First topic message reminder : Las stu szeptów Najbardziej mrożąca krew w żyłach część lasu skąpana w gęstej mgle, która nigdy nie opada. Stopy zapadają się w mchu. Gałęzie drzew - niezależnie od pory roku - to bezlistne kikuty wyglądające jak powyginane ludzkie kończyny. Krążą pogłoski, że w jego czeluściach zaginęło wielu turystów, w tym głównie dzieci i nikt do dziś nie został odnaleziony. Swoją nazwę zawdzięcza nietypowemu zjawisku - szeptom, choć sceptycy sądzą, że to nic innego jak symfonia wyjącego wiatru. Nie da się jednak nie zauważyć, że teren ten ma specyficzną akustykę - pogłos niesie się echem i brzęczy w uszach. Miejsce to jest owijane legendą. W pierwszej wersji Daniel Devall, biegle władający magią natury, przeklął ten las w ramach zemsty za wydziedziczenie i wszystko, co żyje w tym lesie, gnije od środka, więc szepty to skowyt zwierząt, które dokonały w nim żywota. Druga - znajduje się w nim zbiorowa mogiła rytualnych ofiar Fogartych, dlatego często można tam natknąć się na licha, a szepty to zawodzenie umarłych błagających o to, by ktoś w końcu wyświadczył im przysługę i pozwolił ich duszom zaznać spokoju. |
Wiek : ∞
Miejsce zamieszkania : Piekło
Zawód : Guru sekty satanistycznej
Stwórca
The member 'Judith Carter' has done the following action : Rzut kością 'k100' : 4 |
Wiek : ∞
Miejsce zamieszkania : Piekło
Zawód : Guru satanistycznej sekty
Cecil Fogarty
ANATOMICZNA : 20
ILUZJI : 8
SIŁA WOLI : 15
PŻ : 179
CHARYZMA : 15
SPRAWNOŚĆ : 7
WIEDZA : 5
TALENTY : 10
- Jeszcze nikt nie umarł na ciekawość - rzucił, z falującym na ustach lekkim rozbawieniem. – Nie chcę być pierwszy do odstrzału. Zerknął wymownie na jej strzelbę. Zawsze w gotowości. Jak wydłużenie jej dłoni. Nie zawahałaby się nawet na moment. Wiedział o tym, a mimo to, zamiast dać mu do zrozumienia, gdzie jego miejsce, nawiązała z nim dialog. Jakby naprawdę chciała poznać odpowiedź. - Szczerze? - tak, chciał wiedzieć, co myślała. Chciał wedrzeć się do jej głowy, przeniknąć pod jej skórę, założyć jej buty i przez chwile się nią stać, ale to wykraczało poza jego kompetencje. Wtedy musiałby być duchem. – Myślę, że ego Gabriela wjechało windą do nieba i po prostu chce magii dla siebie. My to insekty, po których może deptać, ale z Lucyferem musi się liczyć. Już nie raz napsuł mu krwi. A teraz jak Eros z całym impetem wtargnął mu na chatę i pozabijał kilku bliższych znajomych, mur jego pewności siebie zaczął się kruszyć. Chyba nie muszę mówić Carterowi, ze wystraszone, ranne zwierzę, to zwierzę niebezpieczne? - Może i Gabriel nie oberwał fizycznie, ale mentalnie zapewne tak, a ból psychiczny był bardziej szkodliwy od fizycznego. Coś o tym wiedział. – Lilith jest gorsza. Chce ją odebrać. Cecil Fogarty było dopełnieniem wszystkiego. Dostrzegł to na jej twarzy, gdy przez chwile zamarła bez ruchu, jakby właśnie najgorszy koszmar, jaki kształtował się pod jej powiekami, się ziścił. Uwierzyła? A może uznała to za mało zabawny żart? Co teraz myślała? Trudno wywnioskować. Dostrzegł jedynie, jak na tafli jej czoła pojawiła się zmarszczka. Na pewno nie była zachwycona. Co jest, Carter?, sarknął w myślach. Boisz się, ze wbije ci nóż w plecy, jak sto lat temu Kręgowi moja rodzina? - Athame