First topic message reminder : Grota Väld W samym sercu głębokiego lasu Cripple Rock, na zachód od Łysego wzgórza i północ od Rezerwatu Bestii znajduje się grota Väld. Ukryta przed wzrokiem przypadkowych przechodniów, daleko od głównej szosy i leśnych ścieżek, wydaje się odizolowana od reszty świata. Wejście do niej jest przeciętnych rozmiarów, ale przez porastającą ją roślinność, jest ledwie widoczne. Pierwsze, co rzuca się w oczy przy zbliżeniu do groty to dziwna i niepokojąca atmosfera. Gdzieś w oddali można dosłyszeć pohukiwania sowy albo trzaski patyków pod zwierzęcymi łapami, ale z jej środka nie wydobywa się żaden dźwięk, choćby kropli wody. Atmosfera wokół jest nienaturalnie spokojna, a jednocześnie przesycona niewyjaśnionym napięciem. Nie ma tu śladu ludzkiej obecności, ale osobliwym jest fakt, że wokół można znaleźć kilka nadgryzionych jabłek i zmiażdżonych łupin orzechów. Owoce są w różnym stopniu zepsucia, od świeżych po całkowicie zgniłych. W powietrzu w pobliżu groty unosi się intensywny, nieprzyjemny zapach. Mieszanka mokrej sierści i rozkładającego się truchła może wywołać mdłości u osób o słabszych nerwach. Wokół wejścia do groty rosną rośliny, które wydają się bardziej poskręcane i mniej żywotne niż te w dalszej części lasu. Ich liście są poszarpane, w niektórych miejscach nadgryzione lub połamane. |
Wiek : ∞
Miejsce zamieszkania : Piekło
Zawód : Guru sekty satanistycznej
Stwórca
The member 'Ronan Lanthier' has done the following action : Rzut kością 'k100' : 74 |
Wiek : ∞
Miejsce zamieszkania : Piekło
Zawód : Guru satanistycznej sekty
Seth Priestley
ANATOMICZNA : 1
ILUZJI : 7
NATURY : 2
WARIACYJNA : 5
SIŁA WOLI : 3
PŻ : 169
CHARYZMA : 12
SPRAWNOŚĆ : 8
WIEDZA : 3
TALENTY : 19
Czas to towar luksusowy — deficytowy, brakuje go na półkach, brakuje go też w rajskim ogrodzie stworzonym z piekielnej iluzji. Brakuje go, kiedy ogień bucha w górę, zdradzając gotowość — na co? Myśli drążą w skale, choć żadne z nich nie jest pewne tego, co zastaną po drugiej stronie; i to dziwaczne, kotłujące uczucie obija się o czaszkę Priestleya, kiedy stosik z owoców tworzy coś na kształt podarku nieopodal paleniska, Vandenberg stoi nadal na nogach dzielnie, choć wciąż jest blada jak kartka papieru, a on nie jest pewien o co powinien zapytać. Lanthier oddala się nieco — w stronę ryku, w stronę zagrody, sam już nie jest pewien. — Mówi? To coś? Znaczy ktoś, w twojej głowie? — podpytuje Lyrę, choć z dziwacznym dystansem w głosie, kiedy stos owoców w formie ofiary nadal nie rozwiewa wątpliwości — Zrobiło się jakoś... cicho — bo ta cholerna syrena na moment daje im wytchnąć, nie wiedzą na jak długo, nie wiedzą dlaczego. — Gotuje? Pod tym jebiącym truchłem? — zmarszczka przemykająca między brwiami to niepewność, język sunący po ostrej krawędzi ułamanego kła to dobitne przekonanie, że to wszystko dzieje się naprawdę — ogród, zabita świnia, złote jabłka i ryk dudniący wokół. — Z całym szacunkiem dla... kucharza, skoro to coś się rozkłada, chyba nie udało mu się popisowe danie. A z gnijącym mięsem nic nie zrobimy — mrukliwy głos z czasem zyskiwał na głośności, tak, aby ich słowa dotarły również do Ronana — Zapytaj go, co jest, kurwa, nie tak z truflami. Ponoć to rarytas — woła w kierunku, w którym zniknął Lanthier; komediowa ulga smakuje goryczą i zniecierpliwieniem, zwłaszcza kiedy Lyra mówi o wielkim drzewie, na dodatek kapryśnym, ponoć. — Cudownie — burknięcie pod nosem poprzedza kroki w kierunku najwyższego z cudacznym drzew; tego ze złotymi owocami; lepiej niech będą prawdziwie legendarne — Złoty dzik, złote jabłka, ma sens — przyznanie