First topic message reminder : Droga nr 22 Droga nr 22 pozostaje zamknięta dzięki magicznym rytuałom i powszechnie nie wiadomo dokąd prowadzi. Pod sufitem rozciągają się okrągłe lampy, które oświetlają ciemne i tajemnicze wnętrze tunelu. Podłoga tunelu pozostaje niewykończona i surowa, wykonana z nieobrabianego kamienia i skał. Szorstka powierzchnia podłogi jest pokryta delikatną warstwą wilgoci. W miarę przemieszczania się w głąb tunelu, jego ściany zaczynają być pokrywane oszronioną skorupą, co jest efektem temperatury. [ukryjedycje] Ostatnio zmieniony przez Mistrz Gry dnia Pon 25 Wrz - 14:53, w całości zmieniany 2 razy |
Wiek : ∞
Miejsce zamieszkania : Piekło
Zawód : Guru sekty satanistycznej
Stwórca
The member 'Johan van der Decken' has done the following action : Rzut kością 'k100' : 45 |
Wiek : ∞
Miejsce zamieszkania : Piekło
Zawód : Guru satanistycznej sekty
Misty Presswood
ANATOMICZNA : 3
NATURY : 3
WARIACYJNA : 5
SIŁA WOLI : 5
PŻ : 169
CHARYZMA : 1
SPRAWNOŚĆ : 7
WIEDZA : 7
TALENTY : 19
Stalowa woń krwi drży przy nozdrzach, by zaraz później rozepchać się w nich całkowicie; nie potrafię pozbyć się sprzed oczu obrazu zmasakrowanego ciała, świeżego truchła z wybałuszonymi wnętrznościami. Nie potrafię pozbyć się echa we własnej głowie, które stukotem przypomina o dźwięku łamanych kości, zmiażdżonych mięśni, życia ulatującego w gwałtownym uderzeniu – to wszystko dzieje się naprawdę, choć białe połacie śniegu zakryte gęstym rubinem przypominają bardziej makabryczny sen. Zapalniczka w dłoni pulsuje chłodem, skostniałe palce z trudem unoszą metalowy zatrzask, a kiedy opuszek palca spotyka się z kółkiem zapalającym, to niemal boli. Prowizoryczna pochodnia zanosi się ogniem, choć stopniowo i powoli; kiedy przekazuję ją ciemnowłosej dziewczynie, obserwuję ją bacznie. Ogień może zwabić to coś; ale może też uratować nas przed całkowitym wyziębieniem, nawet jeśli płomień jest lichy i niepewny. Nie myślę o tym; nie, kiedy ryk dociera do moich uszu, ciało automatycznie odwraca się w stronę źródła przeraźliwego dźwięku, a później – momentalnie, jakby ktoś przełączył mnie na tryb automatyczny – zastygam w bezruchu. Na moment zapominam o przenikliwym zimnie, ciężkiej strzelbie, zapachu krwi i stygnących na mrozie organów wewnętrznych – to wszystko wydaje się błahe, kiedy spojrzenie rejestruje sylwetkę – niby ludzką, choć nieludzkich rozmiarów. Czaszka z porożem stanowi jego głowę, jeleń i ogromne cielsko, ogromne cielsko i przeklęty jeleń – Lucyfer sam wie, czym jest. W momencie, kiedy strach dosięga ostatnich czubków palców nie myśli się za wiele; połykając lodowaty oddech potrafię jedynie otworzyć usta i w przerażeniu nie powiedzieć niczego, kiedy ziemia dudni pod stopami, to coś szarżuje, a maczuga pokryta krwią przecina ze świstem powietrze. Potrafię jedynie patrzeć, wybałuszonymi oczami widzieć, jakby w zwolnionym tempie, że jeszcze chwila, krótki moment, i Carter stanie się kolejną krwawą miazgą rozbitą na wielkim drzewie. Drzewie. Szybki impuls, szybkie spojrzenie; kiedy bestia biegnie, drżące ramiona wyciągam wyżej, celując w sporą gałąź pokrytą śniegiem, w wąskie miejsce, które już teraz ugina się od nadmiarowego ciężaru białego puchu; kilka sekund zakrzywiających czas, wystrzał, w końcu nadzieja, że wielkie drewno zatrzyma go. Go, to, coś. Choć na chwilę. nie poruszam się, rzut na strzał ze strzelby, wycelowany w dużą gałąź nad głową pędzącej bestii celność na II |
Wiek : 19
Odmienność : Czarownica
