First topic message reminder : Grota Väld W samym sercu głębokiego lasu Cripple Rock, na zachód od Łysego wzgórza i północ od Rezerwatu Bestii znajduje się grota Väld. Ukryta przed wzrokiem przypadkowych przechodniów, daleko od głównej szosy i leśnych ścieżek, wydaje się odizolowana od reszty świata. Wejście do niej jest przeciętnych rozmiarów, ale przez porastającą ją roślinność, jest ledwie widoczne. Pierwsze, co rzuca się w oczy przy zbliżeniu do groty to dziwna i niepokojąca atmosfera. Gdzieś w oddali można dosłyszeć pohukiwania sowy albo trzaski patyków pod zwierzęcymi łapami, ale z jej środka nie wydobywa się żaden dźwięk, choćby kropli wody. Atmosfera wokół jest nienaturalnie spokojna, a jednocześnie przesycona niewyjaśnionym napięciem. Nie ma tu śladu ludzkiej obecności, ale osobliwym jest fakt, że wokół można znaleźć kilka nadgryzionych jabłek i zmiażdżonych łupin orzechów. Owoce są w różnym stopniu zepsucia, od świeżych po całkowicie zgniłych. W powietrzu w pobliżu groty unosi się intensywny, nieprzyjemny zapach. Mieszanka mokrej sierści i rozkładającego się truchła może wywołać mdłości u osób o słabszych nerwach. Wokół wejścia do groty rosną rośliny, które wydają się bardziej poskręcane i mniej żywotne niż te w dalszej części lasu. Ich liście są poszarpane, w niektórych miejscach nadgryzione lub połamane. |
Wiek : ∞
Miejsce zamieszkania : Piekło
Zawód : Guru sekty satanistycznej
Ronan Lanthier
NATURY : 21
WARIACYJNA : 5
SIŁA WOLI : 9
PŻ : 187
CHARYZMA : 3
SPRAWNOŚĆ : 14
WIEDZA : 10
TALENTY : 10
Nie i może — wyparcie i prawdopodobieństwo. Miękka trawa pod butami, blada Lyra wkrótce—nad—świńskim—truchłem i smród; wszechobecny, wżerający się w nozdrza smród, którego przedsmak Priestley nadal wdycha z kamienia po drugiej stronie. Świadomość, że wie, co robić, musi wystarczyć — ze wszystkich luksusów rozciągniętych w magicznym gaju, marnotrawienie czasu było jednym z niewielu, na który mogli sobie pozwolić. Lanthier nie kwestionuje fiolki w dłoni Vandenberg; zbyt często widywał ją z miniaturowymi buteleczkami z alkoholem (pitymi na czas, sam mierzył), żeby teraz karcić ją za to, że postanawia sobie golnąć. Może być za to rozczarowany — tym, że sam na to nie wpadł. — Zakładam, że nie masz omamów po orzechu — założyłby, gdyby zjadła truflę; grzyby miewają tendencję do wywoływania halucynacji. Lyra widziała coś — było duże i dość złote, żeby uznać go za legendarnego dzika; coś o rozmiarach sugerujących, że nie tylko nie potrafi się skradać, ale też— Znikać. Ślady na miękkiej ziemi trzykrotnie przerastają tradycyjne pieczątki racic i w pewnym momencie przestają istnieć; krok — są, krok — nie ma. Zimna kropelka potu na karku przypomina mu o przysiędze; Jackie, zacznę składać ubrania, kiedy świnie zaczną latać. Kurwa mać. — Nie tyle rzeź, co ofiarę — po dziku ani śladu — dosłownie, w przenosi, w sercach wypełnionych nadzieją. Powinni się podzielić; przestrzeń jest zbyt duża, możliwości zbyt wiele, jeden trop prowadzi do kolejnego i każdy sprowadza się do skinięcia głową. Lyra zna się na kamieniach — ten w grocie odpowiedział jej runami; przymierze z tym w rajskim gaju mogła przypieczętować wymiocinami. Smród trudno znieść z odległości kilkunastu kroków, co dopiero— — Jeśli zjesz, nie połykaj — dla odmiany; ćwierć uśmiechu, kilka kroków, wzrok przeczesujący sielankowy krajobraz — grota, będąca prawdopodobnie wyjściem, musi zaczekać; grzyb, będący prawdopodobnie przeszkodą, tym bardziej. Ronan kieruje się do ogniska— konstrukcja, której nie ułożyłby nawet magiczny dzik, może nosić ślady niedawnego użytkowania albo prób zacierania śladów i to właśnie to Lanthier próbuje wypatrzyć w popiele zanim zdecyduje się wyruszyć dalej; bez względu na to, co powie palenisko, ma przed sobą znacznie wyższego rywala. Nienaturalnie wysoka jabłoń, do której Ronan zbliża się z nieprzyjemnym przeczuciem, że gdzieś już to widział, po raz kolejny sprowadza całą zabawę w Na drzwiach lodówki Lanthier ma z pięć takich obrazków. Tym razem jabłoń jest jedna i — chyba — rzeczywista; zadarta w górę głowa próbuje dostrzec między gałęziami odpowiedź na zasadnicze pytanie dnia — gdzie ukrywa się złoty, wielki, permanentnie głodny dzik? Jeśli świnie nauczyły się latać, koniec świata naprawdę jest bliski, a ubrania Ronana akcja #1: podejście do ogniska akcja #2: podejście do jabłoni rzut #3: percepcja przy ognisku | talent +14 rzut #4: percepcja przy jabłoni | talent +14 |
