Witaj,
Mistrz Gry
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t58-budowanie-postaci
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t179-listy-do-mistrza-gry
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t58-budowanie-postaci
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t179-listy-do-mistrza-gry
First topic message reminder :

Droga nr 3
Droga nr 3 łączy Cripple Rock z parkiem w Salem i Bostonem. W tunelu o surowym, kopalnianym wystroju, jest niski sufit z surowego kamienia i skał. Gładkie ściany wykute zostały w twardej skale, której naturalne faktury zdobią przestrzeń. Rozpowszechnione po całej długości sufitu znajdują się okrągłe lampy, które rzucają ciepłe, przygaszone, acz dostatecznie silne światło, ułatwiające poruszanie się. Pod stopniami, którymi można zacząć schodzić w dół, znajduje się drewniana podłoga, aby zapewnić pewniejsze oparcie podczas przemieszczania się. Drewno kontrastuje z surowością skał, nadając tunelowi wyjątkowego charakteru. Na krańcach drogi znajdują się czarownicy, którzy każdorazowo sprawdzają podróżnym pentakle.
Mistrz Gry
Wiek :
Miejsce zamieszkania : Piekło
Zawód : Guru sekty satanistycznej
Stwórca
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/
The member 'Thea Sheng' has done the following action : Rzut kością


'k100' : 56
Stwórca
Wiek :
Miejsce zamieszkania : Piekło
Zawód : Guru satanistycznej sekty
Barnaby Williamson
ANATOMICZNA : 5
ODPYCHANIA : 33
WARIACYJNA : 1
SIŁA WOLI : 11
PŻ : 189
CHARYZMA : 8
SPRAWNOŚĆ : 14
WIEDZA : 5
TALENTY : 16
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t285-barnaby-williamson#794
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t404-barnaby-williamson#1290
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t405-poczta-barnaby-ego-williamsona
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f107-ulica-staromiejska-9-6
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1062-rachunek-barnaby-williamson
ANATOMICZNA : 5
ODPYCHANIA : 33
WARIACYJNA : 1
SIŁA WOLI : 11
PŻ : 189
CHARYZMA : 8
SPRAWNOŚĆ : 14
WIEDZA : 5
TALENTY : 16
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t285-barnaby-williamson#794
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t404-barnaby-williamson#1290
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t405-poczta-barnaby-ego-williamsona
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f107-ulica-staromiejska-9-6
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1062-rachunek-barnaby-williamson
Kakofonia krzyków i echo własnych wątpliwości; metaliczna woń krwi i znacznie dosadniejsza obecność kościelnych kadzideł; ciche dudnienie serca i zdecydowanie głośniejszy wniosek.
Obłęd.
Gdzieś pomiędzy kałużami, całkiem dosłownym traceniem głowy i napotkaniem rozpalonej bladą energią ściany w ich umysłach zalęgło się szaleństwo — jeszcze nieśmiałe, dopiero sprawdzające, na jak wiele może sobie pozwolić, ale obecne i rozkwitające z każdą cenną sekundą. Czas tkwił w miejscu, zupełnie tak, jak tkwili oni; świat skurczył się do ślepego zaułka w trzewiach Cripple Rock i był koktajlem źle dobranych składników. Pierwszy z nich to gorączkowość, która była kompozycją szelestu kartkowanej księgi, przeszukiwania martwych od dawna — i jednocześnie ledwie od momentu — ciał, prób zrozumienia, co przedstawia ściana i czy ślady krwi na niej są wskazówką. Zaraz po gorączkowości przychodził moment na pochopność; rozcinana athame dłoń krwawiła, kiedy Thea próbowała nakreślić na ścianie pentagram, Arthur rozpalał jedno ze znalezionych kadzideł, a Williamson czekał.
Bardziej na śmierć niż ratunek; lepiej nie robić sobie nadziei i miło się rozczarować.
Dym w nozdrzach odegnał na moment narastający w umysłach wrzask — nałożone na siebie krzyki utrudniały spójny ciąg myśli i dopiero woń kadzideł pomogła w odkryciu tego, co od początku wydawało się oczywiste. Oddalony o kilka kroków Barnaby zerknął przez ramię — krótko i tylko raz; ciemność była blisko, zbyt blisko, dość blisko, żeby mógł dostrzec, jak pożera nitki bijącego od ściany blasku — odkrywając, że Thea nadal krwawiła, ale pochylona nad kartką głowa już szeptała odpowiednią inkantację.
Ich czas, chociaż stał w miejscu, właśnie dobiegł końca.
Williamson nie opuścił kopuły i nie cofnął się o krok; utkana z magii odpychania, o niepewnej skuteczności bańka — bańki lubią pękać, Barnaby — mogła być jedynie bezbożnym życzeniem — ale ty nie pękasz nigdy, co? — i złudną nadzieją na to, że zdoła powstrzymać istotę, której znacznie słabszej wersji na promenadzie nie było w stanie zatrzymać nic. Mimo narastającego w głowie wrzasku, uchwycił dolatujące z tyłu żądanie; jeśli Thea próbowała uciszyć nim krzyczące kobiety, zadziałało znacznie mniej skutecznie niż na samym Williamsonie. Ostatni dowcip — życia? — utknął na koniuszku języka; zamiast musimy podejść do tego z głową, spomiędzy ust wytoczył się cichy czar, a po nim nastała cisza.
Subsidio — obłęd; pod wiatą każdy atak, każda próba zadania obrażeń, każdy czar ofensywny — a te padały ciągle, celnie i gęsto — jedynie nieznacznie spowolnił istotę. Tym razem intencje ciemności były jednoznaczne, a zbieżności z poprzednio spotkaną istotą zbyt wiele; gdyby Williamson zaatakował, ta odwdzięczyłaby się kilka razy mocniej — i z drastycznością właściwą jedynie dla urywanych głów. Jego próba nie była atakiem; wypowiedziany wcześniej czar miał koić oraz wprawić w lekkie otępienie przy założeniu, że kobieca sylwetka na tle mroku odczuwała jakiekolwiek emocje poza nieodpartą i, prawdę mówiąc, całkiem zrozumiałą ochotą na zabijanie. Pod wiatą magia oparta na pomocy wydawała się działać — z drugiej strony wtedy do czynienia mieli z bezwładną, wycieńczoną masą. Jeśli subsidio zawiedzie — ciemność nie była człowiekiem, chociaż w ludziach gustowała — a decerto nie wytrzyma próby starcia, Williamson w Piekle usłyszy przynajmniej próbowałeś.
Gdyby teraz wyciągnął dłoń, mógłby dotknąć ciemności; chociaż instynkt podpowiadał jedno — uciekaj — ciało nadal trwało w miejscu, otoczone magią i wypełnione krwią buzującą w rytm bezgłośnej mantry — nie przejdziesz.

akcja #1: utrzymuję działanie decerto
rzut #1 (akcja #2): subsidio | próg 55
rzut #2: siła woli
Barnaby Williamson
Wiek : 33
Odmienność : Czarownik
Miejsce zamieszkania : Stare Miasto
Zawód : oficer oddziału Czyścicieli w Czarnej Gwardii
Stwórca
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/
The member 'Barnaby Williamson' has done the following action : Rzut kością


