First topic message reminder : Grota pod konarem W głębi lasu, gdzie gęste korony drzew tworzą zielony baldachim, znajduje się grota pod ściętym pniem drzewa. Wejście do groty jest częściowo zasłonięte przez pnącza i mchy, co nadaje jej wygląd tajemniczego schronienia. Wewnątrz panuje półmrok, a jedynym źródłem światła są promienie słońca przedzierające się przez niewielkie szczeliny w pniach i liściach. Powietrze w grocie jest chłodne i wilgotne, przesiąknięte zapachem mokrej ziemi i roślin. W głębi słychać delikatny szum wody, która powoli przesącza się przez ściany, tworząc maleńkie krople na skałach. |
Wiek : ∞
Miejsce zamieszkania : Piekło
Zawód : Guru sekty satanistycznej
Kroki niosły Was ostrożnie w głąb groty. Lyro, przypatrując się wyżłobieniom dokoła siebie, nie dostrzegałaś w nich ani niczego nadzwyczajnego, ani niczego znajomego, stąd mogłaś przypuszczać, że miejsce to niewiele ma wspólnego z kryjówkami Frejra, ani miejscem, w którym byłaś miesiąc temu. Barnaby, Ty, poszukując śladów, miałeś nie lada zadanie, przypatrując się kamiennej posadzce z utwardzoną ziemią. Gdzieniegdzie widać było co najwyżej ślady butów prowadzące dokładnie w stronę, w którą szliście Wy, ale i kilka kroków stawianych w kierunku przeciwnym. To dość optymistyczna myśl, że po wejściu tutaj, faktycznie jeszcze można stąd wyjść. I to by oznaczało, że komuś się to udało. Pierwsza anomalia, którą dostrzegliście, to rozlewające się po ścianach groty intensywne światło, przypominające wiele płomieni świec rozpalonych we wnętrzu. Światło było ciepłe i zdecydowanie nienaturalne, co mogło Wam zdradzać, że grota zyskała lokatora. Kilka kroków później miało okazać się, że nie tylko jednego. Wchodząc do wnętrza jaskini, po bokach dostrzegliście całe rzędy klatek. Lyro, mogły Ci przypominać te, które porozmieszczane zostały w kryjówce, w której pomieszkiwał Gullinbursti, ale były zdecydowanie mniejsze i nie wszystkie były opuszczone. Rzędy klatek były dwa – po jednym przy ścianach groty, a w co najmniej ośmiu z nich przesiadywali ludzie. Żywi ludzie, choć, przypatrując im się lepiej, zdecydowanie nie byli w pełni sprawności fizycznej. Osowiali, siedzieli najczęściej pod ścianą albo przytulali się do krat, zrezygnowany wzrok wbijając w ziemię, w sufit lub błądzili nim po ścianach. Jedna z osób, właśnie przetaczająca spojrzeniem po okolicy, wyraźnie Was zauważyła. Mogliście być tego pewni, bo wpatrywała się intensywnie w Wasze sylwetki i chwilowo zamarła, nie mówiąc nic. Za moment ten sam mężczyzna szturchnął kolejną osobę, a ta, po chwili konsternacji, zaczęła Wam się przypatrywać. Niebawem na wejściu zaczęło panować poruszenie i szmer nerwowych szeptów, który odbijał się echem od ścian groty. Ten sam mężczyzna, który zauważył Was jako pierwszy, zaczął nerwowo spoglądać w głąb jaskini, i kiedy podążyliście za nim spojrzeniem, miało stać się jasnym, dlaczego. Dalej, przy odsuniętym od klatek stole, stał odwrócony do Was plecami mężczyzna. Po jego boku znajdował się regał z przeróżnymi eliksirami alchemicznymi, natomiast sam pochylał się nad czym, co miało za moment zmrozić Wam krew w żyłach. Jeżeli zastanawialiście się, dlaczego ktoś więzić miałby ludzi, miało okazać się jasnym w tym właśnie momencie. Mężczyzna wlewał coś do ust leżącego nieruchomo ciała innego mężczyzny. Ten był już nieprzytomny. Czy żył? Nie potrafiliście stwierdzić. Nie dawał żadnych znaków, nie otwierał oczu, nie poruszał kończynami. Musielibyście podejść bliżej, aby sprawdzić, czy serce dalej bije, a nad nim pochylał się ktoś inny, wolny i całkiem przytomny. Najdziwniejszym zjawiskiem była jednak złota laska stojąca nieopodal stołu. Stojąca w pojęciu dosłownym – nic nie przytrzymywało jej, zdawała się utrzymywać po prostu sama, na podłożu. Laska, przypominająca berło, opleciona była złotym wężem, a moc od niej bijąca była zaskakująca i zdecydowanie nietypowa. Barnaby, zaznajomiony z podstawami medycyny, bez trudu mogłeś odgadnąć jej symbol. To coś, dość ironicznie, przypominało berło Eskulapa. Nie wiecie, co konkretnie robi mężczyzna z nieprzytomnym ciałem, ale sądząc po klatkach rozstawionych