Kuchnia Umieszczona na parterze, w większości wyłożona drewnem kuchnia stanowi prawdziwe serce domu; osadzona obok głównego korytarza i połączona otwartym przejściem z jadalnią zapewnia szybki dostęp do niemal każdej części budynku. Dobrze oświetlona dzięki wysokim, wychodzącym na podwórze oknom, utrzymana w kolorystyce ciepłego brązu oraz grafitu, sprawia wrażenie przytulnej i dość przestronnej pomimo nisko zawieszonego sufitu. Wypełniona ręcznie struganymi meblami o kamiennych blatach i sztucznie pozłacanych elementach, idealnie wpasowuje się w klimat całej posiadłości. Osadzona na jej środku wyspa i dostawione do niej krzesła zapewniają nie tylko sporą przestrzeń roboczą, ale również miejsce idealne dla krótkich, towarzyskich posiedzeń. |
Wiek : ∞
Miejsce zamieszkania : Piekło
Zawód : Guru sekty satanistycznej
Remy Lanthier
THE OLD FORTRESS 27 stycznia 1985 roku I. Nocito & R. Lanthier Sprzeciwianie się woli matki, szczególnie w kwestiach tak trywialnych, nigdy nie przychodziło mu łatwo, ale po powrocie stało się jeszcze bardziej uciążliwe. Ostatnim czego Remy chce, jest sprawić jej zawód i pogłębić stan uzasadnionego przewrażliwienia, wywołanego wcześniejszą utratą pierworodnego, ale przyzwyczajony do życia na własną rękę, z narastającą frustracją godzi się na kolejne, coraz bardziej absurdalne przedsięwzięcia. Zaproszenie wróżbitki do posiadłości wlicza się w poczet pomysłów - w jego mniemaniu - zupełnie idiotycznych, niemniej jest też stosunkowo niegroźny, dlatego ostatecznie przełyka dumę i przystaje na propozycję rodzicielki. Jej rozpogodzona twarz jest najlepszą nagrodą, na jaką mógłby liczyć… Akurat stawia czajnik z wodą na gazówce, kiedy na granicy słuchu wychwytuje kroki. Stopy wydają charakterystyczny dźwięk na śniegu, a niepodobny do żadnego z domowników chód podpowiada, że to najpewniej gość, na którego czeka. Opiera dłonie na blacie przy zlewie i wychyla się, wśród pni przy drodze próbując wyłowić ludzką sylwetkę. W końcu ją dostrzega i kręci z rezygnacją głową, bo im mniejsza dzieli go od kobiety odległość, tym wyraźniejsze staje się uczucie niepokoju, które przepełnia go na myśl o spotkaniu. W końcu jednak wzdycha ciężko i okrąża pomieszczenie, by sięgnąć do kredensu po dwa, losowe kubki. Waha się przez moment, bo może powinien z tej okazji zdecydować się na filiżanki, ale ta myśl jedynie pogłębia jego irytację. Ostatecznie obstaje przy pierwszym wyborze, chwyta największe w zasięgu wzroku naczynia i z trzaskiem odstawia je na blat. Jego wiedza z zakresu tego typu wróżenia ogranicza się do podstaw; wie, że potrzeba do tego fusów i czarownicy, a skoro ma obnażyć swój los przed jakąś obcą wiedźmą, może równie dobrze przeciągnąć to w czasie jak najdłużej… Pukanie do drzwi wyrywa go z zamyślenia. Przewiesza ścierkę przez rączkę od szuflady i kieruje się na korytarz. Przypomina raczej skazańca, oczekującego wyroku, ale kiedy otwiera przed wróżką posiadłość, przyzywa na usta uprzejmy uśmiech. To przecież nie jej wina, że musi go dziś znosić. A może? — Dzień dobry — wita się, nim ta myśl zagnieżdża się w jego głowie na dobre. Obrzuca nieznajomą uważnym spojrzeniem, z pewnym zaskoczeniem odkrywając, że jest dużo młodsza, niż się początkowo spodziewa. — Zapraszam — dodaje i cofa się o