Witaj,
Mistrz Gry
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t58-budowanie-postaci
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t179-listy-do-mistrza-gry
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t58-budowanie-postaci
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t179-listy-do-mistrza-gry
First topic message reminder :

Tereny łowieckie
Ciągnące się przez niezliczone hektary lasów Cripple Rock tereny łowieckie należące do Carter's Wilderness Mastery to istna gęstwina. Tereny łowieckie są naturalnym i sztucznie zasiedlanym przez Carterów siedliskiem dla wielu gatunków zwierząt, takich jak łosie, jelenie, sarny, dziki, czy wilki. Można tu też spotkać pospolite zające albo lisy, a także groźniejsze magiczne bestie (chociaż rodzina utrzymuje, że nie ma pojęcia, skąd w ogóle się tam biorą). Teren jest otwarty i nieogrodzony, ale pozostaje pod stałą pieczą Wilderness Mastery, a wejście na niego bez zgody rodziny może wiązać się z przykrymi problemami. Najbardziej ryzykowne wydaje się postrzelenie... W końcu z dużej odległości nie każdy myśliwy rozpozna człowieka.

Rytuały w lokacji:
echa przestrzeni [moc: 46]*
urodzaju [moc: 80]*
ruchomego piachu [moc: 39]*
szepcza [moc: 45]*
urodzaju [moc: 66]**

* Rytuał obejmuje obszar na terenach świeżo posadzonych drzew.
** Rytuał obejmuje okolice zniszczonej roślinności.


Ostatnio zmieniony przez Mistrz Gry dnia Wto Kwi 02 2024, 00:34, w całości zmieniany 1 raz
Mistrz Gry
Wiek :
Miejsce zamieszkania : Piekło
Zawód : Guru sekty satanistycznej
Dominic Castor
NATURY : 20
POWSTANIA : 5
WARIACYJNA : 5
SIŁA WOLI : 10
PŻ : 161
CHARYZMA : 3
SPRAWNOŚĆ : 3
WIEDZA : 13
TALENTY : 19
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t1568-dominic-castor#18658
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t1570-dominic-castor#18676
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t1571-yes-chef#18678
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t1569-poczta-dominica-castor#18675
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/
BANK : https://www.dieacnocte.com/
NATURY : 20
POWSTANIA : 5
WARIACYJNA : 5
SIŁA WOLI : 10
PŻ : 161
CHARYZMA : 3
SPRAWNOŚĆ : 3
WIEDZA : 13
TALENTY : 19
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t1568-dominic-castor#18658
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t1570-dominic-castor#18676
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t1571-yes-chef#18678
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t1569-poczta-dominica-castor#18675
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/
BANK : https://www.dieacnocte.com/
Dominic jako człowiek o sercu miękkim jak pasztet z gołębia zaoferował swoją pomoc Judith od razu, w końcu co innego miał do roboty, poza pracowaniem, odpoczywaniem, realizowaniem się w wielu hobby, które obejmowało łowienie ryby, robienie swetra na drutach, picie bimbru z Marwoodem, czy robieniem garu potrawki z królika dla połowy wsi.
Miał nawet ze sobą metalowy pojemnik, w który zapakował tę potrawkę dla Judith, a poza tym dwa termosy z kawą i bułki zapiekane ze szpinakiem i homarem, jakby się ktoś głodny zrobił, bo chyba nie brał pod uwagę innego scenariusza.
Obserwował drogę pod sam koniec podróży w milczeniu, słuchając, jak z marvinowego radia leci Houston i może nawet jedną dłonią ułożoną na kolanie podrygiwał w rytm tego wybitnego dzieła country.
Może nawet znał trochę tekst, ale wyglądając tak przez okno samochodu w końcu zauważył coś, co nie pasowało kompletnie do reszty scenerii. Brwi zmarszczył i wyprostował się, tę dłoń wcześniej podrygującą unosząc lekko.
- Zatrzymaj się. - Rzucił do Marvina i zbliżył twarz do szyby obserwując przez moment kulę światła, która chyba próbowała go w jakiś sposób przekonać do interakcji, ale Dominic ostatecznie tylko ręką wciąż w powietrzu uniesioną gestem pokazał Marvinowi, aby jechał dalej. To jednak problem na inny dzień, inną godzinę, albo taki, który rozwiąże się sam (wątpliwe).
Ostatecznie, abstrahując od tego czy jeszcze jakieś przygody mieli czy nie, kiedy wysiadł z samochodu zabrał ze sobą wszystko, co uznał za niezbędne, a wcześniej wspomniane i ruszył między drzewami, dostrzegając sylwetkę Judith i cały jej ekwipunek, który omiótł szybko spojrzeniem i podszedł do Carter ze swoją torbą.
Przygotowała się, a nawet ich wszystkich przygotowała, ale też nie wątpił, że będzie inaczej, obraz Judith w jego głowie był bardzo daleki od dezorganizacji. Może dlatego ją lubił, bo zawsze coś robiła, zupełnie jak on, bo nawet pozornie odpoczywając i tak się czymś zajmował.
- To dla ciebie, z królika potrawka. - Wręczył jej metalowy pojemnik grubą gumą zabezpieczony, no, porządny taki, co się go zabiera na wycieczki. Albo na ryby. A póki reszty nie było, to skupił się na tych sadzonkach, leżących nieopodal i kucnął, biorąc w łapę jedną, przyglądając jej się, co to tu Carter sprowadziła, czy zdrowe toto roślinki i czy w dobrym sezonie sadzone, ale nawet gdyby w nieodpowiednim, to od czegoś miał swoje wysokie statystki w magii natury.
Dominic Castor
Wiek : 50
Odmienność : Czarownik
Miejsce zamieszkania : wallow
Zawód : chef
Marvin Godfrey
WARIACYJNA : 13
SIŁA WOLI : 20
PŻ : 198
CHARYZMA : 2
SPRAWNOŚĆ : 14
WIEDZA : 2
TALENTY : 19
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t1225-marvin-godfrey#11975
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t1258-marvin-godfrey#12593
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t1259-marvin-godfrey#12595
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t1257-poczta-marvina-godfreya#12592
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f207-dom-marvina
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1275-rachunek-bankowy-marvin-godfrey#12905
WARIACYJNA : 13
SIŁA WOLI : 20
PŻ : 198
CHARYZMA : 2
SPRAWNOŚĆ : 14
WIEDZA : 2
TALENTY : 19
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t1225-marvin-godfrey#11975
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t1258-marvin-godfrey#12593
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t1259-marvin-godfrey#12595
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t1257-poczta-marvina-godfreya#12592
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f207-dom-marvina
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1275-rachunek-bankowy-marvin-godfrey#12905
Prosta droga, muzyka w głośnikach, doskonałe nastroje i dwóch jeszcze doskonalszych gości w furze o ponadczasowym, zielonym kolorze.
Są jak symbol równowagi, czerń i biel, steretypowo męskiej profesji przeciwstawia się ta stereotypowo babska. Obaj najlepsi w swoim fachu — a do tego sąsiedzi.
Wallow ma prawdziwe szczęście, że tak wspaniałych mężczyzn nosi ta żyzna ziemia.
A Marvin Godfrey nie daje się długo prosić, gdy chodzi o niesienie pomocy społeczności — nim więc Dominic, dzwoniąc na domowy Godfreya, dokończył zdanie i to, w czym rzecz, w dłoni miejscowej złotej rączki już pobrzękiwał komplet kluczy.
Wychodzę, kochanie! — Zakrzyknął jeszcze w stronę klapy prowadzącej na poddasze i rechocząc niczym dziecko, wybiegł z domu najszybciej, jak tylko mógł — jeszcze nim do Sandy dotrą jego słowa.
Nieważne.
Sielski obrazek przerwany na moment przez zawahanie. Akurat na słowach well honey, you and God in heaven above. Och, Kościół Piekieł by ich prześwięcił za dobór repertuaru.
Co jest? — Godfrey, zajęty drogą, niczego nie zauważył. — Sarenka? Barghest? Grzybiarz?
A nie, to tylko kula światła.
Wzruszył ramionami i znów nacisnął pedał gazu.
Po Houston przyszedł czas na Broken Lady — ale żadna piosenka z przeżuwanej w odtwarzaczu taśmy nie mogła wybrzmieć bez udziału głosowego ze strony Marvina.
On nie wstydzi się niczego, ani nikogo. A już zwłaszcza Dominica. Wie, że jemu też podoba się repertuar, czuje to swoim ślimaczym zmysłem — nie musi niczego, ani nikogo słuchać, by wiedzieć.
Zatrzymali się, a mały plecak z zapasem wody i równie zapasową paczką papierosów wewnątrz, wylądował na plecach. A ledwie trafili w leśne ostępy, przywitał ich swąd zdechlizny.
Uch, co tak capi? Coś wielkiego tu chyba zdechło — skrzywił się, ale śniadanie w żołądku dzielnie utrzymał — chodźmy stąd
Nie ma co sobie psuć apetytu na przygodę. I na z królika potrawkę.
Uśmiechnął się Godfrey szerzej, widząc z daleka rzeczoną Judith. Gdyby tylko miał kilka lat mniej na karku, trąciłby Dominica łokciem, jak szczeniak.
Nic nie poradzi, na słabość do silnych kobiet.
Judith Carter, madmłazel — jeszcze jedna słabość — egzotyczna uroda — Marvin Godfrey, do usług — skłonił głowę lekko. Jeśli kobieta zechce na powitanie uścisnąć mu dłoń, oponował nie będzie. Sam nie narusza jej nietykalności.
Nie jest głupi. Pani Carter ma przecież broń.
Może mnie pani wykorzystać — do sadzenia, oczywiście.