po bokach jaskini, raczej nie robił nic, na co sami by się zgodzili. W tej sytuacji macie kilka wyjść. Możecie zasadzić się na nieznajomego, który krząta się po okolicy. W takim przypadku możliwy będzie atak z zaskoczenia, co oznacza, że nie obroni się przed Waszą pierwszą akcją, ale tym samym rozpoczniecie pojedynek. Po wykonaniu pierwszych ataków z zaskoczenia, należy zgłosić się po ingerencję do Mistrza Gry, który poda statystyki nieznajomego. Możliwym będzie przeprowadzenie pojedynku ze Zjawą i w kostnicy. Możecie również spróbować uwolnić więzionych przez niego ludzi. Na ich szyi nie widać pentakli, co znaczy, że albo są to niemagiczni, albo zostały im odebrane. W takiej sytuacji obowiązuje mechanika jak przy włamaniu – przy każdej turze rzucacie k100, które określi poziom wytwarzanego przez Was hałasu. Próg, w którym mężczyzna orientuje się, że ma nieproszonych gości, wynosi 500. Po osiągnięciu tego progu należy zgłosić się po ingerencję. Każdą klatkę można otworzyć za pomocą zaklęcia Aperite, albo wytrychem/każdym innym narzędziem, rzucając na umiejętność zręcznych dłoni. Próg otworzenia zamku w takim wypadku wnosi 50. Klatek jest osiem, w każdej z nich siedzi jedna osoba. Możecie również zdecydować się na opuszczenie jaskini i dyskretne wyjście. W tej sytuacji nie trzeba wykonywać żadnych rzutów, ale należy zamieścić w poście informację, że postacie się wycofują, a następnie zgłosić się po ingerencję Mistrza Gry. Ponieważ, według rzutu wykonanego tutaj, zostaliście zauważeni przez uwięzionych ludzi, rozpoczynacie grę z poziomem hałasu wynoszącym 49. Jeżeli zamierzacie wykonywać inne akcje, które nie będą bezpośrednim atakiem bądź innym zdemaskowaniem Waszej obecności, obowiązują Was rzuty k100 na poziom wytwarzanego hałasu, gdzie, ponownie, próg zorientowania się, że alchemik ma gości, wynosi 500. Na prośbę graczy zostaje dodana mapka poglądowa: Przemieszczenie się na drugi koniec groty (czyli do alchemika, bądź od klatki do klatki) zabierać będzie akcję. Atakowanie alchemika z dwóch różnych stron wymagać będzie akcji, w której się go obchodzi, oraz zdemaskowania obecności postaci. |
Wiek : ∞
Miejsce zamieszkania : Piekło
Zawód : Guru sekty satanistycznej
Lyra Vandenberg
ILUZJI : 22
ODPYCHANIA : 5
SIŁA WOLI : 24
PŻ : 172
CHARYZMA : 19
SPRAWNOŚĆ : 9
WIEDZA : 9
TALENTY : 5
Zapamiętane horoskopy zostały na zewnątrz; uśmiech stopniowo rozchodził się z ust, im głębiej wchodzili. Została też duma ze świecącej frotki, nowa znajomość pokrewieństwa Williamsonów; B z minusem pozostanie wiecznie nieskomentowane. Skóra wciąż drgała pod ósemką nieskończonej otuchy, a ciepły szept muskał ucho, gdy ściany przed nimi zdradziły pierwszą tajemnicę — zupełnie jak w innych początkach, było to światło. Dostrzegli, jak rozlewa się po ścianach, sugerując, ze gdy pójdą dalej, znajdą jego źródło. Bywały momenty, gdy jasność była bardziej przerażająca od ciemności. Zacisnęła dłoń na barku idącego przed nią Williamsona, gdy zobaczyła pierwszą klatkę. Oraz to, co (kto) w niej zamknięte. Pułapki, choć mniejsze, niezaprzeczalnie przypominały te, które rozłożone były po gaju. Różnica polegała na tym, że trzymani w nich ludzie byli obecni i żywi — jeszcze. Wzrok utkwiła na ich nieobecnych spojrzeniach, zastanawiając się, czy nie powinna wrócić do swojej tezy sprzed chwili. Żywi? Dłoń zacisnęła się jeszcze mocniej w odruchu ochronnym; nie siebie, a jego. Jakby próbowała go powstrzymać przed ruszeniem w przód. — Co— W porę zamknęła usta, widząc, że przerażone spojrzenie mężczyzny prowadzi ich w głąb jaskini. Kurwa. Gospodarz stał do nich plecami, jeszcze nieświadomy ich obecności. Umysł wchodzący natychmiast w ten sam tryb, w którym znajdował się w tunelach, pomyślał dobrze. Mamy przewagę, by— Nie mogła stwierdzić, czy ciało karmione eliksirem, było żywe. Fiolki na półkach nie pozostawiały jednak wątpliwości, ze gospodarz był magiczny; a przynajmniej o magii wiedział. Skoro wiedział, to oni mogli— Pociągnęła Williamsona za rękaw, próbując skupić na sobie jego wzrok. Przyłożyła palec do ust, stwierdzając oczywistość; powinni być cicho. Barnaby na pewno to