First topic message reminder : Zapomniany totem Niedaleko od miasteczka, gdzieś, gdzie kiedyś tętniło życie, stoi w lesie drewniany totem wygnanego z tych ziem plemienia Abenaki. Są w nim wyrzeźbione sylwetki różnych stworzeń o ludzkich i zwierzęcych kształtach, które to były prawdopodobnie duchami-opiekunami plemienia, jednak nie pozostał na tych terenach nikt, kto by mógł opowiedzieć ich historię. Co ciekawe, mimo upływu lat drewno totemu nie poczerniało, nie pokryło się mchem ani nie zostało pożarte przez robactwo. Zupełnie jakby duchy plemienia wciąż w nim żyły i czekały, aż będą mogły znowu udać się na polowanie. |
Wiek : ∞
Miejsce zamieszkania : Piekło
Zawód : Guru sekty satanistycznej
Leander van Haarst
ANATOMICZNA : 20
POWSTANIA : 5
SIŁA WOLI : 12
PŻ : 168
CHARYZMA : 13
SPRAWNOŚĆ : 3
WIEDZA : 18
TALENTY : 9
Oczy Leandra przymrużyły się gwałtownie, gdy ich sprzeczka zawadziła o delikatną kwestię empatii. Jakiś czas temu przydarzyło im się sformułowanie „lekarza bez empatii”. Czy Ira był w stanie połączyć kropki w całym tym zamieszaniu? Czy do tego teraz pił? Na twarzy medyka brak było śladu po zadowoleniu, nawet jeżeli uśmiech towarzysza rzeczywiście wydawał mu się szczery. Pomoc Virgilowi niezmiennie jawiła mu się absolutnym marnotrawstwem zasobów magicznych, więc dyskusja ostatecznie dobiegła końca wyłącznie z uwagi na trwający pojedynek. Mogliby porozmawiać o tym później i zapewne tak właśnie miało się stać, o ile tylko Ira znajdzie w sobie chęć na rozdrapywanie świeżego śladu po ukąszeniu, którym to było dla Leandra ustąpienie mu na jakimkolwiek polu. Nie myślał o odwdzięczaniu się, chociaż sam postawił ten warunek. Zamiast tego obserwował uważnie ruch drzewa i przytrzymał przy sobie łokieć swojego towarzystwa. Ciosy nieubłaganie spadły na Virgila i Leszy wydawał się na tym nie poprzestawać. Skupił się na najbliższej sobie ofierze, a patrząc po poprzednim zachowaniu akrobaty, istniało ryzyko, że znowu postanowi zgrywać pomoc socjalną. Nie tym razem, Ira. Teraz miał zostać przy nim. Oby tylko nie zwrócił uwagi, jak rozkoszne wydawały się Leandrowi ciosy drzewa, gdy zamiast na nim, lądowały na obitej dupie Virgila. Mógłby słuchać przez całą wieczność tych urywanych oddechów wyduszanych korzeniami z pracujących szaleńczo płuc. - Oleum - rzucił czar na drewniaka, zainspirowany widowiskowym ogniem towarzyszącym kotłowi ze smołą. Może oliwa sprawi się równie dobrze? - Pilaignis. Jeżeli magia natury go nie zawiedzie, chętnie sprawdzi, co pali się lepiej. Oleum (m. powstania I) st. 45 | do wyrzucenia: 40 Pilaignis (m. natury I) st. 40 | do wyrzucenia: 40 |
Wiek : 40
Odmienność : Czarownik
Miejsce zamieszkania : Eaglecrest
Zawód : Neurochirurg, odtruwacz, lekarz podziemny
Stwórca
The member 'Leander van Haarst' has done the following action : Rzut kością 'k100' : 86, 91 |
Wiek : ∞
Miejsce zamieszkania : Piekło
Zawód : Guru satanistycznej sekty
