First topic message reminder : Mglista Ścieżka W głębszych częściach rezerwatu znajduje się stara ścieżka, która jakimś cudem jeszcze nie zarosła, mimo że od dziesięcioleci jest na dobrej drodze do takiego stanu. Fakt ten jest zastanawiający, ponieważ od dawien dawna nie widziano nikogo, kto zdecydowałby się pójść w jej głąb. Mówi się, że prowadzi do terenów tak dzikich, że nawet doświadczony opiekun rezerwatu, miałby trudność w przetrwaniu tam dnia. W marcu 1985 roku, zawisła nad nią tajemnicza mgła, która utrzymuje się nieprzerwanie. Nie było jeszcze śmiałków, gotowych w nią wejść. |
Wiek : ∞
Miejsce zamieszkania : Piekło
Zawód : Guru sekty satanistycznej
Stwórca
The member 'Imani Padmore' has done the following action : Rzut kością 'k100' : 59 |
Wiek : ∞
Miejsce zamieszkania : Piekło
Zawód : Guru satanistycznej sekty
Sebastian Verity
ODPYCHANIA : 25
SIŁA WOLI : 24
PŻ : 192
CHARYZMA : 9
SPRAWNOŚĆ : 9
WIEDZA : 8
TALENTY : 19
Wiedzieli na co się piszą i znali ryzyko. Żadne z nich nie może być zaskoczone wybuchającym im w twarz zagrożeniem, choć to z pewnością nie zmniejsza napięcia, jakie mu towarzyszy. Wszystko dzieje się szybko i nie wiadomo czym zostało wywołane. Do tej pory rośliny ich ignorowały. Albo uaktywniły się, gdy Imani zaczęła majstrować przy tajemniczym przedmiocie, albo gdy Cabot spróbował opuścić teren, na którym być może ktoś chciał ich zatrzymać. Gdyby nie nagły obrót sytuacji, może i nie zignorowałby doszczętnie śmiesznych pogróżek kapłana, ale dobrze się stało, że zajęło ich coś innego. Nie będzie się wdawał w przepychanki z nieokrzesanym i niewychowanym młodzieńcem, któremu sodówka uderzyła do głowy. To, co sobą zaprezentował stoi w całkowitej sprzeczności z tym, co winien sobą reprezentować duchowny, a przynajmniej taki, których Sebastian przysięgał chronić. To już nieważne. Należy odsunąć na bok kwestię czarnej owcy zgranej dotąd drużyny, w końcu wypełniają właśnie wolę Lucyfera i tylko o to tu chodzi. A poza tym, mają na głowie większy problem niż Cabot. Sebastian w porę zauważa mknące ku niemu pnącze, ale nie jest w stanie wystarczająco szybko zareagować. Pnącze oplata przedramię silniejszej ręki, ale Sebastan zapiera się mocno na nogach, walcząc z rośliną, by nie dać się pociągnąć w stronę, jak się okazuje, krwiożerczych kwiatów. Poświęca moment, by rozeznać się w sytuacji. Już ma krzyczeć do Judtih, żeby spierdalała do przejścia, widząc, że wciąż jest blisko niego, ale Frank go uprzedza i dzieli się szybkimi instrukcjami, z którymi Judith na szczęście wyjątkowo nie dyskutuje. Imani również najwidoczniej nie zwleka z działaniem. Sebastian nie jest dość blisko, by móc ją złapać, nie ma też czasu zabezpieczyć jej czarem. Wydaje się, że w najgorszej pozycji jest Cabot i Frank, który wpierw postanowił pomóc innym. Naczelna zasada jednak mówi, wpierw pomóż sobie, by móc pomóc drugiej osobie. Dlatego lewa dłoń Sebastiana odruchowo podąża do kabury, jednak tam natrafia na powietrze. Oddał nóż Imani. Ma jeszcze athame. Być może to będzie nawet lepszym wyborem ze względu na magię, którą w sobie kryje. Myśl goni myśl, a potencjalne ruchy układają się w krótkie, sklecone niezdarnie scenariusze. Może pomóc sobie, ale sam trzyma się jeszcze na nogach. Jeśli zaś Frank nie zdoła uratować siebie, być może Sebastian znajdzie w zanadrzu zaklęcie, które mu pomoże. A potem rozprawi się z pnączem, które choć rani, na razie nie zdołało zwalić go z nóg. #1 Rzut na unik: 38+9+1=50 | NIEUDANY Rzut na utrzymanie się na nogach: 35 | UDANY |