wiedział. Barnaby na pewno wiedział więcej niż ona, ale nie wiedział, że ona wie więcej, niż on myśli, że powinna. Lyra nigdy nie będzie żołnierzem, ale Lilith sprawnie robiła sobie z niej wojownika. Palec wskazujący skierowany na jej mostek (kieł zadrgał radośnie, jakby szykował się do walki); potem na prawą stronę groty. Palec wskazujący skierowany na Williamsona; potem na lewą stronę groty. Potem zrobiła pierwsze trzy kroki w bok; panie przodem. Próba dźwięku — raz, dwa, trzy — mężczyzna nic nie usłyszał. Ludzie, zamknięci w klatkach, wydawali jej się nieobecni; z pewnością ich umysły były gdzieś indziej. Poznawała tę warstwę mgły — smakowała znajomo i— Skup się, Vandenberg, powiedziałby, gdyby mógł. Zamiast tego spojrzała prosto na niego nim; nim to wszystko się zacznie. Był od niej szybszy i silniejszy. Dlaczego nie spróbować, by był jeszcze bardziej? — Celermentis — powiedziała cicho, doskonale wiedząc, że nie mają zbyt wiele czasu. Może w tym tkwił problem; może zaklęcie było zbyt ciche, by zadziałało, bo nawet jedna, żałosna iskierka nie wyleciała z pentagramu. Spojrzała na niego niemal przepraszająco. Czekała na sygnał, aż— — Corstilla! Tym razem wypowiedziane pełną piersią i skierowane prosto w plecy mężczyzny. #1 akcja: Celermentis na Williamsona, st. 65 23 (k100) + 5 (magia odpychania) + 1 (kieł) = 29 #2 akcja: Corstilla, st. 60 k100 + 22 (magia iluzji) + 11 (bonus z zaklęcia Williamsona, które zaczyna działać od naszych drugich akcji) |
Wiek : 27
Odmienność : Syrena
Miejsce zamieszkania : SAINT FALL, SONK ROAD
Zawód : aktorka, anonimowy dawca łusek, dostawca morskich skarbów
Stwórca
The member 'Lyra Vandenberg' has done the following action : Rzut kością 'k100' : 41 |
Wiek : ∞
Miejsce zamieszkania : Piekło
Zawód : Guru satanistycznej sekty
Barnaby Williamson
ANATOMICZNA : 5
ODPYCHANIA : 33
WARIACYJNA : 1
SIŁA WOLI : 11
PŻ : 211
CHARYZMA : 9
SPRAWNOŚĆ : 25
WIEDZA : 6
TALENTY : 16
Ósemka nieskończoności wymieniona na zero — dokładnie tyle, ile wynosiło prawdopodobieństwo, że na końcu groty będzie czekać ich to. Ósemka nieskończoności wymieniona na osiem — gdyby wierzył że wróżby, ogłosiłby się jasnowidzem — zapełnionych klatek skąpanych w blasku; światło na końcu tunelu rzeczywiście było końcem — dla uwięzionych ludzi, definitywnym. Ósemka nieskończoności wymieniona na pięć — zaciśnięte na ramieniu palce na początku szukały zapewnienia; potem próbowały go powstrzymać przed czymś, czego Williamson nadal nie sprecyzował. Minęła sekunda i wzrok przeskoczył z rozświetlonego złotem Eskulapa (co do—) na odwróconą plecami sylwetkę alchemika; minęła kolejna i spojrzenie napotkało twarz uwięzionego w klatce mężczyzny. Minęła trzecia sekunda — wtedy dostrzegł nieruchome ciało pojone eliksirem; Vandenberg najwyraźniej też posiadała dar jasnowidzenia — gdyby nie dłoń na ramieniu, Williamson byłby właśnie w połowie grody, żeby— Co? Zdławiony szept za plecami przypominał falę; zimny kubeł faktów przelany do głowy, która zapomniała, że nie był sam ani z innym gwardzistą — nie był nawet ze zwykłym cywilem, którego mógłby odesłać w drogę powrotną. Za rękaw nie ciągnęła go po prostu osoba, tylko Lyra — jedna (jedyna?) z niewielu, które chciałby trzymać z daleka od miejsca, gdzie spiętrzone na półkach eliksiry na milę cuchnęły problemem. Jedna (jedyna), która narażała go przez sam fakt obecności. Jedyna, którą— Przysunięty do ust palec zmienił kurs — wskazała na siebie, potem na prawo; później na niego i lewo; zanim zdążył pomyśleć (kim jesteś, Vandenberg?), czy rozdzielanie się było dobrym pomysłem (było), Lyra stawiała pierwszy krok na pozycję. Stracił sekundę — niewypowiedziane pytania zgubiły się pomiędzy cichym wydechem i chropowatą myślą, że nie mówiła mu wszystkiego (a ty powiedziałeś?); ruch zatarł zwątpienie, wzrok skupił magię — reszta była szeptem. — Adultus — od tego momentu czas przestał grać w ich drużynie — czerwona, silna wiązka pomknęła prosto w kierunku Vandenberg i dotarła do pentakla; Lyra będzie musiała wybaczyć wejście bez pukania — tak, jak on wybaczył nieudane celermentis (plus za próbę). Uniesiona w górę dłoń czekała sekundę — niech wzmocnienie się rozgości, zanim— Ruch dwóch złączonych palców wskazywał jasny kierunek; przeciwnik był jeden i nie wyglądał na kogoś, kto lubi rozmawiać po dobroci. — Foveo! Co nie znaczy, że nie spróbują. akcja #1: Adultus | próg 80 | 94 (k100) + 33 + 1 (kieł) = 128 akcja #2: Foveo | próg 85 | k100 + 33 + 1 (kieł) |
