Witaj,
Mistrz Gry
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t58-budowanie-postaci
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t179-listy-do-mistrza-gry
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t58-budowanie-postaci
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t179-listy-do-mistrza-gry
Główna scena
Bijące serce Teatru Overtone i jednocześnie jego najistotniejszy punkt. Scena znajduje się na głównej sali teatralnej i wzniesiona została w oparciu o odmianę pudełkową — od widowni oddziela ją rampa oraz kurtyna, co już na pierwszy rzut oka nadaje podwyższeniu na wpół mistycznego wymiaru. Dzięki zachowaniu odpowiedniej, w razie konieczności modulowanej magią akustyki oraz oświetleniu, które w trakcie występów poddawane jest oddziaływaniu czarów, spektakle w teatrze są niezapomnianym przeżyciem. Scena ma niemal dwanaście metrów szerokości i dziewięć metrów głębokości, pozwalając reżyserom na wystawienie nawet najbardziej miejsco—chłonnych sztuk. Podest, wykonany z heblowanego jesionu, każdego miesiąca kontrolowany jest pod kątem wytrzymałości i bezpieczeństwa, a atłasowa, karmazynowa kurtyna, która oddziela widownię od aktorów, nadaje scenie charakterystycznego dla teatrów mistycyzmu.
Mistrz Gry
Wiek :
Miejsce zamieszkania : Piekło
Zawód : Guru sekty satanistycznej
Thibalt Overtone
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t760-thibalt-overtone
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t881-thibalt-overtone#7535
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t882-poczta-thibalta-overtone#7537
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f115-graceview-manor
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1115-rachunek-bankowy-thibalt-overtone
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t760-thibalt-overtone
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t881-thibalt-overtone#7535
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t882-poczta-thibalta-overtone#7537
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f115-graceview-manor
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1115-rachunek-bankowy-thibalt-overtone
20 lutego, 1985

Z czego składa się artystyczna ostoja, mekka sztuki, świątynia uwzniośleń, kwintesencja katharsis, duma (bez uprzedzenia) Saint Fall o piątej nad ranem?
Z trzech punktów światła i jednego ekspresu do kawy.
Hol teatru o piątej dwadzieścia siedem o świcie — przed świtem, zimą słońce budzi się później od upadłych gwiazd Broadwayu — był utkanym z atłasowej ciemności labiryntem. Wystarczyło podążać za plamkami blasku, żeby nie zabłądzić i nie zniknąć na wieki — w murach tego budynku mieszkało dość duchów, artyści nie akceptowali koncepcji przemijania, o abstrakcyjności śmierci nawet nie wspominając. Pierwsza obrączka światła utknęła tuż nad bocznym wejściem; nie było tam złotych liter ani afiszów, jedynie ceglany zaułek i metalowe drzwi, o których istnieniu wiedzieli jedynie aktorzy, technicy, pracownicy szczebli na tyle niskich, żeby pożegnać perspektywę dospania do ludzkiej godziny. Na próby od zawsze przemykało się tym wejściem — wąskim i ukrytym przed światem, obowiązująca od lat zasada nie zmieniła się nawet na półmetku lat osiemdziesiątych: jeśli złota żarówka płonie, Teatr Overtone przyjmuje zbłąkane, artystyczne dusze.
Drugą plamką światła była ta w długim korytarzu — po przejściu przez metalowe drzwi i wyminięciu chrapiącego za biurkiem stróża (dzień dobry, Honore — tak naprawdę nazywał się Horacy, ale Thibalt uznał, że Horacy brzmi jak fretka z kreskówki i prędzej udławi się kostką lodu niż wypowie równie tragifarsowe imię) wystarczyło iść przed siebie; kilkanaście metrów, prosto w pułapkę drzwi, za którymi rozciągał się inny świat.
Lepszy, gdyby Overtone — niepytany, jak inaczej? — miał wyrazić nieskromną — a jaką inną? — opinię.
Po niepozornym korytarzu za niepozornymi drzwiami tkwiła scena (tak, tak, najpierw były kulisy, ale prawdę mówiąc o piątej trzydzieści—coś rano żadne kulisy tego wszechświata nie mają znaczenia; nawet, jeśli za nimi czeka nowiutku ekspres Krups Brewmaster, kilka filiżanek i subtelna woń mielonych ziaren). Scena Teatru Overtone, majestatyczna i dumna jak paw, który rozkłada na pokaz ogon i potrząsa nim w rytm każdej melodii, jaka kiedykolwiek wybrzmiała pod tym gmachem, tolerowała tylko najlepszych z najlepszych (a także trochę gorszych; czasem trzeba obsadzić kogoś w roli trupa numer trzy).
Sroższym sędzią był jedynie ten, który ostatnie dwadzieścia minut spędził w samym sercu drugiego rzędu — podczas spektaklu to miejsce kuszące, ale o ograniczonym polu widzenia; w trakcie przesłuchań — to tron. Balansująca w dłoni filiżanka drgnęła tylko raz — kiedy w oddali trzasnęły drzwi i Overtone zerknął na pozłacaną tarczę zegarka. Każdy dźwięk wybrzmiewający w skąpanej w złotym świetle sali miał swoje źródło, każde zakłócenie przestrzeni wibrowało w powietrzu na długo przez wybrzmieniem słów — to królestwo nie dopuszczało elementu zaskoczenia innego niż ten, który Thibalt sam wyreżyseruje.
Czterdzieści trzy sekundy — czterdzieści dwie, czterdzieści jedna; jeszcze nie wyłoniła się zza kulis, więc była nieobecna — to pierwsze prawo spektaklu. — Za wcześnie.
Pusty gmach odsłaniał piękno akustyki; nie trzeba podnosić głosu, żeby usłyszeć wszystko. Nie trzeba unosić powiek — szósta rano, naprawdę? Mógł właśnie zaczynać trzeci interwał w domowej siłowni albo żonie — żeby wiedzieć, kto z echem kroków wyłania się zza kotar.  
Panno Vandenberg — spojrzenie poruszyło się bez udziału woli — Thibalt znał to miejsce lepiej od wnętrza szafek we własnej kuchni. Nauczył się rodzinnego teatru na pamięć; jeszcze jako złoty chłopiec, kręcąc się z zamkniętymi oczami wokół własnej osi i zatrzymując na chybił trafił, potrafił określić, co zobaczy po otworzeniu oczu.
Gdybym założył się z bratem, czy na przesłuchanie przyjdzie pani w szlafroku — ostatni numer Zwierciadła posłużył za podkładkę na ubłocone łapki pudla jego żony — zaraz po tym, kiedy Thibalt upewnił się, że nie ma tam ani słowa o nim. — Miałbym portfel cięższy o dwieście dolarów i satysfakcję, że znów przegrał.
Nawet upadłe, wschodzące gwiazdy teatru nie upadały tak nisko; wyjście w szlafroku w miejscu publicznym to kwintesencja kapitulacji.
Jaką kawę pani pija?
Uniesiona w geście pozdrowienia filiżanka była ładna, biała, porcelanowa i bardzo droga — aktorzy na przestrzeni ostatniego miesiąca zbili cztery i Overtone w ramach kary zlecił im recytowanie wyjątkowo głupiutkich kwestii Don Juana, ale Lyra Vandenberg nie była aktorką.
Już nie — jeszcze nie?
Thibalt Overtone
Wiek : 30
Odmienność : Czarownik
Miejsce zamieszkania : north hoatlilp
Zawód : aktor musicalowy, reżyser teatralny
Lyra Vandenberg
ILUZJI : 22
ODPYCHANIA : 5
SIŁA WOLI : 24
PŻ : 172
CHARYZMA : 19
SPRAWNOŚĆ : 9
WIEDZA : 9
TALENTY : 5
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t201-lyra-vandenberg#457
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t247-lyra-vandenberg#599
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t248-poczta-lyry-vandenberg#600
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f203-riverbend-st-1-13
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1059-rachunek-bankowy-vandenberg-lyra#9093
ILUZJI : 22
ODPYCHANIA : 5
SIŁA WOLI : 24
PŻ : 172
CHARYZMA : 19
SPRAWNOŚĆ : 9
WIEDZA : 9
TALENTY : 5
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t201-lyra-vandenberg#457
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t247-lyra-vandenberg#599
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t248-poczta-lyry-vandenberg#600
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f203-riverbend-st-1-13
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1059-rachunek-bankowy-vandenberg-lyra#9093
Lekko staranne, bardziej ekscentryczne pismo zepsuło zmieniło całkowicie jej plany na wieczór.

Zamiast oglądać wypożyczone tydzień wcześniej Morderstwo w Orient Expressie, frenetycznie wręcz przedzierała się przez szafę Teresy, twierdząc, że skoro poplamiła jej najlepszy golf krwią — to bez znaczenia, Fogarty, że nie była to twoja krew — to ma pełne prawo ukraść coś jej, aby włożyć na przesłuchanie. Wszystko czarne, jak na pogrzeb (jej kariery, jej marzeń, jej reputacji, wymieniać można by w nieskończoność) — przeciskając ciasny materiał bawełnianego golfa przez głowę, mogła niemal słyszeć kąśliwy głos jej matki zza pleców.

Próbujesz dostać rolę zakonnicy, złociutka?

Zagrałaby nawet pieprzoną matkę boską, jeśli będzie trzeba, chociaż szczerze wątpiła, aby Overtonowie zdecydowali się na tak drastyczny krok, jak wystawienie jasełek. To byłoby zadanie lokalnych baptystów. Prawdę powiedziawszy, nie miała zbyt wiele czasu, aby zastanowić się, o jaką rolę faktycznie się ubiega. Jej (ex)manager nie dobierał od niej telefonów, a większość teatralnych znajomości przekraczała ulicę, gdy widzieli ją na chodniku, więc nie słyszała żadnych przecieków na temat tego, co panicz Overtone może chcieć wystawić. Swoją energię więc skupiła na przypomnieniu monologów, które wcześniej pozwalały jej na co do zasady udane castingi.

Nie Ofelia. To już widział. Nawet jeśli nie widział, to tego mógł się spodziewać, a zażyczył sobie, aby go zaskoczyć. Ofelia może i wypłynęła ostatecznie na powierzchnię, ale chwytanie się dawnego błysku sławy nie było dobrym zagraniem. W świecie show-biznesu nowość staje się starociem w okamgnieniu, a powrót zza grobu graniczył z trudem. Zawsze ktoś mógł ją jednak wykopać. Dziwniejsze rzeczy w Saint Fall się zdarzały.

Droga była jakby lekka; jakby znajoma, cofnięta w czasie o rok, gdy wszystko pięło się ku górze, nim jedna z nóg konstrukcji runęła bez żadnego ostrzeżenia. Złota żarówka, do której zbłąkane dusze mknęły jak ćmy do ognia, świeciła równie mocno, co trzy lata temu, gdy z wypiekami na twarzy wstawała rano, by zdążyć na próby. Pod tą samą żarówką czekał potem na nią Cecil, groźnym spojrzeniem obrzucając każdego towarzysza płci męskiej, z którym rozmawiała wychodząc.

