Witaj,
Mistrz Gry
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t58-budowanie-postaci
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t179-listy-do-mistrza-gry
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t58-budowanie-postaci
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t179-listy-do-mistrza-gry
First topic message reminder :

Palenisko przy altanie
Możliwe najbardziej wycofana część posiadłości Red Bear Stronghold. Znajduje się za tylnym tarasem prowadzącym wprost do lasu. Wystarczy tylko zboczyć ze ścieżki na lewo, aby dostrzec kilka charakterystycznych kamieni z paleniskiem, a nieopodal również i solidną, dużą, drewnianą altanę ze stołem i ławkami. Miejsce najmniej oficjalne i najchętniej wykorzystywane podczas letnich spotkań rodzinnych, bądź z zaproszonymi znajomymi.
Mistrz Gry
Wiek :
Miejsce zamieszkania : Piekło
Zawód : Guru sekty satanistycznej
Marvin Godfrey
WARIACYJNA : 13
SIŁA WOLI : 20
PŻ : 198
CHARYZMA : 2
SPRAWNOŚĆ : 14
WIEDZA : 2
TALENTY : 19
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t1225-marvin-godfrey#11975
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t1258-marvin-godfrey#12593
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t1259-marvin-godfrey#12595
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t1257-poczta-marvina-godfreya#12592
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f207-dom-marvina
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1275-rachunek-bankowy-marvin-godfrey#12905
WARIACYJNA : 13
SIŁA WOLI : 20
PŻ : 198
CHARYZMA : 2
SPRAWNOŚĆ : 14
WIEDZA : 2
TALENTY : 19
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t1225-marvin-godfrey#11975
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t1258-marvin-godfrey#12593
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t1259-marvin-godfrey#12595
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t1257-poczta-marvina-godfreya#12592
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f207-dom-marvina
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1275-rachunek-bankowy-marvin-godfrey#12905
Minęła chwila od pijackiego zwierzenia i nikt się jeszcze nie podniósł, by zakuć Marvina w kaftan bezpieczeństwa. Tylko szczenię opuściło go za bardziej smakowitym kąskiem — tłuszczykiem z talerza. Brwi Sebastiana odstawiają pantomimę, Judith jest podejrzanie cicho, a Maurice—
Maurice zadaje dobre pytanie, na które Godfrey odpowiada teraz chętniej, niż na trzeźwo.
Ano. Niechętnie o tym gadam, bo matka się uparła. — Dlatego tak dobrze rozumie ślimaki. Może to jego totemiczne zwierzę, czy coś — nie wie, może Sandy lepiej się na tym zna — ale częściej wykorzystywał swój dar, żeby poszukiwać spokoju i rozwiązywać problemy, a nie ich sobie doprawiać.
I ostatnio dla odmiany znalazł jeden. Przez to mniej było w nim spokoju, niezmiennie podlanego olbrzymią dawką optymizmu i samokontroli. A na ten spokój pracował całymi latami w swojej wiejskiej chatce.
Bo w istocie, zadane przez Sebastiana pytanie dopiero kazało Godfreyowi się po raz pierwszy naprawdę zastanowić — co to mogło oznaczać?
Pierwszą odpowiedzią było — nic dobrego.
Drugą — skoro z jakiegoś powodu anioły zaczynają zostawiać pamiątki wokół legendarnego wejścia do piekła— patrz punkt pierwszy.
I trzecią, najbardziej pijacką. Tę Godfrey wypowiada na głos.
Że potrzebujemy dużego miotacza ognia w Cripple Rock — mówi i wypija za to kolejkę — bo i tak nikt w to nie uwierzy, dopóki nie zobaczy — widział to po reakcji tamtej dziewczyny w wąwozie; jak najszybciej chciała zakończyć temat, odrzucić swoją szansę na dowiedzenie się prawdy.
A jak wszyscy zobaczą, to już będzie za późno — ulewa się kolejna porcja wiejskiej mądrości, pod korek uzupełnionej bimbrem.
Mija kolejna minuta i nikt jeszcze nie podszedł, by zakuć Marvina w kaftan bezpieczeństwa — być może więc dobrze trafił. Być może przypadkowe towarzystwo naprawdę mu wierzy. Być może tym razem upiecze mu się bezmyślne kłapanie ozorem po pijaku.
I — być może — następnego dnia wypomni sobie każde jedno słowo z dzisiejszej tyrady, gdy dotrze do niego, co też najlepszego naopowiadał.

Piję kolejkę: 20 - 20 - 7 = ta kolejka wchodzi jak soczek
Suma: nadal 233
Marvin Godfrey
Wiek : 34
Odmienność : Słuchacz
Miejsce zamieszkania : Wallow
Zawód : Złota rączka
Maurice Overtone
ILUZJI : 7
WARIACYJNA : 7
SIŁA WOLI : 20
PŻ : 172
CHARYZMA : 14
SPRAWNOŚĆ : 11
WIEDZA : 16
TALENTY : 17
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t1300-maurice-overtone#13634
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t1333-maurice-overtone#13952
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t1332-poczta-maurice-overtone#13950
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f226-chateau-nacre
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1334-rachunek-bankowy-maurice-overtone#13958
ILUZJI : 7
WARIACYJNA : 7
SIŁA WOLI : 20
PŻ : 172
CHARYZMA : 14
SPRAWNOŚĆ : 11
WIEDZA : 16
TALENTY : 17
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t1300-maurice-overtone#13634
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t1333-maurice-overtone#13952
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t1332-poczta-maurice-overtone#13950
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f226-chateau-nacre
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1334-rachunek-bankowy-maurice-overtone#13958
Maurice z przyjemnością odrzuciłby od siebie tę wizję. Absolutnie nic, co wiązało się z ziemią i aniołami nie było dla niego perspektywą, jaką chciałby dostrzegać w swoim ogródku i to natychmiast stało się widoczne.
Wstał, uważając, żeby nie nadepnąć barghesta, gdy wymijał swoje siedzisko i ognisko.
- Że muszę, kurwa, zapalić, zanim dogoni mnie apokalipsa. - Stwierdził, waląc kieliszek na raz i tuż po tym, jak Sebastian mu go uzupełnił. Potem odstawił go na miejsce, gdzie przed momentem wysiadywał i gestem doprosił się fajka. Rozpalił go i odszedł od grupy.
To, co usłyszał, natychmiast go otrzeźwiło i gdyby tylko mógł, walnąłby sobie teraz coś, co poskładałoby go na resztę wieczora. Cokolwiek, byleby nie musiał mierzyć się z myślą, że za jego życia miał rozpocząć się koniec wszystkiego. A przecież jeszcze go nie zobaczył…
Lęk sprawiał mu niemalże fizyczny ból… a może to zasługa zaciskania palców na własnym łokciu do tego stopnia, że jutro będzie miał w tym miejscu krwawe wybroczyny? Zacisnął zęby na papierosie. Jak się okazało, potrafił palić i nie krztusić się dymem, a kiedy samemu wciągało się to gówno, smród już tak nie przeszkadzał.
Jakżeby chciał, aby tajemnicze pióra nie były niczym więcej od posłannictwa pana boga ichniejszego. Niech sobie dyskutuje ze swoimi wyznawcami, Maurycemu to obecnie było wszystko jedno, ale apokalipsa… to był problem znacznie większego kalibru.
