Witaj,
Mistrz Gry
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t58-budowanie-postaci
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t179-listy-do-mistrza-gry
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t58-budowanie-postaci
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t179-listy-do-mistrza-gry
First topic message reminder :

Zupełnie zwyczajna polana
Las nie jest jedynie mroczny, chociaż niektórzy mogą tak uważać. Drzewa rosną tutaj w końcu bardzo blisko siebie, przez co na runo dociera już niewiele słonecznego światła. W połączeniu z dziwnymi i strasznymi historiami o miejscowej opuszczonej kopalni złota otrzymać można dość upiorny widok. Po przebiciu się jednak przez grubą warstwę różnych krzaków można zabłądzić w dość urokliwą okolicę. Nie słychać tutaj już dziwnego pohukiwania sowy ani łamiących się w niespodziewanych momentach gałązek.
Polana w lesie nie charakteryzuje się niczym szczególnym. W wysoką trawę w ciepłych miesiącach wplątana jest feeria białych i żółtych kwiatów, które rozjaśniają cokolwiek ponurą okolicę. Bez problemu można tutaj rozłożyć koc, aby chociaż na chwilę odpocząć od męczącej wędrówki przez las. Na okolicznych drzewach czasem siadają ptaki, które rozpoczynają swój koncert.
[ukryjedycje]

Ostatnio zmieniony przez Mistrz Gry dnia Czw 20 Lip - 21:10, w całości zmieniany 1 raz
Mistrz Gry
Wiek :
Miejsce zamieszkania : Piekło
Zawód : Guru sekty satanistycznej
Winnifred Marwood
ANATOMICZNA : 20
POWSTANIA : 5
SIŁA WOLI : 5
PŻ : 161
CHARYZMA : 1
SPRAWNOŚĆ : 3
WIEDZA : 18
TALENTY : 14
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t473-winifred-marwood-b#1897
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t521-winnifred-marwood#2370
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t523-poczta-winnie#2372
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f82-archaios-2-1
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1060-rachunek-bankowy-marwood-winnifred#9095
ANATOMICZNA : 20
POWSTANIA : 5
SIŁA WOLI : 5
PŻ : 161
CHARYZMA : 1
SPRAWNOŚĆ : 3
WIEDZA : 18
TALENTY : 14
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t473-winifred-marwood-b#1897
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t521-winnifred-marwood#2370
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t523-poczta-winnie#2372
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f82-archaios-2-1
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1060-rachunek-bankowy-marwood-winnifred#9095
Miała całą listę rzeczy, których mu nigdy nie powiedziała.

Nie powiedziała nigdy, że ma nie zbliżać się do jej pokoju. Robiła minę, czasami zamykała mu drzwi przed (bardzo ładnym i długim) nosem. Mówiła nawet — bywało i tak — by siedział cicho, bo ona próbuje się uczyć, ale nigdy nie powiedziała „wyjdź”, tym bardziej już przez usta nie przeszłoby jej „nie wracaj”. Nawet gdy była na niego wściekła, za wylanie syropu malinowego na świeżo przepisane notatki, to chciała, żeby wrócił. Wrócił do Wallow, do warsztatu jej ojca oraz — chociaż nigdy nie powiedziała tego na głos — by wrócił do jej pokoju. By usiadł na podłodze pod jej łóżkiem, by ona usiadła obok i ramieniem mogła dotknąć jego ramienia, słuchając kolejnego wykładu na temat genialności Madonny, by potem odwdzięczyć się wykładem na temat chlorocala africana i wszystkich kolorach, w jakich występuje w naturze.

Nie powiedziała mu tysiąca innych rzeczy, bo wymagały one nie tylko użycia od niej aparatu mowy, ale również odwagi, której zwyczajnie jej zawsze brakowało. Brakowało w wielu małych, aczkolwiek kluczowych momentach — gdy stała na skałce, a Wendy zapewniała ją, że nic się jej nie stanie, jeśli skoczy do wody. Gdy w szkole zorganizowano potańcówkę Sadie Hawkins i Winnie udawała, że ma tego dnia ważną, rodzinną uroczystość — dlatego nie zaprasza żadnego chłopca (nie dlatego, że sama myśl, że miałaby spróbować, przeraża ją do szpiku kości).

Dzisiaj nie dowie się, czym są souvlaki, ale dowiedziała się, że jeśli się przewróci, to prawdopodobieństwo, że Perseus przewróci się razem z nią, jest bardzo duże. Duże jest również, że jeśli się z nią przewróci, to całkiem zgrabnie oszczędzi jej zgniecenia, co jest pocieszającą perspektywą.

Że jeśli się przewróci, to będzie bredzić podobne głupoty, co ona.

Szybka analiza co podmiot liryczny miał na myśli, przeszła przez jej głowę. „Bardzo niepowtarzalny” — był tak samo niepowtarzalny, jak każdy inny. „Bardzo” było tu niepotrzebnym przysłówkiem; skoro niepotrzebnym, to czemu się pojawił? Nie tylko słowa pozostawały dla niej niezrozumiałe, ale przecież spojrzenie równie enigmatyczne, co intensywne. Nie tylko na jej przeciętnie niepowtarzalny układ tęczówki, ale i na nos, który otrzymała w spadku po babci, jak i na usta, które zacisnęła, trochę przestraszona, że może zostało na nich trochę czekolady.

Było coś pociesznego w tym, że zdawał się plątać we własnych słowach niemal tak, jak ona. Tak jak we wcześniejszym, bardzo niezdarnym tańcu, poczuła komfort w tym, że nie miota się sama.

”W porządku, skaczę”, brzmiało jak tragiczne ostatnie słowa, pomyślała, patrząc, jak cofa się o kilka kroków. Usta zacisnęła jeszcze mocniej, jedynie widok jego lekko zmarszczonych brwi ją uspokoił; był to niemal niezawodny znak myślenia u greka, co wprawdzie nie zawsze wróżyło coś dobrego, ale dawało jej nadzieję, że nie miał zwyczajnie planu, aby zrobić „hop, do góry” i liczyć na cud.

Cud się jednak niewątpliwie wydarzył, gdy Percy pokonał ognisko nie tylko z gracją, ale i również pewną dozą witalności, która sprawiła, że wśród tłumu rozbrzmiał okrzyk radości. Był on niemal (niemal!) tak zaraźliwy, jak uśmiech Percy’ego, bo rozluźnił mięśnie twarzy Winnifred prawie momentalnie.

Nie umarł. Co więcej, nie poparzył się, jedynie zapewnił zdrową dawkę wygłupienia, która była nie tylko przyjemna dla oka, ale zdrowa dla ducha.

Widzę! — odkrzyknęła, nawet nie dostrzegając, że uśmiecha się niemal tak mocno jak on, gdy podbiegła w jego stronę. Widziała, niezaprzeczalnie widziała, i może trochę za długo zerkała na to, co pokazywał, nim zorientowała się, co pokazywał. — Byłam gotowa postawić wszystkie swoje napiwki z tego tygodnia, że spalisz sobie spodnie, a tu proszę! Byłeś…niesamowity, trochę siliło się na usta, ale leśny gnom znowu (tym razem zupełnie niematerialnie) przeszkodził w skończeniu myśli.

Rozglądnęła się na prawo, potem na lewo, włosami lekko uderzając się w twarz od tego intensywnego machania, nim dostrzegła drobną sylwetkę przy ognisku numer cztery. Leśny gnomek nie tańczył, ale ewidentnie wypatrywał kolejnej ofiary, której mogłaby obiecać tak kuszącą nagrodę, za tak niewiele; zaledwie perspektywę niewątpliwego, publicznego upokorzenia.

Upokorzenia, które będzie jej przez Zafeiriou niewątpliwie bardzo długo wypominać. Może uda jej się użyć pod koniec lutego karty „mam urodziny”, aby wreszcie porzucił pomysł opowiadania tej historii każdemu, kogo spotka. Za tydzień pewnie każdy tirowiec w drodze do Wallow, będzie znał ją na pamięć i z — podkoloryzowanymi oraz nieprawdziwymi — szczegółami.

Tam — powiedziała, czując w sobie bardzo niecharakterystyczny przypływ odwagi. Może to ta obolała duma, może to, że Percy właśnie zrobił coś, co powinno skończyć się tragicznie, a wcale się tak nie skończyło. Ona więc też, chwytając go zdecydowanym ruchem ręki za rękaw kurtki, pociągnęła w stronę swojego własnego „może skończyć się tragicznie”.

Oby wcale nie skończyło.

Jedynie czternaście kroków później (w przypadku Perseusa było to pewnie jedynie siedem kroków) stała (niestety) niemal twarzą w twarz z leśnym gnomem, który nie przerażał jej ani trochę, pewnie dlatego, że był jedynie małą dziewczynką, ale lepiej nie psuć momentu wigoru Winnie.

Obiecałaś nam kamień — oświadczyła bardzo poważnym tonem.

