First topic message reminder : Granica z Wallow Polna ścieżka, zawinięta w taflę wypłowiałej trawy, prowadzi między łanami maków, których płatki migają w słońcu niczym płomienie. W oddali, granica lasu mruga swoimi koronami, a powietrze nasycone jest wonią żywicy. Promienie słońca przepływają przez korony drzew, malując na ziemi złociste plamy. Bonusy w lokacji: możliwość zyskania raz na miesiąc fabularny darmowego zioła do plecenia kadzideł. Aby zebrać zioło, należy napisać post fabularny i rzucić kością k100, a następnie odliczyć wynik od góry listy kadzideł w temacie kadzielnictwa. Ostatnio zmieniony przez Mistrz Gry dnia Sob Lis 16 2024, 15:36, w całości zmieniany 2 razy |
Wiek : ∞
Miejsce zamieszkania : Piekło
Zawód : Guru sekty satanistycznej
charlotte williamson
ILUZJI : 8
POWSTANIA : 20
SIŁA WOLI : 8
PŻ : 176
CHARYZMA : 13
SPRAWNOŚĆ : 9
WIEDZA : 3
TALENTY : 16
Na puste spojrzenie Charliego mruga pierw kilka razy w zdezorientowaniu, by zaraz wybałuszyć nań oczy. Co się stało, co tak bardzo wyprowadza go z równowagi? Jego przygarbiona nieco sylwetka, miękko kołyszące się nogi i kredowobiała twarz nasuwają jeden wniosek - nie może na niego liczyć w kwestii zdrowego rozsądku. Kurwa mać, Charlie. Wyciągnięta przed nią asekuracyjnie ręka podpowiada kolejne przekleństwa, bo ktoś tu próbuje zachowywać pozory normalności. No tak, co mieliby o nim pomyśleć, gdyby się zawahał i wycofał? Na to pierdolenie nie mają czasu. Ból w głowie ćmi, lecz mimo tego zbliża się jeszcze o pół kroku i unosi dłoń, kładąc ją miękko na męskie przedramię. - Zostań - mówi ostrożnie ściszonym głosem, jakby czytała w jego myślach, wzroku jednak nie spuszczając z ich przeciwników. Nawet nie zwraca uwagi na to, że tym razem Richie już nie używa żadnej bzdurnej inkantacji, od razu przechodząc do tych swoich powarkiwań. Kiedy już można było odnieść wrażenie, że zwierzęta zaraz rzucą się na nich z zębiskami, te kładą się potulnie. - Chodź, puszczają nas. - Przesuwa rękę, by złapać Charliego za dłoń i ciągnie lekko w dalszym kierunku. Nie wie, czy strach wywołują w nim wilki, tunel, czy sam fakt, że ma ze sobą dwóch - w jego odczuciu - żółtodziobów, ale sama nie może pozwolić, by szedł pierwszy, ale może mu przynajmniej dać wrażenie, że trzyma on wciąż rękę na pulsie. Posyła jeszcze jedno przelotne spojrzenie Morleyowi, uśmiechając się do niego wspierająco, jakby mówiła dobra robota. Richard rzeczywiście dobrze sobie radzi, gdyby nie jego zaawansowana znajomość magii, byliby w czarnej dupie, utykając już wcześniej na polanie. - Ugh… dobre pieski… - mruczy gdzieś pod nosem, mając nadzieję, że te w istocie takimi pozostaną. Nie chce zbyt długo zaprzątać sobie głowy tymi zwierzętami i lepiej skorzystać z szansy, kiedy ją dostają. Pozwala, by to chłopaki mieli na nich oko, sama zaś wytęża wzrok, chcąc dostrzec to, co czai się jeszcze przed nimi i w tym też kierunku podąża. |
Wiek : 23
Odmienność : Czarownica
Miejsce zamieszkania : North Hoatlilp
Zawód : studentka demonologii, asystentka w kancelarii Verity
Charlie Orlovsky
ODPYCHANIA : 22
WARIACYJNA : 6
SIŁA WOLI : 9
PŻ : 197
CHARYZMA : 2
SPRAWNOŚĆ : 19
WIEDZA : 3
TALENTY : 13
