First topic message reminder : Las stu szeptów Najbardziej mrożąca krew w żyłach część lasu skąpana w gęstej mgle, która nigdy nie opada. Stopy zapadają się w mchu. Gałęzie drzew - niezależnie od pory roku - to bezlistne kikuty wyglądające jak powyginane ludzkie kończyny. Krążą pogłoski, że w jego czeluściach zaginęło wielu turystów, w tym głównie dzieci i nikt do dziś nie został odnaleziony. Swoją nazwę zawdzięcza nietypowemu zjawisku - szeptom, choć sceptycy sądzą, że to nic innego jak symfonia wyjącego wiatru. Nie da się jednak nie zauważyć, że teren ten ma specyficzną akustykę - pogłos niesie się echem i brzęczy w uszach. Miejsce to jest owijane legendą. W pierwszej wersji Daniel Devall, biegle władający magią natury, przeklął ten las w ramach zemsty za wydziedziczenie i wszystko, co żyje w tym lesie, gnije od środka, więc szepty to skowyt zwierząt, które dokonały w nim żywota. Druga - znajduje się w nim zbiorowa mogiła rytualnych ofiar Fogartych, dlatego często można tam natknąć się na licha, a szepty to zawodzenie umarłych błagających o to, by ktoś w końcu wyświadczył im przysługę i pozwolił ich duszom zaznać spokoju. |
Wiek : ∞
Miejsce zamieszkania : Piekło
Zawód : Guru sekty satanistycznej
Stwórca
The member 'Cecil Fogarty' has done the following action : Rzut kością 'k100' : 32 |
Wiek : ∞
Miejsce zamieszkania : Piekło
Zawód : Guru satanistycznej sekty
Judith Carter
ANATOMICZNA : 1
NATURY : 5
ODPYCHANIA : 30
WARIACYJNA : 1
SIŁA WOLI : 20
PŻ : 180
CHARYZMA : 9
SPRAWNOŚĆ : 5
WIEDZA : 13
TALENTY : 24
Dormi nie tylko odpowiada perfekcyjnie, ale zachowuje się dziwnie… dziwnie. Pentakl rozgrzewa się na mostku ciepłem najprzyjemniejszym, zupełnie nieparzącym, dalekim od niepokojących wrażeń. Ja odczuwam sprawną i pełną kontrolę nad uniesioną w górę pułapką, dlatego odkładam liście na bok i przerywam zaklęcie. Oczywiście, że to musiała być kolejna nora. Kurwa mać. Wzdycham głęboko, chociaż dzieciak nawet nie może mieć pojęcia, z jakiego powodu. Zerkam na niego jedynie jednym okiem, bo nie wygląda mi na specjalistę od zachowań zwierzęcych, ale co ja tam wiem. Może ma ukryty talent zoologa. — Ale nie zastawiają pułapek z iluzji – odburkuję, bo nawet jeśli tę dziurę zaczęły kopać borsuki, to z całą pewnością robotę za nie dokończyła jakaś istota człekopodobna. Ślady magii nie tylko pozostają na linie, ale i ciągną się w głąb zejścia w nieznane. Wspaniale. Jak dobrze, że moje przygody z klaustrofobią nie dokuczają mi już od jakiegoś czasu, przynajmniej nie będę srać pod siebie, że za moment napadnie mnie absurdalny lęk i jeszcze zemdleję przy czarowniku, któremu wciąż absolutnie nie ufam. — Mam nadzieję, że nie – odpowiadam jeszcze raz, chociaż wiem, że zapewne tak. Tamten, w którym chował się Surtr, też musiał mieć coś wspólnego z tymi podziemnymi korytarzami, które są już zapomniane. Już i tak dowiedziałam się, że w tunelach do dziś udrożnionych i włączonych do działania dla czarowników były absurdalne ślady nieznanej magii. Powinnam się przyzwyczaić. Będzie jej na świecie coraz więcej. Kątem oka miga mi biały pet padający na mech i kiedy już odwracam głowę, otwieram usta, żeby opierdolić gówniarza z góry do dołu za absolutny brak dbania o środowisko, ten beztrosko wskakuje do dziury niczym Biały Królik. Noż ja, kurwa, pierdolę. Nie, żebym miała wcześniej inne wyjście. Jestem tu służbowo, ale zdecydowanie wolałabym jeszcze nie odpowiadać za śmierć cywila. Nawet jeśli trzyma z Lilith i nie powinnam się nim w ogóle