Witaj,
Mistrz Gry
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t58-budowanie-postaci
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t179-listy-do-mistrza-gry
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t58-budowanie-postaci
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t179-listy-do-mistrza-gry
First topic message reminder :

Midnight Retreat
Mignight Retreat mała całkowicie magiczna kawiarnia ulokowana w niemagicznej części miasta — Broken Alley. Sam budynek wygląda dość niepozornie. Prosta, ale niewielka wiktoriańska budowla, o ciemnych ścianach i granatowych zdobieniach, kryje w sobie rzadko odwiedzaną, ale klimatyczną kawiarnię. Znajduje się blisko cmentarza, przez co głównie do Midnight Reatreat zaglądają odwiedzający magiczną część krypt.
Cały wystrój jest poświęcony nocy, a co za tym idzie — Księżycowi i Lilith. W każdym zakątku tego miejsca można znaleźć białe świece i obrazy nawiązujące do postaci Matki. Oprócz kilku stolików, w środku goście znajdą bar z ciemnego drewna i boczną salkę, rzadko wynajmowaną na spotkania. Największą ciekawostką tego miejsca jest służący tam golem — gliniana istota bez oczu i ust, która jest odźwiernym i szatniarzem.

Wstęp tylko dla członków Kowenu Nocy.

Rytuały w lokacji:
Ulceratio Intrusus
Wymiotny
Ignis Murus
Plaga Culicis
Bezobcy [moc: 43]

Mistrz Gry
Wiek :
Miejsce zamieszkania : Piekło
Zawód : Guru sekty satanistycznej
Blair Scully
ILUZJI : 23
NATURY : 1
ODPYCHANIA : 5
SIŁA WOLI : 10
PŻ : 178
CHARYZMA : 8
SPRAWNOŚĆ : 9
WIEDZA : 15
TALENTY : 14
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t222-blair-scully
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t261-blair-scully#673
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t282-blair-scully#778
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t260-poczta-blair-scully#672
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f73-ulica-znana-z-niczego-1-3
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1052-rachunek-bankowy-blair-scully
ILUZJI : 23
NATURY : 1
ODPYCHANIA : 5
SIŁA WOLI : 10
PŻ : 178
CHARYZMA : 8
SPRAWNOŚĆ : 9
WIEDZA : 15
TALENTY : 14
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t222-blair-scully
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t261-blair-scully#673
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t282-blair-scully#778
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t260-poczta-blair-scully#672
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f73-ulica-znana-z-niczego-1-3
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1052-rachunek-bankowy-blair-scully
Minął już ponad tydzień od tragicznych wydarzeń z końca kwietnia i dalej nie usłyszeliśmy żadnych wieści od Lilith. Czy to naprawdę była ona? Czy wszyscy ją widzieliśmy? A może była to tylko zbiorowa histeria? Może byłoby lepiej gdyby tak właśnie było?
Jednego byłam pewna - Zuge odeszła. Zostaliśmy bez naszej prefekt, ale z drugiej strony mieliśmy po naszej stronie kogoś, kto był silniejszy od Zuge i całej reszty czarowników, którzy mogli nam zagrozić - Lilith. Matka zeszła na ziemię, co symbolizowało jedynie wzrost siły naszego Kowenu, mimo utraty jego najważniejszego członka.
Żądza zemsty pomogła przetrwać mi żałobę. Zapłacą nam za tamtą krzywdę w najbliższym czasie. Tak jak ustaliliśmy z Cecilem, Gorsou będzie cierpiał. Tortury są okrutne i domyślałam się, że jeżeliby doszło do takowej sytuacji, to bym bezpowrotnie utraciła cząstkę swojego człowieczeństwa. Byłam jednakże gotowa ponieść ten koszt, byleby ten zapłacił za swoje czyny. Teraz na myśl przychodzi mi tylko, co powinniśmy zrobić z jego parobami? Gwardzista Verity, Marwood, kolorowa czarownica i inni też będą musieli odpokutować za problemy i krzywdy, które nam sprawili. Ale czy przepłacą to życiem? Może nie, jak pokłonią się przed matką i wyrzucą Lucyfera ze swojego serca, jednocześnie wyrzekając się go.
Głos Lilith rozległ się w mojej głowie i wiedziałam, że przyszedł czas na długo wyczekiwane spotkanie. Nakreśliłam na szybko list, który wysłałam do van Haarsta, bo przecież mu to obiecałam, a następnie skierowałam się w stronę mojego rodzinnego Broken Alley.
- Ja im powiedziałam. - Odpowiedziałam na pytanie Lyry, jednocześnie przechodząc przez próg i alarmując wszystkich moją obecnością. - Powiadomiłam wszystkich Eklazjastów... - Dopowiedziałam jeszcze, zamykając skrzypiące drzwi. Zrobiłam to bez szczegółów, ale czułam taką powinność. -  Ave Lilith... - Przywitałam wszystkich tak jak zwykle, obdarzając każdego sekundą mojego spojrzenia. Było nas jeszcze mało, za mało.
Skierowałam się w stronę jednego krzesła i usiadłam pośpiesznie, przysuwając zaraz swój tors do stołu. Zmieniło się wiele od ostatniego spotkania Kowenu i było to widać po naszych twarzach i zapewne po myślach, gdybym umiała je przeczytać. Wzrokiem jeszcze spoglądałam w miejsce Zuge, jakby oczekując, że zaraz się pojawi i je zajmie, jak zawsze to robiła.

Zajmuję miejsce nr 8
k6 na skutki uboczne
Blair Scully
Wiek : 23
Odmienność : Czarownica
Miejsce zamieszkania : saint fall, stare miasto
Zawód : studentka, prowadzi antykwariat
Stwórca
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/
The member 'Blair Scully' has done the following action : Rzut kością