Ekwipunek: Pentakl, athame, zapas wody, zapalniczka i paczka papierosów, kluczyki do samochodu.
Losowa kostka: 3
Marvin Godfrey
Wiek : 34
Odmienność : Słuchacz
Miejsce zamieszkania : Wallow
Zawód : Złota rączka
Barnaby Williamson
ANATOMICZNA : 5
ODPYCHANIA : 33
WARIACYJNA : 1
SIŁA WOLI : 11
PŻ : 189
CHARYZMA : 8
SPRAWNOŚĆ : 14
WIEDZA : 5
TALENTY : 16
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t285-barnaby-williamson#794
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t404-barnaby-williamson#1290
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t405-poczta-barnaby-ego-williamsona
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f107-ulica-staromiejska-9-6
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1062-rachunek-barnaby-williamson
ANATOMICZNA : 5
ODPYCHANIA : 33
WARIACYJNA : 1
SIŁA WOLI : 11
PŻ : 189
CHARYZMA : 8
SPRAWNOŚĆ : 14
WIEDZA : 5
TALENTY : 16
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t285-barnaby-williamson#794
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t404-barnaby-williamson#1290
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t405-poczta-barnaby-ego-williamsona
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f107-ulica-staromiejska-9-6
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1062-rachunek-barnaby-williamson
Po ilu wizytach w Cripple Rock można dorobić się tytułu honorowego obywatela?
Dziesiąta w tym kwartale to o pięć za dużo, ale kiedy Carter wzywa, Williamson odpowiada; Judith była w Deadberry, kiedy wuj Ronald nawoływał ze sceny do wolności handlu, równości społecznej i poszanowania magicznych (tyle, że wszystko na odwrót), więc przyzwoitość — legendarna cecha nieposiadana przez członków Kręgu — podpowiadała odpłacenie pięknym za nadobne.
Rytuał za rytuał, machnięcie łopatą za machnięcie łopatą, a wszystko to jako pretekst dla skandalicznie banalnego w założeniu wniosku; lubił Carter tak, jak lubi się broń, która nigdy nie nawaliła — jak kogoś, z kim można cyklicznie odkażać się od wewnątrz; jak kogoś, kto każdego dnia ryzykował życiem w gwardii w ten sam sposób, co Williamson.
Życie jest gówniane, służba męcząca, nikt nie ma ochoty zbierać patyków w czasie wolnym, ale ktoś musi to zrobić — Cripple Rock potrzebowało pomocy, a solidarność czarowników zaczynała się tam, gdzie trzeba zasadzić krzaki agrestu. Solidarność psowatych rozpoczynała się z kolei tam, gdzie Williamson pokonywał granicę drzew; kilkaset jardów w głębi lasu odtworzył scenkę obyczajową sprzed dwóch tygodni — w drodze na polowanie też spotkał barghesta.
Tamten był jednak królem lasu; temu było bliżej do królowania nad własnym grobem. Potężne, ciemne cielsko zostawiało za sobą smugę krwi i gdyby Williamson miał więcej czasu — nie miał — albo przyrodniczych kompetencji — zdecydowanie nie miał — mógłby pomóc bestii.
Strzał zapalniczki przekreślił plan; dym papierosa odkadził altruizm.
Ostatnia prosta na tereny łowieckie była paradą milczenia — dopiero znajoma pocztówka drzew i sylwetek położyła kres samotności. Zaczął należycie — od gospodyni.
Carter — gdyby w drodze na miejsce uderzył czołem o dąb — rozważał dla czystej satysfakcji i żeby wreszcie się ubrudzić — mógłby zastąpić nazwisko serenadą komplementów; Judith słodka jak tutejsze jeżyny latem — problem w tym, że niespecjalnie potrafił kłamać. — Po lesie snuje się wam ranny barghe—
Smutna opowieść o krwawiącym drapieżniku musiała zaczekać; spojrzenie innego drapieżnika natknęło się na twarz, którą widział tylko raz — nocą, w polach Wallow — i, prawdę mówiąc, nie spodziewał się zobaczyć nigdy więcej.
Zostało tylko jedno — kulturalnie się przywitać, prawda?
Ja pierdolę, znowu ty? — dopalany papieros i siwe smużki dymu — nieoficjalna wersja dzień dobry, Marvinie, jak się miewasz? w wydaniu Williamsona smakowała tytoniem wymieszanym z porządną porcją zaskoczenia. — Dziś bez promili we krwi i ślimaka za pazuchą?
Historii tamtego spotkania i tak nie zrozumieją; zamiast wyjaśnień, pojawiła się dłoń — ta wyciągnięta w kierunku Dominica była szorstką łapą pojednania.
Pana jeszcze nie znam — pierwsze wrażenia są najważniejsze; jeśli to prawda, nieznajomy mężczyzna towarzyszący panu Godfrey — co za bzdura, na pana trzeba mieć wygląd i pieniądze — właśnie podbił pod zakutym w skórzaną kurtkę Williamsonem pieczątkę gbura.
Więc wszystko w normie.
Barnaby Williamson.

ekwipunek: pentakl, athame, srebrny łańcuszek z zielonym opalem, kieł Cerberusa, papierosy, zapalniczka
losowe k6: 2
Barnaby Williamson
Wiek : 33
Odmienność : Czarownik
Miejsce zamieszkania : Stare Miasto
Zawód : oficer oddziału Czyścicieli w Czarnej Gwardii
Maurice Overtone
ILUZJI : 7
WARIACYJNA : 7
SIŁA WOLI : 20
PŻ : 172
CHARYZMA : 14
SPRAWNOŚĆ : 11
WIEDZA : 16
TALENTY : 17
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t1300-maurice-overtone#13634
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t1333-maurice-overtone#13952
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t1332-poczta-maurice-overtone#13950
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f226-chateau-nacre
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1334-rachunek-bankowy-maurice-overtone#13958
ILUZJI : 7
WARIACYJNA : 7
SIŁA WOLI : 20
PŻ : 172
CHARYZMA : 14
SPRAWNOŚĆ : 11
WIEDZA : 16
TALENTY : 17
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t1300-maurice-overtone#13634
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t1333-maurice-overtone#13952
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t1332-poczta-maurice-overtone#13950
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f226-chateau-nacre
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1334-rachunek-bankowy-maurice-overtone#13958
Dla większości zapewne będzie tutaj wyłącznie zbędnym dodatkiem. Dla siebie samego wprost przeciwnie. Znalazł się dokładnie tam, gdzie być powinien - wśród gęstych lasów i wszechobecnego, świeżego zapachu żywicy oraz mchu. O wiele lepiej pasował do różowych szezlongów i kiści winogron w dłoni, to prawda, lecz nie byłby to pierwszy raz, gdy Overtone poświęcał swoje absurdalnie drogie ubrania, by zatopić delikatne, paniczykowe łapki w chłodnej ziemi.
Maurice po prostu kochał naturę. Jako samą w sobie, jako stałość, której nie do końca rozumiał i jako formę jego świata, o którą dbać należało. Jego prywatny skrawek plaży był dla niego najważniejszy na świecie. Domyślał się, że lasy Carterów są im bliskie w równym stopniu. I chociaż altruizm nigdy nie był jego dobrym imieniem, czynił to nie dla nich, a niejako dla samej przyrody. Nie wątpił w jej zdolność do radzenia sobie samodzielnie, gdzieżby śmiał, lecz zarazem nie sądził, że udzielenie jej pomocy jest czymś zbędnym. Nawet jeżeli będzie musiał rozsypywać nawóz wokół sadzonek.
Dziś znowu przywiózł go kierowca. Dzięki temu nie musiał nawet udawać względnie przytomnego, a w spokoju oddał się przykrej wegetacji człowieka zniszczonego bezsennością. Choroba przypominała o sobie. Może właśnie to ona, odbierając mu odpoczynek, popychała go do działań, o które trudno byłoby go podejrzewać? Któż to wie. Szarplica i bez tego była nadzwyczaj złośliwą przypadłością.
Wysiadając z samochodu, wyglądał na nieco przytłumionego długą podróżą, lecz wystarczyło, aby wszedł głębiej w las, by cały ten stan wyfrunął z niego z zaskakującą siłą.
Jakim cudem coś mogło tak śmierdzieć?
Żołądek natychmiast zwinął mu się w ciasny supeł i naprężył, gdy spróbował stawić opór nadzwyczajnej potrzebie zwrócenia posiłku. Walka nawet nie był długa. Maurice zwymiotował w pobliskie krzaki nawet nie z ulgą, a z zaskoczeniem. Nawet potężnie nawalony był w stanie nie zarzygać nikomu tapicerki. Ale cholera, żadna wódka nie śmierdziała tak podle. Nie chciał nawet zastanawiać się nad istotą cuchnącego zgnilizną smrodu. Otarł usta haftowaną chusteczką, którą zwróciła mu Annika i rozmarzył się nad miętówką. Na marzeniach niestety się skończyło.
Docierając na miejsce, zauważył, że nie jest jedynym, który rzucił się na głęboką wodę współpracy z Judith. Może to i lepiej? Dziwnie byłoby obcować samotnie z tą ostrą, starszą panią.
- Na rany Aradii, znowu ty, Williamson? - Zapytał, nieświadom słów, jakie chwile temu Barnaba skierował do pozostałych. Jego wypowiedzi towarzyszyło jedynie niewinne rozbawienie i na tym też miało pozostać. Maurice i tak rozpoczął przywitanie od pani Carter. Dygnął przed nią, jak należało, oferując jej uścisk dłoni tak samo, jak pozostałym mężczyzną. W tym lesie na tej wyprawie wszyscy byli sobie równi.
- Maurice Overtone - przywitał się z nieznajomymi mu Marvinem i Dominikiem również za pośrednictwem wymiany nazwiskami, nim postanowił przyjrzeć się przygotowanemu przez Judith ekwipunkowi.