przejmować. Wywracam oczami, wzdycham głęboko, a potem robię najgorszą rzecz, jaką mogę zrobić. A więc Alicja, bez chwili namysłu, podąża za nim i również wskakuje do nory. Udaje mi się przejść sprawnie po stromym zejściu. Widocznie ostatnie doświadczenia wyrobiły moją sprawność dodatkowo. Przetrwanie kilku trzęsień ziemi, otwarcia Piekła i trzykrotnej śmierci jednak ma w sobie coś takiego. Ląduję bezpiecznie obok chłopaka, zaraz za nim. Kiedy sięgam po zapalniczkę, wstrzymuję się z odpaleniem jej. Wzrok próbuję przyzwyczaić do nowych warunków, starając się wyłapać każdy, najmniejszy choćby ślad magii albo podejrzanego zachowania, dźwięku, czegokolwiek. Gdzie trafiliśmy i jak bardzo mamy przesrane? Szepty: 80 + 20 (sw) = 100 Sprawność: 63 + 5 = 68 > 50 Percepcja: k100 + 5 + 24 |
Wiek : 48
Odmienność : Czarownica
Miejsce zamieszkania : Cripple Rock
Zawód : starsza oficer sumiennych w Czarnej Gwardii
Stwórca
The member 'Judith Carter' has done the following action : Rzut kością 'k100' : 76 |
Wiek : ∞
Miejsce zamieszkania : Piekło
Zawód : Guru satanistycznej sekty
Zejście na dół pozostaje łaskawe i nie zamyka się nad waszymi głowami, a mimo to odbiera wszelkie pozostałe wam światło. Cecilu, pamiętałeś o ułomnościach ludzkiego wzroku i przywołując blade światło leviory ułatwiłeś sobie obserwację otoczenia, ale Judith nie pozostawała aż tak bardzo w tyle. Sprawne oko wystarczyło, abyście niemalże jednocześnie zapoznali się równie dobrze z tym, co was otaczało. Skały. Wokół was były po prostu skały – skalne ściany, skalne platformy wyrastające z tychże skał i najwidoczniej na dole znajdowała się całkiem skalna jaskinia. Judith, jako pierwsza dostrzegłaś migotanie czające się na granicy wzroku. To właśnie tam, w tej nieznanej głębi paliło się blade, ruchliwe światło. Szepty wreszcie umilkły, zastąpiła je jedynie ciężka cisza. Chłodna półka skalna, na której staliście, nie była szczególnie okazała. Musieliście stać dość blisko siebie, aby czuć się bezpiecznie wobec wysokiej rozpadliny otaczającej skałę. Cecilu, z uwagi na to, że zszedłeś w dół jako pierwszy, byłeś teraz bliżej środka jaskini i to właśnie ty dostrzegłeś potencjalną ścieżkę w dół. Dwa metry pod wami i co najmniej trzy metry szerokości od was ze ściany wyrastała kolejna płaska skałka. Oddech klinował się wam na wysokości tchawicy. Powietrze było gęste, ciężkie i wilgotne – pulsujące od energii mrowiącej odsłonięte fragmenty skóry. Z samego dołu dobiegło do was ciche, zniekształcone echem niezrozumiałe mamrotanie. |
Wiek : ∞
Miejsce zamieszkania : Piekło
Zawód : Guru sekty satanistycznej
Cecil Fogarty
ANATOMICZNA : 20
ILUZJI : 8
SIŁA WOLI : 15
PŻ : 179
CHARYZMA : 15
SPRAWNOŚĆ : 7
WIEDZA : 5
TALENTY : 10
Leviora pomogła mu oswoić się z panującą zewsząd ciemnością. Stopniowo zaczął rozpoznawać majaczące przed oczami kształty, a nagły ruch za plecami utwierdził go w przekonaniu, że Judith Carter była równie nieustępliwa, co on i nie miała zamiaru odpuścić. Musiał przyznać, że osobliwie ułożyła się ta ich współpraca. Kiedy wbije mu nóź w plecy, lub przyciśnie do karku lufę strzelby? Nie mógł nie brać takiej opcji pod uwagę. W końcu uważała, ze był jej wrogiem, choć niekoniecznie się nim czuł. - Tam jest zejście - podpowiedział Carter, gdy światło tlące się z dłoni oświetliło kolejne półki skalne. Przełknął ślinę, zastanawiając się, jak bardzo zaboli, gdy spadnie na sam dół, i czy w ogóle przeżyje ten upadek. Może te zejście miało zbyt wysoki próg trudności na