Javier Rivera
ODPYCHANIA : 5
POWSTANIA : 20
SIŁA WOLI : 15
PŻ : 183
CHARYZMA : 3
SPRAWNOŚĆ : 9
WIEDZA : 6
TALENTY : 24
First topic message reminder : Pracownia Pracownia w mieszkaniu Javiera idealnie odzwierciedla stwierdzenie "kontrolowany chaos". Jest to największe z pomieszczeń, ale prawie tego nie widać ze względu na dużą ilość gratów. Tuż pod wysokim oknem zwykle stoi poplamiony i wyraźnie wysłużony blat, który można przesunąć w dowolne miejsce - w jego licznych szufladach i szufladkach znajdują się artystyczne przybory. Najbardziej uporządkowane jest stacjonarne biurko z wygodnym krzesłem, do którego Javi zamocował na wysięgnikach szkła powiększające o różnej mocy. W licznych organizerach znaleźć można metale, szlachetne kamienie, narzędzia jubilerskie oraz szkicownik. Na tablicy korkowej przyczepione są zdjęcia wycięte z różnych wydań Playboy'a - na większość z nich nałożone zostały cienkie pergaminy z projektami biżuterii wszelakiej, niektóre wciąż czekają na swoją kolej. Podłoga w części pracowni zabezpieczona jest dużymi płachtami brązowego papieru, by chronić drewno przed plamami farby. Rytuały w lokacji: łatwej przewagi [moc: 41] |
Wiek : 40
Odmienność : Zwierzęcopodobny
Miejsce zamieszkania : Saint Fall
Zawód : jubiler
Anaica Laguerre
ILUZJI : 20
POWSTANIA : 4
SIŁA WOLI : 8
PŻ : 186
CHARYZMA : 4
SPRAWNOŚĆ : 14
WIEDZA : 6
TALENTY : 14
Moment, w którym Javi zaczął tłumaczyć, rozjaśnił twarz Anaiki szerokim uśmiechem. Nawet, jeśli początkowo pomyślała, że Rivera się mądraluje – a pomyślała, wiadomo – obserwacja ta wciąż była okraszona czułością i fascynacją, której Laguerre nie próbowała ukrywać. Oczy lśniły jej jasno, gdy wsuwała na palec nowy pierścionek – przez dobrą chwilę patrzyła tylko na niego, unosząc wzrok dopiero na wspomnienie jakiejś aktywacji. Pierwsze słowa Javiego nie wyjaśniły jej niczego, ale kolejne i jeszcze następne rozpostarły przed nią obraz, którego dotąd w ogóle nie brała pod uwagę. Dla niej biżuteria zawsze była ozdobą – i tylko nią. W teorii wiedziała, że kamienie kryją w sobie magię – uczono ją tego przecież w szkole – jak dotąd jednak nie musiała się nad tym specjalnie zastanawiać. Teraz też nie musiała, ale chciała. Słuchała więc Javiego z faktycznym zaciekawieniem, zerkając to na niego, to umykając wzrokiem do pierścionka lśniącego na jej palcu. Zmarszczyła brwi tylko raz, gdy ostrzegł ją przed hałasem – i mimo tej przestrogi podskoczyła lekko na krześle, głęboko wciągając powietrze gdy mężczyzna bezceremonialnie rozbił kamieć oprawiony w breloku. Ze zdumieniem przyglądała się charakterystycznym błyskiem okruchów złota tam, gdzie jeszcze przed chwilą znajdował się dużo bardziej pospolity kalcyt. Była pewna, że gdyby spojrzała teraz na siebie w lustrze, dostrzegłaby szeroko otwarte, sarnie oczy i zaskoczenie przemieszane z ekscytacją. Gdy Javi znów zwrócił uwagę na jej pierścionek i poinstruował ją, co z nim zrobić, ta druga rozrosła się jeszcze gwałtownie, pęczniejąc jak nadmuchiwany balonik. Nie wahała się. Postępując za wskazówkami Javiego, puknęła lekko kamień w pierścionku i... - Javi! – sapnęła cicho, rozglądając się z szeroko otwartymi oczami. Tam, gdzie jeszcze przed momentem była uporządkowana – nudna – pracownia Rivery, teraz mieścił się kosmos. Anaica logicznie wiedziała, że wciąż są tu, w mieszkaniu Rivery. Że, podrywając się z krzesełka, wciąż była w tej samej kamienicy – że w pomieszczeniu wciąż, jak