Lenadrze, magia powstania Cię nie zawiodła – magia natury także. Przez moment leszy trząsł się na śliskiej powierzchni. Gałęzie pełne liści drgały w krótkiej walce, podczas której leszy usiłował ustać w pionie – nie udało mu się to jednak, a upadek na ziemię musiał być bolesny, a na pewno był bardzo głośny. Powstał powoli, dając Wam czas na atak. Pilaignis mknęła już w stronę oliwy, ale chociaż płomienie połaskotały ciało leszego, substancja nie zajęła się ogniem. Gdy tylko poświęcisz chwilę na przypomnienie sobie opisu zaklęcia, jeszcze z czasów szkółki kościelnej, szybko znajdziesz wytłumaczenie w słowach substancją przypominającą oliwę. Jest śliska, ale czy to znaczy, że łatwopalna? Wskutek wyrzuconych przez Ciebie czarów, leszy otrzymuje obrażenia ze względu na upadek (-15P), a także kulę ognia (-10P), a także traci jedną akcję, ze względu na nieudane utrzymanie się na nogach. |
Wiek : ∞
Miejsce zamieszkania : Piekło
Zawód : Guru sekty satanistycznej
Virgil Scully
ANATOMICZNA : 2
NATURY : 3
WARIACYJNA : 10
SIŁA WOLI : 4
PŻ : 186
CHARYZMA : 7
SPRAWNOŚĆ : 16
WIEDZA : 19
TALENTY : 11
Iris dalej stała u boku nieznajomego, który najwyraźniej musiał być lekarzem, skoro dał radę mnie całkiem sprawnie uleczyć w dużej mierze. Kontynuowali rozmowę między sobą, na tyle cicho, że nie byłem w stanie za bardzo nic usłyszeć. W normalnej, typowej, miastowej sytuacji pewnie bym się grzecznie wycofał i nie wtrącał do ich rozmowy (nie wydawało mi się, że by tego chcieli), gdyby nie to, że właśnie atakował mnie porządny kawał drzewa i najwyraźniej uznał, że jak dawno nie złożono mu niczego w ofierze, to złoży mnie w tym celu samemu sobie. Podobno ceni się tych, co są samowystarczalni, ale ja nie byłem z tego zadowolony. Przecież po takiej śmierci ciężko nawet o poważny napis na nagrobku. Co bliscy mogliby mi dać? Virgil Scully - mąż, ojciec, ofiara drzewa? Virgil Scully - zginął z rąk tego, co kochał, czyli natury? Virgil... Dość. Ileż to niby można myśleć o swojej śmierci? - Securus - kolejny raz podjąłem się obrony przed drzewem. Gdybym bym sam, spróbowałbym uciec. Mimo ran w końcu miałem jakąś szansę. - Pilaignis - rzuciłem zaraz za panem doktorkiem licząc, że zwiększę efekt. A ten był, cóż... Zadowalający? Tak to ujmijmy, bo sam widok, mimo że zabójczego dla mnie stwora, budził we mnie w dalszym ciągu ambiwalentne uczucia. Leszy, zajęty był większą część czasu wstawaniem, tak więc nie miał tyle czasu na bronienie się gałęziami. Na całe szczęście. Wielki stwór całkiem długo się podnosił, nim wreszcie wybrał kolejną ofiarę, w którą postanowił uderzyć. Miałem nadzieję, że to nam kupi dodatkowy czas, który pozwoli się osłonić przed uderzeniem albo wręcz uderzyć w niego. Rzuty: 1. securus (próg): 65 - 10 = 55 2. pilaignis (próg): 40 - 3 = 37 3. kolejny atak drzewa x2 |
Wiek : 32
Odmienność : Czarownik
Miejsce zamieszkania : Maywater
Zawód : członek zarządu rodzinnej spółki
Stwórca
The member 'Virgil Scully' has done the following action : Rzut kością #1 'k100' : 74, 43 -------------------------------- #2 'k3' : 2, 2 |
Wiek : ∞
Miejsce zamieszkania : Piekło
Zawód : Guru satanistycznej sekty
Ira Lebovitz
ILUZJI : 5
PŻ : 236
CHARYZMA : 7
SPRAWNOŚĆ : 43
WIEDZA : 3
TALENTY : 2
