Witaj,
Mistrz Gry
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t58-budowanie-postaci
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t179-listy-do-mistrza-gry
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t58-budowanie-postaci
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t179-listy-do-mistrza-gry
First topic message reminder :

Midnight Retreat
Mignight Retreat mała całkowicie magiczna kawiarnia ulokowana w niemagicznej części miasta — Broken Alley. Sam budynek wygląda dość niepozornie. Prosta, ale niewielka wiktoriańska budowla, o ciemnych ścianach i granatowych zdobieniach, kryje w sobie rzadko odwiedzaną, ale klimatyczną kawiarnię. Znajduje się blisko cmentarza, przez co głównie do Midnight Reatreat zaglądają odwiedzający magiczną część krypt.
Cały wystrój jest poświęcony nocy, a co za tym idzie — Księżycowi i Lilith. W każdym zakątku tego miejsca można znaleźć białe świece i obrazy nawiązujące do postaci Matki. Oprócz kilku stolików, w środku goście znajdą bar z ciemnego drewna i boczną salkę, rzadko wynajmowaną na spotkania. Największą ciekawostką tego miejsca jest służący tam golem — gliniana istota bez oczu i ust, która jest odźwiernym i szatniarzem.

Wstęp tylko dla członków Kowenu Nocy.
Rytuały: Ulceratio Intrusus, rytuał wymiotny, Ignis Murus, Plaga Culicis
Mistrz Gry
Wiek :
Miejsce zamieszkania : Piekło
Zawód : Guru sekty satanistycznej
Tessa Fogarty
ILUZJI : 10
SIŁA WOLI : 17
PŻ : 173
CHARYZMA : 12
SPRAWNOŚĆ : 3
WIEDZA : 10
TALENTY : 10
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t1237-teresa-b-fogarty#12123
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t1717-tessa-fogarty#23481
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t1724-un-saint-teresa#23610
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t1718-poczta-tessy#23485
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/
BANK : https://www.dieacnocte.com/https://www.dieacnocte.com/t1715-rachunek-bankowy-teresa-fogarty#23477
ILUZJI : 10
SIŁA WOLI : 17
PŻ : 173
CHARYZMA : 12
SPRAWNOŚĆ : 3
WIEDZA : 10
TALENTY : 10
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t1237-teresa-b-fogarty#12123
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t1717-tessa-fogarty#23481
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t1724-un-saint-teresa#23610
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t1718-poczta-tessy#23485
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/
BANK : https://www.dieacnocte.com/https://www.dieacnocte.com/t1715-rachunek-bankowy-teresa-fogarty#23477
Jej pierwsze spotkanie twarzą w twarz z Matką wyobrażała sobie inaczej. Świadectwa nie mogły się tak mylić, jej własny brat by jej nie okłamał.

Kiedy była małą dziewczynką drżała pod spojrzeniem Camellii. Pamiętała jak ta szarpała ją za włosy za karę, lodowate spojrzenie wycelowane w nią, wyrażające tylko i wyłącznie niechęć, której nie powinno odczuwać się do istoty, którą trzymało się dziewięć miesięcy w swoim ciele. Wtedy nie była jej małą laleczką, jej ulubioną córką jak podczas tych krótkich momentów, które teraz wydawały się żartem, mrzonką. Później ją znienawidziła, powoli, budując w sobie tę niechęć sukcesywnie każdego dnia.

Piekielna Pani przed nią jawiła się jej jako droga. Ktoś, kto stanie się drogowskazem i w kim bez zastanowienia zawierzy wszystkie swoje nadzieje bez strachu. Sposób na wstanie z kolan, a nie wgniecenie w ziemię.

Ciemne oczy otworzyła jeszcze szerzej, gdy Nevell znalazł się na podłodze kawiarni. Mogła przypuszczać, że nie utrzyma języka za zębami. Nie bał się nawet Lilith, gdy sama Fogarty po pierwszym szoku z całych sił usiłowała się opanować. Leki tłumiły przynajmniej częściowo wszelkie silne emocje, które mogłyby ją popchnąć do czegoś nieplanowanego. Nie sądziła, żeby jej chory łeb był w tej sytuacji wystarczającym usprawiedliwieniem.

Gorzej, gdy ta odrobina gniewu – och, nie wątpiła, że mogłaby zrobić o wiele więcej, gdyby tylko chciała – skierowana została na jej własnego brata.

Cecil — wyszeptała tylko, bo więcej nie musiała. Cecil wypowiedziane z przejęciem, z krztyną troski było wystarczające. Zacisnęła mocno palce na jego dłoni, nie wyrywając się spod jego uścisku. Tak jak on nie musiał mówić jej o strachu, jaki czuł teraz w obecności Matki Demonów, tak i ona nie musiała wspominać o własnej konsternacji. Nie mogła zrobić nic więcej, nawet jeśli znów miała to nieprzyjemne wrażenie drżenia ulokowanego gdzieś wewnątrz; nie wiedziała, czy to oburzenie, czy raczej strach Cecila spotęgował jej własny. Wierzyli przecież oboje, w czym innym teraz bieli

Nie powiedziała nic więcej, słuchając każdego. Siewca, którego znała ze szkółki? Jebany gwardzista? Zapatrzona w punkt u stóp bogini stojącej przed nimi próbowała przyrównać to do wszystkich informacji, jakie przekazał jej z pierwszej i drugiej ręki brat. Do czego ona właściwie wróciła? Co jeszcze ich czekało na tej drodze? Nie skomentowała też ochoczych wezwań do wymierzania – nomen omen – sprawiedliwości. Nie była pierwsza do zabijania, wbrew pozorom, a kowen wierzył przecież w próbę dojścia do ich celu bez rozlewu krwi.

Śmierć zawsze powinna być ostateczną opcją.
Tessa Fogarty
Wiek : 23
Odmienność : Słuchacz
Miejsce zamieszkania : deadberry
Zawód : urzędniczka, krętaczka, złodziejka
Blair Scully
ILUZJI : 23
NATURY : 1
ODPYCHANIA : 5
SIŁA WOLI : 10
PŻ : 178
CHARYZMA : 8
SPRAWNOŚĆ : 9
WIEDZA : 15
TALENTY : 14
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t222-blair-scully
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t261-blair-scully#673
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t282-blair-scully#778
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t260-poczta-blair-scully#672
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f73-ulica-znana-z-niczego-1-3
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1052-rachunek-bankowy-blair-scully
ILUZJI : 23
NATURY : 1
ODPYCHANIA : 5
SIŁA WOLI : 10
PŻ : 178
CHARYZMA : 8
SPRAWNOŚĆ : 9
WIEDZA : 15
TALENTY : 14
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t222-blair-scully
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t261-blair-scully#673
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t282-blair-scully#778
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t260-poczta-blair-scully#672
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f73-ulica-znana-z-niczego-1-3
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1052-rachunek-bankowy-blair-scully
Wszystko działo się tak szybko, ale zauroczona obecnością Lilith, nawet nie mrugnęłam okiem. Mogła mnie ukrzyżować głową do dołu i nie przeszkadzałoby mi to, gdybym tylko mogła swój wzrok kierować w jej stronę. Księżyć pod nią lśnił tak pięknie, że nawet zapomniałam o tym, żeby go zbadać. Olałam niebieskie iskierki, które warte były zanotowania i po prostu patrzyłam na matkę. Modliłam się, słuchałam jej słów, robiłam wszystko, co powinna w takiej sytuacji zrobić jej wierna służebnica.
Jej nagłe pytanie mnie zamurowało. Odpowiedź na to była tak oczywista, że aż bałam się przez tę oczywistość ją wypowiedzieć na głos. - Czytałam, że Gabriel posłał za Aradią i jej akolitkami łowców, którzy je uśmiercili... Czy to nie Gabriel jest winny śmierci Aradii, Matko? - Miałam nadzieję, że się nie mylę. Chociaż... - Ale... gdyby Lucyfer nie nakazał jej zejść na ziemię i dokonać otwarcia Wrót, to nie straciłaby życia w ten sposób... On wiedział, że Gabriel się dowie i gotów był poświęcić życie Aradii, żeby tylko ta niekończąca się walka pomiędzy nim i Gabrielem trwała..! Czy się mylę, Matko? - Nagła eureka spowodowała u mnie słowotok. Nie bałam się już mówić, byłam pewna tych słów.
Rozmowa pomiędzy moimi sojusznikami zeszła na plan zabijania lub niezabijania naszych wrogów. Dylemat molarny był tutaj głównym problemem.
- Gorsou powinien umrzeć. - Powiedziałam bez skrupułów. Zasługiwał na to, o czym już rozmawiałam z Cecilem. - A reszta... Lyro, wiem, że nawet ty w głębi ducha wiesz, że pozbycie się ich byłoby po prostu wygodne, nawet jeśli nie chcesz się do tego przyznać... Jednak uważam, że nie na wszystkich powinien zostać wydany wyrok - Sama się dziwiłam, że to powiedziałam. - Są tam wartościowi czarownicy omamieni kłamstwami Lucyfera. - Chyba po prostu dalej czułam sentyment do Franka Marwooda. - Wierzę, że niektórym wystarczy przedstawić tę słuszną perspektywą, a jak nie przyjmą Matki do swojego serca... to sami zgotują na siebie taki los. - Wtedy nawet mój stary mentor może umrzeć. - A co do tych, którzy mogą spróbować aktywnie nam przeszkadzać... Nie możemy pokazać słabości, a akt litości może takim być w ich oczach. Pamiętajmy, o co walczymy. - Na tym skończyłam.
- Ta kobieta, która posługiwała się tak dobrze magią odpychania nazywa się Judith. Była w pierwszym rzędzie na pogrzebie starego nestora Carterów. Nie jestem pewna jej nazwiska. - Odpowiedziałam Lyrze. Mogła być wżeniona w inną rodzinę albo w tę się wżenić. Sebastianie Verity, musisz mi się kiedyś oficjalnie przedstawić.
- Może o Nemezis? - Wysłałam pytające spojrzenie Terencowi, gdy próbowaliśmy rozwikłać tożsamość trzeciego z jeźdźców. Tylko ona przyszła mi do głowy.
Blair Scully
Wiek : 23
Odmienność : Czarownica
Miejsce zamieszkania : saint fall, stare miasto
Zawód : studentka, prowadzi antykwariat
Mistrz Gry
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t58-budowanie-postaci
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t179-listy-do-mistrza-gry
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t58-budowanie-postaci
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t179-listy-do-mistrza-gry
Słowa modlitwy płynęły – spływały z warg, tryskały źródłem w myślach. Matka pozostawiła Wam tę chwilę skupienia, wzrokiem otaczając każdego z Was osobna, jak i wszystkich jednocześnie.
Pomiędzy modlitwą spadały zapewnienia. Jacku i Nevellu, jej wzrok skupiał się przede wszystkim na Was, na Waszych pochylonych głowach i postawach ciała. Oboje, dokładnie w tym samym czasie, poczuliście, jak siła trzymająca Was na ziemi puszcza, uwalniając spod pęt nieznanej magii.
Usiądźcie.
Tym razem żadna magia nie pchnęła Was na krzesła. Żadna magia również ich nie przywołała.

Zdobytym przez Was statkiem jest Skidbladnir. – Matka nawiązywała do Twoich słów, Lilo, choć informacją dzieliła się ze wszystkimi. – Wasze starania przyniosły nam dużą przewagę, bo jego nowa przystań znajduje się w tym miejscu. – Bez wątpienia miała na myśli Midnight Retreat. – Wspomniałaś o mapie i rogu, Lilo. – Spojrzenie Matki przesunęło się również na Was, Penelope i Blair. Byłyście tam w końcu razem. – Czym były?
W następnej kolejności spojrzenie spoczęło na Was, Lyro i Ronanie.
Gullinbursti będzie potężnym sprzymierzeńcem – przytaknęła Wam tuż po wysłuchaniu Waszej opowieści. – Magia Frejra nie pęta go już w żaden sposób. Powinien wiedzieć, że w nocy odnajdzie schronienie. Znajdźcie go.
Mogliście mieć pewność, że Matka zdecydowanie trzyma Was za słowo; tak złożone na plaży, jak i potwierdzone teraz.

