Witaj,
Mistrz Gry
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t58-budowanie-postaci
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t179-listy-do-mistrza-gry
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t58-budowanie-postaci
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t179-listy-do-mistrza-gry
First topic message reminder :

Korytarz przy bibliotece
Ciemny korytarz na drugim piętrze prowadzi prosto do uniwersyteckiej biblioteki. Wzdłuż ścian mieści się kilka par wysokich dwuskrzydłowych drzwi prowadzących do sal wykładowych, gabinetów i toalet. Okna z tego miejsca wyglądają na niewielki zielony skwerek na samym środku kampusu.
Mistrz Gry
Wiek :
Miejsce zamieszkania : Piekło
Zawód : Guru sekty satanistycznej
Blair Scully
ILUZJI : 23
NATURY : 1
ODPYCHANIA : 5
SIŁA WOLI : 10
PŻ : 178
CHARYZMA : 8
SPRAWNOŚĆ : 9
WIEDZA : 15
TALENTY : 14
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t222-blair-scully
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t261-blair-scully#673
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t282-blair-scully#778
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t260-poczta-blair-scully#672
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f73-ulica-znana-z-niczego-1-3
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1052-rachunek-bankowy-blair-scully
ILUZJI : 23
NATURY : 1
ODPYCHANIA : 5
SIŁA WOLI : 10
PŻ : 178
CHARYZMA : 8
SPRAWNOŚĆ : 9
WIEDZA : 15
TALENTY : 14
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t222-blair-scully
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t261-blair-scully#673
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t282-blair-scully#778
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t260-poczta-blair-scully#672
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f73-ulica-znana-z-niczego-1-3
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1052-rachunek-bankowy-blair-scully
Nie zauważyłam niczego, co miałoby wskazywać na to, że dziewczyna jest połączona ze swoim sobowtórem.
- Przepraszam... mogliście być jakoś połączeni i chciałam się upewnić, że nie zrobimy ci krzywdy, jak będziemy się bronić przed... tym czymś - Zwróciłam się do Williamson. Byłam trochę zła, że moje zaklęcie mi nie wyszło, bo brakowało naprawdę nie wiele, żeby zamknąć to monstrum w klatce. Zdecydowałam się nie próbować ponownie używać tego czaru, żeby nie tracić niepotrzebnie energii. Nie wspominając jeszcze o tym, co mogłoby się stać, gdyby mi ono mocno nie wyszło. Miałam już nauczkę po sytuacji w Cripple Rock.
Wzdrygnęłam się lekko, gdy sobowtór wskazał na mnie palcem. Wcześniejszą inkantacją dałam mu znać, czym jestem, ale nie tylko ja. Charlotte, Mallory i blondynka również zostali odkryci, ale dalej nie byłam pewna, w którym kierunku idzie cała ta sytuacja. Czego od nas chce ta istota?
- Zaczekajcie... To zduplikowane ciało to chyba... jakaś powłoka? Wydaję mi się, że gdzieś pod nią może być coś w stylu rdzenia, który ukrywa się pod tą skórą? Nie jestem pewna, ale to chyba nasza najlepsza wskazówka... - Zaalarmowałam pozostałych, widząc skutek udanego zaklęcia jasnowłosej. To była tylko moja teoria, ale może okazać się prawdziwa. Nigdy nie spotkałam się z czymś podobnym i patrząc po reakcji moich towarzyszy, oni również nie mieli chyba do czynienia z czymś takim.
Nie zauważyłam nawet momentu, gdy po fałszywej Williamson została tylko skóra, która bezwładnie opadła na podłogę. Słysząc teraz głos Marshalla, wzdrygnęłam się, odwracając się z niepokojem. A następnie postawiłam kilka kroków do tyłu. Teraz w mojej głowie pojawiła się kolejna teoria, choć chciałabym bardzo, żeby nie była ona prawdziwa. Widząc kikuty po prawdopodobnie złamanych skrzydłach, od razu połączyłam je z nietypową ulewą. Zapamiętałam też, że te, które spadały z nieba, były nietypowo białe. Do tego te cytaty z fałszywej biblii... Czyżby przed nami stał anioł we własnej osobie? Jakim cudem nas odnalazł? Postanowiłam jednak te przemyślenia zostawić dla siebie.
Wszystko działo się od tego momentu bardzo szybko. Widząc, jak drugi Marshall próbuje zacisnąć ręce na szyi tego pierwszego, zamarłam. Nie wiedziałam, co powinnam teraz zrobić. Bałam się tej istoty, a w mojej głowie prosiłam Lilith o inspirację. Dopiero zryw Abernathy'ego mnie otrzeźwił i widząc jak złapał za butelkę wyinkantowałam nagle:
- Flamma! - Skupiłam się na resztkach piór, które znajdowały się na pozostałościach po jego skrzydłach, licząc, że Marshallowi uda się rozbić tę butelkę, a ja czarem rozpocznę reakcję łańcuchową, która może podpali tego chyba-anioła.


1. rzut na Flamma
Blair Scully
Wiek : 23
Odmienność : Czarownica
Miejsce zamieszkania : saint fall, stare miasto
Zawód : studentka, prowadzi antykwariat
Stwórca
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/
The member 'Blair Scully' has done the following action : Rzut kością


