First topic message reminder : Mniejszy pokój dzienny Pomniejszy pokój dzienny pełniący funkcję raczej prywatnego pomieszczenia, w którym można na chwilę odetchnąć i odpocząć, zazwyczaj nie jest udostępniany gościom, a i członkowie rodziny zaglądają do niego rzadko. Mieszczą się w nim zaledwie dwa fotele ze stolikiem i kominkiem, regał z książkami, barek z alkoholem zamykany na klucz, a z pokoju jest wyjście na niewielki taras na piętrze. Szczególnie oblegany zimą podczas chłodnych dni, uważany za jeden z najcieplejszych pomieszczeń w domu. |
Wiek : ∞
Miejsce zamieszkania : Piekło
Zawód : Guru sekty satanistycznej
Sebastian Verity
ODPYCHANIA : 25
SIŁA WOLI : 24
PŻ : 192
CHARYZMA : 9
SPRAWNOŚĆ : 9
WIEDZA : 8
TALENTY : 19
Wiek : 49
Odmienność : Czarownik
Miejsce zamieszkania : North Hoatlilp
Zawód : Starszy Oficer (Protektor), Czarna Gwardia
Judith Carter
ANATOMICZNA : 1
NATURY : 5
ODPYCHANIA : 30
WARIACYJNA : 1
SIŁA WOLI : 20
PŻ : 180
CHARYZMA : 9
SPRAWNOŚĆ : 5
WIEDZA : 13
TALENTY : 24
Wiek : 48
Odmienność : Czarownica
Miejsce zamieszkania : Cripple Rock
Zawód : starsza oficer sumiennych w Czarnej Gwardii
Sebastian Verity
ODPYCHANIA : 25
SIŁA WOLI : 24
PŻ : 192
CHARYZMA : 9
SPRAWNOŚĆ : 9
WIEDZA : 8
TALENTY : 19
Gdy Judith obejmuje go, on, tak naturalnie jakby robił to od zawsze, przeczesuje dłonią jej rozmierzwione włosy. Nie unika jej wzroku, choć spokój, jakim charakteryzuje się zachowanie Sebastiana to tylko postawa, którą automatycznie przyjął. To, co się dziś wydarzyło, nie jest dla niego niczym znanym, by mógł bez trudu się w tym odnaleźć. Owszem, miał kochanki i wiązało się to z różnymi oczekiwaniami oraz niezręcznością, ale one nigdy nie były z nim w takiej relacji, jaką do tej pory miał i pielęgnował z Judith. Dopiero mają się przekonać, czy ją wzmocnili, czy popsuli. I czy będą potrafili funkcjonować w tej nowej wersji, bo nawet jeśli mieliby tego wszystkiego nie powtórzyć, to już nie wymażą tego wieczoru. Może gdyby chodziło tylko o fizyczność. Ale z pewnością oboje zdają już sobie sprawę z tego, że nie chodzi tylko o seks. Nieprzemyślana prośba Judith tylko to potwierdza. Chce zostać, ale wie, że nie może. Nie tak naprawdę. Jeśli rano obudzą się obok siebie, a domownicy będą już krzątać się po domu, w ich tajemnicę wkradną się osoby trzecie. A Sebastian na razie chce, by tajemnica pozostała tajemnicą. Przynajmniej dopóki sobie tego wszystkiego nie ułoży, dopóki się z tym nie oswoją i nie zobaczą, co dalej. – Zostanę – obiecuje mimo to. Zostanie na chwilę i wymknie się w nocy, tylko tyle mógł jej zaoferować na ten moment. A gdy rano Judith obudzi się z pustym miejscem obok siebie, na pewno to zrozumie, bo przecież sama dobrze wie, że to, co zachodzi między nimi, nie jest tak proste. Może po prostu się podpili i spojrzą na to inaczej rankiem, z dala od siebie, z trzeźwymi głowami. Sebastian i Judith z/t |
Wiek : 49
Odmienność : Czarownik
Miejsce zamieszkania : North Hoatlilp
Zawód : Starszy Oficer (Protektor), Czarna Gwardia
Sebastian Verity
ODPYCHANIA : 25
SIŁA WOLI : 24
PŻ : 192
CHARYZMA : 9
SPRAWNOŚĆ : 9
WIEDZA : 8
TALENTY : 19
14.05.1985 Do mszy zostały niespełna dwa dni i kazamata żyje już tym wydarzeniem, przez co atmosfera jest jeszcze bardziej napięta, a przełożeni chodzą z ceremonialnym kijem w dupie. Sebastian naturalnie też włożył swój wyjściowy kij, a fakt, że ostatnio cały czas coś się jebało, w dodatku nie miał szans dziś za długo pospać (nie żeby kiedykolwiek miał), nie sprzyja nikomu. Na pewno nie szeregowym. Złe informacje napływają bez wytchnienia i jedną z nich otrzymał dzisiaj od Judith. Strata naszyjnika per se nie bolała go aż tak mocno — wciąż nie wie, co w nim siedziało, a sam naszyjnik i tak był kradziony — ekhm, skonfiskowany — dlatego nie ma szansy odczuć żalu związanego z utratą czegoś cennego. Bardziej martwi go to, że najwyraźniej zaklęty w