Miejsce zamieszkania : Wallow
Zawód : pomoc w gospodarstwie, prace dorywcze
Stwórca
The member 'Misty Presswood' has done the following action : Rzut kością 'k100' : 7 |
Wiek : ∞
Miejsce zamieszkania : Piekło
Zawód : Guru satanistycznej sekty
Leo Carter
Zaklęcie się udało, a lawina potoczyła się w kierunku olbrzyma. Cóż... Nie często Leo spotyka kogoś większego od siebie i trochę szkoda że ten ktoś chce ich zabić. I nie tylko on. Zimno pomimo ich ubioru potrafiło być wyjątkowo dotkliwe, a jeśli szybko nie przemieszczą się stąd do tej osady którą widzieli, to może być z nimi krucho. Spróbował rzucić na siebie zaklęcie mające chronić przed zgubnym wpływem zimna, ale to nie za bardzo się udało. Zaklęcie spełzło na niczym, a ten kolos zaczynał szarżę. No i oczywiście na cel obrał sobie Cartera. Ponownie jego wzrost ściągnął na niego uwagę wielkoluda, który nosił czaszkę jelenia niczym czapkę. Johan coś tam próbował czarować, a dziewczyna oddała strzał, który nawet jeśli -chyba - nie trafił to huk był na tyle głośny, że na pewno ktoś z wiochy się do nich tu pofatyguje. Prawdopodobnie wściekły tłum z widłami i pochodniami jak w jakimś starym filmie. Sam nie miał czasu na podjęcie się ataku. To wielkie, piękne coś szarżowało na niego wściekle i zdecydowanie nie w sposób który by chciał. Z Lucyferem w sercu podjął się uniku licząc na nieświęty cud. Ich pan widzi ich nawet na tym rosyjskim zadupiu czy gdzie tam byli. Bo Maine to nie było na sto procent. Kiedy monstrum było blisko, rzucił się w bok starając się uniknąć nadchodzącego zderzenia i w miarę możliwości utrzymać się na nogach. O ile Lucyfer pozwoli. Miał też nadzieję że ich latynoska towarzyszka podejmie czynności w celu osłabienia stwora. Mają szansę go załatwić, ale nie licząc jego, walczą też z zimnem. W sumie może gdyby ogniem go napierdalać? Albo podpalić las? Problem z zimnem byłby rozwiązany. Rzut#1: Zaklęcie Sicutpetra - 2 - nieudane Rzut#2: Utrzymanie się na nogach. k100 + 5(tropienie) | próg 40 Rzut#3: Unik! k100 + 26(sprawność) + 5(szybkość) | próg 65 |
Wiek : 29
Odmienność : Zwierzęcopodobny
Miejsce zamieszkania : Saint Fall
Zawód : Student
Stwórca
The member 'Leo Carter' has done the following action : Rzut kością 'k100' : 55, 61 |
Wiek : ∞
Miejsce zamieszkania : Piekło
Zawód : Guru satanistycznej sekty
Sierra Ignacio
POWSTANIA : 14
SIŁA WOLI : 15
PŻ : 169
CHARYZMA : 15
SPRAWNOŚĆ : 2
WIEDZA : 9
TALENTY : 21
Ja pierdolę, ja pierdolę, ja pierdolę. La hostia. Las Vegas. Las kurwas. Dyszałam, jakby z moich płuc próbowało uwolnić się teraz nie jedna, a przynajmniej sto dusz, skrajnie zdezorientowanych położeniem, w jakie wrzucił nas parszywy los. Zaspy śniegu, zimno trzęsące moimi kośćmi, dygoczące kończynami, zgrzytające zębami — dość. Monstrum dostrzegło nas, byłam niby schowana, ale miałam poczucie, że zarówno płomień pochodni, jak i mój oddech mnie zdradza. Mieliśmy do czynienia z czymś, czego nigdy na świecie nie chciałam spotkać. Nie wiedziałam, czy olbrzymy istnieją. Czy wspięliśmy się przez ten tunel po magicznej fasoli i wylądowaliśmy w jakiejś posranej bajce? Być może. Na głowie miał czaszkę — czy olbrzymy noszą czaszki? Mężczyzna z wąsem miał rację. Trzeba było stąd spierdalać. Odskoczyłam od drzewa, próbując schować się za nim — wybrałabym największego, ale ten ewidentnie był skupiskiem wszystkich myśli potwora. Staliśmy jak na świeczniku, prowizoryczna pochodnia jeszcze bardziej skupiała wokół siebie wzrok, błyszcząc