Wiek : 33
Odmienność : Czarownik
Miejsce zamieszkania : Stare Miasto
Zawód : starszy oficer oddziału Czyścicieli w Czarnej Gwardii
Stwórca
The member 'Barnaby Williamson' has done the following action : Rzut kością 'k100' : 39 |
Wiek : ∞
Miejsce zamieszkania : Piekło
Zawód : Guru satanistycznej sekty
Rozwiązanie było jedno, przekazane w formie niewerbalnej – kroki niosły Was bliżej mężczyzny, który mógł robić tutaj… wszystko. Nikt nie spytał, a zaklęcia, które miały Was wzmocnić, wybrzmiewały głucho w jaskini. I również zdradziły Waszą obecność. Barnaby, jako doświadczony śledczy dostrzegłeś tę niewielką zmianę w zachowaniu. Lekkie, nerwowe drgnięcie mięśni i skuloną, nasłuchującą sylwetkę, gotującą się na wszystko. Odwrócił się w momencie, w którym padły następne zaklęcia. — Ordinatio! – zawołał, ale to nie wystarczyło. Tarcza, którą uformował, była za słaba, zaklęcie Lyry przedarło się przez nie bez problemów i ugodziło go w pierś. Mężczyzna złapał się za nią niespodziewanie z otwartymi ustami. Pod impetem nagłego bólu cofnął się i drugą dłonią wsparł o blat ciężar swojego ciała. Wyglądał, jakby miał za moment zejść na zawał. Nic nie wskazywało na to, że Was zaatakuje. Barnaby, Lyro, ponieważ swoje pierwsze akcje zużyliście na zaklęcia wzmacniające, zdemaskowaliście swoją obecność. Alchemik był w stanie się obronić, lecz jego obrona, zgodnie z rzutem wykonanym przez Mistrza Gry, była nieudana, w związku z czym zaklęcie Lyry ugodziło go w pierś. Skutkiem tego zaklęcia nie wytacza wobec Was ataku, a także nie będzie w stanie się obronić na początku następnej tury. Obecnie atakujecie go z jednej strony. Jeżeli któreś z Was chce spróbować obejść go, należy poświęcić ku temu jedną akcję. Tym samym weszliście z mężczyzną w pojedynek. Poniżej przedstawiam statystyki Waszego przeciwnika: PUNKTY ŻYCIA: 155/170 (-15M) MAGIA POWSTANIA: 20 MAGIA ANATOMICZNA: 10 SIŁA WOLI: 10 Zejście do 20 punktów życia oznacza oszołomienie mężczyzny, przez co nie będzie w stanie dalej walczyć. Zejście do 0 oznacza uśmiercenie go. Wasz przeciwnik w ataku będzie się posługiwał zaklęciami: Haec hec, Spiculospeculum, Oleum, Mergi i Febricitantibus, natomiast bronić będzie się zaklęciem Ordinatio. Aby określić, na kogo skierowany jest atak, należy rzucić kością k10, gdzie wyniki nieparzyste oznaczać będą Barnaby’ego, a wyniki parzyste – Lyrę. W tej turze mężczyzna Was nie atakuje. Pojedynek możecie rozegrać w kostnicy i zaprosić do niego Zjawę. |
Wiek : ∞
Miejsce zamieszkania : Piekło
Zawód : Guru sekty satanistycznej
Ostatnie wiązki świateł padły – padło też ciało alchemika, powalając je na ziemię. Przez chwilę mogliście mieć wątpliwość, czy w ogóle żyje, ale poruszająca się klatka piersiowa mówiła o oddechu. Nawet jeśli oczy miał zamknięte. Barnaby, pentakl musiał prześlizgnąć się na tyle niefortunnie, że chwilę Ci zajęło odnalezienie go dłonią na piersi alchemika. Udało Ci się jednak go zerwać i zabrać ze sobą. W klatkach pojawiło się poruszenie. Osowiali dotąd ludzie podpełzali do krat i trzymając się ich, przypatrywali się Waszemu pojedynkowi. W ich oczach jawiło się zdumienie i niedowierzanie, ale zabrakło tam zrozumienia. Pytanie Barnaby’ego, zadane w eter, pozostało bez odpowiedzi. Odpowiedzialność grupowa złamanych ludzi nie była najbardziej rozmowną opcją. — To Wy nic nie rozumiecie – chrapliwy głos odezwał się spod swoistego ołtarzyka z wciąż martwym ciałem jakiegoś obcego mężczyzny. – Są dusze, które ich potrzebują. To ich nie boli. Poruszył się niespokojnie. Być może chciał zrobić to szybciej, ale wszystko, co udało mu się osiągnąć, to tylko wyciągnięcie ręki w stronę dziwacznego berła. Lyro i Barnaby, udało Wam się pokonać alchemika, a rozbrojony, nie powinien tworzyć dla Was już zagrożenia. Możecie tym samym spróbować uwolnić uwięzionych (sposób ich uwolnienia opisany został w powyższych postach Mistrza Gry), wdać się w rozmowę z alchemikiem, uśmiercić go bądź opuścić jaskinię. Decyzja należy do Was. PŻ alchemika: 20 |