nim demon nie był zwykłym demonem, co oznacza, że biżuteria absolutnie nie powinna się znaleźć w niepowołanych rękach. Niezależnie więc od tego, czy nadal coś w nim siedzi czy nie, powinni odzyskać sam naszyjnik, czy też to, co po nim zostało. W zasadzie jest zaskoczony, że panna Williamson sama nie zaproponowała zwrotu, co byłoby w dobrym smaku. Ostatecznie to ona zadeklarowała się, że podejmie się identyfikacji i ona sama dobrała rytuał, który najwidoczniej nie był dobrym wyjściem. Czy nie powinna bardziej poczuwać się do odpowiedzialności? Sebastian stara się wykazać wyrozumiałością ze względu na to, że panna Williamson wciąż jest studentką, a oczekiwania względem młodzieży należy mieć ograniczone. Popełnił błąd, patrząc na dziewczynę przez pryzmat jej brata. Pojawia się w Red Bear Stronghold wieczorem i składa na ustach Judith lekki, powitalny pocałunek, kiedy są już sami, z dala od spojrzeń innych domowników. — Pisała coś więcej? — przechodzi od razu do rzeczy, bo po to tutaj przecież są. |
Wiek : 49
Odmienność : Czarownik
Miejsce zamieszkania : North Hoatlilp
Zawód : Starszy Oficer (Protektor), Czarna Gwardia
Judith Carter
ANATOMICZNA : 1
NATURY : 5
ODPYCHANIA : 30
WARIACYJNA : 1
SIŁA WOLI : 20
PŻ : 180
CHARYZMA : 9
SPRAWNOŚĆ : 5
WIEDZA : 13
TALENTY : 24
Jak ma się coś spierdolić, to spierdoli się, oczywiście, kurwa, wszystko, bo dlaczego by nie. Obudziłam się nieprzytomna. Zresztą, Sebastian wie, wstawaliśmy razem do roboty po tej gównianej nocy. Czy jej żałuję? Może trochę. Trochę to za mało, bo znajduję o wiele więcej pozytywnych rzeczy, jakie mogłam z niej wyciągnąć. Na przykład – że mogę na nim polegać, nawet w najgorszym kryzysie. I – że zna mnie lepiej niż ja sama siebie. Oraz – że jest kompletnie popierdolony, bo tylko popierdolony człowiek potrafiłby mnie kochać aż tak. Wiem, że mnie kocha. Wiem, że jestem dla niego ważna. Być może, ale tylko delikatnie, dopuszczę do świadomości myśl, że każda ładniejsza czy młodsza dziewczyna nie leży w kręgu jego zainteresować, bo Sebastian naprawdę jest mój. Tak, jak powiedział. Ale ludzie mówią różne rzeczy – Verity z tego słyną. I, jak się okazuje, również Williamsoni. Co za zaskoczenie. Nie wychlałam całej butelki, ale chuj mnie strzelał i energia roznosiła, kiedy chodziłam po pokoju, tylko po to, żeby rozchodzić to wkurwienie. W międzyczasie jeszcze przyszedł jeden list od Williamsonówny, który wcale mnie nie uspokoił. Odpisałam jej krótko, tymi słowami, które ustaliłam przez ten czas z Sebastianem. Żeby nie robiła już, kurwa, nic. Błędem było, że jej zaufaliśmy. Nie powinniśmy. Mogliśmy poszukać kogoś innego. Bardziej zaufanego. Kogokolwiek, a nie, kurwa, studentkę, którą wybraliśmy tylko dlatego, że była siostrą Barnaby’ego. Widzę w końcu Sebastiana, wita się ze mną krótkim pocałunkiem, na chwilę zamykam oczy, z wydechem uchodzi skrawek napięcia, ale za moment wróci, bo Sebastian przechodzi od razu do rzeczy. — Tak – odpowiadam mu krótko, po czym odwracam się, żeby wyjść z pokoju. Zajmuje mi to parę chwil, aż docieram do sypialni, skąd zgarniam najświeższy list, który otrzymałam. Wręczam mu go bez żadnego skrępowania. – Scully miała tam zamkniętą jakąś demoniczną dziwkę. Nie wiem, co chciała tym osiągnąć, zmusić nas do obnażenia? Seksu? Nie mam pojęcia, co robią te „nierządnice piekielne” – nakreślam cudzysłów palcami w powietrzu, krzyżując ramiona pod biustem i wracając do chodzenia w tę i z powrotem. Roznosi mnie. Wiem, że Sebastian to widzi. Staram się nad tym panować, powinni mi wręczyć za to medal, ale za moment zwariuję, jeśli czegoś nie zrobię. Dlatego znajduję sobie zajęcie – wystawiam z witryny drugą szklankę i stawiam na stoliku butelkę whisky. Teraz możemy napić się razem. Daję Sebastianowi do wglądu ten list. |
Wiek : 48
Odmienność : Czarownica
Miejsce zamieszkania : Cripple Rock
Zawód : starsza oficer sumiennych w Czarnej Gwardii
