First topic message reminder : ZAPLECZE Niewielkie, za to wyjątkowo uporządkowane zaplecze pełni funkcję zarówno magazynu, jak i miejsca wytężonej pracy nad powoływanymi do życia projektami. Zaplecze mieści dwa biurka, do których przysuniętego wygodne, ułatwiające wielogodzinną pracę fotele. Na blatach obu stołów znajdują się maszyny do szycia, których dźwięk jest melodią oznaczającą pracującą właścicielkę bądź inną, zatrudnioną przez nią krawcową. Pod jedną ze ścian ułożono ciężkie bele z materiałami, które najchętniej przyjmują magiczne właściwości; mimo natłoku przyrządów, na zapleczu panuje porządek. Znalazło się w nim miejsce nawet na niewielką, za to wygodną kanapę; w trakcie wyjątkowo wytężonych dni i przedłużających się wieczorów w pracy, można na niej odpocząć. Rytuały w lokacji: łatwej przewagi [moc: 105] kamienny strażnik [moc: 91] [ukryjedycje] Ostatnio zmieniony przez Mistrz Gry dnia Pon 13 Lis - 0:32, w całości zmieniany 4 razy |
Wiek : ∞
Miejsce zamieszkania : Piekło
Zawód : Guru sekty satanistycznej
Annika van der Decken
ANATOMICZNA : 6
NATURY : 20
SIŁA WOLI : 11
PŻ : 181
CHARYZMA : 7
SPRAWNOŚĆ : 10
WIEDZA : 29
TALENTY : 11
/ wracamy stąd W nienaturalnej ciszy każdy dźwięk sprawia wrażenie nieznośnego hałasu. Nie został już choćby ślad po poprzedniej kakofonii krzyków, ostrzeżeń, strzałów — w tym tych bez ostrzeżenia — i rzucanych inkantacji. Annika nie wie już, jakich użyła. Nie wie też, które przyniosły skutek i przyłożyły się do tej katastrofy, przy której nadal klęczy, drżąc na całym ciele. Pamięć o roju os przykrywa je wszystkie. Jakby nagle temperatura spadła o kilkanaście stopni, choć krew na rękach jeszcze nie zdążyła ostygnąć. Ta w ciele również. I niezależnie, czy Cordelia wyląduje w bezimiennym grobie, czy pod mogiłą z pięknym, łzawym epitafium — Annika odprawiła obcą kobietę z własnym, ostatnim pożegnaniem. Mogłaś się oddalić już po pierwszym ostrzeżeniu. Nie wiemy, które zaklęcie ją wykończyło — słowa są tym, co pozostanie na dłużej, niż każda inkantacja i cała, chaotyczna rekonstrukcja zdarzeń. Te słowa wyssały adrenalinę z jej krwi, pozostawiając tylko na języku metaliczny posmak wyparcia. Uniosła głowę, by przyjrzeć się majaczącej w ciemności sylwetce mężczyzny. Nie znają się, może nigdy by się nie poznali, gdyby nie pechowa noc i wspólnie dokonane morderstwo. Powracająca do kabury broń ciśnie na usta jedno, ważne pytanie. — Próbowała też do nas strzelać, powinniśmy o tym wspominać? — Ciche, ledwie przekrzykujące dzwonienie w uszach i dudnienie serca w klatce piersiowej. Czy federalni rozliczają się z wystrzelonych pocisków? Rzut oka na nieprzytomnego mężczyznę i kolejna, nieproszona myśl. Brzydsza od poprzedniej i bardziej egoistyczna. Jej życie to chaos, entropia rosnąca z każdym krokiem, decyzją, działaniem. Wszystko, od bosych stóp po cebulki włosów złożone z nieporządku, w którym jeszcze jedna śmierć zdaje się wypełniać jakiś porządek logiczny. Jest pewniejsza, niż podana na zimno zemsta. Łatwiejsza do wytłumaczenia, niż kolejna opowieść o tym, co zagubioną kobietę przywiało w środku nocy do Little Poppy. — Jesteś pewien, że zrobiłeś to dobrze? Że nie będzie próbował nas później— Wciąż klęczy, a na usta nie cisną się słowa żadnej modlitwy. Te, które wypowiada, zamierają w pół zdania. Chciałyby powiedzieć niejedno, ale nie mogą — żałują. Federalny to zarazem najgorszy i najlepszy partner w zbrodni, jakiego można sobie wyobrazić. —odnaleźć? Stos zadań, prywatnych rozterek i powinności przerasta. Jeden prześladowca na karku to wiele. Dwóch to już tłok. Gdyby potrafiła prosić o pomoc, miałaby już Aldena z głowy. Ale w tym scenariuszu sama przegania amatora pentakli z Saint Fall. I w tym samym scenariuszu musi wybrać, czy zaryzykuje prześladowcę numer dwa, czy może— — Co teraz? — Wreszcie wstała i przemaszerowała przez pomieszczenie, by sięgnąć po to, po co tutaj zawróciła. Wszystko przez jeden, zostawiony u Vittorii portfel. |
Wiek : 29
Odmienność : Czarownica
Miejsce zamieszkania : Maywater
Zawód : Badaczka, asystentka wykładowcy
Daniel Murphy
ODPYCHANIA : 20
SIŁA WOLI : 9
PŻ : 189
CHARYZMA : 8
SPRAWNOŚĆ : 15
WIEDZA : 9
TALENTY : 9