'k6' : 3
Stwórca
Wiek :
Miejsce zamieszkania : Piekło
Zawód : Guru satanistycznej sekty
Jack Remington
ANATOMICZNA : 13
SIŁA WOLI : 13
PŻ : 227
CHARYZMA : 2
SPRAWNOŚĆ : 32
WIEDZA : 9
TALENTY : 11
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t1375-jack-remington
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t1487-jack-remington
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t1481-skrzynka-jacka-remingtona
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f201-roseberry-corner-12
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1488-rachunek-bankowy-jack-remington
ANATOMICZNA : 13
SIŁA WOLI : 13
PŻ : 227
CHARYZMA : 2
SPRAWNOŚĆ : 32
WIEDZA : 9
TALENTY : 11
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t1375-jack-remington
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t1487-jack-remington
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t1481-skrzynka-jacka-remingtona
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f201-roseberry-corner-12
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1488-rachunek-bankowy-jack-remington
Kask wręczam Lili.
Po prostu go ubierz — podzielimy się, ja nie potrzebuję, bo nie zamierzam dzisiaj zginąć.
Zresztą — nie w tym tempie. Droga z Sonk Road nie jest długa, wystarczy skręcić dwa razy w lewo, a potem próbować nie przyspieszać na długiej prostej między starym miastem, a Eaglecrest. Dziwi mnie jak szybko nauczyłem się dzielnic tego kurwidołka (w Maywater byłoby przyjemnie, ta słona bryza...). Wiem, po co jedziemy i wiem, że Al-Khatib znów może odpierdolić. Nie jest to wyjątkowo rzadkie w jej przypadku, ale od kiedy wróciła w kwietniu poobijana, zdarza się nader często. Nie rozróżniam już czy jest wkurwiona, czy rzuca we mnie kapciami ze smutku. Na każdą próbę wygonienia mnie na wycieraczkę macham ręką, na każdą próbę rzucenia we mnie popielniczką zwyczajnie się schylam. Raz trafiła, do tej pory mam dziwne zgrubienie na obojczyku.
Jebać je.
Pomagam jej zsiąść z motoru, chociaż jestem pewien, że odepchnie moją rękę. Zawsze ją odpycha, a ja nigdy nic nie mówię. Najlepiej jest jak się w ogóle, kurwa, nie odzywam i zamierzam się tego trzymać. Nie wiem, kto tak mocno jej wpierdolił, ale nie zamierzam czekać, aż ta wiadomość spadnie na mnie z nieba (a pfu!). Nie jestem aktywnym członkiem Kowenu, ale mam swoje zasady. Porzuciłem własną matkę, więc nie porzucę Matki. Coś we mnie, taka iskierka młodzieńczej nadziei, oczekuje jej przyjścia. Nie chodzę tutaj do kościoła, nawet pentakl, który wisi na mojej szyi, nie należy tak naprawdę do mnie. Załatwiony pokątnie, po tym, gdy oryginalny, prawdziwy, ten z chrztu został w londyńskim pierdlu. Zostawiłem tam nie tylko symbole, ale też samego siebie. Jestem teraz zatruty i głodny, chociaż jedliśmy jakiś syf przed wyjściem. Przestaję zwracać uwagę, co wpycham do ust, tak długo, jak da mi jakąkolwiek energię, by każdego dnia zapierdalać na własny spokój. Równocześnie wcale tego spokoju nie pragnę. Paradoks, prawda?
Zajmiemy się tym później.
Otwieram jej drzwi, trzaskając nimi nieco zbyt głośno. Byłem tu dawno temu, nie warto szukać we mnie gorliwego wyznawcy, który skoczy w ogień za wszystkimi przy tym stole. Nie warto traktować mnie na tyle poważnie, by powierzać mi wielkie odpowiedzialności. Nie warto było. Słyszałem przecież co się stało - niedokoładnie może, Lila niewiele potrafi mi wyjaśnić, gdy zaczyna mówić w tym swoim durnym dialekcie. Widziałem jej ciało i jej siniaki, powtarzając sobie, że gdybym tam był, nic takiego by się jej nie stało. Kurwa, co się ze mną dzieje?
Idziesz czy się wleczesz? — stąpam za nią jak cień.
Jak osiłek, który nie zamierza odstąpić jej na krok, na wypadek, gdyby zamiast tych, których mordy już znam, zasiadł tam czlowiek, który ją skrzywdził. Zajebie każdego. Po kolei.
Do środka wchodzę w ciszy, przyglądając się twarzom i reakcji Lili. Wystarczy mi jedno przestraszenie się, jeden palec wskazujący, którym powie „to ten mi wpierdolił”, a ten stanie się moją ofiarą. Minę mam tęgą, ale nie śmierdzę alkoholem. Zamknęliśmy dzisiaj bar, a ja w głowie liczyłem, jak wiele utargu mi ucieka. Chuj w to.
Oi, dla tych, co mnie nie znają — zaczynam w ojczystym języku, pewien, że zrozumieją, nawet jeśli będą zastanawiać się, czy mam w gębie kluski. — Jestem Jack. Jack Remington. Lila mnie zaprosiła i mam tylko jedno pytanie: jak nazywa się śmieć, który jej najebał?
Nie siadam, ale opieram się o jedno z krzeseł. Jeden z facetów tutaj wygląda tak, jakby pasował na stanowisko goryla w The Drunken Liar. Wakatów brak. Przykro mi, kolego.

wiszę na oparciu krzesełka numer 7, Lila siadaj na nim, będę ci chuchać na włosy
w ekwipunku klasycznie pentakl, athame, przed midnight retreat motor

Jack Remington
Wiek : 40
Odmienność : Czarownik
Miejsce zamieszkania : Sonk Road
Zawód : właściciel pubu "The Drunken Liar"
Penelope Bloodworth
ANATOMICZNA : 5
NATURY : 20
POWSTANIA : 4
SIŁA WOLI : 10
PŻ : 164
CHARYZMA : 9
SPRAWNOŚĆ : 2
WIEDZA : 19
TALENTY : 10
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t153-penelope-a-bloodworth
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t257-penelope-a-bloodworth#659
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t290-penelope-a-bloodworth#833
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t256-poczta-penelope-bloodworth#654
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f64-apollo-avenue-1
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1168-rachunek-bankowy-penelope-blooworth
ANATOMICZNA : 5
NATURY : 20
POWSTANIA : 4
SIŁA WOLI : 10
PŻ : 164
CHARYZMA : 9
SPRAWNOŚĆ : 2
WIEDZA : 19
TALENTY : 10
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t153-penelope-a-bloodworth
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t257-penelope-a-bloodworth#659
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t290-penelope-a-bloodworth#833
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t256-poczta-penelope-bloodworth#654
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f64-apollo-avenue-1
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1168-rachunek-bankowy-penelope-blooworth
Głos, który znała rozbrzmiał w głowie, choć w pierwszej chwili myślała, że to wymysł jej umysłu trawionego gorączką, ta bowiem mocno jej ostatnimi czasy doskwierała. Podobnie jak dziwne sinienie palców oraz metaliczny posmak w ustach.
Wezwania nie mogła zignorować, nawet tak delikatnego i subtelnego jak to, które wskazało jej miejsce i dzień spotkania. Ciało wciąż osłabione oraz litera R na szyi były przypomnieniem tego co się wydarzyło. Mimowolnie zacisnęła pięści z bezsilności, a jednocześnie w uldze, że przetrwali, że Matka ich uratowała.
Jedyne o co mogła zadbać, to o powrót do zdrowia i zapewnienie, tych, którzy byli z nią tego dnia, że są rodziną i mogą na sobie polegać.
Przysłaniając bliznę ruszyła na miejsce spotkania, tego co zawsze, tego nie zmiennego i stałego, a jednak tak teraz odmiennego. Na szczycie stołu nie siedziała już Zuge, nie miała na nich czekać, aby po raz kolejny wskazać im kierunek w jakim mieli zmierzać. Miało pozostać po niej wspomnienie i miejsce, które pewnego dnia zajmie ktoś inny. Ktoś kto weźmie na swoje barki odpowiedzialność Zuge.
Wkraczając do środka, jak zawsze nienagannie ubrana, w idealnie skrojonym kostiumie, z przewiązaną chustką na szyi, otulona zapachem chanel, ale jednak z kolejnym doświadczeniem, który odmalował się w spokojnym spojrzeniu Penelope Bloodworth.
-Niech Lilith nam wszystkim błogosławi. - Przywitała się ze wszystkimi, którzy już zjawili się na miejscu. Dotarły do niej słowa jakie wypowiedziała Lyra, które potwierdziła Blair. Zuge nie żyje.
Oddała swoje istnienie w ręce Matki, walcząc za sprawę, za wiarę. Jedyne co mogli teraz zrobić to się nie poddawać i iść dalej, realizować cel. Sięgnąć dłonią po to co było przed nimi. Nie poddawać się, chociaż po drugiej stronie stali inni. Chociaż po drugiej stronie byli przyjaciele, była też rodzina z krwi - co bolało najmocniej. Dostrzegła bratanka przy stole, czy wiedział, że Imani walczy za Lucyfera? Czy miał świadomość, że jego kuzynka starła się ze swoją ciotką, ledwie miesiąc wcześniej świętując; szukając tradycyjnie wrót do piekła.
Rozpoczęła się wojna. Tego była pewna w momencie, kiedy miecz trafił w ręce tych drugich. Sądziła, że strawią ją płomienie i umrze wraz z Zuge, jednak Matka miała inny plan i wyratowała ich ze szponów Śmierci. Wręcz wydarła, tak jak oni wydzierali powietrze w płuca.
Dostrzegając wolne miejsce, niespiesznie je zajęła.

|Zajmuję miejsce nr 5 oraz rzucam k6 na efekty po wydarzeniu
Penelope Bloodworth
Wiek : 49
Odmienność : Czarownica
Miejsce zamieszkania : Broken Alley
Zawód : Florystka
Stwórca
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/
The member 'Penelope Bloodworth' has done the following action : Rzut kością


'k6' : 5
Stwórca
Wiek :
Miejsce zamieszkania : Piekło
Zawód : Guru satanistycznej sekty
Tessa Fogarty
ILUZJI : 10
SIŁA WOLI : 17
PŻ : 173
CHARYZMA : 12
SPRAWNOŚĆ : 3
WIEDZA : 10
TALENTY : 10
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t1237-teresa-b-fogarty#12123
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t1717-tessa-fogarty#23481
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t1724-un-saint-teresa#23610
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t1718-poczta-tessy#23485
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/
BANK : https://www.dieacnocte.com/https://www.dieacnocte.com/t1715-rachunek-bankowy-teresa-fogarty#23477
ILUZJI : 10
SIŁA WOLI : 17
PŻ : 173
CHARYZMA : 12
SPRAWNOŚĆ : 3
WIEDZA : 10
TALENTY : 10
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t1237-teresa-b-fogarty#12123
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t1717-tessa-fogarty#23481
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t1724-un-saint-teresa#23610
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t1718-poczta-tessy#23485
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/
BANK : https://www.dieacnocte.com/https://www.dieacnocte.com/t1715-rachunek-bankowy-teresa-fogarty#23477
Gdy Camellia przemawiała do niej – zawsze tym samym – tonem głosu osoby nie znoszącej sprzeciwu, a Teresa czuła się znowu jak jej własność, starała się z całych sił nie słyszeć. Ignorować. Nie przejmować się.