Sebastian Verity
ODPYCHANIA : 25
SIŁA WOLI : 24
PŻ : 192
CHARYZMA : 9
SPRAWNOŚĆ : 9
WIEDZA : 8
TALENTY : 19
Jest wkurwiona — mógł się spodziewać. Nawykł już, więc go to nie rusza. Nie przechodzi mu nawet przez myśl, by rzucić samobójczym „spokojnie”. Po prostu w pełni własnego spokoju wodzi za nią wzrokiem, dopóki w jego dłoń nie zostaje przekazany list, na którym zawiesza spojrzenie na kilka chwil, wcześniej powstrzymując się przez parsknięciem na nagłe „jakąś demoniczną dziwkę”. Nie parsknął, ale na jego usta mimowolnie wkradł się rozbawiony uśmiech. Wyznawcy Lilith wzięli na pole walki demoniczną dziwkę, żeby zmusić przeciwników do golizny i orgii — dobre, tego jeszcze nie grali. Gorszące? Owszem. Ale na szczęście to nie może być prawda. Nikt nie jest na tyle nienormalny, nawet Scully. Chyba. Bez słowa łapie za butelkę whisky, by polać sobie i Judith. Opada na kanapę, odłożywszy wcześniej list i zastąpiwszy go szklanką z alkoholem. Też nie jest pocieszony obrotem spraw, ale ostatecznie nikomu nie stała się krzywda, a panna Williamson nie sprzecza się z koniecznością zwrócenia naszyjnika, więc nawet jeśli odczuwa pewną frustrację z tytułu tego, jak potoczyły się sprawy, to wie, że za dużo nie mogą tu już zdziałać. — Podjedźmy po niego jutro. Trzeba ją tylko uprzedzić — proponuje i upija łyk whisky, pocierając lekko brodę w zastanowieniu. — Możemy przekazać to, co z niego zostało Marvinowi. Do odsłuchania. Może będzie w stanie coś dostrzec. Jakąś wskazówkę… Cokolwiek. A potem poszukamy bardziej doświadczonego zaklinacza. Nie jest pewien na ile będzie to możliwe, bo muszą być ostrożni w tych kwestiach z osobami niewtajemniczonymi, zaś w kowenie nie ma nikogo, kto specjalizowałby się w zaklinaniu. Najważniejsze, by odzyskali naszyjnik — skoro demon jest już uwolniony, za wiele nie zdziałają, ale niech chociaż pozostałości biżuterii nie walają się po przypadkowych miejscach i rękach. |
Wiek : 49
Odmienność : Czarownik
Miejsce zamieszkania : North Hoatlilp
Zawód : Starszy Oficer (Protektor), Czarna Gwardia
Judith Carter
ANATOMICZNA : 1
NATURY : 5
ODPYCHANIA : 30
WARIACYJNA : 1
SIŁA WOLI : 20
PŻ : 180
CHARYZMA : 9
SPRAWNOŚĆ : 5
WIEDZA : 13
TALENTY : 24
Może się miotam, może się szamoczę, może drepczę z kąta w kąt i za moment rozniosę najpewniej cały ten pokój, ale spośród chaosu jestem w stanie wyłonić ten uśmieszek Sebastiana, który przemyka przez jego usta, gdy mówię o piekielnych dziwkach. No, mniej by się śmiał, gdyby faktycznie jedna go dopadła. Nie chcę wiedzieć, co by się wtedy stało. I kogo zamordowałabym pierwszego. Jego – za wykonane czyny, czy Scully – że za nimi stała. Zacznijmy od Scully. Miała szczęście, że nic się nie stało i Sebastianowi udało się wybronić. Inaczej faktycznie mieliby powód, żeby nas się bać i oskarżać o wszystkie najgorsze morderstwa tego świata. A ja bym je poniosła z dumą, mówiąc, że wyniosłam śmieci. Sebastian zostawia list, chwyta pełną szklankę, ja idę w jego ślady – w ręce za moment znajduje się whisky, która spotyka się z ustami. Palący płyn rozlewa się po przełyku i mam chwilę, podczas której poziom wkurwienia minimalnie opada. Tak, jak Sebastian na kanapę. Siadam obok niego, z jedną nogą zgiętą, położoną na siedzisku, drugą opuszczoną. Siedzę bokiem, obejmując ramieniem zagłówek. — Twój plan ma dwie luki – mówię wprost. Ostatnio nie robić nic innego, jak tylko psuję zabawę i wytykam wszystkie luki w planach. W Kowenie i Gwardii każdy ma jakąś funkcję. Ja robię za zrzędę. — Po pierwsze, nie wiemy dokładnie, gdzie mieszka. Czy w rodowej siedzibie, czy gdzieś indziej ją wyniosło. Teoretycznie można spytać Williamsona o to, gorzej, jeżeli nie będzie chciał nam powiedzieć. Wtedy nie wiem, skąd mamy wytrzasnąć tą informację. A po drugie – upijam łyk whisky tylko po to, żeby nie wkurwić się po raz drugi. – Ja jej już nie ufam. Dostała mikroskopijne ziarno mojego zaufania przez wzgląd na swojego brata, a ona na nie nasrała. Więc daruj, ale ja nie zamierzam jej uprzedzać o tej wizycie. Po prostu tam wejdziemy i zabierzemy to, co nasze. Jak nie jako Krąg, to jako Gwardia. Proste. |