Wyminięcie Horacego nie stanowiło większego problemu. Spał — to po pierwsze. Po drugie — zawsze był dla niej miły. Wolała nie sprawdzać, ile sympatii dla niej w nim zostało, więc z lekko pochyloną głową pomknęła do przodu. Szybki przystanek, aby zostawić płaszcz i resztę zimowego odzienia w szatni. Pamiętała bardzo wyraźnie pierwszy raz, gdy weszła na tę scenę. Nie było to ani przedstawienie, ani przesłuchanie, a popołudniowe załatwianie spraw z jej pierwszym ojczymem. Paul był wtedy w trakcie pracy nad Kto się boi Virginii Woolf? i chociaż obsadzili już Elizabeth Taylor, to nadal szukali kogoś do roli Honey. Nie potrafiła przypomnieć sobie dokładnie, po co tu wtedy przyszli — na pewno nie na przesłuchanie — ale miała w głowie wyraźne wspomnienie Paula siedzącego wraz z innym mężczyzną na fotelach, a ona — w żółtej sukience w muszelki — biegała zachwycona po scenie. Była w połowie monologu Lady Makbet (oraz w połowie siódmego roku życia), gdy powiedział jej, że muszą już iść.

Męski głos przeciął ospałe, niemalże nocne powietrze i jej przypuszczenia potwierdziły się już w całości. Thibalt Overtone, niczym Poncjusz Piłat, wezwał ją przed siebie o tej przez Lucyfera zapomnianej porze dnia. Z postacią była zaznajomiona bardziej z Mistrza i Małgorzaty, niż biblijnych opowieści. Wciąż, miała nadzieję na inne zakończenie.

Ach tak. Zwierciadło.

Uśmiechnęła się, całkiem szczerze rozbawiona — nie z żartu stricte, co samego artykułu, który twierdził, że ma w zwyczaju paradować po ulicy, odziana jedynie w szlafrok — w lutym albo w styczniu, nie miała pojęcia kiedy “reporter” twierdziłby, że ją widziano — co było tak absurdalną insynuacją, że nie pozostawało jej nic innego, jak skomentować ją krótkim śmiechem.

Nie jestem pewna, czy mój szlafrok kosztował tyle. To byłby bardzo drogi zakład — odpowiedziała, dopuszczając się niewinnego kłamstwa. Doskonale wiedziała, że ten szlafrok nie był nawet blisko takiej ceny. Nawet jeśli był prezentem od — Aradio miej go w opiece — zmarłego Aarona. — Nie dla pana, oczywiście.

Biel porcelany błysnęła jej w świetle skromnie oświetlonego pomieszczenia. Wypiła już jedną (trzy) przed przyjściem tutaj. Próbowała najpierw rzucić na siebie oculiapertis, jednak obie próby okazały się jałowe. Kawa pozostawała więc jedynym ratunkiem — kawa oraz adrenalina połączona ze stresem pierwszego przesłuchania od miesięcy, jakie udało jej się dostać. Sama nie była wciąż pewna w stu procentach jak.

Czarną, bez cukru, najlepiej z papierosem, ale — rozejrzała się dookoła z lekkim uśmiechem. Scena pachniała jak dom. Jedyny, w którym było jej… dobrze.może przy innej okazji.

Lyra Vandenberg głęboko w swojej duszy nadal była aktorką, bo nie wiedziała, jak miałaby być czymkolwiek innym. Aktorką, która doskonale wiedziała, że w teatrze się nie pali. Pali się na zewnątrz, a jak przesłuchanie pójdzie dobrze, to pali się razem z reżyserem.


Legenda rzutów:

Rzut na oculiapertis — dwa razy nieudany
Lyra Vandenberg
Wiek : 27
Odmienność : Syrena
Miejsce zamieszkania : SAINT FALL, SONK ROAD
Zawód : aktorka, anonimowy dawca łusek, dostawca morskich skarbów
Thibalt Overtone
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t760-thibalt-overtone
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t881-thibalt-overtone#7535
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t882-poczta-thibalta-overtone#7537
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f115-graceview-manor
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1115-rachunek-bankowy-thibalt-overtone
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t760-thibalt-overtone
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t881-thibalt-overtone#7535
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t882-poczta-thibalta-overtone#7537
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f115-graceview-manor
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1115-rachunek-bankowy-thibalt-overtone
Deski sceniczne, kotary kurtyny, blask reflektorów, uśmiech Thibalta.
Tak zbudowany jest ich świat.
Oddech idealnie prostego nosa, czas odmierzany cyk—cyk wskazówkami, ciche ah żalu, kiedy premiera szlafroka na scenie odłożona została na miesiąc Nigdy.
Tak brzmi ich świat.
Złota korona uniesionej głowy, ciemna aureola wzburzonych loków, pozornie podobna i zupełnie odmienna bladość twarzy, których nie łączyło nic — nic, poza różnymi gatunkami piękna.
Tak wygląda ich świat.
Zmęczenie tuszowane warstewką profesjonalnie dobranego pudru, wahanie ukryte pod spłaszczoną wersją uśmiechów, wyrzeczenia obliczane gramami zjedzonego cukru i krawiecką miarą.
Tak morduje ich świat.
Pierwsze koty za płoty, pierwsze śliwki robaczywki, pierwsze wrażenia i ostatnie szanse.
Tak powstają galaktyki gwiazd — o szóstej rano w poranki zimne, samotne, smutne, gdzie śpij, kochanie, ubiorę się cichutko i już mnie nie ma spotyka Tibby, zamorduję cię i wybiorę najbrzydszą trumnę.
Za dwieście dolarów — moment, chwila, sekundka: dla kogoś to drogo?Mógłbym rozważyć wstanie z fotela. Co prawda nie wiem, jaki element garderoby mógłby kosztować tak komiczną sumkę, prawdopodobnie skarpetka, na dodatek lewa, ale—
Bah, westchnięcie niezadowolenia skwasiłoby śmietankę w kawie, gdyby tylko dodawał krowich wydzielin do czegokolwiek, co miało znaleźć się w jego ustach. Napar w filiżance był bezpieczny, kubki smakowe też — jedynie nastrój opadł o oktawę i próbował zmącić pozytywne nastawienie u kogoś, kto poranki traktuje w kategoriach potencjału. Dziś ten potencjał miał imię, nazwisko i jako—taką sławę; obecnie złą, więc o wartości analogicznej do posiadanego szlafroka.
Nie zebraliśmy się tu dziś, by rozmawiać o mojej bieliźnie. Ani o mnie, co samo w sobie jest wielką stratą.
Idealna linia ust uległa idealnemu grymasowi, który nie zakłócił idealnych rysów idealnej twarzy — sporo tego ideału mieściło się w teatralnym fotelu, aż dziwne, że zmieścili się w jednym rzędzie. Ta drobna oznaka niezadowolenia otrzymała przepustkę tymczasową; zanim ton uległ zmianie, kofeina w ekspresie ostygła.
Więc na co czekasz, perełko? Zrób sobie — na języku każdego innego mężczyzny perełka miała potencjał obrzydliwości — w złotych ustach Thibalta brzmiała nieinwazyjnie. Jak woda różana, lody waniliowe albo Overtone, który różyczki, malinki i turkaweczki (ale nigdy złociutkie; złociutką może być tylko żona) wmontowuje w manierę reżyserskich poleceń. Pomidorku malinowy, jeszcze raz zapomnisz kwestii, a wyślę cię do Palazzo na składnik do caprese.
Po raz pierwszy od cennych sześćdziesięciu siedmiu sekund skupił spojrzenie — ciemnozielone i lśniące, szmaragd wśród ludzi — na kobiecie. Te dwie inicjacyjne minuty są kluczowe; w ich trakcie każdy reżyser odnajduje odpowiedzi na pytania snujące się pomiędzy sprecyzowanymi wizjami spektaklu. Sto dwadzieścia sekund Lyry Vandenberg — długość trwania jej kariery — miało barwę złotego światła reflektorów i zapach kofeiny w jego filiżance. Thibalt nie potrzebował dwóch minut na wydanie werdyktu; wystarczyło dziesięć sekund.
Nikt, komu nie zależy na teatrze, nie uśmiecha się w ten sposób.
Spędził na scenie całe życie i wie, że ten uśmiech nie jest elementem przedstawienia. Jest profesjonalistą i perfekcjonistą, i po prostu wie — są emocje, które można odegrać w środku nocy, na moment po wyrwaniu z głębokiego snu. Są też te, których nie uchwyci żaden scenariusz i nie zagra żaden talent — nawet Thibalt Overtone.
Istnieją dwa i tylko dwa scenariusze tego przesłuchania — głos niczym pstryknięcie palców; pstryk, droga pani, wracamy do rzeczywistości. Klaps, akt pierwszy, scena pierwsza, główny bohater z uśmiechem zarysowuje przed widzem pełnię katastrofizmu. — W pierwszym zaśniedziały talent, nagły przypływ tremy albo moje ziewnięcie wybija cię z rytmu.
Wczoraj o szóstej trzydzieści cztery oglądał dokładnie to — zgubiony wątek, powtórzenie kwestii, improwizację tak złą, że kawa w jego filiżance szukała sposobu na powrócenie w stan ziarna, żeby uciec przed poczuciem zażenowania.
W drugim scenariuszu zwalasz mnie z nóg, co samo w sobie będzie trudne ponieważ widziałem wszystko, grałem z każdym, jestem teatrem? Prawie. — Ponieważ siedzę.
Noga założona na nogę i wykonany z brązowej skóry, bezsprzecznie kosztowny Ferragamo podrygujący w rytm słyszanej tylko przez Thibalta melodii podkreślił istotność tego argumentu.
Nie uznaję bylejakości. Możesz być po prostu poprawna, ale nie na tej sceniemojej scenie, mógłby powiedzieć i miał do tego nabyte przez dwadzieścia dziewięć (i trochę) lat prawo.
Poprawność to synonim przeciętności, a gdybym szukał przeciętnych aktorów, zadzwoniłbym do producenta Dynastii.
Miał notes pod kolor butów — w nim cztery strony numerów, z czego połowa na Broadway.  Tylko co piąty odbierał, co drugi z tych pięciu nie odkładał słuchawki po usłyszeniu nazwiska.
Krótki łyk kawy był gorzki, ale nie na tyle, żeby wypłukać gorycz niezapraszanego na próbę ciągu przyczynowo—skutkowego. Utkwione w upadłej aktorce spojrzenie nie miało w sobie ciepła — skojarzenie z kamieniami szlachetnymi nie wzięło się znikąd.
Zostawiało takie same rysy.
Zaczynaj. O ósmej mam fryjera.
Thibalt Overtone
Wiek : 30
Odmienność : Czarownik
Miejsce zamieszkania : north hoatlilp
Zawód : aktor musicalowy, reżyser teatralny
Lyra Vandenberg
ILUZJI : 22
ODPYCHANIA : 5
SIŁA WOLI : 24
PŻ : 172
CHARYZMA : 19
SPRAWNOŚĆ : 9
WIEDZA : 9
TALENTY : 5
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t201-lyra-vandenberg#457
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t247-lyra-vandenberg#599
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t248-poczta-lyry-vandenberg#600
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f203-riverbend-st-1-13
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1059-rachunek-bankowy-vandenberg-lyra#9093
ILUZJI : 22
ODPYCHANIA : 5
SIŁA WOLI : 24
PŻ : 172
CHARYZMA : 19
SPRAWNOŚĆ : 9
WIEDZA : 9
TALENTY : 5
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t201-lyra-vandenberg#457
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t247-lyra-vandenberg#599
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t248-poczta-lyry-vandenberg#600
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f203-riverbend-st-1-13
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1059-rachunek-bankowy-vandenberg-lyra#9093
Za dwieście dolarów można ułożyć sobie życie od nowa. Kupić więcej niż jedną lewą skarpetkę — opłacić czynsz i mieć jeszcze wystarczająco pieniędzy, aby pomarzyć o lepszym jutrze. W Sonk Road za dwieście dolarów można zabić; za dwieście dolarów można umrzeć. W Sonk Road z fotela wstaje się, bo słyszysz wyjące w tle syreny.