Wiek : 49
Odmienność : Czarownik
Miejsce zamieszkania : North Hoatlilp
Zawód : Starszy Oficer (Protektor), Czarna Gwardia
Franku, pomimo siły pnącza udało utrzymać Ci się w bólu na obu nogach. Byłeś najbliżej tych kwiatków, więc widmo zostania przez nie zjedzonym, bądź rozszarpanym najbardziej Ci dokuczało. Miałeś plan, który właśnie miał się ziścić. Czułeś, jak Lucyfer dodaje Ci mocy, gdy celowałeś swoimi słowami w Judith. Czar się udał. Judith, Twój unik się nie udał. Kolce wbiły Ci się boleśnie w kostkę, ale udało Ci się z pomocą drzewa nie dać porwać w stronę jeszcze większego bólu. Strzelba z torbą lądują na ziemi obok pustego w środku konaru. Razem z inkantacją Marwooda, poczułaś, jak Twoje ciało się zmienia. Wszystko nagle robiło się większe, a twoja kostka wyślizgnęła się z uścisku pnącza. W pewnym momencie tej przemiany straciłaś wzrok, widziałaś tylko ciemność, gdy próbowałaś poruszyć rękoma, to rozprostowywałaś skrzydła, a kiedy chciałaś coś powiedzieć było słychać tylko gul-gul-gul. Właśnie zostałaś zamieniona w gołębia. Imani, nie byłaś w najwygodniejszej pozycji, choć aktualnie patrząc z góry na swoich towarzyszy, wiedziałaś, że byłaś w najbezpieczniejszej sytuacji z nich wszystkich. Jednak gałęzie wokół ciebie również się niebezpiecznie poruszały, więc łatwo było się domyślić, że niedługo któraś będzie traktować cię jak piniatę. Rzuciłaś czar, próbując wydostać się z uścisku drzewa i o dziwo udało Ci się to bez problemu. Gałąź wciąż opleciona była wokół twoich kostek, ale ta nagle zesztywniała po odcięciu, trącąc tym samym tą całą wcześniejszą elastyczność. Wydostając się z jednego problemu, zauważyć szybko mogłaś, że czyhało przed tobą kolejne niebezpieczeństwo. Twoja głowa miała mieć spotkanie pierwszego stopnia z twardą, leśną ziemią, ale nagle zatrzymałaś się w powietrzu. Czar Verity'ego wciąż na Ciebie działał - spokojnie opadłaś na ziemię. Astarocie, Twój pies na polecenie atakuje roślinę, szarpiąc ją zaraz swoimi ostrymi zębami. Mijają może sekundy i dzięki Twojemu najlepszemu przyjacielowi przestajesz czuć uścisk na kostkach - przerywa on długość pnącza, ale te nadal jest zaciśnięte wokół Twoich kostek, mimo że już martwe. Uszkodzony pęd w tym czasie w popłochu chowa się w mroku, co mogło świadczyć o tym, że w każdej chwili może zaatakować ponownie. Z pyska twojego psa leje się aktualnie krew przez to, że kolce uszkodziły niemalże cały obręb jego jamy ustnej. Sebastianie, mimo próby uniku, pnącze boleśnie oplątało Twoje przedramię. Jednak Twoja forma opiera się sile roślin i te nie są na razie w stanie pociągnąć Cię w stronę gryzących kwiatów. Jest to post uzupełniający na prośbę graczy. Tura trwa dalej Astaroth ma dalej dwie akcje, reszta z was ma jedną. Astarocie, Twój pies jest ranny. Żeby się uwolnić z teraz martwych pnączy, które oplatają twoje kostki, zużyj jedną akcję na rozplątanie ich. Nie musisz rzucać na powodzenie tej czynności. Imani, lewitujesz znowu w powietrzu, ale możesz czuć, że czar zaraz przestanie działać. Gdy będziesz już na ziemi, to z pomocą noża możesz spokojnie przeciąć młodą gałąź oplatającą Twoje kostki, co kosztować Cię będzie akcje, ale nie musisz rzucać na jej powodzenie. Sebastianie, Twój czar Mons trwa jeszcze przez jedną akcję. Możesz jednak wcześniej odstawić bezpiecznie Imani na ziemię i go zakończyć, co nie będzie kosztować Cię akcji. Termin: 29.11 23:59 |
Wiek : ∞
Miejsce zamieszkania : Piekło
Zawód : Guru sekty satanistycznej