wcześniej, grała cicho muzyka; że na skraju biurka stał kubek z przestudzonym naparem; że w pojemnikach odnalazłaby farby, a na regale – czyste podobrazia. Jednocześnie jednak była jakby zupełnie gdzieś indziej. Odchodząc do biurka, zakręciła się wokół własnej osi, z zachwytem przyglądając się przedstawieniu. Puknięcie w pierścionek uwolniło mgiełkę, która teraz otaczała Anę na wzór jednej z galaktyk. Drobiny czystej energii połyskiwały niczym drobniutkie gwiazdy, raz jaśniej, raz ciemniej, i przemieszczały się niespiesznie po spirali albo w kłębach, poddając się niewidocznym pływom. Javi dał jej ni mniej, ni więcej, tylko gwiazdkę z nieba. Laguerre przez dłuższą chwilę przyglądała się temu jak zaczarowana – jak dziecko szczerze zachwycone nową zabawką lub szczególnie kolorowym, zabawnym przedstawieniem. Nie myślała jeszcze, jak mogłaby wykorzystać ten efekt w swoich show, zbyt oszołomiona rozpostartą przed nią magią. W dwóch krokach znalazła się przy Javim, początkowo nie dezaktywując nawet jeszcze pierścienia. Dopiero gdy pochyliła się i objęła wciąż rozpartego w fotelu mężczyznę – dopiero wtedy odruchowo musnęła kamień, pozwalając, by magiczna mgiełka rozwiała się po raptem kilku krótkich chwilach. Pocałowała Riverę mocno, niemal desperacko, w tej gwałtownej pieszczocie wyrażając wszystko, czego nie potrafiła wyznać słowami. Zachwyt. Zaskoczenie. Zakłopotanie, radość, ekscytację, wdzięczność. Wcisnęła się mężczyźnie na kolana, nie tracąc ani jednej chwili na coś tak błahego jak rozważania, czy fotel wytrzyma ciężar ich obojga, czy tak w ogóle będzie wygodnie. Nie musiałeś, chciała powiedzieć znowu. Dziękuję, nasuwało jej się zaraz potem. Nie powiedziała zupełnie nic, zamiast tego obejmując go tylko mocniej, tracąc oddech w kolejnym pocałunku. Chciała o coś pytać. Jeszcze przed momentem miała doskonały plan wymusić na nim jakiekolwiek odpowiedzi – gdyby mógł być zwierzęciem, jakim by był? gdzie chciałby pojechać na wakację? o czym marzył? Teraz wszystkie te pytania rozsypały się, rozwiały jak mgła na wietrze, pozostawiając po sobie tylko słodkie oszołomienie i falę czułości tak gwałtowną, że zapierała dech w piersi. Anaica nie sądziła, że tak potrafi. Że umie się tak zachwycić, ale też, że potrafi tak tęsknić. Że potrafi tak cieszyć się z rzeczy w gruncie rzeczy błachych – była pewna, że ten pierścionek nie był ani najbardziej ambitnym, ani najdroższym, jaki kiedykolwiek wykonał Javi – ale też, że umie pragnąć aż tak mocno. Że potrafi tak kochać – gwałtownie, do utraty tchu. Oparła czoło o czoło mężczyzny i uśmiechnęła się miękko, niepewnie. Oczy jaśniały jej wszystkim tym co dobre i słodkie. |
Wiek : 29
Odmienność : Czarownica
Miejsce zamieszkania : Saint Fall
Zawód : Iluzjonistka i tancerka, dama do towarzystwa
Javier Rivera
ODPYCHANIA : 5
POWSTANIA : 20
SIŁA WOLI : 15
PŻ : 183
CHARYZMA : 3
SPRAWNOŚĆ : 9
WIEDZA : 6
TALENTY : 24
Przyglądał się Anie, gdy idąc za jego wskazówkami, uwolniła magię drzemiącą w dopiero co ukończonym pierścieniu i uśmiechnął się szeroko, gdy wymówiła jego imię, wyrażając pierwszy zachwyt. Wiedział, jak wyglądała magia aragonitu i chociaż nie była ani potężna, ani szczególnie przydatna, doceniał jej walory estetyczne. Na potencjał każdego opisanego dotąd w jubilerstwie kamienia znajdowało się odpowiednie miejsce – trzeba tylko było mieć odpowiednio szeroką wyobraźnię, by potrafić dobrać go do sytuacji. Anaica wydawała się