Kostka Judytki: 3, wymioty - 43+14=57<60
Maurice Overtone
Wiek : 29
Odmienność : Syrena
Miejsce zamieszkania : Hellridge, Maywater
Zawód : Malarz, śpiewak operowy
Sebastian Verity
ODPYCHANIA : 25
SIŁA WOLI : 24
PŻ : 192
CHARYZMA : 9
SPRAWNOŚĆ : 9
WIEDZA : 8
TALENTY : 19
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t620-sebastian-verity#3560
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t709-sebastian-verity
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t1145-sebastian-verity
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t711-poczta-sebastian-verity
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f142-willowside-14
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1114-rachunek-bankowy-sebastian-verity#10472
ODPYCHANIA : 25
SIŁA WOLI : 24
PŻ : 192
CHARYZMA : 9
SPRAWNOŚĆ : 9
WIEDZA : 8
TALENTY : 19
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t620-sebastian-verity#3560
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t709-sebastian-verity
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t1145-sebastian-verity
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t711-poczta-sebastian-verity
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f142-willowside-14
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1114-rachunek-bankowy-sebastian-verity#10472
Sebastian nie może nie zauważyć, jak wiele czasu ostatnio spędza z Carter, skoro na dzień dzisiejszy jest w stanie powiedzieć co nieco o łosiach i ich nawykach, a dziś ma dowiedzieć się, jak doprowadzić las do względnie dobrego stanu, co najpewniej zawiera w sobie naukę sadzenia drzewek czy też inne aktywności, z którymi nie miał wcześniej do czynienia. Cóż, lubi otoczenie przyrody – to skutecznie go relaksuje, w związku z tym nic nie stoi na przeszkodzie, by zyskał również trochę merytorycznej wiedzy. To chyba zresztą nieuniknione, biorąc pod uwagę, że wdał się w taką, a nie inną relację akurat z kobietą od Carterów.
Jego obecność na sprzątaniu lasu jest dość oczywista – ostatnimi czasy wspierają się z Judith w wielu kwestiach ze znacznie większą częstotliwością niż dawniej, a i przedtem jak skończyli w jednym łóżku, byli ze sobą wystarczająco blisko, by nie zostawiać drugiego na lodzie. Obecnie, ma wrażenie, że wypada mu wręcz wesprzeć ją swoją pomocą, gdy sytuacja tego wymaga. Dlatego też wsiada w swoje auto, po raz kolejny zastanawiając się nad kupnem drugiego – terenowego – i dojeżdża na skraj lasu. Gdyby sprawił sobie jeepa, pewnie mógłby podjechać pod samo miejsce spotkania, ale Rolls-Royce’a zdecydowanie jest mu szkoda na takie ekscesy. Wysiada więc, a w momencie, w którym otwiera drzwi, do jego nozdrzy dociera niewyobrażalnie wręcz paskudny odór, który w pierwszej chwili zapiera dech w piersi i sprawia, że słodka ślina natychmiast zaczyna zbierać się w ustach jak szalona.
Musi odkasłać kilka razy i przykryć nos rękawem membranowej kurtki, która kolorem zapewne całkiem nienajgorszej zgrałaby się z podchodzącą do gardła zawartością żołądka, mocno walczącą o to, by upiększyć trawnik. Sebastian robi co może, by utrzymać śniadanie tam, gdzie powinno pozostać i marszcząc z wysiłku brwi, kieruje się w stronę Willderness Mastery, do którego drogę zna już na pamięć.
Po zaciętej walce z własnymi odruchami wymiotnymi, udaje mu się zatriumfować, a gdy odór zostaje w tyle, może odetchnąć pełną piersią i nieeleganckim splunięciem pozbyć się nadmiaru śliny, która wciąż nosi smak zgniłego, paskudnego zapachu rozkładu. Któryś z Carterów poszedł na polowanie i zapomniał zabrać ze sobą zdobyczy? Cuchnęło, jakby jakaś kupa mięcha rozkładała się za długo na mocnym słońcu.
Dociera na miejsce z poczuciem niesmaku na języku, wciąż otrząsając się z nieprzyjemnego doświadczenia, choć nie grozi mu już nagłe opróżnienie żołądka. I dobrze, bo widzi na miejscu osoby, których zdecydowanie nie chciałby powitać pełnymi żałości konwulsjami.
Rozpoznaje wszystkich prócz jednej osoby, choć jej twarz chyba mignęła mu czasem, gdy odwiedzał Imani czy Franka. Prawdopodobnie to któryś z ich sąsiadów. Ostatnie kilka zdań, jakie wypowiada nieznajomy, docierają do uszu Sebastiana, na co może tylko stwierdzić krytycznie, że ta szarmanckość nie idzie mu w parze z mieszkańcami Wallow. Madmłazel. Zabawne.
Carter — wita się wpierw, jak przystało, z jedyną kobietą w towarzystwie, obdarzając ją krótkim skinieniem głowy. Następnie obdarowuje krótkim powitalnym uściskiem dłoni Castora, Williamsona i Overtone’a, aż zatrzymuje się przed dżentelmenem, który tak ochoczo prosi się o wykorzystanie przez Judith. — Nie mieliśmy przyjemności. Sebastian Verity — przedstawia się, również oferując luźny uścisk dłoni.
Gdy już formalności ma za sobą, znów wraca spojrzeniem do Judith.
Coś wam się ładnie rozkłada na wejściu do lasu.Cuchnie gorzej niż w szatni gwardzistów – ma na końcu języka, ale z wiadomych względów ucina tam, gdzie wymaga tego skład ich towarzystwa.

K6 na scenariusz: 3
K100 na powstrzymanie wymiotów: 63 (45 + 18 - siła woli)
Sebastian Verity
Wiek : 49
Odmienność : Czarownik
Miejsce zamieszkania : North Hoatlilp
Zawód : Protektor
Judith Carter
ANATOMICZNA : 1
NATURY : 5
ODPYCHANIA : 30
WARIACYJNA : 1
SIŁA WOLI : 20
PŻ : 180
CHARYZMA : 9
SPRAWNOŚĆ : 5
WIEDZA : 13
TALENTY : 24
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t381-judith-carter
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t424-judith-carter#1425
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t785-hey-jude
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t423-skrzynka-judith#1424
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f118-red-bear-stronghold
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1056-rachunek-bankowy-judith-carter
ANATOMICZNA : 1
NATURY : 5
ODPYCHANIA : 30
WARIACYJNA : 1
SIŁA WOLI : 20
PŻ : 180
CHARYZMA : 9
SPRAWNOŚĆ : 5
WIEDZA : 13
TALENTY : 24
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t381-judith-carter
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t424-judith-carter#1425
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t785-hey-jude
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t423-skrzynka-judith#1424
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f118-red-bear-stronghold
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1056-rachunek-bankowy-judith-carter
Nie muszę długo czekać. Bardzo dobrze, nie lubię marnować czasu. Stojąc oparta o taczkę, dostrzegam jeszcze z daleka Castora i podążającego razem z nim jakiegoś mężczyznę, którego na oczy w życiu nie widziałam. Kiwam głową na powitanie Dominicowi, chociaż za moment nie będę miała pojęcia co zrobić z przyniesioną przez niego potrawką z królika. On i Imani byli siebie kompletnie warci. To, że nie toczymy się jeszcze jak kuleczki po ziemi to zasługa cudu, albo wstawiennictwa Lucyfera. Bo gdybyśmy tak podjadali wszystko, co nam przynoszą dwaj świetni kucharze na spotkania Kowenu, za nic w świecie byśmy z nich już nie wyszli.
Głównie z przejedzenia.
Jakbym Cię nie znała, jeszcze bym pomyślała, że Twoim planem jest mnie utuczyć jak prosiaka – rzucam mu ze specyficznym dla siebie humorem, ale potrawkę odbieram. Może będzie co jeść do późniejszej części spotkania. Chociaż jak na tyle osób, wydaje mi się to mało. Ale gdybym wpuściła Castora do kuchni, pewnie i z byle gówna ukręciłby całkiem niezłą sałatkę. I jeszcze dorzucił jakieś przekąski.
Wzrok przenosi się samoistnie do towarzysza, a brwi strzelają do góry. Madmłazel.
Litości.
Marvin Godfrey. Po takim przywitaniu ciężko go będzie zapomnieć. Grunt, że nie muszę się przedstawiać, skoro chłop doskonale wiedział, z kim mam do czynienia.
Przyjmuję i ściskam zaoferowaną dłoń, bo tak wypada. Czasem nawet Carter zrobi coś tylko dlatego, że tak wypada.
Jak na przykład, że wypada podetrzeć dupę po-
Na pewno to zrobię – rzucam w granicach żartu. Dobre. Może mnie pani wykorzystać. Jak dużo trzeba mieć pewności siebie, żeby rzucić uzbrojonej kobiecie takim tekstem. Uzbrojonej, starszej, i z takiej rodziny, z jakiej byłam.
Z opresji nieświadomie ratuje mnie Williamson, którego przywitałabym spojrzeniem, ale widocznie Hellridge było na tyle małe, że znał już tego Marvina Godfreya. Po jego reakcji nawet jestem ciekawa, z której strony go poznał.
Kilka barghestów uciekło Lanthierom. Widocznie nie wyłapali jeszcze wszystkich – pytanie o pikantne szczegóły ich znajomości nie przechodzi mi przez gardło, bo po krótkiej analizie dochodzę do wniosku, że chuj mnie to obchodzi i w zasadzie to nie mój interes.
Póki co najbardziej dziwi mnie tutaj obecność Overtone’a. O ile pamiętam, brzydzili się naszą rodziną, kompletnie bez powodu zresztą, i zawsze uważali za prostaków. My ich uważaliśmy za zadufanych w sobie idiotów z głową w durnej operetce, którzy nie znają prawdziwej wagi życia. A tymczasem widzę przed sobą młodego reprezentanta tej rodziny. Korci mnie zapytać, co go tu przywiało, ale póki co tego nie robię. Może okaże się później.
Z van der Deckenami łączy nas większa niechęć, a z Johanem umiałam współpracować. Co mam wszystkich skreślać na starcie.
Nie mogłabym pominąć gwiazdy wieczoru, która umie w wejścia w stylu Elvisa – czyli na samym końcu, skupiając najwięcej uwagi. Mojej, zdecydowanie.
A może był tutaj wcześniej i dostrzegłam go dopiero teraz?
Każdorazowe suche Carter zdaje się już tak fałszywie nienaturalne, że z trudem jestem w stanie je znosić. Wiem, że muszę nad tym popracować, ale odkąd zaczęliśmy…
To nie jest problem na obecny moment.
Unoszę tylko brwi, gdy słyszę o tym, że coś nam zdechło na wejściu do lasu. O ile kojarzę, żaden z moich myśliwych nie jest skończonym kretynem (ale czasem jest to kwestia sporna), więc są dwie opcje. Albo to jakaś zwierzyna się tam zapodziała, ale jeśli tak, musiała zdechnąć przynajmniej kilka dni temu, skoro zaczęła się rozkładać. A wiedziałabym o tym, bo dosłownie Red Bear Stronghold stoi na pograniczu lasu. To, albo-
Kurwa, pieprzone… - wzdycham, wznosząc wzrok do nieba, jakby stamtąd kiedykolwiek miała nadciągnąć mi pomoc. – Pewnie jakiś samotnik śmierdzący się zgubił. Albo spierdolił Lanthierom z rezerwatu, robili sobie paradę z nimi niedawno.
Nie było mnie na tej paradzie, ciekawe dlaczego. Niegościnni tacy są ci Lanthierzy.
Skoro już jesteśmy w pełnym gronie, a z pewnością wystarczającym jak na jedną eskapadę, możemy zabrać się do roboty. Mój wzrok pada na Castora, który właśnie przygląda się drzewkom. One też nie znajdują się tutaj dla parady.
Te wszystkie trzęsienia ziemi naruszyły solidnie strukturę lasu. Powyrywało drzewa, czasami z korzeniami. Niektóre połamały się wpół. Częściowo to dobrze, częściowo chujowo, bo wyrwy w ziemi nie oszczędziły też zdrowych drzew. Pospadały też solidne gałęzie. Trzeba je zebrać w jedno miejsce, potem załadować na wóz. Na razie przeniesiemy je do punktu zbiórki. Jak oczyścimy teren z pni i gałęzi, możemy przejść do dalszej części zabawy. Jesteśmy bezpieczni na tym terenie, myśliwi zadbali o to, żeby żaden niemagiczny się tu nie przypałętał, więc możecie używać swobodnie zaklęć, czegokolwiek sobie tylko wymyślicie. Nie będę Was dzielić na grupki, jestem pewna, że każdy znajdzie dla siebie parę.

