Witaj,
Mistrz Gry
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t58-budowanie-postaci
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t179-listy-do-mistrza-gry
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t58-budowanie-postaci
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t179-listy-do-mistrza-gry
First topic message reminder :

Korytarz przy bibliotece
Ciemny korytarz na drugim piętrze prowadzi prosto do uniwersyteckiej biblioteki. Wzdłuż ścian mieści się kilka par wysokich dwuskrzydłowych drzwi prowadzących do sal wykładowych, gabinetów i toalet. Okna z tego miejsca wyglądają na niewielki zielony skwerek na samym środku kampusu.
Mistrz Gry
Wiek :
Miejsce zamieszkania : Piekło
Zawód : Guru sekty satanistycznej
Stwórca
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/
The member 'Elianne L'Orfevre' has done the following action : Rzut kością


'k100' : 71
Stwórca
Wiek :
Miejsce zamieszkania : Piekło
Zawód : Guru satanistycznej sekty
Mistrz Gry
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t58-budowanie-postaci
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t179-listy-do-mistrza-gry
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t58-budowanie-postaci
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t179-listy-do-mistrza-gry
Blair, Charlotte, Elianne, Mallory
Ogień wzniecał się coraz wyżej. Każda sekunda, w której trwał, podnosiła w pomieszczeniu temperaturę, stopniowo wypełniając je też nieprzyjemnym smrodem palonego ciała. Wydarzenia, które zadziały się zbyt szybko, żeby na nie zareagować, miały już na zawsze odbić się nie tylko na historii uniwersytetu, ale też waszym sumieniu. Kilka czarów, rzuconych szybko i wprawnie, świadczących o tym, że nauka, jaką pobieraliście w szkółce i na tajnych kompletach nie poszła daleko w las — to wystarczyło, aby na środku sali wykładowej płonęły teraz dwa bliźniacze ciała. Wpuszczana do pomieszczenia mgła na waszych językach stopniowo wywoływała dziwny posmak jakby metaliczny — jakby krwi.

Blair, mogłaś mieć pełne wyrzuty sumienia, gdy obserwowałaś nie tylko, jak topi się skóra waszego nowego towarzysza, ale także jak stopniowo zapalają się włoski na dłoniach, a wkrótce też ubranie Marshalla Abernathy'ego. Wszyscy dostrzegaliście, jak jego sylwetka zamienia się stopniowo w płonącą masę, a chociaż jego skóra dopiero zaczynała pokrywać się kolejnymi poparzeniami. Skóra niemal żarzyła się, ubranie tylko podsycało ogień. Najpierw nieostrożne rozbicie butelki alkoholu, potem mały płomień, który doprowadził do tragedii — wszystko to kumulowało się w obraz przerażający i trwały. Charlotte, gdy spoglądałaś na ciało sobowtóra, na to, jak spod nałożonej na niego powłoki wychodzi jego prawdziwe oblicze, nie dostrzegłaś właściwie nic — przynajmniej na pierwszy rzut oka. Zdawało się, jakby miał dwie warstwy skóry, jakby pod topiącą się, było coś jeszcze, ale chociaż przyglądałaś się temu zjawisku z całym skupieniem — nie odkryłaś nic więcej, oprócz tego, że prawdopodobnie — niczym w kostiumie — była to istota humanoidalna, bo przecież na pewno nie człowiek — ludzie nie potrafili zmieniać w ten sposób własnego oblicza, nawet z pomocą eliksirów czy nici.
Zostawione otwarte drzwi na korytarz wpuszczały do środka coraz większe kłęby czerwonej mgły, która w towarzystwie ognia, zaczynała się topić. Gorące powietrze wyciskało z chmury jej kłęby i rozrzedzało ją. Jakby ogień był odpowiedzią... Podnosząca się temperatura działała na otoczenie, zostawiając tylko fragmenty opadłej rudej chmury w kątach pomieszczenia, daleko od jego centrum. Widzieliście to przez kilka sekund — a gdy tylko spojrzeliście na podłogę, dostrzegliście, że wokół Marshalla i jego sobowtóra wytworzyła się rozległa kałuża czerwonej substancji na pierwszy rzut oka wyglądającej na krew. Coś jednak było nie tak. Coś było jednak nie tak, taka jej ilość nie była możliwa bez rozerwanej tętnicy, bez wyraźnego cięcia na skórze, którego przecież żaden z nich się nie nabawił. Odpowiedzią mogła być rozbita na głowie stwora butelka, ale gdy tylko spojrzeliście na włosy sztucznego Marshalla i na szkło na ziemi — to pokryte było perłowymi kroplami. Nie mieliście więcej czasu, by się temu przyjrzeć.
W tym momencie zbyt wiele się działo. Mallory, chociaż za wszystkich sił próbował wykonać przejście w ogniu, ostatecznie tego nie dokonał. Chociaż magia formowała się niemal w kształt ostrza gotowego przeciąć płomienie, tak te pozostawały niewzruszone na jego czary. Blair, po raz kolejny rzuciła w stronę niemrawego jeszcze przeciwnika czar mający wytworzyć wokół niego klatkę — jednak chociaż kawałki jej szczebli były widoczne w ogniu, tak w końcu ta nie powstała — na przekór wszystkiemu. Uderzenie wiązką magii, niczym pięścią, trafiło gdzieś w przedramię sobowtóra, wysłane tam przez Elianne, lecz zdążył on ledwie odwrócić się w stronę swojego agresora, gdy zza jego pleców, w jego stronę poleciała kolejna iluzoryczna klatka, sekundę później pokryta przez Charlotte gęstym pyłem z gaśnicy. Ta rozbryzgała się na wszystkie strony, uderzając w ciało Marshalla i trzymającej rękę na jego krtani istocie. Wielka chmura białego proszku pokryła środek sali, stopniowo zmniejszając tańczące tam płomienie, aż w końcu te wygasły do zera.
W płucach mogliście poczuć gryzący i nieprzyjemny smród, efekt gaśnicy miał wpływ także na was. Zaczęliście kaszleć, oczy mogły was piec i szczypać. Blair, odczułaś to dotkliwie, gdy kolejne krople krwi cieknące po twoich policzkach nie dość, że kompletnie zamgliły ci obraz, to jeszcze rozcieranie ich przez owo szczypanie wkrótce pokryło twoją twarz makabryczną farbą.
I na krótki moment nastała cisza.