jego nogi. Ale najpierw musiał pokonać dwumetrowy, dzielący od ścieżki odcinek - Dość strome- mruknął, nieco niżej, ale z ta samą intensywnością przyglądał się swojemu odkryciu, aż w końcu zerknął kątem oka na maczającą za jego plecami sylwetkę Judith. - I czuję, ze prędzej czy później wystawi na próbę naszą relacje z grawitacją - dorzucił, choć nie sadził, że ten niby żar rozładuje napięcie. Czuł go w każdym segmencie ciała. Więził mięsnie w kokonie paraliżu. Cecil, czego się boisz? Tyle razy lądowałeś na dnie, ze powinieneś już do tego przywyknąć, usłyszał uszczypliwy głos Dahlii przy ucho. Miał racje. Wzloty w jego egzystencji pojawiały się sporadycznie, do czasu do czasu, od wielkiego dzwoni. Upadki znacznie częściej. Wzdychając cicho pod nosem, podjął decyzje. Skierował światło Leviory na skalną ścianę. Wyobrażał sobie przez chwile, jak się do nich zbliża, jak próbuje wykraść im cały tlen, jak zmusza ich do zabicia dystansu między sobą i jak w końcu, finalnie i bez trudu, miażdży ich ciała. Jakby pod wpływem tych refleksji oddech zaklinował się w krtani i nie mógł go wypuści. W gęstym, ciężkim powietrzu wyczul wilgoć, ponadto energia wibrująca w powietrzu mierzwiła naciągniętą na stelaż kości skórę i wywoływała reakcje pilomotoryczną. Znał te uczucie - kojarzyło się z mrowieniem opuszków palców, zaraz po wypowiedzeniu inkantacji. I wtedy do jego uszu doleciał ozniekształcone przez echo mamrotanie. Jego narząd słuchu nie wyłapał żadnego, nawet pojedynczego słowa. - Słyszałaś? - wyszeptał cicho, zerkając na Carter. Czul jej obecność za swoim plecami. Niemal wydawało mu się, ze dyszała mu niecierpliwie w kark, jakby chciała go ponaglić. Wydawało to słowo-klucz. W otaczającej ich niewiedzy łatwo było o paranoje. - Absolutaudite - mruknął w końcu, bo może dzięki zaklęciu rozszyfruje komunikat przebijający się przez skalny fundament. Jednak, zanim jakiekolwiek sens obcego pomruku do niego dotarł, skanował spojrzeniem to, co znajdowało się przed jego oczami, czując tężąca pod sercem obawę. Absolutaudite (st 40), 32 + 20 Percepcja, k100 + 15 + 10 (za Absolutaudite) Ostatnio zmieniony przez Cecil Fogarty dnia Wto Paź 15 2024, 21:19, w całości zmieniany 1 raz (Reason for editing : za pozwoleniem mg, bo jestem ślepa i się przeczytałam) |
Wiek : 23
Odmienność : Cień
Miejsce zamieszkania : Deadberry
Zawód : ilustrator
Stwórca
The member 'Cecil Fogarty' has done the following action : Rzut kością 'k100' : 54 |
Wiek : ∞
Miejsce zamieszkania : Piekło
Zawód : Guru satanistycznej sekty
Judith Carter
ANATOMICZNA : 1
NATURY : 5
ODPYCHANIA : 30
WARIACYJNA : 1
SIŁA WOLI : 20
PŻ : 180
CHARYZMA : 9
SPRAWNOŚĆ : 5
WIEDZA : 13
TALENTY : 24
Gdzieś to już grali i to wcale nie jest, kurwa, śmieszne. Wylądowaliśmy na półce skalnej. Wokół mnie panuje mrok, ale oczy szybko przyzwyczajają się do niego i wyłapują… Skały. Czego się spodziewać innego w jaskini? Naprzeciwko nas – skały. Pod nami – skały. Stoimy też na skale. Mamy ogólnie rzecz mówiąc przesrane, możemy iść właściwie tylko w dół. W dół – bo na dole zaczyna migotać światło i dobiegają do mnie dziwne mamrotania. Nie potrafię wyłowić konkretnych słów, ale słyszę dźwięki, które dobiegają do mnie z dołu. Swój wzrok kieruję w stronę zejścia, o którym powiedział mi dzieciak. Przypatruję mu się przez chwilę, oceniając, jak bardzo strome jest i jak bardzo połamiemy sobie przez nie kręgosłupy. Może mieć rację, że prędzej czy później przekonamy się, jak silna jest grawitacja. Z drugiej