Skrzynka pocztowaJudith
Judith korzysta z rodzinnej skrzyneczki, ale za specjalnie o nią nie dba. I za szczególnie często też do niej nie zagląda. Nie, żeby nie miała ku temu powodów.
Skrzynka pocztowaJudithJudith korzysta z rodzinnej skrzyneczki, ale za specjalnie o nią nie dba. I za szczególnie często też do niej nie zagląda. Nie, żeby nie miała ku temu powodów. Ostatnio zmieniony przez Judith Carter dnia Wto Cze 04, 2024 3:21 pm, w całości zmieniany 28 razy |
25.01.1985 Języki ognia wiją się w powietrzu ku chwale naszego Pana, ale z każdym dniem żarzyć się będą tylko słabiej, utrzymywane oddechem dewocji. Dostrzegasz ją, Judith? Tę powierzchowną bigoterię przesiąknięta fałszem i obłudą? Do Pana przemawiają niedowiarkowie, wypowiadają słowa modlitw bez przekonania, bez prawdziwej mocy. Zebrali się wokół bawiąc, ucztując, tracąc z oczu prawdziwy cel, gubiąc gdzieś zdolność podsycania żaru. Zostałaś wybrana w służbie Szatana. Ty i Twoje siostry oraz bracia naznaczeni Słońcem. Oddajcie mu cześć, pokażcie siłę Waszej wiary, złóżcie prawdziwą ofiarę, dopóki płoną ogniska wątpiących, a Lucyfer Was wynagrodzi. List otrzymałaś 25 stycznia 1985. Przyszedł w ładnej, ale prostej białej kopercie, a złożony na nim podpis mogłaś bez trudu skojarzyć z Prefektem Twojego Kowenu - Gorsou. Podobny dostali inni wtajemniczeni Kowenu Dnia. Gorsou zapragnął, abyś wspólnie z resztą Kowenu Dnia oddała Lucyferowi należytą mu cześć w trakcie Uczty Ognia i nie zapomniała o prawdziwym znaczeniu tego święta. Na tym etapie powinnaś skontaktować się z innymi członkami Kowenu i ustalić wspólny plan na realizację tego zadania lub zadziałać samodzielnie. Niezależnie od Twojej decyzji - poinformuj Mistrza Gry (Teresa) o podjętych fabularnie działaniach. Jeśli nastąpi ingerencja w nie - będzie ona niezapowiedziana. Wszystkie podjęte przez Ciebie kroki mogą mieć konsekwencje fabularne dla całego Kowenu, fabuły lub dla Ciebie samej. Pamiętaj, że wszystkie akcje, które zamierzasz wykonać, powinny zostać rozegrane fabularnie z wykorzystaniem mechaniki. Sposób, w jaki podejmiesz się akcji, zależy tylko od Ciebie. Dodatkowo przypominam, że Kowen Dnia nie posiada żadnych informacji o istnieniu Kowenu Nocy. W razie pytań albo wątpliwości - zapraszam do Teresy. |
4 marca 1985 roku Smutne i, dla wielu naszych pobratymców, tragiczne w skutkach wydarzenia z dwudziestego szóstego lutego pokazały, że w obliczu katastrofy Krąg Hellridge powinien zademonstrować nie tylko gotowość do działania, ale przede wszystkim — jedność. To z myślą o niej kreślę te słowa, wyrażając szczerą nadzieję, że przywrócenie świetności miastu oraz zadbanie o spokój w sercach czarownic i czarowników Saint Fall jest priorytetem dla nas wszystkich. Choć zabrzmi to jak polityczny frazes — a te dziś odkładam na bok — nawołuję do jednego: ramię w ramię zmierzmy się z rzuconym nam wyzwaniem i zademonstrujmy magicznej społeczności siłę oraz solidarność. Hellridge po raz pierwszy od wieku zaznało gorzkiego posmaku niekontrolowanej katastrofy; przywróćmy poczucie bezpieczeństwa poprzez współpracę nie tylko z Katedrą Kościoła i Międzymiastowym Magicznym Ratuszem, ale przede wszystkim — z sobą. Siódmego marca równo w południe rodzina Williamson obejmie