Witaj,
Mistrz Gry
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t58-budowanie-postaci
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t179-listy-do-mistrza-gry
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t58-budowanie-postaci
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t179-listy-do-mistrza-gry
First topic message reminder :

Główna scena
Bijące serce Teatru Overtone i jednocześnie jego najistotniejszy punkt. Scena znajduje się na głównej sali teatralnej i wzniesiona została w oparciu o odmianę pudełkową — od widowni oddziela ją rampa oraz kurtyna, co już na pierwszy rzut oka nadaje podwyższeniu na wpół mistycznego wymiaru. Dzięki zachowaniu odpowiedniej, w razie konieczności modulowanej magią akustyki oraz oświetleniu, które w trakcie występów poddawane jest oddziaływaniu czarów, spektakle w teatrze są niezapomnianym przeżyciem. Scena ma niemal dwanaście metrów szerokości i dziewięć metrów głębokości, pozwalając reżyserom na wystawienie nawet najbardziej miejsco—chłonnych sztuk. Podest, wykonany z heblowanego jesionu, każdego miesiąca kontrolowany jest pod kątem wytrzymałości i bezpieczeństwa, a atłasowa, karmazynowa kurtyna, która oddziela widownię od aktorów, nadaje scenie charakterystycznego dla teatrów mistycyzmu.
Mistrz Gry
Wiek :
Miejsce zamieszkania : Piekło
Zawód : Guru sekty satanistycznej
Maurice Overtone
ILUZJI : 7
WARIACYJNA : 7
SIŁA WOLI : 20
PŻ : 172
CHARYZMA : 14
SPRAWNOŚĆ : 11
WIEDZA : 16
TALENTY : 17
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t1300-maurice-overtone#13634
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t1333-maurice-overtone#13952
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t1332-poczta-maurice-overtone#13950
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f226-chateau-nacre
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1334-rachunek-bankowy-maurice-overtone#13958
ILUZJI : 7
WARIACYJNA : 7
SIŁA WOLI : 20
PŻ : 172
CHARYZMA : 14
SPRAWNOŚĆ : 11
WIEDZA : 16
TALENTY : 17
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t1300-maurice-overtone#13634
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t1333-maurice-overtone#13952
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t1332-poczta-maurice-overtone#13950
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f226-chateau-nacre
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1334-rachunek-bankowy-maurice-overtone#13958
Zejście do garderoby i przebranie się w kolejny z kostiumów było wyłącznie następnym przystankiem. Zajęcie ciała pomagało odsunąć skołowane myśli, ale prędzej, czy też później wszystko miało i tak go dopaść. Zwłaszcza że nie można zbyt długo zapinać się w kamizelę i wciągać butów na łydki. Opuszczony, również nieznacznie pudruje twarz, która po akcie pierwszym dorobiła się naturalnej świetlistości, poprawia fryzurę. Spoglądając na swoje idealne odbicie w garderobianym lustrze, wydaje się sobie obojętny. W jego oczach nie ma radości, nie ma ekscytacji, ani tez gniewu. Po prostu jest. Tymczasem wewnątrz kotłuje się tak wiele sprzecznych sygnałów, że kiedy jej ramiona zatrzymują go w drodze na scenę, jest w stanie najpierw milczeć, a potem jedynie cicho odpowiadać:
- Później - ściska jej dłoń i nawet krótko się uśmiecha. Nie trwa to długo, scena go wzywa, ale zanim na nią wkracza, potrafi tylko myśleć o jednym - to zdecydowanie nie jest moment na tego typu dyskusje.

Na scenie rozpływał się nad swoją ukochaną. Solowa aria oferowała mu mnóstwo przestrzeni na zabawę scenografią, z której tym razem skrzętnie korzystał. Słowa Alfredo pomagały mu w oswajaniu się z ciężarem ich znaczenia. Smakował ich, póki co rzucając je na wiatr. Czy Alishy też kiedyś będzie mógł tak zaśpiewać?
Bał się, że nie zdąży nawet tego sprawdzić.
Lunge da lei per me non v'ha diletto! Nie mam radości w życiu, kiedy ona jest daleko!
Czy nie miał? A jeśli miał, to czy to oznaczało, że nie potrafił jej kochać? Czy to przychodziło z czasem? Co powinno się odpowiadać na takie wyznania? Co chciałby odpowiedzieć?
Gdyby tylko mógł milczeć.
Dal dì che disse: Vivere
io voglio a te fedel, ah, sì
dell'universo immemore,
io vivo quasi in ciel.

Chciał żyć tylko dla niej, zapatrzony w swoją kobietę ze snów, która porzuciła swoje wystawne życie na rzecz miłości. Och, jakże szybko wszystko się tutaj zmieniało.
Na scenie pojawiał się i znikał. Akcja zagęszczała się, kiedy nabrała wreszcie tempa. Alfredo otrzymał list i Maurice bez trudu wczuł się w załamanego, a zarazem rozgniewanego kochanka. Porzuciła go kobieta, dla której zrobiłby absolutnie wszystko.
Ach, bal u Flory. To tam rozegra się scena, którą potajemnie ćwiczył z reżyserem. Niejednokrotnie pytano go, dlaczego nigdy nie odgrywają jej na grupowych próbach. Za moment będą mieli okazje wszystko zrozumieć.
Potrzebowali emocji. Alisha wspaniale grała, a im bardziej ją zaskakiwano, tym autentyczniejsza się w tym wydawała, ale teraz… teraz Maurice wcale nie był taki pewien, czy powinien tak grać. Obawiał się, że w obliczu niesfornej deklaracji miłosnej i pocałunku, Dawson postanowi nadinterpretować scenę. Dlatego właśnie chwycił ją za nadgarstek, zanim przemknęła przez kotarę osłaniającą tyły sceny.
- Zaufaj mi - poprosił wtedy, a chociaż musiała rzucić mu zaskoczone spojrzenie, on już jej nie trzymał. Musiała wychodzić, nie mógł nic jej wyjaśniać. Zresztą, wszystko wyjaśni się samo.

Na balu rozgrywają hazard. Alfredo wygrywa gry jedną za drugą, bo i szczęście w kartach mu dopisuje. Rozżalenie szczodrze wypływa z jego spojrzenia, ilekroć osiada ono na ukochanej. Aż wreszcie po rzuceniu wyzwania Baronowi, mają chwilę, w której ich szlaki znowu się przecinają. Powstaje wymiana zdań, Alfredo po raz kolejny cierpi po słowach Violetty i nie po raz pierwszy ukrywa swoje emocje w fali gniewu. Wzgardzony i głęboko dotknięty wzywa na scenę swoją widownie. Wymieniają kilka śpiewnych sekwencji, a potem Maurice chwyta mocno Alishę za ramiona, wyśpiewując jej swoją kwestię niemalże prosto w twarz.
Qui testimon vi chiamo
che qui pagato io l'ho.
Qui testimon vi chiamo
che qui pagato io l'ho.