Wdech. Jeden. Były cztery; są trzy. Wydech. Kobieta—klęcząca obok kobiety—martwej to problem numer jeden. Mężczyzna—nieprzytomny półtora metra dalej, to problem numer dwa. Zarys jego sylwetki w ciemnej szybie gęstego gulaszu nocy na zewnątrz, to problem główny. Nigdy nie zabił— Nigdy nie zabił czarownika. Nie było nic lżejszego w zabijaniu niemagicznych — nie moralnie, przynajmniej — ale tym Gwardia nigdy się specjalnie nie interesowała. Nigdy nie zabił magią. Nigdy wcześniej nie był w tym sam. Wyciągnięty z procedur, które chroniły go prostym hasłem — byłeś na służbie. Jest na służbie. Jestem na służbie. To nie ma znaczenia, czy kula, czy pocisk, czy magiczna, czy nie. Jestem na służbie. — Tak — odpowiada cicho — szorstko — czując, że zaburzenie ciszy zaprawia o bluźnierstwo. Zaraz dokona kolejnego. — Strzelała do ciebie, gdy zabrałem jej broń, używała na tobie magii. Oni pierwsi rzucili zaklęcie? Nie pamiętał. On na pewno nie — mogła ona, ale to nie miało żadnego znaczenia. Powiedzą, że oni. Podszedł do mężczyzny i zapiął jego ręce w kajdanki, układając go twarzą do podłogi. Mógłby go aresztować, ale Gwardia nie lubiła, gdy ktoś wpierdalał się w ich jurysdykcję. Gwardia nie lubiła wielu rzeczy i on obawiał się, że może znajdować się na tej liście. Podniósł wzrok na kobietę, zastanawiając się, czy ona również miała z nimi mniej przyjemne potyczki. Wyglądała, jakby to był jej pierwszy raz. — Nie— Zawahał się. Co miał jej powiedzieć? Nie martw się, na pewno zapomni o tym, że zabiłaś mu siostrę? Nie zapomni — nigdy nie zapomni. Usunięcie mu pamięci kupi im czas, zapewni to, by Gwardia najpierw usłyszała ich wersję wydarzeń. Nawet jeśli zaklęcie nigdy nie zostanie złamane, to on jakoś będzie pamiętał. Emocji nie da się tak łatwo wymazać. Gniew nie wyparowuje. — Nie będzie pamiętał — skłamał. Wstał wraz z nią, zatrzymując się w bezruchu, gdy spytała co teraz?. Był taki spokojny — zabiłeś człowieka i był taki spokojny; dlaczego jesteś spokojny? — gdy podszedł do ściany i włączył przyciskiem światło. Niech zobaczą, co zrobili. Niech zapamięta, jak wygląda pusta skorupa po człowieku. Za jakiś czas sama będzie błagała, by potraktować ją meminisse. — Teraz dzwonimy po Gwardię — mówi, jakby proponował wyjście na piwo. Odnajduje telefon zaraz przy otwartej kasie fiskalnej. Nie zamyka jej; to dowód. Całe to pomieszczenie usrane jest dowodami, które przemawiają na ich korzyść. Wezwanie czarnych bagiet na miejsce, będzie kolejnym z nich. Wybrał numer — 351 000 6661, natężenie szóstek jest podejrzanie przypadkowe — i czekał, aż usłyszy po drugiej stronie czyjś głos. Ludzki głos. — Dobry wieczór — po drugiej stronie słyszy młody głos. Stażysta? Gwardziści mają stażystów? — Chciałbym zgłosić przestępstwo. — Miejsce? — Little Poppy, Bella Donna. — Pana godność? — Daniel Murphy. — Do jakiego przestępstwa— — Do napaści. Wraz z — odsunął na chwilę słuchawkę od ust, bezgłośnie pytając kobietę, jak się nazywa. Jeśli powiedziała, to powtórzył. Jeśli nie, nazwał ją po prostu inną czarownicą. — byliśmy przypadkowymi świadkami włamania. Z racji wykonywanego zawodu byłem w trakcie interwencji, gdy okazało się, że podejrzani są magiczni. Miał nadzieję, że młody po drugiej stronie to wszystko zapisuje. — Podczas napaści doszło do wypadku. Jeden z nich nie żyje — wyjaśnia spokojnie, jakby rozmawiał z centralą. Jakby wcale nie obwieszczał pierwszego nekrologu Cordeli. — Drugiego udało się unieszkodliwić. Nie ma żadnych niemagicznych świadków, jedynie— Wzdycha. Czeka ich długa noc. Ma nadzieję, że kobieta nie miała żadnych planów. — Jedynie my. Poczekamy tu, aby złożyć zeznania. Wzrokiem upewnia się, że kobieta słyszała. Niech nie próbuje teraz, kurwa, spierdalać. |
Wiek : 35
Odmienność : Czarownik
Miejsce zamieszkania : LITTLE POPPY CREST
Zawód : NADZORUJĄCY AGENT SPECJALNY FBI (SSA); szeregowy w gwardii
Annika van der Decken
ANATOMICZNA : 6
NATURY : 20
SIŁA WOLI : 11
PŻ : 181
CHARYZMA : 7
SPRAWNOŚĆ : 10
WIEDZA : 29
TALENTY : 11
Szum i pisk w uszach przychodzą falą — symultanicznie z zaciśnięciem i zrelaksowaniem ramion. To drugie nie trwa długo, przechodząc znów w bolesne napięcie karku. Jak fale na oceanie — to luzują, to zaciskają jej wolę przetrwania. Na czym zatrzyma się ta huśtawka? — Tak, byli pierwsi — równie cicha odpowiedź — bałam się rzucać zaklęcia wcześniej. Bałam się — powiedziała to wreszcie, dla niepoznaki czas teraźniejszy zamieniając w przeszły. Strach jest jej niewidzialnym przyjacielem z dzieciństwa — zwieńczenie lat wysiłków, by nie wiedział o nim nikt z wyjątkiem tych, przed którymi nie wstydzi się o nim opowiadać, dziś sprowadza się do momentu, gdy to federalnemu uchyla rąbka tajemnicy; zwierza się z lęku. On tego nie dosłyszy. Bo nic o niej nie wie — nie znają nawet swoich imion. Nie zmienia to jednak faktu, że wyrzucenie tego pomaga — przede wszystkim w zaakceptowaniu rzeczywistości, chwyceniu się jej, jak koła ratunkowego. Nie pozwala poczuciu derealizacji zasiać ziarna w głowie. To zwykle przynosi niespodziewane owoce. Musi wiedzieć, dlaczego tutaj jest. Co mówić, jak mówić. Nie mów nic, jeśli nie musisz. Dlatego bezgłośnie przeżuła w ustach to, co zamierzała powiedzieć