Za budynkiem, jest za tamtym budynkiem...! Echa wspomnień zanikały, krew przestawała szumieć w uszach. Drżący oddech się uspokajał, choć twarz Orlovsky'ego wciąż pozostawała blada. Jeszcze przez trzy następne sekundy miał zamknięte oczy. Gdy podniósł powieki mógłby przysiąc że widział, jak jedno z drzew się przesuwa - a może to były tylko omamy? Kolejny nieprzyjemny dreszcz przebiegł po jego plecach gdy Morley zwracał się do stojących naprzeciw nim wilków. Zostań. Drgnął wciągając ze świstem powietrze do płuc gdy poczuł delikatny uścisk na przedramieniu. Na krótką chwilę zdążył zapomnieć o tym, że cały czas była obok. Zamrugał usilnie skupiając się na tym, co jest tu i teraz, potrząsnął głową, jakby miało mu to pomóc wziąć się w garść. Morley tymczasem zachowuje zimną krew i wydaje z siebie kolejne warknięcia. Może będąc zwierzęcopodobnym czuł się pewniej? Nie ma to teraz dla niego znaczenia - na końcu języka kryje się już zaklęcie które wypowie, gdy wilki zdecydują się zaatakować. Te jednak robią coś zgoła innego. Zaciska palce na drobnej dłoni i rusza za Williamson, nie spuszczając wzroku ze schodzących im z drogi zwierząt. Serce wciąż tłucze się w piersi i minie kilka kolejnych chwil, nim się uspokoi. Zatrzymuje dziewczynę jedynie na moment, by wyciąć znak na najbliższym z mijanych drzew. Już jest dobrze. Już zakotwiczył się z powrotem w rzeczywistości, wyrównywał oddech. - To to miejsce. Zakręciło mi się w głowie - wymówki; dobrze wie, że to nie tylko kwestia leśnego labiryntu - nie w pełni, nie całkowita. Nie może pozwolić, by to się znowu powtórzyło. Dopiero wtedy zdaje sobie sprawę z tego, że nadal zaciska palce na dłoni Charlotte. Puszcza ją od razu i zerka za siebie by sprawdzić, czy wilki nie idą za nimi. |
Wiek : 35
Odmienność : Czarownik
Miejsce zamieszkania : Wallow
Zawód : Gwardzista - protektor
Richard Morley
ODPYCHANIA : 5
POWSTANIA : 10
WARIACYJNA : 5
SIŁA WOLI : 10
PŻ : 170
CHARYZMA : 3
SPRAWNOŚĆ : 5
WIEDZA : 18
TALENTY : 8
Powolny wdech i równie powolny wydech. Musiałem się zebrać w sobie i nie pozwolić, by tępy ból, który wciąż katował moją głowę, rozproszył mnie w takiej chwili. Nie chciałem walczyć z wilkami - nie wiem nawet, czy dalibyśmy radę sprawnie je obezwładnić, zanim rzuciłyby się nam do gardeł. Szczególnie że teraz szanse byłyby wyrównane, ponieważ z Charliem wyraźnie działo się coś niedobrego. Chciałem mu jakoś pomóc, ale czułem się przytłaczająco bezradny. Bezradny, a nawet zbędny. Na szczęście, kto inny był w stanie wydostać go z miejsca, w którym się znajdował... A myśl ta sprawiła, że poczułem dziwne, nieprzyjemne ukłucie. Szybko jednak odsunąłem od siebie to wrażenie, by zająć się tym, nad czym mogłem zapanować - nad wilkami. Pierwsze pytanie. Mój głos zadrżał, przez co dźwięk, który wydobył się z mojego gardła, nie zabrzmiał dobrze. Zwierzęta również go nie zrozumiały, ale na szczęście nie ruszyły w naszą stronę. Znów zrobiłem wdech i wydech. Dalej, Morley, ogarnij się! Pokaż im, kto tu jest wyżej w hierarchii. Udało się. Gardłowe warknięcie w końcu zmusiło wilki, by zrobiły krok w tył, przepuszczając nas. Kolana lekko mi drżały, ale tym razem nie ze strachu - to było podekscytowanie. Adrenalina. Musiałem chronić swoją watahę przed obcymi - i myśl ta stała się nadrzędna. Naturalna jak oddychanie. Kolejny raz rzuciłem szybkie spojrzenie na resztę moich towarzyszy, upewniając się, czy wszystko z nimi w porządku. Na uśmiech Chartlotte odpowiedziałem kiwnięciem i delikatnym uśmiechem. Na Aradię, miałem nadzieję, że nie dojrzy ona w moim spojrzeniu niczego podejrzanego… Orlovsky również powoli wracał do rzeczywistości. To miejsce wyraźnie źle na niego wpływało. -Chodźmy - rzuciłem lekko zachrypniętym głosem. Nadal nie wiedziałem, co czeka nas dalej, dlatego, zżerany od środka przez ciekawość, ponownie próbowałem zwrócić się do wilków, kiedy już je minęliśmy, zmierzając w nieznane. -Dlaczego pilnowaliście tego przejścia? Czy ktoś wam kazał? |próbuję podtrzymać komunikację, próg 80-99, siła woli 10 |