Papieros oparzył go w palce, kiedy rozżarzona końcówka wreszcie spaliła się do tego stopnia, że dotknęła go w dłoń. Wypuścił niedopałek z palców i pospiesznie zmiażdżył butem. Potem podniósł, aby wpatrzeć się w niego ponuro.
Potrzebował teraz chyba całej paczki.

Nietrzeźwość: 93+20-14-4=95
Maurice Overtone
Wiek : 29
Odmienność : Syrena
Miejsce zamieszkania : Hellridge, Maywater
Zawód : Malarz, śpiewak operowy
Judith Carter
ANATOMICZNA : 1
NATURY : 5
ODPYCHANIA : 30
WARIACYJNA : 1
SIŁA WOLI : 20
PŻ : 180
CHARYZMA : 9
SPRAWNOŚĆ : 5
WIEDZA : 13
TALENTY : 24
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t381-judith-carter
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t424-judith-carter#1425
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t785-hey-jude
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t423-skrzynka-judith#1424
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f118-red-bear-stronghold
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1056-rachunek-bankowy-judith-carter
ANATOMICZNA : 1
NATURY : 5
ODPYCHANIA : 30
WARIACYJNA : 1
SIŁA WOLI : 20
PŻ : 180
CHARYZMA : 9
SPRAWNOŚĆ : 5
WIEDZA : 13
TALENTY : 24
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t381-judith-carter
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t424-judith-carter#1425
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t785-hey-jude
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t423-skrzynka-judith#1424
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f118-red-bear-stronghold
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1056-rachunek-bankowy-judith-carter
W ciągu kilku zdań padło dość dużo informacji i mój upojony mózg musiał się z nimi solidnie oswoić przez dobre kilka chwil.
Po pierwsze – Godfrey jest dość zabawny z tym nie powiecie Gwardii?
Kątem oka dostrzegam pokerową twarz Sebastiana, kiedy kłamie jak z nut, że nic Gwardii nie powie. Pewnie faktycznie w raportach tego nie zapisze, ale sam fakt, że właśnie Gwardia się o wszystkim dowiaduje jest dość zabawny.
Po drugie – Godfrey jest słuchaczem.
Nie chciałam tego zakładać od razu, wszak wiem, co to białe gówno spadające z nieba jest w stanie zrobić z człowiekiem. Nie chodzi mi tutaj o pióra, a o anioła, który prześladował mnie o jeden raz za dużo w wizji, której świadkiem, na szczęście, był tylko Sebastian. Założyłam więc z początku, że Godfrey doświadczył czegoś podobnego – szybko zostałam sprowadzona na właściwe tory, kiedy przytaknął teorii Overtone’a.
Po trzecie – Godfrey ma rację, nikt nie uwierzy, dopóki nie zobaczy.
Właśnie dlatego Kowen Dnia siedzi cicho i nie napierdala o Apokalipsie na prawo i lewo jak dzieciak, którego ostatnio spotkałam w barze. Teraz pewnie już gryzie piach, przypuszczam, że to jego miał załatwić Sebastian. Im mniej ich, tym lepiej.
Po czwarte – Overtone jest w stanie pić jak Carter i w jednej chwili mi nawet całkiem imponuje, tak biorąc tego kielona, wychylając go na raz i zabierając fajka.
Świat się kończy, okazuje się, że niedaleko pada Overtone od Cartera – rzucam z głosem podszytym rozbawieniem, kiedy wypalam sobie swojego fajeczka.
Różnica jest taka, że Carter by się nie zesrał na myśl o możliwym końcu świata.
Ale skąd oni mogą to wiedzieć? Skąd mogą wiedzieć, że apokalipsa nie jest czymś złym – jest początkiem czegoś nowego?
Jestem Sumienną i sumiennie biorę sobie do serca sprowadzanie koziołków Ojca na właściwą ścieżkę, nawet jeśli tylko zerkały w inną stronę niż ta, którą przedstawia nam Pan.
Nie ma nad czym dramatyzować – powiedział ktokolwiek do Overtone’a, muszę podsunąć wujowi Wesleyowi, ułoży do tego jakiś zajebisty żart. – Jeśli aniołki Gabriela gubią piórka, to oznaczać może jedno. Gabriel jest osłabiony – wzruszam ramionami, mieszając krótkim ruchem jasny płyn w kieliszku. – Przypomnijcie sobie, o co chodzi w całej Księdze Bestii, o co chodzi Lucyferowi i czego nie zdążył zrobić Bóg zanim zniknął. – Wychylam krótko kieliszek bimbru, ale tym razem prawie się nie krzywię. Wchodzi jak woda.
Zostawiam ich z tym właśnie wnioskiem, bo każde słowo kolejne będzie zdradzeniem tajemnic Kowenu Dnia. A póki nie wiem, jak zareagują na tą małą przypominajkę, że w Apokalipsie nie chodzi o koniec świata, a początek globalnej magii, nie mogę im powiedzieć niczego więcej.

Pijmy: 42 - 11 - 5 = 26 + 140 = 166
Judith Carter
Wiek : 48
Odmienność : Czarownica
Miejsce zamieszkania : Cripple Rock
Zawód : Sumienna - Czarna Gwardia
Sebastian Verity
ODPYCHANIA : 25
SIŁA WOLI : 24
PŻ : 192
CHARYZMA : 9
SPRAWNOŚĆ : 9
WIEDZA : 8
TALENTY : 19
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t620-sebastian-verity#3560
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t709-sebastian-verity
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t1145-sebastian-verity
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t711-poczta-sebastian-verity
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f142-willowside-14
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1114-rachunek-bankowy-sebastian-verity#10472
ODPYCHANIA : 25
SIŁA WOLI : 24
PŻ : 192
CHARYZMA : 9
SPRAWNOŚĆ : 9
WIEDZA : 8
TALENTY : 19
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t620-sebastian-verity#3560
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t709-sebastian-verity
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t1145-sebastian-verity
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t711-poczta-sebastian-verity
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f142-willowside-14
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1114-rachunek-bankowy-sebastian-verity#10472
Marvin posila się żartem i nie jest to nic dziwnego, patrząc na jego lekko rumiane policzki – bimber robi robotę. O dziwo Maurice wydaje się nim niewzruszony, choć gdyby Sebastian miał obstawiać, z pewnością obstawiłby, że to on jako pierwszy zaliczy ściółkę, zbyt pijany, by wstać od ogniska. Najwyraźniej postawna sylwetka robi swoje, bo kierowany pozorami Sebastian nie mógłby przypuszczać, że Overtone ma niemniejsze doświadczenie w chlaniu, jak choćby Judith.
Maurice wstaje wściekle od ogniska, częstując się fajkiem (ależ proszę bardzo, nie krępuj się), niwecząc sens starań Sebastiana, aby nie sprawiać mu dyskomfortu. Sebastian zaś łączy spojrzenie z Judith w krótkim niewerbalnym porozumieniu. Nie kryje się z tym i każdy z obecnych to zauważy, jeśli tylko zechce.
Spada fasada niedowierzania. Obydwoje z Judith ewidentnie są zbyt spokojni względem tematu, który podnieśli, na dodatek wcale nietrudno po nich zauważyć, że wiedzą coś, czego nie wie reszta.
