Jeśli posiadała jakieś motto, to z pewnością było nim: wyglądaj pięknie zawsze i wszędzie, lecz w tym przypadku spodziewaj się niespodziewanego pasowało zdecydowanie bardziej. Była w końcu niepowtarzalna, wyjątkowa, niedziwne więc, iż nikt nie był w stanie przewidzieć tego, co miała zamiar zrobić (a to, że czasem sama nie miała o tym pojęcia, nie zmieniało absolutnie niczego), ni zrozumieć co nią kierowało. Była zbyt skomplikowaną osóbką, pełną wymiarów oraz warstw (tylko nie jak cebula, czy ogr), myśli tak zawiłych, iż nie starczyłoby słów, by móc je opisać. Nie przepadała też za oczywistościami i chociaż oczekiwane by było, iż zjawi się niby podstępna potwora gotowa dręczyć wcale nie tak znowu niewinną kuzynkę, tak w swej nieskończonej dobroci Lotte postanowiła czekać. Obserwować niczym czujny drapieżnik, jednocześnie samej oddając się zabawie oraz towarzyskim powinnościom. Lecz kiedy okazało się, że Elianne nic sobie nie robiła z podobnej wyrozumiałości i wolała siedzieć zamknięta w domu, tak syrenka musiała uderzyć cenną szpilką o podłogę i powiedzieć dość, basta, dłużej tak nie można. Porwanie wydawało się w tym wypadku najrozsądniejsze, albowiem tylko przymus działał na jej drogą przyjaciółkę, która uparcie wolała siedzieć z nosem w książce, niż spotkać się z innymi. I proszę nie zrozumieć tego źle, złotowłosa panienka jak najbardziej doceniała talenta oraz samorozwój, przecież osobiście zajmowała się swoim hobby skupionym na zielarstwie oraz kadzidłach, poprawianiu kunsztu aktorskiego, lubiła również czas poświęcać przy powieści (najlepiej romantycznej, gdzie główny bohater chwyta w szerokie ramiona drobną bohaterkę, najczęściej blondynkę i przysięga jej miłość do śmierci, a nawet jeszcze dalej, albowiem koniec nigdy nie jest końcem, dopóki może spoglądać w oczy ukochanej), jednak ile można? Należały do Kręgu. Były wyjątkowe. Powinny dzielić się owym błogosławieństwem z innymi, zachwytów nigdy nie powinno być mało! A do tego należało mieć idealny strój. Szafa więc była pierwszą ofiarą Overtone, która słusznie kręciła kształtnym noskiem nie rozumiejąc, dlaczego dziewczyna ogranicza się do drewnianej przestrzeni, kiedy mogłaby mieć garderobę oddzielną na buty oraz ubrania. Charlotte miała, wciąż za małe, jak na jej gusta, jednak wystarczające, żeby mogła oddychać modą. Tutaj mogła co najwyżej pociągnąć smutno nosem. Słysząc wymówkę jasnowłosej, blondynka wychyla się zza skrzydła, unosząc jedną, idealnie wypielęgnowaną brew, pozostawiając to żałosne zdanie bez komentarza. Kryje się zaraz, niepomna na resztę utyskiwań, bo ona się przekonać nie da, kiedy raz coś postanowiła. Lotte była przekonująca, czarująca oraz nad wyraz zdeterminowana, nie łatwo było ją odwieść od danej myśli, zagonić w kozi róg tym bardziej. — Oczywiście, że jesteś potrzebna — odpowiada z westchnieniem, jak matka, która jest zmuszona do tłumaczenia swojemu dziecku po raz tysięczny jednej i tej samej rzeczy. Czy naprawdę musiały wracać do tej rozmowy? Przecież skończy się ona tak jak kończyły się wszystkie inne, porażką Ellie oraz zwycięstwem Charls. Bo nie wiadomo jak wielkim domatorem by była Annie, tak musiała mieć świadomość, że i tak pokazywać się musiała. Nikt dobrze nie mówi o dziewczętach zamkniętych w swoich pokojach, a jeśli ona o nią nie dbała, tak syrenka musiała robić to za nią. Nawet jeśli przez to wychodziła