Frank Marwood
POWSTANIA : 10
WARIACYJNA : 30
SIŁA WOLI : 20
PŻ : 171
CHARYZMA : 3
SPRAWNOŚĆ : 3
WIEDZA : 25
TALENTY : 11
Prędko robi remanent wśród towarzyszy. Ciemność jest dojmująca i przykra, widzi może resztkę ich konturów. Słyszy głosy, poruszenie, huknięcia. Słońce schowało się za horyzontem, ale przecież Lucyfer był tu z nimi. Imani — opada swobodnie w dół. Doskonały czar łamie gałąź, zdołała się uwolnić. Sebastian opleciony jest pnączem, chyba? Pies Astarotha szarpie się z iglastym przeciwnikiem — tak zdaje się, bo słyszy tylko szczeknięcia. Judith? Tak, czar musiał podziałać, a skoro teraz była gołębiem, to przecież co jej takie pnącze może zrobić? Pozostawało nie tracić nadziei, że zdołała się uwolnić. Przełknął ślinę. Ślina była niesmaczna i ciężka, ale nie było czasu, żeby się na tym skupiać. To Lucyfer był ważny, to Gorsou się liczył, to misja, którą mieli wykonać, miała priorytet. Skupił myśli na tyle mocno, o ile było to możliwe, wizualizując sobie przerwanie magicznych sieci, które oplatały ciało Judith zmieniając ją w gołębia. — Judith, szykuj się do lądowania! — dał jej kilka długich sekund, by zdążyła odlecieć (potrafiła latać?) i ostatecznie zerwał to połączenie, pewien, że Judith odmieni się ze swojej gołębiej formy, by znów stać się człowiekiem. Musieli się stąd jak najszybciej wynosić. Skoro czar podziałał na gałąź trzymającą Imani, tak athame mogło podziałać na kolczaste pnącza. Nie jeden raz miał w dłonie wbite drzazgi, igły i inne odpryski z warsztatu. Sięgnął po athame znajdujące się w kaburze przy pasku, po to, żeby wyciągnąć je możliwie sprawnie. Ręce miał całkiem zdolne. Kiedyś, gdy był sprawniejszy i zwinniejszy, Essie powiedziała nawet, że... Albo nieważne. Majsterkował zbyt długo, by nie potrafił przeciąć pnącza, nawet jeśli to pokryte było igłami. Chwycił więc mocno sztylet, wykonując wprawny ruch mający odciąć trzymające go pnącze, które ciągnęło Marwooda w stronę żrących kwiatów. nieakcja - przerywam czar rzucony wcześniej na Judith #2 - używam athame na pnączu i próbuję je odciąć |
Wiek : 55
Odmienność : Czarownik
Miejsce zamieszkania : Wallow, Hellridge
Zawód : siewca teorii magii
Astaroth Cabot
- Dobry pies.... - Mówi, choć serce mu krwawi na widok krwi, jaka leje się z psiego pyska. Hugo był jego przyjacielem, który towarzyszył mu na każdym kroku. Diakon wie jednak doskonale, że to nie czas na czułości i sentymenty. Teraz był czas na działanie. W głowie słyszał coraz silniejsze szepty Lucyfera, iż jest najważniejszym, że wszystkich członków ów wyprawy. I musiał dotrzeć na miejsce. Szybko zrywa więc okalające jego nogi pnącza wiedząc, że nie może przegapić sytuacji. Ignoruje przy tym towarzyszy i idzie za radą Franka. - za mną Hugo! - WykrzucA bo wie, że pies podąży za nim, tak w końcu był szkolony aby towarzyszyć mu do samego końca. Następnie wyjmuje athame, tak na wszelki wypadek, po czym rzuca się w stronę dorastającego konara, ostrzem torując sobie drogę i przeciskając się przez niego, by dostać się na drugą stronę. Lucyferze, dopomóż... W głowie wybrzmiewa modlitwa z nadzieją, że głos w jego głowie wzmocni się i pokieruje dalej, a jeśli nie... cóż trż da sobie radę. Był w końcu Wybrańcem. |
Wiek : 35
Odmienność : Czarownik
Miejsce zamieszkania : Salem
Zawód : Diakon, sędzia Sądu kościelnego
Judith Carter
ANATOMICZNA : 1
NATURY : 5
ODPYCHANIA : 30
WARIACYJNA : 1
SIŁA WOLI : 20
PŻ : 180
CHARYZMA : 9
SPRAWNOŚĆ : 5
WIEDZA : 13
TALENTY : 24