Tak poważnym, jakiego można użyć tylko przy transakcji kamieniami.
Winnifred Marwood
Wiek : 23
Odmienność : Czarownica
Miejsce zamieszkania : Little Poppy (tymczasowo)
Zawód : studentka medycyny i magicyny
Perseus Zafeiriou
POWSTANIA : 25
WARIACYJNA : 6
SIŁA WOLI : 6
PŻ : 162
CHARYZMA : 2
SPRAWNOŚĆ : 3
WIEDZA : 15
TALENTY : 14
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t255-perseus-zafeiriou
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t304-perseus-zafeiriou
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t303-poczta-perseusa-zafeiriou
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f82-archaios-2-1
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1103-rachunek-bankowy-perseus-zafeiriou
POWSTANIA : 25
WARIACYJNA : 6
SIŁA WOLI : 6
PŻ : 162
CHARYZMA : 2
SPRAWNOŚĆ : 3
WIEDZA : 15
TALENTY : 14
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t255-perseus-zafeiriou
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t304-perseus-zafeiriou
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t303-poczta-perseusa-zafeiriou
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f82-archaios-2-1
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1103-rachunek-bankowy-perseus-zafeiriou
Miał całą listę rzeczy, których nigdy jej nie powie.
Część z nich to jawne kłamstwa — wcale nie potrafisz rysować żuczków, masz wyjątkowo niechlujny sposób katalogowania notatek, twoja kruszonka jest zbyt słodka (nie istnieje coś takiego, jak zbyt słodka kruszonka). Inne z nich to znacznie groźniejszy gatunek od kłamstw — ponieważ są szczere i jednocześnie nigdy nie powinny ujrzeć światła dziennego. Listę rzeczy tajemnych oraz niewypowiedzianych otwiera tajemnica żarówek; nigdy nie przyzna, że na przestrzeni ostatnich trzech lat dwa(naście) razy magicznie psuł lampkę na jej biurku tylko po to, żeby objawić się jako ostatnia deska ratunku. Nigdy nie wyzna, że dokładnie zapamiętywał łacińskie nazwy z jej żuczkowych opowieści, żeby w rodzinnym antykwariacie odnaleźć zapomniane przez świat książki zawierające słowo—klucz i by później — pod byle pretekstem — móc zabrać je do Wallow.
Nigdy nie powie na głos, że jeśli Winnie upadnie, Perseus będzie trzymać jej dłoń — nawet ubraną w brzydką ładną rękawiczkę — do samego końca. Bo chociaż Winnie wiedziała wszystko, a Percy z wszystkiego żartował, istniało coś, o czym wiedzieć nie chciała nawet ona — i z czego żartować nie zamierzał nawet on.  
Niektóre sekrety były małą armią figurek z kasztanów; powinny zniknąć pochowane na polu za Gniazdkiem. 
Kobieto małej wiary! — wzburzenie w jego głosie brzmiałoby przekonująco, gdyby akurat nie uśmiechał się aż do powstania dołeczka w lewym policzku. — Prędzej przypalę spodnie od owocowej galaretki niż faktycznego ognia.
Te słowa brzmiałyby niedorzecznie, gdyby były oparte na faktach. Historię płonącej galaretki Winnie usłyszy wkrótce; kiedy nie będą poszukiwać w zimowym lesie gnomów, ignorując uporczywy mróz i rażącą oczywistość, że żaden kamień nie jest warty przedzierania się przez zaspy.
Kamień może nie, podsunęły posłusznie myśli, za to satysfakcja Winnie płynąca z małego zwycięstwa to zupełnie inna historia.
Trudno zachować powagę w trakcie negocjacji na linii leśne gnomy—Winnifred Marwood, ale Percy zrobił wszystko, co w jego mocy — a nawet trochę więcej — żeby milczeć i kiwać głową w adekwatnych momentach. Ten nagły zryw dojrzałości dobiegł końca dokładnie cztery sekundy później; wystarczyło kilka słów.  
— Za ładny taniec, nie pokraczne wpadnięcie w zaspę! — uśmiech na ustach dziewczynki przypominał coś, co widuje się w kreskówkach na rozstrojonym ekranie śnieżącego telewizora — mało było w nim wesołości, za to mnóstwo i co mi zrobicie?  
Dźgnięcie powietrza oskarżycielko wycelowanym w dziewczynkę palcem było według Perseusa dobrym początkiem.  
Słuchaj no, ty—  
Boleśnie przygryziony koniuszek języka utknął między zębami. Sądząc po wyrazie twarzy Winnie, obrażanie leśnych gnomów nie wpisywało się w akceptowalne społecznie normy; Zafeiriou zmrużył oczy, przełknął kreatywne przezwisko i wypuścił spomiędzy ust kłębek siwej pary.
Zadarłaś z niewłaściwymi mocami. Naprawdę sądzisz, że to zwykły człowiek? — zniżony do szeptu ton wpłynął na niebezpieczne wody — grecki podbródek wymownie wskazał na pannę Marwood, ale spojrzenie nie opuściło twarzy leśnego gnoma nawet na moment. Słowa brzmiały jak wstęp do pięknej litanii — antyczne peany ku czci intelektu Wkrótce Doktor Winnie musiały zaczekać.
Teraz liczyły się fakty, spryt i absolutnie zerowy instynkt przetrwania.
Pokaż mi dorosłą kobietę, która jest tak niska.
To byłoby na tyle, jeśli chodzi o antyczne peany ku czci; wzrok leśnego gnoma pomknął w kierunku Winnie, a Percy wykorzystał moment tej nieuwagi i pochylił się w kierunku ich małego dłużnika.
— Ona naprawdę nie ma dwunastu lat? — trwożliwy szept dziewczynki napotkał marmurową powagę greckiego oblicza. Perseus skinął powoli głową, wspierając — nadal ukryte w pięknych rękawiczkach — dłonie o kolana.
Co więcej, może mieć dwieście — szept wydobywał spomiędzy jego warg kłębki siwego dymu, którym Zafeiriou nie poświęcał wiele uwagi. Tym razem mówił na tyle cicho, a gnom podszedł na tyle blisko, że Winnie musiałaby wetknąć głowę w linię ich rozmowy, żeby cokolwiek usłyszeć. — To leprechaun, za zaciągnięty dług będzie poszukiwać cię przez sześć kręgów Piekieł.
Dziewczynka bladła, Perseus zwalniał wodze wyobraźni, zimowe popołudnie zamieniało się we wczesny wieczór, twarde negocjacje o kamyk trwały.  
A kiedy już znajdzie, odbierze należność z nawiązką. Lepiej daj jej kamień, powiedz, że pięknie zatańczyła — poważnie skinięcie głową spotęgowane zostało pociągnięciem nosem; ostatni warunek był kluczowy. — I że ma bardzo ładne rękawiczki.
Zanim gnom zdążył zaprotestować, Percy już prostował się energicznie, otrzepując kolana z widocznych tylko dla siebie pyłków; w tym czasie nastał negocjacyjny przełom — gnomik wyłowił z kieszeni coś małego i okrągłego, prawie rzucając tym w Winnie.
— Piękniezatańczyłaś i maszładnerękawiczki! — kamień zmienił właścicielkę szybciej niż zdążyło przebrzmieć echo wypowiedzianych na wydechu słów — Perseus wcisnął podbródek w kołnierz kurtki, nieudolnie ukrywając uśmiech. O tym, że gnom zniknął, świadczyło tylko skrzypienie śniegu pod półbiegiem—bardzosprintem i krótka salwa ciszy, w trakcie której Zafeiriou przypomniał sobie o dwóch istotnych faktach.
Kończył im się czas i nadal czekał na nich termos.
Mamy dwadzieścia osiem minut do godziny zero — w blasku ognisk zalśnił cyferblat cudu techniki — Casio na nadgarstku Perseusa odmierzało czas do obietnicy złożonej panu Marwood. Dane mu słowo to rzecz nieświęta; Winnie nie mogła wrócić do domu spóźniona nawet o minutę. — Czekolada i spacer do głównej drogi?
Druga możliwość zakładała skok przez ognisko — tym razem nie w greckim wykonaniu.
Perseus Zafeiriou
Wiek : 26
Odmienność : Czarownik
Miejsce zamieszkania : Little Poppy Crest
Zawód : SPIKER RADIOWY, ZAKLINACZ, TECHNOLOG MAGII
Winnifred Marwood
ANATOMICZNA : 20
POWSTANIA : 5
SIŁA WOLI : 5
PŻ : 161
CHARYZMA : 1
SPRAWNOŚĆ : 3
WIEDZA : 18
TALENTY : 14
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t473-winifred-marwood-b#1897
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t521-winnifred-marwood#2370
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t523-poczta-winnie#2372
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f82-archaios-2-1
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1060-rachunek-bankowy-marwood-winnifred#9095
ANATOMICZNA : 20
POWSTANIA : 5
SIŁA WOLI : 5
PŻ : 161
CHARYZMA : 1
SPRAWNOŚĆ : 3
WIEDZA : 18
TALENTY : 14
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t473-winifred-marwood-b#1897
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t521-winnifred-marwood#2370
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t523-poczta-winnie#2372
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f82-archaios-2-1
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1060-rachunek-bankowy-marwood-winnifred#9095
Miała kiedyś bardzo przedziwną fazę na liczenie wszystkiego, co się jej nawinie. Zaczęło się od tego, że chciała zrobić dokładną inwentaryzację spichlerza, upierając się, że mogą w ten sposób zmniejszyć niepotrzebne wydatki spożywcze o 1.89%, co może nie brzmi na dużo, ale jak to mówią — grosz do gorsza. Zachłysnęła się wtedy matematyką, jak narkotykiem, i zaczęła liczyć wszystko dookoła, wypełniając szybko swój zeszyt różnymi dziwnymi obliczeniami.

Percy, jak tylko się dowiedział, upierał się bardzo upierdliwie, że chce sprawdzić jej obliczenia. Była to wizja niedopuszczalna, bo a) mogłoby się okazać, że popełniła błąd i — co więcej — ten błąd zostałby wykryty przez niego, a potem nieustannie wypominany latami i używany jako karta przetargowa w każdej kłótni, b) niewątpliwie dotarłby do obliczeń tego, ile dokładnie jest od niej starszy, co byłoby ciężkie do uzasadnienia.

Dwa lata i dwa miesiące.

Dokładniej to: dwadzieścia sześć miesięcy i dwadzieścia dwa dni.

Jeszcze dokładniej: sto szesnaście tygodni i trzy dni.

Z najbliższą dokładnością, jaką mogła bez znajomości godziny jego urodzenia: osiemset piętnaście dni.

Broniła więc swoich zeszytów z zażartą opiekuńczością, jednak Percy miał przedziwny talent do odkrywania jej wszelakich kryjówek (z pewnością jego pomocnik w postaci Juniora był tutaj głównym źródłem informacji), więc nie wątpiła, że kiedyś się do jej krótkiej, aczkolwiek intensywnej fazy do liczenia wszystkiego w zasięgu wzroku, dokopał.

Znał jej pokój, zdawać by się mogło, odwrotnie proporcjonalnie do jej znajomości jego pokoju. Nigdy tam nie była — w przeciwieństwie do Percy’ego, nigdy nie zmieniała mu żarówki, nie chowała jesiennych stworków w szafkach ani nie naprawiała totalnie-zepsutego-radia. Pozostawała jej tylko wyobraźnia, strzępki rozmów i przeświadczenie, że jego pokój musi być równie chaotyczny i nieprzewidywalny, co on. Nie wątpiła jednak, że każda sterta gazet, ubrań, płyt czy książek miała swój cel i swoje miejsce dokładnie w tym kącie podłogi, a brzydki sweter koniecznie musiał wisieć na oparciu krzesła.