Javierowi idealnym odbiorcą piękna, które kształtował, rozlewając dookoła nich delikatną mgłę formującą się oraz skrzącą jak miniatura jednej z galaktyk. Nie patrzył na replikę odległych gwiazd zbyt długo, urzeczony niepowstrzymywanym zachwytem kobiety, jej dziecięcą radością oraz łatwością z jaką tanecznym krokiem wstąpiła w mgiełkę, nurzając się w niej jak w wodzie. Wiedział, że prawdopodobnie spodoba się jej prezent, ale nie docenił, jak bardzo będzie okazywać swoją radość – ciepło, które rozlało mu się w piersi, było jednocześnie kojące i bolesne. Zaskoczyła go nieco, gdy nagle porzuciła obserwację unoszących się dookoła kształtów i w dwóch krokach pokonała dzielącą ich przestrzeń, zamykając mu usta gwałtownym pocałunkiem. Odruchowo uniósł ręce, obejmując Anę w pasie, zaciskając palce na materiale jej koszulki i przyciągając ją bliżej, bliżej, aż fotel zajęczał żałośnie, gdy usiadła mu na kolanach. To, co dzielili wcześniej, było miękkie i łagodne, nawet już w pościeli nie nabierając nic z tego dzikiego pędu, z jakim ludzie zwykli łączyć pasję i pożądanie. Teraz... Teraz czuł się, jakby nie mógł chwycić oddechu ani przebić głową powierzchni wody, jakby tylko Ana trzymała go przy życiu. To było absolutnie niedorzeczne, jak łatwo pozwolił jej na siebie wpływać. Nie rozluźnił objęć nawet kiedy odsunęła się nieco, w pierwszej chwili próbując pochwycić jej usta w następnym pocałunku. Jęknął cicho, kiedy po prostu wsparła czoło na jego, swoim ciężarem i spojrzeniem zakotwiczając go znów w tej chwili. Z cichym zdumieniem zdał sobie sprawę, jak ciężko oddychał i jak szybko biło mu serce. Powoli, z pewnym oporem rozluźnił uścisk palców na ubraniu Anaiki, odruchowo gładząc jej plecy i boki. Niewiele w nim było godności. Czując suchość w gardle, odchrząknął cicho i przełknął ślinę, dopiero po fakcie zdając sobie sprawę, że jak rzadko nie wiedział, co właściwie chciał powiedzieć. Nie przerywał więc wędrówek dłoni, w swoim niezdecydowaniu pozwalając chwilom przepływać obok. - To jest niedorzeczne – zaczął wreszcie cicho – co ty mi robisz. Nie mam już piętnastu lat, a nagle... Czuję się z tobą, jakbym się pierwszy raz zakochiwał – przyznał, marszcząc lekko brwi, jakby ubranie tego stwierdzenia w słowa sprawiło, że dotarło do niego z całą mocą. Ekscytacja i czułość ruszyły do bitwy z nagłą niepewnością, z wątpliwościami czy to w ogóle miało sens, oddawać jej kawałek serca, skoro w którymś momencie, jeśli któreś z nich przywiąże się zbyt mocno, będzie musiał się wycofać. Ugryzł się mocno w język, aż do momentu w którym poczuł żelazisty posmak krwi, by nie pozwolić tym słowom wybrzmieć. Nie wiedząc, co począć ze swoim zagubieniem, wsunął dłonie pod materiał koszulki Any, objął palcami ciepłą, gładką skórę i wtulił policzek gdzieś na wysokości jej obojczyka, obok miejsca, w którym słyszał bicie serca. |
Wiek : 40
Odmienność : Zwierzęcopodobny
Miejsce zamieszkania : Saint Fall
Zawód : jubiler
Anaica Laguerre
ILUZJI : 20
POWSTANIA : 4
SIŁA WOLI : 8
PŻ : 186
CHARYZMA : 4
SPRAWNOŚĆ : 14
WIEDZA : 6
TALENTY : 14
