Oscar Nox
ANATOMICZNA : 28
SIŁA WOLI : 10
PŻ : 164
CHARYZMA : 2
SPRAWNOŚĆ : 2
WIEDZA : 18
TALENTY : 7
First topic message reminder : SYPIALNIA Małe, przytulne wnętrze, którego centralną częścią jest łóżko. Nie wiedzieć czemu, gospodarz upodobał sobie babcine, patchworkowe kapy i wielość poduszek, które są dla niego szczytem komfortu. Sypialnia posiada dużą antyczną szafę, mieszczącą całą garderobę lekarza. To właśnie z tego pokoju znajduje się przejście do łazienki. |
Wiek : 35
Odmienność : Zwierzęcopodobny
Miejsce zamieszkania : Little Poppy Crest
Zawód : Internista/genetyk
Oscar Nox
ANATOMICZNA : 28
SIŁA WOLI : 10
PŻ : 164
CHARYZMA : 2
SPRAWNOŚĆ : 2
WIEDZA : 18
TALENTY : 7
Wiek : 35
Odmienność : Zwierzęcopodobny
Miejsce zamieszkania : Little Poppy Crest
Zawód : Internista/genetyk
Ethan Carter
ODPYCHANIA : 20
SIŁA WOLI : 15
PŻ : 195
CHARYZMA : 2
SPRAWNOŚĆ : 15
WIEDZA : 9
TALENTY : 15
Wiek : 43
Odmienność : Słuchacz
Miejsce zamieszkania : Cripple Rock
Zawód : Łowca/ Właściciel strzelnicy
Oscar Nox
ANATOMICZNA : 28
SIŁA WOLI : 10
PŻ : 164
CHARYZMA : 2
SPRAWNOŚĆ : 2
WIEDZA : 18
TALENTY : 7
Wiek : 35
Odmienność : Zwierzęcopodobny
Miejsce zamieszkania : Little Poppy Crest
Zawód : Internista/genetyk
Ethan Carter
ODPYCHANIA : 20
SIŁA WOLI : 15
PŻ : 195
CHARYZMA : 2
SPRAWNOŚĆ : 15
WIEDZA : 9
TALENTY : 15
Wiek : 43
Odmienność : Słuchacz
Miejsce zamieszkania : Cripple Rock
Zawód : Łowca/ Właściciel strzelnicy
Oscar Nox
ANATOMICZNA : 28
SIŁA WOLI : 10
PŻ : 164
CHARYZMA : 2
SPRAWNOŚĆ : 2
WIEDZA : 18
TALENTY : 7
W jednej chwili czuł lekkość otaczającego go ciepła wody, i miły dotyk skóry Ethana. W kolejnej była wszechogarniająca ciemność. Zupełnie jakby coś nagle pozbawiło go resztek sił. Nie wiedział nawet kiedy poddał się uczuciu senności i czy to naprawdę miało miejsce. Ból znikł była jedynie czerń, otulająca miękko w połączeniu z samotnością go której nawykł. Oscar wciągnął gwałtownie powietrze unosząc głowę. Przez chwilę nie wiedział gdzie jest i co się z nim dzieje. Jego oczy przyzwyczajały się do rażącego światła lampki a on za wszelką cenę starał się wyłuskać ze swojej pamięci co miało miejsce. Pił z Colette, potem przyszedł Ethan i przemienił się przy nim. Czuł ból przestawianych kości i swędzenie wyrastających piór. A potem? Rozejrzał się nieco przestraszony i zdezorientowany. W pierwszej chwili chciał zerwać się z łóżka i biec za nim, tłumaczyć że przecież będzie wychodził przy każdej przemianie. Da radę nad tym zapanować jeśli tylko da mu szanse na udowodnienie tego. Potarł dłonią oko chciał uciszyć ból głowy jaki czuł za oczami. Nie był już pewny czy to kac, stres czy przemęczenie. Właściwie bolało go wszystko, całe ciało paliło od środka zmęczone przemianą. Nagle poczuł na policzku szorstki opatrunek i ten intensywny zapach ziół. Przysunął go do nosa starając się rozpoznać jaki to typ lekarstwa. Tym bardziej, że nie pamiętał by opatrywał sobie cokolwiek samodzielnie. Nacisnął palcem wskazującym wnętrze dłonie, czując lekkie pieczenie. Ten ból przywołał wspomnienie niczym jeden puzzel układanki, który wskoczył na swoje miejsce. Oparzenie… Przystawił nos raz jeszcze do szerokiego plastra i zaciągnął się zapachem. Coś jakby mentol? Maść chłodząca, którą miał w apteczce w kuchni? Ale jak? -Ethan…-Szepnął cicho i szarpnął za materiał kapy by mu wszystko wyjaśnić, przeprosić. On jako jedynie nie uważał go za zwierze, nie odrzucił nawet wtedy kiedy widział jak pokraczna jest jego prawdziwa natura. Opatrzył mu rękę a potem… musiał … Nox siedział na łóżku, oddychając coraz szybciej w panice, opatrując się w mrok dobiegający z salonu jakby czekał aż z niego wyłoni się kochanek. Panikował, jego dłonie zaciskały się coraz mocniej na materiale kołdry gdy wreszcie zerknął na kształt przy sobie. Patrzył choć nie widział, jakby jego naiwny umysł nie był w stanie odebrać tego co miał przed sobą. A może to jego niskie poczucie własnej wartości tak bardzo ciągnęło go w dół, że nie przyjmował do siebie prostego faktu - Carter go nie zostawił. Mimo tego wszystko co zobaczył nadal przy nim leżał. Oscar potrząsnął przecząco głową, starając się powstrzymać napływające go oczy łzy. Nie brzydził się nim, został. Jak to możliwe? Po wzruszeniu otuliła go jedynie wszechogarniająca radość i wdzięczność za tę akceptację. Nie wiedział jak to możliwe, ale nie zamierzał tego ani negować ani poddawać próbie. Był tu, był przy nim. Nagle ponownie zakopał się w pościeli i przylgnął całym ciałem do boku kochanka. Wtulił twarz w zagłębienie jego szyi a z jego nosa i ust popłynęła dziwna melodia. Przypominająca popiskiwanie piskląt budzących się ze snu nocnego, które domagając się posiłku. Albo ptasząt, które witają ciepłotę promieni słońca po chłodzie nocy. Cokolwiek to było łączyło się z delikatnym muśnięciem nosa jego szyi i linii szczęki. Cieszył się. To nawet nie była zwykła radość, tylko coś na wzór euforii, która swoje ujście ma w tym przedziwnym trelu. Zupełnie jakby Oscar nie potrafił tego ukryć choć stara się robić to ze wszystkich sił. Dłonią zagarnął pierś kochanka, delikatnie go głaszcząc w czasie gdy zarzucił na niego swoją nogę. Zupełnie jakby chciał być częścią Cartera i nie musieć się z nim rozdzielać. -Warto było czekać, bo wreszcie pojawiłeś się w moim życiu. -Wyszeptał mu do ucha pomiędzy melodią pełną czystej radości. |
Wiek : 35
Odmienność : Zwierzęcopodobny
Miejsce zamieszkania : Little Poppy Crest
Zawód : Internista/genetyk
Ethan Carter
ODPYCHANIA : 20
SIŁA WOLI : 15
PŻ : 195
CHARYZMA : 2
SPRAWNOŚĆ : 15
WIEDZA : 9
TALENTY : 15
Wiek : 43
Odmienność : Słuchacz
Miejsce zamieszkania : Cripple Rock
Zawód : Łowca/ Właściciel strzelnicy
Oscar Nox
ANATOMICZNA : 28
SIŁA WOLI : 10
PŻ : 164
CHARYZMA : 2
SPRAWNOŚĆ : 2
WIEDZA : 18
TALENTY : 7
Był tak szczęśliwy, jego oddech był przyspieszony a serce łomotało mu w piersi nie tylko z bólu ale i ekscytacji. Było jak w jego książkach, gdy czuł się najbardziej samotny pojawił się on… Carter, który wybawił go od piętna odrzutka, akceptując jego chorobę. Uśmiech nie znikał z twarzy Noxa, było w nim coś upiornego a zaraz obsesyjnego. Przecież Ethan musiał z nim być do końca ich dni, skoro go akceptował, prawda? Czując dotyk mocnych palców na udzie, uniósł kołdrę i spojrzał na ich ciała. Przez chwilę zastanawiał się w jaki sposób miałby go niby drażnić, gdy nagle dotarło do niego, że miał na myśli intymność. -Nie nawykłeś do zwykłego dotyku?- Zapytał wtulając twarz w jego szyję i delikatnie drażniąc ją zimnym nosem. -Lubię się z Tobą pieprzyć ale cenię sobie też twoją bliskość, to wszystko.