First topic message reminder : Święte wodospady Wodospady znajdujące się nieopodal Saint Fall, od których wzięła się nazwa tego miasta. Płynie tu krystalicznie czysta i zimna woda. Wbrew pozorom miejsce to nie jest za bardzo popularne wśród miejscowych i turystów, dlatego często można spotkać przy potoku łanie lub jakieś inne dzikie zwierzęcia, które akurat napajają się przy wodospadzie. Całej okolicy towarzyszy również niezbyt przyjemny szum, powodowany przez ciągle spadanie lecącej wody. W mroźne zimy potrafi całkowicie zamarznąć, tworząc piękną, lodową rzeźbę. |
Wiek : ∞
Miejsce zamieszkania : Piekło
Zawód : Guru sekty satanistycznej
Stwórca
The member 'Zjawa' has done the following action : Rzut kością 'k100' : 38 |
Wiek : ∞
Miejsce zamieszkania : Piekło
Zawód : Guru satanistycznej sekty
Hiram Laffite
ILUZJI : 5
ODPYCHANIA : 20
SIŁA WOLI : 10
PŻ : 172
CHARYZMA : 9
SPRAWNOŚĆ : 6
WIEDZA : 3
TALENTY : 17
Więc wrażenie, że obce spojrzenie prześlizgało się po jego karku, nie było dyktowane jedynie przez rozwijająca się w jego głowie paranoję, która, od bliska kilka lat, nawiedzała go sukcesywne, od czasu do czasu burząc porządek kosztujących się pod sklepieniem czaszki myśli. Przesunął spojrzeniem po sylwetce mężczyzny, który wyłonił się, jakby znikąd, choć radość nadal czule obejmowała jego ciało, dyskomfort zacisnął się na jego ciele, wiążąc jego mięsnie w paraliżu napięcie, a po karku prześlizgnął się nieprzyjemny dreszcz, który niczym obślizgły wąż, wił się po ciele, rozprowadzając płytko pod skóra przenikliwe, nieprzyjemne zimno. Gdy mężczyzna uniósł dłonie, jakby w poddańczym geście, rękawy luźnie opadającego na jego ciało swetra, opadły, odsłaniając wytatuowane nadgarstki oraz rzemień owinięty wokół prawej dłoni, z którego sterczał znajomy kształt. Pentakl. Hiram stłumił krzywy grymas, który chciał wykrzywić jego twarz. - Zaiste - prychnął w odpowiedzi, bo czym innym było zgubienie się w lesie - Cripple Rock było pełne zawiłych, nieodkrytych do tej pory zagadek, które, szepcząc magnetyczne słowa do ucha, kusiły, by się z nim zapoznać, wchodząc głębiej w poszycie leśne, gdzie łatwo było pomylić drogowskazy, z zwodniczymi, niezbadanymi do tej pory ścieżkami ukształtowanymi iluzją przez magię - a zupełnie czym innym przedostanie się na drugą stronę wodospadu, którego wejście było ledwie widoczne, nieobecne na mapie lasu. Nie przerwał kontaktu wzrokowego - uważnie przyglądał się swojemu nowemu rozmówcy, czując jak w powietrzu unosi się ledwie wyczuwalna dawka niezręczności, jakby został przyłapany na czymś intymnym, uwierającym w szyje jak krawat; w końcu rzadko pozwalał sobie na to, by jego organizmem zawładnęła pozbawiona zmartwień beztroska, rzadko też wyrzucał z głowy balast myśli. - W jakim celu pan nas śledził? - zapytał nie wierząc ani w jedno, kłamliwie słowa, które opuszczały obce wargi ochlapusa. Głos miał zachrypnięty, przez co dźwięki, jakie z siebie wyrzucał, były ledwo zrozumiałe, jakby miał przed sobą kilku dniowy maraton alkoholowej libacji. Jego cera - śniadania, o niezdrowym zabarwieniu, matowa, szara, jak i wyraźnie widocznie wchodząc w odcień fioletu sińce pod oczami potwierdzały tą wysnutą przez Laffite teorię. - Starszy specjalista komitetu ds. bezpieczeństwa magicznego, Hiram Laffite - przedstawił mu się w końcu, a w tej krótkiej, suchej prezentacji zatliło się ostrzeżenie. - Proszę współpracować, a być może przymknę oko na pańską obecność w tym miejscu - zastrzegł, dokładając subtelnie groźbę. Hiram