tez? - zapytał, po chwili namysłu- ani za szybko, ani za wolno, by Carter nie zwęszyła postępu, choć obecnie nie knuł żadnej intrygi; szare komórki współpracowały ze zdrowym rozsądkiem, a pompowana do jego krwiobiegu adrenalina na z ciekawością. – Uznam, ze tym akcentem przechodźmy płynnie na ty. Co się teraz stanie? Zawsze lubił balansować na krawędzi ryzyka. Podał Judith komplet dwóch noży - jeden był wyjątkowo cenny, pochodził z rodzinnej kolekcji. Dostał go od Diora, po tym jak- Nie, sentymenty w tym momencie był zbędnym luksusem, który odbierał mu dostęp do racjonalnego myślenia. Po chwili zawahania oddał jej też athame. - Zaopiekuj się nim, jak własnym dzieckiem - przekazał jej swój drogocenny dobytek; w tym momencie pentkal był dużo więcej wart. – Swoją drogą - czy to dobry moment, by wspominać dawne czasy? Z drugiej strony lepszego nie będzie. – Kevin Carter, kojarzysz? Chodziliśmy do jednej klasy w szkółce kościelnej. Nie wiedział ,co ich tam spotka. Może to ostatni moment, by powymieniać się z nią uprzejmościami. Nadal ją nie rozgryzł. To go gnębiło i jednocześnie intrygowało. Poniekąd, dlatego za nią poszedł. Poniekąd dlatego nadal tu stał. Jakby zapomniał co to instynkt samozachowawczy. - Avisceleritas- zabezpieczył się na wszelki wypadek, gdyby Carter chciała wywinąć mu jakiś numer. Sama tez mamrotało pod nosem, jakieś zaklęcie, a jego inkantacja była Fogarty'emu zupełnie obca. Przecież nie zapyta - co tam mamroczesz? Na pewno odpowiedziałaby szczerze, z ręką na sercu. – Vitae fortitudo - dorzucił do pakietu, myśląc o stękającym kilka pięter niżej koleżce. Nie zmówił modlitwy do Lilith. Była na nie głucha, a on niezbyt zdeterminowany, by znowu usłyszeć wymowną ciszę. Avisceleritas (st 40), 20+20 Vitae fortitude (st 65), k100+20 |
Wiek : 23
Odmienność : Cień
Miejsce zamieszkania : Deadberry
Zawód : ilustrator
Stwórca
The member 'Cecil Fogarty' has done the following action : Rzut kością 'k100' : 9 |
Wiek : ∞
Miejsce zamieszkania : Piekło
Zawód : Guru satanistycznej sekty
Judith Carter
ANATOMICZNA : 1
NATURY : 5
ODPYCHANIA : 30
WARIACYJNA : 1
SIŁA WOLI : 20
PŻ : 180
CHARYZMA : 9
SPRAWNOŚĆ : 5
WIEDZA : 13
TALENTY : 24
— Znam co najmniej kilka osób, które zdechły przez ciekawość. Ciekawość to cecha dzieciaków – dzieciaki należy pilnować. Ciekawość to cecha dzieciaków, bo jeszcze nie mają wystarczającej wiedzy o świecie, żeby nie podążać ślepo za niebezpieczeństwem. Ten tutaj jest albo pojebany, albo głupi, albo zdziecinniały. Stawiam po prostu na szaleństwo, słysząc, że płynie w nim krew Fogartych. Chociaż najwidoczniej nawet szaleniec może mieć coś sensownego do powiedzenia. Marszczę brwi, nieznacznie mrużę oczy, przypatrując mu się, kiedy dzieli się ze mną własnym spostrzeżeniem i, kurwa, też może mieć rację. To nawet nie brzmi nielogicznie, a całkiem prawdopodobnie. Gabriel jest wkurwiony i chce nas wszystkich pozabijać – tego akurat dowiedziałam się już od Erosa. Być może jeszcze nie wie, że Surtr dołączył do Lucyfera i stanie po jego stronie, kiedy będzie na dobre pozbywał się Gabriela. Ale to tylko kwestia czasu. Kwestia czasu, bo Gabriel nie zostawi nas w spokoju – a im lepiej się zabezpieczymy, tym lepiej dla