patronat nad skoordynowaną rekonstrukcją uszkodzonego przez pożar Deadberry. Wierzę, że obywatele magicznej społeczności nie zawiodą — jestem pewien, że nie zawiodą również przedstawiciele Kręgu. Zachęcając do współpracy i dołączenia do wspólnej misji siódmego marca, nie powinienem wspominać o korzyściach dla nas wszystkich, te są wszak oczywiste — odbudowane miasto to gwarant odbudowanego zaufania w Krąg i jego idei. List dotyczy wydarzenia prywatnego "Jeden za wszystkich". Wzięcie w nim udziału nie jest obowiązkowe, a niepojawienie się nie wiążę się z żadnymi konsekwencjami wobec postaci; nie musisz również odpowiadać na tę wiadomość — gdyby zaistniała taka potrzeba, użyj listów do Zjawy. |
5 kwietnia 1985 w imieniu pana Rousseau potwierdzam obecność na polowaniu i zapewniam, że zdążył już zakupić odpowiednie gumiaki. Pan R. zapytuje czy posiada pani mapę terenu, nie będąc z okolic Hellrigde czasem gubi się w miejscowych lasach. Byłoby szkoda by całe wydarzenie opóźniło się przez trafienie do niewłaściwej chatki myśliwskiej. A.M.R |
marzec 10, 1985 aby nie omawiać za dużo w liście (bo co za dużo to niezdrowo), mam tylko jedną prośbę. Winnifred jest bardzo wrażliwa i nie jest do końca świadoma sensu tego wszystkiego, chociaż bardzo się stara. Na razie lepiej będzie, gdy przy Waszym ewentualnym spotkaniu kwestie, które omawiał Sebastian, zostaną niewypowiedziane. Proszę o to jako jej ojciec. Musisz mi w tej kwestii zaufać i, jeśli łaska, powstrzymać się od komentarzy. Załatwię tę sprawę. Dziękuję. |
6.04 Każdej. Nie widziałem tego łosia. Ty jesteś myśliwym, nie ja. Jeśli sama nie znasz odpowiedzi na to pytanie, zapytaj kogoś bardziej zaprawionego w polowaniach. Dobra robota. |
7.04 Dowieź je do Billy Goat i zostaw na zapleczu baru w drugiej szafce od lewej za garnkami. Jak się nie zmieszczą, to przesuń szary regał na prawo pod okno. Tylko błagam, Carter, jeśli wsadzisz je do chłodni to chociaż odpowiednio opakowane, żeby nikt nie pomylił ich z wołowiną. |
29.03.1985 proszę, rozwiej moje wątpliwości. Pisząc o "pewnym profesorku" masz na myśli Byala Faradyne? Z tego co się orientuję, to w zasadzie jedyny profesor wykładający na tutejszym uniwersytecie, jaki posiada bogatą wiedzę na temat kopalni i nadal jest nią żywo zainteresowany. Musisz wiedzieć, że znajduje się w gronie osób, której obecność uwzględniam przy tworzeniu wstępnego planu eksploracji. Twoja pomoc będzie równie niezbędna w tym przedsięwzięciu. Wkrótce udostępnię Ci więcej szczegółów, chociaż to będzie wymagało spotkania w cztery oczy, gdyż nie chcę takich informacji przekazywać listownie. Są zbyt cenne, zarówno dla mojej rodziny, jak i planów Kowenu. |
28.03.1985 wybieram się w niedzielę na targowiska rozstawione z okazji świętowania męczeństwa Aradii. Zauważyłem, że można na nich znaleźć wiele przedmiotów, które mogłyby przysłużyć się nam podczas nieuniknionej wyprawy, mającej przybliżyć nas do spełnienia wizji Pana. Osobiście uważam za rozsądne zakupienie kropli wody ze źródełka w Białowieży i tak też zamierzam uczynić. Na miejscu przemyślę, czy warto zainwestować w coś więcej. Do rzeczy. Jeśli czegoś potrzebujesz, prześlij mi informację w liście wraz z potrzebną kwotą. Zrobię zakupy dla wszystkich, skoro i tak będę na miejscu. Jestem pewien, że przy większej ilości, bez problemu uda się utargować lepszą cenę. Czekam na odpowiedź najpóźniej do niedzielnego poranka. |
