Thea Sheng
ANATOMICZNA : 5
ILUZJI : 5
ODPYCHANIA : 10
SIŁA WOLI : 10
PŻ : 176
CHARYZMA : 1
SPRAWNOŚĆ : 8
WIEDZA : 10
TALENTY : 9
First topic message reminder : SALON Wita ciepłem rzucanego zza zwykle odsłoniętego okiennego szkła, oraz odcieniami brązu, bieli i szarzyzn przeplatanych na tyle, na ile skrępowana w czterech ścianach skromność rozmiaru pozwala. Pozostawiony w stanie niezmiennym do tego, w jakim zastała go w dzień najmu — niechby uprzątnąć poniewierające się tu i ówdzie opowiadania Poe'a wraz z kasetami muzyki alternatywnej, można by pomyśleć, że mieszkanie wciąż należy do starszej czarownicy lubującej się w robieniu na szydełku. Wiekowe meble wypełniają pomieszczenie zapachem starego drewna, kolekcjonując przy tym korpulentne warstwy kurzu, ścierane jedynie, gdy uzbierany w ukryciu roztocz zaczyna szczypać domowniczkę w oczy. Szenilowy, ciemny fotel niedbale przykrywa, zdecydowanie za cienki i szorstki by zagwarantować jakiekolwiek ciepło, koc — swoją rolę sprawując najlepiej późnymi nocami, kiedy to włączany jest ustawiony przed salonowym siedziskiem niewielki telewizor tranzystorowy. Ostatnio zmieniony przez Thea Sheng dnia Pią Sie 30, 2024 1:31 pm, w całości zmieniany 1 raz |
Wiek : 26
Odmienność : Medium
Miejsce zamieszkania : saint fall, deadberry
Zawód : grabarz
Thea Sheng
ANATOMICZNA : 5
ILUZJI : 5
ODPYCHANIA : 10
SIŁA WOLI : 10
PŻ : 176
CHARYZMA : 1
SPRAWNOŚĆ : 8
WIEDZA : 10
TALENTY : 9
Równiej, sprawniej i precyzyjniej—chciała dopowiedzieć, w ostatniej chwili wiążąc te słowa na koniuszku własnego języka. Przy tak skromnym wynagrodzeniu nie powinna oddawać się zajmowanej posadzie, jakby była osią całego jej istnienia. Choć, na ten moment, prawda jest na tyle transparentna, że niezależnie od tego, co i ile powie, zostanie uznana za pracoholiczkę. A fakty były jasne—kopała równiej, sprawniej i precyzyjniej. Po zaklejeniu ran opatrunkiem, Thea dołączyła do Lyry na kanapie, z wdzięcznym uśmiechem przyjmując od niej kieliszek. Stykające się z taflą wina wargi i zmarszczone w awersji brwi zdradzały, jak wierny wspomnieniom pozostał jego smak. Ohydny. Co było dość jednoznaczne z tym, że na jednym się nie skończy. — Oh… Dobry wieczór, Lyra. Wyglądasz zjawiskowo — powiedziała w momencie, gdy ta naciągnęła na siebie jej koszulkę. — Czy to now– A, nie, to tylko moje ubranie. Alkohol jeszcze nie zdążył zawrzeć w jej krwi, lecz atmosfera rozkwitała w zauważalny sposób. Może z chęci odcięcia się od poprzednich, przeciągniętych z zaświatów nastrojów, a może zwyczajnie nadeszła już na to pora. Na porzucenie wszelakich kłopotliwości i utopienie ich w przelewanych litrach spirytusowego wina wygrzebanego gdzieś z zaplecza u Phila. A może rozdrapywanie podskórnych ran zaczynało się dopiero z momentem opatrzenia tych zauważalnych gołym okiem. Może dopiero teraz tak naprawdę zaczynają rozmawiać. Przynajmniej tak tylko cicho snuła, wsłuchując się w spływające z ust Lyry zdania. Własne reakcje tłumiła gdzieś za szklaną osłoną popijanego z wolna wina. Tego, które o mało nie wyszło jej nosem na wspomnienie nazwiska funkcjonariusza. Kieliszek odstawiła na chwilę na stolik, pokasłując jeszcze kilkukrotnie nim posłała Lyrze osłupiałe spojrzenie. — Williamson?! Czy w Saint Fall jest tylko jeden cholerny policjant? A może wszyscy z nich mają po prostu to samo nazwisko? |
Wiek : 26
Odmienność : Medium
Miejsce zamieszkania : saint fall, deadberry
Zawód : grabarz
Lyra Vandenberg
ILUZJI : 22
ODPYCHANIA : 5
SIŁA WOLI : 24
PŻ : 172
CHARYZMA : 19
SPRAWNOŚĆ : 9
WIEDZA : 9
TALENTY : 5
