Witaj,
Oscar Nox
ANATOMICZNA : 28
SIŁA WOLI : 10
PŻ : 164
CHARYZMA : 2
SPRAWNOŚĆ : 2
WIEDZA : 18
TALENTY : 7
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t540-oscar-nox?nid=3#3014
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t577-oscar-nox
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t578-oscar-nox#3146
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t575-poczta-oscara-nox-a
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f120-mieszkanie-i-gabinet-oscara-noxa
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1063-rachunek-bankowy-oscar-nox#9123
ANATOMICZNA : 28
SIŁA WOLI : 10
PŻ : 164
CHARYZMA : 2
SPRAWNOŚĆ : 2
WIEDZA : 18
TALENTY : 7
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t540-oscar-nox?nid=3#3014
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t577-oscar-nox
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t578-oscar-nox#3146
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t575-poczta-oscara-nox-a
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f120-mieszkanie-i-gabinet-oscara-noxa
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1063-rachunek-bankowy-oscar-nox#9123
Mieszkanie i gabinet Nox’a
Kamienica była niedawno poddana renowacji, co widać było po zewnętrznych ścianach budynku. Wnętrze jednak pozostawia wiele do życzenia. Po przekroczeniu progu, czuć zatęchłości desek, które wchłonęły w siebie wielość zapachów lokatorów. Schody prowadzące na wyższe piętra skrzypią, a balustrada świeci się wyślizgana rękami, które ją dotykały.
Mieszkanie Nox’a znajduje się za dębowymi drzwiami, opatrzonymi żelazną cyfrą 1.
We wnętrzu czuć zapach płynów do dezynfekcji i leków poukładanych w gablocie w jego gabinecie.
Salon łączy się z kuchnią a jego centralną częścią jest ciężka sofa i stojący przy niej skórzany fotel.
Oscar Nox
Wiek : 35
Odmienność : Zwierzęcopodobny
Miejsce zamieszkania : Little Poppy Crest
Zawód : Internista/genetyk
Robin Baker
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t331-robin-baker#965
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t373-robin-baker#1148
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t374-robin-baker#1149
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t372-poczta-robin-baker#1147
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f97-mieszkanie-robin-baker
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t331-robin-baker#965
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t373-robin-baker#1148
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t374-robin-baker#1149
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t372-poczta-robin-baker#1147
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f97-mieszkanie-robin-baker
// 20.01.1985, niedziela

Szlajałam się po mieście ze słuchawkami na uszach, nie bardzo wiedząc co mam zrobić z wolnym dniem. Jakoś tak wyszło, że większość osób miała już jakieś plany, więc tylko leniwie stawiałam kolejne kroki po zaśnieżonym miasteczku, aż nogi mnie poniosły... W dobrze mi znane progi.
Uśmiechnęłam się pod nosem, podchodząc do drzwi mieszkania, gdy zastukałam w nie z jakimś dobrze znanym rytmem. Nie usłyszałam jednak żadnej odpowiedzi po drugiej stronie, więc... Nieco mocniej walnęłam w drewnianą obudowę.
- Scaaaar! - Krzyknęłam, jednak wciąż nie usłyszałam żadnej odpowiedzi.
Nie wiem, co za chochlik wmówił Noxowi, że danie mi kluczy może być dobrym pomysłem, ale jednak... Tu byliśmy, a ja na legalu mogłam przekręcić kluczyk w jego zamku i dobić do nieco już ogarniętego półmrokiem przez porę dnia pomieszczenia. Westchnęłam, widząc że i mężczyzna miał dziś lepsze zajęcia, ale kurcze - na dworzu było tak zimno, a jego sofa teraz tak kusiła, żeby się na niej rozłożyć...
Zostawiłam kilka mokrych śladów po butach przy wejściu, nim te zdjęłam ze swoich stóp, po chwili zostawiając też kurtkę i czapkę na wieszaku przy wejściu. Wparowałam sobie do środka jak do własnego domu, przez chwilę buszując po jego kuchni w poszukiwaniu kawy. Zaparzyłam sobie napar, kierując swoje kroki w kierunku fotela, by kubek odstawić na jakimś stoliczku obok. Jak już tu byłam, to chociaż sobie pokorzystam - odpaliłam sobie telewizor, oczywiście na MTV, skupiając spojrzenie na kolejnych klipach lecących na ekranie, gdy sama wygodnie usadowiłam się na wcześniej wymienionym siedzisku. Nie wiem ile czasu minęło, ale zwykłe siedzenie zmieniło się już w leżenie na tym fotelu z nogami na oparciu, gdy moja głowa zwisała bezwiednie poza krawędzią samego siedziska, a w kubku zostały same fusy. I tylko zamglone spojrzenie dalej było wlepione w to piekielne urządzenie tak kradnące czas...
Robin Baker
Wiek : 24
Odmienność : Niemagiczna
Miejsce zamieszkania : Hellridge
Zawód : Sprzedawca w herbaciarni
Oscar Nox
ANATOMICZNA : 28
SIŁA WOLI : 10
PŻ : 164
CHARYZMA : 2
SPRAWNOŚĆ : 2
WIEDZA : 18
TALENTY : 7
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t540-oscar-nox?nid=3#3014
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t577-oscar-nox
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t578-oscar-nox#3146
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t575-poczta-oscara-nox-a
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f120-mieszkanie-i-gabinet-oscara-noxa
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1063-rachunek-bankowy-oscar-nox#9123
ANATOMICZNA : 28
SIŁA WOLI : 10
PŻ : 164
CHARYZMA : 2
SPRAWNOŚĆ : 2
WIEDZA : 18
TALENTY : 7
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t540-oscar-nox?nid=3#3014
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t577-oscar-nox
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t578-oscar-nox#3146
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t575-poczta-oscara-nox-a
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f120-mieszkanie-i-gabinet-oscara-noxa
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1063-rachunek-bankowy-oscar-nox#9123
To był jeden z TYCH DNI, które wydają się być pozbawione jakichkolwiek kolorów innych niż szarość. Twarze pacjentów zlewały się w jedną, zwykłą i niewyróżniającą się. Miał wrażenie, że otaczają go same cienie.
W głębi potępionej duszy czuł, że wszystko bierze się z jego zblazowania.
Przesunął zimnymi palcami po karku, starając się rozetrzeć sztywnienie mięśni. Słońce już prawie zachodziło za pobliskim budynkiem, pociągnął nosem bojąc się, że za chwilę ubrudzi beżowy płaszcz wodnistym smarkiem. Delikatnie podrzucił ramieniem, układając w nim wygodniej papierową torbę z zakupami. Zacisnął mocniej przemarznięta czerwoną dłonią na pakunku, bojąc się że ten może mu się wyśliznąć.
W oddali słyszał donośne krakanie, stado wron kołowało wkoło największego budynku, kończąc tym osobliwym rytuałem swój dzień.
Skręcił w boczną uliczkę, prowadzącą do wejścia jego kamienicy. W miarę jak się zbliżał, witała go rockowa muzyka, przytłumiona i nieco basowa, jednak nie było wątpliwości, że płynęła z parteru. Westchnął człapiąca powoli, brzęcząc kluczami, szukając tego, który pozwoli mu wejść do kamienicy. Przez torbę tracił nieco na celności i chwilę siłował się z zamkiem nim wreszcie ten zazgrzytał i ustąpił.
Drzwi skrzypiały, tak samo jak wysłużone śmierdzące schody, które przyjęły w siebie wielość brudów na myśl, których zbierało go na wymioty.
Łokciem nacisnął klamkę, skrzydło uchyliło się wypuszczając całą symfonię dzięków.
Wszedł przez próg i kopnął za sobą drzwi tak by usłyszeć kliknięcie, świadczące o zamknięciu się jego ostoi.
Zignorował intruza siedzącego na jego fotelu, zupełnie jakby ten widok był czymś normalnym. Wszędobylska Robin była jedyną osobą wnoszącą do jego świata nieco życia i radości. O ile właśnie tym można było nazwać wkurwiające inwitacje i zawracanie głowy o każdej porze dnia i nocy.
Odstawił z szelestem papierową torbę na kontuar, który dzielił kuchnię do salony i powoli zaczął wykładać wszystkie zakupy. Lubił porządek, był wręcz pedantem jeśli chodzi o ułożenie wszystkiego w jego niedużym mieszkaniu.
-Napijesz się czerwonego wina?- Powiedział głośniej starając się przekrzyczeć Madonnę, której głos płynną z telewizora. Potarł zmęczoną twarz dłonią, starając się uspokoić narastającą w nim chęć mordu.
Był zmęczony i roztargniony a wstrzymywana przemiana, sprawiała że czuł jak jego druga natura szarpie za łańcuchy w jego własnym umyśle, starając się uwolnić.
-Jadłaś coś?- Rzucił wskazując dumnie dwa mrożone posiłki do ogrzania w mikrofalówce.
-Mam pieczeń albo klopsiki.- Coś w jego głosie zdradzało dumę mimo, że niektóry psy jedzą lepiej. Nie czekając na jej aprobatę, zaczął dziurkować folię nożem, po czym z impetem wrzucił dania do urządzenia a nastawił 10 min.