W Sonk Road nie ma już świata. On cały zatrzymał się tutaj, pomiędzy deską na scenie, która od lat skrzypi tą samą tonacją a światłem reflektorów, które w tym momencie zastępowało im wschodzące słońce.

Taki substytut wystarczy — stężenie gwiazd jak na jedno pomieszczenie nie może być zbyt wysokie.

Lekkie rozbawienie objawiło się zmarszczką na lewym policzku.

Prawda — w innych ustach, perełka mogłaby zabrzmieć jak irytująca mucha, którą chciało się rozgnieść butem o ścianę. Pan Overtone słowa układał jednak w inny sposób; z wyraźną intencją za intonacją. Źródło intencji jednak — czego dowodem była biel filiżanki w jego dłoniach — znajdowało się za kulisami. Łyk kawy nie był wart konieczności robienia kolejnego wejścia i ryzyka, że przez te pół minuty, gdy zniknie za kotarą, pan Overtone zapomni o jej istnieniu. Z drugiej strony — polecenie z ust reżysera, to konieczność. Przesłuchanie zaczyna się, gdy przekroczy się próg teatru i nie miała zamiaru ignorować pierwszej sugestii w jej stronę.

Spojrzała w lewo — cztery kroki i będzie mieć własną filiżankę. Cztery kroki i dwadzieścia osiem sekund, i już je miała, stojąc ponownie na środku sceny. Cztery kroki, jeden i trzydzieści osiem sekund, a on znowu mówił.

Wyglądał na kogoś, kto uwagę zwraca jedynie na brzmienie własnego głosu i rzeczy, które błyszczą. Wygląd jednak — w przeciwieństwie do czynów — bywał mylący. Mógł wyglądać, jakby swoje włosy traktował jak koronę, a teatralne krzesło jak tron. Mógł mieć cerę, jakby nigdy nie zapomniał o wieczornej dawce kremu nawilżającego. Mógł; ale żaden reżyser, któremu nie zależy na teatrze, nie wstaje dla niego skoro świt. Żaden reżyser, którego nie obchodzi talent, nie wygrzebuje zakurzonych plakatów przedstawień minionych.

Milczała, gdy mówił, bo słuchała. Milczała również, bo w drżeniu palców na kubku można było dostrzec ekscytację. Kawa była jej niepotrzebna — tęsknota za tymi deskami napędzała ją sama z siebie. Czuła ją, gdy na podłodze swojego pokoju szukała prawdy objawionej w postaci monologu. Zamiast tego, znalazła perfekcyjne kłamstwo. Chciał, aby go zaskoczyła.

Filiżanka została w dłoni — nada się idealnie.

Zawsze chciałam — zaczęła; spokojnie, jakby kontynuowała rozmowę. Spojrzenie skierowała na lewo od mężczyzny, nie mówiła jeszcze do niego. — aby moje nazwisko było we wszystkich gazetach.

Udawana skromność na jej ustach, zdradzona przez półuśmiechu — nieśmiałe wyznanie bohaterki, już nie Lyry. Jeśli patrzył na scenę, to już nie na nią, a na kogoś, kto właśnie zdecydował podzielić się głęboko skrywanym sekretem. Kogoś, kogo perspektywa sławy napędzała do działania a marzenie — chociaż tożsame z jej własnym — to tak skrajnie różne w motywacji. Lyra nie chciała grać, aby być sławna. Lyra musiała grać, bo tylko wtedy czuła jasność i sens swoich czynów.

Zanim poznałam Amosa, umawiałam się z dobrze sytuowanym, brzydkim handlarzem butami — zrobiła przerwę na łyka, którego tak naprawdę nie wzięła. Echo jej głosu niosło się aż do ostatnich miejsc — pamiętała doskonale pierwszą zasadę teatralnej akustyki. — Lubił zabierać mnie na randki i popisywać się mną. Wiesz, brzydcy faceci uwielbiają to robić — dopiero teraz spojrzała wprost na Thibalta, przechylając głowę lekko w bok — jak na ploteczkach przy kawie.

Raz napisali w gazecie — trzy kroki w jego stronę; trzy uderzenia paznokci o porcelanę. Spodobał jej się ten dźwięk, brzmiał, jak uderzenia metalu o więzienne kraty. — “Gangsterowi towarzyszyła piękna szatynka” — instynktowna zmiana kwestii; dokładność słów nie była tu ważna. Na potrzeby imersji, Roxie farbuje w Teatrze Overtonów włosy. — To byłam ja. Oh, wycięłam to i zachowałam!

Szeroki uśmiech, gdy marzenie zobaczenia swojego imienia w czarnym tuszu prasy, staje się rzeczywistością. Lyra nie byłaby zadowolona, ale Lyry przecież tu nie było. To nie ona odłożyła filiżankę na ziemię — Lyra zrobiłaby to szybciej, ale Roxie Hart potrzebuje, aby ktoś zawiesił na niej wzrok, gdy się pochyla. Roxie Hart zachwyca się uwagą, która spływa na nią, za popełnione morderstwo. Lyra nią gardzi.

Całe życie pragnęłam mieć własny numer — głos stawał się donośniejszy, gdy znów stanęła w pionie, a dwa kroki w bok niemal taneczne. W głowie grał jej już jazz. — Ale nie, nie, nie, nie — koliste ruchy nadgarstkiem w powietrzu i pełen niezadowolenia grymas. — Zawsze mnie odrzucali. Cały, wielki świat pełen nie.

Dla Roxie to słowo było niczym przekleństwo — jak cios w policzek. Pozwoliła goryczy wybrzmieć w echu, nim mogła kontynuować. Chciała, aby wyraźnie dostrzegł ją w jej oczach, usłyszał w samogłoskach, aby na końcu ciszy mógł dostrzec zmianę. Uśmiech, który rodził się w kąciku ust.

Wtedy pojawił się Amos. Bezpieczny, słodki Amos, który nigdy nie mówił nie — tym razem mówiła pobłażliwie, jak o dziecku, które wpatrzone w matkę nie potrafi jej odmówić. Odgarnęła kosmyk włosów za ucho, lekko chichocząc pod nosem. Roxie lubiła grać głupią. — Nigdy wcześniej tego nie robiłam, ale wiesz co? To jest taki wyjątkowy wieczór... Tak wyjątkowa publiczność. Po prostu czuję, że mogę wam powiedzieć wszystko, wiecie? Więc zapomnij o tym, co przeczytałeś w gazetach.

Zapomniała wspomnieć o radiu i użyć liczby mnogiej, zwracając się bezpośrednio do niego. Zamaskowała to uśmiechem i wyprostowaniem się, jakby pozowała do zdjęcia, kupując sobie czas, by przypomnieć dalsze kwestie. Roxie łaknęła uwagi, więc patrzyła wręcz desperacko na widownię — czy na pewno patrzą, czy słuchają. Nie garbiła się, nie chowała za włosami i nie próbowała odwrócić uwagi od swojego ciała.

Teraz, powiem ci prawdę. Nie ma ona żadnego znaczenia — ale i tak ci ją powiem.

Zmiana szyku zdania, połknięcie słowa lub dwóch — czy zauważy? Czy go to obejdzie? Nie miała czasu, aby nauczyć się monologu w pełni na pamięć, więc skupiła się na tym, aby go zrozumieć. zrozumieć, bo kluczem było stanie się postacią, aby pozwolić jej przemawiać własnym głosem. Chicago widziała cztery razy. Dopiero za drugim pewne rzeczy, zaczęły być dla niej oczywiste. Wiele rozumiała dopiero rok temu.

Przyłożyła dłoń prostopadle do lewego policzka i nachyliła się do przodu — miała mu przecież zdradzić sekret.

W sypialni Amos był — przeciągnęła dłużej “s” na końcu imienia, aby donośnemu głosu nadać iluzję szeptu. — zerem. Wiesz, kiedy się ze mną kochał, to było tak, jakby naprawiał piec. “Oh, kocham cię, kochanie, kocham!” — brzydka karykatura męskiego głosu, wykrzywiona nieatrakcyjnie twarz i prześmiewczy gest w powietrzu mający imitować łapanie za piersi. Roxie nie miała w sobie współczucia dla Amosa.

W każdym razie — zaczęła się bawić palcami, jakby następna część miała być wstydliwa. Dualizm postaci polegał na tym, że robiąc kolejne kroki, biodra podrygiwały w rym grającego w jej głowie jazzu, zdradzając, że wstydliwość jest tylko rolą. — zaczęłam chodzić na randki. A potem na schadzki — czyli na randki, ale bez kolacji. Poznałam Freda — nazwisko uciekło jej z pamięci, więc biegła dalej. — powiedział, że może mnie wkręcić na deski teatru — ups. Roxie chyba mówiła, rewii. — ale to nie do końca skończyło się tak, jak planowałam. Myślę jednak, że — zmiana intonacji, w jej głosie nie było słychać już żalu, a satysfakcję. Roxie obiecała mówić prawdę, a prawda była taka, że nie było jej żal gnoja. — jemu też nie poszło zbyt dobrze.

Odwróciła się w półobrocie, tyłem teraz do widowni wracając w głąb sceny. Roxie idzie tak, aby każdy zauważył miękkość jej kroków. Roxie ogląda się za siebie, czy na pewno wszyscy patrzą.

Więc zrezygnowałam z tego całego pomysłu, bo po tylu latach uznałam, że okazja mnie po prostu minęła — mówiła, wciąż odwrócona. — Ale teraz, gdy ten prawnik mnie wybroni, dzięki tej całej wrzawie…

Cztery sekundy ciszy. Cztery sekundy, jedna kwestia i Roxie zejdzie ze sceny, a Roxie desperacko chce na niej pozostać, więc obraca się tak powoli, jak tylko potrafi — głową w ślad za ramieniem, z którego równie dobrze mógłby zsuwać się szlafrok.

Mam cały świat — obróciła się przodem do tego całego świata, szeroko rozłożonymi dłońmi na niego wskazując. — pełen tak.

Nie chciał Ofelii, świat również jej już w tej roli nie chciał. Ofelia była niewinna. A Roxie?

Roxie zastrzeliła drania.

