First topic message reminder : Midnight Retreat Mignight Retreat mała całkowicie magiczna kawiarnia ulokowana w niemagicznej części miasta — Broken Alley. Sam budynek wygląda dość niepozornie. Prosta, ale niewielka wiktoriańska budowla, o ciemnych ścianach i granatowych zdobieniach, kryje w sobie rzadko odwiedzaną, ale klimatyczną kawiarnię. Znajduje się blisko cmentarza, przez co głównie do Midnight Reatreat zaglądają odwiedzający magiczną część krypt. Cały wystrój jest poświęcony nocy, a co za tym idzie — Księżycowi i Lilith. W każdym zakątku tego miejsca można znaleźć białe świece i obrazy nawiązujące do postaci Matki. Oprócz kilku stolików, w środku goście znajdą bar z ciemnego drewna i boczną salkę, rzadko wynajmowaną na spotkania. Największą ciekawostką tego miejsca jest służący tam golem — gliniana istota bez oczu i ust, która jest odźwiernym i szatniarzem. Wstęp tylko dla członków Kowenu Nocy. Rytuały w lokacji: Ulceratio Intrusus Wymiotny Ignis Murus Plaga Culicis Bezobcy [moc: 43] |
Wiek : ∞
Miejsce zamieszkania : Piekło
Zawód : Guru sekty satanistycznej
Blair Scully
ILUZJI : 23
NATURY : 1
ODPYCHANIA : 5
SIŁA WOLI : 10
PŻ : 178
CHARYZMA : 8
SPRAWNOŚĆ : 9
WIEDZA : 15
TALENTY : 14
Spojrzałam się w stronę Xiulan w ten sam sposób, w jaki ona posłała do mnie swój wzrok. Nie byłam pewna, jaki ona ma również do mnie problem. Zdawało mi się, że miałyśmy ze sobą dobry kontakt. Najwidoczniej zmieniła ona o mnie zdanie, ale całkowicie nie zgadzałam się z tym, o co niebezpośrednio mnie oskarżyła. Nasza kłótnia w grupie kowenowej zdarzyła się tylko raz, więc nie zbyt rozumiałam, do czego Azjatka bije. Zdaję sobie teraz sprawę, iż cios zadany Lyrze podczas jej ostatniej histerii nie był najlepszym rozwiązaniem, ale kłótnię nie zaczęłam ja, a zrobił to Cecil. To on powiedział coś w stylu, że nikt mnie tu nie chce i że jestem tylko i wyłącznie utrapieniem - tak to zapamiętałam, więc swoje słowa powinna skierować do niego, nie do mnie. Mimo wszystko nie kontynuowałam tematu, bo to nie był czas na to, ale nie zostanie jej to zapomniane. Po niej przyszedł Dior. Mój wzrok od razu powędrował w jego stronę, choć czułam już jego obecność przed wejściem do sali. Był bez wątpienia telepatą. Odczuwałam jego chłonny umysł, jakbym mogła bez problemu do niego wejść i przekazać cokolwiek. Tak samo było w towarzystwie mojej matki i może to dziwne, ale przez to czułam, że znowu jest obok mnie. Penelope jak zwykle oczarowała mnie swoją elegancją. Czułam, jak biła od niej aura wdzięku i powagi, jakby tylko jej średni wiek dodawał jej sił. Zastanawiało mnie, czy kiedyś też będę wzbudzać takie emocje w dziewczynach w moim wieku, czy będę po prostu zgorzkniałą babą, jaką w sumie jestem teraz, choć na ironię wcale mi to nie przeszkadza. Może będę czymś pomiędzy? Oczy lekko rozszerzyły się, gdy Zuge pochwaliła Lyrę za poruszanie tematu, który jeszcze przed momentem uważałam za zbędny. Teraz irytację wzbudzała mimika Vandenberg, która musiała czuć się niezwykle dumna ze swojej inicjatywy. Poczułam teraz chęć powiedzenia czegoś, co postawiłoby mnie wyżej niż aktorkę, ale w stresie do głowy nie przychodziło nic mądrego. Wstałam do modlitwy, a dłonie splotłam w luźną łódeczkę i zamknęłam oczy. Powtarzałam te same słowa pacierza, choć w myślach dodałam dla spokoju ducha parę próśb na temat mojej zaginionej matki. - Eros powiedział mi, że Gabriel nie jest aktualnie zainteresowany nami - magiczną społecznością. Patrzy, ale nie widzi. Jednak gdy nas dostrzeże, będzie już za późno. Ma pożreć wtedy cały świat. - Zaczęłam od tego, o co zapytałam się najpierw, powoli przechodząc do następnej rzeczy, jakiej się wtedy dowiedziałam. - W jego wizji widziałam, jak zabija mężczyznę. Po kluczach, które spadły po jego skonaniu na ziemię, rozpoznałam, iż był to Piotr Apostoł. To on opiekuje się kluczami do Bram Nieba. Eros odpowiedział mi, że Bramy Niebios pozostaną otwarte, dopóki nie odzyskają tych kluczy. Potrzebny będzie im cały komplet, żeby je zamknąć i ostrzegł mnie, że nie rozstaną się z nimi polubownie. - Mówiłam, wzrokiem wędrując po obecnych tu twarzach. - Walczyłam z jednym aniołem, kilka godzin przed wydarzeniami z Wallow. Był ranny - po skrzydłach zostały same kikuty, ale mimo to był śmiertelnie niebezpieczny, co świadectwem jest to, że po spotkaniu go z pięciu czarowników, jeden umarł, a kolejna była w krytycznym stanie. Posiadał różne zdolności, ale najbardziej zapamiętałam to, kiedy pojawił się po raz pierwszy. Był ukryty pod jakąś iluzją, która udawała bezbłędnie ciało Charlotte Williamson. Były one wręcz identyczne, a rozróżniał je jedynie wspomniany wcześniej kikut. Zaklęcia na niego nie działały, ale gdy go najpierw podpaliłam, ta tajemnicza powłoka zaczęła się jakby... topić..? Nie zdążyłam przez dym zobaczyć, co kryje się w jej środku, choć podejrzewam, że może to być jakiś rdzeń? - Spojrzałam się pytająco w stronę Lyry, która też widziała anioła i może miała jakieś wskazówki na ten temat. - Najgorsze przyszło jednak po tym. Powłoka opadła na ziemię, a po Słudze Jedynego, bo tak się sam nazywał, nie było śladu. Nic bardziej mylnego, ale wtedy też ostrzegła mnie nasza Matka - Lilith, choć wtedy zupełnie inaczej zinterpretowałam jej słowa, nie będąc świadoma zagrożenia, jakie na nas czekało sekundy później. Opętał on ciało Marshalla Abernathy, przez czerwoną mgłę mało widziałam, ale nie miał on już tych skrzydeł, które wcześniej rozróżniały kopię od oryginału. Był niczym więcej, niż pasożytem, używającym ciała naszego brata. Jednym ruchem ręki cisnął Charlotte Williamson tak mocno o ścianę, że ta prawie nie przeżyła uderzenia i spędziła po tym długi czas w szpitalu i bólu. Kto wie, co by wtedy zrobił, jaką miałby moc, gdyby nie był ranny? Wtedy też jednak poznałam ich słabą stronę - jest to Athame, niby niepozorne, ale niezwykle potężne. Cięcia tym sztyletem sprawiają im ogromny ból, jak i obrażenia. Gdy posłałam czarem athame w stronę jego piersi i przeszyło mu serce, nie jego serce, serce Marshalla, ten skonał. To nasza jedyna wskazówka, jak z nimi walczyć, ale... nie możemy ich zabijać. Ja to zrobiłam i od Erosa wiem, że to nie powinno mieć miejsca. Wraz z jego ostatnim tchem zostałam przeklęta, a przekleństwo na mnie ciążące wkrótce ma mnie zabić. - Mówiłam dalej, kończąc wręcz z grobową powagą, dając szansę innym zabrać głos i powrócić do uważnego słuchania Zuge. - Zamknąć Wrota Piekieł..?! - Zszokowałam się, słysząc słowa Zuge. Magia bije na wszystko, nie tylko na ludzi. Zawładnęła również przyrodą. - Znaczy... jak dobrze myślę, to dar mocy zostanie z nami, mimo ich zamknięcia, prawda? - Spojrzałam się teraz w stronę naszej Patrony, widocznie wzburzona. Wydawało mi się, że po zamknięciu tych Wrót, magia może stać się czymś rzadszym i zarazem ekskluzywnym. Jeżeli tego chce Lilith, to niech tak będzie. Mogę za nią podążać nawet bez tego pierwiastka, choć jest to coś, czego wolałabym uniknąć. |
Wiek : 23
Odmienność : Czarownica
Miejsce zamieszkania : saint fall, stare miasto
Zawód : studentka, prowadzi antykwariat
Nevell Bloodworth
ANATOMICZNA : 10
ODPYCHANIA : 5
SIŁA WOLI : 10
PŻ : 162
CHARYZMA : 2
SPRAWNOŚĆ : 1
WIEDZA : 8
TALENTY : 13