Gdy przemawiała Matka, jej zadaniem było odpowiedzieć na wezwanie i stawić się.

Jako jedyna osoba z ich trójki posiadająca auto, w dodatku najstarsza, musiała stanąć na wysokości zadania i zadbać, żeby nie spóźnili się na spotkanie z resztą kowenu. Od pół roku przebywała z dala od Saint Fall, a zarazem z dala od spraw, jakie łączyły ją z sabatem. Nawet jeśli powrót do tej dziury nie był jej marzeniem, miala tutaj zobowiązania, które obejmowały nie tylko Cecila. Gdzieś z tyłu głowy pojawiłą się myśl, że niektórzy ocenią jej zniknięcie jako ucieczkę. Nie miała zamiaru zacząć się w tym wypadku zapierać się i bajdurzyć na temat niespodziewanych, jakie odciągnęły ją na długie miesiące od miasta.

Prawdą było jednak, że sprawy przybrały pod jej nieobecność dramatyczny obrót. Były do omówienia kwestie niecierpiące zwłoki, które powinny być najważniejsze, a z pewnością istotniejsze niż osobiste wycieczki.

Była zmęczona po pracy. Była lekko poirytowana przebiegiem dnia. Większość czasu milczała, co nie było związane wyłącznie z uczuciem ciężaru kładącego się na jej kończynach oraz ciągnącym jej głowę do tyłu. Nie dawała tego po sobie poznać, jeśli ktokolwiek mógł zauważyć – czy raczej wyczuć w jej zachowaniu coś nietypowego, to był to wyłącznie Cecil.

Jasne, zaraz do was przyjdę — powiedziała stłumionym głosem, gdy zatrzymała się przed Midnight Retreat na moment, by Nevell i jej brat mogli wygramolić się ze swoich miejsc. Potrzebowała chwili zanim sama wyszła z samochodu i znalazła się wśród reszty dzieci Lilith. Tak naprawdę to nie parkowanie zajęło jej większość czasu.

Weź się, kurwa, w garść, Fogarty — powtórzyła sobie kilkukrotnie, próbując opanować szepty dobiegające ją zewsząd. Dziesiątki głosów z których każdy nadawał na inny temat. Przecież to nie było, do cholery, tak trudne.

Z kamienną miną wparowała do salki, przystając na parę sekund, by zlokalizować wzrokiem Cecila i wolne miejsce obok niego. Zajęła je i przerzuciła ciemną torbę na kolana, a ta zagrzechotała cicho, gdy zawartość poruszyłą się we wnętrzu. Obrzuciła spojrzeniem każdą twarz z osobna, opierając się sztywno na krześle. W rzeczywistości bardziej niż na otoczeniu, skupiona była na walce z urokami swojego daru.

Słowa osób fizycznie znajdujących się obok niej przedzierały się jednak skutecznie do jej świadomości. Coś powiedzieć należało.

Cecil przekazał mi to, co wiedział — mruknęła pod nosem. Wiedziała o tym, co się wydarzyło w lutym. Wiedziała, że muszą walczyć i pewnej grupie bardzo to nie odpowiada, ale wydarzenia związane ze śmiercią Zuge były dla niej niejasne. Chciała usłyszeć od świadków tego zajścia, co sprawiło, że ich Matka zdecydowała się na zejście wśród nich.

Psychotyczne szepty: 7 – słyszę głosy
Zajmuję czwóreczkę. Mam pentakl, athame i kluczyki do mojej Toyoty.
Tessa Fogarty
Wiek : 23
Odmienność : Słuchacz
Miejsce zamieszkania : deadberry
Zawód : urzędniczka, krętaczka, złodziejka
Terence Forger
ANATOMICZNA : 20
NATURY : 1
ODPYCHANIA : 9
SIŁA WOLI : 10
PŻ : 166
CHARYZMA : 13
SPRAWNOŚĆ : 3
WIEDZA : 9
TALENTY : 10
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t203-terence-forger
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t377-terence-forger#1160
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t375-poczta-terence-a-forgera#1158
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f98-mieszkanie-terence-a-forgera
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1053-rachunek-terence-forger#9068
ANATOMICZNA : 20
NATURY : 1
ODPYCHANIA : 9
SIŁA WOLI : 10
PŻ : 166
CHARYZMA : 13
SPRAWNOŚĆ : 3
WIEDZA : 9
TALENTY : 10
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t203-terence-forger
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t377-terence-forger#1160
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t375-poczta-terence-a-forgera#1158
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f98-mieszkanie-terence-a-forgera
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1053-rachunek-terence-forger#9068
Mówi się, że nieszczęścia chodzą parami. W życiu Terence’a niefortunne przypadki przybierały prędzej postać lawin, które zmierzały ku niemu z prędkością nie pozwalającą na bezpiecznie schronienie się. List od Scully był z pewnością jej elementem, przynosząc wieści, których nie oczekiwał. Nie teraz. Nie kiedy wierzył, że ktokolwiek otrzymał wezwanie do walki w imieniu LIlith, wyjdzie z tego zwycięską ręką. Tymczasem koniec okazał się jeszcze bardziej przykry niż.

Auto porzucił kilka jardów od kawiarni, fundując sobie spacer. Chłód odszedł w zapomnienie. Palce zaciśnięte na cylindrycznym kształcie papierosa nie były zaczerwienione i sztywne przez nocne temperatury niesprzyjające spacerom. Szybkim krokiem przemierzał chodnik, brał głębsze wdechy, aż stanąwszy przed wejściem do lokalu w jego dłoni został jedynie filtr z resztką rozżarzonego tytoniu. Zgniótł go w pobliskim koszu i przeszedł energicznie do znanej z wcześniejszego spotkania sali jadalnej.

Gotów był usiąść na ostatnim wolnym krześle, ale wtedy pomyślał o tym, kto musiał zazwyczaj zajmować miejsce na samym szczycie. Odwrócił się na pięcie, a kiedy wrócił, dzierżył dodatkowe krzesło.

Chwała Lilith — wymamrotał mało optymistycznie, wciskając swoje siedzenie między Scully a Lanthierem.

Nic nie było jeszcze stracone, chciał sobie powtarzać.

Póki jesteśmy grupą i jesteśmy Jej wierni, nie możemy się poddać, chciał powiedzieć.

Wszystko to truizmy. Wszystko to czcze gadanie pozbawione konkretu. Dlatego nie zajmował głosu, póki inni nie zdecydowali się na to, powtarzając jeszcze raz słowa, które odczytał tamtego dnia spisane dłonią Blair. Odetchnął ciężko, zdając sobie sprawę z tego, jak niewiele wiedzieli o tajemniczej kobiecie poza sprawami dotyczącymi jej posługi dla Kowenu Nocy i gorliwego oddania Lilith. Że być może nigdy nie dowie się prawdy i pozostanie jedynie modlić się, że znalazła w Piekle coś, co Chrześcijanie nazwaliby wiecznym odpoczynkiem.

Jak… jak w zasadzie do tego doszło? — zapytał cicho, tak jak ze wstydem porusza się tematy zakazane. Co miało miejsce pod koniec kwietnia, gdy on spędzał czas na kolejny dyżurze, nieświadomy tego, co właśnie się rozgrywało?