Naszym pierwszym zadaniem jest przetransportowanie powalonych konarów do punktu zbiórki. Aby się to udało, należy rzucić kością k100, do której dodamy statystykę udźwigu, oraz modyfikator odpowiadający za sprawność. W przypadku, kiedy wynik osiągnie 120, można mówić o odpowiednim złapaniu i możliwości przesunięcie konaru. Wyniki sumują się, co oznacza, że jeśli do kłody podejdą dwie osoby, łatwiej im będzie podnieść kłodę.

Mapa poglądowa:

Czas na odpis: 10.01., godzina 23:00
Judith Carter
Wiek : 48
Odmienność : Czarownica
Miejsce zamieszkania : Cripple Rock
Zawód : Sumienna - Czarna Gwardia
Maurice Overtone
ILUZJI : 7
WARIACYJNA : 7
SIŁA WOLI : 20
PŻ : 172
CHARYZMA : 14
SPRAWNOŚĆ : 11
WIEDZA : 16
TALENTY : 17
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t1300-maurice-overtone#13634
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t1333-maurice-overtone#13952
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t1332-poczta-maurice-overtone#13950
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f226-chateau-nacre
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1334-rachunek-bankowy-maurice-overtone#13958
ILUZJI : 7
WARIACYJNA : 7
SIŁA WOLI : 20
PŻ : 172
CHARYZMA : 14
SPRAWNOŚĆ : 11
WIEDZA : 16
TALENTY : 17
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t1300-maurice-overtone#13634
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t1333-maurice-overtone#13952
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t1332-poczta-maurice-overtone#13950
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f226-chateau-nacre
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1334-rachunek-bankowy-maurice-overtone#13958
Rodowe niesnaski omijały niefrasobliwego Maurycego. Przyglądał się Judith z zaciekawieniem, jakie byłoby adekwatne dla ciekawego okazu w muzeum, lecz to był jedyny przejaw ambiwalentnych uczuć, jakie mógłby wobec niej żywić. Słowa, które wypływały z jej ust, mogły mierzić do szpiku kości kogoś, kto swoje życie poświęcał na nadęte przemowy wygłaszane zza złotych kieliszków na salach bankietowych. Tego konkretnego Overtona nieszczególnie przejmowały. Przetrwał marynarzy klnących na czym świat stoi, gdy próbowali złowić go w sieci. Przetrwał podpite damy wciągające mu dłonie na obnażone uda i żarliwe żmijowe syki, gdy napotykały jego brak zainteresowania. Przetrwał drwiny i pobłażliwe uśmiechy kręgowych znajomych, pobłażliwie patrzących na jego rodzinę, tak do bólu rozkochaną w sztuce wszelakiej. Przetrwa także i ostrą starszą panią Carter, łypiącą na wszystkich spojrzeniem, od którego cierpnąć mogła skóra. A że nie od wczoraj Maurice miał potężnie zaburzony instynkt samozachowawczy, to też natychmiast wybrał swoją parę.
- Pociągniesz ze mną konara? - Zapytał dwuznacznie i głupawo, obdarzając Judith swobodnym uśmiechem. Druga rzecz, że pozostali wydawali się już dobierać w pary, więc i nieszczególnie mieli wybór. Mimo wszystko mogli uprzejmie się zaprosić i na tym poprzestać, ale nie, Maurice zawsze musiał naruszyć cudzą przestrzeń osobistą, inaczej chyba by się udusił. Dlatego też śmiało sięgnął palcami w kierunku Judyty i chwytając ją za dłoń, pociągnął ją nienachalnie za sobą. Niezależnie od tego, czy pozwoliła się poprowadzić, czy też pogardliwie wyszarpnęła rękę, nie wydawał się poruszony jej reakcją. Zależało mu teraz tylko na konarach, à propos których…
- Levigravitas - spróbował zmotywować powalone drzewo do zmniejszenia swojej wagi. Delikatne ciepło obejmujące mu palce mogło oznaczać zarówno powodzenie, jak i porażkę, lecz wystarczyło spróbować podnieść kłodę, aby okazało się, że raczej tak średnio mu wyszło.
- Ups, no trudno - stwierdził wtedy, poprawiając chwyt na szorstkiej korze i mobilizując swoje wątłe siły do działania.

