Zabawa w pochowanego 2 marca, 1985 roku | Barnaby Williamson vs Lyra Vandenberg
Syreni zakątek (ale nie taki, jak myślicie)
First topic message reminder : Zabawa w pochowanego 2 marca, 1985 roku | Barnaby Williamson vs Lyra VandenbergSyreni zakątek (ale nie taki, jak myślicie) |
Niesforny lok — mokry; czerwone buty — błyszczące; jeansy — jednakowo obcisłe. Historia zatoczyła koło, zrobiła fikołka i wylądowała w akwenie — zaraz za nią podążyła Vandenberg, tyle, że zamiast rozerwanego materiału i zgubionych butów, była przy nim mokra; znowu. — Nieuczciwe. Mój godzinny cennik znasz — dzisiejsza zniżka mogła zostać wycofana — jeszcze jedno falliczne porównanie i utraci karnet stałej klientki. Chwilowo traciła, ale cierpliwość; nie musiał zgadywać, że woda jest zimna. Dwa dowody rzeczowe mówiły za siebie — a on uważnie słuchał. — Może uprzejmiej, Vandenberg? — płytka woda zachlupotała w rytm lekkich klepnięć, ale ani gest, ani słowa nie zachęciły; pierwszy krok Williamson wykonał bezwiednie — drugi był naturalną konsekwencją poprzedniego. W trakcie trzeciego do syreniej aury dołączyło coś jeszcze; wysunięcie lewego ramienia z rozpiętego płaszcza to kwestia jednego gestu — wysunięcie prawego to kwestia wygody. Zrzucenie skórzanego materiału na zakurzoną podłogę to zbrodnia przeciwko higienie i ukłon dla przezorności; jeden mokry płaszcz na opuszczony lunapark wystarczy. — Gdybyś poprosiła— — niczego by to nie zmieniło; skok na główkę do płytkiego akwenu różnił się od wbiegnięcia w ścianę tylko jednym — stopniem wilgotności — —posłuchałbym chętniej. Zamiast tego słuchał bezwiednie — od brzegu akwenu oddzielały go tylko dwa kroki, które spowolniły za późno; skupienie myśli na czymkolwiek innym niż uśmiechu rekina — ładne miał oczy; trochę wypukłe — zaowocowało słowem. — Spiculum — nie tym, które zamierzał powiedzieć — tym, którego próbował unikać; magia odpychania zdążyła zadrżeć w żyłach, zanim zrozumiał, że może być za późno. PŻ: 141 Rzut: k100 + 28: próg: 85 |
The member 'Barnaby Williamson' has done the following action : Rzut kością 'k100' : 20 |
Uprzejmość wypłukała lodowata woda; razem z rozsądkiem, bo dalej w niej siedziała. Mogłaby twierdzić, że to dlatego, że na powietrzu będzie jeszcze zimniej, ale prawda była znacznie banalniejsza — zbierała siły, aby wstać. Wszystkie, póki co kierowała na pragnienie słodkiej (niesłonej, to ustalono) zemsty. Patrzyła uważnie, jak podchodzi — wcale nie dlatego, że im bliżej był, tym niżej był jego płaszcz — mając nadzieję, że żałosna próba przekucia słów w wolę chociaż trochę się powiodła. Miała niewiele czasu — dokładnie tyle, ile zajmie mu próba wyduszenia kolejnego zaklęcia — aby zdecydować, czy dalej chce się bawić w negocjacje, czy— — Podlecz mnie magią — słowa z wykorzystaniem specjalnej mowy; uśmiech na ozdobę, a kolejna część dodana dla zabawy: — Proszę. Podejście do pacjenta? Wskazane. PŻ: 88 PŻ Rzut na lament: k100 + 29; próg 40-59 (60-79) |
The member 'Lyra Vandenberg' has done the following action : Rzut kością 'k100' : 16 |