Przez zaskakująco długą chwilę zastanawiała się, czy to dobry moment. Czy to już – to już powinna ubrać w słowa wszystko, co czuła; nadać temu jakąś nazwę, przyznać się, jak długo to trwało i jak było silne. Czy to teraz powinna powiedzieć, że kocha go tak strasznie mocno, że nocami nie potrafi spać, zastanawiając się, jak to będzie – i co miałaby zrobić, gdyby stwierdził jednak, że wcale jej nie chce, i że muszą jednak rozejść się w swoje strony. Nie powiedziała niczego, chyba zbyt przerażona intensywnością swoich uczuć. Kiedyś, jeszcze lata temu, sądziła, że nic tak gwałtownego jak jej przywiązanie do Farah już nigdy jej się nie przydaży. Teraz wiedziała już, że była strasznie naiwna, myśląc w ten sposób – a jej uczucia do kobiety sprzed lat zupełnie nijak się miały do tego, co czuła w tej chwili. Niemal zaskamlała tęsknie gdy objął ją (tylko objął), zmiął w dłoniach materiał jej koszulki (tylko pogniótł go, nie zadarł wyżej) – to, że udało jej się zdławić rodzący się jęk było ostatnim bastionem jej godności. Javi sądził, że to ona jemu coś robiła? Nie miał pojęcia, co działo się w jej własnym ciele, sercu, głowie gdy tylko pojawiał się w pobliżu. Cofnęła się, bo traciła oddech zbyt szybko, zbyt łatwo zaczynało szumieć jej w głowie. Dłonie wsparte na ramionach mężczyzny mrowiły ją lekko, skóra piekła lekko wszędzie tam, gdzie mężczyzna musnął ją już nie przez cienki materiał topu, a pod nim, opuszkami palców kreśląc linie na jej bokach. Roześmiała się lekko na jego słowa, bez wahania przygarnęła go do siebie, wtuliła nos w jego włosy, palcami gładziła poskręcane kosmyki. - Więc rób to – wymamrotała cicho w przypływie nagłeś śmiałości. – Rób to, Javi. Zakochuj się we mnie, każdego dnia od nowa. W tej jednej chwili była absolutnie pewna, że niczego nie pragnęła bardziej. Serce biło jej głucho, szybko i przez chwilę próbowała sobie wyobrazić, jak brzmi ten rytm w uchu Javiego. Gładziła mężczyznę lekko, bawiła się jego włosami i łaskotała kark, jednocześnie myśląc, co słyszy Rivera w tej szaleńczej galopadzie. Gwałtowne pożądanie? Niewyobrażalną tęsknotę? Gorącą miłość i czułość słodką jak miód? Miała dla niego to wszystko – i prawdopodobnie jeszcze więcej; całą masę różnych rzeczy, których nie potrafiła nazwać. Zerkając ponad głową Javiego na własną dłoń, w namyśle przesunęła lekko nowy pierścionek na palcu. Nie mogła mówić teraz o miłości, bo to przecież zupełnie nie tak, że Javi zapłacił jej dzisiaj za te wyznania, że była mu je winna. Nie sądziła wprawdzie, by Rivera w ten sposób zinterpretował teraz jakiekolwiek wyznania – Ana bała się jednak, że zinterpretuje je tak ona sama. W ogóle wielu rzeczy się teraz bała. Wciągnęła powietrze gwałtowniej, jeszcze mocniej przylgnęła do mężczyzny. Za włosy odciągnęła go od siebie, zmusiła, by zadarł głowę lekko i znów zamknęła mu usta, znów brała go sobie zachłannie, nie przejmując się niczym tak błahym jak zbyt szybki oddech, zbyt gwałtowne bicie serca. Ogień w ciągu ostatnich dni skrupulatnie trzymany na krótkiej smyczy teraz wybuchł nagle – i raz uwolniony, nie dawał się powstrzymać. Anaica wcale nie chciała go powstrzymywać. Gryzła jego dolną wargę, z języka mężczyzny zlizała metaliczny posmak. Mocniej odchyliła jego głowę, zeszła z pocałunkami niżej, kolejnymi znacząc już łapczywie jego szyję. Tam, gdzie przygryzła w którejś chwili delikatną skórę, zaraz oblizała ją miękko, łagodząc ból. Chciała go tak bardzo mocno, zawsze, bez ustanku. Czy kiedyś jej przejdzie? Nie była pewna. Bała się, że może nie. Może wcale nie. W którejś chwili puściła jego włosy, niecierpliwym, desperackim szarpnięciem zadarła koszulkę mężczyzny, wcisnęła ręce pod cienki materiał. Paznokciami zadrapała jego skórę, opuszkami palców prześledziła płaszczyznę brzucha. Nie było jej wygodnie. Nie mogła sięgnąć zbyt daleko. To nie miało znaczenia. |
