Skrzynka pocztowaCharlotte Williamson
Wszystkie listy czytane na bieżąco, zawsze kończą wśród popiołów.
Skrzynka pocztowaCharlotte WilliamsonWszystkie listy czytane na bieżąco, zawsze kończą wśród popiołów. [ukryjedycje] Ostatnio zmieniony przez Charlotte Williamson dnia Czw Lut 15 2024, 07:37, w całości zmieniany 2 razy |
06 — I — 1985 Doskonale wiesz, że nie jestem kimś, kogo łatwo zaskoczyć. Nie zdziwiło mnie, kiedy nasz kuzyn—idiota (i nawet nie muszę podkreślać, że chodzi o van der Deckena) próbował skoczyć z dachu kamienicy niesiony skrzydłami wiary — choć jedyne, co go wtedy poniosło, to nadprogramowa butelka rumu. Nie byłem też zdumiony, gdy nasz brat oświadczył, że zamierza spełnić się na politycznym polu, chociaż jedyna polityka, jaką wówczas uprawiał, obejmowała łóżko i Republikanki. Nie dziwi mnie śnieg latem, nasza nieco rozochocona winem matka śpiewająca Cher (wciąż widuję to w koszmarach) ani Hudson mający do powiedzenia — dla odmiany — coś mądrego. Wyobraź więc sobie moje zaskoczenie, zdumienie, dezorientację, szok, rozpacz oraz niedowierzanie podsycone niesmakiem, kiedy mój rytuał porannego papierosa zakłócony został przez młodego Devalla. Gołowąs — by nie rzecz, gołodupiec, bo nikt, kto studiuje medycynę, nie może narzekać na nadmiar gotówki — wspomniał o notatce wiszącej na tablicy ogłoszeń, w którym pada kilka słów uruchamiających we mnie jedyną słuszną reakcję: obawę. Kiedy słyszę Charlotte Williamson, na dodatek w zestawieniu z Jeśli zastanawiasz się, dlaczego piszę list, zamiast zadzwonić lub odwiedzić Cię osobiście, spieszę z wyjaśnieniami: to, moja słodka jak trutko na szczury siostro, jest kara. Oboje znamy jej definicję od dziecka; ja jednak, w przeciwieństwie do naszych rodziców, nie uciekam się do przemocy — to byłoby zbyt proste i przewidywalne, a rzeczy proste i przewidywalne zachowuję dla tych, którzy nie mają znaczenia. Karam Cię w jedyny sposób, jaki zrozumiesz — dystansem oraz milczeniem. Będę nieobecny i cichy, nieosiągalny i niemy. Ten list może być ostatnim, który do Ciebie zaadresowałem, więc zakończę go dobrą, braterską radą: nie wiem, kogo rozwścieczyłaś na tyle, by sięgnął po tak banalną zemstę, ale na Twoim miejscu zadbałbym o zatarcie śladów. I zrobił to, w czym my, Williamsonowie, jesteśmy najlepsi: wymierzył karę. W pierwszym kroku nie zamierzam pomagać; wykonanie drugiego możemy negocjować. Twój najstarszy (ukochany, choć nie jedyny) |
6.01.1985 nie mam pojęcia komu ostatnio zaszłaś za skórę, budząc tym nostalgię za czasami liceum, kiedy podobne złośliwości można było tłumaczyć wiekiem, ale skoro i do mnie doszły już wieści, to śmiało mogę założyć, że urozmaiciłaś to popołudnie wielu osobom. Dlatego doradzałabym spacer pod tablicę ogłoszeń przy kościele. PS. Słyszałam na korytarzu szkółki kościelnej, że dobór partnerów do tego anonsu nie dodał mu wiarygodności. PPS. Jeżeli mimo wszystko chciałabyś o tym |
26 — II — 1985 Wiem, że niepodzielnie tyranizuję czołówkę listy tych, których najchętniej skazałabyś na pastwę Mitoksa, ale słyszałem urywki tego, co wydarzyło się na uniwersytecie. Jesteś cała? Matka próbowała się z Tobą skontaktować? Nie wiem, kiedy kazamata wypluje to, co ze mnie zostanie przez najbliższą dobę; podaj tylko miejsce i czas, a spróbuję wyrwać się z tego chaosu. Nasz brat i kuzyni są cali — podejrzewam, że ojciec też, złego nawet demon nie opęta. |
