Witaj,
Mistrz Gry
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t58-budowanie-postaci
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t179-listy-do-mistrza-gry
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t58-budowanie-postaci
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t179-listy-do-mistrza-gry
First topic message reminder :

Zgliszcza Piwniczki
Kiedyś był to jeden z najbardziej rozpoznawalnych budynków na całej długości głównej ulicy Deadberry to Piwniczka. Pomalowany karminową farbą, zbudowany z cegły, wyróżnia się czarnymi obramowaniami wokół okien. Założony blisko sześćdziesiąt lat temu bar z parszywymi, aczkolwiek bardzo tanimi trunkami. Dzisiaj w tym miejscu są już tylko zgliszcza i wielka dziura pomiędzy innymi kamiennymi zabudowami. Piwniczka spłonęła w wyniku pożaru 26 lutego 1985 i nikt nie kwapi się do tego by ją odbudować. Okoliczni pijacy wspominają czasem zaniedbane i skrzypiące łóżka.
Mistrz Gry
Wiek :
Miejsce zamieszkania : Piekło
Zawód : Guru sekty satanistycznej
Frank Marwood
POWSTANIA : 10
WARIACYJNA : 30
SIŁA WOLI : 20
PŻ : 171
CHARYZMA : 3
SPRAWNOŚĆ : 3
WIEDZA : 25
TALENTY : 11
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t152-frank-marwood
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t267-frank-marwood
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t289-gosci-we-mnie-przeszlosc
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t269-poczta-franka-marwooda
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f99-gniazdko
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1055-rachunek-bankowy-frank-marwood
POWSTANIA : 10
WARIACYJNA : 30
SIŁA WOLI : 20
PŻ : 171
CHARYZMA : 3
SPRAWNOŚĆ : 3
WIEDZA : 25
TALENTY : 11
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t152-frank-marwood
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t267-frank-marwood
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t289-gosci-we-mnie-przeszlosc
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t269-poczta-franka-marwooda
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f99-gniazdko
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1055-rachunek-bankowy-frank-marwood
Drzwi... nie... chcą... puścić...
Ogień... zbiera... się... w... płucach...
Mógłby wyrzucać z siebie sprawozdanie z wycieczki do Deadberry, gdyby tylko ktoś go słuchał.
Za starym jestem, by uwierzyć w rewolucję — a jednak to wszystko, co miało dzisiaj miejsce, wołało o właśnie taką nazwę. Wojna, apokalipsa, ból, krzyk — wszyscy widzieli.
Przed oczami zobaczył mroczki, które stopniowo zaczęły zlewać się w jeden mroczek — w jedno ciemne tło, powoli nachodzące na całą resztę niewyraźnego od skupiającego się wokół dymu obrazu. Było gorąco, wełniana marynarka przepociła ciało pod spodem, a może to już paliło się, dotknięte językami ognia? Określenie tego było niemożliwe, gdy zamknięte drzwi, chociaż odgradzały od głównego źródła, pozostawały zamknięte. Zgodnie z zaleceniem Oresa ruszył trzy kroki w tył — na wszelki wypadek, mrużąc niebezpiecznie oczy i zaciskając rękaw na własnych ustach, gdy kaszel usiłował wyrzucić z płuc wszystko to, co się do nich dostało. Aż w końcu otworzyły się — wybuchły właściwie. Aż w końcu coś, co zagościło we wnętrznościach, wyleciało na zewnątrz — wyniosło się.
Dziękuję... — powiedział zachrypiałym głosem, próbując przełkniętą niesmaczną od kadzi śliną złagodzić drapanie w gardle. Pan Zafeiriou (starszy) był drugim grekiem, jakiego poznał Frank i musiał przyznać — te wszystkie stereotypy to była jakaś głupota.
Nie było czasu rozmyślać nad pochodzeniem czy różnicami w szerokościach geograficznych, kiedy wyrwane z zawiasów drzwi okazały wnętrze pomieszczenia — już puste. Facet, który ugrzązł tam, najpewniej wyskoczył — na podłodzie nie leżał przecież żaden zwęglony trup. Była jednak ona.
Esther — wyciągnął dłoń do przodu, gdy ta dziwna fatamorgana tak czule i łagodnie wyglądała na tle pozostałości pożogi. Krok w przód — wygięła swoje ciało. Czy to sen, czy jawa? Ale jeśli sen — czemu wszędzie czuć ten odrażający smród? Nie uszczypnął się, nie powiedział ni słowa więcej, po prostu wpatrywał się w ten jeden punkt, gdzie jeszcze przed momentem stała pani Marwood — spokojna, a potem stanęła w ogniu. Rzucił się w przód, machinalnie i od razu, gdyż jej życie było cenniejsze niż sto innych, ale wraz ze stopą postawioną na wykładzinie w środku — zniknęła, jakby zapadła się pod ogniem i nigdy jej tam nie było. Nie był pewien, czy Orestes widzi cokolwiek podobnego. Te wizje wyglądały tak realistycznie, ale przecież mogły być zwykłą iluzją. Ludzkie ciało nie spala się w popiół tak szybko. Esther nigdy tu nie było, były tylko dziwy.
To nie jest prawda. Coś lub ktoś bawi się ze mną- z nami. Z panem też? — kulturę należało zachować. Rozejrzał się gwałtownie po pomieszczeniu, czując na twarzy pieczenie od gorąca ognia. Była tam strzała — jej grot pokryty był dziwnymi symbolami, których Frank nie rozumiał, chociaż być może kojarzył — sam nie wiedział z czym. Płomienie wytyczały trudną do przebycia ścieżkę, ale chociaż spalić miałby sobie wszystkie włosy, razem z tymi nad górną wargą, nie mógłby przecież tak po prostu odpuścić, wycofać się i uciekać — jak tchórz.
Vitrumtegmine.
Nie był wściekły albo zrozpaczony. Był zmęczony i zdeterminowany. Czar miał ochronić przed atakiem jego i towarzysza — szklanym kokonem otoczyć bezpiecznie przestrzeń wokół i pozwolić przedostać się do celu — do strzały wbitej tuż obok.
Kokon wymagał koordynacji ruchowej, a gdy otulił powietrze wokół Franka i Orestesa, ten pierwszy powiedział:
Zadziała na kilka minut, może mniej. Zdołamy podejść i wrócić — chybachyba.
Jeśli jego towarzysz zdecydował się na to, ruszył z nim do przodu, aby przyjrzeć się bliżej strzale. Frank wysilał cały swój umysł, zmęczony i obolały, przeciążony tym wszystkim, ale jednak napędzony narastającą adrenaliną, pragnąc tylko zapamiętać możliwie wiele szczegółów. Wertował strzałę od góry do dołu, przyglądał się każdemu jej elementowi, rzeźbieniom, wielkości. Chciał zostawić w pamięci jak najbardziej detaliczny obraz, niepozbawiony żadnej drobinki czy draśnięcia na strzale, nawet tylko po to, aby potem móc wyciągnąć z tego wnioski. Wspomnienie mógł przenieść w przedmiot, a potem odczytać — tylko i aż tyle. Byli ludzie, którzy powinni to zobaczyć.