Wezwałem was tutaj na świadków, że spłaciłem jej wszystko, co jestem winien. Padają znamienne w skutkach słowa, a on popycha ją mocno, wciąż zaciskając palce na jej ramionach. Popycha ją na rekwizyt - pięknie rzeźbione łóżko. Puszcza i w zamian wyjmuje szeleszczące papiery - pieniądze. W złości obrzuca ją gotówką, jak najtańszą z dziwek, a jakby tego było mało, potem zgarnia dłonią te pieniądze, które trafiły na łóżko i wpycha jej za dekolt sukienki.
Wreszcie się odsuwa, chór grzmi w części grupowej, aż wreszcie na scenie pojawia się ojciec Alfreda, by uświadomić mu, cóż takiego uczynił, gdy kierowała nim zazdrość. Boi się, że nigdy mu nie wybaczy i wtedy pada na kolana, by wysłuchać życzliwego życzenia Violetty.
Niech cię więc Bóg uratuje od wyrzutów sumienia,
umrę, ale nadal będę cię kochać.

Chwilę później kurtyna opadała. Skończył się akt drugi, a serce Overtona dudniło mu w piersi tak mocno, że ledwo słyszał, jak wokół niego odzywają się głosy pozostałych aktorów. Wstając z kolan, szukał wzrokiem tylko jednego spojrzenia.
Czy to wszystko było przesadą, Allie?

Śpiewanie: 55+20+17=92
Maurice Overtone
Wiek : 29
Odmienność : Syrena
Miejsce zamieszkania : Hellridge, Maywater
Zawód : Malarz, śpiewak operowy
Alisha Dawson
POWSTANIA : 10
WARIACYJNA : 5
SIŁA WOLI : 10
PŻ : 168
CHARYZMA : 8
SPRAWNOŚĆ : 4
WIEDZA : 12
TALENTY : 26
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t1525-alisha-dawson#17693
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t1596-alisha-dawson
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t1598-alisha-dawson#19707
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t1597-alisha-dawson#19705
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f230-cedar-lane-8
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1599-rachunek-bankowy-alisha-dawson#19708
POWSTANIA : 10
WARIACYJNA : 5
SIŁA WOLI : 10
PŻ : 168
CHARYZMA : 8
SPRAWNOŚĆ : 4
WIEDZA : 12
TALENTY : 26
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t1525-alisha-dawson#17693
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t1596-alisha-dawson
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t1598-alisha-dawson#19707
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t1597-alisha-dawson#19705
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f230-cedar-lane-8
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1599-rachunek-bankowy-alisha-dawson#19708
Później miesza się wraz z zaufaj mi. Później, delikatny dotyk dłoni, łagodny, prawie niewyraźny uśmiech zarówno i kłóci się, i potwierdza wypowiedzianą naprędce prośbę zaufaj mi. Zaufaj… ale w czym?
Serce Allie biło więc przez cały akt mocniej, choć nie wiedziała, czego się spodziewać. Czy rozmowy? Czy jakiejś nagłej sceny? Czy…
Muzyka płynęła nieubłagalnie, podobnie jak dźwięki wypływały śpiewnie z jej gardła. Akcja aktu drugiego była najbardziej dynamiczna – ze spokojnej, ogrodowej scenerii przemieniła się w bal, który był osobistym polem bitwy pomiędzy uczuciami zranionymi – oboje zranieni byli w inny sposób, a Violetta cierpiała tym bardziej, im głębiej ten sztylet musiała wbić.
Przyszło jej wkrótce za to zapłacić.
Alisha znała tą scenę. Grała już przecież Traviatę, lecz w zupełnie innej aranżacji – wtedy, w La Scali, Alfred po prostu wyciągnął plik pieniędzy i cisnął nimi pod jej stopy. Wtedy omdlała prosto w ramiona dam i Flory, kiedy chór wymierzał mu sprawiedliwość. Nie nalegała na ćwiczenie tej sceny, bo przypuszczała, że dokładnie tak samo się to wszystko potoczy.
Teraz odczuła, jak bardzo się myliła.
Violetta nigdy nie chciała go zranić i z godnością znosiła gorycz Alfreda. Stała więc w świetle, niemal w centralnym punkcie sceny, twarzą zwrócona do widowni, z głową uniesioną i oczami zamkniętymi. Ból wypełniał ją na wskroś, a żal rozrywać mógł duszę. Tak było do momentu, w którym nie dostrzegła, że Alfredo – nie, Maurice – zbliża się do niej.
Zdołała się naprędce tylko odwrócić i cofnąć o kilka kroków. Zaskoczenie odmalowało się na twarzy zbyt szybko i zbyt nagle, żeby była w stanie je powstrzymać. Dłonie zaciskały się na drobnych ramionach, gdy Alfredo – nie, Maurice – niemal krzyczał jej w twarz spłaciłem wszystko, co jestem jej winien.
Siła impetu była zbyt nagła, aby mogła z nią walczyć – rzucona na łóżko, bezwiednie na nie opadła, ale zdążyła się jeszcze obrócić, żeby zobaczyć, jak Alfredo (czy Maurice?) wyciąga plik banknotów, obrzucając ją nimi dokoła. Nie to jednak spowodowało nagły urywek krzyku.
Maurice podszedł bliżej, stając z boku łóżka. W garści trzymał plik banknotów, które nagle wylądowały za dekoltem jej pięknej sukni. Angielskie nie brzmiało prawie jak włoskie no, więc nikt nie usłyszał różnicy, kiedy szamocząca się krótko na łóżku dziewczyna próbowała osłonić się przed kolejną garścią banknotów lądujących pomiędzy piersiami, gdy chór brzmiał dokoła w oburzeniu. To tylko kuriozalna sceneria, biorąc pod uwagę szok, jaki przeżywała i stres, pod jakim się znalazła. Nie widziała twarzy Mauriego wykrzywionej nigdy w takim grymasie – i nigdy też nie dotknął jej w taki sposób.
Zawsze myślała, że to aria E strano była najbardziej męcząca spośród wszystkich scen.
Teraz wiedziała, że się pomyliła.
Giorgio Germont wpadł na scenę, muzyka ucichła, a poniżona kobieta leżała na łóżku, teraz wychylona nareszcie w stronę przeciwną do Alfredo. Spomiędzy piersi wypadły banknoty, mizernie ułożona fryzura w wyniki szarpania na łóżku rozpadła się, wypuszczając wyprostowane pukle jasnych włosów.
Materac ugiął się łagodnie, kiedy spośród współczującego tłumu wyłoniła się Flora, pocieszając Allie. Dziewczyna zacisnęła dłonie na materiale sukni kobiety, jeszcze przez chwilę się nie podnosząc. Przed oczami migał jej obraz dolarów przecinany spojrzeniem Maurice’a. Serce biło jak oszalałe, powodując ból w klatce piersiowej, a oddech nie chciał się uspokoić jeszcze przez dobre kilka chwile. Przez kilka kolejnych wdechów walczyła sama ze sobą, próbując wyprzeć ze swojej głowy obraz, który najpewniej pozostanie z nią na zawsze.
Nie płacz.
Jeszcze nie wiedziała, jak wiele razy powtórzy to sobie tego dnia.
Rozpoznawała zmianę w muzyce. Powoli podnosiła się na łóżku. Pieniądze wypadały wciąż spomiędzy jej piersi, pozostawiając ślad zbrodni na łóżku, kiedy Alfred (a może Maurice?) klęczał pośrodku sceny, nawet nie oczekując wybaczenia – wiedział, że tego nie da się wybaczyć.
Violetta mu wybaczyła.
Czy Allie też będzie potrafiła?
Alfredo, Alfredo, zaciągnęły pierwsze ciche dźwięki słów Violetty, spadające niczym z obcego świata, niczym objawienie. Nie potrafisz pojąć miłości, która tętni do Ciebie w moim sercu.
Jednego była pewna. Naprawdę go kochała. Nawet jeśli…
Dźwignęła się ciężko z łóżka, aby powolnym, posuwistym, ciężkim krokiem podejść do niego. Nad głową zawisła otwarta dłoń niczym w geście błogosławieństwa. Niczym grzesznik klęczący przed Matką, właśnie otrzymywał swoje wybaczenie.
Niech cię więc Bóg uratuje od wyrzutów sumienia. Umrę, ale nadal będę cię kochać.
Będę. Będzie.
Akt się skończył, kurtyna opadła.
Alisha rychłym truchtem uciekła za drzwi kulis, do garderób.