na tle białego śniegu. Skąd w Cripple Rock tyle śniegu? Nie byliśmy już w Cripple Rock. — Zrób coś! — pisnęłam pod nosem, próbując mimo wszystko zachować względną ciszę, a następnie przymknęłam usta, skupiając swoją energię na szybkim planie, jaki byłam w stanie wprowadzić w życie. Powrót do tunelu? Nie było sensu. Wioska, prawosławianie (prawosławianinie?) - być może, choćby na chwilę. — Biegnijmy do wioski, o tam! — wskazałam, nie mając bladego pojęcia czy ten plan ma sens. Należało odwrócić jego uwagę. — Decemcolorum. Intempestivus — próbowałam rzucić na olbrzyma i niech się dzieje wola Piekieł. Jeśli to się uda — nie zamierzam tkwić w miejscu ani sekundy dłużej. akcje - Decemcolorum. Intempestivus w olbrzyma poruszanie się udane |
Wiek : 25
Odmienność : Medium
Miejsce zamieszkania : stare miasto, Saint Fall
Zawód : medium, wróżbitka za dolara
Stwórca
The member 'Sierra Ignacio' has done the following action : Rzut kością #1 'k100' : 83 -------------------------------- #2 'k100' : 36 |
Wiek : ∞
Miejsce zamieszkania : Piekło
Zawód : Guru satanistycznej sekty
Kiedy patrzyliście się na pędzącą w waszą stronę bestie, mogło wam wydawać się, że czas stanął w miejscu. Udało wam się jednak zachować trzeźwość umysłu, mimo że mróz zdawał się przeszywać wasze kości, i spróbowaliście odeprzeć atak olbrzyma. Misty, skorzystałaś ze swojej strzelby, ale trzęsące się mimowolnie dłonie skutecznie uniemożliwiły Ci dokładne wycelowanie. Oddałaś strzał, celując w gałąź, ale oprócz huku z drzewa spadło tylko kilka igieł i mała gałązka, która nawet nie trafiła w olbrzyma. Leo, olbrzym zamachnął się maczugą w twoją stronę, ale udało Ci się odskoczyć. Sierra oraz Johan również zeszli z pola ataku. Na miejscu została tylko Misty, która po tym, jak Leo odskoczył, znalazła się prosto na trajektorii zamachu broni. Było już za późno na jakąkolwiek reakcje. Maczuga najpierw uderzyła w jej prawe ramię, które przykleiło się pod wpływem uderzenia do żeber. Panna Presswood odleciała potem prosto na drzewo, uderzając w nie mocno plecami i chyba tylko przez nagły zastrzyk adrenaliny przez chwilę nie czuła zimna i o dziwo nie straciła przytomności, choć zakręciło jej się potężnie w głowie, a mroczki przed oczami przykryły na moment jej wizje. Nie utrzymała ona również broni, która wyleciała jej z rąk, upadając niedaleko Johana. Uczucie zimna wkrótce do niej wróciło, jak mimowolnie zanurzyła się w śniegu. Miała widoczne trudności z oddychaniem, a prawa ręka zdawała się odmawiać posłuszeństwa. Ból jednak był jeszcze przytłumiony przez szok. Jeszcze. Sierro, uciekając, rzuciłaś jeszcze dwa czary, które nabrały mocy wraz z chwilą ich wypowiedzenia. Pierwsze zdawało się w niego uderzyć, ale po drugim jego ręka jakby sama się podniosła, choć nie dosięgnęła jego twarzy. Było za słabe, żeby całkowicie przejąć nad nią kontrolę. O tym, że pierwszy z nich zadziałał, mogłaś dowiedzieć się, gdy potwór ryknął i zaraz w szale zaczął machać maczugą we wszystkie strony. Skutecznie odebrałaś mu zdolność widzenia na kilka chwil, ale kręcąca się drewniana broń uderzała kolejno w różne drzewa, a niektóre z nich zdawały się zaraz zawalić na ziemię. Udało Ci się potem bezpiecznie przetransportować na miejsce wycinki. Johanie, udało Ci się bezpiecznie przetransportować na miejsce wycinki, ale oba twoje czary spełzły na niczym. Sierro, Johanie, znaleźliście się teraz na odsłoniętym terenie. Wiatr wiał tutaj mocniej, bo nie chroniły was już drzewa. Śnieg