-Wymruczał i syknął cicho gdy poczuł ból między oczami, bolało go niemal wszystko ale był zbyt osłabiony by coś z tym zrobić. Wychylił się i wyłożył na ciele Ethana za nic sobie robiąc to że może nie był przygotowany na to by znosić kolejny raz ciężar kochanka. Sięgnął do wsuwanej szuflady w szafce nocnej by móc wyjąć smukłą buteleczkę z jakimś płynem. Stęknął z wysiłku po tym jak jego mięśnie napięty się od niewygodnej pozycji. Bez słowa, odkręcił flakonik i upił kilka gorzko słodkich łyków toniku na uśmierzenie bólu, po czym ostawił naczynie na szafkę nocną. Nie czekał długo bo już po chwili poczuł to przyjemne mrowienie, zastępujące wszędobylskie uczucie bólu. Pytanie Cartera choć usprawiedliwione jego własnymi interesami, uznał że akt dobrego serca. Przecież z nim był, gdyby było mu wszystko jedno co się z nim stanie nie zostałby mimo że ewidentnie unikał jakikolwiek intymności, która mogłaby być teraz między nimi. Nox chwilę kręcił się przy boku kochanka zupełnie jakby mościł sobie gniazdo z jego ciała. Wreszcie znajdując odpowiednie ułożenie ponownie wtulił się w jego ramiona i szepnął, wypuszczając powietrze nosem. -Nie, dawno mi się to nie zdarzało. Teraz moje ciało jest daleko poza granicą zmęczenia. W ciągu ostatnich dwóch dni zmieniłem się częściowo i całościowo, piłem, nie spałem, pracowałem to szok dla organizmu. Ostatnio mdlałem jako dziecko, ale budziły mnie razy. Jeśli myślisz, ze jestem tak słaby to się mylisz. - Mruknął niczym poirytowany ptak, uniósł szybko głowę by zwyczajem drapieżnika zawisnąć nad głową kochanka. Mój ród nienawidzi słabości, brzydzi się nią i wyrywa z korzeniami…- mówić to skrzywił się z obrzydzenia do własnej rodziny, nie spuszczając wzroku czarnych oczu z przystojnej twarzy Cartera. Wiesz co jest żałośnie zabawne? Mój dziad poświęcił połowę swojego życia by szkolić się w odlewach i wytopie części rusznikarskich dla Carterów. Podobno był w tym tak dobry powiedział jak każdy z członków waszego rodu lubi trzymać swoją broń. A wy nie wiecie o nas nic. Ironia, prawda? Może to i lepiej…- Zamyśli się na chwilę coraz bardziej senny, ułożył dłoń na szyi Ethana jakby sprawdzał szybkość jego tętna. Jeśli do mojej rodziny doszłyby plotki o naszej relacji a ja zniknie… to mnie nie szukaj… już jestem dla nich hańbą… niczym biała ścierka rzucona w sadzę, tylko obrzydzam kontrastem… -Pomyślał, ze jego ojcem poszedł by do Cartera z jakimś podarkiem w ramach przeprosin za jego wybryki. Może pistoletem i jego roztrzaskanym łbem? Nie… to nie w stylu jego rodziny. Wystarczyłby zakrwawiony młotek i informacja że problem zniknął. Przymknął powieki otulonym ciepłem ciała Cartera i odchodzącym bólem. -Kiedyś czytałem taki wiersz… Weź w swoje ręce czerwone serce moje Lecz bądź delikatny teraz jest twoje Bije po cichu emanuje spokojem Bo kochało i cierpiało lecz teraz jest twoje Może zostać zranione, cierpieć za dwoje i może zapomnieć Lecz nie zapomni że jest Twoje Moje serce było dumne i silne, śniło o radości i piekle Lecz może zostać złamane, tylko przez ciebie… Chciał coś dodać lecz jego słowa stawały się coraz bardziej ciche i nieśmiałe w swoim wyrazie aż zupełnie zasnął. |
Wiek : 35
Odmienność : Zwierzęcopodobny
Miejsce zamieszkania : Little Poppy Crest
Zawód : Internista/genetyk
Ethan Carter
ODPYCHANIA : 20
SIŁA WOLI : 15
PŻ : 195
CHARYZMA : 2
SPRAWNOŚĆ : 15
WIEDZA : 9
TALENTY : 15
Wiek : 43
Odmienność : Słuchacz
Miejsce zamieszkania : Cripple Rock
Zawód : Łowca/ Właściciel strzelnicy
Oscar Nox
ANATOMICZNA : 28
SIŁA WOLI : 10
PŻ : 164
CHARYZMA : 2
SPRAWNOŚĆ : 2
WIEDZA : 18
TALENTY : 7
