Witaj,
Mistrz Gry
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t58-budowanie-postaci
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t179-listy-do-mistrza-gry
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t58-budowanie-postaci
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t179-listy-do-mistrza-gry
First topic message reminder :

FONTANNA ARADII
Mieszcząca się w centralnym punkcie placu fontanna przedstawia sławetną postać Aradii — męczennicy, córy Lucyfera i Lilith. Rzeźbiona w kamieniu kobieta przy piersi ściska pentakl, a z jej ran wypływa krew, szybko mieszającą się z wodą, co symbolizować ma sposób, w jaki jej poświęcenie zesłało na ten świat magię. Wokół fontanny, ustawionych jest kilka ławek, z których czarownicy mogą podziwiać ten historyczny element Deadberry, na stałe już wpisany w krajobraz regionu. Plac uległ podpaleniu 26 lutego 1985, ale dzięki wzmożonym wysiłkom Kościoła, zgliszcza zostały szybko oczyszczone, aby nie razić kapłańskich oczu.
Mistrz Gry
Wiek :
Miejsce zamieszkania : Piekło
Zawód : Guru sekty satanistycznej
Stwórca
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/
The member 'Narcissa Laurier-Hart' has done the following action : Rzut kością


'k100' : 63
Stwórca
Wiek :
Miejsce zamieszkania : Piekło
Zawód : Guru satanistycznej sekty
Hamill Oatrun
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t241-hamill-oatrun#569
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t360-hamill-oatrun#1080
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t361-punktacja-osobowa#1084
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t359-poczta-hamilla-oatruna-lucasa#1079
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t241-hamill-oatrun#569
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t360-hamill-oatrun#1080
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t361-punktacja-osobowa#1084
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t359-poczta-hamilla-oatruna-lucasa#1079
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/
Pulsowanie nie ustępuje, krew jest pompowana pokrętnymi kanałami twojego układu krwionośnego. Rozglądasz się w tej chmarze piór próbując dostrzec więcej. Nie ma żadnej gwarancji, że ta podróż jest warta świeczki - przeklęta, służąca do rytuałów, tworzonych w pentagramie, również się wlicza. Twoja obecność na placu to już fakt dokonany. Taki sam jak kamienne tabliczki, woda pryskająca z ran, może i z naznaczonym bólem warg Aradii, co iluzjonistycznie żywym spojrzeniem, ogarnia cały chaos mający swój początek. Będąc zwyczajnym człowiekiem, mógłbyś zrzucić całość na skręta, wypalonego chwilę później.
Gęstnące powietrze, kojarzące się z nadciągającą burzą, elektryzujące zrywy wiatru. Serce uderza, sprzedaje cios za cios. Kuje.
Twoje odmienione ciało to nauka. Palące łaknienie, niemogące znaleźć finału. Ostrzegające impulsy niczym nieuzasadnione.
Są jak głosy, kiełkujące ci pod czupryną, mieszającą się z krwią męczennicy.
Są jak niebo gotowe runąć na zebranych. Słyszysz jak mówią, są szumem o stężeniu przekraczającym normę.
Twarze mieszają się w jedno, skręt niemalże ci wypada, kiedy wydaje ci się, że noszą maski. Maski z karykaturalnymi uśmiechami, nieludzko wytrzeszczonymi oczami z pionowymi źrenicami, wąskimi jak igły. Są jak u czartów, a w połączeniu z szaleństwem wysokiego blondyna na tle krwawiącego firmamentu, atakuje cię myśl. Skojarzenie z niekończącą się drogą po pustyni, po kolejnych piekielnych poziomach.
Sen. To musi być sen.
Tylko już dawno żaden z twoich snów nie był aż tak wyraźny. Przytrzymujesz samoróbkę, zaciągając się pewniej i pozostawiając kwestię pudełeczka. Zaraz maski się rozpływają, szum głosów staje się lżejszy, a tobie się wydaje, że kojarzysz skądś mężczyznę biegnącego do nowego właściciela upuszczonego pakunku. Ten bez oporów przeszedł do pary. Stoją oboje w pewnej odległości od ciebie, z przeciwnej strony. Ich też kojarzysz? Stawiasz, że nie.  Może faktycznie świat jest mniejszy niż ci się wydaje.
Saint Fall z pewnością takie jest.
Na więcej nie ma czasu. Minuty się kurczą, sekundy biegną zaciekle, tak jak przed chwilą biegłeś ty. Nie chcesz tego dalej robić. Nie chcesz uciekać. Ze skręta korzystasz ostatni raz, nim zyskujesz nieoczekiwane towarzystwo. Łatwo się rozpraszasz, po zielsku tym bardziej, ale zaraz twoje, odrobinę poszarzałe oblicze rozjaśnia niewielki upalony uśmiech. Nachylasz się nad czworonogiem i drapiesz go za uszami.
- Dobry piesek. Dobry - chwalisz go, zastanawiając się, czy to właśnie Kai, a nie jego właścicielka. Szepczesz ciche 'Kai', na które zdaje się reagować, więc stawiasz na to pierwsze. Lilith musi tak chcieć. Pierwsza dobra rzecz od dawna. Pierwszy faktyczny znak. Prostujesz się na dźwięk głosu blondynki, starającej się złapać oddech. Zwierzak jest potężny, kojarzy się z wilkiem, a ta jest taka drobna. Przy takim psie, wszystko zdaje się drobne. Kiwasz głową, jakbyś zajmował się tym zawodowo i nie było o czym mówić, ale Kai nie odpuszcza. Nie chce ruszyć, jakby podjął jakąś decyzję. Decyzję związaną z tobą.
W tle robi się zamieszanie, początkujący piromani oddają się swoim sztuczkom, języki płomieni wyskakują raz za razem jak pajacyki z zabawkowych pudełek. Prorok złowieszczo brzmi. Nie pierwszy, może i nie ostatni raz. Jeszcze masz się o tym przekonać.
- Pomogę ci - stwierdzasz nagle, wyciągając rękę do psa. - Kai. Podnieś się. Pójdziemy coś zjeść.
Nie masz nic z wyjątkiem tasaka, ale zero stresu. Blondynka może mieć coś przy sobie, ewentualnie załatwi się to inaczej. To naprawdę nic. Jesteś w stanie sprawić, że coś będzie smakować jak kurczak. Zioła jest ci szkoda, ale wokół znajdzie się z pewnością coś lepszego.
- Masz coś przy sobie? Jak nie, będzie trzeba poszukać - wskazujesz i posyłasz jej dość porozumiewawcze spojrzenie. W końcu Kai słucha właśnie ciebie.  To tobie Lilith sprzyja. Świst przerywa kolejne słowa.
Czy jesteś w stanie się ruszyć? Czy jesteś w stanie zrobić coś więcej? Patrzysz na strzałę. Na ten błysk. Błyszczy. Mieni się w oczach. Nie wiesz czemu, nie rozumiesz, ale równocześnie cię to przeraża i bawi. Równocześnie możesz i nie możesz złapać powietrza. Mieni się karą jak omen przekazany przez Herolda, zapowiedź Apokalipsy.
Absurd. Absurd jak ty. Nieżywy i żywy równocześnie. Prawdziwy i fałszywy. Patrzysz jak pędzi i nie może przestać. Niepowstrzymana, niewahająca się.
- Lucyfer nie pomoże. Pomóc może jedynie litościwa matka piekielna - wyrzucasz z siebie nagle, bez konkretnego celu i planu. Pojawia się następna. Podwijasz rękawy i klepiesz w bok Kaia. Musi się podnieść, bo zaraz czeka na was więcej wysiłku. Wieża odpada, zdaje się za daleko. Dużo biegnie osób do kościoła, od którego dostajesz ciarek. Spalony skręt daje ci mieszane odczucia.
Od czegoś musisz zacząć. Bierzesz głęboki wdech i skupiasz się na najbliższym celu. Płomiennym pocisku o zaostrzonym końcu.
- STASIS - wymawiasz to głośno, celując niczym piłką do kosza. Szanse są niewielkie, ale jakieś są. Za siebie zgarniasz Kaia, o ile się da i głową dajesz znać blondynce, co zamierzasz. A zamierzasz biec, więc biegniesz. Pędzisz z Kaiem, nie zostawisz go, niech los na to nie pozwoli, do pierwszej lepszej kamienicy, będącej bardziej z tyłu i omijając fontannę Aradii, której pozostaje jedynie płacz.
Płacz nad zdradą ludzkości.