był grubszy i o wiele ciężej się po nim chodziło. Słabej jakości pochodnia wkrótce zgasła pod wpływem mocnego podmuchu wiatru i teraz trzymałaś już tylko bezużyteczny patyk z zamocowanym w nim węglem. To nie koniec przykrych wieści. Wcześniejsza lawina wyczarowana przez Leo przez ten czas nabrała tylko na sile. Zaprawiona magią zbierała coraz to większe śnieżne wały, a wy widzieliście potem tylko, jak jej fala zakrywa niedużą osadę. Żaden z mieszkańców nie mógł się jej spodziewać - w normalnych warunkach raczej niemożliwe byłoby jej spowodowanie w sposób naturalny, ale z pomocą mocy wszystko jest możliwe. Światła zgasły i widzieliście już tylko iglicę świątyni. Droga do wioski będzie długa, a przy tym niebezpieczna. Żeby do niej się dostać, trzeba by było bezpiecznie zejść ze wzgórza, a to nie będzie proste, bo kąt nachylenia był tutaj ostrzejszy niż w aktualnym miejscu, gdzie właśnie stoicie. Rozdygotane mięśnie byłyby problemem w momencie, gdy musielibyście uważać na każdy stawiany krok. Jeden błąd i spadając ze wzgórza, prawdopodobnie skręcilibyście sobie kark. Szósta tura! Wszyscy, olbrzym jest w wyraźnym szale i kręci się w kółko waląc maczugą we wszystko dookoła Misty, Twoja ręka jest złamana, tak samo jak kilka żeber po prawej stronie ciała, ale żadne z nich na szczęście nie przebiło Ci płuca. Z racji odniesionych obrażeń otrzymujesz na stałe ujemny modyfikator kości o wartości 10 oczek. Potrzebujesz jednej akcji na podniesienie się z ziemi i stanięcie na nogi. Sierro, Johanie, z racji znalezienia się na jeszcze trudniejszym do poruszania się terenie wasz próg powodzenia na poruszanie się po grubym śniegu wzrasta do 55. Reszta zasad pozostaje niezmieniona. Podniesienie strzelby jest akcją tak samo jak wyjście poza obszar mapy. Działające czary: Leviora - Sierra i Leo. Absolutaudite - Sierra 3/3 Decemcolorum - na olbrzymie 1/1 Punkty życia: Leo Carter 177/217 (-10 P obicia i otarcia, blizny po poparzeniach na klatce piersiowej i ramionach, -30 W ryzyko hipotermii) Misty Presswood 74/169 (-10 P obicia i otarcia, -5 P rozcięcie dłoni, -30 W ryzyko hipotermii, -15 W -10 P złamana prawa ręka, -15 W połamane żebra, -10 P obite plecy) Sierra Ignacio 125/165 (-10 P obicia i otarcia, -30 W zimno) Johan van der Decken 122/188 (-10 P obicia i otarcia, -10 P rany po igłach, -6 W krwotok z dziur po igłach, zatrzymany, -40 W ryzyko hipotermii)
Czas na odpis - piątek 16.06 19:00 |
Wiek : ∞
Miejsce zamieszkania : Piekło
Zawód : Guru sekty satanistycznej
Misty Presswood
ANATOMICZNA : 3
NATURY : 3
WARIACYJNA : 5
SIŁA WOLI : 5
PŻ : 169
CHARYZMA : 1
SPRAWNOŚĆ : 7
WIEDZA : 7
TALENTY : 19
Metal strzelby promieniuje lodowatą łuną, kostnieją mi palce, przedramię odmawia współpracy - gdzieś na granicy adrenaliny a hipotermii, strachu a bezkresnego paraliżu, wyczekiwania i skazania na porażkę; przestaję rejestrować emocje. Przestaję analizować i robię - głupstwa i instynkty, przerażenie zagarnia wszystko i każe robić coś, czemu zdecydowanie brakuje pomyślunku. Lodowata, biała bryła pod stopami, puch, który skrzypi przy każdym kroku, choć w końcu przystaję w miejscu i staram się unieść broń - spróchniała gałąź pojawia się w zasięgu wzroku niespodziewanie. Potem słyszę tylko huk. I kolejny. Wystrzału i własnych kości. Nie rejestruję, kiedy to coś znajduje się tak blisko nas; nie widzę, kiedy wielki, barczysty Carter usuwa się z drogi monstrualnemu cielsku - głuchy trzask zasłania mi wszystko, nawet wzrok, który