Levigravitas: 25 (18+7, nieudane)
Dźwiganie konara: 43 (35+8.)
Maurice Overtone
Wiek : 29
Odmienność : Syrena
Miejsce zamieszkania : Hellridge, Maywater
Zawód : Malarz, śpiewak operowy
Marvin Godfrey
WARIACYJNA : 13
SIŁA WOLI : 20
PŻ : 198
CHARYZMA : 2
SPRAWNOŚĆ : 14
WIEDZA : 2
TALENTY : 19
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t1225-marvin-godfrey#11975
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t1258-marvin-godfrey#12593
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t1259-marvin-godfrey#12595
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t1257-poczta-marvina-godfreya#12592
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f207-dom-marvina
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1275-rachunek-bankowy-marvin-godfrey#12905
WARIACYJNA : 13
SIŁA WOLI : 20
PŻ : 198
CHARYZMA : 2
SPRAWNOŚĆ : 14
WIEDZA : 2
TALENTY : 19
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t1225-marvin-godfrey#11975
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t1258-marvin-godfrey#12593
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t1259-marvin-godfrey#12595
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t1257-poczta-marvina-godfreya#12592
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f207-dom-marvina
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1275-rachunek-bankowy-marvin-godfrey#12905
Czas niesienia sąsiedzkiej pomocy to czas pierwszych powitań i ponownych spotkań, ale Marvin szybko zrozumiał, że akurat od Dominica nie chce odchodzić zbyt daleko, by zintegrować się z gawiedzią. Bo nic dziś nie przygotowało pogodnego chłopaka z Wallow na fakt. A właściwie to na dwa fakty.
Fakt pierwszy — że na tę samą sąsiedzką pomoc była umówiona twarz już dosyć mu znana, choć okryta mgłą nocnego alkoholizmu, nocy samej w sobie i w irytacji wykrzywiona rymami nocnego burrito.
I fakt drugi — że rzeczony nazwisko nosi już Godfreyowi znane.
Pobladł był na ten widok i zmieszał nieco. Ale rezonu nie stracił.
Kto jak kto — ale Marvin?
Ja pierdolę, to znowu ja — uniósł ramiona w geście absolutnej bezradności i opuścił je bezwładnie — promili brak, a co do ślimaków—
Takie niedopatrzenie da się jeszcze naprawić. Może gdzieś tu w okolicy żyje choć jedna, ślimacza rodzina.
Im robiło się ich więcej na miejscu zbiórki, tym Marvinowi robiło się nieco lżej. Szanse na to, że Williamsonowi spodoba się rozmowa akurat z Marvinem, spadały. Niemal do zera, gdy pojawił się młody i bardzo blady (pobladł nawet bardziej od Godfreya — czyżby nawąchał się tej samej padliny?) blondynek. Overtone, któremu uścisnął serdecznie dłoń, bo kogo jak kogo, ale artysty to się tutaj nie spodziewał. Ale to się dobrze składa, bo Marvin jeszcze nie pracował w teatrze.
I drugi mężczyzna. Verity. Trzymający się lepiej, choć wwąchał się dokładnie w to samo.
Tak. Też to czułem — wykrztusił tylko, jakby jego słowo miało tutaj wartość nadrzędną w kwestii, czy coś śmierdzi, czy nie.
Stężenie nazwisk kręgowych przytłaczające w swojej ilości. Aż się Marvin zbliżył do Dominica jeszcze trochę, by nie stracić kontaktu z jedynym, co nie zionie wyższymi sferami tak mocno. Czy jako stojący najniżej w hierarchii, Godfrey nie zostanie przytroczony zaraz do jakiegoś pługa? Byłoby szkoda, gdyby jednak, sądząc po twarzach niektórych zgromadzonych.
Bo Marvin ślepy nie jest. Tylko śmiały. I czasem trochę głupi.
Na szczęście jest Dominic, na którego Marvin zerka.
Trzymasz się, brachu? Bo ja nie bardzo — właśnie zjada mnie trema. A przyszedłem tylko nosić liście i zmiatać drewno.
Czy tam na odwrót.
To, co, Dominic? Bierzemy tamten? — Wskazuje i podchodzi. A potem, nie patrząc nawet, czy ma za plecami ulokowanego kumpla…
Unosi dziadostwo sam.
Czy to stres, perspektywa pokazania się przed przedstawicielami Kręgu lub tylko jednej madmłazel, albo coś innego, grunt, że—
Przenosi konar niemal jakby ten nic nie ważył, prosto do punktu docelowego.


Uwaga, dźwigam konar: 91 + 20 (udźwig II) + 14 (sprawność) = 125
Marvin Godfrey
Wiek : 34
Odmienność : Słuchacz
Miejsce zamieszkania : Wallow
Zawód : Złota rączka
Dominic Castor
NATURY : 20
POWSTANIA : 5
WARIACYJNA : 5
SIŁA WOLI : 10
PŻ : 161
CHARYZMA : 3
SPRAWNOŚĆ : 3
WIEDZA : 13
TALENTY : 19
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t1568-dominic-castor#18658
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t1570-dominic-castor#18676
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t1571-yes-chef#18678
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t1569-poczta-dominica-castor#18675
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/
BANK : https://www.dieacnocte.com/
NATURY : 20
POWSTANIA : 5
WARIACYJNA : 5
SIŁA WOLI : 10
PŻ : 161
CHARYZMA : 3
SPRAWNOŚĆ : 3
WIEDZA : 13
TALENTY : 19
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t1568-dominic-castor#18658
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t1570-dominic-castor#18676
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t1571-yes-chef#18678
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t1569-poczta-dominica-castor#18675
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/
BANK : https://www.dieacnocte.com/
Dobrze, że się pochylił nad tymi sadzonkami, bo chyba by dostał bleeda z zażenowania słysząc, co Marvin plecie i nawet nie mógł tego zwalić na wiek, bo wcale nie był już takim smarkaczem, no ale takie już są te chłopy, że gadają głupoty, (bo są śmiali i trochę głupi) szczególnie, jak się zrobi gęsto od testosteronu zgromadzonego w jednym miejscu, co za chwilę jak się okaże wyjdzie temu Godfreyowi na dobre. Póki co Dominic przedstawił się pozostałym, których nie znał, pełnym imieniem i nazwiskiem, ściskając ich dłonie z lekkim skinieniem głowy i uśmiechem białego człowieka, czyli ani to uśmiech, ani grymas, nie wiadomo co to właściwie jest. Słuchając trochę tych docinek w stronę kumpla, trochę instrukcji Judith, w międzyczasie ściąga z nadgarstka gumkę i spina kudły w kok, żeby mu nie przeszkadzały przy tym przenoszeniu, smrodu nie komentuje, bo on tam nic nie czuł.
Oczywistym był dla niego wybór Marvina na partnera w dźwiganiu drewna, bo tu z nim przyjechał to raz, a dwa miał całkiem nieźle rozwinięty instynkt samozachowawczy więc daleki był od pchania się w przestrzenie towarzyskie, w których jakaś dziwna aura się roztaczała, a tutaj ewidentnie ktoś z kimś coś miał na rzeczy.
- No, dawaj. - Klepnął lekko kumpla w ramię otwartą dłonią i to chyba powinno zaboleć jak zajebanie w pancerz metalowy, bo gdy okrążył konar i stanął naprzeciw, ledwo kucnął (dźwigać ciężary należy prostując jednocześnie kolana i plecy, a nie się schylać, bo może łupnąć w kręgosłupie!) i w tej pozycji dzika srającego w lesie obserwuje, jak Godfrey sam ten konar na raz podnosi. Dominic też podnosi, ale wzrok, na tego siłacza, Schwarzeneggera, brwi marszczy, lekko usta rozchyla nawet, zmieszany tym nagłym popisem siły bo był to obraz niecodzienny.
To tak się da?
Dominic wciąż na kuckach głowę tylko odwraca i patrzy za odchodzącym, najpewniej w nagłym blasku promieni słonecznych wpadających pomiędzy gałęziami i zdawać by się mogło, że gdzieś w tle usłyszał jakiś riff gitary elektrycznej.
- Skubany, no. - Prostuje się w końcu i podpiera pod boki, na sekundę, jak ojcowie na plaży, dopóki nie dostrzega w zasięgu wzroku kolejnego konara, a przecież nie będzie tak stał, on tu przyszedł pomagać. Podchodzi więc do Judith i Maurice'a, posyłając im już ciepłych dominicowy uśmiech, aż mu się oczy zamieniają w dwa półksiężyce.
- Pomogę wam, bo mój zawodnik gra sam. - Wskazał szybkim ruchem w kierunku Jona Snowa i znowu kucnął, żeby złapać za konar.
Jeśli teraz Judith podniesie te drzewo sama, to chyba po prostu zacznie reszcie uczestników kawę nalewać i bułki rozdawać.



Rzut: 40 + 8 = 48
Dominic Castor
Wiek : 50
Odmienność : Czarownik
Miejsce zamieszkania : wallow
Zawód : chef
Barnaby Williamson
ANATOMICZNA : 5
ODPYCHANIA : 33
WARIACYJNA : 1
SIŁA WOLI : 11
PŻ : 189
CHARYZMA : 8
SPRAWNOŚĆ : 14
WIEDZA : 5
TALENTY : 16
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t285-barnaby-williamson#794
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t404-barnaby-williamson#1290
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t405-poczta-barnaby-ego-williamsona
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f107-ulica-staromiejska-9-6
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1062-rachunek-barnaby-williamson
ANATOMICZNA : 5
ODPYCHANIA : 33
WARIACYJNA : 1
SIŁA WOLI : 11
PŻ : 189
CHARYZMA : 8
SPRAWNOŚĆ : 14
WIEDZA : 5
TALENTY : 16
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t285-barnaby-williamson#794
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t404-barnaby-williamson#1290
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t405-poczta-barnaby-ego-williamsona
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f107-ulica-staromiejska-9-6
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1062-rachunek-barnaby-williamson
Wchodzą gwardziści, Overtone, pan Castor — witam, miło mi — oraz wiejski koneser napojów wyskokowych do lasu i—
I coś się w tym dowcipie nie zgadza; wszyscy są trzeźwi.
Uściski dłoni — męskie i po męsku; Judith to wyjątek, ale z serii chlubnych — zamienione w gotowość do działania. Marvin Godfrey chyba wyrobił w sobie nawyk psa Pawłowa; na widok Williamsona unosi ręce w górę i byłoby to całkiem zabawne, gdyby nie zagrożenie, że w procesie odsłoni znacznie więcej niż dobre intencje.
Odsiecz nadeszła z nieoczekiwanej strony; Williamson nie sądził, że dożyje dnia, w którym będzie widywał Overtona w lesie częściej niż teatrze — z drugiej strony jeszcze dwa miesiące temu był pewien, że krwawe deszcze nie istnieją, nie da się zapaść pod ziemię w Cripple Rock, a zagrożenie ze strony niebiańskich istot jest wprost do proporcjonalne do jaj Gabriela — małe.
Rozważam zmianę profesji, Maurice — i on najwyraźniej też; jeśli w przeciągu kolejnego miesiąca Williamson spotka Overtone w lesie po raz trzeci — do trzech razy sztuka, aż coś się wystuka — zaproponuje mu zamieszkanie we wspólnej chacie na kurzej łapie i hodowanie marchwi.
Ucieczka od cywilizacji może mieć wiele form; czasem to karoten.
Verity, po jednym? — papierosie czy pniu? Wysuwana z kieszeni paczka zasugerowała odpowiedź, a skierowane do obalonego drzewa kroki dodały jej celowości. Podobno palić w lesie nie wypada — konar może zapłonąć — ale wszystkie odmiany tego, co wypada, każdy z nich zostawił mniej więcej tam, gdzie Godfrey nauczył się dźwigać pnie na ramionach, jakby te były wiejskimi dziewojami, które trzeba donieść na sianko.
Ciche gwizdnięcie — na filtrze papierosa brzmiało raczej jak świszczący wydech — uznania zbiegło się w czasie z podsunięciem paczki Sebastianowi i szturchnięciem pnia butem. Spory skurwysyn — pień, nie Sebastian; chociaż? — ale z Veritym powinni dać radę; jeśli nie, po prostu sięgną do wachlarza gwardyjnych wymówek — weź spierdalaj, but mi się poślizgnął to osobista faworytka Williamsona. Papieros w jego ustach dotarł do połowy długości — ostatnie zaciągnięcie, z rozmysłem i pełnią oddania dla paskudności tytoniowego nałogu, aż żarzące się oczko dotknęło pnia; niedopalone pół zniknęło tam, skąd wcześniej na świat wychynęła całość — w paczce.
Nie wypada śmiecić Carter na włościach.
No, to na raz — gdzieś tam — w świecie, w którym Overtone uważał, że proponowanie Carter wspólnego ciągnięcia konara to pomysł nie tylko dobry, ale nie grożący utratą własnego — raczej kluczowego — pieńka, machinę naprawy wprawiono w ruch. Williamson chwycił za kraniec obalonego pnia, Verity miał okazję złapać za drugi i jeśli żaden z nich rano nie przesadził z kremem (z czym?), pokonane trzęsieniem ziemi drzewo trafi tam, gdzie jego miejsce; na kurhan swoich powalonych braci.