nas. Jak jednak zabezpieczyć się przed istotami kilkukrotnie potężniejszymi od nas? Rytuały Frejra niemal mnie wykończyły. Mogły też pozabijać Sebastiana, Imani i Franka. Tylko ten skurwiel, heretyk, Astaroth przeszedł praktycznie stopą nietkniętą, przynajmniej do momentu, aż go Piekło nie pochłonęło. I dobrze, niech teraz tłumaczy się Lucyferowi. — Lilith chce odebrać magię? – to trafia do mnie o wiele mocniej niż powiedziane wcześniej Lilith jest gorsza. Jeśli tak – w takim razie dlaczego zgromadziła wokół siebie aż tylu zwolenników? Jeśli tak… właściwie dlaczego ten chłopak właśnie podawał mi ją na tacy? Chciał ją zdradzić, czy właśnie sobie ze mną igrał? — Mocne słowa jak na kogoś, kto miesiąc temu podburzał tłum podczas mszy. Jeśli myślał, że zapomnę – nie zapomniałam. Słyszałam dokładnie to, co działo się za moimi plecami, kiedy wdał się w rozmowę z mężczyzną, którego przechwyciłam dosłownie na wylocie, tuż przy drzwiach kościoła. I bardzo dobrze się stało, jeszcze w domu Lucyfera byłoby więcej burd niż się zrobiło. To nie jedyny powód, dla którego mu nie ufam. Powiązanie z Lilith, raz. Narzekanie na nią, dwa. Podburzanie ludzi, trzy. Nazwisko Fogarty, cztery. Mam wymieniać dalej? — Też. Trochę jestem zdziwiona, że robi to bez słowa zbulwersowana. Jestem też zdziwiona, że miał przy sobie dwa noże i athame. Na cholerę? Nawet ja tyle nie noszę. No cóż, przechwytuję wszystkie ostrza dla własnego bezpieczeństwa, chociaż najchętniej odebrałabym mu pentakl. To jednak sprawi, że cokolwiek tam zastaniemy, on będzie bezbronny, a ja będę musiała dbać dodatkowo o jego dupę. Więc niech ma ten minimalny cień zaufania – jeśli to spierdoli, pożegna się z czymś więcej niż tylko athame czy pentakl. — Mam Ci zaufać, bo siedziałeś w jednej klasie z moim synem? – z głosu bije niedowierzanie, z kolei ja notuję sobie w głowie wiek gnojka: dwadzieścia trzy lata. Takie młode dzieciaki, a tak się rwą do walki. Przecież po stronie Lilith jest też córka Sebastiana. Ile ona może mieć lat? Nie więcej niż trzydzieści. — Idziesz za mną i nie robisz głupich ruchów – krótka, jasna instrukcja. Odwracam się od niego, może to mój błąd, po czym stąpam ostrożnie po niewidocznej ścieżce. – Reflex – mamroczę pod nosem, bo przezorny zawsze ubezpieczony. – Uberrimafides – bo wolę wiedzieć, jeśli coś mi będzie chciało odgryźć dupę. – Celermentis – recytuję dalej z pamięci, bo większa uważność jest zawsze w cenie. Krok po kroku, krok po kroku, powoli, zmierzam w głąb króliczej nory, cokolwiek tam na mnie czeka. Wykorzystuję 3 akcję z okazji ostatniego Celermentis. #1 Reflex | 93 + 30 = 123 > 90 | zaklęcie udane #2 Uberrimafides | 84 + 30 = 114 > 30 | zaklęcie udane #3 Celermentis | st. 65 | magia odpychania: 30 Idę w dół jaskini |
Wiek : 48
Odmienność : Czarownica
Miejsce zamieszkania : Cripple Rock
Zawód : starsza oficer sumiennych w Czarnej Gwardii
Stwórca
The member 'Judith Carter' has done the following action : Rzut kością 'k100' : 13 |
Wiek : ∞
Miejsce zamieszkania : Piekło
Zawód : Guru satanistycznej sekty
Cecil Fogarty
ANATOMICZNA : 20
ILUZJI : 8
SIŁA WOLI : 15
PŻ : 179
CHARYZMA : 15
SPRAWNOŚĆ : 7
WIEDZA : 5
TALENTY : 10