racji Vandenberg i skinięcie podbródkiem, szybki krok i równie szybkie westchnięcie, bo te cuda natury i iluzji wiszą wyjątkowo wysoko. Biedny, głodny dzik. Biedni, głodni oni, nawołujący w duchu do Matki, by wskazała im ścieżkę; kiedy zaklęcie Lyry uchodzi w powietrze, a jabłka nie ruszają się nawet o centymetr, pora na jego próbę strącenia jabłek z wysokiej gałęzi. — Ventus... — szept i wiara; ona ich tu sprowadziła i ona ich wyprowadzi. akcja 1: podejście do złotej jabłoni akcja 2: rzut na ventus, st 45, magia natury +2 edit: dopisałam to co oczywiste, choć powinno wybrzmieć! czyli próba tego, co nie udało się Lyrze - "pora na jego próbę strącenia jabłek z wysokiej gałęzi." Ostatnio zmieniony przez Seth Priestley dnia Nie Gru 17 2023, 19:14, w całości zmieniany 1 raz |
Wiek : 27
Odmienność : Czarownik
Miejsce zamieszkania : maywater
Zawód : handlarz, samozwańczy wróżbita, mąciwoda
Stwórca
The member 'Seth Priestley' has done the following action : Rzut kością 'k100' : 59 |
Wiek : ∞
Miejsce zamieszkania : Piekło
Zawód : Guru satanistycznej sekty
Wiek : ∞
Miejsce zamieszkania : Piekło
Zawód : Guru sekty satanistycznej
Ronan Lanthier
NATURY : 21
WARIACYJNA : 5
SIŁA WOLI : 9
PŻ : 187
CHARYZMA : 3
SPRAWNOŚĆ : 14
WIEDZA : 10
TALENTY : 10
Nie każda bestia jest bestią; nie każdy człowiek jest człowiekiem. Nie każda legendarna istota pragnie zniszczenia, chociaż w gniewnie wyszczerzonych kłach to destrukcja rozpala ogień spojrzenia; Lanthier wielokrotnie spoglądał w oczy magicznych stworzeń — nie wszystkie rozumiały, co próbują przekazać słowa i gesty, ale— Odyniec rozumiał; jakąś część, nierówny skrawek — nie tyle mowę, co intencje. Nie tyle język, co instynkt. — Gullinbursti, wyrusz z nami. Tam, gdzie się udajemy, otrzymasz zasłużone uznanie — na pewno? Nic nie jest pewne; Zuge doceni wysiłek, o ile ten nie będzie próbował stratować jej na powitanie. Złote jabłko znika w paszczy dzika — sok musi być słodki, wartość wprost proporcjonalna do skórki, magia silniejsza niż się wydawało — gniew odyńca przygasa; jego ogień nadal płonie, ale zamiast huku pożaru, słychać tylko niesłabnący trzask. — Chodź, Gullinbursti — drugie z jabłek, zawieszone w powietrzu i nie mniej złote, skupia uwagę odyńca; to metoda kija i marchewki o wątpliwej skuteczności, ale zostało im tylko tyle — odległy dźwięk ratującej życia liry w tle i owocowa obietnica nagrody. — Nie jesteś spętany, nie odbieramy ci wolności — w jaki sposób związać legendarnego odyńca? Czas ucieka, magia bywa kapryśna, gniew dzika rozerwie zwykły sznur; droga prowadzi przez instynkt — a nie ma pierwotniejszego uczucia niż głód. — Chodź, Gullinbursti. Nadzieja matką głupich, Ronan ojcem głupszych — ostrożnie omija krzewy i drzewa, z każdym metrem oddalając się od zagrody; zamiast wrócić na główną ścieżkę, próbuje skrócić drogę do groty na tyle, na ile to możliwe, przez cały czas kierując się w prawo. Granica wyznaczana przez dźwięk liry jest niewidoczna, ale dzik z nią walczy — pokusa złotego jabłka zrujnowała raj; dziś wystawi na próbę posłuszeństwo. — Moi towarzysze cię nie skrzywdzą, a ja— Nie mogę niczego obiecać. — Składam ci kolejną ofiarę — zawieszony w powietrzu owoc — dotychczas kierowany razem z ciałem w kierunku groty — wreszcie łamie kij. Metaforyczna marchewka — w formie jabłka — niweluje odległość i wędruje w kierunku pyska; dzik może złapać podarunek bez trudu i poznać smak obietnic. Ronan nie czeka, aż owoc zniknie bez śladu; w dłoni podrzuca trzecie, ostatnie z posiadanych jabłek — grota jest coraz bliżej i wkrótce zniknie w jej wnętrzu z nadzieją, że Lyra i Seth