Wiek : ∞
Miejsce zamieszkania : Piekło
Zawód : Guru sekty satanistycznej
Lyra Vandenberg
ILUZJI : 22
ODPYCHANIA : 5
SIŁA WOLI : 24
PŻ : 172
CHARYZMA : 19
SPRAWNOŚĆ : 9
WIEDZA : 9
TALENTY : 5
Przełykanie śliny wciąż niosło ze sobą metaliczny posmak, jednak ostre igły zniknęły z podniebienia, sprawiając, że słowa już nie bolały — przynajmniej nie bardziej, niż do tej pory. Williamson miał rację; to była jego kwestia. Wyglądał, jakby nawet pół zaklęcia do niego nie doleciało. Natomiast ona — gdyby tylko znalazła tu jakieś lustro — zobaczyłaby własną buzię umazaną krwią, zupełnie jak syreny, która właśnie— Próbowała zetrzeć ją rękawem, tylko bardziej rozmazując po twarzy. Ludzie w klatkach zdawali się nie rozumieć za wiele. Ani z tego, co się do nich mówiło, ani z tego, co się tutaj wydarzyło. Obezwładniony Alchemik (zabrałeś mu pentakl—?) był wciąż najbardziej rozmownym elementem układanki. Jeśli chcieli dowiedzieć się, co tu się wydarzyło — Williamson będzie musiał wiedzieć; będzie musiał złożyć raport; będzie musiał to zgłosić — będą musieli to z niego wyciągnąć. Siłą albo sprytem, albo magią. Nie musiała patrzeć na Williamsona i niemym wzrokiem mówić zaufaj mi. Zaufał jej już dawno i sam doskonale wiedział, w jakiej sytuacji się znajdują. Sam doskonale wiedział, co powinien zrobić. Sam dziwił się, skąd ona wiedziała. Wzięła głęboki oddech; wszystko dookoła zamilkło, a jej spojrzenie utkwione było w Alchemiku. Był osłabiony, jego siły mentalne powinny być na wykończeniu — delikatnie mocniejszy lament niż poprzednio powinien załatwić sprawę i przejść bez większego echa w świadomości mężczyzny. — To nam wyjaśnij — głos miała łagodny, wygładzony na brzegach. Nie było to łatwe — schować cały gniew do kieszeni i udawać, że nigdy go nie było. Nie było łatwe, ale było skuteczne. Czuła, jak magia przetwarza dźwięki w jej wolę. — Dlaczego ich tu trzymasz i co chcesz z nimi zrobić? Spojrzała na leżące na ołtarzu ciało i ciarki przeszły ją po plecach. Wspomnienie dusz podpowiadało scenariusz; najgorszy z możliwych. lament, st. 60-79 54 + 24 (siła woli) + 5 (pierścionek z akwamarynem) |
Wiek : 27
Odmienność : Syrena
Miejsce zamieszkania : SAINT FALL, SONK ROAD
Zawód : aktorka, anonimowy dawca łusek, dostawca morskich skarbów
Barnaby Williamson
ANATOMICZNA : 5
ODPYCHANIA : 33
WARIACYJNA : 1
SIŁA WOLI : 11
PŻ : 211
CHARYZMA : 9
SPRAWNOŚĆ : 25
WIEDZA : 6
TALENTY : 16
Nowy odcień szminki — rouge de alchemik — dotarł do połowy policzka; gest Vandenberg nie poprawił wizażu, wprawił za to dłoń w odruchowe drgnięcie. Przez sekundę rozważał porzucenie pokonanego na pastwę klęski; przez sekundę zamierzał podejść bliżej Lyry i cierpliwie zetrzeć z jej twarzy każdy ślad przemocy; przez sekundę zapomniał o gniewie — wtedy rozpędzony powóz obowiązków uderzył go w pierś. Milczenie w klatkach też było odpowiedzią; niedowierzanie w oczach sugerowało, że uwięzieni albo po raz pierwszy widzieli magię w ruchu, albo dawno temu stracili nadzieję na ratunek, Fakty ważniejsze od domysłów. Fakt pierwszy — w grocie pośrodku Cripple Rock znaleźli zamkniętych w klatkach ludzi. Fakt drugi — mężczyzna, który odpowiadał za ich uwięzienie, wlewał w gardło nieprzytomnej (martwej?) ofiary eliksir. Fakt trzeci — nie zamierzał wyjawić im swoich pobudek i stawiał opór. Fakt czwarty — atakowałby tak długo, na jak długo starczyłoby mu sił. Fakt piąty — zranił Vandenberg; samoobrona odruchowo wpisze się w odpowiednią rubrykę raportu. Zanim nadejdzie moment analizy, wzywania Rzeczników i upewniania się, że każdy w klatce powierzył duszę właściwej wierze, muszą napłynąć odpowiedzi — alchemik nie zamierzał zeznawać po dobroci, a Williamson właśnie zużywał ostatni naparstek cierpliwości; ukryty w kieszeni pentakl oznaczał, że argument magii dobiegł końca. Za moment nastrój na polubowne negocjacje podzieli jego los — bo kiedy Lyra znów sięgnęła po lament, Barnaby odliczał sekundy do przekonania