Wiek : 31
Odmienność : Czarownik
Miejsce zamieszkania : Cripple Rock
Zawód : opiekun rezerwatu bestii, treser
Stwórca
The member 'Ronan Lanthier' has done the following action : Rzut kością 'k100' : 87, 79 |
Wiek : ∞
Miejsce zamieszkania : Piekło
Zawód : Guru satanistycznej sekty
Wiek : ∞
Miejsce zamieszkania : Piekło
Zawód : Guru sekty satanistycznej
Ronan Lanthier
NATURY : 21
WARIACYJNA : 5
SIŁA WOLI : 9
PŻ : 187
CHARYZMA : 3
SPRAWNOŚĆ : 14
WIEDZA : 10
TALENTY : 10
Porozmawiajmy o faktach. Pierwszy — płomienny; to ognisko i ciepłe kamienie, ulepiony niezidentyfikowanymi resztkami ruszt i popiół. To w końcu wskazówka i przestroga; ktoś niedawno używał nieproporcjonalnie wielkiego paleniska; ktoś gotował nad wygaszonym ogniem; ktoś tu był, a teraz go nie ma (na pewno?). Ślady cudzej obecności rozciągają się przez rajski gaj — tylko gospodarz nie czeka z chlebem i solą. Drugi fakt to symbolizm — wielka jabłoń, dojrzałe owoce i przebłyski cennego kruszcu tam, gdzie powinna kończyć się korona drzewa i zaczynać niebo. Złoto pośród morza czerwonego — wystarczy wytężyć wzrok, żeby zauważyć, że nie wszystkie skórki to odmiana z Wallow; sześć jabłek emanuje blaskiem, który oddala etos rajskiego ogrodu i zaczyna przypominać czytane na dobranoc baśnie. Trzeci fakt to słowa — głos Lyry przerywa skupioną ciszę i przyciąga spojrzenie. Nadgniłe truchło nigdzie nie ucieka; jedyną, potencjalną wędrówkę może odbyć śniadanie Vandenberg w górę przewodu pokarmowego. Jedzenie nie odstępuje jej na krok — krótki, lakoniczny przepis pełen jest dodatków i brak w nim głównego składnika; esencji, którą można obłożyć grzybkami i nadziać złotem jabłek. — Myślisz, że to przepis na wywabienie dzika? — ostatnie, kulinarne przygody ich duetu pobłyskiwały brokatem i wybrzmiewały obłąkańczymi wybuchami śmiechu czterolatków; teraz nikomu nie jest do śmiechu. — Jabłka znalazły się same, dokładnie sześć wisi na szczytowych gałęziach, tylko— Dosięgnąć trudniej. Wspinanie po wielkiej jabłoni to plan D — trochę jak witamina, a i ból dupy po upadku też adekwatny. Plan A zakłada to, na czym Lanthier zna się najlepiej; magii natury, destruktywnych naleciałości i opracowywaniu planów, których konsekwencje zaprasza na ring życia. Znaleziona przez Lyrę kartka zakłada sześć złotych jabłek; na nie—wyciągnięcie—ręki znajduje się dokładnie tyle — na koniuszku języka Ronan ma czar, który rozwiązuje kwestię zasięgu. Najpierw cofa się o kilka kroków, dopiero później skupia w sobie magię, intencję i znajomą inkantację. — Frangiramus — wycelowane w grubą gałąź zahaczającą o sąsiednią; to na niej świecące złotem owoce domagają się uwagi — złamanie odgałęzienia oferuje nadzieję, że przynajmniej część jabłek spadnie na ziemię przy akompaniamencie trzasku drewna i szelestu wzburzonych liści. akcja#1: Frangiramus | próg 55 | 87 (k100) + 21 (magia natury) = 108 |
Wiek : 31
Odmienność : Czarownik
Miejsce zamieszkania : Cripple Rock
Zawód : opiekun rezerwatu bestii, treser
Lyra Vandenberg
ILUZJI : 22
ODPYCHANIA : 5
SIŁA WOLI : 24
PŻ : 172
CHARYZMA : 19
SPRAWNOŚĆ : 9
WIEDZA : 9
TALENTY : 5
TW: lekkie gore, martwe ciała Porozmawiajmy o— Zawartość żołądka znów podleciała do gardła, a ona przez moment była pewna, że gwałtownie przytuli grunt pod jej stopami. Smród był ciężki do opisania; jak w słowa ująć coś, co pochłania wszystkie zmysły, skutecznie oszukując je, że się właśnie umierało. Czuła ten odór; widziała ten odór; dotykała ten odór i zachłyśniętym ustami powietrzu, posmakowała ten odór, by— By zobaczyć go w wijących się robakach na świńskim mięsie. Zawiesiła spojrzenie na przeżerającej teksturę ciała larwie, nie mogąc zdecydować, co jest gorsze — całokształt, czy szczegóły? Bladość kartki dostrzegła po czterech oddechach — czterech chwilach, gdy płuca wypełniły się rozkładem — i drżącą rękę wyciągnęła w jej stronę. Część słów była widoczna bez siłowania się z ciężarem śmierci, więc jak ostatni tchórz zrobiła krok w tył. — Ktoś zostawił listę zakupów — jak na kogoś, komu płacą za udawanie, kiepsko szło jej opanowanie drżenia strun głosowych. Ciężej oszukać widownię, która widziała, a przede wszystkim