pod wpływem kurczowo zaciśniętych powiek sprowadza ciemność. To nawet nie boli. To jak wejście w inny wymiar, zderzenie się z granicą światów, podania ręki śmierci - czy tak ona wygląda? Czy jest trzask a potem długo nic, kiedy świadomość balansuje na krawędzi rzeczywistości, strzaskane kości z jękiem kruszą się w ciele, ślady krwi brudzą białą połać - ułamki sekundy i wydaje mi się, że umarłam. Dopiero po czasie wraca świat i świadomość, że żyć jest dużo trudniej, niż nie żyć. Daleko temu do rytualnego kadzidła, ale czuję się jak otumaniona; żelazna woń własnej juchy tańczy na granicy omdlenia, kiedy zimno ostrymi igłami wbija się w ciało i przypomina - to nie koniec. Mroźny podmuch ziemi i głębokiego śniegu budzi zmysły, ograniczone jedynie do zimna i ciepła, odrętwienia i paradoksalnie dostrzegania wszystkich bodźców, poza własnym ciałem. Chcę coś powiedzieć, ale z ust uchodzi tylko ciężki pomruk, jakbym dopiero zaczynała się uczyć mówić, odkrywała ludzki głos i za wszelką cenę nie chciała go stracić. Kiedy oczy unoszą się wyżej, nadal nie rozumiem tego, co się stało. Ciemne cielsko na horyzoncie spojrzenia zasłania jasną przestrzeń, ktoś krzyczy, ktoś coś mówi, to coś rykiem z własnego gardła przecina okolicę. W klatce piersiowej jest tylko ból, który uparcie nie chce przyjąć oddechu, zagarniając dla siebie ogrom miejsca. W oczach majaczy niezrozumienie - majaki i prośba, która w zamglonych tęczówkach posyłana jest w kierunku pobliskich sylwetek. Błagam. wykorzystuję akcję by podnieść się z ziemi, jakkolwiek to możliwe |
Wiek : 19
Odmienność : Czarownica
Miejsce zamieszkania : Wallow
Zawód : pomoc w gospodarstwie, prace dorywcze
Leo Carter
Plus. Unik przed atakiem potwora się udał i Leo jeszcze był cały i zdrowy. Minus? Rozwścieczony potworek uderzył w Misty, a ta odleciała jak balon z którego spuszczono powietrze. Próbował zacząć biec w jej kierunku, ale śnieg okazał się być nieprzyjemnie plątać mu pod nogami, przez co zaraz po wykonaniu uniku, wylądował na dupie w śniegu. Szybko się podniósł i zaczął pędzić w kierunku dziewczyny póki to coś miało problemy z oczami. Dobrze że ta chyba wstała samodzielnie. Gdy tylko dobiegł do Misty, złapał ją za lewą rękę i pędził dalej nie zwalniając przy tym ani na moment. W kierunku osady. A przynajmniej tam gdzie powinna stać. W końcu nie widział że jego lawina pędziła dalej rosnąc na sile w kierunku miejsca w którym mogliby się schronić. A że ta lawina była raczej dużo większa niż ta którą zrzucił na cmentarzu, a Tilly z łopatą jest daleko daleko od nich, to chyba będzie problem i wiochy nie odśnieżą. Kolejny problem był taki że osoba którą spotkali na początku i której podpierdolił pentakl nie mówiła w ich języku. Czyli prawdopodobnie nikt w tamtym miejscu nie mówi. Chociaż może Lucyfer z Lilith się zlitują i jednak ktoś będzie tam ogarniał angielski w stopniu komunikatywnym. Oby to się nie skończyło tym że będą grać z tubylcami w kalambury próbując się porozumieć. Gorzej jak na tym lodowym zadupiu nikt o Anglii i Stanach zjednoczonych nawet nie słyszał, albo trafią na jakąś rosyjską odmianę Amiszy. Nie był pewien czy to piękne monstrum będzie ich gonić, ale miał nadzieję że im odpuści. Albo wypieprzy się tak samo jak oni co chwilę. W co akurat wątpił, bo wzrostem przerastał nawet Cartera. A to już coś znaczyło Zaspy: wpadłem |
Wiek : 29
Odmienność : Zwierzęcopodobny
Miejsce zamieszkania : Saint Fall
Zawód : Student
Johan van der Decken