Spojrzenie przesunęło się nieznacznie w Twoją stronę, Blair. Teoria przez Ciebie wysnuta dotarła do uszu wszystkich i rozbrzmiewała jeszcze przez chwilę ciszą w przestrzeni. Zmiana w postawie Matki była widoczna, niemal namacalna. Jej wzrok na moment zasnuła mgła, jej wargi wykrzywiły się ledwie widocznie w grymasie, w którym odnaleźć można było złość, ale też coś innego. I, Blair, jakimś sposobem wiedziałaś, że to, co odczuwa teraz Matka, nie jest skierowane do Ciebie. Nie dzieje się przez Ciebie.
Moja córka zeszła na Ziemię, aby otworzyć Wrota Piekła. Zeszła z miłości do Was, aby uczynić Was wyjątkowymi. Dała Wam siłę, inkantacje i moce na tyle wyjątkowe, iż nie każdy czarownik może nimi władać. Poprzez jej poświęcenie na świat wypłynęła magia i poprzez jej poświęcenie dziś mogę nazywać Was swoimi dziećmi. Gabriel powołał inkwizycję po to, aby przeszkodzić w rytuale, ponieważ był chciwy i bał się mocy płynącej z Piekła. Chciał zagarnąć wszystkie dusze dla siebie, ponieważ chce zastąpić Boga. Tak było trzysta lat temu i powinniśmy o tym pamiętać. Ale musimy też pamiętać, że wszystko, co robił Gabriel, wymierzone było w Lucyfera. Nie w nas. Nie we mnie. Gabriel zaślepiony jest własną trwogą i zrobi wszystko, aby powstrzymać właśnie jego. Jest skupiony na jednym wrogu. Po co więc rozdzielać jego uwagę?
Kilka kroków postawionych w bok, pomiędzy Wami. Kilka kroków, w których mieliście wrażenie, jakby schodziła po schodach; jakby księżyc powoli opadał, płaszczył się pod naporem jej stóp, aż nareszcie na podłodze pozostał tylko jaśniejący krążek przypominający spłaszczone źródło nocnego światła. Leżał na Ziemi, pod stopami Matki, która teraz była pomiędzy Wami, dokładnie w centrum kręgu, którego brzegi stanowiliście.
Lucyfer również rwie się do wojny z Gabrielem. Nie zauważał mnie, nie widział również Was. To już przeszłość. Teraz wie. Wie o tym, że nie zgadzamy się z tym, aby zbezcześcić coś tak wyjątkowego jak magia. Surtr opowiedział mu o tym, co zobaczył, a zobaczył Was – po drugiej stronie, odważnych, gotowych walczyć w imię magii, bo Wy jako jedyni, jako moje dzieci, potraficie docenić, jak wyjątkowym darem jest, dlaczego poświęciła się dla niego Aradia. Doniósł mu, bo nie zrozumiał. Lucyfer nie zechce zrozumieć. O zdradę oskarży każdego, kto mu się sprzeciwi, a potem zemści się na nim sowicie. – Uniosła nagle dłoń i zacisnęła ją w pięść tuż przy swojej piersi. Przechodziła pomiędzy Wami, zataczając koło, aż nareszcie stanęła w miejscu, by przyjrzeć się każdemu z Was. – Piekło zostało otwarte, lecz dla nas nie jest już domem. Nie ma tam miejsca dla moich dzieci. Nie ma go również dla mnie. Brakowało chwil, a zdołałby mnie zatrzymać. Ale był zbyt złakniony tego, co zamierzał dostać od swoich wyznawców. W Piekle jest jednak ktoś, kto wynagradza mu to upokorzenie… – Wargi Matki zadrżały pod wpływem myśli, która miała wybrzmieć zaledwie za chwilę. – Zuge zginęła tamtej nocy. Jej dusza weszła do Piekła w chwili, w której mnie w nim zabrakło.
Cisza, która zapadła potem, była wystarczająco wymowna. Na twarzy Matki jawił się jednocześnie żal, jak i gniew. Przeplatały się wzajemnie ze sobą, gęstniejąc w atmosferze pomiędzy Wami. Moment, w którym Matka nabrała tchu, był momentem, w którym zrozumieliście, że Wy także, wraz z nią, przez tę chwilę nie oddychaliście.
Dlatego powinniśmy zważać na Gabriela, ale to Lucyfer jest tym, z którym powinniśmy walczyć, Blair. Wie o tym, że nie zgadzamy się z nim i będzie chciał dopilnować, abyśmy zniknęli. Jesteśmy skazą na jego doskonałym planie, bo nie dostrzega prawdy, którą my widzimy. Chce wybudować dla siebie Kościół najliczniejszy ze wszystkich, ale to nie w liczbach tkwi siła.

Powierzchnia księżyca lśniła pod stopami Lilith, gdy przechodziła po raz kolejny na jego drugą stronę, odziana w galaktyki i gwieździste mgławice. Ostatecznie jednak zwróciła się w Twoją stronę, Lyro.
Wrota Piekieł otworzyli poprzez przekierowanie energii z siebie samych i artefaktu, który podarował im Surtr. Twoja myśl jest słuszna, Lyro. Wrota Piekieł można w ten sposób otworzyć, ale można również w ten sam sposób je zamknąć. Tak potężny rytuał jednak wymaga ofiary. – Sylwetka Matki powoli zwróciła się w stronę Blair. – I poniósł ją ktoś z nich.

Wzrok Matki przemknął na twarz Twoją, Leandrze, a następnie opadł na Lyrę, przystając również na Blair, Lili, Ronanie i Jacku. Przez krótką chwilę obserwowała wymianę zdań pomiędzy Wami, aż ostatecznie uniosła dłoń na krótki znak niewypowiedzianego dość.
Najszybszym sposobem na pozbycie się zagrożenia jest odebranie mu życia. – Zwracała się teraz ku Tobie, Leandrze. – Najszybszym, co nie znaczy, że najlepszym. Wyznawcy Lucyfera podążą za nim ślepo wszędzie, wskoczą również w ogień, jeśli im nakaże. – Tym razem spojrzenie spoczęło na Tobie, Jacku, a zaraz za nim nastąpiło krótkie skinienie głową. – Śmierć będzie dla nich nagrodą, tak długo, jak Wrota Piekieł pozostają otwarte. Ich dusza trafi w ramiona ukochanego Ojca, a po nich mogą przyjść następni. Nie. Śmierć powinna być rozwiązaniem ostatecznym. Pomimo ich zaślepienia wizją splugawienia magii, wciąż noszą jej cząstkę w sobie. – Spojrzenie powróciło do Ciebie, Ronanie, lecz za moment Matka obróciła się pomiędzy Wami, aby objąć spojrzeniem wszystkich. – Wybrałam Was po to, abyście nieśli moje słowo światu. Abyście sprawili, by każde z moich dzieci zwróciło się ku swojej Matce. Nie będzie to łatwe, lecz Wasze wysiłki zostaną nagrodzone. Lucyfer twierdził, że pragnie złączyć świat, ale to nieprawda. Chce go dzielić. Kapłani i złodzieje, kobiety i mężczyźni, bogacze i biedacy. Wszyscy na jego zasadach, wszyscy podlegli tylko jemu. Rozdaje magię niczym tani podarunek, twierdząc, że dzięki niej wszyscy będą równi – niedorzeczność tej myśli odbiła się w niepowstrzymanym parsknięciu. – Ci, którzy palili was na stosie, mają być Wam równi? Nie... Jesteśmy od nich silniejsi, czystsi, lepsi. Nie będą nam równi. Stworzymy świat, który jest piękny. – Uniósłszy dłoń, na którą chwilę przysłoniła ją drugą, by za moment spomiędzy palców wyzionęła kula światła łudząco przypominająco gwiazdę. Bardzo małą, wręcz jakby zabraną z samego nieboskłonu. Ta wzniosła się nad Wami i zawisła pod sufitem, nad Waszymi głowami. – Noc potężniejsza jest od dnia. Ten, który pozostaje w ukryciu, potrafi dostrzec więcej. – Wzrok przesunął się pomiędzy twarzami i osiadł na Tobie, Cecilu. Dobrze wiedziałeś, że Matka wie. Matka wie, rozumie i dostrzega piękno tam, gdzie inni mogą czuć przerażenie. Ten kontakt trwa zaledwie ułamki sekund, a potem wzrok znów przemyka po twarzach wszystkich, którzy zasiadali wokół niej. – Nawet ci, którzy nie chcą otworzyć serca na prawdę, mogą stać się naszą przewagą.

Stąd przesunęła się po raz kolejny na tarczy ułożonego na ziemi księżyca, aby spojrzeniem objąć Was, Terence, Cecilu a na końcu również i Blair.
Sprawiedliwość jest jedna, chociaż przybiera różne oblicza. Przez stulecia te dwie Upadłe były sobie bliskie, dlatego po dziś dzień ich imiona mieszają się ze sobą. – słowa Matki kierowane były dokładnie do Ciebie, TerenceDzielą ze sobą moc i przypisywane im atrybuty, lecz nie są tą samą osobą. Temida związana jest z greckimi wierzeniami. Trzeci jeździec wywodzi się z Rzymu. Jej imię to Iustitia. Na próżno jednak jej szukać – tym razem zwróciła się do Ciebie, Cecilu. – Nie znajdziecie jej, tak jak nie znajdą jej oni. Ale możecie być pewni, że ona wie. Obserwuje poczynania Wasze, jak i zagorzałych wyznawców Lucyfera. A gdy przyjdzie czas, osądzi nas wedle czynów. Iustitia nie zadecydowała, do której ze stron chce się przyłączyć, a Waszym celem jest udowoodnić jej, że to my jesteśmy tą właściwą. Dlatego pytam każdego z Was. W jaki sposób chcecie przekonać trzeciego jeźdźca, aby poparł nas, nie Gwiazdę Zaranną?

mapka:

Czas na odpis: 16.05. do 23:59
Mistrz Gry
Wiek :
Miejsce zamieszkania : Piekło
Zawód : Guru sekty satanistycznej
Leander van Haarst
ANATOMICZNA : 20
POWSTANIA : 5
SIŁA WOLI : 12
PŻ : 168
CHARYZMA : 13
SPRAWNOŚĆ : 3
WIEDZA : 18
TALENTY : 9
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t1696-leander-van-haarst
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t1720-leander-van-haarst
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t1719-poczta-leandra-van-haarst
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f238-fairfield-street-7
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1716-rachunek-bankowy-leander-van-haarst
ANATOMICZNA : 20
POWSTANIA : 5
SIŁA WOLI : 12
PŻ : 168
CHARYZMA : 13
SPRAWNOŚĆ : 3
WIEDZA : 18
TALENTY : 9
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t1696-leander-van-haarst
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t1720-leander-van-haarst
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t1719-poczta-leandra-van-haarst
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f238-fairfield-street-7
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1716-rachunek-bankowy-leander-van-haarst
Padające słowa i ciężkie spojrzenia rozbijały się o stoicką postawę Leandra. Nie obawiał się wyrazić na głos tego, co kołatało mu się w głowie i jeżeli miał być za to sądzony przez wyznawców Lilith, wyjątkowo sobie na to pozwalał. Niemniej jednak nie potrafił tak po prostu zintegrować się z podejściem pozostałych. Osoby, które gardziły wieczną miłością Matki, zasługiwały na potępienie, nie na tłumaczenia i ciągnięcia za rączkę…
Cóż, nie byłby to pierwszy raz, kiedy wygodniej byłoby wycofać się z dyskusji i pozwolić innym na podejmowanie decyzji za niego. To i tak nie miało większego znaczenia, bo w sytuacji kryzysowej nikt z nich przecież nie będzie zwoływał konsulium. Niektóre decyzje należało podejmować natychmiast. Pewnie dlatego van Haarst starał się zapamiętać jak najwięcej przywołanych nazwisk. Nie był żołnierzem, nie zamierzał wytaczać nikomu otwartych wojen, ani śledzić go ciemną nocą. Wystarczyło mu pamiętać, a potem uderzyć tam, gdzie zaboli najmocniej. Najlepiej prosto pod żebra.
Dopiero spojrzenie matki sprawiło, że lawina jego myśli postanowiła się zatrzymać. Serce załomotało mocniej, a chociaż niezgoda na podążanie utartymi i wskazywanymi ścieżkami była w nim tak samo silna od wielu lat, był w stanie rozważyć porzucenie takich pragnień. Tylko, czy aż? Przy jego zaburzeniu, nawet jedna myśl mogła być rewolucyjna. To ona tak naprawdę świadczyła o tym, że skory był być dla Niej dzieckiem, które pragnęła mieć blisko.
Lilith była wyjątkowa, nie zapominał o tym.
Tak samo jak nie potrafił zapomnieć o myśli drążącej mu dziury w trzewiach, odkąd tylko powziął informacje o śmierci Zuge. Byli wyjęci spod możliwości dostania się do Piekieł, więc czy Zuge powinna tam trafić? Wydawało mu się to okrucieństwem, jakiego nie mógłby jej podarować, ale czy Matka myślała o tym podobnie? Nie słyszała (nie chciała usłyszeć?) dręczących go wątpliwości, więc wbrew wszelkiej potrzebie zatrzymania dla siebie tych bluźnierczych zapędów, zaczekał, aż Lilith podaruje mu odrobinę przestrzeni na wypowiedzenie się.
- Matko… czy twoją wolą byłoby zaprosić Zuge do ponownego zajęcia miejsca przy twym stole? - Nie formułował propozycji wprost, ale każdy, kto mógł zdawać sobie sprawę z obsesyjnej wręcz fascynacji, jaką Leander żywił wobec śmierci, życia i manipulacji ciałem, mógł domyśleć się, co konkretnie miał na myśli. Póki co, spodziewał się, że zrozumie go co najwyżej Jack. Co innego być lekarzem z zapędami do unicestwienia wrogów, a co innego marzyć o dokonaniu aktu nekromancji.
Pytania matki sprowadziły uwagę Leandra ponownie ku jej osobie. Zastanowił się, ale nie był przekonany co do trafności swoich hipotez. Kiedy nie wiedział, nie zabierał głosu, ale tym razem czuł, że musi to zrobić. Dyskomfort wypełnił go aż po sam czubek uszu, ale spróbował ubrać swoją pierwszą myśl w słowa.
- Czy nie wystarczy zwrócić jej uwagi na metodę działania Lucyfera? Iustitia jest sprawiedliwością, a On od dawna rości sobie prawo do bycia ponad tobą Matko. Czy jest to sprawiedliwe? - Pytanie było retoryczne. Oczywiście, że nie było. Zawsze była Matka i Ojciec. Jego własny nieustannie próbował być elementem nadrzędnym i może dlatego dziś Leander miał takie trudności ze zrozumieniem samego pojęcia sprawiedliwości. Znał teorię, ale praktyka... niedostosowanie społeczne po raz kolejny zbierało żniwa.
Leander van Haarst
Wiek : 40
Odmienność : Czarownik
Miejsce zamieszkania : Eaglecrest
Zawód : Neurochirurg, odtruwacz, lekarz podziemny
Cecil Fogarty
ANATOMICZNA : 20
ILUZJI : 8
SIŁA WOLI : 15
PŻ : 179
CHARYZMA : 15
SPRAWNOŚĆ : 7
WIEDZA : 5
TALENTY : 10
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t175-cecil-fogarty#374
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t250-cecil-fogarty#619
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t251-cecil-fogarty#620
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t281-poczta-cecila-fogarty-ego#776
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f192-arcanum-14-7
ANATOMICZNA : 20
ILUZJI : 8
SIŁA WOLI : 15
PŻ : 179
CHARYZMA : 15
SPRAWNOŚĆ : 7
WIEDZA : 5
TALENTY : 10
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t175-cecil-fogarty#374
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t250-cecil-fogarty#619
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t251-cecil-fogarty#620
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t281-poczta-cecila-fogarty-ego#776
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f192-arcanum-14-7
Jaka rolę odgrywała w tym Lilith? Dlaczego wzmianka o córce wywoływały u niej takie emocje? O czym myślała, czego pragnęła? Poświecenia? Bezgranicznego, ślepego oddania? Zemsty za dziecko, które straciła, bo podarowała magię im, śmiertelnym?
Znowu zabrakło mu tchu. Nie mógł odwrócić wzrok od jej oblicza. Teraz wydawało się wyrachowane, surowe, otoczone chłodnym blaskiem nocy.
Lilith to najdoskonalszy twór Lucyfera. Przewyższa swojego stwórcę. Jest gotowa nieść prawdę. Stworzyć świat taki, jaki być powinien, słowa napisane ręką Bertrama wydały się teraz Cecilowi równie odlegle, co Księżyc.
Skoro w Piekle nie ma dla nich miejsce, to gdzie ich dusze zaznają ukojenia?
- Gabriel dysponuje boskim ogniem, prawda? Tym, co spopielił Deadberry? - Nienawiść. Miecz obusieczna. Obaj przepełni pychą, dumą, poczuciem wyższości i własnej niedomyślności. Butni, zapalczywi. Zatraceni w swoim ego. Ambicja popychała do okrutnych czynów. Kruszyły mury człowieczeństwa. Przesuwały granice moralności. Ale oni nie byli ludźmi. Ich życia były wieczne. Tak, jak nawarstwiający  się konflikt. – Widziałem, jak dzierżył w dłoń miecz, który stanął cały w płomieniach, nim zadał ostatecznie cios Erosowi. - Nie pytał, stwierdzał fakt. Dziura, którą Erosa miał w klatce piersiowej mogła zostać zadana jedynie przez ten miecz. – Gdzie dwóch się bije, trzeci korzysta. Zwróćmy ich przeciwko sobie. Odciągniemy ich uwagę. Lucyfer, już wie, ale Gabriel też. Wie, że Lucyfer podarował ludziom magię. Niebawem tu będzie, nieprawdaż? Bratobójcze – czy oni byli braćmi? Nieważne – starcie to nasza szansa.
Mieli inne? Wśród tamtych był Gwardzista. Verity. Znajome nazwisko. Tacy ludzie mieli wpływy. Kościół mógł być w to zamieszany.
- Lucyfer może stworzyć armię ożywieńców, by pokrzyżować nam szyki.Co jeśli uderzy w najczulszy punkt i na ich czele postawi Zuge? – Wskrzeszeńcy. Aberracja. Wynaturzenie. Istoty, które nie powinny istnieć. – Jest możliwość, by ocalić jej duszę, zabrać ją z Piekła? Inna, niż stworzyć z niej zombie? – pochwycił pytanie, jakie zadał mężczyzna, którego imienia nie znał. Nie zrozumiał iluzji płynącej z jego słów.
Lilith nie przestawała mówić. Tym razem znalazła się wyżej. Jakby mogła sięgnąć linii horyzontu.
Mylisz się, Pani, chciał powiedzieć; był krótkowzroczny, im bliżej stał, tym dostrzegł coraz mniej.  Ciemność, choć piękna, dla wielu była wylęgarnia lęków, miejscem, gdzie żyły potwory, eskalacją koszmarów.
- Piękno nocy tkwi w blasku księżyca. - Czuł na sobie jej przeszywające spojrzenie, ale nie podniósł wzroku, by się z nim skonfrontować. Zacisnął mocniej palce wokół siostrzanego nadgarstka.
Przeczucie, w postaci zimnego dreszczu, przeniknęło pod skórę. O czym wiedziała? O jego odmienności? Ojciec, dawno temu powiedział mu, że odmienność to dar od Lilith. Ich rodzina pielęgnowała te przekonania od wielu dekad. Dorastał w nim. Oczywiste, że wiedziała. Musiała, inaczej to wszystko okazałoby się jednym wielkim kłamstwem.
O czym wiedziała? O obawach, jakie kłębiły się w jego umyśle? O ekspozycji na przemoc? O tym, ile krwi przelał? O dogasającej nadziei?
Prawda gdzieś tam była. Czasem wydawało mu się, że może ją dotknąć. Czasem wydawało mu się, że stała tuż obok, ale zawsze rozpływała się jak mgła.
- Do tej pory każdy jeździec czegoś pragnął, za czymś podążał. Eros podążał za miłością utraconą i zemstą, Surtr za odebraną wolnością. Za czym będzie podążać Iustitia? Sprawiedliwość ma wiele twarzy, podobnie jak ona.  Pani, poznałaś ją osobiście? Może warto ustalić dlaczego opuściła Piekło. - Nie mógł przedstawić swojej propozycji. Zbyt mało wiedział o samej sprawiedliwości. Nie zaznał jej wiele.
Cecil Fogarty
Wiek : 23
Odmienność : Cień
Miejsce zamieszkania : Deadberry
Zawód : ilustrator
Ronan Lanthier
NATURY : 21
WARIACYJNA : 5
SIŁA WOLI : 9
PŻ : 187
CHARYZMA : 3
SPRAWNOŚĆ : 14
WIEDZA : 10
TALENTY : 10
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t1397-ronan-lanthier#15137
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t1407-ronan-lanthier
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t1408-poczta-ronana-lanthier#15502
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f249-starlight-place
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1413-rachunek-bankowy-ronan-lanthier#15567
NATURY : 21
WARIACYJNA : 5
SIŁA WOLI : 9
PŻ : 187
CHARYZMA : 3
SPRAWNOŚĆ : 14
WIEDZA : 10
TALENTY : 10
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t1397-ronan-lanthier#15137
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t1407-ronan-lanthier
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t1408-poczta-ronana-lanthier#15502
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f249-starlight-place
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1413-rachunek-bankowy-ronan-lanthier#15567
Słowa—wystrzały; w którym momencie zmęczenie w ich twarzach zastąpiła zaciekłość (czy to nie oczywiste; kiedy ich oczom ukazała się Lilith?), a popiół porażki wypełniła słodycz modlitwy? Fantomowy ból zatrzaśnięty w kościach, zaklęty we krwi, obecny od zawsze — pewnie już na zawsze — cichnie, kiedy przemawia Matka; srebrne światło księżyca rozświetla ponurą rzeczywistość i wskazuje kierunek działania.
Wróg naszego wroga jest naszym—
Nie; nie przyjacielem.
Tymczasowym sprzymierzeńcem? Kimś, do kogo Lucyfer pała oślepiającą — jak opaska na oczach Sprawiedliwości — nienawiścią. To może być ich szansa; pozwolić, by wróg wykrwawiał przeciwnika i po cichu rosnąć w siłę — tyle, że po cichu przestało istnieć, kiedy drugie ugrupowanie poznało ich nazwiska. Głos Blair przyciąga spojrzenie Lanthiera; była na pogrzebie Wesleya i Ronan nie ma wątpliwości, że pełniła tam rolę środkowego palca wcieranego w twarz gwardzisty.
Judith Carter — potwierdzenie tożsamości to tylko zwrócenie przysługi; w podziemnym tunelu to ona zaczęła żonglowanie nazwiskami. — Jej ojciec został nowym nestorem rodu Carter. Mieszka w Cripple Rock i, jak każdy w tej przeklętej rodzinie, pracuje dla Wilderness Mastery.
To albo po prostu kurewsko lubi spacerować po lesie ze strzelbą.
