Postać: Sebastian Verity
Wydane punkty doświadczenia: 600 PD
Zakupione: Siła woli 18 -> 24 (6 PSm)
Uzasadnienie: Przed Sebastianem staje coraz więcej wyzwań, które wystawiają na próbę jego silną wolę zarówno w aspekcie fizycznym, psychicznym, jak i tym magicznym. Szczególnie to ostatnie miało na niego ogromny wpływ przez ostatnie dwa miesiące, kiedy to mierzył się z nowymi sytuacjami, czarami i zjawiskami, które znacząco wpłynęły na jego pojmowanie świata i zrozumienie otaczających go zagrożeń. Doświadczając ich miał szansę przekonać się, że jest w stanie przebrnąć przez więcej, niż mógł przypuszczać nawet pomimo wiary w swoje doświadczenie i stalowe nerwy.
W ostatnim czasie jego umysł dwukrotnie był narażony na ingerencje magiczną, do której nie nawykł i przed którą nie był w stanie się obronić. Za pierwszym razem stało się to za sprawą wprawnego, choć relatywnie nieszkodliwego
syreniego lamentu, za drugim zaś była to już całkiem śmiała i bezpośrednia
ingerencja w jego myśli, związana z telepatycznymi umiejętnościami przeciwniczki. Mimo że Sebastian pozostaje nieświadom w kwestii narażenia się na ten rodzaj ataku magicznego, jego ciało i umysł przyjęły na siebie rodzaj magii, z jakim na co dzień nie mają do czynienia i to z pewnością sprawia, że w przypadku ewentualnych kolejnych tego typu ataków świadomość i odporność Sebastiana wzrosną - tym samym doświadczenie takiej ingerencji, nawet jeśli nieświadomie, uczy go stopniowo sobie z nią radzić.
W karcie postaci Sebastiana wspominam, że odkąd przeszedł do wydziału Protektorów, zostawiając etap wywiadowczy za sobą, rzadko zdarza mu się przeprowadzać rytuały. Los wybrał za niego i pomimo tego, że Sebastian miał czas zredukować swoje zatrucie magiczne i odpocząć od wpływu magii rytualnej na swoje ciało po intensywnych ośmiu latach w oddziale Wywiadowców, ostatnie wydarzenia sprawiły, że musiał przypomnieć sobie wszystko z nawiązką.
Na to przypomnienie składają się rytuały proste i raczej rutynowe jak
Rytuał Urodzaju,
Rytuał Oczyszczenia czy
Rytuał Zatkanego Ucha, ale także te, po które z reguły nie sięga się na co dzień. Jednym z bardziej skomplikowanych rytuałów, które musiał przeprowadzić jest
Rytuał Tajemnego Klucza, który nie tylko jest rytuałem wymagającym dużego zaawansowania i pokaźnych pokładów magii oraz skupienia, ale przede wszystkim przeprowadzony został w niesprzyjających warunkach pod presją czasu i pod czujnym okiem przeciwników. Ponadto była to jego druga próba i fakt, że nie poddał się po pierwszej, zachowując zimną krew, świadczy o jego sile woli i determinacji oraz umiejętności zachowania nienagannego skupienia. Przeprowadziwszy samodzielnie tego rodzaju wymagający rytuał, przypomniał sobie, jakim wyzwaniem potrafi być magia rytualna, a doświadczywszy porażki za pierwszym razem, wyciągnął z niej lekcję, która z pewnością posłuży mu także na przyszłość.