Leszy: 45/250 PŻ (-65 M, -130 P) Ira: 236/236 PŻ Leander: 168/168 PŻ Virgil: 146/186 PŻ (-40 P) To, że chcę mu pomóc, to niekontrolowany odruch. Wiem, że mówi zaklęcie, wiem też, że to już nieraz go dziś zawiodło. Gałęzie mkną na Virgila, a moje mięśnie drgają krótko, jakby chciały poderwać ciało do biegu w jego kierunku. To wtedy zdaję sobie sprawę z obecności dłoni Lei na moim łokciu. Zerkam na zaciskające się tam palce ze szczyptą dezorientacji, a przeniósłszy spojrzenie na jego twarz, zamykam usta, które — zdaje się — w pierwszej chwili miały zamiar dać werbalny wyraz niezadowolenia. Virgil tym razem się broni, a gałęzie uderzają o tarczę. W porządku. Lea pewnie ma rację, nie powinienem się wtrącać, póki sobie radzi. Jeszcze naruszę jego męską dumę. — Zabijesz go w ten sposób — syczę, bo odgłos skwierczenia sprawia, że sam niemal czuję ból Leszego. Przecież nie chcemy go zabijać. Chyba. Nie wiem. To żywa, myśląca istota, wypadałoby najpierw… Porozmawiać z nim? Widzę, że ledwie się rusza. Nadal próbuje atakować i tym razem gałęzie mozolnie suną ku nam. Ku Lei w zasadzie. Wystarczy kilka ciosów i nawet ta niespotykana, ogromna istota pożegna się z życiem, prawda? Widać. Widać, że cierpi, że każdy ruch przychodzi mu z trudem. Jest na wykończeniu. — Hej ty! — krzyczę do niego. Skoro jest myślącym stworzeniem, to pewnie umie się również porozumiewać, prawda? — Nie chcemy cię zabijać. — Ja nie chcę. I nie zakładam, że ktokolwiek tu chce. Bo dlaczego mielibyśmy chcieć? Kogoś takiego nie spotyka się na co dzień. Jeśli umrze, nie dowiemy się co tu robi, czemu atakuje, nie… nie przekonamy się, czy może nam się do czegoś przydać. Jak rozległą wiedzę może posiadać taka istota? — Jeśli potrafisz gadać, to lepiej zacznij się tłumaczyć, czemu nas zaatakowałeś. |
Wiek : 23
Odmienność : Czarownik
Miejsce zamieszkania : Salem
Zawód : akrobatka / współwłaściciel klubu "WhizzArt"
Iro, pomimo najszczerszych chęci i wyciągniętej ręki na zgodę, wszystko, co mogliście usłyszeć, to szum resztek liści, której pozostały na gałęziach leszego, oraz trzask gałęzi. Chociaż istota nie odpowiadała Wam w żaden sposób (nie mogła? nie chciała), mogłeś łatwo dostrzec w jego oczach, że nie tylko Cię słyszał, ale i rozumiał. |
Wiek : ∞
Miejsce zamieszkania : Piekło
Zawód : Guru sekty satanistycznej
Leander van Haarst
ANATOMICZNA : 20
POWSTANIA : 5
SIŁA WOLI : 12
PŻ : 168
CHARYZMA : 13
SPRAWNOŚĆ : 3
WIEDZA : 18
TALENTY : 9
Uwaga Iry powoduje dokładnie taki efekt, jakiego mógł się spodziewać. Cień irytacji przemyka przez twarz Leandra, bo przecież dobrze wiedział, co właśnie chciał zrobić. Chciał zamienić Leszego w stos drzazg. Chciał móc wyżyć się na tej przedziwnej istocie, która ośmieliła się podnieść na nich gałęzie, a przede wszystkim pragnął zapomnieć w ten sposób o trosce Iry okazanej Virgilowi. Zazdrość zatruwała mu krew, a przecież już od wieków było wiadomo, że upuszczenie jej przynosi poprawę. Nigdy jednak nie sprecyzowano, czyja to miała być krew. - Widzę - odpowiedział tylko Lebovitzowi i wreszcie puścił ściskany mocno łokieć. Niech diabli wezmą te durne potrzeby dyskusji. Jeśli czuje potrzebę, to niech sobie nawet zdjęcie z tym truchłem zrobi. Było mu to już obojętne. Leander nie widział Leszego przez pryzmat jego wiekowości i wiedzy. Nie potrafił dostrzec magii w czymś, co było karykaturą stworzenia i nie wierzył, że to coś do czegokolwiek im się przyda. Skoro nie miało być przydatne, było przeszkodą, a takie przecież należało skutecznie usuwać. - Nie chcemy? - Zapytał, jasno wskazując na swoje stanowisko w tej sprawie, a