Cecilowy strach pobudzał w nim pierwotny instynkt przetrwania - nie chciał ginac za coś, co straciło dla niego znaczenie, ale jednocześnie nie szukał zrozumienia tam, gdzie go nie znajdzie. Judith Cater była jedynie przystankiem do spełnienia własnych ambicji. Ideologie upadały jak mury skruszone zębem czasu, za to płynąca w nich magia powinna być wieczna. - Lilith chce zrobić coś, co kłóci się nawet z moim światopoglądem - a jak pewnie nie trudno się domyśleć był spaczony, przeplatany ostracyzmem, szeptami, nienawistnymi spojrzeniami, jednak jego cień łatwo było mu ukryć i wyciszyć swoja obecność. Stać się niewidzialny. Po prostu zniknąć z oczu, rozpłynąć się we mgle złudzeń. Trzymał tego asa w rękawie na czarną godzinę. - Podburzał? - udał zaskoczenie. – Skoro prawdę nazywasz propagandą, jak nazwiesz kłamstwo? Usłyszał kiedyś, że prawda sama się obroni, ale wersji prawd było wiele, a każda zależna od punktu widzenia. Jesteś gorliwą wyznawczynią, Lucyfera, Carter, wiec pewnie patrzysz na kapłanów, jak ciele w malowane wrota, ale nic nie jest czarno-białe, mruknął posępnie w myślach. Czy widziała co tak naprawdę wydarzyło się na Placu Aradii? Wiedziała o gigantycznych orłach? O ludziach, którzy płonęli jak pochodnie? Czy wierzyła w to, co usiłował wcisnąć im Piekielnik? Nie, nawet tą swoją całą ślepą wiarą powierzoną Lucyferowi, nie mogła być aż taka głupia i nawina. - Byłem tam. Widziałem to, co widziałem. A był tu spanikowany tłum tłoczący się przy zaryglowaną kościelną bramę i kapłani uciekający do katakumb. Chciał, by pamiętała - jak zetknął ze sobą ich spojrzenia, jak uśmiechnął się kącikiem warg, jakby rzucał jej wyzwanie. Nie mial zamiaru wówczas ulegać agresji. Szermierka słowna, na którą wtedy się zdecydował, był jednym pojedynkiem, w jakich chciał się uwikłać w przestrzeni pełnym Gwardzistów. Lżejszy o dwa noże i athame, patrzył, jak znikały mu z oczu, zasilając zestaw małego odkrywcy należący do Carter. Wypełniło go irracjonalne przeczucie, ze jej w rękach były bezpieczniejsze niż w jego własnych. Czasem przygrywał z odzywającym się w w nimi pokusami, a tętniący pod jej skórą puls, zwłaszcza na tętnicy szyjnej, mógłby się do niej zaliczyć. W kolejnych słowach ujawniła mu mały, w tym momencie mało istotny fragment swojego życiorysu. Jej syn. A wiec Kevin był jej synem. - Kto mówi o zaufaniu? Nie potrafiłabyś mi zaufać, choćby nie wiem, co. Gdyby nawet wyszarpał się ze szponów śmierci, przypisałabyś mi do tego heroizmu złe intencje, bo w końcu oddaliłbym w czasie twoje spotkanie z Lucyferem. Miała wiele powodów, by mu nie ufać - sam wcisnął jej te argumenty do ręki. Nie mógł z tym nawet polemizować. Natomiast mógł stoczyć się z nią na samą dno i sprawdzić, jakie śpi tam licho. Ta opcja wydawała mu się dużo bardziej atrakcyjna niż powrót z pustym rękami. Miał już do tego poczucia pustki, bezsilności wspinającej się po strzeblach żeber. - Bądź ostrożna - ostrzegł ją, gdy zaczęła spacer w dół. Chwilę później do niej dołączył. – Ten, co jest na dole, czegoś szuka. W najlepszym wypadku może uznać nas za złodziei, w najgorszym - za posiłek. Spróbował znowu. Ciche Vitae fortitudo opuściło jego usta, a zaraz po nim wcześniej pomocne Absolutaudite. Vitae fortitude (st 65), k100+20 Absolutaudite (st 35), k100+20 Idę za Judith. Jestem jej cieniem. |