potem. Bo nie chce słyszeć kłamstw, ani żadnych fałszywych zapewnień. Potrzebuje prawdy, spojrzenia na swoją (ich?) sytuację z jeszcze jednej perspektywy. Przytaknięcie odpowiada zarówno na jedno, jak i drugie — na zapewnienie, w które nie uwierzyła— I na konieczność wezwania Gwardii. — Będą musieli powiadomić Vittorię — otwarta kasa fiskalna, sukienki, koszule, koszulki i inne, przemieszane ze sobą w chaotycznym węźle. Kilka luźnych wieszaków, które wymsknęły się z plątaniny i cała rzeczona plątanina, rzucona bluźnierczo na podłogę. Och, Vittoria. L’cho delusa… — Absurdalnie głupia myśl, wciąż lepsza od czystej paniki. Ułamek ochoty, by podnieść, uporządkować bałagan, a tuż za nim kolejna. Jesteś na jebanym miejscu zbrodni, w miejscu jebiącym śmiercią oraz jebiącym w dupę tych, co się na nim znaleźli i nie odeszli na czas. Nogi Anniki, choć zgrabne, wykonano chyba z ołowiu. Choćby chciała, nie pozwolą jej uciec. Ale nie chce. Nie planuje ucieczki. Wraz z rozbłyskiem światła powraca za to do jedynych sprawców dzisiejszego dramatu; bezimiennych Cordelii i JJ’a. Przygląda się tej skorupie po człowieku i nie czuje nic. Może oboje są zbyt spokojni; zbyt racjonalni, jak na okoliczności. Przygląda się też sobie — przez jedno z luster widzi skazy na sukience, zwłaszcza na jej dekolcie; powierzchowne oparzenia skóry, głównie na szyi i ramieniu. Nie ma ochoty ich leczyć, przywoływać w głowie inkantacji. Nawet nie pieką, stłumione uderzeniową dawką adrenaliny. Portfel ląduje w torebce, a dłoń sięga pod koszulę nieprzytomnego, próbuje wymacać pentakl. Niczego nie zostawi przypadkowi, przypadkowemu przebudzeniu i wyrzutowi panicznej odwagi; pentakl od razu przekazuje federalnemu. Ona jest tu tylko cywilem na pierdolonym miejscu zbrodni, ale nie poprosi o wymazanie wydarzeń i przyniesienie ulgi — emocje nie giną, tak? A każde takie zdarzenie, to nauka. Ona chce pamiętać każdą z nich. — Anniką Faust. — Przysięgam ci, Moriarty, że ostatni raz zbrukałam to nazwisko swoimi ustami. Albo siebie? Tym nazwiskiem? Jak to było…? Jeśli nawet miała jakieś plany — właśnie obróciła je w niebyt wzruszeniem zbyt ciężkich ramion. — Wrócę tylko po buty — zapraszam ze mną, jeśli mi nie ufasz. Tak czy inaczej, trzydzieści sekund później jest już z powrotem. Wyższa o dwanaście centymetrów. Tylko po to, by za chwilę przysiąść na kanapie — jak najdalej od tego, co zrobiła. |
Wiek : 29
Odmienność : Czarownica
Miejsce zamieszkania : Maywater
Zawód : Badaczka, asystentka wykładowcy
Czarny samochód zjawił się przed wejściem do Bella Donny dokładnie w momencie, w którym Annika posadziła swoje cztery litery na kanapie. Pobojowisko, kule, trup, prawie-trup i wasza dwójka wsadzona w ten obrazek niczym ofiary przestępstwa. Na pierwszy rzut oka dało się zauważyć, że ucierpiało kilka manekinów, ściana, a nawet stolik. Na podłodze zebrała się kałuża krwi, sącząca się z ciała zabitej kobiety. Bezimiennej. Jej złodziejska natura ostatecznie sprowadziła ją na samo dno, aż do Piekła. Przez okna mogliście dostrzec, jak z samochodu wysiada 1 mężczyzna i 2 kobiety. Jedna z nich natychmiast rozejrzała się po okolicy, a potem kiwnęła niemo głowom pozostałym i ruszyła w stronę tłumu gapiów, który na pierwszym piętrze pobliskiej kamienicy próbował wypatrywać, co się dzieje. — To wy dzwoniliście? — wysoka blondynka o twardych rysach twarzy i nieprzyjemnym spojrzeniu natychmiast zadała pytanie, nie oczekując odpowiedzi. Ruszyła w stronę zabitej kobiety, przewracając ją butem na bok. — No pięknie. Zapisz, że mamy trupa. Ten drugi chyba żyje — zdawała się już nie zwracać na was uwagi. — To chyba sklep tej blondynki z L'Orfevre? Martwi to czarownicy? — spytał mężczyzna, notując coś w drobnym zeszyciku, który wyciągnął z kieszeni marynarki. Kobieta przyjrzała się pentaklom, a potem zrobiła wstępne oględziny ciała, odnajdując na każdym z nich znamona. — Jeden martwy. I tak... No nic, bierzemy ich — wzruszyła ramionami, zaraz potem spoglądając na dwójkę zainteresowanych w centrum zdarzeń. — Oddaj pentakl, athame i broń — wyciągnęła dłoń w stronę Daniela, abyście oddali jej swoje rzeczy. — Pani Faust, panią też proszę — ton wyraźnie łagodniejszy, ale wciąż twardy i niespodziewający się jakiegokolwiek ustępstwa. — Jesteście aresztowani w związku z napaścią na dwójkę czarowników i morderstwo, pojedziemy złożyć wyjaśnienia — spojrzała bezpośrednio na Murphy'ego, natychmiast obierając go za cel. Nim zdążyliście cokolwiek odpowiedzieć, odezwał się mężczyzna stojący do tej pory z tyłu: — Ten dobrze wie, gdzie jedziemy — uśmiechnął się, kręcąc przy tym głową z niedowierzaniem. Nie musiałeś mocno wytężać umysłu, Danielu. To ten mężczyzna schwytał cię przed paroma tygodniami w Sonk Road. Jeszcze tego brakowało... — Czyli jednak to ten sam? Takie popularne nazwisko, myślałam, że wtopisz — odezwała się kobieta. — Ja? Nigdy. 