zdobyli resztę owoców. Czas nie gra w ich drużynie; odyniec nadal się waha albo nie zamierza słuchać wcale — tymczasem Ronan nadal próbuje. — Mam ich więcej, spójrz — złoto między palcami pobłyskuje pod sielankowym, iluzorycznym niebem gaju — Lanthier potrzebuje tylko kilku kroków, żeby zniknąć w grocie i zamierza to zrobić bez względu na to, czy odyniec podąży za nim; w tej opowieści został wężem, który próbuje skusić owłosioną Ewę. — Chodź, Gullinbursti. Kątem oka dostrzega Setha i Lyrę, oboje już na pograniczu groty; złoto w ich dłoniach to obietnica. Gest Ronana to uprzejme polecenie — uderzcie w lirę, a— Odezwie się przeznaczenie. Gdy dźwięk instrumentu cichnie pod dotykiem Vandenberg, Lanthier stawia ostatni krok w kierunku groty — jej wnętrze pochłania jego ciało, a wyciągnięta w kierunku odyńca dłoń nadal zaciska jabłko. Zimne ściany odbijają słowo; osamotnione w mroku, który na nich czeka — skierowane do jedynego członka wyprawy, którego muszą przekonać. — Chodź. I wtedy nastaje ciemność; droga jest tylko jedna i prowadzi prosto w nieznane. akcja #1: kuszę Gullinbursti przez całą drogę od zagrody jeleni do groty, nieco skracając szlak między drzewami akcja #2: wchodzę do wnętrza groty bez względu na to, czy odyniec podąży |
Wiek : 31
Odmienność : Czarownik
Miejsce zamieszkania : Cripple Rock
Zawód : opiekun rezerwatu bestii, treser
Seth Priestley
ANATOMICZNA : 1
ILUZJI : 7
NATURY : 2
WARIACYJNA : 5
SIŁA WOLI : 3
PŻ : 169
CHARYZMA : 12
SPRAWNOŚĆ : 8
WIEDZA : 3
TALENTY : 19
Muskający gałęzie drzewa wiatr to pewna łaska; obietnica i kredyt zaufania, bo z kolejnym podmuchem to, co mruga złotem, wisi wysoko i jest zdecydowanie cenne, leci w dół, a kiedy już spotyka z podłożem, Priestley nie waha się dłużej niż to konieczne. – Nie bez powodu są złote – cenna uwaga, gdyby mieli inne priorytety, możnaby je opchnąć za sporą sumkę; i kiedy myśli prawie schodzą na tematy wokół zielonych banknotów, komunikat z rajskiego ogrodu jest drastycznie dobitny – halo, tu ziemia. Albo coś, co miało ją przypominać. – Może to rarytas dla legendarnych dzików? – mruknął, zerkając na Vandenberg. Jabłka, ognisko, lira, przepis – elementów dziwnej układanki sporo, odpowiedzi mało, dzik natomiast – na szczęście – tylko jeden. Dzik i jego dziwaczny apetyt i jeszcze dziwniejsze nawyki żywieniowe. Złote jabłka spoczywają w końcu, kolejno – jedno w kieszeni kurtki, drugie w drugiej, trzecie w dłoni; tym razem pokryta żywym złotem słodkość ma się stać ich wejściówką, pieczątką na nadgarstku uprawniającą do zabawy. Do ujścia stąd z życiem. Czy z dzikiem? Miał nadzieję. – Oby to zadziałało. Przysięgam, jeśli przez te jabłka- jabłka, ogień, dzika, smród rozkładającego się ciała; szerszenie i węża, o których nie miał pojęcia – przyczyn potencjalnej śmierci było dostatecznie dużo, by zacząć dywagować nad wyborem. Nie dziś. – Chodźmy – posłane w kierunku Lyry spojrzenie jest niemal natarczywe, skubnięcie zębami dolnej wargi zdradza nerwowość; kroki w intuicyjnym tempie ruszają w kierunku groty – u jej wejścia chciałby zobaczyć Lanthiera i tego złotego knura na złotej smyczy. Zuge byłaby zadowolona. Matka byłaby zadowolona. Po to spotkali się tu wszyscy; w pieprzonym Edenie pełnym pieprzonych puzzli. - Ron, mam dla niego więcej! - kiedy ten, który z dzikiem przeżył spotkanie pierwszego stopnia pojawia się na horyzoncie, Seth unosi w górę złote jabłko, gotów poczęstować nim dzika. zbieram złote jabłka i ruszam w kierunku groty, po drodze gotów karmić dzika, o ile ten zdecydował się ruszyć za Ronanem |
Wiek : 27
Odmienność : Czarownik
Miejsce zamieszkania : maywater