Nevell Bloodworth nie planował spóźnienia, miał pojawić się w Midnight Retreat przed czasem i po drodze zajrzeć na cmentarz, by odwiedzić nawet przelotnie miejsce pochówku swoich rodziców. Plany te jednak uległy zmianie tak szybko jak kolory w kalejdoskopie. Gdy miał już wychodzić usłyszał hałas w sypialni rodziców i tak jak podejrzewał sprawcą chaosu był nie kto inny jak Pan Ravencroft. Jak się okazało skoczył najpierw na pudełko z pamiątkami po rodzicach, z którego notorycznie wykradał zdjęcie Michelle Bloodworth w ramce, a z niego wprost na sukienkę po jego matce. Cholerny sierściuch już dawno go tak nie wyprowadził z równowagi, jak tym owinięciem w materiał i wbijaniem w niego pazurów. Na Lilith, wydostanie stamtąd tej porażki kociego świata, zajęło mu dłużej niż podejrzewał, co samo w sobie podniosło mu ciśnienie lepiej od kawy. Zaowocowało również zadrapaniami kota na lewej ręce, policzku po tej samej stronie i jednym ugryzieniu w przestrzeni między palcem wskazującym a kciukiem, zanim czworonóg wczepił się w przedramię Nevella i nie został siłą wyciągnięty poza pomieszczenie. Młody Bloodworth zamknął je na klucz i spojrzał gniewnie na napuszonego Ravencrofta, nim w pośpiechu nie opuścił mieszkania Abeille 9/5. W zupełnie innych okolicznościach, zagroziłby kocurowi, że wyprowadzi go do Cecila Fogarty’ego i tam porzuci na dobre. Nevell wiedział jednak doskonale, że skończyłoby się to tym, że czworonóg usiadłby obrażony przy frontowych drzwiach, utrudniając mu jakiekolwiek wyjście na zewnątrz. Och, jak on nienawidził tego kota. W drodze spalił jeszcze papierosa, żeby rozładować wirujące w nim nerwy. W porę jednak przed miejscem docelowym przypomniało mu się, że na spotkaniu w kawiarni położonej na Broken Alley, może pojawić się również jego ukochana ciocia Penny, przed którą nadal dzielnie udawał, że nie pali. W środku przebiegł wzrokiem po kręgu zebranych, uświadamiając zebranych o swoim przybyciu krótkim, acz zdecydowanym: wybaczcie za spóźnienie, zwłaszcza ty Zuge, coś mnie zatrzymało. Nie było czasu na to, by z osobna witać się z każdym przybyłym, gdy pojawił się już w trakcie i ominęła go modlitwa do samej Lilith. Poza tym zdawał sobie sprawę, że jeśli ciocia Penelope będzie chciała podjąć kwestie jego niestawienia się na czas, będzie miała ku temu niejedną okazję. Bloodworth nie zwlekał i dostawił jedno z krzeseł, z zamiarem zajęcia miejsca między Froggym, a Forgerem, jednak wymagało to przesunięcia któregokolwiek z nich. Nie umknęło mu wprawdzie ich trzymanie się ręce, które skwitował jedynie posłaniem wymownego spojrzenia posiadaczowi Pico. Nevell Bloodworth domyślał się tego i owego, uwzględniwszy to, że Cecil nigdy nie zaprzeczył pewnemu pytaniu, a brak skonkretyzowanej odpowiedzi również był podpowiedzią dla student medycyny. Przerabiali temat Forgera już tyle razy, że miał ochotę przewrócić aż oczami, jednak z szacunku do Zuge i resztę zebranych nie wypadało. Na osobności mógł jednak zwrócić uwagę swojemu przyjacielowi na temat tego, że powinien o wiele bardziej skupić na poważnych sprawach w celu, których zostało zwołane to spotkanie. — Przesuń się, Froggy, nie róbmy zamieszania — mruknął spokojnie i na tyle głośno, by ten go usłyszał, wiedząc doskonale, że Fogarty przystanie na to i nie będzie z tego tytułu większego problemu. Obaj znali się zbyt długo i zbyt dobrze, żeby nie chcieli siedzieć obok siebie. Nevell był poniekąd gwarancją, że Cecil skupi się na istocie tegoż spotkania. Ominęły go wydarzenia z Erosem, czego nie mógł sobie wybaczyć, stąd tym bardziej zależało mu na tym, by dzisiejszego dnia pojawić się o czasie. Niestety Pan Ravencroft pokrzyżował jego plany i mógł mieć sobie za złe, że w porę nie zainteresował się, gzie czworonóg zniknął, że zrobiło się tak cicho. Póki co, młody Bloodworth dysponował głównie szczegółowym przekazem zaserwowanym mu przez ilustratora. Chciał jednak w spokoju wsłuchać się w wypowiedź łączniczki z Lilth i relacji zdawanych przez innych członków Kowenu Nocy. |
Wiek : 21
Odmienność : Czarownik
Miejsce zamieszkania : Deadberry
Zawód : student medycyny
Xiulan Yimu
Xiulan obserwowała otoczenie wokół siebie. Nie bez kozery mówi się, że na różnego rodzaju balach najlepiej zobaczyć co kto jak i z kim trzyma. Ich spotkanie to akurat bal nie był, ale nawet w takim małym gronie można zobaczyć jakie są nastroje pomiędzy poszczególnymi członkami. Wyczuwanie atmosfery jaka panowała w pomieszczeniu to była ważna umiejętność. Jak tylko Xiulan wychwyciła spojrzenie Lyry uśmiechnęła się do niej lekko. Gdyby Xiulan przyszła trochę wcześniej, to z chęcią usiadłaby obok Lyry i wdała się z nią w konwersacje, niestety było trochę za późno. Od czasu wydarzeń w Zatoce Syreniego Żalu, panna Yimu czuła swojego rodzaju więź z tymi, którzy również brali udział w tych wydarzeniach. No, ale nie było teraz czasu się zastanawiać nad tym dłużej, bowiem Zuge rozpoczęła modlitwę, do której Xiulan się dołączyła. Może po wydarzeniach na polu pośrodku niczego jej zaufanie do Zuge było mniejsze, wciąż jednak jej zaufanie i umiłowanie Lilith było niezachwiane, w dalszym ciągu pamiętała uczucie spokoju jakie ją opanowało kiedy dane było jej usłyszeć słowa Matki Lilith. Czy fakt, że Apokalipsa się zbliża jakoś szczególnie zaskoczył Xiulan? Nie, zmartwił to na pewno, ale zaskoczenia wielkiego nie było, w końcu Eros to im już powiedział, a nie było wielkiego sensu, by w swoich ostatnich słowach kłamał, skoro już zdecydował się powiedzieć całkiem sporo. Xiulan po raz kolejny posłała łagodny uśmiech, chcąc ją uspokoić w kwestii posiadania syreniego ogona. Sama nie miała najmniejszego zamiaru się tym obecnie chwalić, ani stawiać kogoś innego w takiej sytuacji. -Tak, kolega Gabriela na nas polował, to pewne. Czerwona, gęsta mgła, całkowicie dezorientujące doświadczenie. Ale tak jak Lyra mówi, najważniejsze, że wszyscy uszliśmy z życiem nie wdawała się teraz w szczegóły, zresztą Zuge już je znała. Jak zwykle z ciekawością wsłuchała się kiedy ktoś mówił o Nowym i Starym Testamencie, gdyż zapewne dysponowała najmniejszą wiedzą na ten temat spośród tutaj zebranych. Zmarszczyła jednak brwi na 'propozycję' Zuge o zamknięciu Piekieł. -O ile jestem za pokrzyżowaniem każdego planu Lucyfer, to jak zostało tu już powiedziane, czy nie powinniśmy się skupić na zamknięciu Bram Nieba? Zamknięcie Bram Piekieł może zaszkodzić nam wszystkim. Skąd wiadomo, że taka jest wola Lilith? zapytała nieco z niedowierzaniem. Zdecydowanie jej się ten pomysł nie podobał. |
Wiek : 32
Odmienność : Syrena
Miejsce zamieszkania : Maywater
Penelope Bloodworth
ANATOMICZNA : 5
NATURY : 20
POWSTANIA : 4
SIŁA WOLI : 10
PŻ : 164
CHARYZMA : 9
SPRAWNOŚĆ : 2
WIEDZA : 19
TALENTY : 10
Rozsiadła się wygodnie w krześle podejrzewając, że spędzą tu dłuższą chwilę. Nie dostrzegła obecności swojego krewniaka, który ją jednocześnie zaniepokoił i oburzył. Po chwili się pojawił, czego nie miał zamiaru komentować, ale jej wzrok mówił, że nie pochwala takiego zachowania. Skupiła całą swoją uwagę teraz na mówiących. Nie była zaangażowana w działania o jakich mówiła Zuge, zajęta małym zamieszaniem na cmentarzu, które bardziej ją zajmowało; musiała się nim jak najszybciej zająć. Pochyliła głowę do modlitwy. -Dodaj nam sił, Lilith. - Dołączyła swoja cichą prośbę, bowiem czasami czuła, że potrzebuje siły i cierpliwości do wielu aspektów i działań z jakimi się mierzyła każdego dnia. Następnie poświęciła całą uwagę dyskusji jaka się toczyła wokół niej. Zamknięcie wrót piekieł zaniepokoił też ją samą. Dar jaki otrzymali był częścią ich życia, odebranie go lub nawet ograniczenie może mocno wpłynąć na społeczność czarowników. Raczej w negatywnym sensie. Apokalipsa, ewangeliści to wszystko brzmiało bardzo złowieszczo. Zerknęła na biblię w dłoni Terenc’a, księgę która mogła stanowić podpowiedź do tego, jakie kolejne kroki chce powziąć Lucyfer w swoim pędzie do spełnienia swoich chorych ambicji. Nie miała wątpliwości, że poświęci wszystko co mu drogie, byle osiągnąć cel. Nie troszczył się o swoich wyznawców jak Lilith. Zuge mówiła, że nie mają zamykać bram niebios bo i tak to się stanie, zaś Cecil twierdził, że Eros wręcz na to wskazał i to powinno być priorytetem, aby pokrzyżować plany Gabriela. Nieznacznie zmarszczyła brwi, ale nie przerywała, tylko słuchała dalej. Porywane czarownice do nieba, spadające klucze, które Lilith wie gdzie teraz są. Zakładała, że rozrzucone na ziemi i będą na nie się natykać, a takie spotkanie może kosztować życie. -Nie zwykłam się kłócić z wolą Matki. - Zaczęła powoli kiedy inne głosy wybrzmiały. -Zamknięcie Wrót Piekieł brzmi dość radykalnie, rośnie we mnie obawa, że to może kosztować nas ogromną cenę. Wspomniane zostało wcześniej, że Gabriel na razie się nami nie interesuje, ale gdy już to zrobi, będzie za późno. Czy właściwe wykorzystanie jego nieuwagi zadziała na naszą korzyść? - Nawet jeżeli Zuge mówiła, że Lilith ma pojawić się wśród nich i poprowadzić swoje zastępy, tak bez mocy nie byli przydatni. Stawali się słabi. Czy może Zuge nie mówiła im wszystkiego? -Poza tym, zamknięcie wrót piekieł, to nie wycieczka poza miasto. Ciężko jej było uwierzyć, że Matka wolała zajmować się tylko sporem z Lucyferem i krzyżowaniu jego planów, kiedy mogło nad nimi wisieć niebezpieczeństwo znacznie większej wagi. Dostrzegła, że nie tylko ona sama nosiła w sobie te pytania. |