'k100' : 39
Stwórca
Wiek :
Miejsce zamieszkania : Piekło
Zawód : Guru satanistycznej sekty
Elianne L'Orfevre
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t386-elianne-mavis-l-orfevre#1198
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t490-elianne-l-orfevre#2162
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t492-elianne-l-orfevre#2165
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t489-poczta-elianne-l-orfevre#2160
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f113-whitland-chateau
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1066-rachunek-bankowy-elianne-l-orfevre#9136
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t386-elianne-mavis-l-orfevre#1198
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t490-elianne-l-orfevre#2162
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t492-elianne-l-orfevre#2165
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t489-poczta-elianne-l-orfevre#2160
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f113-whitland-chateau
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1066-rachunek-bankowy-elianne-l-orfevre#9136
Czując na swoim ramieniu chwyt Mala, zatrzymała się i spojrzała na niego trochę zdziwiona. Pytanie wisiało w jej wzroku. Nie była pewna, o co mu chodziło. Może po prostu nie chciał, żeby się rozdzielali? Na razie jednak pozwoliła się zatrzymać i została w jego pobliżu.
Niepewny wzrok, trochę spłoszony — to właśnie otrzymał Mall, kiedy zmarszczył brwi w dziwnym wyrazie. Znali się od bardzo, bardzo dawna, jednak ten jeden sekret trzymała zwykle dla siebie. Tym mocniej, od kiedy pewien list wpadł do jej szafki, a ona w swej głupiej ciekawości odczytała jego przeszłość. Czy on właśnie łączył kropki? Wolałaby, żeby dalej nikt nic nie wiedział, że jest odmieńcem, tak byłoby na pewno wygodniej. Odrzuciła jednak napływ niepotrzebnych w tej chwili myśli, by odczytać pióro. To było w tej chwili priorytetem. Nieobecne, błękitne spojrzenie wpatrywało się w obrazy, a uszy wsłuchiwały się w przeszłość. W pewnym momencie wyszły jej na karku dreszcze, które przeszły przez całe ciało. Kiedy wizja się skończyła, zerwała się wystraszona z miejsca z przekleństwem na ustach, by zaraz się lekko zatoczyć. Chwyciła się pierwszego stabilnego obiektu, który miała w pobliżu, padło więc na Malla. Przymknęła na chwilę oczy, opuszczając przy tym trochę głowę i próbowała zepchnąć mdłości, chociaż na chwilę w głąb. Jeszcze by brakowało, żeby haftnęła komuś na buty.
— On... chyba walczył przed chwilą z Gabrielem. — Powiedziała słabo, próbując poskładać do kupy to, co widziała. Pieśń dalej rezonowała jej w głowie, sprawiając jej w niej mętlik. Była piękna, jak mogła być tak piękna, skoro śpiewali ją najpewniej aniołowie? Myśli rozbiegły się dookoła, próbowała je złożyć do kupy i zmusić się do myślenia. Jakie szanse na zabicie anioła miała marna piątka studentów? Zapewne bardzo małe, biorąc pod uwagę ich specjalizacje. Tak samo jak małe były szanse na to, że ten pierzasty im odpuści. Podniosła głowę i dopiero wtedy ujrzała scenkę przed sobą. Abernathy, zduplikowany, próbujący się nawzajem udusić i walnąć butelką w głowę. Ogień lecący w tego, któremu z pleców wystawały kikuty skrzydeł, potwierdzając tym samym jej domysły z próby ułożenia tego co widziała w jakąś sensowną całość. Walczył z Gabrielem, ten uciął mu skrzydła i wykopał z nieba? Czy jak tam nazwać wymiar, w którym siedzieli? Nie miała pojęcia, jednak nie podobała jej się ta sytuacja. Ruszyła powoli w kierunku drzwi, starając się nie narazić na nadmierne zawroty głowy i mdłości. Chciała sprawdzić, czy drzwi dadzą się otworzyć i czy za nimi jest jakakolwiek bezpieczna droga ucieczki.
— Najlepiej byłoby go unieruchomić i kolektywnie opuścić ten budynek, by znaleźć się jak najdalej od niego. — Strach pobrzmiewał w jej słowach, kiedy zmierzała do wyjścia. Nie była najlepsza w ukrywaniu swoich emocji, czy kłamaniu, naprawdę sądziła, że najlepiej byłoby tego anioła jakoś związać i najzwyczajniej w świecie wziąć nogi za pas. To nie był przeciwnik na marnych studentów, zdecydowanie wolałaby, żeby to czarna gwardia się na coś przydała i zajęła się tym problemem. Ona była tylko jubilerem i zaklinaczem, mogła posiedzieć w pracowni i tworzyć gwardzistom jakieś wspierające ich magię przedmioty, ale do samej walki nie nadawała się absolutnie. Chwyciła za klamkę i pociągnęła, by otworzyć salę i zajrzeć kontrolnie na korytarz, gotowa by cofnąć się do sali i zatrzasnąć drzwi, gdyby nie było tam bezpiecznie.
Elianne L'Orfevre
Wiek : 22
Odmienność : Słuchacz
Miejsce zamieszkania : North Hoatlilp
Zawód : Jubiler, zaklinacz
Mallory Cavanagh
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t252-mallory-cavanagh
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t449-mallory-cavanagh
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t435-atlas-owadow#1511
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t468-poczta-mallory-ego
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t252-mallory-cavanagh
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t449-mallory-cavanagh
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t435-atlas-owadow#1511
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t468-poczta-mallory-ego
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/
Szept nie ujawnił przejścia, najprostszego, najszybszego rozwiązania odgórnie przydzielonej im układanki. Tkwił wciąż w tym samym miejscu, we względnie bezpiecznej odległości od rdzawych oparów i drugiej panny Williamson, ale ta świadomość została zepchnięta na drugi plan przez błyskające neonową czerwienią ostrzeżenie. Wyjść. Uciekać. Atak był kwestią czasu, to, czego właśnie doświadczali - ich mała, niepomna na dźwięki metalowej dżungli wyrwa w codzienności - była jedynie ciszą przed burzą. Nie palił się do zostania celem pioruna. Nie chciał, by została nim Elianne, więc strzegł jej i niecierpliwie czekał, aż zakończy czytanie pióra, by móc jak najszybciej się z nią ewakuować. Reszta wydawała się do tego mniej skłonna, raz po raz wychodząc przez szereg, nacierając na to, co nieznane, a więc i straszne. Rozumiał chęć zniszczenia sobowtóra, nim rozgości się na dobre i w sposób zdecydowanie nieprzyjemny pokaże im swoje prawdziwe oblicze, ale co, jeśli nie byli w stanie tego dokonać nawet, gdyby zgrali się i złączyli siły? Czy warto było dalej atakować, tym samym narażając się na późniejszą, ewentualną zemstę nieproszonego gościa? Gościa, jak się kilka mrugnięć później okazało, podającego się za otchłań i stróża, sługę Jedynego. Kikuty skrzydeł kuły w oczy wiarygodnością; idealnie zazębiały się z niepokojącą bielą, wyjaśniały wcześniejsze wydarzenia... i przyprawiały o mdłości. Jakby dostał kolanem w brzuch i nie zgiął się w odruchu bezwarunkowym jedynie dlatego, że kompletnie go zamurowało. Kontrolę nad ciałem odzyskał dopiero, gdy Elianne poderwała się z krzesła. Przytrzymał ją i gdy skończyła niemrawo zdawać raport, dla pewności dopytał:
Coś jeszcze? — Pytanie przełamała wyższa nuta, na dźwięk której aż sam się nieznacznie skrzywił. Nic więcej nie mówił, nie chcąc ściągnąć na siebie niepotrzebnie uwagi, jakkolwiek mało prawdopodobne to w tym momencie było, zważając na wprawioną przez Marshalla w ruch butelkę i zapał Blair do wzniecenia z iskry ogniska. Ich własna Uczta Ognia. Parodia, dzięki której mogli nabyć poparzenia trzeciego, a może i czwartego stopnia.
Kiwnął sztywno głową, w ten sposób akceptując propozycję odseparowania się od zagrożenia, choć czy i to nie było jedynie myśleniem życzeniowym? Upadły zrzucał skórę jak wąż, dodatkowo znikał i pojawiał się w innym miejscu - czy ta umiejętność miała jakiś zakres? Czy mieli w ogóle szansę umknąć przed tym zdezelowanym ostrzem sprawiedliwości? Nie szkodziło spróbować, ale przy drzwiach wciąż czaiły się opary... w które Elianne właśnie zmierzała. Przyspieszył kroku, z łatwością zastępując jej drogę, zanim jeszcze zbliżyli się do wyziewów.
Mgła nie była dla Charlotte zbyt łaskawa — przypomniał jej cicho.  — Jesteś tego pewna? — Nie musiała odpowiadać; uważniejsze spojrzenie wystarczyło, by upewnić się, jak bardzo była zdeterminowana. Wciąż też zmęczona po wysłuchiwaniu przeszłości z pióra, więc zanim zdołał się rozmyślić, podetknął rękaw pod nos, doskoczył do drzwi, chwycił za klamkę i wyjrzał, jak miała się sytuacja na korytarzu. Szybko, by nie kusić losu i w razie potrzeby wybrać mniejsze zło i powrócić do celi w sali wykładowej.
Mallory Cavanagh
Wiek : 25
Odmienność : Słuchacz
Zawód : aspirujący entomolog
charlotte williamson
ILUZJI : 8
POWSTANIA : 20
SIŁA WOLI : 8
PŻ : 176
CHARYZMA : 13
SPRAWNOŚĆ : 9
WIEDZA : 3
TALENTY : 16
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t369-charlotte-williamson#1133
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t433-charlotte-williamson
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t436-slodka-szarlotka#1524
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t536-poczta-charlotte-williamson#2474
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f110-blossomfall-estate
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1095-rachunek-bankowy-charlotte-williamson
ILUZJI : 8
POWSTANIA : 20
SIŁA WOLI : 8
PŻ : 176
CHARYZMA : 13
SPRAWNOŚĆ : 9
WIEDZA : 3
TALENTY : 16
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t369-charlotte-williamson#1133
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t433-charlotte-williamson
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t436-slodka-szarlotka#1524
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t536-poczta-charlotte-williamson#2474
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f110-blossomfall-estate
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1095-rachunek-bankowy-charlotte-williamson
- Jeszcze żyję - odparła do Scully, a na twarzy Charlotte wykwitł napędzany adrenaliną uśmiech. Wyszczerzyła się do czarownicy, dokładnie tak, jak to miała w zwyczaju, knując coś niedobrego. Blair wspominająca o rdzeniu nawiedzającej ich postaci miała w swych słowach trochę prawdy. Charlotte powstrzymała się przed wywróceniem oczu i rzuceniem w jej stronę ”No shit, Sherlock”, no bo czy każdy nie działał w podobny sposób? Nawet pod najgrubszą skórą skrywało się coś, co można było zranić i zniszczyć - tak mówiła złota zasada Williamsonów, nakazująca sięgać dalej, niż prymitywne sposoby uprzykrzania komuś życia. Tylko jak walczyć z czymś, o czym niewiele jeszcze wiedzieli?
”Czarownica”, wybrzmiało jej własnym głosem pogardliwe stwierdzenie. Jestem naprawdę przekonująca, przemknęło jej przez myśl, kiedy na jedno uderzenie serca zatrzymała się, by podziwiać własną - odbitą - wspaniałość. Wzdrygnęła się, natychmiast przenosząc wzrok w kierunku siedzącego pod ścianą - Ja jebię, co ty Abernathy odpierdalasz?! - czarownika; wsłuchała w słowa upadłego, nie potrafiąc jednoznacznie określić skąd te wszystkie szumnie wypluwane hasła się wzięły. Otchłań, stróż, niegodziwość ojca - ”tyś nie jest synem Gabriela”. Kto śmiał zrównywać ich ze zdradą? Kto inny, jak nie poplecznik Fałszywego Boga? Wierzenia niemagicznych były dla czarownicy owiane pewną tajemnicą, nigdy specjalnie się weń nie zagłębiała, za to dobrze poruszała się po zasadach Kościoła Piekieł.
Wyciągające się do zaciśnięcia na krtani Marshalla ręce zmusiły Charlotte do większego skupienia. Do tej pory ta cała istota nie wyrządzała im żadnej bezpośredniej krzywdy, teraz wszystko miało się zmienić. I choć w przyjemnych wizjach widziała sylwetkę Abernathego, padającego na kolana, pozbawionego tchu, z ulatującym zeń z wolna życiem - problem polegał na tym, iż to nie ona sama przyczyniała się do śmierci chłopaka, a stworzenie, które po skończeniu z Marshallem, zajmie się nimi. Kątem oka zerknęła jeszcze na opadającą bezwładnie na podłogę sali powłokę, jej ciało; ból w głowie wyprowadzał z równowagi, burzył myśli, skutecznie rozkojarzał. Za to trzask tłuczonego szkła był dla czarownicy doskonale słyszalny. Nim zdążyła cokolwiek powiedzieć, akcja potoczyła się lawinowo, każdy ze studentów miał coś do powiedzenia.
Nie słuchała za bardzo głosu Elianne, wyłapując co któreś z jej słów - coś o walce, coś o Gabrielu, coś o ucieczce.
- Co?! Chyba cię pogięło - parsknęła w odpowiedzi na strzępek wypowiedzi L’Orfevre, kiedy uznała, że należy się wycofać. Widząc przedstawiony do tej pory pokaz możliwości pozaziemskiej istoty, miała pewność, że nic nie powstrzyma jej przed ruszeniem za nimi korytarzem, jeśli zdecydują się na ucieczkę. W ułamek sekundy przeniósł się przecież z ciała Charlotte do ciała Marshalla, idealnie odwzorowując ich sylwetki, gestykulację, ton głosu. Czy ktokolwiek nadal miał wątpliwości, że to, co ich spotkało, należało jakkolwiek powstrzymać? Nie z przyzwoitości, ochrony świata, nierozprzestrzeniania się szeroko pojętego zła (dobra?), a dla własnej frajdy. Strach oraz ból były dla Williamson tym, co napędzało ją do życia, do przekraczania kolejnych granic, sięgania coraz dalej. Czy mogła jakkolwiek liczyć na wsparcie rzucających się do ucieczki Mallorego i Elianne?
- Decemcolorum - wypowiedziała inkantację czaru, celując w zduplikowanego Marshalla, starając się ignorować pulsujący w skroniach ból głowy. Póki co nie mieli ustalonego planu, ani logicznych pomysłów pomimo jego braku - należało powstrzymać to coś przed sianiem coraz większych szkód, a jednocześnie sprawdzić czy podobne zaklęcie będzie miało jakiś wymierny wpływ.
charlotte williamson
Wiek : 23
Odmienność : Czarownica
Miejsce zamieszkania : North Hoatlilp
Zawód : studentka demonologii, asystentka w kancelarii Verity
Stwórca
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/
The member 'Charlotte Williamson' has done the following action : Rzut kością


