Skrzynka pocztowaSebastiana

24 kwietnia 1985Sebastian,
widzę, że nie próżnujemy. Dobrze. Kowen potrzebuje świeżej krwi i zapału, gdybyśmy...
Nie będę kończyć zdania. Oboje wiemy, na co się piszemy. Oni też się przekonają. Gorsou ich poprowadzi.

Widać, że pogadałeś już sobie z Overtonem, bo dramatyzujesz. Wcale się nie krzywię.
Aż tak bardzo.
Przynajmniej nie jest mizoginistycznym kutasem, jak pewien członek, którego nie będę wytykać po nazwisku.
Cabot.
Gorzej nie będzie.
Judith

23 IV 1985Drogi kumplu Sebastianie

...szeregach. Czyli Judith nie żartowała i naprawdę będziemy walczyć. Dobrze. Lucyfer już ma mój miecz, pentakl i klucz francuski.
Jeśli mam być szczery, to mam całe mnóstwo pytań, ale muszę to wszystko sobie jeszcze poukładać. Nie codziennie człowiek dowiaduje się takich rewelacji.

Ja też jestem do waszej dyspozycji.


Marvin Godfrey

30 kwietnia 1985Sebastian,

właśnie wychodziłam, masz szczęście, że mnie złapałeś. Jadę do szpitala, będę tam pewnie trochę, więc możemy się spotkać na moment koło 13. W Broken Alley, łatwiej mi się będzie wytłumaczyć. Jestem tam opuszczony plac zabaw, możemy porozmawiać tam.

Judith

02/05/1985Sebastianie,

dziękuję za zaproszenie.

wolałbym cztery strusie jaja przełknąć na surowo, niż zapytać Ju-

Nie jestem szczególnie zaznajomiony z infrastrukturą Cripple Rock, ale nie martw się. Stawię się o czasie.


Maurice

2 maja, 1985 rokuSz Panie Verity,

doceniam Pańskie podziękowania. Ma Pan rację, pomoc dużo mnie kosztowała, jednak uważam, że ludzkie zdrowie i życie nie ma nałożonej na siebie ceny, i naszym obowiązkiem, jako dzieci Lucyfera, jest noszenie takowej pomocy, bez względu na to, kto kim się urodził, czy jakich wątpliwych wyborów w życiu się podjął.

Jeśli zdrowie mi na to pozwoli, będę obecna na spotkaniu. Obecnie stoi ono pod dużym znakiem zapytania i nie śmiałabym lekceważyć zaleceń lekarzy.

Mam nadzieję, że tym razem przebieg spotkania zapamiętam w niezmienionej formie.

Niech Lucyfer ześle na Pana dar swojego przebaczenia, Winnifred Marwood

6 maja, 1985 rokuVerity,

mógłbyś, z łaski swojej, odwołać pieski? To miałeś na myśli, mówiąc, że dasz mi czas?

Dobrze wiedzieć. Przekaż koledze, że jest pieprzoną świnią, skoro żąda zwrotu pierścionka po zmarłym narzeczonym.

L. V.

1 maja 1985Verity

Venoir przeszedł na emeryturę przez czyszczenie pamięci. Masz absolutny zakaz wszelkich kontaktów z nim na temat Gwardii. Sprawy prywatne mnie nie obchodzą.
Oczekuję raportu z przygotowania Kościoła na przybycie Kardynała.

Barnabas Klein

maj 12, 1985Sebastianie,

wychowałeś się pośród biurokratów, prawda? Wybacz, nietypowe pytanie. Mam udzielać korepetycji pewnemu młodzieńcowi i otrzymałem od niego taką oto notkę. Chciałbym zasięgnąć od Ciebie rady, czy powinienem ją podpisać:

Przed rozpoczęciem pierwszego spotkania korepetytor zobowiązany zostanie do podpisania klauzuli poufności oraz zrzeczenia się roszczeń do odszkodowania w przypadku: trwałych lub tymczasowych uszkodzeń ciała w wyniku użycia magii, uszkodzenia mienia w wyniku użycia magii, natychmiastowej lub pośredniej śmierci w przypadku użycia magii.

To nie kwestia mojego strachu przed faktycznym uszczerbkiem. Jestem szybszy i bardziej doświadczony, ale nie chcę dać się wciągnąć w jakieś sądowe bieganiny. Nie mam na to ani pieniędzy, ani czasu.