Wiek : 25
Odmienność : Zwierzęcopodobny
Miejsce zamieszkania : Deadberry
Zawód : Rzecznik w Czarnej Gwardii, student Teorii Magii
Stwórca
The member 'Richard Morley' has done the following action : Rzut kością 'k100' : 28 |
Wiek : ∞
Miejsce zamieszkania : Piekło
Zawód : Guru satanistycznej sekty
Richardzie, o ile przed chwilą udało Ci się uspokoić wilki, tak teraz, po Twoim pytaniu, zapadła głucha cisza. Jaskrawożółte ślepia śledziły Wasze ruchy, a obnażane raz po raz kły wyrażały wyraźnie swoje zdenerwowanie sytuacją, gdy cała Wasza trójka przechodziła pomiędzy nimi, coraz głębiej w las. Głuche powarkiwanie jednak Was nie opuszczało i wciąż mieliście wrażenie, że wcale nie oddala się od Was, pomimo kolejnych stawianych kroków. W końcu, gdy Wasze oczy przywykły już do ciemności, dziwaczny prześwit był wręcz rażący. Jasność dnia spadła na Was ponownie, a kilka sekund później warczenie wilków przemieniło się w szczeknięcie, gdy już zaraz miały zajść Was od tyłu, aby rzucić się do gardeł, ale- — Siad. Głos był wyraźny i kobiecy. Wilki zareagowały piskiem i za moment uciekły w popłochu, wycofując się do przejścia, którym przed momentem przyszliście. Kobieta, której głos przed momentem widzieliście, wysunęła się na przód, pozostawiając za sobą kozę, ukazując swoje oblicze. Jej blada twarz zdawała się jaśnieć w promieniach słońca, a surowe spojrzenie jawnie i bez cienia strachu patrzyło na Was. Coś, co zdecydowanie mogło Was zadziwić, to szata wręcz archaiczna jak na czasy, w którym przyszło Wam żyć. Dosłownie. Charlotte, jako zapoznana z podstawami historycznymi, mogłaś śmiało stwierdzić, że takie szaty nosiły rzymskie kobiety za czasów starożytnych. Szata, pobielana, miała na sobie wszelkie odcienie zieleni, a w ciemnych włosach kobiety powplatane były kwiaty. — Coście za jedni? – głos był surowy, szorstki, rozkazujący i zdecydowanie nieznoszący sprzeciwu. Możecie porozmawiać z nieznajomą. Bardzo proszę, aby oznaczać mnie po całej turze, czyli gdy napiszą swój post już wszystkie trzy postacie. |
Wiek : ∞
Miejsce zamieszkania : Piekło
Zawód : Guru sekty satanistycznej
charlotte williamson
ILUZJI : 8
POWSTANIA : 20
SIŁA WOLI : 8
PŻ : 176
CHARYZMA : 13
SPRAWNOŚĆ : 9
WIEDZA : 3
TALENTY : 16
Prześlizgnięcie się obok wilków udało się bez większych problemów. Uścisk Charliego jest silny, zapewne zostawi na jej dłoni różowy ślad, jednak Williamson nie zwraca teraz na to uwagi, bo adrenalina bierze górę. Krótkie wyjaśnienie Orlovskiego zdaje się być prawdopodobne, nie ma powodu, by w nie wątpić, bo w istocie to miejsce wydaje się być stworzone po to, by mieszać im w głowach. Upewnia się jeszcze szybkim zerknięciem za siebie, że Morley za nimi podąża i nie odłączył się, by pogadać z wilkami. Zwolnienie dłoni umyka gdzieś jej świadomości, bo oto wychodzą do światła, na które Charlotte musi zmrużyć oczy. Nie przypomina sobie, by cokolwiek ćpała — ale może to stojąca przed nimi kobieta coś sobie wrzuciła? Jej szata przywodzi na myśl muzeum, czy nieliczne ilustracje w podręcznikach, a przede wszystkim kojarzy się z szaleństwem. Czarownicy nie noszą się w taki sposób, nie władają