Skrzynka pocztowaSebastiana
Prosta, pozbawiona zbędnych zdobień drewniana skrzynka, zawieszona w przedpokoju domu Sebastiana.
First topic message reminder : Skrzynka pocztowaSebastianaProsta, pozbawiona zbędnych zdobień drewniana skrzynka, zawieszona w przedpokoju domu Sebastiana.
Ostatnio zmieniony przez Sebastian Verity dnia Sro Lip 31, 2024 11:00 pm, w całości zmieniany 2 razy |
maj 7, 1985 to nie „utrata klienta”, bo jeśli wiedziałbym wcześniej, to nie przyjąłbym tej sprawy. To złamanie umowy i, co najważniejsze, przyrzeczonego słowa. Wiesz dobrze, czym jest honor. To nie drobne niedogodności. Kancelaria nie żyje z funduszy Kręgu, Sebastianie. To nie Kościół. Wiesz, jak bardzo Cię szanuję. Jestem pewien, że rozumiesz, co znaczy przyrzeczone słowo, które jest droższe od pieniędzy. Tak samo dużo, jak słowo, znaczy mój podpis na umowie, zgodnie z którą zobowiązałem się do odebrania pierścionka od pani Vandenberg. Porzuciłeś kancelarię, ale zdajesz sobie sprawę z tego, że rozwiązanie takiej umowy niesie długofalowe konsekwencje nie tylko dla mojego imienia, ale dla nazwiska Verity. Jesteś lojalny tej rodzinie, co na pewno znaczy dla Ciebie więcej niż przysługa dla dawnej znajomej. Jeśli mogę Ci doradzić, powiedz znajomej, by zwróciła pierścionek. W piśmie, które otrzymała, są ujęte warunki. W przypadku, w którym tego nie zrobi, a mój klient zadecyduje czy chce wnosić pozew o kradzież, będzie się to wiązało z batalią sądową. To się nikomu nie opłaci. To nie sprawa karna, nikt nie wsadzi jej do więzienia. Koszty odszkodowania mogą być zabójcze, ale to również nie moja decyzja. To decyzja sądu. |
maj 7, 1985 prawnik jest zawodem — co za ironia — pewnego zaufania publicznego. Jestem adwokatem diabła i moje poczynania nie są obserwowane tylko przez społeczeństwo, ale też przez Kościół. Wycofanie się z umowy po rozpoczęciu działań i bez znaczącego powodu, będzie stanowić precedens, zgodnie z którym Kościół może wahać się co do wyboru mojej osoby w przyszłych i znaczących sprawach, a także zakwestionować moją renomę. Nie ucz mnie o prawie ani reputacji, Sebastianie. Znam te pojęcia znacznie lepiej niż Ty. Jeśli byłbyś tak roztropny i zapytał „co możemy zrobić?” tak odpowiedziałbym Ci, że nie wycofam umowy, ale mam wpływ na państwo Thompson i jestem pewien, że z odpowiednim wsparciem pani Vandenberg mógłbym wypracować ugodę, zgodnie z którą problem, jakby to ująć, sam by się rozwiązał. Jeśli nie próbowałbyś wymusić na mnie złamania obietnicy, jaką złożyłem, mógłbym podpowiedzieć Ci, że państwa Thompson prawdopodobnie zadowoli odpowiednia kwota, która — skoro zależy Ci na tej przysłudze — bynajmniej nie powinna stanowić dla Ciebie problemu. Jeśli nie sugerowałbyś mi braku lojalności, z przyjemnością dodałbym, że kwota, którą przedstawili, może być znacząco zawyżona ze względu na chęć zysku i zemsty, ale dopóki sprawa nie trafi do sądu albo nie zostanie zakwestionowana przez panią Vandenberg, nie muszą korzystać z usług rzeczoznawcy. Pewne wartości nie powinny przemijać, nawet z wiekiem, drogi kuzynie. Honor, odpowiedzialność i — przede wszystkim — dobro rodziny. Nie Twoje, nie moje. Rodziny. Żadna |
maj 7, 1985 ja Ciebie też. |
13 V 1985 będę. Wskazówek nie trzeba. Świece brać? Nieważne, wezmę. Wysłano na skrzynkę Judith, zgodnie z instrukcją |
14 maja 1985 naszyjnik, który oddałam siostrze Williamsona do zbadania, "rozpadł jej się" podczas rytuału. Williamson na ten temat ma mi tylko do powiedzenia shit happenes. Zresztą, przesyłam Ci ten wysryw, sam sobie zobacz. Przynajmniej wiemy teraz, na kim nie możemy polegać. Jakie zaskoczenie, że jest to akurat rodzina zajmująca się polityką. Czuję się jak ostatnia kretynka, że chociażby próbowałam. do listu został załączony również list od Charlotte |