'k100' : 77, 77
Stwórca
Wiek :
Miejsce zamieszkania : Piekło
Zawód : Guru satanistycznej sekty
Hamill Oatrun
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t241-hamill-oatrun#569
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t360-hamill-oatrun#1080
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t361-punktacja-osobowa#1084
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t359-poczta-hamilla-oatruna-lucasa#1079
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t241-hamill-oatrun#569
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t360-hamill-oatrun#1080
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t361-punktacja-osobowa#1084
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t359-poczta-hamilla-oatruna-lucasa#1079
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/
Jesteś. Jeszcze jesteś. Istniejesz po tej stronie, z szeptami zerkającymi ci zza ramienia, z widokiem malującym się przed tobą. Widokiem otwierającej, wzywającej cię otchłani.
Pamiętasz?
Należysz do nieżywych, a nieplanowany powrót odbija się rykoszetem. Tak mało wiesz. Liczysz, że ojciec pozbiera zagubione fragmenty. On i Ellery wiedzieli więcej. Musieli wiedzieć coś więcej. Na popękanych wargach nie zastyga żadne z imion. Ani Charlotte, ani tej ostatniej. Nie chcesz obdarowywać ją faktyczną daną, także na szybko tworzysz wygodne słowo. Słowo klucz. Eve. Będzie nią przez parę chwil. Do czasu, aż nie zrozumiesz lepiej, co się stało z nią, z tobą. Z wami później. Z Charlotte sprawa jest prostsza. Jest odleglejszą przeszłością, wywoływanym obecnie widmem, skrywającym się w ostrych rysach Williamsonów, dumnym podbródku i rosnącym, zniecierpliwionym zacięciu. W wydawanych poleceniach, rozkazach wciskanych tak naturalnie.
Patrzysz na niego. Jest taki popieprzeniec naturalny. Pan oficer pała w swoim żywiole.
Nie wiesz skąd wychodzi ta frustracja, drażniąca cię bezsilność. Może po prostu nie lubisz rozkazów. To nie twój kapitan. Nie znacie się. Nie znasz się z żadnym z nich, ale to właśnie on działa drażniąco na twoje martwe nerwy. Willamson. Charlotte musiała coś wspominać - szkoda, że nie pamiętasz co. Braci było dwóch. Jeden drugiemu nierówny.
Zostawiasz. Odpuszczasz wymieszane wspomnienia, podchodzące w górę jak bąbelki za mocno wstrząśniętej coca-coli. Tak jak musisz zostawić bezgłowie ciało, ściśnięte w gardle komentarze, odpowiedzi i pytania. Na nic więcej nie masz szansy. Na żaden przemyślany ruch.
Pisarzyna nie ma już szans, żeby zdradzić więcej. Bez głowy jest to niemożliwe. Tak jak przywrócenie go do życia.
To chyba nie jest takie proste, co?
Duncan Dann jest, był w porządku. Nie przeszukujesz go, bierze cię nagły wstręt do tego działania. Nie chcesz być cmentarnym sępem.
W głowie czujesz nacisk. Zegarek się zaciął. Jesteś obserwowany. Czas wariuje. Tunel jest dziwny. Oni wszyscy nagle są dziwni.
Nie wierzysz własnym oczom, kiedy po odpadniętą głowę sięga dziewczyna, jak gdyby była to dla niej norma. Pojebało ją? Zaciskasz dłonie w pięści, zapewne źrenice się rozszerzają.
Pojebało ich wszystkich?
Śmierć. Śmierć wędruje, przybliża się do ciebie i pewnie do nich też. Bierze we władanie twoje przeczące prawom natury ciało. Może, zamiast pytać o to, kim jesteś, powinieneś zastanowić się, czym właściwie jesteś.
Mało się odzywasz. Widzisz jeszcze, że ciało dziennikarza zostało wysuszone. Ani kropelki krwi. Skorupa? Mumia? Niepotrzebny dłużej pojemnik?
Nie ma w tym nic poetyckiego. Beznadzieja, drwiąca i do granic możliwości realistyczna, z impetem uderzająca w twoją pierś, prowadzi cię dalej, wyciska śmiech, mieszający się z zaszklonymi oczami.
Jedyna odpowiedź, z jaką zostawiasz Duncana Dunna.
Nie patrzysz dłużej, robiąc oczekiwaną akcję. Nie chcesz, ale nie masz wyboru.
- Nie dotykaj mnie - warczysz do Williamsona. - Sam sobie poradzę.
Biegłeś niejednokrotnie. Po boisku, po lasach, po parkach. Zdarzyło się i po scenie. Zerkasz przelotnie na drugiego faceta, tego od nici, jest nadal wśród żywych i już pędzisz. Pędzisz jak najdalej od koszmarnej fantazji, z którą nie chcesz zostać sam na sam. Tył głowy pulsuje tak solidnie, że z trudem powstrzymujesz krzyk. Pozwalasz sobie na stęknięcie, zaciskanie warg z całych sił i uczynioną modlitwę, żeby, tu i teraz, nie odezwała się nerwica krwionośna. Jej jedynie brakuje ci do szczęścia w odgrywanej scenie z filmu klasy B, może i C. Patrzysz za chyboczącą głową. Głową, która kilka, kilkanaście?, minut temu, do ciebie mówiła. Ocierasz brzegiem dłoni krew z rozciętej wargi. W myślach przewodzi paranoja.
Robi się sucho. Nie uspokaja, nie powstrzymuje przed dalszym pędzeniem. Twoja wytrzymałość jest błogosławieństwem. Zaczyna ci brakować przestrzeni. Ciasno, stanowczo za ciasno, chcesz się rozpychać, rozdrapywać kamienne, nieczułe ściany palcami. Wyczarować znikąd niezniszczalną piłkę i z jej pomocą skruszyć przeszkody. Widząc cyfry, litery i symbole, nie umiesz się dłużej powstrzymać. Wybuchasz śmiechem. Absurdalny dźwięk wypełnia ślepy zaułek, w jakim wylądowała reszta i ty.
Zagadka godna Ellery'ego a nie ciebie. Nigdy nie byłeś typem mózgowca. Z językiem nie masz problemu, ze sportem tym bardziej, ale wysiłki umysłowe z dużego pułapu? Nie, nie. Stanowczo nie.
Wzrok zwraca się w stronę ułożonych ciał. Ofiary złożone dla Lucyfera? Dla Lilith? Może dla tamtej Ciemności? Przyglądasz się biegnącym krwawym liniom, później znowu patrzysz na leżące, tak spokojnie ciała. Mogą się obudzić? Są takie jak ty? Błądzą po piekle, szukając drogi powrotnej?
Słowa oficera pały postanawiasz przemilczeć. Komentarze możesz sobie darować, na razie, bo czasu nie ma dużo. Krzyki mówią swoje. Narastają, nabierają mocy. Dołączają nowe. Zawodzenie jak po drugiej stronie. Pulsowanie głowy wzrasta. Nacisk na czaszkę jest nieznośny. Zaciskasz powieki i otwierasz je dopiero, gdy uszu dociera do ciebie odgłos używanego aparatu.
- Odleciałeś od reszty. Jeden z demonów Charlotte wstąpił w jej brata? - nie umiesz przestać. Nie chcesz. Niezależnie, co się z tobą stanie. Zerkasz ze zmęczeniem, rosnącym płomieniem na właścicielkę głowy. - A ciebie pojebało? Jesteś jakaś zboczona? On przed chwilą został zarżnięty jak karp, a ty... ty jak gdyby nigdy nic idziesz z jego głową. Chcesz ją dać jego żonie?
Kręcisz głową, nie umiejąc pojąc zachowania i potencjalnego uzasadnienia. Mogła być to wina również narastającej migreny i odczuwanego stresu. Nic nie działa. Sposób myślenia reszty, głównie Williamsona i dziewczyny, imię wyleciało ci z pamięci, nie odnosi oczekiwanych rezultatów.
Twoje słowa uciekają. Zamierają. Są wyrzucone z opóźnieniem. Nie czekasz na odpowiedź. Nie ma ona sensu, nie w obecnych warunkach. Pewnie teraz wychodzisz na zbyteczną część drużyny. Nieprzydatny, niewspółpracujący wystarczająco. Nie lubisz po prostu rozkazów. Sięgasz do plecaka i wyciągasz tasak. Z użyciem athame jeszcze czekasz. Widzisz w końcu, że w przypadku wcześniejszego użycia, nie przynosi do skutku.
Czy krwi jest za mało? Czy problemem jest sam symbol?
Rozmyślasz, po czym krzywisz się odrobinę przy następnym przeszukaniu kobiet. Poświęconych kobiet w imię czyjeś chorej potrzeby. Teraz stały się po raz kolejny ofiarami. Ofiarami kradzieży.
Tylko ty czujesz bunt? Wewnętrzny sprzeciw? Wrażenie, że jest to bliskie zagorzałym wyznawcom Lucyfera, niemających za grosz szacunku do ciał zmarłych i to zmarłych kobiet?
Hipokryzja.
Pewnie i ty na niego wychodzisz.
Sytuacja postępuje dynamicznie. Krzyk wierci ci dziury w głowie, wzmacnia irytację, tak jak i syndrom bohatera, jakim zdaje się odznaczać Williamson, rwący się do przodu. Zaczyna boleć. Boleć jeszcze mocniej. Oczom nasuwają się wirujące strzępki wspomnień, siła martwych wezwań wzrasta.
Obserwują cię. Wiedzą, że nie należysz do tego świata. NIE NALEŻYSZ JUŻ DŁUŻEJ!
Nie. Powinieneś. Żyć.
Cisza. Cisza. Cisza. Cisza, cisza, cisza.
Uciszcie się, zamilczcie, cisza!

