First topic message reminder : Kryształowa jaskinia W głębi lasu ukryta jest jaskinia kryształów, gdzie tysiące migoczących bryłek odbijają światło w kaskadzie promieni. Ściany jaskini pokryte są kryształami różnych kolorów: błękitnymi, fioletowymi, zielonymi i różowymi, tworząc fantastyczne, niemal magiczne widowisko. W powietrzu unosi się delikatny zapach wilgotnej ziemi, a blask odbijanego światła tworzy atmosferę tajemniczości i przyjemnego mroku. |
Wiek : ∞
Miejsce zamieszkania : Piekło
Zawód : Guru sekty satanistycznej
Arlo, ponoć do odważnych świat należy – tylko ten świat kończy się dość szybko. Ty byłeś przygotowany na taki koniec, nawet jeśli magia zawiodła Cię w najważniejszym momencie – żadna z Twoich tarcz nie uformowała się, a więc zdecydowanie mogłeś żegnać się już z istnieniem i wyczuwać trzęsącą się ziemię, tylko… Nic takiego się nie stało. Zamiast tego, z jednej z kolumienek dostrzegłeś dodatkowy blask. Tym razem biały. Kolejny kamień jakby wysunął się z żyły, które widziałeś przy pomocy magii i zawisł w powietrzu. Tym razem wyglądał dokładnie tak samo, jak te składowiska kamieni, które już mijaliście po drodze. O ostrych krawędziach, niemalże przezroczysty, kuszący w swoim wyglądzie, perfekcyjny. Philipie, ponieważ widziałeś już ten rodzaj kamienia wcześniej w jaskini, bez problemu dostrzegasz w nim diament. |
Wiek : ∞
Miejsce zamieszkania : Piekło
Zawód : Guru sekty satanistycznej
Philip Duer
POWSTANIA : 20
SIŁA WOLI : 5
PŻ : 163
CHARYZMA : 3
SPRAWNOŚĆ : 4
WIEDZA : 8
TALENTY : 30
Irytacja podszczypuje Philipa po kostkach, ale to ani dobre miejsce, ani odpowiednia pora, żeby dawać jej upust — przynajmniej nie w pełni. Przewraca tylko oczami w odpowiedzi na słowa Havillarda, ale gryzie się w język; to nadal siedzi we mnie zbyt głęboko — delikatniś za ćwierć centa się znalazł. Okoliczności chwilowo grają na korzyść Arlo i Duer odpuszcza. Nie drąży tematu Szezmu i ich spotkania, choć ciekawość gniecie go jak przyciasny kołnierzyk koszuli; demon musi zaczekać i ustąpić pola głównej gwieździe tego wieczoru. Kamiennemu sercu. To debilna propozycja — mógłby powiedzieć. Każde poprzednie dotknięcie wnętrzności jaskini kończyło się tak samo, szaleństwem było robić wciąż to samo i oczekiwać różnych rezultatów. — Ordinatio — to rozsądniejsze od próby wyperswadowania Havillardowi jego najnowszego pomysłu. Kolejne kamienne osuwisko mogłoby być ostatnim dla ochłapów cierpliwości Duera. Popełnia jednak gdzieś błąd — albo to zbyt bliska obecność Arlo i jego pecha — i tarcza nie ogniskuje się tak jak powinna. Jaskinia też nie zachowuje się tak jak powinna. Philip bezwiednie wstrzymuje oddech i dopiero po dwóch uderzeniach — rozbłyskach czerwonego światła — kamiennego serca wypuszcza powoli powietrze. — Serce jest aktywatorem? — to pierwsza myśl, której się chwyta, kiedy w jednej z kolumienek pojawia się przezroczysta pokusa i zawisa w powietrzu przesiąkniętym zapachem wilgoci. Nie trzeba go przekonywać, żeby podszedł bliżej i przesunął jaśniejącą piersiówkę do najnowszego obiektu zainteresowania. — To diament. Ich ostatnią relację można określić jako to skomplikowane. — Wygląda zupełnie jak te poprzednie. Stwierdza