~ * ~

Nie płacz, powtarzała sobie przez cały ten czas, gdy przebierała się w garderobach z pięknej, balowej sukni w białą szatę, która jednocześnie mogłaby być strojem nocnym, jak i symbolem śmierci. Makijażystki uwijały się przy niej, podkreślając podpuchnięte oczy makijażem i rozpuszczając włosy całkowicie. Rozpuszczając je, dodając jej bladości, wyglądała niczym prawdziwie umierająca, pozbawiona widoków na przyszłość kobieta.
Nie płacz, bo nie zaśpiewasz już niczego.
Dlaczego jej nie powiedział?
To nie był Maurice. Nie chciał tego zrobić. Sam z siebie by tego nie zrobił przecież, on jej tak nie traktował. Nie traktował jej tak. Nie…
Czy na pewno?
Gorzki posmak na języku wziął się znikąd, gdy przypomniała sobie pewien dzień miesiąc temu, gdy z koperty oprócz listu wyjęła sto pięćdziesiąt dolarów.
Na pewno nie, Alisha?
Kim dla niego jesteś?

Garderobiane wyszły, gdzieś w tle rozbrzmiał któryś dzwonek zwiastujący koniec przerwy.
A te wszystkie brednie o miłości to można włożyć pomiędzy bajki, oni sobie jej szukają na boku, a potem i tak hajtają się ze swoimi.
Ale przecież powiedział…
Nie płacz.
Czy Ira mógł mieć rację?
Dlaczego jej nie powiedział?
Czy na pewno nie chciał tego zrobić?
Czy to na pewno tylko część reżyserii?
Co, jeżeli nie…?
Po trzecim dzwonku donośny głos inspicjenta wywołał jej imię. Violetta proszona na scenę budziło ją z letargu drgnieniem. Nie pamiętała drogi z garderoby na scenę. Nie chciała już na niej być. Chciała do domu.
Nie płacz.

~ * ~

Przelewająca się przez ramiona Violetta niemal zlewała się z nieskazitelną bielą pościeli swojego łóżka. Cierpiąc na łóżku pośród najsmutniejszej muzyki spośród całej opery, czytała list od ojca Alfreda, który pisze jej, że o wszystkim mu powiedział – a jej poświęcenie nie poszło na marne. Alfedo spieszy, by błagać ją o wybaczenie, a wraz z nim przybędzie i on.
E tardi!
Addio del passato wypływa cienką strużką spomiędzy warg roztrzęsionej dziewczyny, która nie ma siły, by podnieść się z własnego łoża. Wywabiają ją dźwięki karnawału rozbrzmiewającego pod jej oknem. Podnosi się, aby podejść do okna i zobaczyć nową ulubienicę tłumu – o Violetcie nie pamięta już nikt. Umiera samotnie.
Opada z sił gdzieś przy oknie, a ciche słowa są prawie niesłyszalne na wezwanie Anniny.
Nie muszą. Za moment nabierają na sile, kiedy oznajmia, że przybywa Alfredo. I wtedy wchodzi on – Maurice, z ramionami wyciągniętymi, a bezsilna kobieta przechodzi jeszcze kilka kroków, aby wpaść w jego objęcia.
Amato Alfredo, o gioia! śpiewa i wspomina, gdy śpiewali to razem za pierwszym razem.
Gdy dostała rolę, a on namówił ją, aby została i ją przyjęła. Gdy skradł jej pierwszy pocałunek i gdy przytulał ją tak, jakby jutra miało nie być.
Parigi, o cara wypływa ze słodką obietnicą, a Allie przytula się do niego mocniej niż kiedykolwiek, jakby jego bliskość miała być zaprzeczeniem wszelkich obaw, jakie krzątają się po jej głowie.
Być może to ostatni raz, gdy ma prawo go dotykać.
Być może to ostatni raz…
Chce iść do kościoła, aby ich miłość nabrała formalności – teraz, w tej chwili. Gdyby tylko miała siłę… podupada co jakiś czas, ale hardo dźwiga się na nogi, by przejść jeszcze kilka kroków. Zmartwiony Alfredo próbuje na nią nadążyć, ale…
Gran Dio! Non posso…
Annina biegnie, aby wezwać doktora, a Violetta prosi, aby przekazała mu, że jej miłość wróciła – teraz chce żyć znów. Lecz wszyscy świadomi są aż nazbyt jej stanu. Brak sił, bladość, nie mogą zwiastować niczego dobrego. I choć ojciec Alfeda, który zjawia się, targany wyrzutami sumienia, nie chce o tym słyszeć, wkrótce i Violetta godzi się z myślą, że umiera – lecz choć umiera, to w ramionach najbliższych, tych, których kochała.
To piękna śmierć.
Weź ten portret, został namalowany kilka lat temu. Dzięki niemu zapamiętasz tę, która tak bardzo Cię kochała.
Weź ten portret…
Nie płacz.
Musisz żyć, śpiewa Alfredo, lecz Violetta wie. Szepcze mu swoje słowa, aby – jeżeli kiedykolwiek w jego życiu pojawi się kobieta, którą pokocha, niech ją poślubi, a potem da jej ten portret, mówiąc, że to ta, która w niebiosach pośród aniołów, modli się za niego i za nią.
To piękna śmierć.
To byłaby piękna śmierć.
Czekaj-
E strano! Nagle powracają energia, nagle ból ustępuje – nagle czuje radość, będzie żyć ponownie!
Wraz z wysokim dźwiękiem siły opuszczają kobietę bezwładnie upadającą pośrodku sceny, w słupie światła. Alfredo zrywa się, lecz nadzieja pryska, bo wie, że ta, którą kochał, już nie powróci.
Kurtyna opada. Zalewa ich fala oklasków. To ich moment, przetrwali całą operę – a jednak Allie chce tylko wrócić do garderoby.
Największy laur, największe brawa nie wynagradzają tego, co miała w głowie. Przetrwała to wszystko z uśmiechem, jeszcze przez kilka minut posłusznie zginając się w ukłonach i zbierając kwiaty. Nie było ich zbyt wielu. Nie zaprosiła wielu znajomych.
Po chwili kwiaty, wraz z nią, trafiają do garderoby.
To była piękna premiera.
Wcale nie chce iść na bankiet.