Nie myślała, oczywiście, o jego pokoju wcale a wcale. Tak samo jak nie myślała zbytnio o tym, jak napina się jego żuchwa, gdy prosi go, by ściągnął jej coś z najwyższej szafki (przestała prosić, bo nawet najładniejsza żuchwa pod słońcem nie wynagradzała późniejszych komentarzy odnośnie jej wzrostu). Jej myśli nie zaprzątały również jego tatuaże, irytująco intrygujące i kontrastujące latem z hojnie pocałowaną przez słońce skórą.

Perseus Zafeiriou nie bywał przecież w jej myślach. Wcale a wcale.

Czasami — niezwykle rzadko — wkradał się tam może na chwilę lub dwie. Jak błysk światła w kąciku oka, gdy słońce pada akurat na zawieszone szklane figurki przy parapecie. Jak słowo, które ma się zaraz na końcu języka, ale nie jest się w stanie go przypomnieć. Jak dołeczek po lewej stronie jego twarzy, który przyciągnął jej wzrok.

Płonącej...? Nie, nie będę pytać — zdecydowała się szybko, czując, że może wpaść w pułapkę kolejnej, godzinnej opowieści, podczas której Percy pięć razy zgubi wątek, ale odnajdzie go tylko cztery raz, z czego dwa razy tylko w połowie prawidłowo.

Niektórych rzeczy lepiej było nie wiedzieć.

Inne rzeczy leżały niewypowiedziane w zaspie obok ogniska.

Gdyby ktoś chciał opowiedzieć to starcie w formie sportowej analogii, to spokojnie mógłby przyznać pierwszy punkt leśnej gnomce, która z całą swoją dziecięcą bezczelnością zdołała obrazić nie tylko zdolności taneczne Winnie (nikłe), ale również jej koordynację ruchową (lepszą, ale również smutno żałosną).

To był…bardzo ładny taniec, chciała się wykłócać, ale sumienie nie pozwalało jej użyć takiego kłamstwa w dyskusji. Był jednak, z pewnością, tańcem niezapominanym. Nie tylko z powodu widowiskowego upadku i dużego niebezpieczeństwa zderzenia Winnie zadartego nosa z greckim nosem Perseusza. Z wielu, różnych i bardzo zagmatwanych powodów. — Percy bardzo ładnie zatańczył!

Prawda. Szło mu niezaprzeczalnie lepiej.

Więcej argumentów niedane było jej wytoczyć, bo mniej więcej tyle Percy wytrzymał w milczeniu. Zrobił krok w przód, przeciął palce powietrzem i przez ułamek sekundy Winnie była pewna, że chwyci gnoma pod pachami i rzuci w stronę ogniska. Zaplanowała już, że wymownie odwróci wzrok, aby móc potem wyprzeć się współudziału.

Żadne dziecko jednak nie ucierpiało podczas tej dyskusji. Jedynie ego panny Marwood.

Czekała cierpliwie na retoryczny rozwój wydarzeń, mrużąc jedynie nieznacznie brwi, gdy pojawiła się insynuacja, że nie jest zwykłym człowiekiem. Zacisnęła mocno usta, aby nie wtrącić się w dyskusję na temat jej wieku, a potem już nie słyszała, co mówili, gdy Percy konspiracyjnym szeptem pochylił się nam gnomem.  

Potem podniósł się, gnom wydusiła na jednym oddechu wątpliwej szczerości komplement i odbiegła tak szybko, jakby Percy zagroził jej życiem.

Pokiwała głową, zerkając również na swój zegarek, jakby chciała się upewnić, że faktycznie minęło już tyle czasu, podczas którego nie pomyślała o nauce ani razu. Torba ciążyła jej na ramieniu, a w niej podręcznik, z którego obiecał ją przepytać, ale…

Wolała spędzić te dwadzieścia osiem minut na rozmowie z nim. Więc przemilczała złożoną jej wcześniej obietnicę, a podręcznik miał zostać ukryty nadal w torbie.

Co jej powiedziałeś? — spytała, oglądając kamień w dłoni przykrytej (według gustu gnoma) bardzo ładną rękawiczką. Kamień, jak to kamień. Był wygładzony, lekko zielony miejscami i z pewnością niezbyt wartościowy.

Zajmie miejsce na jej biurku, zaraz obok konia trojańskiego.

Oprócz tego, że jestem niska. Co mi przypomina — uderzyła go w ramię ręką zaciśniętą w pięść (nie tą z kamieniem, aż tak nie była zła). — Znam wiele innych kobiet, które są w moim wzroście, a ty jesteśnieznośny, idiotyczny, zabawny, wredny, za wysoki.okropny.

Zawahała się chwilę przed kolejną wypowiedzią, ostatecznie wymawiając ją niemal tak szybko, jak leśny gnom wynegocjowane komplementy.