Wiek : 29
Odmienność : Czarownica
Miejsce zamieszkania : Saint Fall
Zawód : Iluzjonistka i tancerka, dama do towarzystwa
Javier Rivera
ODPYCHANIA : 5
POWSTANIA : 20
SIŁA WOLI : 15
PŻ : 183
CHARYZMA : 3
SPRAWNOŚĆ : 9
WIEDZA : 6
TALENTY : 24
TW: trochę goło, trochę nieprzyzwoicie Wciągnął z sykiem powietrze, gdy słowa Any wybrzmiały mu w uszach i uczepiły się ciasno miejsca, w którym rosła – zawsze rosła, nigdy nie marniała – czułość wobec niej. Podsycała wszystkie te uczucia, których czasem łatwiej, czasem z większym wysiłkiem odmawiał sobie latami, z nikim nigdy nie wchodząc w poważny związek. Parę razy pozwolił sobie na ułudę, na granie i przeciąganie nieuniknionego, ale zawsze trwało to krótko. Widząc, dokąd potencjalnie zmierzały relacje z kolejnymi kobietami, które pojawiały się w jego życiu i zostawały chwilę dłużej z powodu jego swobody, żartu, czy pieniędzy, wiedział, że miały określony termin przydatności. Schemat był zawsze ten sam. Anaica zakradła się do jego serca bocznymi drzwiami, bardzo długo będąc kimś zupełnie innym niż potencjalną przyszłą panią Rivera – miłym towarzystwem, breloczkiem. Chciał myśleć, że później przyjaciółką. Że część jej empatii i zainteresowania nie była udawana i też ceniła sobie jego towarzystwo. Gdyby był jednym z nieświadomych dobrodziejstw magii obywatelem Saint Fall, zarzucałby jej w żartach, że rzuciła na niego czar. Wsłuchiwał się w pęd serca Any, trzymając ją mocno przy sobie i mięknąc pod wpływem delikatnego, czułego dotyku, który bardzo długo kojarzył mu się tylko z mglistymi wspomnieniami dzieciństwa. Wcześniej kradł sobie te momenty, na podobną uległość pozwalając tylko w chwilach tuż po orgazmie, gdy całe to rozprężenie łatwo było wyjaśniać i później wyśmiać, jeśli któryś z przelotnych flirtów dopatrywałby się w nich czegoś poważniejszego. Teraz Javi wcale nie miał ochoty się śmiać, zagubiony w gonitwie własnych myśli i uczuć. Westchnął zaskoczony, kiedy nagle pociągnęła go za włosy i zmusiła, by odchylił głowę w tył. Oddawał jej pocałunki tym gwałtowniej, im mocniej zaciskała palce na jego włosach i ciele, powoli gubiąc część własnej łagodności. Czuł jak pod zębami Any pęka mu warga i dalej, zachłanniej sięgnął dłońmi pod jej koszulką, zaczepił kciuk o zapięcie stanika i wbił paznokcie w dolinę kręgosłupa, ukąszony w szyję wciągając z sykiem powietrze. Zaśmiał się jakoś dziwnie, na przydechu, kiedy oblizywała pulsujący ślad i wpychała dłonie pod ubranie, nie kryjąc się z własnym głodem. Chociaż blokował w ten sposób część ruchów kobiety, nie przestał jej obejmować, przesunął tylko dłonie wyżej, sprawnie rozpinając haftki stanika i zadzierając materiał wyżej, aż musiała podnieść ręce. Top i stanik wyjątkowo jeszcze przytomnie odłożył na biurko, na którym jeszcze przed momentem pracował, być może mocząc jedno z ramiączek w niedopitym kubku ziołowego naparu. Przez krótki moment, gdy jeszcze pozwoliła mu na siebie po prostu patrzeć, sunął rozognionym spojrzeniem po odsłoniętej skórze, podziwiał jej krzywizny jak dzieło sztuki – z eleganckiego dystansu – zanim objął dłońmi biodra Any i pochylił się w przód, zamykając usta na jednym z ciemnych sutków. Mocno, odrobinę za głęboko wbijając zęby, zanim zaczął ssać przepraszająco i sunąć językiem wzdłuż miękkiej krzywizny piersi. Zsunął prawą dłoń do tyłu, mocno ścisnął pośladek przez miękki materiał i szarpnął, przesuwając Anę wyżej – z kolan i ud bardziej na biodra, kompletnie ignorując trzaski fotela. Chciał mieć ją blisko, jak najbliżej, ale niespecjalnie myślał o logistyce tego przedsięwzięcia – jeszcze nie. Dłonie błądziły mu po plecach i biodrach kobiety, zsuwały się niżej pod materiał szortów i bielizny. Nie był pewien, gdzie dokładnie chciał je mieć, poza tym że wszędzie. |