- CISZA, KURWA. CISZA! - głos wyrywa ci się z krtani, tasakiem uderzasz w nogę pierwszej martwej kobiety. Kobieta zdaje się do ciebie uśmiechać, jej włosy, jasne jak Eve, ma jej twarz, mogłyby cię jak nic przeciąć po dotknięciu. Trzęsiesz się jak epileptyk, gdy głosy nie milkną, a nabierają na mocy. Krew pojawia się w kącikach ust. Tworzy czerwony wodospad. Twoja choroba wreszcie daje o sobie znać. Używasz całej siły, żeby zdobyć kawałek poświęcenia porzuconej ofiary. Sprawdzasz, czy jest krew, nim, jeśli ci się udaje, coś uzyskać, rzucasz mięsem w stronę Ciemności.
- Udław się. Udław i ZAMKNIJ wreszcie! - zajadle mówisz, rozjuszony, z krwią plamiącą ci bluzę. Zwracasz się w stronę pomazanej, zagadkowej ściany. Opluwasz swoją krwią symbole i litery. Chce więcej? Proszę bardzo. Dajesz swoją ofiarę, ale sam nie zamierzasz kreślić żadnych ścieżek po nic niemówiących ci zestawieniach.
Przelotnie zerkasz na kombinującą kobietę. Musiała słyszeć to, co on. Podejrzenia wobec niej więc narastają.
Dość gadania. Zbliżasz się do niej, gdy pochyla się nad kartką. Starasz się trzymać tasak z dala od niej.
- Jak teraz nie wyjdzie, rozpieprzę te kamienie - szeptasz, przed zwróceniem się w stronę zagrożenia. [u]Idziesz do przodu, bardziej w stronę posiadacza syndromu bohatera, broniącego się przed chodzącym koszmarem i z dłoni układasz mało skomplikowany symbol, w który wkładasz całą swoją moc.
- Exigo - szept przecina powietrze, kiedy kierujesz czar na czającą się śmierć.
Nie chcesz umierać. Jeszcze nie teraz. Nie w ten sposób.
- Martwą ciszę wiercąc wzrokiem, nie ruszyłem się ni krokiem, Tylko drżałem, śniąc na jawie sny o jakich nie śnił nikt - ledwo przy tym poruszasz ustami, mamrocząc pierwsze słowa, przychodzące ci na myśl. Byleby pozbyć się tego krzyku.
To pewnie ten zapach, unoszący się w powietrzu. Pewnie on jest winien.





Rzut na siłę woli - 1 rzut
Rzut na użycie siły w trafianie tasakiem w martwe ciało (próbuję odciąć nogę, albo chociaż jej kawałek) - 2 rzut (1 akcja)
Rzut na Exigo - 3 rzut (2 akcja)

Hamill Oatrun
Wiek : 33
Odmienność : Wskrzeszeniec
Miejsce zamieszkania : Hellridge
Zawód : Kelner, pisarz, zleceniobiorca
Stwórca
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/
The member 'Hamill Oatrun' has done the following action : Rzut kością


'k100' : 37, 42, 77
Stwórca
Wiek :
Miejsce zamieszkania : Piekło
Zawód : Guru satanistycznej sekty
Arthur O'Ridley
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t329-arthur-o-ridley
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t388-arthur-o-ridley#1231
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t354-arthur-o-ridley
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t355-skrzynka-arthura
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f83-dom-arthura-o-ridley
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1097-rachunek-bankowy-arthur-o-ridley#10018
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t329-arthur-o-ridley
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t388-arthur-o-ridley#1231
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t354-arthur-o-ridley
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t355-skrzynka-arthura
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f83-dom-arthura-o-ridley
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1097-rachunek-bankowy-arthur-o-ridley#10018
Gałązki jałowca tliły się dalej, otulając swoim dymem całą okolicę. Podsycanie żaru podmuchami powietrza, tylko bardziej pomagały w dymieniu. Arthur i reszta mogła chłonąć leśny zapach, który zamieniał zagubiony wyraz twarz w zupełnie inne.
W grymas olśnienia ?
Kątem oka widział, jak Thea, po próbach złożenia krwawej ofiary, wróciła do jakiejś stronie w książce. Z kolei Barnabi, najwidoczniej przyjął inne podejście do bestii i rzucał czary na uspokojenie monstra. Na końcu tego wszystkiego, blady mężczyzna, który darł się na wszystko i wszystkich. Atmosferę szaleństwa, strachu i nadziei, że jakoś się udam, czuć było na kilometry w powietrzu. O'Ridley sam był częścią tworzącą ten swoisty klimat. Był gotowy na wieczne spoczywanie już pod wiatą, a aktualna sytuacja, tylko utwierdzała go w tym. Nie oznaczało to, że teraz położy i podda lub wyluzuje totalnie. Po prostu pozwolił sobie iść z duchem sytuacji, bez większego myślenia nad sobą oraz dotychczasowym życiem. Musiał pozwolić zadziałać swoim instynktom oraz podświadomości. Nie był pewien czy ta zmiana była wynikiem kadzidła, czy jakieś szufladki w głowie otworzyły się pod wpływem traumatycznych wydarzeń.
Właśnie wcześniej wspomiany instynkt podowiedział mu, aby wyciągnąć pentakl z kieszeni. Następnie jeszcze raz przyjrzał się uważnie ścianie, szukając dodatkowego symbolu, który wyraźnie odbiergał od reszty. W końcu odnalazł wymalowany pentagram, który mógł być również pentaklem. Był dość niechlujnie narysowany, ale kto by bawił się w bycie artystą, gdy śmierć czyha za rogiem. Przykładał wisior w miejscu, na które wskazuje strzałka oraz jego okolicelicząc, że włączy się jakaś zapadka czy inny schowek, który pchnie całą sprawę do przodu.
Na dodatek zaczął czuć, że w tunelu zaczyna padać na czerwono w rytm krzyków innego mężczyzny. Najwidoczniej Fomornianie są z nim i doskonale się bawią.

#2 Akcja - Położenie pentaklu w miejsce na kamieniu wskazane przez strzałkę
#3 Siła woli - rzut + 0
Arthur O'Ridley
Wiek : 24
Odmienność : Czarownik
Miejsce zamieszkania : Cripple Rock
Zawód : sprzedawca i hodowca roślin
Stwórca
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/
The member 'Arthur O'Ridley' has done the following action : Rzut kością