Dobrzesiebawiłam — powiedziała na jednym tchu, wciskając sobie potem do ust nakrętkę od termosu z czekoladą. Nawet nie było jej żal straconego czasu, w którym mogłaby zapamiętać kolejne definicje i wykresy.
Winnifred Marwood
Wiek : 23
Odmienność : Czarownica
Miejsce zamieszkania : Little Poppy (tymczasowo)
Zawód : studentka medycyny i magicyny
Lotte Overtone
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t254-charlotte-overtone
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t499-lotte-overtone
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t494-lotte-overtone
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t498-poczta-lotte-overtone
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1390-rachunek-bankowy-lotte-overtone
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t254-charlotte-overtone
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t499-lotte-overtone
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t494-lotte-overtone
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t498-poczta-lotte-overtone
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1390-rachunek-bankowy-lotte-overtone
Jeśli posiadała jakieś motto, to z pewnością było nim: wyglądaj pięknie zawsze i wszędzie, lecz w tym przypadku spodziewaj się niespodziewanego pasowało zdecydowanie bardziej. Była w końcu niepowtarzalna, wyjątkowa, niedziwne więc, iż nikt nie był w stanie przewidzieć tego, co miała zamiar zrobić (a to, że czasem sama nie miała o tym pojęcia, nie zmieniało absolutnie niczego), ni zrozumieć co nią kierowało. Była zbyt skomplikowaną osóbką, pełną wymiarów oraz warstw (tylko nie jak cebula, czy ogr), myśli tak zawiłych, iż nie starczyłoby słów, by móc je opisać. Nie przepadała też za oczywistościami i chociaż oczekiwane by było, iż zjawi się niby podstępna potwora gotowa dręczyć wcale nie tak znowu niewinną kuzynkę, tak w swej nieskończonej dobroci Lotte postanowiła czekać. Obserwować niczym czujny drapieżnik, jednocześnie samej oddając się zabawie oraz towarzyskim powinnościom. Lecz kiedy okazało się, że Elianne nic sobie nie robiła z podobnej wyrozumiałości i wolała siedzieć zamknięta w domu, tak syrenka musiała uderzyć cenną szpilką o podłogę i powiedzieć dość, basta, dłużej tak nie można. Porwanie wydawało się w tym wypadku najrozsądniejsze, albowiem tylko przymus działał na jej drogą przyjaciółkę, która uparcie wolała siedzieć z nosem w książce, niż spotkać się z innymi. I proszę nie zrozumieć tego źle, złotowłosa panienka jak najbardziej doceniała talenta oraz samorozwój, przecież osobiście zajmowała się swoim hobby skupionym na zielarstwie oraz kadzidłach, poprawianiu kunsztu aktorskiego, lubiła również czas poświęcać przy powieści (najlepiej romantycznej, gdzie główny bohater chwyta w szerokie ramiona drobną bohaterkę, najczęściej blondynkę i przysięga jej miłość do śmierci, a nawet jeszcze dalej, albowiem koniec nigdy nie jest końcem, dopóki może spoglądać w oczy ukochanej), jednak ile można? Należały do Kręgu. Były wyjątkowe. Powinny dzielić się owym błogosławieństwem z innymi, zachwytów nigdy nie powinno być mało! A do tego należało mieć idealny strój. Szafa więc była pierwszą ofiarą Overtone, która słusznie kręciła kształtnym noskiem nie rozumiejąc, dlaczego dziewczyna ogranicza się do drewnianej przestrzeni, kiedy mogłaby mieć garderobę oddzielną na buty oraz ubrania. Charlotte miała, wciąż za małe, jak na jej gusta, jednak wystarczające, żeby mogła oddychać modą. Tutaj mogła co najwyżej pociągnąć smutno nosem. Słysząc wymówkę jasnowłosej, blondynka wychyla się zza skrzydła, unosząc jedną, idealnie wypielęgnowaną brew, pozostawiając to żałosne zdanie bez komentarza. Kryje się zaraz, niepomna na resztę utyskiwań, bo ona się przekonać nie da, kiedy raz coś postanowiła. Lotte była przekonująca, czarująca oraz nad wyraz zdeterminowana, nie łatwo było ją odwieść od danej myśli, zagonić w kozi róg tym bardziej.
Oczywiście, że jesteś potrzebna — odpowiada z westchnieniem, jak matka, która jest zmuszona do tłumaczenia swojemu dziecku po raz tysięczny jednej i tej samej rzeczy. Czy naprawdę musiały wracać do tej rozmowy? Przecież skończy się ona tak jak kończyły się wszystkie inne, porażką Ellie oraz zwycięstwem Charls. Bo nie wiadomo jak wielkim domatorem by była Annie, tak musiała mieć świadomość, że i tak pokazywać się musiała. Nikt dobrze nie mówi o dziewczętach zamkniętych w swoich pokojach, a jeśli ona o nią nie dbała, tak syrenka musiała robić to za nią. Nawet jeśli przez to wychodziła na jakiegoś złoczyńcę.
Kościół, to nie jest wyjście El, to jest obowiązek. Obowiązki nie są przyjemnościami — burczy pod nosem, przewracając szarością ślepi — Może powinnaś trochę dotknąć, pewne tekstury warto poznać osobiście — zauważa, zaraz chichocząc i odchylając się tak, by móc ominąć poduszkę. Nie miała sobie równych jeśli chodziło o podobne uniki, w końcu z kuzynką, której naturalnie nie lubiły, przerzucała się notorycznie przedmiotami. Przeciąga się rozkosznie niczym kocię, nim usiądzie, patrząc w niezrozumieniu na kuzynkę.
Nie bądź niedorzeczna Elianne, ja zawsze jestem perfekcyjna — odpowiada z promiennym uśmiechem, kocią iskrą tańczącą wokół czerni źrenic. Nie było to powiedziane na wyrost, ni po to, żeby Lotte mogła zadzierać ten swój nosek. Każda kobieta w Kręgu mogła twierdzić, że jest piękna, owszem, odpowiednio wyselekcjonowane geny zezwalały im na posiadanie niebywałej urody. Jednak przedstawicielki rodziny Overtone przewyższały je niezaprzeczalnie, nadzwyczajny wygląd obrały za jedną z cech charakterystycznych familii i to, wespół z syrenim dziedzictwem czyniło z aktoreczki osobę godną, by zająć wszystkie pierwsze okładki magazynów całego świata. Czyli Ameryki. Nie ważne, czy złote pukle byłyby roztrzepane, czy strój pognieciony, albo – co gorsza – z poprzedniej kolekcji. I tak prezentowałaby się idealnie. Natury nie można było oszukać. Tak samo jak wyniku ich niewielkiego starcia.
O dziwo nie poganiała jej tak mocno, jakby mógł ktokolwiek sądzić. Jeśli chodziło o przygotowania, tak należało do nich podejść z odpowiednią uwagą oraz umiejętnościami, bo kto jak nie własna ręka pozna wszelkie zalety oraz wady własnej twarzy i podkreśli jedno, by móc ukryć drugie? No właśnie. I tak była w szoku, że El tak krótko zajęło zdecydowanie się na biżuterię. Czasem syrenka zastanawiała się, czy kamienie szlachetne mówią do jej kuzynki w ten sam sposób, w jaki przemawiają do niej kwiaty. W większości jednak zwalała to na zawód oraz tradycję rodzinną L'Orfevre. Kiedy były w końcu gotowe oraz niemożliwie spóźnione, tak mogła rozpocząć się zabawa! Jasne policzki dziewczątka zarumieniły się radośnie, oczy spod rzęs wyglądające poszukiwały znajomych twarzy, a drobna rączka co i rusz się unosiła w powitalnym gestem. Lotte promieniała, ciesząc się towarzystwem, uwagą, tym, że znowu wyszło na jej.
Yhm! Papa z drogim kuzynem mają coś zaplanowane, przesłuchania oraz pierwszy odczyt ma się odbyć w przeciągu kilku tygodni — przyznała, nie dodając, że na pewno rolę pierwszej drugoplanowej postaci ma już w kieszeni. Overtonowie stawiali mimo wszystko na umiejętności oraz talent, ale ona posiadała to, a także wygląd, no i również piękno nepotyzmu. Wszystko w świecie Lotte było więc takie, jak należy — Ale to jeszcze tajemnica! Nawet mi nie pozwolili niczego podejrzeć, chociaż rekwizyty są już zamawiane! — zdradziła, łapiąc pod rękę krewną, żeby móc ją zaciągnąć pod jeden ze straganów i kupić dwa kubeczki grzanego wina — Ale Ellie, opowiedz mi coś więcej! Wnioskując z twojego listu, twój tato zaczął rozglądać się za kandydatami do twojej rączki. Jak myślisz, kogo ci wybierze? Albo nie! Jaki narzeczony by ci się marzył? — dopytuje, bo rozmowa o pracy, to straszna nuda. Ale kwestie sercowe! Och! Jakże kochała te tematy okrutnie, łaknąc chociaż odrobiny romantyzmu z życia innych oraz własnego.
Lotte Overtone
Wiek : 21
Odmienność : Syrena
Miejsce zamieszkania : NORTH HOATLILP
Zawód : Debiutantka w rodzinnym teatrze
Perseus Zafeiriou
POWSTANIA : 25
WARIACYJNA : 6
SIŁA WOLI : 6
PŻ : 162
CHARYZMA : 2
SPRAWNOŚĆ : 3
WIEDZA : 15
TALENTY : 14
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t255-perseus-zafeiriou
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t304-perseus-zafeiriou
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t303-poczta-perseusa-zafeiriou
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f82-archaios-2-1
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1103-rachunek-bankowy-perseus-zafeiriou
POWSTANIA : 25
WARIACYJNA : 6
SIŁA WOLI : 6
PŻ : 162
CHARYZMA : 2
SPRAWNOŚĆ : 3
WIEDZA : 15
TALENTY : 14
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t255-perseus-zafeiriou
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t304-perseus-zafeiriou
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t303-poczta-perseusa-zafeiriou
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f82-archaios-2-1
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1103-rachunek-bankowy-perseus-zafeiriou
Jedni (Winnie, Winnie, Winnie) nazywali matematykę fazą, inni — podwalinami harmonii świata. Jedni postrzegali ją jako zło konieczne, inni jako sposób na nieszczególne trafne oszacowanie zawartości spichlerza, nieliczni dostrzegali w niej piękno i tylko Grecy rozumieli, że matematyka była tym wszystkim po trochu.
Pięknem, harmonią, fazą i spichlerzami całego świata.
Była też głęboko ukrywaną tajemnicą daty urodzin — zagadką zamkniętą w zeszycie, którego okładka kolorem przypominała przejrzałą rzodkiewkę. Kiedy Winnie pochłaniały matematyczne wzory, Perseus raz — dwa, trzy, może siedemnaście — razy zerkał na drobny maczek jej pisma, z bezpiecznej odległości trzydziestu i pól cala (ile to będzie w systemie metrycznym, pani rachunkowa?) próbując rozwikłać zagadkę rzodkiewkowego zeszytu.
Winnie miała ich mnóstwo, całe stosy okładkowej makulatury — i każdy miał ściśle określone przeznaczenie; zielony (albo żółty, jeśli zielonych akurat zabrakło w papierniczym) służył na żuczki. W niebieskich przetrzymywała NGL — Nader Generalne Literacje — z wykładów; we wstydliwie różowym notatniku znalazło się miejsce na drobne rozterki dnia codziennego — listy zakupów albo co spakować na długą zmianę w kawiarni, albo czy pan Marwood pamiętał o wymianie korków w piwnicy (pamiętał; Siewca i korki to wyjątkowo zgrana para). Rzodkiewkowy — nie mylić z czerwonym; w czerwonym znajdowały się albo tajne plany podboju świata, albo łacińskie określenia wyrostka robaczkowego, Percy jeszcze nie zdecydował — był tajemnicą.
Nieodkrytą aż do dziś; wbrew podejrzeniom i mimo ściśle zawiązanej współpracy na linii Junior—Perseus, zeszyt pewnego dnia po prostu zniknął, podobnie jak zainteresowanie Winnie matematyką. Dowcipy o królowej nauk musiały zaczekać — podobnie jak wyjątkowo grecki okrzyk eureka! po rozwiązaniu wyjątkowo skomplikowanego równania lub równie wyjątkowo perseusowe cmokanie rozwikłanej, matematycznej zagadki przy akompaniamencie mamrotanego z czułością pocałunek nauki.
Winnie o tym nie wiedziała — nie mogła, skoro pokój Perseusa był dla niej jedynie konceptem; musiał istnieć, miał ściany, podłogę i sufit, i gościnnie Jakuba, ale jego chaotyczny wystrój pozostawał zagadką — ale w jego szafkach piętrzyły się wycałowane skoroszyty. Tkwiły tam całe wieże kaset, płyt winylowych i bliżej nieokreślonych części elektronicznego sprzętu, z którego w wolnym czasie konturował znacznie groźniejsze istoty od kasztanowych koni trojańskich.
Elektroniczne potwory Frankensteina Perseusa.
Stosunkowo ładnie, potrafię lepiej.
Wcale nie.
Powrót do rzeczywistości wymagał zarzutów leśnego gnoma, kontrataków Winnie i ostatecznego, spartańskiego ciosu w wykonaniu Zafeiriou. Wytrwałe, prowadzone szeptem negocjacje zakończyły się zwycięstwem uhonorowanym przekazaniem zakładnika; kamyk zniknął w pięści panny Marwood, gnom oddalił się w nieokreślonym kierunku, a Percy zrobił to, co potrafił najlepiej.
Zaśmiał na samą myśl, że miałby wyjawić sekret użytych przed momentem argumentów.  
Będziesz potrzebowała znacznie więcej niż termos gorącej czekolady, żeby to ze mnie wyciągnąć — trzy piwa załatwiłyby sprawę, ale o właściwościach tej waluty Winnie dopiero będzie musiała się przekonać.  
O ile Percy nadal zechce utrzymywać z nią kontakty po brutalnym pobiciu; uderzenia w ramię nawet nie poczuł — dzięki wam, piękne rękawiczki! — ale postanowił usatysfakcjonować ją teatralnym potarciem miejsca bestialsko potraktowanego ciosem.  
Nie tylko ty znasz wiele kobiet o niskim wzroście, ale wyłącznie jedna z nich jest tak inteligentna, zdolna, cierpliwa, stale obecna w moich myślach, łagodna, dobra. Prześladuje leśne gnomy w poszukiwaniu kamyka.
Jej wahanie było momentem jego ciszy; kiedy zlepione w jeden wydech słowa przerwały milczenie, Perseus nie zamienił tego w żart.
Nawet się nie zaśmiał.
Jedynie uśmiechnął — kącikiem ust, bez dołeczka w policzku.
Ja też — obserwacja przytkniętej do warg Winnie zakrętki zajęła mu cztery sekundy i jedno ciężkie przełknięcie silny. — Bawiłem się dobrze. To może być naszą tradycją, przynajmniej dopóki...na Ucztę Ognia nie będzie zabierać cię przyszły chłopak albo narzeczony, albo mąż, albo ktoś, kogo pan Marwood uzna za odpowiedniejszego. Kolana pozwolą mi na skakanie przez ogień.
Zmarszczony, na wskroś grecki nos był ostatnim, co Winnie mogła zobaczyć zanim Percy nie odwrócił głowy — zaspa śniegu nagle wydawała się wyjątkowo fascynującym obiektem obserwacji.  
Zapomniałem cię odpytać — w tonie, w którym nie było nawet okruszka skruchy, zabrakło kluczowego elementu: szczerości. Zmącona wesołość wróciła do głosu razem ze skrzypiącym pod nogami śniegiem i słowami wytaczającymi się spomiędzy ust razem z kłębkiem skroplonej w powietrzu pary. — Co za pech!
Wypowiedziane wyjątkowo niepechowym tonem.
Zanim Winnie zdążyła zatrzymać ich powolny — przeciągany w czasie, przestrzeni i cierpliwości pana Marwood, który być może już czekał na poboczu — pochód triumfalnym wydobyciem z plecaka książki, Percy napełnił drugą zakrętkę termosu i postanowił pożegnać las wyjątkowo trafną interpretacją Material Girl.
Interpretacją, bo tylko ktoś dobroduszny mógł uznać nucenie Perseusa za udaną aranżację Madonny.
Leśny gnom dobroduszny na pewno nie był; Zafeiriou mógłby przysiąc, że kiedy po raz ostatni zerknął w kierunku ognisk, na ich tle zobaczył małą, rozzłoszczoną sylwetkę. Ktoś chyba zrozumiał, że został oszukany.
W odpowiedzi Percy przyspieszył kroku, wyrywając spomiędzy ust Winnie ciche zaczekaj, na które jego umysł podunął usłużne — na szczęście niewypowiedziane na głos — mam krótkie nóżki.