już wcześniej dostrzegł od uczciwego wniosku, że stał przed nim jeden z przedstawicieli marginesu społecznego, a wiec niewkluczone, że wałęsanie się bez celu po terytorium Cartetów to wierzchołek góry lodowej jego przewinień wobec prawa magicznego. Oderwał na chwile wzrok mężczyzny; radość, która go ogarnęła, nadal w nim była i znowu przybrała na sile, rozpalony w nim ogień beztroski zapłonął, całkowicie pochłaniać neuroprzekaźniki, bezustannie przekazujące do mózgu informacje o kolejnym, niepokojącym wyrzucie endorfin. Napięcie, chwile wcześniej trzymające jego ciało w tępym wyrazie odrętwienie, zostało stłumione przez kolejną falę bezmyślnej beztroski, która ugrzęzła na jego wargach. Kurwa! Kurwa! Kurwa!, klną w poczuciu bezsilności w przestrzeń własnego umysłu, rozluźniając supeł uwierającego go w szyje krawata. Spróbował jeszcze raz stłamsić uczucie, które próbowało go bez reszty pochłonąć, zeżreć od środka, zanurzyć w świecie bezmyślnej, zobojętniałej na jakiekolwiek bodźce beztroski. Nie mógł sobie na to pozwolić, tu, na zupełnym obcym terenie, którego nie oświetlało nawet słońce. Nic z tego - była tylko ta niezdefiniowana radość i przyjemne, kojące chłod skóry ciepło. Zdjął krawat, pozwalając, by wylądował w miękkiej trawie, pod którym zapadało się jego obuwie, w ślad za nim poszedł ciążący mu na ramionach niewielkiej rozmiarów, zgrabny skórzany plecak. Nawet nie zerknąwszy na tarcze zegarka, wysunął pasek za sprzączki i ostrożnie włożył przedmiot do głębokiej kieszeni marynarki. Parę chłodnych, szaro-niebieskich oczu zakotwiczył na majaczącej przed nimi przestrzeni, na której chociaż na chwile próbował zawieźć wzrok,, wykrzesując z siebie ostatnie błąkające się w nim ochłapy koncentracji. siła woli: 14 + 10 percepcja: k100 + 50 + 17 |
Wiek : 34
Odmienność : Czarownik
Miejsce zamieszkania : Salem
Zawód : STARSZY SPECJALISTA KOMITETU DS. BEZPIECZEŃSTWA MAGICZNEGO
Stwórca
The member 'Hiram Laffite' has done the following action : Rzut kością 'k100' : 28 |
Wiek : ∞
Miejsce zamieszkania : Piekło
Zawód : Guru satanistycznej sekty
Evanderze, kiedy Twoi towarzysze czuli siłę wręcz przyjemną, rozgrzewającą, u Ciebie, początkowo zaszczepiony instynkt, przerodził się w coś innego. W nagły wstręt, niechęć, a nawet mdłości. Nie wiedziałeś, z jakiego powodu, ale nogi nagle wyniosły Cię poza teren jaskini i dopiero kiedy przebrnąłeś przez rzekę, na drugi brzeg, ten, z którego szedłeś tutaj razem z Hiramem, poczułeś ulgę. Świeże powietrze wypełniło Ci płuca, a myśli oczyściły się, były klarowne jak nigdy. W pamięci pozostanie Ci jedynie zagadkowa siła i ogród ukryty za wodospadem. Jakkolwiek jednak byś nie chciał zawrócić – dziwna siła powstrzymuje Cię od tego, nie pozwalając już się zbliżyć. Hiramie, Ty mogłeś dostrzec tylko, że Twój dotychczasowy towarzysz nie poczuł się najlepiej. Być może nawet nie zauważył zbliżającego się intruza, z którym mogłeś porozmawiać Ty. Jordanie, ze względu na wynik siły woli, Ciebie również obejmuje działanie tego miejsca. Wystarczyło zaledwie parę kroków w przód, aby ogarnęła Was jasność. Jasność drażniąca w oczy, światło niczym dzienne – a przecież byliście w środku jaskini. Kiedy już przyzwyczailiście się do nagłej zmiany natężenia światła, dostrzegliście coś, czego spodziewać się tutaj nie mogliście. Ogród niemalże przypominający opisy Edenu – z szumiącą, rozległą rzeką przypominającą niemal brzeg morski, oraz wodospadem wydobywającym się z jednej ze skał bocznych. Nagle widzieliście zadziwiającą