wiedziała, o niej dużo. — Sześć złotych jabłek, świeża krew, grzyby i... na ogniu. Nie spojrzała w stronę Lanthiera; nie mogła, zobaczyłby, że straciła cały kolor. Dlaczego zawsze to musiały być gnijące ciała? Dlaczego nigdy nie mogło chodzić o puszyste kociaki? Wdech na odwagę, wstrzymanie powietrza na rozsądek. Im szybciej to zrobi, tym lepiej — nie mieli całego poranka, aby mogła z narastającą desperacją wygrzebać się z uścisku skostniałej miłości. Świniak jej nie trzymał; świniak na niej nie leżał; świniak nie przyciskał jej całym ciężarem swojego— Wyciągnęła ostrożnym, ale sprawnym ruchem kartkę, aby móc w całości przeczytać zapisane na niej instrukcje, by być pewnym, że żadna im nie umknie. Usłyszała, jak w tle mówi coś o jabłkach, potem echo rzucanego zaklęcia i jego niewątpliwe pokłosie. Wciąż bała się tam spojrzeć (co, jeśli i on zgnije?), więc jedynie uniosła kciuk do góry, gestem przekazując świetnie sobie radzisz, rób swoje. — Sprawdzę grzyba — powiedziała, ale nie była pewna, czy wystarczająco głośno, by dokładnie ją usłyszał, idąc w stronę przerośniętego muchomora. Ktokolwiek inspirował się w tym momencie Alicją z Krainy Czarów, z pewnością nie namówi jej, aby kolejną rzecz włożyła do buzi. Niemniej — obejrzała go dookoła, sprawdzając, czy posiada jakieś ślady, aby ktoś wcześniej odrywał z niego fragmenty do tajemniczego przepisu, a potem, czy dookoła niego nie rosną jakieś mniejsze wersje grzybków do potrawki. #1 akcja: przejście do przerośniętego muchomorka #2 rzut na percepcję: +5 modyfikator; +6 statystyka talentu |
Wiek : 27
Odmienność : Syrena
Miejsce zamieszkania : SAINT FALL, SONK ROAD
Zawód : aktorka, anonimowy dawca łusek, dostawca morskich skarbów
Stwórca
The member 'Lyra Vandenberg' has done the following action : Rzut kością 'k100' : 24 |
Wiek : ∞
Miejsce zamieszkania : Piekło
Zawód : Guru satanistycznej sekty
Lyro, kartka dzięki sile twoich palców bez problemu wysunęła się spod cielska świni. Na jej wierzchu znajdował się brud, kawałki przyklejonej tam zgniłej świńskiej skóry. Bez trudu mogłaś jednak odczytać dodatkową treść, która wcześniej była przykryta. „Na srebrnej tacy” - tylko i aż tyle. Tej nie było w pobliżu ołtarza, mogłaś więc domyślić się, że o ile nie została stąd zabrana, tak najprawdopodobniej leżała na niej zepsuta i śmierdząca świnia. Grzyb stojący w pobliżu był wysoki, miał dobre 180 cm wysokości, czerwony kapelusz o średnicy co najmniej 1 metra, a na nim wiele białych nieregularnych kropek, które przyjemnie lśniły w świetle. Muchomor — nie trzeba było być grzybiarzem, by się zorientować, z czym masz do czynienia. Obchodząc go dookoła, dostrzegłaś, że zostały z niego wykrojone 3 kawałki na przynajmniej 20 centymetrów szerokości i około 3 cm grubości, ale grzyb w tym miejscu zaczął już odrastać, jakby regenerował się w dziwaczny sposób. To z tych miejsc sączyła się dziwna różowawa substancja, w gramaturze podobna do gęstej żywicy. Grzyb nie wydzielał żadnego specyficznego zapachu, chociaż dalej dosięgały cię opary świni. Ronanie, rozmawiając o faktach — było drzewo, na drzewie były gałęzie, a na gałęziach złote jabłka. Tylko i aż tyle. Wspinaczka 5 metrów w górę nawet dla doświadczonego leśnika nie była błahostką. Połamanie drzewa mogło nieść niebotyczne skutki. Wycelowałeś czar, a gałąź, w którą celowałeś, natychmiastowo pękła, jakby ktoś uderzył w nią siekierą. Czas wcale nie zwolnił, ale wyrzut adrenaliny mógł sprawić, że tak właśnie się poczułeś. Łamiąca się gałąź lecąca powoli z góry na drugą, trzęsące się drzewo, złote jabłka spadające na ziemie. 3. Całe 3. Uderzyły w ziemię nienaruszone, żadne z nich nie pękło w pół. A za jabłkami zjawiło się coś jeszcze. Jako Lanthier doskonale znałeś się na magicznych bestiach i musiałeś spodziewać się, że pomiędzy uroczymi wiewiórkami, ptakami i jeleniami oraz oczywiście złotym dzikiem, czai się tutaj coś jeszcze. Obok jabłek upadło gniazdo, które doszczętnie skryte było w liściach jabłoni. A potem było już tylko gorzej. Z okrągłego gniazda wyleciały owady. Kształtem przypominały szerszenie, ale rozmiarem zdecydowanie nie. O ile przeciętny owad miał 2-3 cm długości, tak te, które właśnie zmierzały w twoją stronę przynajmniej 8 albo 10. Wielkie, rozwścieczone — wystarczyła sekunda, by domyślić się, że ich ukąszenie to nie tylko bolesny obrzęk. 