Gdy pył opadł, na podłodze leżało puste ciało Marshalla. Jego oczy były otwarte szeroko, zastygłe w dziwnym spokoju, usta zaś miał uśmiechnięte. Resztki ubrań na jego skórze przywarły do ciała, z którego odchodził teraz naskórek i resztki spalonych włosów na rękach i nogach. Jego klatka piersiowa była poparzona, skóra w tym miejscu bielała, odklejała się od kości. Kilka ran przybrał również jego policzek i lewe skronie, spalone rzęsy pokruszyły się na powiekę. Leżał tak, jakby był martwy — ale w płytkim oddechu wiedzieliście, że wciąż jeszcze żyje. Nie krzyczał, nie wierzgał, nie dławił się — coś w tym dniu umarło w Marshallu Abernathy i została tylko jego powłoka. W wytworzonej wcześniej przez Blair iluzorycznej klatce na dnie leżała warstwa spalonej skóry, którą wcześniej ubierał nazywany przez siebie samego Sługa Jedyny, jednak obok nie było jego śladu. Jakby rozpuścił się w tej mgle. Efekt czaru Charlotte, rzuconego wcześniej musiał minąć, a szybki i czujny sobowtór zdołał ochronić się przed atakiem ucieczką. Gdy rozejrzeliście się, wokół nie było jego śladu. Sala była pusta. Został w niej tylko przepalony niekontaktujący Marshall, resztki białego pyłu z gaśnicy i ponownie napływająca do pomieszczenia mgła, ograniczająca wam widoczność z każdą chwilą. Widzieliście siebie jeszcze przez chwilę, ale przez otwarte drzwi napływało jej tak wiele, że wkrótce mogliście kompletnie stracić siebie z oczu. Smak krwi na języku znów stał się widoczny, a obraz Abernathy'ego umykał w rozproszonej czerwieni.

Blair, gdy wszystko, co widziałaś, zlewało się w czerwone tło — w twojej głowie rozległ się głos...
*Ten fragment posta został wysłany do ciebie w wiadomości prywatnej. Jego treść możesz ujawnić jedynie fabularnie.*

Marshall
Gdy spojrzałeś w oczy tego stworzenia, coś w nich podpowiadało, że wreszcie będziesz szczęśliwy. Dostrzegłeś tam radość, dostrzegłeś delikatność i wyczekiwany spokój, który ktoś ci kiedyś obiecał, a słowa nie dotrzymał. Zagłębiałeś się w ten obraz i nie liczyło się już nic innego, nie czułeś bólu, nie słyszałeś głosów, tylko jeden prosty dźwięk — przyjemny do ucha niczym kołysanka albo psalm. Nie rozpoznałeś żadnego słowa, zdawało się, że te nie mają znaczenia. Podążałeś w głąb tego uczucia, aż sceneria jaśniała i jaśniała, aż zamieniła się w biel. I poza bielą nie było już nic. Czułeś ją na języku — jakby nagle kolor przybrał formę smaku niemożliwego do opisania, a równocześnie słodkiego i delikatnego. Widziałeś kształty nut, pięciolinie plączące się ze sobą w coraz bardziej finezyjne wzory. Żadne narkotyki, nie wywoływały równie potężnych efektów. 
Czas przestał się nagle liczyć, jakby nigdy nie istniał. Nie zauważyłeś jego upływu i nie miałeś pojęcia czy minęła minuta, czy wiek. Nie miało to znaczenia. 
Nic innego nie miało już znaczenia.

Szósta tura.

Marshallu, Mistrz Gry bardzo dziękuje ci za udział w wydarzeniu. W wyniku dokonanych wyborów twój stan obecnie jest nieznany. Żyjesz, ale jesteś niewrażliwy na bodźce i wydajesz się odcięty od rzeczywistości. Dodatkowe informacje na temat twojego stanu, a także dalsze losy zostaną przedstawione w poście podsumowującym na koniec wydarzenia.  

Blair, część posta otrzymałaś w prywatnej wiadomości. Pamiętaj, że podzielić się nią możesz jedynie fabularnie, lub możesz zatrzymać ją tylko dla siebie.

W wyniku rozpylenia w pomieszczeniu pyłu z gaśnicy, wszyscy oprócz Elianne otrzymujecie 5 punktów obrażeń W za duszenie się. Elianne otrzymujesz 5 punktów obrażeń W za ograniczony od 3 tur dostęp do tlenu.

Działające czary:
Cellula na środku sali — pusta

Punkty życia:
Blair Scully 151/161 (-5 W duszenie)
Marshall Abernathy 0/167 (-80 M, -27 W, -60 P, ślady po uścisku palców na krtani, głębokie poparzenia) - stan postaci nieznany
Charlotte Williamson 167/172 (-5 W duszenie)
Mallory Cavanagh 152/157 (-5 W duszenie)
Elianne L'Orfevre 161/166 (-5 W duszenie)

Sługa Jedynego ?/? (poparzenia)

Czas na odpis: 31.03 (piątek) do 23:59.
Mistrz Gry
Wiek :
Miejsce zamieszkania : Piekło
Zawód : Guru sekty satanistycznej
Blair Scully
ILUZJI : 23
NATURY : 1
ODPYCHANIA : 5
SIŁA WOLI : 10
PŻ : 178
CHARYZMA : 8
SPRAWNOŚĆ : 9
WIEDZA : 15
TALENTY : 14
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t222-blair-scully
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t261-blair-scully#673
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t282-blair-scully#778
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t260-poczta-blair-scully#672
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f73-ulica-znana-z-niczego-1-3
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1052-rachunek-bankowy-blair-scully
ILUZJI : 23
NATURY : 1
ODPYCHANIA : 5
SIŁA WOLI : 10
PŻ : 178
CHARYZMA : 8
SPRAWNOŚĆ : 9
WIEDZA : 15
TALENTY : 14
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t222-blair-scully
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t261-blair-scully#673
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t282-blair-scully#778
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t260-poczta-blair-scully#672
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f73-ulica-znana-z-niczego-1-3
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1052-rachunek-bankowy-blair-scully
Czułam ciepło na skórze, na której mimowolnie pojawiało się coraz to więcej kropelek potu. Przysunęłam się jak najbliżej okna, żeby oddalić się jak najdalej od tańczących płomieni. Dalej nie mogłam uwierzyć w to, jakie piekło właśnie rozpętałam. Karmazynowe łzy szczypały nieprzyjemnie moje oczy, skutecznie rozmazując moją wizję, a swąd palonego ciała sprawiał, że zbierało mi się powoli na wymioty. Czerwona mgła za to zdawała się reagować z ogniem, co sprawiało, że rozrzedzała się i skraplała, co było dość dziwnym zjawiskiem w tym wszystkim.
Gaśnica, za którą złapała Charlotte, skutecznie zgasiła pożar i dwóch Marshalli, chwilę przed tym, jak udało mi się za trzecim razem skutecznie rzucić zaklęcie. Zaczęłam dławić się pyłem, kaszląc ciężko, a moje oczy przeżywały wszystko jeszcze dwa razy mocniej niż wcześniej. Ścisnęłam powieki najmocniej, jak tylko umiałam, żeby oszczędzić im katuszy, dalej próbując pozbyć się białej zawiesiny z płuc.
Dopiero gdy powietrze było na moment w miarę czyste, ponownie je otworzyłam. W czerwonym tle wyróżniała mi się tylko iluzoryczna klatka. Była prawie pusta, bo została tam tylko skóra po chyba aniele. Byłam przekonana, że klatka powinna go zatrzymać, więc ścisnęłam tylko w tej całej bezskuteczności pięść, a paznokcie wbiły mi się lekko w skórę. Na Marshalla nie chciałam patrzeć, wiedziałam, że widok może być dla mnie makabryczny, dlatego odwróciłam się nieswojo do niego plecami.
Chmura mgły ponownie zaczęła nacierać do środka i zaraz znowu pochłonęła mnie burgundowa ciemność. W ustach czułam metaliczny posmak krwi, jakby łzy zaczęły mi do niej napływać, a po skórze przechodził mi ciepły dreszcz. Wtedy też nagle poczułam, jakby ktoś dostał się do mojego umysłu tak jak wtedy, gdy matka uczyła mnie telepatii, tak jak wtedy gdy przechodziłam chrzest w kowenie. Usłyszałam tylko parę słów, które jeszcze nie tak dawno i w ten sam sposób euforycznie przeszywały mi głowę. Podniosły mnie teraz na duchu, zmotywowały do działania. Czułam, że stoi obok mnie, po mojej stronie.
- Absolutvisio - Rzuciłam czar, który sprawił, że w tej czerwieni zaczęłam rozróżniać co raz to więcej kształtów. O wiele lepiej orientowałam się teraz w otoczeniu.
- On nie przestanie, dopóki nasza czwórka tutaj oddycha, dopóki nie skończymy jak Marshall - Zaczęłam, przerywając ciszę. Musiałam się z nimi tym podzielić, ale nie mogłam powiedzieć im wszystkiego. Tylko niezbędne minimum. Nie byłam w tym wszystkim dalej zdolna do tego, żeby spojrzeć na zwłoki Abernathy'ego. - Musicie mi w tym zaufać, bez żadnych pytań - Zaczęłam zastanawiać się znowu, co teraz powinniśmy zrobić. W każdej chwili Sługa Jedynego mógł wrócić i nadal nie wiedzieliśmy, jakie będą dla naszych organizmów skutki wdychania tej rdzaworóżowej zawiesiny w powietrzu.
- Weźmiemy nogę jednego z tych krzeseł, owiniemy jej czubek marynarką Mallory'ego i zrobimy prowizoryczną pochodnię. Może pomoże rozrzedzić trochę mgłę na korytarzu, a my uciekniemy z uniwersytetu. Tutaj jest za dużo miejsc, w których ten skurwiel może zapędzić nas w kozi róg. - W czasie mówienia złapałam za kawałek szarej spódnicy i wydarłam z niej długi kawałek materiału. Obwiązałam go wokół ust i nosa, jakby jakkolwiek miała mi ona pomóc ograniczać wdychanie nieznanej mgły. - Jeżeli nie macie lepszego pomysłu, to proponuje od razu się za to zabrać. Nie wiemy, ile czasu nam zostało, zanim on wróci...
Pozwalając reszcie przygotować pochodnię według planu, jeżeli ci się z nim zgodzili, wystawiłam tylko głowę poza próg sali wykładowej i rozejrzałam się dokładnie, czy aby na pewno nie działo się poza salą nic niepokojącego. Będąc gotowa wybiec z resztą z sali, jeśli będą oni tylko na to przygotowani.


