Podobna pustka zatliła się w jego sercu. Przyglądał się bez słowa, jak bezimienne, pozbawione swojej materialnej formy duszy gromadzą się wokół Bramy. Dostrzegł, że niektóre z nich zostają stracone przez niewidzialną dla ludzkiego oka silę z powrotem na Ziemię, co produkowało w jego głowie kolejne pytania. Jaki spotka ich tam los? Co się stanie, kiedy dusza zmarłego wróci tam, skąd przybyła? To właśnie one, udręczone, nie mogące znaleźć ukojenia, balansujące na granicy życia i śmierci, składają wizytę Medium, w nadziei, że w końcu zaznają długo wyczekiwanego spokoju? Pytania, chociaż gromadziły się pod kopułą cecilowej czaszki, nie zatańczyły na języku i nie znalazły drogi do jego ust. Zostały, bezpieczne, w obszarze jego umysłu. Tym razem to on ukradkowe spojrzenie wysłał Huxleyowi. Zewnętrze przemyślenia, którymi malarz się podzielił, zostały przez Cienia skwitowane wzruszeniem ramion. Hellridge, miejsce, gdzie Aradia przelała swoją krew. Miejsce, gdzie - być może - mieściły się Piekielne Wrota. Hellridge - ziemia czarownikom obiecana. Pod opuszkami palców poczuł chropowatą powierzchnie płótna. Fragment obrazu, ku jego zaskoczeniu, został mu w dłoni, chociaż jego dotyk, ledwie muśniecie, nie mogło równać się z ciężarem stawianych przez nich kroków. Jaki cudem, skoro obraz był taki kruchy, nie zapadł się po ich naporem? Chociaż pytające spojrzenie ulokował w twarzy Huxleya, żadnego pytania nie zadał. Nie zadawaj pytań, Cecil, bo i tak nie poznasz na nie odpowiedzi, gorzki uśmiech, w akompaniamencie tej myśli, krzywizną grymasu odmalował się na jego wargach, kiedy wzrokiem napotkał sylwetkę Piotra. Poświecił minutę na jej kontemplacje. Jakiego koloru była jego krew? Jaki grymas zastygł na jego twarzy? Pochodząc bliżej, przyjrzał się księdze, którą trzymał w dłoni, chcąc wiedzieć, jakim jej stronice zostały zapełnione atramentem. - Przejdźmy do kolejnego wspomnienia – zasugerował chwilę później, gdy jego ciekawość odnalazła ujście, kawałek płótna obracając w placach. 1. przyglądam się Piotrowi 2. przyglądam się księdze, którą trzyma w dłoni |
Wiek : 23
Odmienność : Cień
Miejsce zamieszkania : Deadberry
Zawód : ilustrator