To van Gogh, debilu 16 kwietnia 1985 | Cecil Fogarty & Kian Perez (NPC)
naparzamy się w opuszczonym supermarkecie
To van Gogh, debilu 16 kwietnia 1985 | Cecil Fogarty & Kian Perez (NPC)naparzamy się w opuszczonym supermarkecie |
Gdy mgła z wcześniejszego czaru wreszcie rozmyła się, Kian Perez zobaczył cię dokładnie, a ty mogłeś również ujrzeć jego. Śniada cera, kręcone ciemne włosy i spojrzenie niemal czarnych oczu wbitych w ciebie – nie oczekiwał dzisiaj kłopotów. Skąd mogłeś wiedzieć o jego aktualnym położeniu? Próbował odnaleźć w głowie, odkopać to jedno nazwisko człowieka, który mógł go wydać. Skupił się chwilowo na Huxleyu, schowanego w rogu magazynu, nerwowo przeglądającego obrazy, a potem rzucającego przeciągłe spojrzenia swojemu oprawcy. Wystarczyło, że Perez tupnął mocniej nogą, a ten podskakiwał w miejscu. Zaśmiał się z niego. Co za idiota. Splunął w bok. Nie miał humoru na żadne pojedynki z gówniarzami, którzy nie wiedzieli, co to znaczy nie wciskać nosa w nieswoje sprawy. Nie znał twojego imienia, ale po samej postawie wydawało mu się, że nie byłeś przypadkowym knypkiem sprawdzającym opuszczone miejsca. Musiałeś mieć jakiś cel. — Czego tu, kurwa, szukasz? Wielbiciel sztuki czy fan naszego señora Huxleya? — spytał twardo, podciągając rękawy koszuli. — Exigo! | Na potrzeby wątku zakładamy, że Kian Perez posiada następujące statystyki: 120 PŻ, 10 SW, 15 magia odpychania Exigo: próg 70, modyfikator +15 |
The member 'Zjawa' has done the following action : Rzut kością 'k100' : 76 |
Wtopienie pokazało mu środkowy palec. Wyczarowana mgła również. Perez w swojej całej meksykańskiej okazałości znalazł się w zasięgu wzroku Fogarty'ego. Śniada cera, ciemne, kręcone włosy i para oczu w kolorze hebanu, w której dostrzegł iskry złości. Gorąca, meksykańska krew musiała gotować się w żyłach. Wszystko wskazywało na to, że nie spodziewał się zastać na miejscu kłopotów. Może źle Cecil ocenił Gibbsona. - Calme-toi, señor Perez - drwina ułożona na cecilowych ustach kolidowała z tlącą się umyśle myślą: schowaj nerwy do kieszeni, skurwielu, bo nie pozostało mu nic innego, jak dobra mina do zlej gry. Maska pewności siebie zaciągnięta na rysy twarzy i niebezpieczny błysk w oku. – Pudło, Kian. Jestem tu, bo podziwiam cię od dawna. Odpowiedź albo nie spodobała się mężczyźnie, albo z opóźnieniem trafiła do jego uszu, albo nie zdołał podbudować jego ego, gdyż samozwańczy król urokliwego budyneczek mieszczącego się na odcinku trasy między Saint Fall a Portland, zaatakował jako pierwsze. - Ordinatio - wyrzucił z siebie Fogarty, mocniej zaciskając palce na ostrzu noża. Jedyne zaklęcie obronne jakie znał, pochodziło z księgi magii odpychania. Szanse, że mur ochronny skonstruowane z magicznej energii ochroni go przed atakiem był bliski zeru. Punkty Życia: 174 Ordinatio, próg 60 |
The member 'Cecil Fogarty' has done the following action : Rzut kością 'k100' : 37 |
Jego prognoza - całkiem słuszna - przygotowała go na upadek. W swoim życiu częściej upadał, niż się wznosił, wiec tym łatwiej było mu pogodzić się z porażką, która w postaci grymasu bólu zawitała na jego twarzy i chciała wydostać się przez wąski tunel w krtani, ale, zagryzając mocno zęby na dolnej wardze, odmówił sobie tej przyjemności. Poczuł posmak krwi pod językiem. Zamiast upaść na ziemię, zdarzył się ze ścianą korytarza, która boleśnie rozliczyła go z braków w edukacji. Chuj. Chciał mu złamać kręgi szyjne? Zabawne, że pomimo bolesnej konfrontacji, nadal place zaciskały się wokół noża. Poza nim nie posiadał żadnego muru obronnego, a - żeby zrobić z niego użytek - musiał zbliżyć się do Pereza i odebrać mu nadzieje na ujrzenie słońca. - Consilium- wycedził, zanim jeszcze podniósł się z podłogi. Potrzebował czasu, by się otrząsnąć. Punkty Życia: 174 - 20 = 154 Consilium, próg 60, +8 do magii iluzji |
The member 'Cecil Fogarty' has done the following action : Rzut kością 'k100' : 5 |