Kwestia rytuałów nie kończy się jednak tutaj. Choć jako gwardzista miał wiele okazji do przeprowadzania rytuałów i wystawiania się na działanie dużego skupienia magii, tak nigdy, jeszcze do nie dawna, nie spotkał się z tak dużym jej natężeniem jak wtedy, gdy wraz z Kowenem Dnia odnalazł
klatkę Surtra. Styczność z tego rodzaju magią pozwala mu na większe pojęcie tego, jak wiele jeszcze nie wie, jak wiele musi się nauczyć i przede wszystkim, jak szerokie formy może przybrać magia. Paradoksalnie to ta niewiedza właśnie daje mu siłę i zasoby do tego, by w przyszłości w podobnej sytuacji zachować się rozsądnie i trzymać nerwy na wodzy. Wiedza o tym, że nie pozjadał wszystkich rozumów, a ogrom mocy, z jaką może się spotkać przechodzi wszelkie pojęcie, pozwala mu na nabranie pewnego dystansu emocjonalnego do tych kwestii i zakorzenia pewien rodzaj instynktu, który każe zachować ostrożność w obliczu potężnych skupisk magii. Ponadto, pomimo tego, że nie rozumiał w pełni tego, z czym miał do czynienia, wciąż potrafił znaleźć w sobie determinację, aby z tą siłą walczyć i przełamać ją, biorąc udział w potężnym, grupowym rytuale, którego nigdy dotąd nie przeprowadzał i o którym nie słyszał (
1,
2). Dzięki temu poszerzył swoją wiedzę na temat działania magii, co na pewno pomoże mu w zebraniu skupienia i utrzymaniu opanowania w przypadku powtórki z rozrywki. Nie bez znaczenia pozostaje fakt, że tym razem rytuał odbył się w grupie, przy czym presja powodzenia naturalnie wzrosła, jako że nie chciał zawieść swoich towarzyszy. Tym samym zyskał szansę na przygotowanie się do tego, by przy kolejnych rytuałach zbiorowych nie popełniać błędów, o które bardzo łatwo było teraz, takich jak choćby przekierowanie skupienia na czyjąś inkantację, zamiast włożyć całą moc w swoją własną.
Czarę przelewa ostatni, zarazem zgubny, jak i euforyczny w skutkach
rytuał, który także przeprowadził wraz ze swoimi towarzyszami. Od powodzenia tego rytuału zależały losy całego świata, a biorąc w nim udział, Sebastian wiedział, że naraża swoje życie i był przygotowany na rychłą śmierć. To nie powstrzymało go przed tym, by śmiało wkroczyć w pentagram i tym razem stać się bezpośrednim źródłem mocy, stając w miejscu świecy. Po raz pierwszy doświadczył czegoś podobnego - magii przepływającej przez jego ciało w takim natężeniu i w tak osobliwy sposób. Mało tego, musiał zdobyć się na to, by nie tylko poddać się działaniu rytuału, ale też skutecznie uwolnić przepływającą przez niego energię, a przy tym nie ulec wzrastającemu gwałtownie zatruciu magicznemu. Udało mu się to wzorowo, a doświadczenie to sprawiło, że lepiej zrozumiał kwestię tego, jak magia może wpłynąć na ciało i jakie są konsekwencje podobnego wystawiania się na jej działanie. Poznał lepiej swoje ograniczenia, ale też przekonał się, że może znieść znacznie więcej, niż mógł kiedykolwiek przypuszczać. Bądź co bądź, przetrwał rytuał, dzięki któremu rozwarły się szerzej wrota piekła.
Misja uwolnienia Surtra wyjątkowo mocno wpłynęła na jego życie i znacznie przesunęła granice tego, jak wiele jest stanie unieść na swoich barkach pod wieloma względami. Choć kwestia nowych doświadczeń związanych z czarowaniem miała ogromny wpływ na rozwój jego silnej woli i pojmowanie magii, równie mocno, jeżeli nie mocniej, wpłynęło na niego to, co dotykało bezpośrednio ciała i psychiki. Podczas tej misji wielokrotnie przekraczał swoje limity i walczył z wkradającą się słabością, zmęczeniem i strachem, który natychmiastowo przekuwał na determinację i w którym odnajdywał siłę.