strony, gdybyśmy mieli z czegoś spaść, to znam przecież odpowiednie zaklęcia, żeby ocalić się przed upadkiem. Gorzej, jeżeli akurat wtedy magia postanowi być kapryśna. — Ta – odpowiadam mu zdawkowo na słyszałaś?. Też słyszę mamrotanie, widzę też światło. Pytanie, czy właśnie w tę stronę mamy podążyć? – Quidhic – wypowiadam z nadzieją, że wiązka zaklęcia się uformuje. – Nie widzę innej drogi, póki co. Jest półka skalna, ale równie dobrze może być po prostu po nic. – Tak właściwie to miałam za mało czasu na zbadanie całej okolicy i towarzystwo, teraz szczególnie bliskie, dzieciaka wcale nie pomagało. – Na dole miga światło. Jak się upewnię, że jest bezpiecznie, schodzę pierwsza. Nie przyjmuję dyskusji. Nie, żebym mu nie ufała (ale mu nie ufam), ale jestem tu z ramienia Kościoła i badam tą sprawę zawodowo. Że muszę go znosić, to inna sprawa. Na razie niczego nie popsuł, ale chuj wie, co może mu odwalić, jeśli go puszczę przodem. Nie wiem, jakie dzieciak ma zdolności, poza tym, że maniakalnie posługuje się magią iluzji. Ta nie jest dobra w defensywie, gdyby coś na dole miało nas przyszpilić. I nie, żeby mi specjalnie zależało na jego życiu. Ale bądź co bądź, każda śmierć czarownika jest stratą dla magicznego świata i dla Kościoła. #1 percepcja na strome zejście #2 Quidhic | próg: 60 | magia odpychania: 30 |
Wiek : 48
Odmienność : Czarownica
Miejsce zamieszkania : Cripple Rock
Zawód : starsza oficer sumiennych w Czarnej Gwardii
Stwórca
The member 'Judith Carter' has done the following action : Rzut kością 'k100' : 54, 64 |
Wiek : ∞
Miejsce zamieszkania : Piekło
Zawód : Guru satanistycznej sekty
Cecilu, mamrotanie u stóp skalnej ściany zdawało się nabierać mocy. Słyszałeś je coraz to wyraźniej, a gdy już skupiłeś się całkiem na dziwnie zniekształconej tonacji, zacząłeś rozróżniać pojedyncze słowa. – Zgubiłem… zgubiłem… – powtarzał męski głos. – Zawiodłem… zgubiłem… nie mogę bez tego wrócić… muszę znaleźć… Cokolwiek zgubił, cokolwiek zrobił, brzmiał jak człowiek głęboko otępiały. Głos był monotonny i pomimo pewnej konieczności działania ukrytej w przekazie tych komunikatów, mogło wydawać się, że tak naprawdę to nie wypowiada ich rzeczywista osoba. Głos brzmiał jak… projekcja albo coś nierealnego, co w każdej chwili mogło zniknąć, jak to już miały w zwyczaju czynić wytwory wyobraźni, a jednak w powietrzu zdawała się wisieć pewna świadomość i zrozumienie – mówiący do siebie mężczyzna nie był kolejną iluzją. Był z całą pewnością żywy, chociaż ewidentnie coś było z nim nie w porządku. Z pewnością więcej będziesz mógł o nim powiedzieć, gdy już zobaczysz go na własne oczy. Póki co wymykał się waszym spojrzeniom, chociaż wcale się nie poruszał. Mógł siedzieć, mógł stać, mógł w was celować i przygotowywać pułapkę. Mógł być szalony, a mógł też być po prostu sprytny – albo żadne z powyższych. Może był tylko ofiarą nieobliczalnego losu? Przyjrzenie się mężczyźnie z pewnością pomoże wam uchwycić istotę jego problemu. Judith, twoje zaklęcie zadziałało natychmiast. Dokładnie widziałaś jak quidhic mknie ku krawędzi skałki, na której staliście i chciwie otula coś, czego wasze oczy do tej pory nie widziały. Przed wami rozciąga się coś, co przypomina ścieżkę. Ścieżkę całkowicie przeźroczystą, oświetloną i widzialną wyłącznie dla ciebie, która łączyła dwie skałki – waszą i tą poniżej, która była jedynym stałym elementem przestrzeni, który sugerował, że rzeczywiście istniała jakaś szansa na zejście na samo dno jaskini. Zejście było strome, ale uważna inspekcja, której dokonałaś, pozwoliła ci zaufać, że nie był to jedynie wytwór twojej wyobraźni. Coś rzeczywiście tam było i ukrywało przed wami to zejście. Gryzoń mieszkający w tej norze najwidoczniej nie był szczególnie gościnny. Niewidzialne zejście prowadziło na samo dno jaskini i tobie z pewnością uda się przejść po nim bez żadnego problemu. |