też potężną magią, dzięki której permanentnie przemieniają ludzi w wilki. Wspomnienie wydarzeń na uniwersytecie jest zbyt silne, by ot tak wyśmiać pseudorusałkę i dolać oliwy do ognia. Im mniej wyzwisk padnie — przynajmniej na początku — tym większe szanse, że wyjdą z tego cało. Przestrzeń, w jakiej się znajdują, nie przywołuje żadnych skojarzeń. Przesuwa wzrokiem po okolicy, by wyłapać warte wyłapania szczegóły. W myślach Charlotte przechodzi jeszcze raz przez przedmioty, jakie przy sobie ma, by w razie potrzeby wiedzieć, po co sięgnąć. Tym razem to ona wyciąga rękę przed Charliego, chcąc zatrzymać go w miejscu. Może i jest świetny w walce, ale do szczególnie utalentowanych mówców, to on nie należy. - My? Zaniepokojeni mieszkańcy - odzywa się bez nuty zawahania w głosie. Choć bardzo kusi, by ją przetestować, sprowokować, sprawdzić, na ile może sobie pozwolić, tak próżno w niej szukać dumnej, bezczelnej buty. Williamson zbyt wiele lat spędziła wśród manipulantów, lawirując między bezwzględnymi rekinami, tańcząc wśród rozłożonych suto min, by podjąć się ataku, nie znając przeciwnika. Zwłaszcza po wydarzeniach na uniwersytecie. - Doszły nas słuchy o pewnych incydentach, jakie miały miejsce w okolicy. - Kłamstwo przeplata się z prawdą, tworząc wysoce prawdopodobne kombinacje. - Widzę, że dzierżysz tu władzę godną uznania. - Lekkim gestem głowy wskazuje za siebie na wilki, nawet się na nie nie oglądając — przecież wie, że tam są. - Wydajesz się być kimś, kto wie, z czym mamy do czynienia. Z kim więc mamy przyjemność? | percepcja k100 + 16 talenty + 5 zdolność |
Wiek : 23
Odmienność : Czarownica
Miejsce zamieszkania : North Hoatlilp
Zawód : studentka demonologii, asystentka w kancelarii Verity
Stwórca
The member 'charlotte williamson' has done the following action : Rzut kością 'k100' : 77 |
Wiek : ∞
Miejsce zamieszkania : Piekło
Zawód : Guru satanistycznej sekty
Charlie Orlovsky
ODPYCHANIA : 22
WARIACYJNA : 6
SIŁA WOLI : 9
PŻ : 197
CHARYZMA : 2
SPRAWNOŚĆ : 19
WIEDZA : 3
TALENTY : 13
Co jakiś czas ogląda się za siebie, choć wilki zniknęły im z pola widzenia. Miał wrażenie... nie, był pewien, że podążają za nimi, kryjąc się w gąszczu drzew. Charlotte i Richie też musieli być tego świadomi. Prześwit zaatakował znienacka, rażąc oczy, które zdążyły przywyknąć do rozświetlonego leviorą półmroku. Odruchowo zmrużył powieki unosząc rękę by się odrobinę osłonić, gdy usłyszał szczeknięcie. Już miał się odwrócić na pięcie unosząc nóż, gdy - Siad; krótka, konkretna komenda dotarła do niego gdzieś z boku. Przed nimi stała kobieta; nie był w stanie określić, czy jest stara, czy młoda. Towarzyszyła jej koza, która musiała zamajaczyć mu wcześniej. Jej suknia, zupełnie nietypowa jak na obecną modłę mody budziła kolejne pytania i choć dzwoniło mu gdzieś, że już coś podobnego widział. Wiedział jednak, że mają przed sobą wiedźmę, o której mówił Morley. Nie, nie Morley, wilk, z którym rozmawiał. Zarówno przemienieni drwale jak i sam labirynt są jej sprawką i choć ma ochotę zapytać wprost: dlaczego? Milczy. Ma wrażenie, że nie uzyska odpowiedzi, jakiej oczekiwał. Otwiera jednak usta by zaraz je zamknąć, gdy Williamson wyciąga ku niemu rękę wysuwając się do przodu. Może ma rację, w jej rodzinie wszyscy mają gadane. Zerka przelotnie na Richie'go chcąc sprawdzić, czy wszystko z nim w porządku - jakby to on sam nie potrzebował kilka chwil wcześniej pomocy. Opuszcza rękę trzymającą nóż by słowa Charlotte brzmiały wiarygodniej - choć i tak przecież brzmiały. W myślach przebiera pomiędzy zwykłym ordinatio a ordinatio magnus i rozważa, które ma większe szanse na powodzenie. Nie zamierzał skończyć tak, jak zaginieni - właśnie odnalezieni drwale. Ani on, ani Charlotte, ani Richard. |