Zgodnie z ustaleniami rzucam na statystykę charyzmy z uwzględnieniem modyfikatora za aktorstwo. Próg powodzenia wynosi 50. Rzut wraz ze statystyką Lyry wynosi 94 (14 + 20 + 60).
Lyra Vandenberg
Wiek : 27
Odmienność : Syrena
Miejsce zamieszkania : SAINT FALL, SONK ROAD
Zawód : aktorka, anonimowy dawca łusek, dostawca morskich skarbów
Thibalt Overtone
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t760-thibalt-overtone
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t881-thibalt-overtone#7535
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t882-poczta-thibalta-overtone#7537
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f115-graceview-manor
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1115-rachunek-bankowy-thibalt-overtone
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t760-thibalt-overtone
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t881-thibalt-overtone#7535
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t882-poczta-thibalta-overtone#7537
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f115-graceview-manor
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1115-rachunek-bankowy-thibalt-overtone
Niekiedy dwieście dolarów to zawyżona cena za ułożenie życia na nowo. Czasami koszt to filiżanka kawy i dwadzieścia osiem sekund.
Sekundnik odmierzał czas, cisza odmierzała szanse, bezwiedny ruch ust odmierzał moment do zabrania głosu — był wydech od odparcia uważaj, czego sobie życzysz, rosiczko, kiedy zrozumiał.
Lyra Vandenberg opuściła scenę — witaj, Roxie, pozwól, że pomilczę.
Monolog i śmierć — sława i pif—paf! jej niewspółmierny do słodkości koszt — Chicaco i Hellridge — słowa i uwagi — aktorzy i marzenia. Na scenie nic nie istnieje bez niczego; coś zawsze jest częścią czegoś większego. Filiżanka i kawa w niej, Thibalt i cisza, Thibalt i brak ciszy, Thibalt i bezruch aż do samego końca. Nawet on wiedział, kiedy milczeć, kiedy mówić, kiedy znudzić się tym, co ogląda i kiedy—
Ofelia utonęła — zabiły ją kraty, przygniotła cela, w tuszu utaplali dziennikarze. — A z głębin wyłoniła się ona.
Gdzie zgubiłaś złote włosy, Roxie? Mężczyźni wolą blondynki, ale gangsterzy najwyraźniej gustują w brunetkach — zwłaszcza włoscy, ich matki nie lubią konkurencji. Ostatni łyk kawy zatańczył w filiżance z gracją imitującą swobodę, która poderwała teatralne deski do życia; jedynie zmiana perspektywy świadczyła, że Overtone wstał — bezszelestnie i z gracją wybudzonego z drzemki kota.
Fred Casley byłby zrozpaczony na wieść, że ktoś zapomniał jego nazwiska. Nie po to spłodził piątkę dzieci — słowa i korki stały się jednością, z jedności wyłonił się on — docierając do końca rzędu, nie patrzył pod nogi. Teatr to ścieżki jego snów, ten gmach to kopuła, pod którą dorastał, w tym samym rzędzie pocałował pierwszą dziewczynę — miejsce szesnaste, wstępna próba przed Otello. Była starsza o dwa lata i nieszczególnie zachwycona jego umiejętnościami — mając dwanaście lat, o całowaniu wiedział tyle, że najchętniej uskuteczniane jest przez aktorów w garderobie.  
Roxie próbuje przekonać do siebie widownię, a statystyki mówią same za siebie — pięć wąskich stopni w górę i scena znów wita złote dziecko — światło reflektorów otuliło go łagodnie, złoto na głowie zamieniło się w diadem. Nie grał dziś księcia, bo grać nie musiał; to rola, z której się nie wychodzi. — Sześćdziesiąt siedem procent jej stanowią kobiety, więc—
Gra zaczyna się od oczu — ich zieleń z ostrych krawędzi szmaragdu zmieniła się w głęboką toń leśnego jeziora; jego wariacja Roxie topi w nich mężczyzn.
Wiesz— w lekkim nachyleniu w kierunku widowni nie był sam; towarzyszył mu uśmiech z pogranicza rozbawienia i świadomego okrucieństwa. — Brzydcy faceci uwielbiają to robić.
Zalotne mrugnięcie do wybranego z tłumu nieszczęśnika — zanim ściśnięty pod muchą, wyimaginowany jegomość oblał się potem, reżyserki wzrok zatańczył na oparciach pustych siedzeń i wskoczył na scenę, prosto w objęcia Lyry Vandenberg.
Bądź porozumiewawcza. One wiedzą, że ty wiesz, że one wiedzą, że ten biedny mężczyzna w czwartym rzędzie ma ładną żonę, gruby portfel i krótki—
Cmoknięcie nad filiżanką zimnej kawy — wychylił ostatni łyk, dawkę chłodnej kofeiny kwitując pięknie rozbrzmiewającym w teatralnej akustyce ah!
Rozumek.
Salvatore Ferregamo nie zawiódł — obrócenie na scenicznych deskach kosztowało pół płynnego kroku i przyjemne skrzypnięcie skóry, której równowartość mogłaby zafundować tuzinowi sierotek obiady na najbliższy kwartał. Ale co z tego? Sierotek nie założyłby do teatru — o tanecznych zwrotach na jego deskach nie mówiąc.  
Odkładając filiżankę, nigdy nie rób tego przodem. Widzisz? — gest dłoni, nadal trzymającej puste naczynie, zatoczył półokrąg. Od lewej do prawej, w powietrzu, które pachniało kofeiną i domem. — To loże, najdroższe bilety i najlepszy widok na niedociągnięcia. Przez osiem sekund oglądaliby czubek twojej głowy, a zatem: nic seksownego. Bez urazy, jabłoneczko.
Pusta filiżanka w jego dłoni zakołysała się hipnotycznie; wprawiona w ruch okrężnym ruchem nadgarstka, odmierzała czas, który był częścią scenografii. Tykania wszystkich zegarów świata na jedno skinięcie jego palca — pstryk! i mogłyby zastygnąć na zawsze. Nie pstryknął; taneczny, pozbawiony ciężkości obrót zatrzymał go bokiem do widowni, która powinna podziwiać nieskazitelną posturę wystawioną na osąd. Cała sala ludzi czekających na potknięcie, pomyłkę, niedoskonałość. On też czekał — na ich uwielbienie.  
Powinnaś zrobić to bokiem. Dzięki temu widownia oglądałaby to
Mogło powstać wiele scenariuszy tego wczesnego poranka, ale Thibalt reżyserował dziś tylko jeden z nich — ten, w którym rola mentora ściera smugi wstydu, wahania i tego, co wypada. W teatrze przecież wypada wszystko, a czasami — zwłaszcza o szóstej — opada.
Dla przykładu: dłoń na pośladek. Jego własna na jego własny — nie był przecież troglodytą. Echo klepnięcia rozniosło się echem, podkreślając, co dokładnie powinna oglądać widownia, kiedy Roxie zamieniała najprostsze czynności w subtelną erotykę.
Loże po prawej to — tym razem wolna dłoń spokojnie wskazała na twarz i uśmiech wstydliwy tak, że nikt nie uwierzyłby w jego wstydliwość; dokładnie tak, jak chciała tego ona.  — A te po lewej, szczęściarze, to.
Dla ostatniej puli gości została prosta linia pleców w przykucnięciu, w którym nie wybrzmiało nawet pół strzyknięcia zastałego stawu. Można wylecieć z Broadwayu miesiąc przed premierą, ale Broadway nigdy nie wyleci z ciebie. Odstawienie filiżanki na deski było ceremoniałem — nie zgarbił się, nie skulił w sobie, pochylenie, które w zwykłych warunkach trwałoby dwie sekundy, trwało osiem. Przez cały ten czas nie był sam: był z nim ten uśmiech, ta prosta linia pleców, te siedem lat na musicalowych deskach przekute w największy atut Roxie.
Mężczyźni kochają pośladki — czasami nawet innych mężczyzn.
Zgubiłaś widownię. Najpierw zauważyłem to w twoich oczach, później w tekście.
Odstawiona na scenę filiżanka nawet nie szczęknęła — wyprostował się z gładką swobodą, ruch zamieniony w taniec, krok, który miał być tylko krokiem, przeistoczony w łagodny półobrót.
Po prostu czuję, że mogę wam powiedzieć wszystko, w i e c i e? Więc zapomnij o tym, co przeczytałeś w gazetach. Tyty — pod złotymi rzęsami zniknęło błyszczące spojrzenie. Mrużył oczy, obserwując Lyrę; cisza w teatrze była potężna. Ta w wykonaniu Thibalta, była też krótka. — Nieładnie. Wyobraź sobie zmarszczone nosy w pierwszym rzędzie i pomnóż to przez liczbę miejsc siedzących — niewielu widzów znało tekst i ich niewiedza była sprzymierzeńcem — lecz nawet największy ignorant zauważyłby, gdyby Edyp powiedział w a s z e zło jest tak wielkie, że nikt nie wchodzi! Musisz być konsekwentna. Później byłaś, ale później może oznaczać za późno.
Subtelna zmiana w rysach twarzy przypominała walkę — próbował zmusić Roxie, żeby zechciała wstrzymać entuzjazm, na scenie przemawia ktoś ważniejszy i bardziej utalentowany od niej.
Końcówka była— — milczenie to wdech — w jego trakcie rozsmakował się w odpowiedzi, którą znał przez cały czas. — Dobra. Była dobra, a szkoda, ponieważ mogłaby być też smaczna.
Gładkie palce, ani śladu spracowania, nawet pół odcisku, ani ćwierć blizny, bez trudu rozpięły guzik koszuli. Była miękka, horrendalnie kosztowna i trzy godziny temu tkwiła pod żelazkiem gosposi, której imienia od trzech lat nie pamięta — dlatego nazywa ją Lukrecją.
Pamiętaj, co jest atutem Roxie. Niech inni też pamiętają, wystarczy subtelny gest, subtelne—
Złota obrączka mrugnęła zalotnie do pustej widowni — opuszki musnęły najdelikatniejsze miejsce tuż pod szczęką, tam, gdzie żuchwa płynnie przechodzi w szyję. Długie palce pomknęły niżej, po ciepłej skórze aż po zarys obojczyka — gest lekki i zmysłowy, zarezerwowany dla kogoś, kogo darzy się miłością; kto powiedział, że nie może być to miłość narcystyczna? Dopiero wtedy — kiedy na drodze do dalszego odkrycia stanęła koszula — energicznie — jazz! — rozłożył ramiona.  
Gest ukrzyżowania; taka jest cena wieczności.  
Roxie kochała sławę, ale wiesz, kogo pokochała najpierw? — lekki ukłon dla zawsze wybrzmiewającego aplauzu; pusta widownia wiwatowała, Overtone lśnił, krew w jego żyłach nuciła. — Siebie.
A ty? Kochasz siebie, Lyro?
Potrafisz śpiewać?

charyzmatyczne aktorstwo (96 + 20 + 20): 136
Thibalt Overtone
Wiek : 30
Odmienność : Czarownik
Miejsce zamieszkania : north hoatlilp
Zawód : aktor musicalowy, reżyser teatralny
Lyra Vandenberg
ILUZJI : 22
ODPYCHANIA : 5
SIŁA WOLI : 24
PŻ : 172
CHARYZMA : 19
SPRAWNOŚĆ : 9
WIEDZA : 9
TALENTY : 5
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t201-lyra-vandenberg#457
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t247-lyra-vandenberg#599
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t248-poczta-lyry-vandenberg#600
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f203-riverbend-st-1-13
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1059-rachunek-bankowy-vandenberg-lyra#9093
ILUZJI : 22
ODPYCHANIA : 5
SIŁA WOLI : 24
PŻ : 172
CHARYZMA : 19
SPRAWNOŚĆ : 9
WIEDZA : 9
TALENTY : 5
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t201-lyra-vandenberg#457
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t247-lyra-vandenberg#599
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t248-poczta-lyry-vandenberg#600
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f203-riverbend-st-1-13
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1059-rachunek-bankowy-vandenberg-lyra#9093
Każdy aktor wiedział, że cisza jest narzędziem nie tylko potężnym, ale również i koniecznym. Każdy aktor obejmowało najwyraźniej również Thibalta Overtona, który pozwolił Roxie tańczyć tak, jak sama chciała — tylko po to, aby potem wydać swoją opinię na temat tego, jak powinna chcieć.