Zawód : handlarz, samozwańczy wróżbita, mąciwoda
Lyra Vandenberg
ILUZJI : 22
ODPYCHANIA : 5
SIŁA WOLI : 24
PŻ : 172
CHARYZMA : 19
SPRAWNOŚĆ : 9
WIEDZA : 9
TALENTY : 5
Przynajmniej była ładna. Magia natury już nie za bardzo. Być może w innych ustach, po innymi opuszkami palców, formowała się łatwiej, ale ona nigdy jej nie potrafiła zrozumieć. Lanthier zajęty był tresowaniem dzika, bo oczywiście, że tak. Nawet nie zdążyła pomyśleć, że jest troszeczkę pojebany — wiedziała, że jest — skupiając się raczej na tym, że w tym momencie, był genialny. Zakładając oczywiście, że Gullinbursti spodoba się jego nowy kolega. — Weź jabłka i daj je Lanthierowi — poradziła, rozstając się z Sethem, by wrócić się po magiczną, wciąż rozbrzmiewająca lirę. Uratowała im dupy kilkukrotnie, szkoda będzie ją tu zostawić. Nie miała również zamiaru słuchać, jak przez następny miesiąc Ronan narzeka, ile za nią zapłacił. Dotarłszy do ogniska, podniosła lirę i obrała ostatni kierunek ich gajowej przygody — grotę. Ufała, że plan się powiedzie, bo nie mieli innego; nie mieli też czasu, spotkanie z Zuge miało się zaraz rozpocząć, a choć lepiej będzie przyjść tam z nowym towarzyszem, to bez niego i lepiej się tam stawić. Grająca lira była granicą; tak twierdzono i temu dowodziły dowody empiryczne. Lirę należało więc uciszyć, jednak dopiero, gdy była przy brzegu wejściu groty. Wąż, mordercze drzewo i Lilith wie, co jeszcze, zostało uśpione, lecz nie zabite — dlaczego mieliby zabijać bezbronną zwierzynę? — i nie mieli gwarancji, że bez liry, natura nie przypomni sobie o trzech intruzach. Uderzyła w nią palcami, wchodząc w ciemności przed siebie. — Myślicie, że on lubi być nazywany Gullinbursti? — spytała kolegów idących wraz z nią. — Wygląda mi na Steve'a. #1 akcja: powrót do ogniska i zabranie ze sobą liry #2 akcja: uciszenie instrumentu i wejście do groty, by udać się na spotkanie z Zuge |
Wiek : 27
Odmienność : Syrena
Miejsce zamieszkania : SAINT FALL, SONK ROAD
Zawód : aktorka, anonimowy dawca łusek, dostawca morskich skarbów
Ronanie, zorientowałeś się już, że dźwięk liry stanowił metaforyczną barierę między tobą a dzikiem. Ten, jedząc jabłko, ewidentnie zyskał na sile, na tyle, by przebić się przez nią, ale nie ta nie była w stanie go uspokoić. Gdyby się nad tym głębiej zastanowić, biorąc pod lupę charakter Gullinburstiego, to mogło wydać się logiczne. Był zbyt potężny lub zbyt wściekły, by zdołała go ot tak uspokoić. Skoro podobno działała na berghasty, mogłeś tylko wyobrażać sobie, jak ogromna siła musi drzemać w tym zwierzęciu. Gdy oddalałeś się od niego, lira grała dalej, a dzik stał w miejscu, zapierając się nogami. Upadające jabłko rozproszyło jego uwagę, ale nie ruszył w przód, gdy wciąż pozostawałeś w dziwnym otoczeniu dźwięków instrumentu. Wkrótce dołączył do ciebie Seth. Seth, teraz ty też mogłeś zaobserwować z oddali złotego dzika wielkości bliższej koniu niż świni, który łapczywie pożerał jabłko, przesuwając się powoli w przód, jakby napierał na ścianę. Lyro, chwycona ostrożnie lira rozbrzmiewała łagodnymi tonami, gdy zbliżałaś się do groty. Dzik w oddali zdawał się coraz bliżej, ale dalej dzieliło go od was przynajmniej kilkadziesiąt albo i kilkaset metrów. Złota sierść błyszczała w świetle, gdy wy chowaliście się do groty. Jedno uderzenie palcami w struny i dźwięk ustał. Staliście w cieniu, który dawał nisko zawieszony sufit kamiennej jaskini. W tej sekundzie ruszył na was dzik, widzieliście go tylko kątem oka, a następnie zniknął i znów — ot tak, bez zapowiedzi — pojawił się już nie kilkadziesiąt, a kilka metrów od was. Wcześniej