27.02.1985 Charlie, spadek odporności o tej porze roku? W otoczeniu szpitalnej bieli wyglądasz okropnie, jak te wszystkie z demony, które przeszły obojętnie obok twojego uroku osobistego. Są skłonne do współpracy, czy uparcie trzymają język za zębami? Spotkałem na mieście twojego starego znajomego. Dowiesz się o kogo chodzi, jak weźmiesz się w garść, a więc wyświadcz mi przysługę i, póki żyję, nie umieraj. Bez Ciebie Hellridge będzie miejscem pozbawionym dreszczyku emocji. tam, gdzie jest miejsce na podpis, widnieje szkic zegarka kieszonkowego oblepionego pajęczą siecią; ustawienie jego wskazówek nie jest przypadkowe |
28.02.1985 Charlie, to cena, jaką płacę za naszą przyjaźn, ale zdecydowanie mnie przeceniasz. Nie jestem kolekcjonerem dobrych uczynków. Zdradzę Ci jego tożsamość, pod warunkiem, że sama zapewnisz mi rozrywkę i przywołasz dla mnie demona. Potrafisz? Czerwień i czerń. Te kolory, choć na pierwsze rzut oka mogą wydawać się nudne, a nawet banalne, pasują bardziej. Nie zapominajmy, że czerwień ma wiele odcieni. Czerni nie ustępuje jej w tym na krok. Doceniam Twoja troskę o moje brwi, ale nie przemęczaj się zbędnymi myślami. Domyślam się, że zaleganie w szpitalnym łóżku to niebywale zajmujące zajęcie, pochłaniające mnóstwo czasu i tyle samo refleksji. |
28.02.1985 Charlie, jeśli dzięki kontrabandzie szybciej staniesz na nogi, przyniosę Ci nie jedną, a nawet dwie paczki papierosów. Tych, które lubisz. Wynagrodzisz mi ten akt dobroci demonem. Sugerujesz, że nie tylko płuca mam zwęglone przez nałóg, ale także serce? Wiem, jak bardzo nie lubisz, jak wytykam Ci błędy, ale w tym wypadku sama się o to prosisz. Zapewniam, że - wbrew obiegowej opinii - jest w dobrej kondycji. Nadal bije mocniej na widok listów wypełnionych Twoim pismem. Litości, Charlie. Widzimy się jutro, więc do tego czasu postaraj się nikomu nie wyświadczyć przysługi podobnego kalibru, choć nie ukrywam, że jestem nieco rozczarowany Twoją rozrzutnością. Liczyłem, że jestem pierwszy na liście oczekujących. |
27.02.1985 Wczorajszy dzień obfitował w ciężkie do wyjaśnienia anomalie, które rzekomo nie ominęły także uniwersytetu. Dotarła do mnie informacja, że zostałaś hospitalizowana i nie będę ukrywać, że bardzo mnie to zmartwiło. Zdaję sobie sprawę, że pobyty w szpitalu są irytujące, dlatego mam nadzieję, że wkrótce opuścisz oddział. Ostatecznie – nie ma jak w domu. Kiedy tylko będziesz czuła się na siłach, jak zwykle zapraszam Cię do mojego domu. Jesteś tutaj mile widzianym gościem. |
28 — II — 1985 Ze wszystkich potencjalnych sposobów na obrzydzenie pobytu w szpitalu, obecność Maaike plasuje się na drugi miejscu — zaraz po zielonkawych galaretkach, których pod żadnym pozorem nie jedz; przysięgam, że robią je z ektoplazmy. Próbowałem odwiedzić Cię wczoraj, ale trzęsienia ziemi w Cripple Rock nie przeoczyli nawet niemagiczni — pewnie uszkodziło antenę nadawczą i przerwało odcinek Dynastii w połowie. Wciąż jestem w jednym kawałku i uznajmy to za sukces; dwa dni temu Kiedy teraz o tym myślę, była całkiem podobna do Ciebie. P.S. Urywki; coś o pożarze w jeden z sal i śmierci młodego Abernathy'ego. Wkrótce ktoś zechce Cię przesłuchać — pamiętasz naszą zabawę z dzieciństwa, skąd się wzięły te siniaki? Odpowiedz to, co odpowiadaliśmy zawsze: nie pamiętam. P.S.2 Pierwsze słyszę — to nazwa ciasta? Przyjdę w odwiedziny; pod sernikiem ukryję piersiówkę. |