Co za gówniane uczucie w żołądku. Nie pamiętam, kiedy ostatnio ktoś traktował mnie takim zaklęciem. Zazwyczaj miałam do czynienia z magią odpychania i w jej obrębie lawirowałam. Magia wariacyjna była czymś kompletnie innym i właśnie na własnej skórze ją poznawałam, gdy cały świat stawał się coraz większy. Intuicyjnie wyciągnęłam ręce i zamachałam nimi, słysząc od razu świst piór w skrzydłach. Lecz co najważniejsze – byłam wolna. Udało mi się wyślizgnąć z kolczastych pnączy i wzbić kawałek w powietrze, chociaż niezbyt umiejętnie. Nie byłam jednak zbyt udanym lotnikiem. Zdołałam jednak odfrunąć ten kawałek i nim rozbiłam łbem o ziemię, Frank odmienił mnie z powrotem. Wylądowałam na kolanach. Potrzebowałam dwóch sekund na nabranie tchu i pozbieranie się mentalne po tym wszystkim, nim podniosłam głowę, a zaraz za nią – siebie. Złapałam z kabury za latarkę i włączyłam ją na nowo, oświetlając poszczególne punkty. Padmore – właśnie upadała łagodnie na ziemię, już nie szamocząc się z rośliną, udało jej się ułamać tę gałąź. Marwood – właśnie ciął pnącze. Sebastian – zabierał się do tego samego. Za sobą, w kłodzie, słyszałam stukoty i kroki, oznaczające, że Cabot wydostał się z pułapki i razem z psem właśnie prześlizgiwali się przez środek. Dobrze. Bardzo dobrze. Zbieram jednym ruchem torbę z ziemi, drugim ruchem strzelbę. — Mapa jest obok konaru! – krzyczę do… kogokolwiek właściwie. Mój wzrok krąży między trzema punktami. Nie chcę się rozdzielać. Nie chcę ich zostawiać. Razem mieliśmy większe szanse, teraz zostaję sama z Cabotem i psem, więc większość jest na moich barkach. Kurwa. — Widzimy się na miejscu! – ciągnę jeszcze chwilę, dając czas na bezpieczne przeciśnięcie się Cabota przez kłodę. – Wszyscy! – dodaję, choć ostatnim spojrzeniem wracam do Sebastiana. Chciałabym mieć czas pożegnać się z nim lepiej. Po tym schylam się i tachając na jednym ramieniu cały mój tobołek, w drugiej ręce trzymając latarkę, przeczołguję się w miarę sprawnie przez zarastający konar na jego drugą stronę, gdziekolwiek prowadzi. I dokądkolwiek ta przeklęta kura poszła. Akcja #2: przechodzę przez konar na inną część mapy (za kurą Franka) |
Wiek : 48
Odmienność : Czarownica
Miejsce zamieszkania : Cripple Rock
Zawód : starsza oficer sumiennych w Czarnej Gwardii
Sebastian Verity
ODPYCHANIA : 25
SIŁA WOLI : 24
PŻ : 192
CHARYZMA : 9
SPRAWNOŚĆ : 9
WIEDZA : 8
TALENTY : 19
Najgorętszy moment mija, przynajmniej zakładając, że nim nadejdzie druga fala ataków ze strony zaczarowanych roślin, ich wszystkich już tu nie będzie. Judith zmienia się w gołębia, a Sebastian z cieniem ulgi obserwuje, jak udaje jej się dotrzeć do kłody. Pies Cabota wzbudza współczucie – Verity nie jest zapalonym miłośnikiem żadnych zwierząt, ale niewinność w oczach psa w połączeniu z dzielnym znoszeniem z pewnością bolesnych ran daje przykry, rozczulający efekt. To pies, więc z pewnością ból wynagradza mu fakt, że obronił swojego pana. Oby pan odwdzięczył się tym samym i jak najszybciej zajął się swoim towarzyszem. Gdzieś obok Frank zaczyna siłować się z pnączami, a Sebastian ma zamiar pójść w jego ślady, wpierw jednak, zauważywszy, że Mons nie przestało działać, skupia się na Imani. — Imani, przerywam czar! — uprzedza kobietę, gdy ta jest wystarczająco blisko ziemi, by się nie poturbować i moment potem skupia swoją wolę na wyobrażeniu sobie jak drobna magiczna platforma pod jej nogami wytrąca się spod nich, by Imani mogła stanąć na ziemi. — Podaj mi nóż — nawołuje jeszcze, wyciągając lewą dłoń