Frank

11 maja 1985Drogi Sebastianie,
z pewnością słyszałeś już o sprawie o unieważnienie małżeństwa Anniki 30 maja. Ze względu na rodzinne koligacje chciałbym, abyś wystąpił w roli świadka i wsparł Moriarty'ego swoimi zeznaniami. Jeśli masz na ten dzień inne zobowiązania, poinformuj mnie o tym.
Pozdrowienia,
Bernard Faust

7 maja, 1985 rokuVerity Nie wiem jak Cię nazywać Verity,

zapytałabym "czego jeszcze o Tobie nie wiem", ale odpowiedzią byłoby "wszystkiego".

Najbardziej zależy mi na spokoju. Jak zwrócę mu pierścionek, to się odczepi?

To byłoby pomocne. Trochę się uniosłam w poprzednim liście. Prz Być może niepotrzebnie, ale natężenie osób o nazwisku Verity, które próbują się ze mną skontaktować, znacznie się zwiększyło od naszej rozmowy, stąd podejrzenie. Oraz mówiłeś, że jesteś prawnikiem. Jesteś prawnikiem?

L. V.

7 maja, 1985 rokuVerity,

mam całą listę, tak właściwie. Zacznę od — jakieś choroby genetyczne, których powinnam być świadoma? Poza wiarą w Może lepiej byłoby porozmawiać. Tym razem w mniej publicznym miejscu? Tamta kelnerka się dziwnie patrzyła.

Myślę, że moja niedoszła teściowa bardzo chętnie narobiłaby mi tylu kłopotów, ile tylko może. To dobra rada, dziękuję. Czekaj, chcesz iść ze mną? Jak właściwie planujesz to wyjaśnić swojemu koledze? (Jesteście spokrewnieni? Jak?)

Jak na kogoś, kto nie jest prawnikiem, brzmisz strasznie jak prawnik.

Możemy nie używać słowa na r? Ani na o, t czy jakakolwiek inna wariacja. To trochę za szybko.

L. V.

7 maja, 1985 rokuVerity,

dobrze. Nowotwory? Uzależnienia? Kazirodztwo? Krąg nie ma pod tym kątem chyba najlepszej opinii, ale nie wiem. Nigdy nie musiałam zwracać na to zbytniej uwagi.

Wyślij po prostu swoje drzewo genealogiczne.

Jak chcesz. Cokolwiek pomoże szybciej się pozbyć tej sprawy.

Docenię ich ograniczenie. Sama świadomość jest już wystarczająco dziwna. Jak długo wiesz? Wydajesz się być z tym dziwnie pogodzony, jak na kogoś, kto twierdzi, że nie wiedział.

W Maywater jest ławka przy ścieżce spacerowej. Jeśli będę na niej przypadkiem siedzieć pojutrze o szóstej rano, a Ty będziesz akurat przechodzić, to nie powstrzymam Cię przed rozpoczęciem rozmowy.

L. V.

maj 13, 1985Sebastianie,

dałem sobie radę raz, dam i drugi. Co ja pierdolę? Nie pomyślałem o tym, ale z drugiej strony — to ja do niego napisałem. Ogłaszał się na tablicy przy kościele. Jeśli chciałby mnie zaatakować, czy nie powinien zwrócić się bezpośrednio? Uczyłem połowę tego miasta, moje nazwisko nie jest sekretem. Muszę zarabiać... Aurora ledwo zaczęła studia. Juniorowi trzeba kupić nowe podręczniki, ten po Wendy już dawno się rozpadł. Zaryzykuję...

Dostałem treść tej umowy, przesyłam Ci ją w kopercie. Jeśli to nie problem i mógłbyś jeszcze raz rzucić na nią okiem, to będę bardzo zobowiązany. Dziękuję.

Frank

maj 7, 1985Sebastianie,

Czemu się nią interesujesz? Sprawa nie jest publiczna, a pani Vandenberg rozpoznawalna na tyle, by było to interesujące.

Dziękuję za sprawę Thaumaturge'a, to dużo dla mnie znaczy.

Ben

maj 7, 1985Sebastianie,

podpisałem umowę z klientem. Wiesz, że dużo mogę dla Ciebie zrobić, ale nie złamię danego słowa ani umowy. Moja reputacja jest warta znacznie więcej niż butelka koniaku.
Przykro mi.

Ale mam ich kilka w swojej kolekcji. Mogę wpaść pojutrze wieczorem. Tym razem nie celuj we mnie z broni.

Ben