Wiek : 40
Odmienność : Zwierzęcopodobny
Miejsce zamieszkania : Saint Fall
Zawód : jubiler
Anaica Laguerre
ILUZJI : 20
POWSTANIA : 4
SIŁA WOLI : 8
PŻ : 186
CHARYZMA : 4
SPRAWNOŚĆ : 14
WIEDZA : 6
TALENTY : 14
| TW | Bardzo goło, bardzo nieprzyzwoicie Gdyby miała podać konkretny powód, iskrę, która dotychczasową czułość przerodziła w czysty, nieskrępowany niczym głód – chyba by nie potrafiła. Nie chodziło przecież o ten pierścionek, nawet, jeśli pozornie to właśnie zachwyt jego magią przełączył coś Anie w głowie. Nie chodziło też o to, że w ciągu ostatnich dni zachowywali się grzecznie – bo Anaica przecież tak potrafiła, a z Javim wręcz lubiła to, że dali sobie chociaż chwilę na pochodzenie za rękę raczej niż sięganie do własnych majtek. Nie chodziło wreszcie o to, jak wyglądał Javi przy pracy, ani o te uczucia, które wzbudzały w Anie wszystkie jego pytania. A może właśnie – chodziło o to wszystko razem? Z pewnością nie zamierzała zastanawiać się nad tym teraz, z mężczyzną przytulonym do własnej piersi, z jego dłońmi pod własną koszulką. Żaden z późniejszych, gwałtownych pocałunków nie potrafił jej nasycić – każdy jakby dolewał tylko oliwy do ognia jej pożądania. Im zachłanniej sięała po Javiego, tym bardziej go chciała – oddech rwał się jej proporcjonalnie do entuzjazmu i desperacji Rivery, serce potykało się na smak krwi na języku, gwałtowniejsze wciągnięcie powietrza przez mężczyznę. Gdy zaczepił kciukiem zapięcie jej stanika, nie zdejmując go z niej jeszcze, poczuła się niemal boleśnie rozczarowana – całe szczęście tylko na chwilę. Pomogła mu zdjąć z siebie top, zsunąć z ramion ramiączka stanika – kiedy jednak chciał na nią po prostu popatrzeć, mogła dać mu jedynie krótki moment. Pierś unosiła jej się gwałtownie w szybkich, spazmatycznych oddechach; policzki piekły od gorących rumieńców. Kiedy znów po nią sięgnął, wciągnęła powiertrze gwałtownie i, jakby zupełnie na przekór iskrom bólu, nadstawiła się jego ustom, przytrzymała go przy własnej piersi. Gdy przyciągnął ją bliżej, roześmiała się tylko z tęsknotą, a może po prostu z ulgą. Nie potrafiła trzymać rąk przy sobie nawet, jeśli początkowo miała taki plan – dać się Javiemu nacieszyć, nie przyspieszać zupełnie niczego. Podczas, gdy mężczyzna chaotycznie błądził dłońmi po jej ciele, Ana szarpnęła jego koszulkę, podciągnęła ją jeszcze wyżej, zerwała z niego wreszcie – właśnie zerwała, nie zdjęła; nie było jej teraz stać na zdejmowanie, ostrożność, by nie rozedrzeć szwów i troskę, by złożyć materiał starannie i odłożyć go na biurko. Zaraz potem przylgnęła do jego odsłoniętej piersi i wznowiła wcześniejszą wędrówkę – zachłannymi pocałunkami znaczyła ślad od szyi przez ramię, obojczyk, pierś Javiego, przerywając dopiero wtedy, gdy fizycznie nie była w stanie zgiąć się bardziej. Tam, gdzie nie sięgnęła ustami, zsunęła dłonie – przez pierś i brzuch mężczyzny dotarła aż po granicę jego spodni i niżej, jeszcze przez materiał obejmując wyraźne wybrzuszenie jego członka. Znów zamknęła mu usta pocałunkiem, znów naparła na niego