'k100' : 68
Stwórca
Wiek :
Miejsce zamieszkania : Piekło
Zawód : Guru satanistycznej sekty
Mistrz Gry
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t58-budowanie-postaci
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t179-listy-do-mistrza-gry
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t58-budowanie-postaci
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t179-listy-do-mistrza-gry
Krzyk. Krzyk mówiący o uciszeniu się, krzyk nacierający i napierający na was. Ciemność zbliżała się niestrudzenie, nie krocząc nawet, a lewitując, mknąc tak, jak gdyby płynęła przez iluzoryczną wodę. Mieliście niewiele czasu, ostatnie kilkanaście, może kilkadziesiąt sekund nim będzie tuż obok, a przecież nie mogliście mieć pewności czy potężna tarcza roztoczona wokół Barnaby'ego, zadziała.
Theo, zdecydowałaś się rzucić bajecznie prosty czar na świstek papieru. Prosty — ale jakże skuteczny. Korzystałaś z niego na pewno w szkółce. Ba! Wszyscy korzystali. Podsuwając sobie karteczki z zapisanymi plotkami, przynajmniej w ten sposób opóźniali znalezienie ich treści przez siewców. Dla czarowników odsłonięcie takiego atramentu nie było żadną trudnością, ale dla niemagicznych było wręcz niemożliwe. Być może właśnie dlatego ten świstek papieru odsłonił przed tobą swoją tajemnicę, widocznie ta była zarezerwowana tylko dla magicznych oczu.
Silens mundus
Magna sanguis
Malus tempus
Pierwsze ze słów było podkreślone, chociaż na pytanie, dlaczego?, musiałaś sobie odpowiedzieć sama.
Arthurze, gdy przyłożyłeś pentakl do ściany na początku nie stało się zupełnie nic. Nie otworzył się żaden dodatkowy mechanizm, nie utworzyła się przestrzeń, by go tam włożyć. Zabrane kobietom przedmioty widocznie nie były częścią tej układanki, chociaż spostrzegłeś, że podobnie jak wcześniej Nić Ariadny, bez problemu przechodzą przez ścianę. Wnikały w kamienie, na których zatrzymywały się twoje palce.
Tik-tok, upływał czas, chociaż bez zegarka, nikt z was nie mógł potwierdzić, czy na pewno. Ciemność przybliżała się o kolejne centymetry, mknęła przez nicość, gdy dym kadzideł przyjemnym jałowcem otulał przestrzeń. Spojrzeć na problem z innej perspektywy - być może właśnie to twierdzenie rządziło twoim umysłem Hamillu, gdy zdecydowałeś się na ruch w oczach innych mogący wydawać się za absurdalny. Zamach wzięty na ciało czarownicy, wycelowany prosto w jej nogę i sekunda później twój tasak odrąbał martwej kobiecie łydkę, mniej więcej na wysokości kolana. Ze środka nie wypłynęła krew, nie było tam nic, ale huk ostrza uderzającego w ziemię, dostatecznie akcentując twój wcześniejszy krzyk. Rzucona w stronę ciemności masa była zaprzeczeniem twoich wcześniejszych słów — czy na taki sam szacunek dla części ciała nie zasługiwały i te poległe w tunelu czarownice? Czy chciałeś znaleźć się pomiędzy nimi? Kolejny czar, który wypowiedziałeś, nie przyniósł rezultatu, chociaż fala energii uformowała się bez trudu. Byłeś teraz blisko Williamsona, widziałeś narastający kształt ciemności, gotowy znów zaatakować.
Wasze głowy zaczęły pulsować czymś absurdalnym i nieznośnym. Najmocniej odczułeś to ty Hamillu, jakby coś wkręciło się prosto w twój mózg i ściskało go jak w imadle. Piekła cię czaszka, w uszach piszczało, przed oczami się dwoiło. Arthurze i Theo, wy mogliście mieć wrażenie, jakby ktoś igłami przeszywał wam mózgi. Barnaby — tobie zaczęła pulsować gałka oczna.
Wrzask nie był już tylko bólem, usłyszeliście w nim złość, która pojawiła się w momencie odcięcia nogi kobiety i rzucenia jej niczym piłkę gdzieś w przestrzeń. Dziwna sylwetka wyprostowała się i przyspieszyła, aż...
Uderzył.
Barnaby, twój czar trafił w istotę, ale o tym, czy zadziałał nie byłeś w stanie jasno się przekonać. Ten uderzył w twoją tarczę, z siłą rozpędzonego samochodu. Potężna moc zatrzymała się na niej. Tarcza zadrżała lekko, pole siłowe pękło gdzieś u góry na kilka centymetrów, ale trzymało się z niezwykłą siłą. Na tej energetycznej kopule moc ciemności rozlała się, a ty, jeśli tylko nie zamknąłeś oczu i patrzyłeś przed siebie, dosięgnąłeś wzrokiem dziwne kształty, układające się w twarze kobiet, wykrzywione bólem i rozpaczą, jakby w zwolnionym tempie znów znikające na poczet uformowania w sylwetkę, tym razem nie jedną... Tarcza wytrzymała, ale nie była wystarczająca, żeby odciąć cały korytarz. Chociaż część cienia zatrzymała się na niej, dostrzegliście, jak jego ułamek, być może 1/4, oddzieliła się i uformowała kolejną masę o kobiecym kształcie. Wokół rozlegał się donośny krzyk, nie było w nim już angielszczyzny, tylko łacina, której znaczenia nie znaliście. Silens mundus, magna sanguis, malus tempus - wrzeszczały. Spomiędzy nie było słychać męskiego głosu. Cień, który nie został przy tarczy, Barnaby'ego nie zatrzymał się, pomknął dalej, odnajdując na swojej drodze Hamilla.
Hamillu, świeża krew cieknąca ci z kącików ust została oderwana z twojej twarzy, wessana przez ciemność, ale nie byłeś w stanie już nad tym panować. Coś paraliżowało, czułeś drętwienie i mrowienie całego ciała, gdy ta mistyczna i niezbadana jeszcze moc, postanowiła odebrać ci to, co ty odebrałeś spoczywającej w niepokoju czarownicy. Zostałeś odepchnięty na ziemię, na którą upadłeś z łoskotem, nie było szans się bronić, wszystko trwało ułamki sekund. Być może należało uciekać, bronić się, albo próbować współpracować z resztą — być może teraz, gdybyś spoglądał w dół, nie dostrzegłbyś, jak mniejsza kobieca sylwetka otacza twoją łydkę, a następnie odrywa ją od twojego ciała. Krew bryzgnęła na wszystkie strony, a ty poczułeś przerażający ból niezasklepionej rany, oderwanej kończyny — ból nieporównywalny do strzału w głowę. Wokół rozniósł się metaliczny zapach, Theo - ty mogłaś poczuć jak kręci ci się w głowie, jak śmierć która była tu wszechobecna i tak bliska, staje się jeszcze silniejsza. Hamillu, tobie brakowało niewiele by zemdleć, upływająca z ciebie krew, nawet jeśli martwa, wywoływała zgorszenie w twoim organizmie.
Oderwana na wysokości kolana lewa łydka odpadła gdzieś obok, a wy mogliście widzieć, jak mniejsza z ciemności zabiera cieknącą z niej krew, teraz skupiona tylko na tym. Kupowało wam to trochę czasu. Większa z istot wciąż tkwiła przyklejona do pola energii stworzonego przez Williamsona, była spokojna i nie poruszała się gwałtownie, a lekko falowała w nieistniejącym tutaj wietrze. Nie przestawały krzyczeć, a z Hamilla nie przestawała sączyć się krew. Chociaż mieliście jeszcze chwilę, żeby reagować, żeby próbować rozwiązać zagadkę mistycznych liter na ścianie, być może, nawet żeby zrobić odwrót i uciekać w drugą stronę — wiedzieliście, że to nie potrwa długo. Być może teraz mieliście ostatnią szansę, by stąd uciec, nim nadchodząca ciemność pożywi się waszą krwią.


Tura 7
Barnaby, twoja tarcza utrzymuje ciemność. Możesz dalej ją podtrzymywać (akcja) lub przerwać działanie czaru (nie akcja). Jeśli przerwiesz działanie czaru i szybko się oddalisz, ciemność nie ruszy cię (przynajmniej nie w tej turze).

Hamillu, napadła cię ciemność, która w przeciągu sekund przewróciła cię na ziemię i urwała twoją lewą nogę mniej więcej na wysokości kolana. Tracisz teraz dużo krwi i wkrótce zemdlejesz. Dodatkowo straciłeś kończynę. Za utratę nogi otrzymujesz -50 pż P, za obfity krwotok -10 pż W na turę (dopóki go nie zatrzymasz).

Wszyscy otrzymujecie obrażenia mentalne za bliski kontakt z ciemnością. Proszę o ponowny rzut na siłę woli w tej turze (nie akcja).

Działające czary:
Decerto wokół Barnaby
rozpalone Kadzidło Kościelne

Punkty życia:
Arthur O'Ridley - 109/152 (-43 M)
Barnaby Williamson - 170/181 (-11 M)
Hamill Oatrun - 28/166 (-88 M, -40 P, -10 W, utrata lewej nogi do kolana, krwotok (co turę -10 W)) (-20 do rzutu kością k100)
Thea Sheng - 100/176 (-56 M, -10 P, -10 W, krwotok z dłoni (-5 W co turę))
Duncan Dunn (NPC) - 0/150 postać martwa, oderwana głowa
Ciemność - ?/?