Oscar Nox
Wiek : 35
Odmienność : Zwierzęcopodobny
Miejsce zamieszkania : Little Poppy Crest
Zawód : Internista/genetyk
Robin Baker
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t331-robin-baker#965
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t373-robin-baker#1148
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t374-robin-baker#1149
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t372-poczta-robin-baker#1147
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f97-mieszkanie-robin-baker
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t331-robin-baker#965
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t373-robin-baker#1148
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t374-robin-baker#1149
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t372-poczta-robin-baker#1147
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f97-mieszkanie-robin-baker
Chyba sama straciłam nieco rachubę czasu, tak wgapiając się w ten ekran i wsłuchując w coraz to nowsze kawałki, jakie wcześniej nie doatarły do moich uszu. Do pełni szczęścia brakowało chyba tylko świeżej kawy i może jakiś orzeszków, czy czegoś innego do pochrupania? Moja dziwna pozycja była jednak zbyt wygodna, by się z niej podnieść i zacząć buszować po zbyt odległych szafkach Noxa.
Kolejny hit muzyczny został jednak brutalnie przerwany przez dźwięk otwieranego zamka. Lekko podniosłam swoją głowę, z tej dziwnej pozycji zwisania, odwracając ją w kierunku drzwi. - Siema! - Krzyknęłam, lekko machając do mężczyzny, nim wróciłam do wlepiania wzroku w MTV. Nawet przez myśl mi nie przyszło, żeby proponować mu pomoc w rozpakowywaniu tych zakupów, bo chyba by go rozniosło jeszcze bardziej, jakby znalazł sól wpakowaną gdzieś między ryże czy inne makarony. Moja chaotyczna natura mogłaby za mocno zaburzyć jego pedantyczną rzeczywistość, więc tylko nuciłam sobie kolejną zasłyszaną melodię, lekko machając swoimi nogami na oparciu.
To jednak szybko się zmieniło, gdy doszło do mnie jego pytanie. - Hę? - Mruknęłam, próbując wychylić się zza jednego z oparć, jednak widząc, że dalej nieszczególnie mam go w zasięgu wzroku, nieco zmieniłam swoją pozycję, na bardziej... "Boczną"?
- Mnie namawiać nie musisz. - Stwierdziłam bez zastanowienia, lekko wzruszając swoimi ramionami, jednak po chwili nieco zmarszczyłam swoje brwi. - Ciężki dzień? - Zapytałam, nie odrywając swojego spojrzenia od swego towarzysza, który buszował między kolejnymi szafkami rozkładając swoje zakupy, gdy sama starałam się utrzymać jakąkolwiek równowagę ze swoim ramieniem wbitym w podpórkę. Znacząco jednak ożyłam, gdy został mi zaproponowany posiłek, chyba nawet podnosząc się w końcu do pozycji pionowej, przez co nieco nawet zawirowało mi w głowie. - Klopsiki? Te w sosie pomidorowym? - Rzuciłam kolejnym pytaniem, niemal zaciskając swoje dłonie na oparciu fotela. Sama raczej stroniłam od tych gotowców, bo po kieszeni jednak nieco bolały, ale... Nie mogłam ukryć faktu, że całkiem za nimi przepadałam, a w moim brzuchu zaczęło chyba burczeć na samo wspomnienie o tych dobrociach. I w ten sposób... Chyba nawet Oscarowi udało się obudzić we mnie chociaż minimalny cień wdzięczności, bo wygrzebałam się ostatecznie z tego fotela, już stając na równych nogach i sunąc w jego kierunku na swoich skarpetkach - zatrzymałam się dopiero przy jednym z blatów, podpierając o niego dłońmi.
- Coś Ci pomóc? - Rozejrzałam się po zakupowych zdobyczach, w duszy jednak modląc się, by odmówił, bo "wszystko ma już ogarnięte".
Robin Baker
Wiek : 24
Odmienność : Niemagiczna
Miejsce zamieszkania : Hellridge
Zawód : Sprzedawca w herbaciarni
Oscar Nox
ANATOMICZNA : 28
SIŁA WOLI : 10
PŻ : 164
CHARYZMA : 2
SPRAWNOŚĆ : 2
WIEDZA : 18
TALENTY : 7
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t540-oscar-nox?nid=3#3014
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t577-oscar-nox
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t578-oscar-nox#3146
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t575-poczta-oscara-nox-a
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f120-mieszkanie-i-gabinet-oscara-noxa
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1063-rachunek-bankowy-oscar-nox#9123
ANATOMICZNA : 28
SIŁA WOLI : 10
PŻ : 164
CHARYZMA : 2
SPRAWNOŚĆ : 2
WIEDZA : 18
TALENTY : 7
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t540-oscar-nox?nid=3#3014
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t577-oscar-nox
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t578-oscar-nox#3146
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t575-poczta-oscara-nox-a
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f120-mieszkanie-i-gabinet-oscara-noxa
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1063-rachunek-bankowy-oscar-nox#9123
Przypatrując się mu, można było mieć wrażenie, że jest niczym osobliwy ptak, poruszający się pomiędzy szafkami. Nieco przygarbiony i szczupły, jego ramiona zdawały się być nieco dłuższe a może była to jedynie kwestia perspektywy i kontuaru jaki ich dzielił.
Zamknął szafkę, wykonana ze sklejki drewnianej, z cichym skrzypnięcie starych zawiasów i z niekłamanym uśmiechem spojrzał na Robin odpowiadając na jej pytanie.
-Nie, po prostu długi. -Odpowiadając pociągnął aluminiowy uchwyt szuflady w której zabrzęczały sztućce i wyjął korkociąg.
-Od dawna tu jesteś?- Nie chciał tak naprawdę wiedzieć, nie potrzebował tej informacji, nauczył się jednak w ten sposób podtrzymywać rozmowę bo jeśli tego nie robił, osobom z nim rozmawiającym robiło się dziwnie. A przynajmniej tak podejrzewał po tym jak niezręcznie zaczynało się robić gdy milczał.
Szczupłymi palcami kręcił przedmiotem w korku po czym zręcznie wyciągnął go z tym charakterystycznym dźwiękiem „pyknięcia”.
Postawił butelkę przy Robin marszczą brwi jakby chciał wyprzedzić tym grymasem jej ewentualne zachowanie i picie z gwinta.
Dlatego szybko podszedł do szafki, znajdującej się nad mikrofalówka i wyjął z niej nieczęsto używane kieliszki na wino, to których po chwili nalał burgundowej cieczy.
-Robin mam prośbę…-Nie dokończył bo przerwał mu dźwięk urządzenia informujący że ich posiłek jest już gotowy.
Szybkim ruchem otworzył drzwiczki, buchnęła n niego para i zapach odgrzanego jedzenia. Bez pomyślenia chwycił opakowanie w ręce po czym pożałował, gdy zapiekły go od gorąca opuszki palców.
-Aj cholera… -Mruknął niemal rzucając na błąd nieduże czarne opakowanie z posiłkiem, nim sięgnął po drugie był już rozsądniejszy i zaopatrzył się w ścierkę kuchenną, przez którą złapał brzeg naczynia.
Po kilku uderzeniach serca podawał już dziewczynie widelec, przesuwając bliżej po blacie czarny plastik wypełniony klopsikami i makaronem.
-Słuchaj…-W jego głosie brzmiało wahanie, jak gdyby nie potrafił do końca przełknąć rzeczy, które zamierzał powiedzieć. Ale to już był najwyższy czas by choć trochę edukować Robin. Delikatnie wskazać jej właściwą ścieżkę, może najpierw przez metaforę?
Tego jeszcze nie wiedział.
-Czy mogłabyś przeczytać pierwszą część „Opowieści z Narnii”? Bardzo by mi na tym zależało.-Mówił choć nawet na nią nie patrzył, po prostu skupiając się na nierównej walce z foliową torebką, która bez przerwy rwała się nie pozwalając dobrać do posiłku. Czuł, że jego osobliwe życzenie może zostać źle odebrane jednak był w stanie wsiąść to na siebie.
-Chcesz usiąść? -Zapytał wyciągając talerz jakby chciał jej pokazać alternatywną podkładkę pod posiłek.
Oscar Nox
Wiek : 35
Odmienność : Zwierzęcopodobny
Miejsce zamieszkania : Little Poppy Crest
Zawód : Internista/genetyk
Robin Baker
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t331-robin-baker#965
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t373-robin-baker#1148
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t374-robin-baker#1149
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t372-poczta-robin-baker#1147
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f97-mieszkanie-robin-baker
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t331-robin-baker#965
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t373-robin-baker#1148
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t374-robin-baker#1149
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t372-poczta-robin-baker#1147
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f97-mieszkanie-robin-baker
Przyglądałam się mężczyźnie z zaciekawieniem, jakbym chciała dostrzec czy jeszcze jakieś dobroci przyniósł ze swojej wyprawy. Znaczy... Nie, żebym miała marudzić, w końcu i tak spoko, że chciał mnie napoić i nakarmić, więc doszukiwanie się kolejnych smacznych kąsków chyba było nie na miejscu, ale cóż poradzić? Przez ostatnie lata nawiązała się między nami ta dziwna relacja, w której chyba już nauczył się akceptować moje pasożytnictwo bez zająknięcia, a ja łatwo się do tego przyzwyczaiłam. Może przydałby się w końcu ktoś, kto w twarz by mi powiedział, ze to jednak... Nie w porządku?