potem po prostu westchnął. Cudownie. Skoro Ira chce sobie pogadać, niech sobie gada... tylko że nie za bardzo było z czym rozmawiać. Leszy nagle nabrał wody w usta i tylko wpatrywał się w Irę jak ciele w malowane wrota. - Potrzebujesz zachęty? - Zapytał, ale na odpowiedź wcale nie zamierzał czekać. - Flecteremembra Zaklęcie było niegroźne, ale nieprzyjemne. Zresztą trwało stosunkowo krótko i nie mogłoby uszkodzić drewniaka... a może wcale nie miało działać? Cholera jedna to wie. Ależ chciałby móc sprawdzić samemu, jak skuteczne były ich zaklęcia. Czy da się przeprowadzić autopsję drzewa? Dawno aż tak się nie rozmarzył. Flecteremembra (m. anatomiczna II) st. 55 | do wyrzucenia: 35 |
Wiek : 40
Odmienność : Czarownik
Miejsce zamieszkania : Eaglecrest
Zawód : Neurochirurg, odtruwacz, lekarz podziemny
Stwórca
The member 'Leander van Haarst' has done the following action : Rzut kością 'k100' : 43 |
Wiek : ∞
Miejsce zamieszkania : Piekło
Zawód : Guru satanistycznej sekty
Leandrze, stojący przed Wami, ledwie zipiący leszy z całą pewnością kończyny miał. Ale czy wypełnione krwią w żyłach i mięśniami pod skórą? Nie mogliście wiedzieć, w końcu widzieliście to stworzenie pierwszy raz na oczy, ale już z samej obserwacji mogłeś być pewny, że choć zaklęcie powinno odnieść efekt, to nie dało jednak żadnych skutków. |
Wiek : ∞
Miejsce zamieszkania : Piekło
Zawód : Guru sekty satanistycznej
Leander van Haarst
ANATOMICZNA : 20
POWSTANIA : 5
SIŁA WOLI : 12
PŻ : 168
CHARYZMA : 13
SPRAWNOŚĆ : 3
WIEDZA : 18
TALENTY : 9
Żałosne. Pierdolony, drewniany harcerzyk nawet nie mógł porządnie dostać po mordzie. Zaklęcia anatomiczne wypinały się na Leandra czterema literami, bo jebane drzewo było tylko jebanym drzewem. Gadającym, a jednak niespodziewanie teraz milczącym. Ten zastój w dyskusji spowodował ściągnięcie brwi przez czarownika i zbliżenie się do leszego na krok bądź dwa. Zipiące stworzenie wyglądało naprawdę żałośnie i ewidentnie miało już dość tego przedziwnego starcia. Gdyby tylko Leander dostrzegał w nim coś - cokolwiek - wartego uwagi. Gdyby tylko leszy był łaskaw podarować mu ledwie okruch pociągającej informacji, naukowej zachęty... wzbudzona ciekawość mogłaby go ochronić przed konsekwencjami próby złapania tchu. Milczenie nie zawsze było złotem. Dzisiaj było wyłącznie kwasem osiadającym na wątrobie. Ciemne oczy van Haarsta nabrały nieco innego wyrazu. Już wcześniej znalazło się w nich miejsce dla wściekłości, lecz w tym momencie aż za bardzo przypominała ona to, co Ira mógł widywać podczas ich osobistych spotkań. To była złość, która zapowiadała coś więcej, niż wyłącznie dotknięcie zaklęciem. - Gadaj! - Warknął na początek i zacisnął mocno szczęki, jak gdyby potrzebował zazgrzytać zębami. Nie potrafił znieść sprzeciwu, nawet jeżeli wykonania prostego polecenia odmawiało mu tylko głupie drzewo. Było niczym więcej, niż jedynie stertą posklejanych na ślinę badyli. Ciało poruszyło się szybciej, niż pojawiła się myśl. Myśl, że może nie warto było ryzykować połamaniem kości w stopie, piszczelu, czy stłuczenia kolana w myśl zaspokajania swojej potrzeby sprawowania kontroli. Za późno. Noga Leandra już popędziła naprzód, aby wyprowadzić kopnięcie. Nie baczył na to czy trafi w głowę, tułów, czy kończynę. Chciał mu po prostu przypierdolić. Cios średni: udany, obr. 6 |