udźwig: 25 (k100) + 5 (modyfikator) + 13 (sprawność) = 43
Barnaby Williamson
Wiek : 33
Odmienność : Czarownik
Miejsce zamieszkania : Stare Miasto
Zawód : oficer oddziału Czyścicieli w Czarnej Gwardii
Sebastian Verity
ODPYCHANIA : 25
SIŁA WOLI : 24
PŻ : 192
CHARYZMA : 9
SPRAWNOŚĆ : 9
WIEDZA : 8
TALENTY : 19
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t620-sebastian-verity#3560
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t709-sebastian-verity
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t1145-sebastian-verity
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t711-poczta-sebastian-verity
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f142-willowside-14
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1114-rachunek-bankowy-sebastian-verity#10472
ODPYCHANIA : 25
SIŁA WOLI : 24
PŻ : 192
CHARYZMA : 9
SPRAWNOŚĆ : 9
WIEDZA : 8
TALENTY : 19
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t620-sebastian-verity#3560
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t709-sebastian-verity
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t1145-sebastian-verity
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t711-poczta-sebastian-verity
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f142-willowside-14
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1114-rachunek-bankowy-sebastian-verity#10472
Dlaczego nie dziwi go to, że wszystko spadło na Lanthierów? Utarczki Carterów z opiekunami rezerwatu nie są żadną tajemnicą i powszechnie wiadomo, że wszystko co złe w Cripple Rock to wina jednych albo drugich – zależnie od tego, komu zada się pytanie. Zapewne nawet szczeniak z dodatkowym ogonem byłby wypominany Lanthierom przez długie lata, jeśli tylko uciekłby z ich rezerwatu. A coś bardziej uciążliwego? To już temat na cały następny wiek. Jeszcze prawnuki Judith jako argumentu na ułomność Lanthierów będą używać tych biednych barghestów, którym udało się pójść za zewem przygody.
Ale do rzeczy. Judith zaczyna tłumaczyć, co uległo zniszczeniu, a rozejrzawszy się, bardzo łatwo dostrzec, że w istocie – nie wymyśla. Konary leżą bezczelnie w zupełnie przypadkowych miejscach, nic sobie nie robiąc z praw natury i porządku we wszechświecie, a całkiem solidne, stare drzewa im wtórują, przypomniawszy sobie najwidoczniej, że swego czasu zapomniały przejść przez nastoletni bunt. Kryzys wieku średniego najwyraźniej dopada nawet roślinność.
Zebrani dzielą się w pary, jak przystało na rosłych chłopów (i mniej rosłą, ale wyjątkowo sprawną kobietę), którym trzeba przesunąć kilka badyli. Maurice Overtone, ku zaskoczeniu gawiedzi, podejmuje wybór godny gówniarskiego zakładu – ej, stawiam sto dolców, że nie podejdziesz do Carter – Maurice nie tylko wygrywa sto dolców, ale jeszcze odsetek za niezwykle odważny i kreatywny tekst, a do tego bonus w postaci wmurowanego w ziemię Sebastiana.
Kto jak kto, ale Maurice Overtone? Sebastian co prawda zna go wystarczająco, by nawyknąć do jego poczucia humoru, ale jakby nie było – obaj są mężczyznami i znają się na stopie koleżeńskiej. Gdyby Sebastian nie znał Judith dogłębnie, pomyślałby nawet, że zwyczajnie się z Overtonem znają. Problem w tym, że taki rodzaj żartów raczej nie towarzyszy Judith w relacjach nawet koleżeńskich. Sebastian jest swoistym wyjątkiem – tak mu się przynajmniej wydaje – ale nawet on czasem woli ugryźć się w język. Kobiety w gwardii nie mają łatwo – teraz już, ze względu na swój stopień (cięty język, celny cios i strzelbę na plecach też) Carter nie jest tak narażona na dwuznaczne żarciki jak dawniej, gdy była szeregową, ale co się nasłuchała w pierwszych miesiącach (latach?) służby, to jej. Przy czym nie wszyscy starsi stopniem mieli takie podejście jak Sebastian, który słysząc podobne żarciki, zsyłał na młodych byczków (a czasem, niestety, również starych) męki w postaci przekraczających granice wytrzymałości treningów i za każdym razem coraz to wymyślniejszych sposobów na upokorzenie odważnych przed resztą gwardzistów. Sebastian nie lubi sielanki i głupiego humoru w szeregach, są jednak przełożeni, którzy z chęcią zawtórują wesołym żarcikom wobec koleżanki gwardzistki. W końcu to gwardia, trzeba mieć dystans. Verity się zgadza, na początku mocno mu brakowało dystansu i może dlatego nadal jest oficerem (rekreacyjne danie w gębę koledze na służbie, jak się okazuje, ma swój limit wymówek i usprawiedliwień) – nie jest więc obrońcą bezbronnych niewiast, a po prostu wkurwia go brak minimalnej powagi w czasie wykonywania obowiązków.
To nie gwardia, a Maurice jest młody i Sebastian coraz mocniej przekonuje się do tego, że przestaje rozumieć młodsze pokolenie. Czy różnice w wychowaniu urosły już do takiego stopnia?
Nie, na Lucyfera – myśli ze zgrozą, patrząc, jak Overtone łapie dłoń Pani Carter (a może jednak się znają?) – różnice nie mogą być tak duże.
Wewnętrzne katusze walącego się świata, znanego przez Sebastiana do tej pory, przerywa Williamson – na tego to zawsze można liczyć. Sebastiana oczywiście nie trzeba dwa razy namawiać na fajka; częstuje się mechanicznym ruchem, odkasłując tak, jakby chciał wykasłać wszystkie słowa, które cisną mu się na język, gdy widzi to przedstawienie. Żeby młody poprzestał na tym nieszczęsnym konarze, ro wziąłby się nawet roześmiał, ale… Ale.
Złapał ją za dłoń.
Papieros skutecznie odwraca uwagę, pan Marvin Godfrey robi to jeszcze skuteczniej, przypominając Sebastianowi, że ostatnimi czasy zbyt rzadko odwiedza siłownię. Dogasiwszy papierosa, zmotywowany tym popisem siły – z pewnych rzeczy się nie wyrasta, męska duma jest wieczna – rezygnuje z raczkującego pomysłu użycia Obexmoveo i razem z Williamsonem podrywa pień z ziemi. Nawet duma ma swoje granice – gdyby próbował to zrobić sam, jeszcze by mu coś strzeliło w plecach i tyle byłoby z dbania o formę.
Kiedy z kolei przypadkiem spojrzenia Verity’ego i Williamsona się spotykają, niezrozumienie dla młodzieńczych wybryków zostaje zastąpione przez napływ rozbawienia i parska niewstrzymanie, choć przezornie – tylko pod nosem. Maurice nie wie. Ale gwardziści wiedzą. Reprymenda od Judith Carter to całkiem dobra rozrywka, o ile przypadkiem samemu nie padnie się jej ofiarą – jak na przykład wtedy, gdy chcąc nie chcąc, musisz się taplać w błocie, bo wkurwiłeś myśliwą nieprzemyślanym działaniem.