akcja 1 - Vitrumtegmine na siebie i Oresa
akcja 2 - próbuję zapamiętać wszystko, co się da z pomieszczenia i ze strzały, każdy szczegół. Dorzucam na percepcję, ale nie wiem, czy to potrzebne — jeśli nie, to proszę to zignorować Mistrzu Gry.
Frank Marwood
Wiek : 55
Odmienność : Czarownik
Miejsce zamieszkania : Wallow, Hellridge
Zawód : siewca teorii magii
Stwórca
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/
The member 'Frank Marwood' has done the following action : Rzut kością


'k100' : 78
Stwórca
Wiek :
Miejsce zamieszkania : Piekło
Zawód : Guru satanistycznej sekty
Orestes Zafeiriou
ODPYCHANIA : 5
WARIACYJNA : 21
SIŁA WOLI : 19
PŻ : 173
CHARYZMA : 2
SPRAWNOŚĆ : 2
WIEDZA : 20
TALENTY : 14
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t244-orestes-zafeiriou#592
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t357-orestes-zafeiriou#1067
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t356-poczta-orestesa-zafeiriou#1066
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f82-archaios-2-1
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1176-rachunek-bankowy-orestes-zafeiriou
ODPYCHANIA : 5
WARIACYJNA : 21
SIŁA WOLI : 19
PŻ : 173
CHARYZMA : 2
SPRAWNOŚĆ : 2
WIEDZA : 20
TALENTY : 14
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t244-orestes-zafeiriou#592
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t357-orestes-zafeiriou#1067
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t356-poczta-orestesa-zafeiriou#1066
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f82-archaios-2-1
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1176-rachunek-bankowy-orestes-zafeiriou
Páthei máthos.
Wyrwa w skłębionym, skotłowanym dymie była tunelem; tyle, że na jego końcu nie czekało światło. Huk wyważanych drzwi zagłuszył ciche podziękowania — i jeszcze ciche nie ma za co, co do którego zaistnienia Zafeiriou nie był pewien. W tym momencie nie istniało nic; tylko czkawka przeszłości, ból poucza, pathei máthos, kto to powiedział? Chyba Ajschylos, skup się, krok do przodu, to tylko sen, koszmar — jeden z wielu — więc spokojnie, Ores.
Spokojnie; krzyk Helen w jego głowie przeobraził się w wyrzut.
Znów to zrobiłeś.
Zamieniony w kołek język nie poruszył się w ustach — ogień pożerający wnętrze pokoju powinien przerażać, ale strach zostawili na dole; tutaj, na trzeszczącym pod naporem płomieni piętrze, zabrakło miejsca na przerażenie.
Było za to sporo przestrzeni dla obłędu.
Znów to zrobiłeś; widok Helen ociera się o szaleństwo, ale z jakiegoś powodu — może wszyscy są obłąkani, może postradali zmysły w momencie, w którym z nieba spadły pióra — wcale szaleństwem nie jest. Musimy się stąd wydostać, na słowa nie—Helen nie może być innej odpowiedzi: Orestes przytaknął.
Musimy, przepraszam.  
Krok w jej kierunku jest krokiem w płomienie; zaczekaj, myśli jak rozpalony piasek, nieskazitelna skóra Helen spękała pod pocałunkami ognia, Helen, przepraszam, jeszcze jeden krok, tylko zaczekaj, jeśli zdążyłby postawić dwa kolejne, złapałby ją za rękę i—
Najpierw rozległ się krzyk; później huk uderzenia o bruk.
Wyciągnięta w kierunku Helen dłoń wykonała bezsensowny gest, sypiąc kawałkami niesprecyzowanych intencji — przecież mógł skoczyć za nią i nie myśleć o alternatywnie: skręcić kark czy spłonąć żywcem? Mógłby to wszystko, ale wtedy głos pana Marwood uprzytomnił mu, że to nie był sen.
Tak, widziałem...
Helen?
Kiedy powietrze zabuzowało od napierającego z każdej strony ognia, Orestes zrozumiał.
Wreszcie.
Gdyby to był zwykły ogień, kilka fons zgromadzonych na uliczce czarowników dawno temu ugasiłoby Piwniczkę. Gdyby to był zwykły ogień, płomienie nie pełgałyby w ten sposób po ścianach i zasłonach, jakby...
Helen! HelenHelenHelen; Helen uśmiechająca się znad obitego kubka w ciasnej kuchni, której metraż dorównywał garderobie pani Verity. Helen pochylona nad zakurzonym, sfatygowanym egzemplarzem greckie mity do wieczornej okowity; Helen słuchająca jego zbyt długich opowieści, które najwyraźniej są niską ceną za solidną porcję musaki. — To nie jest zwykły ogień! Polemikòn pŷr, grecki płomień! Musicie—
Nie dotknął parapetu; zbliżył się z przerażającą świadomością, że za oknem może dostrzec bezwładne ciało kobiety, która—
Musicie użyć piachu lub octu winnego!
Uryny lub gałęzi kopru włoskiego; jeśli pan Hudson albo Helen mieli wątpliwość do tego, czy Zafeiriou nie nawdychał się za wiele dymu, Ores rozwiał je wypowiedzianymi słowami — te, które przemilczał, od razu zamknęłyby go w kategorii obłąkanego. Bizantyjczycy płonęli na morzach, bezradni wobec antycznej broni; minęły dekady, zanim ktoś wyruszył w tym ognistym szaleństwie o krok dalej i znalazł sposób na ugaszenie greckiej pożogi.
Może kiedyś zdoła opowiedzieć o tym, jak sikano na pokłady; van der Decken, nawet tylko z nazwiska, powinna wykazać zainteresowanie.
Może kiedyś — teraz nie miał pewności, czy ktokolwiek go słyszał; teraz liczyło się tylko to, że pan Marwood dokonał porażającego popisu potężnej magii, próbując uchronić ich w drodze do strzały. Jedno spojrzenie na wijący się przez nią meander wystarczyło, żeby pozbawiona rękawiczki dłoń przecięła spocone od żaru powietrze — mrowienie w opuszkach palców dołączyło do płonących z braku tlenu płuc, ale nawet zgęstniały dym nie mógł powstrzymać Orestesa przed zrobieniem ziszczeniem samospełniającej się przepowiedni.
Dłoń dotknęła grotu i wyżłobionego w nim meandra.
Ta wizja mogła być ostatnią w jego życiu; zamykając powieki, nie myślał o ogniu osiadającym na płaszczach, huku upadającego na bruk ciała i krzyku. Były tylko uśmiechy i imiona; Percy, Helen.
Percy, Helen.