Wiek : 49
Odmienność : Czarownica
Miejsce zamieszkania : Broken Alley
Zawód : Florystka
Cecil Fogarty
ANATOMICZNA : 20
ILUZJI : 8
SIŁA WOLI : 15
PŻ : 179
CHARYZMA : 15
SPRAWNOŚĆ : 7
WIEDZA : 5
TALENTY : 10
Wielu słów przeleje się dzisiaj przez nasze gardła, pomyślał Cecil, kiedy głos Foggy'ego zalał przestrzeń, a on odszukał pod stołem jego dłoni, by zacisnąć na ich palce. Ledwo Terence przestał mówić od Placu Aradii i sięgnął po biblie, a w pomieszczeniu pojawiła się osoba, która pojawić się tu powinna wcześniej - Nevell Bloodworth. Rozstał palce z ciepłem, którego je odgrzewało i przesunął krzesło bliżej krawędzi stołu, by zrobić mu miejsce. Wyjmowane spojrzenie, który na sobie poczuł, zignorował; Nevell nie musiał używać słów, Cecil wiedział, co zaprzątało jego myśli, ale o tym porozmawiają później. Od kiedy Lilith postawiła ich na swojej drodze, minęło kilka lat. Na początku ich znajomość była układem, ale układ, zbiegiem czasu, przerodził sie w nić porozumienia, a ta, na przestrzeni lat, w przywiązanie. Kredyt zaufania, jaki zainwestował w ich znajomość, już dawno został spłacony. Spojrzenie utkwił w szramie na policzku Neviego. Więc kolejna walka z kotem. - Przez Deadberry przetoczył się kolejny kataklizm, tym razem ukryty pod nazwą Pan Ravencroft? - lekka złośliwość szeptem wybrzmiewająca z jego gardła osiadła też na ustach pod postacią podobnego grymasu, jednak w oczach odbijał się błysk radości, a na jezyku zatańczyło niewypowiedziane "dobrze, że jesteś". Jego nieobecność nie dawała mu spokoju. Nevell usiadł tuż obok, niemal stykali się ramionami, co pozwoliło mu skupić myśli wokół tematu ich spotkania i wsunąć kolejny wniosek, jaki ukształtował się pod kopułą czaszki, pod wpływem słów najpierw Lyry – posłał jej krótkie spojrzenie, gdy wspomniała, że bliski znajomy Gabriela chciał ją uprowadzić do nieba na dowód istnienia magii na Ziemi, a potem Scully. Znajome imię i nazwisko - Charlotte Williamson - sprawiło, ze na ułamki sekund serce zamarło mu w piersi, choć wiedział przecież zdrowiu Charlie nie zagrażało żadne niebezpieczeństwo. Cwaniara, nawet była skłonna do aktu litości. - Mówisz, Zuge, że Lucyfer zesłał Erosa na śmierć, by zemścić się na swoim bracie - zwrócił się jeszcze do siedzącej obok niego kobiety. Teraz, gdy Nevell zajął miejsce tuż obok niego, siedziała jeszcze bliżej. Gdyby wystawił rękę, mógłby ją dotknąć. – Myślisz, że Eros nie był świadomy, jaką potęgę dzierży w dłoniach Gabriel? Myślisz, że w przejawie heroizmy zdecydował się na ten akt poświecenia? - Zatrzymał wzrok na jej naznaczonej upływem czasu twarzy. – Może, niezależnie od tego, jak to naiwnie zabrzmi, Eros był gotowy na poświęcenie. Może, dzięki niemu, będzie mógł znowu ujrzeć swoją ukochaną. Może zawarł z Lucyferem podobna umową do tej, którą zawarł Hades z Orfeuszem. - Wysunął swoje śmiałe wnioski, chociaż w jego ustach mogły nie brzmieć wiarygodnie. - Wszyscy, którzy przebywali w tamtym momencie w zagajniku, mogą zaświadczyć, że emocje, jakich doświadczyliśmy na własnych skórach, podczas zesłanych nas wizje, były świadectwem jego uczuć. Świadectwem uczuć, które niemal rzuciły Fogarty'ego na kolana. Bezkres miłości, której nigdy sam nie doświadczył. - Gdy zamkniemy bramę Piekieł, Lucyfer będzie równie bezbronny, co Gabriel, po zamknięciu bram Niebios? Co się stanie z magią? Z Saint Fall? Z kręgiem? Z tym wszystkim? W końcu, po tylu latach, ta utkana z kłamstwa iluzja harmonii, rozpadnie się na kawałki? O to już zapytał i w napięciu czekał na odpowiedź. Kiełkujące w nim wątpliwości wydawały plon. Jeden po drugim. Po zamknięciu Piekła, Lilith wstąpi na Ziemię, by prowadzić ich ku wyzwoleniu. Abyśmy my rządzili tym światem odbiło się od ścian czaszki Fogarty'ego. To samo było obiecana jego rodzinie? Podobne słowa do tych, które wypowiedział do niego Eros. Obietnic czy zapowiedź tego, co nadejdzie? Prześlizgnął spojrzeniem po wszystkich siedzących przy stole, chociaż ostatecznie jego uwaga zatrzymała się na pokiereszowanej przez kocie pazury twarzy Nevella. Bez ostrzeżenia musnął opuszkami palców jego policzka, pod nosem szepcząc ciche Breviter. rzut na Breviter, próg powodzenia 40, 38+15=53 [ukryjedycje] Ostatnio zmieniony przez Cecil Fogarty dnia Sro Wrz 06 2023, 19:10, w całości zmieniany 3 razy |
Wiek : 23
Odmienność : Cień
Miejsce zamieszkania : Deadberry
Zawód : ilustrator
Nevell Bloodworth
ANATOMICZNA : 10
ODPYCHANIA : 5
SIŁA WOLI : 10
PŻ : 162
CHARYZMA : 2
SPRAWNOŚĆ : 1
WIEDZA : 8
TALENTY : 13
Pojawienie się ze spóźnieniem i po wybrzmieniu modlitwy Zuge — uważał za bardzo duże faux pas, jednak to pierwsze ostatecznie nie mogło go to powstrzymać przed przekroczeniem progu Midnight Reatreat. Przede wszystkim — chciał w tym uczestniczyć i starcie z kocurem nie mogło mu w tym przeszkodzić. Łączniczkę z Lilith mógł przeprosić po zakończeniu spotkania, by nie zaburzać jego przebiegu. Brał jednak pod uwagę, że jego niepunktualność może zostać skomentowana przez Zuge i w pełni się z tym liczył. Samą Matkę Piekieł mógł przeprosić w pokornej modlitwie pośród odziedziczonego mieszkania, a w zupełnym milczeniu sobie to wyrzucać. Nevell zamierzał przede wszystkim nie odciągać uwagi zebranych od toczącej się już rozmowy, tylko podążać jej torami, skupiwszy na przekazywanej treści, i przekierowywać jej na siebie, stąd ograniczył się jedynie do przeproszenia za spóźnienie. Przez krótką chwilę opierał się na dostawionym w pośpiechu krześle, cudem nie narobił niepotrzebnego hałasu. Wkrótce Cecil Fogarty przesunął się bliżej krawędzi stołu, a on zajął miejsce między nim a Terence’em Forgerem. W okolicznościach zaistniałego spóźnienia zdecydował się na skupieniu uwagi na podejmowanych kwestiach, które stanowiły kolejne elementy. Skrzyżowanie spojrzenia z ciocią Penelope dawało mu jasno do zrozumienia, że nie pochwalała obranego przez niego kierunku zachowania. Nie zamierzał jednak uciekać od konfrontacji, gdyby ta chciała to z nim omówić za jakiś czas w cztery oczy. — Coś w ten deseń, teraz będziesz musiał go adoptować — potwierdził ledwie słyszalnym szeptem na podejrzenia Froggy’ego, jednak nie wdawał się w szczegóły. Mogli o tym porozmawiać po kowenowym spotkaniu, tak samo jak o innych nurtujących go kwestiach. Nevell koniecznie musiał podpytać, czy ominęło go coś jeszcze, o czym koniecznie powinien wiedzieć. Aktualnie był zajęty przetwarzaniem informacji, które przekazywały członkinie ich zgrupowania: Lyra Vandenberg, która nieomal została uprowadzona przez anioła i Blair Scully przybliżająca wydarzenia, które rozegrały się na miejscowym uniwersytecie. Zerknął na drugą spośród wymienionych, gdyż informacje o niepozorności athame i to, że uśmiercenie tych istot groziło przeklęciem — okazywało się cenną informacją. Młody Bloodworth nie uczestniczył w wydarzeniach, które zmroziły Hellridge, dlatego chłonął je z najwyższym zainteresowaniem, gdyż nie były przefiltrowane przez tubę Piekielnika. Sam nie miał na razie nic do powiedzenia, żeby się tym otwarcie dzielić. Prawda była jednak dość prozaiczna — jaka była wola Lilith, to Nevell zamierzał się jej bezkrytycznie poddać, nie bacząc na konsekwencje