Rzut na noszenie pieńka: 105 (91+9+5)
Sebastian Verity
Wiek : 49
Odmienność : Czarownik
Miejsce zamieszkania : North Hoatlilp
Zawód : Protektor
Judith Carter
ANATOMICZNA : 1
NATURY : 5
ODPYCHANIA : 30
WARIACYJNA : 1
SIŁA WOLI : 20
PŻ : 180
CHARYZMA : 9
SPRAWNOŚĆ : 5
WIEDZA : 13
TALENTY : 24
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t381-judith-carter
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t424-judith-carter#1425
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t785-hey-jude
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t423-skrzynka-judith#1424
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f118-red-bear-stronghold
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1056-rachunek-bankowy-judith-carter
ANATOMICZNA : 1
NATURY : 5
ODPYCHANIA : 30
WARIACYJNA : 1
SIŁA WOLI : 20
PŻ : 180
CHARYZMA : 9
SPRAWNOŚĆ : 5
WIEDZA : 13
TALENTY : 24
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t381-judith-carter
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t424-judith-carter#1425
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t785-hey-jude
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t423-skrzynka-judith#1424
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f118-red-bear-stronghold
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1056-rachunek-bankowy-judith-carter
Dzień pod tytułem co jest kurwa uważam za oficjalnie otwarty.
Wpierw mi jakiś wiejski typek wyskakuje z madmłazel (aż dziwne, że rączek nie całował), a potem Overtone wyskakuje z bezczelnością wyjątkową nawet jak na Overtone’a.
Pociągniesz ze mną konara?
Że słucham, kurwa?
W zasadzie czego miałam się po nich wszystkich spodziewać? Nestor tej rodziny, stary pryk, który trzymał w garści cały biznes, wziął sobie młodą dwudziestkę za żonę i wszyscy udają, że to jest normalne. Zboczeniec.
Jak można patrzeć na takie dzieci i myśleć ale fajna dupa, brałbym?
Ja nie potrafię. Nie potrafię też patrzeć tak na młodego Overtone’a, choćby dla tego, że po pierwsze – jest młodszy, a po drugie – jest Overtonem. Lata kiedy jakiś piosenkarzyna mógł podbić moje serce (co, przepraszam?) mam już przynajmniej o trzydzieści lat za sobą (choć Elvis wiecznie jest żywy).
Dotyka mojej ręki, ja się wyszarpuję, on wygląda na takiego, który ma to w dupie, jak jeszcze raz coś takiego zrobi, to będzie miał coś w dupie dosłownie.
Ty mnie czasem z jakąś koleżanką nie pomyliłeś, Overtone? – tyle by było ze zmiany rodzinnych relacji. Nie ma chuja, że Carter dogada się z Overtonem. No nie ma. – Tak to sobie mów do swojej dziewczyny, nie do kogoś, kto mógłby być Twoją matką, gówniarzu.
Mam trzydzieści lat jest mało przekonującym argumentem czy też ripostą. Gówniarzem może być i czterdziestolatek, jeśli sobie zasłużył na takie miano. Jakby Ethan zachowywał się jak skończony debil, to też bym go gówniarzem nazwała.
Za moment mój wzrok pada na kącik dymu i ploteczek, bo to właśnie dostrzegam w okrojonej wersji mojego wkurwienia, jak Williamson i Verity się beztrosko fajeczkami wymieniają.
Mało im taplania się w błocie czy innym gównie było?
Może wam wigwam rozłożę i się powymieniamy tymi fajkami pokoju? – Jestem wkurwiona i to jest jedyny argument, dlaczego im się również oberwało. Zawsze można zrzucić to na argument, że, hehe, baba ma okres. A nie, czekaj. – Gasić mi to i zbieracie pety. W chlewie żeście się chowali?
Z jakiegoś powodu pod moim okiem las jest znacznie bardziej czysty niż moje własne mieszkanie. Przypadek?
A tu jeszcze przychodzą mi dwa prosiaki i świnią.
I jeszcze w dodatku jeden ten prosiak był moim prosiakiem. No naprawdę, nawet nie wymagam kultury, ale minimum wsparcia.
Nim jestem w stanie znaleźć sobie nową ofiarę, mój wzrok pada na bezradnego Castora i Marvina madmłazel Godfreya, który na własnych ramionach taszczył wielki, kurwa, konar, co z jakiegoś powodu mnie nie tylko szokuje, wmurowuje w ziemię, ale też bawi. Nawet nie wiem, kiedy z ust umyka prychnięcie, gdy łapię za swoją część beli.
Mówili, że bimber z Wallow ma kopa, ale jeszcze takiego efektu nie widziałam.
Razem z dwoma panami taszczymy ten ostatni konar do punktu zbiórki. Trzy ogromne pnie zostały przeniesione, pierwszy plan oczyszczenia lasu całkiem wykonany. Jeszcze tylko pozbierać gałęzie i kilka suchych badyli.
Dobra, dzieci, to nie była najcięższa sprawa do wykonania. Mamy jeszcze do pozbierania ułamane gałęzie. One idą do tego samego punktu, co te pieńki. Kto się nie boi pokaleczyć rączek czy wbić drzazgi, może zbierać te badyle. Kto ma krzepę w łapach – tu patrzę na Godfreya – i jeszcze się nie zmęczył, bierze łopatę i zapierdala. Mamy tutaj piękny rządek zniszczonych, uschniętych krzaków – kiwam głową w stronę miejsca obok nas. – Musimy wykopać krzaki razem z korzeniami, następnie w miarę otrzepać je z ziemi, i wyrzucamy je w to samo miejsce, w którym są konary. Jakieś pytania? Świetnie. Łopat jest pięć, jedna osoba skazana jest na gałęzie, tylko się nie pobijcie.

Udało nam się oczyścić teren z powalonych konarów, brawo! Nadal zostały nam do przeniesienia gałęzie. Jest ich 25. Przyjmujemy roboczo, że jedna gałąź ma wagę równoznaczną 5 oczkom na kości. Aby zobaczyć, ile postać jest w stanie ich udźwignąć na raz, należy rzucić kością k100, do której należy dodać statystykę udźwigu i modyfikator odpowiadający za sprawność.
Poza tym do wykopania mamy martwą roślinność w postaci uschniętych krzaków. Krzewów łącznie jest 13, łopat jest 5. Aby wykopać jeden krzew, należy pobić próg 60, do którego dodać należy statystykę udźwigu i modyfikator odpowiadający za sprawność postaci. Jeśli uda się pobić próg jednego, można rzucać kością na następny, aż teren będzie oczyszczony. Następnie korzenie krzewu należy oczyścić z ziemi i przewieźć do punktu zbiórki. Można do tego celu wykorzystać taczki, na jednej zmieszczą się maksymalnie 3 krzewy, następnie trzeba je wywieźć.

Przeciwnicy do pokonania:
Ułamane gałęzie – 0/25
Uschnięte krzewy – 0/13


mapa poglądowa:

Czas na odpis: 14.01., do godziny 21:00
Judith Carter
Wiek : 48
Odmienność : Czarownica
Miejsce zamieszkania : Cripple Rock
Zawód : Sumienna - Czarna Gwardia
Maurice Overtone
ILUZJI : 7
WARIACYJNA : 7
SIŁA WOLI : 20
PŻ : 172
CHARYZMA : 14
SPRAWNOŚĆ : 11
WIEDZA : 16
TALENTY : 17
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t1300-maurice-overtone#13634
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t1333-maurice-overtone#13952
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t1332-poczta-maurice-overtone#13950
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f226-chateau-nacre
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1334-rachunek-bankowy-maurice-overtone#13958
ILUZJI : 7
WARIACYJNA : 7
SIŁA WOLI : 20
PŻ : 172
CHARYZMA : 14
SPRAWNOŚĆ : 11
WIEDZA : 16
TALENTY : 17
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t1300-maurice-overtone#13634
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t1333-maurice-overtone#13952
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t1332-poczta-maurice-overtone#13950
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f226-chateau-nacre
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1334-rachunek-bankowy-maurice-overtone#13958
Nie był w stanie się powstrzymać, a może po prostu była to jego metoda relaksacyjna w sytuacjach stresowych? Podobno to całkiem popularna reakcja. Zaśmiał się cicho i w swoim pojęciu absolutnie słusznie, bo dawno nie widział tak najeżonego kocięcia. Emocje zwrotne absolutnie nie były proporcjonalne do przewinienia.
- Szanowna starsza-pani-mogąca-być-moją-matką Carter, sądziłem że będzie nam pani pomagać? - Upewnił się z wystudiowaną swobodą barwiącą mu twarz. Kiedy już odstawili swój konar - po nieocenionej pomocy Dominica - nie potrafił ugryźć się w język.
- Jeżeli zapytanie o pomoc na stopie koleżeńskiej jest dla pani ujmą, już spieszę wysyłać oficjalne pismo. - Ukłonił się lekko i trudno byłoby nie zrozumieć tego jak drwiny. Słusznie, bo drwina to była. Drwina za zachowywanie się tak, jakby się na jeżu pizdą usiadło. Skoro szanowna pani Carter chce pozostać zołzą, pozwoli jej na objawienie światu pełni potencjału swego sympatycznego obycia. Dyskusje z Overtonami miewały to do siebie, że ciężko było znieść tę maskę absolutnego spokoju skuwającą im twarze. Maurice nie był wyjątkiem. Chamstwem Judith przejął się jedynie przez chwilę, szybko przechodząc długim krokiem ponad jej humorami i skupiając się na powodzie, dla którego się tutaj znalazł. Jakby nie patrzeć, to nie on miał dług wobec niej w tym zestawieniu.
Biedny, nie wiedział, że najpewniej rozpętał wojnę. Nie spodziewał się też durnie skamieniałej gęby Sebastiana wyglądającej zza konara Barnaby. Uniósł brew, jeżeli napotkał jego spojrzenie, ale nie zadawał pytań. Jedyne, na jakie chciałby znać odpowiedź i tak nie doczekałoby się szczerej repliki, wobec czego drążenie tematu byłoby marnotrawstwem czasu.
Okej, jeszcze bardziej nie spodziewał się potężnego Marvina z jego potężnym drzewem, ale tę kwestię można już pominąć. Zaimponował tym ruchem nawet samemu Lucyferowi, co do tego wątpliwości nie było żadnych.
Wysłuchując dalszych instrukcji ostrej starszej pani Carter, Maurice bez większego namysłu wziął się za zbieranie gałęzi. Z obecnego tu zestawienia, wybór pozostałych panów na wykopujących pieńki był niemalże oczywisty. Overtone był pływakiem, nie koniem pociągowym. Poza tym, łopaty w dłoniach pozostałych wyglądały o wiele lepiej, niż w zadbanych palcach aktora.
Na pierwszy rzut wziął pięć gałęzi. Nie tylko, aby zapoznać się z ich wagą, ale też przy okazji się nie przemęczać. Kolejny występ nie wybaczy mu niezdolności do działania, niezależnie od szlachetności pobudek, które wpędziłyby go na L4. Podążył do miejsca drzewnej zbiórki, by odstawić tam swój ładunek.