6 szerszeni leciało teraz prosto na ciebie i ani śmiały się zatrzymać. Jest to post uzupełniający na prośbę Ronana i Lyry. Ronanie, Lyro, macie jeszcze po 1 akcji. Seth - 2. Ronanie, wystartowało na ciebie stado szerszeni, które wyleciały z gniazda, które spadło razem ze złamaną gałęzią. Szerszenie są przynajmniej 3 razy większe od normalnych przedstawicieli swojego gatunku, mają długie żądło i wyglądają na paskudnie wściekłe. Nigdy wcześniej nie widziałeś podobnego gatunku, ale możesz spodziewać się, że to nie wróży nic dobrego. Szerszenie będą atakować cię co turę, zawsze grupą, jakby były zsynchronizowane. Jeśli chcesz zastosować unik, musisz rzucić kością k100 na zdolność sprawności z modyfikatorem za szybkość lub gibkość (zależnie od wybranego sposobu). Unik jednego szerszenia ma próg 60. Uniku dokonujesz 6 razy (za każdego szerszenia) i liczy się to jako 1 akcja z 6 różnymi wynikami. Możesz się obronić też na dowolny inny znany sobie sposób, zadziałają czary chroniące przed atakami o mocy do 100. Szerszenie mają 20 pż, a każdy z nich w przypadku ukąszenia zabierze ci 10 pż i wywoła nieporządne reakcje, które opisze, gdy do nich dojdzie. Tura toczy się normalnie, czas na odpis: czwartek (7.12) do 20:00. |
Wiek : ∞
Miejsce zamieszkania : Piekło
Zawód : Guru sekty satanistycznej
Ronan Lanthier
NATURY : 21
WARIACYJNA : 5
SIŁA WOLI : 9
PŻ : 187
CHARYZMA : 3
SPRAWNOŚĆ : 14
WIEDZA : 10
TALENTY : 10
Vandenberg, zostaw grzyba, to nie powinna być pierwsza — ani żadna — myśl w krótkich odcinkach czasu, kiedy trzask łamanych gałęzi i złoto toczących się po ziemi jabłek dominuje percepcję, chodź na wojnę. Wszystko dzieje się w urywkach obrazów, w wydzierance krzywo naklejonego na brystol papieru — pożądane owoce uderzają o ziemię, cenna skórka nie wygrywa w pechowej loterii nawet jednego obicia, ale zanim słodki smak triumfu i owoców zdominuje zmysły, na miękką trawę spada coś jeszcze. Trzy dekady spędzone w lesie, ponad dwie ze świadomością, że las to drzewa, magiczne bestie i niemagiczni lokatorzy, a mimo to— Powinienem je zauważyć; to druga, znacznie składniejsza myśl. Powinien dostrzec między gałęziami gniazdo i utkać plan B (C? Alfabet niepowodzeń), ale powinność trafi na znaczeniu, kiedy rozpoczyna się walka o przetrwanie. Z rozbitego gniazda wydostają się — z braku innego określenia — skurwysyny matki natury; sześć szerszeni w skali trzy—do—jednego napędzanych wściekłością, której źródła Lanthier przestaje dopatrywać się w zniszczeniu gniazdo—domku; teraz nabiera pewności, że to gaj mści się za naruszanie jego spokoju. Najpierw orzeszek i konsekwencje ciążące Vandenberg na — heh, Lyra, wybacz— żołądku; teraz złamana gałąź jabłoni i sześciu żołnierzy wysłanych w kierunku intruza w wyłącznie jednym celu: zabić. Wyglądają, jakby potrafiły; Ronan wygląda, jakby nie zamierzał sprawdzać. — Ordinatio — zatrzaśnięty w pentaklu czar wymaga skupienia i intencji — pierwsze trochę kuleje, ale druga nadrabia; jego intencja to banalny instynkt przetrwania, tarcza mająca odeprzeć nadlatujący w akompaniamencie wściekłego bzyczenia atak i kupienia mu dość czasu, by mógł zdecydować, co dalej. Po pierwsze — siostra w wierze. — Lyra! — jakkolwiek interesujące musi być podziwianie przerośniętego muchomora, teraz mają poważniejszy problem; przerośnięte, żądlące owady. — Magiczne, szerszeniowate skurwiele, wielkie jak mój— Podniesiony głos i bieg w kierunku paleniska, od którego nadal oddziela go dobre kilka jardów, pozostawiają przestrzeń na niedopowiedzenie — to, na czym skupia się Ronan, to doświadczenie. Usuwanie gniazd dzikich os i szerszeni w Rezerwacie to letnio—jesienna codzienność; uśpienie czujności owadów zwykle odbywa się z pomocą najstarszego przyjaciela człowieka — dymu. A nie ma dymu bez— — Palenisko, ogień! Dym! Uga—buga; Ronan Lanthier właśnie zaprzepaszcza kilka milionów lat ewolucji. akcja #2: używam zatrzaśniętego w pentaklu Ordinatio |
Wiek : 31
Odmienność : Czarownik
Miejsce zamieszkania : Cripple Rock
Zawód : opiekun rezerwatu bestii, treser
Lyra Vandenberg
ILUZJI : 22
ODPYCHANIA : 5
SIŁA WOLI : 24
PŻ : 172
CHARYZMA : 19
SPRAWNOŚĆ : 9
WIEDZA : 9
TALENTY : 5