Gdyby nie Lilith, zmęczenie dawno rozłożyłoby Lanthiera; dziś czarną maź dostrzega tylko u Vandenberg, ale nie ma żadnych wątpliwości — każdy, kto tamtego dnia był świadkiem śmierci Zuge i przybycia Matki, nosi w sobie skazę, którą tylko prawdopodobnie zasklepi czas. Tej nocy Lilith nie oszczędza sił; z lekkością sięga po maleńką gwiazdę, której blask pochłania ostatnie skrzepy zwątpienia — potęga Matki nie zmieniła się nawet po wygnaniu.
Powinni zrobić wszystko, by tak zostało.
Powinni—
Jeśli Lucyfer powoła choćby pół tuzina wskrzeszeńców, Gwardia zareaguje. Paradoksalnie w tym przypadku Kościół działa na korzyść utrzymania zmarłych tam, gdzie ich miejsce — jeden gwardzista w szeregach wroga nie wpłynie na całą organizację; poza tym istnieje jeszcze Ratusz. Polityka to cuchnąca sprawa, ale w kręgach Kręgu coraz głośniej mówi się o projekcie, który ma powstrzymać precedens rytuału wskrzeszenia — jeśli dojdzie do skutku, kowen nie będzie musiał zaprzątać sobie głowy wskrzeszeńcami.
Społeczeństwo zrobi to za nich.
Wzrok zastygły na Lilith nie wyraża zwątpienia; miłość Matki nigdy nie powinna być jednostronna.
Czy najczęstszym atrybutem Sprawiedliwości nie jest waga? Osądza czyny, nie słowa. Moralność, nie obietnice poprawy — drżenie palców ukrywa wyłącznie blat stołu; sugestia Leandera — wskrzesić Zuge, przywołać jej duszę, pozwolić, by zbrukano pamięć o przywódczyni, którą była — wypełnia usta czymś gorzkim.
Gdyby była tu Jackie, w dwóch zdaniach wyjaśniłaby ryzyko i obrzydliwość tego rytuału; tyle, że Jackie chroni dzieci w domu przed ludźmi, którzy znają nazwisko Ronana. Lilith ma rację — dla Lucyfera gotowi są zrobić wszystko; dlaczego chłopcy mieliby być wyjątkiem? Gdzie stawiają granicę oddania ambicji swojej sprawie?
Jeśli chcemy, by wybrała naszą stronę szali, musimy udowodnić jej, że nie rezygnujemy z ideałów, które wpoiła nam Matka. Że—
Płytka zmarszczka między brwiami; o wiele łatwiej wyjaśniać moralność magicznym bestiom, nie ludziom.
Że walcząc o naszą sprawę, nie przelewamy krwi niewinnych i magicznych pobratymców. Nasz wróg zrobił to w chwili otworzenia wrót Piekła. Znali ryzyko, a mimo to—
Wesley Carter, martwy; wymienieni w Piekielniku czarownicy; martwi; magia uwolniona na świat — bez kontroli, jakby była ryżem, który można rozgotować i wcisnąć w gardła niemagicznych — wkrótce zbierze jeszcze krwawsze żniwo. Lanthier nie wątpi, że Iustitia to dostrzega; całą tę śmierć i przemoc, a przecież od zawsze chodziło o—
Serce lżejsze od pióra.
Która ze starożytnych mitologii ważyła je na szali? Bez różnicy; sprawiedliwość próbowano zmieniać, naginać, brukać i rozcinać w pół na przestrzeni wieków.
Może miała dość obserwowania z Piekła, jak nowy świat przekracza ostatnie granice moralności.
Ronan Lanthier
Wiek : 31
Odmienność : Czarownik
Miejsce zamieszkania : Cripple Rock
Zawód : opiekun rezerwatu bestii, treser
Penelope Bloodworth
ANATOMICZNA : 5
NATURY : 20
POWSTANIA : 4
SIŁA WOLI : 10
PŻ : 164
CHARYZMA : 9
SPRAWNOŚĆ : 2
WIEDZA : 19
TALENTY : 10
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t153-penelope-a-bloodworth
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t257-penelope-a-bloodworth#659
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t290-penelope-a-bloodworth#833
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t256-poczta-penelope-bloodworth#654
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f64-apollo-avenue-1
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1168-rachunek-bankowy-penelope-blooworth
ANATOMICZNA : 5
NATURY : 20
POWSTANIA : 4
SIŁA WOLI : 10
PŻ : 164
CHARYZMA : 9
SPRAWNOŚĆ : 2
WIEDZA : 19
TALENTY : 10
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t153-penelope-a-bloodworth
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t257-penelope-a-bloodworth#659
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t290-penelope-a-bloodworth#833
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t256-poczta-penelope-bloodworth#654
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f64-apollo-avenue-1
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1168-rachunek-bankowy-penelope-blooworth
Daleko jej było do chęci mordowania innych, zresztą nie takie nauki przekazywała im Matka. Kowen Nocy nie miał dążyć do rozlewu krwi. Nie miał atakować innych, a wskazywać drogę, cierpliwie tłumaczyć. Zdawała sobie sprawę, że sytuacja się zmieniła kiedy starli się w kwietniu. Kiedy zobaczyli twarze innych, kiedy zrozumieli jak wiele bliskich osób jest po drugiej stronie - karmieni wiecznymi kłamstwami.
Słuchała w milczeniu wymiany słów jakie padały, pomiędzy członkami kowenu. Młodzi, gniewni i skorzy do działania. A czasami najlepszym działaniem było obserwacja poczynań drugiej strony i reagowanie na ich czyny.
Skoro Lucyfer wiedział, należało się ukryć przed jego wzrokiem. Naszła ją nawet myśl, że być może wykorzystać jego własną broń - kłamstwo i oszustwo oraz zwodzenie. Wiedziała, że to pyszne myślenie, aby pokonać Pana Kłamstwa tym w czym sam jest biegły. Zwieść go i sprawić, aby skupił się na innym problemie. Sprawić, aby na chwilę wzrok przeniósł gdzie indziej, a w tym czasie zadać potężny cios jakiego się nie spodziewa.
-W przeciwieństwie do Temidy, nie ma zasłoniętych oczu. - Odezwała się po dłużej ciszy w jakiej trwała. Słuchała Matki, chłonęła każdy jej krok, każdy gest, spijała z jej ust wszystkie słowa. Chłonęła je niczym gąbka, pozwalając, aby obecności Matki wypełniła ją całą. Blair wygłosiła przemówienie mające nakierować ich na właściwy tor. Nowa liderka, chętna do wskazywania tego w jakim kierunku mają patrzeć. Starająca się przypomnieć po co tu byli. Kim byli. -Iustitia nosi ze sobą włócznię, miecz i wagę. Przedstawicielka sprawiedliwości. A tej nie można mylić z równością, o której mówi Lucyfer. - Ten zaś aspekt mógł być tym co mogło im pomóc w przekonaniu jej do ich racji. -Sprawiedliwość opiera się na faktach, na ważeniu tego co jest lepsze dla ogółu, nie tylko jednostki. Wszelkie prawa i zasady dotyczą społeczności, w której jednostka musi się odnaleźć. - Spojrzała na Matkę, a potem powoli potoczyłą wzrokiem po reszcie zebranych osób. -Rzymianie, próbując zdefiniować pojęcie prawa, często odwoływali się do idei sprawiedliwości, w której łączyli normy prawne z moralnymi. - Pamiętała jak swego czasu czytywała zapiski historyczne kiedy w ramach nauki musiała sięgać po nietypowe teksty. Nie sądziła, że to się jej kiedykolwiek przyda. -Takie nawiązanie znalazło się w tekście prawnika rzymskiego Ulpiana. Według niego termin prawo wywodzi się od sprawiedliwość. Zdefiniował sprawiedliwość jako zagwarantowanie każdemu jego prawa. - Wzięła głębszy wdech, ponieważ starała się dojść do sedna swojej wypowiedzi. -Prawa, które Lucyfer chce złamać i odebrać. Na coś takiego strażniczka sprawiedliwości nie może pozwolić.
Słyszała słowa o armii wskrzeszeńców, o tym do czego może się dopuścić Kowen Dnia. To też kotłowało się w jej głowie. -Najważniejsze to uśpić ich czujność. Spróbować zagrać w grę w jaką Lucyfer najbardziej lubi grać. Oszustwo.
Penelope Bloodworth
Wiek : 49
Odmienność : Czarownica
Miejsce zamieszkania : Broken Alley
Zawód : Florystka
Blair Scully
ILUZJI : 23
NATURY : 1
ODPYCHANIA : 5
SIŁA WOLI : 10
PŻ : 178
CHARYZMA : 8
SPRAWNOŚĆ : 9
WIEDZA : 15
TALENTY : 14
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t222-blair-scully
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t261-blair-scully#673
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t282-blair-scully#778
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t260-poczta-blair-scully#672
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f73-ulica-znana-z-niczego-1-3
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1052-rachunek-bankowy-blair-scully
ILUZJI : 23
NATURY : 1
ODPYCHANIA : 5
SIŁA WOLI : 10
PŻ : 178
CHARYZMA : 8
SPRAWNOŚĆ : 9
WIEDZA : 15
TALENTY : 14
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t222-blair-scully
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t261-blair-scully#673
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t282-blair-scully#778
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t260-poczta-blair-scully#672
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f73-ulica-znana-z-niczego-1-3
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1052-rachunek-bankowy-blair-scully
Gorliwość mojej teorii przygasła, gdy poczułam na sobie wzrok Matki. Wiedziałam, że nie jest zła na mnie i głupstwa, które powiedziałam, ale zdecydowałam się nie drążyć tego tematu. Słuchałam jednak uważnie jej słów, starając się zapamiętać każdy szczegół.
Zszokował mnie ewidentnie fragment o tym, że ktoś poniósł śmierć przy rytuale, kto się poświęcił. Miałam nadzieję, że nie był to Gorsou, a ktokolwiek inny. Gorsou musi zapłacić krwią. Ma szukać śmierci, ale jej nie znaleźć, będąc jedynie na mojej łasce. Obiecałam to sobie, obiecałam to sobie z Cecilem i obiecałam to Zuge. Zuge, która przechodzi teraz katusze, będąc więźniem Lucyfera. Ta złota kobieta na to nie zasługiwała. Nie w ten sposób. Nie teraz. Nie, gdy nie ma tam teraz Lilith.
Gdy Lilith mówiła o tym, że śmierć byłaby dla nich błogosławieństwem, szansą na spotkanie z Lucyferem, spojrzałam teraz na Cecila. Miał rację przez cały ten czas, choć wydawało mi się to wtedy zbyt okrutne.
Iustitia jako jeździec była dla mnie zagadką. Nie znałam się na mitologiach, jedynie miałam podstawowe pojęcie o historii czarowników, która zaczęła się w 1666 roku. Czasy przed naszą erą były tematem, przy którym musiałam polegać na innych. Słuchałam więc każdego uważnie, próbując ułożyć jedną spójną teorię.
- Czyli, jak dobrze rozumiem, musimy zachowywać równowagę tej symbolicznej wagi? Oko za oko, ząb za ząb..? Też symbolicznie - za każde ścięte drzewo, powinniśmy posadzić jego jedną szyszkę? W ten sposób Iustitia spojrzy na nas przychylniej? - Uniosłam brew, próbując wzrokiem wybadać reakcje innych obecnych. - Ale nawet jeżeli dobrze myślę, to nie jestem pewna, jak to przełożyć na nasze działania. Mam nadzieję, że nikt nie będzie
chciał polemizować ze mną, gdy stwierdzę, że magicznym władzom daleko do sprawiedliwych. Czy rządy uprzywilejowanej mniejszości
- Teraz mimowolnie zerknęłam w stronę Nevella, Ronana i Penelope. - nie są czymś, co samo w sobie sprawia, że waga się przychyla? - Podzieliłam się swoimi spostrzeżeniami i pozostało mi tylko czekać na reakcje Matki i innych. Walka z Kręgiem wydawała mi się przegrana, ale może nawet same próby sprawią, że bóstwo spojrzy na nas przychylniej?
Blair Scully
Wiek : 23
Odmienność : Czarownica
Miejsce zamieszkania : saint fall, stare miasto
Zawód : studentka, prowadzi antykwariat
Lyra Vandenberg
ILUZJI : 22
ODPYCHANIA : 5
SIŁA WOLI : 24
PŻ : 172
CHARYZMA : 19
SPRAWNOŚĆ : 9
WIEDZA : 9
TALENTY : 5
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t201-lyra-vandenberg#457
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t247-lyra-vandenberg#599
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t248-poczta-lyry-vandenberg#600
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f203-riverbend-st-1-13
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1059-rachunek-bankowy-vandenberg-lyra#9093
ILUZJI : 22
ODPYCHANIA : 5
SIŁA WOLI : 24
PŻ : 172
CHARYZMA : 19
SPRAWNOŚĆ : 9
WIEDZA : 9
TALENTY : 5
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t201-lyra-vandenberg#457
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t247-lyra-vandenberg#599
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t248-poczta-lyry-vandenberg#600
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f203-riverbend-st-1-13
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1059-rachunek-bankowy-vandenberg-lyra#9093
Blair snuła teorie spiskowe na temat mitu stworzenia; Lyra spojrzała na nią nawet z dumą i tylko lekką dozą zaskoczenia. Scully, czy ty powiedziałaś coś, co ma sens?