Wiek : 48
Odmienność : Czarownica
Miejsce zamieszkania : Cripple Rock
Zawód : starsza oficer sumiennych w Czarnej Gwardii
Sebastian Verity
ODPYCHANIA : 25
SIŁA WOLI : 24
PŻ : 192
CHARYZMA : 9
SPRAWNOŚĆ : 9
WIEDZA : 8
TALENTY : 19
Luki? A to ciekawe, chętnie posłucha — nieironicznie. Luki jednak okazują się… Cóż, Sebastian spodziewał się czego innego, a przede wszystkim nie sądził, że rozmowa pójdzie w taką stronę. Szukanie adresu Williamson, naskakiwanie na nią zza rogu, jako gwardia? — Hej, hej, przyhamuj cholewki, pani oficer — wypala, prostując się, a uniesione brwi świadczą o zaskoczeniu, którego wcale nie próbuje kryć. Rozumie, że Judith jest wkurwiona, oczywiście. Ale emocje prawdopodobnie zakrzywiają jej ogląd na sytuację. To oczywiste, że gdy coś idzie nie po myśli, umysł sam szuka winnego, szczególnie, kiedy napędza go szybsze bicie serca i adrenalina. No i whisky. — Kiedy Williamson została podejrzaną i o co ją podejrzewamy? — pyta z przekornym uśmiechem, zwracając w żartobliwej formie uwagę na narrację, jaką przybrała Judith. Dopija whisky i dolewa. — Przecież nie rozwaliła tego naszyjnika specjalnie, nie możemy jej za to zamknąć. Ani winić na dobrą sprawę. — Jemu też się to nie podoba, ale to po ich stronie leży błąd. To oni się go dopuścili, to oni nie docenili tego, co zostało zaklęte w naszyjniku. I oni przecenili możliwości jednej, ambitnej studentki, być może tylko dlatego, że ma dobre nazwisko. — Wiesz, że sami jesteśmy sobie winni, prawda? — Ktoś musi to powiedzieć. Oczywiście gdyby znał prawdę, ta rozmowa toczyłaby się zupełnie inaczej, ale na szczęście panny Williamson, na ten moment Sebastian nie ma powodów, aby podejrzewać ją o krętactwo. — Poprośmy ją po prostu o spotkanie jutro, nie wygląda na to, by miała się wzbraniać przed oddaniem tego, co zostało z naszyjnika. — Dlaczego by miała? To w końcu ich własność, a ona nie jest złodziejką, by w imię zgłębiania nauki przywłaszczyć sobie zepsuty naszyjnik. — Lepiej nie mieszajmy w to gwardii, to śliski grunt. — Jeden błąd łatwo może prowadzić do kolejnych, a oni nie mogą sobie na to pozwolić. Oczywiście mogliby wykorzystać swoją funkcję, ale jeśli mieliby to zrobić, wolałby, aby była to opcja ostateczna i przede wszystkim dobrze przemyślana. Panna Williamson to siostra Banraby’ego, gdyby gwardia upomniała się o naszyjnik, mogłaby wspomnieć o sprawie bratu, a im więcej osób jest w to wplątanych, tym gorzej. Nie jest też byle szarą twarzą, by mogli ją tak po prostu zastraszyć. A przede wszystkim — nie wygląda na to, by była taka potrzeba, skoro Williamson sama zaoferowała zwrot naszyjnika. |
Wiek : 49
Odmienność : Czarownik
Miejsce zamieszkania : North Hoatlilp
Zawód : Starszy Oficer (Protektor), Czarna Gwardia
Judith Carter
ANATOMICZNA : 1
NATURY : 5
ODPYCHANIA : 30
WARIACYJNA : 1
SIŁA WOLI : 20
PŻ : 180
CHARYZMA : 9
SPRAWNOŚĆ : 5
WIEDZA : 13
TALENTY : 24
On unosi brwi – ja je marszczę. Czegokolwiek spodziewałam się po Sebastianie – na pewno nie było to to. Wargi ściągają się w wąską linię, gdy słyszę, że to nasza wina. To tylko krok od powiedzenia wprost, że to po prostu moja wina, bo przecież ja mówiłam, że znam kogoś od zaklinania, to przecież ja zaufałam durnym poleceniom Williamsona. Williamson widocznie zaślepiony był braterską miłością albo nie znał swojej siostry – gówno mnie to obchodzi w chwili obecnej. Nie mam zamiaru słuchać o porażkach. Tych przeżyłam ostatnio zbyt wiele, żeby godzić się z następną. Tak, może i spierdoliliśmy. A teraz nie wiem, jak to naprawić. Nie chciałam się roześmiać, a jednak śmiech wymyka się z ust sam i zdecydowanie nie