15 maja 1985 nie zdziw się, ale założyłam na nas małe rytuały wspomagające. Za dużo ostatnio widziałam, żeby wszystko powierzyć losowi. Mam jednak nadzieję, że się nie przydadzą i nic się jutro nie odpierdoli. |
14 maja 1985 nie pytałam jej o nic. Kazałam jej go zwrócić i chuj mnie obchodzi, skąd go weźmie. Jestem tak wkurwiona, że nawet o tym wszystkim nie pomyślałam. Ale masz rację. Ale nie dostałam odpowiedzi od szanowny panny Williamson, za to bardzo chce poznać kogoś, od kogo dostałam ten naszyjnik. Jaki przypadek, że ja dostałam go od Ciebie. Może zechcesz jej odpowiedzieć na kilka pytań? Na przykład - dlaczego zaufanie to krucha sprawa a ja jestem idiotką, że zaufać postanowiłam akurat jej? Mogliśmy z tym iść do Gwardii. Coś byśmy wymyślili. I pewnie też byśmy tego naszyjnika już na oczy nie zobaczyli. Muszę się uspokoić. Wtedy może coś wymyślimy. Kurwa, napiłabym się czegoś. Chcesz wpaść? |
15 maja 1985 nie jestem taką kaleką. Założyłam dwa na siebie i jeszcze dwa na dom. Głowa mnie trochę napierdala, ale czegoś się nałykam najwyżej. Odwdzięczysz mi się uśmiechem. Albo dobrą whisky. Albo oboma. |
14 maja 1985 daruj, ale w tej sytuacji jakoś nie jestem w stanie się nad nią litować. Nie ma pięciu lat, mówiłam jej, że to ważne, jej zadaniem było tylko tego nie spierdolić. Otwieram whisky, pospiesz się. |
8 maja, 1985 przez prywatnie masz na myśli nie—pod—ziemią—Kościoła? Chętnie. Możesz mi przy okazji opowiedzieć, o co chodzi z tym Kardynałem. Ponoć jestem wtedy Twoim chłopcem na posyłki. Kiedy chciałbyś się spotkać? Ostatnio nadużywam uprzejmości opiekunek, więc potrzebowałbym informacji z większym wyprzedzeniem, niż zazwyczaj dostaję z miejsca pracy. |
8 maja, 1985 co mogę powiedzieć? Jestem z Teksasu, lubię słońce. Zadanie specjalne brzmi świetnie. Orlovsky wybierający mi strój niekoniecznie — dekady przyjaźni to dużo czasu, bym nazbierał se u niego dług, za który będzie mi się chciał odpłacić. Tak, ale przynieś coś słodkiego dla mojej córki w ramach przeprosin, że jej ojca kradniesz. Lubi dinozaury i kolor zielony. |
20 maja, 1985 roku mam nadzieję, że Piekielna Trójca ma Cię w swej opiece. Ostatnimi czasy łatwo o tragedię, a ta w rodzinie boli najbardziej. Wybacz mi moją, być może zuchwałą, troskę, ale poczułabym się znacznie pewniej, gdybyś przyjął ode mnie drobny prezent. Pomoże z podstawowymi obrażeniami, mam jednak nadzieję, że nie będzie Ci potrzebna. Nie zapominaj, kto jest Twoją prawdziwą rodziną. Audrey Verity do listy dołączono maść na strupienie |
9 — V — 1985 Przyjąłem. Trzynastego maja wzmocnię nawę główną rytuałami Locus Metus i Siecią Osłabiającą — w przypadku uaktywnienia nie będą stanowić zagrożenia dla cywilów. Rozważam też Ulceratio Intrusus ze ściśle dopracowaną intencją; magia anatomiczna ogranicza działanie do organizmu, więc nie narazi postronnych na rytualny rykoszet — raport z powodzenia zdam przed mszą. |
18 maja 1985 właśnie dostałam kadzidło, które podobno wspomaga odtruwanie. Więc posłuchaj mnie uważnie. Ty. Ja. Wanna w Twoim muzeum, jak tylko wrócisz. I ogień przy tym liście. Spal go, jak przeczytasz. |
28 maja 1985 nie będę owijać w bawełnę, po co dokładnie piszę. Cripple Rock ma się lepiej, odkąd miesiąc temu w nim posprzątaliśmy, ale wciąż wymaga opieki, a mi się przyda każda para rąk do pracy czy rytuałów. Większe prace przeznaczyłabym na czerwiec, ale daj znać, czy w ogóle jesteś zainteresowany tą pomocą. Byłabym wdzięczna też, gdyby udało Ci się znaleźć jeszcze kogoś do pomocy. Nie muszę być tam obecna, byłeś tutaj ostatnio tyle razy, że ufam, że wiesz, jak traktować las. Na pograniczu z rezerwatem bestii jest ogrodzenie do naprawienia. Lepiej, gdybym ja się tam nie pojawiła, ale do Ciebie nikt by nie miał pretensji. |