Wiek : 23
Odmienność : Cień
Miejsce zamieszkania : Deadberry
Zawód : ilustrator
Stwórca
The member 'Cecil Fogarty' has done the following action : Rzut kością 'k100' : 8, 40 |
Wiek : ∞
Miejsce zamieszkania : Piekło
Zawód : Guru satanistycznej sekty
Wasze kroki ostrożnie badały przeźroczysty most i z sukcesem prowadziły was w samo serce jaskini. Schodziliście powoli, mając pełną kontrolę nad tym, by żadna ze stóp nie natrafiła na morderczą nicość i tak też doszliście do widocznej z góry półki skalnej. Z niej mieliście już lepszy widok na tego kogoś, kto szukał i znaleźć nie mógł, ale jeszcze zanim go zobaczyliście, zmysły Judith zaatakował silny niepokój. Ostrzeżenie dane przez zaklęcie mogło zmieszać się z przytłaczającą atmosferą osiadłą na dnie skalnego wyłomu. Cokolwiek tam było, chciało was odstraszyć, zmuszając was do ponownego starcia z własną wytrzymałością. Co mu z tego przyszło? Niewiele, zaszliście już zbyt daleko i wreszcie jak na dłoni widzieliście starszego mężczyznę poruszającego się na kolanach i rozglądającego się za czymś ewidentnie niezbędnym. Lśnienie widoczne na jego policzkach mogło być zarówno zmęczeniem i klejącym się do ciała potem, jak i strużkami łez wyduszanych z ciała, gdy opanowała go panika. Nie wyglądał wam na kogoś, kto miał wszystkie klepki na swoim miejscu. Nie wiedzieliście, czego szuka, ale on najwidoczniej widział coś więcej, niż wy. Jego palce zaciskały się na czymś niedostępnym dla waszych zmysłów i gdy unosił nicość pod sam nos, zaraz zrezygnowany ją odkładał. – Zgubiłem, zgubiłem, zawiodłem… – jęczał, a gdy przesunął się dalej, pozostawił na chłodnym kamieniu ślady krwi ze zdartych od pełzania kolan. Nawet na was nie spojrzał, gdy wasze sylwetki powoli wynurzały się z półmroku i o ile nie było to szczególnie zaskakujące dla Cecila, mogło dziwić Judith. Im głębiej schodziliście, tym dostrzegaliście więcej postaci. Każda z nich wyglądała bardzo mizernie, jak gdyby od kilku dni nie włożyła niczego do ust, a ich ubrania były w opłakanym stanie. Skojarzenie ich z bezdomnymi byłoby bardzo trafne, gdyby nie znajdowali się na samym dnie niepokojącej jaskini. Chyba że założyli tu jakiś specyficzny rodzaj squatu? Dno jaskini było porażająco symetryczne, jak gdyby nie wytworzyła jej sama natura, a coś jeszcze, co pozostawało dla was nieuchwytne, choć wyczuwalne. Prowadziła was naprzód jak po nitce do kłębka, znikając w otworze wyłupanym w skalnej ścianie – małym otworze, trochę zbyt małym dla zachowania komfortu przejścia. Na drodze do tunelu było kilkanaście zmizerowanych osób, czepiających się uparcie czegoś, czego nie mogliście zobaczyć. Poruszali się nieustannie, jak gdyby tworzyli specyficzne gniazdo węży. Nikt na was nie patrzył, nie groził wam ani bronią, ani czarem, a jednak zmysły Judith wyjątkowo wyraźnie ostrzegały – to miejsce nie jest bezpieczne. W związku z dalszym eksplorowaniem przez was jaskini rzućcie proszę kością k100 na SW. Jeżeli uzyskany wynik nie przekroczy progu 80, otrzymujecie ujemny modyfikator do wszystkich rzutów kością w tym wątku wynoszący 5. |
Wiek : ∞
Miejsce zamieszkania : Piekło
Zawód : Guru sekty satanistycznej