Wiek : 40
Odmienność : Czarownik
Miejsce zamieszkania : Eaglecrest
Zawód : Neurochirurg, odtruwacz, lekarz podziemny
Leandrze, gdzie magia nie może, tam nogę pośle. Czy jakoś tak. Co prawda nie było nigdzie mowy zakazu znęcania się nad roślinami, ale leszy mógł odczuć to bardzo dotkliwie. Może nie powiedział nic, ale wydobył się z niego głuchy krzyk, kiedy Twoja noga zetknęła się z drzewnym konarem. Gałęzie zatrzęsły się niebezpiecznie, by za moment w końcu zawisnąć ponuro i znieruchomieć. Wygląda na to, że ostatni cios, jaki mu zadałeś, był ostateczny – leszy nie stwarzał już zagrożenia i wyglądał jak zwykłe, normalne drzewo. Wy jednak wiedzieliście inaczej, nawet jeśli mogliście mieć bardzo duże wątpliwości, czy istota ta w ogóle jeszcze żyje. Niestety, na każdą akcję przypada reakcja, a kopiąc w konar drzewa nie możesz spodziewać się niczego dobrego. Leandrze, przez następne 3 dni fabularne będziesz zmagał się z bólem nogi, a chodzenie będzie Ci sprawiało na tyle trudności, że będziesz utykał na nogę, którą właśnie kopnąłeś drzewo. Uraz ten przejdzie samoistnie. Leandrze, Iro, Virgilu, wszyscy zauważyliście, jak po ciosie Leandra leszy znieruchomiał. Korzenie opadły w ziemię, gałęzie zastygły w bezruchu, drzewo już nie poruszało się przed Wami. Mogliście mieć wątpliwości, czy legendarna istota w ogóle żyje, a ponieważ brakowało Wam wiedzy na temat zachowań magicznych istot, nie możecie być pewni, czy nie będzie sprawiał już zagrożenia. Macie jednak chwilę, aby zastanowić się, co zrobić z nim dalej. Możecie spróbować go zniszczyć. Możecie również udać się do O’Ridley Airmid Herbal Remedies, gdzie z całą pewnością zainteresują się Waszym znaleziskiem. Możecie również zawiadomić Czarną Gwardię, która zaopiekuje się znaleziskiem. Możecie również zostawić znalezisko i odejść. Zabranie leszego ze sobą będzie niemożliwe, ale możecie znaleźć osobę z botaniką na poziomie III, która mogłaby zaopiekować się stworzeniem i prowadzić na jego temat badania. Po podjęciu decyzji zgłoście się do Mistrza Gry po ingerencję. |
Wiek : ∞
Miejsce zamieszkania : Piekło
Zawód : Guru sekty satanistycznej
Virgil Scully
ANATOMICZNA : 2
NATURY : 3
WARIACYJNA : 10
SIŁA WOLI : 4
PŻ : 186
CHARYZMA : 7
SPRAWNOŚĆ : 16
WIEDZA : 19
TALENTY : 11
Wydarzyło się coś niespodziewanego. Mimo chęci Iris, by leszy się odezwał, nie zrobił on tego, ale padł po ostatnim, decydującym najwyraźniej kopniaku nieznanego mi mężczyzny. Spojrzałem na upadłą istotę, która mimo bycia upadłą i istotą chyba nie była demonem i mimo, że nie chciałem, by zginęła, odetchnąłem z ulgą. Wyglądało na to, że nic mi, i nie tylko mi, nie groziło. Podszedłem parę kroków do Iris. - Jesteś cała? - spytałem, nim zbliżyłem się do mężczyzny. - Wszystko w porządku? - spytałem, zastanawiając się, czy kopanie czegoś, co zapewne miało strukturę drzewa było dobrym pomysłem. Miałem swoje podejrzenia, (że nie,) ale postanowiłem tego nie komentować. Nie wiadomo było, ile ten człowiek normalnie czasu spędzał na łonie przyrody. Może to był mieszczuch nieprzyzwyczajony do leśnych realiów. Choć jak widać nawet często bywanie w lesie nie szykowało cię na takie niespodzianki. Na