8 marca 1985 w związku z przykrymi wydarzeniami, które miały miejsce 26 lutego o godzinie 12:38 w sali wykładowej Uniwersytetu Saint Fall, proszę o przybycie w celu złożenia zeznań w sprawie śmierci pana Marshalla Abernathy. Będziemy Panny oczekiwać 21 marca o godzinie 9:00 w Kościele Piekieł w Deadberry (wejście wschodnie, poziom -I). W przypadku braku możliwości stawiennictwa prosimy o informację zwrotną. Z wyrazami szacunku, Informacje na temat dokładnej lokacji wątku zostaną wysłane w wiadomości prywatnej po potwierdzeniu zjawienia się na przesłuchaniu. Takie potwierdzenie proszę wysłać listownie na skrzynkę pocztową mistrza gry. Termin: 15.08 (wtorek), do 22:00. W przypadku pytań zapraszam do Franka. |
01.03.1985 Charlie, chociaż może się to wydać rozczarowujące, musisz odroczyć zaistnienie swoich ludzkie odruchów o kilka dni, bo niestety o Twoje dobre samopoczucie musi zadbać dziś ktoś inny. Ja, niestety, obudziłem się z gorączką i niechęcią do wszystkiego, co przybiera ludzką formą. Duszący kaszel jest w tym równie nieustępliwy - próbuje odciąć mi dopływ do powietrza, ale nie poddam się tak łatwo, w końcu ta przyjemność jest zarezerwowana dla Ciebie Potraktuj to jako zamiennik treningu cierpliwości. |
08 marca 1985 zaczynałem już się obawiać, że czymś Cię uraziłem w ostatnim liście i nigdy już się do mnie nie odezwiesz. Albo zniknęłaś, ludziom zdarza się znikać i nie wracać. Cieszę się, że w Twoim przypadku nie miało to miejsca. Twój list naprawdę mnie ucieszył, chociaż jego treść jest niepokojąca i potrzebowałem dłuższego momentu, żeby móc dobrze ubrać w słowa to, co nasunęło mi się w trakcie czytania. Ciężko mi sobie wyobrazić, że osobę taką jak Ty coś złamało na tyle, by zaczęła drżeć na myśl o jutrzejszym dniu. Jednak to dobrze, chwile słabości są immanentną częścią człowieczeństwa, Beam. Nie jesteśmy stworzeni wyłącznie do bycia panami świata, jakkolwiek może nam się to nie podobać. Jesteś pewna, że ci wszyscy znajdujący się wokół ciebie nie rozumieją tego? Może to błędne przekonanie. Być może ich również paraliżuje ta sama obawa, ale maski przylegają do ich twarzy na tyle szczelnie, że nie jesteś w stanie tego dojrzeć. Dla kogoś, kto jest przenikliwy z natury, to katorga nie móc dojrzeć czegoś skrytego głębiej; doskonale to znam. Świat nie stoi w miejscu, a niektóre zmiany przychodzą gwałtownie (małe życiowe rewolucje), chociaż dla mnie to akurat zaleta. Nigdy nie chciałbym tkwić na wieczność tutaj, gdzie jestem teraz. Oczekuję od życia czegoś więcej niż pięknej panoramy miasta obserwowanej z dachu mojej kamienicy. Moim marzeniem jest wyjazd, odnalezienie nowego miejsca dla siebie… Właśnie o tym ostatnio myślę szczególnie, gdy wracam późnymi wieczorami do mieszkania i siadam do maszyny do pisania. To jest moja motywacja do dalszej pracy, chociaż wierzysz, że wszystko da się nią osiągnąć? Czekam na Twoją odpowiedź, jak zawsze. Jesteś silniejsza niż teraz może Ci się to wydawać. |