Siadam między ósemką a dziewiątką.
Mam przy sobie pentakl, athame i klucze do autka.
Terence Forger
Wiek : 34
Odmienność : Czarownik
Miejsce zamieszkania : eaglecrest, saint fall
Zawód : egzorcysta / pielęgniarz
Lila Al-Khatib
POWSTANIA : 23
WARIACYJNA : 5
SIŁA WOLI : 7
PŻ : 161
CHARYZMA : 2
SPRAWNOŚĆ : 2
WIEDZA : 9
TALENTY : 22
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t1238-lila-al-khatib
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t1271-lila-al-khatib#12882
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t1265-lila-al-khatib
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f201-roseberry-corner-12
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1272-rachunek-bankowy-lila-al-khatib#12887
POWSTANIA : 23
WARIACYJNA : 5
SIŁA WOLI : 7
PŻ : 161
CHARYZMA : 2
SPRAWNOŚĆ : 2
WIEDZA : 9
TALENTY : 22
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t1238-lila-al-khatib
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t1271-lila-al-khatib#12882
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t1265-lila-al-khatib
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f201-roseberry-corner-12
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1272-rachunek-bankowy-lila-al-khatib#12887
Kolejny dzień błądzi gdzieś między poczuciem pustki, ogromem zniechęcenia i wszechogarniającego smutku; znowu nawet nie próbuje z tym walczyć nie wierząc w to, że cokolwiek mogłaby zdziałać. Część demonów, o zaklęcie których poprosiła ją Blair (ta dziewucha była momentami tak stanowcza, że aż nie do zniesienia) się udała, choć Lila dałaby sobie rękę uciąć, że nic z tego nie będzie. Nie sprawiło to, że zmieniła swoje nastawienie.
Kilka razy obudziła się w środku nocy zlana zimnym potem, nie pamiętając jednak tego, o czym śniła. Odruchowo dotykała wtedy znaku na szyi; wydawał się być wypalony tak samo, jak pręgi na jej ciele - pozostałości po nasączonym kwasem sznurze. Lila nie jest w stanie wyjaśnić (nawet nie próbowała), dlaczego po takiej pobudce Jack stawał się wyjątkowo drażniący. Ciśnięcie w niego szklaną popielniczką było przesadą, ale akurat wpadła jej wtedy w ręce, a ona sama nie była skłonna do żartów. Gdzieś w tym wszystkim czuje się zagubiona i wyobcowana, poczucie straty zdaje się dusić.
Inicjatywą wykazuje się Remington. To on wymusza na niej wyjście z łóżka, ubranie się i podróż do Midnight Retreat. Lila bez słowa, z cichym westchnięciem zakłada kask i siada za nim na motocyklu. Maszyna głośno mruczy, a ona obejmuje go w pasie i opiera policzek o szerokie plecy. Przez całą drogę nie otwiera oczu.
Zwykle nie przyjmuje jego ręki, kiedy zsiada z pojazdu; zadziera wtedy nos, jakby chciała powiedzieć "ja sama!". Dziś chwyta szorstką dłoń opierając się na nim może aż za bardzo. Zawsze mógł ją udźwignąć. Na zaplecze wchodzi nie witając się z nikim; zaledwie przez sekundy przesuwa wzrok po zebranych i po chwili opuszcza spojrzenie nie wiedząc, co mogłaby im powiedzieć.
Siada na wskazanym miejscu, opiera się o oparcie krzesła i wbija oczy gdzieś w kant stołu. Prawda jest taka, że obecność Remingtona za jej plecami sprawia, że czuje się spokojniejsza.

rzut1: K3 na efekty zatrucia (emocje)
rzut2: K6 efekty zatrucia
Lila Al-Khatib
Wiek : 30
Odmienność : Czarownica
Miejsce zamieszkania : Sonk Road
Zawód : jubiler/zaklinacz
Stwórca
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/
The member 'Lila Al-Khatib' has done the following action : Rzut kością


#1 'k3' : 3

--------------------------------

#2 'k6' : 2
Stwórca
Wiek :
Miejsce zamieszkania : Piekło
Zawód : Guru satanistycznej sekty
Mistrz Gry
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t58-budowanie-postaci
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t179-listy-do-mistrza-gry
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t58-budowanie-postaci
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t179-listy-do-mistrza-gry
Pustka po stracie Prefekt była wyczuwalna. Puste miejsce przy stole, które pozostawiliście wolne, jak gdyby jeszcze miała nadejść, choć wiedzieliście, niemalże wszyscy, że tak się nie stanie. Minuty mijały, krzesła były przez Was zajmowane, wciąż byliście sami. Sami z wątpliwościami, sami z troskami. Padające pytania pozostawały bez odpowiedzi.
Księżyc wspinał się po niebie, jego piękną, jasną, łagodną łunę dostrzegaliście przez okno za plecami krzesła, które jako jedyne pozostawało puste. Kwiatowy Księżyc coraz śmielej spoglądał spomiędzy firan i zasłon, obejmując we władanie nocne niebo – aż wreszcie dojrzeliście całą jego tarczę.
A wraz z tym widokiem zerwał się wiatr, tak nagły, że smagnął Was po twarzy i odebrał dech. Było to zaledwie kilka sekund – chwila nieuwagi, ledwie mrugnięcie – lecz gdy nagły szum ucichł, gdy powietrze przepływało już swobodnie, dostrzegliście figurę, której dotychczas tutaj nie było.
Stała tam. Dłoń wspierając na oparciu ostatniego wolnego krzesła. Wpatrzona w nie z miną nieodgadnioną. Czarne jak noc włosy spływały kaskadami po ramionach i odkrytych piersiach, jej skóra jaśniała blaskiem nienaturalnym, bladym, nietknięta blaskiem słońca. Kobieta tak piękna, tak doskonała i choć naga, absolutnie nieskrępowana. Wyglądała, jakby nieświadoma była niczyjego towarzystwa, ale wszyscy czuliście to samo – choć na Was nie patrzyła, jej uwaga spoczywała na Was. Nie musiała podnosić wzroku, aby widzieć Was wszystkich.
Księżyc wyłaniający się zza jej pleców, płynący po nocnym niebie, otulał ją jasną i gęstą poświatą. Zdawała się jaśnieć przed Wami, nieskończenie piękna, nieskończenie doskonała, niezdobyta, nieosiągalna – Matka.
Jacku, Leandrze i Tesso, choć nigdy jej nie widzieliście, nie mogliście mieć wątpliwości – mogła istnieć tylko jedna istota tak majestatyczna i tak wspaniała, do której wznosiliście swoje modlitwy. Wszystkie freski i figury, jakie mijaliście w kościołach, zdawały się teraz niczym przy jej doskonałym pięknie i nieodgadnionej aurze.
Blair, Lilo, Lyro, Ronanie i Penelope, Wy widzieliście ją zaledwie przed tygodniem – tak samo piękną i tak samo fizyczną. Cecilu, Nevellu i Terence, Wy także pamiętacie jej postać jeszcze ze chrztu – lecz wtedy była inna. Bardziej odległa, jakby nierealna. Tym razem było inaczej. Jej ciało było bliższe, jakby bardziej Wam znane. Dotychczas była nieobecna, kontaktując się z Wami z Piekieł. Tym razem była z Wami. Cała. Nie tylko jej świadomość. Cała Ona.
Wiesz, jak do tego doszło. – Pytanie wybrzmiało jakiś czas temu, lecz dopiero teraz uzyskało odpowiedź. Terence, nie miałeś wątpliwości, że Matka swoje słowa kieruje właśnie do Ciebie. Przenikliwy wzrok, który na Ciebie podniosła, nie pozostawiał żadnych złudzeń. – Życie odebrał jej ten, który teraz ma jej duszę, Terence Forgerze.
Wzrok powoli sunął po Waszych twarzach. Przesuwał się w stronę krawędzi stołu, w Jej prawą stronę, wpierw po Waszych sylwetkach. Lyro i Ronanie, aby przedostać się na drugą stronę stołu. Nevellu, Cecilu i Tesso, na Was jej wzrok spoczął w następnej kolejności i zatrzymał się odrobinę dłużej. W jej oczach mogliście zobaczyć pytanie, które nie wybrzmiało w żaden sposób. Jej wzrok nie ominął również Ciebie, Penelope, nawet jeśli za moment zatrzymał się ponownie na Leandrze, przyglądając mu się przez dłuższą chwilę. Lilo i Blair, na Was Matka spojrzała w ostatniej kolejności, choć nie mogłyście nie wyczuć serdeczności tego niemego powitania. Jacku, Ty doświadczyłeś tego zaszczytu jako ostatni.
Usiądź – słowa wciąż kierowane były do Ciebie.
Wszyscy mogliście usłyszeć nagły trzask sunącego po podłodze krzesła, a Twoje mięśnie, Jacku, ugięły się pod naporem nieznanej Ci siły, zmuszając Cię do zajęcia właśnie wybranego Ci przez Matkę miejsca.
Siła odpuściła kilka chwil po tym, jak zgiąłeś kolana, aby usiąść, zgodnie z Jej wolą, na krześle.
Moje dzieci – zwracała się tym razem do Was wszystkich. Dłoń powoli zsunęła się z oparcia krzesła Zuge, lecz Lilith nie zajęła go zamiast niej. Zdawała się nie poruszać nogami, a jednak sunęła pomiędzy Wami, za Waszymi plecami, z uwagą spoglądając na twarz każdego wzrokiem, który mógł wydrzeć z Waszych umysłów każdą, najmniejszą myśl i wątpliwość. – Wezwałam Was tutaj, bo bezpieczne czasy, w których mogliście odnaleźć mnie w ostoi Kościoła, już minęły. Jestem dziś z Wami, aby poprowadzić Was ku prawdzie i obnażyć tego, który dziś zasiada na piekielnym tronie i nazywa siebie królem, ze swego zaślepienia i kłamstw. Jestem z Wami, abyście nie lękali się iść naprzód nawet w najczarniejszych godzinach. Bo tak jak najciemniejszy mrok rozprasza światło Księżyca, tak i ja czuwam nad Wami. – Przechodząc za plecami Leandra, teraz widzieć ją mogliście dokładnie Wy, Penelope, Tesso, Cecilu i Nevellu. – Choć udało mu się rozchylić Wrota Piekła, nie wszystko jest jeszcze stracone. To zaledwie bitwa w całej wojnie. To porażka, która stanie się naszą siłą. Nasz cel się nie zmienił. Zamkniemy Wrota Piekieł. Lecz aby to się stało, musicie stać się jednością. Potrzebuję Was wszystkich, moje dzieci. Waszej lojalności, Waszej wierności i Waszej magii.
Kroki skierowały ją w miejsce, z którego rozpoczęła swój przemarsz. Stanęła tuż za pustym siedziskiem, obserwując Wasze twarze. Z jej oczu płynęła determinacja i nieustępliwość. Choć mieliście przed sobą samą Matkę Piekła, właśnie dziś mówiła, że Was potrzebuje.