Wiek : 35
Odmienność : Czarownik
Miejsce zamieszkania : Wallow
Zawód : Gwardzista - protektor
Richard Morley
ODPYCHANIA : 5
POWSTANIA : 10
WARIACYJNA : 5
SIŁA WOLI : 10
PŻ : 170
CHARYZMA : 3
SPRAWNOŚĆ : 5
WIEDZA : 18
TALENTY : 8
Moje pytanie nie doczekało się odpowiedzi. Nie wiedziałem, gdzie popełniłem błąd. Czy to zdenerwowanie? Może brak praktyki? Może te wilki funkcjonowały inaczej, jako że były wcześniej ludźmi? Przygryzłem dolną wargę, czując na języku metaliczny posmak krwi, żeby powstrzymać się przed kolejnymi próbami kontaktu. Teraz nadszedł moment, by bezpiecznie wycofać się do reszty watahy. Liczyłem, że może, jeśli będziemy trzymać się razem, nie odważą się zaatakować? Może jedynie warczały ostrzegawczo i tyle? Jednak kiedy usłyszałem szczeknięcie, już wiedziałem, że ponownie bardzo się pomyliłem. Byłem gotów się bronić - nawet przy pomocy kłów i pazurów, jeśli tylko to miałoby nam pomóc. Serce waliło mi tak głośno, że zagłuszało wszelkie inne dźwięki. Wszystkie, oprócz stanowczego “siad”. To proste słowo wywołało w wilkach prawdziwą panikę i nawet ja poczułem, jak przeszywa mnie nieprzyjemny lodowaty dreszcz. Kobieta, która przed nami stanęła, wyglądała tak, jakby wyjęto ją z jakiejś książki. Jej ubiór, przypominający antyczne rzeźby, jakie w dzieciństwie setki razy mijałem w muzeum i towarzysząca jej koza, kompletnie mnie zaskoczyły. Nie pasowały. W pierwszej chwili zacząłem zastanawiać się, czy może nie jest to jedna z osób, która wieczorami grywała w “Dungeons and Dragons”, jednak oni to raczej chodzili grupami i raczej woleli spędzać czas w piwnicach, niż w plenerze. Już byłem gotów się odezwać, ale Charlotte podjęła się tego trudu, by zostać w pewien sposób naszą ambasadorką. Wewnętrznie odetchnąłem z ulgą - wiedziałem, że ja nie mam aż tak dobrze gadane, jak Williamson, która w zgrabny sposób odpowiedziała na zadane pytanie. Próbowałem jednak zrozumieć, na co, albo kogo, właściwie patrzę. Czy była to osoba, która była szalona? A może czciła starożytne bóstwa i chciała się do jednego z nich upodobnić? Ale do jakiego? I właściwie… po co? Mój wzrok powędrował ku Charliemu, który w tamtym samym czasie chyba wpadł na podobny pomysł, żeby zerknąć w moją stronę. Kiwnąłem delikatnie głową, by dać mu znać, że mimo iż jestem zestresowany i zagubiony, to nadal stoję i nie mam zamiaru ani uciec, ani zemdleć. Trudno było powiedzieć, na ile było to czytelne. |rzut na historię - historia (20)+wiedza (18)+k100 |
Wiek : 25
Odmienność : Zwierzęcopodobny
Miejsce zamieszkania : Deadberry
Zawód : Rzecznik w Czarnej Gwardii, student Teorii Magii
Stwórca
The member 'Richard Morley' has done the following action : Rzut kością 'k100' : 84 |
Wiek : ∞
Miejsce zamieszkania : Piekło
Zawód : Guru satanistycznej sekty