koniec zbliżyłem się do tego, co zapewne było martwym leszym. Obszedłem go z ciekawością, po czym spróbowałem urwać gałązkę na pamiątkę. Nie byłem pewien, czy chciałem próbować, ale powstała w mojej głowie myśl, że część drzew da się pomnażać poprzez wsadzanie gałęzi do wody. Czy w tym wypadku to też by zadziałało? Czy miałbym małego leszego na podwórku? Nie miałem zielonego pojęcia. - Co robimy? - spytałem. W sumie nie chciałem decydować. Odechciało mi się już bawić na dzisiaj w ornitologa, na czymś innym niż pamiątka mi nie zależało, nie chciałem tylko problemów. Jeśli zechcą, niech biorą truchło, jak nie to... - Jeśli nie macie innego pomysłu, zgłosiłbym chyba to Czarnej Gwardii i niech oni się martwią. Nie wiadomo, czy na pewno go ubiliśmy - stwierdziłem, zastanawiając się, czy takie istoty powstają z czegoś jakby martwych. |
Wiek : 32
Odmienność : Czarownik
Miejsce zamieszkania : Maywater
Zawód : członek zarządu rodzinnej spółki
Ira Lebovitz
ILUZJI : 5
PŻ : 236
CHARYZMA : 7
SPRAWNOŚĆ : 43
WIEDZA : 3
TALENTY : 2
Łokieć odzywa się tępym bólem, który budzi się dopiero teraz, kiedy Lea go puścił. Nie zorientowałem się, jak mocno go ściska. Rozmasowuję mimochodem bolące miejsce przez kilka sekund, a cała moja uwaga spoczywa na Leszym. Kij z jego wielkością, kij z wiedzą, ale… Ale przecież widzę, że on nas rozumie. On jest żywy. Jak człowiek. Jest mi go… żal. Nie jestem mordercą. — Lea! — wypalam, kiedy słyszę kolejny czar z jego ust. On wyraził się jasno. Nie ma nic przeciwko, by Leszy wyzionął ducha. Szukam nawet w jego oczach choć cienia… czego? Nie współczucia, nie litości. Ale choć zwątpienia. Nic. Najpierw pustka, potem złość. Znam jedno i drugie. Zawsze wywołują te same nieprzyjemne dreszcze. Spinam się odruchowo, widząc, jak traci rezon, jak podnosi głos i dalej maltretuje to biedne stworzenie. Przecież on nam już nie zagraża! — Dość. Przestań. — Nie myślę nad tym co robię, kiedy łapię go za przedramię i odciągam od Leszego. To odruch. Nie chcę, żeby dłużej się nad nim znęcał. Widzę, jak coś gaśnie w oczach tego pieprzonego drzewca. Nie chcę, żeby tu umarł. Przez nas. Nie chcę patrzeć na śmierć. Nie chcę mieć go na sumieniu. Wpatruję się w Leszego z rosnącym przerażeniem. Zamarł. Nie rusza się. Nie żyje…? Czuję jak serce przyspiesza rytm, jak jakieś bardzo paskudne uczucie rośnie w mojej klatce. Wpatruję się w Leszego jak zaklęty, próbując dostrzec choć maleńką oznakę, że żyje. Moją uwagę odwraca głos Virgila, który nagle pojawił się bliżej. Patrzę na niego w lekkim zdezorientowaniu, nim wraca do mnie, skąd w ogóle to pytanie. — Nic mi nie jest — odpowiadam zgodnie z prawdą, zaraz obserwując, jak Virgil obchodzi drzewo. — Hej! — Kolejny, kurwa. — Przecież nie wiesz czy… Zaciskam wargi i pięści na krótki moment. Naprawdę tylko mi jest źle z tym, jak skończyło to stworzenie? Tylko ja mam wrażenie, że dało się to załatwić inaczej? To ja tu robię niepotrzebne sceny? Nie oni? Ale to po prostu nie wydaje się właściwe. — Niedaleko mieszkają O’Ridleyowie. Oni będą wiedzieć. — Lea nie chce gwardii i w tym momencie się z nim zgadzam. Będą zadawać pytania, przesłuchiwać, jeszcze wpakujemy się w kłopoty, wyjaśniając, jak Leszy skończył pół- lub całkiem martwy. — Virgil, pójdziesz po kogoś? — proszę ładnie. Lei nie wyślę, nie poszedłby, a ja nie pójdę, bo nie ufam, że gdy ich zostawię, to nie stanie się jakaś tragedia. Z Virgilem też nie pójdę. Lea by mnie nie puścił, to raz, a dwa — nie ufam, że pod naszą nieobecność nie dobiłby tego biednego drzewa. |