I akcja: rzucenie czaru - STASIS (statystyka +10?)
II akcja: szybkość - biegnę




Druga tura.
Hamill Oatrun
Wiek : 33
Odmienność : Wskrzeszeniec
Miejsce zamieszkania : Hellridge
Zawód : Kelner, pisarz, zleceniobiorca
Stwórca
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/
The member 'Hamill Oatrun' has done the following action : Rzut kością


'k100' : 38, 59
Stwórca
Wiek :
Miejsce zamieszkania : Piekło
Zawód : Guru satanistycznej sekty
Mistrz Gry
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t58-budowanie-postaci
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t179-listy-do-mistrza-gry
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t58-budowanie-postaci
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t179-listy-do-mistrza-gry
Strzała przecina połać nieba, zmierzając dokładnie na was. W oddali możecie usłyszeć uderzenie — pierwszy z pocisków przemykających po sklepieniu dociera do swojego celu. Waszych uszu dochodzą krzyki, wzburzone głosy dochodzące z głównej ulicy. Jeśli którekolwiek z was zatrzymało się na chwilę, mogliście zobaczyć szarą, ledwie dostrzegalną smugę dymu unoszącą się nad kolorowymi dachami kamieniczek. Nie można było pomylić jej z niczym innym — szare kłęby dymu zaczęły unosić się złowieszczo nad miastem. To nie był koniec. Wyraźnie widzieliście, jak kolejne śmiercionośne ostrze pędzi wprost na was. I Lucyfer jeden wie, gdzie miało spaść.

Terence i Cecil, gdy biegniecie tuż obok siebie, wokół mijacie kolejnych zagubionych ludzi, wpatrzonych w niebo niczym w obrazek, nieumiejących reagować inaczej niż przerażeniem. Niechcący wpadacie na wysokiego mężczyznę, który albo wyrasta spod ziemi, albo zwyczajnie w ferworze pojawia się nagle przed waszymi twarzami — ma około 35, może 40 lat. Upada na bruk, ale nawet nie spogląda w waszą stronę, podnosząc się na przedramionach unosi tylko palec w górę i wskazuje na zbliżający się obiekt. 

Serafino, świetnie znasz uczucie, gdy macki wizji poluźniają się nieco, opuszczają twój umysł, pozostawiając cię oszołomionego. Czujesz wzbierające nudności podchodzące do gardła, ale ustępują niecharakterystycznie prędko. Uderzenie Narcissi zostawia po sobie czerwieniący się ślad, piecze nieznośnie, ale bezsprzecznie działa zgodnie z zamierzeniem — otrzeźwia cię, przyszpilając do połaci rzeczywistości. Dochodzisz do siebie zadziwiająco szybko, jakbyś zaraz znów mógł przywołać kolejną wizję, omijając wszelkie skutki ubocznie niesione z odmiennością. Nigdy wcześniej nie doświadczyłeś czegoś podobnego, tak szybkiej regeneracji tuż po szeptach przeszłości.
Towarzyszka chwyta cię za dłoń, razem pędzicie przez plac.

Narcissa, postanawiasz pomóc Serafino. Uderzenie w twarz jest małą zbrodnią w porównaniu z tym, co może nastąpić jeśli pozostawisz go bez pomocy - i na całe szczęście jest ono skuteczne. Zebrawszy się, rzucacie się do ucieczki. W całym tym ferworze, korowodzie uciekających przechodniów dostrzegasz nagle twarz — mierząca znajomą, choć nie od razu potrafisz przyporządkować do niej odpowiednie personalia. Znika gdzieś, zanim możesz lepiej się jej przyjrzeć.

Hamill, pies szczeka radośnie, wyraźnie zadowolony, gdy drapiesz go za uchem. Macha gorliwie ogonem, jakby rozumiał twoje słowa. 
Nie. — odpowiada kobieta, uśmiechając się lekko i łapiąc psa za brązową obrożę. — Przepraszam za niego. — Stara się go przeciągnąć na bok, ale ten ani drgnie. Dopiero gdy poklepujesz psa po boku, zdaje się ruszyć nieco, unosząc uszy. Wbija w ciebie piwne spojrzenie, po czym zaczyna lizać cię po dłoni. 
Czar, który rzuciłeś, rozmija się z celem, strzała nadal pędzi w waszą stronę. Chwytasz Kaia, a ten bez większych protestów pozwala się podnieść z ziemi. Pies jest dość ciężki, już po kilku krokach wyraźnie odstajesz od reszty grupy pędzącej w stronę kościoła. Szybko zaczyna ci ciążyć, musisz na chwilę przystanąć, na co Kai zaczyna wierzgać i usiłować ci się wyrywać.

Wszyscy biegniecie w tę samą stronę — kościół chwilowo przyświeca złudnym bezpieczeństwem. Niestety, razem z wami na ten sam pomysł wpadają kolejne osoby zbłąkane na Placu, uciekinierzy z głównej ulicy i pobliskich arterii, zamieniając się w spory tłum zmierzający prosto na was. Jedynie Hamill wraz z psem i jego właścicielką zostają z tyłu, mogąc obserwować, jak masa ludzi przepycha się przez siebie. Ktoś popycha Naricsse, próbując przedostać się na przód, ktoś ciągnie Serafino za kurtkę zaczepionym paskiem torebki. Pomiędzy Terenca i Cecila wpada dziewczyna, która krzyczy, popchnięta przez inną osobę, rozdziela ich splecione dłonie. Zamieszanie jest nie do okiełznania, nikt nie panuje nad zmierzającym w stronę kościoła tłumem, gdy nagle wokół rozlega się huk. Potężny głośny trzask. Ziemia pod wami trzęsie się, sprawiając, że utrzymanie na nogach jest zbyt trudne. Strzała spada wprost w goniący tłum, przebijając na wylot kobietę, która pociągnęła wcześniej Serafino. Jej martwe truchło zaczyna płonąć, czujecie swąd dymu i palonego ciała powoli docierający do waszych nozdrzy. Mija jedna, może dwie sekundy, gdy niepalne wcześniej pióra, spoczywające gładko na ziemi, zajmują się żywym ogniem.
Cecil, znikąd czuje ból rozprzestrzeniający się po ramionach, plecach i klatce piersiowej, jakby ktoś przypieczętował go dziesiątkami rozżarzonych żegadeł, albo palił żywcem. Jakby ten pożar mający teraz miejsce parę metrów od niego, dobierał się do ciała cienia. Ból jest nie do zniesienia. 
Pies na rękach Hamilla próbuje się wyrwać, przerażony hukiem. 
Wokół panuje czysty chaos, a wy znajdujecie się w jego epicentrum.


Trzecia tura.
Hamill, nie jesteś w stanie jednocześnie biec i utrzymać silnego dużego psa na swoich rękach, dlatego musisz zdecydować czy zostajesz z nim w miejscu, czy puszczasz wolno, a sam bierzesz się do ucieczki. Jeśli chcesz utrzymać psa, musisz poświęcić na to akcję i pokonać próg wynoszący 45 rzutu na sprawność z ewentualnym modyfikatorem za udźwig.
Cecil, otrzymujesz obrażenia w związku z Syndromem Dioskurów. Na twoim ciele nie pojawiają się żadne blizny, ale ból jest dotkliwy i zabiera ci 25 P.
Terence, wyraźnie widzisz ból i zaskoczenie na twarzy Cecila, który znajduje się teraz niedaleko. Jeśli chcesz mu pomóc, musisz się cofnąć (nie musisz poświęcać na to akcji).
Serafino i Narcissa, uderzenie Narcissy było nie tylko skuteczne, ale i bolesne - na obrażenia został wykonany przez MG rzut który zabiera Serafino - 4 P. Ponadto, tuż obok was spada strzała, przebijając ciało kobiety. Płomienie szybko rozprzestrzeniają się na pióra, lecące w waszą stronę. Aby ich uniknąć, należy pokonać próg na unik wynoszący 40 lub skorzystać z dowolnej innej formy obrony (działają czary tarczy adekwatne dla zaklęć o mocy poniżej 100). 