krok, szeroko uchylając drzwi. Zamyka je, gdy tylko czarownica przekracza próg i niczym drogowskaz zatrzymuje się przy wejściu do kuchni, dając tym samym do zrozumienia, że to tam zamierza ją przyjąć. — Remington, ale matka zapewne już panią wprowadziła — rzuca z wyraźnym przekąsem i odruchowo odsuwa jedno z krzeseł przy wyspie. Nie oferuje jednak, że zabierze od niej okrycie, bo tak po prawdzie ma w głębokim poważaniu, gdzie się ono podzieje. — Kawa czy herbata? — pyta, podchwytując spojrzenie gościa, bo co do tego nie ma żadnej pewności. Jednocześnie rzuca czarownicy pewne wyzwanie, ciekaw czy zasugeruje zamianę kubków na coś mniejszego. |
Wiek : 32
Odmienność : Zwierzęcopodobny
Miejsce zamieszkania : Cripple Rock
Zawód : treser barghestów, tropiciel
Itzel Nocito
Na wizytę ubrała coś w miarę wygodnego jak na nią, patrząc na to, iż na wizytę, tak czy siak potrzebowała przemieścić się rowerem, a do tego potrzeba adres, także gdy go już miała, wszystko inne poszło nieco bardziej z górki. Jej orientacja w terenie była całkiem dobra, patrząc na to, iż część okolicy znała, a nawet jeśli tak nie było, można było ją poznać, dokładnie z innej strony. Dojechawszy na miejsce, zeszła z roweru i oparła go o najbliższe drzewo bądź dom, tam, gdzie jej transport będzie bezpieczny. Następnie weszła na schodki [bądź nie] i kulturalnie zapukała trzykrotnie w drzwi, oczekując gospodarza w drzwiach. A gdy się zjawił, na jej ustach zawitał uśmiech i z automatu skinęła lekko głową na powitanie. Miała niebieskie spodnie wpadające w bordo oraz żółtą koszulę, buty zimowe, a kurtka zapięta aż pod brodę, bo w końcu zimno było. - Dzień dobry gospodarzu - odrzekła grzecznościowo, a następnie wchodząc do domostwa, zaczęła rozpinać swoją kurtkę i westchnęła pod nosem z zadowoleniem, gdyż w środku było o niebo cieplej niż na dworze. - Itzel miło mi poznać. Twa matka wydawała się zmartwiona pańskim stanem, lecz to tylko moje domysły - odrzekła, a następnie usiadła we wskazanym jej miejscu, korzystając z okazji, zsunęła kurtkę z ramion i powiesiła ją na oparciu swojego krzesła. Itzel nie zamierzała wchodzić za bardzo w szczegóły, chyba że sam zainteresowany zechce to zrobić, a Itzel nie ma w zwyczaju to robić, zwłaszcza jeżeli chodzi o takie prywatne spotkanie razem z klientem. - Herbatę, a co do naczynia, preferuję filiżanki, aczkolwiek jakiekolwiek inne o płaskim dnie będzie w porządku - rzekła, dając gospodarzowi wybór albo podania filiżanki, albo jakiegoś innego naczynia, które będzie płaskie na samym dnie, gdyż wtedy najlepiej będzie jej się sczytywało informacji z fusów. Chyba że nie nie będzie chciał współpracować to i czytanie dla niej może być utrudnione. |
Wiek : 27
Odmienność : Medium
Miejsce zamieszkania : Hellridge
Zawód : Wróżbiarka
Remy Lanthier