Sebastian wstaje od ogniska, rezygnując z kolejnej kolejki. Judith słusznie kontynuuje temat, dając tylko tyle wskazówek, na ile mogą sobie pozwolić. Sebastian zaś podchodzi z fajkiem do Maurice’a, którego szczególnie mocno poruszyła wizja spadających aniołów. Zrozumiałe i oczekiwane. Oni również potrzebowali czasu i choć części konkretów, aby zrozumieć, że dzieje się dobrze.
Maurice’owi i Marvinowi nie mogą oczywiście nic z tego wyśpiewać, ale delikatne nakierowanie ich na słuszne tory i wybadanie reakcji oraz podejścia do woli Lucyfera jest więcej niż wskazane. Szczególnie w przypadku Godfreya, bo dla Maurice’a Sebastian ma duży kredyt zaufania.
Staje obok mężczyzny, który z fajkiem w ustach wygląda raczej nieswojo – Sebastian przecież nieraz go częstował, zapominając, że nie każdy chodzący po ziemi pali, a Maurice za każdym razem konsekwentnie odmawiał. Co też ta apokalipsa robi z ludźmi.
Papieros kończy marnie, więc Sebastian usłużnie podsuwa pod dłoń malarza kusząco otwartą paczuszkę. Jest spokojny. Nieadekwatnie spokojny, ktoś mógłby pomyśleć.
Czego dokładnie się obawiasz? — pyta ze szczerym zainteresowaniem, przyglądając się Maurice’owi uważnie. Oczywiście, na hasło „apokalipsa” może pojawić się wiele czarnych myśli. Ale te przecież dla każdego są inne. A gdy zastanowić się nad tym głębiej, gdy zwrócić się ku światłu Lucyfera, żadna z nich nie okazuje się wystarczająco słuszna, by pielęgnować w sobie strach.

Nietrzeźwość: 209 (omijam kolejkę, nie rzucam)
Sebastian Verity
Wiek : 49
Odmienność : Czarownik
Miejsce zamieszkania : North Hoatlilp
Zawód : Protektor
Marvin Godfrey
WARIACYJNA : 13
SIŁA WOLI : 20
PŻ : 198
CHARYZMA : 2
SPRAWNOŚĆ : 14
WIEDZA : 2
TALENTY : 19
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t1225-marvin-godfrey#11975
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t1258-marvin-godfrey#12593
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t1259-marvin-godfrey#12595
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t1257-poczta-marvina-godfreya#12592
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f207-dom-marvina
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1275-rachunek-bankowy-marvin-godfrey#12905
WARIACYJNA : 13
SIŁA WOLI : 20
PŻ : 198
CHARYZMA : 2
SPRAWNOŚĆ : 14
WIEDZA : 2
TALENTY : 19
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t1225-marvin-godfrey#11975
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t1258-marvin-godfrey#12593
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t1259-marvin-godfrey#12595
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t1257-poczta-marvina-godfreya#12592
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f207-dom-marvina
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1275-rachunek-bankowy-marvin-godfrey#12905
Poważnie się zrobiło, jak na popijawę po ciężkiej robocie.
Overtone wstaje, Godfrey nos zwiesza i nagle przypomina sobie, że jakieś sto lat temu odpalił papierosa, o którym zapomniały wszystkie zdrowe odruchy szanującego się chłopa — tytoniowa linia czasu powoli wypala się, zostawiając po sobie wiszącą smętnie ścieżkę niestrzepniętego popiołu a kilka milimetrów podłej resztki przy samym filtrze zapowiada konieczność odpalenia kolejnego, ale Marvin tym razem nie podąża za pokusą. Usta nie powinny być już niczym zajęte, gdy język plącze się na sprawach wielkiej wagi.
Dlatego tę kolejkę odpuszcza, a wypalony pet po pożegnalnym zaciągnięciu wraca do pudełka — wyrzuci go później, coby gospodarzom nie śmiecić — niech dobrze wspominają robotnika z Wallow.
To porządni goście przecież.
Spojrzenie podąża chwilę za Sebastianem i znów wraca w cieplejsze rejony płonącego ogniska. Wesołe szczapki po rozpaleniu weszły w tryb energooszczędny, wciąż ledwo liźnięte płomieniem i sadzą.
Jak tak dalej pójdzie, nie dołożą do stosu choćby jeden raz.
Wreszcie Marvin przemówił, po kolejnym rzewnym westchnieniu, pełen wiary w to, że przynajmniej Judith wciąż przysłuchuje się jego słowom.
Ja to tylko nie lubię jak ludzie niepotrzebnie giną. Bo wiesz, ja mam kolegę — jeszcze jeden kolega w uniwersum Marvina i może ktoś naprawdę będzie gotów uwierzyć, że dziwak z Wallow ma jakichś przyjaciół poza ślimakami — …i ten kolega widział wojnę, proszę ja ciebie, madmłazel. Widział i gadać o niej nie chce i nie gada. A ja nie zmuszam. A to, co my tutaj gadamy to nic innego, jak wojna właśnie. A w wojnie zawsze ktoś ginie.
A Marvin ma się o kogo martwić i to spędza mu sen z powiek od feralnej końcówki marca, gdy dotknął tamtego pióra. Bo nawet prosty chłop zamieszkały na końcu cywilizacji umie dodać dwa do dwóch, jeśli się postara. Wiele mógł zmilczeć i wiele zignorować, ale nie po tym, co zobaczył w swojej wizji. I co gniotło go tak długo, aż wygadał się pierwszym przyjaznym twarzom po kilku kolejkach samogonu.
Odpowiedzialnie.
Ale nawet ten nieodpowiedzialny Marvin z pewnej odpowiedzialności zdał już sobie sprawę, bo—
Bo może sobie Gabriel być osłabiony, ale tylko głupi lekec… lekc… kurwa! Tylko głupi bimba sobie na rozsypane pióra i nic z tym nie robi. A Księgę czytałem i ja, i babcia mi czytała. A babcia to mądra kobieta jest, zawsze mi mówiła, że mnie Lucyfer ukochał. Matka się boi, każe ukrywać niby to prwe-, prewe-, noszkurwa zapobiegawczo, ale ja to się kitrać dłużej nie będę, się całe życie kitrałem. Słucham nie tylko uszami, takim mnie Lucyfer zrobił i po coś zobaczyłem to, co zobaczyłem. A ja nie wierzę w takiego Lucyfera, co to nie robi nic, tylko każe patrzeć, jak pióra z nieba spadają i głośno każe klaskać, bo Aniołki Gabriela linieją na wiosnę — monolog zakończywszy, wlepił cielęce spojrzenie w madmłazel. Gada po tym bimbrze dużo, i pewnie nawet głupio, ale wierzy w każde swoje słowo.
Ja to, pani droga, wierzę w takiego Lucyfera, co Marvinowi powie — Godfrey, dałem ci dary najlepsze, teraz skacz dla mnie, a Godfrey pyta — miły panie, jak wysoko?
To rzekłszy, nadział na kij kiełbasę. Aż mu w gardle zaschło od paplania.
Pora natłuścić struny głosowe.