Tajemnica kartki została rozwiązana, a ona szybko ukryta w kieszeni kurtki. Tajemnica grzyba została odkryta, a ona już miała się nią podzielić na głos, gdy— — Co? Odwróciła się w jego stronę. — To niemożliwe, żeby były tak duże, jak twój— O chuj! Szerszenie naprawdę były ogromne, a Lanthier naprawdę miał przesrane. Oboje mieli przesrane — bo jeden za wszystkich, wszyscy za jednego, a krótkie słowa wystarczają, aby wzrok przekierowała na ognisko, ognisko na intencję, intencję na magię. Magię dla niej niekoniecznie naturalną, bo natury, więc wpierw w myślach przywołała wspomnienie Matki. Proszę, jedno zaklęcie. Lilith, tyś Najpiekielniejsza, ześlij trochę swego ognia na— — Ignifocus. Zieleń w gaju, zieleń w iskrach nadziei, że magia dotrze do ogniska i rozpali je, tworząc wystarczająco dymu, aby przepędzić (chociaż na chwilę) złowieszczo wkurwione bzyczące stworzonka. Wraz z końcem zaklęcia pierwsza noga poderwała się w bieg; ktoś kiedyś powiedział, że ma zbyt miękkie serce na seryjnego mordercę. Nawet by nie pomyślała, aby zostawić Lanthiera samego. #2 rzut na Ignifocus na ognisko: +15 do zaklęć z I poziomu [raz na trzy tury]; próg 25 |
Wiek : 27
Odmienność : Syrena
Miejsce zamieszkania : SAINT FALL, SONK ROAD
Zawód : aktorka, anonimowy dawca łusek, dostawca morskich skarbów
Stwórca
The member 'Lyra Vandenberg' has done the following action : Rzut kością 'k100' : 30 |
Wiek : ∞
Miejsce zamieszkania : Piekło
Zawód : Guru satanistycznej sekty
Ronanie, dokładnie przyjrzałeś się drzewu. Twoja spostrzegawczość była wyjątkowa, zapewne przez to, jak dobrze poruszałeś się po lesie i jak wiele czasu tam spędziłeś. Patrzenie w drzewa nie było niczym szczególnym. Powinieneś był zauważyć to gniazdo. Skoro go nie zauważyłeś, to prawdopodobnie musiało być tam umieszczone w wyjątkowo specyficzny sposób. Na pewno nie wisiało z żadnej gałęzi, nie było przecież przyczepione do konara. Odpowiedź na zagadkę rozwiązywała się sama, gdy kątem oka dostrzegłeś, jak ze środka jabłoni wypełza jaskrawozielony wąż. Miał dobre 1,5 metra długości, wychodził prosto z ułamanej i pustej gałęzi, tej znajdującej się na drzewie, a następnie wije się w stronę Lyry, sycząc przeraźliwie. Czar, który był zatrzaśnięty w twoim pentaklu zadziałał doskonale. Tarcza zmaterializowała się przed tobą, a szerszenie obiły się o nią z hukiem i opadły na ziemię. Wyraźnie tarcza je osłabiła, wiły się w trawie, dając ostatnie oznaki życia. Siła z jaką w nią wleciały, była odczuwalna nawet dla ciebie, mogłeś jedynie domyślać się, co by się stało, gdyby trafiły w twoje ciało. Nie były jednak martwe, a ty mogłeś mieć pewność, że zaraz zaatakują ponownie. Lyro, chociaż próbowałaś ratować swojego towarzysza przed atakiem szerszeni, tak rzucony ze znacznej odległości czar wymagał naprawdę dobrego cela. Wiązka ognistej magii zmaterializowała się idealnie i pomknęła w stronę paleniska, ale minęła się z nim o metr, trafiając w kilka drewienek porozrzucanych dookoła. Te natychmiastowo zajęły się ogniem, dymiąc łagodnie. Dostrzegłaś, że w twoim kierunku pełznie właśnie długi na 1,5 metra jaskrawozielony, niemal neonowy wąż. Brakowało jeszcze tylko by... Ziemia zatrzęsła się pod waszymi stopami. Coś się zmieniło, coś, co prawdopodobnie nie było wcale zależne od was. Trawa zakołysała się bezsilnie, drganie nie ustępowały, jakby ktoś trzymał glebę i próbował ją rozruszać. Ta pęczniała pod waszymi stopami, nieznacznie, ale wystarczająco, byście mogli to zauważyć. Jedna z klatek w oddali pękła w pół. Kilka kamieni z wejścia do tunelu się obsypało. Jelenie w oddali zaryczały i rozpoczęły ucieczkę. Utrzymanie się na nogach wymagało wysiłku, a w tym samym czasie wokół rozległ się kobiecy pisk, jak gdyby ktoś torturował ją. Nie było źródła tego dźwięku, niósł się echem po okolicy, wkręcając w głowę i raniąc uszy. Pisk zły, przykry i agresywny, utrudniający myślenie i skupienie. Jeśli znowu rzuciliście okiem na ułamaną jabłoń, tak dostrzegliście, że teraz wychodzą z niej kolorowe ptaki, jakby były tam uwięzione. A wtedy w okolicy rozległ się ryk. Od północnego-zachodu, mniej więcej na wysokości jabłoni, nadchodził zwierz i wcale nie był pozytywnie nastawiony. Drzewa w dali zaczęły się poruszać, jakby rozpierał je swoim cielskiem. Ronanie, znałeś doskonale ten dźwięk. Zbliżał się do was dzik. Tura 8 Ronanie, przemieszczanie się pomiędzy punktami, tak