ANATOMICZNA : 1
ILUZJI : 3
NATURY : 8
ODPYCHANIA : 12
SIŁA WOLI : 9
PŻ : 189
CHARYZMA : 9
SPRAWNOŚĆ : 15
WIEDZA : 13
TALENTY : 2
Niestety, większość zaklęć jakie rzucali zdawała się nie działać. A te, które działały nie spełniały ich oczekiwań. Bestia pędziła prosto na nich i Johan wiedział to nawet będąc odwróconym. Usłyszał głuchy odgłos uderzenia i mógł się jedynie domyślać, że właśnie ktoś dostał. A potem jeszcze jedno uderzenie i kolejne. Odwrócił się przez ramię i dostrzegł, że potwór uderza maczugą o kolejne drzewa. Dalej, na śniegu, leżała dziewczyna; to ona oberwała. Zatrzymał się dopiero na pustym polu, gdzie znajdowały się pościnane pnie. Chodzenie jeszcze trudniejsze a śnieg zdawał się skrzypieć pod stopami jeszcze bardziej. Zapadł się w niego po kostki, ale utrzymał równowagę. Mróz nie dawał za wygraną, van der Decken trząsł się jak osika. - S...sicutepra...! - zaryzykował jeszcze raz nie mogąc pogodzić się z wcześniejszymi porażkami. Tym razem dopiął swego, uczucie zimna zaczęło znikać. - Nie do kurwa wiary - spojrzał na stojącą obok niego Latynoskę, później na jej kozaczki. W głębi ducha pogratulował sobie wyboru obuwia. Lawina, którą wywołał Carter wezbrała na sile porywając za sobą kolejne śnieżne zwały. Ominęła ich, ale nie zatrzymała. Popędziła w stronę wioski, do której pewnie wszyscy zamierzali uciec. Zaraz mogło już jej nie być. Dotarcie tam, przy tych warunkach wydawało się teraz niemożliwe. Szczególnie po zejściu lawiny. Jeden niewłaściwy ruch i mogliby wywołać kolejną, i to bez pomocy magii. - Carter! - krzyknął - dasz radę? - skinął głową w stronę leżącej na ziemi dziewczyny. Prawda była taka, że najchętniej by ją zostawił. Podjął inną decyzję dobrze wiedząc, że we czwórkę mieli większe szanse na... na cokolwiek. Powoli przeszedł kilka kroków w bok rozglądając się wokoło. Mieli pewnie tylko kilka chwil, nim olbrzym znowu zacznie ich widzieć. - Możemy go ściągnąć na siebie - powiedział do Sierry. - Rozpędzi się, a my odskoczymy zleci. Kolejne kilka kroków, w drogi bok - nie wypatrzył nic, co mogłoby być przydatne. Ciskanie w potwora którąś z ostrzej zakończonych dużych gałęzi wydało mu się zaraz wyjątkowo głupie. Tym bardziej że wiedział, że w tym stanie nie da rady. - Ten pomysł ma jednak minus, w chuj spory. Możemy zginąć i gówno z tego będzie. - milczał przez chwilę obserwując jak Carter zbiera z ziemi smarkulę. Oby nie stało jej się nic poważnego. Nie myślał tak z troski. Jeśli nie uda im się jej postawić na nogi, będzie dla nich balastem. - Ja pierdolę... Funemeum! - w tej chwili można było tylko spowolnić bestię. W jaki sposób? Chuj jeden wiedział. rzut1: chodzenie po śniegu 88 rzut2: Sicutepra65 + 6 > 55 rzut3: Funemeum - 12 + k100 poniżej |
Wiek : 35
Odmienność : Czarownik
Miejsce zamieszkania : Maywater
Zawód : członek zarządu Flying Dutchman
Stwórca
The member 'Johan van der Decken' has done the following action : Rzut kością 'k100' : 80 |
Wiek : ∞
Miejsce zamieszkania : Piekło
Zawód : Guru satanistycznej sekty
Sierra Ignacio
POWSTANIA : 14
SIŁA WOLI : 15
PŻ : 169
CHARYZMA : 15
SPRAWNOŚĆ : 2
WIEDZA : 9
TALENTY : 21