- Chcesz się wygadać? - Zapytałam, nieco mrużąc swoje oczy, jakby miało mi to pozwolić wyczytać coś więcej z mowy jego ciała i mimiki. - I... Patrząc po programach... Godzinę? Może trochę dłużej. - Stwierdziłam ze wzruszeniem ramion, bo w sumie dzisiaj nie przywiązywałam wielkiej uwagi do czasu. Miałam wolne, więc z tego korzystałam.
I co jak co - znał mnie chyba aż za dobrze, bo samo postawienie przede mną butelki rzeczywiście mogło się wydawać inwitacją do poczęstunku, ale już sam ten wzrok... Skutecznie mnie odsunął od tej myśli. Podniosłam swoje dłonie, jakby w geście kapitulacji. - No dobra, dobra... - Wywróciłam swoimi oczami, z cichym westchnieniem, dając znać że zrozumiałam ten przekaz i cierpliwie czekałam aż ten skończy kolejną czynność przygotowawczą.
Ja w tym czasie, skoczyłam zadkiem na jeden z wolnych blatów, podpierając się dłońmi o jego krawędź, gdy moje nogi sobie zwisały bezwiednie. Na chwilę się tylko przygarbiłam, gdy sięgałam po jeden z kieliszków, i skoro już musiało być tak oficjalnie, z widoczną teatralnością uniosłam go w geście toastu, gdy mój najmniejszy palec nieco odstawał od samego szkła. Niezależnie od tego, czy Nox postanowił odwzajemnić mój gest, czy też nie, pociągnęłam łyk tego trunku, czując ciepło rozpływające się po moim przełyku. Westchnęłam cicho, odstawiając kieliszek na blat, gdy... Dało się zauważyć, ze chyba coś go gryzie?
- No? - Zapytałam, przyglądając się jego poczynaniom i chyba sama się nieco skrzywiłam, gdy ten się poparzył. - A to niby ja najpierw robię, a potem myślę... - Skomentowałam krótko, lekko się śmiejąc. I chyba powinnam trzymać język za zębami, bo nie daj boże jeszcze zmieni zdanie i stwierdzi że oba posiłki sam wciągnie? Wszystko było możliwe!
Ale jednak Oscarek okazał się nad wyraz łaskawy, skoro już po chwili miałam podsunięte pięknie pachnące danie niemal pod sam nos. - Kujem! - Przeciągnęłam lekko, już zacierając swoje rączki na te pyszności. I byłam ledwie w trakcie ściągania zewnętrznej folii, gdy doszły do mnie jego słowa, na co zmarszczyłam nieco swoje brwi. - Książka? - Zapytałam dość niepewnie, nieco wybita z rytmu. Była to raczej niecodzienna prośba z jego strony, biorąc pod uwagę fakt na nasze zwykłe tematy. - Znaczy... Pewnie bym mogła, ale nie rozumiem, co jest w tym takiego ważnego? - Skierowałam kolejne pytanie w jego stronę, nieco przechylając swoją głowę w bok. W tym samym czasie wbiłam też widelec w podsunięty posiłek, nieco go mieszając, nim sam pojemniczek usadowiłam na swoich kolanach.
- Przecież siedzę! - Stwierdziłam z dumą, pokazując swoje jakże cudowne podium. Nie, żeby przy stole było wygodniej czy cokolwiek, ale... Nie miałam raczej wielkich wymagań. Alko było? Było. Kawa zajumana? Zajumana. Ciepłe żarcie zaserwowane bez wydawania nawet grosza? Też odhaczone. Nie pozostawało mi więc nic, poza cieszeniem się tym małym wieczorkiem, gdy w końcu skierowałam widelec pełen makaronu do swoich ust.
Robin Baker
Wiek : 24
Odmienność : Niemagiczna
Miejsce zamieszkania : Hellridge
Zawód : Sprzedawca w herbaciarni
Oscar Nox
ANATOMICZNA : 28
SIŁA WOLI : 10
PŻ : 164
CHARYZMA : 2
SPRAWNOŚĆ : 2
WIEDZA : 18
TALENTY : 7
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t540-oscar-nox?nid=3#3014
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t577-oscar-nox
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t578-oscar-nox#3146
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t575-poczta-oscara-nox-a
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f120-mieszkanie-i-gabinet-oscara-noxa
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1063-rachunek-bankowy-oscar-nox#9123
ANATOMICZNA : 28
SIŁA WOLI : 10
PŻ : 164
CHARYZMA : 2
SPRAWNOŚĆ : 2
WIEDZA : 18
TALENTY : 7
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t540-oscar-nox?nid=3#3014
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t577-oscar-nox
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t578-oscar-nox#3146
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t575-poczta-oscara-nox-a
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f120-mieszkanie-i-gabinet-oscara-noxa
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1063-rachunek-bankowy-oscar-nox#9123
Przeciągłe westchnienie wypełniło przestrzeń w jadalni, gdy tylko Robin usadowiła się tyłkiem na blacie udzielającym salon od kuchni.
Jednak lekarz nie powiedział nic, zupełnie jakby poza tym pomrukiem nie zamierzał poddawać dziewczynę innym aktom frustracji. Sam zagarnął wszystkie skrawki folii i wrzucił ją do kosza na śmieci. Zabrał swój kieliszek i ciepły plastikowy pojemnik, ruszając w kierunku sofy.
-Boo…- Rzucił przeciągłe, jakby chciał zastanowić się w jaki sposób dobrać słowa by zachęcić ją do przeczytania książki, która mogła być podstawą do używania metafor i nawrócenia dziewczynę na prawdziwą wiarę.
-…. chyba chcę opowiedzieć ci trochę o życiu.- Usiadł z cichym westchnieniem skóry obiciowej, jednak w ten sposób jego przyjaciółka znajdowała się dokładnie naprzeciw niego w odległości 2 metrów.
Dopiero teraz uświadomił sobie jak głupio brzmiał, niczym kaznodzieja który zamierzał uczyć ją prawd życiowych.
No dobra podszedł do tego od złej strony, ale zabierał się za to tak długo, że bał się rozmycia tematu na którym zwyczajnie zaczynało mu zależeć. Po tylu latach zamierzał ją nakierować na inny świat który może istnieć bez jej wiedzy i udziało. Chociaż czy niewiedza na jego temat nie byłaby lepsza?
Postawił kieliszek na stolik kawowy na którym znajdował się już kubek po kawie Robin.
Nim zdążył skubnąć pieczeń widelcem, do jego uszy dobiegło ciche stukanie w szybę.
-O Twój pupil.-Mruknął cicho z przekąsem jakby coś go irytowało, jednak odłożył tackę z jedzeniem i podniósł się by unieść okno do góry.
Na parapecie poza olbrzymim czarnym krukiem, znajdowały się jakieś osobliwe przedmioty: zardzewiały kapsel, mały patyczek i guzik. Nigdy ich nie dotykał, należały do jego przyjaciela, więc szanował jego przestrzeń. Nie rozumiał jedynie dlaczego kruk tak upodobał sobie niemagiczną.
Ptak wleciał przez uchylone okno i płynnym ruchem poszybował na kontuar, na którym siedziała jego przyjaciółka.  
Stanął przy niej i zaczął krakaniem zwracać na siebie uwagę.
Oscar usiadł na kanapie i nagle prychnął, po czym zaczął kaszleć jakby chciał coś ukryć. W istocie coś co dla Robin mogło wydawać się potrzebą atencji, było czymś na kształt pierwotnej opowieści zwierzęcia, w której dominowały słowa takie jak: ciuciubabka, złość, ciuciubabka, uciekać [1].
Nox usiadł na swoim miejscu i chwycił obiad nie mogą się doczekać zjedzenia posiłku w spokoju.








[1] Ciuciubabka jest ulubioną zabawą dzikich kruków. Zaczepiają zarówno zwierzęta jak i ludzi, dziobiąc lub szarpiąc ofiarę a potem uciekając i odskakując. Potrafią atakować z każdej strony, stąd nazwa ich zabawy.
Oscar Nox
Wiek : 35
Odmienność : Zwierzęcopodobny
Miejsce zamieszkania : Little Poppy Crest
Zawód : Internista/genetyk
Robin Baker
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t331-robin-baker#965
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t373-robin-baker#1148
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t374-robin-baker#1149
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t372-poczta-robin-baker#1147
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f97-mieszkanie-robin-baker
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t331-robin-baker#965
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t373-robin-baker#1148
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t374-robin-baker#1149
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t372-poczta-robin-baker#1147
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f97-mieszkanie-robin-baker
Siedziałam sobie na tym blacie, ciesząc się dobrym jedzonkiem i rozgrzewając swój przełyk tym drobnym trunkiem, gdy ten wszedł w tryb jakiegoś mentora. Zmarszczyłam nieco swoje brwi, skupiając na nim swoje spojrzenie, gdy gębę miałam pełną makaronu.