Marvin Godfrey
Wiek : 34
Odmienność : Słuchacz
Miejsce zamieszkania : Wallow
Zawód : Złota rączka
Maurice Overtone
ILUZJI : 7
WARIACYJNA : 7
SIŁA WOLI : 20
PŻ : 172
CHARYZMA : 14
SPRAWNOŚĆ : 11
WIEDZA : 16
TALENTY : 17
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t1300-maurice-overtone#13634
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t1333-maurice-overtone#13952
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t1332-poczta-maurice-overtone#13950
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f226-chateau-nacre
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1334-rachunek-bankowy-maurice-overtone#13958
ILUZJI : 7
WARIACYJNA : 7
SIŁA WOLI : 20
PŻ : 172
CHARYZMA : 14
SPRAWNOŚĆ : 11
WIEDZA : 16
TALENTY : 17
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t1300-maurice-overtone#13634
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t1333-maurice-overtone#13952
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t1332-poczta-maurice-overtone#13950
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f226-chateau-nacre
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1334-rachunek-bankowy-maurice-overtone#13958
Maurice był zdecydowanie zbyt trzeźwy na tę rozmowę. Jeżeli byłby pijany, a nie jedynie podpity, potrafiłby mówić bez takich zmartwień, jakie opanowały go teraz. Ścisk w okolicach piersi nieomal odbierał mu dech, bo emocje, które zawsze trzymał pod butem, tym razem potrafiły znaleźć ujście pomiędzy sznurówkami. Ramiona miał całe sztywne od zapadania się w sobie.
Tym razem nie drżał, kiedy Sebastian pojawił się na granicy jego wzroku, ale odwrócił twarz w bok, za dobrze świadom tego, jak wiele teraz można z niej wyczytać. Wstydził się emocji, które wypełniały go po brzegi i zaczynały wylewać się ponad kontener jego serca. Nie lubił zdawać sobie sprawy z tego, że nie nad wszystkim miał kontrolę, a często nie miał jej absolutnie nad niczym. Nie kontrolował katastrofalnych myśli, swojego ciała i tych pieprzonych drżących palców. Nie kontrolował prawdziwego żalu, że jest jedynie kurzem na gabrielowym bucie, którego jedyną rolą jest zapaskudzić mu drogę.
Czuł się słaby. Zapędzony w róg przez spiralę myśli, zatrzymał palce nad paczką papierosów. Zawahał się.
Ciężar błękitnych oczu osiadł na znajomej, przystojnej twarzy Sebastiana. Były niespokojne i po raz pierwszy pozbawione tak dobrze znanej członkowi Kręgu wystudiowanej kontroli.
- Boję się, bo obecność tego skurwysyna odebrała jemu już zdecydowanie zbyt wiele. - Zaczął mówić nie dlatego, że Verity go dopytywał. Wiedział, że jeżeli za moment nie wyrzuci z siebie wszystkiego to albo eksploduje złością bądź żalem, albo po raz kolejny zemści się na sobie samym. Zrobi sobie krzywdę… zrobi komuś krzywdę, kiedy na nowo odgryzie niemagicznemu głowę. Gdyby w tym stanie wszedł do wody, nie byłby w stanie nad sobą zapanować.
- Boję się, że męczeństwo Aradii ostatecznie zostanie zesłane w niepamięć. Że wszystkich nas pozabijają, zanim uchylimy wrota. - Kontynuując, wreszcie zacisnął palce na zaoferowanym papierosie. W tym wszystkim gdzieś zgubił niedopałek, ale tym razem nie obawiał się, że Judith urwie mu głowę. Właśnie sam ją stracił, zupełnie bez udziału osób trzecich.
- Boję się, bo wtedy nigdy go nie zobaczę. Nie spojrzę w twarz Panu, który uczynił mnie lepszym od większości, a zarazem naznaczył słabością, z jaką bez niego sobie nie poradzę. Nie będę w stanie oddać mu pokłonu… - Emocje ścisnęły go za gardło. Wiara była dla Maurycego najważniejszą rzeczą w jego życiu. Tak wiele razy szukał w niej pocieszenia, że perspektywa zniszczenia przez Gabriela tego, w co wierzył i z czego tak desperacko czerpał resztki zdrowego rozsądku, kompletnie by go zdewastowała.
- Boję się, bo wiem, że nie mogę zrobić nic, co mogłoby mu pomóc. Obdarzył mnie swoją spuścizną, wyjątkowo naznaczył, a jedyne co potrafię dla niego robić, to wyśpiewywać modły i liczyć na to, że dostrzeże mnie pomiędzy tysiącami przysłaniających wizję posłańców Gabriela. - Dostał zapalniczkę? Nawet nie zauważył, czy próbował właśnie zaciągnąć się odpalonym papierosem, czy jedynie całował się z filtrem. Palce dalej mu drżały.
Maurice Overtone
Wiek : 29
Odmienność : Syrena
Miejsce zamieszkania : Hellridge, Maywater
Zawód : Malarz, śpiewak operowy
Judith Carter
ANATOMICZNA : 1
NATURY : 5
ODPYCHANIA : 30
WARIACYJNA : 1
SIŁA WOLI : 20
PŻ : 180
CHARYZMA : 9
SPRAWNOŚĆ : 5
WIEDZA : 13
TALENTY : 24
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t381-judith-carter
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t424-judith-carter#1425
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t785-hey-jude
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t423-skrzynka-judith#1424
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f118-red-bear-stronghold
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1056-rachunek-bankowy-judith-carter
ANATOMICZNA : 1
NATURY : 5
ODPYCHANIA : 30
WARIACYJNA : 1
SIŁA WOLI : 20
PŻ : 180
CHARYZMA : 9
SPRAWNOŚĆ : 5
WIEDZA : 13
TALENTY : 24
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t381-judith-carter
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t424-judith-carter#1425
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t785-hey-jude
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t423-skrzynka-judith#1424
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f118-red-bear-stronghold
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1056-rachunek-bankowy-judith-carter
Odprowadzam krótko spojrzeniem, jak Sebastian wstaje i idzie za Overtonem, mnie zostawiając z Godfreyem. Dobra decyzja, z dwojga złego lepiej dogadam się z chłopem z Wallow niż lalusiem z teatru wyciągniętym. Verity za to, jak widać, ma dokładnie na odwrót. Dlatego jesteśmy tak zajebistą parą.
Nie do końca parą. Ale wiadomo o co chodzi.
Nie, w sumie to nie wiadomo.
Nieważne teraz.
Teraz mam ochotę prysnąć na wywód Marvina na temat wojny. Nie dlatego, że śmieszy mnie jego podejście. Skąd. Nikt nie chce pchać się na wojnę. USA zresztą jest tak skonstruowane, żeby wojny na jej terenie nie było – i ludzie sobie żyją jak jebane pączki w maśle z błogą świadomością, że są bezpieczni.
Tylko, że nie są. Nie, kiedy rodzą się jako czarownicy, nie, kiedy nad nami wszystkimi wisi Gabriel, który nie chce nic innego jak tylko wybić nas wszystkich. Przecież raz mu się prawie udało.
Ta wojna trwa od stuleci.
Dlaczego nikt o niej nie pamięta?
Milczę jednak, siedząc w męskim rozkroku i pochylając się w jego stronę. Łokcie opieram o własne uda, wzrokiem, jeszcze całkiem nawet trzeźwym, obserwując plączącego się w słowach Godfreya. To mnie upewnia, że na pewno nie porozmawiam z nim o Kowenie tutaj i teraz. Ale skoro jest bardziej wylewny, bardzo chętnie poznam grunt.