powzięcia takiej decyzji. Student medycyny nie pozostawiał sobie pola na jakiekolwiek wątpliwości, porzucił je dawno temu za sobą, a Cecil zakrzewił w nim oddanie dla Matki Piekielnej do tego stopnia, by pokornie przystanął na wszystko bez mrugnięcia okiem. Gdy zamkniemy bramę Piekieł, Lucyfer będzie równie bezbronny, co Gabriel, po zamknięciu bram Niebios? — zawieszone przez Cecila Fogarty’ego pytanie w lekko gęstniejącym powietrzu wśród zebranych, sprawiło, że uważne spojrzenie studenta medycyny powędrowało na oblicze Zuge, jakby niemalże niecierpliwie wyczekiwał z jej strony jakiejkolwiek odpowiedzi i obawiał się przeoczyć nawet ledwo zauważalną mikroreakcję. Z poziomu skupienia wytrąciło go na moment wrażenie zmysłowe, pozostawiające na policzku jedynie przelotne odczucie łaskotania, niwelując tym samym nieprzyjemne napięcie skóry w tamtym miejscu — dokładnie tam, gdzie wcześniej zadrapał go do krwi Pan Ravencroft, który po dzisiejszym ekscesie był traktowany przez Bloodwortha jak bezdomny. Nevell wiedział doskonale, kto siedział po jego lewej stronie i komu powinien później podziękować za ten objaw braterskiej troski, za której zawiązanie do dzisiaj dziękował Lilith w modlitwach. |
Wiek : 21
Odmienność : Czarownik
Miejsce zamieszkania : Deadberry
Zawód : student medycyny
Dior Fogarty
W ciszy wsłuchiwał się w słowa modlitwy, podnosząc się z krzesła, by z szacunkiem spleść dłonie w charakterystycznym geście. Lilith wskazywała drogę najpotężniejszym z jego familii od wielu pokoleń, a liczne plotki i spisane na kartach historii zdarzenia dowodziły, że mogli cieszyć się jej opatrznością. Teraz, wpatrując się w twarz Zuge w skupieniu na modlitwie, wyłapywał fragmentarycznie jej słowa i umacniał duchową więź, przeżywając litanię w zupełnej ciszy. W takich sytuacjach liczyły się w jego mniemaniu nie słowa, nie błagania, a czyny i ambicje, które widziała swym wszechwiedzącym spojrzeniem i jako Jej czempion zamierzał przyczynić się do rozwikłania kolejnych ze zmagań Kowenu. Tym niemniej ktoś o tak silnej woli i niezależnej naturze nie mógłby się obejść bez wątpliwości i kwestionowania prawdziwości słów, które nastąpiły po zmówieniu modlitwy. Z trudem ukrywał przed zebranymi zaniepokojenie. Konsekwencje zdarzeń, które wysnuwała Zuge - domniemanie w imieniu Pani Nocy, której podobnie jak Dior, służyła od wielu, wielu lat - kładły się cieniem na obecną naturę rzeczywistości i wielkie plany sukcesji jego rodu. Bez słowa wsłuchiwał się w treść opowieści z minionych wydarzeń, w których nie miał okazji uczestniczyć, a które szokowały z każdym kolejnym okruchem prawdy odsłaniającej perspektywę nieuchronnego końca. Wyglądalo na to, że każda siła wyższa miała swój plan, by wyjść z tej kurewskiej apokalipsy obronną ręką, ale gdzie w tym wszystkim było miejsce dla nich; dla niego? Wstrzymał się z wyrażeniem zdania i wysuwaniem osądów. Enigmatyczność przepowiedni Zuge wciąż pozostawiała wiele pytań i wątpliwości oczekujących na rozwianie. Temat pozostawał otwarty, a Dior wyjątkowo zdecydował się, przynajmniej na razie, nie brać aktywnego udziału w dyskusji. Słuchał, nie zdradzając się słowami, ni postawą z żadną intencją. Czekał na rozwój wydarzeń. |
Wiek : 44
Odmienność : Słuchacz
Miejsce zamieszkania : Saint Fall
Zawód : PREZES GO SUPPLY CHAIN SOLUTIONS
Gill Collingwood
Zamknie oczy, dłonie krzyżując u dołu pleców, gdy rozpoczną modlitwę. Zawsze myśli o siostrach. O poplątanych ścieżkach, którymi kroczą. Choć po spotkaniu Erosa. Po jego opowieści. I całym bólu jaki czuł, myśli uciekają w innym kierunku. Kierunku, który przeraża najbardziej. Byleby był zdrowy. By nie dosięgnął go gniew Gabriela. Ani nieuczciwi sprzedawcy koksu… - Chwała Lilith. Usiądzie za stołem, obracając w dłoniach oddaną przez Cecila szminkę. Z dużym zainteresowaniem przysłuchuje się słowom przyjaciół, pośle uśmiech Terry'emu wiedząc, jak wiele kosztuje go wspominanie tamtych czasów - W mitologii greckiej orły wyjadały wątrobę Prometeusza za kradzież ognia - zamruczy cicho, zdarzyło jej się kiedyś sięgnąć i po mity. Choć najbardziej lubiła historie o Odyseuszu. I Kirke. Cudownej, magicznej Kirke. Ciężko ukryć zaskoczenie kolejnymi rewelacjami Zuge. Brzmią prawie jak samobójcza misja. - Jeśli zamkniemy bramy piekła, a te nieba zostawimy otwarte, nie będziemy bezbronni? - spyta, wtórując za Fogartym. I spojrzy na Vandenberg - Skoro anioł miał Was porwać by udowodnić, że magia zalała ziemię, może Gabriel nie zna naszej całkowitej potęgi? - wzrok przebiegnie na Xiu, zanim wróci do Zuge - Działamy w ciemnościach. Mówisz, że Twój mąż kieruje inną grupą. Oddaną Lucyferowi. Czy wiedza o nas? - spyta - Jeśli nie… niech walczą pomiędzy sobą. Wykorzystajmy ich wątłe, męskie - lekki uśmiech błyśnie gdzieś w kąciku ust - ego i nakierujmy przeciw sobie. Lucyfer niech skupi się na walce z Gabrielem, my po cichu spełnimy wolę Lilith, wprowadzając ją na ziemię - brzmi tak prosto. Jest zapewne znacznie trudniejsze. Skieruje wzrok na Blair. Brew zawędruje w górę gdy wspomni o Charlotte Williamson, ale to nie moment na podobne rozmyślania. Uściśnie jej dłoń gdy wspomni o przekleństwie. Nie dadzą jej zginąć. Czulszy uśmiech pośle jednak w stronę Cecila gdy wspomni o Erosie oraz umowie Hadesa z Orfeuszem - To byłoby piękne… - zamruczy smutno. Bajkowe. Czy ktokolwiek z nich może liczyć na takie zakończenie? |
Wiek : 33
Odmienność : Czarownica
Miejsce zamieszkania : Sonk Road
Zawód : asystentka prawna i świetna towarzyszka
W miarę upływu czasu, chociaż twarz Zuge dalej była zmęczona i wyraźnie posmutniała, nieznacznie się rozpogadzała. Kowen Nocy przybył na spotkanie tłumnie, jeszcze raz potwierdzając, jak bliska jest im wiara w Lilith, a to mogło jedynie radować jej serce. Gdy modlitwa wybrzmiała do końca, a wszyscy ostatecznie zajęli miejsca, zjawił się też spóźniony gość. — Usiądź Nevellu, dopiero zaczynamy — powitała go krótkimi słowami. Zuge rozpoczęła swoją przemowę, następnie wysłuchując innych słów, wypowiadanych przez członków kowenu. — Orzeł zamordował czarownicę — powtórzyła po Forgerze, bardzo dobitnie, dbając o to, by te słowa wybrzmiały. — Orzeł jest symbolem Jana Ewangelisty, a patrząc na wydarzenia z 26 lutego, sądzę, że mógł przylecieć z Erosem. Być może należały go jego świty albo miały go chronić. Wiemy, że żaden nie znalazł się z nim w Niebiosach, za to rozpoczęły swój żer na Ziemi. Zgodnie z greckimi mitami, orzeł zesłany przez Zeusa miał wydziobywać wątrobę Prometeuszowi, który skradł ogień dla człowieka. Boski ogień. Ten, który Eros zaprószył strzałami spadającymi omyłkowo na Deadberry. Boski ogień to potężne zjawisko, nie ma nic wspólnego ze znanymi wam płomieniami. Pali się w Piekle, może zniszczyć wszystko na swojej drodze. Ten, kto posiada boski ogień, może być właściwie niepokonany, bynajmniej nie wśród ludzi. Jest to też symbol. Nasz świat pełen jest symboli. Boski ogień to magia w najczystszej postaci. Magia, która była potrzebna do stworzenia świata, którą dostali od Boga Gabriel i Lucyfer — to, co opowiadała, dla wielu mogło być zaskoczeniem, ale wszyscy miłośnicy historii, albo ci, którzy chętnie sięgali do Księgi Bestii i Biblii, mogli w przeszłości wyciągnąć podobne wnioski. — To rodzi kilka pytań, a najważniejsze z nich — skąd Eros miał boski ogień? Nasza matka sądzi, że wręczył mu go Lucyfer. Ryzykował, wiedząc, że ten może spalić świat, nie cofnął się przed tym — wyjaśniła, odpowiadając na pytania zadane przez Cecila i historię Terenca. — Zamknięte drzwi kościoła na placu Aradii to kolejne potwierdzenie prawdy naszej matki. Lucyfer zamknął swoje drzwi przed wiernymi, aby chronić siebie samego. Zrobi to kolejny raz — westchnęła. — Ten pergamin — zaczęłą, odpowiadając na słowa Cecila — to niestety nie słowa rytuału. Już wtedy miałam podejrzenia, czym jest, ale musiałam być pewna, niż wam powiem. To fragment księgi Świętego Piotra. Święty