Punkty życia:
Cecil Fogarty 149/174 -25 P
Hamill Oatrun 166/166
Serafino Paganini 155/159 -4 P
Terence Forger 164/164
Narcissa Laurier-Hart 152/152

Czas na odpis macie do piątku 17.03. do godziny 20.00

Powodzenia!
Mistrz Gry
Wiek :
Miejsce zamieszkania : Piekło
Zawód : Guru sekty satanistycznej
Cecil Fogarty
ANATOMICZNA : 20
ILUZJI : 8
SIŁA WOLI : 15
PŻ : 179
CHARYZMA : 15
SPRAWNOŚĆ : 7
WIEDZA : 5
TALENTY : 10
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t175-cecil-fogarty#374
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t250-cecil-fogarty#619
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t251-cecil-fogarty#620
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t281-poczta-cecila-fogarty-ego#776
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f192-arcanum-14-7
ANATOMICZNA : 20
ILUZJI : 8
SIŁA WOLI : 15
PŻ : 179
CHARYZMA : 15
SPRAWNOŚĆ : 7
WIEDZA : 5
TALENTY : 10
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t175-cecil-fogarty#374
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t250-cecil-fogarty#619
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t251-cecil-fogarty#620
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t281-poczta-cecila-fogarty-ego#776
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f192-arcanum-14-7
Nie spojrzawszy ani razu przez ramię, zakleszczył mocniej palce na odpowiedniczkach Terence'a, w obawie, że tłum w końcu ich rozdzieli. Czasem nie było innego wyjścia, jak biec, po prostu biec, jak najszybciej, przed siebie. Cecil motywacji szukał w znajomej fakturze skóry, jaka czuł pod opuszkami palców, w cieple przekształconym w poczucie bezpieczeństwa- obłudnym, ale jednocześnie wystarczającym, w świszczącym oddechu nabieranym łapczywymi haustami, kiedy zaczynało  brakować w płucach tchu od trwającego od kilku minut wysiłku, w mocniejszym biciu serca  i paskudnej, niewytłumaczalnej woli przetrwania, która towarzyszyła mu od chwili narodzin, gdzie po raz pierwszy oszukał przeznaczenia, gdy owinięta wokół pępowina tylko częściowo odcięła mu dostęp do powietrza.
Ignorował zadyszkę, tak jak ignorował nacierającą zewsząd rzekę ludzi, która wylała się nie wiadomo skąd i między którą manewrowali, by nie stracić z oczu celu - Kościoła. Choć zimne, nieprzystępne mury pod żadnym względem nie sprawiały wrażenie solidnego schronienia, a raczej miejsca, gdzie życie spotyka się ze śmiercią, nie kwestionował wyboru Forgera-  byle nie sam, byle z nim, byle nie poddać się majaczącemu na granicy świadomość szaleństwu. Ten mężczyzna, co pojawił się znikąd, został potraktowany przez Cecila jak nikomu niepotrzebny element otoczenia, choć bolesne szturchniecie w bark wybiło Cienia z rytmu i tylko oparcie, jakie odnalazł w ramieniu Terence,’a asekurowało go przed upadkiem .
- Nie zatrzymuj się - cichy szept wydostał się spomiędzy cecilowych warg, gdy owe znalazły się tuż przy uchu Foregera mgiełką oddechu podrażniając skrawek jego skory.  
Szybciej. Biec szybciej. Jeszcze szybciej.
Ledwie chwila wystarczyła,  aby przekonać się jak zgubne było te pragnie. Kiedy supeł spleciony ze sobą placów został rozerwany, Cecil w ułamki sekund stracił Terence'a z zasięgu wzroku. Zatrzymał się rapowanie, oglądając się na cztery strony świata w poszukiwaniu obiektu swoich zainteresowań, w czym przeszkodziła mu  ludzka obecność i generowane przez ich gardła okrzyki. W odruchu bezwarunkowym – z przyzwyczajeniem coraz trudniej było mu walczyć - sięgnął do kieszeni płaszcza, palcami odnajdując kartonowe pudełko, które bez aktu sprzeciwu ugięło się pod naporem jego palców. W paczę zostało tylko pięć papierosów - przeliczył je skrupulatnie, gdy towarzyszył mu jeszcze Serafino - i to nie zrzędność, ani tym bardziej troska o kondycje własnych płuc sprawiła, że ilustrator nie wsunął jednej z pięciu cygaretek do ust, by przynajmniej częściowo utrzymać nerwy w rzyzach. Przyczyną jego wstrzemięźliwości było trzęsienie ziemi, przez które równowagi nie otrzymał. Upadł na kolana, zdzierając sobie naskórek z nadgarstków, co - jak się szybko okazało - było najmniejszym z jego problemów. Kiedy swąd dymu i palonego ciała wypełni powietrze, w tym jego drogi oddechowe, niezidentyfikowane ognisko bólu czule objęło go swoim ramionami. Czuł – jak kawałek po kawałku – rozgaszcza się po całej wadliwej konstrukcji szkieletu, włamuje się pod skórę, przenika do kości, komórek, tkanek. Czuł jak pożar wybucha w jego klatce piersiowej, jak języki ognia bezceremonialne, z ohydnym poczuciem wyższości i nieskrępowanym sadyzmem, w obcesowym wręcz obscenicznym procesie destrukcji wygryzają się w jego plecy. Płonął, płonął jak pochodnia.
Pierwsza myśl – czemu to tak kurwesko boli?
Wielokrotnie wyobrażał sobie, jak jego skóra, pod wpływem promieni słonecznych, topi się niczym wosk świecy, ale nie spodziewał, że towarzysz temu ból tej kategorii. Ten ból skutecznie sprawił, że krzyk pozostał gardle, a mięśnie, sparaliżowane przez strach, odmówiły posłuszeństwa. Zdążył jedynie skulić się, jak po otrzymaniu kolejnego bolesnego ciosu od losu, objąć się ramionami i wbić paznokcie w materiał płaszcza na przedramionach.
Druga myśl – Teresa!
Zadziwiające, jak przejrzyste były jego myśli. Zanim paranoja przejęła nad nim kontrolę, uświadomił sobie, że ten pożar, który wybuchł w jego trzewiach, wyrządzić mu fizycznej krzywdy nie zdoła.
Teresa. Ten ból należał do Teresy.  
W takich chwilach, jak te, nienawidził jej za to, że tak bardzo ją kochał.
W takich chwilach, jak te, bał się, bał się, że już nigdy nie zobaczy jej na progu mieszkania – pobijaną, ale żywą. Bał się, że tym razem ciemne zaułki miasta jej nie wyplują. Umrze, ale wraz z nią ta cząstka cecilowego serca, która odpowiedzialna była za ludzkie odruchy.    
Wszyscy tylko nie ona…
Nie zdawał sobie sprawę, że wystękał te słowa.
Lilith, błagam, jej stracić nie mogę.
- Tra... llita – wydusił, błagalne spojrzenie utkwiwszy w rysach twarzy, jakie znalazły się w zasięgu jego wzroku. Wydały mu się znajome, ale widział jak przez mgle. Bliski był utraty zmysłów.
Cecil Fogarty
Wiek : 23
Odmienność : Cień
Miejsce zamieszkania : Deadberry
Zawód : ilustrator
Terence Forger
ANATOMICZNA : 20
NATURY : 1
ODPYCHANIA : 9
SIŁA WOLI : 10
PŻ : 166
CHARYZMA : 13
SPRAWNOŚĆ : 3
WIEDZA : 9
TALENTY : 10
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t203-terence-forger
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t377-terence-forger#1160
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t375-poczta-terence-a-forgera#1158
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f98-mieszkanie-terence-a-forgera
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1053-rachunek-terence-forger#9068
ANATOMICZNA : 20
NATURY : 1
ODPYCHANIA : 9
SIŁA WOLI : 10
PŻ : 166
CHARYZMA : 13
SPRAWNOŚĆ : 3
WIEDZA : 9
TALENTY : 10
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t203-terence-forger
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t377-terence-forger#1160
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t375-poczta-terence-a-forgera#1158
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f98-mieszkanie-terence-a-forgera
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1053-rachunek-terence-forger#9068
Mógł się domyślać, że wyłaniające się także z bocznych uliczek osoby, przebywające w tym samym czasie w Deadberry, również uznają świątynię za najbezpieczniejsze miejsce. Niemal tak jak ludzie wczesnego średniowiecza szukały schronienia w grubych murach kościołów, tak i teraz w pierwotnej trwodze przed nieznanym, a bardzo możliwe, że również przed śmiercią. Niczego nie mogli być pewni w obliczu tak nieznanych, osobliwych wydarzeń. Nie spodziewał się jednak tak licznego tłumu, który otoczył jego i Cecila. Obserwował ludzi wokół i zaciskając palce na dłoni Fogarty'ego próbował odnaleźć luki pomiędzy zgromadzonymi, które pozwoliłyby mu przemknąć łatwiej razem z chłopakiem. Te zdawały się coraz bardziej zmniejszać, a niespokojne osoby skutecznie utrudniały ucieczkę z placu. Jeden z krzyków zwrócił jego uwagę na tyle, by odwrócić głowę w kierunku źródła hałasu, co okazało się wkrótce błędem – mężczyzna podobnej postury do Terence'a wpadł prosto na nich i wskazał na jeden z pocisków, który teraz znalazł się tuż nad nimi. Podążył wzrokiem jego ścieżką, widząc jak wpada w tłum, a następnie rozpętał się jeszcze większy chaos.