16.03.85 potrzebuję Twojej pomocy. Gdy zabierałam ostatnie rzeczy z domu rodzinnego, musiałam pod nieobecność ojca wejść do jego biura, bo byłam pewna, że w tamtejszej biblioteczce zostało parę ksiąg mojej matki. Nie zgadniesz, co wpadło mi w oko, gdy spojrzałam na jego biurko. Numer do nestora Nostradamusa - dyrektora przytułku w New Hampshire. Nie chcę w to wierzyć, ale muszę sprawdzić, czy nie zamknął tam mojej matki. Od zawsze uważał, że ma na mnie zły wpływ i robił wszystko, żebym się od niej odcięła. Nie będę zaczynać z nim nawet tego tematu, bo i tak się tego wyprze, ale muszę poznać prawdę. Nie mam już żadnych innych poszlak, dlatego przesyłam Ci dwa porcje oleju z gorzkiej pomarańczy, więc pewnie domyślasz się, co planuję. Tylko Tobie mogę zaufać, dlatego proszę Cię o pomoc. Sama nie dam rady. Do listu dołączone są dwa porcje oleju z gorzkiej pomarańczy. Ostatnio zmieniony przez Blair Scully dnia Pon Paź 09 2023, 19:39, w całości zmieniany 1 raz |
10 MARCA 1985 z czym związane są Twoje wyrzuty sumienia? Zrobiłaś coś na tyle złego, że prześladuje Cię to w Twoich snach? Świat jest przerażający i dobrze o tym wiem, być może z pierwszą Twoją wiadomością oceniłem sytuację zbyt pochopnie. Nie odbieraj jednak moich stwierdzeń jako słodzenia, bo są szczerym wrażeniem, jakie odniosłem poprzez naszą korespondencję. Jeśli nie jest to coś, co chcesz bądź możesz przekazać tą drogą, to zrozumiem całkowicie. Jednocześnie możesz liczyć na tych kilka słów wsparcia oraz empatię, na tyle na ile umiem się wczuć w twoją sytuację. Chciałbym kiedyś zwiedzić zachodnie wybrzeże, ale na ten moment taka wyprawa wydaje się podróżą na drugi koniec świata (i czy w zasadzie nie byłaby taką?). Nie wspominając o tym, że warto na ten cel byłoby zgromadzić odpowiednie środki, ale możliwość stania się dla każdej napotkanej osoby pustą kartką czekającą dopiero na zapełnienie, jest bezcenna. Rozumiem, że też czasami marzy ci się rozpoczęcie swojej historii na nowo? Zapamiętam w takim razie i kiedy się zdecyduję na podobny krok, będziesz pierwszą osobą, której zaproponuję taką ucieczkę. Pseudo-romantyzm jest mi raczej obcy. W tym, co tworzę, kieruje się raczej wzbudzaniem innych uczuć w czytelniku niż nostalgii i tęsknotą za uczuciem romantycznym. Nie mówiąc o tym, że raczej nie jestem kimś, kto zna się na miłości i umie snuć takie historie. Prędzej znam się na niepokoju i odium, ale ostatnimi dniami pisanie idzie mi niestety opornie. Może znasz jakieś remedium na przyśpieszenie wybudzenia się z zimowego snu? |
19.03.85 dziękuję za wszystko. Nie wiem, czy kiedykolwiek będę miała jak Ci się odpłacić za to, co dla mnie zrobiłaś. Jedna spinka wystarczy, postaram się coś wymyślić w najbliższych dniach. Nie chcę wierzyć w to, że mój ojciec stoi za tym wszystkim, ale niestety jeżeli zobaczymy jej nazwisko w zamkniętym oddziale, to będę musiała do siebie dopuścić ten fakt. Wiem, że nie uda nam się wydostać mojej matki z tamtego szpitala, ale jeżeli będę mieć pewność, że się tam znajduje, to będę mogła podjąć jakiekolwiek kroki. Nie chcę dłużej trwać w niewiedzy. Modlitwy już przestały mi pomagać, a nadzieja wypaliła się wraz z końcem dwudziestego szóstego lutego. Zarezerwuj sobie następny weekend -dwudziesty drugi, trzeci i czwarty, bo czeka nas chwila odpoczynku w sanatorium. Nie martw też się o podwózkę, zabiorę nas autem, które tak się składa, że zakupiłam kilka dni temu. Nie jest to limuzyna, ale myślę, że dotrzemy nim szybciej niż deskorolką. Przyjadę odebrać Cię w piątek około południa, więc bądź gotowa. Jakby termin Ci nie pasował, daj znać. Postaram się go zmienić. Blair |