Ściana:

Droga nr 3 - Page 4 MQTiz82


mapka:

ekwipunek:

Ze względu na nieobecność Mistrza Gry, termin do czwartku (15.06) do 21:00.
Mistrz Gry
Wiek :
Miejsce zamieszkania : Piekło
Zawód : Guru sekty satanistycznej
Barnaby Williamson
ANATOMICZNA : 5
ODPYCHANIA : 33
WARIACYJNA : 1
SIŁA WOLI : 11
PŻ : 189
CHARYZMA : 8
SPRAWNOŚĆ : 14
WIEDZA : 5
TALENTY : 16
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t285-barnaby-williamson#794
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t404-barnaby-williamson#1290
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t405-poczta-barnaby-ego-williamsona
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f107-ulica-staromiejska-9-6
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1062-rachunek-barnaby-williamson
ANATOMICZNA : 5
ODPYCHANIA : 33
WARIACYJNA : 1
SIŁA WOLI : 11
PŻ : 189
CHARYZMA : 8
SPRAWNOŚĆ : 14
WIEDZA : 5
TALENTY : 16
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t285-barnaby-williamson#794
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t404-barnaby-williamson#1290
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t405-poczta-barnaby-ego-williamsona
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f107-ulica-staromiejska-9-6
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1062-rachunek-barnaby-williamson
I kto tu odleciał?
Najpierw wyrzuty, później krzyki, na końcu kwintesencja obłędu; buzująca w krwi magia przeistaczała strzępki wydarzeń w niespójne obrazy — w starą taśmę filmową, na której Williamson oglądał nagranie ich samych, uwięzionych w czasie i przestrzeni.
Scena pierwsza: ściana pożerająca krew, pojawiające się na kartce słowa, których Barnaby nie był w stanie dostrzec, dym z kadzidła, ciemność przed nim, nad nim, naprzeciwko i wkrótce — być może wszędzie. Zdanie się na ludzi za jego plecami było obłędem — szaleństwem znacznie łagodniejszym od tego, w którym zaczął nurzać się jedyny bezimienny w grupie, ale wcale nie mniej rzeczywistym. Nie mieli czasu — nawet, jeśli czas przestał istnieć — na nagłe zrywy obłędu; zamknij się brzmiało jak wyzwanie, Williamson walczył z ochotą, żeby odpowiedzieć tym samym, ale prawdę mówiąc, zabrakło mu słów.
Nawet gwardziści nie widują latających kończyn dość często, by zareagować czymś innym, niż ciszą.
Twarzą w twarz — w twarze; są cztery, uwięzione w natłoku mroku, wrzeszczące tym rodzajem krzyku, który rozdziera ich mózgi na pół — z ciemnością, nie mógł dostrzec tego, co dzieje się za jego plecami. Dopiero, kiedy fragment ciała runął w kierunku wroga, a kolejne krzyki — tym razem ludzkie — dołączyły do natłoku wrzasku, Barnaby odwrócił głowę.
Ściana tkwiła tam, gdzie przed momentem; O’Ridley trzymał kadzidła; Thea próbowała ich stąd wydostać; tylko to miało znaczenie.
Thea, spróbuj jeszcze raz, nie wiem jak—
Długo wytrzyma?
Pęknięcie w górnej części osłony miało kilka centymetrów, niebezpiecznie przypominając pękającą skorupkę ugotowanego jajka; jeszcze jedno uderzenie i czar rozsypie się na dziesiątki ostrych kawałków — wtedy pomiędzy Williamsonem, resztą grupy i ciemnością nie będzie tkwiło nic. Sekundę — czas przecież nie istniał; wkrótce mogą przestać istnieć też oni — później przekonali się, że mroczna sylwetka (nie jedna, ale trzy — cztery? — ulepione w spójną, wściekłą całość) nie jest wybredna.
Preferuje głowy, ale nogą też nie pogardzi.
Fragment oderwanej ciemności przemknął przez wąską szczelinę między skałą i korytarzem, odzwierciedlając obłęd, którego świadkiem byli jeszcze moment temu — jakby ktoś cofnął taśmę, nałożył na nią ciemny filtr i puścił horror od początku. Tym razem to nie tasak oderwał kończynę; teraz zrobiła to ulepiona z mroku sylwetka, której wrzask próbował rozsadzić ich głowy jak przeterminowany zakwas butelkę. Jeszcze moment i głowy rozbryzną się na pół — wtedy właściwa uczta z krwi i części ciała zaspokoi istotę, której godny podziwu głód skupił się wokół oderwanej obłąkanemu mężczyźnie — Williamson nie znał jego imienia, ale chętnie pozna; tak, jak Czarna Gwardia jeszcze chętniej dowie się, kto zbezcześcił ciało czarownicy — kończyny.
W tym widoku tkwiło coś chorobliwie fascynującego; gdyby nie napierająca na barierę ciemność, Barnaby poświęciłby mu kilka kolejnych sekund. Rozlewający się na kopule mrok (już nie cztery, ale trzy wykrzywione w bólu twarze; myśl, Williamson, czwarta część szukała zemsty, cztery ciała, cztery czarownice, jedna z nich cierpiąca nawet po śmierci, myśl, Williamson, nie są złe, jedynie wściekłe, wściekłość zaślepia, więc—)
Zostawcie ciała, mogą być... myśl, Williamson; nie mieli czasu na domysły, ktoś właśnie stracił nogę, krew wypełniała powietrze metalicznym smrodem i pojawiła się w ustach — pierwszą dawkę przełknął, w przeciwieństwie do pobratymca w chorobie oszczędzając innym widoku wylewającej się spomiędzy warg czerwieni. — Połączone z ciemnością.
Subsidio mogło nie zadziałać wcale; zanim odkrył efekty, ktoś wpadł w szał, ktoś stracił grunt pod nogami, ktoś uznał, że hipokryzja najlepiej smakuje na świeżo, zwłaszcza polana sosem z oderwanych lub odrąbanych części ciał — spojrzenie Williamsona na pół sekundy (czas? Jaki czas?) powędrowało w kierunku bezwładnego trupa, którego pozbawiono nogi.
To był strzał w ciemno, ale teraz pozostało im wyłącznie to; błądzenie po omacku, twarzą w twarz ze śmiercią.
Silentiumvitae czar tym razem nie był skierowany w kierunku odpieranej przez magiczną barierę istoty — teraz Williamson celował w ciało, które padło ofiarą tasaka. Jeśli teoria była prawdziwa — jeśli oderwany fragment ciemności był połączony z okaleczonym trupem czarownicy — magia mogła ukoić panikę, którą poczułby każdy, gdyby odrąbano mu część ciała.
Prawda, kompanie niedoli?
Zerknięcie na mężczyznę, który właśnie wykrwawiał się na śmierć, było dokładnie takie, na jakie zasłużył; wściekłe.
Nie zamierzam cię dotykać — kwaśna parafraza słów sprzed kilku chwil — lokalny wielbiciel tasaków wreszcie będzie mógł popisać się samodzielnością. — Sam sobie poradzisz.
To nie kwestia złośliwości, jedynie przetrwania — odstąpienie o krok, mogłoby przepuścić kolejną warstwę ciemności; czar, w przeciwieństwie do niesmaku ostatnich wydarzeń, nie będzie trwać wiecznie.

akcja #1: utrzymuję działanie decerto
rzut #1 (akcja #2): silentiumvitae | próg 60
rzut #2: siła woli
Barnaby Williamson
Wiek : 33
Odmienność : Czarownik
Miejsce zamieszkania : Stare Miasto
Zawód : oficer oddziału Czyścicieli w Czarnej Gwardii
Stwórca
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/
The member 'Barnaby Williamson' has done the following action : Rzut kością