jak napisane wcześniej, jest akcją. Do ogniska możesz dotrzeć w swojej pierwszej akcji w tej turze. Szerszenie podniosą się i zaatakują cię na początku tury 9, jeśli zdecydujesz się podejść do ogniska. Jeśli zostaniesz przy jabłoni albo ołtarzu — zaatakują cię pod koniec tury 8 (czyli tej). Osłabione i ledwo żywe odbiorą ci tylko -2 pż za każdego szerszenia, a ewentualny próg na unik wyniesie 30 (tak samo, jak wcześniej, na każdego szerszenia rzucasz osobno). Lyro, ponieważ rzucasz czar z naprawdę znacznej odległości, dorzuciłam na celność. Niestety - nie powiodło się, czar trafił w drewno obok paleniska, a to zapłonęło zgodnie z zaklęciem. Pełznie do ciebie wąż, który dotrze do ciebie w 2. akcji w tej turze. Przemieszczenie się do tyłu (to jest ucieczka do zagrody jeleni) wydłuży jego dotarcie o kolejną akcję w turze (czyli znajdzie się przy tobie w pierwszej akcji tury 9.). Wąż ma 50 pż i jego atak zabierze ci 20 pż i może wywołać ewentualne reakcje niepożądane, które opisze w przypadku ugryzienia. Ewentualny unik przed atakiem ma próg 60 i jest akcją. Do rzutu kością k100 dodaj swoją statystykę sprawności i szybkości lub gibkości (zależnie od sposobu uniku). Możesz też oczywiście bronić się na inny, dowolny sposób. Wszyscy, nie możecie być pewni, kiedy dotrze dzik, ale na pewno nie będzie to w tej turze. Przed rozpoczęciem jakiejkolwiek akcji powinniście rzucić kością k100 na utrzymanie się na nogach po tym trzęsieniu ziemi (Seth, ty też, jeśli przeszedłeś przez ścianę). Próg wynosi 30, dodajecie do rzutu swoją statystykę sprawności i ewentualny bonus za gibkość. Taki rzut nie jest akcją. Wykonajcie go w Kostnicy. W przypadku upadku na ziemię zabierze wam 5 pż P i oczywiście trzeba będzie się po nim podnieść (to również nie jest akcja). Pisk jest głośny, bardzo nieprzyjemny i utrudniający skupienie. Otrzymujecie -5 pż M. Pż będzie ubywać co turę, dopóki będzie trwać pisk lub dopóki jakoś się przed tym nie zabezpieczycie. Zasłonięcie uszu nie pomoże, ale np. wepchniecie do środka patyka już tak. Możecie orientować się, że minęła około godzina wyprawy, a to znaczyło, że mieliscie około pół godziny do umówionego spotkania z Zuge. 19:00 wybije w 12 turze. Nie musicie się na spotkaniu stawić o czasie, w ogóle nie musicie się na nim stawić. Daję wam tę informację, bo jest ona odczuwalna dla waszych postaci. Oznacza to, że macie około 4 tur na pochwycenie dzika. Przypominam, że brak złapania go nie oznacza, że nie możecie iść dalej. Wasze postacie powinny podjąć swoje decyzje w tej sprawie. Punkty życia i wzmocnienia: Lyra: 161/170 (-4 W, -5 M) Ronan: 173/183 (-10 P) Seth: 169/169 Szerszenie x6 5/20 (-15 P) Wąż 50/50 Aktywne czary: Ividere na jabłko (przy Sethcie) Po kliknięciu mapki pokaże się jej pełna wersja. Czas odpisu: niedziela (10.12) do 18:00. Tym razem prawie 72h. |
Wiek : ∞
Miejsce zamieszkania : Piekło
Zawód : Guru sekty satanistycznej
Ronan Lanthier
NATURY : 21
WARIACYJNA : 5
SIŁA WOLI : 9
PŻ : 187
CHARYZMA : 3
SPRAWNOŚĆ : 14
WIEDZA : 10
TALENTY : 10
Bzyczenie, magiczne tarcze i celność Vandenberg — z połączenia trzech ściśniętych w kilku sekundach scenariuszy, powstała ona: nadsceneria. Ordinatio kontra szerszenie działa na korzyść Lanthiera; sześć wściekłych, przerośniętych owadów odbija się od energetycznej tarczy i znacznie traci na werwie, ale zanim słodki (byle nie smakujący orzechem) nektar triumfu zaleje usta, katastrofizm jabłoni łapie za stery i spycha ich na mieliznę. Sekret szerszeni to wnętrze; sekret węża, który w ślad za owadami wypełza w ich iluzorycznie idylliczny świat, to gwałtowny skręt na sam początek drogi. Jabłka, wąż, Ewa zagrożona — długa gadzina natychmiast obiera kierunek Lyra i wygląda na wyjątkowo jadowitego skurwiela; zanim ostrzeżenie dołączyło do skumulowanych w zbyt krótkim czasie dźwięków, z drzewa wyfrunęły ptaki, a czar Vandenberg— Rozminięcie z paleniskiem mogło skończyć się gorzej; mogła trafić w Ronana. Zamiast ogniska, płoną rozrzucone niedaleko drewienka i tylko knieje nie szumią nad głowami — nawet, gdyby zaczęły, żadne z nich nie usłyszałoby łagodnego szmeru. Świat zbyt szybko wypełnia kolejny dźwięk; tym razem to nie bzyczenie i nie syk. Teraz słyszą to, po co przybyli; tąpnięcie jak trzęsienie ziemi, jak skorupa ziemska pękająca w