'k100' : 73
Stwórca
Wiek :
Miejsce zamieszkania : Piekło
Zawód : Guru satanistycznej sekty
Mistrz Gry
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t58-budowanie-postaci
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t179-listy-do-mistrza-gry
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t58-budowanie-postaci
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t179-listy-do-mistrza-gry
Nigdy nie spotkaliście podobnej istoty. Wszystkie demony i upadłe Anioły, o których uczyliście się w trakcie nauki w szkółce, a teraz na tajnych kompletach, okazywały się niepełne. Magia była nowa, ale świat stary. Spoglądając na tę istotę, na jej dziwne zachowanie, na ogromną moc, którą mogła zmamić nie tylko wasze umysły, ale — jak wkrótce zamierzała zrobić z Abernathym — również i ciała, nie mogliście wiedzieć, czy podobne nigdy nie zostały zbadane, czy ktoś zataił przed Wami tę wiedzę. Blair, wiele razy słuchałaś od Zuge o dziwach i tajemnicach, które schował przed Wami Lucyfer, ale w żadnym ze wspomnień nie mogłaś odnaleźć podobnego temu, co widziałaś teraz.

Jedno było pewne — nie miał przyjacielskich zamiarów. Nie wtedy, kiedy rozpoznał w was czarowników, co w jego ustach zabrzmiało niczym najgorsza z obelg. Mogliście czuć zagrożenie, mogliście myśleć, że nadszedł Wasz koniec — w końcu jak walczyć z kimś, kogo nie można nawet rozpoznać?
Elianne, gdy tylko wypowiedziałaś słowa o Gabrielu, stwór spojrzał na Ciebie — wciąż wzrokiem Marshalla:
Z Gabrielem...? Nie, plugawa czarownico. Ramię w ramię, dla Niego — rzucił głębokim tonem, dalej głosem pana Abernathy'ego.
I te słowa, jakby zakotwiczyły się w głowach, bo wszystko, co miało mieć miejsce potem, było już niczym żywy koszmar.
Marshallu, gdy spojrzałeś w oczy swojego oponenta, mogłeś poczuć, jak niemal hipnotyzują cię. Chociaż patrzyłeś w nie codziennie w lustrze — te były inne jakby wyraziste. Z każdą sekundą czułeś, jak narasta w tobie fascynacja nimi, jak nie potrafisz oderwać od nich wzroku. Zostało ci jeszcze trochę woli, na tyle, by wykonać chwilę potem odważny i ryzykowny ruch.
Elianne, gdy ruszyłaś w stronę drzwi, byłaś dobrze przygotowana, żeby cofnąć się w razie konieczności. Na korytarzu było zbyt cicho, chociaż z każdą kolejną chwilą mogliście coraz bardziej do tego przywyknąć. Uprzedził cię Cavanagh, który pomimo bólu narastającego w nim, strachu — całkowicie wytłumaczalnego i rozsądnego w tej sytuacji — postanowił uchronić cię przed ewentualnymi konsekwencjami i samodzielnie rozchylił drzwi. Nie minęło więcej niż pięć krótkich sekund, gdy obecna wszędzie w korytarzu czerwonawa mgła zaczęła napływać do środka. Wystarczyła chwila, żeby wypełniała dalej salę lekcyjną. Wszyscy poczuliście wyraźniejszy metaliczny zapach w powietrzu, ciepło mgły na ciele było jednak przyjemne, przypominające majowy poranek. Mogłeś zaryzykować — wyjść tam, spróbować znaleźć w tej mgle cokolwiek lub zostać z resztą i nie wyjść na uciekiniera. Czasu na decyzję było zbyt mało, zanim ją podjąłeś, rozegrała się tuż obok was istna rozpacz.
Sobowtór Marshalla wyciągnął do końca dłoń, ta zaciskała się na krtani chłopaka, palce wbijały się w nią, mając zostawić tam ślad, gdy w tej samej sekundzie, wyrzucona prosto w jego głowę butelka alkoholu rozbiła się z hukiem, pokrywając ciało przybysza tłuczonym szkłem. Substancja rozlała się po głowie, twarzy, plecach, torsie i w końcu dłoniach dziwnej istoty, rozbryznęła we wszystkie strony, pokrywając siedzącego tuż obok na ziemi Marshalla. Stwór zawarczał, ale nie puścił uścisku na szyi swojej ofiary. Marshallu, mogłeś poczuć, jak boli cię przełyk, jak nie jesteś w stanie złapać nawet grama tchu, musząc polegać tylko na tym, co zostało w twoich płucach, nim twoje odbicie cię chwyciło. Wystarczył jeden krótki czar rzucony przez Blair i płomień celnie poleciał w pokrytego łatwopalnym alkoholem stwora. W tym samym czasie dopadł go też czar Charlotte. Sobowtór zajął się płomieniem w sekundę, w następnej pokrywając nim również Marshalla. Obydwoje, niczym lustro postawione naprzeciwko, płonęli żywych roztańczonym ogniem. Czuliście gorąc, jaki bił od tego zjawiska, ciepło jakie rozchodziło się po sali, gdy ich skóra skwierczała. Wkrótce zaczęła płonąć też podłoga, wszędzie tam, gdzie rozlany wcześniej został alkohol. Ściana ognia podzieliła was na dwie strony - Mallory'ego i Elianne przy drzwiach oraz Blair i Charlotte bliżej okna. A pośrodku rozpętała się pożoga z panem Abernathym w rolach głównych.
Marshallu, wciąż nie mogłeś oderwać wzroku od oczu tej postaci, która z kolei stała się jakby bardziej nieobecna. Jakby nagle twój umysł całkowicie się wyłączył, jakby był skupiony tylko na niej i tylko w niej widziałbyś prawdę i objawienie. Poczułeś, jak przyciąga cię do siebie, jakbyś we własnej głowie mógł zdecydować czy ruszysz tą ścieżką, przez jaskrawe, intensywne i pokryte magią oczy istoty. Nic innego się nie liczyło, chociaż twoje ciało płonęło, nie czułeś bólu.
Charlotte, z powodzeniem mogłaś wysnuć teorię, że zadziałał tak twój czar, że być może dzięki sprytowi zapewniłaś swojej grupie trochę czasu. Czasu, w którym sztuczna skóra nałożona na zmieniającą twarze postać zaczęła się topić, niczym plastik.