Wiek : ∞
Miejsce zamieszkania : Piekło
Zawód : Guru sekty satanistycznej
Cecil Fogarty
ANATOMICZNA : 20
ILUZJI : 8
SIŁA WOLI : 15
PŻ : 179
CHARYZMA : 15
SPRAWNOŚĆ : 7
WIEDZA : 5
TALENTY : 10
Cecilowi wydawało się, że na krawędzi spojrzenia zamajaczył mu zarys sylwetki w postaci rysującego się na ścianie cienia. - Cokolwiek to było, było... - głos na moment ugrzązł mu w gardle, a serce zabiło mocniej – ...wielkie - dokończył, z trudem łapiąc kolejny haust powietrza, choć zerknąwszy na powrót za ramie, nie dostrzegł tam obcej obecności. Zmysły prowokowane przez wewnętrzy lęk płatały mu figle. Zamilkł i przez chwile nasłuchiwał; magia wyostrzyła mu zmysł słuchu, a więc był w stanie, z plątaniny słów, wyłapać poszczególne, formujące się w charkocie zdania. - Ta abominacja porozumiewa się ludzką mową. Coś zgubiła i nie może znaleźć. - Podszedł bliżej zapadliny, by przysłuchać się z większą wnikliwością burkliwemu tembrowi głosu. - Mówi: zgubiłem - cytował: - Zawiodłem, zgubiłem, nie mogę bez tego wrócić, muszę znaleźć. Na moment utkwił spojrzenie w ukrytą w półmroku twarz pani Carter. Jego zdradzała zadumę. nie potrafił tego rozgryźć. Głos wydawał się równie ulotny, co każda chwila radości, jaka kiedykolwiek przecięła linie jego horyzontu, a mimo to był namacalny - wyczuwał w nim świadomość, drżenie - strach, lęk, złość? Co czuła ta istota? Co straciła? Czemu nie może wrócić? Jaka czeka ją kara, gdy wróci z pustymi rękami? A może ten relikt – czymkolwiek był – stanowił klucz? Wykrzywił usta w atrapie uśmiechu. Poczuł irracjonalną więź z wynaturzeniem znajdującym się kilka stóp pod nimi. - Jak ma pani patent, jak pokonać odległość, która dzieli nas od kolejnych półek skalnych, proszę zabrać mnie ze sobą - w oczach Cecila zapłonęła determinacja, obecnie nie zależało mu na niczym innym, a on nie dysponował odpowiednimi środkami, by pokonać taką odległość. – Mogę się przydać - czas na autoreklamę... trzy, dwa, jeden, start: - Może nie wyglądam, ale - czy to dobry moment, by zdradzać kobiecie, która mogła w każdej chwili wyciągnąć strzelbę i przestrzelić mu łeb, zdradzać atutową kartę, którą przechowywał w rękawie? – władam biegle magią anatomiczną. Poczuł się zobligowany by jej pomoc. Sprawdzić, co kryje się na dnie. Chociaz na chwile zapomnieć o tym, co ich dzieliło i jej zaufać. Póki znowu ich ciało nie wykopią się w świetle dnia. Przecież do tego dążyła Iustitia - do sprawiedliwości, równowagi. On nie miał takich wielkich aspiracji - chciał tylko poznać prawdę. Przykucnął przy krawędzi. Ciche Absolutvisio wydobyło się z jego warg, gdy spojrzał w dół; chciał zdemaskować kryjące się tam stworzenie. Choćby zarys jego sylwetki. Choćby cień rysujący się na ścianę. Cokolwiek, co sprawi, że ten twór stanie się prawdziwym, namacalnym bytem. Absolutvisio (st 40), k100+20 Percepcja, k100 + 15 (ewentualnie + 10, jeśli zaklęcie podziała) |
Wiek : 23
Odmienność : Cień
Miejsce zamieszkania : Deadberry
Zawód : ilustrator
Stwórca
The member 'Cecil Fogarty' has done the following action : Rzut kością 'k100' : 33, 67 |
Wiek : ∞
Miejsce zamieszkania : Piekło
Zawód : Guru satanistycznej sekty