-Czuje się wolny przy Tobie…-Wyszeptał ledwo słyszalnie. Omiatając skórę Cartera ciepłym oddechem. Zasypiał z uśmiechem, czując otaczające go poczucie bezpieczeństwa i niczym niezmąconą błogość. Uwielbiał jego zapach i ciepłe ciało, przyzwyczaił się już do jego obecności zupełnie jakby znalazł coś co zgubił a utracenia czego nie był nawet świadomy. Być może przez swój romantyzm, albo iluzoryczną potrzebę postrzegania sytuacji w ten a nie inny sposób, odbierał słowa kochanka jako akt przywiązania. Ethan miał rację, w wielu kwestiach jego spojrzenie na świat było daleko bardziej racjonalne od niego samego. Zdawali się być dwoma przeciwstawnymi biegunami, które najpierw się ścierają a potem koegzystują w idealnym układzie. Oscar nie mógł powstrzymać drżenia mięśni i nagłych niespokojnych skurczów które towarzyszyły mu jeszcze długo po tym jak zapadł w twardy niezmącony niczym sen. Do czasu… Nie wiedział co zbudziło go pierwsze, lekkie pacnięcie w bok czy może mamrotanie, które stopniowo dolatywało do jego uszu. W pierwszej chwili nie wiedział co się dzieje, poderwał się wybudzony gwałtownie, myśląc w pierwszym odruchu że jest na intensywnej terapii. Zerknął w prawo starając się wyostrzyć spojrzenie zaspanych oczu i dojrzeć liczby oraz kolorowy wykres na monitorze. Jednak niczego takiego nie było. Przez chwilę starał się rozumieć gdzie się znajduję. Bo i ponownie nie było mu dane zaznać poprawnego wypoczynku i choć na chwilę znaleźć ukojenie. -Szzzz, szzzzzz…- Szepnął miękko i czule, widząc że tym razem to Ethana dręczą koszmary. Poruszał się niespokojny zupełnie jakby z kimś walczył. Zatem łączyło ich więcej niźli mógł się spodziewać. Pociągnął się nieco wyżej by móc wtulić twarz w jego, dłonią delikatnie przesunął po linii żuchwy kochanka obsypanej zarostem. -To tylko zły sen…-Zakomunikował głośno i wyraźnie, nie szczędząc mu przy tym wyjaśnień jakby chciał przyspieszyć proces wybudzania mężczyzny. -Jesteś ze swoim krukiem. Jesteśmy tylko my…-Miał miękki i ciepły głos, jego ciepłe ciało przylgnęło do rozpalonego Cartera. Przesunął ciepłymi wargami po jego twarzy, złożył na niej kilka pocałunków w tym na powieki, jakby chciał przypieczętować tym gestem spokój jaki miał zapanować. Nagle sięgnął pod pościel i zaczął przesuwać dłonią po prześcieradle by w pewnej chwili wyczuć to czego szukał. Szorstką, czarną lotkę, którą wcześniej wydał mu kochanek. Teraz przesunął nią po jego twarzy, pieszcząc i rysując jego brew. -Moja babka mawiała, że złe sny spływają po piórach w które się zaplątują nim trafią do głowy śniącego, po czym rozpływają się w niebycie wraz z pierwszymi promieniami słońca. - Uśmiechnął się do niego czule i ułożył czarny przedmiot, który był częścią jego samego, tuż przy głowie kochanka. Ułożył głowę na poduszce przy Carterze tak, że ten czuł każdy jego oddech na swoim policzku. Dłoń zaś ułożył na jego policzku i stale przesuwał po skórze kciukiem. -Śpij, już jest dobrze… popilnuję Twoich snów. Obiecuję. |
Wiek : 35
Odmienność : Zwierzęcopodobny
Miejsce zamieszkania : Little Poppy Crest
Zawód : Internista/genetyk
Ethan Carter
ODPYCHANIA : 20
SIŁA WOLI : 15
PŻ : 195
CHARYZMA : 2
SPRAWNOŚĆ : 15
WIEDZA : 9
TALENTY : 15
Wiek : 43
Odmienność : Słuchacz
Miejsce zamieszkania : Cripple Rock
Zawód : Łowca/ Właściciel strzelnicy
Oscar Nox
ANATOMICZNA : 28
SIŁA WOLI : 10
PŻ : 164
CHARYZMA : 2
SPRAWNOŚĆ : 2
WIEDZA : 18
TALENTY : 7
The end |
Wiek : 35
Odmienność : Zwierzęcopodobny
Miejsce zamieszkania : Little Poppy Crest
Zawód : Internista/genetyk
Oscar Nox
ANATOMICZNA : 28
SIŁA WOLI : 10
PŻ : 164
CHARYZMA : 2
SPRAWNOŚĆ : 2
WIEDZA : 18
TALENTY : 7