Przed Wami pojawiła się we własnej postaci Matka i pozostanie z Wami na dłużej. Jeżeli macie jakieś pytania bądź wątpliwości, macie właśnie pole, aby je zadać lub wypowiedzieć.

Jacku, siedzisz obecnie za Lilą, ale możesz przesunąć swoje krzesło w dowolne miejsce.


Midnight Retreat - Page 8 FSRa286

Czas na odpis: 9.05 do 22:00
Mistrz Gry
Wiek :
Miejsce zamieszkania : Piekło
Zawód : Guru sekty satanistycznej
Cecil Fogarty
ANATOMICZNA : 20
ILUZJI : 8
SIŁA WOLI : 15
PŻ : 179
CHARYZMA : 15
SPRAWNOŚĆ : 7
WIEDZA : 5
TALENTY : 10
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t175-cecil-fogarty#374
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t250-cecil-fogarty#619
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t251-cecil-fogarty#620
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t281-poczta-cecila-fogarty-ego#776
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f192-arcanum-14-7
ANATOMICZNA : 20
ILUZJI : 8
SIŁA WOLI : 15
PŻ : 179
CHARYZMA : 15
SPRAWNOŚĆ : 7
WIEDZA : 5
TALENTY : 10
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t175-cecil-fogarty#374
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t250-cecil-fogarty#619
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t251-cecil-fogarty#620
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t281-poczta-cecila-fogarty-ego#776
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f192-arcanum-14-7
Najpierw on, potem Nevella, Tessa. Potem pojawili też inni. Znane i mniej znane twarze, ale żadna obca. Dzieci wybrane przez Lilith. Ludzie wybrani, by nieść wiarę, prawdę, nadzieję. Mężczyzna (Leander), którego ledwie kojarzył. Słów Lyry nie usłyszał, pogrążony w zamyśleniu. Skinął głowę w geście powitania, gdy w zasięgu wzroku pojawił się Ronan; jego głos odbijał się od sklepienia bocznej sali, ale wkrótce został przerwany przez kolejne kroki, słowa. Z Lilą było nie dobrze; nawet z stresem ściskającym go za gardło mógł to bez przeszkód stwierdzić. Wydawało mu się, że słaniała się na nogach. Po niej wszedł Jack - iskry w spojrzeniu, jakby chciał puścić nimi ten pokój z dymem. Zadyma była tam, tutaj byli oni, zjednoczeni w wierze, w jednym celu.
- Może pomoże, na pewno nie zaszkodzi - swoje słowa skierował do jubilerki. - Subtilis tactus - tylko tyle i aż tyle, skoro nie pisała, że potrzebna jest jej pomoc, być może wcale jej nie potrzebowała.

Pojawienia się cioci Nevella - Penelope - nie przeoczył; posłał jej kierunku zarys malującego się na ustach uśmiech, który znikł równie szybko, jak się pojawił; był jednie wyrazem szacunku, uprzejmości. Następnie odszukał tego, kto powiedział Chwała Lilith; ledwie musnął spojrzeniem skrawka jego twarzy, nie szukał z nim kontaktu wzrokowego. Blair na dłużej przykuła cecilową uwagę, zgarnęła ją dla siebie jak złodziei, który był on, nie ona. Widocznie doszła do siebie, skoro prezentowała się teraz jak najjaśniejsza gwiazda na niebie, jej blask przyćmiewała tylko Tessa.
I wtedy Ona przeszła przez próg. Majestat zamknięty w kobiecym ciele. Zjawisko, nienaturalnie piękna; piękniejsza niż w fabryce, piękniejsza niż kiedykolwiek. Wyrachowane piękno - jedyne słowa, jakie obecnie zapełniały przestrzeń jego umysłu. Paraliżowała swoimi wdziękami wszystkie zmysły. Chociaż wiedział, że nie był gotowy na te spotkanie, nie po tym, jak nie było go tam, gdzie był potrzebny, nie mógł oderwać od niej oczu. Oddech zamarł mu w piersi, gdy znajoma barwa głosu zalała przestrzeń pokoju. Musiał znowu przypomnieć sobie, jak się oddycha.
Gdy złapał z Matką kontakt wzrokowy, patrzył jej prosto w w oczy, bez lęku, bez strachu, z wiarą rosnąca w sercu, z uwielbieniem płonącym w spojrzeniu. Nie kierowało nim zepsucie, arogancja. Nie było tu miejsca na takie przyziemności. Modlitwy, które układały się na jego ustach od wczesnego dzieciństwa, gdy tylko nauczył się mówić, byly kierowane właśnie do niej, do Matki, tej, której zawdzięczał wszystko  - życie, dar odmienności, chwilę radości i słabości. Powierzył jej każdą sekundę swojego jestestwa, każdy oddech i bicie serca.
-  Przykro mi, że mnie tam nie było - widok roztrzęsionej Blair sprawił, ze nie mógł sobie tego wybaczyć. - Nie każdy dostał list. Czy to była twoja decyzja, Matko, czy Zuge podjęła ją na własną rękę? - pytanie, które dostrzegł w spojrzeniu Matki, rozwiązało mu język, głos mu lekko drżał - nie ze stresu, a z emocji, faktu, ze to była, obok, wśród nich, zjawiła się, by poprowadzić ich ścieżką wiary, do ogrodu prawdy.
Słuchał ją w skupieniu, w napięciu. Nie spuszczał jej z oczy, jakby w obawie, że znika, jak zjawa, jak każda kusząca obietnica. Czuł, każdym skrawkami skóry, każdym nerwem w ciele, że znalazł się w dobrym miejscu. Tu, gdzie być powinien.
Miała to. Jego lojalność, magię. W palcach trzymała jego życia. Oddanie ślubował jednej kobiecie. Tę kobietą była Ona.
Słowa Lilith jeszcze przez dłuższą chwile unosiły się w przestrzeni. Chociaż była tak blisko, miał wrażenie, że odległość, jaka ich dzieliła liczyła milion lat świetlnych. Wstał, choć gest ten pozbawiony był gwałtowności, towarzyszyła mu ta sama swoboda i lekkość, co zawsze. Nachylił kark, twarz zwracając ku Lilith.
- Przysięgam, że zrobię wszystko, co w mojej mocy, by urzeczywistnić nasze cele - pewność wybrzmiała z tonu jego głosu, gdy kolejne słowa opuściły cecilowe usta, a zaciśnięta w pięść dłoń znalazła się na wysokości serca; rzadko łamał obietnice, nigdy nie łamał przysięg; jej pragnienia były jego pragnieniami.
Usiadł ponownie; dużo myśli, dużo pytań wiło się pod sklepieniem czaszki. Dużo słów trzymał na koniuszku języka, jednak nie od razu odnalazły drogę do ust. Czekał aż na odpowiedni moment, czekał aż każdy z obecnych zabierze głos i dopiero wtedy, gdy pierwsze emocje opadły, gdy był w stanie uporządkować bałagan w głowie, zapytał:
- Mam kilka pytań – słowa ostrożnie wybrzmiały z jego ust. Nie wszystkie na raz, Cecil.To co dzieje się teraz ma coś wspólnego z tym, co dzieło się sto lat temu? – trywialne, egoistyczne, może nie na miejscu, ale od kiedy niebo zapłonęło nad Deadberry nie mógł odsunąć od siebie tej myśli; żadna odpowiedź nie mogła być rozczarowaniem. – Kogo powinniśmy się najbardziej obawiać? Lucyfera i jego zwolenników - skurwiela, który zabił Zuge - czy Gabriela? – Kto był ich wrogiem? Gabriel, który rozproszył ogień mieczem dzierżonym w dłoni? Lucyfer, który zasiadł na tronie piekieł? Obaj jednocześnie? Historia jego rodziny pokazała, że walka na wielu frontach skazana była na porażkę.