Zbieranie gałęzi: 19+8=27
Maurice Overtone
Wiek : 29
Odmienność : Syrena
Miejsce zamieszkania : Hellridge, Maywater
Zawód : Malarz, śpiewak operowy
Marvin Godfrey
WARIACYJNA : 13
SIŁA WOLI : 20
PŻ : 198
CHARYZMA : 2
SPRAWNOŚĆ : 14
WIEDZA : 2
TALENTY : 19
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t1225-marvin-godfrey#11975
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t1258-marvin-godfrey#12593
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t1259-marvin-godfrey#12595
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t1257-poczta-marvina-godfreya#12592
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f207-dom-marvina
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1275-rachunek-bankowy-marvin-godfrey#12905
WARIACYJNA : 13
SIŁA WOLI : 20
PŻ : 198
CHARYZMA : 2
SPRAWNOŚĆ : 14
WIEDZA : 2
TALENTY : 19
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t1225-marvin-godfrey#11975
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t1258-marvin-godfrey#12593
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t1259-marvin-godfrey#12595
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t1257-poczta-marvina-godfreya#12592
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f207-dom-marvina
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1275-rachunek-bankowy-marvin-godfrey#12905
Ma się ten chwyt, w kuźni wyćwiczony, krzepę godną greckiego bóstwa, czy innego rzymskiego herosa. Tę wiejską siłę, nabyłą w toku katorżniczej, fizycznej pracy. Po takim przygotowaniu już żaden konar nie robi większego wrażenia.
A tak naprawdę, to nie. Bo to co przed światem ukryte i odwrócone tyłem do gawiedzi, to czerwone z wysiłku lico Marvina. Bo ten, zdając sobie szybko sprawę z tego, że sam zwłoki drzewie wziął i uniósł, by nie stracić w niczyich oczach, chwycił je tylko nieco poręczniej i zatargał w wyznaczone miejsce — pozostawiając za sobą przerwę na papieroska, przekomarzanki, zdezorientowanego Dominica i chyba jakąś awanturę o konar.
Ale było warto. Kosztowało go to jedynie odrobinę potu, krótki bezdech i ubrudzoną koszulkę…
Poza tym, wspaniale. I jak pożytecznie. Aż się Godfreyowi oczka zaświeciły z dumy nad własnym wyczynem i kamuflując powysiłkowe przyspieszenie oddechu, oparł się nonszalancko o kolano, a butem o swoją dobrze wykonaną robotę, gdy inni dopiero podchodzili ze swoim urobkiem.
Ależ pięknie. Nie chciałem cię zawstydzić, Dominic, jakoś samo mi się chwyciło — skwitował, przedramieniem ocierając zroszone potem czoło.
Ciekawskim spojrzeniem zlustrował tylko Panią Kierownik i młodego Overtona, któremu zebrało się na pyskówki, i aż zatrzymał się w pół kroku, kontemplując łopatę, co ją już trzymał w rękach.
To tak w praktyce wyglądają te międzyrodowe waśnie? — Gówno Marvin na ich temat wiedział. Po prostu obserwował coś, co zdawało się powoli przyrastać w obojgu falą irytacji. I ani mu się śniło pchać pomiędzy.
Trwał tak dopóki nie padły instrukcje, a jego spojrzenie na kilka uschniętych krzaczków.
Yyyy… Rozkaz, madmłazel — powtórzył uprzejmą formę raz jeszcze z obawy, że również może zostać nazwany—
tym, no. Gówniarzem. Pani Carter najwyraźniej szczególnie ukochała sobie właśnie to słowo.
Podprowadził taczkę w najdalszy kraniec tego krzaczkowego terroru i ściągnął koszulkę, co by jej sobie doszczętnie przy tej pracy nie przepocić. Przewiesił ją przez rączkę stojącej obok taczki i zajął się kopaniem, obtrzepywaniem z ziemi i wrzucaniem urobku na pojazd. A wszystko to, będąc pogrążonym we własnych myślach.
Czy za prowadzenie taczki po pijaku można dostać mandat? — Powinien o to zapytać Williamsona. Koniecznie.
Pierwsza trójka wykopana, pora na wywózkę.
Pani patrzy, jak ładnie pracuję.


Rzuty kolejno: 76, 87, 39
I: 76 + 20 + 14 = 110
II: 87 + 34 = 121
III: 39 + 34 = 73
Marvin Godfrey
Wiek : 34
Odmienność : Słuchacz
Miejsce zamieszkania : Wallow
Zawód : Złota rączka
Sebastian Verity
ODPYCHANIA : 25
SIŁA WOLI : 24
PŻ : 192
CHARYZMA : 9
SPRAWNOŚĆ : 9
WIEDZA : 8
TALENTY : 19
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t620-sebastian-verity#3560
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t709-sebastian-verity
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t1145-sebastian-verity
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t711-poczta-sebastian-verity
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f142-willowside-14
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1114-rachunek-bankowy-sebastian-verity#10472
ODPYCHANIA : 25
SIŁA WOLI : 24
PŻ : 192
CHARYZMA : 9
SPRAWNOŚĆ : 9
WIEDZA : 8
TALENTY : 19
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t620-sebastian-verity#3560
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t709-sebastian-verity
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t1145-sebastian-verity
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t711-poczta-sebastian-verity
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f142-willowside-14
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1114-rachunek-bankowy-sebastian-verity#10472
Czy jest zaskoczony tym, że Judith się wkurwiła i zjebała młodego od góry do dołu? Absolutnie nie. Czy jest zaskoczony tym, że jemu i Barnabie dostało się rykoszetem, chociaż ładnie po sobie posprzątali? Skąd. Czy jest zaskoczony tym, że Overtone odpyskował z teatralnością godną swojego nazwiska? Tylko troszkę.
Ale największej konsternacji na jego twarzy nie wywołuje żadna z tych rzeczy.
Ty — rzuca półszeptem do Barnaby’ego jeszcze nim odkładają konar. — Co to, kurwa, jest wigwam?
Na teksty Judith oczywiście nie odpowiada, zupełnie jakby ich nie dosłyszał – ma w tym nienaganną wprawę. Zjebki od Carter to jak „dzień dobry” od dobrego znajomego w kościelnym przedsionku – sprawa spodziewana i oczywista. Sebastian ma teorię, że Judith odbija sobie te lata, kiedy był wyższy stopniem i skrupulatnie z tego korzystał, a ona nie mogła odpyskować. Można powiedzieć, że sam sobie zgotował ten los. Nie chce mu się nawet zwrócić jej uwagi na to, że żaden z nich nie rzucił niedopałka na ziemię i to bez wsparcia jej subtelnej uwagi. Gdyby nie to, że za mocno nasiąkł bardzo określonymi relacjami z Judith i Barnabym, pewnie zauważyłby, że także zachowanie Carter, zważając na niewtajemniczone towarzystwo, może wydawać się nie na miejscu. W końcu usuwając argument pod tytułem jesteśmy gwardzistami, to całe rzucanie do siebie nazwiskami i opierdalanie się wygląda raczej… nietypowo dla przedstawicieli Kręgu. Aczkolwiek Carterowie rządzą się swoimi prawami i w tym względzie.
Konary trafiają na wyznaczone miejsce, a Sebastian może tylko w bezbrzeżnym rozbawieniu zerknąć na Dominica, kiedy pada dobra, dzieci. Rzekła Carter do dwóch starszych od siebie mężczyzn i trzech pozostałych – całkiem dorosłych, choć młodszych.
Całkiem przekonująco udaje, że nie widzi tego jej znaczącego spojrzenia na Godfreya, kiedy wspomina o krzepie w łapach i zmęczeniu. Też coś… Facet pewnie pracuje w polu, dla takich podniesienie kawałka drewna to nie powinien być żaden wyczyn. Bez przesady z tym zachwytem…
Łapie za łopatę, bo on przecież też ma krzepę w łapach i się nie zmęczył, przy czym udowadnia to, wykopując pierwszy krzak. Przy drugim łopata źle mu wchodzi, zapewne dlatego, że spojrzenie ucieka mu na moment do obnażającego się (?!!) Marvina, w piździec jego mać, madłazel Godfreya. Na litość Pana, czy to naprawdę konieczne? Jest końcówka kwietnia, a nie środek lata! I to tak w towarzystwie damy… Skandaliczne.
Odchrząkuje dyskretnie, z nerwem wbijając łopatę głębiej, a krzaczor tym razem ustępuje pod naporem i wraz z tym pierwszym, daje się sprawnie oczyścić i przewieźć w wyznaczony punkt.
Cholerny, bezkoszulkowy Godfrey. Co ci młodzi mają w głowie w tych czasach, doprawdy…

Trzy rzuty na krzaczki tutaj, dwa udane.
Sebastian Verity
Wiek : 49
Odmienność : Czarownik
Miejsce zamieszkania : North Hoatlilp
Zawód : Protektor