brzmi na ten z rodzaju rozbawionego. — Pewnie. Pójdźmy tam i ładnie ją poprośmy. Zapytaj jeszcze najlepiej, czy na pewno nic się nie stało, naklej jej plasterek i daj buziaka w czółko, bo to przecież „nie jej wina”, popsuło się, ojej. Bo to, kurwa, nie jest dorosła dziewczyna, tylko pieprzony przedszkolak. No i chuj bombki strzelił. Odkładam whisky na najbliższy stolik i wstaję z kanapy, krzyżując ramiona pod biustem. Już nie mam ochoty siedzieć obok niego. — Idź ją jeszcze wyprzytulaj i poprzepraszaj za to, że zła pani Carter ją opierdoliła za spartaczenie ważnej roboty. – Pantomima, którą odpierdalam, wyglądałaby na zabawną, gdyby nie poziom mojego wkurwienia. Najwidoczniej w takich chwilach odpalają się włoskie geny nadmiernej gestykulacji otrzymane w spadku po matce. – A potem ładnie poproś o oddanie Ci resztek naszyjnika, bo przecież jest ku temu tak bardzo chętna, że zrobiła to przy najbliższych dwóch okazjach listów, które mi wysłała. Gdyby chciała, oddałaby szczątki tego naszyjnika. Ale nie. Nie zrobiła nic, a ja jestem z niczym. A Sebastian, zamiast działać, zamierza ją widocznie niańczyć i głaskać po główce. Gdybym kiedykolwiek miała wątpliwość, czemu to ja bywam tym złym policjantem, to właśnie mam tego obraz. — Była tak bardzo chętna do współpracy, że dopiero po przyciśnięciu wydusiła z siebie, że coś, kurwa, wie. Już nie pamiętasz, że w pierwszym liście mi napisała, żebym sobie poszła do kogoś, od kogo ten naszyjnik mam, bo ona niczego się nie dowiedziała, żeby w drugim mi dokładnie napisać informacje na temat tego demona? I co, po czymś takim mam uważać, że nie ukrywa niczego więcej i jest ze mną całkowicie szczera? Mam jej ufać i się z nią cackać, bo jest młodą gówniarą i ma nazwisko? Nie wierzę, po prostu nie wierzę, że Sebastian tego nie widzi. |
Wiek : 48
Odmienność : Czarownica
Miejsce zamieszkania : Cripple Rock
Zawód : starsza oficer sumiennych w Czarnej Gwardii
Sebastian Verity
ODPYCHANIA : 25
SIŁA WOLI : 24
PŻ : 192
CHARYZMA : 9
SPRAWNOŚĆ : 9
WIEDZA : 8
TALENTY : 19
Tak, nawykł już do wkurwionej Judith. I tak, nauczył się ignorować jej wkurwienie — rozmawiać z nią w ten sam sposób, w jaki rozmawiałby, gdyby mówiła spokojnie. To nie było wcale trudne, wystarczyło zaakceptować fakt, że najczęściej to jest właśnie jej neutralny ton. W momencie, w którym normalny człowiek krzyczał, ona już sięgała po strzelbę. Podniesiony głos Judith i szybko wystrzeliwane słowa nie robiły więc na nim wrażenia. Dopóki działo się to przy zachowaniu wzajemnego szacunku. Pierwsze słowa sarkazmu natychmiast sprawiają, że mina Sebastiana tężeje, a jego wzrok płynnie się zmienia, nie oderwawszy się od Judith. Może by to zauważyła, gdyby nie była tak pochłonięta mówieniem tego, co jej ślina na język przyniesie. Być może zapomniała, do kogo mówi. Może znajome otoczenie, zapach domowego ogniska i żyjące w ścianach wspomnienia podsunęły jej pomysł, że ma prawo do tego, by się tak odzywać. W końcu kiedyś zapewne już to robiła, a ten, który wysłuchiwał podobnego pierdolenia, kulił uszy po sobie i uśmiechał się przepraszająco, byle tylko jej mocniej nie rozdrażnić. Tam, gdzie uszy Joaba się kuliły, tam stroszyła się sierść Sebastiana. Patrzy na nią pociemniałym spojrzeniem, kiedy mówi jak do dziecka, kiedy śmieje się i szydzi. Oczywiście słucha jej przy tym, bo nie byłby sobą, gdyby podążył tą samą drogą i dał ponieść się emocjom, zapominając, że w istocie pomiędzy tymi niepotrzebnymi, dziecinnymi uwagami, jest również jakaś wartość merytoryczna, nawet jeśli zawarła się w ledwie jednym zdaniu z tych wszystkich, które postanowiła wysrać z siebie Judith. W istocie Sebastian nie pamiętał dokładnej treści poprzedniego listu — w ciągu dnia przez jego ręce przewijało się pełno listów, dokumentów i wezwań, szczególnie teraz. Nic dziwnego, że nie był w stanie zapamiętać dokładnej treści każdego, a