Pozbawiony ciężaru płaszcza — przygnieciony ciężarem spojrzenia. Lament odbił się od ścian bez echa; zamiast słodkiego ulepku obiecującej magii, spomiędzy ust wytoczyły się słowa—kurz, które zwiał podmuch kolejnych sylab. Dwóch, więc niewielu; chuju i proszę mają tyle samo. Jedno nie zadziałało wcale — drugie zadziałało prawie. Podwijany rękaw swetra zastygł w połowie przedramienia razem z dłonią; jeden, znajomy czar formował się na koniuszku języka i rozpoczynał od tej samej litery, co jego imię, ale— — Kiedy skończymy. Chcesz skończyć? różnica wysokości — to już nie centymetry wzrostu; to cały wieżowiec — uwypukliła niewypowiedziane. Nie musiała używać lamentu; wystarczyłoby, gdyby powiedziała przestań. Siad — krótsze, na wydechu — zadziałałoby jeszcze lepiej. — Czy w teatrze uczą żonglerki? — drugi z podwiniętych rękawów nie udzielał odpowiedzi na podstawowe pytanie; Williamson oszalał? Syreni zakątek słynął kiedyś z zagadek — to mogła być kolejna z nich albo— — Impetum Nuntiorum. — jedynie szukał pretekstu. Magia odpychania znała już cel — właściwa zagadka brzmiała: ile pocisków energii trzeba, żeby zachęcić Vandenberg do wyskoczenia z wody? PŻ: 141 Rzut: k100 + 28: próg: 70 |
The member 'Barnaby Williamson' has done the following action : Rzut kością #1 'k100' : 25 -------------------------------- #2 'k3' : 3, 3, 3 |
Kiedy skończymy; koniec nie zapowiadał się na szybki — wygląda na to, że wypstrykali się oboje z magii, choć ona nie zamierzała używać słowa na p; ani przestań, ani kolejnego proszę. Nie uczą — uczą za to wstawania, co właśnie bardzo chwiejnie próbowała zrobić. Trzęsące się nogi to moment na oddech; trzęsący się oddech to moment na przemyślenie swoich życiowych wyborów. Moment jest krótki, wyborów jest dużo — refleksja przychodzi spóźniona. — Jeśli skończymy — uśmiech wykrzywiający usta jest zdecydowanie nie na miejscu, gdy półleżenie zamienia się w klęczenie. — Śmiało, Williamson, zasłużyłam. Drobne, czerwone iskierki tańczyły wokół niego i pomyślała, że może czas znowu zasięgnąć po coś, co z zasady nie należy do prawdziwych. Zadarta głowa do góry jedynie kierowała zaklęcie na właściwe tory. Na podziwianie czyjegoś górowania przyjdzie jeszcze czas — jeśli skończą. — Cultellus — to nie tylko iluzja kolejnego bólu, a także jej własna iluzja, że ma jeszcze siły na takie zabawy. PŻ: 88 PŻ Rzut na lament: k100 + 13; próg 85 |
The member 'Lyra Vandenberg' has done the following action : Rzut kością 'k100' : 16 |
Wyprztykali to niedopowiedzenie; nawet pstryknięcia zadają ból. W ich próbach było tylko jedno — niebezpieczne podobieństwo do egzekucji. Półleżenie zamienione w klęczenie; bezruch utrwalony w nieposłusznych iskrach, które przypominały pyłek, nie pociski energii. Głuche pulsowanie w skroniach hipotezę zamienia w fakt; najskuteczniejszy lament ucichł dawno temu, ale jego echo nadal snuło się po receptorach. Nie widział w schowku śmietnikowego auta aspiryny — za to broń mogłaby definitywnie rozwiązać ból głowy; gdyby tylko była naładowana. Śmiało, Williamson, zasłużyłam. — Na kolejny lot? — zgrabna parafraza niezgrabnie unosi kąciki ust; ten prawy wędruje wyżej — lewy nie poruszył się wcale. — Bez wątpienia. Exigo wyładowało magię z krwi i wyparowało ją z otoczenia; nawet syrenia sadzawka — imienia przemokniętych jeansów i obijanych kolan Lyry Vandenberg — nie miała w sobie kropli zaklęć. Iluzja pozostała iluzoryczną sztuczką; w znajomym rytmie czaru, który posiadał niezaprzeczalny potencjał przerzucenia celu na drugi brzeg akwenu, iluzorycznego nie było nic. — Diruptio. Wycelowane w rekina na koszulce; nic osobistego. PŻ: 141 Rzut: k100 + 28: próg: 65 |
The member 'Barnaby Williamson' has done the following action : Rzut kością 'k100' : 5 |