'k100' : 74, 21
Stwórca
Wiek :
Miejsce zamieszkania : Piekło
Zawód : Guru satanistycznej sekty
Arthur O'Ridley
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t329-arthur-o-ridley
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t388-arthur-o-ridley#1231
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t354-arthur-o-ridley
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t355-skrzynka-arthura
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f83-dom-arthura-o-ridley
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1097-rachunek-bankowy-arthur-o-ridley#10018
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t329-arthur-o-ridley
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t388-arthur-o-ridley#1231
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t354-arthur-o-ridley
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t355-skrzynka-arthura
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f83-dom-arthura-o-ridley
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1097-rachunek-bankowy-arthur-o-ridley#10018
No tak, jak zawsze Arthur miał genialne pomysły. Nie był chyba mistrzem rozwiązywaniem zagadek, chociaż krzyżówki szły mu nawet nieźle, ale te wymagały jako-takiej wiedzy encyklopedycznej, a nie szukania wzorów w losowych znakach.
O człowieku ograniczonym, głupim, o osobie machającej pentaklem przed skałą na 5 liter - D-E-B-I-L. Pasowało
Patrzył tępo, jak medalik przechodził przez kamienną barierę, ale dłonie czarodzieja, dalej zostawała po złej stronie tunelu. Nie wyglądało to najlepiej, wręcz beznadziejnie, ale najwidoczniej jego współtowarzyszka przygody też nie rozwiązała jeszcze zagadki. Mimo to widział, że nie poddawała się i dzielnie walczyła z zaklętymi wrotami. W końcu nie mieli wyboru-to albo śmierć. Bardzo prosty wybór.
Jego wkład rozwiązanie zagadki, okazał się mało przydany. Jedyne co zostało O’Ridleyowi, to mógł pilnować kadzidła, aby dalej podsycało kreatywność zebranych, a tym samym pomóc w rozwiązaniu tej niełatwej łamigłówki. Podstawił wiązkę w suche miejsce, a dokładniej na pobliski kamień i dmuchał w żarzący się koniec, aby wyprodukować więcej dymu. Z początku szło mu całkiem nieźle - szary dym, zagęścił się jeszcze bardziej i wypełniał szczeliny tunelu, ale nawet tak trywialne zadanie, stawało się coraz trudniejsze.
Siłą kobiecych krzyków w jego głowie, narastała tak jak pod wiatą rowerową. Mentalne ostrza wbijały się po jego czaszkę i raniły fałdy mózgu, który i tak już ledwie się trzymał. Jeszcze trochę i mógł przysiąść, że pobiegnie w ścianę, aby wybić te przeklęte przejście głową. Jak nie otworzy przejścia, to przynajmniej zemdleje i może demoniczne krzyki ucichną.
Ostatkiem swoi mentalnych sił, chciał spróbować jeszcze jednej rzeczy. Nie wiedział, czy podziała, ale postanowił odpalić Kadzidło Żelaznej Woli. Może utrzyma resztę grupy w kupie, bo pewnie nie tylko czerep czarodzieja był teraz szatkowany i mieszany, przez zagrywki istoty ciemności. Ostrożnie odpalił kolejną wiązkę, z użyciem zapałek i położył ją na kamieniu obok drugiego kadzidła, aby również nie zamokła od ziemi. Dwa kadzidła to było maks, zanim zamieni tunel w wędzarnie. Plus nie był pewien, co wydarzy się, gdy zechce zapalić trzecie, magiczne kadzidło. Duża szansa, że razem z Ciemnością zaczną biegać po suficie.
Z tego (kolejnego) rozmyślenia na temat ziół oraz kadzideł, wyrwało go zamieszanie, które miało źródło za plecami Arthura. To właśnie tam, inny mężczyzna oraz Barnabi pracowali nad czymś. Mógł podejrzewać, że gwardzista bronił pewnie ich tyłów, ale trudno było powiedzieć, co nieznajomy robił tam. Choć już zamiar miał dowiedzieć się, co dokładnie się tam dzieje.
Arthur zobaczył scenę jak z horroru - sporo krwi, monstrum oraz jednego z bohaterów, który złamał prawa logiki filmowej, otwierając pudełko, którego nie powinien otwierać lub otwierając drzwi, za którymi był zabójca. Klasyczny błąd ofiar slasherów. Kolejne ofiary tego szalonego dnia.
Widząc to wszystko, zielarz wykorzystał chwilę i podbiegł do okaleczonego, aby chociaż zatamować krwawienie, więc wystawił ręce do poranionej kończyny i powiedział:
-Fascia-jakimś cudem udało się czarodziejowi.
Miał nadzieje, że dotychczasowo polana posoka wystarczy potworowi. Kto by pomyślał, że odstawienie na chwilę gorzały sprawi, że stanie się wirtuozem magii i czarodziejstwa.
-No, to chyba dasz radę iść.- dodał. Nie był gościem, który da radę nieść kogoś na barana ani też nie obroni bladolicego, jeśli potwór zechce trochę więcej krwi. Poza tym nie chciał siedzieć za długo powala walki, więc szykował się do powrotu w stronę Theii.

1# akcja - rozpalenie Kadzidła Żelaznej Woli - +10 do rzutu kością k100 na siłę woli dla całej drużyny
2# akcja - użycie czaru Fascia na nodze Hamila - magia anatomi (0) + rzut (73)>40 - zdane
3# rzut - na siłę woli (0+10 z kadzidła)+rzut
Arthur O'Ridley
Wiek : 24
Odmienność : Czarownik
Miejsce zamieszkania : Cripple Rock
Zawód : sprzedawca i hodowca roślin
Stwórca
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/
The member 'Arthur O'Ridley' has done the following action : Rzut kością