już szczególnie, kiedy list nie dotyczył pracy. Zapamiętywał najważniejsze informacje — tutaj była nią utrata demona i naszyjnika oraz nieudana identyfikacja. Jak panna Williamson dokładnie to przekazała, co pisała? Nie był pewien. Judith pamiętała dobrze, co tam było, zwróciła też uwagę na zmianę narracji panny Williamson. I to rzeczywiście brzmiało podejrzanie. Niczego się nie dowiedziała, a jednak niedługo potem okazuje się, że to nie do końca prawda. Co za tym stało? Co jeśli… Nie znają wszystkich wyznawców Lilith. Charlotte Williamson brała udział w zabójstwie Abernathy’ego, w samym centrum wydarzeń z 26 lutego. I była tam też Blair Scully. — Judith. — Jest spokojny. Jeszcze. Tylko chłodna nuta w jego głosie zdradza, że ledwie jedno równie szydzące i umniejszające mu zdanie dzieli go od zakończenia tej rozmowy. To więcej niż zaoferowałby komukolwiek innemu. — Nie będziemy rozmawiać w ten sposób — zaznacza krótko, patrząc jej w oczy bez szczególnego wyrazu, bez złości. To prosta informacja, informująca o konsekwencjach, które napotka, jeśli dalej będzie mówić do niego jak do półgłówka. Emocje nie są wystarczającym usprawiedliwieniem, by pozwolił sobie na takie traktowanie. Jeśli myślała, że coś się zmieniło, bo pozwolił jej dać sobie po twarzy i już o tym więcej nie wspomniał, to pora, by uświadomiła sobie, że absolutnie nic się nie zmieniło, a ich relacja nie sprawia, że może zacząć go traktować gorzej. Wręcz przeciwnie. Nie potrzebuje, by się do tego odnosiła, dlatego nie czeka na odpowiedź i przechodzi do kwestii, którą próbują omówić. — Nie mówię, że masz jej zaufać. Mówię, że nie możemy działać pochopnie i powoływać się na gwardię, kiedy nam tak wygodnie. Nie z nią. — Upija łyk whisky. — To Williamson, jej brat jest gwardzistą, to znaczy, że może zapytać go o procedury, poprosić o pomoc. A jeśli rzeczywiście dziewczyna coś mąci, to przy odrobinie chęci może narobić nam syfu. Jeśli do naszych przełożonych dotrze informacja, że powołujemy się na sprawę, która nie istnieje, a potem zainteresują się tym naszyjnikiem, jak się wytłumaczysz? Owszem, jako gwardia mają pewien zakres władzy, mogą się na nią powoływać, ale muszą pamiętać, że obecnie bardzo szybko i łatwo mogą wykopać dół pod własnymi nogami. Działają w tajemnicy przed gwardią, kiedy cała instytucja głowi się nad tym, co się dzieje, kiedy ludzie powoli, po cichu zaczynają podważać jej kompetencje. Poza tym… — Poza tym musisz pozostać anonimowa. Charlotte Williamson zna się z Blair Scully. — Niefortunnie nie pomyślał o tym, gdy Judith proponowała oddanie naszyjnika właśnie jej. W sprawie Abernathy’ego skupił się na Scully, a na pannę Williamson patrzył przez pryzmat Barnaby’ego — niesłusznie. Być może dziewczyna miała więcej wspólnego ze Scully niż z własnym bratem. — Spróbujmy załatwić to polubownie. Zobaczymy, co zrobi, czy odda naszyjnik. Jeśli tak, sprawdzimy, co się z nim działo. Jeśli nie, założymy, że Williamson działa z premedytacją na naszą niekorzyść i zmienimy taktykę. Ale to wciąż musi być taktyka, musimy mieć plan, nie możemy bezmyślnie ryzykować własnymi łbami, przecież wiesz. |
Wiek : 49
Odmienność : Czarownik
Miejsce zamieszkania : North Hoatlilp
Zawód : Starszy Oficer (Protektor), Czarna Gwardia
Judith Carter
ANATOMICZNA : 1
NATURY : 5
ODPYCHANIA : 30
WARIACYJNA : 1
SIŁA WOLI : 20
PŻ : 180
CHARYZMA : 9
SPRAWNOŚĆ : 5
WIEDZA : 13
TALENTY : 24