Śmierć nie była dla Forgera niczym nowym. Był jej niejednokrotnym świadkiem na obu oddziałach, stanowiła część pracy, którą wykonywał chroniąc zdrowie pacjentów. Ale na Lilith, tego nie spodziewał się w żadnym wypadku, gdy kobieta przebita na wskroś magiczną strzałą zajęła się ogniem. Płomień zatańczył w jasnych oczach rozchylonych w szoku, a serce parę razy zatrzymało się na dłużej niż powinno. Przez chwilę nie słyszał żadnego dźwięku, tak jakby w jego uszach znalazła się wata, odcinając go od zgiełku. Gdzieś w międzyczasie ktoś wpadł pomiędzy niego a Cecila, zmuszając do rozłączenia dłoni, ale dopiero po chwili poczuł brak ciepłej skóry pod swoimi opuszkami. Zaczął gorączkowo rozglądać się po tych znajdujących się najbliżej niego, by odnaleźć go jak najszybciej. Szok, ból, panika na urodziwej twarzy oddziaływały na niego tak, jakby należały do niego. Terence w przejęciu zbliżył się do niego, przytrzymując go mocno, by nie przewrócił się szturchany przez czarowników wokół.

Spokojnie, zaraz wszystko się uspokoi. — Powtórzył kilka razy, pozwalając sobie na to oczywiste kłamstwo, zupełnie nieświadomie powtarzając słowa, które słyszał niejednokrotnie, na wymiętej pościeli, przelękniony koszmarami. Naśladował ruch tamtych dłoni, obejmując jego twarz, by oczy młodzieńca skierowały się ku niemu. Nie wiedział, co znaczą strzępki słów wyduszonych spomiędzy warg, ale to nie miało znaczenia. Musiał mu pomóc, zrobić cokolwiek. — Chodź, proszę. Zaufaj mi.

Chwycił go, cofając się razem z nim, by znaleźć się w części, gdzie tłum był chociaż częściowo przerzedzony. Jako lekarz powtarzał sobie, że jego emocje są zbędne. Musi być jak najbardziej opanowany, bo tylko tak pomoże osobom, które tego potrzebują. Czym innym jest jednak leczenie człowieka z którym nie łączy go żaden sentyment poza chęcią pomocy, czym innym – patrzenie na cierpienie bliskiego. Pierwsze co przyszło mu do głowy – tłum, panika, strach… Nerwica. Nieraz wspierał w tym ofiary doświadczone opętaniem, przerażone tym, co działo się z nimi, gdy ciało przestało słuchać rozkazów swojego prawowitego pana. Ludzi chorych, którzy nagle chwytali swoją głowę i nieruchomieli w katatonii. Znał inkantację, przecież powtarzał ją niemal codziennie. Wystarczyło się wysilić.

Silentiumvitae — szepnął, kciukami gładząc skronie Cecila. Czuł mrowienie, gdy moc przepływała przez odpowiednie kanały. Mimo to – nic się nie działo. Zacisnął zęby w zirytowaniu na samego siebie. Kurwa mać, czemu właśnie teraz nie działa? W każdej innej chwili, ale teraz? Nie wiedział, za co kara go Lilith, ale musiał zrobić coś więcej. Nie mógł go zawieść. Znów ujął go, zmuszając do oparcia się na jego ramieniu, w tym samym czasie rozglądając się i szukając miejsca bezpiecznego. Może musi spróbować jeszcze raz, czegokolwiek innego? Próbował zrozumieć skąd tak nagła reakcja. Czy to naprawdę mogła być nerwica? — Chodź, chłopcze.

Czar: Silentiumvitae – 15 (statystyka anatomicznej) + 26 (rzut) = 41
Terence Forger
Wiek : 34
Odmienność : Czarownik
Miejsce zamieszkania : eaglecrest, saint fall
Zawód : egzorcysta / pielęgniarz
Serafino Paganini
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t307-serafino-paganini#873
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t470-serafino-paganini#1893
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t469-poczta-serafino-paganiniego#1891
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f105-mieszkanie-serafino-paganiniego
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t307-serafino-paganini#873
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t470-serafino-paganini#1893
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t469-poczta-serafino-paganiniego#1891
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f105-mieszkanie-serafino-paganiniego
Świat potrafi zmienić się w zaledwie kilka sekund.
Rzeczywistość przekształca się, jeden krótki choć decydujący moment przetasowuje myśli, zupełnie wymazując z umysłu Serafino dotychczasowe zamiary i poczucie celowości. Powód, dla którego się tutaj znalazł nagle przestaje być istotny, Cecil, którego jeszcze kilka minut wcześniej nie spuszczał z celownika spojrzenia, na moment znika mu z oczu, nawet tak nagłe pojawienie się Narcissy przestaje być aż tak zaskakujące, mętnieje wobec panującego wokół chaosu i paniki wzrastającej pośród ślepo zmierzającej przed siebie ludzkiej masy.
Uderzenie otrzeźwia go, wyrywa z chwilowego oszołomienie, nie pozwalając charakterystycznemu odrętwieniu rozejść się aż do krańców kończyn uruchamiając go na kilka sekund, jeśli nawet nie minut. Jest bolesne, Serafino mimowolnie podnosi dłoń do twarzy, pocierając policzek. Dezorientacja tak szybko nie mija, chociaż nie potrafi pozbyć się zaskoczenia - nudności jeszcze chwilę temu podchodzące do gardła znikają o wiele szybciej niż zwykle.
Nagłe szarpnięcie za rękę każe mu poderwać się do biegu, mimowolnie zaciska szczupłe palce na dłoni Cissy, rosnąca w gardle gula podpowiada mu, że nie mają czasu do stracenia. Dopiero teraz kątem oka dostrzega nadlatującą w ich kierunku strzałę. Instynktownie przyspiesza, chociaż wcale nie podoba mu się, że wokół nich robi się coraz tłoczniej.
Zaczyna wątpić w obrany azymut.
W głowie wciąż słyszy echo skrzydeł, ich trzepot irracjonalnie zamyka się w klatce umysłu. Serafino próbuje jednak skupić się na czymś innym, na gwarze ludzkich głosów, rezonujących w jego uszach krzykach, byle tylko nie zatopić się na nowo w wizji, która kilka sekund wcześniej przejęła kontrolę nad jego jaźnią.
Kolejne szarpnięcie sprawia, że klnie pod nosem,. Jakaś nieznajoma postać uwiesza się jego kurtki, wzdryga się, odpychając ją od siebie. Tyle jeszcze brakuje, żeby zostali stratowani przez spanikowany tłum.
Ponowny huk nie sprawia, że Serafino wypuszcza dłoń Narcissy. Przeciwnie, jego palce zaciskają się jeszcze mocniej. Źrenice rozszerzają się w porywie chwilowej trwogi, gdy strzała na jego czach przebija nieznajomą kobietę. Tę samą, którą ułamek sekundy wcześniej tak bezceremonialnie od siebie odepchnął. Na moment staje w miejscu, przykłada drugą dłoń do twarzy, krzywiąc się, osłaniając nos. Swąd jest powalający, krztusi się mimowolnie, bo rozchodzący się po placu smród sprawia, że znowu zaczyna odczuwać nudności. Chociaż podobnego obrazu nie widzi w życiu po raz pierwszy. Paganini od małego uniewrażliwiali go na widoki cudzego cierpienia.
- Musimy uciekać - krzyczy, niepewny czy krzyk jest tak naprawdę potrzebny, czy wypowiadanie na głos oczywistości w jakikolwiek sposób podziała na ich korzyść. Dostrzega z daleka Terence’a i Cecila, zastanawia się, w którym kierunku powinni zmierzać.
Los nie zdaje się rozkładać przed nimi wachlarzu nieskończonych możliwości.
- Uważaj! - Kolejny irracjonalny krzyk, gdy wskazuje palcem pióra, która nagle zajmują się ogniem.
Biegniemy dalej.
Byleby tylko uniknąć kontaktu z rozprzestrzeniającym się wokół ogniem.