Gdyby Lyrze zależało na czymś innym, niż całkowitym oddaniu sztuce, uwagi reżysera przyjęłaby jak diva — wywróconymi oczami, może cichym parsknięciem czy kłótnią, że nie zrozumiał — nie była jednak divą. Była aktorką.

Więc uważnie patrzyła, jak Roxie tanecznym ruchem przechodzi na rysy twarzy mężczyzny. Idzie jego krokiem, uśmiecha się jego uśmiechem, klepie się w jego — cóż — pośladki. Lekkie rozbawienie wkradło się na jej twarz, nie dlatego, że jego występ był prześmiewczy (był genialny). Dlatego, że zdecydowała tu i teraz, że Thibalt Overtone był reżyserem, z którym chciała pracować. Nie musiała; nie mogłachciała.

Znała wielu innych reżyserów, którzy wykorzystaliby moment, aby to jej pośladki dotknąć, pod przykrywką zwykłej, profesjonalnej porady. Teatr był sztuką dotykania — nikt tego nie kwestionował — ale sztuką opierającą się na wyraźnie określonych granicach oraz zaufaniu. Czym innym było dotykanie aktora (nie oszukujmy się; aktorki), aby wskazać właściwe ułożenie ciała podczas — którejś już z kolei — próby. Czym innym przylepianie łap już na etapie przesłuchania.

Kiwała więc głową, wszystko to, co jej pokazywał, traktując poważnie. Miał rację — stojąc z boku, to dostrzegała — powinna była pójść o krok dalej i nie zapominać o tym, co liczy się najbardziej. O widowni.

Gdyby tylko mogła, zaczęłaby notować.

Nie mogła, więc postanowiła skorzystać z najlepszej opcji nauki — ćwiczenia. Nawet jeśli przesłuchanie skończy się całkowitą katastrofą, było zawsze okazją do samorozwoju. Dawno straciła luksus niekorzystania z każdej okazji, która wpada w jej dłonie. Lub, która wybrzmiewa w odgłosie klaśnięcia męskiej dłoni na imponująco krągłych, męskich pośladkach.

Teatr potrafił ukrzyżować; teatr potrafi sprawić, że ktoś zmartwychwstanie. W geście rozłożonych rąk znaleźć się może wiele — tryumf reżysera oraz druga szansa aktorki.

Miłość Roxie lustrowała tę Thibalta do niego samego. Lyra spróbowała to powtórzyć — dłonią pokonać drogę inaczej, niż zrobiła to uprzednio, ale wybiła się z rytmu. Można było bez wątpienia zobaczyć opory, które Lyra miała, przed nadmiernym skupianiem uwagi na swoim ciele, gdyż znów tym właśnie była — sobą. Powtórzenie końcówki było jedynie mierną imitacją reinterpretacji Thibalta, na co mogła zrobić jedną rzecz — zaśmiać się.

Chyba muszę to przećwiczyć jeszcze kilka razy, nim uda mi się Roxie tak dobrze, jak panu — pochlebstwem zajdzie się daleko; w szczególności już prawdziwym. — Winszuję znajomości tekstu i — zawiesiła na chwilę wzrok w powietrzu, gdzie jeszcze przed chwilą rozłożone były jego dłonie. Ale — nie do końca jego, czyż nie? — wyjątkowo empatycznej interpretacji postaci. Proszę tego nie odebrać źle, ale większość mężczyzn, zagrałaby ją… karykaturalnie.

Jego Roxie taka nie była — była niemal prawdziwa — nawet jeśli jedynie w drobnej próbce wytykania jej błędów.

Potrafię, mezzosopranem — dopowiedziałaby, że jej technika wymaga oszlifowania i nigdy w musicalu nie grała dużej roli, aczkolwiek sam jej powiedział, że sukces zaczyna się tam, gdzie wiara aktora w samego siebie. — Zademonstrować?

W głowie już szukała odpowiedniej piosenki oraz zastanawiała się, jak ukryje fakt, że tańczyć, to nie potrafi w ogóle.

Wystawiacie musical? — ciekawość odnośnie tego, o jaką rolę w ogóle się ubiega, wreszcie przeważyła.

Rzucam na próbę powtórzenia końcówki występu Roxie. Próg powodzenia wynosi 50. Rzut wraz ze statystyką Lyry wynosi 49 (14 + 20 + 15), więc jest jedynie mierną imitacją pana Overtona.
Lyra Vandenberg
Wiek : 27
Odmienność : Syrena
Miejsce zamieszkania : SAINT FALL, SONK ROAD
Zawód : aktorka, anonimowy dawca łusek, dostawca morskich skarbów
Thibalt Overtone
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t760-thibalt-overtone
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t881-thibalt-overtone#7535
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t882-poczta-thibalta-overtone#7537
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f115-graceview-manor
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1115-rachunek-bankowy-thibalt-overtone
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t760-thibalt-overtone
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t881-thibalt-overtone#7535
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t882-poczta-thibalta-overtone#7537
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f115-graceview-manor
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1115-rachunek-bankowy-thibalt-overtone
Skok w bok, ale nigdy poza zasięg światła reflektorów.
Uśmiech za występ, próba odtworzenia jego sugestii za krótkie skinięcie głową — aktorska wymiana barterowa, jeden z czterech najtrwalszych elementów teatralnych prób, właśnie dobiegała końca. Lyra Vandenberg była blisko uchwycenia sedna jego Roxie; utrata rytmu pod sam koniec nie zaskakiwała.
Nie da się być Thibaltem Overtone — można go jedynie naśladować i polec, próbując.
Potrzebujesz siedmiu lat na Broadwayu, żeby dorównać temuto miało cztery litery i specjalne miejsce w jego sercu — w sercu pani Overtone prawdopodobnie też. — Po premierze odtwarzaliśmy własną wersję w Juilliard. Musiałem zadowolić się rolą Flynna, ale—
Zielona tęczówka zniknęła pod zalotnym mrugnięciem; powrót Roxie trwał sekundę, ale skradł każdy ułamek dziesiętny tej sekundy.
Z Roxie łączyły nas zażyłe stosunki — gdyby był wulgarny — bywał wyłącznie w zaufanym towarzystwie i tylko, kiedy wymagała tego scena — położyłby nacisk na ostatnie słowo. — Wchodząc na scenę, tracimy nazwisko, imię, nawet płeć. Zostawiamy własne życie za kulisami.
Aktorzy to węże. Kameleony. Gady. Zrzucają skóry, przystosowują do scenerii, udają i są udawaniem.  
Jedyne nazwisko, imię, płeć i życie, które mają znaczenie, są tutaj. W świetle reflektorów — mógłby zagrać karykaturalnie, to najbanalniejsza część teatru — granica między przesadą i nienasyceniem jest cienka. O jedno mrugnięcie za wiele, o pół wygięcia za głęboko i wytężona praca zamieniona zostanie w parodię.
Dlatego nie przepadał za komediami; Thibalt Overtone nigdy nie chodzi na skróty.
Mezzosoprano? — skrobnięcie pióra po mentalnym notesiku. — Jak Fantine w Nędznikach.
Notatka skatalogowana, można ruszać dalej — Lyra Vandenberg, Les Miserables w 1986? Przesłuchaj we wrześniu, zapytaj o jej francuski.
Nie dzisiaj. Rola, o którą się ubiegasz, nie ma sekwencji śpiewanych.
Chyba, że je dodam.
Mógłby?  
Mógłbyś.
Tutaj może wszystko.
Znasz Prawdziwą rzecz? — a czy Szekspir był oszustem? Wynik zeszłorocznego Tony powinien znać każdy, kto ośmielał się nazywać aktorem. — Trzy lata temu wystawili ją na deskach Strand w Londynie. Byłem na premierze i—
Dwa miesiące później moja kariera udusiła się w nowojorskim zaułku.
Pomyślałem, że to historia, która mogła wydarzyć się wszędzie. Nawet w Hellridge — zmień imiona, nałóż płótno, prześwietl scenę; w bohaterach każdy odnalazłby odbicie siebie. Patrząc na Lyrę Vandenberg, zatopioną w blasku reflektorów i żywszą nie za sprawą kawy, ale tego miejsca — Thibalt to rozumie, ponieważ Thibalt jest dokładnie taki sam; prawdziwie wolny tylko tutaj — widział Annie.
Prawdziwa rzecz była o szczerości — nikt nie rozumiał szczerości lepiej od kogoś, kto rzadko mógł na nią liczyć, więc kolejne słowa nie były przypadkiem. Overtone nie wierzy w przypadki; wierzy za to w drugie szanse.
Będę z tobą szczery — szczerość podobno popłaca, kłamstwo ma krótkie nogi — Thibalt lubił pieniądze, a na temat długości własnych — żeby tylko! — kończyn nigdy nie słyszał słowa skargi. — Lyro Vandenberg.
Naumyślna teatralność mogła przybrać formę wyroku. Na tej scenie, pod tym gmachem, istniał tylko jeden sędzia — reżyser.  
Nie jesteś Roxie. Zła prasa nie wynosi cię na krótki szczyt sławy, raczej—
Będę szczery; Prawdziwa rzecz traktuje szczerość poważnie.  
Kopie głębiej w dnie, na które cię strącono — przestąpienie nad rzędem dwóch filiżanek przypominało przepłynięcie przez powietrze — na deskach nie wybrzmiało nawet stłamszone echo jego kroku. Jeśli miał był duchem teatru, wolałby zasłużyć na tytuł upiora. — Przesłuchania będą trwać kolejne trzy tygodnie. W międzyczasie pracujemy nad Amadeuszem, stąd brak pośpiechu — poza tym Lotte musi dopełnić formalności; myśląc o Debbie, widział kuzynkę. — Trzy tygodnie nie zamiotą pod dywan zgliszczy tamtego feralnego artykułu—
Tego, w którym oskarżono ją o morderstwo? Thibalt i jego wyobraźnia nie rozczarowywali nigdy.
Dadzą ci za to okazję do zademonstrowania społeczności odmienionego oblicza.
Oto historia stara jak świat. Zbrodnia i kara. Wina i odkupienie. Morderczyni czy niesłusznie oskarżona? To bez znaczenia; prawda nie jest istotna. Istotne jest to, co na papierze.
Wiesz, co sprzedaje się lepiej od opowieści od upadku? — przedziwne miejsce na zadanie tego pytania — Overtone zatrzymał się na samym brzegu sceny, balansując na granicy wyobraźni i rzeczywistości. Krok do przodu i runie w półmrok — życie bezustannie czyhało na nich poza blaskiem reflektorów. — Historia o wzlocie.
Amerykański sen, mit o Ikarze, teatr pozwala marzyć — teatr pomaga uwierzyć, że każdy może wrócić na szczyt.
Thibalt Overtone
Wiek : 30
Odmienność : Czarownik
Miejsce zamieszkania : north hoatlilp
Zawód : aktor musicalowy, reżyser teatralny
Lyra Vandenberg
ILUZJI : 22
ODPYCHANIA : 5
SIŁA WOLI : 24
PŻ : 172
CHARYZMA : 19
SPRAWNOŚĆ : 9
WIEDZA : 9
TALENTY : 5
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t201-lyra-vandenberg#457
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t247-lyra-vandenberg#599
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t248-poczta-lyry-vandenberg#600
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f203-riverbend-st-1-13
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1059-rachunek-bankowy-vandenberg-lyra#9093
ILUZJI : 22
ODPYCHANIA : 5
SIŁA WOLI : 24
PŻ : 172
CHARYZMA : 19
SPRAWNOŚĆ : 9
WIEDZA : 9
TALENTY : 5
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t201-lyra-vandenberg#457
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t247-lyra-vandenberg#599
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t248-poczta-lyry-vandenberg#600
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f203-riverbend-st-1-13
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1059-rachunek-bankowy-vandenberg-lyra#9093
Broadway i Juilliard brzmiały jak marzenie — jak ciepły piasek, który można przesypywać między palcami w sierpniowe wieczory — marzenie, które dawno temu zostało zawieszone gdzieś pomiędzy jednym kostiumem a drugim. Nie potrzebowała, aby jej nazwisko świecącymi literami rozkładano przed wejściem do teatru na ulicach Nowego Jorku. Nie potrzebowała, aby New York Times rozpisywał się na temat geniuszu jej występu. Nie potrzebowała wystawnych przyjęć po premierze spektaklu, na których nudni, bogaci ludzie będą pytać ją, czy zbieżność nazwisk z pewną aktorką filmową jest przypadkowa.