na jakiegoś złoczyńcę. — Kościół, to nie jest wyjście El, to jest obowiązek. Obowiązki nie są przyjemnościami — burczy pod nosem, przewracając szarością ślepi — Może powinnaś trochę dotknąć, pewne tekstury warto poznać osobiście — zauważa, zaraz chichocząc i odchylając się tak, by móc ominąć poduszkę. Nie miała sobie równych jeśli chodziło o podobne uniki, w końcu z kuzynką, której naturalnie nie lubiły, przerzucała się notorycznie przedmiotami. Przeciąga się rozkosznie niczym kocię, nim usiądzie, patrząc w niezrozumieniu na kuzynkę. — Nie bądź niedorzeczna Elianne, ja zawsze jestem perfekcyjna — odpowiada z promiennym uśmiechem, kocią iskrą tańczącą wokół czerni źrenic. Nie było to powiedziane na wyrost, ni po to, żeby Lotte mogła zadzierać ten swój nosek. Każda kobieta w Kręgu mogła twierdzić, że jest piękna, owszem, odpowiednio wyselekcjonowane geny zezwalały im na posiadanie niebywałej urody. Jednak przedstawicielki rodziny Overtone przewyższały je niezaprzeczalnie, nadzwyczajny wygląd obrały za jedną z cech charakterystycznych familii i to, wespół z syrenim dziedzictwem czyniło z aktoreczki osobę godną, by zająć wszystkie pierwsze okładki magazynów całego świata. Czyli Ameryki. Nie ważne, czy złote pukle byłyby roztrzepane, czy strój pognieciony, albo – co gorsza – z poprzedniej kolekcji. I tak prezentowałaby się idealnie. Natury nie można było oszukać. Tak samo jak wyniku ich niewielkiego starcia. O dziwo nie poganiała jej tak mocno, jakby mógł ktokolwiek sądzić. Jeśli chodziło o przygotowania, tak należało do nich podejść z odpowiednią uwagą oraz umiejętnościami, bo kto jak nie własna ręka pozna wszelkie zalety oraz wady własnej twarzy i podkreśli jedno, by móc ukryć drugie? No właśnie. I tak była w szoku, że El tak krótko zajęło zdecydowanie się na biżuterię. Czasem syrenka zastanawiała się, czy kamienie szlachetne mówią do jej kuzynki w ten sam sposób, w jaki przemawiają do niej kwiaty. W większości jednak zwalała to na zawód oraz tradycję rodzinną L'Orfevre. Kiedy były w końcu gotowe oraz niemożliwie spóźnione, tak mogła rozpocząć się zabawa! Jasne policzki dziewczątka zarumieniły się radośnie, oczy spod rzęs wyglądające poszukiwały znajomych twarzy, a drobna rączka co i rusz się unosiła w powitalnym gestem. Lotte promieniała, ciesząc się towarzystwem, uwagą, tym, że znowu wyszło na jej. — Yhm! Papa z drogim kuzynem mają coś zaplanowane, przesłuchania oraz pierwszy odczyt ma się odbyć w przeciągu kilku tygodni — przyznała, nie dodając, że na pewno rolę pierwszej drugoplanowej postaci ma już w kieszeni. Overtonowie stawiali mimo wszystko na umiejętności oraz talent, ale ona posiadała to, a także wygląd, no i również piękno nepotyzmu. Wszystko w świecie Lotte było więc takie, jak należy — Ale to jeszcze tajemnica! Nawet mi nie pozwolili niczego podejrzeć, chociaż rekwizyty są już zamawiane! — zdradziła, łapiąc pod rękę krewną, żeby móc ją zaciągnąć pod jeden ze straganów i kupić dwa kubeczki grzanego wina — Ale Ellie, opowiedz mi coś więcej! Wnioskując z twojego listu, twój tato zaczął rozglądać się za kandydatami do twojej rączki. Jak myślisz, kogo ci wybierze? Albo nie! Jaki narzeczony by ci się marzył? — dopytuje, bo rozmowa o pracy, to straszna nuda. Ale kwestie sercowe! Och! Jakże kochała te tematy okrutnie, łaknąc chociaż odrobiny romantyzmu z życia innych oraz własnego. |