10.04.1985 Mięso jest już u mnie, odpowiednio zakonserwowane magią. Najbliższy czas spędzę na badaniu wnętrzności, ale już teraz mogę Ci powiedzieć, że skrywa ono sekret nietypowych właściwości tego łosia. A Tobie, Carter, życzyłbym owocnego lizania ran, jeśli ten łoś naprzykrzył Ci się za bardzo, ale jesteś jedną z najtwardszych kobiet, jakie znam i przez to zakładam, że nie potrzebujesz głaskania po główce. Będziesz potrzebna 26 kwietnia u Billy'ego o 17:30. Nie spóźnij się. Gorsou |
31.03.1985 w paczce masz eliksir leczniczy i Tupilaka. Zwrotów nie przyjmuję. W kopercie z listem znajduje się 90$, a koperta doczepiona jest do niewielkiej przesyłki zawierającej: 1 x kropla wody ze źródełka w Białowieży i 1 x Tupilak |
29.03.1985 twoje praca bywa bardziej nieprzewidywalna od mojej, dlatego, co do wyboru dnia, daję Ci wolną rękę. Bywam w Contry Clubie codziennie, ale najczęściej, wykluczając weekendy, przebywam w nim w godzinach porannych. Przyjdź, kiedy znajdziesz dla mnie odrobinę czasu - tam możemy liczyć na trochę prywatności, która jest niezbędna do przeprowadzenia tej rozmowy. Nadmienię tylko, że chcę, by - przynajmniej na razie - pozostała między nami. |
połowa kwietnia Taka to już dola starego Wesleya, że zrzuca się na mnie problemy. Masz szczęście, że Cię lubię, Judith. Takich dwóch jak ty jedna to żadnej nie ma! Nie wiem, jak żeś to zrobiła, ale ubicie takiego skurwiela nawet dla Cartera jest dobrym wynikiem. Zawsze mówiłem, żeś ty jest ogień, a nie kobita. Dobrze, że nie polazłaś sama, bo strzelba to jedno, dobre oczy drugie, ale las to jednak las. Z Williamsonami i Rousseau zawsze dobrześmy stali, złego słowa o nich nie powiem, ale że jakiś Verity sobie łapy pobrudził? To żeś mnie zaskoczyła. Nie powiem, nie po to se wrogów robiliśmy przez parę wieków, żeby teraz koło nas skakali, ale Cripple Rock rozdupcone, to sojusznicy się przydadzą. Jeszcze jakby tak Lanthierom przy tym utrzeć nochala, to by było! Będę mieć to na uwadze, ale Genevive Verity to okropna baba. Ja ją znam. Ona to po trupach do celu dojdzie, a mi się nie widzi jeszcze na tamten świat iść. Jeśli mamy poprawić z nimi stosunki to jeszcze daleka droga przed nami. No i nie będę jej dupska lizał. Jak ta cała Padmore jest z domu Bloodworth to się nie dziwie, że myśli. Jakby w niej była krew Padmorów, to by to inaczej wyglądało. Dupki twierdzą, że nasze polowania są niemoralne i tak w ogóle to zwierzęta zasługują na dobre życie w ciepłej stodole. Ta... A kto krowy ubija i steki żre? Dwulicowe mendy. Pomóż jej z bestiami i upewnij się, że wiedzą, że to ty pomogłaś, a nie jakaś anonimowa kobita. To Carter pomógł. Może im w końcu coś przemówi do rozumu i zobaczą, że miejsce bestii jest w Piekle, a nie na Ziemi. Przy okazji do Piekła może se zejść stary Rohan Lanthier, bo jak patrzę na ten jego zdradziecki, bezczelny, głupkowaty, frajerski, myślą nieskalany pysk, to mnie coś strzela. Nie próżnowałaś, Judith. Trzeba ci przyznać, ale tu cię zaskoczę, bo już wiedziałem. Półgłówek od Padmorów i to dziecko od Bloodworthów na pewno będą ci