Nie spodziewała się nalotu kuzynki akurat tego dnia. Miała cichą nadzieję, że skoro nie pojawiła się u niej biegiem pierwszego, ani drugiego dnia Uczty Ognia, to już może jej w tym roku odpuści, jednak chyba tylko usypiała jej czujność. Elianne bowiem, zdążyła już kilka dni temu zajść do kościoła oraz na plac i zmyć się z uczty, jak tylko pozwoliły jej na to okoliczności i zanim wypatrzyła ją Lotte, by zaciągnąć w jakiś tłum. Długo jednak nie kazała na siebie czekać, bo ledwo dwa dni później nastąpiła rodzinna interwencja w postaci szturmu na jej małe sanktuarium zwane sypialnią. — Lotte? — Wyrwało jej się zdumione, kiedy podniosła wzrok znad książki. Obserwowała z lekkim przerażeniem, jak Lotte dobiera się do jej szafy, godząc się w duchu, z tym że pewnie znowu będzie miała w niej bajzel, a dopiero co tam wszystko poukładała. — Ale ja mam tyle roboty! — Miauknęła odruchowo, wiedząc, że to i tak nic nie da. Nie z Overtonówną, która przez lata poznała wszystkie nawet najdrobniejsze wymówki, jakie używała Elianne. Czasami zaskakiwała ją jakimiś nowymi, jednak szybko przechodziła nad nimi do porządku dziennego i nie dawała sobie wybić z głowy swoich pomysłów na spędzanie czasu wśród tłumów. — Naprawdę jestem Ci potrzebna na tych tańcach? — Próbowała słabo protestować, mając przed oczami wizję tłumu, jaki zapewne zechce ją zaciągnąć kuzynka. No naprawdę, w tym roku przyszła na tyle późno, że Elianne zrobiła już sobie nadzieję, że zapomniała, albo odpuściła. No po prostu demon z niej wyłaził, tak się znęcała nad biedną kuzynką. A miała takie piękne plany, tylko ona, herbata i książka, to wszystko wzięło w łeb. Próbowała jeszcze wbić błagalno-udręczone spojrzenie w kuzynkę w nikłej szansie na odrobinę litości. Zaraz jednak jej plany zostały zniweczone, bo Lotte nieczuła na wzrok kuzynki zmieniła trochę temat i nie miała najmniejszego zamiaru się ugiąć. — Są piękne, chętnie przejrzę katalog. — Westchnęła zrezygnowana, dając zmienić temat i zerkając na buty, żeby zobaczyć, że faktycznie są całkiem ładne i katalog jak najbardziej chciałaby przejrzeć. Musiała zapamiętać, żeby potem przypomnieć Lotte o pokazaniu go. Była jednak trochę rozproszona, próbowała zobaczyć, co z jej szafy wpadło w oko Lotte i w co zamierza ją wcisnąć. Bo, że da jej wybrać samej, mogła się tylko łudzić, skoro kuzynka już dorwała się do jej szafy. Złapała lecącą na nią sukienkę i spojrzała znad niej na Lotte z niemym wyrzutem. — Wyrzuciłam ją z głowy, bo już na niej byłam. W kościele i przy czarze ognia, po co się szlajać jeszcze po tym tłumie? Litości nie masz? Lotte, zmiłuj się nad aspołeczną kuzynką... — Dalej próbowała się zapierać, teraz już bardziej z odruchu, bo wiedziała, że jest na przegranej pozycji. Tradycji nie pokona, nie było wymówki, która by przekonała Lotte, że ucztę ognia można by olać. — Oczywiście, bo na pewno bym próbowała dotykać. — Przewróciła oczami, śmiejąc się cicho. Lotte wiedziała, że Elianne od lat unikała niepotrzebnego dotykania innych, a w szczególności obcych, bojąc się, że przypadkiem ich odczyta. Odczytanie to pół biedy, gorzej jeśli trafiłaby na coś, co wolałaby odzobaczyć, a nie dałoby się tego zrobić w prosty i szybki sposób. Musiałaby zaklinać demona i jeszcze nosić go przy sobie, co byłoby upierdliwe. Zdecydowanie wolała po prostu unikać dotyku. Złapała poduszkę w locie i mściwie odrzuciła ją w kierunku kuzynki. Nic się jej przecież nie stanie, a ona mogła trochę frustracji przy tym z siebie wyrzucić. — Jakbym ja Ci wparowała do pokoju i kazała się ogarnąć w pięć minut, to chyba byś mnie z miejsca wyśmiała, a potem sklęła i spytała, co ja sobie myślę, że niby w pięć minut da się osiągnąć perfekcję... — Wytknęła, bo przecież wybranie ubrania, dodatków i jeszcze makijaż oraz włosy, to zajmowało trochę czasu. Z drugiej strony, zapewne kierowca Overtonów był przyzwyczajony do tego, że