Jego ciało zniosło bardzo dużo, gdy walczył z magiczną roślinnością, nieustannie atakującą tę samą rękę (
1,
2,
3), gdy musiał znosić bolesne
skutki uboczne trudnego rytuału czy też
przyjmował na siebie uderzenie ognia, które pozostawiło na jego skórze rozległe poparzenia. Choć walczył na śmierć i życie, a jego ciało przyjęło wiele ran, ani przez moment nie myślał o tym, by się poddać, a przy tym potrafił także myśleć o swoich towarzyszach i troszczyć się o ich bezpieczeństwo. Walka ta niezaprzeczalnie stała się bogatym doświadczeniem, które pomoże mu lepiej przygotować się do kolejnych starć i nienagannie sobie z nimi poradzić.
Ostatnią, lecz nie mniej ważną kwestią, która wpłynęła na siłę woli Sebastiana jest to, jak wiele mocnych ciosów otrzymała jego psychika. Choć jako gwardzista przez całe swoje życie doświadczał wielu trudnych sytuacji, nie był gotów na to, co czekało go podczas wyprawy z Kowenem Dnia. Wtedy to musiał mierzyć się z niemal paraliżującym strachem o dobro bliskich, przede wszystkim Judith i swojej córki, Lyry - to w trakcie trwania walki musiał nauczyć się przezwyciężyć ten
strach i nie poddać zdrowego rozsądku na rzecz podszeptów emocji. Największym wyznaniem było stanięcie twarzą w twarz z jednym ze swoich największych lęków - bezradnością. Bezradnością wobec dziejących się przed oczami wydarzeń, wobec krzywdy bliskich i wobec własnych działań. To podczas rytuału otwierającego wrota piekieł Sebastian przekonał się, że choć nie mógłby sobie tego nawet wyobrażać, był w stanie przeżyć i przetrwać to, czego nie chciał zobaczyć w najgorszych koszmarach. Wtedy bowiem sądził, że na zawsze stracił Judith i musiał
patrzeć bezwiednie na jej męki, świadom, że nie może zrobić nic, by jej pomóc. Mimo tego, że sam był o krok od utraty zmysłów przez zmęczenie i emocje, po wszystkim był w stanie zebrać siłę, by wesprzeć Judith i stać się dla niej oparciem, odsuwając własny ból na bok i coraz dalej przesuwając swoje granice wytrwałości.
Przez ostatnie dwa miesiące Sebastian mierzył się ze strachem, którego dotąd nie poznał, patrzył na ból i śmierć bliskich mu osób, sam zadawał śmierć, choć nie było to jego życzeniem. Doświadczał magii, której dotąd nie znał i poznawał nowe jej oblicza, co na pewno przygotowało go na kolejne możliwe zetknięcie z jej nieprzewidzianymi formami. Zbierał z ziemi swoją psychikę, próbując poradzić sobie w świecie, w którym ciężko mu się odnaleźć - świecie, w którym musi biernie patrzeć na śmierć, wiedząc, że ta jest niezbędna, aby Lucyfer mógł zatriumfować. W świecie, w którym ma córkę, o której wcześniej nie wiedział i w tym właśnie świecie córka ta stoi po stronie Lilith, która zeszła na Ziemię, co widział na własne oczy. Wszystkie te wydarzenia sprawiają, że musi przesuwać granice własnej moralności i na nowo je badać, a także funkcjonować w codzienności, w której odróżnienie dobrych decyzji od tych złych i zgubnych jest coraz trudniejsze, a czasem niemożliwe. Mimo tego, jak jest mu ciężko, a może właśnie dlatego, znajduje coraz większe oparcie w postaci Lucyfera, w swojej wierze i w determinacji do tego, by podnosić swoje umiejętności i poszerzać wiedzę, aby móc znieść wszystko to, co jeszcze szykuje dla niego los. Tym razem się udało i choć wszystkie te wydarzenia nie pozostały bez wpływu na jego psychikę, nie zamierza się poddać, ani cofnąć przed tym, co jeszcze może go czekać.
+