Nie będziemy rozmawiać w ten sposób. Bla-bla-bla-bla. To nie mów do mnie w ten sposób! Sebastian nie jest naiwnym, głupim gówniarzem, żebym mu musiała tłumaczyć, jak działa świat – i jak działa moje zaufanie. Gówniara od Williamsonów właśnie je straciła, a kiedy w międzyczasie zaczęłam dochodzić do wniosków dodatkowych, zaczynam mieć wrażenie, że traci je bezpowrotnie i coś tu, kurwa, kręci. Spodziewałabym się tego po każdym, ale nie po siostrze Williamsona. Być może bym mu coś odpowiedziała, ale nie czekał i mówił dalej. A, że jego słowa do mnie faktycznie dotarły, świadczyła jedynie pozycja ciała. Zacznijmy od tego, że zatrzymana – przestałam łazić po pokoju i gestykulować jak Włoch, któremu ktoś połamał spaghetti. Stoję tuż przed nim, ręce opieram na biodrach, a twarz mam pełną powątpiewania. To powoli zmienia się w konsternację, bo zaczynam rozumieć, że Sebastian faktycznie ma rację. Nie możemy zagrać kartą gwardia, bo Barnaby nie jest po naszej stronie, a sądząc po ogólnych okolicznościach, bardzo kocha swoją siostrzyczkę. Jeszcze faktycznie nam może narobić biedy w robocie, a tego nam nie potrzeba. Oboje staramy się awansować. Nawet poszłam naprawić kubek Purkissa w tamtym miesiącu, żeby mi koło dupy niczego nie narobił. Takie potknięcie z tym naszyjnikiem i grube tłumaczenie się przed przełożonymi nie jest nam do niczego potrzebne. Ma rację. Buta na moment ucieka z mojego ciała, razem z głębokim westchnięciem i spojrzeniem, które teraz zatrzymuje się na jakimś losowym meblu z boku. Nie możemy zagrać najmocniejszym argumentem. Niewiadomo, co ta dziewczyna zrobiła z tym naszyjnikiem. Może faktycznie się rozpadł, ale wiadomo, że coś kombinuje. A teraz jeszcze to. Oczy chcą wystrzelić się same z orbit, kiedy słyszę kolejną rewelację. Oto i on, drodzy państwo. Sebastian Verity – spóźniony posłaniec najważniejszych wiadomości. — I mówisz mi to dopiero teraz?! Ręce same opuszczają biodra i łapią za głowę. Wkurwienie roznosi mnie ponownie, więc znowu zaczynam bezsensownie dreptać po salonie, a palce wczepiam we włosy i zjeżdżam dłońmi po bokach głowy, karykaturalnie naciągając policzki i dolne powieki. Od jak dawna o tym wiedział? Przecież mówiłam mu od razu, że zamierzam pójść do Williamson. Dlaczego nie powiedział mi wcześniej? Kurwa, czy coś mogło się w tym planie spierdolić jeszcze bardziej? Nie, wróć. Nie pytam. Nie chcę wiedzieć. Załatwienie czegoś polubownie brzmi jak najsensowniejsze rozwiązanie w sytuacji, w której mam przed sobą zahukaną gówniarę, a nie Charlotte Williamson, córkę nestora Williamsonów, która zaczyna mi bezczelnie wykręcać się wymówkami przed twarzą, a na dodatek kumpluje się z najbardziej popierdoloną osobą jaką znam. — Jaką masz gwarancję, że jak już Ci „polubownie” – zakreślam cudzysłów w powietrzu – zwróci te szczątki, to będzie ten właściwy naszyjnik? Przecież może rozjebać jakiś dowolny, da Ci parę proszków i wciśnie kit, że to ten. Z jakiegoś powodu go, kurwa, nie przysłała, i z jakiegoś powodu kręci. Niezbyt dobrze, swoją drogą, ale nie potrafię uwierzyć, że będzie chciała współpracować. Gdyby chciała, nie byłoby tej sytuacji. Prędzej tam pójdę ją udusić niż usiądę z nią do herbatki i ładnie poproszę o szczątki naszyjnika. |
Wiek : 48
Odmienność : Czarownica
Miejsce zamieszkania : Cripple Rock
Zawód : starsza oficer sumiennych w Czarnej Gwardii
Sebastian Verity
ODPYCHANIA : 25
SIŁA WOLI : 24
PŻ : 192
CHARYZMA : 9
SPRAWNOŚĆ : 9
WIEDZA : 8
TALENTY : 19
W świetle nowych okoliczności znajomość Blair Scully i Charlotte Williamson rzeczywiście może mieć znaczenie, ale wcześniej nie było potrzeby, aby pochylać się mocniej nad tym faktem. Judith jest oburzona, Sebastiana jednak to oburzenie nie wzrusza i nie wygląda na skruszonego. Mówi dopiero teraz, bo dopiero teraz wypłynęły fakty, które czynią tę informację istotną. Oni obydwoje znają Williamsona, czy to znaczy, że Williamson jest w kowenie, albo że pomógłby im z szemranymi (w rozumieniu niewtajemniczonych) sprawami? Nie. Dziewczyny razem studiują, nie było przesłanek, by sądzić, że łączy ich bliższa znajomość niż ta ze szkolnych korytarzy. — Obie są studentkami. Obie były przesłuchiwane w sprawie śmierci Abernathy’ego z 26 lutego. Nic więcej nie wiem na temat ich zażyłości — precyzuje z charakterystycznym sobie spokojem. Rzadko pozwala sobie na wzburzenie