Rzut na unik, próg 40
Serafino Paganini
Wiek : 29
Odmienność : Słuchacz
Miejsce zamieszkania : LITTLE POPPY CREST
Zawód : SKRZYPEK, EGZEKUTOR CYROGRAFÓW
Stwórca
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/
The member 'Serafino Paganini' has done the following action : Rzut kością


'k100' : 77
Stwórca
Wiek :
Miejsce zamieszkania : Piekło
Zawód : Guru satanistycznej sekty
Narcissa Laurier-Hart
ODPYCHANIA : 4
POWSTANIA : 20
WARIACYJNA : 4
PŻ : 152
CHARYZMA : 12
SPRAWNOŚĆ : 1
WIEDZA : 22
TALENTY : 7
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t441-narcissa-laurier-hart?nid=11#2224
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t503-narcissa-laurier-hart#2233
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t502-poczta-narcissy-laurier-hart#2232
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/
ODPYCHANIA : 4
POWSTANIA : 20
WARIACYJNA : 4
PŻ : 152
CHARYZMA : 12
SPRAWNOŚĆ : 1
WIEDZA : 22
TALENTY : 7
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t441-narcissa-laurier-hart?nid=11#2224
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t503-narcissa-laurier-hart#2233
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t502-poczta-narcissy-laurier-hart#2232
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/
Głośno, było tak głośno, że ciężko było zebrać myśli. Ciężko było jej myśleć, rozejrzeć się za drogą ucieczki. Nie wiedziała co powinna zrobić. Spojrzała na Serafino, szukając w nim spokojnej przystani. Potrzebowała na moment odpocząć, złapać oddech, a każdy oddech był coraz bardziej łapczywy, zachłanny. Przez myśl, przeszedł lęk, że to ostatni raz gdy czuje, widzi. Ściskała dłoń Serafino, próbując tym zamaskować drżenie dłoni. Nie mogli się teraz zostawić, zginąć w tym tłumie. Tłum, tyle twarzy dookoła. Zmarszczyła brwi, znajoma twarz, przemknęła, zginęła w tym chaosie. Przełknęła ślinę, próbując przełknąć gulę, która stanęła w jej gardle. Czuła się odpowiedzialna za przyjaciela. Skupiła się na nim, on musiał przeżyć. Przed nim jeszcze tyle czekało. Mieli tyle samo lat, ale czuła się jakby ona nie miała już dla siebie przyszłości. Myślała teraz o tym intensywnie. Rozglądała się, jednocześnie będąc gotową na kolejny unik. Stała w szoku gdy strzała przebiła ciało dziewczyny. Stanęło w ogniu. Zaczęła piszczeć przerażona tym widokiem. Przylgnęła do Serafino, złapała się jego ubrania, chowając twarz. Nie mogła spojrzeć, jeszcze nie. Nie dała rady.
Kątem oka dostrzegła fontannę Aradii. W głowie ułożyła się jej modlitwa. Prosiła o opiekę, o opaczność o litość nad ich losem. Nieśmiało wychyliła głowę, omijając wzrokiem palące się ciało. Patrzyła na restauracje, kawiarnie i sklepy dookoła nich. Deadberry, byli na deadberry olśniło ją nagle. Szeptem podziękowała za wysłuchanie jej, będąc pewną, że ktoś wysłuchał jej modlitwy i dał jej ten pomysł. Byli na magicznej ulicy, musiało być jakieś przejście. Rozpoczęła kolejną modlitwę licząc na miejsce do ucieczki. Zmartwił ją chaos dookoła. Nie chciała, by ten cały tłum zbiegł się znów w jedno miejsce. Czy była gotowa przepchnąć się przez tłum, nie zwracając na nich uwagi? Nie patrzeć przez kogo się przeciska, nie ważne czy dziecko czy starsza osoba?
- Nie daj mi zginąć- powiedziała do Serafino. Przypomniała sobie ojca, który uczuł ją jak wyraźnie mówić. Groził jej palcem, że należy dobrze mówić. Tęsknota za nim ścisnęła jej serce. - Testis- wypowiedziała zaklęcie, najwyraźniej jak potrafiła. Udało się, poczuła ulgę, ciepło w swoim ciele. Zaczęła się rozglądać za drogą ucieczki. Patrzyła czy jakieś przejście nie ukaże się jej oczom.
- Rozglądaj się i bądź gotowy do biegu- rozkazało Serafino. Palce jej dłoni pobladły, tak mocno go ściskała. Mróz już nie szczypał jej delikatnej dłoni. Było gorąco, pachniało spalenizną, a ona była jak bezbronne zwierzę szukając ucieczki. Musiało im się udać.  

Czar: Testis - 20 (statystyka magii powstania) + rzut 45 = 65
Narcissa Laurier-Hart
Wiek : 29
Odmienność : Czarownica
Miejsce zamieszkania : Little Poppy Crest
Zawód : Perfumiarz/Alchemik
Hamill Oatrun
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t241-hamill-oatrun#569
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t360-hamill-oatrun#1080
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t361-punktacja-osobowa#1084
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t359-poczta-hamilla-oatruna-lucasa#1079
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t241-hamill-oatrun#569
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t360-hamill-oatrun#1080
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t361-punktacja-osobowa#1084
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t359-poczta-hamilla-oatruna-lucasa#1079
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/
Nie masz przygotowanego planu, stosujesz czystą improwizację. Ciężko przenieść płaszczyznę boiska na rozkład okolicznych zdarzeń. Ich centrum staje się fontanna, a błyski nagłymi napastnikami, których nie masz jak dostrzec wcześniej. To nie jest mecz do którego można się przygotować. Nie wprowadza twoich kończyn w ruch potrzeba zdobycia punktów, wykonywanego nacisku na kozłowaną piłką. Nie ma żadnej próby sił, bo i z kim? Z wspomnianym wcześniej Lucyferem?
Jak masz się mierzyć z władcą piekieł?
Luz wywoływany przez skręta zanika, zamieniany przez swąd spalenizny. Huki wibrują, szum staje się niemożliwie namolny dla ciebie. Nie masz gotowych odpowiedzi. Nie kalkulujesz jak Ellery. Idziesz na przeczucie, po omacku, w czerwieni, pomarańczy, purpurze i postępującej burości, wywlekającej na wierzch wszelaki brud. Lepi się do twoich opuszków, zastyga niczym wosk obrzydliwie starej, kościelnej świecy. Za nic nie da się zetrzeć.
Obraz się zawęża do psa. Masz słabość do zwierząt - wielkich czy małych to nieistotne. Kończy się czas na pogawędki. Kurczy zaciekle. Wisi jak wisielcza pętla, gotowa do spętania, wrzynania się w szyję. Pęcznienie w środku przekonanie, że potrzebujesz pozałatwiać zaczęte sprawy. Przed zniknięciem, potencjalnie ostatecznym unicestwieniem. Tli się w tobie iskra. Jedna. Druga. Trzecia. Każda nosząca znane ci imię.
Ojca. Brata. Być może matki lub jeszcze kogoś innego. Żywszego.
- Nie masz za co. Jest przestraszony - stwierdzasz lekko, powracając na nowo do rzeczywistości. Obrzucasz blondynkę krótkim spojrzeniem, po czym koncertujesz się już na psie. Wyraźnie nie rozumie sugestii, że powinna ruszyć i się postarać. Własny czworonóg nie chce jej szukać, sprawa jest dla ciebie oczywista. Gorzej, że nie dla niej. Uspokajająco zanurzasz odsłonięte części palców w miękkim futrze. Przygotowujesz go i siebie na nadejście najgorszego. Na razie zależy ci, żeby zawalczyć.
Czar nie przynosi skutku, należy skorzystać z innego rozwiązania. Nie wiesz, co ci strzeliło do głowy, żeby podnieść bydlę, ale to zrobiłeś. Nosisz moment, żeby następnie postawić go z powrotem i od razu chwycić za obrożę. Nie chcesz, żeby ci uciekł i zgubił się w rozgorączkowanym tłumie. Jesteście w tym razem. Tak się wczuwasz w rolę jego strażnika, że zapominasz, że jest jeszcze jego właścicielka.
- Zaufaj mi, chcę dla ciebie jak najlepiej. Krocz przy mnie - szepczesz jeszcze mu do ucha, nachylając się nad nim. Z placu należy się wydostać, przejść gdzie będzie bezpiecznie. Nie chcesz uczestniczyć w owczym pędzie, więc rozglądasz się za innym miejscem. Wykluczasz całkowicie kościół. Rozlega się huk za hukiem, gargantuiczne zamieszanie. To nie dla ciebie. Ludzie płoną, tak jak i pióra. Temperatura się momentalnie podnosi, podłoże staje się nieprzyjazne. Buntuje się przed zebranym, rozbieganym towarzystwem. Nastolatki przestają się śmiać i komentować. W powietrzu nie unosi się zapach miłosnych obietnic.
Ogień nie chce przestać płonąć. Bucha jak nozdrza rozgniewanego demonicznego pyszałka. Przywraca fragment twojego zejścia do podziemia, rozpoczynającej się tułaczki. Nie możesz przestać żyć po raz kolejny. Tak znienacka. Przestajesz się rozglądać, zatrzymywać spojrzenie na żywych pochodniach i ruszasz.
- Biegnij z jego drugiej strony. Tak w razie czego! - rzucasz te słowa do jasnowłosej właścicielki, wykorzystując wreszcie jej obecność. Widzisz jak pędzą na was płomienne pióra, więc podczas biegu w kierunku pierwszej lepszej kamienicy, będącej bardziej z tyłu, próbujesz rzucić czar. Zamierzasz ochronić nie tylko siebie, ale i psa.
Nie wierzysz w cuda, ale tym razem przełykasz własny sceptycyzm.
- Ordinatio - manewrujesz tak dłonią, żeby utworzyć mur pozwalający choćby na moment zatrzymać zgubne skutki ognia. Ryzykujesz, ale niewiele więcej zostaje ci do stracenia. Jesteś gotów do wyważenia drzwi, rozbicia okna lub wykonania innego aktu wandalizmu w celu dostania się do środka kamieniczki.
- Pomożesz?! - liczysz, że towarzysząca ci kobieta nie straci głowy i nie zgubi się w powstałym chaosie. Nie masz czasu myśleć o niczym innym. Myśleć o przyjemnym relaksie, będący w twojej kieszeni. Zielonej uzdrowicielce.