Ten mnie zaskakuje swoimi wyznaniami. Można by je wziąć za paplanie pijaczka ze wsi, ale ja widzę, że kryje się za tym coś więcej. Puenta, która wybrzmiewa na sam koniec, a która powoduje, że kąciki moich ust się unoszą.
Zawsze miło jest posłuchać o miłości do Lucyfera. O tym, jak szczera ona jest – o tym przekonam się innym razem. W głowie mam już plan, aby podjechać do tego Godfreya i sobie z nim spokojnie porozmawiać również i na trzeźwo. Jeszcze zanim pójdziemy uwolnić Surtra. Nie wiem, czy to przeżyję, a Kowen potrzebuje nowe narybku, aby przetrwać.
Każdy się boi wojny, ale każdy też, widzę, zapomina, że ta wojna toczy się i to nie od wczoraj – stwierdzam, odchylając się nieznacznie w tył, aby podeprzeć się ręką o kłodę za sobą. – Gabriel poluje na nas od zawsze. To jego inkwizycja wybiła większość czarowników i wybiłaby więcej, gdybyśmy się sprawnie nie pochowali i gdyby Ojciec się nami nie opiekował – stwierdzam i zaskakuję sama siebie, jak dobrze mi się wchodzi w rolę nauczyciela. Może powinnam pracować w szkółce kościelnej. To by się Frank, kurwa, zdziwił. – Więc morał z tej historii jest jeden. Nie ma co się wojny bać. Jeśli stracimy w niej życie, to w imię Lucyfera. A to jest powód, dla którego warto umierać.
Przypomnę to sobie za kilka dni, kiedy otrę się o śmierć trzykrotnie. Tymczasem łatwo mi jest zdobywać się na szumne i charyzmatyczne teksty. Kurwa, za długo przebywam z Veritym.
Nie żałuję.
A ja Ci coś powiem, Godfrey. – Wszyscy czekają na mądrość Judith Carter, nie wątpię w to. Nachylam się za to z powrotem, łokcie wspierając na udach. – Twoja babka to mądra kobieta jest. – Użył czasu teraźniejszego, więc chyba jeszcze żyje? – Mam brata, co ma dar taki sam jak Twój – nie wiem, czy kiedykolwiek o tym wspominałam komukolwiek – i też uważam, że Lucyfer daje dar po to, żeby go używać dla jego chwały. Tylko co Ty byś chciał dla niego zrobić, co? W tej całej walce z Gabrielem, co mu tam aniołki linieją.
Poprawna odpowiedź jest tylko jedna, Godfrey.
Nie spierdol tego.
Judith Carter
Wiek : 48
Odmienność : Czarownica
Miejsce zamieszkania : Cripple Rock
Zawód : Sumienna - Czarna Gwardia
Sebastian Verity
ODPYCHANIA : 25
SIŁA WOLI : 24
PŻ : 192
CHARYZMA : 9
SPRAWNOŚĆ : 9
WIEDZA : 8
TALENTY : 19
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t620-sebastian-verity#3560
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t709-sebastian-verity
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t1145-sebastian-verity
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t711-poczta-sebastian-verity
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f142-willowside-14
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1114-rachunek-bankowy-sebastian-verity#10472
ODPYCHANIA : 25
SIŁA WOLI : 24
PŻ : 192
CHARYZMA : 9
SPRAWNOŚĆ : 9
WIEDZA : 8
TALENTY : 19
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t620-sebastian-verity#3560
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t709-sebastian-verity
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t1145-sebastian-verity
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t711-poczta-sebastian-verity
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f142-willowside-14
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1114-rachunek-bankowy-sebastian-verity#10472
Ostatnie porozumiewawcze spojrzenie rzucone Judith, nim układa ciężką dłoń na barku Maurice’a i mimochodem prowadzi go trochę dalej, tam, gdzie będą mogli swobodnie porozmawiać na osobności. Przy okazji wyciąga zapalniczkę, krótkim ruchem podstawiając płomień pod namiętnie zasysanego przez Overtone’a papierosa, którego w ferworze emocji zapomniał odpalić.
Zaskakująca rzewność tych uczuć wylewających się z mężczyzny jest dla Sebastiana potwierdzeniem tego, co już wcześniej podejrzewał i miał na uwadze, do czego dążył sukcesywnie przy każdej niezobowiązującej rozmowie po mszy. Teraz, gdy coś w Maurice’u się przelewa, Sebastian nie może mieć wątpliwości, że jego oddanie Lucyferowi jest szczere i przede wszystkim – jest gotów działać. Sebastian śmie podejrzewać, że to właśnie ta bezczynność i brak sprawczości sprawiają, że Maurice’owi jest tak ciężko unieść te emocje.
Choć Mauricem trzęsie od przykrych emocji, Sebastian uśmiecha się delikatnie, a przejęte spojrzenie Overtona odbija się od gładkiej tafli spokoju wypełniającego niebieskie oczy gwardzisty. Tak, jak niegdyś w stosunku do Judith, tak i tym razem się nie pomylił. Maurice pragnie przysłużyć się sprawie i jedyne czego potrzebuje, to środki, które mu to umożliwią. A Sebastian będzie przeszczęśliwy, mogąc mu je podsunąć. Wtajemniczyć go.
Nie może opowiedzieć mu o kowenie w środku lasu, po kilku kolejkach bimbru, nie tylko dlatego, że sprawa jest zbyt wielkiej wagi, by robić to mimochodem, ale także dlatego, że nie tylko ściany, ale i drzewa potrafią mieć uszy. Porozmawiają o tej kwestii szerzej w czterech ścianach, upewniwszy się wcześniej, że nie słucha ich nikt nieproszony.
Na ten moment może zaoferować jedynie swój wymowny spokój, zrozumienie i pewien zalążek obietnicy.
Dłoń Sebastiana znów opada na ramię Maurice’a, tym razem zaciskając się na nim lekko w geście otuchy. Krótko, po męsku, z niemym „będzie dobrze”. Gest ten nie jest pusty i Maurice może wyczytać to z twarzy Sebastiana.
Nie obawiaj się — odzywa się w końcu, gdy Maurice przestaje mówić i zaciąga się podpalonym papierosem. — Nie jesteś z tym sam. — Tyle może na razie powiedzieć. Są inni. Inni, którzy chcą się przysłużyć, którzy wierzą w sprawę Ojca, którzy chcą za niego walczyć i otworzyć wrota piekieł.
Pan nie przegra z zastępami anielskimi. Nigdy. — W jego głosie brzmi pewność, a w spojrzeniu pojawia się zacięcie. — To on złączył nasze ścieżki. Żebym mógł cię dziś wysłuchać. Żeby mógł pokierować moją wolą, gdy już zwrócił ku tobie oczy. A zwrócił je długi czas temu — być może mówi zagadkami, lecz te mają rozszyfrować się niebawem.
Ta gorycz, którą teraz czujesz – czas przekształcić ją w narzędzie, w działanie. Ale nie tutaj. Nie dzisiaj. — Odpala drugiego papierosa, spojrzenie nieustannie skupiając na Overtonie. — Koniec błądzenia po omacku, Maurice. Wyślę ci list. Spotkamy się w dyskretniejszym miejscu. Porozmawiamy. W porządku?