1. rzut na absolutvisio - udany.
2. rzut niżej na percepcję, czy widać coś na korytarzu.
Blair Scully
Wiek : 23
Odmienność : Czarownica
Miejsce zamieszkania : saint fall, stare miasto
Zawód : studentka, prowadzi antykwariat
Stwórca
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/
The member 'Blair Scully' has done the following action : Rzut kością


'k100' : 70
Stwórca
Wiek :
Miejsce zamieszkania : Piekło
Zawód : Guru satanistycznej sekty
charlotte williamson
ILUZJI : 8
POWSTANIA : 20
SIŁA WOLI : 8
PŻ : 176
CHARYZMA : 13
SPRAWNOŚĆ : 9
WIEDZA : 3
TALENTY : 16
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t369-charlotte-williamson#1133
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t433-charlotte-williamson
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t436-slodka-szarlotka#1524
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t536-poczta-charlotte-williamson#2474
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f110-blossomfall-estate
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1095-rachunek-bankowy-charlotte-williamson
ILUZJI : 8
POWSTANIA : 20
SIŁA WOLI : 8
PŻ : 176
CHARYZMA : 13
SPRAWNOŚĆ : 9
WIEDZA : 3
TALENTY : 16
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t369-charlotte-williamson#1133
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t433-charlotte-williamson
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t436-slodka-szarlotka#1524
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t536-poczta-charlotte-williamson#2474
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f110-blossomfall-estate
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1095-rachunek-bankowy-charlotte-williamson
Kto by się spodziewał, że akurat w ten wtorek dwudziestego szóstego dnia lutego, malowniczą okolicę uniwersytetu spowije czerwona, z całą pewnością toksyczna mgła? Kto przewidział, że przez szparę w oknach do jednej z sal wykładowych, niemal niezauważenie wniknie istota, której siły, ani motywacji nie udało im się poznać? Kto mógłby ich ostrzec przed niszczycielską mocą wojownika Gabriela, który natychmiast wyprowadził z równowagi pięcioro studentów, jednego przy okazji pozbawiając życia? Nawet jeśli mieliby tego świadomość, gdyby jeden z demonów przysiadłby na ramieniu, podszeptując makabryczne wieści, jak w takiej sytuacji mieliby zareagować?
Czerwona, rozciągająca się pod Marshallami plama wyglądała niczym krew, wywołując na plecach Williamson kolejną falę zimnych dreszczy. Metaliczny posmak w ustach nasuwał wniosek, jakoby zetknięta z ciepłem ognia mgła rzeczywiście była krwią, ale w stanie lotnym. Tylko jaki czar dawał możliwość przemiany krwi w gaz i to w ilościach zdolnych spowić całą okolicę? To głupie, przemknęło czarownicy przez myśl, kiedy skupiła się na topniejącej powłoce intruza. Nie znała się na dzikich bestiach, anatomii, ani też innych, równie bzdurnych tematach, których znajomość mogłaby się dzisiaj przydać. Wniosek z poszukiwań - a raczej jego brak - zepchnęła dalej w niepamięć.
Charlotte zdziwiła się odrzutowi gaśnicy; zachwiała na równych nogach, wzmacniając chwyt na dyszy. W jednej chwili cała sala skąpała się w bieli, przesłaniając widoczność. Zamrugała kilkakrotnie, próbując przyzwyczaić się do drapiącego w nozdrzach i przełyku zapachu. Wierzchem dłoni potarła szczypiące powieki; gęsta mgła znów napierała, kłębiąc się wśród nich. Wśród rozmywających się przed oczami obrazów dostrzegła ugaszone truchła. Czarownica zamarła, jej serce stanęło, a oddech utknął w piersi; gaśnica wysunęła jej się z rąk, opadając na podłogę. Miało być inaczej. Ignorując wymieniane między towarzyszami niedoli słowa, przykucnęła obok Abernathy'ego; z tak bliskiej odległości doskonale czuła swąd spalonego mięsa.
- Kurwa, Marshall… - mruknęła ze ściśniętym gardłem. Nie życzyła mu śmierci, nie tak naprawdę, finalnie był przecież jednym z nich, czarownikiem, członkiem Kręgu, utalentowanym (sic!) demonologiem. Czy oddychał, czy jeszcze cokolwiek czuł? Przyglądała mu się z pewną ostrożnością, jakby w obawie, że ten poruszy się nagle i sięgnie do niej osmoloną ręką. Na widok odsłoniętych żeber i zespolonego już z ciałem materiału ogarnęły ją mdłości. Chciała się wycofać, odpuścić martwemu, kiedy dostrzegła jego płytki oddech. Zawahała się - zostawić go tu, by dogorywał kolejną godzinę? Nikomu tego nie życzyła - a przynajmniej nie na poważnie. Wysunęła sztylet athame, próbując powstrzymać czy chociaż odrobinę ukryć drżenie dłoni. Musisz mu pomóc, dasz radę, powtarzała w myślach w takt gnającego tętna. Nawet jeśli wiedziała, że serce znajduje się po lewej stronie piersi, miała świadomość, że aby się do niego dostać, należy przebić się między żebrami - a tyle siły nie miała. Na wyrzuty sumienia jeszcze przyjdzie czas. Z głębszym, wprowadzającym do płuc czerwień mgły oddechem, szybkim ruchem przesunęła sztyletem po gardle Marshalla, dociskając doń ostrze. Prędko zacisnęła wargi, nim te również zaczęły drżeć, zdradzając jakiekolwiek przejawy słabości - do tego nie mogła dopuścić. Schowała na powrót athame i podniosła się na równe nogi, sięgając wzrokiem swoich towarzyszy. Spływające po policzkach Scully krwawe łzy w pierwszej chwili wzbudziły w Charlotte niepokój; już chciała spytać o samopoczucie, czy aby nic jej się nie stało, kiedy przypomniała sobie o zdradzonej niegdyś przez przyjaciółkę tajemnicy choroby. Hot, but scary, mówiła jej wtedy, chcąc rozchmurzyć czarownicę. Dziś zdecydowanie sprawiała makabryczne wrażenie.
- Na co czekacie? Blair mówiła co trzeba zrobić - warknęła do reszty zduszonym od drapiącego gardła tone, w razie gdyby Elianne i Mallory ociągali się z decyzyjnością, wznosili sprzeciw czy też mieli do niej wyrzuty o Marshalla. Blair była w tym momencie jedyną osobą, której słowa brzmiały jakkolwiek sensownie, a z jej zdecydowanym tonem nie zamierzała dyskutować. Sięgnęła do najbliższego krzesła, odwracając je na drugą stronę. Ciężkim butem przytrzymała siedzenie, zaś rękoma naparła na jedną z nóg, by ją wyłamać i przekazać dzierżącemu marynarkę Mallory’emu.