w stronę kobiety, a gdy tylko ta oddaje mu wyjętą z osłony broń, Sebastian z zawziętością wbija ostrze w raniące go pnącze i tnie tak długo, jak trzeba, by to przestało stanowić zagrożenie. Dostrzega, że Judith wróciła do swojej formy. Ich spojrzenia łączą się na bardzo krótki moment, a na wargi Sebastiana wstępuje nikły uśmiech. Może ma być pokrzepieniem, może ma uspokajać. A może po prostu uznał to za rozsądne, w razie gdyby nie zyskali już więcej szansy uśmiechnąć się do siebie. Nie wiadomo, co czeka ich po drodze. Sebastian chce wierzyć w to, że spotkają się wszyscy razem przy Gorsou. Chce i próbuje. Ale jest realistą. Gdy Judith znika, Sebastian ma wrażenie, że coś przygniata mu klatkę. Coś rwie się do tego, żeby pociągnąć ją z powrotem, albo spróbować dogonić i również przejść przez zwaloną kłodę. Umysł jednak pozostaje trzeźwy. Nie ma miejsca na uczucia ani działania, które z góry skazane są na porażkę. Teraz muszą tylko zadbać o to, by dotrzeć cało do ustalonego punktu. A potem będą martwić się dalej. Pełną grupą. Przerywam Mons. #2 Przecinam trzymające mnie pnącze nożem. |
Wiek : 49
Odmienność : Czarownik
Miejsce zamieszkania : North Hoatlilp
Zawód : Starszy Oficer (Protektor), Czarna Gwardia
Imani Padmore
ANATOMICZNA : 2
NATURY : 20
POWSTANIA : 7
SIŁA WOLI : 6
PŻ : 162
CHARYZMA : 8
SPRAWNOŚĆ : 3
WIEDZA : 13
TALENTY : 10
W kącie jej oka zauważyła ruch kolejnej gałęzi, która najwyraźniej szykowała się do czegoś na kształt zamachnięcia. Cóż, jeśliby dalej się wahała, czy powinna ryzykować upadek, to w tym momencie właśnie by przestała. Wolała nie sprawdzać z jaką siłą dostanie gałęziami i czy nie zostawi jej to szram albo blizn. Oczywiście niektórzy pewnie by się z nią nie zgodzili, ale oczyma wyobraźni już widziała, jak za tą pułapką stał sadysta, który umyślił sobie, że ofiarę drzewo będzie bić, aż stanie się miazgą. Upadek w najgorszym razie wydawał się przynajmniej opcją, która będzie krócej boleć. Zaklęcie się udało, ale ku jej zdziwieniu nie zaczęła mknąć w dół niczym sokół, który właśnie wypatrzył ofiarę, a powoli. Najwyraźniej czar Sebastiana dalej działał. Padmore chyba popłakałaby się ze szczęścia, ale powstrzymała jakiekolwiek myśli mogące spowodować wylanie szczęśliwych łez wiedząc, że to nie koniec jej problemów. Verity przerwał czar w bezpiecznym momencie i kobieta już po chwili wylądowała (jeszcze) bezpieczna na ziemi. Szybko, bez większego problemu, uwolniła swoje kostki i bez wahania podała nóż Sebastianowi. Dopiero wtedy pozwoliła sobie na ostatnie spojrzenie w stronę Judith i Astarotha, którzy właśnie się z nimi rozdzielali. Oby Lucyfer miał was w opiece - pomyślała, wątpiąc że złapali jej spojrzenie życzące im powodzenia. - Jakieś pomysły? - spytała starszych, bardziej doświadczonych kolegów, sama mając pustkę i mętlik w głowie jak powinni uporać się z obecnym zagrożeniem. I czy jest szansa zdążyć spróbować przejść kłodą czy też muszą liczyć, że wbrew temu, czego była pewna razem z Frankiem, droga nie zmusi ich do chodzenia w kółko. Używam akcji na uwolnienie się. |
Wiek : 30
Odmienność : Czarownica
Miejsce zamieszkania : Wallow
Zawód : gospodyni domowa, pomaga mężowi