Piąta tura.
Wracamy do dwóch akcji na turę.

Wasze wprawne zaklęcia i akcje pozwoliły wywołać nie lada zamieszanie. Niestety teraz zostaliście rozdzieleni owym zamieszaniem — pomiędzy wami rozpętał się ogień, który wkrótce mógł przenieść się na całą salę, lub spłonąć w zarodku. Nie wiedzieliście, jak zadziała sztuczna skóra, którą przybrał stwór, a która zaczynała się na nim topić, ani jak szybko od alkoholu i ogromnego ognia zapali się drewniane wyposażenie sali i podłoga. Ogień rozprzestrzeniał się szybko.
Stwór wydaje się otumaniony, zafascynowany czymś, czego nie widać — co może mieć związek z czarem rzuconym przez Charlotte.

Elianne i Mallory znajdujecie się blisko drzwi — możecie je zamknąć (będzie to akcją), rozejrzeć się, uciec, albo zrobić cokolwiek innego chcecie.
Blair i Charlotte, znajdujecie się bliżej okien.
Oddzielają was płonące ciała Sługi Jedynego i Marshalla.

Marshallu, nie czujesz bólu, jaki wywołuje ogień na twojej skórze. Wszystkie bodźce zdają się odcięte, a ty potrafisz skupić się jedynie na niekończącej się przestrzeni, którą dostrzegasz w oczach swojego sobowtóra. Masz poczucie, że możesz ją zgłębić, podążyć w otchłań i uciec od swoich problemów — wystarczy, że wybierzesz tę mistyczną drogę. Otrzymujesz -40 pż mentalnych, 10 pż wewnętrznych (duszenie) i -30 pż powierzchownych (poparzenia), ale nie odczuwasz tego bólu fizycznie.

Działające czary:
Sługa Jedynego: Decemcolorum 1/1

Punkty życia:
Blair Scully 161/161
Marshall Abernathy 87/167 (-40 M, -10 W, -30 P, ślady po uścisku palców na krtani, poparzenia)
Charlotte Williamson 172/172
Mallory Cavanagh 157/157
Elianne L'Orfevre 166/166

Sługa Jedynego ?/? (topiąca się powłoka skórna, poparzenia)

Czas na odpis: 25.03 (sobota) do 23:59.
Mistrz Gry
Wiek :
Miejsce zamieszkania : Piekło
Zawód : Guru sekty satanistycznej
Mallory Cavanagh
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t252-mallory-cavanagh
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t449-mallory-cavanagh
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t435-atlas-owadow#1511
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t468-poczta-mallory-ego
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t252-mallory-cavanagh
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t449-mallory-cavanagh
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t435-atlas-owadow#1511
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t468-poczta-mallory-ego
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/
Droga ewakuacyjna, te jej strzępki, które pochwycił w kilka sekund, zlepiały się w ślepy zaułek. Spoglądał w czerwoną otchłań, ale nie odpłaciła mu się tym samym - brak oczu, dźwięku i ruchu wskazującego na przemarsz anielskiego plutonu egzekucyjnego. Mógł tam być i czekać, aż pułapka zadziała; mogło tam być wszystko, możliwość przeżycia lub szybki rejs w jedną stronę, tę, w którą akurat mu się nie spieszyło. Wcześniej myślał, że wywieszenie białej flagi było rozsądną opcją, ale przez zabójczo szybki napływ mgły przeciwnik pewnie by nawet tego żałosnego skrawku materiału nie dostrzegł, a co dopiero uznał. Czyżby walka z siłą niebios, którą ledwo obejmowali umysłem, była jedynym, co im pozostało? Czy istniał w tej sytuacji "właściwy" wybór? Rzucenie się w paszczę burgundowego bezmiaru nim nie było; być może podświadomie zawsze o tym wiedział, ale strach zbyt szybko rozbudził stare nawyki. Pośpiech był doradcą zguby. Może powinien to przemyśleć... Ograniczać szkody. Jak zwykle.
Tyle, że nie miał czasu.
Natłok bodźców przygwoździł go do ziemi. Warkot zranionego zwierzęcia. Fala gorąca. Zapach skwierczącego bekonu. I drewna. Uczta dla koneserów. Płomień nienawiści wzbił się po sam sufit, dzieląc pomieszczenie na pół, a ich na jeszcze mniejsze grupki. Znamiona zagłady uniwersytetu roziskrzały brutalny taniec dwóch Marshalli; cichy, nie licząc reakcji Charlotte, Blair i mlaskania jęzorów ognia.
Abernathy nie krzyczał. Dlaczego? Odruchowo wytężył wzrok, wyłapując więcej szczegółów. Daleko mu było do eksperta w kwestii zwyczajów żywych pochodni, ale te nieobecne spojrzenia wydawały się nienaturalne. Jedno wynikało najpewniej z wpływu anioła, drugie mogło być rezultatem rzuconego Decemcolorum, a nawet, choć ciężko było mu przyznać, czymś więcej: szansą, która przeważy szalę.
Czego by nie zrobili, i tak mieli żałować. Wszystko było lepsze od bierności. Skakanie z okna zdawało się jeszcze mniej przyjemne, niż podążanie na ślepo korytarzem, więc odetchnął głębiej, próbując zapomnieć, że wciąga do płuc skażone powietrze i wyszeptał:
Viamunda. — Niepowodzenie znowu go uderzyło, tym razem nie w brzuch, a z liścia. Zaskakujące otrzeźwienie. Odruchowo sięgnął dłonią w kierunku kieszeni spodni i schowanego tam lekarstwa na wszelkie przejściowe bolączki. Dawno przestał się modlić, Lucyfer i Lilith nie odbierali, ale siostra zawsze była dostępna. Dodaj mi siły, poprosił. By nie podzielili twojego losu.
Każdy czymś się zajął, czy to drzwiami, czy gaszeniem Marshalla, jemu więc została ponowna zabawa w strażaka - oby tym razem udana.
Viamunda. — Oczami wyobraźni widział już dziurę rozwierającą paszczę ognia, dzięki której dziewczyny mogły przejść na bezpieczniejszą stronę bez łamania sobie kończyn.