| rzut na sprawność, mocuję się z krzesłem
charlotte williamson
Wiek : 23
Odmienność : Czarownica
Miejsce zamieszkania : North Hoatlilp
Zawód : studentka demonologii, asystentka w kancelarii Verity
Stwórca
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/
The member 'Charlotte Williamson' has done the following action : Rzut kością


'k100' : 6
Stwórca
Wiek :
Miejsce zamieszkania : Piekło
Zawód : Guru satanistycznej sekty
Elianne L'Orfevre
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t386-elianne-mavis-l-orfevre#1198
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t490-elianne-l-orfevre#2162
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t492-elianne-l-orfevre#2165
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t489-poczta-elianne-l-orfevre#2160
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f113-whitland-chateau
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1066-rachunek-bankowy-elianne-l-orfevre#9136
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t386-elianne-mavis-l-orfevre#1198
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t490-elianne-l-orfevre#2162
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t492-elianne-l-orfevre#2165
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t489-poczta-elianne-l-orfevre#2160
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f113-whitland-chateau
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1066-rachunek-bankowy-elianne-l-orfevre#9136
Smród palonego ciała sprawiał, że Elianne fale mdłości przychodziły częściej. Nawet przez szalik było czuć za dużo. Dodać do tego mgłę, która sprawiała, że czuła na języku metaliczny posmak krwi, miała ochotę uciec z sali, najszybciej jak się dało. Byle dalej od tych wszystkich wydarzeń, byle odciąć się od makabry przed oczami i strachu, który czuła. Czuła wzrok i wściekłość anioła, kiedy oberwał, jednak wydawało jej się to jedynym dostępnym jej sposobem, żeby być może agresor puścił Marshalla. Zarejestrowała również, że mgła zachowywała się dziwnie wokół ognia, jakby po prostu znikała? A może zamieniła się jakoś w tę wielką plamę krwi? Nie miała pojęcia, jednak najwyraźniej, coś tam się dzikiego zadziało.
Zamknęła oczy i zasłoniła je ramieniem, kiedy Charlotte użyła gaśnicy. Jej syk przeciął powietrze, a ona nie była pewna, czy chce patrzeć na to, w jakim stanie był Abernathy po tej całej zabawie z ogniem. Opuściła ramię i spojrzała w tamtym kierunku akurat, żeby zobaczyć, jak Charlotte przejeżdża ostrzem po szyi jeszcze oddychającego Marshalla.
— Co ty do stu piekieł wyprawiasz?! — Wyrzuciła z siebie w szoku, że coś takiego postanowiła zrobić. Zaraz też ruszyła w kierunku Marshalla, żeby kucnąć obok niego i spróbować rzucić na tę ranę czar.
Przecież jej kuzyni mogli pewnie mu pomóc. Na pewno dało się mu jeszcze pomóc, musiał tylko wytrwać w tym stanie do momentu, w którym dotrze do niego pomoc...
— Sanaossa. — Ręce jej drżały, kiedy z bliska widziała jego stan, do tego ta krew sącząca się z rozciętego gardła. Nie miała pojęcia, co mogłaby zrobić z resztą ran, ale tę jedną chciała spróbować zasklepić. Musiało się przecież udać. — Kim ty do cholery jesteś, żeby oceniać, czy z tego wyjdzie, czy nie i odbierać mu życie w taki sposób?! — Warknęła, wstając i odwracając się w kierunku Charlotte. Strach mieszał się ze złością na dziewczynę i chęcią po prostu zawinięcia się gdzieś w kącie i wycia. — Masz ty jakąkolwiek wiedzę medyczną, żeby stwierdzić, że jego ran nie uleczy magia? Moi kuzyni na pewno są gdzieś w okolicy, pewnie mogliby coś poradzić na jego rany, ale nie, musiałaś mu poderżnąć gardło, na litość Lucyfera, aż tak go nienawidzisz, że chcesz go widzieć martwego?! — Wyrzuciła z siebie, chociaż zwykle siedziała cicho, nawet gdy coś jej nie do końca pasowało. Na pewno nie była teraz w pełni sobą, emocje wzięły nad nią górę. W tej całej kołomyi zapomniała ofurczeć nieznajomą dziewczynę, że to bardzo rozsądne zaufać na słowo komuś całkowicie dla niej obcemu. No po prostu szczyt głupoty, chociaż i tak to, co mówiła, brzmiało to całkiem sensownie, biorąc pod uwagę to, że Anioł prezentował sobą poziom, mówiący, że gdyby się postarał, mógłby ich wszystkich rozsmarować po ścianach pomieszczenia. Zamiast jednak współpracować z resztą, przeszła na korytarz, żeby  spróbować jednej rzeczy. Uznała, że mała pochodnia pewnie nic im nie da z tą mgłą. Może chodziło o samo ciepło?
— Calidum — Spróbowała rzucić jedno z podstawowych zaklęć, żeby zobaczyć, jak zareaguje na nie mgła. Musiało być przecież coś, co na nią zadziała. Albo to, albo będą się cisnąć dookoła pochodni, co nie uśmiechało jej się, biorąc pod uwagę mordercze skłonności Williamsonówny.
______________________
SANAOSSA próg 45
CALIDUM próg 50
Elianne L'Orfevre
Wiek : 22
Odmienność : Słuchacz
Miejsce zamieszkania : North Hoatlilp
Zawód : Jubiler, zaklinacz
Stwórca
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/
The member 'Elianne L'Orfevre' has done the following action : Rzut kością