Moim… stanem? — powtarza, z wyraźnym rozbawieniem podchodząc do jej komentarza. Wie, że kobieta nie ma na myśli nic złego, ale nie potrafi powstrzymać się od rzucenia jej niegroźnego wyzwania, by sprawdzić z jakim typem człowieka ma do czynienia. — Cóż — wzdycha, chwytając krawędzie blatu i nachylając się nieznacznie do przodu. — Mój stan — podkreśla to słowo nim kontynuuje — z całą pewnością uzasadnia jej zmartwienie, jestem tego świadomy — zapewnia. Daje Itzel chwilę na zastanowienie i przenosi spojrzenie z powrotem na dwa, pękate kubki. Unosi brwi i przechyla jeden z nich, by upewnić się, że posiada płaskie dno, po czym kiwa głową z wyraźnym zadowoleniem, bo jeśli chodzi o powierzchnię do czytania, oba naczynia powinny zapewnić jej kobiecie aż nadto. — A więc herbata — mruczy, a drobne zwycięstwo pozwala mu nieco się rozluźnić. Sprzeciwienie się stereotypowi wróżenia z filiżanki to jedyny akt buntu, na jaki może sobie w tej sytuacji pozwolić… Odszukuje szafkę z zapasem kaw i herbat, po czym odmierza odpowiednią ilość i rozdziela pomiędzy naczynia akurat na czas, by odłożyć wszystko zanim donośny gwizd czajnika wypełnia pomieszczenie. — Słodzisz? — dopytuje, porzucając konwenanse. Ocenia, że kobieta jest młodsza od niego, chociaż nie to interesuje go w tym momencie najbardziej. — Właściwie od jak dawna się tym zajmujesz? — upewnia się, bo skoro ma się przed nią uzewnętrznić, chce wiedzieć czy nie traci w ten sposób czasu. A jego matka pieniędzy. Nawet w świecie czarownic nie brak przecież oszutsów i kuglarzy, który bez choćby cienia wyrzutów sumienia są w stanie wykorzystać słabość zdesperowanej kobiety, by dorobić sobie trochę grosza. Ostatnio zmieniony przez Remy Lanthier dnia Pon 22 Maj - 1:28, w całości zmieniany 1 raz |
Wiek : 32
Odmienność : Zwierzęcopodobny
Miejsce zamieszkania : Cripple Rock
Zawód : treser barghestów, tropiciel
Itzel Nocito
Nie miała nic złego na myśli, patrząc na to, iż tylko przekazywała informacje podane od jego matki. Nie przyjęła tego za bardzo do siebie, raczej zaakceptowała to coś jako fakt, którego jest świadoma. Uniosła prawą brew ku górze, słysząc słowa gospodarza, a więc jednak coś było na rzeczy, także Itzel w milczeniu skinęła głową na zgodę. Gdy gospodarz nie wpatrywał się w nią, ona pozwoliła sobie z ciekawości porozglądać się po kuchni, w której siedziała, to chyba jakieś zboczenie kobiece, bo Itzel lubiła patrzeć na ładne rzeczy czy to na półkach sklepowych, czy to po prostu na cudze mieszkanie i patrzeć jak ktoś je urządził we własnym stylu, a ten przecież każdy ma indywidualny. - Miodem jeśli gospodarz ma, a jeżeli nie to cóż... Wypije, jaką dostanę - odrzekła pod koniec nieco się zmieszana, nie chciała narzucać swojej woli gospodarzowi, patrząc na to, że przyszła tu pracować, a nie chciała za bardzo wydziwiać jeżeli chodzi o herbatę. Ale tak, lubiła słodzić swoją herbatę miodem, wtedy ma większą przyjemność z picia jak i potem patrzenia w same fusy na dnie szklanki. Taki mały rytuał, przy którym lepiej jej się pracuje. Po chwili usłyszała dość już oklepane, wręcz klasyczne pytanie ile się tym zajmuje. Nie była nim zdziwiona, to naturalne, patrząc na to, iż wygląda dość młodo i zapewne jest nieco młodsza od samego gospodarza tego domu. - Lubię karty od dziecka, relaksują mnie, pierwsze poważniejsze karty, które zaczęłam stawiać ludzi było po moich 18-tych urodzinach, także niedługo będzie dekada, jak się tym zajmuję - odrzekła na spokojnie, uśmiechając się szerzej. - Czy jest coś, w czym mogę pomóc? Lub raczej, z czym ma pan problem lub sobie nie radzi? - zapytała po chwili, obserwując twarz mężczyzny. |
Wiek : 27
Odmienność : Medium
Miejsce zamieszkania : Hellridge
Zawód : Wróżbiarka
Remy Lanthier