Chwilę później ten sens zgubiła, ale na szczęście nie odpłynęła — w przeciwieństwie do Leandera — zbyt daleko od brzegu. Zabicie wrogów byłoby wygodniejsze, ale nie oznacza to, że byłoby właściwe. Rzeczy, które są właściwe, rzadko bywają wygodne — gdyby były, każdy by je robił, więc cóż to za wybór?

Matka powiedziała, to tak zrobią. Jak ciężko będzie znaleźć przerośniętego dzika w Criple Rock?

Jak boczek w stoku paproci.

Nie ma zabawnych metafor i porównań na to, co słyszy z ust Lilith. Zuge jest w Piekle, ale nie ma tam Matki; jest za to On w całym swoim samczym temperamencie. Śmierć nie przerażała Lyry — mogła ją smucić i odrzucać, ale jej nie przerażała — aż do teraz. Ktokolwiek z nich teraz umrze, oddając życie za ich sprawę, trafi prosto pod jego but. Był to los niewątpliwie gorszy od śmierci.

Marszczy brwi. Słowo ofiara ma sens; zarówno jako faktyczne słowo, jak i kontekst tamtych wydarzeń. Wiele osób tamtego dnia umarło, jeszcze więcej zaginęło, a więc z pewnością wpadają w kategorię tego pierwszego. Nie tylko ona to zauważa — Lanthier wypowiada ten wniosek na głos, bezpośrednio przypisując krew tych czarowników na ręce wroga. Nie może się z nim kłócić; zastanawia się tylko, czy znali cenę?

Temida czy Iustitia; granica w historii jest cienka, a w tym przypadku imię jest mniej istotne, niż symbol. Chyba że—

Imperium Rzymskiego już nie ma — mówi na głos oczywistość, ale biorąc pod uwagę stan edukacji w USA, warto może to podkreślić. — ale są Włochy. W Saint Fall mamy ich małą reprezentację. Oprócz tego, że są w Kręgu i lepiej od nich nie pożyczać pieniędzy, to Paganini mają też długą, magiczną historię i niechęć do tych, którzy tej magii nie mają. Pani Bloodworth, Ronnie — spojrzała też na chłopaka siedzącego obok Cecila. Chyba niewiele powiedział dotychczas na spotkaniu, ale o ile dobrze kojarzyła, też był z Kręgu. — Nevell. Macie może jakieś znajomości w tych rejonach?

Ona miała pół znajomości; jedno nazwisko, nawet nieoficjalnie kojarzone. Mogłaby próbować spotkać znów kolegę z wiecu, ale może ktoś inny ma lepsze rozwiązanie.

Lanthier — znów — miał rację. Miała ją również pani Bloodworth, na której Lyra zatrzymuje na moment spojrzenie, jakby próbowała przy okazji upewnić się, że na pewno nic jej nie jest. Bo czuła się winna; ludzki odruch i—

Musimy przechylić szalę na naszą korzyść.

Skoro Upadła (forma żeńska nieprzypadkowa; nareszcie) ich miała jedynie obserwować, nie spotykać, to czynami powinni skupić się na czymś innym. Znów, o dziwo, zgadza się z Blair, kiwając głową.

Powinniśmy spojrzeć na to szerzej. Dążyć do sprawiedliwości dla szerszej grupy, niż my sami — dla każdej czarownicy i każdego czarownika, który pozostaje poza—

Zawahała się, zerkając na twarz każdego z zebranych.

—poza tunelami. Tak jak mówi Blair — tym razem twarz kieruje w jej stronę. — Krąg czy Kościół niespecjalnie przejmują się tym, co sprawiedliwe, a tym, co wygodne. Iustitia chce sprawiedliwości, ale nie tylko dla nas tu obecnych. Trzeba zwyczajnie spojrzeć na większy obrazek.

Krąg to zepsute, błędne koło — oczywiście z drobnymi wyjątkami.
Lyra Vandenberg
Wiek : 27
Odmienność : Syrena
Miejsce zamieszkania : SAINT FALL, SONK ROAD
Zawód : aktorka, anonimowy dawca łusek, dostawca morskich skarbów
Jack Remington
ANATOMICZNA : 13
SIŁA WOLI : 13
PŻ : 227
CHARYZMA : 2
SPRAWNOŚĆ : 32
WIEDZA : 9
TALENTY : 11
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t1375-jack-remington
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t1487-jack-remington
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t1481-skrzynka-jacka-remingtona
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f201-roseberry-corner-12
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1488-rachunek-bankowy-jack-remington
ANATOMICZNA : 13
SIŁA WOLI : 13
PŻ : 227
CHARYZMA : 2
SPRAWNOŚĆ : 32
WIEDZA : 9
TALENTY : 11
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t1375-jack-remington
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t1487-jack-remington
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t1481-skrzynka-jacka-remingtona
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f201-roseberry-corner-12
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1488-rachunek-bankowy-jack-remington
Statkiem? Chyba się przesłyszałem, a może wcale nie słuchałem, zbyt przejęty sytuacją. Słowo statek pojawiło się nagle i niebezpiecznie, a ja podniosłem głowę wyżej, ujęty w nieskończoności przeżywania fragmentu mojego życia, gdy klęczę przed obliczem Lilith. Każdy z nas na statku, z czarowników wyklętych — bo jak inaczej nazwać bandę bandziorów — marzył o takiej chwili. Teraz ja — Jack kurwa Remington — ma radość czerpania z niej garściami, jakbym z utopionej szalupy wybierał wiadrem morską wodę. Tak się czuję. Tak to we mnie buzuje. Jednak słyszałem poprawnie. Statek.
Odwracam wzrok na Lilę, a gdzieś w moich brwiach czai się niedowartościowanie. Powiedzieć, czy nie powiedzieć? Zamknąć japsko czy wyjść przed szereg? Nie chcę dla siebie dużo, nie zależy mi na tytułach, a jednak coś wewnątrz uznaje, że okazja może się nie powtórzyć. To ten moment, kiedy mogę pokazać Lilith, że coś znaczę i mam jakieś talenty, które nie opierają się tylko na daniu w mordę przypadkowemu pijakowi.
Jeśli na czymś się znam, to na żegludze — mówię przez ściśnięte gardło i w głowie mamrocze mi pomysł sięgnięcia po papierosa, ale opieram się tej myśli. — Jeśli mamy nim pływać, to znam dobrych kapitanów i jeszcze lepszych marynarzy, którzy mogą go uruchomić — nie nominuję na najważniejszą funkcję siebie, bo daleko mi do ambitnego człowieka. — Może van der Deckeni mogą pomóc, jeśli będzie tam ktoś zaufany?
Na myśl przychodzi mi Johan. Sra dolarami, potrafi pić i co z tego, że nosi koszule i garnitury? Jeśli by go przekonać, że to słuszna sprawa mógłby pomóc? Może i stał się gogusiem pod krawatem, ale potrafi pływać, widziałem go przecież w akcji i nie mogę mu niczego odjąć. Nie wypowiadam głośno jego imienia, nie jestem pewien nastrojów politycznych w tym miejscu, ale wiem dobrze, że gdzie Krąg tam opinia. Mogę sądzić, że są sprawy ważniejsze niż jebany Biały Dom, ale Krąg trzyma z władzą, władza to skorumpowany Kościół i jebany ratusz, który wiecznie robi problemy z papierologią, jakby życia poza biurokracją nie mieli.
Nie jestem pewien, w jaki sposób Midnight Retreat stał się przystanią dla statku, którego nazwy nie pamiętam tuż po tym, jak ją słyszę. Nie ma tu w pobliżu portu, co najwyżej ścieki płynące którąś rurą pod ulicą. Nie pytam o to — czekam na dalszą część tego tematu, jakbym obawiał się, że odpowiedź jest oczywista, a ja jej nie znam. Nie skupiam się wystarczająco przez pozycję, w której tkwię i nie mam nawet krzty odwagi, by wstać.
Słyszę pytanie Blair i obserwuję sytuację, ale po mojej głowie krążą interpretacje tego, co powiedziała Matka. Wzrokiem uderzam w podłogę, potem w stół, potem we własne dłonie, gdy ciężkim dupskiem siadam na piętach w klęczącej pozycji. Gdyby nie moja marynarska kariera byłbym teraz zastałym starym cepem, któremu kolana strzelałyby przy każdej okazji. Próbuję nie wypowiadać we własnej głowie słów, które cisną mi się na usta i nawet nie orientuję się, gdy spomiędzy nich wyślizguje się szeptem:
Jebana ciota — nasz Pan i Władca, Ojciec Piekieł, Gwiazda Zaranna Lucyfer.
Gdybym miał córkę, stanąłbym na głowie, by nie dotknęło jej żadne zło. Machinalnie odwracam twarz i patrzę na Lilę i wiem, że ona nie wie. Skąd miałaby, skoro nie rozmawiamy o takich pierdołach, a wszystkie chwile kończą się przyjacielskim strzałem kapciem w czoło. Moje czoło.
Jeśli Zuge jest w Piekle — kontynuuję, gdy pojawia się ten temat, zwracając się do Lilith, ale nie patrząc w jej oczy — i Lucyfer jest w Piekle, to w jak wielkim niebezpieczeństwie jest jej dusza?
Pytanie retoryczne? Być może. Nie znam się na tym i nie wiem, co może się stać z duszą w takiej sytuacji. Byt duszy zawsze wydawał mi się nieskończony i niepodatny na zranienia. Nie wierzę przecież w popękane serca i problemy związane z cierpieniem ego, chociaż im dłużej żyję pod jednym dachem z Al-Khatib, tym bardziej mam wrażenie, że to możliwe. Jestem jednak sceptyczny, ale ufam Matce i chcę wiedzieć, czy da się ją uratować. Nie znałem Zuge dobrze. Trzy krótkie spotkania. Dwa ciepłe słowa. Jedno podanie ręki. Ale była ważna dla Lili. Chyba?
To prawda, że nie w liczbach tkwi siła. Zgadzam się z tym twierdzeniem, kiwając nieznacznie głową. To samo zrobiła Pani tego spotkania, a ja na moment uśmiechnąłem się ledwie kącikiem ust, zadowolony z siebie samego. Niewiele mi potrzeba. Trzech doświadczonych marynarzy jest lepszych niż dziesięciu losowych chłopców wyłapanych w porcie. Dobrze, jeśli jeden z tych 3 zna się na przekierowywaniu magii, bo ja nie mam o tym bladego pojęcia, więc zwyczajnie słucham, wcale nie licząc na to, że się czegoś nauczę. Wyłapuje tylko drobne fragmenty treści, które pojmuję lepiej. Śmierć brzmi jak coś, co znam. Rzym też — nie zwiedziłem go, ale żeglowałem u wybrzeży Włoch. Ładne miejsce. W chuj gorąco. Kilka razy piłem ich wino, to tyle z wiedzy o świecie.
Matka pyta o sposoby, a mi w głowie pojawia się kilka. Czekam na moment, kiedy zapanuje względna cisza, bo nie chcę wchodzić w słowo innym. Nie dlatego, że nie potrafię, a dlatego, że nie jesteśmy w pubie. Właśnie...
Mam znajomości w Sonk Road — wzruszam ramionami i usadawiam się jeszcze wygodniej na własnych piętach. Ale będę mieć brudną dupę. — To biedna dzielnica, ale nastroje wśród czarowników są różne. Mam pub. The Drunken Liar. Tylko dla magicznych — każdy moment jest dobry na promocje: w czwartki dwa piwa w cenie trzech. Wbrew pozorom nie o promocje tu chodzi, a o czyste zrozumienie sytuacji. Wiele osób tutaj wygląda, jakby nigdy nie podeszło nawet do tej dzielnicy. — Pojawia się tam sporo smarkaczy, którym się nie podoba, jak działa Kościół. Ja nie jestem dobry w gadce, ale dzieciaki są gotowe knuć, jeśli dać im dobry powód — i tutaj z kolei zadziałają liczby. Dziesięć albo piętnastu młokosów malujących graffiti na murach Deadberry to więcej niż jeden stary dziad paplający pod oknem o nierównościach systemu. — Poza tym — losuję słowa. Czuję się jak jakaś dziewczynka, która odrywa płatki ze stokrotki, powtarzając wierszyk: kocha, nie kocha. Wypada to drugie. Trudne się wylosowało. — mój dobry kolega siedział i opowiadał mi jedną rzecz o więzieniu. Bunt zaczyna się od jednego ataku i złapania okazji. Ludzie to zwierzęta stadne. Im więcej stworzymy sytuacji, w których ludzie będą wkurwieni, tym chętniej zaatakują, nawet bez dowódcy. Im częściej będą widzieć nieudolność Kościoła i Lucyfera, tym bardziej będą do tego skłonni.
Oświadczam, bo nie powiem im, że to nie kolega. To ja. Widziałem na własne oczy, jak zabito strażnika, gdy znaleziona w celi kontrabanda wypadła mu z ręki pod stopy więźnia, którego przez kilka lat napierdalał pałką po żebrach. Connor zwęszył wtedy okazję. Miał do wyboru albo izolatkę, albo godność. Wybrał to drugie.

przepraszam za spóźnienie!!!
Jack Remington
Wiek : 40
Odmienność : Czarownik
Miejsce zamieszkania : Sonk Road
Zawód : właściciel pubu "The Drunken Liar"
Mistrz Gry
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t58-budowanie-postaci
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t179-listy-do-mistrza-gry
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t58-budowanie-postaci
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t179-listy-do-mistrza-gry
Spojrzenie ciemnych oczu Matki skierowało się powoli ku Tobie, Jacku. Przez chwilę patrzyła na Ciebie z nieodgadnionym wyrazem twarzy, jakby ważyła w głowie słowa, które nareszcie wypłynęły z jej warg:
Kiedy nadejdzie czas, rozważymy nad okiełznaniem Skidbladnira, Jacku. Tymczasem spójrz na czarowników wokół siebie. Zadbaj, aby oni także dostrzegli światło w mroku.