'k100' : 41
Stwórca
Wiek :
Miejsce zamieszkania : Piekło
Zawód : Guru satanistycznej sekty
Thea Sheng
ANATOMICZNA : 5
ILUZJI : 5
ODPYCHANIA : 10
SIŁA WOLI : 10
PŻ : 176
CHARYZMA : 1
SPRAWNOŚĆ : 8
WIEDZA : 10
TALENTY : 9
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t209-thea-dawei-sheng
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t352-thea-sheng#1042
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t351-skrzynka-thei-sheng#1041
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f103-zapyziala-kamienica-13-6
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1061-rachunek-bankowy-thea-sheng#9114
ANATOMICZNA : 5
ILUZJI : 5
ODPYCHANIA : 10
SIŁA WOLI : 10
PŻ : 176
CHARYZMA : 1
SPRAWNOŚĆ : 8
WIEDZA : 10
TALENTY : 9
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t209-thea-dawei-sheng
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t352-thea-sheng#1042
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t351-skrzynka-thei-sheng#1041
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f103-zapyziala-kamienica-13-6
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1061-rachunek-bankowy-thea-sheng#9114
Ciemny tunel zamieszkały przez żądną krwi istotę nie był odpowiednim miejscem do kłótni i prowokowania awantur. Doskonale zdawała sobie z tego sprawę. Intuicja Thei zawsze była silna, stawiając dęba włoski na karku i nieprzyjemnie drapiąc w gardło. Zdecydowanie silniejszą miała jednak dumę. A ta dostrzegalnie ucierpiała, gdy dotychczas małomówny mężczyzna nagle postanowił dać upust gryzącym pod skórą frustracjom.
Gorączkuj się dalej. Spodobasz się naszej nowej koleżance i sam się przekonasz — lodowate spojrzenie zmierzyło go uważnie. — Co robię z głowami takich jak wy.
Mimo jakże stoicko niewzruszonej ekspresji, ewidentnym było, że i w niej bulgotał kociołek przelewający się irytacją, rozgoryczeniem i bezsilnością. Nigdy nie była dobra w trzymaniu języka za zębami. Można było określić ją mianem weterana pyskówek i ciętych komentarzy w sytuacjach, które niekoniecznie tego wymagały. Uhonorowujące jej ciało siniaki i zadrapania noszone niczym ordery przez cały okres szkolny, potwierdzały to najdosadniej.
Choć w tej sytuacji, mądrzejszym byłoby przygryźć stare nawyki.
Thea odetchnęła z ulgą, kiedy zaklęcie rzucone na wypadłą kartkę z Młotu zadziałało, a zza papierowych włókien wyłaniać zaczęły się pojedyncze słowa. Nie była to magia efektowna, wymagająca szczególnych umiejętności, choć dziewczyna i tak spinała się w obawie, że i to zaklęcie rozpłynie się po opuszkach jej palców. W końcu w tunelu trudniej było o skupienie, niż o nie zaognianie awantur.
Z każdym materializującym się na papierze słowie, jej nadzieja stopniowo, powoli podumierała. Oczywiście… Łacina. Język w którym nie mówi.
Wzrok zatrzymał się z zainteresowaniem na słowie otwierającym zapisek—opuszkiem palca podkreślając je wzdłuż nakreślonej pod nią linii. Musiało coś znaczyć. A ona musiała domyślić się co.
A precyzyjna dedukcja uwierała uciążliwie z tyłu głowy, kiedy jeden z zebranych postanowił dodać swoje trzy grosze do gwarnej atmosfery.
W jednej chwili oprócz dorównującym ciemności krzykom, blady jak trup mężczyzna z rękawa wyjął kolejnego asa. Tyle że ten składał się z naostrzonej krawędzi i desperackiej próbie wywołania krwotoku. Thea patrzyła na kolejną to już scenę żywcem przeniesioną z kinowego ekranu na którym reflektował się film grozy. Choć zamiast przerażenia graficzną sceną, na jej twarzy malowała się ekspresja zawisła gdzieś niezręcznie między zmęczeniem a poirytowaniem. Jak długo kontynuować będą beszczeszczenie ciał?
Ona miała przynajmniej tę przewagę, że oskarżenie o profanację zarzucić jej można jedynie zwłokom, które należały do mordercy.
On rozczłonkowuje ciała ich sióstr.
Następstwa tego momentu zmywały się w jedną, bolesną całość. W jej głowę zaczęły wbijać się niematerialistyczne igły, krzyki intensyfikowały się uporczywie, a ona, w tym wielkim pierdolniku na kamiennych kółkach—myślała tylko o tym, jak uspokoić resztę. Jak odpowidzieć pokładającemu w nią nadzieję Barnaby’emu, który (jeśli znowu nie podoła zadaniu) stanie się pierwszym celem ciemności.
W tym wszystkim, znowu widziała pogardliwie spojrzenie matki.
Wyciągnę nas stąd… Muszę — zapewniła, choć głos zdradził jej brak pewności siebie załamując ostatnie słowo. Palec wskazujący powędrował między te duszące skaliste mury, zatrzymując się na pozostałościach Duncana w niby to oskarżającym geście. — Nawet, kurwa, ciebie! — cholerny dziennikarz… Tylko patrzył na nią martwo.
Rozgoryczona znów wróciła do studiowania tuszu pokrywającego kartkę. Męczący ból głowy był udręką w momencie, w którym należało wytężyć umysł, a w jej oczach widniało przekonanie, że w każdej chwili może stracić podstawę pod nogami. Mimo tego ściskała kawałek papieru jak jedyną rzecz, która utrzymuje ją przy życiu. Wprawdzie była to jedyna rzecz, w której kryły się wszystkie jej nadzieje—jedyne promyki zbawienia, na które mogła liczyć.
Ciemność okrywała wnętrze tunelu, materializowała się w morderczą bestie, a przed oczami gnieździć zaczynały się pojedyncze mroczki. Tylko w jej głowie, nagle, nastała oślepiająca jasność.
Silens… Cisza.
Pędem podbiegła bliżej do ściany, niemal nie zderzając się z nią twarzą. Młot odleciał gdzieś na bok, zapomniany i bezużyteczny w jednej z płytszych kałuż. Drżącym palcem szukała liter układających się w widniejące na kartce słowo, wystukując coraz to kolejne z rosnącym uśmiechem. Przypieczętowując triumfalnym wręcz śmiechem rewelację, że litery splatają się w coś więcej niż tylko słowo.
. . . „W czaszki szwach huczał pogłos: Kres i krach”.
Odwróciła się w czas, by stać się kolejnym świadkiem brutalnego rozczłonkowania. Dudniące w jej głowie krzyki i obezwładniający smród śmierci prawie powalił ją na grunt.
Cóż, przynajmniej w czas go ostrzegła.
Ostatnie spojrzenie posłane ścianie z magiczną rozsypanką. Potem tyłowi głowy Arthura, który już pędził w stronę beznogiego mężczyzny okalany dymem z kolejnego kadzidła, by w końcu… Tak, może jednak jest coś z nią nie tak. Pojebało ją. Skoro najokropniejsze, najprzeraźliwsze pomysły rodziły się właśnie w jej głowie.
Fascia — wypowiedziała, skupiając się na rozciętej części dłoni, z której wciąż sączyła się krew. Nie było to wiele, choć starczyło w chwili, w której trzeba działać szybko. Dopiero po opuszczeniu tego miejsca, jej głównym zmartwieniem stanie się skuteczne zminimalizowanie obrażeń.
Szybkim krokiem dołączyła do leżącego na ziemi mężczyzny i chwyciła go mocno za kołnierz, w biegu ciągnąc go w stronę odgradzającej drogę ucieczki ściany.
Nawet nie próbuj się wiercić, cholera! — po raz drugi ostrzegła mężczyznę, ze znacznie przesadnym impetem opierając go plecami o ścianę.
W pośpiechu i szaleńczej wręcz desperacji, Thea umaczała dłoń w rozbryzganej wszędzie krwi i powstałej z niej kałuży, zbierając jak najwięcej krwawej cieczy ile była w stanie. Posiłkując się również tą, która wciąż wylewać się mogła z jego odciętej kończyny, zaczęła ponownie kreślić na ścianie. Począwszy od S, kontynuując poprzez I oraz L i pozostałe litery układające się w łacińskie słowo odczytane wcześniej z kartki. Cały tunel huczał i ociekał horrorem, a obraz Thei umazanej w świeżej krwi jedynie nasilał makabrycznie upiorny nastrój władający pomieszczeniem. Miała tylko nadzieję, że tym razem się nie myli. Że wszyscy wyjdą z tunelu cali (...albo w trzech czwartych) i żywi. Że cały ten stres, strach, sodome i gomore zostawią zakleszczoną w kamiennym więzieniu głęboko pod ziemią.
Kurwa. W takiej sytuacji aż korci, by zapalić.


rzut#1: Fascia na ranę na dłoni (udana)
akcja#2: Na ścianie maluje pentagram krwią Hamilla układający się w słowo Silens (dokładny obraz, kolejność i uwzględnione litery tutaj). COPYRIGHT :copyright: Barnaby
rzut#2: siła woli
Thea Sheng
Wiek : 26
Odmienność : Medium
Miejsce zamieszkania : saint fall, deadberry
Zawód : grabarz
Stwórca
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/
The member 'Thea Sheng' has done the following action : Rzut kością