Judith Carter
ANATOMICZNA : 1
NATURY : 5
ODPYCHANIA : 30
WARIACYJNA : 1
SIŁA WOLI : 20
PŻ : 180
CHARYZMA : 9
SPRAWNOŚĆ : 5
WIEDZA : 13
TALENTY : 24
Słyszę to mamrotanie, słyszę, że chłopak coś tam pierdoli pod nosem, nie słucham go teraz dokładnie, bo skupiam się na słupach światła, które właśnie oplatają ścieżkę. Ścieżkę niewidoczną dla najbardziej wprawnego oka. Mrużę oczy z niezrozumieniem, starając się podejść bliżej, na ile towarzystwo drugiej osoby mi na to pozwala. — Leviora – mamroczę, żeby lepiej zobaczyć to, co prezentuje się przede mną, a światło formuje się bez problemu w mojej dłoni. Cóż, cel uświęca środki, nawet ja muszę czasem pogodzić się z istnieniem magii tak paskudnej jak iluzja. Zresztą, świecenie nikomu nie przeszkadza. Zamykanie w iluzorystycznym jajku i sprawianie, żeby osoba dusiła się białkiem – zdecydowanie tak. Nie zapomnę tego tej małej suce. Ten koleżka po fachu też wygląda na takiego, który świetnie włada iluzją. Ścieżka schodzi powoli w dół, odbijając się od półki skalnej po drugiej stronie. Pierwotnie sądziłam, że będzie nam kompletnie zbędna, teraz jednak chyba jednak przejdę się, żeby zobaczyć, co tam jest. Może mi się poszczęści i nie będę musiała kopnąć w dupę żadnego tłustego szczura, żeby mi się nie dobierał do kostek. Proszę mnie zabrać ze sobą. Że co, proszę? Odrywam spojrzenie od niewidocznej ścieżki oświetlonej jedynie pyłem zaklęcia przeze mnie rzuconego, żeby spojrzeć na chłopaka, który stał obok. Coś mówił o tym mamrotaniu, nie słuchałam go. Teraz być może się zorientował, że beze mnie nie pójdzie dalej. Nadal nie wiem, na chuj on się tutaj pcha. Rozumiem samą siebie, on mnie nie musi. Ja tu jestem służbowo, a on? Przecież w Gwardii nie służy, wiedziałabym. Lepiej dla niego, zdecydowanie miałby przesrane. Brwi unoszą się wyżej, gdy słyszę, że jego atutem nie jest magia iluzji – a anatomiczna. Dziwne. Pasował mi do grupki tych gówniarzy, którzy bawią się ludzkim mózgiem w sposób najbardziej odrażający. Magia anatomiczna nadal jest potężna, ale też przerażająca. Manipulacja ludzkim ciałem jest niebezpieczną dziedziną. Może służyć do celów zdrowotnych, a może też zdrowie odbierać. O ile gnojek mówił prawdę. — Chciałabym wiedzieć, dlaczego Ci tak naprawdę na tym zależy. Chciałabym? Powiedziałabym, że nie. Ale odkąd jest po drugiej stronie barykady, niestety, muszę interesować się tym o wiele bardziej niż bym chciała. Wzdycham głęboko, przeciągam otwartą dłonią po własnej twarzy i kieruję już się powoli w stronę tego tęczowego mostu. — Każdego z nas czasem ogarnia szaleństwo – mamroczę. – Celermentis. Śmieszne, biorąc pod uwagę, że niecałe dwa miesiące temu zaklinałam się przed Sebastianem na wszystko, w co wierzyłam, że mi nie odpierdoliło. I w istocie – wcale mi nie odpierdoliło, tylko Overtone bawił się lamentem. Potem tego żałował. A potem tego pożałował jeszcze raz. Ale to temat na inną historię. Mam już postawić pierwszy krok w stronę półki skalnej i dalej, na dno jaskini, kiedy noga zamiera przy krawędzi, a ja marszczę lekko brwi. — Mówiłeś, że jak się nazywasz? Jak bardzo Ci zależy na pójściu na dół? Spróbuj mnie okłamać, to dowiem się prawdy, znajdę Cię i wsadzę Ci lufę w dupę tak głęboko, że wyjdzie ustami. Leviora (st. 30) | 53 | udane Celermentis (st. 65) | k100 + 30 |
Wiek : 48
Odmienność : Czarownica
Miejsce zamieszkania : Cripple Rock
Zawód : starsza oficer sumiennych w Czarnej Gwardii
Stwórca
The member 'Judith Carter' has done the following action : Rzut kością 'k100' : 54 |