I akcja: uspokajam psa, chcę go przekonać za ruszenie w tą samą stronę, co ja. Przy moim boku
II akcja: rzucam zaklęcie Ordinatio, chcąc wytworzyć mur chroniący mnie i pieska przed tym dziadostwem
Hamill Oatrun
Wiek : 33
Odmienność : Wskrzeszeniec
Miejsce zamieszkania : Hellridge
Zawód : Kelner, pisarz, zleceniobiorca
Stwórca
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/
The member 'Hamill Oatrun' has done the following action : Rzut kością


#1 'k100' : 18

--------------------------------

#2 'k100' : 40
Stwórca
Wiek :
Miejsce zamieszkania : Piekło
Zawód : Guru satanistycznej sekty
Mistrz Gry
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t58-budowanie-postaci
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t179-listy-do-mistrza-gry
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t58-budowanie-postaci
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t179-listy-do-mistrza-gry
Plac Aradii nawet w czasie największych świąt nie wydawał się tak niespokojny, jak dzisiaj. Piski zebranego tłumu i huk uderzającej w brukową kostkę potężnej strzały wywołują panikę wszędzie dookoła. Prawdopodobnie nigdy wcześniej nie widzieliście czegoś podobnego. Jakby ten pojedynczy atak kosztował społeczeństwo więcej niż cokolwiek innego wcześniej. Walący się budynek albo zator na stanowej jedynce nie wywoływał takich emocji jak nadciągający z nieba żywy ogień. Jak wspomnienie — mogły przypomnieć się wam teraz filmy akcji puszczane regularnie w telewizji, ale nawet najlepiej zrobiony film science fiction nie oddaje tego, co działo się na placu. Odgłosy przerażenia i rozproszenie się tłumu we wszystkie strony, sprawiają, że nie możecie już nawet zapanować nad własną pozycją, lada moment ktoś lub coś mogło nas wpaść.
Skwierczenie ciała kobiety, w którą trafia strzała, nie ustaje. Ogień pochłania ją żywcem, a obok słychać tylko jęk jakiegoś mężczyzny, który zasłania usta dłonią, próbując zdusić go w zarodku.

Terence i Cecil, zamieszanie wywołane paniką ma swoje skutki dla Cecila, który w ataku rozedrgania traci stały kontakt z rzeczywistością. Wszystko obok zdaje się tylko przelotną fantazją. Cecil, skupiony jesteś na Teresie, na tym, co mogło jej się przydarzyć, że czujesz tak potworny ból rozrywający twoje ramiona i klatkę piersiową. Jakby ktoś chciał wyrwać ci serce. Terence próbujący szarpnąć cię tak by wyjść z tłumu, niewiele może zdziałać. Ten jest zbyt zbity, za bardzo naciera na siebie, czując się jak w potrzasku. Przeciskanie się pomiędzy tymi wszystkimi ludźmi nie skutkuje. Dalej tkwicie w środku epicentrum, ale wokół przynajmniej jest trochę świeżego powietrza. Dopiero, wtedy gdy głos Terenca, przebija się przez krzyk, a jego kciuki dotykają skroni Cecila — nareszcie odczuwa on spokój.
Chwilę wcześniej spoglądaliście na strzałę z pewnej odległości, a w waszych myślach mogła zasiać ziarno natrętnej myśli — Zuge powinna wiedzieć. Strzały lecące z nieba, deszcz piór? To wszystko nie należało do zjawisk normalnych, a jeśli zależy wam na sile Lilith tak jak przed nią przysięgaliście — nie chcecie okazać się w jej oczach słabi i przestraszeni.

Narcissa i Serafino, skwierczące tuż obok kobiece ciało śmierdzi niemiłosiernie, zasłonięte przez Serafino nozdrza chronią go od tego swądu, pozwalając zachować trzeźwość umysłu. Wprawny unik pozwala ci odskoczyć od opadającego nierównomiernie płonącego pióra, tego szczęścia nie ma jednak Narcissa. Narcisso, czar rzucony przez ciebie wskazuje ci trzy drogi — dwie z nich są ci znane. Jedna biegnie po wschodniej części placu, daleko od miejsca, w którym teraz się znajdujecie i wychodzi prosto na Little Poppy Crest. Druga to wąska, ale wyjątkowa urokliwa alejka kończąca się najbardziej historycznym wyjściem do Starego Miasta. Trzecie przejście jest ci kompletnie znajome i widnieje gdzieś pod bramą kościoła. Jesteś jedyną osobą, która to dostrzega, ale nie jesteś w stanie z takiej odległości określić dokładnej trasy — musiałabyś się do niej zbliżyć. Tak bardzo jednak zajmujesz się okolicą, że umyka ci spadające niczym puch płonące piórko. Nie zdążasz już zareagować, nie próbujesz nawet go uniknąć. Pióro przykleja się, płonąc do twojej ręki, w sekundy wtapia w skórę, jakby zostawić tam miało paskudny ślad. Dokładnie widzisz jego nitki, które pomimo żywego ognia, nie spalają się do końca, chłoną temperaturę i wyrzucają ją w twoją skórę. Ból jest nie do zniesienia. Wnika pod twoją skórę, nawet próby ręcznego zerwania pióra z ręki nie skutkują.

Hamill, pies, do którego mówisz, wydaje się reagować na wszystkie twoje słowa. Nieco mniej spłoszony, piszczy cichutko, ostatecznie grzecznie podążając za tobą. Właścicielka mierzy cię natomiast podejrzliwym wzrokiem, marszczy mocno brwi i mruczy pod nosem nagle z wdzięcznej, przeobrażona w wręcz zdenerwowaną. Jeszcze chwile biegnie obok ciebie, ale nagle zatrzymuje się w miejscu, a pies razem z nią.
To jakiś obłęd — mówi w końcu, gwizdając na psa. Obraca się przez ramię, spoglądając na to co dzieje się przy fontannach i wyławia z kieszeni płaszcza smycz, przysuwając się bliżej Kaia i przypinając go. — Naprawdę jestem wdzięczna za pomoc. Ale najlepiej iść jak najdalej stąd. Z Deadberry — rzuca pośpiesznie i ciągnąc za smycz puszczając się wgłąb uliczki. Pies przez chwilę nie chce drgnąć. Trąca cię lekko nosem w nogę. Ostatecznie ulega właścicielce, pożegnawszy się głośnym szczeknięciem i postawionymi uszami, rusza w końcu za blondynką.
Osamotniony docierasz do jednego z budynków —  wysokiego na kilka kondygnacji. Drzwi, które dopadasz nie ustępują pod twoim naciskiem, tarcza, którą próbujesz wyczarować, nie skutkuje. Możesz uciekać, możesz schować się, ale przecież nawet największy ogień cię nie zniszczy — już raz zrobił to ktoś inny. Jeśli kiedykolwiek chciałeś wrócić do swojego kowenu, odzyskać zaufanie i miłość Lilith — być może teraz przyszedł na to czas, patrząc na to, co dzieje się przy Fontannie.

