First topic message reminder : Zgliszcza Piwniczki Kiedyś był to jeden z najbardziej rozpoznawalnych budynków na całej długości głównej ulicy Deadberry to Piwniczka. Pomalowany karminową farbą, zbudowany z cegły, wyróżnia się czarnymi obramowaniami wokół okien. Założony blisko sześćdziesiąt lat temu bar z parszywymi, aczkolwiek bardzo tanimi trunkami. Dzisiaj w tym miejscu są już tylko zgliszcza i wielka dziura pomiędzy innymi kamiennymi zabudowami. Piwniczka spłonęła w wyniku pożaru 26 lutego 1985 i nikt nie kwapi się do tego by ją odbudować. Okoliczni pijacy wspominają czasem zaniedbane i skrzypiące łóżka. |
Wiek : ∞
Miejsce zamieszkania : Piekło
Zawód : Guru sekty satanistycznej
Valerio Paganini
ILUZJI : 20
ODPYCHANIA : 5
SIŁA WOLI : 10
PŻ : 180
CHARYZMA : 9
SPRAWNOŚĆ : 10
WIEDZA : 9
TALENTY : 9
Dobrze już było — w noc czystą i majową, w późny wieczór cichy i pozbawiony świadków, cuda dokonują się same. Na przykład — cud spotkania. Cud odtworzonych wspomnień. Cud wspólnych, porwanych przez żonglerów—cyrkowców—akrobatów znajomych. Cud, że w ruch nadal nie poszły pentakle i cegły z pozostałości Piwniczki. Cuda trzeba celebrować; więc czas na cud uśmiechu. — Płacą lepiej niż w teatrze u Overtone'a — dwója z historii Kręgu, Valerio; zdał tylko dlatego, że maman zawsze nosi przy sobie książeczkę czekową. — A zakres obowiązków ten sam, no? Czym się różni aktor od klauna? Doborem peruki. Scenicznie umiejętności Paganiniego objawiają się w ściśle określonych warunkach geograficznych — na przykład, na komisariacie, gdzie Ben mówi mu: więcej żalu, kurwa i Valerio wygląda na bardzo rozżalonego faktem, że nie zapierdolił świadka zdarzeń rurką PCV. Teraz może żałować wyłącznie wyboru drogi powrotnej — Deadberry było duże, po wyborze Ronalda na burmistrza będzie jeszcze większe, ale zachciało mu się wycieczki sentymentalnej drogą wybitych zębów meneli, to teraz ma. — Mia cara, w tym rzecz — sarkastyczny uśmiech zasługuje na odpowiedź; uniesione kąciki ust układają się w grymas szczerego ubawienia, chociaż bawiłby się lepiej, gdyby zamiast Lily, na ławeczce czekało Case Basse di Gianfranco Soldera Toscana. — Lubię ból. Pamela — na własne nieszczęście — trochę mu go zadała, kiedy pierdolnął na brudną ziemię Cripple Rock po nieudanych oświadczynach. Takich rzeczy się nie zapomina. Takie rzeczy doprowadza się do końca — Valerio potrafi docierać do sedna prawdy, ale zwykle zamiast słów, używa w tym celu noża. W Deadberry ma pentakl i zaklęcie, którego efektywność Thea zna aż za dobrze; jeszcze nigdy nie użył go przy dziecku, ale zawsze musi być ten pierwszy raz, no? Wa—gra rozpala nie tylko konary; ukryty pod koszulą metal nagrzewa się niecierpliwie — małe, malutkie Solafide jeszcze nikogo nie zabiło. (W tym roku kalendarzowym). — To taki lek — na co, Valerio? A skąd ma wiedzieć; w posłanym Thei spojrzeniu drzemie wiele słów — puttana krzyczy najgłośniej. — Tatuś jest chory? Ragazzina pociąga noskiem; profesjonalna diagnoza postawiona przez Valerio — na łeb, skoro ma żonę — nie zdąży wybrzmieć przed kolejnym pytaniem. — Tatuś umrze? Oczy Lily znów robią się duże — ledwie przestała ryczeć, a zanosi się na nowy koncert. — No, no, ragazzina. Będzie żył długo i— Nieszczęśliwie z niesprawnym stronzo w spodniach. Deadberry daleko za nimi — Stare Miasto, w pełnej krasie kamienic i zamkniętych na noc sklepów, rozsmarowane pod butami. — Guarda, vieni qui, prawie na miejscu — okolica znana, obecnie nielubiana; Lily też powinna zacząć rozpoznawać budynki — od adresu na kartce oddziela ich przecznica. — Śmiesnie pan mówi. Cisnący się na usta komentarz ma — Chyba ty. To nie jego najdumniejszy moment. Iluś—letnie bambino chichocze w rączkę misia; z lewej dziurki nosa cieknie coś wilgotnego i zielonkawego, a Valerio stara się nie nazywać rzeczy (glut) po (smark) imieniu (gil). — Nie, pan śmiesnie. Prawda, że śmiesnie? — uniesione na Theę spojrzenie ma kształt spodków pod filiżanką espresso; wielgachne źrenice wyglądają, jakby mała wciągnęła pół wagonu kolumbijskiego złota — Valerio rozchyla usta, zapewne w celu wygłoszenia bystrego i opływającego intelektem komentarza, ale— — Lily! Odczytana ze zmiętego zwitka papieru ulica skąpana jest w blasku; niebieski—czerwony, niebieski—czerwony, to nie czwarty lipca, tylko— — Cazzo — kobieta, która dostrzegła ich pierwsza, zaczyna biec; za jej plecami radiowóz rozpyla radioaktywne światło koguta. — Jessica, wezwali pały, nie— Cokolwiek Paganini zamierzał — nie idę tam, cha—wu—de—pe — milknie, kiedy nieświadoma biegu matki ragazzina wypowiada głośne: — Pały! Valerio odrywa wzrok od obrazka przed nimi; w niebiesko—czerwonym świetle jego uśmiech wygląda prawie niewinnie. Za chwilę pożegna się z Lily na zawsze; to ostatni moment na zdeprawowanie przyszłości narodu. Czas, start. — Chuj. — Chuj! Belissimo. |
Wiek : 33
Odmienność : Rozszczepieniec
Miejsce zamieszkania : Little Poppy Crest
Zawód : szef egzekucji dłużników familii