Wszyscy, udało wam się uwolnić od pnączy, choć z lekkimi obrażeniami. Nóż Sebastiana, jak i athame Franka nacięły je bez problemu, a w reakcji reszta żywego pnącza schowała się w ciemnościach, skąd wcześniej was zaatakowała. Widzieliście, jak dwójka waszych towarzyszy znika w kłodzie, która zaraz po tym momentalnie zarosła, uniemożliwiając wam pójście ich drogą. Teraz już w mniejszej grupie musieliście stawić czoła rozwścieczonej florze dookoła was. Łatwo mogliście się domyślić, że jej nagła, agresywna reakcja musi mieć jakiś powód. Może broniła właśnie tego, co Imani próbowała zebrać ze środka dziupli? Franku, mogłeś zauważyć teraz z łatwością, że drzewo, które wcześniej uwolniłeś od uścisku liny, porusza się teraz tam samo, jak reszta. Imani, Sebastianie, może minutę po waszym oswobodzeniu się, ziemia niedaleko was zaczęła coraz to bardziej pękać. Tak, jak wcześniej widziała Pani Padmore, z ziemi wydostał się gruby korzeń, który swoimi ruchami zachowywał się jak coś pomiędzy dżdżownicą a wężem. Był ostro zakończony, a do tego byliście wręcz przekonani, patrząc na jego obwód, że ostrza już wam z nim nie pomogą. Słyszeliście jednak dalej, jak pnącza wiją się w ciemnościach, więc warto było mieć je wciąż pod ręką. Imani, korzeń nie czekał, aż się otrząśniesz z wcześniejszego zwisania do dołu głową i poruszył się prosto na Ciebie. Swój ostry czubek skierował prosto na twój tors. Poruszał się o wiele wolniej, niż jego poprzednicy, więc miałaś wystarczająco dużo czasu, żeby zareagować. Jako wiedźma, która specjalizuje się w magii natury, mogłaś mieć przypuszczenia, iż jego wolniejszy ruch mógł być spowodowany tym, że cała ta roślinność może reagować jak jeden organizm. Jeżeli ta teoria jest prawdziwa, to zranione pnącza musiały oddziałać na witalność waszego przeciwnika. Piąta tura! Franku, jesteś najbliżej liny ze wszystkich, przez co zebranie jej nie będzie tylko w Twoim wypadku akcją. Imani, korzeń wybrał Cię, jako cel swojego ataku. Możesz spróbować obronić się na dowolny wybrany przez Ciebie sposób. Jeżeli wybierzesz unik, w takiej sytuacji dokonujesz rzutu na sprawność z modyfikatorem gibkości, bądź szybkości (Zależy on od tego, w jaki sposób spróbujesz wykonać dany unik). Próg powodzenia w tym wypadku wynosi 50. Może pomóc Ci również ktoś inny. Korzeń dotrze do Ciebie na koniec tury po twojej drugiej akcji, więc jeśli zdecydujesz się rzucić na unik, będzie on Twoją drugą akcją. OD TEGO MOMENTU LOS JUDITH I ASTAROTHA JEST WAM NIEZNANY Żeby zabrać zostawiony przez Judith ekwipunek, chętny musi zużyć na to akcje. PUNKTY ŻYCIA: Sebastian Verity: 166/186 PŻ (-5 M, -5 P obicia i otarcia, -10 P) Frank Marwood: 146/161 PŻ (-5 M, -10 P) Imani Padmore 148/161 PŻ (-5 M, -8 P)
Czas na odpis: piątek 1.12 23:59 |
Wiek : ∞
Miejsce zamieszkania : Piekło
Zawód : Guru sekty satanistycznej
Frank Marwood
POWSTANIA : 10
WARIACYJNA : 30
SIŁA WOLI : 20
PŻ : 171
CHARYZMA : 3
SPRAWNOŚĆ : 3
WIEDZA : 25
TALENTY : 11
Chaos, chociaż powinien być tylko na początku, był też w środku i prawdopodobnie na końcu tej wędrówki. Gołębia forma Judith zniknęła gdzieś w oddali, nie widział jej, nie wiedział, czy gołąb posiada te same czarne włosy i sukowaty wyraz pyszczka, czy zdążyła wejść do pustej kłody, a jeśli tak — co się z nią stało? Nie było słychać głosu ani jej, ani Astarotha, a ciemność wcale nie pomagała, więc musiał bazować na innych zmysłach. Te mówiły tak o: jeśli nikt nie krzyczy, że zaraz kogoś zastrzeli oraz jeśli nikt nie marudzi, że miał rację, to znaczy, że prawdopodobnie już ich tu nie było. A gdzie się znaleźli? To pytanie do samego Stwórcy. Pnącze ugięło się pod ostrzem athame, przerwane nie stanowiło już wyzwania, a Frank rzucił jeszcze okiem na kwiaty, które miałyby go pożreć. O ironio. Potem jeszcze jeden rzut oka na Sebastiana i