Piotr to pierwszy biskup Rzymu. Watykański papież. Jeden z dwunastu uczniów Jezusa, razem z Erosem, znanym wtedy jako Jan. Od dwóch tysięcy lat strzeże bram Niebios, otrzymał też klucze Królestwa Niebieskiego. Zabił go Eros. W tym dniu, gdy zaatakował Niebo. Widzieliśmy to w jego wspomnieniach. Strzała przecięła księgę, a jej część spadła na ziemię. Pergamin, o którym mówisz, ma potężną moc. Każdy tam wpisany może przejść do Nieba. Tak samo, jak każdy wpisany w Księgę Bestii wejdzie do Piekła. To... przepustka. Bilet. Obawiam się jednak, że tylko w jedną stronę — dodała ze spokojnym i łagodnym wyrazem twarzy, zdradzając wam wcześniej nieznaną prawdę na temat kawałka historii Nieba. Ci, którzy byli zaznajomieni z wiarami chrześcijańskimi z pewnością znali historię świętego Piotra, dla reszty mogła być ona nowością, ale księga, o której wspomniała Zuge była całkowicie nową informacją. — Klucze, o których mówisz Blair, również dla niego należały — odwróciła wzrok do Scully. — Ale nie mam ich, szukałam długo i wytrwale i nie znalazłam. Sądzę, że ma je Gorsou i jego ludzie — posmutniała nieznacznie. — Blair ma rację. Anioły są zmiennokształtne. Widzieliście to w wizji Erosa, który pomimo swojego potężnego wzrostu, między ludźmi wydawał się przeciętny. Są w stanie wtapiać się w tłum, potrafią zmieniać twarze, to istoty potężniejsze niż demony, służące w Piekle, który potrafimy zaklinać. Athame to potężny przedmiot. To, co mówisz, jest bardzo cenne i powinniśmy to zapamiętać, od dzisiaj nie rozstając się ze swoimi sztyletami — zwróciła się do Scully. — Powinnaś od tej pory uważać na siebie bardziej, nie zbliżać do kościołów chrześcijańskich, unikać ich kapłanów. Nie wiem, czym jest przekleństwo zesłane przez Anioła, ale wiem, że nasza Matka obroni cię. Tak samo, jak twój kowen — powiedziała do Blair, następnie spoglądając na wszystkie osoby w Kowenie Nocy. — Chrońcie swoją siostrę. Tego życzyłaby sobie Lilith. Postaram się dowiedzieć prawdy o tym przekleństwie, lecz pamiętaj, że równie dobrze mogły to być proste słowa umierającego... Będę się o to modlić. W międzyczasie uważaj też na ludzi, jeśli we wszystko był zamieszany syn Abernathych, to Kościół może potraktować sprawę poważnie. Nie wiem, czy uwierzą w prawdę... — Gabriel jest ślepy. On i Lucyfer są zbyt przejęci własną nienawiścią, by dostrzec, co naprawdę ma wokół nich miejsce. Jeśli Anioł potrzebował dowodu, by zanieść go przed oblicze Gabriela, to znaczy, że Archanioł wie mniej, niż sądziłam. Ale to dobrze. Dzięki temu mamy pewność, że jest więcej czasu — zwróciła się do Lyry na część jej opowieści. — Nie jest zbadana jego moc i nie wiem, jak wiele widzi, ale Lucyfer, czy tego chcemy, czy nie, jest potężny. Wygląda na to, że zdołał ukryć przed Gabrielem fakt naszego istnienia. Lub... Co wydaje mi się jeszcze bardziej prawdopodobne — to Gabriel ukrył ten fakt przed swoimi Aniołami, traktując czarownice jako ułamek. Nie wie, że z roku na rok jest nas więcej, a pierwsi, którzy posiedli ich moc, powili kolejne pokolenia. Gabriel zataił fakt, że Bóg zniknął nie tylko przed całymi zastępami ludzi, ale i Aniołów. W innym wypadku jak wyjaśnić, ze wciąż go słuchają? Obawiam się jednak, że to oznacza, że Lucyfer wkrótce odezwie się do nich, aby kolejne Anioły zostały Upadłymi, tak jak Eros, Zeus, Ra, Izyda, Weles, Perun, Lug, Goibniu, Odyn, Surtr i wszyscy inni — z Księgi Bestii znana była wiedza, że Upadli Aniołowie na Ziemi przybrali inne imiona, dzieląc świat na religie i dziesiątki różnych wyznań. — Niebo zostanie zamknięte i obawiam się, że nie powstrzymamy tego — powtórzyła to samo, co wcześniej, upewniając się, że słowa wybrzmią w towarzystwie. — Możemy w tym przeszkodzić, owszem, ale nie taki jest cel naszej matki. Niezależnie od wszystkiego, zamknięcie Niebios zmieni ten świat, wie też o tym Lucyfer. W tym jednym się zgadzają... Xiulan, bo to jej słowa, które chciała, abym wam przekazała. Nasza Matka została zrodzona z nocy i w niej chce pozostać. Ciemność osłania nas równie mocno co tarcza i zbroja. W czasie, gdy wyznawcy Lucyfera będą za wszelką cenę walczyć z Gabrielem w imię jego maniakalnych ambicji, by zamkniemy niepotrzebne przejście, przez które wciąż wypływa tu magia. Lilith jest wyjątkowa. MY jesteśmy wyjątkowi. Przestaniemy, gdy moc rozleje się na wszystkich ludzi. Wtedy będziemy w prawdziwym niebezpieczeństwie, bo nie będzie już przeszkód dla tych, którzy nad magią nie zapanują. Zrujnują nasz świat. Jeśli Niebo pozostanie otwarte, a Piekło zamknięte będziemy dla Gabriela łatwym celem. Dlatego bramy Niebios muszą zostać zamknięte — przytaknęła w tych słowach Gill. — Penelope, masz rację. To będzie nas kosztować ogromną cenę — pokiwała w spokoju głową do kobiety. — Będzie niebezpieczne i trudne, ale jeśli się uda — Lucyfer zostanie na zawsze oddzielony od naszego świata, a Lilith nad nim zapanuje. Czy to nie piękna wizja? Nasza Matka nie zmusi was do tej walki, każdy z was może schronić się w bezpiecznym miejscu i nie będzie to ujmą. Jeśli jednak macie w sobie siłę i odwagę, wspólnie wypełnimy jej wolę. Lilith kocha wszystkie swoje dzieci i daje nam wolność wyboru, ale wie, że jesteście gotowi by odmienić ten świat — spoglądała po wszystkich twarzach. — Eros nie musiał zginąć. Tak, podjął tę decyzję sam, poświęcił się, bo tak mocno kochał Aradię. Był niecierpliwy i pragnął ponownie ją spotkać, ale nie musiał umierać. Lucyfer sprowadził na nas Apokalipsę, wysłał Erosa, by stał się jej Pierwszym Jeźdźcem. Mógł poczekać i ochronić Hellridge, ale tego nie zrobił. Więc masz rację Cecilu — zwróciła się do młodego Fogarty'ego. — Eros był gotowy na poświęcenie. Nie oznacza to jednak, że zrobił to świadomie — powiedziała ze smutkiem. — Nie wiem jak wiele wie o nas Gorsou. Wie, że kocham Lilith i nie darzę tym uczuciem Lucyfera. Zapamiętał wasze twarze, tego też jestem pewna. Są dwie możliwości. Lucyfer albo nie wie o pragnieniach Lilith, albo bagatelizuje je. Obydwie tak samo do niego pasują. Jaka jest prawda? Cóż, zapewne wkrótce się przekonamy... — odpowiedziała na pytanie Collingwood. — Nie obawiajcie się, co się stanie, gdy magia przestanie wypływać z Piekieł — odpowiedziała, spoglądając na Cecila i Blair. — Magia już tu jest, niepotrzebne jest jej więcej, by trafiła w niepowołanie dłonie niewierzących głupców. Gdy nasza Matka zejdzie na Ziemię, nie zabraknie Ci mocy — przymknęła oczy i zaczęła cytować fragment Księgi Bestii, który każdy z was znał: — ...wkrótce skorzystał z lewej dłoni ofiarowanej mu przez Boga i stworzył na swoje podobieństwo Lilith, istotę doskonalszą niż Adam, której tak samo, jak jego nie imały się ni choroby, ni starość. Był już mądrzejszy niż Gabriel, swojemu Tworowi przelał cząstkę boskiej mocy, tworząc Lilith idealną. W Lilith jest cząstka mocy Boga, który zniknął. To ona jest jej ucieleśnieniem. Gdy zjawi się na Ziemi w całej swojej postaci, wszystkie jej dzieci dostaną swą część — wyjaśniła coś, czego mogliście się już domyślać. Głęboki fascynat wszystkimi treściami Ksiąg Bestii mógł znać je na pamięć, tak jak znała je Zuge, ale wnioski miały należeć do każdego osobno, a część być może już wcześniej zorientowała się, jak potężnym Tworem jest Lilith. Jeśli nie — ten fragment powinien o tym przypomnieć. Słuchała w spokoju, gdy Terence mówił o jego wychowaniu i informacjach na temat świętych i Nowego Testamentu. — Dobrze zrobiłeś, przynosząc te księgi tutaj. Powinniście znać ich treść. Terencie, czy zapoznałeś się z tymi słowami? Powiedz nam, co wywnioskowałeś i przeczytaj najważniejsze dla ciebie fragmenty — Zuge zauważyła otwarte stronice. — Zwłaszcza fragment o drugim jeźdźcu i tym, co nastąpi potem. Przez ostatni tydzień badałam tę sprawę i sądzę, że wiem, kto nim będzie, ale o tym za moment. Teraz skupmy się na rozwianiu wątpliwości i zapoznaniu z treścią ksiąg przyniesionych przez Terenca. Przypominam, że pomieszczenie jest na tyle małe, a wy siedzicie na tyle blisko siebie, że szept powinien być słyszalny, przynajmniej przez najbliższe osoby w otoczeniu. Bardzo proszę też o podkreślanie postaci użytych we fragmentach narracji albo dialogu, co ułatwi poruszanie się w wątku grupowym. Terry, jeśli chcesz się posiłkować treścią Apokalipsy św. Jana, to wiedz, że Mistrz Gry korzysta do tego z tej strony i bardzo ją poleca. Mapka: Termin: sobota (9.09) do 22:00. |