pół, jak łamana kość, jak Lanthier upadający na ziemię w odpowiedzi na rozedrganą rzeczywistość. Lot w dół jest krótki, poderwanie na równe nogi nerwowe — to już nie mordercza jabłoń i wściekłe owady; to legendarna bestia, która szarżuje na intruzów zakłócających spokój gaju. Nie widzą dzika, ale go słyszą; skoro go słyszą, zanim go zobaczą, nie potrzeba dziecięcej wyobraźni, żeby postawić przed oczami złotego cielca ulanego z przynajmniej kilkuset kilogramów wściekłości. Diagnoza? Wrzask. Ten w głowie tylko przez sekundę brzmi jak Lanthier; szybko zagłusza go nieznośny pisk dolatujący spoza — spoza czasu, spoza miejsca, spoza myśli. Krzyk brzmiący agonalnie; wrzask rozdzierający umysł na drobne spłachetki i wżynający się w uszy, które Ronan w pierwszym odruchu próbuje zasłonić dłońmi, ale refleksja nadchodzi razem z rykiem zwierza. Nie ma czasu na martwienie się o bębenki — czas na użycie innego instrumentu. Wbrew instynktowi i pierwotnemu planowi dotarcia do paleniska, Lanthier zastyga w bezruchu — ziemia pod jego nogami wciąż drży, echo upadku rozpełza się po kościach, krzyk nie milknie, szerszenie nadal żyją, wąż wciąż szarżuje na Vandenberg; nie mają czasu na wahanie. — Lira, Lyra! — nie czas na wyrazy bliskoznaczne, ale komunikacja to podstawa przetrwania; z ramienia Ronan zsuwa pokrowiec, w którym zakup sprzed niespełna miesiąca cierpliwie czekał na swoją kolej. Lanthier działa odruchowo — wysunięta z materiału lira być może okaże się szybko zwracającą inwestycją; instrukcja obsługi wymaga tylko jednego gestu. Zaciśnięty w dłoni instrument to mierna broń przed nadciągającym dzikiem, ale w tym momencie to nie jego Ronan próbuje ukoić. Uderzenie palcami w struny ma jasny cel — płynąca z magicznej liry melodia powinna zadziałać na zwierzęta i bestie znajdujące się w zasięgu jej rozbrzmiewania; spojrzenie Lanthiera opada na odpierane przez tarczę, otumanione szerszenie, by bez trudu odnaleźć w trawie długiego gada, który pełznie w kierunku Vandenberg. Jeśli lira zadziała, nastanie spokój. rzut: utrzymanie się na nogach: k100 (11) + 14 (sprawność) = 25, Janek Wiśniewski padł akcja #1: wydobycie magicznej liry z futerału i uderzenie w jej struny |
Wiek : 31
Odmienność : Czarownik
Miejsce zamieszkania : Cripple Rock
Zawód : opiekun rezerwatu bestii, treser
Ronanie, dźwięk liry ledwo przebijał się przez pisk wokół. Być może gdyby tak jak wcześniej panowała tam całkowita cisza, tak ten byłby wyraźniejszy, przyjemniejszy dla ucha. Jednostajny i głęboki ton wydobył się pod pierwszym uderzeniem palców, a następnie nastał drugi i trzeci. Jeśli do tej pory miałeś wątpliwości czy sprzedawca na targu cię nie oszukał, tak należało się ich pozbyć. Lira faktycznie grała nieprzerwanie, uruchomiona w ten magiczny sposób. Pozostawała kwestia zwierząt i jej wpływu. Ciężko było wierzyć, że struny ugłaskają każdego potwora, ale gdy spojrzałeś w stronę węża, ten wcześniej pełznąc to Lyry, nagle zatrzymał się, jakby zahipnotyzowany. Rozwścieczone jadowite zębiska wystające z jego pyska, schowały się, a zwierzę zwinęło się powoli w kłębek, wydając kompletnie zrelaksowane. Szerszenie, które zmierzały w twoją stronę, zatrzymał się oczarowane. Obolałe i zmęczone uderzeniem w twoją tarczę, teraz wydawały się zupełnie niegroźne, wesoło wracając do jabłoni, nieco krzywym lotem. Pozostawała kwestia dzika. Lira, chociaż jej dźwięk niósł się wokół, najprawdopodobniej nie była w stanie przebić się przez pisk na tyle, by dosłyszał ją dzik — o ile miała na niego zadziałać. Może jeśli znalazłby się bliżej... Był to optymistyczny scenariusz. Znacznie gorsze wydawało się istniejące ryzyko, że jako magiczna bestia będzie zupełnie odporna na ten przedmiot, przecież nie rozmawiałeś ze sprzedawcą o magicznych dzikach. Jest to post uzupełniający na prośbę Ronana. Atak węża na Lyrę i szerszeni na Ronana został zatrzymany przez cały czas trwania dźwięku liry. Wąż zwinął się w kłębek, szerszenie odleciały w stronę jabłoni. Wyciszenie liry wymaga ponownego uderzenia w struny i będzie akcją. Na razie dzika przy was nie ma, ale nie jest powiedziane, czy gdy się zjawi, lira zadziała czy nie. Lyra, Seth macie 2 akcje, Ronan ma 1. Ronanie otrzymujesz -5 pż za upadek na pupę. Tura trwa normalnie do 10.12 do 18:00. |
Wiek : ∞