'k100' : 62
Stwórca
Wiek :
Miejsce zamieszkania : Piekło
Zawód : Guru satanistycznej sekty
Mistrz Gry
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t58-budowanie-postaci
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t179-listy-do-mistrza-gry
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t58-budowanie-postaci
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t179-listy-do-mistrza-gry
Krew, wszechogarniająca ciemność i potworny krzyk okalał jeszcze zapach kadzideł. Arthurze, dobrze znałeś ich możliwości, ale nawet ich dym nie był w stanie poradzić sobie z rozległymi ranami Hamilla, którego noga została oderwana, odrzucona pod ścianę, którego krwią napajała się teraz przedziwna istota, znajdująca się coraz bliżej was. Rana Oatruna została zasklepiona jednym prostym czarem, jednak jej rozległość była zbyt wielka, żeby prowizoryczny opatrunek długo wytrzymał. Z kolana wciąż wystawała mężczyźnie kość lub tylko jej kawałek, oderwane, a właściwie rozszarpane mięso wisiało nieprzyjemnie. Krew jednak nie sączyła się już tak drastycznie, zamknięta pod cienką warstwą magicznego bandaża.
Theo, twój czar znacznie lepiej zadziałał na dłoń, która szybko się zasklepiła, nawet jeśli spoglądając na nią, wiedziałaś, że zostanie z tego nieprzyjemna blizna. Pociągnięty za sobą Hamill, nie był w stanie stawić odpowiedniego oporu, poddając się twojej wyjątkowej sile. Noszenie i kopanie trupów widać miało swoje pozytywne konsekwencje dla rozwoju tkanki mięśniowej.
Barnaby, utrzymywałeś barierę, przez którą spowijająca was ciemność nie była w stanie przejść w całości, jednak pęknięcie na jej szczycie rozszerzało się z każdą sekundą. Widziałeś dokładnie, jak istota napiera na pole energetyczne, jak to załamuje się pod jej naporem. Musiałeś wiedzieć, że tarcza nie wytrzyma już długo, prawdopodobnie były to jej ostatnie podrygi, nim ciemność uderzy do przodu. Szybka dedukcja — w końcu od lat zajmowałeś się właśnie tym — pozwoliła ci wierzyć, że czar rzucony na ciało jednej z martwych czarownic zadziała również na istotę. Była to logika całkowicie sensowna, jednak mogłeś spodziewać się, że sytuacja, w jakiej się znaleźliście, jest czymś znacznie większym niż atak paniki. Krzyk nie ustał, a niespokojne dusze czarownic nie zaznały odpoczynku, wciąż napierając na ciebie. Być może była to jednak dobra droga? Dobra, lecz niewystarczająca. Nie było już czasu.
Theo, gdy sięgnęłaś po rozbryzganą na ziemi krew, na wielką kałużę powstałą tam z pomocą poświęcenia Hamilla i zaczęłaś na ścianie wyrysowywać pentagram, ta w końcu odpowiedziała. Mijał czas, ciągłe chwytanie nowej dawki krwi trwało, ale ta wsiąkała w ścianę, zostając w jakiejś części na powierzchni, układając się, zgodnie z twoim rysunkiem, w symbol. Gdy ostatnia smuga szkarłatu ponownie dotknęła litery S, coś poruszyło się nieznacznie w kamieniach. Te zagrzechotały, zgrzytały i w końcu otworzyły się, ukazując wam dalszą część korytarza. Ten, podobnie jak przestrzeń, w którą wpadliście, był zalany wodą. Było jej ledwie kilka centymetrów, co nie utrudniało poruszania się, ale kałuże ciągnęły się przez całą jego długość. Arthurze, dostrzegłeś wtedy z powodzeniem Nić Ariadny, która wcześniej przeszła przez kamienie. Sznurek ciągnął się dalej, a jakieś 7, może 8 metrów od was, wpadał na pobłyskującej jasnym światłem kałuży. Ta wyróżniała się na tle innych, była znacznie bardziej błękitna, a przez nią do pomieszczenia wpadały dziwne promienie. Kłębek całkowicie w niej zniknął, ale dopóki nie zbliżyliście się do niej, nie mogliście wiedzieć ani jak głęboka jest, ani skąd bierze się to osobliwe światło.
Bariera pękała coraz bardziej, posilająca się krwią Oatruna część ciemności wydawała się znów zwracać na was uwagę. Cień formujący się niczym w kobiece ciało i wszechogarniający krzyk, rozpacz, ból. Dźwięk wkręcał się w głowy, był nad wyraz silny i głośny, powodował migreny, z którymi nie byliście w stanie już sobie radzić. Ciemność doklejona do tarczy Barnaby'ego zaczęła poruszać się mocniej w rytm decybeli, a kolejne pęknięcia w końcu wywołały na powłoce energetycznego pola kruszejące pajęczyny. Niebezpieczeństwo zbliżało się, odór śmierci mieszał z kadzidłami, a spokój gdzieś uciekł. Pojedynczy krzyk nabierał na sile i mogliście zauważyć, że ten nie wpadał już przez wasze uszy. Wokół zrobiło się tylko ciemniej. Cierpienie tych kobiet rozlegało się w waszych głowach nim nagle, zrobiło się cicho, a cały świat jakby zniknął, razem z waszymi towarzyszami.
Arthurze, ty odczułeś to dotkliwie. Przeciążony umysł słabł z każdą sekundą, twój przełyk zaciskał się, a razem z tym przychodziła potworna migrena, nad którą nie byłeś w stanie panować. Dym kadzideł nie pomagał w tym wrażeniu, był nagle bardzo intensywny. Czułeś jak zalewa cię pot.

Barnaby, znałeś to uczucie. Doznałeś go kilka godzin wcześniej. Teraz nic nie wpełzło przez twój oczodół, zdawało się, jakby to nie ciemność weszła w ciebie, a jakbyś to ty znalazł się w jej środku. Przez twoimi oczami pojawiło się lustro. Nie dostrzegłeś w nim siebie, chociaż postać, którą przedstawiała, miała na sobie tą samą ocieplaną kurtkę, dżinsy i policyjny pas. Spod kurtki wystawał czarny sweter, a na głowie miał wełnianą czapkę. Jego twarz niewiele różniła się od twojej. Odbicie wykonywało dokładnie te same ruchy co ty, w porę stało się jasne, że przedstawia cię, lecz twarz była inna. Należała do twojego ojca. Jeśli odwróciłeś wzrok — lustro pojawiło się znów z boku. Gdy zamknąłeś oczy — dalej tam było. Nie było już ucieczki. Nie byłeś sobą, byłeś człowiekiem, którego nienawidziłeś.
W głębi duszy jesteś mną — powiedział Arthur Williamson, a ty słyszałeś wyraźnie, jak wasze głosy złączyły się w jedną spójną całość. — I nigdy od tego nie uciekniesz.

Arthurze, ciemność rozmyła się, a ty, dalej wdychając w płuca dym z kadzideł, znalazłeś się przy rodzinnym stole. Naprzeciwko ciebie zasiadała twoja siostra, obok rodzice i reszta rodziny. Stół był suto zastawiony, chociaż na twoim talerzy brakowało nawet okruchów. Wszyscy wokół śmiali się, jednak dostrzegałeś, że nikt nie patrzy na ciebie, a skupia całą swoją uwagę na twoim rodzeństwie. Poczułeś ścisk żołądka, przeraźliwy głód, którego nie byłeś w stanie opanować, który przeżerał ci organy. Tylko twoja siostra patrzyła na ciebie znad talerza wypełnionego jedzeniem, którego jej nie brakowało, znad deserowych salaterek pełnych kremów i bitej śmietany, znad kieliszków wina i owoców. Ona jedna patrzyła w twoją stronę z szyderczym uśmiechem.

Theo, po ciemności nie nastała jasność, ale nie byłaś już sama. Przed tobą objawiła się dusza, którą wyraźnie rozpoznałaś. Należała do twojej matki, jednak była bardziej namacalna niż wszelkie inne, które dane było ci spotkać na swojej drodze. Jej wnętrzności wypełzały na zewnątrz, z gałek ocznych wychodziło robactwo, a z uszu sączyła się ropa. Włosy miała posklejane i pobrudzone ziemią.
Tego dla mnie chciałaś?! — wykrzyczała prosto w twoją twarz, zbliżając się. — To ty mnie tu sprowadziłaś! To ty stworzyłaś we mnie potwora! — krzyczała i łkała donośnie.

Hamillu, leżałeś na zimnej posadzce, a gdy wokół nastał mrok, temperatura nie minęła. Coś jednak zmieniło się, a twardość kamieni i ziemi minęła, stając się jakby poduszka. Spoglądałeś w górę z dziury kształtem przypominającej grób. Wiedziałeś doskonale, że twarzą do Nieba chowa się chrześcijan - nie wyznawców Lucyfera. To znaczyło, że Kościół odmówił ci pogrzebu. Nad grobem stali twoi bliscy — ojciec i brat. Spoglądali w dół, ubrani w ciemne garnitury, trzymając dwie łopaty, którymi stopniowo dosypywali ziemię. Czułeś jej ciężar na swoim ciele, mokra gleba tkwiła pod twoimi paznokciami, wchodziła w ranę, którą mogłeś dostrzec, patrząc w dół na swoją nogę — na jej brak. Ziemia stopniowo pokrywała twoje włosy i twarz, gdy nagle usłyszałeś huk broni, a do twojego grobu wpadł twój ojciec. Jego twarz tkwiła przed twoją, a z tyłu pleców na czarną marynarkę sączyła się krew.

Tura 8
Barnaby, tarcza popękała, chociaż jakiejś jej resztki mogą jeszcze działać.

Hamillu, krwotok z nogi został zatrzymany. Rana dalej powinna zostać profesjonalnie opatrzona. Rzuciłam za ciebie na siłę woli z wynikiem krytycznego sukcesu. Wynikiem krytycznego sukcesu twoja odporność wzrasta i leczy połowę doznanych przez ciebie obrażeń mentalnych.

Wszyscy otrzymujecie bonus +10 do rzutu k100 na siłę woli ze względu na rozpalone Kadzidło Żelaznej Woli.
Proszę już nie rzucać na siłę woli.

Działające czary:
popękane Decerto wokół Barnaby
rozpalone Kadzidło Kościelne i Kadzidlo Żelaznej Woli

Punkty życia:
Arthur O'Ridley - 60/152 (-92 M)
Barnaby Williamson - 106/181 (-75 M)
Hamill Oatrun - 72/166 (-44 M, -40 P, -10 W, utrata lewej nogi do kolana) (-5 do rzutu kością k100)
Thea Sheng - 82/176 (-74 M, -10 P, -10 W)
Duncan Dunn (NPC) - 0/150 postać martwa, oderwana głowa
Ciemność - ?/?

mapka:

ekwipunek:

Termin odpisu do wtorku (20.06) do 20:00.
Mistrz Gry
Wiek :
Miejsce zamieszkania : Piekło
Zawód : Guru sekty satanistycznej