Charlotte, jeszcze nim przeszłaś do rozmowy, postanowiłaś przyjrzeć się uważniej okolicy, i, cóż, ciężko było się nie zgodzić, że staliście właśnie, widocznie, w przedsionku gaju. Gaju, który do surowych lasów Cripple Rock nijak pasował, gaju, który przypominał złudzenie, a jednak był realny. Gdzieś pod drzewami leżało jeszcze kilka wilków, które przyglądały się Wam smutnymi ślepiami, ale nawet nie podniosły głowy z łap. Koza widocznie czuła się bezkarnie, podchodząc beztrosko do drapieżników i skacząc z kąta w kąt, od jednego drzewa do drugiego, strzygąc trawę. Widocznie była tutaj równie szanowana, co jej domniemana właścicielka. Skubiąc trawę, trąciła jedno z drzewek, a na ziemię spadło kilka jego zielonkawych owoców. Wyglądały jak… oliwki? Richardzie, Ty natomiast postanowiłeś przyjrzeć się nieznajomej, z podejrzeniem, że chciała upodobnić się do jednego ze starożytnych bóstw. Wiedziałeś doskonale, że starożytni bogowie wspominani często przez niemagicznych, w rzeczywistości byli upadłymi aniołami, które wcześniej wysłane zostały na Ziemię, aby uczyć ludzi. Ich pozycja urosła do takiej rangi, że w oczach człowieka stali się oni bogami, a z czasem składano im dary i opowiadano legendy o ich losach. Przebiegłeś w myślach wszystkich znanych ci bogów rzymskich, bo nie miałeś wątpliwości, że właśnie do starożytnego Rzymu upodabnia się kobieta – widoczne to było poprzez fryzurę, jak również charakterystyczną togę. Jedną z pierwszych myśli mógł być Bachus – ale Bachus był bogiem wina, tutaj takowego nie było widać. Pasowałaby Ceres – była boginią urodzaju i matką osławionej Prozerpiny. Pasowałaby również i Fauna, przed Wami bowiem rozciągał się urodzaj, który w Cripple Rock był zdecydowanie nietypowy. Mogłaby być również i Flora – ale Flora charakteryzowała się wiosennym kwitnięciem, a Wy już powoli wchodziliście w stadium lata. Czczona w Rzymie była również Kybele – ale to była frygijska bogini. I to właściwie wszystko, co by pasowało. Pytanie brzmiało, do której z nich faktycznie kobieta była podobna? Nieznajoma była wyniosła już na pierwszy rzut oka, chociaż przez moment na jej twarzy zajaśniało zaskoczenie. Przesunęła spojrzeniem po twarzy każdego z Was, aby w końcu wydusić z siebie: — Dzieci Lucyfera i Lilith martwią się losem pobratymców Gabriela? – krótkie prychnięcie opuściło jej wargi. – Interesujące. Czy tak samo będziecie się nimi martwić, jeśli powiem Wam, że niszczyli tutejsze lasy? Bezcześcili naturę dla własnego zysku. Ścięli święte drzewo, dlatego spotkała ich kara. Łaskawa kara, niczego im tutaj nie brakuje. Najwidoczniej kobieta nie zamierzała powiedzieć, z kim faktycznie macie do czynienia. |
Wiek : ∞
Miejsce zamieszkania : Piekło
Zawód : Guru sekty satanistycznej
charlotte williamson
ILUZJI : 8
POWSTANIA : 20
SIŁA WOLI : 8
PŻ : 176
CHARYZMA : 13
SPRAWNOŚĆ : 9
WIEDZA : 3
TALENTY : 16
Rozglądając się wokół szybko orientuje się, że to miejsce nie pasuje do Cripple Rock. Zielony przedsionek gaju, zadaje się być oazą, miejscem, w którym chciałoby się zanurzyć, odprężyć, zostać na dłużej, a jednak smętne spojrzenia leżących pod drzewem wilków zdają się potwierdzać przypuszczenia, jak i słowa strażnika przejścia. Zaginieni w okolice drwale zostali przemienieni w zwierzęta dzięki mocy, która dla nich jest nieosiągalna. Czy powrót do lasu jest jeden? Czy znaczenie drzew na cokolwiek się zdało? Czy w ogóle da się stąd odejść bez przyzwolenia stojącej przed nimi? Zza jej pleców dochodzi wyłącznie cisza. Czarownica odwraca się przez ramię najpierw do jednego, a później drugiego z towarzyszy. Nie sądzi, by którykolwiek z nich posiadał argumenty, którymi można by załagodzić sytuację. Zresztą - po co oni tak naprawdę się tu wzięli? Charlotte popychała ciekawość, nie chęć pomocy śmiertelnikom. Czy powinna zostawić ich