+18 4 marca 1985 roku, późny wieczór Oscar Nox i Ethan Carter Wszędobylski mrok zalegał w niedużej sypialni Noxa. W powietrzu unosił się zapach ich ciał i proszku do prania, którym przesiąknięta była pościel. Ciche westchnienie a potem śmiech jaki rozszedł się wśród mroku tego miejsca sprawiły, że cztery ściany żyły swoim własnym życiem. W jakiś subtelny sposób dając im charakteru i wesołości tak kontrastującej z samotnością. Lekarz opadł na kochanka nie przejmując się wilgocią perlącą się miedzy ich rozgrzanymi ciałami. Jego szczupła dłoń od razu powędrowała na kark Cartera jakby chciał znów masować tamto miejsce. Nagle uniósł swoją głowę i złożył na jego ładnie skrojonych wargach namiętny pocałunek, tylko po to by po chwili wyszeptać mu wprost w nie: Tęskniłem Miał zniżony głos, kto rwał się niebezpiecznie zupełnie jakby przed chwilą ukończył długodystansowy maraton. To właśnie w chwilach takich jak te, zastanawiał się gdzie leżą granice pożądania. Czy przekroczyli je w chwili, w której Ethan dowiedział go podczas choroby tylko po to by się nim zająć. Czy może wówczas gdy on sam z pasją wysłuchiwał historii o jego dzieciach, zastanawiając się, czy go polubią. A może wtedy gdy zrobił mu miejsce w swojej szafie na niektóre rzeczy by mógł zawsze wychodzić od niego w świeżym ubraniu? Nie był pewny. Jedno wiedział, im bliżej byli ze sobą emocjonalnie tym z większym dystansem traktowali się poza murami jego mieszkania. Pod koniec kwietnia planuję wypuścić swoją druga naturę. Powiedział informacyjnie przesuwając dłonią po torsie Ethana. Na chwilę zapomniał co chciał powiedzieć będąc zbyt pochłoniętym ciepłem ciała partnera i dotykiem. Był skrajnie zrelaksowany i spełniony, może dlatego położył się teraz nader wygodnie układając głowę tuż przy jego, tak by móc szeptać. Uprzedzam cię wcześniej byś nie był zaskoczony jeśli przez jakiś czas będę zbyt osłabiony by się spotykać. Choć nie do końca zdawał sobie sprawę to jego krucza strona wiedziała i czuła więcej. Ethan musiał się zgodzić, musiał zaakceptować to, przyswoić i zadecydować czy chce przy nim być czy nie. Wiedział, ze jeśli zrobiłby to nie uprzedzając go a potem spotkał się z nim gdy był osłabiony Carter by wpadł w szał. Na początku agresję upatrywał jako skrajną próbę kontroli, przez tyle tygodni jednak nauczył się dostrzegać w tym jedynie troskę. Dla niego był niczym bezbronne piskle, które musiał chronić. I choć kiedyś tego na rozumiał teraz skutecznie sobie z tym radził, za wczasu unikając najdrobniejszych nieporozumień i kłótni. |
Wiek : 35
Odmienność : Zwierzęcopodobny
Miejsce zamieszkania : Little Poppy Crest
Zawód : Internista/genetyk
Ethan Carter
ODPYCHANIA : 20
SIŁA WOLI : 15
PŻ : 195
CHARYZMA : 2
SPRAWNOŚĆ : 15
WIEDZA : 9
TALENTY : 15
Trigger Warning Szelest pościeli, wpisywał się w ciche skrzypienie łóżka i dźwięki wspólnej ekscytacji, które co chwila przecinały powietrze. Barwna lampa rzucała kolorowy cień na jasną skórę Noxa, układając się blaskiem na wszelkich załamaniach jego ciała, nadając całej postaci kuszącej eteryczności. Carter przesunął powoli szorstkimi dłońmi po zagłębieniach jego ciała, tuż przed tym, gdy obaj osiągnęli punkt szczyt przyjemności. Wypuścił powoli powietrze z ust, dając upust zebranym emocjom i podłożył jedno, zgięte ramię pod swoją głową, układając się wygodniej na tym lekko rozklekotanym łóżku, lewym ramieniem zagarniając ciało swojego partnera jak najbliżej siebie, gdy poczuł na swoich wargach ciepłe, wilgotne usta Noxa. Jego szept owiewał ciepłym powietrzem skórę, wywołując na twarzy Ethana lekki, zawadiacki uśmiech, obnażający lekkie zmarszczki mimiczne wokół kącików ust i oczu. - Jeśli w ten sposób, chciałeś pokazać, jak bardzo to jestem