- Okej? - Rzuciłam, nie przełknąwszy jeszcze tego kęsu, co z całą pewnością nie było najprzyjemniejszym widokiem. Widać nauki rodziców na temat etykiety uciekły gdzieś w siną dal i nie za bardzo przywiązywałam teraz do nich jakąkolwiek wagę, gdy dalej przeżuwałam pomidorowe nitki. - Tytuł brzmi bardziej jak książka dla dzieci niż poradnik życiowy. - Skomentowałam, już przełykając tę miazgę spomiędzy swoich zębów, dalej nie do końca rozumiejąc, o co może mu z tym chodzić. Ostatecznie jednak westchnęłam ciężko, odstawiając pojemniczek na blat, gdy samej pociągnęłam kolejny łyk ze swojego kieliszka. - Ale jak Ci tak zależy, to spoko. Tylko masz to? Bo raczej z moimi obecnymi oszczędnościami w księgarni nie poszaleję. - Stwierdziłam zgodnie z prawdą, wspominając swój niemal pusty portfel, który teraz musiał gnić gdzieś w środku mojej kurtki. Pożyczka takiej lektury wydawała się najlepszym wyjściem z tej sytuacji. No, chyba że Noxowi przyjdzie do głowy sprezentowanie mi takiej lektury?
Poprawiłam się nieco na tym blacie, podciągając jedną ze swoich stóp pod swoje cztery litery. Ale spoko! Miałam czyste skarpetki, a przynajmniej tak mi się wydawało, więc raczej nie będzie potrzebne gruntowne odkażanie powierzchni, z którymi właśnie się stykałam. Nie było też to nowe zachowanie z mojej strony, zapewne już nie raz staruszek musiał się użerać z moim obycie, czy też raczej - jego brakiem.
Słysząc stukanie w szybę, mimowolnie przerzuciłam na nią swoje spojrzenie, a moja buźka od razu rozpromieniała.
- Lucek! - Rzuciłam krótko, wyraźnie rozentuzjazmowana. Lubiłam tego małego pupila, choć pamiętałam, w jaki stres mnie wprowadził, gdy pierwszy raz go dostrzegłam w tych czterech ścianach. Zaśmiałam się radośnie, gdy jego skrzydełka poprowadziły go wprost przed moje oblicze. - No jak się masz malutki, jak się masz... - Zaczęłam się pieścić, nieco podwyższonym tonem, jaki można kojarzyć bardziej z rozmową z małymi dziećmi, niż ciemnymi ptakami, gdy lekko starałam się palcem pogłaskać go po dziubku. Widać było, ten miał dziś wesoły dzień, skoro tak radośnie o nim krakał, nawet w niezrozumiałym dla mnie języku. Chyba nawet mimowolnie podsunęłam bliżej tego nowego gościa swój pojemniczek, tak - gdyby kruczka wzięło na poczęstowanie się klopsikiem. Czy dziwnym było, że nie brzydziłam się jedzenia z tego samego naczynia, co dzikie zwierzę?
- A Ty co, zazdrosny, że mnie bardziej lubi? - Zapytałam, przerzucając spojrzenie na bruneta, w odpowiedzi na jego prychnięcie. Jednak nawet ta reakcja nie dała rady zmyć pozytywnych emocji z mojej twarzy, gdy dalej dbałam o dobre samopoczucie tego małego pupilka. Tylko przez krótką chwilę, próbowałam nabić na widelec dodatkową porcję makaronu, by nie wystraszyć latającego stworka, nim sama się zaśmiałam na głupie skojarzenie, które pojawiło się w mojej głowie.
- Ty, Scaruś, grałeś kiedyś w RPGi? - Zapytałam, niby mimochodem, nim zgarnęłam na nowo nitki do swojej buzi. - Bo na przykład, takie Dungeonsy... Tam jest taka bogini, opiekunka zwierząt i gadających bestii. Myślisz że ona nam Lucusia mogła wysłać? - Padło kolejne pytanie, wtórowane śmiechem na moich ustach. I nawet nie zwracałam już uwagi, że gadam z pełną gębą, pewnie plując na prawo i lewo pomidorowym sosem.
Robin Baker
Wiek : 24
Odmienność : Niemagiczna
Miejsce zamieszkania : Hellridge
Zawód : Sprzedawca w herbaciarni
Oscar Nox
ANATOMICZNA : 28
SIŁA WOLI : 10
PŻ : 164
CHARYZMA : 2
SPRAWNOŚĆ : 2
WIEDZA : 18
TALENTY : 7
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t540-oscar-nox?nid=3#3014
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t577-oscar-nox
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t578-oscar-nox#3146
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t575-poczta-oscara-nox-a
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f120-mieszkanie-i-gabinet-oscara-noxa
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1063-rachunek-bankowy-oscar-nox#9123
ANATOMICZNA : 28
SIŁA WOLI : 10
PŻ : 164
CHARYZMA : 2
SPRAWNOŚĆ : 2
WIEDZA : 18
TALENTY : 7
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t540-oscar-nox?nid=3#3014
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t577-oscar-nox
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t578-oscar-nox#3146
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t575-poczta-oscara-nox-a
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f120-mieszkanie-i-gabinet-oscara-noxa
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1063-rachunek-bankowy-oscar-nox#9123
Uśmiechną się jowialnie, przyglądając się zabawie Robin i Lucjusza, to w jaki sposób okoliczne kruki włączyły ją do stada zdawało się mu być osobliwe.
Obserwując je, dostrzegł już wcześniej ich zaczepki w jej stronę, jednak żaden poza tym nie ośmielił się nawiązać bliskiego kontaktu.
Zastygł z widelcem zawieszonym nad parująca pieczenią, przysłuchiwał się ich rozmowie. Czasem miał ochotę jej ją przetłumaczyć by poprawić ich relacje i zrozumie, wiedział jednak że nie może tego zrobić.
Nie znała innego świata, a ten w którym on żył mógłby okazać się dla niej przerażający.
Zaczerpnął jedzenia i już miał wsunąć je do ust gdy Robin zaczęła modelować swój głos, jednak nie to sprawiło, że parsknął. Jej pupil zmienił intonację kruczenia, dostosowując się do jej własnej tak by na dłużej przykuć jej uwagę.
Było to najbliższe naśladowaniu jej mowy na co ptak potrafił się zdobyć.
Jednak ostatnio słuchając jego słów zrozumiał, że zwierze nadało jej imię. Od pewnego czasu wypowiadał te same głoski, w jej kierunku. Na początku nie do końca rozumiał ich znaczenie, wiedział, że jego ptasia rodzina opisuje przedmioty na swój własny sposób.
Oscar nieświadomie skierował do ust porcję jedzenia i odpowiedział potakująco na pytanie czy jest zazdrosny.
Oczywiście, że był!
Od dawna był sam, a Robin i Lucjusz zdawali się być jego jedynymi prawdziwymi przyjaciółmi, na których mógł polegać. Gdzieś tam lęk, że mogliby się zaprzyjaźnić na tyle by go nie potrzebować, stale pojawiał się jak echo w jego umyśle.
Znów nabił troszkę rozwodnionego pure z ziemniaków wsuwając sobie do ust, gdy usłyszał osobliwą reakcję przyjaciółki.
-Nigdy o tym nie słyszałem. -Rzucił poważnym tonem, jednak na chwilę zawiesił wzrok na zwierzęciu, wstrzymując swoje ruchy.
-A może ty jesteś taką magiczną opiekunką tylko uśpioną.-Jego ton głosu był spokojny, jednak na próżno było doszukiwać się w nim żartu lub wesołości.
Pierwszy raz od bardzo dawna postanowił przemycić w tym właśnie momencie pewne fakty, o których wiedział.
-Wiesz jakby wołał na ciebie Lucjusz, gdybyśmy mogli go zrozumieć? „Pachnąca ciemnością”!-Odpowiedział lekko choć rozszyfrowanie znaczenia tych słów, którymi opisywało ją stado zajęło mu nieco czasu.
Postanowił się jednak podzielić z nią swoją interpretacją.
-Bo…-Zawiesił głos jakby się nad czym zastanawiał.
-…w letnie dni tuż przed zachodem słońca wiele ziół i kwiatów wydziela najintensywniejszą woń. Jest to na granicy nocy, a ty od jakiegoś czasu pachniesz suszoną herbatą…-Urwał widząc jak ptak chwyta w dziób swojego klopsika i wylatuje przez otwarte okno.
-Masz jakieś plany na dziś?- Zapytał by zagaić temat.