Mantra, myśl, zrozum, słuchaj.

rzut #1: umiejętność Słuchacza, odsłuchanie strzały {76 (k100) + 25 (siła woli) + 5 (modlitwa do Lucyfera), próg 60-99}
rzut #2: rzut na historię antyczną celem dokładniejszego rozpoznania meandra i jego symboliki w obecnej sytuacji
Orestes Zafeiriou
Wiek : 32
Odmienność : Słuchacz
Miejsce zamieszkania : Little Poppy Crest
Zawód : właściciel antykwariatu Archaios
Stwórca
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/
The member 'Orestes Zafeiriou' has done the following action : Rzut kością


'k100' : 98
Stwórca
Wiek :
Miejsce zamieszkania : Piekło
Zawód : Guru satanistycznej sekty
Percival Hudson
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t493-percival-hudson
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t497-poczta-percivala-hudsona
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t493-percival-hudson
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t497-poczta-percivala-hudsona
Widok różowego mięsa, kontrastującego ze zwęgloną skórą, sprawił, że Percival poczuł nieprzyjemne pieczenie w przełyku — pozostałości odruchu wymiotnego, który, na całe szczęście, udało mu się opanować. Swoją wiedzę o ludzkim ciele czerpał z książek, telewizji oraz bardzo dobrze spreparowanych ludzkich narządów — bladych, czystych i unoszących się spokojnie w słojach pełnych formaliny. Otaczający mężczyznę chaos, smród palonego ciała i tkanin, krew, pot były czymś, co zupełnie wyłamywało się ze schematu, w którym żył i do którego przywykł. Nie zamierzał jednak się poddawać. To nie leżało w jego naturze.
—Frigusubsidio!wypowiedział inkantację, pragnąc, by magia poddała się jego woli i pomogła zwalczyć poparzenia, zadane tym przedziwnym, naginającym prawa fizyki, ogniem.
I wtedy usłyszał to, czego nie miał prawa usłyszeć. I zobaczył tą, która nie miała prawa tu być.
Elaine. Tak samo młoda i pogodna, jak w tę felerną noc w kopalni, kiedy widział ja po raz ostatni. Złotowłosa i jasnooka Elaine uśmiechała się do niego, machała, a w głowie Percivala zapanował istny chaos. Zdrowy rozsądek za wszelką cenę pragną wykrzyczeć mu, że to, co właśnie widzi, nie może być prawdą. Jego siostra powinna być gdzie indziej — strzegąc bram Piekieł, czekając tam na niego i Aureliusa… a nie tu. Nie w samym środku straszliwej pożogi.
Serce jednak mówiło co innego. Widok siostry sprawił, że Hudson poczuł prawdziwe, niczym nieskrępowane szczęście i nawet nie zauważył, jak po brudnych od pyłu i sadzy policzkach popłynęły łzy. To było irracjonalne, ale tak bardzo chciał wierzyć w to, że Elaine wróciła. I że w końcu będzie jak kiedyś.
Coś jednak się zmieniło i po radości na jej twarzy nie zostało ani śladu.
Złapiesz mnie? — odbijało się echem w głowie Percivala, kiedy ruszył na pomoc siostrze. Ale i jak wiele lat temu, tak i teraz nie był w stanie nic zrobić.
Ciało uderzyło o bruk, a krew zabarwiła chodnik.
Czarownik zbliżył się do dziewczyny, czując, jak okropny ciężar zgniata mu gardło i odbiera ostatni oddech. Musiał sprawdzić, czy to ona. Musiał jej dotknąć, by się przekonać.
Z tego przedziwnego transu wyrwał go jednak męski głos, zwracający się do Helen, który podrzucił bardzo… ciekawa myśl. Może właśnie było to? Tajemniczy grecki ogień, za ujawnienie składu, którego w Bizancjum groziła kara śmierci. Hudson orientował się nawet w mitologiach, lecz symbolizm nadal pozostawał dla niego zagadką. Nie zrozumiał od razu nawet własnej wizji, jakiej doświadczył na pamiętnym Woodstoku w 96’ - dopiero członkowie Kowenu Dnia pomogli mu ja rozszyfrować we właściwy sposób.
Ten pomysł dawał nadzieję i ył też planem, jaki w końcu można zrealizować. I było to o stokroć lepsze od poczucia niemocy, które tylko czekało, by przejąć kontrolę nad sytuacją.
Żeby dostać się do piasku, należałoby zniszczyć chodnik, podnieść ziemię…
Mimowolnie wzrok czarownika spoczął na restauracji, znajdującej się nieopodal — mężczyzna pragnął patrzeć wszędzie, tylko nie na ciało siostry, a raczej miejsce, gdzie jeszcze przed chwilą się znajdowało.
—Spróbuję znaleźć ocet — rzucił do Helen — Dałabyś radę przebić chodnik do samej ziemi?
Piasek używali nawet strażacy — to nie brzmiało aż tak dziwacznie, jak ocet, ale czy mieli inny pomysł? Mężczyzna biegiem skierował się ku lokalowi, nie wiedząc, czy zastanie tam kogoś jeszcze. Wiedział jedno — jeśli knajpa będzie pusta, to poszuka kuchni i wypatroszy wszystkie tamtejsze szafki, by znaleźć to, czego potrzebował.
Jeśli jednak ktoś z właścicieli będzie pilnować interesu, to Hudson najzwyczajniej w świecie planował kupić cały ocet, jaki mieli.
W końcu było go stać.

|#1 - zaklęcie Frigusubsidio (próg 60)
#2 nie wiem na co rzucać, ale idę zdobywać w knajpie ocet
Percival Hudson
Wiek : 40
Odmienność : Czarownik
Miejsce zamieszkania : North Hoatlilp
Zawód : Rentier i inwestor
Stwórca
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/
The member 'Percival Hudson' has done the following action : Rzut kością