Śpiewam w III akcie: 46 + 50 + 20 = 116

idziemy do garderoby
Alisha Dawson
Wiek : 25
Odmienność : Czarownica
Miejsce zamieszkania : Little Poppy Crest
Zawód : sopranistka | solistka w Teatrze Overtone
Mistrz Gry
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t58-budowanie-postaci
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t179-listy-do-mistrza-gry
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t58-budowanie-postaci
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t179-listy-do-mistrza-gry
Kiedy tylko opadająca kurtyna dotknęła desek sceny, cała opera wręcz wybuchła gromkimi owacjami. Publiczność wstawała z miejsc, by na stojąco wyrazić swój zachwyt sztuką. Największe brawa otrzymała Alisha. Zgromadzeni nadal przeżywali emocje, jakie zawarła w swym głosie młoda śpiewaczka — niektórzy wciąż ukradkiem wycierali łzy wzruszenia. Wiedzieli, że to przedstawienie na długo zapadnie im w pamięć, gdyż było to wyjątkowe przeżycie.
Dzień później do drzwi Alishii zapukał kurier, wręczając jej ogromny bukiet róż i śliczną rzeźbiona drewnianą szkatułkę. Do prezentu był anonimowy dołączony liścik tekstem: “Dla najcudowniejszego głosu w całym Wszechświecie”.

Notka od MG:

Jest to ingerencja z racji wyrzuconej przez Alishę krytycznego sukcesu na śpiew. Występ okazał się prawdziwym sukcesem i sprawił, że dziewczyna została zauważona. Szczególnie przez pewnego tajemniczego wielbiciela, który obsypał ją prezentami. Szkatułka jest warta 50$. Kwotę będzie można dopisać do rachunku, jeśli szkatułka zostanie spieniężona.
Mistrz Gry chciałby również bardzo przeprosić długi czas oczekiwania.
Mistrz Gry nie kontynuuje rozgrywki.
Mistrz Gry
Wiek :
Miejsce zamieszkania : Piekło
Zawód : Guru sekty satanistycznej
Alisha Dawson
POWSTANIA : 10
WARIACYJNA : 5
SIŁA WOLI : 10
PŻ : 168
CHARYZMA : 8
SPRAWNOŚĆ : 4
WIEDZA : 12
TALENTY : 26
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t1525-alisha-dawson#17693
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t1596-alisha-dawson
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t1598-alisha-dawson#19707
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t1597-alisha-dawson#19705
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f230-cedar-lane-8
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1599-rachunek-bankowy-alisha-dawson#19708
POWSTANIA : 10
WARIACYJNA : 5
SIŁA WOLI : 10
PŻ : 168
CHARYZMA : 8
SPRAWNOŚĆ : 4
WIEDZA : 12
TALENTY : 26
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t1525-alisha-dawson#17693
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t1596-alisha-dawson
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t1598-alisha-dawson#19707
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t1597-alisha-dawson#19705
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f230-cedar-lane-8
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1599-rachunek-bankowy-alisha-dawson#19708
24 kwietnia 1985

Próba powoli zmierzała do końca.
Powoli to bardzo dobre określenie. Za sobą mieli przerobiony prawie cały pierwszy akt – i wszystkie możliwe zmiany zostały zastosowane. Wszelkie kryzysy zostały wyjaśnione, a Allie z sercem o wiele lżejszym powróciła na scenę, aby zagrać jedną z piękniejszych scen miłosnych, choć miłość ta nie miała być tutaj aż tak oczywista. Miała uwodzić, miała grać i zgrywać się, a wiedząc, że pomiędzy nią a Mauriem nie ma już żadnych przeszkód i niesnasek, była w stanie naprawdę się zaangażować i okazywać mu bliskość.
To, co nadchodziło, jednak było inne.
Aria, na którą wszyscy czekali. Aria, którą wygrywało się konkursy, bo była tak trudna. Była majstersztykiem, była kunsztem wokalnym, była jedną z najwyższych form popisu swoich umiejętności śpiewania. Allie ćwiczyła ją w domu, dbając o to, aby każda najmniejsza koloratura (a było ich kilka), każda kadencja, każdy tryl był doskonały. Zawsze znajdzie się wprawdzie dyrygent, który powie, że mu się nie podoba – ale ze swojej strony miała czyste serce.
Nie jednak od strony muzycznej przyjdzie jej dzisiaj pracować, a od strony scenicznej.
Na scenie pozostała sama. Po kulisach pochowali się aktorzy, na widowni siedział reżyser, a kilka rzędów za nią reszta obsady i chór, który czasem pojawiał się i znikał. Do drugiego aktu dojdzie również balet – ale później. Na razie są przy pierwszym, już prawie się kończy.
Nie muszę Ci chyba tłumaczyć sytuacji – usłyszała z widowni, na co Allie pokręciła głową.
Nie musi Pan.
Znała świetnie motywację, arię i libretto. Grała już w tej operze w Mediolanie. Była wprawdzie prawie jej gwoździem do trumny, ale zagrała ją już – a więc miała pojęcie, kim jest i o co jej chodzi. Violetta, tuż po wyznaniu miłosnym Alfredo, licytuje się sama ze sobą. Sama zaczyna odwzajemniać uczucia, bo to jedno z piękniejszych doznań – kochać i być kochaną. Nie zaznała tego przez całe życie, które niebawem zresztą się skończy, bo nad nią wisi widmo śmiertelnej choroby, która powoli wyniszcza ją i prowadzi prosto do grobu. Najpewniej umrze w młodym wieku.
Violetta zdecydowała się żyć życiem bez trosk – pełnym zabawy, balu, tańca i szampana. Tak było, do momentu, w którym Alfredo pokazał jej, że może być inaczej.
Co miała do stracenia?
Wszystko.
Tutaj stare, bezpieczne życie splata się z nowym.
E strano rozbrzmiewają pierwsze dźwięki, gdy pianista daje jej małą zakładkę tonacyjną. Il core scolpiti ho quegli accenti!
Violetta zostaje sama na scenie, tuż przy drzwiach. Właśnie pożegnała gości i ma szansę zmierzyć się z własnym uczuciem. Unosi więc nieznacznie głowę, choć jeszcze nie rusza się od drzwi.
Czy byłaby dla mnie nieszczęściem prawdziwa miłość?
Jak to rozstrzygasz, moja zgnębiona duszo?

Bezradność, brak sił widoczne jest w załamywanych ramionach, kiedy Violetta robi kilka kroków w stronę widowni, zamknięta pośród swoich uczuć, z dłońmi blisko serca, jakby one były w stanie je osłonić przed ryzykiem.
Och, radość jakiej nie spotkałam, być kochaną kochając!
I ja mogłabym wzgardzić tym dla bezsensownych szaleństw mojego życia?