Oscar Nox
Wiek : 35
Odmienność : Zwierzęcopodobny
Miejsce zamieszkania : Little Poppy Crest
Zawód : Internista/genetyk
Robin Baker
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t331-robin-baker#965
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t373-robin-baker#1148
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t374-robin-baker#1149
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t372-poczta-robin-baker#1147
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f97-mieszkanie-robin-baker
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t331-robin-baker#965
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t373-robin-baker#1148
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t374-robin-baker#1149
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t372-poczta-robin-baker#1147
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f97-mieszkanie-robin-baker
Kolejne parsknięcie ze strony mężczyzny skwitowałam tylko zmarszczeniem swoich brwi i przerzuceniem na niego lekko zirytowanego wzroku. Kimże on był, żeby oceniać moje interakcje z tym małym, pociesznym podopiecznym! Nic dziwnego, że mnie sobie ten pupil bardziej upodobał, skoro nie bałam się nim chociaż chwilę nacieszyć, nawet w towarzystwie takiego gbura, o!
Chociaż nie mogłam ukryć tej małej porcji dumy, która we mnie wniknęła, gdy dostałam odpowiedź na pytanie przez skinienie głowy. Nie znałam podłoża jego zazdrości, więc w swoim umyśle bardziej to tłumaczyłam samą więzią, jaką nawiązałam z tym małym, mrocznym lotnikiem i kwestią tego, że mnie lubił bardziej! Bo co jak co - ile osób może się pochwalić, że w grupie znajomych mają osobliwe kruki?!
Skubnęłam odrobinę makaronu i już miałam ochotę tego żałować, gdy doszły do mnie słowa mężczyzny.
- Coś Ty, pod kamieniem się chował? - Zapytałem z niedowierzaniem w głosie, spoglądając na niego podejrzliwie. - Toż to najlepsza zabawa świata! Wcielasz się w rozmaitych bohaterów, czarodziejów, palladynów czy inne grzyby i prowadzisz je przez świat pełen przygód i niebezpieczeństw! Nic tak nie podnosi adrenaliny. Niektórzy mistrzowie gier to nawet mapki rysują, i w ogóle! Normalnie, chyba nigdy nie da się wymyślić lepszej zabawy. To jak planszówka na sterydach! - Stwierdziłam z entuzjazmem, niemal na jednym wydechu, gdy rękoma gestykulowałam z widelcem niebezpiecznie blisko swojej twarzy. Dobrze, że jeszcze sobie oka nie wydłubała. - I jest tam, taka bogini, co wygląda jak jednorożec, zwie się Lurue, i ona jest właśnie od tych zwierząt! - Dodałam po chwili z dumą, jakby to była najoczywistsza oczywistość, o której każdy musi wiedzieć. Co jak co - czasem się marzyło, że można by żyć w takim świecie, bym prawdziwym bohaterem, władać nadprzyrodzonymi mocami... Ale na razie, szara rzeczywistość musiała dobijać a pocieszeniem miały się okazać wyłącznie te małe przyjemności dnia codziennego - jak towarzystwo bliskich, czy odgrzewane klopsy.
Nie dałam rady jednak powstrzymać uśmiechu na ten osobliwy komplement. - O wielka Lurue, dzięki Ci za Twe łaski! - Teatralny ton aż ode mnie bił, gdy swoje dłonie wzniosłam na swojej głowie, by po chwili się zacząć śmiać. Ten to dopiero miał pomysły, nie ma co! - Zostanę tym, zaklinaczem psów, czy jak się to tam zwało. - Dodałam po chwili, wierząc już w swoje nadnaturalne zdolności porozumiewania się ze zwierzakami. Dość szybko jednak ten śmiech przeobraził się w pewnego rodzaju zdziwienie, gdy... Oscar zdawał się pleść od rzeczy.
- Ty chyba gorączki dostałeś, jaka znowu ciemność? - Zapytałam, nie odrywając od niego wzroku, choć dłoń starała się małego Lucusia głaskać jeszcze po dzióbku, póki ten nie postanowił odlecieć gdzieś z moim klopsem. Odpowiedź miała jednak paść szybciej, niż się spodziewałam, znowu wprawiając mnie w rozbawienie. - Ty, patrz, to przez tą pracę w herbaciarni na perfumach oszczędzę! - Pozwoliłam sobie na żarcik, ponownie łapiąc opakowanie z daniem na swoje kolana, skąd było mi wygodniej nabierać kolejne kęsy. Nim jednak zapchałam gębę pomidorowym makaronem, wzięłam kolejne łyki trunku z kieliszka, nieznacznie się przy tym krzywiąc. Zamieszałam jednak widelcem w pojemniczku, z zamiarem dalszej konsumpcji.
- No, w sumie chciałam Ci trochę dupkę potruć, zarezerwowałam sobie na to cały wieczór! - Wyszczerzyłam swoje kły, na szczęście - nie zawalone jeszcze resztkami sosu, który teraz spoczywał jeszcze na sztućcu. Nie musiał wiedzieć, że tak naprawdę mi się nudziło i po prostu nie miałam się gdzie podziać. Niech pomyśli, że jest wyjątkowy, a co! A to, że nogi same mnie zaprowadziły pod jego mieszkanie... To już taki tam drobny szczegół. Ale przynajmniej - mogłam już napakować poliki jedzeniem, jak na łakomego chomika przystało.







Robin Baker
Wiek : 24
Odmienność : Niemagiczna
Miejsce zamieszkania : Hellridge
Zawód : Sprzedawca w herbaciarni
Oscar Nox
ANATOMICZNA : 28
SIŁA WOLI : 10
PŻ : 164
CHARYZMA : 2
SPRAWNOŚĆ : 2
WIEDZA : 18
TALENTY : 7
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t540-oscar-nox?nid=3#3014
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t577-oscar-nox
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t578-oscar-nox#3146
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t575-poczta-oscara-nox-a
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f120-mieszkanie-i-gabinet-oscara-noxa
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1063-rachunek-bankowy-oscar-nox#9123
ANATOMICZNA : 28
SIŁA WOLI : 10
PŻ : 164
CHARYZMA : 2
SPRAWNOŚĆ : 2
WIEDZA : 18
TALENTY : 7
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t540-oscar-nox?nid=3#3014
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t577-oscar-nox
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t578-oscar-nox#3146
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t575-poczta-oscara-nox-a
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f120-mieszkanie-i-gabinet-oscara-noxa
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1063-rachunek-bankowy-oscar-nox#9123
Czarne, przenikliwe spojrzenie wpatrywało się w Robin gdy opowiadała o tej swojej planszowe na sterydach. Oscar rozchylił usta i wydał z siebie przeciągły jęk cierpiętnictwa, po czym odchylił głowę do tyłu i oparł się o kanapę. Uniósł widelec którym przed chwilą jadł i udał że rozdziobuje nim sobie tętnicę szyjną słuchając tych wynurzeń przyjaciółki.
Opowieść przerosła go już gdzieś przy tych grzybach.
Chociaż sam nie powinien się naigrywać. Wiedział, że ukrywa przed nią najintymniejszy i wstydliwszy sekret, który po zdemaskowaniu mógłby raz na zawsze przekreślić ich znajomość. A mianowicie jego pasja połączona z obsesją czytania tanich romansów, w których wyobrażał się w roli jednej z głównych bohaterek.
Na szczęście całą kolekcję miał skrzętnie schowana przed szokiem Robin, musiał wyszukać sprytną kryjówkę w której nie będzie chciała nigdy sprawdzać ani zaglądać. Wybór był prosty - poukładał tomy książek zaraz za słoikami z mąką, makaronem i płatkami owsianymi. Co jak co, ale nie było szans by Baker tam kiedykolwiek zajrzała.
Z każdą chwilą Nox zdawał się porzucać jakąś maskę, którą przywdziewał dla innych osób a pozbycie się, której zajmowało mu zwykle trochę czasu.
Dlatego bez skrępowania wyprostował nogi na kanapie i powoli wrócił do jedzenia.
-No taki crowahisperer czy coś…-Dodał wybuchając śmiechem, który pojawił się tak gwałtownie, że mężczyzna zadławił się kawałkiem pieczeni, którą jadł. Jak to się mówi „karma powraca” choć czytając filozofię indyjską pamiętał, że pierwiastek był rodzajnika męskiego - karman.
Odkasłał kilka razy, czerwieniejąc na twarzy.
-Ej Mała a co ty byś zrobiła jakbyś posiadała jakąś moc? Huh?-Zapytał szczerze zainteresowany, ciekaw jak wówczas wyglądałoby jej życie, gdyby miała w sobie pierwiastek magiczny. W tonie jego głosu i sposobie w jaki wypowiadał słowa było coś wskazującego na osobliwe oddanie, może to kwestia miękkości akcentów albo całej gestykulacji, gdy zdawał się oddawać jej całą swoją uwagę.
Jednak nie było im dane za długo porozmawiać bo już za chwilę rozległ się trzepot czarnych skrzydeł. Oscar westchnął i spojrzał w kierunku otwartego okna rozważając przez chwilę czy by go po prostu nie zamknąć i mieć spokój z niespodziewanym gościem.
Lucjusz jednak, pokracznie kiwając się na boki, szedł przez ramę, po czym podleciał do Robin i wylądował na kontuarze na którym siedział.