tutaj, machnąć ręką lekceważąco i poprosić wyłącznie o możliwość swojego powrotu? Na żadnym etapie ich nieszczęsnej podróży nie rozmawiali o tym, co zamierzają zrobić, jednak wystarczą dwa głębsze oddechy, by pogodzić się z myślą, że zarówno Richie, jaki i Charlie byliby wkurwieni, gdyby przekreśliła ich szansę na ocalenie. Pobratymcy Gabriela, mówi kobieta w todze, a Charlotte przeszywa lodowaty dreszcz. Myślami momentalnie powraca do suto obryzganej krwią uniwersyteckiej sali. Powraca wdzierający się w nozdrza swąd palonej skóry, a także puste spojrzenie Marshalla, które do tej pory nachodzi ją w snach. Ostatnie kilka oddechów zostało mu odebrane z myślą o powrocie do Ojca, zaledwie ułamek sekundy przed tym, jak jego dusza na zawsze miała zostać potępiona - do tego nie można było dopuścić. O Williamson można powiedzieć wiele ostrych słów, przed którymi nie będzie się nawet bronić, ale dbałość o postępowanie zgodnie z piekielnymi przyrzeczeniami jest nadrzędną zasadą, której nie należy łamać. - Pobratymcy Gabriela mają problem, by zdobyć się na pokorę, to fakt - mówi wolno nieco ściszonym głosem, dość niechętnie zgadzając się z tamtą. Powraca wzrokiem ku rozmówczyni, by wziąć kolejny głębszy oddech. - Trudno ich jednak winić za nieświadomość, za brak zrozumienia, którego nikt ich dotąd nie nauczył. Nie oznacza to, że podejmowanie tak drastycznych kroków, jest słuszne. - Ściąga brwi pochmurnie, czując, jak gdzieś w dole brzucha zaczyna wzbierać się w niej irytacja. Stojąca przed nimi istota jest niewątpliwie potężna, ale Charlotte nie należy do osób, które odrzucają swoje przekonania nawet pod groźbą. - Każdej duszy, nawet tej, która obecnie przynależy do niebiańskiego plugastwa, trzeba dać szansę na odkupienie - mówi pełna przekonania, mając głęboko w poważaniu to, czy towarzyszący jej czarownicy zdziwią się na brzmienie tych opinii. - Chcemy wrócić z nimi tam, skąd pochodzą. - Wskazuje gestem otwartej dłoni na otaczające ich wilki. Czy nam na to pozwolisz, czy też nie. - Powiedz, czego chcesz w zamian. - Zobaczmy, czy lata spędzone z bezdusznymi Williamsonami na cokolwiek się przydadzą. |
Wiek : 23
Odmienność : Czarownica
Miejsce zamieszkania : North Hoatlilp
Zawód : studentka demonologii, asystentka w kancelarii Verity
Charlie Orlovsky
ODPYCHANIA : 22
WARIACYJNA : 6
SIŁA WOLI : 9
PŻ : 197
CHARYZMA : 2
SPRAWNOŚĆ : 19
WIEDZA : 3
TALENTY : 13
Spogląda na kozę, spogląda na przebraną kobietę, spogląda w końcu i na leżące pod drzewem wilki. Liczy je, chcąc dojść do tego czy jest ich tyle samo, co zaginionych drwali. Prawdopodobnie tak. Milczy pozwalając Williamson na jej monolog i próbę dowiedzenia się czegokolwiek. Schował w końcu nóż wiedząc, że w tym momencie już na nic się nie zda. Jeśli do czegokolwiek dojdzie, trzeba będzie posiłkować się jedynie zaklęciami. Nie zna się na mitologii, choć jego umysł, jak każdego mężczyzny - co jakiś czas zaprząta Imperium Rzymskie. To jednak nie to. Milczał dalej, rozglądając się po polanie mając nadzieję, że natknie się na coś, co im pomoże. Koza, wilki, przewiązana toga - niewiele mu to mówiło. - Kim jesteś? - odezwał się w końcu, robiąc krok do przodu. - Pilnuje..