z tej odległości widział go tylko Ronan. Wielkie bydle z mordem w oczach wyglądało tak, jakby urosło o kolejne kilka centymetrów, a może był to efekt rozstawionych szeroko racic i otwartego ryja z ostrymi kłami, na których ostała się złota skórka jabłek, które pożarł. Zaryczał głośno i ruszył przed siebie, gotów do ataku. Potrzebował dwóch kroków, żeby znaleźć się przed samą grotą, gdy nagle uderzył w coś. Była tam jakaś niewidzialna powłoka, coś, co odepchnęło go i położyło na ziemię z hukiem. Gullinbursti wydał z siebie skowyt bólu i jęk, to wtedy za nim dostrzegliście chmarę szerszeni, znacznie większą niż wcześniej i ogromnego jaskrawego węża, uciekających w popłochu. Gdzieś w tle został ogromny grzyb, ołtarz i tlące się ognisko. Za nim klatki dla zwierząt. Widzieliście je tylko z oddali. Dzik ryczał przeraźliwie z bólu i wściekłości, znów stając na nogach, by po raz kolejny ruszyć w waszą stronę, ale tym razem zatrzymał się tuż przed wejściem do groty. Coś zmieniło się w jego spojrzeniu, jego oczy zaszły błękitem, a złota sierść mieniła dziwnym niebieskawym światłem. Stawało się jasne, że nie był tu z własnej woli, więziony z każdej strony, karmiony przez swojego Pana. Trzy jabłka to zbyt mało, by z wami poszedł, podczas gdy jego prawowity właściciel dawał mu znacznie więcej. Coś w jego naturze mówiło jednak, że przyjął waszą ofiarę, jakby gotów był zmienić strony tej nierównej walki, jakby zamieszkała w nim wola Lilith. Musiały minąć trzy albo cztery minuty, by znów zniknął, tym razem nie pojawiając się już nigdzie w zasięgu waszego wzroku. Jaskinia była wejściem do tunelu, który ciągnął się za waszymi plecami. Kilka kryształów było wbitych w jego ściany, dając delikatne, ale wystarczające do poruszania się światło. Przejście było wąskie, wymuszające na was pójście pojedynczo, a trasa biegła w miarę prosto, raz na jakiś czas łagodnie skręcając to w lewo to w prawo. Gleba była twarda i nie było na niej żadnych zapadni albo innych niebezpieczeństw. Droga miała wam zająć przynajmniej kilka minut. Gdzieniegdzie porozrzucane były nieszczęsne orzechy, w niektórych punktach ziemia była mokra, wokół pełno było połamanych muszli. To musiała być trasa, o której mówiła wam Zuge. Tura 12 Wyszliście z Gaju, ale powrót do niego jest możliwy. Oczywiście wyjście z groty będzie akcją. Pójście dalej przez grotę aż do końca ścieżki też jest akcja. Lyro, na przyszłość przypominam, że użycie przedmiotu mechanicznego jest akcją. Mistrz Gry życzy wam spokojnych świąt spędzonych w gronie rodziny i przyjaciół. Z tej okazji otrzymujecie ode mnie prezent gwiazdkowy - dodatkową akcję do wykorzystania w tej turze. Wszyscy macie po 3 akcje, możecie oczywiście napisać dowolną liczbę postów. Dodatkowo w ramach przerwy świątecznej, termin został znacząco wydłużony. Punkty życia i wzmocnienia: Lyra: 151/170 (-9 W, -10 M) Ventrifonia 2/3 Ronan: 168/183 (-10 P, -5 M) Seth: 144/169 (-20 P, -5 M) (rozcięcie na brzuchu; złamany kieł (3 górny po prawej)) Aktywne czary: - Termin odpisu: 27.12 (środa) do 19:00. |
Wiek : ∞
Miejsce zamieszkania : Piekło
Zawód : Guru sekty satanistycznej
Lyra Vandenberg
ILUZJI : 22
ODPYCHANIA : 5
SIŁA WOLI : 24
PŻ : 172
CHARYZMA : 19
SPRAWNOŚĆ : 9
WIEDZA : 9
TALENTY : 5