Równiej, sprawniej, precyzyjniej i — niezaprzeczalnie — z większym uśmiechem. — Oh, to? — machnęła teatralnie ręką, jakby chciała odgonić natrętnych adoratorów — ale tylko pozornie, uśmiechem mówiąc, by kochali ją dalej. Potem wyprostowała materiał koszulki, aby nadruk był doskonale widoczny. — Najnowsza kolekcja nieodkrytej projektantki z Portland. Z wrażenia nad jej ubraniami można umrzeć. Wiele rzeczy można powiedzieć o niesamowicie bogatej gamie smaku, jaką oferował wykwintny trunek, we Francji znany jako grandiloquente — wiele, ale niewiele z tego będzie czymś miłym. Największą jego zaletą, była cena oraz skuteczność. Lyra jednak — z powodu niewyjaśnionego sentymentu — broniłaby go przed każdym, kto ośmieliłby się twierdzić inaczej. Nawet jeśli jej własny przełyk właśnie płonął, a ona wykrzywiała się nieznacznie, gdy Thea— — Woah, powoli, bo się zadławisz. Była już gotowa powiedzieć, by podniosła ręce do góry i poklepać ją po plecach, gdy kobieta wreszcie wykaszlała powód swojego zaskoczenia. Kurwa, (przecinek) Williamson, czy ty każdego próbujesz zabić w tym mieście? — Nawet nie wiem — odłożyła kieliszek w ślad za tym Thei. Tak właśnie kończy się próba bycia kulturalnym przy piciu Bombastica. Kręciła z lekkim niedowierzaniem głową. Zaraz się okaże (ha, zabawne, że tak myślisz, Vandenberg), że z Cecilem również pija sobie herbatkę i ukrywanie jego tożsamości przed bagietą, jest całkowicie niepotrzebne. — od czego zacząć. Tak, Williamson. Dużo ich jest, ale— Tak już bywało z kręgowcami — rozmnażali się jak niepokojąco blisko spokrewnione ze sobą króliki. — Wysoki, gama emocjonalna kamienia, brwi wyjątkowo ruchome, ale rzadko w tym samym czasie? Słownik ogranicza się do yhym, hm, nie? — oraz śmiechu na granicy wymarcia, ale gdy już wybrzmiewa, to... Skorzystała ze swojej nowo nabytej umiejętności skutecznej imitacji barwy jego głosu. Nawet lewa jej brew powędrowała do góry, jakby obie rzeczy były ze sobą nieodwracalnie powiązane. — Skąd się— aresztował cię kiedyś? Nie miała zielonego pojęcia, że Thea posiadała kartotekę. |
Wiek : 27
Odmienność : Syrena
Miejsce zamieszkania : SAINT FALL, SONK ROAD
Zawód : aktorka, anonimowy dawca łusek, dostawca morskich skarbów
Thea Sheng
ANATOMICZNA : 5
ILUZJI : 5
ODPYCHANIA : 10
SIŁA WOLI : 10
PŻ : 176
CHARYZMA : 1
SPRAWNOŚĆ : 8
WIEDZA : 10
TALENTY : 9
— Sprawdź, czy na metce masz Made in China. Pijąc Bombastica na brak wrażeń i emocji narzekać nie można. O ile mózg nie zacznie popychać ku drastycznym, dobitnie nierozsądnym decyzjom, a zdania zlepiać w jedno dziwnie brzmiące słowo, tak inny organ może ulec roztopieniu, jeśli nieświadomy niczego konsument pomyli jego butelkę z łudząco bliźniaczym w smaku płynem do udrażniania rur. Z każdym porankiem, gdy Thea budzi się wraz z charakterystycznym, mdłym posmakiem, w głowie aż huczy jej od pytań, jak do jasnej cholery Phil jest w stanie zarobić na butelce więcej niż trzy centy. I dlaczego sama z taką łatwością po każdą sięga. Może tajnym składnikiem trunku nie był toksyczny detergent, a jakiś nieznany jej pierwiastek magiczny, który oprócz właściwości silnie odurzających, ma też w sobie coś narkotyzujacego. Choć wykasłowując z siebie etanolowe resztki, na języku czuła więcej tych gorzko-palących środków udrażniających, niż czegokolwiek uzależniającego. — Z wyglądu się zgadza — po krótkiej chwili zastanowienia była w stanie wrócić pamięcią do (choć słabo oświetlonej) wyraźnie wyeksponywującej jego marmurową mimikę scenerii, w której to mieli przyjemność się spotkać. — Tylko mój więcej gadał. Głównie żarty, które mierzyć można skalą śmieszności mojego starego. Dużo się też rządził… Ej, jak tak teraz sobie o tym myślę– Czy nazwanie Azjatki “tą od liczenia” jest rasistowskie? W gruncie rzeczy mogli rozmawiać teraz o zupełnie różnych Williamsonach. Jednak jeśli jeden posiadał stereotypowy pogląd na mniejszości rasowe w Ameryce, to prawdopodobieństwo, że drugi miał to uwarunkowane genetycznie, jest całkiem wysokie. Kurwa, (przecinek) Williamson, przez ciebie zaczynam wyliczać rachunki prawdopodobieństwa! — A skąd! — stanowczo zaprzeczyła. Miała swoje za uszami, jednak