ę - już miał powiedzieć...my, ale Charlotte o Morley'u nie wiedziała. Niech tak zostanie, póki może. - tu porządku - gówno pilnujesz, Orlovsky - i nic nie wiem na temat świętego drzewa. Pewnie jakiś dąb, to zawsze były dęby. - Ci ludzie - uniósł podbródek wskazując na leżące wilki - też nic o tym nie wiedzieli. Wiesz, który mamy rok? Kobieta zdawała się uważać za kogoś ważnego, więc postanowił podjąć tę grę. Nie okazywał wyższości. Niech wie, że wykonuje polecenia, że jest pionkiem, że robi, co musi. Niech im w końcu powie, kim jest. Jest magiczna, jak oni- wiadomo. Włada potężną magią, być może iluzji - wiadomo. - Kim jesteś? - pyta w końcu ponownie. Nie zamierza atakować, aż nie zostanie do tego zmuszony. Powinni byli wezwac wsparcie nim weszli do cholernego labiryntu. Teraz mogli sobie jedynie pluć w brodę. Teraz mogli liczyć jedynie na siebie. Postępuje o jeszcze jeden krok. by wyprzedzić Williamson. Dzięki temu będzie mieć szansę wyczarować tarczę obojgiem. percepcja: K100 + 20 + 13 (talent) |
Wiek : 35
Odmienność : Czarownik
Miejsce zamieszkania : Wallow
Zawód : Gwardzista - protektor
Stwórca
The member 'Charlie Orlovsky' has done the following action : Rzut kością 'k100' : 35 |
Wiek : ∞
Miejsce zamieszkania : Piekło
Zawód : Guru satanistycznej sekty
Richard Morley
ODPYCHANIA : 5
POWSTANIA : 10
WARIACYJNA : 5
SIŁA WOLI : 10
PŻ : 170
CHARYZMA : 3
SPRAWNOŚĆ : 5
WIEDZA : 18
TALENTY : 8
Nawet nie zauważyłem, kiedy odruchowo zacząłem skubać zębami wargi. Taki tik nerwowy, występujący w chwilach, kiedy za wszelką cenę próbowałem zmusić umysł do porządnego wysiłku. Chciałem przypasować odpowiednie bóstwo, do którego upodabniała się kobieta, jednak opcji było sporo. Na pewno kluczowym byłby tu motyw natury, ponieważ umiejętności tej osoby w tej dziedzinie magii były oszałamiające. To też było jedno z ważnych pytań - jakim cudem udało jej się stworzyć coś takiego? No i w jaki sposób przemieniła na tak długi czas grupę ludzi w zwierzęta? Czy udało jej się nawiązać jakieś połączenie z upadłym aniołem i to on dał jej moc? To w ogóle jest możliwe? No i był jeszcze sposób, w jaki się wypowiedziała. Może i nie jestem asem w szukaniu podtekstów i sprytnym żonglowaniu niedopowiedzeniami, ale to, jak nazwała nas i tamtych drwali wywołał w moich myślach kolejną lawinę pytań. Najważniejszym z nich było - czyżby ona nie uważała się za jedną z nas? Nie widziałem na jej szyi pentakla, a bez tego raczej nie da się czarować, chyba że nieznajoma była bardzo potężnym esencjomagiem. Tego też nie należało wykluczyć i mieć na uwadze. Reszta moich towarzyszy postanowiła zawalczyć o los przemienionych ludzi. Ja też z jednej strony czułem, że to jest coś, co wypada zrobić. Ale z drugiej strony, mój drugi przysłowiowy wilk uważał, że powrót do ludzkiej formy tylko dołoży nam problemów. Dla nich też byliśmy i jesteśmy wrogami, dlatego nie sądziłem, że w ramach wdzięczności będą trzymali języki za zębami. Oni zawsze kombinują. Zawsze kłamią. Na ułamek sekundy wydawało mi się, że znów widzę jego spojrzenie - jasne oczy koloru nieba są przepełnione strachem, a na języku czuję znajomy metaliczny posmak krwi. Delikatnie potrząsnąłem głową, by przegonić natrętne wspomnienie. -Dlaczego akurat to miejsce wybrała Pani, by stworzyć coś tak wspaniałego? - Zapytałem, wskazując ręką na otaczającą zieleń. - Nigdy nie widziałem czegoś takiego i takiej magii. Czy mogłaby Pani opowiedzieć o zaklęciach, jakie zostały tu użyte? O ile nie jest to Pani tajemnica zawodowa. Cóż, zwyczajnie nie mogłem się powstrzymać i musiałem zadać te pytania. |
Wiek : 25
Odmienność : Zwierzęcopodobny
Miejsce zamieszkania : Deadberry
Zawód : Rzecznik w Czarnej Gwardii, student Teorii Magii