Wystarczyło jej to.

Kilka desek, ciepłe światło reflektorów i chociaż jedna osoba obok, która doskonale wie. Po prostu wie.

Nie musiał być wulgarny, aby zażyłe stosunki wybrzmiały — akustyka teatru przyjmie wiele, a jeszcze więcej spotęguje. Na przykład uśmiech zdradzający, że tak, wiem doskonale, że co się dzieje za kulisami, zostaje za kulisami, bo gdy wchodzisz na scenę, jesteś już kimś zupełnie innym.

Chociaż była gotowa udowodnić, że potrafi śpiewać — chociaż nie potrafi tak, jak potrafi grać — to napięcie barków zelżało, gdy okazało się, że tym razem nie będzie to konieczne. Improwizacja była sensem aktorstwa, ale w przypadku przesłuchań, wolała być w pełni przygotowana.

Tak. Mieliśmy bilety na pierwszy tydzień w Nowym Jorku, ale—

Grudzień 1983 roku wydarzył się szybciej, a zakupione przez Aarona bilety zostały w szufladzie jego biurka. Pokazywanie się w teatrze miesiąc po tym, jak twój narzeczony tragicznie umarł, było w złym guście. Nieważne, ile nagród potem ta sztuka jest w stanie zgarnąć.

Ale nie żyłam pod kamieniemtylko pod wodą.

Nie jesteś Roxie, mogłoby być największą obelgą, jaką mogła usłyszeć po przesłuchaniu, gdyby nie drobny fakt — nie chciała nią być.

Będę równie szczeramogę? Aktorzy kąpali się w udawaniu, ale nie da się udawać przed kimś, kto uczony jest jak wypatrywać szczerych emocji spod maski wyćwiczonych dialogów. — gdybym mogła, robiłabym to tak, by nikt nie wiedział jak się nazywam. Daj mi postać, a stanę się postacią.

Ale wiedziała i wiedziała, że on wie, i on wiedział, że ona wie — to tak nie działa. Nie tak grało się w tę grę. Lyra Vandenberg również musiała zostać postacią, bo zanim ktoś wejdzie do teatru, to potrzebuje powodu, aby to zrobić.

Trzy tygodnie to mało, ale niektóre wieczności są niewielkie i wystarczają, bo od czegoś należy zacząć.

Jego słowa korespondują z czynem, gdy zawieszony w perfekcyjnej równowadze stoi na brzegu sceny, a ona lekko przechyla głowę, jakby tematy podejmowane wcale nie dotyczyły reszty jej życia. Jakiej reszty?

Nie miała pojęcia, ile drobniaków jej jeszcze zostało.

Ale rozumiem, że przesłuchanie nie ogranicza się do tej sceny.

Scen było wiele; niektóre większe, inne mniejsze. Niektóre droższe jej sercu, inne brzmiały jak nieprzyjemny obowiązek, który miała zamiar—

Jeśli chce pan Lyry zmartwychwstałej, to taką pan dostanie.

Ofelia kto?
Lyra Vandenberg
Wiek : 27
Odmienność : Syrena
Miejsce zamieszkania : SAINT FALL, SONK ROAD
Zawód : aktorka, anonimowy dawca łusek, dostawca morskich skarbów
Thibalt Overtone
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t760-thibalt-overtone
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t881-thibalt-overtone#7535
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t882-poczta-thibalta-overtone#7537
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f115-graceview-manor
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1115-rachunek-bankowy-thibalt-overtone
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t760-thibalt-overtone
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t881-thibalt-overtone#7535
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t882-poczta-thibalta-overtone#7537
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f115-graceview-manor
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1115-rachunek-bankowy-thibalt-overtone
Broadway i Julliard były marzeniem, które stało się rzeczywistością — tylko po to, żeby wykonać piruet i zamienić się w koszmar. Z gruzów upadku — chociaż na scenie nie upadł od trzech lat — nie odrodził się Thibalt Odkupiony. Z popiołów nie otrzepał się Overtone—feniks. Z miażdżonej dłońmi krtani nie padnie już wysoki, pięciooktawowy tenor.
Lyra Vandenberg padła ofiarą Zwierciadła i każdego dnia budzi się w mieście, które żerowało na jej tragedii; Thibalta ukrzyżował The New York Times — nadal cuchnął szpitalem, kiedy uciekał z przegniłych wnętrzności Wielkiego Jabłka do miasta, gdzie nie czekało na niego nic.
Nic?
Miał przecież teatr. Zmieniło się tylko miejsce.
Zawsze jest ale, prawda? — ale farsa, ale katastrofa, ale jak to — nie zjawisz się na próbie? Ale lubiło przebierać się razem z aktorami; w garderobie miało własny zakątek, w którym ćwiczyło kwestie śpiewane. Ale będzie mieć ojciec Thibalta; ale jesteś pewien, że ona to dobry pomysł?
Zabawna rzecz z tą pewnością.
Czego tak naprawdę mogli być pewni, poza tym, że niczego?
Poświęć wolną chwilę na przeczytanie kilku recenzji. Szczególnie, jeśli pojawi się tam Annie — nie musiał obracać głowy w jej stronę — uśmiech w głosie wyraźnie tańczył pomiędzy doskonale wyartykułowanymi sylabami. Annie, mógłby powiedzieć do niej na scenie i oczekiwać, że zareaguje na to imię; jeśli naprawdę chciała powrotu na scenę
(chciała; widziałeś przecież)
będzie musiała zapomnieć o tym, czego chce Lyra Vandenberg i skupić na tym, czego wymaga reżyser Overtone.
Spotkałem w życiu setki aktorów — pretensjonalność to jego trzecie imię — zaraz po Thibalt Doskonały. — Jesteś pierwszą, która mówi, że nie chce sławy.
Kłamstwo czy prawda, do której boją się przyznać inni? Gdyby nasunął na nos okulary perspektywy, dostrzegłby zależność; w świetle reflektorów widać każdą niedoskonałość, przewinienie i grzech. Ktoś, kto próbował ograniczać ich blask w codziennym życiu, musiał mieć do ukrycia znacznie więcej niż kilka wyblakłych artykułów i jednego trupa w szafie.
To tam znaleźli ciało jej narzeczonego? Zapomniał — w przeciwieństwie do Saint Fall.
Vivre c'est se battre — francuski rdzewiał, więc pora zacząć podlewać go na nowo — o życiu, które jest bitwą, nie teatrem, usłyszał od ojca dwadzieścia trzy lata temu. Siedmioletni Thibalt nie martwił się bitwami, oddychał za to teatrem — ponad dwie dekady później nie zmieniło się nic. — La vie n'est pas un théâtre!
W wolnym tłumaczeniu, co do którego autentyczności widownia — z Lyrą Vandenberg na czele — nie powinna mieć wątpliwości: tak, klementynko. Przesłuchanie będzie trwać nawet, kiedy wyjdę.
Półmrok i światło — przekroczył granicę pomiędzy widownią, a sceną, po raz kolejny wybierając blask reflektorów. Spacer w kierunku środka teatralnych desek był niespieszny; znów grał.
Zawsze grał.
Ja chcę sukcesu. Ty — odkupienia — początek wielkiego monologu o współpracy, karierze, sławie i pieniądzach — nigdy nie jest za wcześnie na dawkę etosu. — Czy to nie cudowne?
Złoty zegarek na skórze, która po odpowiedniej dawce słońca też bywa złota — Overtone uniósł nadgarstek do oczu. Szósta osiemnaście; ofiarował jej w prezencie jedenaście minut więcej, niż zakładał. Spomiędzy ust nie padło oficjalne do widzenia; Thibalt nigdy się nie żegna, ani z ludźmi, ani ze sceną. Do widzenia czasem oznacza do nie zobaczenia, ale w tym przypadku powinno brzmieć raczej — do przekonania się, co dalej.
Poświęć chwilę Horacemu. Ucieszył się, kiedy wspomniałem, że nas odwiedzisz.
Lekcja numer cztery — teatr to lojalność. Pod tym gmachem nadal były dusze, które pamiętają.
Thibalt Overtone
Wiek : 30
Odmienność : Czarownik
Miejsce zamieszkania : north hoatlilp
Zawód : aktor musicalowy, reżyser teatralny
Lyra Vandenberg
ILUZJI : 22
ODPYCHANIA : 5
SIŁA WOLI : 24
PŻ : 172
CHARYZMA : 19
SPRAWNOŚĆ : 9
WIEDZA : 9
TALENTY : 5
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t201-lyra-vandenberg#457
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t247-lyra-vandenberg#599
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t248-poczta-lyry-vandenberg#600
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f203-riverbend-st-1-13
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1059-rachunek-bankowy-vandenberg-lyra#9093
ILUZJI : 22
ODPYCHANIA : 5
SIŁA WOLI : 24
PŻ : 172
CHARYZMA : 19
SPRAWNOŚĆ : 9
WIEDZA : 9
TALENTY : 5
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t201-lyra-vandenberg#457
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t247-lyra-vandenberg#599
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t248-poczta-lyry-vandenberg#600
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f203-riverbend-st-1-13
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1059-rachunek-bankowy-vandenberg-lyra#9093
Ale bywało jedynie słowem, ale — ale! — słowa miewały wagę, nawet gdy nie były wydrukowane na papierze. Czasami bardziej; czasami jedno wierzę ci (w ciebie), znaczyło więcej, niż setki artykułów o domniemanych szlafrokach. Czasami jedno niewinność jest największym przewinieniem, potrafiło przeważyć setki więc, jak go zabiłaś? Cyjanek?