'k100' : 2, 56
Stwórca
Wiek :
Miejsce zamieszkania : Piekło
Zawód : Guru satanistycznej sekty
Mallory Cavanagh
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t252-mallory-cavanagh
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t449-mallory-cavanagh
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t435-atlas-owadow#1511
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t468-poczta-mallory-ego
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t252-mallory-cavanagh
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t449-mallory-cavanagh
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t435-atlas-owadow#1511
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t468-poczta-mallory-ego
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/
Iluzja poganiała iluzje, rozpłomieniała tak jak czerwienie i pomarańcze, zajmujące coraz większy obszar ciała Marshalla. Gasnął w oczach, ale w ten możliwie najgorszy sposób. Czemu? Dziewczyny miały mu pomóc, ale - ha! - to założenie musiało być fundamentalnie wadliwe. W natłoku makabry musiał zatracić rozsądek, bo z jakiego innego powodu mógł pokładać wiarę w dobre intencje osoby, która podłożyła ogień? Drugiej, wcześniej już wykazującej głupią brawurę? Elianne była za słaba, a sam jeszcze gorszy, wpadając w pułapkę beznadziejności, z której nie potrafiła go wyciągnąć nawet siostra. Z pewnością się starała, ale nie było rady na przypadki beznadziejne. Ugrzązł w miejscu, bo każdy ruch, każdy oddech wydawał się rozgrzebywaniem ran, wystawieniem na pośmiewisko, pogodzeniem się z niemożliwym: zaakceptowaniem, że padające na podłogę ciało było wynikiem jego niekompetencji. Zbyt dużo dwutlenku węgla wtłoczył w płuca i właśnie doświadczał halucynacji. Mgła, upadły anioł, płomienie miały największy sens, oddarte z szat realności. Idealny obrazek, a mimo to pękł pod naporem wyziewów z gaśnicy. Smrodu, przez który odruchowo zmarszczył nos i wyciągnął z gardła paskudny kaszel. Rękawem sięgnął ku oczom, by powstrzymać łzawienie; delikatnie, dosyć niepewnie, jakby w przestrachu, że tym gestem zetrze z nich swoją ostatnią linię obrony przed tym, co miało nadejść. Co wciąż jeżyło mu włos na głowie. Czerwieniło się na policzkach Blair. Wybrzmiewało z ciszy, charakterystycznej dla cmentarzy. Wykrzywiało twarz Abernathy'ego w groteskową, nieruchomą maskę.
Było prawie tak, jak wtedy, gdy ruszył na złamanie karku do namiotu, okrążanego przez zwierzęce totemy. Jeden z niewielu momentów, gdy ze stuprocentową pewnością wiedział, co powinien zrobić. Dysonans tak potężny, że niemal czuł linki, zmuszające ciało do ruchu. Wystrzelił w stronę środka sali, ale Charlotte była szybsza - jak anioł, z którym przed chwilą toczyli z góry przegraną walkę.
Anioł miłosierdzia dobył ostrza.
Potwór dokonał dzieła zniszczenia.
On żył. Widziałem, że oddychał. — Ton miał zupełnie beznamiętny. Pociemniałego spojrzenia nie odrywał od Williamsówny. — Nie powinnaś była tego robić. — Pogarda przebiła zobojętnienie. Nie zbliżył się, stał wystarczająco daleko, by w razie czego sztylet nie sięgnął i jego skóry. Kto by pomyślał, że w tej sytuacji śmiertelne żniwo zbierze jedno z nich?
Nic więcej nie dodał: zrobiła to za niego Elianne, wykrzykując słowa, których sam nie był w stanie wypowiedzieć. Unikając wzrokiem Marshalla, prędko skierował się ku drzwiom. Bezwiednie. Żołądek mu się zaciskał, a wizja rozmazywała w burgundzie. Łapał sens wypowiedzi Blair tylko momentami. Ponaglenie przez Charlotte zabiło jego pacyfistyczne zapędy, choć tylko na chwilę wyzierało z jego wzroku. Złagodniało na widok nagłego ruchu.
Poczekaj — zawołał za Elianne, nim jednak podążył jej śladem, odruchowo złapał drewnianą kończynę krzesła. Nie zadawał żadnych pytań, nie oponował, a przede wszystkim nie zamierzał zaufać - miał dość pochodni. Lewy rękaw przyciskał do ust i nosa, wciąż się mamiąc, że jakkolwiek ograniczy to złowieszczy wyziew mgły, w dłoni dzierżył prowizoryczną broń i tak wyekwipowany, ruszył przed siebie, ignorując psychopatyczny tandem. W porównaniu z tym, co zostawił za sobą, korytarz wydawał się nagle mniejszym złem. Aprobował użycie "Calidum", wydawało się sensowne, a mimo to sam po nie nie sięgnął. Nie mógł. Kolejna porażka byłaby gwoździem do trumny. Załamanie się groziło śmiercią, ale właściwie co tu nią nie groziło? Serce wciąż dudniło mu jak oszalałe, strużki potu okalały twarz, kark i dłonie, ale nie czuł nic ponad biologiczne reakcje organizmu. Nie miał nic przeciwko, by ten stan trwał wiecznie.
Coraz lepiej rozumiał, co przyciągało Cavanaghów do iluzji.
Mallory Cavanagh
Wiek : 25
Odmienność : Słuchacz
Zawód : aspirujący entomolog
Mistrz Gry
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t58-budowanie-postaci
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t179-listy-do-mistrza-gry
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t58-budowanie-postaci
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t179-listy-do-mistrza-gry
Niszczycielska siła ognia, spojrzenie nieobecne i smród palonego ciała — nawet to wszystko nie mogło wskazywać na sytuację, która miała miejsce tuż po tym, gdy zgasł ogień. Pył wydobywający się z gaśnicy opadał powoli odsłaniając zwęglonego półżywego Abernathy'ego. Resztki eleganckich ubrań sklejały się z jego ciałem, ładna szczęka miała na sobie czarno-czerwone smugi, a z nich odklejało się mięso od kości. Pojedyncza klatka ustawiona na środku sali miała na swoim dnie jedynie powłokę, którą jeszcze przed chwilą nosił Sługa Jedynego. Teraz nie było po nim śladu, nie mogliście mieć pojęcia gdzie się podział, anie czy dalej żył. Po prostu zniknął, w jednym momencie — jakby wywabiony jakąś siłą z tego miejsca. Mógł chować się w każdym kącie, mógł być realny, mógł być nieprawdziwy. Smród rozchodzący się w całej sali skutecznie utrudniał myślenie, zdrowy rozsądek gdzieś uleciał, a tego najlepszym przykładem była panna Williamson.