Lira zamilkła; nastałaby cisza, ale cisza nigdy nie była jej wiernym towarzyszem. Gullinbursti z bliska był jeszcze bardziej złoty, jeszcze bardziej ogromny i jeszcze bardziej wściekły. W pierwszym odruchu zrobiła pół kroku do tyłu, jednak Dzik nie mógł przebić się przez niewidzialną barierę czegoś (czego?). W płonących od wściekłości oczach przebijał się błękit spokoju — smutku — który potrafiła na pewnym poziomie doskonale rozpoznać; który potrafiła zrozumieć. Czasami domy bywają więzieniem. — Ron — odwróciła głowę do boku, główką liry szturchając go w ramię. — Nie możemy go— Nie mogli — — Te jabłka działały, może gdybyśmy dali mu więcej— Niech tym więcej zajmie się Ronan. Ona zmrużyła oczy, oglądając wyraźnie złotą sierść zwierzęcia przed nimi i brak czegoś wyraźnie się odznaczał. Skoro oni potrzebowali pieczątki, aby wejść (i aby wyjść?), to Gullinbursti—znany—również—jako—Steve z pewnością również jej potrzebował. — Seth, gdzie masz trufle? — spytała, nie czekając jednak zbyt długo na odpowiedź, wolną ręką zaczęła grzebać w jego kieszeniach, aż natrafiła na oznaczonego runą grzyba. Obróciła ją w dłoni kilka razy wokół własnej osi, na chwilę zamykając oczy, aby ze skupieniem powiedzieć: — Dormi. Trufla podleciała na kilka centymetrów do góry, łagodnym lotem unosząc się nad ich głowami. Steve/Gullinbursti nie musiał jej jeść (nawet nie powinien), wystarczyło, że muśnie go nią po błyszczącej sierści. Mieli kilka minut, nim zwierze ucieknie w głąb gaju, więc musieli działać szybko. — Gullinbursti — zwróciła się do zwierzęcia głosem pełnym łagodności, ale i współczucia. — Jeśli z nami pójdziesz, to zrobisz to z własnej woli. Nikt nie będzie cię więził ani zmuszał. Nasza Matka chce ci zaoferować wolność i szacunek, na który zasługujesz. Nie musisz reszty życia spędzać w niewoli, możesz wybrać— Gdy mówiła, zaczarowana trufla spokojnie wędrowała przed zwierzę, zawieszając się nad jego łebkiem. Czekała, aż Lanthier przekaże mu wszystkie jabłka, złożył do końca ich ofiarę, podczas gdy ona przedstawia ich ofertę. — Masz wybór. Po raz pierwszy w swoim życiu masz wybór. Lilith chce ci go ofiarować, wraz z twoją wolnością. Ostatnie słowo zgrało się z dotknięciem grzyba o ryjek zwierzęcia. Powinno zadziałać — jeśli zadziałało — to Gullinbursti był wolny. Nie musiał nic; mógł wszystko. Mógł pójść z tymi, którzy ofiarowali mu nie tylko złote jabłka, smakołyki, których sam nie był w stanie nigdy zdobyć, a także wolność, której nie zasmakował nigdy. Zwierzęta polegały na instynktach, ale w jego oczach dostrzegała smutek, który musiał świadczyć o zrozumieniu. — Możesz pójść z nami, przyjacielu. Gotowa była jednak odskoczyć, gdyby pierwszym, wolnym wyborem Dzika, było szarżowanie przed siebie. Głęboko jednak wierzyła, że jego naturą nie była agresja. Sama doskonale wiedziała, jak to jest, gdy ktoś, patrząc na ciebie, widzi jedynie potwora — nieważne, ile smutku i bólu topi się w twoich oczach. #1 akcja dormi na truflę: 69 w kostnicy; próg 35 |
Wiek : 27
Odmienność : Syrena
Miejsce zamieszkania : SAINT FALL, SONK ROAD
Zawód : aktorka, anonimowy dawca łusek, dostawca morskich skarbów
Ronan Lanthier
NATURY : 21
WARIACYJNA : 5
SIŁA WOLI : 9
PŻ : 187
CHARYZMA : 3
SPRAWNOŚĆ : 14
WIEDZA : 10
TALENTY : 10
Lira zamilkła; Lyra przemówiła. Chłodne ściany groty nie osłaniają przed bólem — może dlatego, że przed nim nie ma ucieczki — ani smutkiem zrozumienia — może dlatego, że każde z nich jest w stanie rozpoznać ten odcień emocji w spojrzeniu odyńca? Chłodne ściany groty nie osłaniają przed świadomością; czas dobiegł końca, teraz zapożyczają go na kreskę, a — Spróbujemy jeszcze raz. Niewidoczna bariera sięga dalej niż dźwięki uciszonej liry; przypomina klosz nałożony na gaj — klatkę pozbawioną widocznych gołym okiem żeberek, ale nie mniej realną w skuteczności więzienia. Odyniec to tylko kolejna ofiara niesprawiedliwości; jeniec w grze, która nie posiada ani początku, ani końca — tylko wzburzony, wirujący