pięć minut u Lotte znaczyło co najmniej z 15 minut, jak nie pół godziny. A przynajmniej jeśli chodziło o nią i jej przygotowanie się do wyjścia. Elianne zaś, nic nie robiąc sobie z limitu czasu narzuconego przez kuzynkę, westchnęła cierpiętniczo, chcąc podkreślić, jak bardzo się nad nią znęca i zaczęła się przebierać. O tyle wygodnie, że już wcześniej była w sukience, więc nie musiała jakoś wielce dużo z siebie zrzucać, żeby założyć sukienkę wybraną przez Lotte. Po chwili zniknęła w garderobie, próbując odszukać buty, które pasowały do sukienki, oraz nie przeszkadzałyby w swobodnym skakaniu przez ogień. Bo skoro już szły na ucztę ognia tańczyć, to pewnie przy ogniskach, a skoro przy ogniskach, to równie dobrze mogła przez nie poskakać. Przynajmniej przez chwilę będzie mogła być w miejscu, gdzie nie ma tłumu ludzi, których można by przypadkiem dotknąć. Odruchowo chwyciła bransoletkę z lepidolitem i naciągnęła ją na nadgarstek, założyła dopasowane do niej kolczyki i wróciła do pokoju, żeby usiąść przed toaletką i nałożyć lekki makijaż. Po części być może przeciągała wszystko złośliwie, żeby jak najbardziej oddalić od siebie w czasie wyjście z domu, jednak prędzej, czy później, czynności, które mogłaby wykonać, miały się i tak skończyć. Zaplotła jeszcze swoje włosy w koronę z warkoczy, przytomnie stwierdzając, że lepiej mieć włosy porządnie związane, skoro będą blisko ognia. Lubiła swoją złotą taflę na tyle, żeby nie życzyć sobie jej przypadkowego spalenia. Dopiero kiedy obejrzała się w większym lustrze i dostała aprobatę od Lotte, ruszyły do kierowcy. Oczywiście, były spóźnione o dużo więcej niż pięć minut, które dała jej Lotte, ale gdyby kuzynka próbowała ją poganiać, mogłaby się spodziewać stanowczej odmowy dalszego ogarniania się i współpracy przy tym całym "porwaniu". A wtedy Lotte miałaby drobny problem, bo Elianne czasami potrafiła uprzeć się niczym osioł i nie dać się przekonać do zmiany zdania. Trzeba by ją wtedy zaciągnąć siłą, a i to nie byłoby proste, bo uprzykrzałaby porwanie, jak tylko by mogła. Tymczasem jednak obie panny przemieściły się do samochodu prowadzonego przez szofera Overtonów i po chwili dotarły na całkiem zwyczajną polanę, na której aktualnie rozpalono ogniska i już dawno rozkręciła się zabawa i muzyka. Widząc entuzjazm Lotte spodziewałaby się, że ta zaciągnie ją od razu w tłum, żeby pląsać w rytm muzyki, jednak pociągnęła ją za sobą w trochę innym kierunku. Nie protestowała, stwierdzając, że póki nie czuje się osaczona przez tłum, jest znośnie. Alkohol znalazły szybko, czerwone, plastikowe kubeczki zostały napełnione napojem, a one chwilowo stanęły z boku, by w spokoju wypić i prawdopodobnie dać Elianne oswoić się z tłumem, który ciągle przemieszczał się wokół ognisk, falując, zmieniając się, wiwatując przy każdej osobie, która przeskoczyła przez któreś z ognisk jakoś bardziej spektakularnie. Być może by się krzywiła, gdyby była od razu wciągnięta w tłum, jednak nie mogła nie docenić, że Lotte dała jej chwilę na wypicie alkoholu, oraz przywyknięcie do atmosfery i ilości ludzi dookoła. — Jak tam teatr? Szykujecie już nową sztukę? — Podpytała ciekawa, czy już nad czymś pracują. Zwykle, kiedy tylko była jakaś premiera w teatrze Overtonów, Elianne starała się przyjść na nią, jak najwcześniej dała radę. Szczególnie kiedy występowała jej kuzynka. Chciała w ten sposób okazać jej wsparcie i móc szczerze ją zapewnić, że wystawiane przedstawienie było dopięte na ostatni guzik i zachwycało widzów, nawet tych, którzy z teatrem nie byli tak perfekcyjnie obeznani jak Overtonowie. Sama niezbyt się na nim znała, jednak nie przeszkadzało jej to próbować nadrabiać samą obecnością na spektaklach i cichym kibicowaniu i wspieraniu z widowni. Były to również nieliczne przypadki, gdy z własnej woli spędzała czas w tłumie. Zorganizowanym i uporządkowanym, jednak dalej był to tłum. |