komisariat policji, póki co, okazje oglądać miała jedynie z zewnątrz. Otaczała się także nadzieją, że taki stan rzeczy się utrzyma. — Poznaliśmy się dziś. Przetrzepywaliśmy razem zwłoki. Otarli się też wspólnie o śmierć. Mimo to, zważywszy, że oboje wciąż oddychają i, przypuszczalnie, dalej potrafią wydusić z siebie nieśmieszne żarty, to chyba nie warto poruszać tego tematu. — I bardzo możliwe, że przyczyniłam się do zgubienia jego latarki. Ale pewnie ma takich z piętnaście i każdą nazywa po swojej ex, więc utrata jednej Basi nie powinna zrobić mu różnicy. Chyba, że zobaczysz gdzieś plakat gończy z moim wizerunkiem, to chociaż upewnij się, że ładne zdjęcie wybrali. |
Wiek : 26
Odmienność : Medium
Miejsce zamieszkania : saint fall, deadberry
Zawód : grabarz
Lyra Vandenberg
ILUZJI : 22
ODPYCHANIA : 5
SIŁA WOLI : 24
PŻ : 172
CHARYZMA : 19
SPRAWNOŚĆ : 9
WIEDZA : 9
TALENTY : 5
Wino przepalało kubki smakowe, żarówka paliła się wiernie w kącie pokoju, a kanapa skrzypiała, gdy Lyra przenosiła ciężar ciała z biodra na biodro. — Mó— Stop. Zaimek dzierżawczy byłby bardzo niebezpieczny w tym zdaniu i wypiła zdecydowanie zbyt mało, aby pozwolić sobie na, chociażby rozważenie, co to słowo miałoby robić w tym zdaniu — i chociaż byłoby zaledwie lustrzanym odbiciem słów Thei, to ich nie miała zamiaru pozwalać sobie na takie zabawy. — Mówisz, że dużo żartował — nie było wielu psów z poczuciem humoru. — Z pewnością ten sam, chociaż ten, o którym ja mówię, bywa nawet zabawny. Nie była pewna, gdzie na skali śmieszności znajduje się ojciec Thei i czy to porównanie miało na celu obrazę czy komplement zapasu kawalarskiego Williamsona, ale czuła, że gdy zejdą na temat swoich rodziców, te cztery butelki wina, które przyniosła, to będzie zbyt mało. Dużo się rządził też było adekwatnym określeniem. Miał do tego zarezerwowany specjalny ton głosu i — być może przemawiał przez nią prędko opróżniony pierwszy kieliszek wina — czuła, że mogłaby zrobić tego udaną parodię. Może jednak nie dziś. Dzisiaj najwyraźniej miały zamiar przegadać pokoleniowy rasizm w Kręgu. Od czego by tu zacząć? — Myślę, że mogło to mieć podłoże rasowe — powiedziała, dolewając kolejnej dawki różowej śmierci. Zarówno sobie, jak i Thei, bo widziała po tempie picia, że obie miały naprawdę ciężki dzień. — Na twoim miejscu bym go przy najbliższej okazji skonfrontowała. Mało jej było w życiu chaosu. — Oh — zamilkła na chwilę, w połowie drogi między kieliszkiem a ustami. Był to jedyny strzępek informacji, jaki dostanie, odnośnie tego, że przeżył. Przynajmniej z tego, co ostatnio widziała go Thea. Przetrzepywanie zwłok wymaga, aby samemu nimi nie być. Posiadanie (lub utracenie) latarki również — nawet, jeśli ma się ich piętnaście, tak samo, jak byłych dziewczyn (naprawdę, Williamson? Zostaw coś dla kolegów). — Mam kilka ładnych, twoich zdjęć. Mogę wysłać na posterunek, żeby mieli z czego wybierać. Co powiesz na, to gdy stoisz na dachu mojego samochodu? W jednej dłoni trzymała piwo, w drugiej fajkę, a na twarzy miała wyraz, który mógł mówić tylko jedno. Lyra, dzisiaj jestem królową tego dancingu. Debata na temat tego, czy Wiliamson był tym samym Williamsonem, czy był tak samo rasistowski i tak samo (lub wcale) śmieszny, musiała poczekać. Tematy płynęły żwawiej, niż dolewane wino i w pewnym momencie Lyra już nie była w stanie powiedzieć, jakim cudem debatowały na temat moralnego konfliktu puszczania Footloose w radiu. — Nie mogłabyś się powołać na klauzurę sumienia! — zaprzeczyła, zdecydowanie zbyt emocjonalnie, jak na fakt, że nie miała sentymentalnego połączenia z tą piosenką. Podłoga w salonie Thei zaczęła być naprawdę wygodna, gdy zegar wybijał drugą w nocy. obie pijusy z tematu |
Wiek : 27
Odmienność : Syrena
Miejsce zamieszkania : SAINT FALL, SONK ROAD
Zawód : aktorka, anonimowy dawca łusek, dostawca morskich skarbów