z tematu
Perseus Zafeiriou
Wiek : 26
Odmienność : Czarownik
Miejsce zamieszkania : Little Poppy Crest
Zawód : SPIKER RADIOWY, ZAKLINACZ, TECHNOLOG MAGII
Winnifred Marwood
ANATOMICZNA : 20
POWSTANIA : 5
SIŁA WOLI : 5
PŻ : 161
CHARYZMA : 1
SPRAWNOŚĆ : 3
WIEDZA : 18
TALENTY : 14
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t473-winifred-marwood-b#1897
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t521-winnifred-marwood#2370
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t523-poczta-winnie#2372
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f82-archaios-2-1
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1060-rachunek-bankowy-marwood-winnifred#9095
ANATOMICZNA : 20
POWSTANIA : 5
SIŁA WOLI : 5
PŻ : 161
CHARYZMA : 1
SPRAWNOŚĆ : 3
WIEDZA : 18
TALENTY : 14
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t473-winifred-marwood-b#1897
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t521-winnifred-marwood#2370
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t523-poczta-winnie#2372
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f82-archaios-2-1
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1060-rachunek-bankowy-marwood-winnifred#9095
Bardzo lubiła wyjaśniać rzeczy. Niekiedy chodziła neurotycznie po własnym pokoju, na głos tłumacząc zagadnienia z podręcznika, a jedyną osobą, która jej słuchała, był zdradziecki odważny koń trojański. Innym razem bywało tak, że ktoś zadawał jej pytanie, a ona odpowiadała całym rozdziałem podręcznika, by na koniec dowiedzieć się, że brzmiało ono czy podasz mi sól? Rzadko kiedy dotyczyło medycyny nuklearnej i tego, że już w momencie, gdy małżeństwo Curie odkrywało radioaktywne substancje, francuscy lekarze pragnęli zastosować je do leczenia zmian nowotworowych.

Niekiedy brała po prostu jeńców.

Jak inaczej można by opisać biednego, greckiego więźnia, który nie dość, że musiał wysłuchać całego wykładu o prężnych rozwojach medycyny sądowej, to dostał również prezentację systemu oddzielania kolorami sfer jej życia.

Zielony zawsze był żuczkami, chociaż czasami zielony bywał żółtym. Ten pokazała mu najpierw, tłumacząc, że ten kolor działa na umysł uspokajająco, a cóż lepiej uspokaja niż żuczki (nawet nie próbuj, Percy, podawać przykładu, bo nie ma takiego!). NGL (znane również jako nygle) były oczywiście przechowywane w kolorze niebieskim, który wspomaga skupienie (w tym momencie Percy chyba przestał słuchać i zapatrzył się na coś za oknem).

Rzodkiewkowego Winnie mu nie pokazała, a gdy jednak jego sprytne, greckie oko dostrzegło, że jeden kolor nie brał udziału w prezentacji, odpowiedziała szybkim nie interesuj się, szykując kolejną lawinę medycznych faktów, by zbić go z tropu.

Czy wiedziałeś, że…

Kiedyś wszystko mi wyśpiewasz, Zafeiriou — odparła jedynie z pewnością siebie zakrapiającą wręcz o złośliwość. — Gorąca czekolada być może nie rozwiązuje nikomu języka, aczkolwiek znieczulenie przed operacją potrafi zdziałać cuda.

W normalnych okolicznościach nigdy nie zdobyłaby się na tak nieetyczną praktykę, aczkolwiek żadne okoliczności z Percy’m w roli głównej, nigdy nie bywały normalne.

Teatralne potarcie ramienia jest dokładnie takie, jak każdy widzi — teatralne. Być może, gdyby czekolada była doprawiona nalewką, to miałaby w sobie na tyle odwagi, by upomnieć go, jak może skończyć się udawanie. Całe szczęście dla ich znajomości, że była to zwyczajna czekolada.

Nikogo nie prześladuję! — zaprotestowała, chociaż gdyby leśny gnom nie oddał kamienia, a ona spotkałaby ją potem w kościele, to sytuacja mogłaby podejść pod kategorię nieprzyjemnej.

Słowa wypowiedziane szybko to nadal słowa i nadal bywają wypowiedziane. Bywają również, jak teraz właśnie miało to miejsce, potraktowane z należytą powagą i jedynie krótkim uśmiechem, w którym na próżno Winnie szukała kpiny (a szukała bardzo uważnie!).

Dobrze, na następną Ucztę Ognia również pójdziemy razem — powiedziała, na koniec chowając głowę lekko w dół, bo nie potrafiła utrzymać kącików ust przed uśmiechem. Był to jednak złudny wysiłek, radość aż biła z jej głosu. — Ale musimy w takim razie zadbać o twoje kolana. Jesz dużo ryb? Są zdrowe na stawy…  

Wizja kolejnych Uczt Ognia, podczas których tańczą razem wokół ogniska, sprawiła, że zrobiło jej się ciut za gorąco w zimowym płaszczu. Od czekolady, podsumowała w myślach, rozpinając dwa guziki. W każdym razie, w żadnej wizji przyszłości, nie było miejsca dla chłopaka, narzeczonego czy męża, którego pan Marwood uznałby za bardziej odpowiedniego niż idący znacznie szybciej niż ona, Percy. Okazjonalnie wkradała się tam jednak wysoka blondynka, która patrzyła na Winnifred z góry, śmiała się irytująco ładnie i nosiła męskie koszulki z ulubionych zespołów Perseusa.

Nie zobaczyła jego zmarszczonego nosa, bo sama w tym momencie odwróciła się w drugą stronę, pogrążona w burzowej wizji blondynki, która najpewniej nie istniała, a już zepsuła wszystko, czego Winnie oczywiście nie chciała. Nie miała przecież czasu na takie głupoty, jak…

Zapomniałeś — przyznała, próbując powstrzymać lecące do góry kąciki ust. — Już więcej ci po prostu nie zaufam.

Kłamstwo.

Zaufałaby mu na tle, by następnym razem skończyć nad ogniskiem razem z nim.

Nie próbowała nawet sięgnąć po książkę, co mogło świadczyć tylko o jednym — Winnifred Marwood oszalała. Szczególnie gdy weźmie się pod uwagę, że alternatywą było słuchanie nucenia, które była w stanie rozpoznać jako Madonnę dopiero po drugiej zwrotce.

Odwróciła się do tyłu w ślad za nim, zastanawiając się gorączkowo, co zmusiło go do przyśpieszenia kroku, jednak wolała nie zadawać zbędnych pytań. Im dalej od leśnych gnomów, tym lepiej.

/z tematu
Winnifred Marwood
Wiek : 23
Odmienność : Czarownica
Miejsce zamieszkania : Little Poppy (tymczasowo)
Zawód : studentka medycyny i magicyny
Mistrz Gry
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t58-budowanie-postaci
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t179-listy-do-mistrza-gry
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t58-budowanie-postaci
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t179-listy-do-mistrza-gry

Kawalkada bestiiNa rany Aradii

Uroczysty pochód bestii rozpoczyna się każdego roku w ostatnią sobotę marca o zmierzchu, gdy tylko słońce chyli się ku zachodowi. Tym razem nie jest inaczej. Ostatnie promienie tętnią jeszcze złotem na krawędziach mgły, a na tej nieosiągalnej symfonii światła, niewiarygodne monumentalne istoty powoli wychodzą z cienia lasu.
Kawalkada przyrównywana jest do spektaklu, który odbywa się na przestronnym płaskim terenie kończącym Rezerwat Bestii w Cripple Rock. Ten okala kilka wyżyn, z których czarownicy mogą ją oglądać. W centrum, w otwartej przestrzeni, poruszają się bestie. Koncepcja kawalkady narodziła się pod koniec XIX wieku za sprawą współpracy Lanthierów oraz Overtonów. Rodziny zdecydowały wtedy, że chcą stworzyć coś wyjątkowego, co zainspiruje mieszkańców Hellridge i magicznych turystów. Początkowo była to mała parada kilku barghestów, ale z czasem idea nabrała rozpędu i przekształciła się w doroczne wydarzenie na dużą skalę, które przyciąga tłumy w różnym wieku.
Bezpieczeństwo zawsze jest kluczowym elementem kawalkady i nie inaczej jest w tym roku. Cały teren zabezpieczony jest przez pracowników Rezerwatu Bestii, wspierany przez protektorów Czarnej Gwardii oraz grupy ratowników ze szpitala im. Sary Madigan na wypadek zagrożenia, chociaż do tego nigdy nie doszło. Przygotowania trwają dwa tygodnie, w trakcie których teren jest odpowiednio zabezpieczany magią rytualną i dodatkowymi wzmocnieniami, a zwierzęta tresowane do swobodnego przejścia w stadach.

Kawalkada trwa około 1,5 godziny.
Przemarsz rozpoczynają kałużki, które odprawiają tańce w rozlanych tam kałużach. Zaraz po nich zobaczyć można wytrzeźwiałki, niosące małe latarnie emitujące różnokolorowym światłem. Po nich z kolei poruszają się obłudniki, które czasem wywołują zabawne do oglądania walki ze swoimi poprzednikami. Tę część kawalkady zamykają samotniki śmierdzące, których woń na szczęście nie dociera do tłumu oglądających.
Następnie następuje kilkuminutowa przerwa, w której trakcie czarownicy mogą przygotować się na kulminacyjny moment kawalkady. Z dwóch stron ścieżki rozchodzą się kołysanki, które rozpoczynają swoje melodyjne i błogie śpiewy, a następnie przeprowadzane są barghesty, przerażające wilkopodobne stworzenia, pokazujące zęby i straszące najmłodszych.