w sytuacjach wymagających przytomnej analizy. Judith wkurwia się na nowo, ale nie posuwa się już do testowania granic Sebastiana w kwestii podtrzymania wzajemnego szacunku. Sebastian więc słucha dalej, skupiony na jej słowach, nieustannie podtrzymując minę, która towarzyszy mu zwykle, gdy usilnie stara się znaleźć rozwiązanie nieoczywistego problemu. — Dlatego wspomniałem o słuchaczu — przypomina, powstrzymując się od ostentacyjnego westchnięcia. Gdyby tylko Judith postanowiła go uważniej posłuchać, zamiast rzucać mięsem i z góry nastawić się na drastyczne rozwiązania, byłoby niezmiernie miło. Łatwiej z pewnością. — Mamy Marvina, po odsłuchaniu na pewno będzie w stanie wywnioskować, czy to ten sam naszyjnik, który widział pole bitwy i czy wypuścił demona podczas rytuału Williamson. — Tak przynajmniej mu się wydaje. — Jeśli to nie podziała, znajdziemy inny sposób. — Odstawia szklankę z whisky na stolik, rozcierając grzbiet nosa z przeciągłym westchnięciem. — Mam jeszcze dzisiaj robotę. — Niedługo będzie musiał jechać na Sonk Road, jest umówiony z Hiramem. — Ostatecznie, jeśli będzie trzeba, zajmiemy się pamięcią panny Williamson. A jeśli współpracuje ze Scully, w najgorszym wypadku naszyjnik wróci do niej. — I po prostu wrócą do punktu wyjścia. Na razie nie ma powodów do paniki. — Napisz jej, żeby odesłała ci to, co zostało z naszyjnika lub wskazała miejsce, w którym możesz odebrać go jutro osobiście. Powiedzmy, że przypadkiem będę w pobliżu. |
Wiek : 49
Odmienność : Czarownik
Miejsce zamieszkania : North Hoatlilp
Zawód : Starszy Oficer (Protektor), Czarna Gwardia
Judith Carter
ANATOMICZNA : 1
NATURY : 5
ODPYCHANIA : 30
WARIACYJNA : 1
SIŁA WOLI : 20
PŻ : 180
CHARYZMA : 9
SPRAWNOŚĆ : 5
WIEDZA : 13
TALENTY : 24
Dobrze, kurwa… Dobrze. Jestem spokojna. Jestem oazą pierdolonego spokoju na tafli jebanego jeziora. Tak. Wdech i wydech. Wdech i kurwa pierdolony w dupę wydech. Tak. Za którymś powtórzeniem to nawet działa. Jak już kończę dreptać wokół salonu, staję w końcu przed Sebastianem, który właśnie tłumaczy mi zażyłość dwóch dziewczyn. Nie, nie przychodzi mi do głowy, że mógł to uznać za istotne – wszystko w tym momencie jest istotne, każdy jeden znajomy, który się trzyma z tak popierdoloną dziewuchą. Obie są studentkami i obie były przesłuchiwane w sprawie o zabójstwo. Właściwie to nie jest żadne połączenie, ale wiem też, że może oznaczać wszystko. Za mało na ten temat wiemy, a obecność przy jednej śmierci potrafi połączyć mocniej niż jebane śluby małżeńskie. Nie odpowiadam mu. Tylko krzyżuję ramiona pod biustem z głośnym westchnięciem. Dobra, stało się, trzeba po prostu monitorować tą sytuację. Czuję się uspokojona tym bardziej, gdy słyszę następne słowa Sebastiana. Z jakiejś przyczyny w ogóle nie pamiętam, żeby mi wspominał coś o słuchaczu, ale niech mu będzie, że tak powiedział. Może go akurat nie słuchałam. Zdarza się. Do Marvina mam większe zaufanie niż do tej dziewuchy w tym momencie. Mamy silną kartę po swojej stronie – słuchacz będzie w stanie nam powiedzieć, czy Williamsonówna postanowiła nas oszukać, czy też wręcz przeciwnie. To dobry plan. Dobry plan mnie uspokaja. — Mhm. Krótkie mhm to szumna zgoda na przystąpienie do realizacji tego założenia. Usiądę dzisiaj do tego listu, a co będzie potem – wtedy będziemy myśleć. — Jedź bezpiecznie – mówię mu jeszcze na pożegnanie. Z żalem przyjmuję, że nie zostanie dłużej, ale też wiem, że nie może. Na dole łażą rodzice, musiałabym się solidnie tłumaczyć, dlaczego pan Verity został u nas w domu i to tak bez zapowiedzi. Zerkam jeszcze krótko w stronę drzwi, a kiedy nie wychwytuję żadnej sylwetki w okolicy, muskam wargami jego usta w krótkim pocałunku. Tyle nam musi wystarczyć. Póki co. Judith i Sebastian z tematu |
Wiek : 48
Odmienność : Czarownica
Miejsce zamieszkania : Cripple Rock
Zawód : starsza oficer sumiennych w Czarnej Gwardii