przestrzeń, która kłóciła się z wszelką logiką, a wypełniały ją drzewka owocowe i kwiaty. Ale to nie było wszystko. Przy drzewkach, w wodzie, przy wodospadu – wszędzie były młode kobiety, które beztrosko bawiły się, ganiały, zrywały owoce czy kąpały pod strumieniem wody, absolutnie nieskrępowane i odziane w niemal nic. Kilka z nich przysiadło przy krawędziach łoża, które przypominało otwartą morską muszlę, a pośrodku której siedziała kobieta niewątpliwie najpiękniejsza ze wszystkich tych, które dotychczas widzieliście w życiu. Jej twarz była niemal śnieżnobiała, jej włosy o blasku rudego blondu, o oczach niebieskich, odziana zaledwie w szatę z organzy, właśnie przyjmowała coś ze śmiechem od towarzyszącej jej kobiety, kiedy jej wzrok padł na Was. Nagle wszystkie śmiechy i odgłosy zabaw ucichły, a spojrzenia każdej z kobiet skierowało się ku Wam. — Mężczyźni – głos kobiety pośrodku muszli był cichy, ale słyszeliście go wyraźnie. Podniosła z się z pozycji pół-leżącej do siadu, z ciekawością, ale i nieskrępowaniem przyglądając się Wam. – Nigdy nie było tu mężczyzn. Jak tu trafiliście? Dziewczyna, za którą szedłeś, Hiramie, siedziała u boku nieznajomej, rozpoznałeś ją wyraźnie. Była w takim samym stanie jak pozostałe. Z tematu dla Evandera |
Wiek : ∞
Miejsce zamieszkania : Piekło
Zawód : Guru sekty satanistycznej
Nie był wielbicielem natury, żeby chodzić po lasach bez celu. Również zachwycanie się nad tym jak ładnie kwiatki rosną było mu obce, ale nie umiał powstrzymać się, aby oniemiały przyjrzeć się otoczeniu jeszcze raz. Nie spodziewał się, że pośrodku niczego będą w stanie trafić do samego raju na Ziemi, otoczeni taką ilością zieleni, aż ciężko było uwierzyć, że jest to dalej Hellridge, a nie dżungla gdzieś z dala od mokrego i wilgotnego północno-wschodniego wybrzeża. Czuł błogość, jak po wypiciu pół butelki drogiego alkoholu, jak po spokojnym wypaleniu czystego skręta, a jednocześnie było to uczucie pozbawione dezorientacji połączonej z zawężającą się percepcją. Ciepło porównywalne do przyjemnego, sierpniowego poranka rozlało się po jego ciele, zachęcając do zrzucenia z siebie najpierw dżinsowej kurtki, a potem cienką bluzę, pozostając w górnej części garderoby jedynie cienką koszulkę. — Nie śledziłem! — zawziął się stanowczo Gibson. Nie był najlepszym kłamcą, ale stosował starą jak świat strategię wielokrotnego powtarzania tego samego. Ostatecznie większość osób odpuszczała sobie, nie chcąc się z nim przepychać i miał nadzieję, że tym razem również to zadziała. Elegancik już i tak miał wystarczająco zmartwień na głowie. — Przysięgam, że się zgubiłem. Co mógłbym chcieć od pana? — pytanie retoryczne. Chcieć mógłby wiele, przede wszystkim mógłby mu kopsnąć jakieś drogie fajki. O ile nie palił jakichś cygar czy cholera wie czego, ale dogadaliby się. — Dobrze, dobrze, psze pana… — pokiwał głową nerwowo. Co mu innego zostało ostatecznie? Szczęka opadła Gibsonowi na widok panienek bawiących się w wodzie. Dziewczęta wpasowywały się w widok zastany w ogrodzie, były jak element idealnie dopasowany do obrazka, a jemu ciężko było od tego krajobrazu oderwać wzrok. Piękności przestraszyły się ich – nic dziwnego, zakłócali im spokój, a trafili tu zupełnym przypadkiem. Najwyraźniej nie byli tutaj pożądanymi gośćmi. — Przepraszam najmocniej, to zupełny przypadek — powiedział do tej z dziewcząt, która jako pierwsza do nich przemówiła, cofając się o krok. Kobiety by przecież nie zaatakował, miał w sobie chociaż trochę dżentelmena. |
Wiek : 666