o tyle, o ile to w ogóle możliwe gołym okiem — bez najbardziej podstawowych narzędzi. — Czyli mieliśmy po drodze agat — nie musi wysilać pamięci. Takich rzeczy nie zapomina. — Prawdopodobnie hematyt i ten skurwiały akwamaryn. Brak ciepłych uczuć do kamienia szlachetnego, będącego sprawcą uszczerbku, nawet nie tyle na zdrowiu, a aparycji, nie przeszkodził Philipowi w zabraniu go ze sobą i schowaniu w kieszeni marynarki. — No i diament — błękitne spojrzenie przeskakuje w końcu na Havillarda. — Nie widzę między nimi większego związku, oprócz tego, że każdy mniej lub bardziej reaguje z magią. To już wiedzą. — Ciekawe czy jak dotknę tego diamentu — przebudzenie duszy odkrywcy? — To czy poczęstuje nas tym samym, co uprzednio. Może bliżej serca działa to inaczej? A może jednak Duer jest idiotą, który nie potrafi oprzeć się ostrym krawędziom zawieszonego w powietrzu diamentu. — Spróbuję. Śmiałe oświadczenie, jak na kogoś, kto dosłownie chwilę wcześniej zżymał się na podobne insynuacje i najchętniej zawróciłby ku wyjściu. Jeden czy dwa dodatkowe siniaki to chyba niewielka cena, kiedy dosłownie przed oczami ma podobny okaz, ku któremu wyciąga lewą dłoń. rzut: Ordinatio (60): k26 dotykam diament |
Wiek : 31
Odmienność : Czarownik
Miejsce zamieszkania : saint fall
Zawód : jubiler, zaklinacz
Philipie, Twoja dłoń wpierw łagodnie musnęła kamień, który wyrósł przed Wami niemalże znikąd. Za moment jednak musiałeś reagować dość szybko, bo pomimo spodziewanego trzęsienia ziemi, zatrzęsło się coś innego – dokładniej kamień w Twojej ręce. Oderwał się on od niewidzialnego źródła, które pozwoliło mu lewitować w powietrzu i… został w Twojej dłoni. Nic nie wskazywało na to, że stanie się cokolwiek innego. |
Wiek : ∞
Miejsce zamieszkania : Piekło
Zawód : Guru sekty satanistycznej
Arlo Havillard
ODPYCHANIA : 5
POWSTANIA : 20
SIŁA WOLI : 5
PŻ : 169
CHARYZMA : 6
SPRAWNOŚĆ : 7
WIEDZA : 4
TALENTY : 24
Lekkomyślność była przepaścią odgradzająca ich od zdrowego rozsądku, ciekawość trwale zdławiała bunt w przełyku, a Ordinatio pozostawiło po sobie gorzki posmak porażki na języku. To wszystko, splecione ze sobą nierozerwalnym więzłem zależności, odsłaniało tlące sie w nich słabości. W chwili,w której dłoń Havillarda zetknęła się z chropowatą strukturą, poczuł piecznie w przełyku i szybszą, jakby ponaglająca prace serca; organ obijał się boleśnie o żebra, nadając jego emocjom nowej trajektorii. Nie była nakierowana na strach- zimny dreszcz nie przespacerował się wzdłuż linii kręgosłupa, nie było też niewidzialny palców boleśnie zaciskających się na dolnej partii żołądka, w spojrzeniu zapłonęło to, co powinien trzymać na wodze - fascynacja. Jego dotyk nie wywołał trzęsienia ziemi, ani tym bardziej skalnej jawiny. Może jaskinia przyzwyczaiła się do jego dotyku i już nie próbowała się przed nim bronić, a może Philip miał racje - może bliżej serca to działa inaczej, może ich obecność uśpiła czujność mechanizmu. Skierował wzrok na nagły, wynurzający ze skalnej szarości błysk. Żyła odsłoniła im to, co jeszcze przez chwile było niewidoczne dla ich oczu - diament. Nie było sensu dłużej zapominać oddechu, wiec Havillard wypuścił powietrze razem ze