Wstrzymałam oddech, od razu zatykając sobie usta dłonią. Las kurwas! Młoda dziewczyna, z którą wcześniej maszerowałam przez tunele, trafiona maczugą tego potwora wyglądała tak jak zmiażdżony pomidor na malowanej w misterne wzory ścianie domu abueli. Kiedyś Stella mnie takim rzuciła, ale odskoczyłam. Dostała za to burę. Dobrze jej tak było. Tępa pizda. Wracając. Być może blondynka nie wyglądała aż tak tragicznie, jak tamten pomidor, ale dalej był to widok przerażający. Olbrzym machał badylem w każdą stronę, ja trzymałam dawno już zgaszoną podmuchem wiatru pochodnie. Czy da się cofnąć czas? Pstryknąć i wrócić do ciepłego łóżka, gdzie moje durne pomysły na wycieczki do Cripple Rock będą tylko senną marą, z której obudzę się ze śliną w kąciku ust? Wyrzuciłam patyk w bok i spojrzałam na towarzyszącego mi mężczyznę z miną, którą określiłabym trzema różnymi epitetami. Jeden: srający kot. Dwa: szczający kot. Trzy: durna Sierra, która próbuje zrozumieć angielski, jak gdyby nagle go zapomniała. — Co? — przełknęłam ślinę. Nigdy nie byłam typem bohaterki. — Jak zginę to ma mnie zagrać Saundra Santiago z Miami Vice. Tylko nie Daphne Zuniga. Nienawidzę Daphne Zunigi — jakby to miało jakiekolwiek znaczenie. Zacisnęłam zęby, rozglądając się jeszcze na boki. Sytuacja była kuriozalnie niebezpieczna, a gdy zrobiłam krok w tył, niemal instynktownie, znów cała moja sylwetka znalazła się pod śniegiem. Teren był trudny, znacznie trudniejszy niż mogłoby się zdawać na pierwszy rzut oka. Wioska gdzieś w tle umierała pod warstwami białego puchu. Mnie (mi?) odmarzał nos. Białe kozaczki były durnym wyborem, ale nie pokazałabym się w Saint Fall w brzydkich traperach (za kogo by mnie wzięli?). Wygrzebałam się spod śniegu, gdy ten wpadł mi za kołnierz. Dygotałam i chciałam nie umierać. — Lucifer, sé que rara vez hablo, pero si alguna vez debiste ayudarme, este es el momento. Lilith, ¿y tú? Ya no sé a quién rezarle, pero rezo para poder salir de aquí, donde sea que esté — cytowałam pod nosem modlitwy. — Dobra. Niech będzie. Gotowy? Zatkaj uszy — odpowiedziałam w końcu na propozycję wąsatego mężczyzny. — OI! EJ! TY NO! TY OLBRZYMIE! Montaña de estiércol, ¡mírame!!! — krzyczałam ile sił w gardle (a krzyczeć to akurat potrafiłam), odsuwając się stopniowo w bok, żeby próbować go zwabić na siebie. Pomysł był absurdalny-idiotyczny-kurwa-głupi, ale był tym samym jedynym rozsądnym, jedynym co mogliśmy zrobić, żeby pomóc tej dwójce. Naszły mnie myśli, że oni wcale nie zrobiliby tego dla mnie. Czarny zawsze ginął pierwszy. A jak nie było czarnego, to był meksykaniec. — Impedo — rzuciłam na olbrzyma czar, który, miałam nadzieję, oplącze go i utrudni każdy z ruchów. Potem wystarczyło skakać w bok. Czy coś tam... wpadam w zaspę akcja 1 - wydostanie się z zaspy akcja 2 - impedo na olbrzyma |
Wiek : 25
Odmienność : Medium
Miejsce zamieszkania : stare miasto, Saint Fall
Zawód : medium, wróżbitka za dolara
Stwórca
The member 'Sierra Ignacio' has done the following action : Rzut kością 'k100' : 30 |
Wiek : ∞
Miejsce zamieszkania : Piekło
Zawód : Guru satanistycznej sekty
Leo, pomimo że wpadłeś w śnieżną zaspę, udało Ci się dobiec do Misty, której to chwilę wcześniej udało się zebrać ze śniegu i łapiąc ją za lewą dłoń, zaprowadziłeś ją biegiem na miejsce wycinki, wymijając tym samym rozszalałą bestię. Johanie, udało Ci się rzucić czar, który wkrótce sprawił, że wiatr nie zdawał się na ciebie już wpływać. Mimo wszystko zaklęcie nie ociepliło Twojego organizmu, a zapobiegło jedynie przed jego dalszym wychładzaniem, więc dalej męczyły Cię drżące mięśnie i skacząca żuchwa. Misty, ból zaczął powoli do ciebie dochodzić. Miałaś problemy z oddychaniem, a prawa ręka ci całkowicie zesztywniała. Każda próba poruszenia nią, sprawiała, że przeszywający dyskomfort promieniował z okolic prawego bicepsa, aż