Zapalone od płonącej strzały dwa pióra opadają łagodnie na ziemię. Jedno, którego uniknął Serafino, gdy tylko znajduje się na brukowej kostce — zostaje przydeptane butem przez jakiegoś czarownika z czarną brodą. Naciska na nie kilka razy, jednak to nie skutkuje, a ogień nie gaśnie. Gdy patrzycie w górę, nad waszymi głowami rozpościera się kuriozalny widok —  w innych okolicznościach, można by go nazwać wręcz pięknym. Dziesiątki białych piór, wcześniej krystalicznych i czystych, zajmuje się po kolei ogniem, zmierzając w dół. Jedno od drugiego — nawet jeśli ledwie musnęły się o siebie. Niebo pokrywa się wkrótce ognistymi punktami, które z każdą sekundą opadają niżej niczym konfetti.
Jedno z nich spada na brukową kostkę — ogień znów nie gaśnie. Drugie, wprost na brodę czarnowłosego mężczyzny, gdy ta zajmuje się tym ogniem. Pióra są wszędzie i nie ma już przed nimi ucieczki. Spadają na krzewy, na ławki, na dachy w okolicy. Lada chwila w tym miejscu może wybuchnąć istny pożar, o ile najpierw nie pożre on was.

Czwarta tura
Przepraszam za spóźnienie, w ramach zadośćuczynienia jedno z was otrzymuje ode mnie bonus +15 do następnego rzutu kością. Kości zdecydowały, że będzie to Narcissa.
Pragnę przypomnieć, że aby rzucić czar na kogoś, w momencie, w którym dokonuje się rzutu w kostnicy, należy już tam wskazać, kogo ów czar ma obejmować. W innym wypadku następnym razem akcja może zostać cofnięta.

Opadają na was płonące zagubione pióra, a chociaż wyglądają pięknie, możecie mieć słuszne obawy, że są śmiertelnie niebezpieczne. Aby ich uniknąć, należy rzucić kością k100 na statystykę sprawności i z ewentualnym modyfikatorem za gibkość lub szybkość (w zależności od tego, czego chcecie użyć).
Progi wynoszą kolejno:
Cecil - 86
Terence - 66
Narcissa - 24
Serafino - 58
Hamill - 25
Zadecydowały kostki.
Możecie też użyć dowolnego znanego wam magicznego sposobu na obronę przed piórem (zadziałają czary działające na zaklęcia do mocy 100).

Narcissa, z racji braku próby wykonania uniku przed piórem, jedno wtopiło się w twoją prawą dłoń. Ból jest nie do zniesienia. Nie jesteś w stanie przez najbliższe dwie tury korzystać z ten dłoni. Otrzymujesz - 15 pż P w wyniku poparzenia.

Hamill, pies wraz z właścicielką zniknęli w jednej z uliczek. Zostałeś sam. Jeśli zamierzasz, wyważyć drzwi musisz zrobić to magicznym sposobem.

Narcissa, Serafino, Cecil, Terence, znajdujecie się dalej w epicentrum zamieszania, a oprócz spadających wam na głowę piór — inni ludzie też wydają się problemem. Każdy wydaje się pogubiony, działa w popłochu — podobnie jak wy teraz. Wokół rozprzestrzenia się ogień.


Punkty życia:

Cecil Fogarty 149/174
Hamill Oatrun 166/166
Serafino Paganini 155/159
Terence Forger 164/164
Narcissa Laurier-Hart 137/152 -15 pż, poparzenie

Czas na odpis macie do niedzieli 26.03. do godziny 23.59
Mistrz Gry
Wiek :
Miejsce zamieszkania : Piekło
Zawód : Guru sekty satanistycznej
Cecil Fogarty
ANATOMICZNA : 20
ILUZJI : 8
SIŁA WOLI : 15
PŻ : 179
CHARYZMA : 15
SPRAWNOŚĆ : 7
WIEDZA : 5
TALENTY : 10
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t175-cecil-fogarty#374
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t250-cecil-fogarty#619
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t251-cecil-fogarty#620
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t281-poczta-cecila-fogarty-ego#776
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f192-arcanum-14-7
ANATOMICZNA : 20
ILUZJI : 8
SIŁA WOLI : 15
PŻ : 179
CHARYZMA : 15
SPRAWNOŚĆ : 7
WIEDZA : 5
TALENTY : 10
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t175-cecil-fogarty#374
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t250-cecil-fogarty#619
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t251-cecil-fogarty#620
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t281-poczta-cecila-fogarty-ego#776
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f192-arcanum-14-7
Czuł się obco we własnym ciele - przestał być jego właścicielem, stał się wyłącznie tymczasowym lokatorem, któremu skończyła się umowa wynajmu i w końcu będzie musiał je opuścić. Emocje były umeblowaniem - ulotniły się jak dziecięce mrzonki, pożarte przez gnieżdżący się w każdym segmencie umysłu strach. Pozostała tylko paranoja – piętrzyła się pod nasadą czaszki, rozrastała się jak grzyb na ścianie, skutecznie i niezwykle precyzyjnie zasiewając w Fogartym kolejne stadium zwątpienia - i sparaliżowane od bólu odmawiające współpracy mięśnie. Nie słyszał nic, poza własnym niesystematycznym i nieznośnie płytkim oddechem i sercem boleśnie obijającym się o żebra w rytm nieregularnie unoszącej się i upadającej klatki piersiowej. Zawieszony w próżni, niebycie, przerażająco zimnej, martwej przestrzeni własnej, pozbawionej pozytywnych akcentów wyobraźni, gdzie światło spowił mrok uformowany ze zbitej masy cieni. Wyciągały ku nim swoje wydłużone koniczyny, obłapiały go swoją nieznośną, wzbudzającą dreszcze obecnością. "Jesteśmy tu" mówiły "już nic ci nie grozi. Tylko my i ty, w kranie mroku i strachu. W świecie, gdzie śmierć jest wytworem ludzkiej wyobraźni."
Myśleć nie mógł o niczym innym poza skwierczącym w pobliżu ogniu, co pobudzało skutecznie do życia wszystkie wijące się w nim lęki. Skulił się jeszcze bardziej, czoło stykając z betonową konstrukcją bruku. Krzyk, który usiłował się uwolnić spod osowiałych, pospinanych przez napięcie strun głosowych, zduszony został w krtani.
Teresa.
Imię siostry jeszcze przez chwile majaczyło w odmętach cecilowej świadomości ,ale zagłuszone zostało przez znajomy tembr głosu, który przebić się zdołał przez otaczającą go wybudowanej na fundamentach majaczenia powłokę. Palce o znajomej fakturze sykające się ze skórą, uświadomiły Fogarty'ego, że tuż obok, poza światem, gdzie jedynym materialnym bytem był on sam, istniał też ten rzeczywisty, pozbawiony złudzeń, wypełniony Czerwoną Nadzieją, podobną do pola makowego, który w rzeczywistości był niewielkim terenem zielonym okalającym ukrytych w pnączach winorośli murów posiadłości Fogartych. Wzrokiem odszukał osoby, która światłem rozproszyła cienie - jej twarzy wykrzywionej w powściągliwym grymasie emanującym nienaturalnym spokojem. Szerzej otworzył oczy, konfrontując ze światem rzeczywistym. Światem, gdzie Terence nie był tylko elementem jego wyobraźni, a rzeczywistym ciepłem.
- Siostra... Czuję jej ból - wystękane objaśnienie swojego aktualnego stanu wyrzęził przez zaciśnięte zęby, piwne oczy zatapiając w błękitnej toni spojrzenia Forgera. Na ustach pojawił grymas bólu, którego przełamać usiłował pokaleczonym przez złowrogie myśli uśmiechem, ale zastygła na nich tylko karykatura pozbawiona formy. – Najprawdopodobniej nie tylko tu, na placu Aradii, Lucyfer wypowiedział wojnę anielskim pomiotom - sarkazm wybrzmiewał z jego krtani chrypą. – Musimy... - urwał na chwile, w oczach Terence'a szukając choćby ochłapów zrozumienia. - ... jak najszybciej się stąd wydostać.
O tłumie nacierającym zewsząd przypomniał sobie chwile wcześniej, gdy przez chwile wzrokiem zabłądził na majaczącą w oddali fontannę. Wydawało mu się, że oblicze Aradii wykrzywione było w drwiącym wyrazie.
- Kurwa - syknął, katem oka dostrzegając pióro zajmujące się ogniem. W ciele wróciło czucie. Nie wiedział nawet kiedy, ale ten fakt był niezaprzeczalny i wkrótce zrobił z niego użytek. Zapalił papierosa, dostrzegając lewitujące tuż nad ramieniem Terence'a pióro. Dmuchnął w nie, by odleciał na bezpieczna odległość od Forgera i zaciągnął się nałogiem z lubością.- Jest ich więcej - informacja ta opuściła jego gardło zaraz, jak spojrzał w górę, tuż po wypuszczeniu dymu z ust. „Jest ich więcej” brzmiało tak neutralnie, jakby informował go, jaki jest dzisiaj dzień tygodnia. – Jebany deszcz ognia - dodał niemal dławiąc się tymi słowami. Spojrzeniem zlokalizował palące się kobiece zwłoki i szczątki strzały, która wtopiły się w jej skórę. – Ktoś musi być za to odpowiedzialny.
Pomyślał o  Zuge i o nakreślonym jej ręką liście. O konsekwencjach i zakichany płomieniach Lucyfera. Czyja to była, do kurwy nędzy, inicjatywa? Próbował odtworzyć kadr po kadrze wszystkie wydarzenia, jakie miały tu miejsce, zaraz po tym, jak pojawił się na Placu z Serafino, ale jedyna charakterystyczną postacią był kaznodzieja. Strumień wzroku przekierować spróbował na Fontannę. Ledwie wyszeptane Quadruplator opuściło jego wargi. Zbadał spojrzeniem najbliższe otoczenia, świadom że tłum uniemożliwi mu dokładny rekonesans.
- Może to jest o czym pisała Zuge? - pytając, zerkał przelotnie na Terence'a. – Konsekwencje - wydusił z siebie, przesiąkając się przez tłum, w kierunku budynku, który rzucał na ich sylwetki cień. – Znajdźmy kawałek dachu nad głową, a potem… nie sądzę, że zdołamy uciec przed tym kurestwem. Nie da się go tak prosto ugasić, Foggy. Spójrzmy na to z innej perspektywy, może Lilith oczekuje od nas świadectwa lojalności?
Złapał go za ramię, ciągnąc w kierunku kamiennicy, gdzie w jej gmachu można byłoby obmyśleć plan. Pióra zbliżały się ku ziemi.  Spopielą wszystko, co stanie im na drodze. Płytki paznokci dwóch palców prawej dłoni wbił w kciuk lewej. Komunikat dla Teresy. Jeden z sposobów komunikacji na odległość jaki wspólnymi siłami opracowali – nie waż się umierać, znajdę cię nawet w zaświatach. W drodze starał się unikać piór, które próbowały go dosięgnąć.