świstem. - Może odsłania prawdę o nas samych - blady uśmiech rozpogodził zwartą w grymasie zaskoczeniu strukturę jego twarzy. Wiedział przecież, że diament, w rękach utalentowanego jubilera, takiego jak Philip, staje się źródłem szczęścia. - Jakie ma właściwości? - w domyśle diament, ale był niemal pewny, że jego rozmówca pojmie ten skrót myślowy, znali się nie od dzisiaj i nie od dzisiaj dzieli coś więcej poza jedną przestrzenią. Wsłuchał się w słowa znawcy kamieni szlachetnych. Agat dodawał animuszu. Hematyt miał bliski związek z zabłąkanymi duszami. Skurwiały akwamaryn miał niezdrowe relacje z syrenim lamentem. I diament - według jego matki najlepszy przyjaciel każdej kobiety. Obaj, tu, w jaskini, konkurowali ze sobą o tytuł idioty. Nie wiedział, co przemawiało za Philipem – pierwiastek odkrywcy, którego dopiero co odkrył? Chciwość, która płynęła w jego żyłach? A może jedno i drugie? Arlo przytaknął pojednawczo, w ramach zachęty. Spróbuj. Ostatnie nicie zdrowego rozsądku pękły na szwach lekkomyślności. Jej faktura miała postać kanciastych odłamków wbijających się w ściany przełyku. Obserwował, jak ręka jubilera zmierza ku przeznaczeniu. Diament uległ pod naporem jego palców i pozwolił się zniewolić, Arlo więc odetchnął. - Wróciłem tam nazajutrz – odezwał się, by przegonić chwilą cisza, która zapadła, zagłuszona tylko przez jego oddechy. – Szezmu na mnie nie czekał, ale powitał mnie świt i olej z kwiatu losu - zrelacjonował, nie chcąc dłużej trzymać tej tajemnicy dla siebie. – Nie przebadałem go - jeszcze, dodał w myślach, zatrzymując wzrok na twarzy adresata tych słów – pod kątem przydatności, ale obaj wiemy do czego zdolny jest Andromalius. Kamień nadal pulsował światem, a Arlo wydawało się, ze bije w rytm jego oddechu. - Ostatni raz – mruknął, a palce odnalazły serce, jakby chciał wyczuć pod opuszkami jego bicie. Arlo dotyka serca |
Wiek : 31
Odmienność : Czarownik
Miejsce zamieszkania : saint fall
Zawód : detektyw policyjny, zaklinacz
Arlo, choć tym razem powtórzyłeś akcję, nie stało się nic. Wyglądało na to, że serce tej jaskini jest w stanie wyczuwać dotyk osoby, która do niej podchodzi, oraz obdarować ją kryształem tylko raz. Na jaki czas? Tego najpewniej nie dowiecie się dzisiaj. Rozwiązaliście tajemnicę tej jaskini – przynajmniej w znacznym stopniu, na tyle, na ile pozwalało Wam Wasze opanowanie teorii magicznej. Mieliście przed sobą serce jaskini, która zachowywała się niemal jak żyjąca i czująca istota. Wiecie, że dotknięcie złóż wewnątrz grozi zawaleniem, aż do momentu, aż dotrze się tutaj. I możecie przypuszczać, że właśnie to jest najbardziej wrażliwy element tego miejsca. Macie więc przed sobą dziwaczną, magiczną anomalię, oraz możliwą do podjęcia decyzję. Możecie spróbować zniszczyć dar magii. Możecie z niego korzystać i po prostu wrócić tu w innym czasie. Możecie również spróbować zagarnąć ten skarb tylko dla siebie. Po podjęciu decyzji zgłoście się po ingerencję Mistrza Gry. |
Wiek : ∞
Miejsce zamieszkania : Piekło
Zawód : Guru sekty satanistycznej
Philip Duer
POWSTANIA : 20
SIŁA WOLI : 5
PŻ : 163
CHARYZMA : 3
SPRAWNOŚĆ : 4
WIEDZA : 8
TALENTY : 30