Mentalna notatka; w myślach już wypożyczała z miejskiej biblioteki gazety z tamtego okresu, w poszukiwaniu wszelakich strzępków informacji na temat roli. Anne, zapamiętaj to imię. Zapamięta. Wyszuka wszystko, co tylko może i zapisze na jej temat strony w zeszycie, bo to właśnie robiła, gdy próbowała coś zrozumieć. Noce i tak nie służyły jej już do spania.

Ze sławą przychodzi duchota lepkie ręce, tysiące opinii i wrażenie, że na każdym kroku jest się obserwowanym. Wzruszyła lekko ramionami, jakby próbowała strzepać z nich ciężar reflektorów. Na scenie nigdy go nie czuła, dopiero potem dostrzegała, że czasami zostawiały po sobie poparzenia. — Nie lubię się dusić.

Z pewnością spotkał setki aktorów — Paul był dokładnie taki sam. Spotkał każdego, kogo warto było spotkać. Przypominał go jej, w pewnym stopniu. W podobny sposób mówił dokładnie to, na co miał ochotę, jednocześnie sprawiając, że nie czuła się tym przytłoczona. Niektórzy po prostu tacy byli — jak promienie słońca, w które ciężko bezpośrednio patrzeć, ale przyjemnie jest być w ich towarzystwie.

Jednocześnie — do światła lgnęły ćmy. Niektóre wyjątkowo paskudne.

W szafie miała jedynie obcy płaszcz; żadnego trupa. Ten co noc na nowo kładł się na nią w łóżku, na zawsze przypominając, ile waży martwe ciało.

Wyjątkowo cudowne — tak cudowne, że nie miała jeszcze czasu, aby kwestionować tego, dlaczego było to tak cudowne. Dlaczego w ogóle brał pod uwagę takie ryzyko, jakim było zatrudnienie jej. Trzy tygodnie to dużo, ale również nic, tak naprawdę. W trzy tygodnie można stracić wszystko — odzyskać?

Zobaczymy.

Mam dla niego cynamonkę.

Zawsze je lubił. Cynamonki mówiły mu dzień dobry i pytały, co u dzieci.

Cynamonka nigdy nic mu nie zrobiła.

Panie Overtone? — powiedziała, nim czas było zejść ze sceny (dla takich jak oni, odpowiedź brzmiała; nigdy). — Dziękuje.

Gdyby bursztyn mógł przemówić ludzkim głosem, powiedziałby — nie rozczaruje się pan. Ale są obietnice, których nie powinno się wypowiadać głośno.

oboje z tematu
Lyra Vandenberg
Wiek : 27
Odmienność : Syrena
Miejsce zamieszkania : SAINT FALL, SONK ROAD
Zawód : aktorka, anonimowy dawca łusek, dostawca morskich skarbów
charlotte williamson
ILUZJI : 8
POWSTANIA : 20
SIŁA WOLI : 8
PŻ : 176
CHARYZMA : 13
SPRAWNOŚĆ : 9
WIEDZA : 3
TALENTY : 16
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t369-charlotte-williamson#1133
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t433-charlotte-williamson
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t436-slodka-szarlotka#1524
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t536-poczta-charlotte-williamson#2474
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f110-blossomfall-estate
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1095-rachunek-bankowy-charlotte-williamson
ILUZJI : 8
POWSTANIA : 20
SIŁA WOLI : 8
PŻ : 176
CHARYZMA : 13
SPRAWNOŚĆ : 9
WIEDZA : 3
TALENTY : 16
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t369-charlotte-williamson#1133
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t433-charlotte-williamson
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t436-slodka-szarlotka#1524
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t536-poczta-charlotte-williamson#2474
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f110-blossomfall-estate
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1095-rachunek-bankowy-charlotte-williamson