Miejsce zamieszkania : Piekło
Zawód : Guru sekty satanistycznej
Seth Priestley
ANATOMICZNA : 1
ILUZJI : 7
NATURY : 2
WARIACYJNA : 5
SIŁA WOLI : 3
PŻ : 169
CHARYZMA : 12
SPRAWNOŚĆ : 8
WIEDZA : 3
TALENTY : 19
Erka staje się epicentrum wszystkiego; przez moment nawet zastanawia się, czy Ronan dostał od piekieł specjalne namaszczenie, bo jego imię to przecież ta sama literka z charakterystycznym kształtem, ale nim podobne animozje wychodzą na światło dzienne, wszystko dzieje się szybko – o wiele za szybko, bo Vandenberg bierze do ust kawałek orzecha, Priestley z gniewną miną i równie gniewnym oczekiwaniem próbuje stworzyć z resztek łupin coś na kształt przepustki – i w końcu nie dzieje się nic, nic poza jego warknięcie, później niepewny wzrok, aż w końcu- – Co ty – bo po policzku Lyry przebiega grymas, na tyle charakterystyczny by nie móc go zignorować; nie może też zignorować pewnego skręcenia, którym drga jej ciało, a później właścicielka wprawia go w ruch, by- – Co do… – niewybredne chuja znów pozostawione w sferze domysłów, bo oczy otworzone są na tyle szeroko, by kategorycznie mówić o zdziwieniu, kiedy kobieca sylwetka przenika przez ścianę. Kiedy sam wyciąga rękę, napotyka tylko ten sam, znajomy opór. I prawie gotowy na przekleństwo świerzbiące język, zauważa wreszcie wybawienie w postaci charakterystycznego, owalnego coś; przepustka w formie nie pieczątki, a trufli, która przelatuje przez otwór i w końcu trafia pod jego buty – dzięki ci, mordo – to bilet wstępu. Do Edenu czy Piekieł – nikt z nich nie wie, choć barwna kraina za pozornie nieruchomą ścianą przypomina bardziej pierwszą wizję. I to bilecik ląduje w dłoni, zyskując początkowo uważne spojrzenie, później prostą drogą znajduje się w kieszeni spodni – erka jako epicentrum, erka jako glejt, erka jako możliwość poznania. I choć nie czekał go nowy, spontaniczny tatuaż, z dziwaczną pewnością robi krok naprzód, by w końcu zamiast specyficznego oporu spotkać tę dziwny rodzaj faktury, który za zaledwie moment ma otworzyć przed nim wielobarwny krajobraz utopijnej rzeczywistości. Po drugiej stronie czeka na niego ostre, nijak pasujące do groty światło – czeka soczysta zieleń i edeński pejzaż; czeka w końcu muskające koniuszek języka pytanie i posmak niepewności, kiedy spojrzenie nie napotyka znajomych sylwetek. Słuch rejestruje natomiast dźwięki. |
Wiek : 27
Odmienność : Czarownik
Miejsce zamieszkania : maywater
Zawód : handlarz, samozwańczy wróżbita, mąciwoda
Ronan Lanthier
NATURY : 21
WARIACYJNA : 5
SIŁA WOLI : 9
PŻ : 187
CHARYZMA : 3
SPRAWNOŚĆ : 14
WIEDZA : 10
TALENTY : 10
Cztery sekundy, sześć potencjalnych użądleń, po jednej nutce. Dźwięk magicznej liry to jednostajna melodia we wrzasku i tąpnięciach — coś, na czego brzmienie mógłby pomyśleć nie zadziała, gdyby słowa nie orbitowały wokół większej planety; jeśli nie zadziała, Vandenberg uzna, że mnie pojebało. Nie pomyliłaby się za mocno. Cztery sekundy, sześć potencjalnym użądleń, po jednej nutce — zanim wątpliwości oszronią rzeczywistość, nastaje cud melodii. Ukołysane dźwiękiem szerszenie podejmują taktyczny odwrót w kierunku drzewa; spragniony przemocy wąż zwija się w kłębek i zasypia. Gaj na moment wraca do błogostanu, w którym go zastali — ta fatamorgana rozmywa się, kiedy wrzask trwa dalej, ziemia nadal drży, a perspektywa stratowania przez legendarnego dzika z odległej staje się po prostu perspektywą. — Do paleniska! — słowa do Vandenberg i nieświadomie Setha — o tym, że dołączył do klubu penetrujących ściany, Lanthier jeszcze nie wie; jeśli jego głos przebije się przed natłok dźwięków, Priestley sam podąży za dźwiękiem. Przed powrotem do ogniska i po zażegnaniu perspektywy użądleń, pozostało tylko jedno: Ronan cofa się o kilka kroków w kierunki jabłoni, podnosząc z ziemi złote jabłka, których zerwanie przypłacili rozwarciem świata do magicznej fauny. Dwa z nich mieszczą się w kieszeniach kurtki, jedne trzyma w tej samej dłoni, co lirę; dopiero wtedy kroki odmierzają drogę powrotną do paleniska — przegrupowanie, za sojusznika mając punkt ognia, może pomóc w przygotowaniu na to, co nadchodzi. akcja #2: zbieram trzy złote jabłka i kieruję się w pobliże paleniska (przemieszczenie) |
Wiek : 31
Odmienność : Czarownik
Miejsce zamieszkania : Cripple Rock
Zawód : opiekun rezerwatu bestii, treser