Zalewa wrzątkiem oba naczynia: jedno do pełna, a drugie na tyle, by upewnić się, że po dodaniu słodzika napar nie rozleje się na blacie, po czym odstawia czajnik na miejsce i zamiera na moment na środku kuchni, próbując przypomnieć sobie, gdzie kobiety w tym domu przechowują miód. Potencjalnie seksistowskie podejście Remy’ego do tej kwestii jest jedynie wynikiem jego głębokiej niechęci do słodzonych napojów, a nie efektem faktycznego zamknięcia wobec postępów w postrzeganiu płci pięknej na przestrzeni ostatnich dziesięcioleci. On nienawidzi miodu, a jego matka z siostrą - wręcz przeciwnie, w związku z czym postawienie się na ich miejscu zdaje mu się zwyczajnie logiczne. — Gdzieś tu był… — mruczy w odpowiedzi i sięga do pierwszej, większej szuflady w zasięgu wzroku. Nie zamierza odmawiać Itzel tej drobnej przyjemności; bycie dupkiem to jedno, ale bycie zwykłym chamem? To brzmi po prostu niesmacznie. Poza tym, jak to mówią: gość w dom, Lucyfer w dom… Czy jakoś tak. Mniejsza z tym. — Ha! — prycha z zadowoleniem, gdy w kolejnej szafce odnajduje zagubiony słoik. Wraca do wyspy, po drodze mieszając wypełniającą naczynie, złotą maź, po czym nakłada sporą porcję do kubka wróżbitki i wraz z łyżeczką podsuwa jej wszystko pod nos. Jednocześnie przysłuchuje się z uwagą przedstawianej przez kobietę historyjce. Brzmi całkiem prawdopodobnie, chociaż Lanthier wie, że o zdolnościach najlepiej przekonuje praktyka, w związku z czym jedynym skutecznym rozwiązaniem jest po prostu pozwolić brunetce robić swoje. — Nie jesteś tu dla mnie — odpowiada, podchwytujac spojrzenie gościa. Dotąd wykrzywiona w rozbawieniu twarz nabiera nagle powagi i Remy unosi własny kubek, by wraz z nim oprzeć się biodrem o przeciwległy blat. Narzuca w ten sposób wyraźny dystans, choć robi to raczej odruchowo. — Matka chce się upewnić, że moja przyszłość nie obfituje już w żadne, ewentualne… — urywa na moment, szukając odpowiedniego słowa. — Przeciągające się nieobecności — oznajmia w końcu, po czym cmoka z dezaprobatą, bo wypowiedziane na głos, nie brzmi to już tak dobrze, jak w jego głowie. On sam woli raczej pozostać w nieświadomości i zamiast zawierzać fusom, trzymać los we własnych rękach. Zgodził się już jednak na tą sesję i zamierza doprowadzić ją do końca. — Na pewno będzie chciała wiedzieć czy w moim życiu uczuciowym istnieje jeszcze szansa na udane małżeństwo — dodaje w zamyśleniu, osobiście najwyraźniej nie przywiązując do tego zbyt wielkiej wagi. — Myślę, że możemy się do tego ograniczyć — decyduje po chwili, posyłając Itzel łagodny uśmiech. — Ewentualne zagrożenia i miłostki — podsumowuje. |
Wiek : 32
Odmienność : Zwierzęcopodobny
Miejsce zamieszkania : Cripple Rock
Zawód : treser barghestów, tropiciel
Itzel Nocito
Itzel w milczeniu pozostawała parząc na to jak szuka miodu, nie wiadomo czemu na swój sposób wydawało się jej to zabawne, iż sam nie wie, gdzie miód trzyma albo po prostu go nie używa. W sumie powód nie był za bardzo ważny. Gdy dostała swoją herbatę, uśmiechnęła się i objęła dłońmi kubek, bądź jakiekolwiek inne naczynie, które dostała. Wzięła jeden długi wdech i wydech przez nos. Spoglądała na niego, oczekując odpowiedzi. - Zatroskana matka to skarb - odrzekła odruchowo, co raczej było jakimś rodzajem przyzwyczajenia, które wypowiadała. - Nieobecności? - uniosła