Zaklęcie: Quadruplator
Próg: 55
Rzut poniżej + 10 do magii iluzji

Rzut na gibkość
Cecil Fogarty
Wiek : 23
Odmienność : Cień
Miejsce zamieszkania : Deadberry
Zawód : ilustrator
Stwórca
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/
The member 'Cecil Fogarty' has done the following action : Rzut kością


'k100' : 50
Stwórca
Wiek :
Miejsce zamieszkania : Piekło
Zawód : Guru satanistycznej sekty
Terence Forger
ANATOMICZNA : 20
NATURY : 1
ODPYCHANIA : 9
SIŁA WOLI : 10
PŻ : 166
CHARYZMA : 13
SPRAWNOŚĆ : 3
WIEDZA : 9
TALENTY : 10
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t203-terence-forger
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t377-terence-forger#1160
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t375-poczta-terence-a-forgera#1158
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f98-mieszkanie-terence-a-forgera
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1053-rachunek-terence-forger#9068
ANATOMICZNA : 20
NATURY : 1
ODPYCHANIA : 9
SIŁA WOLI : 10
PŻ : 166
CHARYZMA : 13
SPRAWNOŚĆ : 3
WIEDZA : 9
TALENTY : 10
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t203-terence-forger
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t377-terence-forger#1160
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t375-poczta-terence-a-forgera#1158
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f98-mieszkanie-terence-a-forgera
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1053-rachunek-terence-forger#9068
Tłum osób szukających schronienia w murach świątyni nie odpuszczał, napierając na nich zewsząd. Nawet gdy próbował znaleźć drogę, by wydostać się spomiędzy ich, nie mógł sobie z tym poradzić, zwłaszcza gdy jednocześnie wciąż zerkał na Fogarty’ego, próbując się upewnić co do jego stanu. Trzymał go jak najbliżej siebie, by mógł poczuć jego obecność. Zacisnął mocno palce na cecilowej dłoni, obawiając się, by znów nie zostali rozdzieleni przez przypadkową osobę. Odzyskanie świadomości przez chłopaka objawiło się niewysłowioną ulgą, mogąc wreszcie nawiązać z nim jakikolwiek kontakt. Przyglądał mu się z troską, wsłuchując w urywane słowa wypowiadane z trudem. Układając całość w głowie przed oczami Forgera malował się obraz koszmaru obejmującego cały okręg Hellridge, a nie jedynie plac w magicznej dzielnicy.

To znaczy, że wy… — wymamrotał, marszcząc brwi. Nie musiał kończyć, to było już oczywiste, zwłaszcza dla niego – lekarza, który miał wielokrotnie miał do czynienia z bliźniętami chwytającymi się w tym samym miejscu, chociaż tylko jedno z nich odniosło rzeczywiste obrażenia. Syndrom Dioskurów. Szybko zeszło to na dalszy plan, gdy Terence skupił się możliwych upiornościach, które prawdopodobnie rozgrywały się w innych częściach miasta. Ludziach oderwanych od codziennych czynności, obowiązków przez ogień i jedna Lilith tylko wie, co jeszcze zostało zesłane na Ziemię. Dreszcz wstrząsnął całym jego ciałem, gdy zdał sobie sprawę z tego, jak wiele osób było zagrożonych, w tym ta jedna najistotniejsza spośród całej wielości innych twarzy. Pobladł jeszcze bardziej. — Wszystkie koszmary musiały któregoś dnia wydostać się na powierzchnię. Najwidoczniej zbyt długo trwała bezczynność wyznawców Lucyfera, kiedy musiało do tego dojść. — Gorzkie słowa wykrzywiły jego wargi w uśmiechu pełnym obrzydzenia. Lucyfer już dawno stracił poczucie odpowiedzialności za swoje dzieci, spuszczając wzrok, gdy były krzywdzone przez całe pokolenia. Teraz również wykorzystywał ich w swoich gierkach.

Zwrócił uwagę na płonące pióra, próbując uniknąć pierza, który spadał na ludzi. Słyszał krzyki osób, które nie były w stanie dostać się do kościoła, wystawionych na działanie piór. Płomienie zajmowały nawet ubrania, niemożliwe do ugaszenia na żaden znany sposób. Nie zapalił papierosa, chociaż łaskoczący w nozdrza dym tytoniowy wzmógł głód nałogu. Miast tego skupił się na przywołanej przez Fogarty’ego postaci prefekt. Pamiętał treść listu do Cecila, wciągnięty wbrew swojemu niskiemu statusowi do akcji mającej na celu zakłócenie przebiegu sabatu na cześć Lucyfera. Minął niemal miesiąc, czyżby dzień nie był przypadkowy? Osobliwości tego dnia było zbyt wiele, równocześnie otoczenie nie pozwolało na właściwe skupienie się. Jedno było pewne i przyświecało mu w momencie, gdy podążał w zaufaniu za młodszym mężczyzną. Gdzieś w międzyczasie mruknął ciche “Avisceleritas”, szukając w tłumie dotychczasowego towarzysza Fogarty’ego i perfumiarki, którzy rozdzieleni od nich kilkanaście minut temu zniknęli mu z pola widzenia.

Wszystko przekażemy Zuge, musimy się tylko stąd wydostać — powiedział, wzdychając głośno. Nie wiedział, gdzie kobieta może się znajdować w tej chwili i czy miała idealny podgląd na anomalie i plagi spadające jedna za drugą na ludność miasta. Reakcja Cecila wskazywała na to, że w miejscu, gdzie była teraz Teresa wydarzenia mogły przybrać jeszcze bardziej dramatyczny przebieg. — Gdyby to nie był magiczny ogień, mógłbym poradzić sobie z nim bez problemu, ale znane mi czary na nic się tutaj zdadzą. — W głosie Terence’a słychać było frustrację, gdy próbował się skupiać na omijaniu kolejnych długich piór zajmujących się ogniem. Ciągle zerkał w stronę nieba, mrużąc oczy i wypatrując kolejnych zagrożeń z rosnącą w gardle gulą, której powstania jeszcze nie rozumiał. Podobnie drżenia dłoni i zimnego potu zraszającego jego kark, gdy w głowie odbijały się słowa o “anielskich pomiotach”.

| Rzut I: Avisceleritas (+15, próg: 50)
Rzut II: gibkość, unikanie piórek
Terence Forger
Wiek : 34
Odmienność : Czarownik
Miejsce zamieszkania : eaglecrest, saint fall
Zawód : egzorcysta / pielęgniarz