Charlotte, gdy chwyciłaś w swoją dłoń athame, a jego ostrze błysnęło różowawym wszechobecnym światłem, mogłaś się jeszcze zawahać, powstrzymać. Być może chciałaś dobrze, ratując tego człowieka od męczeńskiej śmierci — jak łatwiej było wykrwawić się, niż cierpieć w płomieniach. Zbyt wiele niewiadomych rozsypywało się po podłodze. Niefortunne uderzenie butelką w głowę tego stwora, zaprószony przez Blair ogień, pochłaniający ich dwójkę — każdy element prowadził do makabrycznego widoku, ale żaden z nich nie był tak śmiertelny, jak wbijany w spaloną skórę na szyi sztylet. Cięcie nie było precyzyjne, ale ostre athame, wyjątkowy i magiczny przedmiot, o mocy większej niż mogliście sobie wyobrażać, wystarczył, aby z krtani chłopaka wypłynęła strużka krwi.
Tym można byłoby skończyć tragiczną historię pana Abernathy, gdyby tylko...
Gdyby tylko wszystko tego dnia wyglądało tak jak każdego innego nudnego popołudnia... Gdyby tylko wokół nie było mgły, przed wami nie objawił się stwór z ułamanymi skrzydłami przybierający wasze twarze... Gdyby tylko wokół nie tliła się czerwona mgła... Gdyby tylko...

Charlotte
Zobaczyłaś, jak puste ciało mężczyzny obraca się w twoją stronę, jak jego martwe spojrzenie lustruje cię, a gdy tylko mrugnął przepalonymi powiekami — jego oczy zmieniły się w coś chorego, coś, czego nie mogłaś się spodziewać. Były głębokie i jasne, jakby ktoś zamknął w nich odwieczną prawdę — niemal cały świat. Mieniła się w nich feeria barw, niemal nie byłaś w stanie oderwać od tego widoku wzroku. Choć wszystko działo się bardzo szybko — czas jakby zwolnił — przynajmniej dla Ciebie panno Williamson, wszyscy inni dostrzegali tylko szybko poruszającego się półżywego mężczyznę. Chwycił cię za nadgarstek, w którym trzymałaś ostrze, jego krew wciąż wysiąkała z krtani, ale miał siłę nadludzką, niepodobną do tej, którą byłby w stanie z siebie wykrzesać Marshall. Wydawało się jasne — Marshalla już tu nie było, ktoś lub coś, co zostawiło jego powłokę w wyczarowanej przez Blair klatce, postanowiło zamieszkać w pozostałym na podłodze truchle. Poczułaś ogromny ból w chwili, w której on szarpnął twój nadgarstek, odsuwając go od siebie, a następnie odepchnął cię całym sobą, wprost na ścianę. Poleciałaś tam jak przy odrzucie ogromnego pola siłowego, uderzyłaś w tablicę plecami i głową, powoli opadając z powrotem na podłogę. Z dłoni wypadło athame, leżące tuż obok ciebie. Uderzenie było silne, nadludzkie. Traciłaś siłę, traciłaś świadomość, czerwona mgła napływająca do pomieszczenia powoli znikała w twoich oczach, zamieniała się w czerń, w ciemne tło, w którym nie było już nic. Dziwnie zimny prąd przeszedł przez twoje ciało.  Zemdlałaś.

Blair, Elianne, Mallory
Widzieliście dokładnie, jak coś, co jeszcze przed chwilą było Marshallem, nagle ocknęło się, jak gdyby nic mu się nie stało. Otworzone szeroko oczy przypatrywały się Charlotte, w czasie gdy prawa przepalona dłoń chwyciła ją za nadgarstek, odpychając od siebie z potężną siłą, rzucającą dziewczynę na ścianę. Nie mieliście czasu zareagować, gdy jej sylwetka opadała głucho na ziemie. Nie dostrzegliście czy z jej głowy upłynęła choćby kropla krwi, ale dostrzegaliście, jak oczy panny Williamson powoli się zamykają. Nie mogliście mieć pojęcia o jej stanie — nie na pierwszy rzut oka. Jej oddech był płytki. Nie to jednak stanowiło największy z problemów tej sali.
Ciało Marshalla powoli próbowało podnieść się z ziemi, dłonią chwytając za gardło, jakby uciskając nabytą ranę. Był wyraźnie zdezorientowany i obolały. Jeśli teraz w panu Abernathy zamieszkała istota sama siebie tytułująca Sługą — wyraźnie cierpiała i nie potrafiła rozeznać się w sytuacji. Gdy uniósł sylwetkę wyżej, dostrzegliście wystające z jego pleców resztki skrzydeł — te same, które wcześniej. Odpowiedź nagle mogła wydać się wam prosta. Krótki promień światła spadający na ostrze athame, które przed sekundą wypadło z dłoni Charlotte, kropla czerwonej mazi spadająca z gardła ciężko utrzymującego sylwetkę w pozycji półsiedzącej Abernathy'ego — czy to mogło być rozwiązanie? W końcu nie był to zwykły nóż... Mogliście uciec — pozwolić mu wykrwawić się tam bądź samodzielnie wyleczyć, nie wiedzieliście przecież, jakie ma moce. Mogliście rzucić się w jego stronę — ryzykować napotkaniem jego siły, tej samej, która spotkała Charlotte. Mogliście poddać się i modlić do Lucyfera i Lilith o zbawienie od złego. Czas kurczył się, istota z każdą sekundą zdawała się mieć więcej siły, chociaż wkładała w każdy swój ruch duży wysiłek.
Być może teraz była wasza szansa. Jeśli skrzydlaty stwór zamieszkał w ciele Marshalla — jego już z wami nie było. To było jasne. Pozostawało tylko pytanie — co stało się z duszą Marshalla? Co stało się z ciałem tego stwora, z którego zrzucił skórę? Co stanie się z wami?

Siódma tura
Ze względu na dokonane przez Charlotte akcje, część waszego posta, która miała miejsce po reakcji na czyn dokonany przez Charlotte, zostaje uznana za niebyłą. Dla ułatwienia wszystko to zostało oznaczone znacznikiem przekreślenia. W podobnych sytuacjach, ⁣gdy nie macie pewności, w jaki sposób zareaguje NPC (którym w tym przypadku stał się Marshall po opuszczeniu wydarzenia) należy takie akcje dokonać jako ostatnie, lub poprosić Mistrza Gry o posta uzupełniającego po wykonaniu pierwszej akcji.

Dodatkowo na boczku przypominam, że wyrwanie nogi od krzesła oprócz tego, że jest akcją, wymaga odpowiedniej siły. Nie należy zakładać, że się udało bez pokonania określonego wcześniej przez Mistrza Gry progu lub napisaniu przez niego w poście, że taka akcja się udała.

Charlotte, chwyt wykonany przez Marshalla był silny, zdecydowanie nieludzki. Zostałaś rzucona na ścianę i obecnie mdlejesz. Możesz napisać post, który zakończy się omdleniem.

Żeby wyrównać akcje i przez uznanie połowy zeszłej tury za niebytą - Elianne i Mallory dostajecie ode mnie dodatkową akcję do wykonania. Blair, Twoje Absolutivisio zostało uznane.