Wiek : ∞
Miejsce zamieszkania : Piekło
Zawód : Guru sekty satanistycznej
Terence Forger
ANATOMICZNA : 20
NATURY : 1
ODPYCHANIA : 9
SIŁA WOLI : 10
PŻ : 166
CHARYZMA : 13
SPRAWNOŚĆ : 3
WIEDZA : 9
TALENTY : 10
Nie skomentował w żaden sposób spóźnienia Nevella. Odsunął się nieco w prawo, w stronę Gill, by Bloodworth miał swoje miejsce i puścił dłoń Cecila. Wolał, żeby student medycyny tego nie zobaczył, ale teraz było już na to za późno. Podparł podbródek o złączone dłonie na stole, unosząc brew, gdy usłyszał jak przyjaciel Fogarty’ego nazywa go “żabą” i zaśmiał w duchu, podobnie jak z historii o kocie-furiacie. Kiedyś się go to za zapyta. Nie przerywał żadnemu z przemawiających, chłonąc jeszcze raz ich słowa. Znał te historie już z Wallow, ale teraz, gdy nie naglił ich czas, mogli ponownie przypomnieć sobie o swoich obserwacjach, wnioskach i wątpliwościach. Zuge zdecydowanie przez ostatni tydzień nie próżnowała; mówiła spokojnie, musiała zatem mieć to przemyślane. W miarę snucia prawdopodobnych wydarzeń, które doprowadziły ich do dzisiejszego położenia, wszystko zaczynało tworzyć koherentną całość. Terence nie potrafił wyobrazić sobie, co w dalszej perspektywie mogło oznaczać odcięcie świata ziemskiego od Piekła oraz Nieba. Jeżeli magii było już tutaj wystarczająco, czy będą w stanie posiłkować się wyłącznie tym przez resztę istnienia? Czy kolejne pokolenia czarownic będą przychodzić na świat, a może Lilith doprowadzi do pokonania również śmierci? Znał mit o stworzeniu Lilith. Gdy szukał informacji zdołał dotrzeć do przekazów Żydów na temat Matki Demonów, pierwszej kobiety, która zbuntowała się przeciwko Adamowi. Dlatego Bóg stworzył Ewę, która nie był tak niezależna – Lilith nie chciała się podporządkować mężczyźnie, tak jak teraz Lucyfer nie miał nad nią mocy. Semici w swoich wyobrażeniach nie mylili się tak bardzo. — Gabriel naprawdę jest tak nieświadomy? — zdziwił się jeszcze. Według Kościoła Bóg wiedział wszystko, obserwował całe stworzenie ziemskie. Terence myślał, że po zniknięciu Boga to jego wierny sługa przejął tę rolę, ale okazało się, że ludzkie emocje skupiające w sobie nienawiść i niechęć były silniejsze. To tłumaczyło wiele, bardzo wiele. — To dobrze, oczywiście… — przytaknął. Mieli tę odrobinę przewagi, której dotąd nie byli prawdopodobnie świadomi. Jeżeli bał się reakcji Zuge, to prędko przypomniał sobie, że nie miał czego. Kobieta była tak samo łagodna jak zawsze, prawie tak jak sama Lilith. Pokiwał głową poproszony o kontynuowanie tematu, zachęcony drobną pochwałą. — Zapoznałem, oczywiście. Nie raz i nie dwa. — Kolejny gorzki uśmiech zagościł na jego twarzy podczas odnajdywania wersetów. Cienki papier szeleścił przy przerzucaniu stronnic, ale w odnalazł zaraz to, co było warte wspomnienia na ten moment. — Ja, Jan, wasz brat i współuczestnik w ucisku i królestwie, i wytrwałości w Jezusie, byłem na wyspie, zwanej Patmos, z powodu słowa Bożego i świadectwa Jezusa. Doznałem zachwycenia w dzień Pański i posłyszałem za sobą potężny głos jak gdyby trąby mówiącej: «Co widzisz, napisz w księdze i poślij siedmiu Kościołom: do Efezu, Smyrny, Pergamonu, Tiatyry, Sardów, Filadelfii i Laodycei». Przerwał na moment, odchrząkując. Część z nich mogła interesować się innymi religiami niż ichniejsza, ale dla pozostałych to, co teraz czytał, było całkowitą nowinką. Musiał dlatego tłumaczyć na tyle, na ile sam zdołał posiąść tę wiedzę samodzielnie, przesiadując najpierw nad Biblią we własnym domu, potem szukając czegoś więcej w bibliotece. — To Kościoły lokalne dla Jana, w Azji mniejszej — doprecyzował. Wolał żeby to wybrzmiało odpowiednio, a przy wiedzy geograficznej i historycznej większości Amerykanów ograniczonej do ich ojczyzny obawiał się, że zaraz uznają Filadelfię za miasto w Pensylwanii i tam popędzą szukać księgi spisanej przez Jana. — Później znajdują się przestrogi dla każdego z tych Kościołów. Ale nie to jest istotne dla nas. Przynajmniej nie w tej chwili. Następnie mamy kolejne wizje Erosa. Wizja dotycząca Ewangelistów chwalących Boga, później Barankowi przekazana jest księga siedmioma pieczęciami zabezpieczona, bo tylko on jest godzien rozpoczęcia końca świata. Siedem to liczba pojawiająca się ciągle. Siedem jest pieczęci, siedem trąb, siedem czasz… To nie były jedyne symbole obecne w Apokalipsie, ale nie chciał też zajmować całego czasu, jaki inni wygospodarowali na przybycie tutaj. Jeżeli coś Zuge uzna za istotne i warte podkreślenia, poprosi go o wskazanie. Tymczasem sam próbował dokonać selekcji tego, co powinien wskazać reszcie kowenu. — I ujrzałem: gdy Baranek otworzył pierwszą z siedmiu pieczęci, usłyszałem pierwsze z czterech Zwierząt mówiące jakby głosem gromu: «Przyjdź!». I ujrzałem: oto biały koń, a siedzący na nim miał łuk. I dano mu wieniec, i wyruszył jako zwycięzca, by jeszcze zwyciężać — znowu przerwał, podnosząc wzrok na zebranych. Ci, którzy byli tamtego dnia w Wallow już wiedzieli. Tych, których nie było, należało uświadomić. — To właśnie Eros, Zwycięzca. Razem ze swoim łukiem, strzałami z boskim ogniem. Przybył na białym, skrzydlatym koniu – pegazie. Spełniło się dokładnie tak jak zostało tutaj wspomniane. Znał też interpretację mówiącą o Antychryście, ale ta utraciła teraz ważność. Konieczne było przeczytanie o drugim jeźdźcy. — A gdy otworzył pieczęć drugą, usłyszałem drugie Zwierzę mówiące: «Przyjdź!» I wyszedł inny koń barwy ognia, a siedzącemu na nim dano odebrać ziemi pokój, by się wzajemnie ludzie zabijali - i dano mu wielki miecz. — Głębszy wdech i spojrzenie prosto na ich przewodniczkę. — Kim jest Wojna, Zuge? Czyim będzie wysłannikiem? Skoro miała teorię dotyczącą tego, należało być przygotowanym. Nie byli pewni czy nadejdzie on zaraz, za miesiąc, dwa czy dopiero za rok. Być może ich prefekt dowiedziała się z pomocą Lilith również tego. Gdy odpowiedziała, streścił resztę wydarzeń. — Później pojawia się Głód, Śmierć, dusze mięcznników, na świat spadają pierwsze kataklizmy…To sześć pieczęci. Po otwarciu siódmej spadają jeszcze większe tragedie inaugurowane siedmioma trąbami anielskimi. Otwarcie czasz skutkuje plagami. Jezus ma więzić Szatana na tysiąc lat, ale wydostanie się by szerzyć “zło” i “mnożyć wrogów Kościoła”. Skazywane są narody, które poczyniły według Boga źle i na nich zostają zsyłane kary. Tutaj wspomniany jest Rzym czy Babilon, ale to kwestia historyczna… — Gdyby miał się jeszcze zagłębiać w lata niewoli Żydów, to musiałby tutaj rozpocząć wykład akademicki. | Dziękuję za link, z tej strony najładniej się kopiowało treść <3 |
Wiek : 34
Odmienność : Czarownik
Miejsce zamieszkania : eaglecrest, saint fall
Zawód : egzorcysta / pielęgniarz
Cecil Fogarty
ANATOMICZNA : 20
ILUZJI : 8
SIŁA WOLI : 15
PŻ : 179
CHARYZMA : 15
SPRAWNOŚĆ : 7
WIEDZA : 5
TALENTY : 10