'k100' : 33
Stwórca
Wiek :
Miejsce zamieszkania : Piekło
Zawód : Guru satanistycznej sekty
Helen van der Decken
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t224-helen-verity-w-budowie#523
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t485-helen-van-der-decken#2051https://www.dieacnocte.com/
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t486-poczta-helen-van-der-decken#2053
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f125-ulica-staromiejska-9-9
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1080-rachunek-bankowy-helen-van-der-decken#9535
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t224-helen-verity-w-budowie#523
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t485-helen-van-der-decken#2051https://www.dieacnocte.com/
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t486-poczta-helen-van-der-decken#2053
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f125-ulica-staromiejska-9-9
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1080-rachunek-bankowy-helen-van-der-decken#9535
Musimy coś zrobić.
Trzeźwe słowa Percivala zagrzechotały głucho w głowie van der Decken i nie doczekały się odpowiedzi — przecież próbuję, utknęło gdzieś na dnie podrażnionego przez dym gardła i nie zdążyło wydostać się na powierzchnię. Właściwie wcale nie musiało i nie miało to żadnego znaczenia w obliczu przepełnionych bólem wrzasków, wobec których była całkowicie bezradna; czegoś podobnego nie słyszała nigdy wcześniej. Z ulgą pozbyła się niejasnej odpowiedzialności za nieznajomego mężczyznę, spychając ją na barki Hudsona, który nareszcie zareagował, tak jak powinien — wyręczając Helen i starając się zapanować nad sytuacją, z którą ona radziła sobie coraz gorzej.
Pragnienie udzielenia pomocy rannemu spopieliło się w ogniu trawiącym Piwniczkę, przestając mieć jakiekolwiek znaczenie w nierównym starciu z głosem przebijającym się przez trzeszczące płomienie; nie zdawała sobie sprawy, że wstrzymuje oddech, dopóki w jednym z okien nie dojrzała przez gęstniejący dym postaci Zafeiriou.
Co ty wyprawiasz?, zamarło na pobladłych ustach. Zwykle spokój był dla niej tożsamy z Orestesem, przychodził na myśl naturalnie, ale tutaj przecież nic takie nie było. W końcu udaje jej się pochwycić jego spojrzenie, a uśmiech, którym ją obdarza splątuje żołądek Helen w ciasny supeł nie mający nic wspólnego z tym, co czuje w analogicznych sytuacjach, kiedy wargi mężczyzny wyginają się w znajomym grymasie.
Nie zdąża przekuć niepokoju w słowa, bo Orestes nagle odwraca się, a wtedy van der Decken dostrzega pełzające po jego płaszczu jęzory ognia.
Nienienie, krzyczy albo tylko wydaje jej się, że krzyczy, bo świat cichnie raptownie, pozostawiając w jej głowie wyłącznie wściekły szum krwi; mruga gwałtownie, bezskutecznie próbując pozbyć się łez szklących spojrzenie. Pierwsze ich gorące krople spływają po policzkach, a po pozorach opanowania nie ma już nawet śladu — giną wraz z krzykiem Oresa.
Nienienie, uścisk w piersi nie maleje, nie pozwalając na zaczerpnięcie oddechu; Helen bezwolnie robi krok w stronę Piwniczki, bo to co jeszcze przed chwilą było zdrowym rozsądkiem utonęło w morzu przerażenia.
Przecież nie może go tam zostawić, naiwne przekonanie, właściwe ludziom, których w życiu nie spotykają złe rzeczy, wypiera okrutną świadomość, że dla niego nie ma ratunku.
Helen.
To nie mógł być wybryk jej własnego umysłu. Nawet szaleństwo ma swoje granice i właśnie do nich dotarła, rozmazując dłonią łzy — nie mogła tego wymyślić. Po grecku znała raptem kilkanaście słów, a większość z nich oscylowała wokół dań greckiej kuchni; polemikòn pŷr nie było jednym z nich.
Nie miała czasu, żeby się nad tym zastanowić; uczucie ulgi spłynęło na nią gwałtowną falą, choć w tym co krzyczał Orestes próżno było doszukiwać się pozytywów. Grecki ogień w środku miasta — skąd, jak. Niedorzeczne. Ale przecież na własne oczy widziała, że próby ugaszenia go spełzają na niczym. Na własne oczy widziała też płonącego Greka; obraz ten wypalił się pod zaczerwienionym od dymu powiekami.
Chyba tak — i znowu to Percival przyszedł z pomocą, skupiając na sobie rozchwianą uwagę. Musiał słyszeć to samo i tak jak ona, mimo absurdalności tego pomysłu, uchwycił się podanego rozwiązania. Jaką mieli alternatywę?
Otarła mokrą twarz rękawem czarnego swetra, próbując odnaleźć w pamięci skuteczne zaklęcie; kątem oka uchwyciła poruszenie na niebie, ale nie poświęciła mu specjalnej uwagi. Priorytetem był wciąż rozpowszechniający się ogień i poszarpana myśl, żeby nie dopuścić do tego, co zaledwie przed chwilą rozegrało się w jej własnej głowie.
Irr skierowała czar w stronę pobliskiego chodnika, spod którego chciała wydobyć piach.

#1 Irr (próg 55, k81, +5)
Helen van der Decken
Wiek : 30
Odmienność : Czarownica
Miejsce zamieszkania : Maywater
Zawód : siewczyni magii wariacyjnej
Mistrz Gry
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t58-budowanie-postaci
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t179-listy-do-mistrza-gry
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t58-budowanie-postaci
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t179-listy-do-mistrza-gry
Dziwaczna, czerwona mgła, jakby wywołana czymś przypadkowym, znika. Dym znów stare się brunatny, kłębi się groźnie, wzbijając w górę. Wizje, które was nawiedziły, znikają. Pozostaje jedynie wszędobylski ogień i piwniczka, trawiona złotem i pomarańczem na waszych oczach.

Frank, po chwili orientujesz się, że wszystko, co widziałeś, że twoja żona uwięziona w okowach płomieni, była jedynie wybrykiem magii. Jesteś wściekły i zmęczony, być może to w takich właśnie momentach los uśmiecha się do czarowników najczęściej - zaklęcie, które wypowiadasz, okrywa ciebie wraz z Oresem niemal niewidzialnym, przeźroczystym kokonem stworzonym z najcieńszego szkła magii. Coś w zaklęciu różni się, od jego zwyczajowego działania. Widzisz, że szklany kokon ma warstwę grubszego materiału tylko z jednej strony. Łatwo możesz się zorientować, że czar był na tyle silny, że ochrona zadziała tylko w jedną stronę - wy jesteście bezpieczni, ale wasze czary bez problemu wydostaną się na zewnątrz.
Podszedłeś do strzały, zapamiętując każdy jej element - nie była tak skomplikowana, jak mogłoby się wydawać. Wielka, o grocie grubości długości twojej dłoni, z jasną lotką i rzeźbieniami na całej długości. Grot ugrzązł głęboko w ścianie. Nie doszukałeś się żadnych liter ani napisów, nic prócz greckiego wzoru klucza.