w stanie Ci uwierzyć. - Wyszeptał, jak zawsze w pewien sposób drocząc się ze swoim partnerem. Irytowało go ostatnio to, że mężczyzna wcześniej poświęca większość swojego czasu na badania, czuł wtedy dziwne napięcie całego ciała, które spinało nawet koniuszki jego palców. Każdy dzień, w którym ich spotkania skracały się do kilku chwil zdawał się tylko bardziej go irytować, aż miał wrażenie, że wystarczy jedno krzywe spojrzenie kogokolwiek, by wybuchnął. Ale czyja była to wina? Przecież sam go namawiał na te cholerne badania. Skąd jednak miał wiedzieć, że będą zabierały praktycznie cały czas Noxa? Niechętnie musiał to przyznać, ale kruczowłosy był na tyle ambitnym i bystrym człowiekiem, że miał okazję zabłysnąć w swojej dziedzinie, zamiast wiecznie chować głowę w piasek. Przesunął palcami po linii kręgosłupa swojego partnera, na kilka chwil pozwalając, by powieki opadły na jego oczy, dając chwilowe ukojenie zmęczonym oczom. Trwało to jedno uderzenia serca, bo moment później Nox znów zaczął pieprzyć, jakieś głupoty, które nie miały żadnego sensu. Chciał sprawdzić, jak zareaguje na jego słowa? Czy może już zapomniał, że widział go w tylu wydaniach, że nie był w stanie niczym go już zdumieć? To pierwsze miało większy sens, drugie…nie. Parsknął krótkim śmiechem, obracając głowę w stronę kochanka i spojrzał mu prosto w oczy, sprawnie chwytając za przegub jego nadgarstka, gdy ten przesuwał dłonią po jego torsie. - Wydaje mi się, że minął czas, w którym miałeś okazję mnie odsunąć. - Zniżył głos do szeptu, który przybrał nieco żartobliwy ton, chociaż Oscar znał Ethana już na tyle dobrze, że mógł się domyślać, że jego partner nie zamierzał w tym momencie dawać mu możliwości jakiegokolwiek wyboru. - Widziałem już wszystko, Nox. - Przeszło mu przez myśl, że jego partner chyba nie do końca jeszcze wierzył, że nawet jeśli odmówi mu spotkania, to po prostu wejdzie ot tak, czy to używając klucza, który wciąż miał czy magii i zwyczajnie będzie miał w poważaniu jego zakazy. - Masz przede mną jakieś sekrety? - Spytał, przesuwając kciukiem po wewnętrznej stronie jego nadgarstka, chwilę później zwinnie obkręcając się na mężczyznę przy akompaniamencie trzeszczących sprężyn. Zawisł nad nim, unosząc jedną jego rękę nad głową kochanka. - Kiedyś Ci powiedziałem, że możesz w tym stanie pokazywać sie tylko mi. Akceptowałem nawet fakt, kiedy próbowałeś udawać syrenkę w wodzie. Rozumiesz? Poza tym chyba zapomniałeś, że mam klucze do Twojego mieszkania. - Carter wyraźnie mu zakomunikował, że nie zamierzał pozwolić, by Oscar był w takim momencie sam. Zmiana, jaką przechodził lekarz była dla niego fascynująca, zupełnie inna od wszystkiego, czego doświadczył do tej pory, więc chciał to widzieć. Chciał jeszcze raz dotknąć jego czarnych piór, szarpnąć za nie i wyrwać…by przypomnieć kochankowi, że jest tylko jego. Naszyjnik przypominający te wykonywane przez rdzennych mieszkańców Ameryki, zwisał z jego szyi, pióro miękko opadło na tors kochanka, łaskocząc tamtejszą skórę. - Daj mi znać, kiedy to się stanie. - Nie było w tym prośby, nie pytał Oscara o zdanie, on jasno zakomunikował, co ma zrobić. |
Wiek : 43
Odmienność : Słuchacz
Miejsce zamieszkania : Cripple Rock
Zawód : Łowca/ Właściciel strzelnicy
Oscar Nox
ANATOMICZNA : 28
SIŁA WOLI : 10
PŻ : 164
CHARYZMA : 2
SPRAWNOŚĆ : 2
WIEDZA : 18
TALENTY : 7