Imani i coś wielkiego, długiego i ostrego, co na razie spokojnie, ale z dozą grozy, zataczało w powietrzu koła, aby ich zaatakować. Kolejny rzut oka w lewo — na linę. Kolejny na Imani i Sebastiana. Drzewo pozbawione supła poruszało się, tak więc... O cholera. Ile sił w nogach i rękach rzucił się po linę, aby złapać ją i jak najszybciej podbiec do dwójki towarzyszy. — Łap — rzucił szybko do Sebastiana, wręczając mu kawałek liny. Działanie było instynktowne. Ściśnięta w ręce miała być odpowiedzią. Niemal wariacko zaczął obiegać konar, starannie dbając o to, by po pierwsze liny wystarczyło, a po drugie to nie oberwać przy okazji. To samo zresztą miał zrobić Sebastian, wystarczyło przecież tylko spojrzeć na Marwooda, by się zorientować. Owinięcie w ten sposób korzenia, który zaraz miał zaatakować Imani, było konieczne i pozostawało wierzyć, że zadziała. #1 - biorę linę (nieakcja) i razem z Veritym próbujemy ją owinąć wokół korzenia, na końcu - o ile to możliwe - zawiązując supeł |
Wiek : 55
Odmienność : Czarownik
Miejsce zamieszkania : Wallow, Hellridge
Zawód : siewca teorii magii
Sebastian Verity
ODPYCHANIA : 25
SIŁA WOLI : 24
PŻ : 192
CHARYZMA : 9
SPRAWNOŚĆ : 9
WIEDZA : 8
TALENTY : 19
Nóż bez problemu przecina pnącze, a ręka, choć lekko obolała, zostaje uwolniona od ograniczającej ją przeszkody. Sebastian chowa nóż z powrotem do pochwy i wąskiej kabury, gotów znów po niego sięgnąć w razie potrzeby. Szybko jednak widzi, że ten niekoniecznie zda się na zagrożenie, jakie po krótkiej chwili wyrasta przed nim i Imani. Na to bydlę zdecydowanie nie wystarczy kawałek ostrza. Rośliny nie odpuszczają, cały teren wokół nich się rusza, a zagrożenie nie mija. I Sebastian ma wrażenie, że nie minie ot tak. Mogą sobie ciąć te pnącza dowoli, ale jeśli nie znajdą sposobu na przerwanie czaru, który uruchamia mechanizm, w końcu padną z wycieńczenia. Na szczęście wygląda na to, że wszystko jest ze sobą połączone. Istnieje szansa, że rośliny padną pierwsze, o ile tylko ich trójce wystarczy sił. Jest ciemno, ale szukając wzrokiem Franka, Sebastian dostrzega, że ogromne drzewo, z którego ten ściągnął linę, przestało się ruszać. Nie trzeba mu dwa razy powtarzać – automatycznie łapie drugi koniec liny i zgranymi ruchami z Frankiem oplata ją wokół grubego korzenia, w między czasie na tyle czujnie, na ile się da, obserwując jego ruchy, by przypadkiem nie dać się nadziać na pokaźny szpikulec, który jeszcze przed chwilą wycelowany był w Imani. #1 Łapię linę rzuconą przez Franka i wraz z nim owijam ją wokół korzenia. |
Wiek : 49
Odmienność : Czarownik
Miejsce zamieszkania : North Hoatlilp
Zawód : Starszy Oficer (Protektor), Czarna Gwardia
Franku, zastanawiająca mogła być dla Ciebie istota tej liny. Skąd ona się tu wzięła i czemu widocznie działa na zaczarowaną przez prawdopodobnie Freyra florę? Dosłownie, jakby ktoś zesłał wam ją z czeluści piekielnych, żeby wam pomóc. Mimo że jej przeszłość na razie zostanie dla Ciebie tajemnicą, to nie przeszkadzało Ci to w zabraniu jej i użycia wedle woli Twojej bądź Twoich towarzyszy. Franku, Sebastianie, Imani pewnie zdawała sobie sprawę, że w imię Lucyfera może dzisiejszego dnia osierocić swoje dzieci, ale wy nie zamierzaliście do tego dopuścić. Waszą akcją zespołową obwiązujecie sznur wokół nasady korzenia, a to zaraz po zawiązaniu przez was supła zamiera, jakby nigdy nie było żywe. Imani jest na razie bezpieczna. Wszyscy, kolejny korzeń zaczynał wychodzić z ziemi, a linę mieliście tylko jedną. Imani, mogłaś zauważyć, że tak grube korzenie boczne ma tylko jedno z obecnych tu drzew i jest to te z dziuplą. Post dopełniający na prośbę graczy. Sebastian i Frank mają jeszcze jedną akcję, Imani ma dwie. Jeżeli zdecydujecie się na zdjęcie liny, korzeń znowu zacznie się poruszać. |