prawą brew ku górze. Miał w zwyczaju na długie znikanie bez śladu? W sumie tylko to jej przyszło do głowy, co wcale nie oznaczało, że była to prawda, a raczej domysły, które jej się nasunęły. - Czyli nieobecności, małżeństw, zagrożenia i miłostki, hm no dobrze. Czyli mogę uznać, że jest pan aktualnie kawalerem czy jednak jest pan w związku z kimś? - Mogło być to na swój sposób ważne pytanie do zadania fusom, bo wtedy zależy czy chodzi o kawalera, czy o jednak kogoś w jakimś związku, mniej lub bardziej oficjalnym. Swoje intencje skupiła na trzymanym w ręku kubku, a następnie powoli upiła łyk herbaty, uważając na to, aby się nie poparzyć. Ostatnio zmieniony przez Itzel Nocito dnia Pon 22 Maj - 21:07, w całości zmieniany 1 raz |
Wiek : 27
Odmienność : Medium
Miejsce zamieszkania : Hellridge
Zawód : Wróżbiarka
Remy Lanthier
— Zatroskana matka to kłopotliwy skarb — poprawia, bo w tej sytuacji niepokój rodzicielki absolutnie nie jest mu na rękę. Najchętniej zapomniałby już o całej sprawie, ale najwyraźniej jest w tym pragnieniu osamotniony. Pytanie kobiety nieco zbija go z tropu. Remy unosi brwi i zerka na gościa z pewnym niedowierzaniem, próbując ocenić czy Itzel mówi poważnie, czy też tylko sobie z niego żartuje. Konsternacja, przez chwilę wyraźnie widoczna na jej twarzy zdradza jednak, że albo faktycznie o nim nie słyszała, albo zwyczajnie nie skojarzyła jeszcze faktów. — Na przykład dwuletniego zaginięcia — podsuwa, upijając łyk własnej herbaty. Ukrywa za nią grymas wesołości, który przez moment jeszcze gości w jego oczach, gdy odkłada kubek na stół. Spotkanie z kimś, kto nie ma pojęcia o jego przygodach uznaje ostatecznie za całkiem… ożywcze. Obserwuje, jak wróżbitka raczy się napojem, a gdy upewnia się, że ten jej odpowiada, odwraca się, by wyjrzeć przez okno. Kątem oka wyłapuje na skraju podwórza jakiś ruch, ale gdy spoglądam w tamtą stronę bezpośrednio, niczego nie dostrzega. — Jestem… Zaręczony. To właśnie chce powiedzieć nim przypomina sobie, że ten stan rzeczy jest już nieaktualny. Odchrząka, po czym sięga po krzesło i przyciąga je na drugą stronę wyspy, by ostatecznie obrócić je oparciem do przodu i usiąść na nim okrakiem, na przeciwko kobiety. — Jestem wolny — odpowiada w końcu, ponownie unosząc kubek z naparem. Dmucha ostrożnie na powierzchnię i upija kolejny łyk. Może lepiej będzie niczego jednak nie przeciągać. — Jak to właściwie wygląda? — pyta, przechylając głowę. — Wypijam herbate, ty zadajesz pytanie i zerkasz do kubka, a tam już czekają wszystkie odpowiedzi? Jest wyraźnie sceptyczny, ale niewiele może na to poradzić. Myśl, że całe jego życie można sprowadzić do odrobiny resztek w filiżance jest niepokojąca. |
Wiek : 32
Odmienność : Zwierzęcopodobny
Miejsce zamieszkania : Cripple Rock
Zawód : treser barghestów, tropiciel
Itzel Nocito