Oscar wpatrywał się w oczy Ethana, mimo półmroku dostrzegał w nich więcej niż inni ludzi. Lubił tak myśleć, bo prawda o jego kochanku była nieodgadniona nawet dla niego samego. Jednak migdałowy kształt jego spojrzenia na myśl przywodził coś egzotycznego. W tej jednej chwili gdy Carter przekręcił go na plecy wyciskając powietrze z jego płuc, przypomniał sobie że gdy się poznali nie wydawał mu się szalenie pociągający. To jego postawa ciała, sposób w jaki pachniał i się ubierał były czymś dla niego nieodgadnionym. Czymś na sam nie mógł sobie pozwolić a co zwyczajnie pozostawało poza jego zasięgiem. I dont try push you away Ethan.- Jego głos wybrzmiał w czterech ścianach bardzo poważnie, zupełnie jakby zebrał w sobie cały upór jaki posiadał by przeciwstawić się myśleniu kochanka. Spoważniał jednak słuchając jego kolejnych słów. Coś na granicy zdrowego rozsądku a szaleństwa kazało mu przyjąć taki stan rzeczy. Zawsze przecież marzył o akceptacji swojej drugiej natury ze strony kogoś innego. Przy nim jednak czuł, że ów akceptacja przybiera nieco mocniejszy wydźwięk. Godził się na tę próbę zawłaszczenia części siebie bo wychowany na tanich romansach, upatrywał w tym przejaw miłości. Ethan nie brzydzi się, gdy zmieniał się w potwora, wyrywał mu nawet pióra i nosił na szyi jak dziwne trofeum, może to właśnie tym był dla łowcy? Jedynie trofeum. Podejrzewał, że tak jest ale nawet ta wiedza nie przeszkadzała mu w żaden sposób by pielęgnować ich relację. Spychał jednak do zakątków umysłu fakt, że jest uprzedmiotowiony. Relacje między dwojgiem ludzi znał jedynie z książek, a w nich mężczyźni często traktowali tak kobiety. Miały spełniać pewne oczekiwania, posiadać pewne cechy a nagrodą za to była miłość wymarzonego mężczyzny. Może tak to właśnie działało? Słysząc pytanie czy ma przed nim jakieś tajemnice, poczuł się dziwnie. Nieświadomie spiął się lekko pod kochankiem i odwrócił spojrzenie swoich oczu od jego. Zupełnie jakby bał się, że przez czerń oczu zostanie zdemaskowany. Ethan zawsze w jakiś dziwny i osobliwy sposób wiedział co działo się w jego życiu. Podejrzewał już nawet, że nauczył się języka kruków i ci cholerny ptasi oportuniści zdradzali jego tajemnice. Przyjąłem ucznia pod prywatną praktykę. Jest bardzo specyficzny dlatego do tej pory Ci nie mówiłem, myśląc że nasza współpraca się nie ułoży. To Fogarty …Powiedział informacyjnie i zanim Carter zdążył oponować lub pokazywać swoją dezaprobatę, ubiegł go w wyjaśnieniach. Nie chcę odmawiać pomocy nikomu kto po nia przychodzi. Ani oceniać czarownika przez pryzmat błędów jego przodków. Gdybym tak traktował ludzi nigdy nie bylibyśmy razem. Powiedział twardo zbijając wszystkie argumenty, jakie mogłyby nasunąć się na język jego drugiej połówki. Przesunął opuszkami palców po jego łopatce, wtulając się w ciało Catera tak jakby chciał zniknąć. Nigdy nie byłem na pielgrzymce wiesz, na święta męczeństwa Aradii. Chociaż może byłem z rodzicami, przed ujawnieniem się mojej odmienności, ale nie pamiętam tego. zamyślił się na chwilę zupełnie jakby starał się odszukać w pamięci coś co utwierdziło by go w tych spekulacjach. A potem nie miałem nikogo i bałem się iść sam. A stan Mortiego stale się pogarszał i nie chciałem mu zawracać tym głowy… jak to jest? Chwilami Nox był niczym dziecko, które niekoniecznie zdaje sobie sprawę z tego jak do końca funkcjonuje rzeczywistość otaczająca go. Opowiesz mi o łowach? Zapytał nagle wpatrując się w Cartera niczym w obrazek. |
Wiek : 35
Odmienność : Zwierzęcopodobny
Miejsce zamieszkania : Little Poppy Crest
Zawód : Internista/genetyk
Ethan Carter
ODPYCHANIA : 20
SIŁA WOLI : 15
PŻ : 195
CHARYZMA : 2
SPRAWNOŚĆ : 15