W przemarszu wszelkie drzewa i rośliny ozdobione są migoczącymi światełkami, wstążkami i sztucznym ogniem, nadającymi całej scenerii artystycznej formy, czym zajmują się członkowie rodziny Overtone. Lanthierowie z kolei stawiają tutaj na propagowanie wiedzy na temat bestii i chętnie opowiadają o ich pochodzeniu zebranym.
[ukryjedycje]
Mistrz Gry
Wiek :
Miejsce zamieszkania : Piekło
Zawód : Guru sekty satanistycznej
Cherry Delahaye
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t1212-cherry-delahaye#11788
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t1221-cherry-delahaye#11939
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t1220-cherry-cherry-lady#11889
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t1222-poczta-cherry-delahaye#11940
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1352-rachunek-bankowy-cherry-delahaye#14184
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t1212-cherry-delahaye#11788
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t1221-cherry-delahaye#11939
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t1220-cherry-cherry-lady#11889
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t1222-poczta-cherry-delahaye#11940
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1352-rachunek-bankowy-cherry-delahaye#14184
29.03

Mieszały się w niej dwa wychowania. Dwa zupełnie różne wierzenia mieszały się w niej ze sobą, tworząc iście egzotyczny koktajl.
W dzieciństwie, gdy dorastała na wybrzeżach Haiti bliskie były jej duchy Loa, w szczególności Maman Bridgitte która, według plotek okolicznych naznaczyła ją do czynów wielkich, acz tylko sobie znanych. To zapewne te plotki sprawiły, że postać Bridgitte fascynowała ją najbardziej, a dziewczyna spędziła długie godziny na studiowaniu tego, co było o niej znane oraz próbach skontaktowania się z nią, ciekawa zadanie, jakie na nią czekało. Jako młoda syrena, zmagała się z odnalezieniem sensu swojego istnienia w formie… Cóż, krwiożerczej bestii.
Później przyszła Szkółka Kościelna, niosąca ze sobą Lucyfra i Lilith, nowe siły które tknęły w nią magię i sprawiły, że panna Delahaye była w stanie wykonywać to o czym innym przyszło jedynie marzyć. Nowa wiara wywoływała poczucie wyrzutów sumienia, wywoływanych odwróceniem się od Loa, na szczęście babka Asefi potrafiła je odpędzić, przedstawiając piękną opowieść która łączy dwa światy i łagodzi smutki serca. Tak oto w jej sercu biła miłość do Lucyfra i pradawnych Loa, zszywając dawne rozdarcia i sprawiając, że to wszystko zwyczajnie wydawało jej się piekniejsze.
Znała wiele nadprzyrodzonych istot lecz to Aradia wydawała jej się tą… Pzypominającą ulubioną koleżankę ze szkolnej ławki. Obcą po latach, lecz wywołująca przyjemne ciepło, kojarzone z dosknonale znanymi uliczkami rodzinnego miasta. Zczytując się w kolejne wersy uznać można było, że Aradia była dziewczyną… zwykłą. W tej zwykłości jednak porwała się na akt, niezwykły i godny podziwu. Sama Cherry nie była pewna, czy byłaby w stanie być tak silną…
I choć Święto Aradii niosło w sobie swego rodzaju radość, serce Kreolki spowijał smutek. Pierwszy bowiem raz przyszło jej spędzać je w samotności - bez rodziny, bez kreolskiej społeczności Nowego Orleanu, bez niczyjego towarzystwa… To w takie dni najmocniej odczuwała obcość jaka każdego dnia towarzyszyła jej na amerykańskich ulicach, gdy przeklinała te wszystkie opowieści o wielkim śnie i spełnionych marzeniach. Póki co, Stany Zjednoczone Ameryki były dla niej ciągiem rozczarowań.
Snuła się więc, począwszy od Czarnej Mszy, przez pomnik pod którym złożyła wieniec, przepraszając kleryka, iż nie jest w stanie wrzucić do puszki więcej, niż kilka monet - brak pracy i dachu nad głową odbijał się na niej niezwykle mocno.
Wieczór zwieńczyła wizytą na Kawalkadzie Bestii i skłamałaby, mówiąc, że nie odczuwała podekscytowania związanego z wydarzeniem. O Barghestach słyszała, jakoś jednak nigdy nie dane było jej zobaczyć żadnego na własne oczy, zapewne z powodu ukrywającego się w niej strachu, że bestia bestię zawsze wyczuje. Syreni urok sprawiał, że ściągała na siebie spotkania wielu (choć w nich nie odnalazła pary znajomych, piwnych oczu) lecz jej spojrzenie skupione było na otoczce - światłach, wstążkach i sztucznych ogniach. Czarne oczy obserwowały uważnie urocze ogniki, paskudne obłudniki i wytrzeźwiałki, przypominające jej ten jeden wieczór gdy jej były chłopak padł jej ofiarą, czując jak napięcie powoli rośnie w jej mięśniach.
Nastała w końcu i chwila oczekiwania na pojawienie się głównej atrakcji wieczór i… Mèd. Z dala widziała już, na razie niewielki, zarys zbliżających się bestii gdy zauważyła chłopca podążającego w stronę drogi, którą miały przemierzyć bestie. Czarne oczy powiodły po zebranych w poszukiwaniu rodzica który zaraz za nim ruszy, implus zadziałał jednak szybciej, niż rozsądek zdążył zadziałać. Dwukolorowe palce delikatnie złapały chłopca za ramię, chcąc zatrzymać go w podróży pod pazury bestii.
- Hej kolego, rodzice chyba nie byliby zadowoleni gdyby zobaczyli, gdzie idziesz… - Zagadnęła go przyjaznym tonem głosu, mając nadzieję, iż zaraz nie usłyszy zarzutów o chęć porwania białego dziecka.
Cherry Delahaye
Wiek : 26
Odmienność : Syrena
Miejsce zamieszkania : Hellridge
Zawód : Szuka pracy
Agatha Rauschenberg
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t1267-agatha-rauschenberg#12824
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t1281-agatha-rauschenberg#13212
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t1283-agatha-rauschenberg#13215
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t1282-poczta-agathy#13214
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1284-rachunek-bankowy-agatha-rauschenberg#13216
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t1267-agatha-rauschenberg#12824
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t1281-agatha-rauschenberg#13212
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t1283-agatha-rauschenberg#13215
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t1282-poczta-agathy#13214
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1284-rachunek-bankowy-agatha-rauschenberg#13216
Eric nie posiadał się z radości, gdy powiedziała mu, że w tym roku, po raz pierwszy w życiu, pojadą w ramach Męczeństwa Aradii do Hellridge, aby obejrzeć tutejsze atrakcje.
Zwykle nie znajdowała na to czasu. Zwykle zrzucała to na barki własnej matki – niech ona wymyśli, niech ona się zajmie. Agatha miała pełno spraw na głowie i zero czasu na własne życie. Sprawy nie czekają, podobnie jak petenci, kapłani się niecierpliwią, a nawet fakty tylko czekają, aż zostaną odkryte podczas przesłuchań. Oskarżeni, podejrzani, świadkowie – wszyscy nie mieli czasu, Agatha musiała być dla nich na już.
Tak było do momentu styczniowego poranka, kiedy jednocześnie odebrała telefon z gratulacjami i pocztę z pozwem rozwodowym.
Słodko-gorzka kwintesencja jej życia. Tylko Eric z nią był, ale tylko dlatego, że sam nie miał za bardzo wyboru. Dopiero wtedy zobaczyła, że lepszy kontakt ma z babcią i bardziej ufa jej niż własnej matce. Matka? Po co to komu? Czasem wpada do domu, zmęczona, pije trochę wina i pójdzie spać. Nawet na wywiadówkę zazwyczaj nie pójdzie.
Teraz, podczas sprawy rozwodowej, ma świadomość, że może go stracić. Zostanie sama – i w końcu na to pracowała przez całe swoje życie.
Kiedyś ktoś powiedział jej, że zdobywając szczyt dostrzega się dopiero, że stoi się na nim samotnie. Teraz dopiero rozumiała, jak wielka była to prawda.
Eric był co prawda sceptyczny aż do samego końca, ale chyba uwierzył w obietnicę matki w momencie, w którym zapinał pasy w samochodzie i jechał wraz z Agathą z Salem do Hellridge. Czy w Salem nie obchodzono Męczeństwa Aradii? Nie tak, jak w tym miasteczku.
Sama nigdy nie była na obchodach tego święta, toteż pierwszy raz na oczy widziała tak udekorowany las i przystrojoną ścieżkę. Świecące lampki dopełniające obrazu i zwierzęta, czekające tylko na przemarsz dalszą trasą. Wiedziała, że za atrakcje odpowiadają dwie rodziny z Kręgu. Czy to teraz miało dla niej znaczenie? Nie. Ale wiedziała, że żadna inna rodzina nie mogłaby wyłożyć takich nakładów tylko po to, aby przez półtorej godziny zabawić przybyłych ludzi.
Piękny chwyt marketingowy. Pokazać się i zebrać poparcie ludzi.
Skoro mowa o pokazaniu się.
Nawet nie wiedziała, kiedy wśród tłumu straciła z oczu sylwetkę Erica.
Eric też zorientował się dopiero wtedy, kiedy wypadł na trasę – a konkretnie wtedy, kiedy zaczepiła go nieznajoma osoba.
Wpierw przyjrzał jej się ze zdumieniem, dokładnie analizując jej twarz, a dopiero po chwili rozejrzał się, jakby dotarł do niego sens słów wypowiedzianych przez nieznajomą.
No, moja mama była… - zaczął, ale dość szybko urwał, zdając sobie sprawę, że mamy też nie jest w stanie znaleźć. – …była tutaj niedaleko… - w ciemne oczy chłopca zaczęła wdzierać się panika. Siedmiolatek sam w lesie, do którego nigdy wcześniej nie przyjeżdżał. Nawet on musiał zdać sobie sprawę z tego, jak bardzo fatalna jest to sytuacja.
Agatha Rauschenberg
Wiek : 38
Odmienność : Czarownica
Miejsce zamieszkania : Salem, Massachusetts
Zawód : prokurator / adwokat
Cherry Delahaye
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t1212-cherry-delahaye#11788
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t1221-cherry-delahaye#11939
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t1220-cherry-cherry-lady#11889
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t1222-poczta-cherry-delahaye#11940
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1352-rachunek-bankowy-cherry-delahaye#14184