Subtilis tactus, (st 35) 97
Cecil Fogarty
Wiek : 23
Odmienność : Cień
Miejsce zamieszkania : Deadberry
Zawód : ilustrator
Leander van Haarst
ANATOMICZNA : 20
POWSTANIA : 5
SIŁA WOLI : 12
PŻ : 168
CHARYZMA : 13
SPRAWNOŚĆ : 3
WIEDZA : 18
TALENTY : 9
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t1696-leander-van-haarst
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t1720-leander-van-haarst
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t1719-poczta-leandra-van-haarst
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f238-fairfield-street-7
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1716-rachunek-bankowy-leander-van-haarst
ANATOMICZNA : 20
POWSTANIA : 5
SIŁA WOLI : 12
PŻ : 168
CHARYZMA : 13
SPRAWNOŚĆ : 3
WIEDZA : 18
TALENTY : 9
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t1696-leander-van-haarst
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t1720-leander-van-haarst
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t1719-poczta-leandra-van-haarst
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f238-fairfield-street-7
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1716-rachunek-bankowy-leander-van-haarst
Pozorna swoboda uśmiechu Lyry zmuszała do zmarszczenia brwi. Kiedy ciemne oczy osiadły spojrzeniem na jej ładnej twarzy, natrafiły uwagą na czarne jak noc opuszki wieńczące dłonie.
- Doceniam, że zastosowałaś się do zaleceń. - Odpowiedział, nie potrafiąc przełknąć zgryźliwego komentarza i przetrawić stratę, jaką stanowiło wiadro mniszków. Na cóż były jej badania, rady, specyfiki, skoro widział ją dziś przed sobą, tak samo strutą jak poprzednio, jeżeli nie bardziej?
Może powinien jej ten sok podać pod postacią kroplówki?
Nienawidził ignorowania zaleceń. Właśnie tak o niej myślał teraz - jak o kimś, kto naumyślnie marnuje mu czas. Nie było go w terenie i gówno wiedział o tym, co powodowało u nich wszystkich te dziwaczne anomalie.
Ale nie byłby sobą, gdyby tak po prostu odpuścił sobie ocenianie.
Blair przekroczyła próg pomieszczenia akurat w porę, by udzielić odpowiedzi na pytanie Vandenberg. Zuge nie żyła. Tę wiadomość wszyscy zdawali się przyjmować z pewnym smutkiem, lecz z jakiegoś powodu van Haarst miał wrażenie, że to wszystko jest od nich jakby… oderwane. Jak gdyby nie umarł człowiek, a rzecz nieożywiona. Byłby myślał nad tym intensywniej, okrywając się na nowo płaszczem z milczenia, gdyby nie przestąpienie przez próg Jacka i jego donośnego głosu. Przedstawił się pustym krzesłom i kilku nietęgim minom, które zasiadały na pozostałych miejscach, a sam Leander przywitał go wyłącznie równie suchym co zazwyczaj, dłuższym spojrzeniem, aż do czasu subtelnego pytania mężczyzny. Wtedy uśmiechnął się nieznacznie. Niczego innego by się po nim nie spodziewał. Uwagę zwrócił też na Penelope, która zajęła miejsce po jego prawicy, a z którą dzieliło go kilka służbowych spotkań i pospiesznie organizowany pogrzeb pani van Haarst. Kiwnął głową w jej stronę, wyczerpując uprzejmości.
Jak do tego doszło? Och, to było doskonałe pytanie. Cudownie było zebrać się w tym zacnym gronie posiadając tak żałośnie mikrą wiedzę na temat tego, co się tam działo.
Może Matka uratuje tę stypę?
Uratowała? Najpewniej, bo wiatr smagający po twarzach był dla lekarza zaskoczeniem. Zamrugał kilkukrotnie, czując znajomy piasek pod powiekami wywołany zmęczeniem, ale zupełnie o tym zapomniał, gdy jego wzrok wreszcie zauważył zmianę, jaka zaszła w pomieszczeniu.
I - kurwa, jak zwykle - najpierw zobaczył cycki. W tym wypadku byłoby wręcz obrazą, gdyby zupełnie nie zwrócił na nie uwagi, bo kobieta, która pojawiła się w pomieszczeniu była tak niewypowiedzianie piękna, że automatycznie skupiała na sobie spojrzenie Leandra. Jej blada skóra pokryta energią oraz jej idealnie czarne włosy opadające kaskadą na szczupłe plecy były absolutnie niczym w porównaniu z ciężarem potężnej magii, która ją oblepiała. Czuł ją nawet tutaj - w miejscu znajdującym się dokładnie po drugiej stronie stołu.
A jednak wciąż patrzył, nie będąc w stanie spuścić jej z oczu.
Szacunek nigdy nie był jego pierwszym wyborem, a strach się go nie imał. ASPD budowało jego życie w sposób absolutnie odmienny od przyjętych w standardach, a jego Matka musiała o tym wiedzieć. W każdej swej modlitwie był tak samo pusty emocjonalnie, jak zawsze. Dzisiejszy wieczór nie miał być inny. Nie mógł być. Mimo tego przez głowę szybko przemknęło mu proste „czy tak powinien?”. Chuj z tym, odpowiadało zaburzenie. Nie potrafił się z nim spierać.
Dlatego miast opuścić wzrok, popatrzył bezrefleksyjnie prosto w nieskończoną głębię jej niezmierzonego spojrzenia.
A wtedy oczy niemalże same uniknęły dalszej konfrontacji. Ciało go zdradziło, ale nie walczył z nim. W tym momencie przeszło mu przez głowę to, że może tak właśnie miało być? Matka musiała być jedyną, która pobudzałaby w nim poprawne reakcje, co do tego nie miał wątpliwości.
Słuchał jej uważnie. Słuchał jej zdziwiony. Słuchał i chociaż zazwyczaj wiele kwestii pozostawało mu całkowicie obojętnych, jego wola i powykrzywiana, zepsuta psychika należała do Matki Piekieł. Musiała to wyczuwać. Musiała wiedzieć, że w tym momencie był jej lojalny i zamierzał działać zgodnie z jej oczekiwaniami.
I wówczas pozostawałby w absolutnej zgodzie ze samym sobą.
- Matko, składam swój los, swoją magię, lojalność w twe dłonie - należały do ciebie i na wieki należeć będą. Wskaż mi drogę, a twa wola będzie spełniona. - Oznajmił i kiedy zapragnął skupić wzrok na najdoskonalszej istocie, jaka kiedykolwiek zstąpiła na ziemię, jego ciało natychmiast nakazało mu przygiąć kark. Nie pojmował dlaczego, ale to nie był właściwy moment na rozwiązywanie zagadek. Nie sprzeczał się z tym, zwłaszcza że miał pytanie, na które odpowiedź musiał poznać odpowiedź.
Nie uważał za stosowne, aby zadawać je na głos. Konsekwencje nieskończonej potrzeby rozumienia musiały objąć go indywidualnie. Przymknął powieki, poszukał myślą jej namacalnej obecności.
Matko, niechaj chwalone będzie twe imię. Wybacz mi zuchwałość i okaż miłosierdzie. Nie byłem obecny podczas waszego starcia, a teraz widzę, jak przebywasz wśród nas i czuję niezmiennie, jak otaczasz nas swą opieką. Najwyższa Lilith, czy skoro opuściłaś piekielne czeluście, to czy na czas naszej walki właściwym będzie poszukiwać wsparcia wśród tych, którzy odeszli sławiąc twe imię? Wybacz mi, jeżeli tą myślą znów zgrzeszyłem.
Leander van Haarst
Wiek : 40
Odmienność : Czarownik
Miejsce zamieszkania : Eaglecrest
Zawód : Neurochirurg, odtruwacz, lekarz podziemny
Lyra Vandenberg
ILUZJI : 22
ODPYCHANIA : 5
SIŁA WOLI : 24
PŻ : 172
CHARYZMA : 19
SPRAWNOŚĆ : 9
WIEDZA : 9
TALENTY : 5
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t201-lyra-vandenberg#457
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t247-lyra-vandenberg#599
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t248-poczta-lyry-vandenberg#600
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f203-riverbend-st-1-13
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1059-rachunek-bankowy-vandenberg-lyra#9093
ILUZJI : 22
ODPYCHANIA : 5
SIŁA WOLI : 24
PŻ : 172
CHARYZMA : 19
SPRAWNOŚĆ : 9
WIEDZA : 9
TALENTY : 5
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t201-lyra-vandenberg#457
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t247-lyra-vandenberg#599
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t248-poczta-lyry-vandenberg#600
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f203-riverbend-st-1-13
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1059-rachunek-bankowy-vandenberg-lyra#9093
Kłamstwo miało krótkie nogi — lub jak w tym przypadku — czarne palce.