Sebastian Verity
Wiek : 49
Odmienność : Czarownik
Miejsce zamieszkania : North Hoatlilp
Zawód : Protektor
Marvin Godfrey
WARIACYJNA : 13
SIŁA WOLI : 20
PŻ : 198
CHARYZMA : 2
SPRAWNOŚĆ : 14
WIEDZA : 2
TALENTY : 19
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t1225-marvin-godfrey#11975
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t1258-marvin-godfrey#12593
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t1259-marvin-godfrey#12595
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t1257-poczta-marvina-godfreya#12592
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f207-dom-marvina
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1275-rachunek-bankowy-marvin-godfrey#12905
WARIACYJNA : 13
SIŁA WOLI : 20
PŻ : 198
CHARYZMA : 2
SPRAWNOŚĆ : 14
WIEDZA : 2
TALENTY : 19
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t1225-marvin-godfrey#11975
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t1258-marvin-godfrey#12593
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t1259-marvin-godfrey#12595
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t1257-poczta-marvina-godfreya#12592
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f207-dom-marvina
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1275-rachunek-bankowy-marvin-godfrey#12905
Nie pamięta, czy nie chce pamiętać?
USA jest skonstruowane w określony sposób i tak samo zbudowany jest człowiek. Pierwszy rok wojny — to dramat. Każdy kolejny to statystyka, nad którą trzeba jakoś żyć, zarabiać na siebie, srać, podcierać dupę, robić dzieci, rodzić dzieci i budować, co tylko zbudować się da.
Po prostu — żyć, choćby pod znieczuleniem utworzonym z powszedniejącego poczucia zagrożenia.
Tak i w tym przypadku; całe pokolenia czarowników i czarownic nauczyły się srać i rozmnażać ponad i pomimo zagrożenia. W zamyśleniu Godfrey obrócił kijem z nadzianym nań kawałkiem kiełbasy i ciężko westchnął.
I chwała Ojcu za to, ile dla nas zrobił — szczerość to podstawa — zarówno rodzącego się porozumienia, jak i całkiem już rozhulanego pijaństwa — a każdy o tym zapomina, bo nikt się nie lubi bać. Czy medium, cień, czy inny słuchacz. Każdy sra po gaciach gównem tak samo brązowym i śmierdzącym, nieważne ile czarów wykuł w szkółce i co potrafi. Każdy się sfajda tak samo, jak stanie przed nim bydlę z białymi skrzydełkami — Marvin nie zamierza usprawiedliwiać natury ludzkiej — ta jest jaka jest i można ją jedynie zaakceptować. Próba jej zmiany to jak zawracanie nurtu rzeki wiosłem.
On nie ma takiej władzy i tupetu, nie zabroni ludziom być — po prostu — ludźmi. On, Marvin Godfrey, złota rączka i kowal w Wallow zrodzony, może tylko—
Zginąć. Babka mnie wytarga za uszy jak mnie takiego młodego w Piekle zastanie — uśmiechnął się kącikiem ust. Ano mądra. Zawsze tak mówiłembo już się zabrała na tamten świat i tam będzie na mnie czekać. Weź polej jeszcze — kieliszek tymczasem czeka na napełnienie, a historia na kontynuacje. Bo Marvin mówić jeszcze nie skończył.
Podjął temat znów, kiedy zwilżył gardło i nawet nie skrzywił. Czy Judith zaczęła mu polewać wodę?
I ja, pani droga, wierzę, że jeszcze bardziej by mnie za uszy wytargała, jakby dowiedziała się, że tak się do starości kitrałem i udawałem, że nie widzę, jak mnie Lucyfer potrzebuje. I ja to nawet nie dla babki chcę, a dla siebie. I dla Ojca, bo inaczej to wszystko—
Odchyla się na pniaczku, by objąć wzrokiem to, co ma wokół — od nieba i przysłaniających je koron drzew, przez przytulne obejście Carterów, latrynę zlokalizowaną nieopodal, szopę i drzemiącą w niej taczkę, a wreszcie zaczarowany ogień, układający się — tematycznie — w kształt rozpostartych skrzydeł i przypalający w najlepsze Marvina zakąskę.
…to bez sensu tak łazić po tej ziemi, nie wykorzystując najlepszego, co mam. I to w najlepszym możliwym celu. I ja to Ojcu chcę oddać. Więc, jak się mnie pytasz, co ja chcę z tym zrobić, to ja odpowiadam — wszystko. Oskubać aniołki, poprzypalać im piórka, otworzyć piekielną paszczę, co je pochłonie, zanim niebo to zrobi z nami. Jeszcze gdybym tylko wiedział, jak. — Mówi i nie wygląda na zlęknionego. Może przeżył już o kilka lat za dużo, a może to przeświadczenie, że jeśli od dzieciaka schowanego za matczyną spódnicą mógł wyrosnąć na takiego chojraka, to kilka ran więcej nie zrobi mu już większej różnicy. Zapatrzył się na zwęglony owoc swoich kulinarnych wyżyn. Da się zjeść.
Pozdrów brata. Mam nadzieję, że sobie radzi. — Tylko Słuchacz zrozumie drugiego Słuchacza.


Rzuty:
Piję: 6 - 20 - 7 = nagle nabrałem nadludzko mocnej głowy; dzięki, Lucyfer
Zagryzam: 64 + 19 = 83
Marvin Godfrey
Wiek : 34
Odmienność : Słuchacz
Miejsce zamieszkania : Wallow
Zawód : Złota rączka
Maurice Overtone
ILUZJI : 7
WARIACYJNA : 7
SIŁA WOLI : 20
PŻ : 172
CHARYZMA : 14
SPRAWNOŚĆ : 11
WIEDZA : 16
TALENTY : 17
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t1300-maurice-overtone#13634
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t1333-maurice-overtone#13952
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t1332-poczta-maurice-overtone#13950
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f226-chateau-nacre
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1334-rachunek-bankowy-maurice-overtone#13958
ILUZJI : 7
WARIACYJNA : 7
SIŁA WOLI : 20
PŻ : 172
CHARYZMA : 14
SPRAWNOŚĆ : 11
WIEDZA : 16
TALENTY : 17
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t1300-maurice-overtone#13634
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t1333-maurice-overtone#13952
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t1332-poczta-maurice-overtone#13950
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f226-chateau-nacre
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1334-rachunek-bankowy-maurice-overtone#13958
Tym razem duszący dym gryzł go niemalże boleśnie w gardło. Zaciągnął się raz i na tym poprzestał. Wiedział, że kolejną próbę przypłaciłby żenującym kaszlem. W sumie… może taki rozwój sytuacji byłby lepszy? Nie musiałby wtedy zastanawiać się, jak zatuszować irracjonalny niepokój odczuwany w związku z ingerencją w jego strefę osobistą. Ręka Sebastiana, która wylądowała mu na ramieniu, mogła być pocieszająca. W normalnych warunkach z pewnością w ten sposób odebrałby ten gest. Sam przecież notorycznie naruszał granice cudzej fizyczności. Lubił to robić, tak się komunikował. A jednak w tym momencie drgnął po raz kolejny, jak gdyby na ramię nie spadła mu ręka, a prawdziwy bat. Gdyby tylko nie zaplątał się w swoich rozmyślaniach troszkę zbyt mocno, pewnie mógłby docenić to wszystko. Te gesty, słowa, obietnicę ukrócenia błądzenia wśród rzeczywistości.