się, ile czasu słowa potrzebowały, żeby wywrzeć efekt. Ilu gwardzistów mogło bezpiecznie obserwować oddziaływanie syreny? (Ilu gwardzistów dobrowolnie poddałoby się lamentowi? Ilu zakneblowałoby ją, zanim zdążyłaby otworzyć usta? Ilu—) — Bez takich numerów — wyciągnięta w kierunku berła dłoń wywołała domino odpowiedzi; ręka Williamsona wystrzeliła w tę samą stronę, gotowa uchwycić laskę w palce zanim zrobi to alchemik. — Albo skończymy to, co zaczęliśmy, hm? Powinien być ostrożniejszy; powinien zablokować jego, zamiast samemu sięgać po niezidentyfikowany przedmiot, ale— W tym duecie tylko jedno z nich wszystkiego dotykało; odruch był gwarancją, że tym razem nie zrobi tego Lyra. akcja #1: szybkość na złapanie berła zanim zrobi to alchemik | k100 (91) + 34 (sprawność & szybkość) = 125 |
Wiek : 33
Odmienność : Czarownik
Miejsce zamieszkania : Stare Miasto
Zawód : starszy oficer oddziału Czyścicieli w Czarnej Gwardii
Za moment wszystko miało dziać się na raz. Lyro, zmiana w Twoim głosie była nie tylko słyszalna dla Ciebie, ale i zauważalnie oddziałująca na leżącego, pokonanego mężczyznę. Wzrok zatrzymał na Twojej twarzy, przyglądając Ci się z zainteresowaniem i przekonaniem w oczach, które powoli się zmieniało – z tego obronnego, niechętnego do współpracy, na niemal przekonanego, że faktycznie dobrym pomysłem jest powiedzieć Ci o tym, o czym chciałaś usłyszeć. — Dla innych. Nie znam ich, płacą mi za dostarczanie ciał, na których odprawiają rytuały dla tych, którzy potrzebują. I pewnie też dobrze zapłacą. To łatwiejsze, odkąd- Urwał, bo dokładnie w tym momencie rozległ się huk. Kiedy wyciągał rękę, Barnaby, udało Ci się go wyprzedzić. Ale czy to był dobry pomysł, aby dotykać nieznany przedmiot? Na raz poczułeś, jak nieznana Ci moc odpycha Cię i nie jesteś w stanie się jej przeciwstawić. Plecami poleciałeś na postawioną pod ścianą szafkę z pustymi fiolkami, które porozbijały się boleśnie na Twojej skórze, przecinając ją i powodując krwawienie. Tyłem głowy uderzyłeś o kamienną ścianę jaskini, ale. Jeśli myślałeś, że to koniec, mogłeś się mocno zdziwić. Bo kiedy już nieznana siła odepchnęła Cię na ścianę, kiedy już skóra była poraniona, krew zaczynała wylewać się na ubranie, a w głowie zaczynało się kręcić, coś się zmieniło. Rany niespodziewanie zasklepiły się ponownie, jakby nigdy ich tam nie było, a po kilku minutach nawet nie odczuwałeś zawrotów głowy. Zupełnie jakby nic takiego się nie wydarzyło. Jakbyś nie zepsuł pod impetem solidnego impulsu mocnej szafki i kilkunastu szklanych fiolek. Te nadal leżały potłuczone. Po prostu potłuczony nie byłeś Ty. Głuchy, cichy śmiech wydarł się z gardła alchemika na zaledwie chwilę, ale nie powiedział już nic. |
Wiek : ∞
Miejsce zamieszkania : Piekło
Zawód : Guru sekty satanistycznej
Lyra Vandenberg
ILUZJI : 22
ODPYCHANIA : 5
SIŁA WOLI : 24
PŻ : 172
CHARYZMA : 19
SPRAWNOŚĆ : 9
WIEDZA : 9
TALENTY : 5
Ciała, rytuały — słowa mężczyzny trzymanego w klatce o tym, że niektórzy znikają i nigdy już nie wracają. Odpowiedzi mogło być kilka, ale jedyna, która jej się nasuwała to— — Wskrzeszeńcy — wyszeptała, niemal z grozą, jakby samo słowo mogło ich tu przywołać. Jeśli istniała lista rzeczy, które przez społeczeństwo zgodnie było uznawane za abominację, to tworzenie wskrzeszeńców było na górze tej listy. Los gorszy od śmierci; powrócić do życia niekompletnym. Zanim zdążyła zrobić coś jeszcze — coś powiedzieć, coś przemyśleć, coś zaplanować — dłoń Williamsona zacisnęła się na lasce i czas się zatrzymał. Zatrzymał się czas, ale nie jego ciało, które siła odrzutu poderwała do góry i rzuciła nim — niczym szmacianą lalką — o komodę z eliksirami. Szkło, mikstury i krew musiała się ze sobą wymieszać w paskudnie niebezpiecznej mazi, a ona— — Barn—! — krzyknęła, zagryzając język w ostatnim momencie. To nie był dobry pomysł; mówić imiona. To nie był dobry pomysł; wyciągać w jego stronę rękę. To nie był— Czas znów się zatrzymał. Williamson wstał i wyglądał jakby— — Nic— Jeszcze chwilę temu była pewna, że tego nie przeżył. Teraz stał, jakby nie miał na sobie ani jednego zadrapania. — Jak—? Wzrok ześlizgnął się z jego twarzy