Po kilku sekundach coś wypadło mu z dzioba, brzękło odbijając się od drewna i poturlało się z stronę dziewczyny.
Była to szklana kulka, jedna z tych którymi dzieci zwykły grać przed kamienicami. Ta ładnie błyszczała w świetle dlatego że była przezroczysta,  najpewniej to przykuło uwagę ptaka.
Wewnątrz znajdował się jakiś wzór, świadczący o tym, że przedmiot był raczej jednym z tych kolekcjonerskich.


Robin niczym wszędobylska muszka owocówka kręciła się jeszcze do wieczora po mieszkaniu lekarza.

THE END
Oscar Nox
Wiek : 35
Odmienność : Zwierzęcopodobny
Miejsce zamieszkania : Little Poppy Crest
Zawód : Internista/genetyk
Oscar Nox
ANATOMICZNA : 28
SIŁA WOLI : 10
PŻ : 164
CHARYZMA : 2
SPRAWNOŚĆ : 2
WIEDZA : 18
TALENTY : 7
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t540-oscar-nox?nid=3#3014
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t577-oscar-nox
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t578-oscar-nox#3146
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t575-poczta-oscara-nox-a
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f120-mieszkanie-i-gabinet-oscara-noxa
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1063-rachunek-bankowy-oscar-nox#9123
ANATOMICZNA : 28
SIŁA WOLI : 10
PŻ : 164
CHARYZMA : 2
SPRAWNOŚĆ : 2
WIEDZA : 18
TALENTY : 7
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t540-oscar-nox?nid=3#3014
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t577-oscar-nox
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t578-oscar-nox#3146
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t575-poczta-oscara-nox-a
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f120-mieszkanie-i-gabinet-oscara-noxa
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1063-rachunek-bankowy-oscar-nox#9123
13 luty 1985


Salon Noxa sprawiał wrażenie przytulnego i niewielkiego. Nieduży księgozbiór który posiadał był skrzętnie ułożony nazwiskami autorów a niektóre piramidy poziomu ustawionych woluminów, najpewniej służył do szybkiej identyfikacji tematu.
Wszystko było uporządkowane, acz drobne drobinki kurzy zdawały się tańczyć w promieniach słońca, wpadających przez okno.
Na welurowej kanapie, rozłożył się lekarz, który po powrocie z laboratorium postanowił skorzystać z drobnego odpoczynku, nim pojawi się u niego nowy praktykant.
Naturalny zapach piżma jakie wszędobylsko wypełniało tę przestrzeń, było teraz przykryte mocnym odorem lizolu. Uderzał on w nozdrza z siłą chloru i ciężko było podać jedno źródło, z którego mogło się wydobywać.
Niewiele osób wiedziało jak żyje niezręczny społecznie lekarz, który więcej czas poświęcał kierując się dobrem innych niż własnym.
Dziś był jego dzień wolny od szpitala, korzystając z niego udał się do laboratorium by pracować chociaż kilka godzin nad próbkami krwi, które udało mu się pobrać od chorych. Popołudniu zaś zaczynał swoją prywatną praktykę. Pacjentów nie było zbyt wielu, jednak się zdarzali, najcześciej były to osoby o wstydliwym przebiegu choroby lub szukające większego poziomu dyskrecji niż normalnie.
Nie zwykł odmawiać, nie oceniał, ani nie opowiadał o tym co widział nikomu.
Jednak jego dedykacja i oddanie pracy miało też ciemną stronę.
Rytuały wykańczały fizycznie, tak samo jak jego druga natura, która czasem dawała o sobie znać domagając się wolności.
W nawale pracy zapominał o jedzeniu i odpoczynku, ale zawsze tłumaczył sobie, że było warto gdy na koniec dnia czuł zadowolenie z tego co robił.
Teraz znajdował się w czymś co można nazwać półsnem. Niby wiedział, że śpi mając częściową świadomość tego co dzieje się wkoło niego a jednak czas upływał mu bardzo szybko i czasem umysł mąciły jakieś wyobrażenia.
To właśnie z takiej sytuacji wyrwał go uciążliwy i głośny sygnał domofonu. Gdy poderwał się z sofy, opuszczając nogi na dywan, w pierwszej chwili nie wiedział ani gdzie jest ani co się z nim dzieje.
Jego ciało na tak gwałtowną pobudkę zareagowało nagłymi i niekontrolowanymi dreszczami. Wciągnąć gwałtownie powietrze, starając się dobudzić i niemal mechanicznie ruszył w stronę przedpokoju. Sięgnął do słuchawki domofonu, nie pytając kto go wizytuje, nacisnął czarny przycisk otwierający drzwi wejściowe na klatkę.
Jego kamienica nie należała do tych szczególnie nowych ani zadbanych. Deski wyłożone na klatce schodowej pochłonęły chyba wszystko możliwe zapachy od uryny po pot o ile było to możliwe. A wyślizgana od rąk poręcz nie zachęcała do dotykania.
Obszerne drzwi znajdujące się na parterze uchyliły się a mimo nagłego wybudzenia gościa przywitał enigmatyczny uśmiech gospodarza.
Oscar wyciągnął w stronę mężczyzny dłoń na przywitanie, była i ciepła i niezwykle szorstka. Najpewniej mimo prób regeneracji, była wysuszona przez środki do dezynfekcji, które stosował zarówno w laboratorium jak i własnym gabinecie.
Cieszę się, że mógł pan przyjść panie Fagarty. - Powiedział z należnym szacunkiem z którego niejako słynął a który był maską do jego niezręczności.
Jeśli Nox znajdował się w sytuacji społecznej dla siebie nieznanej, po prostu głupiał, zupełnie nie potrafiąc odnaleźć się w danym momencie.
Jeśli chodziło o Cecila miał czas na przemyślenia jak odnosi się do jego propozycji i chęci praktykowania magii anatomii.
- Proszę…- Zachęcał do wejścia przez korytarz na końcu, którego znajdował się jego salon.
Napije się Pan czegoś?- Zagaił z chrypka osoby dopiero co wybudzonej ze snu.


Edit : Autokorekta mnie pokonała i wychwyciłem tą "macicę", która rubasznie pojawiła się w tekście

Ostatnio zmieniony przez Oscar Nox dnia Czw Cze 29 2023, 13:15, w całości zmieniany 1 raz
Oscar Nox
Wiek : 35
Odmienność : Zwierzęcopodobny
Miejsce zamieszkania : Little Poppy Crest
Zawód : Internista/genetyk
Cecil Fogarty
ANATOMICZNA : 20
ILUZJI : 8
SIŁA WOLI : 15
PŻ : 179
CHARYZMA : 15
SPRAWNOŚĆ : 7
WIEDZA : 5
TALENTY : 10
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t175-cecil-fogarty#374
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t250-cecil-fogarty#619
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t251-cecil-fogarty#620
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t281-poczta-cecila-fogarty-ego#776
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f192-arcanum-14-7
ANATOMICZNA : 20
ILUZJI : 8
SIŁA WOLI : 15
PŻ : 179
CHARYZMA : 15
SPRAWNOŚĆ : 7
WIEDZA : 5
TALENTY : 10
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t175-cecil-fogarty#374
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t250-cecil-fogarty#619
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t251-cecil-fogarty#620
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t281-poczta-cecila-fogarty-ego#776
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f192-arcanum-14-7
Odnalazł spojrzeniem domofon.
Kiedy potrafisz sforsować niemal każdy zamek w drzwiach i wślizgnąć się do środka obcego mieszkania bezszelestnie, w końcu zapominasz, jaką funkcje pełni domofon. Traktujesz go jak zbędny element dekoracyjny.
Ale wytrychów ze sobą Cecil nie zabrał, wiec żaden dylemat nie zakłócił jego spokoju. Nacisnął właściwy przycisk na urządzeniu. W środku budynku rozległ się dźwięk dzwonka. Stojąc i marznąc w oczekiwaniu, aż zostanie wpuszczony do środka, wcisnął dłonie do kieszeni. Żałował, że z taką gwałtownością rozstał się z nałogiem. Cóż za marnotrawstwo, mruknął pod nosem, podeszwą buta wciskając niedopałek w gołoledź na chodniku.
Wsunął dłonie do kieszeni, by prowizorycznie ochronić je przed zimnem, choć ciepło już dawno zdążyło z nich wyparować i czekał. Trzy uderzenia serca później Nox otworzył drzwi, wpuszczając go do środka, ale Cecil nie od razu skorzystał z tego zaproszenia. Zatrzymał się w pół kroku.
Pan Fogarty.
Na brzmienie swojego nazwiska wypowiedzianego bez pozornie zbędnych uprzedzeń i nuty pogardy zabłąkanej między słowami zastygł na moment bez ruchu, zastygł na moment bez ruchu. W sidłach konsternacji trwał kilka sekund, otrzeźwił go chłodniejszy podmuch wiatru, przez który zakończenie rozmowy z Noxem w jego mieszkaniu wydawało się przyjemniejszą perspektywą. Poddał mu dłoń, pod palcami czując szorstkość i ciepło jego skóry, różną od jego własnej, lodowatej, owijanej chłodem.