Wiek : ∞
Miejsce zamieszkania : Piekło
Zawód : Guru sekty satanistycznej
Sebastian Verity
ODPYCHANIA : 25
SIŁA WOLI : 24
PŻ : 192
CHARYZMA : 9
SPRAWNOŚĆ : 9
WIEDZA : 8
TALENTY : 19
Plan Franka zdaje egzamin i tak szybko, jak sznur zaplata się wokół korzenia, ten zastyga w bezruchu, nie różniąc się w żaden sposób od normalnej roślinności. Problem w tym, że choć Sebastian nie widzi tego dobrze, czuje i słyszy wystarczająco wyraźnie, że ziemia gdzieś nieopodal pęka w ten sam sposób, w który niedawno rozstąpiła się pod naporem unieruchomionego korzenia. Kurwa. Nie ma czasu na wyciąganie latarki, rozgląda się w miarę możliwości, próbując opracować w głowie choć zarys planu. — Te korzenie muszą mieć źródło — woła do swoich towarzyszy, póki mają jeszcze moment, nim roślinność przeprowadzi kolejny, potencjalnie śmiertelny atak. Te kolce nie wyglądają na takie, które muszą uderzać dwa razy. Wystarczy jeden trafiony atak i któreś z nich zamieni się w soczysty szaszłyk. — Widzicie, z którego drzewa wychodzą?! — dopytuje, próbując samemu dostrzec źródło, jednak wzrok go zawodzi – pnączy wokół jest zbyt wiele, a nocna pora nie pomaga. Ze swojej pozycji nie jest w stanie z całą pewnością stwierdzić, gdzie znajduje się punkt wspólny dla wszystkich korzeni. |
Wiek : 49
Odmienność : Czarownik
Miejsce zamieszkania : North Hoatlilp
Zawód : Starszy Oficer (Protektor), Czarna Gwardia
Imani Padmore
ANATOMICZNA : 2
NATURY : 20
POWSTANIA : 7
SIŁA WOLI : 6
PŻ : 162
CHARYZMA : 8
SPRAWNOŚĆ : 3
WIEDZA : 13
TALENTY : 10
Dwójka ich towarzyszy zniknęła, za to zaczęły pojawiać się korzenie. Padmore nie potrzebowała specjalnie długiej chwili, by zacząć przypuszczać, że wolniejszy ruch korzenia mógł być spowodowany funkcjonowaniem obecnej tu roślinności jakby należały do jednego organizmu. W takim wypadku, zranione pnącza musiały mieć wpływ także na chcący jej zagrozić kawałek drzewa. - Jeśli dobrze widzę zranienie pnącz wpłynęło na korzenie - poinformowała skrótowo towarzyszy. Byli mądrzy, wydedukują, co to oznacza. Zaraz jednak pozostali jej towarzysze zaczęli działać z pomocą liny i ze zdziwieniem zobaczyła, że obwiązanie korzenia wystarczyło, by powstrzymać go od poruszania się. Kobieta nie traciła czasu. Skupiła swój wzrok na właśnie wychodzącym korzeniu, prześledziła też skąd mógł się wziąć zarówno pierwszy, jak i drugi z nich i... bingo. - Te wszystkie korzenie wychodzą z tego drzewa! - Imani wskazała Sebastianowi i Frankowi palcem drzewo z dziuplą. - Spróbuję zatrzymać choć trochę ten korzeń co wychodzi - rzuciła, a potem skupiła się na rzucaniu czaru. - Spemgregis - rzuciła, mając nadzieję, że zaklęcie całkowicie się uda, a szczątki, które wyjdą, zajmą trochę czające się na nich niebezpieczeństwo. A co dalej, to się zobaczy. Musiała najpierw się upewnić, że czar jej wyszedł. Rzucam na Spemgregis i zgodnie z opisem zaklęcia k6 na ilość szczątek |
Wiek : 30
Odmienność : Czarownica
Miejsce zamieszkania : Wallow
Zawód : gospodyni domowa, pomaga mężowi
Stwórca
The member 'Imani Padmore' has done the following action : Rzut kością #1 'k100' : 67 -------------------------------- #2 'k6' : 2 |
Wiek : ∞
Miejsce zamieszkania : Piekło
Zawód : Guru satanistycznej sekty