— Na pewno odsłania prawdę o moich tarczach — w błękitnych oczach próżno szukać zniecierpliwienia — nigdy nie pretendował do tytułu biegłego magii odpychania — ale usta krzywią się w zaprawionym ironią uśmiechu. Bardziej na filozofowanie Havillarda, niż nieposłuszne Ordinatio. — Pomaga szczęściu, ale prawdę mówiąc na tyle rzadko, że równie dobrze może to być przypadek. Osobiście nigdy nie rozpatrywał diamentów w kategoriach innych, niż piękno i wartość rynkowa — były jednymi z tych nielicznych kamieni szlachetnych, w których właściwości magiczne nie do końca wierzył, mimo uczucia magii przepływającej przez koniuszki palców. Koniuszki teraz delikatnie gładzące szorstką fakturę diamentu, który bez protestów ze strony jaskini spoczął w wyciągniętej dłoni. Obywa się bez trzęsień ziemi i deszczu kamieni. Jest tylko mocniej bijące serce — dla odmiany jego własne. Chwila oderwania spojrzenia od diamentu wydłuża się, ale w końcu Philip podnosi oczy na Havillarda, który wraca wspomnieniem do spotkania z Szezmu. — Jesteś pewien, że zamiast niego nie czekał tam Andromalius? — uśmiecha się trochę niewyraźnie — napięcie dopiero ustępuje, pozostawiając w swoje miejsce zmęczenie w smaku niepodobne do tego zwykłego i powszechnego, towarzyszącemu długiemu dniu pracy czy nieczęstemu ostatnio treningowi na siłowni. — To by wiele tłumaczyło. Naigrawa się na tyle, na ile pozwalają mu resztki humoru. Prawdę mówiąc, wyrwana z Havillarda opowieść jest na tyle niezwykła, że nie da się jej wyrzucić z głowy, ani zepchnąć w bezpieczne rejony zapomnienia kwitnące pod imponującym znakiem Nie Moja Sprawa. Nieznany mu demon pozostawiający po sobie olej do zaklinania. Gdzie był haczyk? Mały druczek na umowie? Jakiś na pewno musiał być i Philip zamierza wypytać Arlo o wszystko, co ma związek z tamtym dniem. Jaskinia oferująca bogactwo kamieni z potencjałem. Tutaj wie, gdzie był kruczek — wie też, jak go ominąć, żeby nie spotkać się z windykatorem. Ściskany między palcami diament to analogia darowanego oleju? Widzi pewne podobieństwa i marszczy delikatnie czoło, chowając kamień do kieszeni w klapie marynarki. — Chyba ma dosyć towarzystwa — stwierdza, nie odnotowując żadnych zmian. Ręka Havillarda wygląda jak zawsze, a w żadnej z kolumienek nie pojawia się przebłysk świadczący o obecności nowych kamieni. Philip rozmasowuje palcami czoło, zapominając chwilowo, że dotykanie twarzy nie jest najlepszym pomysłem, kiedy zaledwie kilkanaście — kilkadziesiąt? — minut temu ta miała bliskie spotkanie z kamieniami. Boli. Ale to nic w obliczu poczynionego odkrycia. — Zostawmy je, Arlo — jest za piękne, żeby je niszczyć i myśl ta nawet nie przychodzi Duerowi do głowy. — Chodźmy już. Wrócimy tu, kiedy indziej i tak raczej nic więcej nie zdziałamy, a skoro już mamy tak dobre relacje, że obdarowuje nas diamentami, nie warto nadużywać gościnności. To absurdalne traktować jaskinię jak żywe stworzenie, ale to nie pierwszy absurd tego wieczoru. — Rzygać mi się chce na myśl o łapaniu stopa, ale jeszcze bardziej o pieszym powrocie do domu... Będziesz miał dużo czasu, żeby opowiedzieć o tym Szezmu. chowam diament do kieszeni |
Wiek : 31
Odmienność : Czarownik
Miejsce zamieszkania : saint fall
Zawód : jubiler, zaklinacz