- Myślę, że pańska matka chce pomóc jak umie, a to powinno się cenić - lekko głową skinęła na własne słowa. Co prawda naciskać oczywiście nie miała zamiaru, bo nie było to w jej interesie, ale może dlatego, że jej własna rodzicielka była bardzo wspierająca jeżeli chodzi o jej dary, które posiada. Dlatego też zapewne ma do tego całkowicie inny stosunek, gdyby nie ona zapewne nie siedziałaby tutaj teraz i rozkładała ludziom karty za pieniądze albo co najwyżej czytała informacje dane od fusów. - No... To faktycznie długo - rzekła neutralnym tonem. Cóż, najwidoczniej miał w zwyczaju znikać, taki typ człowieka, a ona nie miała w zwyczaju oceniania ludzi po okładce lub po słowach, które wymawiają. Najczęściej lubi oceniać czyny, bo to one czasami oceniają człowieka, bo słowa nie zawsze idą razem z czynami. Ale, cóż... taka mała anegdotka na pewno nikomu nie zaszkodziła. Na pewno nie jej, bo czasami miło poznać nowych ludzi/klientów, zawsze można czegoś ciekawego się dowiedzieć. - Dobrze - odpowiada na jego słowa o stanie cywilnym lekkim kiwnięciem głowy. - W gruncie rzeczy można to tak nazwać jak to pan ujął. Ja raczej skupiam się na pytaniu, które chce zadać fusom, a one mi je dają, zależy od intencji człowieka. Pan ma problem, ja przychodzę i opowiadam jeden z wielu scenariuszy, który może pana spotkać. W większości przypadków to, co mówię, sprawdza się, lecz zawsze powtarzam, że każdy jest kowalem własnego losu, a ten los w każdej chwili można zmienić, wystarczy podjąć decyzję. Jeszcze jakieś wątpliwość pan ma? Odpowiem na nie, jeżeli będę znała odpowiedź - na sam koniec uśmiechnęła się, popijając herbatkę, wkładając w kubek jak i jej zawartość swoją intencję o poznanie odpowiedzi na troski gospodarza siedzącego przed nią. |
Wiek : 27
Odmienność : Medium
Miejsce zamieszkania : Hellridge
Zawód : Wróżbiarka
Remy Lanthier
Nigdy nie twierdził, że nie ceni matczynych starań. Co więcej, nie siedziałby tu teraz, gdyby tak nie było, ale czuje potrzeby, by się przed nią tłumaczyć. W końcu nie została zaproszona, by rozwiązywać ich problemy rodzinne, ale by sprawdzić czego Remy może się w przyszłości spodziewać. — Nawet sobie nie wyobrażasz — wzdycha pod nosem, zasłaniając część twarzy parującym kubkiem. Aromat herbaty zdążył już wypełnić kuchnię, ale zupełnie mu to nie przeszkadza, bo rzadko się zdarza, by zapach ziół go drażnił. Zaciąga się nim głęboko, nim wraca spojrzeniem do Itzel. Słucha w skupieniu jej wyjaśnień, kodując sobie w głowie przebieg wróżenie. Nie wierzy, że kiedyś mu się przyda, ale nie nawykł gardzić przekazywaną przez innych wiedzą, szczególnie tą sprawdzoną. — Czyli nic nie jest do końca przesądzone, to pocieszające — przyznaje, bo wizja zachowania losu we własnych rękach naprawdę przynosi ukojenie. Remy zbyt często ostatnio traci grunt pod nogami, by być w stanie podchodzić do tego tematu beztrosko. Poprawia się na krześle i wspiera wolny łokieć na oparciu, zastanawiając się nad potencjalnymi pytaniami. — Na ile właściwie jest to faktyczna odpowiedź, a na ile twoja interpretacja? — ta kwestia także wydaje mu się istotna. |
Wiek : 32
Odmienność : Zwierzęcopodobny
Miejsce zamieszkania : Cripple Rock
Zawód : treser barghestów, tropiciel
Itzel Nocito
Nad kolejnym pytaniem lekko się zawahała, ale tylko dlatego, że najpierw chciała upić łyk z kubka, a dopiero potem odpowiedzieć. Skinęła lekko głową w zamyśleniu, by zebrać swoje myśli na odpowiedź tak, by miało ręce i nogi, a potrzebowała wybrać prostą opcję, no bo to facet, a oni raczej nie potrzebowali jakiś długich wywodów. - Procentowo sądzę, że jest to jakieś 70% mojej kobiecej intuicji, która mnie prowadzi w trakcie tego czytania, a jakieś 30% to moja własna interpretacja, a jeżeli