Ores, wiza minęła, ulotniła się, wzbijając w górę razem z dymem, który znów ściska twoje płuca - lecz nie na długo. Rzucone przez Franka zaklęcie, okrywa cię niemal przeźroczystym szklanym kokonem - nie utrudnia niczego, zdaje się dostosowywać do każdego ruchu, przenikać przez przedmioty, jeśli jest taka potrzeba. Magia ta sprawia, że znów możesz oddychać pełną piersią - bariera zdaje się działać również na dym i czad. Zauważasz, że warstwa szklanego kokonu różni się od wewnątrz i zewnątrz - łatwo możesz domyślić się, że czar był na tyle potężny, że zaklęcia przejdą przez niego tylko w jedną stronę - was nie dotknie nic złego, za to wy możecie narobić zamieszania swoją magią.
Rzeźbienie wydaje się jedynie elementem dekoracyjnym. Na strzale oprócz meander, greckiego wzoru klucza kojarzonego z nieskończonością i ciągłością dostrzegasz coś, co umyka Frankowi - na spodzie strzały widać złote plamki. Przyglądając się im wystarczająco intensywnie, zdajesz sobie sprawę, że układają się w wielki odcisk palca.
Potem dotykasz strzały i ogarnia cię to samo, bardzo dobrze znane uczucie co zawsze - to, znajome jedynie słuchaczom.
Wizja fabularna została wysłana na twoją skrzynkę.

Percy, dziś magia wydaje się niezwykle kapryśna - zaklęcie, które rzucasz, wydaje się nie przynieść żadnych stuków. Wyswobodzony mężczyzna odsuwa się nieco w bok, odpychając od chodnika rękami i nogami, byle najdalej od ognia. Rozgląda się dookoła zupełnie zdezorientowany, z przerażeniem wyraźnie wymalowanym na jego twarzy.
Na całe szczęście wizja przemija - ciało Elaine znika, rozmywa się razem z mgłą, która powraca do swojego pierwotnego stanu, znów staje się brunatnym dymem unoszącym się w górę.
Pomysł, ze znalezieniem octu należy do niezwykle trafnych. Wbiegasz do restauracji, w kuchni zastając jedynie jedną osobę - prawdopodobnie jednego z kucharzy, co można wnioskować po fartuchu. Stoi nonszalancko oparty o jedną z szafek, paląc papierosa i przyglądając się patelni skwierczącej na gazie. Prostuje się gwałtownie, widząc, jak wpadasz do pomieszczenia. Jeśli poprosisz go o ocet, to zmierzy cię nieco zaniepokojonym spojrzeniem i bez słowa wyszuka dwulitrowej butelki, podając ci ją z nieukrywaną ostrożnością. Wariat, mruczy jeszcze pod nosem, gdy opuszczasz kuchnię.

Helen, wizje mijają, ulatniając się wraz z dymem, który ponownie zaczął wzbijać się w górę. Świat znów jest szarawy, tak jak wnętrze pokoju w piwniczce, gdzie jeszcze chwilę temu widziałaś Oresa. Wybryk magii zdawał się dotknąć was wszystkich.
Percy biegnie po ocet, w czasie gdy ty rzucasz zaklęcie. Najpierw chodnik zdaje się niewzruszony zaklęciem, acz po nieprzyjemnej chwili nastałej ciszy, zaczyna kruszyć się i rozłupywać. Ponad dwa metry podłoża zupełnie się zapadają. Jeśli podejdziesz bliżej swojego dzieła, dostrzeżesz mieszaninę piachu, pyłu i betonu - zdaje się wystarczająca, do waszych dalszych planów.
Piwniczka wciąż płonie. Ogień sięga coraz wyżej, aż w końcu słyszycie głośny łoskot - kilka dachówek osuwa się na chodnik, spadając w stronę Helen.
W środku budynku trwa pożoga, jedna z belek stropowych poddaje się śmiercionośnej sile płomieni i spada, tuż przy drzwiach, przez które weszli Frank oraz Ores, torując im drogę ucieczki. Dym kłębi się coraz żywiej, brunatne obłoki wzbijają się w powietrze, tańcząc ponury taniec na tle czerwonawej łuny nieba.
Acz sklepienie zdaje się przejaśniać.
Przyglądając się wystarczająco uważnie, można zauważyć, że dziwne zjawisko pogodowe, w niektórych miejscach ustępuje - tworzą się okrągłe dziury w rdzawych obłokach, przez które zaczynają przedzierać się promienie słońca.


Witam w siódmej turze!

Mgła znika, lecz piwniczka wciąż płonie. Pożar sięga dachu Piwniczki, w środku zaczynają załamywać się deski stropowe, odgradzając drogę powrotną Franka i Orestesa. Kilka z dachówek odrywa się, zjeżdżając po stromym dachu i spadając na chodnik.

Helen, jako akcję dodatkową musisz wykonać rzut na unik (próg na szybkość lub gibkość: 17), bądź powstrzymać je magią, aby w ciebie nie uderzyły.

Frank, Orestes - w związku z wyrzuceniem krytycznego sukcesu przez Franka, magiczny szklany kokon chroni was przed działaniem zaklęć, ale wyjątkowo - przepuszcza wasze czary, które nie oddziałują bezpośrednio na was, a na otoczenie.

Punkty życia:
Percival Hudson 161/161
Orestes Zafeiriou 179/164 - 10 W
Helen van der Decken 171/171
Frank Marwood 161/121 - 10 W