Czerń, głęboka jak nicość, zalewała jej dłonie i pociekła z kącika jej ust. Wraz ze śliną czuła metaliczny posmak zepsucia zatrucia; starła ociekającą maź, patrząc, jak czerń znika w czerni i wtedy go usłyszała.

"Głośno tu" rozbrzmiał głos w jej głowie.

"Duszno, i—"

Ten sam, który słyszała w gaju, a później w podziemnych tunelach. Najpierw próbowała się po pozbyć, nabierając łapczywie powietrze w płuca, i wypuszczając je powoli.

"—i coś czarnego na mnie kapie. Fuj."

Ronan obok niej przemówił, a potem kolejne osoby zaczęły wchodzić do środka.

"Gnijesz od środka. Nie podoba mi się tu, możemy wracać?"

Cicho—

Dopiero gdy słowa same się jej wymykają, orientuje się, że wokół niej trwa rozmowa. Patrzy na Jacka, który właśnie coś mówił, i marszczy brwi, jakby próbowała dotrzeć do tych części umysłu, które nieświadomie to usłyszały. Coś tam coś tam, kto pobił Lilę?

Niefortunna odpowiedź na to pytanie.

Nie ty, Jack — wyjaśniła szybko, nie chcąc dostać w mordę. Nos dalej ją trochę bolał, gdy kichała zbyt mocno. — Mówiłam do— siebie.

Potem im wyjaśni. Zerka jednak wymownie w stronę Lanthiera, a potem wzrokiem szuka Setha, ale nie ma go wśród zebranych. Są za to już niemal wszyscy inni — Blair, Lila, Cecil, pani Bloodworth, Leander, Terry, Nevell i Tessa. Słowo wszyscy zmusza ją jednak do bolesnego odwrócenia głowy w stronę pustego krzesła.

Nie wszyscy.

Natura nie lubi pustki. Nie ma nic bardziej naturalnego, niż Matka. Ta pojawia się nagle, aczkolwiek nigdy gwałtownie. Powietrze zaczyna pachnieć oceanem, a może jedynie jej się tak wydaje, gdy nie może oderwać od kobiety wzroku. Dopiero co ją widziała i wciąż nie może uwierzyć, że patrzy na nią znowu, jednocześnie czując, jakby to była najbardziej naturalna — najwłaściwsza — kolej rzeczy.

Zatrzymuje wzrok na bladej dłoni bogini i łapie się na myśli, że Zuge byłaby taka szczęśliwa, gdyby Matka otoczyła ją swym ramieniem.

Potem ruch krzesła skupia jej uwagę na Cecilu i jego przyrzeczeniu wierności. Jedyne, czego brakowało, to powiewającej flagi w tle. Leander dołącza do wielkopomnych słów; Lyra całe życie lubiła słowa, ale dawno uznała, że czyny mówią więcej.

Matko, moja lojalność leży dokładnie w tym samym miejscu, w którym ostatni raz ją widziałaś.

Na kolanach, przed Matką, na mokrym piasku pustej od ludzi i pełnej od cudów plaży.

Nie czuła potrzeby, aby jej powtarzać. Lilith wiedziała, a Lyra wiedziała, że Lilith wiedziała, bo Lilith wiedziała wszystko; musiała, w końcu była wszystkim.

"Kto przyszedł? Zrobiło się... cieplej."
Lyra Vandenberg
Wiek : 27
Odmienność : Syrena
Miejsce zamieszkania : SAINT FALL, SONK ROAD
Zawód : aktorka, anonimowy dawca łusek, dostawca morskich skarbów
Tessa Fogarty
ILUZJI : 10
SIŁA WOLI : 17
PŻ : 173
CHARYZMA : 12
SPRAWNOŚĆ : 3
WIEDZA : 10
TALENTY : 10
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t1237-teresa-b-fogarty#12123
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t1717-tessa-fogarty#23481
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t1724-un-saint-teresa#23610
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t1718-poczta-tessy#23485
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/
BANK : https://www.dieacnocte.com/https://www.dieacnocte.com/t1715-rachunek-bankowy-teresa-fogarty#23477
ILUZJI : 10
SIŁA WOLI : 17
PŻ : 173
CHARYZMA : 12
SPRAWNOŚĆ : 3
WIEDZA : 10
TALENTY : 10
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t1237-teresa-b-fogarty#12123
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t1717-tessa-fogarty#23481
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t1724-un-saint-teresa#23610
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t1718-poczta-tessy#23485
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/
BANK : https://www.dieacnocte.com/https://www.dieacnocte.com/t1715-rachunek-bankowy-teresa-fogarty#23477
Cokolwiek dokładnie zaszło podczas starcia z wrogimi ich kowenowi czarownikami, odbiło się na twarzach jej towarzyszy z kowenu. Brak Zuge doskwierał i Teresie, kobieta zrobiła co mogła dla Lilith i rozpowszechnienia jej kultu jako Piekielnej Królowej. Zrobiła bardzo wiele również dla nich – tego była pewna. Poniosła za to największą cenę, a jej przy tym nie było, znajdowała się zbyt daleko by ich wspomóc w jakikolwiek sposób, który mógłby ich przybliżyć do kolejnego etapu ich zwycięstwa. Żałowała.

By skupić myśli na czymś innym niż szepty otaczające ją z każdej strony, nakładające się na siebie przez wyodrębnienie koherentnej wypowiedzi było niemal niemożliwe – zaczęła się cicho modlić. Swoimi słowami, tak jak wydawało jej się to słuszne. O nic nie prosiła, a na pewno nie dla siebie. Chciała ukojenia wyrzutów sumienia ze względu na to, co się wydarzyło. Czy faktycznie jej obecność cokolwiek by zmieniła, gdy była tak słabo rozwiniętą czarownicą? Może byłaby tylko zbędnym balastem, który pociągnąłby za sobą resztę jeszcze szybciej w dół?

Wtedy pojawiła się Ona.