biodrami, tylko jedną krótką chwilę poświęcając niewygodnemu wygięciu własnego nadgarstka. - Javi – rzuciła w którejś chwili półgłosem prosto w rozchylone usta mężczyzny. – Na stół – poleciła i ścisnęła nieco mocniej jego nabrzmiewający wzwód. – Tu jest niewygodnie – wychrypiała między kolejnymi pocałunkami, na ślepo, kilkoma gwałtowniejszymi szarpnięciami rozpinając pasek i rozporek mężczyzny. – Mówiłam, że sprawdzimy stół – dodała z rozbawieniem, wsunęła dłoń w bokserki Javiego i uśmiechnęła się łobuzersko, obejmując go śmiało. Oddech umykał jej przez rozchylone usta razem z cichym westchnieniem przyjemności. Roześmiała się cicho i przylgnęła do mężczyzny mocniej, gdy bez uprzedzenia podniósł się z nią z fotela. Chichotała także wtedy, gdy faktycznie posadził ją na brzegu szerokiego blatu, wcześniej tylko szarpnięciem zsuwając z nią szorty wraz z bielizną. - Czekaj – rzuciła krótko i nim zdążył całkiem ściągnąć z niej spodenki, sięgnęła do kieszeni i wyciągnęła paczuszkę z prezerwatywą. Wzięła ją specjalnie, od początku licząc na podobne rozrywki? Być może. Odłożyła opakowanie na blat i tym razem nie oponowała już, gdy Javi ściągał z niej ciuchy. Zaraz potem, prężąc się w jego dłoniach już zupełnie nagą, przyciągnęła go do siebie, przylgnęła do jego piersi i nadstawiła szyję do pieszczot. Chciała mieć ślady jego głodu wszędzie. Wszędzie. To, czy potem będzie widać, nie miało w tej chwili najmniejszego znaczenia. Oddychając szybko, gwałtownie, znów sięgnęła do spodni mężczyzny i szarpnięciem ściągnęła je z jego bioder, bokserki ciągnąc zaraz potem. |
Wiek : 29
Odmienność : Czarownica
Miejsce zamieszkania : Saint Fall
Zawód : Iluzjonistka i tancerka, dama do towarzystwa
Javier Rivera
ODPYCHANIA : 5
POWSTANIA : 20
SIŁA WOLI : 15
PŻ : 183
CHARYZMA : 3
SPRAWNOŚĆ : 9
WIEDZA : 6
TALENTY : 24
TW: erotyka W pewnym sensie ten głód był dla Javiego bardziej znajomy niż ostrożna miękkość, z jaką dotykali się jeszcze nie tak dawno po raz pierwszy. Potrzebę rozumiał, wiedział, do czego dokładnie prowadziła i jak się z nią obchodzić. Nie taki był jego plan na to popołudnie, gdy dzwonił do Any, proponując jej wspólne spędzanie czasu, ale przecież nie zacznie teraz narzekać, że powinni zachowywać się przyzwoicie – przyzwoici i odmawiający swoim pragnieniom byli, gdy wciąż tkwili jeszcze w układzie klient-usługodawca. Niecierpliwość, z jaką kobieta zdzierała z niego ubrania, cholernie mu schlebiała, podsycając ogień, który sama gwałtownie roznieciła, sadowiąc się na jego kolanach z pocałunkami. Javier nigdy nie uważał się za człowieka cnotliwego, a historia jego flirtów oraz ilość zaliczonych przygód tylko ten wniosek potwierdzała – zmuszony do zastanowienia, na palcach jednej ręki policzyłby przypadki, gdy nie skorzystał z nadarzającej się okazji. Raz na pewno, gdy klejąca się do niego młoda dziewczyna prawie zrzygała mu się na buty. Drugi, gdy inna była w barze tak pijana, że odstawił ją do motelu i opłacił noc. Trzeci... Czyjś mąż wrócił zbyt szybko do domu i musiał udawać, że przyszedł wycenić porcelanę, z której już dawno poodpryskiwało złoto. Teraz, z Aną tak chętnie pokazującą, że miała na niego ochotę, nie widział powodów, by się zatrzymać i zastanowić. W jakim celu? W głowie przewijały mu się coraz to nowe obrazy tego, jak mógłby zadowolić kobietę, ale wiele z nich wymagało przeniesienia się ze skrzypiącego, obrotowego fotela i przynajmniej kilku garści cierpliwości, na