Czas na odpis macie do poniedziałku 24.04. do godziny 23.59.
Mistrz Gry
Wiek :
Miejsce zamieszkania : Piekło
Zawód : Guru sekty satanistycznej
Orestes Zafeiriou
ODPYCHANIA : 5
WARIACYJNA : 21
SIŁA WOLI : 19
PŻ : 173
CHARYZMA : 2
SPRAWNOŚĆ : 2
WIEDZA : 20
TALENTY : 14
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t244-orestes-zafeiriou#592
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t357-orestes-zafeiriou#1067
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t356-poczta-orestesa-zafeiriou#1066
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f82-archaios-2-1
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1176-rachunek-bankowy-orestes-zafeiriou
ODPYCHANIA : 5
WARIACYJNA : 21
SIŁA WOLI : 19
PŻ : 173
CHARYZMA : 2
SPRAWNOŚĆ : 2
WIEDZA : 20
TALENTY : 14
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t244-orestes-zafeiriou#592
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t357-orestes-zafeiriou#1067
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t356-poczta-orestesa-zafeiriou#1066
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f82-archaios-2-1
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1176-rachunek-bankowy-orestes-zafeiriou
Jedno mrugnięcie dzieli świat na dwie części. Pierwsza z nich była światem dymu, mgły, ognia i mlecznobiałej tarczy ulepionej z wiązek buzującej łagodnie magii. Druga była światem oślepiającego blasku.
Która z nich jest prawdziwa?
Zaciśnięte powieki piekły, odgradzając umysł od widoku znajomych, greckich meandrów; ostatnim, co uchwyciła grecka spostrzegawczość, był ślad złotego pyłu. A później?
Później nastała jasność.
Niewiele mógł dostrzec przez rozlewający się dookoła blask, ale przez to ten widok był jeszcze bardziej senny. To domowe nagranie, przypadkowo znalezione na strychu przy remoncie i pokazujące odległe miejsce, obce i jednocześnie dziwnie znajome; jakby jakaś część jego umysłu — jego umysłu? — wiedziała, gdzie się znajduje.
I dlaczego ta brama jest wyrwana.
I czemu stoją w tuzinach, dziesiątkach, tysiącach (nazywają nas milion).
I skąd znajomy ciężar kołczanu.
I dlaczego strzelam w skrzydła pobratymca?
Oślepiająca biel przez długi czas jest wszystkim; kiedy rozbłyskuje ogień, a kolejna ze strzał zaczyna płonąć, wizja zrywa się jak pękająca recepturka.
Jest tylko brzdęk zwalnianej cięciwy i nagle—
Zaciskają na grocie dłoń cofnęła się z odrazą — mrowienie w opuszkach palców zaczęło dorównywać temu, które rozpełzało się po skroniach; posmak w ustach przestał przypominać popiół i zaczął kwas. Tak smakuje strach; nawet w budynku, który trzeszczy pod naporem rozprzestrzeniającego się ognia, Zafeiriou jest w stanie nazwać tę emocję.
Strach, w przeciwieństwie do wizji, której echo paraliżuje mózg, jest znajomy. Oswojony. Ludzki.
Panie Marwood — jeśli w ich świecie — pozbawionym podwalin, trzęsącym się w posadach jak Pompeje na moment przed wypluciem lawy przez Wezuwiusza — istnieją cudy, to jednym z nich był głos przedzierający się przez ściśnięte gardło. — To greckie meandry, symbol nieskończoności. Czasami nazywane są — szybciej, Zafeiriou, to nie miejsce ani czas na przydługi wykład o symbolice hellenistycznych ornamentów — sýnnefo kai vrochí. Chmura i grom, kiedyś wierzono, że Orestes, do rzeczyzaklina deszcz. Przynosi urodzaj. Przywołuje ulewę.
Magią.
Tego nie musiał dopowiadać; tego pan Marwood musiał domyślić się po wyrazie twarzy, z jakim Ores wskazał na złote plamki pokrywające dolną część strzały. Od tego momentu — kiedy ich pozorna przypadkowość ułożyła się w odcisk palców — wszystkie wątpliwości zamieniły się w czyny. Dłoń na oślep odnalazła wciśniętą w kieszeń kurtki książkę; Zafeiriou miał nadzieję, że ten akt deprawacji zostanie mu wybaczony.
Wyrwał z rzadkiego egzemplarza Posthomerica pół strony — kiedy świat dookoła nich trzeszczał w posadach, Orestes próbował zebrać złoty pył ze strzały na skrawek kartki, nie mając nawet pewności, co dokładnie zamierza zrobić z nim później i czy wysiłki w ogóle przyniosą wymierny efekt. Zanim kolejne słowa zdołały opuścić usta, trzask za ich plecami przekreślił nawiną nadzieję, że będą mogli wydostać się z Piwniczki tą samą drogą, którą przybyli.
Płonąca belka przy drzwiach miała na ten temat inne zdanie.
Kurwa, sapnięcie w myślach szybko znalazło grecki odpowiednik. Gamó̱.
Kopuła wokół nich umożliwiała oddychanie, ale magia nie była niewyczerpanym źródłem, zwłaszcza, kiedy świat dookoła pochłaniał ogień. Zestawienie zysków i strat zajęło mu dwie sekundy — to była najszybsza decyzja, jaką podjął jakikolwiek Grek na przestrzeni tysiącleci.
Sicutpluma wiązka magii spłynęła w kierunku pana Marwood zanim Orestes zdążył formułować rozległą listę społecznej, filozoficznej przydatności Siewcy — ten rachunek był banalny; to nie kwestia wybierania mniejszego zła.
To filozofia wybrania większego dobra.
Panie Marwood — kolejne słowa były słowami szaleńca — od przekroczenia progu tego pokoju, z ust Zafeiriou zdawał się wydobywać wyłącznie obłąkańczy bełkot; historia meandrów, greckiego ognia, octu i piachu. — Musi pan wyskoczyć przez okno.
Proszę, dziękuję, do zobaczenia po drugiej stronie; na uprzejmości właśnie zaczęło im brakować czasu.

rzut #1: Sicutpluma {42 (k100) + 5 (magia odpychania), próg 45 osiągnięty}
rzut #2: rzut na zwinność dłoni i próbę zebrania złotego pyłku ze strzały na skrawek papieru (talent 14, modyfikator +5)
Orestes Zafeiriou
Wiek : 32
Odmienność : Słuchacz
Miejsce zamieszkania : Little Poppy Crest
Zawód : właściciel antykwariatu Archaios
Stwórca
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/
The member 'Orestes Zafeiriou' has done the following action : Rzut kością