5 dolarów dla mnie. — Więc, macie coś do dodania, zanim pojedziemy do Deadberry? — była to prawdopodobnie ostatnia szansa, by się wytłumaczyć. Jest to ingerencja Mistrza Gry w związku z zakończeniem pojedynku w ramach wydarzenia Little Poppy Has a Little Problem. W Pracowni Bella Donna zjawiła się Czarna Gwardia i nie zapowiada się na to, że tak po prostu sobie pójdzie. Z tej okazji Mistrz Gry, przynajmniej na razie, zostanie tutaj z wami. W razie pytań zapraszam do Franka. Czas na odpis: 10.01 (środa) do 20.00 (jak odpiszecie wcześniej, to post pojawi się szybciej). |
Wiek : ∞
Miejsce zamieszkania : Piekło
Zawód : Guru sekty satanistycznej
Daniel Murphy
ODPYCHANIA : 20
SIŁA WOLI : 9
PŻ : 189
CHARYZMA : 8
SPRAWNOŚĆ : 15
WIEDZA : 9
TALENTY : 9
Czarna Gwardia przyszła i — tym razem — zadawała przynajmniej jakieś pytania. Była to miła odmiana po ostatnim razie, gdy jedyne, co zrobili, to zgarnęli ich do czarnej suki. Teraz? Niemal jak przyjemna rozmowa przy kawusi. — Ma'am — przywitał się skinieniem głowy w stronę kobiet, jakby nie było to ich pierwsze rodeo. Niestety, jak Annika się za chwilę przekona, nie było. Usiadłby nawet obok niej na kanapie, ale wiedział, że nie ma sensu się rozsiadać. Informacja o aresztowaniu i skonfiskowaniu przedmiotów osobistych nastąpiła niedługo później. Ze spokojem wyciągnął broń z kabury, zabezpieczył ją i podał w stronę kobiety. W ślad za nim poszedł pentakl, a co do trzeciego— — Nie mam athame. Kolega może mnie przeszukać, jeśli nie wierzy — spojrzał na jedynego obecnego mężczyznę, oprócz niego i wiedział. Po prostu wiedział, że to ten sam skurwiel. Wiedział też, że i on wiedział — widział to po jego oczach. Pewnie się stęsknił. — Mogę tym razem, chociaż zadzwonić do opiekunki? — ostatnim razem jego matka była już bliska zgłoszenia zaginięcia. Nie mówiąc już o przełożonych w pracy — zaginięcie agenta federalnego nie jest traktowanie specjalnie pobłażliwie. Gwardii, której raczej zależało na tym, aby agencje rządowe nie węszyły zbyt mocno w magiczne sprawy, powinno zależeć na tym, by nie dawać im powodu do takiego gmerania. — I do pracodawcy, jeśli łaska. W takim tempie Kazamata wsiąknie wszystkie jego urlopy. — Tylko pięć dolarów? — byłby bardziej oburzony, gdyby nie fakt, że migoczący w kącie oka trup boleśnie przypominał mu o powadze sytuacji. Powaga. Nigdy nie było mu z nią dobrze. Carol nawet— Carol. Westchnął ciężko. Był zmęczony; chciał wrócić do domu, przytulić córkę i pójść spać. Nic dziwnego, że nikt w tym jebanym FBI nie chciał pracować blisko Hellridge. Albo notorycznie zapominał o tropie, który złapał, albo był magicznym trafiającym na magicznych i nagle z czegoś, co w FBI byłoby jedynie wnioskiem do wypełnienia i przesłuchaniem do odbębnienia, robi się akcja—areszt. — Naprawdę nie możemy załatwić tego tutaj? — spytał, tylko trochę łudząc się, że to zadziała. Nadzieja matką głupich, a Daniel geniuszem nigdy nie był. — Wiem, że tylko wykonujecie swoją pracę. Ja również. Byłem w trakcie interwencji, pani Faust — zerknął na kobietę, której kręgowe nazwisko najwyraźniej znaczyło wystarczająco, by byli dla niej nieco milsi. — może potwierdzić. Złodzieje okazali się magiczni, gdy zaczęli atakować panią Faust magią natury i iluzji. Miał przejść obojętnie? Nie tak go wychowano. Nie wychowano go też, by zabijał— Stop. Nie wiesz, czyje zaklęcie. Stop. — Mamy prawo do samoobrony. Mieli. Mieli też prawo do zamknięcia mordy, ale Daniel najwyraźniej nie miał zamiaru z niego skorzystać. |
Wiek : 35
Odmienność : Czarownik
Miejsce zamieszkania : LITTLE POPPY CREST
Zawód : NADZORUJĄCY AGENT SPECJALNY FBI (SSA); szeregowy w gwardii
Annika van der Decken
ANATOMICZNA : 6
NATURY : 20
SIŁA WOLI : 11
PŻ : 181
CHARYZMA : 7
SPRAWNOŚĆ : 10
WIEDZA : 29
TALENTY : 11
Spokojna. Usiadła na kanapie nie patrząc na nikogo i na nic, z wyjątkiem kawałka podłogi przed sobą. Jedynie nieznacznie podniosła głowę, gdy do środka wtargnęła magiczna pomoc sprzątająca, by ogarnąć wzrokiem wszystko, co oni — czwórka awanturników — narobili tu najlepszego. Jedyna widoczna rana i świadectwo tego, że rzeczywiście walczyła — oparzenie od iskier — zaczyna wreszcie piec. Adrenalina opuszcza obieg, nie biorąc ze sobą żadnych jeńców, za to grzecznie zwracając odebrany wcześniej ból. Wciąż siedząc, przygląda się czynnościom. Nie mówi nic, o nic nie pyta, choć oczy łowią szczegóły. Z tymi twarzami ma dziś pozostać na dłużej? Niech będzie. Dziwnie spokojna. Pentakl ląduje na dłoni gwardzistki. Pytaniu