środek, gdzie tkwi każdy z nich. Przepustki na ich ciałach umożliwiają przejście; złota, iluminująca błękitem sierść dzika nie posiada tej samej runy i w następujących po sobie lawinach niewiadomych, przynajmniej to jest pewne — muszą spróbować po raz ostatni. Dla siebie, dla niego, dla Matki, dla sprawy; dla poczucia, że nie zostawili go w pułapce, w której iluzja sytości napotyka smutek zniewolenia. — Seth, reszta jabłek — złoto dla złota — nieśmiertelność za wolność. W gestach Ronana tkwi łagodność, na której luksus nie mogli pozwolić sobie do tej pory; czas ucieka, oni nie — przez kolejne kilkanaście sekund, w trakcie których naznaczona runą trufla wędruje przez powietrze, a znajomy ciężar owoców wędruje z rąk Lanthiera pod racice legendarnej bestii, mogą ofiarować odyńcowi tylko tyle. Uwagę, słowa, złoto. Pierwsze z jabłek toczy się po ziemi prosto pod potężne cielsko Gullinbursti; dzik może poderwać je i rozgryźć jak trzy wcześniejsze. Tym razem Ronan nie wabi go do wnętrza groty — już nie musi, odyniec jest gotów pójść za nimi. Głos Lyry towarzyszy kolejnemu potoczeniu; następne jabłko podąża w ślad za kolejnym, zaraz po nim jeszcze jedno, aż po zdobytych z trudem owocach zostaje tylko wspomnienie. Sześć złotych symboli nieśmiertelności i jedna runa; to ostateczna cena, którą — poza obietnicą wolności — mogli złożyć w imieniu Lilith. akcja #1: ofiaruję resztę złotych jabłek Gullinbursti |
Wiek : 31
Odmienność : Czarownik
Miejsce zamieszkania : Cripple Rock
Zawód : opiekun rezerwatu bestii, treser
Trufla z kieszeni Setha poleciała prosto w stronę dzika, w czasie, gdy po ziemi toczyły się złote jabłka. Ten zeżarł je ze smakiem, łapczywie opychając nim sobie ryjek, gdy znowu mogliście mieć wrażenie, że urósł o kolejne centymetry — jakby owoc dodawał mu sił. Lyro, mogłaś pamiętać tę legendę ze sztuki, gdy złote jabłka ofiarowane żonie Frejra miałyby dać jej nieśmiertelność. Nie wybrała ich — dzik był z pewnością prostszym emocjonalnie organizmem, który na przekąskę odpowiadał apetytem. Gdy podniósł łeb, nie szarżował do przodu, przyglądając się lecącej trufli z symbolem R, która była tuż obok jego ryjka. Musiał zdawać sobie sprawę, że zabezpieczenie groty nie przepuści go, wściekłość wypisana w oczach miała niebieskie spojrzenie pragnące wolności, ale znów w tle mogliście dostrzec grzyb, klatki i palenisko. Prosty przepis zostawiony przez Frejra — jak wiele musiał mieć na głowie, by go nie zapamiętać? — nie został przez was przygotowany. Jabłka były wspaniałą ofiarą, ale ta nie zdołała uspokoić go na tyle, by był wam posłuszny. Służył Frejrowi przez tysiąclecia, wy byliście nowi. Nawet jeśli coś w nim mówiło, że był gotów zaufać waszej Matce, wy byliście tylko ludźmi. Agresja wypisana w kłach i resztkach jabłka wypadającym z jego gęby przyglądała się wam z wściekłością. Brakowało kilku centymetrów, by trufla trafiła go w nos. Lyro, jeśli chciałaś, mogłaś ją tam skierować, a dzik nie oponowałby. Zapewne umożliwiłoby mu to przejście — ucieczkę z Gaju. Zjedzone przez niego jabłko dodało mu sił i rozjuszało. Pozostawało jedno zasadnicze pytanie — czy właśnie nie zamierzaliście zostać kandydatami do zasilenia ołtarza jako rozkładający się i pokąsany trup? Jest to post uzupełniający na życzenie Lyry i Ronana. Lyro, możesz skierować truflę w stronę nosa dzika i nie będzie to akcja, ale Mistrz Gry sugeruje dogłębne przemyślenie tego ruchu pod kątem możliwych konsekwencji napuszczenia na siebie agresywnego dzika... Lyra i Ronan mają po 2 akcje, Seth - 3. Tura trwa normalnie do dzisiaj do 19. |
Wiek : ∞
Miejsce zamieszkania : Piekło