na trzymaną w ręce laskę. Zaczynała już rozumieć, dlaczego Alchemik tak desperacko próbował po nią sięgnąć. Tym razem uwagę skierowała na niego. — Powiedz mi — ton głosu wciąż był miły; wdzięczny i zachęcający mężczyznę do dalszej rozmowy. Przesiąknięty magią, którą czuła wraz z posmakiem krwi w ustach. — jak się z nimi kontaktujesz? Skoro nie wiesz, kim są, to jak przekazujesz im... ciała? Mógł wysyłać list, mógł czekać, aż sami przyjdą; powinien mieć jednak jakiś system. Umówione godziny lub miejsca spotkań — cokolwiek, co pozwoliłoby Williamsonowi pociągnąć trop dalej, bo jedno było jasne; cokolwiek się tu działo, było jedynie początkiem. Handel ludźmi na poziomie magicznym; czy Barnaby spotyka się z tym często? Czy to dla niego tak powszechne, jak w ostatnim czasie dla niej—? Nie rozmawiają o tym. Mężczyzna twierdził, że ostatnio było łatwiej. Łatwiej z czym? Łatwiej z mordowaniem ludzi — nazwijmy rzeczy po imieniu, dokładnie to robił — czy łatwiej z wkładaniem w nich zbłąkane dusze? Jeśli to drugie, to do głowy przychodziło jej tylko jedno wydarzenie, które by ten proces ułatwiło. Nie rozmawiają o tym. Odwróciła się w stronę klatek, podchodząc bliżej tej, w której znajdował się mężczyzna najbardziej z nich kontaktowy. Ostrzegł ją wcześniej; próbował z nią rozmawiać na tyle, jak bardzo był w stanie. Czas się odwdzięczyć. — Aperite — powiedziała, celując zaklęciem w zamek jego klatki. — Jesteście już bezpieczni, obiecuję. Od stycznia to słowo nabrało dla niej większego znaczenia. #1 lament, st. 60-79 88 + 24 (siła woli) + 5 (pierścionek z akwamarynem) = 117 #2 aperite, st. 30 k100 + 5 (magia odpychania) + 1 (kieł) |
Wiek : 27
Odmienność : Syrena
Miejsce zamieszkania : SAINT FALL, SONK ROAD
Zawód : aktorka, anonimowy dawca łusek, dostawca morskich skarbów
Stwórca
The member 'Lyra Vandenberg' has done the following action : Rzut kością 'k100' : 37 |
Wiek : ∞
Miejsce zamieszkania : Piekło
Zawód : Guru satanistycznej sekty
Barnaby Williamson
ANATOMICZNA : 5
ODPYCHANIA : 33
WARIACYJNA : 1
SIŁA WOLI : 11
PŻ : 211
CHARYZMA : 9
SPRAWNOŚĆ : 25
WIEDZA : 6
TALENTY : 16
Łatwiejsze, odkąd—? W Hellridge od dawna nic nie było łatwe; nie codzienność, nie zbyt długie noce, nie nagłe kataklizmy, zdecydowanie nie wyprawy do lasu, które zaczynały się obiecująco, a kończyły w grotach wypełnionych uwięzionymi w klatkach ludźmi. Łatwe bywały tylko momenty — te współdzielone z Vandenberg i te pchane odruchami, gdy chwycenie za ewidentnie magiczny przedmiot wydawało się o wiele lepszym rozwiązaniem niż pozwolenie, żeby zrobił to alchemik. Williamson sprzed sekundy nie myślał, skąd to przeczucie — Williamson w sekundzie później nie myślał wcale. Okazuje się, że kiedy złapiesz za magiczną laskę, możesz spodziewać się wszystkiego — ze świeżo odkrytą umiejętnością latania na czele. Czas zatrzasnął się w połowie wypchanego z płuc wydechu; dokładnie tyle zdołał dokonać, zanim impet odepchnięcia (piękne, pomyślałby fanatyk magii odpychania, gdyby nie padał ofiarą własnej pasji) cisnął nim kilka stóp do tyłu. W uszach świsnęło powietrze, w żyłach zastygła krew — a potem w ciele eksplodował ból. Odruchowo zaciśnięte powieki odgrodziły go od półmroku groty; ostatnim, co miał zapamiętać przed śmiercią, była jego własna dłoń sięgająca po laskę i czerwony ślad na policzku Vandenberg. Dłoń—Vandenberg. Brzmiało słusznie; brzmiało— Urwane w połowie imię wypowiedział jej głos — urwany w połowie oddech należał do niego. Dźwięk tłuczonego szkła fiolek i ból były wszędzie, aż przestały być gdziekolwiek; jeśli tak wyglądała śmierć, była dobra. Była bezbolesna. Była— Drgnięcie rozchylonych powiek pokazało mu świat w pełnej krasie groty; alchemik nadal leżał na ziemi, wzrok Lyry ktoś (zgadnij kto, Williamson?) nasączył w strachu, lepka krew płynąca z rozcięcia na skroni była tylko wspomnieniem — tak samo, jak był nim ból i nagły pisk w głowie. Zderzenie z pełną eliksirów półką nie zostawiło na nim nawet śladu; tylko brud i wrażenie— — Kurwa mać. Dokładnie takie. Dźwignięcie się na nogi było łatwiejsze, niż powinien oczekiwać po impecie zderzenia z kredensem — głowa poruszyła