pierwszy rzut na Viamunde (przepraszam za brak kodu, oczywiście przez ślepotę zauważyłam go po rzucie XD)
i drugi niżej:
Mallory Cavanagh
Wiek : 25
Odmienność : Słuchacz
Zawód : aspirujący entomolog
Stwórca
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/
The member 'Mallory Cavanagh' has done the following action : Rzut kością


'k100' : 11
Stwórca
Wiek :
Miejsce zamieszkania : Piekło
Zawód : Guru satanistycznej sekty
Blair Scully
ILUZJI : 23
NATURY : 1
ODPYCHANIA : 5
SIŁA WOLI : 10
PŻ : 178
CHARYZMA : 8
SPRAWNOŚĆ : 9
WIEDZA : 15
TALENTY : 14
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t222-blair-scully
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t261-blair-scully#673
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t282-blair-scully#778
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t260-poczta-blair-scully#672
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f73-ulica-znana-z-niczego-1-3
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1052-rachunek-bankowy-blair-scully
ILUZJI : 23
NATURY : 1
ODPYCHANIA : 5
SIŁA WOLI : 10
PŻ : 178
CHARYZMA : 8
SPRAWNOŚĆ : 9
WIEDZA : 15
TALENTY : 14
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t222-blair-scully
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t261-blair-scully#673
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t282-blair-scully#778
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t260-poczta-blair-scully#672
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f73-ulica-znana-z-niczego-1-3
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1052-rachunek-bankowy-blair-scully
Wszystko działo się zbyt szybko, zdecydowanie zbyt szybko. Anielska istota niewątpliwie przeważała nas swoimi umiejętnościami, ale byłam pewna, że ten chyba-anioł ma jeszcze ukryte karty w rękawie. Jedyne co na razie mogłam zaobserwować to jego zdolność tworzenia naszych lustrzanych odbić i nieludzka szybkość, ale każdy miał swój słaby punkt. Nawet pierzasty sługa Gabriela.
Marshallowi udało rozbić się butelkę na głowie swojego sobowtóra, a z moich ust wydała się udana inkantacja. Czar szybko zapalił sługę Gabriela i zajął się ogniem. Swoją cegiełkę dołożyła również Charlotte, która chyba pomyślnie ogłuszyła stwora.
- Mamy cię... skurwielu - Syknęłam triumfalnie przez zęby, żeby dopiero potem zdać sobie sprawę, że ogień rozprzestrzenił się również na prawdziwego Abernathy'ego. Zachwyt szybko znikł, a do mnie powoli dochodziło jakie piekło właśnie rozpętałam. Mnie i Charlotte oddzieliła teraz ściana ognia od Mallory'ego i blondwłosej dziewczyny. Patrzyłam się w bezruchu, jak ciało osoby, która wcale nie tak dawno mnie uratowała, zaczynają pożerać płomienie, chaotycznie tańczące na jego ubraniach i ciele. Nie zauważyłam nawet, jak różowa mgła zaczęła otulać mnie swoim ciepłem, jak wdychając ją, czuję metaliczny posmak w ustach i swąd palonych ciał.
- N-nie... - Zająkałam się teraz, widząc, jak Marshall nieruchomo leży na podłodze. Wydawał się martwy. Jakby żył, to próbowałby się ugasić. Jednak ten nieruchomo leżał, a ja czułam, jak zaczynają trząść mi się w sposób niekontrolowany dłonie.
Przyjrzałam się teraz, jak powłoka sobowtóra zaczyna topić się jak plastik. - C-cellula... - Nie mogłam się w sobie zebrać, więc fakt, że zaklęcie znowu mi nie wyszło, w ogóle mnie nie zszokował. Nie było żadnej reakcji, która mogłaby stwierdzić, że jakakolwiek magia wydostała się z moich ust. Szybko do moich oczu napłynęły karmazynowe łzy, zaraz farbując mi również całe gałki oczne, a obraz idealnie zgrywał się z kolorem mgły. Zaczęłam pośpiesznie ocierać oczy dłońmi, rozmazując na nich krew. Spojrzałam jeszcze na nie z widocznym przerażeniem w czerwonych teraz ślepiach. To nie była moja krew. To była krew Marshalla.
Starałam się dojść do siebie, słysząc próby Mallory'ego, który rzucał nieznane mi czar. Nie było żadnego skutku, więc jego próba była chyba tak samo nieudana, jak moja. Nie wiedziałam ile mamy jeszcze czasu, dlatego musiałam zacisnąć zęby i spróbować się ogarnąć, nieważne jak bardzo byłam przerażona.
Byłyśmy z Charlotte odcięte, a ściana ognia w każdym momencie mogła zacząć zbliżać się w naszą stronę. Byłam przekonana, że to tylko kwestia czasu, zanim zacznie trawić drewniane wyposażenie sali lekcyjnej, a na domiar złego wciąż był z nami otumaniony anioł, który był o wiele większym zagrożeniem niż płomienie. Nie znaliśmy też skutków tej mgły, która również mogła zacząć być przeszkodą, która utrudni wyjście nam z tego cało.
- Cellula! - Tym razem skupiłam się najbardziej, jak umiałam w tej sytuacji, mając nadzieję, że za trzecim razem zaklęcie się uda. Celem czaru był sobowtór, w którego wpoiłam swój wzrok.