wdzięczni, ja też bym chłopaka nie ubił, nawet jeśli z takiej rodziny jest. Na ostatnim zebraniu pani Delores mówiła. No muszę ci powiedzieć, że dumny z ciebie byłem. Maywater chcąc nie chcąc to siedziba van der Deckenów, to się nie dziw, że stary Sander sobie od razu zasługi przypisał i temu jego bratankowi czy komuś. Dalej na nas źli są, że nasz protoplasta się zakochał. Widać tacy romantyczni jesteśmy, co w tym złego? Zapamiętam nazwisko tego Orlovsky'ego. Jak to żołnierz, to wie, jak się bronią obsługiwać. Szkoda mi, że wybuchła, ale takie życie. Zdarza się. Dobrze, że czego innego nie stracił. Palec to se można doszyć. Mnie niedźwiedź odgryzł środkowy palec i żyje. Jakby potrzebował roboty albo dodatkowo coś se dorobić jako weteran, to masz moje pozwolenie, żeby go albo do nas na stałe zatrudnić, albo na jakieś okazyjne polowania brać. Dużo zrobiłaś, wdzięczny ci jestem za to. Pamiętaj, że sojusze i wrogowie to nie tylko są na polach bitwy i w lesie. To też pozory, których no niestety, ale dobrze wiesz, że sprawiać dobrych nie umiemy. Za szczerzy jesteśmy i zbyt bezpośredni, by się w politykę bawić, ale może najwyższy czas zacząć... Za prezent dziękuję. Kazałem chłopakom powiesić w jadalni nad kominkiem, obok tego jelenia co go twój prapradziadek Duncan Carter zabił w 1861. Z myśliwskim uściskiem dłoni, Datę dostarczenia listu możesz wybrać samodzielnie w obrębie około połowy kwietnia. W przypadku odegrania przez Judith i Charliego takiego zatrudnienia (nawet na zlecenia), Charlie będzie mógł rozliczać wątki z polowaniem dla Carterów jako wątki z wykonywaniem zawodu. |
8 — IV — 1985 Nie wiem, czy doceniasz kinematografię, ale coś — przeczucie, instynkt albo zwykła sympatia — podpowiada mi, że zasłużyłaś na krótki urlop (tak, wiem; nasz pracodawca ich nie uznaje, ale wszystko może być misją, jeśli jest się odpowiednio sprytnym). Moja wizyta u Rzeczników skończyła się wygraną w konkursie Zwierciadła — nie pytaj. W ramach nagrody dostałem zaproszenie na premierę horroru Phenomena w Bostonie; jakby moje życie nie było dość koszmarne. Po premierze zaplanowano bankiet i spotkanie z Włochem—reżyserem — jak tam Twoje Paganini korzenie? Przechodząc do sedna; liczę, że ładnie Cię poskładali po polowaniu, niedługo będę mieć trop do sprawdzenia w Deadberry i wolałbym wybrać się na węszenie z kimś zaufanym. Do listu dołączyłem zaproszenia na premierę i bankiet — są z osobą towarzyszącą, więc mogłabyś zabrać syna, niech twierdzi, że jest mną; z wejściówkami VIP nikt tego nie sprawdzi. Noclegu nie zagwarantowano, ale mam do polecenia w Bostonie dobrą restaurację z dziczyzną w karcie — warto zostać dla niej na noc. do listu dołączono zaproszenie; możesz wybrać dowolną datę premiery |
18.04.1985 w naszych szeregach pojawiła się właśnie nowa twarz. Daniel Murphy potrzebuje wprowadzenia w swoje obowiązki i szczerze liczę na to, że pomożesz mu we wdrożeniu się w jego nową rzeczywistość w zakresie odpowiadającym obowiązkom twojej komórki. Facet wymaga porządnego doinformowania w zakresie sposobu działania naszej instytucji i mocno dokręconej śruby. Oczekuję, że za maksymalnie dwa miesiące Murphy będzie chodził jak w zegarku. W razie pytań i wątpliwości zapraszam do kontaktu z Maurycym. |