Kilka kroków jeszcze, w stronę ustawionej na scenie prowizorycznej kozetki (rekwizyty i scenografia dojdzie dopiero następnego dnia), nim z widowni rozlega się wołanie:
Stop! Nie drepcz tak bez celu. Konkretne ruchy, Alisha. Jesteś rozmarzona, jesteś zakochana, właśnie facet wyznał Ci miłość, w ogóle Cię to nie spotkało, jasne. Ale konkretne ścieżki. Możesz się nawet dramatycznie zatrzymać przy tych drzwiach, ale napięcie musi być w Tobie.
Napięcie musi być w Tobie. Jasne.
Pianista jeszcze raz zaczyna od początku z niewielką zakładką. Tym razem Allie inspiruje się słowami reżysera – gdy drzwi się zamykają, pozostaje przy nich, bokiem przylegając, niby to sprawdzając, czy wszyscy już poszli, ale tak naprawdę poddając się ciężarowi uczuć, który miał na nią spaść.
To dziwne… wybrzmiewa po raz kolejny, a zaraz po nim w sercu wyryte mam jego słowa!
Krótka przerwa w śpiewie, w której rozbrzmiewają dźwięki instrumentu zostaje wykorzystana na ścieżkę – tym razem w stronę stolika.
Czy byłaby dla mnie nieszczęściem prawdziwa miłość?
Kilka niepokojących w narracji dźwięków wykorzystuje na odejście na bok – bo zaraz ma przecież paść pytanie retoryczne – jak to rozstrzygasz, moja zgnębiona duszo?
Pozostaje na miejscu, co najwyżej przesuwając się bliżej krawędzi sceny, żeby z większą ekspresją zaśpiewać:
Żaden mężczyzna dotychczas cię nie rozpalił.
Och, radość jakiej nie spotkałam, być kochaną kochając!
I ja mogłabym wzgardzić tym dla bezsensownych szaleństw mojego życia?

Pytania do samej siebie padają, w orkiestrze (tym razem w postaci fortepianu) przechodzi kilka akordów, które sama wykorzystuje na ścieżkę – tym razem w stronę nieszczęsnej kozetki.
Ach! Może to jest on, którego moja dusza, samotna pośród zgiełku, rozkosznie często malowała swoimi tajemnymi barwami!
Allie siada więc na kozetce, w dłoniach odnajdując materiał chusteczki, jaką jej zostawił przy ich ostatnim duecie.
Jakże czujnie i skromnie wspiął się do mych progów, by wywołać gorączkę wzbudzającą moją miłość!
Chusta staje się przyjacielem, gdy tylko przytula ją do twarzy. Improwizuje, a jak długo reżyser się nie odzywa – tak stara się szukać własnych ścieżek.
Miłość, która wprawia w ruch serce wszechświata, tajemnicza i wzniosła, krzyżująca i dająca rozkosz mojemu sercu.
Wraz z kolejnym rozmarzeniem Allie kładzie się coraz bardziej na kozetce, przelewając przez nią i śpiewając o swoich marzeniach – o swoim zakochaniu. To również na niej, leżąc, wyśpiewuje kadencję – stawia na tą łatwiejszą, o wiele bardziej pasującą do klimatu.
A kiedy już ma się zerwać i przerwać te marzenia, słyszy z widowni:
Starczy! Dobrze, w dobrą stronę kombinujesz. Potrzebuję, żebyś śpiewała jeszcze bardziej precyzyjnie. Widzimy się na drugiej części próby popołudniu.
To by było na tyle na chwilę obecną.

Alisha z tematu
Alisha Dawson
Wiek : 25
Odmienność : Czarownica
Miejsce zamieszkania : Little Poppy Crest
Zawód : sopranistka | solistka w Teatrze Overtone
Alisha Dawson
POWSTANIA : 10
WARIACYJNA : 5
SIŁA WOLI : 10
PŻ : 168
CHARYZMA : 8
SPRAWNOŚĆ : 4
WIEDZA : 12
TALENTY : 26
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t1525-alisha-dawson#17693
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t1596-alisha-dawson
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t1598-alisha-dawson#19707
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t1597-alisha-dawson#19705
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f230-cedar-lane-8
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1599-rachunek-bankowy-alisha-dawson#19708
POWSTANIA : 10
WARIACYJNA : 5
SIŁA WOLI : 10
PŻ : 168
CHARYZMA : 8
SPRAWNOŚĆ : 4
WIEDZA : 12
TALENTY : 26
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t1525-alisha-dawson#17693
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t1596-alisha-dawson
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t1598-alisha-dawson#19707
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t1597-alisha-dawson#19705
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f230-cedar-lane-8
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1599-rachunek-bankowy-alisha-dawson#19708
24 kwietnia 1985

Kilka godzin przerwy to za mało – szczególnie, gdy odgrywa się główną rolę w Traviacie. Już zapomniała, że wcielając się w główną bohaterkę tej właśnie opery trzeba być w najbardziej szczytowej formie. Verdi zamknął w niej cały kunszt sopranowy – tutaj w każdym akcie trzeba być inną, śpiewać troszeczkę inaczej. Pierwszy akt to koloratury i zabawa. Drugi – to liryczność i tragedia. Trzeci – to dramatyczność, ale nie w sposób taki, jaki wyszłaby Walkiria w operze Wagniera. To dramatyczność, bo życie, bo świat się kończy.
Pewnie dojdzie do tego później.
Powraca na drugą część próby z większymi obawami niż pewnością.
Dzisiaj zaśpiewała już naprawdę bardzo dużo. Pierwszy akt to moment, kiedy Violetta praktycznie nie schodzi ze sceny – i faktycznie, podczas próby reżyserskiej niemal non stop śpiewała, choć zazwyczaj z kimś. Ensamble to jednak fraszka, pod względem natężenia i męczenia głosu, teraz przed nią miało stanąć zadanie o wiele trudniejsze – czyli zmierzenie się z końcową arią. I trochę się martwiła, że zwykła fizyczność jej na to nie pozwoli.
Przejedziemy naprędce to, co zrobiliśmy do przerwy – zarządza reżyser, kiedy już sadowi się na swoim miejscu na widowni, Alisha stoi na scenie, a w orkiestronie siedzi pianista i zaczyna przygrywać melodię aż nazbyt dobrze znaną.
Allie powtarza dokładnie to, co zrobiła wcześniej. Wcielając się w rolę, wodzona emocjami, sentymentami, przez pewien czas jeszcze śpiewa sam recytatyw do arii tuż przy drzwiach, aby podejść łagodnie do stolika i tam wyśpiewywać część swoich obaw. Aż nareszcie na kozetce, znalazłszy chustę pozostawioną przez Alfredo, rozpływa się na miękkim obiciu mebla, jakby świat już nie istniał, bo istnieją tylko emocje.
Reżyser milczy, nie wtrącając uwag. Allie jest pewna, że po prostu czeka na to, co zaproponuje mu aktorka i z tego będzie starał się szyć. Z tym tylko, że Alisha już zagrała ten spektakl – nie tutaj, ale w Mediolanie, więc wiedziała, w jaki sposób powinna poruszać się na scenie.
Po rozmarzonej kadencji następuje chwila ciszy. Ciszy przed burzą – bo za moment zrywa się z kozetki, porzucając za sobą chustę, i powtarza do siebie: głupstwa! To daremne złudzenia! Nerwowy krok wiedzie ją wzdłuż sceny, gdy uświadamia sobie swoją sytuację z otwartymi ramionami. Biedna kobieta – sama, opuszczona, bo tak naprawdę jest sama. Sama była przez całe swoje życie. Sama, opuszczona, na zatłoczonej pustyni, którą zwą Paryżem. Samotność w tłumie, doceniliby to dzisiejsi specjaliści od psychologii, a Verdi napisał to ponad sto lat temu.
Krótkie zatrzymanie się i zastanowienie.
Na co mam nadzieję? Pauza. Co mam zrobić? Głośniej. Pauza. Chwila realizacji, nim dociera do niej, że wcale nie musi porzucać swojego życia. Bawić się! Zginąć w wirze przyjemności!
Wyśpiewywane koloratury zdradzają o tym, jak wielkie szaleństwo w tym momencie włada samą Violettą. A na pewno zdradzałyby lepiej, gdyby Allie nie słyszała zmęczenia w swoim głosie – ale wszystko, co mogłaby zrobić, to przejść na markowanie. W takiej arii? To prawie niewykonalne i na pewno zabójcze dla gardła.
Część recytatywu się kończy – zaczęłaby się partia orkiestry, gdy reżyser przerywa muzykę. Sam podnosi się z miejsca i fatyguje już w jej stronę, spiesząc pomiędzy siedzeniami.
Dobrze. Słuchaj, zamysł jest taki, że postawimy Ci tutaj piramidkę z kieliszków szampana. – Naturalnie, że w kieliszkach nie będzie szampana, ale Allie słucha w skupieniu, spoglądając w miejsce, w które pokazuje reżyser. – Tutaj na stoliku będziesz miała jeden. To jest długa aria, będziesz mogła go sobie wypić w tej przerwie, to nawet dość popularne. – I mądre, powiedziałaby Allie, ale tylko kiwa głową. – Ale potem, po tym wstępie muzycznym, rzucisz kieliszkiem tak, żeby rozbił się idealnie do rytmu. Będziesz umiała to zrobić?
Tak. – Chyba.
Tylko nie strąć tej całej piramidki kieliszków, nikogo na to nie będzie stać – dodaje ze śmiechem i klepie ją po ramieniu, zanim postanawia wrócić na swoje miejsce. – Dalej! Dobrze do tej pory!
Muzyka zaczyna grać, Allie na szybko wbiega w kulisy, aby pociągnąć solidny łyk wody mineralnej z butelki, po czym wraca na scenę i we wskazanym momencie rzuca butelką – bo nie dali jej kieliszka do potłuczenia.
To, co zadzieje się za moment, to czyste sceniczne, ale przede wszystkim wokalne szaleństwo.
Zawsze wolną muszę być, mknąć od przyjemności do przyjemności.
Chcę, by moje życie przeszło ścieżkami rozkoszy.