WIEDZA : 9
TALENTY : 15
Coś było nie tak. Oscar odwrócił od niego spojrzenie, jakby próbował sprawić, że nie wyczyta z jego oczu prawdy. Wyraźnie czuł pod palcami, jak ciało kochanka stało się nagle spięte, zupełnie struna, którą zbyt mocno się szarpnie. Ukrywał coś przede mną. Dlaczego tego nie zauważyłem wcześniej? Powinienem użyć na nim mojej zdolności! Ty stary, naiwny kretynie…dałeś się omamić. Poczuł nieprzyjemną gorycz, nie potrafił jednak określić czy pochodziła z żołądka, czy z serca. Minęło trochę czasu nim ostatni raz go sprawdzał, ale co jeśli to nie na badaniach spędzał tyle czasu? Może to nie one były przyczyną zmęczenia? Zawrzał w nim gniew, który sprawił, że odruchowo zacisnął spięte palce na nadgarstku Noxa. Jednak kolejne słowa sprawiły, że zamiast ulgi, poczuł jeszcze większa frustrację. Fogarty… Jeden z tych, którzy zostali wykluczeni z Kręgu. Do tej pory Ethan nie lubił łatki, jaką jemu samemu czasem przypisują, ale to nazwisko niosło za sobą smród. Nic nie powiedział na wyjaśnienia swojego kochanka, ewidentnie jednak ciemne oczy pociemniały z gniewu, a na twarzy widać było napięte mięśnie. Naprawdę Nox zapomniał z kim miał do czynienia i że nie wolno z nim igrać, mając za pewnik, że nic mu się nie stanie. Cholerny samarytanin, chyba powinien dać mu jasno do zrozumienia, że ma mówić mu wszystko i przypomnieć, że był JEGO, a to niosło za sobą obowiązki. Tym razem jednak zamierzał nieco odroczyć karę. Wypuścił powoli powietrze z ust, wciąż jeszcze czując jak emocje w nim buzują, jakby nie potrafiły w stu procentach znaleźć ujścia. Carter położył się obok, ciężko osuwając się na materac, który ugiął się pod ciężarem jego ciała, by zaraz wsunąć ramię pod ciało kochanka. Mężczyzna słuchał tego, co mówi lekarz, zastanawiając się czy jego rodzina faktycznie kiedykolwiek zabierała go na jakieś wycieczki. Szczerze w to wątpił po tym, co zobaczył we wspomnieniach towarzysza. Traktowali go jak ułomnego, zamykali, nie pozwalali przecież na kontakt zewnętrzny. Aż chwycił go mocniej, zaciskając palce na jego ramieniu, czując jak znów wzbiera w nim gniew, wciąż jeszcze podbijany tym niedawnym wyznaniem. - Musisz założyć wygodne buty. Nie powinieneś spowalniać marszu, tym bardziej, że nie wszystkie ścieżki są bezpieczne. Wyruszymy skoro świt, więc bądź gotów. - Carter jasno dawał mu do zrozumienia, że zabierze go ze sobą. Powiedział to jednak tym swoim zwyczajowym tonem, jakby już wcześniej umawiali się, że pójdą razem. Jakby to była po prostu oczywistość. - Czyżbyś chciał spróbować z innym rodzajem broni? Aż tak lubisz ją trzymać? - Przeniósł na niego spojrzenie, w swoich pociemniałych od emocji oczach mając, mimo wszystko te zdradzieckie bliki. Doskonale pamiętał tą niemal dziecięcą ekscytację kochanka, gdy strzelał na strzelnicy z rewolweru i ten dziwny żal, że to już koniec. - Bierzesz tylko niezbędne rzeczy, które pozwolą Ci przetrwać w trudnych warunkach. Zbędne rzeczy utrudniają Ci ucieczkę przed ewentualnym zagrożeniem. Bardzo szybko z łowcy, możesz być zwierzyną. - Aż przypomniało mu się, jak jeden z jego dawnych znajomych prawie stracił życie, gdy zaklinował się podczas ucieczki między gałęziami drzew. Zbyt obszerny, wypchany plecak zaczepił się o gałęzie. - Najważniejsza jest cisza, nie rzucanie się w oczy i opanowanie…. Mówił dalej, jednocześnie przesuwając palcami po nagim ramieniu kochanka. |
Wiek : 43
Odmienność : Słuchacz
Miejsce zamieszkania : Cripple Rock
Zawód : Łowca/ Właściciel strzelnicy