Wiek : ∞
Miejsce zamieszkania : Piekło
Zawód : Guru satanistycznej sekty
Cecil Fogarty
ANATOMICZNA : 20
ILUZJI : 8
SIŁA WOLI : 15
PŻ : 179
CHARYZMA : 15
SPRAWNOŚĆ : 7
WIEDZA : 5
TALENTY : 10
- Obawiam się, że moja prawda panią nie zadowoli, ale mogę spróbować - obawiam się, że moje słowa cię nie przekonają, bo uważasz mnie za kłamcą i twoja intuicja cię nie zawodzi, dodał w myślach, dlatego dzisiaj wyjątkowo postawił na szczerość: - Nie musze przypominać co stało sie sto lat temu, prawda? - patrzył kobiecie w oczy, choć nawet ten zabieg nie gwarantował jego prawdomówności - Znowu nakręciliśmy pozytywkę przemocy. Kręci się do rytmu ich ambicji, a Lilih jest pełna ambicji, ale tez przepełnia ją strach. Podejrzewam, ze wtedy, podczas Wykreślonego Roku, tez była inicjatorką pewnych incydentów, które zapewne zapoczątkowały to, co dzieje się teraz. - Przynajmniej tak sądził Eros. - Próbuję to zrozumieć, rozgryźć. Przez długie lata studiuje historię Fogartych, zjem na tym zęby, ale nie spocznę, póki tego nie pojmę, albo umrę, próbując. Jego mała obsesja, zapoczątkowana lata temu, z rok na rok eskalowała. Teraz osiągnęła wyżyny jego zainteresowania. Chociaż spotykała sie z aprobatą, obiecał samemu sobie, w sali zegarowej, ze będzie drążył, póki nie wyczerpie tematu. Zbliżał sie do celu. Powoli. Krok za krokiem. - Przejęliście miecz Wojny, ale, albo były dwa w zestawie, albo ten dzierżony przez Garbiela jest kilkukrotnie potężniejszy. - Nie wspomniał skąd to wie, bo "byłem w Niebie" czy "spacerowałem po wspomnieniach Erosa" nie brzmiało, jak coś, co mogło wydarzyć się naprawdę, ale czy, w lutym, gdy Upadły spadł z Raju, nie uzmysłowili sobie, jak mało o niej wiedzieli? Judith tez tam była. - Podejrzewam, ze to on wzniecił ogień na Placu Aradii, a to, zgaduje, jedynie przedsmak jego umiejętności. On już wie o magii i o nas. Myśli pani, ze będzie cierpliwie czekać az Lilith i Lucyfer skończą przerzucać pionki na szachownicy? Jak mamy się bronić przed czymś, czego nie znamy? Gwardia zapewni nam bezpieczeństwo? Obecnie idzie im dość opornie. Większość swoich sił inwestują w Kaplanów i Krąg. Każdego z nas czasem ogarnia szaleństwo, wybrzmiało wyraźnie w przestrzeni umysłu, jakby Judith wyszeptała mu te słowo wprost w ucho. Cierpki uśmiech wykrzywił jego wargi. Szaleństwo pożerało Cecila od środka. Zaczął wierzyć, ze to rodzina przypadłości przekazywana z pokolenia na pokolenie. - W tym mieście każdy zna moje nazwisko, Cecil Fogarty. Miło mi panią poznać, pani Carter. Carter miała w dłoni wszystkie argumenty, by go tu zostawić, albo wyeliminować. Decyzja należała do niej. On wybrał ślepy traf - ona strzelbę, czy współpracę? |
Wiek : 23
Odmienność : Cień
Miejsce zamieszkania : Deadberry
Zawód : ilustrator
Judith Carter
ANATOMICZNA : 1
NATURY : 5
ODPYCHANIA : 30
WARIACYJNA : 1
SIŁA WOLI : 20
PŻ : 180
CHARYZMA : 9
SPRAWNOŚĆ : 5
WIEDZA : 13
TALENTY : 24
Czyli wygląda na to, że chłoptaś szukał w lesie odpowiedzi na to, dlaczego stało się to, co się stało sto lat temu. Po cholerę? To się stało, trzeba wyciągnąć z tego jakieś wnioski – Krąg wyciągnął, amputował gnijącą kończynę i żyje dalej. Że Lilith miałaby się po to mieszać sto lat temu? Po co? Nie jestem pewna, czy Piekielną Trójcę nawet interesuje, kto z kim sobie przed nimi przysięga wierność, a co dopiero ludzkie sprawy Kręgu. Wierność i modlitwa – to coś, co jest dla nich nadrzędne. Ale ja nie znam tak dobrze Lilith. To nie tak, że jej nie