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t1212-cherry-delahaye#11788
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t1221-cherry-delahaye#11939
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t1220-cherry-cherry-lady#11889
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t1222-poczta-cherry-delahaye#11940
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1352-rachunek-bankowy-cherry-delahaye#14184
Cherry z dziećmi łączył jedynie fakt, iż sama niegdyś dzieckiem była, w dodatku o wiele dawniej niż byłaby skłonna przed kimkolwiek przyznać. Nawet wtedy jej kontakt z nimi był trudny, głównie przez alabastrowe plamy zdobiące jej skórę i fakt, że zawsze unikała zabaw na plaży, co znacznie komplikowało wspólne zabawy gdy mieszkało się na wyspie. W dziecięcych czasach dogadywała się tylko z jednym dzieckiem, ten jednak skończył rozszarpany przez morską bestię, a ona nadal pamiętała posmak metalicznej krwi w ustach… I to właśnie dzieci były powodem jej wielkiej ucieczki z ukochanego Nowego Orleanu. Wiedziała, że jeśli przyjmie zaręczynowy pierścionek prędzej czy później były narzeczony zacznie o nich mówić, a ona…. Nie miała serca uświadamiać to, jaką bestią mogło okazać się potomstwo.
Tak, Cherry z pewnością nie posiadała większego doświadczenia z dziećmi, a mimo to znalazła się tutaj, chyba jako jedyna zwracając uwagę na małego chłopca błąkającego się tu bez opieki. Dziwny zbieg wypadków? A może kolejny, dziwny żart jaki Lucyfer i wszystkie Loa postawiły na jej drodze? Nie wiedziała, coś jednak w panice jaka wymalowała się na dziecięcej buzi sprawiało, że zwyczajnie nie potrafiła zostawić chłopca na pastwę losu, w głowie mając same, czarne scenariusze. Wiśniowa Panienka wychowała się w kraju, który do najbezpieczniejszych nie leżał i choć Stany pozornie były spokojniejsze, oczami wyobraźni już widziała, jak jakiś sęp czycha na chłopczyka… W swoim życiu słyszała wiele podobnych historii i choć sama była krwiożerczą bestią gotową rozszarpać na strzępy każdego, kto nawinie się pod ręce.
Do którego uśmiechnęła się przyjaźnie z nadzieją, że ten nie przestraszy się dwukolorowej membrany jej skóry, skrzętnie ukrywając fakt, iż słowa chłopca zwyczajnie ją zaniepokoiły. Przykucnęła odrobinę, tak by dziecko nie musisło niekomfortowa zadzierać głowy do góry aby spojrzeć jej w twarz.
-Nazywam się Cherry, jak te owoce… - przedstawiła się z nadzieją, że dzięki temu ominie całą konwersację pod tytułem nie wolno mi rozmawiać z obcymi. Sama doskonale pamietała, jak babka zasięgi wpajała jej tę zasadę tuż obok nie chodź na plażę sama i śniadanie to najważniejszy posiłek dnia… Naprawdę nie pamiętała, kiedy ostatni raz miała okazję zjeść normalne śniadanie. - Jak wygląda twoja mama? Możemy poszukać jej razem… Wiesz, tak jak przy grze w chowanego… - Propozycja, z punktu widzenia Wiśniowej Panienki wydawała się być atrakcyjną, chociaż gdzieś w środku żałowała, że nie ma żadnych łakoci, aby odwrócić uwagę malca od tej całej sytuacji. Czarne oczy co chwila poszukiwały w tłumie spanikowane kobiety (a przynajmniej miała nadzieję, że ta panikuje gdy zauważy brak syna) usilnie starając się nie zwracać uwagi na podejrzliwe spojrzenia białych kierowane w jej stronę.
Równość i uprawnienie.
Cherry Delahaye
Wiek : 26
Odmienność : Syrena
Miejsce zamieszkania : Hellridge
Zawód : Szuka pracy
Agatha Rauschenberg
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t1267-agatha-rauschenberg#12824
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t1281-agatha-rauschenberg#13212
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t1283-agatha-rauschenberg#13215
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t1282-poczta-agathy#13214
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1284-rachunek-bankowy-agatha-rauschenberg#13216
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t1267-agatha-rauschenberg#12824
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t1281-agatha-rauschenberg#13212
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t1283-agatha-rauschenberg#13215
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t1282-poczta-agathy#13214
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1284-rachunek-bankowy-agatha-rauschenberg#13216
Wystarczyło kilka godzin, żeby już zgubiła swojego syna. I to w tłumie, w środku lasu, pośród obcych ludzi i w towarzystwie bestii. Była o tyle spokojna, że nikt nie panikował, więc jeszcze nikt nikogo nie zdążył zjeść. Chociaż tyle.
Ale gdzie mógł pójść Erick?
Przypuszczała, że raczej bliżej maszerujących zwierząt, stąd też obrała ten kierunek. Niekoniecznie zadowoleni z tego obrotu spraw byli inni, którzy przyszli popatrzeć na bestie, nie na matkę wpychającą im się przed oczy. Kilka osób rzuciło jej pełne niezadowolenia spojrzenia, jeszcze inni ofuknęli.
Gdzie! – rzucił ktoś jeszcze, kiedy Agatha brnęła przed siebie.
Jak będzie grzeczna i każdego będzie przepraszała, to w życiu nigdzie nie zajdzie, dlatego nawet na niego nie spojrzała.
Gdzie on mógł być?
Widział pan…?
Pan nawet nie spojrzał, bo się przesunął, zirytowany, że jakaś baba mu brzęczy nad uchem, jak on tutaj przyszedł dla rozrywki.
Wspaniale.
W tym czasie Erick przyglądał się nowo poznanej pani z dozą nieufności. Czy miało to coś wspólnego z kolorem skóry? Na szczęście był za mały, żeby zrozumieć koncept rasizmu, więc mogło go jedynie zdziwić to nietypowe połączenie barw na twarzy Cherry, jak się przedstawiła.
Erick – rzucił, wciąż dość niepewnym głosem.
Nie był pewny też wtedy, kiedy nieznajoma proponowała poszukiwania i „pobawienie się w chowanego”. Widocznie babcia nauczyła go dobrze, że nieznajomi mogą okazać się różni i ta dość niefortunna sytuacja szybko obrócić się może na jego niekorzyść.
Mama ma takie jasne, kręcone włosy – odpowiedział w końcu kobiecie, uznając, że może ona prędzej ją dostrzeże w tłumie niż on. On wciąż był za niski, aby sięgać komuś wyżej niż za pas, więc… - Takie trochę jak pani, tylko jasne. I krótsze. Może ją stąd pani zobaczyć?
Erick zachowywał się nieco inaczej niż przeciętny siedmiolatek. Widocznie był zestresowany, ale też nerwy trzymał na wodzy. Rozglądał się ostrożnie, ale podchodził do nowej sytuacji z nieufnością. Gdyby tylko Agatha widziała, mogłaby uznać, że syn jest mądrzejszy od niej samej.
Agatha Rauschenberg
Wiek : 38
Odmienność : Czarownica
Miejsce zamieszkania : Salem, Massachusetts
Zawód : prokurator / adwokat
Cherry Delahaye
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t1212-cherry-delahaye#11788
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t1221-cherry-delahaye#11939
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t1220-cherry-cherry-lady#11889
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t1222-poczta-cherry-delahaye#11940
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1352-rachunek-bankowy-cherry-delahaye#14184
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t1212-cherry-delahaye#11788
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t1221-cherry-delahaye#11939
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t1220-cherry-cherry-lady#11889
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t1222-poczta-cherry-delahaye#11940
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1352-rachunek-bankowy-cherry-delahaye#14184
W Cherry z każdą kolejną chwilą rósł podziw względem małego chłopca. Ona sama, gdyby będąc  w jego wieku, sama straciła z oczu mamę w tak wielkim tłumie zapewne wpadłaby w panikę. Dodatkowe punkty do histerii mogłaby dodać obecność głębokiej wody i piaszczystej plaży które napawały ją wtedy strachem okrutnym, zwłaszcza po tym jak… Nie, nie powinna o tym myśleć w obecności kilkulatka, chociaż… Nie, Charlesa nawet taki rozsądek nie był w stanie wtedy uratować. To nie moment na rozdrapywanie starych ran, które chyba już nigdy miały się nie zabliźnić.
- Miło mi cię poznać, Erick. - Odpowiada uprzejmie, przyjaźnie uśmiechając się do chłopca, zupełnie jakby to miało go zapewnić o dobrych intencjach z jej strony. Uważnie wsłuchała się w opis matki chłopca, nie mówiła jednak, że mówi on niewiele i takich kobiet jaką opisał mogło być wiele. Nie, to nie moment na to, nie chciała zerwać cienkiego strumienia chłopięcych nerwów w obawie, że nie udaje jej się nad nim zapanować. Syreni lament w tym przypadku w grę nie wchodził.
Cherry wyprostowała się, stanęła nawet na placach próbując wypatrzyć w tłumie podobną burzę loków co jej własne, co chwila jednak wracając czarnym spojrzeniem do chłopca.
- Ja… Chyba… Chyba tam. - Wskazała chłopcu kierunek, po czym delikatnie ułożyła dłoń na jego ramieniu. Nienachalnie, jedynie by nie zginął znów w tym wielkim tłumie.  - Chodź, sprawdzimy. A jeśli to nie twoja mama znajdziemy organizatorów i poprosimy, żeby poszukali jej z nami. - Wypowiadała plan spokojnie, z rozwagą mając wrażenie, że plan wydawał się być dobrym oraz rozsądnym. Overtone i Lanthier (o dziwo zapamiętała nazwiska) z pewnością posiadali swoich ludzi, a zagubione dziecko nei było dobrą reklamą.
Szła więc, z chłopcem u boku, uważnie rozglądając się wokół, aby nie zgubić z oczu postaci, która mogła być mamą chłopca. I już, już miała zaczepić postać, gdy tłum począł poruszać się… dziwnie.
- Złodziejka! Czarna dzieci kradnie! I jeszcze trędowata! - Krzyk roztoczył się gdzieś obok, a Cherry poczuła, jak opadają jej ręce i chęci do życia jednocześnie. Miała nadzieję, że do podobnej sytuacji nie dojdzie… Nie była już jednak ani na Haiti ani w Nowym Orelanie, które zdawały się wybiegać ponad swoje czasy w zakresie tolerancji, przynajmniej w jej opinii.