o athame odpowiada wzruszenie ramion, przełknięcie śliny rozbija węzeł zakotwiczony w gardle. — W Crystal Waves, Maywater. Jeśli ma zostać odebrany, tam go znajdziecie — myśl o odebraniu obydwu to bolesny ścisk w trzewiach. Tęsknota za czymś, co ledwo zniknęło z jej oczu. Utrata obydwu będzie losem gorszym od śmierci. To więcej, niż poczuła w związku z— Nieprawda. Wie o tym, gdy znów ją widzi. I zdaje sobie sprawę, że ten widok jeszcze do niej powróci. Jesteście aresztowani— Brak reakcji. —w związku z napaścią na dwójkę czarowników— Napaść? Zatem oni są napastnikami, sami wezwali na siebie Gwardię, po czym czekali grzecznie— —i morderstwo— —by pochwalić się trupem — własnoręcznie ulepionym z os, pocisków, ludzkiej bryły pełnej chciwości i gównianych wyborów życiowych. Kolejne wymiany zdań obserwuje w milczeniu — brzmią, jak rutyna uskuteczniana więcej, niż raz. Ile razy federalny może trafić do kazamaty i z niej wyjść? I za co? Wreszcie podniesienie głowy żywsze, niż poprzednie. Bo żywo zainteresowane czymś więcej, niż tylko bezproduktywną plątaniną własnych myśli. Wywołane do tablicy. Przytaknięcie. Warte w tych okolicznościach tyle, co życie tej, co zostanie stąd wkrótce wyniesiona… I co potem? — Potwierdzam. Nie wiedzieliśmy, z kim mamy do czynienia, dopóki nie padły pierwsze zaklęcia. Wchodząc tu, myślałam jeszcze, że to właścicielka pracowni wciąż jest w środku, a nie— Głęboki wdech. Nim się zorientowała, zabrakło jej poprzedniego na dokończenie zdania. Pokryte czerwienią dłonie i żuchwa znów zaczynają zdradziecko drżeć. — Gdyby nie ta interwencja, na tej podłodze mogłabym teraz leżeć ja. — to wszystko, co ma do powiedzenia. Postawa funkcjonariuszy nie pozostawia złudzeń, dziś oboje zwiedzą norę Czarnej Gwardii. Wstaje, żeby się z tym zmierzyć, choć nogi nie należą już do niej. Jakby ważyły tonę. |
Wiek : 29
Odmienność : Czarownica
Miejsce zamieszkania : Maywater
Zawód : Badaczka, asystentka wykładowcy
Kolega nie wydawał się zdziwiony faktem, że nie macie przy sobie athame. Rzadko kiedy czarownicy poruszali się z nim na co dzień, pentakl wydawał się bardziej odpowiedni, a te przecież już oddaliście. Nie mógł jednak opanować uśmieszku pełnego szydery, ale się nie odezwał. Odpowiedziała wam kobieta, która wyraźnie dowodziła interwencją: — Zobaczymy. Na pewno matka dziecka poradzi sobie przez tę chwilkę, gdy będziesz składać zeznania. Kolego — wzruszyła ramieniem, jakby sama sobie nie ufała. Prawa człowieka, a prawa czarownika to dwie różne sprawy i prawdopodobnie obydwoje zdawaliście sobie z tego sprawę. Jakość przesłuchania zależała od jakości popełnionego przestępstwa, a martwa czarownica na podłodze Bella Donny mogła brzmieć co najmniej poważnie. Gwardia — jak to gwardia — nie zamierzała zbyt wiele wam mówić. — Panie Murphy — kobieta zmarszczyła brwi, gdy odebrała od was pentakle i broń. — Z tego, co wiem, ani miejscowa policja, ani prywatni detektywi nie zajmują się napaściami na czarowników, a o ile mnie pamięć nie myli, nie jest pan w służbie Kościoła Piekieł. Czyż nie? Jaka to interwencja? Straż sąsiedzka? — zaśmiała się, odwracając do swojego towarzysza, a ten zarechotał. — Czy pani Faust też była w trakcie tej interwencji? Jaką pani Faust ma pewność, że jej pan nie oszukał, żeby wplątać w to bagno? Miesiąc temu, gdy bił się pan w Sonk Road i czarował na środku ulicy? To też była interwencja, panie Murphy? — wyraźnie wątpiła w słowa Daniela. — Pani Faust, a co pani robiła o tej porze w środku pracowni pani L'Orfevre? Badania? — parsknęła pod nosem. Gwardziści zdecydowanie nie mieli ochoty słuchać prostych tłumaczeń. Mężczyzna wyciągnął dwie pary kajdanek i podszedł od tyłu, najpierw starając się w nie zapiąć Daniela. Jeśli ten nie stawił oporu, natychmiast przeszedł do Anniki, by zrobić to samo. Mieliście szansę powiedzieć cokolwiek, być może wykonać jakiś ruch. Czas na odpis: 12.01 (piątek) do 18.00. |
Wiek : ∞
Miejsce zamieszkania : Piekło
Zawód : Guru sekty satanistycznej
Daniel Murphy
ODPYCHANIA : 20
SIŁA WOLI : 9
PŻ : 189
CHARYZMA : 8
SPRAWNOŚĆ : 15
WIEDZA : 9
TALENTY : 9