Wątpliwości nie wybrzmiewały, rodziły się w ciemnych zakątkach umysłu. To naturalne. W oczach Matki nie dostrzegaliście jednak zrozumienia, a determinację. Matka była z Wami i wiedziała, że jeszcze wszystko jest przed nią. Nic nie zostało przesądzone. Zadane rany w końcu się zagoją – a ona zatriumfuje wraz z tymi, którzy byli jej wierni. Wiedzieliście to. Byliście tego tym bardziej pewni, im dłużej patrzyliście na jej dumną sylwetkę depczącą Księżyc zawisły pomiędzy Wami.
Skierowała swój wzrok najpierw na Ciebie, Leandrze, by za chwilę przesunąć go na Ciebie, Cecilu, aż ostatecznie spoczął na Tobie, Ronanie.
Wyrwanie duszy z Piekła jest największą zbrodnią przeciwko Piekłu. Dla takiej duszy nie ma już schronienia w Piekle, są dla niej również zamknięte bramy niebios. Na zawsze pozostanie tutaj, na ziemi. Tak, jak pozostaniemy tutaj my. My, właśnie tutaj, na ziemi, zbudujemy królestwo doskonałe. Nie w Piekle, które nie jest już dla nas azylem. Nie w niebie, w którym jest Gabriel. Ale tutaj. Wyrwanie duszy z Piekła jednak nigdy nie było proste. – Wskrzeszeńców w końcu nie było aż tak wielu, a ich obecność napawała strachem. Lilith przetoczyła spojrzeniem po kolei po waszych twarzach. – Lucyfer ma duszę Zuge. Jest wściekły, ponieważ nie schwytał mnie, ale napawa się myślą, że ma w swoim władaniu kogoś, kto poświęcił mi swoją duszę i lojalność. Jak myślisz, Leandrze, jak blisko siebie Lucyfer teraz ją trzyma? – Kroki Matki skierowały się w Twoją stronę, aby stanąć tuż przy Tobie. Mogłeś czuć jej wzrok na sobie. Stała przy krawędzi księżyca, zdecydowanie zbyt blisko Ciebie. – Jak blisko trzyma się cennego jeńca? Jak blisko trzyma się trofeum, które daje złudzenie władzy nad tą, która śmiała mu się sprzeciwić?
Pytanie zawisło na krótką chwilę w powietrzu, wybrzmiewało echem od zatopionych w ciemności ścian. W końcu jednak przestrzeń została zwrócona – Matka odwróciła się, aby odejść na sam środek księżyca i objąć spojrzeniem każdego z Was.
Jestem pewna, że Lucyfer trzyma ją blisko przy sobie. To jednak nie jedyna tortura, którą jej zadaje. Ma w swoich rękach kogoś, nad kim dzierży całkowitą władzę i której jednym słowem może zadać ból. Nie uwolni jej. Nie pozwoli jej odejść. Nie tak łatwo. Mówisz, że Lucyfer mógłby chcieć stworzyć armię wskrzeszonych i na ich czele postawić Zuge – tym razem kroki Matki zwróciły się w Twoją stronę, Cecilu. – Nie zrobiłby tego. Nie zrobi tego, ponieważ wskrzeszenie oznacza ostateczne wyrzucenie duszy z Piekła. Tych duszy, o których od zarania dziejów toczy bój z Gabrielem. Tych, których tak bardzo łaknie dla siebie, aby poszerzać bez ustanku własne królestwo. Im więcej ich jest, tym bardziej jest potężny, tak mu się wydaje. Miałby więc poświęcić część z tych, o których walczy, a na czele postawić tą, która wynagradza mu niemożliwość natychmiastowej zemsty? Nie. Będzie trzymał ją w swoich szponach i nie pozwoli jej złapać oddechu tak długo, jak długo nie dostanie kogoś cenniejszego. Kogoś, na kim zemścić pragnie się o wiele bardziej.
Nie mieliście wątpliwości, że mówi o sobie. O tym, jak bardzo Lucyfer pragnie zemścić się na niej.
Jestem pewna, że próbuje znaleźć sposób, aby mnie odnaleźć. Jaki – tego nie wiem. A jeżeli mu się to uda, nie popełni drugi raz tego samego błędu.
Po raz kolejny jej powolne kroki zwróciły ją na sam środek tarczy Księżyca.
Istnieje sposób, aby wyrwać ją ze szponów Lucyfera – ponownie zwraca się do Ciebie, Cecilu. – Jeden, jedyny sposób mi znany. Trzeba włamać się do Piekła i wydrzeć jej duszę siłą. To jednak jest misją samobójczą. Piekło jest od teraz terytorium Lucyfera, pilnie strzeżone już od samego wejścia. Wrogowie czyhać będą na każdym kroku, każdy może mu donieść o niechcianej obecności kogokolwiek z Was. A jeśli on znajdzie Was u siebie, nie powrócicie już tutaj. Dlatego nie. Nie zrobimy tego. Nie pokonamy go siłą, lecz w nią urośniemy. Zaczekamy, aż pochłonie go wojna z Gabrielem i wtedy, wtedy będzie jedyna szansa, aby spróbować. A to jeszcze nie ten czas. Wojna pomiędzy nimi osiągnie apogeum tak czy inaczej, ale można wykorzystać ich nienawiść na naszą korzyść. Wspominasz, że chcesz podjudzić ich nienawiść względem siebie. Jak chcesz to zrobić? – po raz kolejny pytanie kierowane jest w Twoją stronę, Cecilu. Na próżno było jednak szukać wątpliwości czy kpiny; Matka pytała ze szczerością w oczach i zaintrygowaniem. – To trudne zadanie, wymagające solidnej strategii, więc nie oczekuję odpowiedzi teraz. Lecz zastanów się nad tym. Wszyscy się zastanówcie.

Dlatego tak ważnym elementem w naszym planie jest trzeci jeździec. Iustitia. Słusznym jest Twoje pytanie, Cecilu. Dotąd nikt nie pochylił się nad tą ideą, ale dostrzegasz ponad wszystkim pewien właściwy schemat. Każdy z jeźdźców za czymś podążał. Każdy z jakiegoś powodu stał się jeźdźcem. Eros podążał za miłością. Surtr, za zemstą. Iustitia również ma swój cel, choć nie jest on pewny. Na tyle, na ile jest mi znana, mogę przypuścić, że podąży nie tylko za sprawiedliwością, ale też i miłością. Miłością jednak inną niż miłość Erosa. Miłością matki zrozpaczonej. – Krótkie zawieszenie spojrzenia Lilith mogło Wam przypominać zrozumienie wobec tego, co przed chwilą przedstawiła. Lilith sama musiała wiedzieć, jak to jest, być po tej samej stronie. – Iustitia trzysta lat temu miała córkę. Na imię jej było Prudentia i była owocem miłości jej i człowieka, a więc narodziła się jako nefilim. W czasach, w których do Aradii dołączały apostołki. Prudentia stała się jedną z nich, dołączając do Aradii, aby otworzyć Piekło. Razem zginęły z rąk wyznawców Gabriela.
Cisza po raz kolejny wybrzmiała pomiędzy Wami. Ta jednak była inna, przesiąknięta pewnego rodzaju smutkiem. Niewyobrażalną jest dla matki strata ukochanego dziecka. Być może nikt z Was tego nie doświadczył sam, ale potrafiliście wyczytać to z jej oblicza.
Spojrzenie Matki ponownie uniosło się i powędrowało po Waszych twarzach.
Jeżeli moje przypuszczenia są słuszne, Iustitia nie będzie szukać zemsty. Będzie szukać sprawiedliwej kary wobec tego, kto odebrał jej dziecko. Jest pomiędzy nami i obserwować będzie, kto przeważy szalę. Kto będzie silniejszy, aby zamknąć Gabriela w swojej klatce. Nie jest niecierpliwa. Pozostanie w ukryciu tak długo, jak długo nie będzie pewna, że nie znalazła dla siebie sprzymierzeńca. A naszym zadaniem jest przekonanie jej, że to my nim jesteśmy. Proponujesz oszustwo, Penelope – tym razem Matka zwraca swoje spojrzenie ku Tobie. – Co konkretnie masz na myśli? W jaki sposób oszukać chcesz Pana Kłamstw? – W jej tonie nie usłyszałaś kpiny czy niedowierzania. Wybrzmiewała tam jedynie ciekawość, zainteresowanie. Za moment jej wzrok uciekł ku Tobie, Jacku, a Matka po raz kolejny skinęła głową. – Dobrze. Wykorzystaj swoją przewagę. Więcej osób powinno dostrzec prawdę. To miejsce może być jednym z tych, w których kolejne dusze otworzą oczy.
Oderwała wzrok od Twojej twarzy, żeby po raz kolejny objąć spojrzeniem Was wszystkich.
Musimy być zauważalni. Musimy zbudować naszą siłę od podstaw. Pokazać, że jest nas więcej, że to my mamy rację. Musimy działać na szerokim zakresie, choćby skrywając się w mroku. Użyjcie tego, co najpiękniejsze dostaliście ode mnie. Napawajcie się magią i wskazujcie, jak wielkim darem jest. Zaszczepcie wśród innych tę myśl. Do tego Was wybrałam, abyście głosili prawdę. Każdy czarownik, który przejrzy na oczy, będzie cennym sojusznikiem. Każde zwierzę, każde miejsce objęte naszą magią przeważy szalę na naszą stronę. Pokażemy, że nie zgadzamy się żyć w kłamstwie. Że to, co chce zrobić Lucyfer, to obłuda. Obnażymy go z całej iluzji przed tymi, których hoduje dla siebie jak zwierzęta, aby w Piekle żywić się własną mocą i wrażeniem sprawczości. Im mniej dusz do nas dołączy, tym lepiej. Dzięki temu szala Iustitii przeważy się na naszą stronę i to naszą sojuszniczką się stanie. Dzięki niej zamkniemy Piekło.
Po raz kolejny kroki zawiodły ją po krawędzi księżyca, aż nareszcie przystanęła na środku.
A zatem pytam każdego z Was. Co możecie zrobić, aby nasza potęga wzrastała? Sami znacie własną siłę najlepiej. Co możecie zrobić, abyśmy królestwo na ziemi rozpoczęli budować już dzisiaj?


mapka:

Czas na odpis: 21.05. do 23:59
Mistrz Gry
Wiek :
Miejsce zamieszkania : Piekło
Zawód : Guru sekty satanistycznej
Ronan Lanthier
NATURY : 21
WARIACYJNA : 5
SIŁA WOLI : 9
PŻ : 187
CHARYZMA : 3
SPRAWNOŚĆ : 14
WIEDZA : 10
TALENTY : 10
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t1397-ronan-lanthier#15137
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t1407-ronan-lanthier
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t1408-poczta-ronana-lanthier#15502
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f249-starlight-place
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1413-rachunek-bankowy-ronan-lanthier#15567
NATURY : 21
WARIACYJNA : 5
SIŁA WOLI : 9
PŻ : 187
CHARYZMA : 3
SPRAWNOŚĆ : 14
WIEDZA : 10
TALENTY : 10
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t1397-ronan-lanthier#15137
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t1407-ronan-lanthier
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t1408-poczta-ronana-lanthier#15502
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f249-starlight-place
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1413-rachunek-bankowy-ronan-lanthier#15567
Czy obłęd ma oblicze, skoro może posiadać je śmierć?
Powoli sunące po twarzach spojrzenie dostrzega wiele — upór, zmęczenie, rezygnację, niepewność, przygnębienie, strach na myśl o tym, przez co musi przechodzić dusza Zuge — ale w ani jednej twarzy nie ma obłędu. Są tu z wyboru, nie przez zatrute propagandą Kościoła umysły; są tu dlatego, że życie nie było dla nich łagodne, a teraźniejszość uczciwa; są tu, ponieważ — zupełnie jak Iustitia — chcą tego samego.
Sprawiedliwości.
Wyrwanie duszy Zuge z cienia tronu Lucyfera to misja samobójcza, ale przecież każdy z obecnych to tykająca bomba — zamiast wyświetlaczy ze złowrogim cyferblatem pozostałego do eksplozji czasu, mają spojrzenia skupione na Matce i świadomość zagrożenia, które płynąć będzie nie tylko z Nieba, ale też — albo zwłaszcza — z Piekła. Każdy wybór będzie mieć konsekwencje; każdy błąd będzie efektem motyla.
Każde słowo, które padnie dziś, będzie wiążące — dlatego Lanthier słucha, zamiast mówić; zapamiętuje, zamiast osądzać; szuka rozwiązań, zamiast skupiać się na problemach, które w gardła wciska im rzeczywistość. Lyra wzywa go po imieniu i nie nadaremno; Ronan porusza się na krześle ostrożnie, w pełni świadomy wąskiej przestrzeni i momentami wciąż odrętwiałych ramion.  
Vittoria L'Orfevre pochodzi z rodziny Paganini. Wątpię, żeby wiedziała cokolwiek na temat prawa rzymskiego — poza chlubną tradycją rodziny w jego łamaniu — albo historii starożytnej, ale to zdolna czarownica. Ma pracownię krawiecką i talent do magicznych nici, które w tunelach przeważyły szalę na naszą stronę.
Nie zdradza za wiele, ale każdy, kto chociaż trzykrotnie postawił nogę w Little Poppy, powinien wiedzieć, o kim mówi Lanthier. Lilai Blair na własne oczy przekonały się, co potrafił uszyty przez nią sweter.
Znam ją od lat i jeśli istnieje coś, co może przekonać ją do wybrania strony Matki, to prosty fakt — czy wystarczający? Ronan przekona się za kilka dni; ostrożnie, między słowami. — Nie przyjmuje poleceń od mężczyzn.
To nie będzie łatwe; nikt nie obiecywał, ze będzie.
Nikt nie powiedział: Lilith rozwiąże wszystkie wasze problemy, tylko módlcie się gorliwie, nie wychodźcie z cienia i wybierajcie niebieskie oświetlenie. Wszystko ma swoją cenę — zwłaszcza zwycięstwo; zwłaszcza teraz.
Nowa fala milczenia Lanthiera to ciąg dalszy zapamiętywania — mówi Jack i ma rację; mówi Blair i się nie myli. Mówi Penelope i dzięki niej każdy wyjdzie stąd trochę mądrzejszy — tak, jak dzięki Lilith wyjdą spokojniejsi i wypełnieni nową porcją wiary. Świat się zmienia na ich oczach — robi to teraz, kiedy siedzą za okrągłym stołem i zastanawiają się, co zrobić, by ta zmiana nie doprowadziła do obdarzenia mocą tych, którzy — gdyby dać im szansę i benzynę — spaliliby każdego, kto ma w sobie chociaż okruch magii.
Zwykli ludzie nie zrozumieją tej mocy; jak mogliby, skoro każdego świtu nad Stanami Zjednoczonymi budzi się nieśmiertelna idea dzielenia ludzi — tych niemagicznych, więc braci i sióstr — na podkategorie? Tamci — ci oddani Lucyferowi; ci z pozoru starsi, ale zaślepieni mrzonką o równości godną bajek, które Lanthier czyta własnym dzieciom — wygodnie zapomnieli o prostym fakcie.
Niemagicznymi kieruje strach przed nieznanym; zawsze kierował, zawsze będzie. Jaką konwencję będą musieli napisać po zbrodniach, których dokonają, bo — nieprzygotowani, zaskoczeni i przerażeni — odkryją w sobie magię?
Kościół ich do tego nie przygotuje; gwardia tym bardziej. Kto więc — Krąg? Ten sam, który dopiero trzy dekady temu — i to z wielkim bólem — dopuścił do koła adoracji nową rodzinę?
Obłęd ma jednak twarz; to twarze ludzi, którzy otworzyli Piekło.
Jeśli zamierzamy przeprowadzać dywersję wymierzoną w Kościół i Krąg, musimy minimalizować poboczne ofiary. Iustitia nie poprze strony, która dla podjudzenia tłumu, splami własne ręce krwią niewinnych. Sama kiedyś straciła córkę i zna ból rodzica, który traci dziecko w wojnie większej od niego.
Lanthier stara się o tym nie myśleć; żaden rodzin nie powinien przechodzić przez ten rodzaj straty — nieważne, ile zła wyrządził światu.
Musimy sprawić, żeby zrozumiała, że to dzięki nam wymierzy sprawiedliwość temu, kto odebrał życie jej córce. Lucyfer jest zbyt egoistyczny, zbyt zachłyśnięty nienawiścią do Gabriela, żeby pozwolić na uczciwy albo jakikolwiek osąd, a przecież właśnie tego może szukać trzeci jeździec. — sądu rodzica nad oprawcą własnego dziecka — w tym momencie — w ciszy, która zapada między słowami — Ronan wie, że nie byłby szlachetny; Iustitia chciała sprawiedliwości — jego na jej miejscu zaślepiłaby zemsta. — Lucyfer nie dałby jej tej możliwości. My możemy. Powinniśmy zaoferować sprawiedliwość każdemu czarownikowi i każdej czarownicy, bez względu na to, jakie nazwisko noszą, jaką mocą się posługują i jaka odmienność żyje w ich magii.
Nie mogą zrobić tego otwarcie, z ambony, nawy, mównicy Ratusza, ale mogą zrobić to słowami i cichymi czynami — mogą zrobić to opieką, którą zapewnia Matka.
Nawet w Kręgu są osoby, które nie zgadzają się z realiami, jakie narzuca im Kościół. Mają dość życia pod dyktando starszyzny i odgrywania ról, w które wciśnięto ich siłą w dniu narodzin — wzrok bez trudu odnajduje przedstawicieli Kręgu; za tym stołem jest ich niewielu — ilu zdołali zrekrutować tamci, poza Carter i Veritym? — Penelope, Nevellu, sami doskonale rozumiecie, co mam na myśli. Mamy możliwość wytypowania w Kręgu tych czarowników. Możemy spróbować przekonać ich do naszych idei i zyskać nieocenionych sprzymierzeńców. Ludzi, o których nasz przeciwnik nie wie, że stoją po naszej stronie. Ludzi z koneksjami i funduszami, którzy mogą być kretami w tunelach kręgowych rodzin, biznesów, nawet Kościoła.
Wdech; splecione z sobą dłonie mrowią fantomowym bólem.
Gdyby była dziś z nami moja żona, powiedziałaby, że najczęstszą przyczyną śmierci nie jest ucięta kończyna — zwykle z jednego odciętego łba wyrastają trzy kolejne, więc—
Tylko jej zakażenie.
Od środka; od waśni, na których Krąg i Kościół obracają się od lat.
Ronan Lanthier
Wiek : 31
Odmienność : Czarownik
Miejsce zamieszkania : Cripple Rock
Zawód : opiekun rezerwatu bestii, treser
Cecil Fogarty
ANATOMICZNA : 20
ILUZJI : 8
SIŁA WOLI : 15
PŻ : 179
CHARYZMA : 15
SPRAWNOŚĆ : 7
WIEDZA : 5
TALENTY : 10
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t175-cecil-fogarty#374
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t250-cecil-fogarty#619
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t251-cecil-fogarty#620
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t281-poczta-cecila-fogarty-ego#776
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f192-arcanum-14-7
ANATOMICZNA : 20
ILUZJI : 8
SIŁA WOLI : 15
PŻ : 179
CHARYZMA : 15
SPRAWNOŚĆ : 7
WIEDZA : 5
TALENTY : 10
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t175-cecil-fogarty#374
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t250-cecil-fogarty#619
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t251-cecil-fogarty#620
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t281-poczta-cecila-fogarty-ego#776
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f192-arcanum-14-7
Piekło na Ziemi. Eufemizm nabrał nowego znaczenia. Świat widziany oczami Lilith. Cecilowi entuzjazm nie dopisywał, chociaż niektórzy przy stole nie cierpieli na jego deficyt; skrycie im tego zazdrościł. Choćby wiara w Gwardię. Po tym, co działo się tuz pod ich nosem, na Placu Aradii, Fogarty jeszcze mocniej zwątpił w ich siłę militarną. Poza kapłanem - samotnym, bez ochrony - nie pojawił się tam żaden przedstawiciel Kościoła, ani tym bardziej organizacji mu podległych, a pojawienie się Lucyfera – jednego z Piekielnej Trójcy – mogłoby zostać równie dobrze potraktowane jako objawienie.
Skupił myśli wokół słów Matki Piekieł.
Poza Zuge, jest tam też twoja córka, Pani, chciał powiedzieć, ale ugryzł się w język. Słabości, które wzbudzały u Lilith emocje. Słabości osłabiały. Mogła odciąć się od więzi, jakie ich łączyła? Co jest ważniejsze - Zuge, Aradia, wizja piękniejszego, lepszego świata? Świat bez Piekła, bez magii, bez której nie potrafisz żyć, Cecil, paskudne myśli zatruwały mu umysł, ale słowa Lilith przywołały go do porządku. Misja samobójcza utkała zarys uśmiechu na jego wargach.
- Zuge nie jest tam osamotniona. W  Królestwie Lucyfera są twoi sojusznicy, Pani. Ci, co gotowi byli dla ciebie stracić życie. Mogą być twoimi oczami. Mogą dla ciebie szpiegować, informować o krokach podejmowanych przez Lucyfera. - Czyżbyś o nich zapomniała, a może jesteś równie butna i ambitna, co twój stwórca, Matko?, kolejna zwodnicza myśli raniła jak ostrze, kula bezlitośnie jak drzazga wbita pod płytką paznokcia. -  Dlatego ciekawi mnie jak to wygląda. Czy dusze w Piekle sa zupełnie bezbronne, skazane na łaskę Lucyfera?  Można się z nimi komunikować? Jak właściwie wygląda Piekło? - dopiero teraz uświadomił sobie, że nie miał pojęcia. Czytał o nim w książkach. Szedł śladami Dantego do najodleglejszych kręgów świata umarłych. Widział jego wyobrażenia namalowane na płótnie, jednak to tylko wizje, nigdy nie zdobył informacji z pierwszej ręki. Lilith była ich źródłem.
To zrozumiałe, że Lucyfer pragnął jej śmierci. Nie musiał tego nawet racjonalizować. W jego oczach była zdrajcą, duszą potępioną, tą, którą podniosła rękę na swojego stwórcę, a każdy chciał kary dla zdrajców. Cecil, w innych okolicznościach, obiecałby, że zrobi wszystko, by mu to uniemożliwić, teraz milczał. Wzrok, przez chwile oparty na sylwetce tej, do której kierował swoje modlitwy, skierował na swoje dłonie. Drżały, organizm tęsknił za nikotyną.
- Jest pewne miejsce, gdzie nie będzie cię szukał, Pani – odezwał się jednak po chwili, w szeleście innych głosów. Przez chwilę pomyślał o Krypcie, jednak ta sąsiadowała z odnogami kopalni. Brama Piekła ukryta była w tunelach pod miastem. Nie mógł o tym zapomnieć. Dość szybko znalazł inne rozwiązanie.
Kolejne słowa Lilith mgiełkę refleksji nasunęła na jego myśli. Zgodnie z jej polecaniem, nie odpowiedział. Nie teraz, nie w tej chwili. W głowie kłębiła się mgławica myśli. Musiał je uporządkować, by zaspokoić ciekawość kobiety, którą miał czelność przez ostatnie kilka lat nazywać swoją Matką.