- Cieszę się, że nie podarł pan mojego listu. - Na zmuszonych do uśmiechu ustach ukształtował się grymas imitujący zadowolenie. – Żaden pan. Żaden Fogarty. Moje nazwisko odstraszy pańskich pacjentów. - Prędzej na niego splunął, niż ucisnąć mu rękę. Oscar musiał być świadomy kogo wpuścił do swojego mieszkania. Reputacji, jaka oblepiła jego nazwisko, poświecono kilka godzin w szkole przykościelnej. – Cecil. Wystarczy Cecil.
Wszedł do środka. Wszystkie budynki przy Sond Road roztaczały ten sam fetor, wiec cecilowymi rysami twarzy nie wstrząsnął grymas obrzydzenia wywołany kującą w nozdrza wonią uryny wymieszanej z potem. Zbagatelizował jej obecność, choć kolejnych przejawów, a nawet jawnych gestów uprzejmości ze strony Oscara Noxa zignorować nie mógł. Były jak tkwiące w skórze drzazga i ponad wszelką wątpliwość nie uśpiły jego czujności. Nie oczekiwał od niego ani uprzejmości. Ani szacunku.
Podążając za wskazówkami mężczyzny, swoje kroki skierował do pomieszczenia na końcu korytarza. Nie rozglądał się na wszystkie strony. Wizualna prezentacja miejsca, gdzie mężczyzna spędzał swój czas, nie znajdowały się w zasięgu zainteresowań Fogarty'ego, choć musiał przyznać, że Nox obdarzył go sporym kredytem zaufania, wpuszczając go do środka.
Pokonując kolejne metry kwadratowe długiego korytarza, upewnił się, że ma przy sobie nóż, uprzedziwszy paranoje, które znowu próbowała go uwieść, wślizgując się pod sklepienie czaszki. Propozycja Noxa, uzmysławiał Fogarty’emu, że tęsknota, jaką odczuwał jego organizm, nie była adresowana wyłącznie ku nikotynie, ale również kofeinie.
- Tak, kawy - odpowiedź sama ułożyła się na wargach, zanim zdrowy rozsądek zdążył zaoponować. Zapotrzebowanie organizmu na zastrzyk energii by donośniejsze od przepełnionego zawahaniem głosu.
Znalazł się w kolejnym pokoju. Niewielki metraż. Salon? Poczekalnia? Wzrok zatrzymał na skolekcjonowanych przez Oscara książkach.
- Imponująca kolekcja - komentarz opuścił jego usta, zanim ugryzł się w język. W czterech sprężystych krokach znalazł się przy księgozbiorze, pod którym uginały się półki regału.
Nie zarejestrował momentu, kiedy Nox opuścił pokój w celu spełniania jego zachcianki i odhaczenia kolejnego punktu na liście gościnności, która zdaniem Cecila była zbędną fatygą. Zjawił się na progu jego mieszkania w konkretnym celu. Jego zainteresowanie wiedzą anatomiczną i zaklęciem z tego zakresu eskalowała, dlatego też wiedza, jaką czerpał z publikacji zgromadzonych przez ojca, przestała mu wystarczać. Teoria była ledwie zlepkiem słów ścianą tekstu zapisaną na papierze.
- Słyszał pan o drgawkach Dostojewskiego? - zapytał, kątem oka odnotowując obecność mężczyzny. Palce zahaczył o brzeg jednej z książek, która uległa pod naporem jego dotyku. Medyczna, a jakże. Większość z nich oscylowała wokół tej tematyki. Ta dotykała neurobiologii. – Inaczej padaczka skroniowa, albo, potocznie, wyspa ekstazy - wtrącił, zerkając ku mężczyźnie. – Intrygujące zjawisko. Pisarz twierdził, że za kilka sekund bycia w tym stanie, oddałby dziesięć lat swojego życia.
Grał na zwłokę, bo chociaż nie miał, co do jego odpowiedzi żadnych złudzeń, w głębi serca bał się zapytać. Nie chciał zaprosić do swojego życia kolejnego rozczarowania, ale nie zjawił się na progu jego mieszkania, by zatonąć w otchłani refleksyjnych myśli.
- Więc – jak zapatruje się pan na moją propozycję?  
Cecil Fogarty
Wiek : 23
Odmienność : Cień
Miejsce zamieszkania : Deadberry
Zawód : ilustrator
Oscar Nox
ANATOMICZNA : 28
SIŁA WOLI : 10
PŻ : 164
CHARYZMA : 2
SPRAWNOŚĆ : 2
WIEDZA : 18
TALENTY : 7
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t540-oscar-nox?nid=3#3014
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t577-oscar-nox
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t578-oscar-nox#3146
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t575-poczta-oscara-nox-a
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f120-mieszkanie-i-gabinet-oscara-noxa
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1063-rachunek-bankowy-oscar-nox#9123
ANATOMICZNA : 28
SIŁA WOLI : 10
PŻ : 164
CHARYZMA : 2
SPRAWNOŚĆ : 2
WIEDZA : 18
TALENTY : 7
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t540-oscar-nox?nid=3#3014
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t577-oscar-nox
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t578-oscar-nox#3146
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t575-poczta-oscara-nox-a
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f120-mieszkanie-i-gabinet-oscara-noxa
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1063-rachunek-bankowy-oscar-nox#9123
Korytarz przywitał gościa mrokiem i minimalistyczną surowością form. Nie było tu nic, puste ściany pomalowane na biało, kontrastowały z klepkami podłogi, która przy każdym ruchu jęczała i trzeszczała niczym dusze piekielne.
Jedynie zamknięte teraz białe drzwi, znajdujące się po lewej stronie, wskazywały na to, że długość tych ścian miała sens jeśli z boku znajdowało się dodatkowe pomieszczenie.
Salon skąpany był w  miękkim światle i posiadał klaustrofobicznym wręcz metrażem.
Jak na lekarza Nox żył niezwykle skromnie, główne pomieszczenie łączyło się z otwartą kuchnią oddzieloną jedynie wysepką, która pełniła rolę stołu i blatu roboczego zarazem.
Gdy przekroczyli próg salonu, Oscar raz jeszcze spojrzał na gościa. Jego czarne ślepia, dłuższą chwilę przeskakiwały po twarzy chłopaka.
W kącikach jego oczu, dostrzec można było osobliwe bliki fascynacji, lub zadumy.
Dlaczegoż miałby mówić mu takie rzeczy? Czy słyszał kiedykolwiek pogłoski o tym, że Nox mógłby być okrutny?
W swoim neurotycznym umyśle Oscar zawsze najpierw przypisywał coś sobie, nim wreszcie udało mu się dojść do konkluzji, że lęk może tkwić w jego rozmówcy.
Cecilu…- Powiedział po dłuższej chwili milczenia, nie mogąc ukryć chrypki osoby dopiero co wybudzonej. Jednak zwrócił się do niego zgodnie z wcześniejszą prośbą rozmówcy, korzystając jedynie z imienia choć przełamywało to schematy jakie znał do tej pory na tym etapie znajomości.
…lubię myśleć, że błędy naszych pokoleń, nie definiują nas jako ludzi. Robią to nasze czyny.
- Machnął delikatnie dłonią tuż przy swojej twarzy jakby przeganiał natrętną muchę, którą były kolejne słowa chłopaka. Odwrócił się do niego plecami i udał do kuchni, w której uruchomił ekspres zlewkowy. Ten zawsze pozostawał napełniony i przygotowany do ponownego włączenia w każdej chwili.
Chyba moi pacjenci są na tyle dojrzali by nie odtrącać wyciągniętej do niej dłoni… kogokolwiek.-Zawiesił słowo na minutę chcąc je zaakcentować.
Oscar ewidentnie był nico zdziwaczały w poglądach, które uchodzić mogłyby za nader śmiałe.  Przesunął dłonią po twarzy starając się przegnać resztki snu. Pozwolił gościowi rozgościć się w niedużym salonie, samemu krzątając się po kuchni w akompaniamencie uderzeń szafek i stuknięcia zamykanej lodówki.
Milczał dłuższą chwilę, pedantycznie skupiając się na swoim zdaniu, podwinął nawet rękawy swojej białej koszuli i poprawił kamizelkę z zielonego tweedu jakby chciał zgarnąć z niej jakieś niewidzialne paprochy.
Wreszcie ruszył z metalową tacą do gościa, na której znajdował się duży dzbanek z kawą, dwa kubki, łyżeczki, ale też mleko i cukier trzcinowy. Usiadł na kanapie i ustawił swój skromny akt gościnny na stoliku kawowym.
Ayahuasca- Wyrzucił z siebie słowo brzmiące nieco jak zaklęcie, w chwili w której sięgnął do dzbanka i zaczął rozlewać im kawy.
Zwierzęca natura mężczyzny często dawała o sobie znać. Jeśli chodzi nie tylko o zapamiętywanie, ale również o nieco ekscentryczne skróty myślowe, których zwykle jego współrozmówcy nie rozumieli. Wstydził się tego od nastoletnich lat i nie zdarzało się, często by coś werbalizował w ten sposób.