Parsknął drwiąco. Z zadowoleniem patrzył jak siła jego czaru odrzuca cię, przypiera z pełną siłą do podłogi. Wielokrotnie użyte zaklęcie nie zaskoczyło go niczym. Jego ofiary nie raz uderzały z impetem o posadzkę, traciły dech w piersi przy spotkaniu z twardą powierzchnią, prosiły o zaprzestanie. Z ciebie również pragnął wyciągnąć płacz i błaganie o litość, musiało być to o wiele bardziej satysfakcjonujące niż słuchanie wrzasków Huxleya. Zdążył do nich przywyknąć, do wszystkiego można się przyzwyczaić. — Och, schlebiasz mi... Nie spodziewałem się tak miłych słów, amigo. Nie znał twojego imienia. Będąc osobą z zewnątrz nie zdołał się jeszcze zapoznać z legendą o znikającym chłopaku, jakimś cudem zawsze unikającym największego gówna. Czar iluzji nie odniósł rezultatu. Kian Perez stał dalej niewzruszony, zachowując należyty dystans. Zacisnął palce na rzemyku na którym zwisał jego pentakl, błysnął zębami w szerokim uśmiechu, gdy wypowiadał kolejny czar. — Magipungus! PŻ: 120/120 Magipungus, próg: 55, +15 |
The member 'Zjawa' has done the following action : Rzut kością 'k100' : 11 |
Upadał bezwiednie. Nie próbował asekurować się rękoma. Nie próbował zamortyzować bolesnej konfrontacji ze ścianą. Utracony dech w piersi wrócił do niego dziesięć gwałtownych uderzeń serca w piersi później. Zaciągnął się głębokim haustem powietrza. Czuł pod językiem posmak krwi. Czuł pulsujący ból w skroniach. Miał ochotę wrzasnąć z całych sił, ale cichym szeptem kolejny czar opuścił jego usta, równie bezużyteczny, co bariera ochronna. Magia znowu manifestowała swoje zniechęcenie. Wstał. Podniósł się, chociaż z trudem. Grymas bólu pogłębił się odrobinę, gdy poczuł ból promieniejący od kości ogonowej do każdego segmentu w ciele. Wspinał się po ścianie żeber, chciał sięgnąć dróg oddechowych, znaleźć się w przełyku i wyjść ustami w formie jęku. Fogarty nie pozwolił sobie na ten akt słabości. Splunął, słysząc kolejne prześmiewcze słowa, które ku niemu zaadresował Perez. O ile Cecil potrzebował czasu, by stanąć na nogi, o tyle Kian potrzebował czasu, by wygłosić monolog do swojej próżności. Pentaklowi samozadowolenie swojego właściciela sie nie spodobało. Nie zareagował w kontakcie ze znanym słowem kształtującym się na wargach. - Wielka szkoda, że traktujesz mnie jak wroga - odezwał się Fogarty, by Perez nie zapomniał, jak brzmiała jego barwa głosu niemal zniżona do szeptu. - Słyszałem, że potrzebujesz kogoś, kto odróżnia Rembrendta od van Gogha. Zbliżył się Kiana na odległość pięciu kroków, z palcami nadal zakleszczonymi na nożu. - Fundo. Zobaczymy, jakie blizny próbujesz ukryć. Punkty Życia: 154 Fundo, próg 85, +15 do magii anatomii |
The member 'Cecil Fogarty' has done the following action : Rzut kością 'k100' : 18 |
Gdyby nie jego własna porażka w starciu z jednym z najprostszych czarów magii odpychania. Magia była kapryśną dziwką, lubiła zawodzić w najmniej oczekiwanych momentach. Teraz Perez najbardziej na świecie pragnął w końcu zetrzeć uśmieszek z twojej twarzy, ale do tego musiał sięgnąć po lepsze czary. Zacisnął palce obu dłoni tak, jakby miał rzucić się na ciebie z pięściami, chociaż podobnie jak ty nie był dobrze zbudowany. Prawdopodobnie przez to otaczał się mężczyznami postawniejszymi, którzy mogli zagrozić jego wrogom w inny sposób niż magią. — I myślisz, że poprosiłbym cię o pomoc? Za kogo ty się masz, do cholery? — warknął, tracąc cierpliwość. Najwyraźniej nie tylko on lubił słownie prowokować swoich przeciwników, sprawdzać jak niewiele potrzeba im, żeby stracili nad sobą panowanie i zaczęli rzucać zaklęciami bez opanowania, w każdą jedną stronę, byle cokolwiek trafiło. Kolejne pudło, mógł je wykorzystać na swoją korzyść. — Celer! PŻ: 120 Celer, próg: 65, +15 do magii odpychania |
The member 'Zjawa' has done the following action : Rzut kością 'k100' : 40 |
Kolejny czar i kolejna porażka. Kolejny raz przełknął posmak goryczy wraz ze silną. Konsystencja, jaką poczuł w przełyku, przypominała w smaku whisky. Nie spuszczał wzroku z twarzy Pereza. Na ustach nadal widniał subtelny uśmiech wyginający kąciku ku górze. W oczach tlił się ten sam bliżej nieokreślony blask, który przypominał błysk szaleństwa. Prowokacja była jedyną bronią długodystansową, jaką mógł użyć. Nie zależało mu, by twarz Kiana wykrzywiła się w grymasie bólu. Nie zależało mu na jego łzach, czy błagalny prośbach o litość. Chciał uciszyć biegnący w naczyniach krwionośnych puls. Patrzeć, jak opuszcza go życie. Rozliczyć go z każdej sekundy cierpień Huxleya. Ku chwale Lilith nie mógł pozwolić, by oprawca jej dziecka oddychał z taką dużą swobodą. Miejsce Pereza było w piachu. Tam, gdzie każde zaklęcie, które kierował ku Cecila. - Febricitantibus. Punkty Życia: 154 Fundo, próg 50, +15 do magii anatomii |
The member 'Cecil Fogarty' has done the following action : Rzut kością 'k100' : 61 |