się w lewo, w prawo, znów w lewo, wytrzepując z włosów odłamki szkła, ale zamiast wirowania w głowie, była tylko cisza, echo własnego oddechu i słowa; w momencie, w którym Lyra spojrzała na laskę, Williamson podążył za jej wzrokiem. Śmiech alchemika wyjaśnił więcej, niż on sam pod wpływem lamentu — miękkie, słodkie sylaby znów płynęły z ust Vandenberg, próbując podążyć za poszlaką, którą Barnaby wykopały z chuja siłą, gdyby nie ryzyko, że pozbawi go przytomności; ktoś musiał kupować te ciała. Ktoś musiał się z nim kontaktować. Ktoś musiał mieć cel w przygotowywaniu legionu wskrzeszeńców. Ktoś czekał na świeżą dostawę, skoro przyłapali alchemika na akcie przygotowywania towaru. Spacer po lesie znów zmienił się w sprawę dla Czarnej Gwardii i — na nieszczęście dla samego zainteresowanego — ta już tu była. — Vinculumjuris — pentakl mężczyzny tkwił w kieszeni Williamsona; zaklęcie, które miało zminimalizować prawdopodobieństwo kolejnego ruchu, odbiło się echem od sklepienia. Magia nie zamierzała współpracować z otumanionym zaskoczeniem umysłem — krok w stronę alchemika zbiegł się w czasie z otwieraniem klatki przez Vandenberg. — Vinculumjuris — do dwóch razy i jednego uporu sztuka; teraz Williamson skupiał pierwszą dawkę powracającej energii, kierując czar w stronę mężczyzny, ale kolejne kroki — w kierunku Lyry. Uwolniony więzień mógł tylko udawać otumanionego; jeśli uzna atak za odpowiednią formę wdzięczności, będzie trzeba wbić mu savoir—vivre do głowy. Zaciśnięta w dłoni laska — przypominała kształtem eskulapa; skąd zdziwienie, że leczy? — mogła nie podzielać tego nastawienia. akcja #1: Vinculumjuris | 36 (k100) + 33 + 1 (kieł) = 70, nieudane akcja #2: Vinculumjuris | k100 + 33 + 1 (kieł) = 70 |
Wiek : 33
Odmienność : Czarownik
Miejsce zamieszkania : Stare Miasto
Zawód : starszy oficer oddziału Czyścicieli w Czarnej Gwardii
Stwórca
The member 'Barnaby Williamson' has done the following action : Rzut kością 'k100' : 72 |
Wiek : ∞
Miejsce zamieszkania : Piekło
Zawód : Guru satanistycznej sekty
Lyro, uśmiech zniknął z ust mężczyzny zupełnie nagle, dokładnie w momencie, w którym z Twoich ust wylały się kolejne słowa. Wpatrywał się w Ciebie intensywnie, chociaż zaledwie chwilę temu tak oderwany od Twojego wpływu, tak teraz wpadł w niego ponownie. — Oni przychodzą. Wysyłają listy, chcą mieć ciała. Potem zabierają je ze sobą, nie wiem, gdzie – wyznał niczym na chrześcijańskiej spowiedzi. Zaledwie chwilę później szczęk zamka oznajmił jednemu z więzionych tutaj ludzi, że jest wolny. Aperite zadziałało bezbłędnie. Zdezorientowany człowiek zaczął powoli dźwigać się na nogi, niepewnie. Chwycił za kraty klatki, a następnie pchnął ostrożnie drzwi, aby zaraz, na trzęsących się nogach, wyjść ze swojego więzienia. Jak długo tutaj był? Wyglądał na dość wychudzonego i musiał bardzo źle sypiać od dawna. Patrzył na Was z powątpiewaniem, jakby oczekiwał, że za moment zmienicie zdanie albo rzucicie się na niego, ale gdy nic takiego nie nastąpiło, nagle zerwał się do biegu, aby wybiec jaskini. Jeśli z jakiegoś powodu chcecie go zatrzymać, możecie go jeszcze dogonić i złapać, rzucając odpowiednią kością na szybkość. Barnaby, metalowe kajdany zatrzasnęły się na nadgarstkach i kostkach mężczyzny pokonanego, leżącego przed Wami. Krótko jednak miało przyjść Ci się cieszyć tym triumfem. Na języku zaczynałeś czuć znajomy, metaliczny posmak, ale to zaledwie preludium zmian, które zaczynałeś dostrzegać w swoim ciele. Dziwne ciepło zaczęło pulsować od dłoni, w której trzymałeś laskę. Żyły wyszły na wierzch, przybierając kolor okrutnej czerni. Czerń postępowała coraz głębiej, rozlewając się coraz dalej po siateczce żył, mknąc do ramienia, od jednego do drugiego, za moment również i do twarzy. Tylko czekać, aż dosięgnie również serca. Ciepło, które przed chwilą było ledwie przyjemne, teraz zaczynało przypominać rozżarzony węgiel, który ktoś wcisnął Ci dłoń. Parzyło, i to okrutnie, a Twoja skóra zaczynała syczeć. Jeżeli nie zdecydujesz się wypuścić laski z dłoni, zgłoś się po ingerencję Mistrza Gry. |
Wiek : ∞
Miejsce zamieszkania : Piekło
Zawód : Guru sekty satanistycznej