Działające czary:
Cellula na środku sali — pusta
Absolutvisio na Blair Scully (1/3) +10 do percepcji na wzrok

Punkty życia:
Blair Scully 156/162 (-5 W duszenie)
Marshall Abernathy 0/167 (-80 M, -27 W, -60 P, ślady po uścisku palców na krtani, głębokie poparzenia) - dusza opuściła ciało
Charlotte Williamson 62/172 (-5 W duszenie, -60 P, - 30 W (wstrząs mózgu), -15 M) - 1 tura do omdlenia (-5 do rzutu kością k100)
Mallory Cavanagh 152/157 (-5 W duszenie)
Elianne L'Orfevre 161/166 (-5 W duszenie)

Sługa Jedynego w ciele Marshalla ?/? (poparzenia, podcięte gardło)

Przez święta wydłużamy czas na odpis: 12.04 (środa) do 20:00.
Mistrz Gry
Wiek :
Miejsce zamieszkania : Piekło
Zawód : Guru sekty satanistycznej
charlotte williamson
ILUZJI : 8
POWSTANIA : 20
SIŁA WOLI : 8
PŻ : 176
CHARYZMA : 13
SPRAWNOŚĆ : 9
WIEDZA : 3
TALENTY : 16
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t369-charlotte-williamson#1133
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t433-charlotte-williamson
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t436-slodka-szarlotka#1524
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t536-poczta-charlotte-williamson#2474
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f110-blossomfall-estate
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1095-rachunek-bankowy-charlotte-williamson
ILUZJI : 8
POWSTANIA : 20
SIŁA WOLI : 8
PŻ : 176
CHARYZMA : 13
SPRAWNOŚĆ : 9
WIEDZA : 3
TALENTY : 16
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t369-charlotte-williamson#1133
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t433-charlotte-williamson
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t436-slodka-szarlotka#1524
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t536-poczta-charlotte-williamson#2474
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f110-blossomfall-estate
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1095-rachunek-bankowy-charlotte-williamson
Uszminkowane czerwienią wargi drżały w zawahaniu, z przestrachu i niepewności. Czy sięgnięcie po sztylet było ostateczną możliwością? Czy istniał sposób, aby Marshalla Abernathy’ego przywrócić do życia, aby na powrót mógł być upierdliwym czarownikiem, z głową pełną złośliwości, z płynącą w żyłach magią? Mało było w życiu sytuacji, w których stwierdzenie o posiadaniu absolutnej pewności wobec czegoś nie było kłamstwem czy też zwykłym życzeniem. Jak trzeba było być pysznym, aby podejmować decyzje z czystym sumieniem i niezachwianiem? Bez wątpliwości, wyrzutów sumienia, będąc przekonanym co do słuszności? Charlotte aspirowała, aby taką być - przepełniona dumą, bezsprzecznie ufająca własnemu osądowi, lecz dotąd, nawet pomimo silnego przeświadczenia co do swej nieomylności, z tyłu głowy zwykł pojawiać się cień niepewności. Spowijające zieleń oczu łzy winą były zawieszonej w powietrzu czerwieni i pyłu z gaśnicy - tak chciała się tłumaczyć i tym też zasłaniać swoją słabość i niepewność wobec podjętej decyzji. Zadziałała impulsywnie klękając przy umierającym ciele. Pustka męskich źrenic podpowiadała, iż dusza zdążyła ulecieć, zostawiając ich samym sobie. Nie, ku temu też nie miała pewności.
Ostrzem sztyletu szybko przesunęła po gardle czarownika, by czym prędzej zerwać plaster, by nie zawahać się, by nie zostawiać za sobą cierpiącego, odartego z godności. Czyn ten, niesiony chęcią pomocy, miał być aktem łaski. Już chciała podnieść się z miejsca, zetrzeć wierzchem dłoni łzy z policzka, kiedy na ułamek sekundy stanęło jej serce.
- Jebany… - Powieki czarownicy rozwarły się szeroko, utkwiwszy spojrzenie w zmieniającym się, przenikliwym spojrzeniu. Ogarnął ją chłód oraz strach, w zdezorientowaniu nie była w stanie zebrać myśli, skupić ani w żaden sposób zareagować. Poddała się nagłemu szarpnięciu i ciśnięta niczym szmaciana lalka poszybowała przez pół sali, uderzyła plecami o tablicę. Rozciągający się przez całe ciało ból zamroczył przed oczami. Usłyszała jeszcze brzdęk upadającego na drewnianą podłogę athame. Sztylet wysunął się bezwiednie z dłoni, kobieca sylwetka osunęła się pod ścianą. Zbyt słaba już była na magię, na skupienie myśli, ułożenie inkantacji.
- Dojedźcie go - zdołała jeszcze wycharczeć w stronę reszty studentów, gnana wściekłością oraz żalem. Trzeba było wbić się w serce. Obraz przed oczami rozmazał się, do uszu docierał już tylko stłumiony szmer. Ogarnięty rozrywającym bólem umysł wyłączył się, Williamson zemdlała, zostawiając swych towarzyszy samych.
charlotte williamson
Wiek : 23
Odmienność : Czarownica
Miejsce zamieszkania : North Hoatlilp
Zawód : studentka demonologii, asystentka w kancelarii Verity
Elianne L'Orfevre
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t386-elianne-mavis-l-orfevre#1198
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t490-elianne-l-orfevre#2162
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t492-elianne-l-orfevre#2165
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t489-poczta-elianne-l-orfevre#2160
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f113-whitland-chateau
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1066-rachunek-bankowy-elianne-l-orfevre#9136
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t386-elianne-mavis-l-orfevre#1198
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t490-elianne-l-orfevre#2162
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t492-elianne-l-orfevre#2165
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t489-poczta-elianne-l-orfevre#2160
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f113-whitland-chateau
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1066-rachunek-bankowy-elianne-l-orfevre#9136
Wszystko działo się tak szybko, że nie była w stanie zareagować. Czuła się, jakby musiała oglądać wydarzenia, nie mając nawet na nie większego wpływu. Bo co może zrobić jubiler istocie magicznej, która może z łatwością rozsmarować ich na ścianach? Nie rozumiała, co się dzieje, niby ciało należało do marshalla, przecież to było pewne, a jednak najwyraźniej nie do końca, skoro rzucił Charlotte jak szmacianą lalką.
— Wynośmy się stąd. — Zawołała, stwierdzając, że nie ma ochoty naparzać się z przeciwnikiem, który w takim stanie ma siłę jeszcze rzucać ludźmi. To było nienaturalne, a ich obecna ekipa nie miała zbytnio jak tak naprawdę faktycznie pozbyć się zagrożenia, bo nie łudziła się, że jeden atak i wszystko byłoby nagle rozwiązane. Nie po tym, co się tu w ostatnich minutach wyprawiało.
— Mall, pomóż mi, proszę, wyciągnąć stąd Charlotte. Mimo wszystko nie chcę jej zostawiać z tym czymś. — Zwróciła się do chłopaka, idąc do omdlałej Williamsonówny i próbując chwycić ją tak, żeby z ewentualną pomocą Malloryego przeciągnąć ją za drzwi na korytarz.
— Hej ty! Dalej, wychodzimy! — Zawołała kiedy byli już w pobliżu drzwi, nie znając imienia dziewczyny, ciężko było ją zawołać w milszy sposób. Nie było jednak czasu na zabawy w subtelności i pytanie o imię, kiedy mieli nadpobudliwego, łażącego trupa na głowach. A pomyślałby kto, że anioły mają jakieś milsze metody działania, a nie zaraz działają z wyzywaniem i rzucaniem się do gardeł. Nie mieli pojęcia, z czym się mierzą, więc i wolała nie podłazić do tego czegoś, a raczej ewakuować się gdziekolwiek byle dalej od istoty.
Jeśli udało im się wydostać na korytarz, ciągnąc za sobą Charlotte, Elianne zatrzymała się na chwilę i wyprostowała, żeby spróbować rzucić na pomieszczenie zaklęcie.
— Calidum. — czar jednak niezbyt chyba zadziałał, nie poczuła, żeby temperatura się podniosła, ani żeby jakkolwiek zareagowała na to mgła. Dlatego zaraz po tym, spróbowała ponownie z tym samym zaklęciem.
— Calidum — Słowo ponownie opuściło jej usta. Niezależnie od wyniku, poprawiła szalik zawinięty wokół dolnej części jej twarzy. Może i oddychało się przez niego ciężej, jednak lepsze to niż wdychanie od tak mgły o cholera wie jakim działaniu. Zerknęła również na resztę, żeby wskazać im kierunek w dół korytarza do schodów, gdzie chciała się przemieścić w następnej kolejności razem z omdlałą Charlotte, którą zapewne dalej by próbowali ciągnąć.
___________
I rzut na Calidum, wynik 47 > https://www.dieacnocte.com/t70p275-temat-do-rzutow-koscia#5164
Ponownie rzut na Calidum (próg 50)
Elianne L'Orfevre
Wiek : 22
Odmienność : Słuchacz
Miejsce zamieszkania : North Hoatlilp
Zawód : Jubiler, zaklinacz
Stwórca
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/
The member 'Elianne L'Orfevre' has done the following action : Rzut kością