Panie, nic tu nie lata. Widział kto kiedy latającą syrenę? Tak; ale o tym przy innej okazji. Teraz magia postanowiła powiedzieć basta. Wielka szkoda, że żadne z nich, nie było w stanie powiedzieć sobie wzajemnie dość. Widać było to w między zielenią a złotem — upartość to pierwszy stopień do piekła. — Nie porywa — musiała. Oczywiście, że musiała; byłaby kimś innym, gdyby nie była sobą. Porywa się za to ona — na jedno kolano, a sztywny od wody jeans skrzypi nieprzyjemnie i skutecznie krępuje ruchy. — Mam pytanie, Williamson— Chwiejne podniesienie się do całkowitego pionu — woda sięgała teraz po kolana, zmęczenie aż po rozcięty obojczyk. Rozcieńczona krew spływała w dół; po uśmiechu rekina, przesiąka aż do znamienia czarownicy. Może krew jest konieczną ofiarą, aby znowu dłonie przyzdobiły niebieskie iskry udawanej przemocy. — —nie zaschło ci w gardle? Lutopellis. PŻ: 88 PŻ Rzut na lament: k100 + 13; próg 80 |
The member 'Lyra Vandenberg' has done the following action : Rzut kością 'k100' : 52 |
Jedyne, co lata, to ich zamiary — magii koło nosa. Diruptio wysadziło marzenie o szybkim końcu; lutopellis poprawiło tę tragedię spękanymi nadziejami na zwieńczenie pojedynku czymś widowiskowym. Kilka wdechów albo jeden zryw desperacji — dokładnie tyle dzieliło Williamsona od nadziania się na stępiony trójząb trytona. Przed spokojnie planowaną autodestrukcją powstrzymały go jeansy; materiał był mokry, noga szczupła, wspomnienie z samochodu wciąż — i na zawsze — żywe. — Zaschło, ale w ustach. Piwo po wszystkim? — czy kiedykolwiek dotrą do po wszystkim? Nie tym tempie; na pewno nie w bezruchu. Vandenberg powstająca to Williamson okrążający — ciche echo kroków próbowało wprawić zastygłą machinę w ruch; akwen był teraz po prawej, tryton za plecami, a następny korytarz dwa metry w lewo. Skoro magia odmawiała posłuszeństwa, czas na trening sprawnościowy. Trzy kolejne kroki, niecierpliwsze od poprzednich — uśpiona krew to uśpiona magia; znikający za zakrętem Williamson, to odpychające pożegnanie. — Impetum Nuntiorum — zacięta kaseta w śmietnikowym aucie mogła być wróżbą — nie ma nic złego w powtórzeniach. Dziś udowodnił, że czary i muzyka lubią spacerować w parze; zupełnie jak oni. PŻ: 141 Rzut: k100 + 28: próg: 70 |
The member 'Barnaby Williamson' has done the following action : Rzut kością #1 'k100' : 35 -------------------------------- #2 'k3' : 3, 3, 1 |
— Musielibyśmy najpierw wrócić — mówi, a oczy śledzą okrążającego drapieżnika. Drapieżnika w teorii; w ostatnich minutach udowodnił, że rekin na jej koszulce ma ostrzejsze zęby. — nie prowadzę po alkoholu. Wrócić gdzie? Cywilizacja nie była miejscem dla nich; jedno z nich było mokre i zakrwawione, a drugie również zakrwawione i dalej irytująco suche. Może czas przestać moczyć nogi, wziąć je za pas i— — Consilium — zaklęcie wylatuje z jej ust w tym samym momencie, co jego. Łączą się ze sobą w echo, a czerwone pociski odpychającej magii — chociaż utworzone i z pewnością bolesne — nie trafiają w nią. Zamiast tego ofiarą pada inna syrena. Wielki—Tryton podejmuje się Wielkiego—Upadku. Nim Lyra jest w stanie wyskoczyć z akwenu na suchy ląd, morski potwór już atakuje tym—razem—pechowego gwardzistę. — Barnaby, uwa— —żaj, zastyga razem z wyciągniętą ręką i porwanymi w jego stronę nogami. PŻ: 88 PŻ Rzut na magię iluzji: k100 + 13; próg 65 Rzut na ofiarę Trytona: k2, a więc Williamson |