Violetta miota się po scenie, przechodząc kawałek w jedną, to drugą, ale przede wszystkim skupiając się na całej ekspresji i tym pragnieniu wolności, na które się zdecydowała.
Czy dzień się budzi, czy dzień zamiera, zawsze radosna, gdziekolwiek mnie spotkasz.
Do zawsze nowych rozrywek muszą frunąć moje myśli.

I wtedy zza kulis odzywa się Maurice. Maurie, o którym już prawie zapomniała – ale śpiewa dokładnie te słowa, które wyryły się w duszy. Miłość jest serca biciem całego wszechświata
Och… o, miłości.
Zatrzymanie akcji następuje na chwilę – podczas którego Alisha stara się przedstawić jak najwięcej emocji na twarzy. Przez błogość, czułość, do skonfundowania.
Ale wygrywa ta część, która postanowiła, że zawsze będzie wolna. Zawsze wolną muszę być…
Chociaż tenorowe dźwięki przecinają jej arię, Violetta się nie daje. Prowizorycznie. Na pokaz.
Aria się kończy wysokim esem, część obsady bije brawo, po próbie podchodzi do niej reżyser.
Grałaś już ten spektakl kiedyś, co?
Tak – odpowiada mu, bo nie ma sensu kłamać.
Widać.
Jeden uśmiech więcej, żadnego słowa. Po prostu odchodzi, a wraz z nim próba.

Alisha z tematu
Alisha Dawson
Wiek : 25
Odmienność : Czarownica
Miejsce zamieszkania : Little Poppy Crest
Zawód : sopranistka | solistka w Teatrze Overtone
Alisha Dawson
POWSTANIA : 10
WARIACYJNA : 5
SIŁA WOLI : 10
PŻ : 168
CHARYZMA : 8
SPRAWNOŚĆ : 4
WIEDZA : 12
TALENTY : 26
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t1525-alisha-dawson#17693
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t1596-alisha-dawson
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t1598-alisha-dawson#19707
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t1597-alisha-dawson#19705
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f230-cedar-lane-8
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1599-rachunek-bankowy-alisha-dawson#19708
POWSTANIA : 10
WARIACYJNA : 5
SIŁA WOLI : 10
PŻ : 168
CHARYZMA : 8
SPRAWNOŚĆ : 4
WIEDZA : 12
TALENTY : 26
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t1525-alisha-dawson#17693
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t1596-alisha-dawson
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t1598-alisha-dawson#19707
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t1597-alisha-dawson#19705
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f230-cedar-lane-8
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1599-rachunek-bankowy-alisha-dawson#19708
27 kwietnia 1985