1. rzut na Cellula - nieudany
2. Znowu rzut na Cellula poniżej
Blair Scully
Wiek : 23
Odmienność : Czarownica
Miejsce zamieszkania : saint fall, stare miasto
Zawód : studentka, prowadzi antykwariat
Stwórca
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/
The member 'Blair Scully' has done the following action : Rzut kością


'k100' : 75
Stwórca
Wiek :
Miejsce zamieszkania : Piekło
Zawód : Guru satanistycznej sekty
charlotte williamson
ILUZJI : 8
POWSTANIA : 20
SIŁA WOLI : 8
PŻ : 176
CHARYZMA : 13
SPRAWNOŚĆ : 9
WIEDZA : 3
TALENTY : 16
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t369-charlotte-williamson#1133
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t433-charlotte-williamson
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t436-slodka-szarlotka#1524
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t536-poczta-charlotte-williamson#2474
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f110-blossomfall-estate
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1095-rachunek-bankowy-charlotte-williamson
ILUZJI : 8
POWSTANIA : 20
SIŁA WOLI : 8
PŻ : 176
CHARYZMA : 13
SPRAWNOŚĆ : 9
WIEDZA : 3
TALENTY : 16
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t369-charlotte-williamson#1133
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t433-charlotte-williamson
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t436-slodka-szarlotka#1524
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t536-poczta-charlotte-williamson#2474
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f110-blossomfall-estate
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1095-rachunek-bankowy-charlotte-williamson
Uczyła się historii, uczyła religioznawstwa - na co były te lata nauki, kiedy dziś okazywało się, że cała ta wiedza była niepełna? Czy to dlatego, że nie wgłębiała się nadto w tajniki starych ksiąg, a może dlatego, że wcale nie istniały? Próbując utrzymać stan skupienia Charlotte wodziła czujnym spojrzeniem za stworzeniem. Ich niecodzienny gość walczył dla Gabriela, u jego boku - W jakiej, kurwa, walce?! Czy odwieczna bitwa nie mała być tylko metaforą, mrzonką, którą opowiada się idealistom i religijnym fanatykom, by zapchać czymś ich umysły? Dla panny Williamson znajomość Księgi Bestii była dotąd zwykłą teorią i niezbyt chętnie mogła wierzyć, że ma się to teraz zmienić.
Czarownica uśmiechnęła się z triumfem, kiedy ten zły Marshall zatrzymał się w miejscu z uciekającym spojrzeniem i otumanionym wyrazem twarzy. Zaklęcie się udało, kupiła im trochę czasu, ale rozdzieleni szybko rozprzestrzeniającym się ogniem, którego czary Mallory’ego nie mogły powstrzymać, byli w kropce. W dodatku jeden Abernathy jest trudny do zdzierżenia, dwóch to już ponad siły Charlotte. Mimo żywionej doń niechęci, nie mogła pozwolić mu zginąć w tak głupi sposób. Skąd w ogóle pomysł, by napić się alkoholu? A może od wczoraj był nadal wstawiony i nie rozumiał powagi sytuacji?
- Marshall! - zawołała do czarownika, gdy zajmował się ogniem, ale ten nie słuchał. Jego wzrok ewidentnie wlepiony we własną (tego czegoś?) twarz, przesłaniał mu wszelką widoczność, umysł był nieobecny. Wiedząc już, że stwór nie jest w żaden fizyczny sposób z nim połączony - poza bezsprzecznie zaciśniętą na gardle dłonią - mogła mieć tą względną pewność, iż to nie jej zaklęcie zadziałało także na Marshalla, a inna moc niecodziennej istoty. Co w tej sytuacji zrobić? Żadne rozwiązanie nie wydawało się być dobre.
Williamson ogarniać zaczął coraz większy strach, lecz ten zamiast powstrzymywać ją od działania, popychał do reakcji. Gęsta czerwona mgła w korytarzu oraz za oknami wcale nie zachęcała do opuszczenia sali wykładowej. Tańczące między nimi płomienie niczego nie ułatwiały. Pulsujący wciąż w głowie ból utrudniał myślenie. Poszukiwanie zaklęć wśród zgłębionych magii iluzji czy powstania, spełznąć miało na niczym. Napięte mięśnie jasno zdradzały stan gotowości, zwłaszcza gdy jej spojrzenie padło na topiącej się skórę Sługi Jedynego. Wytężyła wzrok, aby mimo przeciętnej wiedzy o anatomii (o ile w ogóle anatomia miała tu znaczenie), poszukać nowych wskazówek w jego budowie. Pożar należało ugasić czym prędzej, a pod ręką nie było żadnego wiadra z wodą. Charlotte w nagłym przypływie błyskotliwości rozejrzała się po pobliskiej ścianie w poszukiwaniu gaśnicy. Jeśli udało jej się ją znaleźć, wyciągnęła zawleczkę bezpieczeństwa z uchwytu i podchodząc bliżej ognia, wycelowała dyszę, by ugasić Marshalla.

| rzut na percepcję
charlotte williamson
Wiek : 23
Odmienność : Czarownica
Miejsce zamieszkania : North Hoatlilp
Zawód : studentka demonologii, asystentka w kancelarii Verity
Stwórca
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/
The member 'Charlotte Williamson' has done the following action : Rzut kością