15 marca 1985 roku


Do Teatru Overtonów lubi wybierać się sama. Z dala od czujnego spojrzenia Maaike i Arthura, którzy ewidentnie nie potrafią bawić się czy doceniać dobrej sztuki. Nie, żeby Charlotte była wielką wielbicielką dramatów, lecz w dobrej grze aktorskiej potrafi znaleźć perełki, jakie ją poruszają. Siedząc w prywatnej loży, ma idealny widok na całą scenę, nierzadko ciesząc się emocjami w samotności. Zwykle wybiera repertuar po recenzjach i kompozycji kolorowych plakatów, sprawdzając, czy okaże się równie ciekawy, jak niesie plotka.
Charlotte nie uważa się za osobę skłonną do wzruszeń, ale przytaknie, gdyby zapytać o docenienie piękna. Sztuka musi być w odczuciu głęboka i porywająca, zmuszająca nie tyle do myślenia, co czucia. Ma wywoływać emocje gwałtowne, skrajne, a najlepiej - niebezpieczne. Czy tych wrażeń dostarczy jej nowa premiera w Teatrze Overtone?
”Zbrodnie serca" autorstwa Beth Henley okazały się być czarną komedią, która opowiada historię trzech siostrzenic, jakie zbierają się razem po tym, jak jedną z nich aresztowano za zabójstwo swojego męża. Kobiety próbują otoczyć się zrozumieniem, wpadają w panikę, a następnie dzielą tajemnica. Kto jest winny zbrodni? Kulminacyjny moment miał dopiero nadejść.
Przerwa między aktami zachęca widzów do opuszczenia teatralnej sali i udaniu się na filiżankę kawy bądź kieliszek wina. Charlotte przenika między ludźmi w krótkiej spódniczce z czarnej skóry, jaka przyzwoicie zakrywa brzeg burgundowych pończoch. Elegancka bluzka o prostym kroju zapinana jest rzędem złotych guzików. Długich ciemnych włosów nie spina żadna opaska, a całą kreację dopełnia biżuteria, drobne kolczyki z kamieniami, a na palcu ozdobny pierścień po babci z zaklętym weń Zahunem. Czy to ryzykowne sięgać po demona wielbiącego plotki? Co tym razem znajdzie się na językach wielu?
- Czy my mieliśmy przyjemność? - Muśnięte czerwienią wargi wykrzywiają się w zagadkowym uśmiechu, kiedy próbuje przypomnieć sobie imię czarownika, bo na pewno kojarzy go z otoczenia Barnaby. Mężczyznę śledziła wzrokiem już po pierwszym akcie, zastanawiając się, czy na spektakl wybrał się z towarzystwem. Przystojny profil kusi, by podejść, zaczepić, zaintrygować - no bo co w tym złego? - Rousseau? Antoine Rousseau? - Przystojny elegancik o rozwianym włosie - kojarzy, że jego matka pochodzi z Saint Fall. Pani Katherine "Kitty" Rousseau bywa w rodzinnym miasteczku i nie szczędzi komplementów o swym ukochanym synu, który nie tak dawno wrócił z Europy po wieloletnich podróżach, gdzie studiował nauki wszelakie. Był przekazywaną z ust do ust opowieścią, wymuskanym ideałem, jaki prosi się o zdemaskowanie - czy naprawdę jest taki idealny? - Charlotte Williamson, jak miło wreszcie poznać pana osobiście. - Wyciąga do niego dłoń, by zaraz wystudiowanym, acz niby-niedbałym ruchem odgarnąć ciemny kosmyk za ucho. Przechyla głowę, przyglądając się czarownikowi z zaciekawieniem. - Jak podoba się panu spektakl? Przyznam, że pierwszy akt mnie zaintrygował tajemnicą morderstwa, w drugim zaś relacje sióstr stają się tak poplątane, że trudno za nimi nadążyć - przybiera pozę zagubionej panny szukającej oparcia. Tacy jak on wprost uwielbiają pędzić na ratunek.
charlotte williamson
Wiek : 23
Odmienność : Czarownica
Miejsce zamieszkania : North Hoatlilp
Zawód : studentka demonologii, asystentka w kancelarii Verity
Antoine Maurice Rousseau
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t1175-antoine-maurice-rousseau
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t1213-a-m-rousseau
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t1215-antek
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t1183-a-m-rousseau
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1214-rachunek-bankowy-a-m-rousseau
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t1175-antoine-maurice-rousseau
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t1213-a-m-rousseau
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t1215-antek
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t1183-a-m-rousseau
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1214-rachunek-bankowy-a-m-rousseau
Powoli zaczynam podejrzewać, że muszę przeprowadzić się do tej - całkiem trafnie nazwanej - dziury na Ziemi! Coraz więcej interesów trzyma mnie w Hellridge, to już drugi tydzień poza domem.
Powody ku przedłużeniu doby hotelowej zawsze się znajdą - a dziś przypadł mi najlepszy z możliwych. Wyręczyć drogą mamę w reprezentacji rodziny podczas najnowszego ze spektakli w rodowitym teatrze. Biedna, nie czuła się na siłach by ruszyć w podobną podróż. Im starsza tym pewne traumy pokoleniowe przejmują nad nią kontrolę. Niegdyś podróżowała po całym wschodnim wybrzeżu, dzisiaj ledwie opuszcza granice Salem.
Może tunele w czymś dopomogą, choć sam jeszcze nie zdecydowałem się na podobną rozrywkę. Pod ziemią musi być strasznie nieprzyjemnie.
Zimno.
Niebezpiecznie.
Po co to komu?
I dlatego siedzę tak już od piętnastu dni w Hellridge, które zdało się zatrząść w posagach z końcem lutego. Spotkanie Kowenu Dnia sprzed kilku dni wywróciło i mój światopogląd na drugą stronę, zdaje się na wszystko patrzeć inaczej niż wcześniej. Apokalipsa się rozpoczęła, zegar tyka, a ja wciąż chciałbym tyle osiągnąć.
Myśli uciekają coraz częściej w kierunku Idy. Nie z tęsknoty, to nie dawne uczucia dochodzą do głosu. A raczej... nostalgia ku partnerstwu.
Obserwuję moich rodziców i widzę książkowy przykład. W Kowenie widzę kilka równie pięknych, sam żałuję, że poza asystentem wieczorami nie mam z kim posiedzieć przy kominku.
No i, moje konto bankowe ostatnio zdaje się mieć znacznie gorszy bilans niż bym chciał.
Nestor rodu patrzy na mnie równie wymownie, minął już rok od powrotu, a ja wciąż jestem stanu kawalerskiego. Wszystko krzyczy tylko jedno.
Weź się chłopie wreszcie ożeń!
Niby syna spłodzić można z każdym, ale ja to tak nie chce z byle kim! Jeszcze pomyślą, że jestem Verity!
Sztuka, na nieszczęście, nie jest zbyt zajmująca, więc myśli oczywiście po raz kolejny uciekły w rejony mojej samotności. Przybieram jednak czarujący uśmiech wychodząc na przerwę. Kręcę się w towarzystwie z kieliszkiem wina w ręku (mało tu fikuśne kieliszki, od razu jakoś gorzej smakuje). Z tyłu głowy mam prośbę Sebastiana o zaciągnięcie języka, dlatego też jakoś nienachalnie staram się nakierowywać rozmowy w interesujących mnie tematach, kiedy...
Czy mieliśmy przyjemność całkowicie wybija mnie z rytmu. Przenoszę wzrok i brwi jakoś mimowolnie uciekają w górę, bo widok mam przed sobą...
Niezwykle ponętny.
Podobno zielone oczy są najrzadziej występującymi w naturze. Panna Charlotte Williamson ma właśnie takie, a na dodatek lśni w nich coś... niepokojącego.
Zagadka - Miło mi poznać - dłoń ujmę pomiędzy swoją i, wciąż patrząc w te jej zielone oczy, musnę wargami - Jesteś siostrą Barnaby, prawda? - upewnię się. Pamiętam.
I naturalnie staram się skrócić dystans pomiędzy naszą dwójką - Spektakl jest... ciekawy - kiwnę głową - Poplątane powiadasz? - zainteresuje się żywo, mam na ten temat podobne zdanie! Widać, łączy nas nie tylko zamiłowanie do burgundu (mój garnitur jest w takim samym kolorze, połączony z czarną koszulą) ale i gust! - Co o tym sądzisz? - nie potrafię ukryć entuzjazmu w pytaniu. Daleko mi by narzucać własne zdanie, sztukę należy interpretować samodzielnie! Za to ją tak bardzo cenię. Podobnie jak w filozofii, nie ma tu złych odpowiedzi - To specjalny zabieg czy reżyser zgubił się w mnogości wątków? - dopytam, szczerze zaciekawiony jej opinią. I skinieniem głowy przywołam kelnera by podał jej kieliszek wina - Białe czy czerwone?
Antoine Maurice Rousseau
Wiek : 30
Odmienność : Czarownik
Miejsce zamieszkania : Salem
Zawód : dyktator smaku, arbiter sztuki, bywalec
charlotte williamson
ILUZJI : 8
POWSTANIA : 20
SIŁA WOLI : 8
PŻ : 176
CHARYZMA : 13
SPRAWNOŚĆ : 9
WIEDZA : 3
TALENTY : 16
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t369-charlotte-williamson#1133
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t433-charlotte-williamson
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t436-slodka-szarlotka#1524
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t536-poczta-charlotte-williamson#2474
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f110-blossomfall-estate
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1095-rachunek-bankowy-charlotte-williamson
ILUZJI : 8
POWSTANIA : 20
SIŁA WOLI : 8
PŻ : 176
CHARYZMA : 13
SPRAWNOŚĆ : 9
WIEDZA : 3
TALENTY : 16
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t369-charlotte-williamson#1133
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t433-charlotte-williamson
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t436-slodka-szarlotka#1524
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t536-poczta-charlotte-williamson#2474
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f110-blossomfall-estate
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1095-rachunek-bankowy-charlotte-williamson
W kwestii zmiany stanu cywilnego mężczyźni mają zdecydowanie łatwiej. Od wieków zresztą mogą poszczycić się lepszymi warunkami, nierzadko samodzielnie wybierając kandydatki na żony, jak i w wieku, kiedy zdążyli nacieszyć się już życiem i mogą wreszcie osiąść, zabierając się za te nudniejsze sprawy, jak prowadzenie biznesu, czy płodzenie i wychowywanie potomków. U kobiet kwestia ta wygląda nieco inaczej i mimo upływu lat, nadal podobnie krzywym okiem spogląda się na panie, którym do zamążpójścia niespieszno. Charlotte może poszczycić się odpędzeniem już czterech pożal-się-Aradio adoratorów, którzy polegli przy wysoko ustawionej poprzeczce, obierając pannę Williamson za wyzwanie. Kto temu podoła? Kto zdoła przekonać młodą kobietę o słuszności podjętych kroków i stawianych argumentów, kto porwie jej serce i rozkocha w sobie, a może kto trafi na moment słabości, efekt przedłużających się namów oraz nacisków matki? Jedno jest pewne, Charlotte Williamson mimo zbliżającego się wielkimi krokami tytułu starej panny, nic sobie z niego nie robi i pragnie, by okres ten trwał jak najdłużej.
Tyle że tak nie było zawsze. Pomimo świadomości, że pierwszy i jedyny w życiu zaklinaczki związek nie ma przyszłości, wyobrażała sobie wspólną przyszłość z Hamillem. Miłość przesłoniła logiczne myślenie, szczenięca wiara w marzenia brała górę. Nigdy później nie pozwoliła nikomu tak zbliżyć się do siebie. I nigdy nie pozwoli.
Błyskawicznie zmniejszona odległość, usunięcie tytulatury, pan Rousseau wcale nie próżnuje, od razu przechodząc do konkretów. Czy to przez wzgląd na jej wiek? Brak szacunku wobec kobiet? A może zwyczajnie chce jak najprędzej zbliżyć się do nowej rozmówczyni, niwelując wszelkie istniejące przedeń granice? Uśmiech na twarzy Charlotte przeradza się w przebiegły.
- To optymistyczne zakładać, że można usunąć kogoś ze swojego życia zwykłym życzeniem - komentuje zdmuchniętą na deskach teatru urodzinową świeczkę. - Nie słyszałam, by autorka była czarownicą, ale przyznaję, że to czar, który mógłby się w życiu przydać. - Jak choćby przy okazji pozbycia się całej nieszczęsnej familii Williamsonów.
- Białe. - Czerwone lubi siadać na żołądku i barwić zęby, co w połączeniu z intensywnym odcieniem szminki może dać mało atrakcyjny efekt. - Najlepiej musujące Chardonnay. Wytrawne. - Bo słodyczy w takim towarzystwie nie zabraknie. Malujący się na twarzy mężczyzny uśmiech może w nadmiarze doprowadzić do mdłości, jednak lepiej w tą stronę, niż wśród swądu palonego mięsa i makabrycznych wspomnień wydarzeń na uniwersytecie.
Odchodzącego kelnera nie odprowadza wzrokiem. Zadziera brodę, przesuwając zielenią tęczówek po wyraźnie zarysowanej linii szczęki, przez pełne usta, po spojrzenie o nieodgadnionym kolorze. Czy to brąz, beż, bursztyn? Ciemne brwi ściągają się lekko w zastanowieniu, jakby próbując je przeanalizować, kiedy zaraz mruga kilkakrotnie, orientując się, że może sprawiać wrażenie, jakby zwyczajnie się wgapiała.
- Nie pochodzisz z Saint Fall - zauważa, chcąc dowiedzieć się o czarowniku czegoś więcej. - Zwiedziłeś już godny pozazdroszczenia kawałek świata, mając okazję docenić rozmaite walory różnych krain. - Choć do Europy zdążyła już zawitać, podziwiając zachwalane przez wielu wspaniałości Francji czy Włoch, tak zawsze w towarzystwie rodziny podczas wakacyjnych urlopów. Marzy jej się samodzielny wyjazd, jak choćby ten zaplanowany na wiosenną przerwę z Valentiną. O ile nic po drodze się jeszcze nie wysypie. - Co poza pielgrzymkami i obchodami świąt ma w sobie Hellridge, co cię interesuje i porusza na tyle, aby stale tu wracać? Tylko nie mów, że doskonała scena artystyczna, bo oboje dobrze już wiemy, że bywa z tym różnie. - To nie może być zwykły sentyment czy piękne krajobrazy Maine. Okolice wprawdzie są malownicze, zachęcają do wędrówek lub przejażdżek, jednak na pierwszy rzut oka Antoine nie wygląda na osobę, która lubuje się w pieszych wyprawach.
charlotte williamson
Wiek : 23
Odmienność : Czarownica
Miejsce zamieszkania : North Hoatlilp
Zawód : studentka demonologii, asystentka w kancelarii Verity
Maurice Overtone
ILUZJI : 7
WARIACYJNA : 7
SIŁA WOLI : 20
PŻ : 172
CHARYZMA : 14
SPRAWNOŚĆ : 11
WIEDZA : 16
TALENTY : 17
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t1300-maurice-overtone#13634
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t1333-maurice-overtone#13952
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t1332-poczta-maurice-overtone#13950
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f226-chateau-nacre
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1334-rachunek-bankowy-maurice-overtone#13958
ILUZJI : 7
WARIACYJNA : 7
SIŁA WOLI : 20
PŻ : 172
CHARYZMA : 14
SPRAWNOŚĆ : 11
WIEDZA : 16
TALENTY : 17
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t1300-maurice-overtone#13634
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t1333-maurice-overtone#13952
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t1332-poczta-maurice-overtone#13950
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f226-chateau-nacre
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1334-rachunek-bankowy-maurice-overtone#13958

22/03/1985
Głowa mu pękała. Może zdrzemnął się nie na tym boku, co trzeba? Nie. To na pewno ze stresu, a może za mało wody pił? Może? Niedojedzone śniadanie i parszywy humor mogły wywoływać migrenę, ale żeby aż taką? Trudno stwierdzić.
Dzisiaj wszyscy, którzy mieli jakąś cząstkę instynktu samozachowawczego, umykali przed Overtonem. Widzieli, że dzisiaj nie był w swoim uroczym jak zwykle sosie, a raczej wskoczył do kotła pełnego smoły. Poirytowane spojrzenia, zaciskanie warg i snucie się po kątach można było wybaczyć, lecz kiedy gwiazdor podniósł głos na dziewczyny układające kwiaty w garderobach, skończyła się dobroć zespołu. Posadzili go na widowni niemalże siłą, wciskając mu w ręce nieprzyzwoicie pojemną lampkę z winem z przykazem, aby wysiedział tam przynajmniej do czasu zakończenia przesłuchania.
Tyle być może był w stanie im zaoferować.
Zmęczony własnym wzdychaniem westchnął raz jeszcze, mocząc usta w czerwonym jak krew winie i zapadając się w wygodnym fotelu. Jak na królewicza przystało, na dziewczęta stające na scenie zerkał tylko jednym okiem, ciężko będąc zajętym skrobaniem kształtów w rogu szkicownika, jaki służył mu również za notatnik. Jeśli jakiś głos wydawał się interesujący, obok kształtów pojawiało się nazwisko. Dzisiaj zapisał może dwa i to z dużym znakiem zapytania. Był koszmarnie wybredny, czy humorzasty? A może jedno i drugie?
Przesłuchanie dłużyło mu się w nieskończoność. Każdego innego dnia mógłby być podekscytowany myślą, że spotyka młode talenty, które mogłyby pomoc mu w wydobyciu najpiękniejszego oblicza tenoru. Dość smutna rzeczywistość 22 marca wskazywała na to, że dziś nasyci dusze wyłącznie znużeniem i niczym więcej.
Chyba że w tym momencie przez drzwi teatru wkroczy prawdziwy władca ciemności i zaśpiewa dla niego sopranem.
Maurice Overtone
Wiek : 29
Odmienność : Syrena
Miejsce zamieszkania : Hellridge, Maywater
Zawód : Malarz, śpiewak operowy