Zadrapanie zniknęło z policzka Nevella. Przyglądał się przez chwile gładkiej tafli jego skóry, aż w końcu spojrzenie Fogarty'ego spoczęło na prawym profilu Zuge. To byłoby piękne usłyszał słowa sączące się z ust Gill, a na jego usta wślizgnął się nieznaczny grymas imitujący blady uśmiech. Pomyślał o matce. O tych lustrach, w których się przeglądała. O jej mani na punkcie upływu czasu. Kiedyś, kiedy zauważyła, że jej czoło przecina zmarszczka, rzucił w lustro kieliszek wina. Mówiła mu, by nie zakładał czapki, bo zniweczy każdą sekundę, jaką poświeciła, układając jego włosy pod swoje widzimisię. Piękno było konstruktem społecznym. Siedział i słuchał. Nie pozostało mu nic innego, jak tylko siedzieć i słuchać. Z ust Zuge wylały się pierwsze słowa. Jadem wątpliwości zatruwały jego umysł. - Może to nie był boski ogień tylko jego - atrapa – namiastka? - wtrącił.- Ostrzeżenie, demonstracja sił: "patrzcie do czego ja, Lucyfer, jestem zdolny"? - drwiną nie pobrzmiewały cecilowe słowa, był śmiertelnie poważny. Ścianę ognia miał przed oczami. Czuł jak wspina się po jego ręce i łaskocze w odsłonięte skrawki skóry. Do nozdrzy zakradł się swąd płonącego żywcem ludzkiego ciała. Wspomnienia z placu Aradii znowu z nim odżyły. Sprawił, że serce biło gwałtowniej w piersi. Zwinął dłonie w pieść, do czego pobielały mu knykcie. Czemu nie można obudzić się z koszmaru równie łatwo, co z pięknego snu? Kiedy Zuge wyjawiła prawdę o pergaminie, na opuszku cecilowego języka zatańczyło pewne: Wpisz tam moje imię i nazwisko, zobaczymy, co się stanie. Zobaczymy czy stanę przed obliczem Gabriela. Wbił paznokcie w skórę, by powstrzymać ten zbędny przejaw heroizmu. - Skoro ten zwój to przepustka do Nieba, to Gabriel będzie próbował go odzyskać? Czemu nie wpiszesz tam na próbę swojego męża? - Jeden problem z głowy. Pozostało jeszcze kilkanaście innych. - Trzeba specjalnego atramentu, na przykład anielskiej krwi, by kogoś tam wpisać? – Kolejny natłok myśli, kolejny natłok informacji. Kolejna próba przywrócenia równowagi swoim zachwianym myślom. Utrzymaj przy mnie promień wiary, Matko, spraw, by znowu zapłoną tak zywo, jak zawsze. - Klucze dają im przewagę, prawda? Możemy spróbować je odzyskać. Spotkał ją, kobietę, którą widział w zagajniku. Może, przy opaczności Lilith, udałoby się namierzyć nie tylko ją. Terence znał tożsamość jednego z nich. Może powinien poderżnąć im gardła we śnie? Nie wysunął tej śmiałej propozycji. Nie chciał czuć ciężaru i konsystencji krwi na rękach. Nie chciał tworzyć kolejnej wyrwy w swoim sumieniu, nie teraz, gdy... Myśli zagłuszyły kolejne słowa Zuge. Skierowała jego ku Blair. Wcześniej Cecil nie zaprzątał sobie tym głowę, ale teraz - klątwa, która została rzucona na Scully, stanowiła zagrożenie dla nich wszystkich? Da się ją ściągnąć? Chronić swoją siostra, wybrzmiało z jej ust. Jeżeli zapragnęłaby tego sama Lilith być może byłyby skłonny wyciągnąć ku niej dłoń i liczyć się z tym, że może odgryźć mu palce. Cecil nie wiedział, czy Gabriel i Lucyfer faktycznie nie widzieli tego, co mieli przed oczami i czy nienawiść faktycznie pochłonęła ich do tego stopnia. Może, podobnie jak większość osób przy tym stole, odgrywali swoje roli? Udawali... Znowu pojawił się ten sam lęk, co przedtem, przerażającym echem odbijał się od ścian czaszki. - Co to znaczy, że nie uczynił tego świadomie? Byl pod wpływem czaru, hipnozy, alchemicznych substancji? Przypomniał sobie, co mówiła do Scully. Równie dobrze mogły to być proste słowa umierającego... Chciał zapytać: a jakim uczuciem darzysz swojego męża?, ale tę sekwencje słów zatrzymał w krtani. Znał powieść o stworzeniu Lilith. Cytował ją w ciemnym pomieszczeniu, w którym zamykała go matka. Wyobrażała sobie,że tam była i nie pozwoli mu zatracić się zupełnie w ciemności, ale nasza matka została zrodzona z nocy i w niej chce pozostać, więc może nie powinien przed nią uciekać. Spojrzeniem uciekł do Foggy'ego, kiedy został "wywołany do tablicy". Przez chwile poczuł się jak w szkółce kościelnej. "Przeczytaj i zinterpretuj ten fragment, Fogarty". Sylwetkę Terence'a częściowo zasłaniał Nevie. Krótki kontakt wzrokowy wystarczył, by Fogarty strumień spojrzenia wbił w przestrzeń przed sobą, ponad ramie jego ciotki. Przymknął powieki i słuchał tego samego głosu, który od niedawna zalewał półmrok sypialni. - Wszystkie te tragedie dotknął Saint Fall? Czy, to, co wydarzyło się na placu Aradii było pokłosiem otwarcia się pierwszej pieczęci? - spytał, ale jego myśli błądziły do innego wspominanego motywu - pegaza. Jego zapierający dech w piersi majestat Cecil nadal miał przed oczami. Piękno, które nie dało się opisać żadnym słowem. |
Wiek : 23
Odmienność : Cień
Miejsce zamieszkania : Deadberry
Zawód : ilustrator
Blair Scully
ILUZJI : 23
NATURY : 1
ODPYCHANIA : 5
SIŁA WOLI : 10
PŻ : 178
CHARYZMA : 8
SPRAWNOŚĆ : 9
WIEDZA : 15
TALENTY : 14
Dalej słuchałam uważnie każdego obecnego. Z każdą kolejną wypowiedzią i następnym podsumowaniem Zuge, wszystko zaczynało składać się w jedną całość. Te wszystkie wydarzenia rzeczywiście brały się z jednej genezy, a w tym wszystkim zastanawiało mnie, co właściwie wie o tym Krąg i Kościół Piekieł? Zdecydowali się napisać nieprawdę w gazetach i tutaj rodziło się pytanie, czy ze względu na ich niewiedzę, czy ze względu na to, że nie chcieli siać paniki? Miałam jeszcze nadzieję, że jeżeli coś o tym wiedzą, to że nie będą przeszkodą na drodze naszego kowenu i przede wszystkim na drodze Lilith. Moja mała rywalizacja z Vandenberg powróciła, kiedy to ja teraz zostałam w centrum uwagi Zuge. Pycha i duma rozpierały mnie od środka, choć nie dałam po sobie tego poznać. Czułam się znowu jak za czasów kościelnej szkółki, kiedy to próbowałam dla czystej satysfakcji odpowiedzieć na pytanie profesora szybciej, niż ta kujonica córka profesora od teorii magii. Z ulgą odetchnęłam, gdy moje przypuszczenia okazały się słuszne. Nawet po zamknięciu wrót, magia z nami zostanie na długie lata. Prawdopodobnie będzie wtedy dar ten przekazywany z pokolenia na pokolenie, co stanie się już rzadkością. Moc przestanie się budzić w którymś tam pokoleniu niemagicznych, a wizja Lilith, co do świata zostanie zrealizowana. Już z tyłu głowy wyobrażałam sobie, jak zmierzam ku jej boku, ale wtedy uderzyła mnie surowa rzeczywistość. Żeby do tego doszło, trzeba będzie ciężko pracować... Dalej słuchałam słów Terenca, kiedy to cytował Biblię. Ja przy sobie nie miałam egzemplarza, a z jej stronami zapoznałam się już kilka lat temu, więc wolałam pozwolić błyszczeć mu, niżeli palnąć jakąś głupotę. - A nie chodzi po prostu o manipulację Lucyfera? - Spojrzałam teraz na Cecila w odpowiedzi na pytanie o świadomość Erosa. Palnęłam to szybko i bez żadnego przemyślenia, dlatego po chwili poczułam w piersiach nieprzyjemne ciepło stresu. Mam nadzieję, że te słowa nie popsują dzisiaj mojego nienagannej postawy... |
Wiek : 23
Odmienność : Czarownica
Miejsce zamieszkania : saint fall, stare miasto
Zawód : studentka, prowadzi antykwariat
Gill Collingwood
Z podziwem przygląda się Terry’emu, po tym jak przesunęła lekko krzesło by wygodniej usiadł, gdy powiększyło się ich grono. W pewnym momencie uściśnie też jego kolano pod stołem, w geście pełnym otuchy. Ostatnio nie oszczędzają go duchy przeszłości. Gdzieś wewnętrznie notuje każde z przemyśleń, stara się zapamiętać jak najwięcej pytań, choć sama jeszcze nie wie jak wiele z nich zada tutaj. A o ilu rzeczach porozmawiają razem. Przy innej okazji. Poczeka aż dyskusja biblijna naturalnie wygaśnie, zanim zacznie. Stukając palcem o stół - Powinniśmy to wykorzystać - zerknie po wszystkich - Gabriel zdaje się wiedzieć o nas mniej niż sądzimy. Lucyfer za to… - uśmiechnie się pod nosem - Lucyfer zawsze miał Lilith za swoją służebnicę. Niech myśli tak dalej - świadomość, że nie różni się niczym od swoich wyznawców specjalnie jej nie dziwi - Bramy Nieba muszą zostać zamknięte. Zdaje się, że walka pomiędzy Lucyferem a Gabrielem już dawno została zapowiedziana. Niezależnie od tego co zrobimy, upadek Erosa zapoczątkował łańcuch nieodwracalnych zdarzeń. Został on zmanipulowany przez Lucyfera, ale to tylko podkreśla jedno - skupia się jedynie na swojej zemście. Jeśli i nam zależy na zamknięciu Bram Nieba - zawiesi głos - Udajmy, że mamy wspólny cel. Niczym dobre służebnice, za które nas mają. Może nawet połączmy siły… My znamy potęgę Lucyfera. Oni nie mają pojęcia o potędze naszej Lilith. Przytakujmy głowami, zbierzmy informacje, które posiadają. Niech Lucyfer i jego podopieczni zajmą się walką z Gabrielem, a my, po cichu, w odpowiedniej chwili odwrócimy się od nich by zamknąć bramy Piekieł, otwierając drogę do tronu naszej Matki - to piękna wizja - Terry - uśmiechnie się tu do niego - daje nam kolejną przewagę o którą nie będą nas podejrzewać. Nie musimy się malować na wrogów Twojego męża - spojrzy tu na Zuge - Niech mają nas za przyjaciół. Najciemniej w końcu pod latarnią - często tak mawiała jej prywatna, rodzona matka. Na pewno niejedno mogła powiedzieć na ten temat. |