Czuł się sam, był sam. Niezależnie od tego, co mógł powiedzieć mu drugi czarownik, Maurice zawsze będzie sam. Sam ze swoimi sekretami i obciążeniem genetycznym, które nie pozwoli drugiej osobie dostrzegać w nim tego, kim rzeczywiście był. Zawsze, jeżeli wiedzieli, patrzyli na niego przez ten sam pryzmat.
Tylko Lucyfer rozumiał.
Ale przecież nie mógł pomachać do niego zza Piekielnych Wrót z zaproszeniem na herbatkę i rozmowę natury życiowej nad ciasteczkiem. Tyle, ile tylko mógł, oferował mu podczas modlitwy, lecz w obliczu tego, o czym dziś rozmawiali… żadna modlitwa nie mogłaby dzisiaj wyciszyć intensywności jego emocji.
- Ja… dziękuję - odpowiedział, czując się coraz bardziej zdezorientowanym i to wszystko jak na dłoni prezentował mu swoją niespokojną mimiką twarzy. Czuł się zmęczony. Czuł się tak koszmarnie zmęczony, że nie byłby już w stanie wrócić do ogniska i unieść więcej kieliszków, niż do tej pory zdołał.
Przesunął palcami wzdłuż grzbietu nosa i zacisnął je mocno, aby nieco się otrzeźwić.
- Kurwa, brzmisz jak kierownik sekty… - szepnął, kończąc tę wypowiedź cichym prychnięciem. Ewidentnie próbował rozładować negatywizm emocji, które przecież Verity dobrze widział. - Dobrze, będę czekał.
Zgodził się wypatrywać listu, a kiedy miał przeanalizować to później, łatwiej doszedł do tego dlaczego. Teraz był zbyt rozbity, aby dopatrywać się ciekawości, która w nim wzrastała wraz z kiełkującą jeszcze nadzieją.
- Nie będę w stanie tam wrócić. - Odezwał się jeszcze, w bardzo osobliwym geście wsuwając ledwie nadpalonego papierosa między palce Veritiego. Nie był mu już potrzebny. - Podziękujesz gospodyni w mym imieniu?
Upewnił się, taksując go wzrokiem już prawie spokojnie. Korzystając ze swojego doświadczenia scenicznego, upychał emocje za tą czyniącą cuda kręgową maską. Tym razem było to nadzwyczaj trudne.
- Do zobaczenia - dopowiedział jeszcze, kierując się na front posiadłości, aby wracając do głównej drogi złapać swoją podwózkę.

| zt
Maurice Overtone
Wiek : 29
Odmienność : Syrena
Miejsce zamieszkania : Hellridge, Maywater
Zawód : Malarz, śpiewak operowy
Judith Carter
ANATOMICZNA : 1
NATURY : 5
ODPYCHANIA : 30
WARIACYJNA : 1
SIŁA WOLI : 20
PŻ : 180
CHARYZMA : 9
SPRAWNOŚĆ : 5
WIEDZA : 13
TALENTY : 24
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t381-judith-carter
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t424-judith-carter#1425
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t785-hey-jude
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t423-skrzynka-judith#1424
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f118-red-bear-stronghold
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1056-rachunek-bankowy-judith-carter
ANATOMICZNA : 1
NATURY : 5
ODPYCHANIA : 30
WARIACYJNA : 1
SIŁA WOLI : 20
PŻ : 180
CHARYZMA : 9
SPRAWNOŚĆ : 5
WIEDZA : 13
TALENTY : 24
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t381-judith-carter
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t424-judith-carter#1425
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t785-hey-jude
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t423-skrzynka-judith#1424
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f118-red-bear-stronghold
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1056-rachunek-bankowy-judith-carter
Krótki uśmiech, cień rozbawienia odbija się na mojej twarzy. Każdy się sfajda tak samo, jak stanie przed nim bydlę z białymi skrzydełkami.
Pamiętam, kiedy to przede mną nie stanął, a spadł taki mały skurwiel ze skrzydłami. Chwilę wahałam się, zanim do niego podeszłam. Kazałam całej reszcie przypadkowych ludzi trzymać się z tyłu, kiedy szłam na nogach jak pieprzone galarety, żeby sprawdzić, co to w ogóle jest.
Ten anioł umierał. Był ogromny, a z głowy zionęła mu dziura. Potem się okazało, dlaczego tam powstała. Ten anioł nie mógł mnie skrzywdzić, a i tak bałam się go dotknąć. Nie pamiętam, czy trąciłam go wtedy lufą czy sobie darowałam, ale miałam taki zamysł.
Ten nie był potrzebny. Skonał na moich oczach.
Co by się stało, gdyby przede mną stanął taki trzymetrowy potwór, całkiem żywy i całkiem sprawny?
Nie chcę o tym myśleć.
Kącik ust drga wyżej, kiedy pada jeszcze jedna prawidłowa odpowiedź.
Zginąć.
Każdy z nas jest gotów zginąć dla chwały Lucyfera, bo nie ma piękniejszej śmierci niż ta w imię naszego Ojca, Stwórcy, który podarował nam wszelkie dary życia. Polewam grzecznie i bez większej kłótni, przysłuchując się monologowi wypływającemu z ust Godfreya. Wiem już wszystko, co bym wiedzieć chciała, ale nie zrobię tego tutaj – ośmieszyłabym cały Kowen, gdybym najebanego w trzy dupy człowieka wciągała w nasze struktury. Nie tutaj, nie teraz.
Ale może być pewny, że go odwiedzę.
Wzmiankę o bracie zbywam machnięciem ręki. Ethan na pewno sobie radzi. Nie widuję go często, więc pomocy nie potrzebuje. Zresztą, wiem, jak wychowywał nas ojciec.
To powiem Ci, żebyś nie tracił wiary, bo jestem pewna, że gdy Lucyfer będzie Cię potrzebował, w odpowiednim czasie przywoła Cię do siebie – unoszę kielich bimbru jakby w toaście, ale nie wypijam go, dostrzegając, jak Sebastian wraca do nas. Sam. Przez moment spoglądam na niego pytająco, ale ostatecznie wzruszam ramionami. Potem sobie pogadamy.
My za to mamy bimber do wychlania – a ten leje się strumieniami na tyle, że nikt dziś, oprócz mnie, do własnego domu o własnych siłach nie wraca. Wszyscy śpią u mnie, przynajmniej do następnego poranka.
Niech nikt nie mówi, że Carterowie są niegościnni.

Wszyscy z tematu
Judith Carter
Wiek : 48
Odmienność : Czarownica
Miejsce zamieszkania : Cripple Rock
Zawód : Sumienna - Czarna Gwardia
Judith Carter
ANATOMICZNA : 1
NATURY : 5
ODPYCHANIA : 30
WARIACYJNA : 1
SIŁA WOLI : 20
PŻ : 180
CHARYZMA : 9
SPRAWNOŚĆ : 5
WIEDZA : 13
TALENTY : 24
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t381-judith-carter
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t424-judith-carter#1425
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t785-hey-jude
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t423-skrzynka-judith#1424
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f118-red-bear-stronghold
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1056-rachunek-bankowy-judith-carter
ANATOMICZNA : 1
NATURY : 5
ODPYCHANIA : 30
WARIACYJNA : 1
SIŁA WOLI : 20
PŻ : 180
CHARYZMA : 9
SPRAWNOŚĆ : 5
WIEDZA : 13
TALENTY : 24
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t381-judith-carter
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t424-judith-carter#1425
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t785-hey-jude
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t423-skrzynka-judith#1424
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f118-red-bear-stronghold
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1056-rachunek-bankowy-judith-carter
Pieprzę to wszystko.