'k100' : 33
Stwórca
Wiek :
Miejsce zamieszkania : Piekło
Zawód : Guru satanistycznej sekty
Frank Marwood
POWSTANIA : 10
WARIACYJNA : 30
SIŁA WOLI : 20
PŻ : 171
CHARYZMA : 3
SPRAWNOŚĆ : 3
WIEDZA : 25
TALENTY : 11
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t152-frank-marwood
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t267-frank-marwood
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t289-gosci-we-mnie-przeszlosc
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t269-poczta-franka-marwooda
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f99-gniazdko
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1055-rachunek-bankowy-frank-marwood
POWSTANIA : 10
WARIACYJNA : 30
SIŁA WOLI : 20
PŻ : 171
CHARYZMA : 3
SPRAWNOŚĆ : 3
WIEDZA : 25
TALENTY : 11
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t152-frank-marwood
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t267-frank-marwood
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t289-gosci-we-mnie-przeszlosc
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t269-poczta-franka-marwooda
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f99-gniazdko
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1055-rachunek-bankowy-frank-marwood
Strop skwierczał gdzieś nad głowami dwóch wędrowców, co zagubili się w trakcie nieudanego spaceru, dopadając do jedynego źródła światła w okolicy. Strop skwierczał i kruszył się z każdą sekundą, nieuchronny jego upadek był tylko kwestią czasu. Strop skwierczał, a ptaki nie śpiewały, ogień nie mężniał, niczym huragan. Szklana powłoka, niczym kokon owinęła się wokół ciał dwójki, Frank najpierw spojrzał na warstwę na swojej skórze, potem na Orestesa — jakby upewniając się, że działa. Działało — nawet lepiej niż powinno. Takie niuanse ciężko było zaobserwować, ale obcując tak długo z fizyką magii, po prostu się to wiedziało. Mógłby odetchnąć teraz ulgą. Zamknięte w pentaklu czary mające wyswobodzić go od ewentualnych skoków ciśnienia albo pisku w uszach czekały bezpiecznie na swoją kolej, bo chyba tylko własną adrenaliną, Marwood leczył się z chęci poddania.
Kiedyś był pożar w stodole. Ot, zajął się snopek. Dym zauważyli w porę, gasząc potencjalne zagrożenie. Stodołę miał już dawno temu rozebrać, nie trzymali przecież ani koni, ani krów, powstał tam magazyn i plac zabaw dla Juniora.
Co? — zmarszczył brwi na pierwsze słowa Zafeiriou. Greckie? Dłużej przyglądając się — faktycznie, miałoby sens i ręce i nogi, bo owszem — zdobienia przypominały te, które Frank mógł pamiętać tylko ze starych rycin na rzutniku profesora w liceum. Ale skąd grecka strzała wzięłaby się w Niebie? Dlaczego z Nieba spadła? Spojrzał na krótko przez okno, jakby tam szukając odpowiedzi, gdy analizowanie kolejnych faktów przychodziło z trudem. Symbol nieskończoności — ale co mógł znaczyć? Nieskończenie wiele lat przed zbawieniem, nieskończoną moc — kogo? Gabriel miałby współpracować z greckimi bóstwami? — Czy... Czy w Grecji jest ktoś, kto strzela takimi strzałami? — bo jeśli nie, jeśli posiadały je Niebiosa... Co stało na przeszkodzie, by użyły ich ponownie, tym razem wbijając prosto w serce Kościoła Piekieł?
Zapamiętywał szczegóły strzały, obserwował ją, pozwalając sobie na całkowite skupienie tylko na jej elementach, ale to nie mogło wystarczyć. Wiedza widoczna na pierwszy rzut oka była zbyt mała. Ach, gdyby tylko miał przy sobie lupę... Był czar — jeden czar, który mógł zadziałać, ale jego efekty przychodziły zbyt rzadko. Zaryzykował.
Narro — i niech otworzy się tajemnica tego zjawiska.
Strop skwierczał gdzieś nad głowami dwóch wędrowców, z każdą chwilą głośniej. Coś zawaliło się w korytarzu, przez drzwi dostrzegł tylko język ognia. Czy to Neron zesłał swoją karę? W Piekle pochodnie paliły się po wieczność, ale ten ogień bolał — ten nie był przyjazny.
Zaciskające się gardło, jakby dalej na środku pokoju widział Esther, która razem z gorzką śliną spływającą do żołądka — zniknęła. Była wizją i iluzją, a coś tutaj manipulowało ich umysłami, niewdzięczne i przeklęte. Gdzie teraz była pani Marwood? Spojrzał na zachód w stronę Wallow... Gdzie dzieci? Stare miasto, Eaglecrest... Perseus? Siedziba radia powinna być tam daleko, ale był środek dnia... Gorsou? Gorsou. Nikt nie wiedział gdzie.
To nie mogło być tak proste, potrzebowali więcej danych — informacji, które pozwoliłyby uczynić to, co nieuniknione. Potrzebowali wiedzieć, aby móc reagować. Czarownicze życia były ważne, ale jeszcze ważniejsza była wiedza. Odwracając się niechętnie od ściany, wrócił z grekiem do okna. Nie byli wysoko, a jednak wszystko w dół wyglądało niczym mrówki. Skinięciem głowy podziękował za czar, który miał go ochronić. Powinien zadziałać, a jeśli nie...? Pani van der Decken gdzieś w dole wypowiadała kolejny czar, ktoś kazał skakać, ktoś krzyczał w tle, ktoś...
Panie Zafeiriou, jeśli by się nie udało, to... — potrząsnął głową. Musiało się udać.
Poza tym... To co? Niech pan się zatroszczy o Perseusa? Już to robił. Niech pan przekaże żonie, że ją kocham? Przecież wie. Niech pan skontaktuje się z Gorsou i opowie o strzale. Niech pan to zrobi.
I chwytając Oresa gdzieś na wysokości ramienia, aby wspólnie stawić powietrzu większy opór — wyskoczyli.

rzut na Narro na strzałę, potem skaczemy z okna z Oresem
Frank Marwood
Wiek : 55
Odmienność : Czarownik
Miejsce zamieszkania : Wallow, Hellridge
Zawód : siewca teorii magii
Stwórca
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/
The member 'Frank Marwood' has done the following action : Rzut kością


'k100' : 92
Stwórca
Wiek :
Miejsce zamieszkania : Piekło
Zawód : Guru satanistycznej sekty
Helen van der Decken
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t224-helen-verity-w-budowie#523
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t485-helen-van-der-decken#2051https://www.dieacnocte.com/
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t486-poczta-helen-van-der-decken#2053
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f125-ulica-staromiejska-9-9
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1080-rachunek-bankowy-helen-van-der-decken#9535
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t224-helen-verity-w-budowie#523
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t485-helen-van-der-decken#2051https://www.dieacnocte.com/
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t486-poczta-helen-van-der-decken#2053
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f125-ulica-staromiejska-9-9
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1080-rachunek-bankowy-helen-van-der-decken#9535
Jedyną stałą w ogarniętym chaosem Deadberry wydawała się van der Decken magia; moment, w którym po wypowiedzeniu zaklęcia nie zadziało się dosłownie nic nadkruszył fundamenty poczucia jakiekolwiek sprawczości. W zielonym spojrzeniu rozlała się kałuża niepewności, która wyschła równie szybko jak się pojawiła, kiedy powierzchnia chodnika zaczęła kruszyć się i pękać, wpasowując się w krajobraz zniszczenia; zapadlisko na środku głównej ulicy magicznej dzielnicy było ceną na tyle niewielką, że nie wartą chwili zastanowienia.
Jeśli Orestes miał rację — a zwykle tak było, mimo że Helen nie zawsze przyznawała to na głos — odsłonięta mieszanina betonu, piachu i pyłu powinna nadać się do stłumienia coraz bardziej żarłocznych ozorów ognia. Nie łudziła się, że uda się je całkowicie wygasić, nie miała też tego w planach.
Była realistką.
Wystarczyło przytłumić je na tyle, żeby Zafeiriou i pan Marwood mogli bezpiecznie — nie podzielając losu poparzonego, pozostawionego chwilowo samemu sobie, nieszczęśnika — opuścić coraz mocniej skwierczącą i dymiącą Piwniczkę. Cała reszta nie była jej sprawą; przynajmniej nie teraz, kiedy zależało jej wyłącznie na zniknięciu z Deadberry. Znalezieniu się z dala od nienasyconego ognia, niosącej go strzały i zatruwających umysł okrutnych wizji.
Myśl spychana do tej pory na obrzeża świadomości zaczęła uwierać ją coraz boleśniej; Elsje tego dnia nie było w Saint Fall, wyproszony dzień wolny od szkoły spędzała w Maywater, nie na Starym Mieście sąsiadującym z Deadberry. Helen powinna poczuć ulgę, ale nic takiego nie miało miejsca. Czuła się wyłącznie przerażona i zmęczona, jakby krążąca w żyłach adrenalina zaczęła się wypalać na wzór stropu Piwniczki, ku której uniosła spojrzenie, widząc poruszenie w jednym z okien.
Tym razem nie towarzyszyła mu karminowa mgła, a jedynie — — duszący dym, którego swąd wgryzł się w materiał ubrań, we włosy i skórę. Szczypał w oczy, utrudniając widzenie.
Ventus — to zaklęcie łatwe do zapamiętania, kiedy zna się łacinę; nawet jeśli niekoniecznie wierzy się w swoje umiejętności w dziedzinie magii natury. Podmuchem wiatru stara się poruszyć zalegający w chodnikowej rozpadlinie piach, zdusić nim najbliższe płomienie.  
Nie ma jednak za wiele czasu, żeby podziwiać efekty swojego pomysłu.
W oknie pojawiają się dwie znajome sylwetki, które najwyraźniej wybierają najszybszą — jedyną możliwą? — drogę ewakuacji z ogarniętej pożogą meliny.
Prosto ku ziemi.
Sicutpluma — już raz się dzisiaj udało, musi udać się i teraz, bo tym razem naprawdę skupia się na rzuceniu ochronnego czaru; ogląda się przy tym przez ramię tylko raz, sprawdzając czy Percival zdążył wrócić z butelką octu.
Wolałaby, naprawdę wolałaby, żeby nie musieli — bo wciąż wydaje się to prawdziwie niedorzeczne — sprawdzać jego skuteczności ani na Orestesie ani panu Marwood.
Jesteście cali?, chciałaby zapytać, ale podrażnione dymem gardło przez chwilę nie chce podjąć współpracy; co wyście, do cholery, sobie myśleli?. Zamiast tego robi dwa kroki przed siebie, nie dostrzegając zdradliwych dachówek osuwających się z dachu budynku.