'k100' : 31
Stwórca
Wiek :
Miejsce zamieszkania : Piekło
Zawód : Guru satanistycznej sekty
Mallory Cavanagh
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t252-mallory-cavanagh
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t449-mallory-cavanagh
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t435-atlas-owadow#1511
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t468-poczta-mallory-ego
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t252-mallory-cavanagh
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t449-mallory-cavanagh
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t435-atlas-owadow#1511
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t468-poczta-mallory-ego
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/
Marshall umarł, ale ta drobna niedogodność tylko dodała mu sił. Dwa mrugnięcia - tyle wystarczyło, by odpłacić się Charlotte i dźwignąć na nogi. Głuchy odgłos uderzenia o ścianę wciąż brzęczał mu w uszach, mieszał się z niespokojnie bijącym sercem. Jak bomba, pomyślał, instynktownie osadzając wzrok na nieruchomej pannie Williamson. Rzucone na pożegnanie słowa były jej zapalnikiem.
Tłumiona miesiącami, dniami i minutami wściekłość przelała szalę goryczy. Odczuwany wewnątrz wybuch był wyzwalający. Absolutnie urzekający. Jednym, sprawnym ruchem przeciął wżynające się w ciało linki. Możliwe, że spadł z tej krawędzi i uderzył w głowę, ale nie potrafił się tym przejmować; już nie. Swąd spalonego ciała, strachu i towarzyszącej mu beznadziei wciąż wiercił dziurę w brzuchu, ale stępił się pod napływem gorąca, pulsującego pod skórą. Skrzącego się w oczach, zmrużonych i zawieszonych na nienasyconym potworze z twarzą swojej pierwszej ofiary. Wpół roztopiony, z krwią przepływającą między palcami tamującymi podcięte gardło nie przypominał wskrzeszeńca, a raczej jego groteskową, splugawioną wersję. Abernathy'emu nie udało się pomóc, bo zniknął, a jego resztki zostały złożone w niewłaściwe dłonie. Jeszcze nie sięgały ku tym, którzy pozostali na placu boju, ale mogło być to jedynie kwestią czasu. Zakrwawiona pokraka po raz kolejny próbowała uśpić ich czujność, ale każdy jej zagubiony w połowie gest, każde zdezorientowane spojrzenie prowokowało do ataku. Przekonania Hammurabiego nabierały sensu, którego zbrakło w modyfikacji dokonanej przez Gandhiego. Kątem oka dostrzegł błysk ostrza leżącego nieopodal i sięgnąłby po nie, ale uprzedziła go Blair. Bacząc na jej sukcesywną destrukcyjność, może i dobrze się stało - miała największa z nich szansę na zakończenie tego koszmaru. Nim odsunął się z drogi i pozwolił, by to uczyniła, ostrzegawczy, kobiecy krzyk zjeżył mu włosy na głowie, rozpędzając myśli o wendecie gorszym od niej, lodowatym wyrachowaniem.
Blair... Wiem, że morderstwo to kusząca opcja, ale sięgnij po nią w ostateczności. — Nie chodziło o pacyfizm czy nagle rozbudzoną empatie, co wyjaśnił kolejnymi słowami: — Żywy i cierpiący przyda się nam o wiele bardziej. — By dać dobry przykład, na początek postanowił zaserwować: — Eximpresivo. — Połamaniec wydawał się zbyt ciężkim przeciwnikiem, by zgładziła go elektryczność, ale istniała szansa, że zadziała osłabiająco. Tyle na razie musiało wystarczyć - wszak mógł być składnikiem, którego potrzebował, ale nie potrafił znaleźć pomimo wertowania niezliczonej liczby starych ksiąg. Nie mógł przegapić takiej szansy. Na nic by mu się jednak nie przydała, gdyby podzielił los Marshalla, więc priorytetem pozostawało pozostanie przy życiu. Odnosił wrażenie, że wizyta niebiańskiego sługi nie była wydarzeniem jednorazowym.
Dostosował się do tempa akcji. Nie wniósł sprzeciwu wobec słów Elianne, zamiast tego od razu pokierował się ku Charlotte, złapał ją za kostkę i wspólnymi siłami zaczął sunąć ją po ziemi w stronę korytarza. Starał się to robić szybko i w odpowiedniej odległości od chaosu, wzniecanego - oby i tym razem umiejętnie - przez Blair. Skupiał się na tym najbardziej, desperacko wręcz ignorując zapierającą dech w piersi mgłę, oddziaływającą jakby mocniej, gdy przymuszał mięśnie do pracy. Gdy - jeśli - udało im się przeciągnąć chwilowo wyłączoną z gry koleżankę za drzwi, wciąż zakrywając rękawem nos i usta, zerknął na Elianne, by sprawdzić, jak się trzymała. Dostatecznie dobrze, by czarować, ale na próbach się skończyło, sądząc po niezmienionej temperaturze powietrza. Jego ruchy i wolę wciąż zasilała usprawiedliwiona złość, odsuwając na bok myśli o porażce, więc uczepił się jej i wyszeptał:
Calidum.

rzut na Eximpresivo
i niżej na Calidum
Mallory Cavanagh
Wiek : 25
Odmienność : Słuchacz
Zawód : aspirujący entomolog
Stwórca
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/
The member 'Mallory Cavanagh' has done the following action : Rzut kością


'k100' : 8
Stwórca
Wiek :
Miejsce zamieszkania : Piekło
Zawód : Guru satanistycznej sekty