Wdzięczność pani Faust zdawała się na niewiele. Najwyraźniej Gwardia ominęła seminarium z wyciągania logicznych wniosków. Może wypada zrobić im szkolenie z zachowań podejrzanych — rzadko kiedy wzywają na siebie psy i cierpliwie czekają na nich przyjazd. Czarna Gwardia nie umie po dobroci, o ile wraz z pentkalem nie przekażesz im swojego portfela. Miał wystarczająco samokontroli, by powstrzymać się od odpowiedzenia na komentarz, że matka powinna zająć się dzieckiem. Szczególnie, że jedyne, co przychodziło mu do głowy, to pytanie, gdzie są właśnie jej dzieci? Bez nich do Gwardii nie wpuszczali; w przeciwieństwie do mężczyzn. — Ma'am — tolerancja na głupotę gwardzistów miała swoje limity. — z tego, co wiem, znajdujemy się w niemagicznej dzielnicy na terenie Stanów Zjednoczonych. Jako agent federalnego biura śledczego nie tylko mogę, a mam obowiązek reagować, gdy jestem świadkiem przestępstwa. Rozumiem, że pani zaleceniem na przyszłość jest ignorowanie takich sytuacji, gdyż podejrzany w trakcie może okazać się magicznym? Czy jest to oficjalne stanowisko Kościoła? Spojrzał na wciąż nieprzytomnego mężczyznę, którego sam osobiście skuł przed przyjazdem Gwardii. Nie ma za co, mógłby dodać, ale zdrowy rozsądek gdzieś się jednak tlił i wolał nie spędzić następnego tygodnia w areszcie za obronę konieczną. Nawet najgłupszy posterunkowy z policji stanowej byłby w stanie dodać dwa do dwóch, przyjeżdżając na miejsce. Bywa jednak tak, gdy zamiast zadawać pytania, decydują się na niepotrzebną dawkę nierówności systemowych. Czy miesiąc temu też była to interwencja? Owszem. Owszem była. Wiedzieliby to, gdyby dali im dojść choćby do słowa, zamiast pakować na tył samochodu. Nawet się nie ruszył, gdy mężczyzna podszedł, by założyć mu kajdanki. Dłonie złączone za plecami zostały szybko unieruchomione nową biżuterią. Ciekawe aresztowanie — zarzuty postanowione na podstawie czego? Do śmierci kobiety, nikt się nie przyznał. A napaść i obrona własna to nie są synonimy. |
Wiek : 35
Odmienność : Czarownik
Miejsce zamieszkania : LITTLE POPPY CREST
Zawód : NADZORUJĄCY AGENT SPECJALNY FBI (SSA); szeregowy w gwardii
Annika van der Decken
ANATOMICZNA : 6
NATURY : 20
SIŁA WOLI : 11
PŻ : 181
CHARYZMA : 7
SPRAWNOŚĆ : 10
WIEDZA : 29
TALENTY : 11
Paradne. Zgromadzenie mistrzów komedii, baronów humoru nad stygnącym trupem anonimowej włamywaczki ma wieczorek komediowy, którego głównym obiektem drwin są oni — Annika i już nie tak anonimowy federalny. Bo przecież nie sytuacja, w której oboje się znaleźli. I nie oskarżenie, którym rzucono im w twarze. Powierzchownie wciąż spokojna, zdradzają ją głównie dłonie — czerwone od krwi i drżące. Podnosi tyłek z kanapy, w trakcie dostając odpowiedź na przynajmniej jedno z nurtujących ją pytań — o przeszłe występki jej dzisiejszego partnera w zbrodni. Czarowanie w Sonk Road. Pewnie naboje się skończyły — prawie czekało ich to samo w trakcie tej— interwencji. Jest pewna, że podczas dzisiejszej nie została w nic wrobiona — za dobrze pamięta, kto gorąco zachęcał ją do opuszczenia lokalu i dla kogo sama chętnie została przynętą. Tego nie mówi na głos, w niczym im nie pomoże zdradzenie się z taką informacją — obiecała sobie ważyć każde słowo, to więc robi. Uparcie milczy, dopóki nie zostaje poproszona o komentarz. Wreszcie spojrzenie przeskakujące z komedianta na komedianta zatrzymało się na kobiecie i w pierwszym odruchu język piecze, by odpowiedzieć oczywiście, nie tak łatwo jest o przyzwoitej jakości, rybią łuskę na tkaninie, powstrzymuje ją zdrowy rozsądek, a zmęczenie aprobuje tę decyzję. Przygryziony język piecze, ale mniej, niż uderzenie na odlew w trakcie zatrzymania. Bo wszystko, co miała ochotę odpowiedzieć, właśnie tym mogłoby się skończyć. Pytaniu odpowiada więc wyłącznie spojrzenie. Ono się nie śmieje. Nie uśmiecha jej się też zakładanie kajdanek, ani dotyk czarnej łapy na nadgarstku. — Czy to konieczne? Zamierzam dać się doprowadzić dobrowolnie, nie mam pentakla, broni, ani dokąd uciec — patrzy w dół, na swoje buty. W tym? — ...Nie umiem się bić, a za chwilę wywrócę się ze zmęczenia. Jeśli możecie darować mi tych przygód— O więcej nie proszę. Jestem grzeczna. Ona już wie, że nie będzie ją obchodziło, jak wygodne mają prycze. Po prostu zaśnie. Jeśli obrazy wypalone na siatkówce jej na to pozwolą. Bo jeśli nie— To koszmary będą nową rutyną w tym burzliwym roku. Rzut: k100 + perswazja I + charyzma |
Wiek : 29
Odmienność : Czarownica
Miejsce zamieszkania : Maywater
Zawód : Badaczka, asystentka wykładowcy
Stwórca
The member 'Annika Faust' has done the following action : Rzut kością 'k100' : 84 |
Wiek : ∞
Miejsce zamieszkania : Piekło
Zawód : Guru satanistycznej sekty