Ostatni czas nie może być dla mnie gorszy. Jak zacznę wspominać o śmierci, stanę się zbyt monotonna, ale tak - śmierć łazi za mną, kurwa, wszędzie, od momentu, w którym otworzyliśmy te Wrota Piekieł. Nie żałuję. Ale nie będę już od tamtej chwili taka sama.
Poza tym, że chciała zabrać mnie, zabrała, całkiem skutecznie, naszego nestora. Mój ojciec został następnym, ja jestem bardziej na świeczniku, co mi jest w chuj niepotrzebne. Musiałam wyjechać na rehabilitację ręki i ledwie wróciłam, Williamson poskładał mnie w kilku ruchach podczas pojedynku. A jego siostra mnie wyruchała, i to bez mydła.
Tak, to zdecydowanie nie jest mój miesiąc.
Mój rok.
Jebać.
Jutro ma się odbyć czarna msza i nie potrafię już niczego pozostawić w rękach losu. Ten ze mnie kpi zbyt jawnie, żebym mu zaufała. Posunę się nawet do stwierdzenia, że przestaję ufać komukolwiek, poza Kowenem. Frank i Sebastian stają się osobami, które nigdy mnie nie zawiodły. Bliżsi niż rodzina, a nie łączą nas nawet więzy krwi.
Właśnie dlatego teraz troszczę się, może nie o dwóch, ale przynajmniej o jednego. Na nim spoczywa jutro ogromna odpowiedzialność. Przybywa kardynał i nie ma tutaj absolutnie żadnego miejsca na pomyłki. Szczególnie dla niego.
Ja swoją już przypłaciłam. Zaufałam niewłaściwej osobie. Niech chociaż inni nie popełniają tego błędu.
Czuję się ostatnio lepiej, gdy jestem na zewnątrz, dlatego z zestawami świec i zapasem prochu rytualnego wychodzę na podwórze. Jakiś czas temu spotkaliśmy się tutaj przy ognisku, rozpoznając w sercach Marvina i Overtone'a miłość do Lucyfera.
Oby Lucyfer błogosławił to miejsce nadal.
Usypuję pentagram i ustawiam w rogach świece. Wykorzystuję wpierw te, które otrzymałam od Overtone'a, podkładając nadzieję, że przynajmniej on mnie srogo nie zawiedzie.
Oby.
Rytuał, który odprawiam, zamierzam skierować na Sebastiana. Oby więc się nie pomylił.
Tu eris electus ex fatis. Fortuna tibi ridebit, et omnes ad pedes tuos cadent.
Oby bez żadnych pomyłek.

Skutki po evencie: 4 | nic się nie dzieje
Rytuał dobrego losu kieruję na Sebastiana | próg: 65 | świece: karminowe (rzepakowy) / -20 do odprawianych rytuałów | do wyrzucenia: 21
Judith Carter
Wiek : 48
Odmienność : Czarownica
Miejsce zamieszkania : Cripple Rock
Zawód : Sumienna - Czarna Gwardia
Stwórca
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/
The member 'Judith Carter' has done the following action : Rzut kością


'k100' : 65
Stwórca
Wiek :
Miejsce zamieszkania : Piekło
Zawód : Guru satanistycznej sekty
Judith Carter
ANATOMICZNA : 1
NATURY : 5
ODPYCHANIA : 30
WARIACYJNA : 1
SIŁA WOLI : 20
PŻ : 180
CHARYZMA : 9
SPRAWNOŚĆ : 5
WIEDZA : 13
TALENTY : 24
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t381-judith-carter
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t424-judith-carter#1425
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t785-hey-jude
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t423-skrzynka-judith#1424
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f118-red-bear-stronghold
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1056-rachunek-bankowy-judith-carter
ANATOMICZNA : 1
NATURY : 5
ODPYCHANIA : 30
WARIACYJNA : 1
SIŁA WOLI : 20
PŻ : 180
CHARYZMA : 9
SPRAWNOŚĆ : 5
WIEDZA : 13
TALENTY : 24
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t381-judith-carter
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t424-judith-carter#1425
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t785-hey-jude
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t423-skrzynka-judith#1424
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f118-red-bear-stronghold
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1056-rachunek-bankowy-judith-carter
rytuały odprawiam z datą 15 maja, zapomniałam dodać na górze, a nie chcę edytować posta z rzutem

Ogień świecy płonie potężnie, aż miło jest mi patrzeć. Oddycham z ulgą, opuszczając athame. Płomień wciąż migocze, odbijając się w jego ostrzu, a ja cieszę się w duchu, że przynajmniej to mi wyszło. Czuję się lepiej ze świadomością, że Sebastian chociaż jutrzejszego dnia będzie chroniony. Przeze mnie. Nie fizycznie i nie blisko, ale dopilnowałam, aby chociaż część pozostała w dobrych rękach.
Może mu potem powiem, że rzuciłam na niego ten rytuał. Może.
Póki co, zbieram świece, które wysłał mi Overtone. Będę musiała go pochwalić za kawał dobrej roboty. Przynajmniej wiem, że w tym temacie mogę liczyć nie tylko na Franka, i w Kowenie mamy jeszcze jednego utalentowanego świecarza.
Właśnie. Frank. Teraz sięgam po świece wykonane przez niego. Ochroniłam Sebastiana, ale chcę ochronić również i siebie.
Do Sebastiana moje myśli uciekają przede wszystkim. Teraz naturalnym wydaje mi się, że chcę go ochronić. Nie chcę, aby borykał się z takim ciężarem, jaki noszę na swoich barkach ja i jest mi lepiej ze świadomością, że chociaż w ten sposób mi się to uda.
Ale wciąż. Pech ostatnio mnie prześladuje i nie chce opuścić, a zbyt wiele może od nas zależeć. Od Sebastiana i ode mnie. Mamy zbyt ambitne plany, aby zostały pokrzyżowane przez jakieś niedopatrzenie, lub też cokolwiek innego.
Rozkładam kolejny zestaw świec, tym razem sięgając po ten wysłany od Franka. W każdym kącie znajduje się czerwona świeca (nigdy nie byłam dobra w rozróżnianie odcieni, czerwony to czerwony), a ja po raz kolejny wskazuję athame po kolei na każdą z nich, inkantując ponownie:
Tu eris electus ex fatis. Fortuna tibi ridebit, et omnes ad pedes tuos cadent.
I oby tym razem również starczyło mi szczęścia.

Rytuał dobrego losu na siebie | próg: 65 | świece: cynobrowe (sojowy) / modyfikatory: -10 (cynobrowy) -5 (sojowy) = -15 | do wyrzucenia: 26
Judith Carter
Wiek : 48
Odmienność : Czarownica
Miejsce zamieszkania : Cripple Rock
Zawód : Sumienna - Czarna Gwardia
Stwórca
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/
The member 'Judith Carter' has done the following action : Rzut kością


'k100' : 62
Stwórca
Wiek :
Miejsce zamieszkania : Piekło
Zawód : Guru satanistycznej sekty