w ciągu dekady miało się wiele czytań, to te po prostu czasami na siebie się nakładają i brzmią identycznie, choć dla samego zainteresowanego może to mieć całkowicie inne znaczenie. Zdaje się również na informacje, które zostały mi przekazane PRZED piciem herbaty lub stawianiem kart. W ten sposób wyciągam jak najwięcej informacji, ile mogę, na ten moment oczywiście - Gdy skończyła mówić, z zadowoleniem stwierdziła, że jej własna wypowiedź brzmi sensownie oraz ma ręce i nogi. Wyglądało na to, że również powoli zbliżali się do finału ich spotkania, a mianowicie czytania. (rzucę sobie teraz na fusy, by móc się do tego odnieść w kolejnym poście) |
Wiek : 27
Odmienność : Medium
Miejsce zamieszkania : Hellridge
Zawód : Wróżbiarka
Stwórca
The member 'Itzel Nocito' has done the following action : Rzut kością '(S) Fusy' : |
Wiek : ∞
Miejsce zamieszkania : Piekło
Zawód : Guru satanistycznej sekty
Remy Lanthier
Krzywi się nieznacznie, ale zaraz ściąga usta w wąską linię, by nie dać po sobie poznać, jak bardzo wątpliwa jawi mu się kwestia rozstrzygania o cudzym losie wyłącznie na podstawie kobiecej intuicji i interpretacji. Zaufanie do obu utracił niemal całkowicie z dniem swojego powrotu do żywych, gdy odkrył, że obiecana mu kobieta zdążyła w tym czasie oddać rękę innemu… Niemniej nie jest to wina Itzel, dlatego powstrzymuje się od komentarza. Zamiast tego skupia się na jej wyjaśnieniach, układając sobie w głowie po kolei przebieg całego tego przedstawienia. Ma szczerą nadzieję, że wróżenie przyniesie przynajmniej jakieś ciekawe informacje, którymi mógłby udobruchać rodzicielkę, by ta wreszcie skupiła się na powrót na swojej młodszej latorośli. — W porządku — wyrokuje w końcu, bo chwila na to, by zrezygnować już dawno minęła. Na ten moment nie ma nic więcej do dodania i pozostaje mu już tylko czekać na rezultaty. — Nie mam więcej pytań — zapewnia. Póki co - przemyka mu przez myśl, gdy przenosi spojrzenie z kobiecej twarzy na kubek w jej dłoniach. Może jednak powinien był wybrać filiżanki… Kurwa mać. — Zacznij, kiedy uznasz za stosowne — oznajmia, bo bardziej gotowy już prawdopodobnie nie będzie. |
Wiek : 32
Odmienność : Zwierzęcopodobny
Miejsce zamieszkania : Cripple Rock
Zawód : treser barghestów, tropiciel
Itzel Nocito
- Zawsze można zadać dodatkowe pytania po moim czytaniu jeżeli coś jest niejasne - dodała po chwili z lekkim skinieniem swojej głowy. W dużej mierze jej czytania się sprawdzały, jednak nie jest nie omylna, jest tylko człowiekiem, który posiada dar. Co nie zmienia faktu, że każdy człowiek może być kowalem swojego własnego losu, jaki by on nie był. Lepszy czy też gorszy, bardziej obfity w dobroci świata czy też nie. Wypicie herbaty nie zajęło jej dużo czasu, a gdy skończyła, objęła kubek obiema rękami, a po następnie postawiła kubek, tak by widzieć jego środek. Obserwowała w milczeniu to, w jaką formę uformowały się fusy w trakcie ich rozmowy. Uniosła brwi ku górze po chwili w lekkim zdziwieniu, a lekki na uśmiech na ustach zdradzał jakąś dobrą nowinę. - Krowa... - mruknęła uśmiechnięta - Ciekawe. Krowa w głównej mierze oznacza nadejście potomka i przedłużenie swojego własnego rodu. Jest pan aktualnie wolny, co może być dobrym znakiem, bo to oznacza, że za jakiś czas, może to być: miesiąc, czasami