Pytała nieraz brata jak wygląda Lilith, oglądała jego rysunki, gdy próbował odwzorować jej wizerunek. I chociaż Cecil był uzdolnionym ilustratorem, nie był on w stanie oddać w pełni jej piękna. Postać nagiej kobiety przyciągała wzrok, jej blada skóra zdawała się błyszczeć własnym światłem, a czarne jak najciemniejsza z nocy włosy stanowiły jej jedyne okrycie. Oczywiście, że nie była skrępowana. Ona była wolna od tych przyziemnych uczuć, była silna, a jej aura jednocześnie przytłaczała, ale i dawała moc raz z nadzieją. Nie wszystko stracone. Jeszcze wiele mogło się wydarzyć.

Jak za dotknięciem bajkowej różdżki, głosy ucichły. Zaczęły jeden po drugim niknąć, aż jej własne myśli na nowo wyostrzyły się i wyklarowały. Mogła w pełni skupić się na przepięknej postaci przed nią, śledzić jej ruch, aż uświadomiła sobie, że nie powinna być może wgapiać się w nią tak intensywnie. Spojrzała na swoje dłonie lekko speszona, zaciskając palce i rozluźniając je.

Pomyślałby kto. Teresa Fogarty zawstydzona. Prawdziwy koniec świata.

Matko, zrobię co tylko będę mogła dla naszej sprawy — szepnęła, ale nie wątpiła nawet przez chwilę, że słowa dotrą do niej. Dla wizji świata wyśnionego przez Armię Lilith mogła wiele. Mogła wszystko, bo była to jedna z tych rzeczy w które szczerze wierzyła. Wystarczyło słowo. Potrzebuję was wszystkich, oto była. Wróciła.

Pokonanie psychotycznych szeptów: 79 (rzut) + 17 (siła woli) = 98 > 50 (sukces)
Tessa Fogarty
Wiek : 23
Odmienność : Słuchacz
Miejsce zamieszkania : deadberry
Zawód : urzędniczka, krętaczka, złodziejka
Nevell Bloodworth
ANATOMICZNA : 10
ODPYCHANIA : 5
SIŁA WOLI : 10
PŻ : 162
CHARYZMA : 2
SPRAWNOŚĆ : 1
WIEDZA : 8
TALENTY : 13
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t764-nevell-c-bloodworth#5056
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t1239-nevie#12248
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t1196-poczta-nevella-bloodwortha#11541
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/
BANK : https://www.dieacnocte.com/t2317-rachunek-bankowy-nevell-bloodworth#32216
ANATOMICZNA : 10
ODPYCHANIA : 5
SIŁA WOLI : 10
PŻ : 162
CHARYZMA : 2
SPRAWNOŚĆ : 1
WIEDZA : 8
TALENTY : 13
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t764-nevell-c-bloodworth#5056
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t1239-nevie#12248
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t1196-poczta-nevella-bloodwortha#11541
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/
BANK : https://www.dieacnocte.com/t2317-rachunek-bankowy-nevell-bloodworth#32216
Strata Zuge i pozostawione puste miejsce było wyrazem pamięci wobec łączniczki z Matką Piekielną, która do tej pory niestrudzenie prowadziła ich zgodnie z jej wolą. Bloodworth podążył spojrzeniem w stronę Leandra w ramach odwzajemnienia milczącego powitania, kojarzył jedynie mężczyznę z usługami medycznymi, choć nie wiedział, czym dokładnie się zajmował. Można było to jednak uznać za zwyczajną ciekawość, wynikającą jedynie z wybranego kierunku studiów. Kiedy w pomieszczeniu w końcu zagościła Blair, Nevell posłał jej lekki uśmiech, a więc była cała. Kamień z serca. Skrzypek odetchnął bezgłośnie. Nabuzowany, jak się przedstawił Jack, robił za obstawę. Na szczęście, gdyby pękła mu żyłka mogli go poratować magią anatomiczną. Należało przemilczeć  fakt, że on najmniej byłby do tego chętny. Być może pociąg do zostania patologiem lub koronerem miał w tym niebagatelny udział, przekładając się na potencjalną reakcję. W momencie, gdy w polu widzenia Bloodwortha pojawiała się jego ukochana ciocia Penny, podążył za nią uważniejszym spojrzeniem i powitał ją skinieniem głową. Niestety nie został jeszcze wtajemniczony dokładnie w przebieg zdarzenia i kto konkretnie znalazł się po drugiej stronie barykady, a przynajmniej student medycyny nie miał powodu, by podejrzewać, że znajdował się tam ktoś z jego rodziny. Zdawał sobie jednak sprawę, że Kowen Nocy posmakował porażki.
Cecil okazał się na tyle miły, by wspomóc zdrowotnie dziewczynę, którą dość natarczywie opiekował się Jack, ale nie Nevellowi to oceniać. Wewnętrznie się ucieszył, że Cień potrafił wykazać się takim gestem życzliwości wobec członków społeczności kowenu. Nadejście Matki Piekielnej wyrywający i utrudniający nabranie powietrza do płuc, podkreślając jakże podniosły, duchowy moment. Moment, który zapowiedziała listownie Blair, dzieląc się najważniejszą nowiną. Jej obecność stała się niezaprzeczalna, przyspieszając Nevellowi tętno. Znał wymalowane oblicze Lilith z fresku, który znajdował się w wynajmowanym mieszkaniu Fogarty’ego, często spoglądali na niego z zauroczeniem, składając wspólne modlitwy i wyrażając słowne zachwyty jej osobą. Niezachwianie oddanie Matce Piekielnej u Bloodwortha zaszczepił drogą indokrynacji Cecil ku wyraźnemu uznaniu jego zmarłych w czerwcu 1984 roku rodziców. Tylko jej wolę traktował jako wyznacznik i tylko wyjątkowe okoliczności mogłyby wytrącić go z tej trajektorii. Tak też jawiła się przed obecnymi w bardziej cielesnej postaci, zapierając dech w piersiach samą swoją obecnością. Mogła stać nago, jednak Nevell nigdy nie sprowadziłby jej do roli obiektu seksualnego — w jego oczach była świętością. Obecność Matki Piekielnej stworzyła w jego umyśle kąśliwy żal, że ani Michelle, ani August nie mogą zobaczyć jej wspaniałości i pojawienia się przed członkami kowenu. I jak, Tesso, oszałamiająca?, Nevie zerknął na nią przelotnie ledwie kątem oka na bliźniaczkę Fogarty’ego, na tyle ile pozwoliło mu siedzenie tuż obok Cecila. Grad pytań ze strony Cienia pozwolił mu nieco otrzeźwieć, by podążyć za nimi.
Najdroższa Matko Piekielna — zaczął Bloodworth, smakując na języku pytanie, które zamigotało w jego umyśle i postanowił je zwerbalizować. Nie musiał zapewniać o swoim oddaniu, jeśli Lilith wysłuchiwała wszystkich ich modlitw – znała nastawienie swoich wyznawców i poziom ich zaangażowania. W końcu wielu z nich uzyskało chrzest, co stanowiło samo w sobie wyróżnienie. — Czy uchylenie Wrót Piekieł może objawić się pojawieniem magii w sposób nieoczekiwany na osobach niemagicznych bądź skutkami chorobowymi u magicznych? Czy to jeszcze etap niewielkich lub nieobserwowalnych szkód? — Przy wzmiance o osobach pozbawionych znamion magii skrzypkowi wyrwała mu się niekontrolowana, acz odruchowa niechęć. Miewał z nimi styczność i nie wyzbył się wzgardy, choć przez kręgowe dobre wychowanie potrafił przykryć to pozorowaną uprzejmością lub przemilczeniami. Czym jednak skutkowało otworzenie Wrót Piekieł nawet w takim niedużym stopniu? Skoro stojąca przed nimi Lilith uważała, że nie wszystko stracone — czy wszystkie skutki dało się odwrócić, czy może coś po nich się ostanie?
Droga Matko, czy wśród przedstawicieli Kręgu są zdrajcy naszej sprawy, na których należy zwrócić szczególną uwagę?, tego Bloodworth nie powiedział już na głos, jeśli Lilith wyrazi najmniejszą wolę, by odpowiedzieć na to pytanie — wierzył, że to uczyni. Na pewno zdawała sobie sprawę z tego, że ta kwestia w jakimś stopniu go nurtowała, jednak nie zamierzał się tym otwarcie dzielić.
Nevell Bloodworth
Wiek : 21
Odmienność : Czarownik
Miejsce zamieszkania : Deadberry
Zawód : student medycyny