szanowałam, po prostu w którymś momencie moja ścieżka zboczyła w stronę Gwiazdy Zarannej i za nią podążałam. To nie tak, że gardziłam Lilith. Była Matką i miała należne miejsce na tronie piekielnym. Do momentu, aż z niego sama nie zrezygnowała, podnosząc rękę na tego, kto ją stworzył. Fogarty byli po prostu posrani, mam na końcu języka, ale jest coś ważniejszego w tej wypowiedzi, na co muszę zwrócić uwagę. — No i po co studiujesz ich historię? Każdy ma jakąś pasję, nie mnie oceniać. Może stał przede mną jakiś zapalony historyk. Z umiejętnością w dziedzinie magii anatomicznej i iluzji. Ta, to się łączyło, jak cholera. Jak Cabot i małżeństwo z miłości. Marszczę brwi, bo dziwią mnie jego kolejne słowa. Surtr miał ognisty miecz – ten fakt dziwił mnie bardziej niż to, że istniał jeszcze jeden taki artefakt. Przecież jasno to było napisane w Księdze Bestii. To tym mieczem zabił Adama i tym samym mieczem wygnał Lucyfera z niebios. — To jasne, miecz Gabriela jest podarunkiem od Boga. – Nie wiem, dlaczego moim celem nagle stała się edukacja młodzieży, która przysnęła w szkółce kościelnej. Może to zboczenie zawodowe. Krzyżuję ramiona pod biustem, patrząc na niego sceptycznie. – Wiesz, co myślę? – Obchodzi Cię to? – Że Gabriel zakazuje magii swoim chrześcijanom, bo się boi oddać władzę w ręce kogokolwiek innego niż on sam. Chce nas zabić, bo się nas boi. Więc jeśli nie będziemy marnować czasu na skakanie sobie do gardeł, jak przy ostatniej okazji, a przypomnimy sobie, kim jest prawdziwy wróg, nie będzie nam potrzebna Gwardia do obrony. Gwardia o tym zresztą nie wie. Może to błąd. Może powinniśmy powiedzieć Barnabasowi, przygotować go na to, co może nadejść. Młody słusznie się boi, bo możemy tego nie przeżyć. Na litość, ostatnio ja zdechłam prawie trzy razy i nie wiem jakim sposobem jeszcze trzymam się na nogach. Przeżyłam prawdziwe katusze, ale wyszłam z nich, silniejsza. Ale być może nie dożyję starcia z Gabrielem. A być może polegnę podczas niego. To nie chodzi o mój triumf, o moje szczęście, o mnie. Chodzi o świat. O ludzi, którzy się pojawią, o całe pokolenia młodych czarowników, które przyjdą po mnie. O to jest ta walka. Nie o własne ego. Ruszyłabym dalej bez wahania, ale to, co usłyszałam później, wystarczająco mnie zmroziło, żebym przypatrywała się twarzy gówniarza. Kłamał? Nie wiem. Mówił prawdę? Nie potrafię wywnioskować z jego twarzy. Jeśli kłamał, miał bardzo chujowe poczucie humoru. Jeśli mówił prawdę – to chyba lepiej, żeby kłamał. Ale przynajmniej wiele się wytłumaczyło. Dlaczego mąciwoda była wtedy z Blair Scully w kościele? Geny najwidoczniej były mocniejsze. Genów, najwidoczniej, nie da się wyplenić. Mam chęć mu powiedzieć, że idę sama. Zresztą, tego chcę od samego początku. Żeby mi nie przeszkadzał. Z drugiej strony, chuj wie, co mnie tam spotka. I chuj wie, czy nie przyda mi się magia anatomiczna, o ile z tym też mnie nie okłamał. — Reflex – mamroczę pod nosem, ale czuję, że magia nie odpowiada wystarczająco na moje wezwanie. Kurwa, w takiej chwili? – Oddaj mi wszystkie ostre przedmioty, jakie masz, a zastanowię się nad tym, czy przeprowadzę Cię dalej. Jak stąd wyjdziemy, dostaniesz je z powrotem. Reflex – powtarzam. Lucyferze, mój Panie, nie wystawiaj mnie na kolejną próbę. Reflex #1: 7 + 30 = 37 | zaklęcie nieudane Reflex #2: k100 + 30 (magia odpychania) | próg: 90 Celermentis - tura 1/2 |
Wiek : 48
Odmienność : Czarownica
Miejsce zamieszkania : Cripple Rock
Zawód : starsza oficer sumiennych w Czarnej Gwardii