rok, w zależności od intencji samego zainteresowanego, znajdzie pan wybrankę swojego serca, a przynajmniej będzie to ta, z którą będzie pan gotowy na wspólne życie łóżkowe i rozwinięcie swojego rodu, to bardzo dobra wiadomość. Nie jestem w stanie określić czasu, jaki przypada na znalezienie wybranka lub wybranki jednak te wiadomości sądzę, że ucieszą pana jak i pana matulę. I pocieszający może być też dla pana fakt, że ktoś tam jest i czeka właśnie na pana lub odwrotnie - pod koniec mówienia jej uśmiech ewidentnie rozszerzył się, bo wiadomość podana z fusów brzmiała naprawdę dobrze, co radowało jej serce. Spojrzała na twarz swojego rozmówce zaciekawiona jego reakcją i ewentualne pytania skierowane w jej stronę. |
Wiek : 27
Odmienność : Medium
Miejsce zamieszkania : Hellridge
Zawód : Wróżbiarka
Remy Lanthier
Jak na razie wszystko pozostaje jasne, dlatego umyka spojrzeniem w bok i omiata nim niedbale wnętrze kuchni, by dać kobiecie czas na dokończenie herbaty w spokoju. Woli nie zakłócać procesu zadawania pytań w obawie, że nie skończy się to dla niego pomyślnie. Ta wkrada się w zakamarki jego podświadomości mimowolnie, a choć próbuje się przed nią wzbraniać, jest zbyt silna, by wyplenić ją jedynie za pomocą silnej woli. Remy w zamyśleniu unosi kubek do ust i powraca wzrokiem do kobiecej twarzy. Studiuje ją przez moment, śledząc z zaciekawieniem nieco egzotyczne rysy, ciemne włosy i wyraźnie zarysowane brwi. Z całą pewnością wyróżnia się wśród typowych standardów piękna, ale urody jako takiej nie można jej odmówić… Ta myśl przemyka mu przez głowę na moment przed tym, nim dociera doń sens słów wróżbitki. Upija jeszcze łyk własnego napoju, zanim kolejne zdania rozbijają się z łoskotem o fasadę świadomości. Krowa w głównej mierze oznacza nadejście potomka i przedłużenie swojego własnego rodu. Herbata natychmiast staje mu w gardle, po czym cofa się tą samą drogą i znów zamiera, gdy Lanthier krztusi się, targany gwałtowną torsją. Unosi wolną dłoń i uderza nią we własną pierś, z łoskotem odstawiając kubek na blat. Napój częściowo rozlewa się po powierzchni, podczas gdy Remy zrywa się z krzesła i w końcu z trudem przełyka zawartość gardła. — Słucham? — parska, po omacku sięgając po czystą ścierkę, po czym dokładnie przeciera nią usta, zarost, a ostatecznie również wyspę pod i wokół kubka. — Tego — podkreśla — z całą pewnością mojej matce nie powtarzaj. Wzdycha ciężko i rozpoczyna mozolną wędrówkę po pomieszczeniu: od korytarza do ściany i z powrotem. Opiera dłonie na biodrach, kręcąc głową z wyraźnym niedowierzaniem. — Cholerna krowa, akurat — prycha, wyraźnie sceptyczny, po czym zamiera i podchwytuje spojrzenie gościa. — Jesteś pewna? — W kilku krokach znajduje się obok niej, zerkając do trzymanego przez nią naczynia. — Mi to raczej wygląda na osła — wyrokuje bez przekonania. — Osła… z rogami — dodaje po chwili, z narastającą irytacją, gdy fusy rzeczywiście zaczynają układać się w zarys krowy. Do tego ten jej uśmiech, jakby właśnie obwieszczała mu jakąś wspaniałą wiadomość. — Ale wszystko nadal zależy ode mnie, tak? — chce się upewnić, gdy przypomina sobie przebieg wcześniejszej rozmowy. |
Wiek : 32
Odmienność : Zwierzęcopodobny
Miejsce zamieszkania : Cripple Rock
Zawód : treser barghestów, tropiciel