Prosto z Maywater – z lekcji, którą dała Annice i miała co do niej mieszane uczucia – pędziła do teatru. Dzisiaj miała być próba generalna, więc nie tylko trzeba przyjść wcześniej, aby się dobrze rozśpiewać, ale będzie to próba w pełni kostiumowa… no i bez przerw, bez uwag dawanych przez reżysera. Wszystko ma być dokładnie tak, jak na spektaklu. To też między innymi dlatego na próbach generalnych pojawiają się pierwsi widzowie – naturalnie, wstęp na nią nie jest aż tak bardzo powszechny i biletowany. Po próbie jeszcze usłyszy kilka uwag – jak każdy – co zmienić, co poprawić, aby premiera wyszła zachwycająco.
Wpadła do swojej garderoby odrobinę zdyszana. Pierwsze, co zrobiła, to odnalazła mleczko do demakijażu, bo makijaż sceniczny będzie wyglądał zgoła inaczej. To też były minut ukradzione na to, aby odsapnąć, wyrównać oddech. Wkrótce waciki wylądowały w koszu, ona przemyła jeszcze krótko twarz w umywalce przymocowanej do garderobianej ściany, i po łyku wody zaczęła się powoli rozśpiewywać. Chciała zrobić to bardzo dokładnie, bo spektakl będzie wymagał od niej bardzo dużo siły i woli nie odczuwać dodatkowego stresu przez to, że coś zaniedbała.
Wędrując po garderobie, rozciągała swój głos poprzez rozmaite wprawki – wpierw najmniej skomplikowane, aby rozszerzać powoli amplitudę i przechodzić na wyższe rejestry. Skończyła, dotykając najwyższych dźwięków w swojej skali i tyle powinno wystarczyć. Spojrzawszy na zegarek, stwierdziła, że ma jeszcze trochę czasu, dlatego przysiadła przed lustrem, aby wykonać makijaż.
Różnie to bywało za kulisami – czasem wizażystki oblegały aktorów, czasem aktorzy malowali się sami. W tym wypadku Allie się nawet cieszyła, że część będzie miała do zrobienia sama – na makijażu całkiem się znała, przynajmniej w tematach podstawowych, dlatego bez problemu nakładała bazę, a potem kolejne warstwy – malowała powieki na kolor dość uniwersalny, bo ciemny, czerń wpadała w brązy. Powinno pasować niemal do wszystkiego – poza trzecim aktem. Usta zostawiła na sam koniec, żeby przypadkiem jeszcze nie zjadła sobie szminki, po czym zabrała się na samotne szamotanie z kostiumem. Suknia była piękna, klasyczna, ale właśnie – była klasyczna, rozgałęziająca się od talii w dół, na kole. Na szczęście nie miała gorsetu sznurowanego, a ktoś pomyślał, aby wszyć na plecach zamek, z którym przez moment się siłowała, ale znajdowała zawsze sposób aby zapiąć nawet najdłuższe suwaki na własnych plecach – wystarczyła odrobina sprytu.
Po nałożeniu sukni miała jeszcze chwilę przerwy, aby napić się wody, nim napadła ją fryzjerka. Włosy po tym spektaklu będą potrzebowały naprawdę solidnej pielęgnacji, bo już nie pamiętała, kiedy nałożyła na nie aż tak wielką warstwę lakieru i układała je w taki sposób. Chyba…
Chyba rok temu, gdy znów grała spektakl i też ją do niego czesano.
Powinna przywyknąć, a jednak się dziwi.
Czas płynął nieubłagalnie. Z głośników po raz pierwszy popłynął głos inspicjenta przygotowującego do spektaklu – wszystkich. Gdzieś z oddali rozlegał się dźwięk strojenia instrumentów, a więc wszystko powoli się zaczynało.
Uwertura nie była długa, toteż za moment inspicjent odezwał się znów, by wzywać aktorów na scenę. Allie również przeniosła się z garderoby za kulisy, skąd, pamiętając swoje wejścia, oczekiwała na moment, w którym będzie mogła się pojawić. To było całkiem niedługo – była na scenie niemal od początku do końca, wpierw jako gospodyni witająca gości, potem lekko podupadając na zdrowiu, gdzie nawiązywały się jej pierwsze sceny z Alfredo. Pierwszy akt opanowała najlepiej i poruszała się w nim najpewniej, wpierw uwodząc, potem uciekając, aby na końcu negocjować sama ze sobą w swojej długiej i popisowej arii na sam koniec aktu.
Kurtyna opadła, wszyscy wylali się ponownie do kulis, a potem do garderób. Piętnaście minut przerwy to nie tak długo – Allie dopadła w tym czasie nowy kostium. W trakcie drugiego aktu musi przebrać się aż dwukrotnie. Kiedy wcisnęła się w lekką, ogrodową sukienkę, dostrzegła reżysera za kulisami, który prawił uwagi poszczególnym aktorom. Allie tylko poklepał po ramieniu i mamrotał w tą stronę.
Kurtyna się podnosiła, aby zacząć drugi akt. Rozpoczynał się od arii Alfredo, dlatego Allie miała chwilę, aby jeszcze pokręcić się za kulisami. Maurie śpiewał fenomenalnie – również w mocnej części arii, gdy już dowiedział się o długach Violetty. Wtedy to Allie weszła na scenę, tuż po tym jak on zszedł, poszukując go. Nie znalazła – Annina informuje, że wyjechał do Paryża. W tym czasie Violetta czyta w liście od Flory, iż ta zaprasza ją na bal, a za moment pojawia się nieoczekiwany gość – ojciec Alfredo. To najdłuższy, ale i najpiękniejszy duet, w którym negocjuje i słabnie zarazem, próbując wyrwać sobie prawo do uczucia. Wraz z aktorem grającym ojca Alfreda przechodzą z jednego kąta sceny na drugą, aby w końcu niemal z płaczem zgodzić się na ustępstwo. Pod warunkiem, że gdy już umrze, będzie piastował dobrą pamięć o niej.
Scena się kończy, następuje zamiana, w której Allie nie ma czasu odpocząć, bo przebiera się na scenę balu. Na niej szamocze się przy Alfredo, prosząc go, aby nie wpakował się w nim głupiego, a potem – aby nie rozpowiadał o jej długach. Kończy, obrzucona pieniędzmi, lecz na koniec mu wybacza. Opada kurtyna, czas się przebrać do trzeciego aktu.
To najsmutniejszy akt i na nim Allie przelewa się praktycznie przez wystawione na środek sceny łóżko. Nie ma już nadziei, słabnie. Siły odzyskuje zaledwie na moment, kiedy wchodzi do niej Alfredo. Choć nadzieja świta – gaśnie wraz ze zdrowiem Violetty, która ostatecznie kona z ostatnimi akordami dzieła, padając pośrodku sceny.
Kurtyna opada. Kończy się próba generalna.

Alisha z tematu
Alisha Dawson
Wiek : 25
Odmienność : Czarownica
Miejsce zamieszkania : Little Poppy Crest
Zawód : sopranistka | solistka w Teatrze Overtone
Maurice Overtone
ILUZJI : 7
WARIACYJNA : 7
SIŁA WOLI : 20
PŻ : 172
CHARYZMA : 14
SPRAWNOŚĆ : 11
WIEDZA : 16
TALENTY : 17
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t1300-maurice-overtone#13634
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t1333-maurice-overtone#13952
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t1332-poczta-maurice-overtone#13950
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f226-chateau-nacre
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1334-rachunek-bankowy-maurice-overtone#13958
ILUZJI : 7
WARIACYJNA : 7
SIŁA WOLI : 20
PŻ : 172
CHARYZMA : 14
SPRAWNOŚĆ : 11
WIEDZA : 16
TALENTY : 17
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t1300-maurice-overtone#13634
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t1333-maurice-overtone#13952
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t1332-poczta-maurice-overtone#13950
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f226-chateau-nacre
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1334-rachunek-bankowy-maurice-overtone#13958
29 maja 1985r.