Odchrząknął zmieszany i uśmiechnął się przepraszająco do Cecila podając mu ciepły kubek kawy, ukradkowo zerkając na jego zziębnięte dłonie. Jakby chciał się upewnić, że nie wymagają jego interwencji.  
Chciałem powiedzieć, że stymulacja skroniowa zmierzająca do wywołania efektów ekstatycznych jest niebezpieczna. Należy użyć elektrowstrząsów… Nie jestem jednak specjalistą… dajmy na to… - Ważył swoje słowa, nieskrępowanie snując dalszą opowieść, ujawniając splątanie swoich myśli.
…Banisteriopsis caapi to roślina stymulująca wychwyt serotoniny, jest bezpieczna i da podobne efekty do padaczki skroniowej… nie żebym był zielarzem… Oscar zaśmiał się życzliwie i szczerze. Przeprowadzał tego typu rozmowy z Robin, wielokrotnie więc rozumiał, że wiek rządzi się swoimi prawami.
A zainteresowanie Cecila tą materią zgonił na chęć eksperymentowania.
Upił łyk gorzkiej, czarnej kawy i skrzywił się. Była okropna, może ziarna były zwietrzałe. Szybko odstawił kubek i posłodził swój napój mając nadzieje, że to choć trochę poprawi jego smak.
Jakbyś chciał by nasza współpraca wyglądała? Jak mogę pomóc Ci w rozwijaniu talentów?- Zapytał poważnie chcąc wyjść naprzeciw oczekiwaniom chłopaka.
Po chwili jednak usłyszał krakanie rozbrzmiewające tuż za oknem i na chwilę skierował w tamtą stronę twarz. Zupełnie jakby usłyszał coś co go zainteresowało jednak trwało to tylko kilka uderzeń serca.
Oscar Nox
Wiek : 35
Odmienność : Zwierzęcopodobny
Miejsce zamieszkania : Little Poppy Crest
Zawód : Internista/genetyk
Cecil Fogarty
ANATOMICZNA : 20
ILUZJI : 8
SIŁA WOLI : 15
PŻ : 179
CHARYZMA : 15
SPRAWNOŚĆ : 7
WIEDZA : 5
TALENTY : 10
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t175-cecil-fogarty#374
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t250-cecil-fogarty#619
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t251-cecil-fogarty#620
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t281-poczta-cecila-fogarty-ego#776
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f192-arcanum-14-7
ANATOMICZNA : 20
ILUZJI : 8
SIŁA WOLI : 15
PŻ : 179
CHARYZMA : 15
SPRAWNOŚĆ : 7
WIEDZA : 5
TALENTY : 10
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t175-cecil-fogarty#374
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t250-cecil-fogarty#619
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t251-cecil-fogarty#620
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t281-poczta-cecila-fogarty-ego#776
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f192-arcanum-14-7
Przywitany przez mrok korytarza zdusił w sobie niepokój wspinający się po szczeblach żeber. W otoczeniu ciemności, słysząc trzeszczenie klepek podłogowych pod ciężarem stawianych kroków, powinien poczuć się, jak w miejscu, którego nazywał swoim domem, ale przez surowość formy i ściany pomalowane białą farbą, poczuł nieprzyjemne mrowienie w karku.
Paranoja wślizgnęła się pod sklepienie czaszki, toteż żadnej ze ścian nie obdarzył dłuższym spojrzeniem. Szedł tuż za Noxem, ze wzrokiem wbitym w jego kark, gdzie pod fałdami skóry, ukryta była sieć naczyń krwionośnych. Upewnił się, że nóż miał w zasięgu dłoni.
Dopiero teraz, kiedy cisza została nagle przerwana, a oni znaleźli się w salonie, usłyszał, że głos Noxa zniekształcała chrypa. Wyrwał go z popołudniowej drzemki?
- Nie chcę ingerować w pański światopogląd - ale to zrobił, bez żadnych dylematów naturalny moralnej, czy innej – więc musi pan uwierzyć mi na słowa, że tak będzie lepiej. Na wszelki wypadek - gdyby okazało się, że konstrukt społeczny nie chodzi w parze z dojrzałością pacjentów.
Fogarty dorastał w świecie pełnym uprzedzeń, dlatego poglądy Noxa rzucały nowe światło na niektóre sprawy, ale to światło nie było na tyle oślepiające, by zabrzmieć przekonywująco.
Objął oburącz kubek, by gorącą od wrzątku ceramiką ogrzać zmarznięte, subtelnie skostniałe od mrozu ręce.
- Są wrażliwe na zmianę temperatury - skwitował ulotne spojrzenie Noxa zatrzymane na jego dłoniach.
Lekki uśmiech zastygł na wargach Cecila.
- Sugeruję pan, że ekstrakt z jednej rośliny - w tym wypadku banisteriopsis caapi, zapamiętał, a jakże; notował w pamięci każde słowo, jakie padały z ust mężczyzny  - wystarczy, by odciąć świadomość od otaczającej nas rzeczywistości i doświadczyć niezwykłego szczęścia? - albo nawet głębokiego doświadczenia duchowego?, dodał w myślach, słowa niewypowiedziane zatrzymując na koniuszku języka.
Lilith, pomyślał o Lilith. O wizji, jakiej doświadczył, konfrontując się z nią na terenie zamkniętej fabryki. Częściowo zapomniał, jakie to uczucie, kiedy wszystkie obecne przy nim troski na ulotną chwilę zostają w tyle.
Śmiech - szczery i życzliwy - wybił Fogarty'ego z wybijanego przez serce rytmu. Wzrok, tymczasowo zawieszony na parującej zawartości kubka, przeniósł na twarz człowieka, który - jako jeden z nielicznych - nie próbował odebrać mu dostępu do wiedzy.
- Takie eksperymenty, w świetle prawa, są legalne? - Usta przycisnął do krawędzi trzymanego w palcach naczynia; odkąd, Fogarty, postępujesz zgodnie z prawem? Pierwszy łyk kawy spłynął po ścianie gardła razem z cierpkim posmakiem niezidentyfikowanego rozgoryczenia.
Kawa była paskudna w smaku, pozostawiła nieprzyjemny posmak w przełyku, a on z trudem zwalczył w sobie wzdrygnięcie, ostatecznie śląc się na pozostawienie mięśni twarzy w bezruchu. Nie odłożył też kubka na niski stolik, gdzie spoczywała taca z cukrem i mlekiem, ale odwrócił wzrok, kiedy Nox postanowił posłodzić zawartość swojego, by najpewniej polepszyć smak napoju. Dla Fogary'ego - niezależnie od smaku kawy - taka praktyka była niczym innym, jak profanacją. Stokroć gorszą o tej, której dopuszczano się dekady temu, by zagłębić tajniki ludzkiego ciała, w celu poszerzenia wiedzy i świadomości. W tamtych czasach czyny okrutne zamiatano pod dywan, uznając je za konieczne, w tych zwykle żadne usprawiedliwienie nie chroniło przed karą śmierci.  
- To, jak będzie wyglądać nasza współpraca, pozostawiam w panq rękach. Polegam na pańskim doświadczeniu. - Cecil nadal nie mógł uwierzyć, że stał w salonie internisty, rozmową tą traktował jak swego rodzaju cud, choć ich istnienie, aż do dzisiaj, uważał za kwestię wątpliwą. – Uprzedzałem w liście, uprzedzę również teraz, że nie mam żadnego doświadczenia, ani wiedzy popartej edukacją w przeznaczonej do tego placówce. Zdobywałem ją z materiałów, które wpadły w mi ręce, ale teoria, niezależnie od tego jak szczegółowa, nie może zrekompensować braków, które mam na polu praktycznym i to właśnie te braki, pod pańskim okiem, pragnę uzupełnić.
Krakanie, które rozbrzmiało tuż za oknem, przerwało potok wylewających się z ust Fogarty’ego słów. Kruki, w niektórych zakątkach świata, w północnoeuropejskim kręgu kulturowym, były uznawane za duchy zamordowanych.
Dahlia.
Pomyślał o Dahlii. O zieleni jej spojrzenia. Muskającym usta uśmiechu. Zniecierpliwieniu w tonie głosu. O kosmykach jasnych włosów zaczesanych niedbale za uchem. I wreszcie - o jej porzuconych w lesie zwłokach. Krwi przesiąkłej do gleby. Miejscu, gdzie zakwitły niezapominajki.
Obiecaj, Cecil, obiecaj, że nigdy nie zapomnisz.
Nadal, z kubkiem w dłoni, podszedł do okna. Rozsunął ciężki materiał zasłony i spojrzeniem objął dach sąsiadującego budynku, gdzie odnotował obecność jednego kruka. Paciorkowate, bezbiałkowe ślepia skupiały się wokół jednego punktu. Tym punktem była twarz Fogarty’ego, która w odbiciu szyby sprawiała wrażenie trupiobladej.
Cecil Fogarty
Wiek : 23
Odmienność : Cień
Miejsce zamieszkania : Deadberry
Zawód : ilustrator