- Co? Ja szukam kobiety, jasne kręcone włosy, mały się zgubił… - Próbowała wyjaśnić, tłum jednak zaczął wykazywać się poruszeniem, tuż obok zauważonej przez Cherry kobiety. Dwukolorowe palce zacisnęły się trochę mocniej na ramieniu chłopca, kierując go w stronę jasnej czupryny z nadzieją, że sprawa zaraz się wyjaśni… A ona nie spędzi nocy na posterunku, nawte jeśli motel w którym nocowała nie był wcale lepszym wyborem.
Cherry Delahaye
Wiek : 26
Odmienność : Syrena
Miejsce zamieszkania : Hellridge
Zawód : Szuka pracy
Agatha Rauschenberg
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t1267-agatha-rauschenberg#12824
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t1281-agatha-rauschenberg#13212
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t1283-agatha-rauschenberg#13215
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t1282-poczta-agathy#13214
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1284-rachunek-bankowy-agatha-rauschenberg#13216
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t1267-agatha-rauschenberg#12824
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t1281-agatha-rauschenberg#13212
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t1283-agatha-rauschenberg#13215
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t1282-poczta-agathy#13214
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1284-rachunek-bankowy-agatha-rauschenberg#13216
Erick kiwnął głową, jak na młodego dżentelmena przystało, chociaż w środku wcale nie był tak opanowany jak na zewnątrz. Może to rodzice – z jednej strony matka prawniczka, z drugiej ojciec federalny – może to wpływ czegoś innego, w każdym razie całkiem dobrze radził sobie z nie wrzeszczeniem jakby go ktoś ze skóry obdzierał. A być może ojciec doskonale go nauczył, co powinien robić w sytuacji, w której się zgubi.
Poproś dorosłego o pomoc.
Dorosły znalazł się sam. Nie był to co prawda funkcjonariusz prawa, ale chciał pomóc, Erick był tego przekonany. Sam też wypatrywał swojej matki w tłumie, ale pierwsza, być może, dostrzegła ją Cherry.
Erick kiwnął jej głową i dał się poprowadzić w wypatrzoną przez nią stronę, kiedy nagle powstało zamieszanie, którego zrozumieć nie potrafił. Popatrzył najpierw na Cherry, bo przecież Cherry całkiem czarna nie była, więc w czym był problem? A poza tym, to chyba tak niegrzecznie, wytykać palcami kolor skóry. Tamta pani miała wąsa i nikt jej palcami nie wytykał.
I jak można ukraść dziecko?
Wcale nie! – krzyknął chłopiec, ale w tej sytuacji głos dziecka był prawie tyle samo wart, co głos „czarnej”.
Za to zamieszanie zwróciło uwagę Agathy. Bardziej zaniepokoił ją krzyk, jaki usłyszała i idący za nim slogan odnośnie kradnięcia dzieci. Agatha Rauschenberg zbyt wiele zbrodni widziała, żeby wiedzieć, iż takie nie mają ani płci, ani koloru skóry – co się mówi o czarnych to jedno, co jest prawdą, to drugie.
A prawdą było, że dziewczyna dała nakryć się na sytuacji, którą łatwo obrócić przeciwko niej.
I zważywszy na to, że Agatha była matką, która właśnie zgubiła swoje dziecko, a znalazła je z jakąś nieznaną osobą, którą oskarżano o porwanie…
Erick! – wydobył się najpierw krzyk, nim kobieta przecisnęła się przez tłum. – Niech go pani nie dotyka! – ostre słowa od razu poleciały w stronę dziewczyny. – Erick, zostaw tą panią i chodź tutaj!
Ale…
Chodź tutaj, mówię!
Chłopiec spojrzał niepewnie na Cherry, nim postawił ostrożnie krok w stronę Agathy. Cherry była załamana, a Erick zszokowany całym obrotem sprawy. Widocznie i siedmiolatki nie są w stanie pojąć systemu, w którym babrali się dorośli.
Agatha Rauschenberg
Wiek : 38
Odmienność : Czarownica
Miejsce zamieszkania : Salem, Massachusetts
Zawód : prokurator / adwokat
Cherry Delahaye
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t1212-cherry-delahaye#11788
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t1221-cherry-delahaye#11939
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t1220-cherry-cherry-lady#11889
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t1222-poczta-cherry-delahaye#11940
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1352-rachunek-bankowy-cherry-delahaye#14184
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t1212-cherry-delahaye#11788
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t1221-cherry-delahaye#11939
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t1220-cherry-cherry-lady#11889
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t1222-poczta-cherry-delahaye#11940
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1352-rachunek-bankowy-cherry-delahaye#14184
Nie na taki obrót wydarzeń miała nadzieję Cherry dzisiejszego wieczoru. Miała nadzieję, że w spokoju obejrzy kawalkadę, może wpadnie na znajomą parę zielonych oczu… Zamiast tego wyszukiwała matki zagubionego chłopca, byleby zostać oskarżoną o kradzież. Starsza pani z wąsem zdawała się być głucha na jej słowa, zaś czarne oczy powędrowały w stronę chłopca, starając się posłać mu pocieszający uśmiech.
- Nie słuchaj jej, lepiej skupmy się na twojej mamie i… - Nieprzyjemne komentarze ciągle wędrowały w jej kierunku, Cherry jednak starała się puszczać je pomimo uszu, mając nadzieję, że starsza baba w końcu się znudzi i zostawi ją w spokoju. Czarne oczy ponownie poczęły szukac podobnej czupryny, ta jednak znalazła się niezwykle blisko… I nie wyglądała na zadowoloną.
Pięknie.
- To twoja mama? - Próbuje się upewnić, chociaz krzyki kobiety wydają się być wystarczające aby potwierdzić, że na pewno trafili na odpowiednią osobę. Z cichym westchnieniem uniosła dłonie ku górze, czarne spojrzenie wędrowało jednak w stronę chłopca, zupełnie jakby chciała go upewnić, że ona sobie poradzi i nie powinien stresować się tą całą sytuacją.
-Na policje z nią! Niech wywiązą ją skąd przyszła! - Kolejne protesty rozemocjonowanego, niewielkiego tłumu jakie zywił się tym zdarzeniem wybrzmiewały w powietrzu, a Cherry miała ochotę zwyczajne zapaść się pod ziemię… Albo spakować torby i wynieść się do domu; do Haiti gdzie przynajmnej nie grożono jej policją za pomoc.
- Ale ja naprawdę nic nie zrobiłam, proszę mi uwierzyć… Widziałam jak mały się błąka, prawie wszedł bargesthom pod łapy, no nie mogłam… - Próbuje się tłumaczyć kobiecie pewna, że jeśli ta zadzwoni na policję to nijak nie uda jej się uciec od kary za czyn, którego nie popełniła. Taki już był amerykański sen tych, którzy odstawali od większości populacji. Błagalne spojrzenie czarnych oczu utkwiło w buzi Agathy z nadzieją, że gdy pierwsze emocje opadną posłucha rozsądku a nie tłuszczy szukającej rozrywki nim kolejne bestie wyjdą w korowodzie.
Póki co jedynie przyszło jej uchylić się przed butelką lecąca w jej stronę i będącą formą samosądu, a Cherry zaczynała żałować, że korowód nie przechodzi przez plażę.
Pięknie.
Cherry Delahaye
Wiek : 26
Odmienność : Syrena
Miejsce zamieszkania : Hellridge
Zawód : Szuka pracy
Agatha Rauschenberg
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t1267-agatha-rauschenberg#12824
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t1281-agatha-rauschenberg#13212
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t1283-agatha-rauschenberg#13215
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t1282-poczta-agathy#13214
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1284-rachunek-bankowy-agatha-rauschenberg#13216
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t1267-agatha-rauschenberg#12824
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t1281-agatha-rauschenberg#13212
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t1283-agatha-rauschenberg#13215
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t1282-poczta-agathy#13214
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1284-rachunek-bankowy-agatha-rauschenberg#13216
Kawalkada Bestii, która miała być wydarzeniem iście artystycznym, powoli zaczynała przypominać proces o czary i palenie czarownicy – z tym tylko, że wszyscy dokoła też byli czarownikami, a na stos ustawiały czarnoskórą kobietę tylko dlatego, że znalazła się w złym miejscu i w złej porze.
Nie wiedziała tego Agatha. Z jej perspektywy wyglądało to wyjątkowo beznadziejnie i na niewinność wskazywało tyle samo czynników, co i na winę.
Erick jeszcze raz upewnił się spojrzeniem, że wszystko będzie w porządku, a dopiero kiedy Cherry kiwnęła mu głową, poszedł prędzej do Agathy, stając przy niej. Kobieta natomiast przyklękła i objęła dłońmi twarz, oglądając, jakby poszukiwała śladów zadrapań i innych uszkodzeń.
Nic Ci się nie stało?
Mamo, ale ta pani naprawdę…
Ile razy mówił Ci tata, żebyś nie rozmawiał z nieznajomymi?
Ale mówił też, że jak się zgubię, to mam poszukać pomocy.
Od funkcjonariuszy prawa, nie przypadkowej osoby!
Ale ta pani była pierwsza…
A co, gdyby Cię porwała?
Na policję z nią! – zawołał ktoś z wściekłej tłuszczy i dopiero wtedy Agatha przypomniała sobie, że zamieszanie wcale się nie rozeszło, a procesowana czarownica wciąż stała nieopodal, jakby czekała na wyrok.
Dziękuję, poradzimy sobie – zapewniła Agatha najbliższą najbardziej zbulwersowaną starowinkę, nim nie spojrzała na Cherry. – Proszę za mną – zarządziła chłodno, wstając z kolan i ciągnąc za rękę Ericka na bok. Niekoniecznie po to, aby ją osądzać i grozić policją, ale po to, żeby wokół nie narastało zamieszanie. Niepotrzebne było im zamieszanie.
Wcale mnie nie chciała porwać – marudził u boku Erick przez drogę pod najbliższe drzewo, w lekkim oddaleniu od tłumu. – Szukaliśmy Ciebie!
Proszę opisać to z pani perspektywy. – Tryb prokuratora został włączony.
Mamo!
Erick!
Chłopiec spojrzał na matkę z wyrzutem i tylko nadąsał się dodatkowo.
Agatha Rauschenberg
Wiek : 38
Odmienność : Czarownica
Miejsce zamieszkania : Salem, Massachusetts
Zawód : prokurator / adwokat