Wiek : 23
Odmienność : Czarownik
Miejsce zamieszkania : Salem
Zawód : akrobatka / współwłaściciel klubu "WhizzArt"
Leander van Haarst
ANATOMICZNA : 20
POWSTANIA : 5
SIŁA WOLI : 12
PŻ : 168
CHARYZMA : 13
SPRAWNOŚĆ : 3
WIEDZA : 18
TALENTY : 9
To zdecydowanie nie był dobry pomysł. Chciał przypierdolić i przypierdolił. Na tyle przypierdolił, że leszy znieruchomiał, a sam poczuł, jak w nodze odzywa mu się mocny, nieprzyjemny ból. Zamknął oczy i zacisnął ponownie szczęki i udało się. Nie wydał z siebie żadnego dźwięku. Chociaż tyle, duma względnie uratowana. Przynajmniej do czasu, nim Ira zauważy, że zaczął kuleć. A wtedy pociągnięto go za ramię. Intencje mogły być dobre, ale zachwiały równowagą Leandra i ten stąpnął ciężko na nogę, którą chwile temu kopał w leszego. Syknął i kierowany odruchem odwrócił się ku Irze. Wściekłość gorejąca w oczach lekarza była nieodwołaną zapowiedzią ciosu, który ostatecznie nie padł. Pięść zatrzymała się, a złość powoli parowała. Nie chciał zrobić mu krzywdy, zwyczajnie nie wiedział. Zazwyczaj go to nie powstrzymywało. Dlaczego zaczęło właśnie teraz? Nie. Nic go nie powstrzymuje. Po prostu nie chciał tego robić, dlatego się zatrzymał. Prawda…? Wyrwał rękę z uścisku towarzysza, aby odzyskać stabilność i pełnie kontroli nad własnym krokiem. Pytanie Virgila zbył machnięciem dłoni. Nawet gdyby przyszło mu wykrwawiać się na ścieżce, to za żadne skarby nie powiedziałby o tym komuś dopiero co poznanemu. Zresztą Leander nigdy nie był szczególnie gadatliwy. Dopiero gdy należało zająć jasne stanowisko, wlepił ciężkie spojrzenie w twarz pięknisia. Najwidoczniej miał problemy z pamięcią. – Żadnej. Gwardii. – Podkreślił raz jeszcze, wiercąc mu dziurę w czaszce za pomocą wzroku. Brązowe oczy pod parasolem z gałęzi i osłoną z krzewów wydawały się niemalże czarne. – I żadnych kurwa O’Ridleyów Podniósł głos, bo przecież tak to właśnie w życiu było. Jeśli ktoś miał inne zdanie, należało go przekrzyczeć. Takie zasady panowały w okolicy, w której się wychował i nigdy tego nie kwestionował. – Zapomniałeś już, kim oni są? – Zapytał Irę, najwidoczniej nie dowierzając, że jest w stanie zbratać się z wrogiem i to przez jedno śmierdzące drzewo. – Krąg. Przypomniał i splunął pod własne nogi, nim wrócił wzrokiem do leszego. – To coś nie może zostać żywe. Cholera wie, skąd to wypełzło, cholera wie, co może jeszcze zrobić. Niech wraca do Piekieł. – Nie ustępował. Leszego należało zniszczyć, nie było innej możliwości. I przestąpił z nogi na nogę, a raczej spróbował to zrobić. Aż przymknął powieki, kiedy powrócił dziwny ból. – Subtilis tactus – mruknął dwukrotnie z nadzieją, że czary nałożą się na siebie, obejmując za cel zaklęcia siebie i tę kopiącą nogę. Subtilis tactus #1 (m. anatomiczna II) - udane Subtilis tactus #2 (m. anatomiczna II) st. 35 | do wyrzucenia: 15 |
Wiek : 40
Odmienność : Czarownik
Miejsce zamieszkania : Eaglecrest
Zawód : Neurochirurg, odtruwacz, lekarz podziemny