Zawód : Guru sekty satanistycznej
Lyra Vandenberg
ILUZJI : 22
ODPYCHANIA : 5
SIŁA WOLI : 24
PŻ : 172
CHARYZMA : 19
SPRAWNOŚĆ : 9
WIEDZA : 9
TALENTY : 5
Jabłka dodają siły, jednak wraz z siłą rośnie agresja. Wątła nić zrozumienia zostaje przedarta, a ona pozwala sobie jedynie na kolejne sekundy współczucia dla losu zwierzęcia. Nie mogli go wypuścić, ryzykując, że pierwsze, co zrobi, to ich stratuje. Zamiast tego zdecydowała więc zrobić coś innego — złoty środek. Trufla powędrowała wyżej, nad jego głową i daleko poza zasięg wzroku, gdy ten skierowany był na nich. Nie mógł zobaczyć malutkiego punktu lecącego daleko za nim. Był zbyt duży, aby się sprawnie odwrócić i zbyt skupiony na ludziach, stojących przed nim. Trufla wylądowała między gęstymi krzakami, ukryta przed nim w słodkim zapachu leśnych owoców; do czasu. Kiedyś natura zrobi swoje; wiatr zawieje mocniej, jej zapach może przyciągnie jego uwagę, może nie. Wolność będzie w zasięgu jego ryjka — będzie miał wybór. Nie dziś. Ale kiedyś. — Calidumauxilium — wymamrotała zaklęcie, dotykając odruchowo swojego czoła. Ostatni moment na podleczenie, nim wyruszą dalej w przygodę. — Chodźcie, musimy się pośpieszyć — powiedziała, odwracając się w kierunku wyjścia, szybkim krokiem, zanurzając się w głąb wąskiej, aczkolwiek oświetlonej kryształami ścieżki. Szła pierwsza — damy znowu przodem. Nie mieli zbyt wiele czasu; Zuge na nich czekała. #2 akcja calidumauxilium na siebie: próg 50 #3 akcja: przejście przez głąb groty do wyjścia |
Wiek : 27
Odmienność : Syrena
Miejsce zamieszkania : SAINT FALL, SONK ROAD
Zawód : aktorka, anonimowy dawca łusek, dostawca morskich skarbów
Stwórca
The member 'Lyra Vandenberg' has done the following action : Rzut kością 'k100' : 66 |
Wiek : ∞
Miejsce zamieszkania : Piekło
Zawód : Guru satanistycznej sekty
Ronan Lanthier
NATURY : 21
WARIACYJNA : 5
SIŁA WOLI : 9
PŻ : 187
CHARYZMA : 3
SPRAWNOŚĆ : 14
WIEDZA : 10
TALENTY : 10
Wszystko nie tak, wszystko na wspak — los znów działa na opak. Niegasnący gniew i rosnący w oczach dzik; złoto jabłek nasącza zwierzynę siłą, której nawet trzech dorosłych czarowników mogłoby nie oprzeć się w momencie próby — gdzieś umknął im szkopuł, mogli zawieruszyć cel, źle rozczytali intencje postawione przed nimi przez gaj, więc teraz nie zostaje im wiele ponad to, co powinni zrobić moment temu. Droga jest tylko jedna i prowadzi w głąb groty; złote jabłka jedno po drugim znikają w pysku dzika, sok rozbryzguje się pomiędzy kłami, siła narasta, nadzieja topnieje — Lanthier milczy, kiedy ostatnia szansa wpada między krzewy razem z naznaczoną runą truflą. Tylko Matka może osądzać ich wysiłki; tylko w niej powinni poszukiwać w momencie zwątpienia — zamiast pochopnego kroku naprzód, muszą zdecydować. Być może po raz pierwszy mądrze od samego początku wyprawy. — Sanaossa — przytępione echo bólu wreszcie daje o sobie znać; do tej pory żadne z nich nie miało czasu, by myśleć o własnym cierpieniu, skoro złoty odyniec potęgował je we własnym ciele — teraz, wkraczając coraz głębiej w grotę bez tego, po co przybyli do gaju, nadszedł moment egoizmu. Nigdy nie jest zbyt późno, żeby pomyśleć o sobie; zwłaszcza, kiedy to jedyne, co im zostaje w miejsc dominującej między myślami pustki. akcja #2: sanaossa na siebie | próg 50 akcja #3: przejście przez głąb groty do wyjścia |
Wiek : 31
Odmienność : Czarownik
Miejsce zamieszkania : Cripple Rock
Zawód : opiekun rezerwatu bestii, treser
Stwórca
The member 'Ronan Lanthier' has done the following action : Rzut kością 'k100' : 3 |
Wiek : ∞
Miejsce zamieszkania : Piekło
Zawód : Guru satanistycznej sekty