Nawet nie licz na to, że wyjdę w tym na scenę. – Głos dobiegający zza kotary nie pozostawiał wątpliwości co do tego, jak Maurice Overtone czuł się w swoim obecnym przyodziewku. Sekundę później ciche stuknięcie podsumowało wessanie powietrza przez zaciśnięte zęby. Uderzył się w łokieć, gdy próbował poprawić spodnie.
A co takiego jest z nimi nie tak? – Pytała lekko urażona krawcowa, odgrodzona od aktora murem zbudowanym z dwóch spłoszonych garderobianych. – Przecież na tobie wszystko wygląda dobrze.
Wyrażając swoją „opinię”, dobrze wiedziała, gdzie należało połaskotać, aby wybujałe, syrenie ego Maurycego z przyjemnością poczęło puchnąć. Na jej nieszczęście uprzywilejowany synuś reżysera i tak zamierzał głośno wyrażać swoje niezadowolenie.
Tak?! – Zapytał nieco za głośno i gestem równie zamaszystym, co zupełnie niepotrzebnym, szarpnął za krawędź kotary i pokazał kobiecie to, co doprowadziło go chwilę temu do rozdrażnienia. – TO wygląda ci dobrze?
Ton jego głosu nie pozostawiał wątpliwości co do jego zdania już nie tylko na temat ubrania, lecz również poczytalności krawcowej. Machnął dłońmi z egzaltacją, aby wskazać nimi na swoje zdecydowanie zbyt ciasne spodnie. Sposób, w jaki opinały jego uda (i jeszcze kilka innych elementów jego anatomii) sprawił, że garderobiane nagle znalazły obiekt niepodzielnego zainteresowania w pobliskiej ścianie.
Pomyliłaś miarę i nawet nie próbuj udawać, że jest inaczej – rozzłoszczony, rozpieszczony dzieciak dał pokaz swojemu tupetowi, kiedy kolejnym przesadzonym gestem zerwał z pleców (a raczej spróbował, bo rękaw zatrzymał mu się jeszcze przed ramieniem) równie przyciasną koszulę. – Czyje to? Wygląda mi na Stephena.
W rzeczywistości nie miał bladego pojęcia, czy Stephen rzeczywiście aż tak stracił na wadze. Liczyło się tylko zrobienie show, którym zagra na nerwach krawcowej. Co jak co, ale ten błąd był naprawdę niedopuszczalny. Gdyby tylko mieli nieco mniej czasu na przygotowania, mogłoby się okazać, że Maurice wystąpiłby w jakimś żałośnie pospolitym, przypadkowym stroju…
O-KROP-NOŚĆ
Zamachał ręką we frustracji, kiedy bark podmówił mu współpracy i utknął na dobre. Jakim cudem bez większych trudności włożył to na siebie? Najwidoczniej musiał zrobić to na złość wszystkim wokół, bo teraz dwie garderobiane ruszyły mu z odsieczą, gdy tylko posłał im długie, bazyliszkowe spojrzenie.
Dyskusja dotycząca ubrań wrzała jeszcze przez jakiś czas i zakończyło ją bardzo dorosłe trzaśnięcie drzwiami do garderoby. Wściekły aktor wsadził dłonie do kieszeni i głośno tupiąc, skierował kroki w stronę sceny, z jakiej dobiegało ciche szarpanie za struny. Ktoś robił sobie próbę i na szczęście miał dostatecznie wiele instynktu samozachowawczego, aby wycofać się wobec nadchodzącego zagrożenia. Widać od razu, że to był doświadczony członek orkiestry. A jednak wielkie rąbnięcie fali uderzeniowej nie następowało ani od razu, ani po chwili. Maurice zatrzymał się w połowie sceny, powoli tracąc rozpęd po wściekłym przedzieraniu się za kulisami przez porzucone tu i tam dekoracje. Nerwowo obracając na palcu platynowy pierścionek z migającymi w scenicznym świetle aleksandrytem i cytrynem oraz zaklętym weń demonem Mammonem, zastanawiał się, czy ma na podorędziu coś – cokolwiek – co pomogłoby mu w skupieniu się na próbie, jaką zamierzał zrobić, zanim wezwała go do siebie ta niewydarzona krawcowa. Wino wynieśli już na stałe z garderoby (dzięki Nick za to najebanie się po ostatniej premierze i zarzyganie Cecylii kostiumu), a owocowe wtorki dotrzeć miały do Teatru Overtonów dopiero za co najmniej kilkadziesiąt lat, przez co myśl Mauryca musiała krążyć wyłącznie wokoło tego, co dziś miał w posiadaniu i… i nawet zaczepiły się o coś, co rzeczywiście mogło zdziałać cuda. Nie były to twarde narkotyki, nad czym mógłby ubolewać jeszcze przez całe popołudnie, ale kadzidła nie były najgorszym z możliwych wyborów. Ciężki dym miał zaskakująco kojące właściwości (może dlatego, że trochę podduszał?)… o ile można było skutecznie sobie wkręcić homeopatyczne ukojenie. Cóż, cudów się nie spodziewał, ale pomagało mu samo skupienie się na rozpalanym dziele własnych rąk, a konkretniej na dymie, który mknąc ku wysokiemu sklepieniu, miotał się nieprzewidywalnie. Czy to już przestymulowana wyobraźnia Overtona, czy naprawdę dymne kształty zaczęły przypominać nuty?
Zwariował. Wreszcie zwariował i to do reszty… ale i tak złapał podstawkę kadzidła tak, jak gdyby zamierzał deklinować nieśmiertelne wiersze do podtrzymywanej czubkami palców czaszki. Z nadmierną teatralnością powtórzył ćwiczone ostatnio obroty, przechodzące w wokalne wejście jego postaci na scenę. Kadzidło nieszczególnie przypominało mikrofon, ale nieźle sprawdziło się w roli wyimaginowanej laski. Co prawda nikt nie planował używania czegoś takiego w roli rekwizytu, ale jak się nie ma co się lubi…
…to się chwyta za zły koniec?
Cichy syk podsumował nieudane podrzucenie kadzidła, ale że klaun to z Maurycego był całkiem niezły, to nawet nie zawiódł w roli przypadkowego żonglera. Nerwowymi ruchami (parząc się jeszcze ze trzy razy) podrzucił kadzidło, nim szczęśliwie schwytał sam jego środek, kontynuując śpiew tak, jak gdyby wszystko miało wyglądać właśnie w ten sposób. Miał nadzieję, że widownia ze smakiem przełknie ten pokaz niezdarności, jeżeli powtórzy go przed publicznością, bo sam czuł, jak policzki zaczynają mu kraśnieć z zawstydzenia samym sobą. Głupie popisy nie zawsze owocowały, ale kiedy się im oddawać, jeżeli nie w trakcie takich luźnych, samotnych prób?
Reszta popisów przebiegła już bez większych ekscesów i doprowadziła Overtona do stanu względnego zadowolenia z tej zupełnie nieskładnej i niezaplanowanej próby. Pomimo wysokiego poziomu samokrytyki, musiał z godnością przyjąć kilka komplementów, które spłynęły od gości spieszących na małe, komercyjne próby w pobocznych salach. Kompletnie go zaskoczyli. Nie miał pojęcia, że aż tak mu się zeszło i sam potem zamierzał rozkładać na czynniki pierwsze to, czy więcej czasu pożarła mu bezowocna sprzeczka z krawcową, czy durnowate popisy z kadzidłem. Tak czy inaczej, kadzidło złotej monety dokonało żywota i niemalże całkowicie spłonęło, zmieniając się w niewielką kupkę popiołu niemalże natychmiast ginącą w obliczu wielkości głównej sceny. Dzięki temu nie trzeba było składać wyjaśnień następnemu soliście, który wchodząc na deski głównej sceny, zaczął podejrzliwie spoglądać na debiutantów kręcących się przy wejściu. Znikający za kulisami Maurice usłyszał tylko początek nadąsanej tyrady oskarżającej wszystkich artystów na świecie o popalanie marihuany i to mu wystarczyło. Zamierzał zniknąć sprzed oczu wszystkich szybciej, nim ktoś mógłby sobie przypomnieć jego ładną, złotą główkę i rączki wymachujące kadzidełkiem.

Korzystam z platynowego pierścionka (aleksandryt, cytryn; Mammon) i spalam kadzidło złotej monety.
| zt
Maurice Overtone
Wiek : 29
Odmienność : Syrena
Miejsce zamieszkania : Hellridge, Maywater
Zawód : Malarz, śpiewak operowy