'k100' : 41
Stwórca
Wiek :
Miejsce zamieszkania : Piekło
Zawód : Guru satanistycznej sekty
Marshall Abernathy
POWSTANIA : 15
SIŁA WOLI : 15
PŻ : 167
CHARYZMA : 4
SPRAWNOŚĆ : 1
WIEDZA : 8
TALENTY : 13
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t221-marshall-abernathy
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t278-marshall-abernathy#762
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t277-i-wanna-be-your-slave#761
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t276-poczta-marszala-abernathy#760
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/
POWSTANIA : 15
SIŁA WOLI : 15
PŻ : 167
CHARYZMA : 4
SPRAWNOŚĆ : 1
WIEDZA : 8
TALENTY : 13
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t221-marshall-abernathy
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t278-marshall-abernathy#762
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t277-i-wanna-be-your-slave#761
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t276-poczta-marszala-abernathy#760
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/
Krzyk został zaciśnięty w jego gardle. Uwięziony niczym zlęknione zwierzę w kletce całkowicie ucichł, pozostawiając po sobie lekko uchylone wargi. Przepadł raz na zawsze w otchłani, która swój początek miała w gardle Marshalla a koniec w silnym uścisku ręki Drugiego Marshalla. W pewnych okolicznościach mogłoby to być czymś romantycznym, niczym Uroboros, jakże wielbiony przez wielu ze świata magicznego czy hipisów, czyli magic wanna be (jedno trzeba hipisom przyznać - znają potęgę zioła). Po uciszeniu krzyku Abernathy poczuł ogłuszającą ciszę i brak oddechu. Jego płuca się ścieśniły, piekąc nieprzyjemnie w gorącym żądaniu tego, czego potrzebują. Student poczuł jak zaczyna odpływać, w wielce nieprzyjemny wir. Równie nieskończony co Uroboros, ale wielce hipnotyzujący.
Później pamiętał już tylko ciepło. Takie przyjemnie, jak z domowego ogniska. Chociaż też takie bardziej stymulujące, jakoby jego ciało powoli zalewał wosk. Każda kropla stanowiła nową dozę niepokoju, ekscytacji i niezrozumiałego zadowolenia. Ten niby wosk zdawał się otaczać jego ciało brakiem bólu, jakby zostawiając po sobie jedynie niewinny ślad w postaci ciepłych okruszków. Blondyn, gdzieś w tle, usłyszał głuchy krzyk. Czegoś, co wydawało mu się jego imieniem. Ale czy na pewno? Jego zmysły obecnie płonęły w zupełnie innym miejscu, nawet jeśli on miał być owym Marshallem to nie chciał dźwigać na sobie tego ciężaru.
Jedyne, co go interesowało w tym momencie, była głębia oczu jego oponenta. Taka niewinna, łatwa, wygodna. Zapraszała do siebie niczym Dolores Umbridge na herbatkę. Czemuś takiemu trudno odmówić, a Marshall chciał się oddać temu uczuciu w pełnej krasie, poczuć się czystym i niewinnym.
Marshall Abernathy
Wiek : 24
Odmienność : Czarownik
Zawód : Zaklinacz
Elianne L'Orfevre
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t386-elianne-mavis-l-orfevre#1198
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t490-elianne-l-orfevre#2162
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t492-elianne-l-orfevre#2165
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t489-poczta-elianne-l-orfevre#2160
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f113-whitland-chateau
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1066-rachunek-bankowy-elianne-l-orfevre#9136
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t386-elianne-mavis-l-orfevre#1198
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t490-elianne-l-orfevre#2162
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t492-elianne-l-orfevre#2165
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t489-poczta-elianne-l-orfevre#2160
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f113-whitland-chateau
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1066-rachunek-bankowy-elianne-l-orfevre#9136
Nic nie przygotowało ich na starcie z aniołem. Wszystko, czego ich nauczano, nie pokrywało się z tym czymś, co ich właśnie atakowało i zachowywało się, jakby co najmniej byli robakami śmiącymi wprosić mu się do domu.
Ciche prychnięcie opuściło jej usta na słowa anioła, kiedy ledwo powstrzymała się przed wyrzuceniem z siebie, że jak świecą się niczym Zahun wypuszczony z uwięzi, to niech się nie dziwi, że ciężko jej jest rozpoznać, kto jest kim, z resztą nawet gdyby nie świecili jak porąbani, to i tak pewnie nie byłaby w stanie stwierdzić, który to Gabriel, a który to ten przed nimi, przecież nie miała pojęcia, jak wyglądają, a i to, co widziała, było dla niej zagmatwane. Samo wydanie prawie pogardliwego dźwięku nie pomogło jednak na tyle, żeby dalej nie miała ochoty tego powiedzieć na głos, jedynie na tyle, żeby gryzła się w język, zanim powie cokolwiek, co mogłoby złość pierzastego sługi fałszywego przenieść na nią. Nie miała przecież na tyle siły, żeby próbować się z nim siłować, jakiejkolwiek formy by nie przyjął. Ze wszystkich osób w sali była przecież najdrobniejsza. Nie byłoby rozsądnym ściągać na siebie gniew w sumie kogokolwiek.
— Mall! — Wyrzuciła z siebie z urazą, kiedy przepchnął się do drzwi, żeby samemu je otworzyć. No przecież nie była delikatnym kwiatkiem, żeby nie móc otworzyć drzwi i zajrzeć we mgłę. Czuła się trochę bezużyteczna w walce z przeciwnikiem, chciała chociaż sprawdzić drogę ewentualnego taktycznego odwrotu (żeby nie mówić wprost, że ucieczki). Nie powiedziała jednak nic więcej poza posłaniem mu urażonego spojrzenia. To nie była chwila na roztrząsanie tego, chociaż naprawdę miała ochotę, żeby kopnąć go w kostkę za tę jego nagłą rycerskość i wyręczenie jej w tym, co chciała zrobić. Odwróciła się z powrotem do płonących Marshalli, żeby zobaczyć, jak płomień rozprzestrzenił się niesamowicie i odcina im drogę do dziewcząt. Przekleństwa były pierwszą reakcją, jaka przewinęła jej się przez myśli, bo przecież nie użyłaby na głos tak szpetnych słów. W drugim momencie szukała wzorkiem jakiegoś zlewu, albo gaśnicy, jednak coś ją tknęło, że gaśnica niekoniecznie sprawdzi się na człowieku. Bezradnie więc spojrzała na zduplikowanego Marshalla, próbując przypomnieć sobie jakieś zaklęcie, które mogłoby mu pomóc, jednak nic z tego, co byłą w stanie rzucić nie pasowało do sytuacji. Przeniosła więc wzrok na Anioła, stwierdzając, że może jeśli go odpowiednio zaatakować, puści on Marshalla.
— Magipungus. — Spróbowała rzucić zaklęcie w rękę podduszającą prawdziwego Abernathyego. Zapominając kompletnie przez to wszystko o drzwiach i wpływającej przez nie mgle. W zasadzie jej ciepło było na tyle przyjemne, że trochę koiło jej nerwy, chociaż prawdopodobnie miała tego w najbliższej przyszłości pożałować. Wszystko działo się tak szybko, że ledwo nadążała z myśleniem, nie mówiąc już o tym, że co jakiś czas podchodziły ją mdłości, a świat wydawał się cały czas odrobinę falować, pływać jakby niezdecydowany czy wirować, czy jednak pozostać na miejscu.
_______________
Próg zaklęcia - 55
Elianne L'Orfevre
Wiek : 22
Odmienność : Słuchacz
Miejsce zamieszkania : North Hoatlilp
Zawód : Jubiler, zaklinacz