do szyi i nadgarstka. Leo skutecznie zaprowadził Cię w bezpieczniejsze miejsce, ale Twoja strzelba została w tyle. Sierro, Johanie, wy zdecydowaliście się skupić uwagę monstrum na sobie. Patrzyliście, jak ten miota się, w kółko, a jego maczuga atakowała raz za razem losowe drzewa, a on jęczał, krzyczał i ryczał przy tym nieznośnie. Wkrótce jedno drzewo, jakby złamało się, uderzając w ziemię. Moment później olbrzym jakby rozejrzał się, co mogło znaczyć, że czar przestał na niego działać. Sierra nie musiała długo krzyczeć, żeby olbrzym, który raczej na pewno odzyskał już swój wzrok, zaczął szarżować w waszą stronę. Przeszkodziło mu to jednak udane zaklęcie Johana, chociaż może Sierra przez chwilę myślała, że to był efekt jej nikłej inkantacji. Upadając, obwiązany liniami, uderzył w sosnę, tylko tym razem drzewo wypadło z korzeniami. Mogliście zauważyć w tym wszystkim coś nietypowego. Drzewo kryło w sobie jakieś dziwne przejście, które ponownie prowadziło was w głąb ziemi. Z tej odległości było trudno o jakiekolwiek szczegóły, ale na razie na spokojnie zauważyliście, że było na tyle wąskie, że potwór włożyłby tam co najwyżej jedną rękę. Czar Johana musiał być bardzo silny, bo olbrzym mimo napiętych chyba wszystkich swoich mięśni, nie był w stanie się wydostać z tej pułapki, jednak w tym wszystkim nie byliście pewni, ile te liny zdołają go utrzymać. Leo, Misty, w pewnym momencie zauważyliście jakieś światła w osadzie. Zaczęły się one skupiać w miejscu, które to Sierra nazwała "ruskim kościołem". Uderzenie lawiny najpewniej spowodowało tam duże zniszczenia, ale murowana świątynia zdawała się przetrwać lawinę. Może mieszkańcy właśnie tam zaczęli się zbierać, żeby przeczekać tę ciężką noc? Sierra, Leo, Misty, wasz problem z utrzymaniem ciepła nabiera tylko na sile. Mieliście coraz to mniej czasu, żeby poradzić sobie z wychłodzeniem waszych organizmów. Mogliście zauważyć też coraz to bardziej niepokojące objawy zimna, z którymi będziecie musieli się teraz zmagać: Misty, jest Ci tak zimno, że zaczynasz czuć dziwne ciepło w klatce piersiowej. Sierra, tracisz czucie w dłoniach. Twoje palce są czerwone, ale ich opuszki niepokojąco robią się białe. Leo, kręci Ci się w głowię i masz problemy z zachowaniem równowagi. Siódma tura! Ucieczka w kierunku wioski będzie kosztować was dwie akcje, z czego podjęcie takiej decyzji nie będzie wiązać się z rzucaniem na poruszanie się w trudny, terenie. Podkreślam jeszcze, że wybór ten zakończy udział Waszej postaci w wydarzeniu i dalsze jej losy poznacie w podsumowaniu. Wejście do tajemniczej dziury widoczne jest tylko dla Sierry i Johana. Aktualnie z racji waszego położenia wszystkich obowiązuje przy ruchu rzut na poruszanie się po trudnym terenie o progu równym 55 oczek. Reszta zasad niezmieniona. Działające czary: Leviora - Sierra i Leo. Sicutpetra - Johan 1/3 Punkty życia: Leo Carter 152/217 (-10 P obicia i otarcia, blizny po poparzeniach na klatce piersiowej i ramionach, -55 W hipotermia) Misty Presswood 54/169 (-10 P obicia i otarcia, -5 P rozcięcie dłoni, -50 W hipotermia, -15 W -10 P złamana prawa ręka, -15 W połamane żebra, -10 P obite plecy) Sierra Ignacio 100/165 (-10 P obicia i otarcia, -55 W hipotermia) Johan van der Decken 122/188 (-10 P obicia i otarcia, -10 P rany po igłach, -6 W krwotok z dziur po igłach, zatrzymany, -40 W ryzyko hipotermii)
Czas na odpis - czwartek 22.06 22:00 |
Wiek : ∞
Miejsce zamieszkania : Piekło
Zawód : Guru sekty satanistycznej