Wiek : 33
Odmienność : Czarownica
Miejsce zamieszkania : Sonk Road
Zawód : asystentka prawna i świetna towarzyszka
Xiulan Yimu
Xiulan przysłuchiwała się wypowiedziom zebranych. O ile wiara w Lilith była w niej mocna i żarliwa, tak znajomość tego co jest zapisane w różnych chrześcijańskich dziełach literackich, jest jej zupełnie obce kulturowo. Zresztą zawsze lubiła bardziej słuchać niż mówić, szczególnie kiedy nie ma tak dużo do powiedzenia i dobrze zdaje sobie z tego sprawę. Oczywiście mit o stworzeniu Lilith znała na pamięć, w końcu to była podstawa jej całej wiary, jak mogłaby więc go nie znać. Pytaniem, które ją nurtowało, ale i na które nikt z obecnych tutaj nie będzie miał odpowiedzi, było na ile i jak długo uda im się działać w ciemnościach, pod osłoną ukochanej nocy, zostawiając Gabriela i Lucyfera przepychankom między sobą. Ważne jednak było to, że jak do tej pory się nie kłócili, a przekazywali sobie informacje i przemyślenia, wszyscy zdawali się jak dotąd mniej lub bardziej zmierzać w takim samym kierunku. Dobrze. Kłótnie między nimi, w takiej niewralgicznej sytuacji w jakiej się znajdowali, to było ostatnie czego potrzebowali. -To prawda, zdaje się, że słudzy Gabriela wciąż nie mają dostatecznej wiedzy o nas, stąd próba porwania, na szczęście nieudana, dzięki niech będą Lilith, którą padła Lyra. Mamy dwóch przeciwników, którzy walczą ze sobą, Lucyfera i Gabriela. Działanie w cieniu, subtelne kierowanie działań w odpowiednim kierunku, to chyba najlepsza dla nas alternatywa. Zdobycie kluczem wydaje się też być dobrym posunięciem. Jeżeli uważacie, że zamknięcie Bram Piekieł to naprawdę dobry pomysł, to nie pozostaje nic innego jak to zaakceptować i podążać w tym kierunku. Możemy o tym rozmyślać w nieskończoność, nie znamy specyfiki tych wymiarów ani Niebios, ani Piekieł. odparła, wiedząc, że deliberować można w nieskończoność, tymczasem wrogowie próżnować nie będą. |
Wiek : 32
Odmienność : Syrena
Miejsce zamieszkania : Maywater
Lyra Vandenberg
ILUZJI : 22
ODPYCHANIA : 5
SIŁA WOLI : 24
PŻ : 172
CHARYZMA : 19
SPRAWNOŚĆ : 9
WIEDZA : 9
TALENTY : 5
Wybory. Każdy je ma, Vandenberg. Nazwisko Marshalla Abernathy było jej zupełnie obce jeszcze niecały tydzień temu. Ostatnie wydanie Piekielnika jednak zrobiło niemały szum wokół jego bohaterskiej śmierci w obronie Williamsonówny. Blair przedstawiła im za to teraz skrajnie inną historię. Gazety kłamały — Lyra wiedziała to być może najlepiej ze wszystkich tu obecnych. Gazety kłamały, a Scully nie miała powodu, aby wciskać im teraz kit. Jej oddanie Lilith oraz Zuge nie było tajemnicą, oraz tylko skończony głupiec przyznawałby się do morderstwa kręgowicza w obecności dziesięciu innych osób i jeszcze kłamałby na ten temat. Była to informacja wartościowa — Lyra znała gwardzistę, który z chęcią by ją usłyszał. Dokonała jednak wyboru, aby zachować to dla siebie, przynajmniej na ten moment. Zauważa, jak Cecil dotyka policzka spóźnialskiego Bloodwortha, a potem wypowiada zaklęcie. Breviter rozlewa się po niej jak przyjemne wspomnienie styczniowego wieczoru, które szybko odpycha, przygryzając wnętrze swojego policzka. Kolejny wybór, aby myśli skierować na inny tor. Ważniejszy tor. Marszczy lekko brwi, na sugestię Fogartego, aby poświęcenie Erosa było w jakiś sposób szlachetne. W śmierci nie ma nic romantycznego, myśli, ale decyduje zachować to dla siebie. Wszyscy czuli miłość, jaką Eros darzył Aradię. W swoim ostatnim tchnieniu podzielił się nią z nimi, w pewnym stopniu sprawiając, że stała się nieśmiertelna lub przynajmniej zapamiętana. Na informację, jakoby mąż Zuge — Gorsou, tak nazwał go Eros — przewodził grupą zwolenników Lucyfera, Lyra poprawia się niekomfortowo na krześle. To by wyjaśniało ich obecność tam. Gdy widziała sylwetki na drugim końcu pola, zmierzające w ich stronę, jej pierwszym odruchem było pomyślenie, że gwardia dotarła na miejsce jako pierwsza. Gwardia jednak nie pozwoliłaby rozmawiać im z Erosem, czy nawet przebywać w jego obecności na tyle długo. Musieli więc wspierać Lucyfera w bardziej... radykalnej formie. Jak oni. Głos Terry'ego rozbrzmiał nad stołem, przyjemną barwą osiadając na drewnianym blacie. Z jego ust nawet Biblia brzmiała ciekawie. Musiała zapamiętać, aby potem pochwalić jego dykcję. Niewiele osób potrafi wyraźnie czytać na głos — w głowie robi się to znacznie szybciej, niż ustami. Mogłaby teraz zamknąć oczy i znaleźć się na pierwszej próbie do przedstawienia, gdzie obsada zbiera się w kółku i na głos czyta scenariusze, które otrzymali. Pozwala sobie na moment zatracenia w przyjemności wspomnień. Boski ogień brzmiał jak świetny prezent, gdy wysyła się swojego kumpla, aby rozpoczął w twoim imieniu apokalipsę. Jeśli naprawdę tym właśnie zapłonęło Deadberry, to nic dziwnego, że jest tak zrujnowane, jak widziała dzisiaj na własne oczy. Wybory. Do tej pory, wybierała milczenie — bardzo długie, niecharakterystyczne dla siebie milczenie, pozwalając innym zabrać głos, ostatecznie jednak decydując, że— — Dlaczego kwestionujesz Zuge? — spytała, swój wzrok bezpośrednio zawieszając na Cecilu. Nie rozumiała, skąd jego nagłe zwątpienie w kobietę oraz dlaczego, na Lilth, miałaby to być jedynie "namiastka boskiego ognia". Czy ogień w ogóle może być jedynie namiastką? — Sam byłeś w Deadberry, widziałeś, jak płonęło. To, co zostało z magicznej dzielnicy, jest— —smutnym narzędziem politycznej propagandy w rękach kręgowców. Nie powiedziała tego, subtelnie zerkając w stronę Penelope. Mimo wszystko — nie chciała jej urazić. — głównie gruzem. Jeśli twoim zdaniem była to jedynie namiastka, to wolę nie wiedzieć, co w pełni boski ogień zrobiłby z naszym miastem. Nie ma powodu, aby nie wierzyć Zuge. Być może przemawia przez nią niedawno uzyskana pewność spotkania Lilith, ale może przysiąc, że dalej na skórze czuje jej obecność. Ona była jakby utkana z magii, oddychająca nią w każdym calu i w każdej przestrzeni. Jeśli jej przyjście miałoby wystarczyć, aby magia dalej płynęła w ich żyłach, nawet gdy zamkną bramy Piekieł, to Lyra była na to gotowa. — Jeśli chcemy wykorzystać to, że uwaga sługusów Lucyfera będzie skupiona w inną stronę — w stronę Nieba, a nie był to kierunek, w którym chciała wracać. — to proponuję nie marnować naszych zasobów, na odbijanie kluczy. Domknięcie Piekła będzie wystarczająco trudne. Jeśli Terry ma rację — powiedziała spokojnie, przenosząc miękkie spojrzenie na mężczyznę. — to czeka ich sporo wycieczek krajoznawczych, aby skompletować rytuał, o którym opowiadał Eros. Walka o klucze byłaby bardziej marnowaniem naszego czasu. Czasu, którego z pewnością nie mieli za wiele. Być może Zuge wiedziała, kiedy nadejść ma kolejny jeździec, ale Lyra bardzo mocno podejrzewała, że nie jest to konkretna data zakreślona w kalendarzu w jej kuchni. Aby mieć jakąkolwiek szansę, potrzebują Lilith. Był jeden sposób, by ją tu sprowadzić. — Zuge, co się stanie z duszami zmarłych, gdy zamkniemy Piekło? — dopytała, siląc się na bardzo nonszalancki ton. Pytanie było być może trochę egoistyczne, w kontekście wszystkiego, co zostało tutaj powiedziane, ale kuło ją z tyłu głowy od kiedy tylko temat został poruszony. — Czy... czy medium wciąż będą mogły się z nimi kontaktować? Dawno temu obiecała sobie, że nie będzie próbować, jednak śmieszna sprawa z tymi wyborami. Każdy je ma i nie zawsze wybiera rozsądnie. |
Wiek : 27
Odmienność : Syrena
Miejsce zamieszkania : SAINT FALL, SONK ROAD
Zawód : aktorka, anonimowy dawca łusek, dostawca morskich skarbów