#1 Ventus (próg 45, 0 magia natury)
#2 na szybkość, uniknięcie dachówek (próg 17, sprawność 8, szybkość +5)
#3 Sicutpluma (próg 45, k46, +10 magia odpychania [w poprzednim poście się pomyliłam i napisałam 5])
Helen van der Decken
Wiek : 30
Odmienność : Czarownica
Miejsce zamieszkania : Maywater
Zawód : siewczyni magii wariacyjnej
Stwórca
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/
The member 'Helen van der Decken' has done the following action : Rzut kością


#1 'k100' : 37

--------------------------------

#2 'k100' : 38
Stwórca
Wiek :
Miejsce zamieszkania : Piekło
Zawód : Guru satanistycznej sekty
Percival Hudson
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t493-percival-hudson
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t497-poczta-percivala-hudsona
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t493-percival-hudson
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t497-poczta-percivala-hudsona
Magia była kapryśnym zjawiskiem, co krok udowadniającym, że czarowników czeka jeszcze długa droga do tego, by w pełni ją okiełznać. Znajome uczucie pieczenia koniuszków palców, przyjemny dreszcz, świadczący o tym, że oto ma się wydarzyć prawdziwy cud, rozpłynęły się, nim Percival zdążył się nimi nacieszyć. Wyciągnięta w stronę rannego dłoń zastygła w powietrzu, nie przynosząc mu żadnego ukojenia.
Mężczyzna zacisnął zęby, tym samym powstrzymując przekleństwo, które prawie ześlizgnęło się z jego języka. Już miał ponownie próbować uleczyć rany nieznajomego, kiedy znajomy głos doszczętnie go pochłonął, a wizja rozdrapała do krwi stare rany. Jednak zanim jednak Hudson zdążył zwątpić w sprawność swoich zmysłów i we własny zdrowy rozsądek, Elianie zniknęła, zupełnie tak, jak zrobiła to w rodowej kopalni.
Jedno mrugnięcie okiem.
Ułamek sekundy.
Percy zaczerpnął powietrza do bólu w żebrach, by tym sposobem powrócić do rzeczywistości pełnej przedziwnego ognia, lecących z nieba wielkich strzał, znajomego, znikającego w czeluściach, pożeranego przez płomienie budynku i nesesera, skrywającego pióra nieznanego pochodzenia.
Ruszając w stronę restauracji, zatrzymał się przy poparzonym mężczyźnie, próbując pomóc mu odsunąć się od budynku. Czas jednak naglił. Nie można było pozwolić, by ogień przerzucił się na kolejne domy.
-Zaraz do pana wrócę — zapewnił drugiego czarownika, po czym ruszył po ocet, mając nadzieję, że Helen uda się rozpocząć walkę z pożarem.
Człowiek, na którego Percival natknął się w restauracji, całym swoim wyglądem przypominał, że jeszcze nie nadszedł koniec świata. Ot zwykły koleś, próbujący pracować nawet w najdziwniejszych warunkach. Prawdopodobnie jego przełożony miał gdzieś, że istnienie Deadberry jest zagrożone — kotlet do burgera sam się przecież nie smaży.
-Myślę, że 50 dolarów to uczciwa cena — odparł Hudson, przejmując od kucharza butelkę octu i wręczając mu, wyciągnięty z kieszeni banknot. Nawet przez myśl by mu nie przeszło, że mógłby zwyczajnie wynieść przedmiot z lokalu. W końcu trzymał się przekonania, że kradzież jest gorsza od morderstwa.
Na miejsce pożaru również wrócił biegiem, mając nadzieję, że Frank opuścił już budynek. Kiedy jednak nie zobaczył go na zewnątrz, poczuł falę niepokoju. Ogień tymczasem szalał w najlepsze, a sam budynek powoli zaczynał przegrywać w tej nierównej walce.
Czasu było coraz mniej.
Widząc, że Helen ma problem z zaklęciem, spróbował jej pomóc:
-Ventus — zawtórował, chwytając pentakl.
Następnie, nie przyglądając się specjalnie, czy zaklęcie się udało, szybko odkręcił butelkę.
-Dormi — zainkantował głośno, próbując unieść zaklęciem butelkę z octem, kierując ją w stronę strzały. Plan był prosty — zbliżyć się na ile się da i polać ją w nadziei, że to może powstrzymać ogień.

|#1 - rzucam na Ventus (próg 45, magia natury 5)
#2 - i na Dormi (próg 30, magia odpychania 10)
Percival Hudson
Wiek : 40
Odmienność : Czarownik
Miejsce zamieszkania : North Hoatlilp
Zawód : Rentier i inwestor