Kobieta spojrzała znów na swojego towarzysza, jakby szukała w nim podobnego rozbawienia, jakie wymalowało się na jej twarzy. — Myśli pan, że Kościół dba o swoich wiernych tylko w Deadberry? Ta kobieta była jego częścią, o czym świadczy pentakl na szyi, podobnie jak ten pana — uniosła wyżej odebrany ci wcześniej amulet. — Moim zaleceniem na przyszłość jest wezwać odpowiednie służby. Kościelne. FBI nie zajmuje się sprawami magicznymi, a my nie zajmujemy się tymi waszymi gangami narkotykowymi, czy co tam pan sobie tutaj tropi. Panie Murphy, jeśli ma pan zażalenia dotyczące naszego systemu proszę skierować skargę do Ratusza, na pewno rozpatrzą ją w urzędowym terminie — parsknęła pod nosem, zaraz potem kręcąc głową, gdy jej kolega zapinał kajdanki na twoich nadgarstkach, Danielu. Gwardziści nie byli najprzyjemniejszymi ludźmi w kontakcie, a tu proszę — tę dwójkę ewidentnie trzymało się poczucie humoru, nawet jeśli pod ich stopami leżał trup. Danielu, zostałeś skuty w kajdanki i zaprowadzony do samochodu, który właśnie podjechał na miejsce. Z tego też wysiedli dwaj mężczyźni, a dwaj zostali w środku. Każdy z nich miał gębę, jakby nienawidził nie tylko ciebie, ale też całego swojego życia. Wiedziałeś doskonale, gdzie cię zawiozą. Wchodząc na tylne siedzenie, mogłeś jeszcze ostatni raz spojrzeć na pracownię Bella Donna. — Pani Faust — kobieta odezwała się, gdy byłyście już same. — Zdajemy sobie sprawę, że rodzina pani męża ma pewne wpływy w Hellridge, ale nie będziemy robić wyjątków — gdy mężczyzna zakuł cię w kajdanki, ta podeszła do ciebie i pokręciła ze zwątpieniem głową. — Wyjdziemy tylnym wyjściem, to uniknie pani prasy. Tyle mogę zrobić — wzruszyła ramionami, a w momencie, w którym dwójka mężczyzn weszła do sklepu, rozglądając się dookoła i badając straty, dodała, mówiąc ci niemal do ucha: — Jeśli mogę coś doradzić... Niech na miejscu zadzwoni pani nie do męża, a do adwokata. Mimo wszystko doszło do morderstwa, a teraz jest pani w to morderstwo zamieszana — poklepała cię po ramieniu, jakby dodając otuchy. Mężczyzna, który przed chwilą zapiął na twoich nadgarstkach kajdanki, nie pchnął cię do przodu, tylko łagodnym ruchem poprowadził do tylnego wyjścia, gdzie czekał już czarny samochód. Krąg zapewnia specjalne traktowanie — tego mogłaś być pewna. Tylko czy to uratuje cię przed konsekwencjami? Anniko, Danielu, obydwoje zostaliście przetransportowani do Kazamaty w Deadberry. Obecnie macie status uwięzionych, a wasze losy są niepewne. Oczekujcie na kontakt od Mistrza Gry. Danielu, ty zostałeś umieszczony w dokładnie tej samej celi, w której byłeś już kilka tygodni temu. Nie miałeś dostępu do wody, jedzenia, ani telefonu. Kazano ci czekać, a jeden z nieznanych ci gwardzistów wspomniał, że za godzinę ktoś przyjdzie. Anniko, ciebie zaprowadzono prosto do pokoju przesłuchań i pozwolono wykonać jeden telefon. Tam rozkuto kajdanki, podano ci wątpliwej jakości kawę oraz tosta z serem. Na wykonanie takiej rozmowy masz czas do poniedziałku (15.01) do 19:00. Jeśli jej nie zaczniesz — Gwardia uzna, że nie skorzystałaś z prawa do telefonu. Jeśli nie będzie dokończona — Gwardia ci ją przerwie. Alternatywnie możesz też wysłać list z pomocą skrzyneczki. Jeśli chcecie, możecie napisać końcowe posty w tej lokacji albo potraktować mój post jako swoje „z tematu”. Mistrz Gry nie kontynuuje rozgrywki. W razie pytań zapraszam do Franka. |
Wiek : ∞
Miejsce zamieszkania : Piekło
Zawód : Guru sekty satanistycznej
Vittoria L'Orfevre
POWSTANIA : 24
WARIACYJNA : 5
SIŁA WOLI : 5
PŻ : 169
CHARYZMA : 2
SPRAWNOŚĆ : 7
WIEDZA : 8
TALENTY : 17
z przymierzalni Pięć drgających delikatnie płomyków rozświetliło przymierzalnię obietnicą, że wszystko będzie dobrze (kłamstwo; dobrze już było, właśnie zjeżdżają na pośladkach po równi pochyłej). Udany rytuał zsunął z ramion kolejne kilka gramów ciężaru — jedno z pomieszczeń zostało zabezpieczone, czas na— — Głupia babo. Smak strachu nie spełniał wymogów estetycznych; był kwaśno—gorzki, wsiąkał w kubki smakowe, zastępował ślinę i nawet perspektywa przepłukania go winem wydawała się obrazą dla samego wina. Istniał tylko jeden sposób na pokonanie dusiołków przerażenia — musiała im stawić czoła, nie oglądać się za siebie i wziąć na klatę (wciąż jędrną, dziękuję bardzo) każdy cios, który przygotował dla niej los. Zgaszone świece nie przerwały skuteczności rytuału; zapobiegły za to perspektywie pożaru. Powoli zebrała każdą z nich, jeszcze wolniej pozbyła się śladów po pentagramie i dopiero wtedy — w jawnie ślimaczym tempie — skierowała obcasy w kierunku zaplecza. Ubiegłego popołudnia wtargnęła przez jego drzwi bez wahania dokładnie minutę po czasie, który otrzymała Czarna Gwardia na dopełnienie czynności śledczych; dwóch młokosów wciąż zbierało resztki czegoś, co wyglądało na zużyte, rytualne kostki i tylko perspektywa spędzenia nocy w kazamacie — podobno niezbyt polecany kurort — powstrzymała Vittorię przed wytknięciem im, że gdyby poruszali się wolniej, zostaliby skorupiakami. Wtedy było wtedy, dziś jest dziś; wtedy drżała ze strachu przed tym, co zastanie na miejscu i ile strat poniosła. Dziś nie było gniewu ani desperacji matki, która wreszcie odzyskała dziecko; dziś kierowała nią obawa, że tamta historia znów się powtórzy, a ona