- Zatem Iustitia musi zrozumieć, że jej córka zginęła z powodu próżności Lucyfera - ostrożnie ważył słowa pod językiem, ich ciężar był przytłaczający. - To on wojuje z Gabrielem. To on, chociaż może nie intencjonalnie, ale jednak złożył Aradię i apostołki w ofierze, by odwrócić uwagę Anioła od siebie. Nawet jeśli to tylko półprawda.  
Każda wojna zbierała żniwa; przelewała krew niewinnych; rujnowała spokój; zabijała człowieczeństwa, ale jego człowieczeństwo już dawno popadło w ruinę. Było pyłem unoszącym się na krawędzi świadomości. Mógł to wykorzystać. Dlatego też – poniekąd – rozumiał stanowisko i Jacka, i mężczyzny, który wcześniej odważnie rozdawał wyroki śmierci, chociaż nadal utrzymał stanowisko, które kilka tygodni temu przedstawił Scully i które potwierdziła Lilith – dla fanatycznych wyznawców Króla Piekła śmierć to nie koniec, to ledwie początek. Rozumiał, bo przecież sto lat temu też padły podobne decyzje i z tego właśnie tytułu do dzisiaj spotykał się ze społecznym ostracyzmem. Lucyfer wybrał nieco inną drogą. Mordercy w białych rękawiczkach, ale nadal mordercy. Żeby coś zyskać, najpierw trzeba było coś straci. Wszystko miało swoją cenę. Lilith to rozumiała. Lucyfer także. Członkowie kowenu? Zdania były podzielone. Na horyzoncie majaczyło inne pytanie - ile każdy z nich był w stanie poświecić, by ziścić wizje Matki?
- Musimy nieść twoje imię, Pani, zwłaszcza teraz, w czasie kryzysu, gdzie strach oblepia ulice miasta. Przekonać ludzie, że to ty jesteś przyszłością. - Aradia była przeszłością. Lucyfer był brutalną (czyżby?) teraźniejszością. Być może on, Cecil Fogarty, właśnie stał się najsłabszym kowenowym ogniwem. – Jedną z dróg jest twoje światło. Widziałem, jak zamknięto Bramę Kościoła przed wiernymi. Lucyfer ich opuścił w godzinie największej próby. Możemy to wykorzystać. Tam była rzeka ludzi, szukali schronienia w świątyni. – Pamiętał parę, która tamtego dnia była na placu Aradii. Nadal miał pierścionek zaręczynowy. Zabrał go, gdy, podczas zamieszenia, wypadł chłopakowi z kieszeni. – Jestem pewny, że ciernie zwątpienia przebiły ich serca. Możemy dać im nową nadzieje, Ciebie.
Cecil Fogarty
Wiek : 23
Odmienność : Cień
Miejsce zamieszkania : Deadberry
Zawód : ilustrator
Blair Scully
ILUZJI : 23
NATURY : 1
ODPYCHANIA : 5
SIŁA WOLI : 10
PŻ : 178
CHARYZMA : 8
SPRAWNOŚĆ : 9
WIEDZA : 15
TALENTY : 14
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t222-blair-scully
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t261-blair-scully#673
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t282-blair-scully#778
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t260-poczta-blair-scully#672
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f73-ulica-znana-z-niczego-1-3
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1052-rachunek-bankowy-blair-scully
ILUZJI : 23
NATURY : 1
ODPYCHANIA : 5
SIŁA WOLI : 10
PŻ : 178
CHARYZMA : 8
SPRAWNOŚĆ : 9
WIEDZA : 15
TALENTY : 14
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t222-blair-scully
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t261-blair-scully#673
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t282-blair-scully#778
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t260-poczta-blair-scully#672
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f73-ulica-znana-z-niczego-1-3
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1052-rachunek-bankowy-blair-scully
Nie pozostało mi nic innego, jak słuchać słów matki. Domyślałam się, że ratunek Zuge to misja samobójcza. Wdarcie się do Piekła samo w sobie brzmi jak abstrakcja, ale jedno jest pewne - to że nie zrobimy tego teraz, nie znaczy, że nie zrobimy tego później.
Przypomniałam sobie w czasie monologu Lilith o jeszcze jednej kwestii, która musi być znacząca.
- Matko, czy wiesz, gdzie aktualnie znajdują się klucze do Bram Nieba? Zuge próbowała je znaleźć, ale nie udało jej się to. Mówiła, że sądzi, że ma je Gorsou, ale nie była pewna. Czy one mają w sobie tyle magii, żeby zadziałały na naszą korzyść i przyczyniły się do zamknięcia Piekieł? Jak nie, to może mogłyby posłużyć jako karta przetargowa dla Lucyfera - dusza Zuge za klucze? Tylko wciąż pozostaje pytanie - kto je ma, a może czy ktoś je posiada? A nawet jeśli są w posiadaniu sojuszników Gorsou, to czy niemożliwe jest ich odebranie? - Spytałam się pewnie, licząc, że może trochę ułatwi nam to zadanie.
Jack dał namiastkę pomysłu, dotyczącego podburzania młodzieży. Nie był to głupi pomysł, ale samo jabłko niezgody można byłoby rzucić prosto w paszczę arystokracji.
- Nevellu, Pani Bloodworth i Ronanie, jestem pewna, że z racji swojej przynależności do Kręgu moglibyście zadziałać na naszą korzyść w inny sposób. Czy niemożliwe byłoby skłócenie ze sobą Kręgu Hellridge i Salem? Teraz ze sobą, przynajmniej tak myślę, współpracują, a jeżeli poróżnimy ich, to cała Rada Północno-Wschodniego Wybrzeża będzie miała dużo problemów, żeby nie być w stanie skupić się na każdym. Niezadowolenie społeczeństwo, a do tego niemożność dojścia do porozumienia między nimi mogłoby być ich gwoździem do trumny... - Ja nie miałam tam żadnych kontaktów. Tylko teraz pytanie - czy będą gotowi do tego doprowadzić?
- Matko, czy stuprocentowo niemożliwe jest skontaktowanie się z trzecim jeźdźcem? - Spojrzałam teraz na Lilith. - Nawet chwila kontaktu mogłaby być znacząca, żeby wytłumaczyć jej, że zbyt dużo magii na świecie nie przyniesie upragnionej równowagi. Wystarczy spojrzeć na to, co stało się w Cripple Rock.  Waga będzie w równowadze, gdy na jednej z jej szali będzie symbolicznie mało magii, a na drugiej dużo niemagii. Lucyfer dąży do przeciwieństwa tej sytuacji. Może dałoby się jej to jakoś pokazać? - Miałam nadzieję, że biłam w dobrą stronę.
- Myślę, że powinniśmy zacząć od zbudowania miejsca, gdzie będzie oddawana Ci należyta cześć, Matko. - Rozejrzałam się teraz po wszystkich obecnych. - Midnight Retreat zawsze było miejscem, w którym to mogliśmy czuć się bezpiecznie, planować strategię, ale wszystko się zmieniło. Teraz to miejsce nie spełnia wymagań, które są nam potrzebne i na które Matko zasługujesz. Żeby zebrać wiernych, potrzebujemy prawowitego kościoła dedykowanego głównie Tobie Matko. Na przykład w Maywater, blisko wybrzeża, żeby użycie Skidbladnira było szybkie w razie potrzeby. - Miałam nadzieję, że reszta mnie poprzę. - Gdy rozpęta się ten cały chaos, do którego chcą doprowadzić Lucyfer i Gabriel, będzie on azylem dla Twoich wiernych...
- Cecilu, całkowicie się z tobą zgadzam. Możemy razem zbudować Twój wizerunek Matko, jako opoki, którą jesteś. Proste słowa - Ave Lilith. Hasło to może dawać nadzieję na lepsze jutro, na zmianę, której oczekują młodzi i reszta społeczeństwa. Wystarczy je rzucić w tą lub drugą stronę, a jestem pewna, że będzie to druzgocący cios dla Lucyfera...
Blair Scully
Wiek : 23
Odmienność : Czarownica
Miejsce zamieszkania : saint fall, stare miasto
Zawód : studentka, prowadzi antykwariat
Leander van Haarst
ANATOMICZNA : 20
POWSTANIA : 5
SIŁA WOLI : 12
PŻ : 168
CHARYZMA : 13
SPRAWNOŚĆ : 3
WIEDZA : 18
TALENTY : 9
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t1696-leander-van-haarst
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t1720-leander-van-haarst
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t1719-poczta-leandra-van-haarst
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f238-fairfield-street-7
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1716-rachunek-bankowy-leander-van-haarst
ANATOMICZNA : 20
POWSTANIA : 5
SIŁA WOLI : 12
PŻ : 168
CHARYZMA : 13
SPRAWNOŚĆ : 3
WIEDZA : 18
TALENTY : 9
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t1696-leander-van-haarst
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t1720-leander-van-haarst
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t1719-poczta-leandra-van-haarst
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f238-fairfield-street-7
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1716-rachunek-bankowy-leander-van-haarst
W tym miejscu ich pragnienia okazywały się wyjątkowo bliskie sobie. Ratunek dla Zuge jawił się Leandrowi jako okazja i to wyjątkowo nie aż tak samolubna, jak to zazwyczaj bywało. Owszem, czaiło się w niej całe mnóstwo pożądania wiedzy, jaka mogłaby iść za próbą przywrócenia kogoś do życia, ale głównym celem była sama pani prefekt. Nie był aż tak dobrze wtajemniczony, aby wiedzieć, jak wiele uczyniła dla kowenu, lecz sam fakt, iż poświęciła dla niego życie wystarczał, by pragnął jej je zwrócić. Śmierć w imię własnych przekonań i wiary była dla większości nobilitacją, ale cierpienie po śmierci pod jarzmem kozła było plugawym przekraczaniem granic. Zabawne było również to, jak płynne potrafiły one być, gdy rozpatrywał je Leander. Nie było ani jednej stałej i nigdy być nie miało.
- Byłbym zaskoczony, gdyby choć na krótką chwilę odważył się spuścić ją z oczu. - Przyznał, mimo iż pytanie Matki najprawdopodobniej odpowiedzi nie oczekiwało. Splątana mentalność nie pozwalała mu tego wyczuć, a napędzana determinacją obsesja była zbyt silna, by jakikolwiek zdrowy rozsądek potrafił powstrzymywać palącą potrzebę podejmowania działania. Chciał zacząć od dużego kroku, nawet jeżeli mógłby stać się jego przepaścią. Matka sugerowała powściągliwość, rozwagę. Zaciskająca się mocniej szczęka van Haarsta nie była przejawem gniewu. To próba pohamowania zapalczywości.
W którym momencie zacisnął tak mocno dłonie na skraju krzesła?
Rozluźnił pobielałe palce.
- Będę wypatrywał nieuwagi Kłamcy, Matko. - Obiecał, przełykając pozostałe słowa, jakie miał na podorędziu wyłącznie z uwagi na pozostałych, tak niechętnych do czynienia tego, co było konieczne. Nie mogli pozostawić Zuge w Piekle. Nie mogli skazać jej na wieczność pod jarzmem tego, który to ledwo panował nad strumieniem energii wyzierającej właśnie z rozchylonych wrót Piekieł. Ziemia drżała pod naporem magii, której nie potrafiła należycie rozdzielić. Wrota należało zatrzasnąć na nowo, lecz dopiero wtedy, gdy prefekt znajdzie drogę do nowego królestwa Matki.
Słuchał wymiany zdań już z większym spokojem. Nie był osobą, która mogła wiele zaoferować Kowenowi Nocy. Był prostym lekarzem, a zarazem fascynatem aspektów, które budziły wśród innych odrazę. Skrzywiona osobowość nie pozwalała mu doszukać się w tym nieprawidłowości, więc wystarczyła mu ta odrobina miejsca na działanie. Nie zamierzał pchać dłoni pomiędzy szczęki kręgowego imadła. To zadanie dla wszystkich węży, które od dawna już pływają w tym legowisku żmij.
- Dopilnuję, aby każdy pacjent, który zagości w moim gabinecie, bądź na stole operacyjnym wiedział, komu winien zawdzięczać swoje zdrowie i życie. - Zadeklarował, spojrzeniem ciemnych oczu omiatając ponownie tarczę świetlistego księżyca. - Aby czuł się wyjątkowy. Matka zawsze dba o swoje dzieci.
Wyjątkowym posiadaczem magii, jedyną w swoim rodzaju istotą namaszczoną przez łaskę kobiety utkanej z nocy i gwiazd. Leander był jedynie dłońmi, przez które działała. Im częściej to rozważał, tym bardziej rozumiał sens niewielkiego gabinetu otworzonego w Sonk Road. Świadczenie nieodpłatnych porad medycznych pasowało raczej do ludzi o wielkich nazwiskach poszukujących poparcia wśród gawiedzi, nie zaś do syna alkoholika, niosącego na swoich barkach cały ciężar dysfunkcyjności swojej młodości.
Jak zwykle utonął w swoich rozmyślaniach.
Leander van Haarst
Wiek : 40
Odmienność : Czarownik
Miejsce zamieszkania : Eaglecrest
Zawód : Neurochirurg, odtruwacz, lekarz podziemny