nie będzie w stanie obronić jedynego miejsca na tym przeklętym świecie, gdzie nie czuła się niedostateczna — niedostatecznie młoda, zdolna, chuda, odpowiednia. W gazetach napiszą, że to napaść na pracownię; tylko Vittoria wiedziała, że to napaść na nią samą. Posadzka nie nosiła śladów krwi, ale usypując pentagram była pewna, że dostrzega plamy; tu i tam, i cazzo wie, gdzie jeszcze — nie zapytała i nie zamierzała pytać, gdzie wylądował trup. Wystarczyło, że musiała żyć ze świadomością jego istnienia. Tym razem sięgnięcie po żółte świece było odruchem; na szycie każdego z ramion spoczęło po cytrynowej sztuce wosku. Athame w dłoni leżało znacznie pewniej niż moment temu — wróciła przecież do starej przyjaciółki, magii powstania. Rytuał ochronny wymierzony był w dokładnie ten typ, który zakłócił spokój pracowni przed kilkoma dniami; złodzieje, rabusie, goście, których wizyta nie miała na celu pokojowych odwiedzin ani zakupu. Kwestia materiału mogącego zmienić powodzenie rytuału w aktywną obronę, była bardziej podstępna, ale wystarczyło, żeby Toria spojrzała na otoczenie — przed wejściem po obu stronach schodków wygrzewały się niewielkie, kamienne posągi lwów; na samym zapleczu trzymała upominki od wdzięcznych klientek — niektóre z figurek przywieziono z Czarnego Lądu, inne były ze Starego Kontynentu, a chociaż każda z nich niewielka, co któraś wykonana była z lśniącego kamienia. Do tego ściany i filary, parapety i posadzka — kamień był wszędzie. Magia zresztą też; wystarczy przekuć ją w inkantację i— — Lapides custodes, intrusos agnoscere et repugnare. Zaczekać na efekt końcowy. rytuał Kamienny strażnik | próg 70 | k100 + 21 2k3 na ilość kamieni zużywam zestaw żółtych świec |
Wiek : 30
Odmienność : Czarownica
Miejsce zamieszkania : Little Poppy Crest
Zawód : projektantka magicznej mody
Stwórca
The member 'Vittoria L'Orfevre' has done the following action : Rzut kością #1 'k100' : 23 -------------------------------- #2 'k3' : 3, 3 |
Wiek : ∞
Miejsce zamieszkania : Piekło
Zawód : Guru satanistycznej sekty
Vittoria L'Orfevre
POWSTANIA : 24
WARIACYJNA : 5
SIŁA WOLI : 5
PŻ : 169
CHARYZMA : 2
SPRAWNOŚĆ : 7
WIEDZA : 8
TALENTY : 17
Na zbyt dużo, za mało, nie w tej kolejności, wydech w złym miejscu; domniemanie i dociekanie było efektem ubocznym drugiego (drugiego!) nieudanego rytuału. Ten wieczór nie należał do geniuszu Vittorii L'Orfevre (hatfu na to nazwisko po raz drugi) — nawet magia powstania zawiodła, kiedy potrzebowała jej najbardziej, żeby nie oszaleć w atmosferze zbyt dusznej i niepewnej; w powietrzu zbyt zatęchłym i smrodliwym; w aurze zbyt trupiej, by wytrzymać tu dłużej niż kilka kolejnych minut. Potrzebowała czasu na oswojenie się z myślą, że trupy zdarzają się codziennie i często są zasługą członków jej rodziny; niestety, czas rzadko grał w tej samej drużynie, co kobiety. Czasem nawet kobiety nie grały w tej samej drużynie, co kobiety i byłoby to przykre, gdyby nie było smutne, prawdziwe i kultywowane od tysiącleci. Niezdatne do niczego, żółte świece zastąpił komplet nowych. Zamierzała spróbować ponownie; zamierzała próbować tak długo, aż Bella Donna znów będzie bezpieczna, noce przestaną przypominać koszmar przerywany nagłymi dreszczami przerażenia, a dni paradę osądu — w oczach własnych braci dostrzegła zarzuty, których żaden nie odważył się przekuć w słowa. Dlaczego nie zadbałaś o rytuału, Toria?; wydrapałaby im oczy, gdyby naprawdę zapytali. Bo nie znam, stronzo, magii odpychania. Bo jedyny człowiek, który mógłby otoczyć to miejsce potężnymi wiązkami odpychających rytuałów, zrobiłby to bez wahania — nie musiałaby ani prosić, ani grozić, ani przekupować. Zrobiłby to, a ona znów pozwoliłaby sobie na złudzenie, że to nie przysługa, tylko przejaw uczucia; że może, po tych wszystkich latach, on nadal— Głupia babo. Do trzech razy sztuka. Athame w dłoni wskazał na pierwszą z żółtych świec — ponawiając rytuał kamiennego strażnika, skupiała myśli na intencji, nie skwaśniałym mleku dawno minionych mrzonek. — Lapides custodes, intrusos agnoscere et repugnare. Cokolwiek się nie wydarzy, to ostatnia próba na dziś; wciąż było jutro. I pojutrze, i każda dobra aż do dnia, w którym sama nie zostanie trupem na tej posadce. rytuał Kamienny strażnik | próg 70 | k100 + 21 2k3 na ilość kamieni zużywam zestaw żółtych świec z tematu bez względu na efekt |
Wiek : 30
Odmienność : Czarownica
Miejsce zamieszkania : Little Poppy Crest
Zawód : projektantka magicznej mody
Stwórca
The member 'Vittoria L'Orfevre' has done the following action : Rzut kością #1 'k100' : 70 -------------------------------- #2 'k3' : 1, 3 |
Wiek : ∞
Miejsce zamieszkania : Piekło
Zawód : Guru satanistycznej sekty