którą żadne z nich nie miało teraz najwyraźniej ochoty. Gdzieś w środku, po cichu czuł się dziwnie z tym, że pokazuje Anie ten sam rodzaj głodu co swoim niewiele znaczącym przygodom. Ona jedną z nich nie była – nawet gdy przyjdzie czas, by się wycofać, zachować ciągłość starannie utrzymywanego sekretu, Javi nie sądził, by potrafił o niej kiedykolwiek tak myśleć czy mówić. Nawet w żartach. Anaica ucięła te niepotrzebne teraz rozważania, obejmując go przez spodnie i ściskając, sprawiając tylko, że więcej krwi spłynęło z mózgu do członka. Na stół, zarządziła, zaskakująco pewnie wydając mu to polecenie prosto w usta rozchylone w ciężkim oddechu i poruszając dłonią. Parsknął na przydechu na absolutnie absurdalny komentarz, że przecież mówiła coś wcześniej o stole w pracowni, ale nie było to tak ważne, jak dotyk palców wsuniętych pod materiał bielizny. Odetchnął głęboko, próbując odruchowo poruszyć biodrami w ciasnej przestrzeni, ale powstrzymało go krzesło i ciężar Any. Sapnął zaraz z niezadowoleniem, jedną ręką mocno obejmując kobietę w pasie, drugą chwytając się brzegu biurka i ciągnąc, podniósł się chwiejnie na nogi z jej ciężarem na rękach. To nie był dobry pomysł. To był bardzo zły pomysł, zważywszy że rozpięła mu już spodnie i zsuwały się teraz bezczelnie w dół, a papier na podłodze ślizgał się pod stopami. Tylko determinacja – łut szczęścia na pewno miał też coś do powiedzenia – pozwoliła Javierowi zrobić te parę kroków do dosuniętego przy ścianie stołu i usadzić Anaikę na jego brzegu, szarpiąc się z resztą jej niepotrzebnych ubrań. Zmarszczył na moment brwi, gdy mu przerwała i roześmiał się zaraz, widząc, że wyciągnęła z kieszeni prezerwatywę. - Sprytnie – skomentował, w duchu zadowolony że nie będzie musiał pędzić potem do sypialni, by sobie jedną przynieść z nocnej szafki. Ubrania przestały mieć znaczenie, gdy zsunęły się gdzieś na podłogę i ważna była już tylko wyciągająca ku niemu ręce Ana, do której chętnie przyszedł. Wsparł się przedramionami na blacie, opuścił na tyle nisko, by otrzeć się nagim torsem o jej piersi i brzuch, zanim wziął sobie szybkiego całusa i zgodnie z niemą prośbą, przesunął językiem wzdłuż odsłoniętej szyi, kąsając dopiero gdzieś pod uchem. Problem w tym, że gdy zrobił to raz, między kolejnymi, mokrymi pocałunkami czuł coraz większą potrzebę, by to powtórzyć, a nie wiedział... - Mogę? – spytał prosto, zębami sunąc po delikatnej skórze i sycząc cicho w zagłębienie jej szyi, gdy prężąc się, sięgnęła go jego spodni, szarpiąc je sugestywnie. Sapnięcie i pociągnięcia go za kark bliżej siebie, było jedyną odpowiedzią, jakiej potrzebował Javi, zanim chwycił w zęby delikatną skórę u podstawy szyi i z ledwie powstrzymywanym warkotem zaczął ssać. Ślad szybko podbiegł czerwienią, odciął się dumnie od ciemniejszej skóry Any, tylko podsycając potrzebę, by zostawić ich więcej. Wszędzie. Przesuwając językiem po pierwszym śladzie jakby od niechcenia, zaraz zostawił kolejny i jeszcze jeden, tuż obok siebie, znacząc smukłą kolumnę jej szyi w trudny do pomylenia sposób. Zaklął cicho, podnosząc głowę i patrząc przez chwilę na swoje dzieło, zanim pewnie objął dłońmi uda Any, zsuwając się ustami w dół, na obojczyk i piersi, odciskając w jej ciele kolejne ciemne ślady. Pochylony nad nią, przysunął biodra bliżej krawędzi stołu, na którym leżała, otarł się sztywniejącym członkiem o spuszczone z niego udo. |
Wiek : 40
Odmienność : Zwierzęcopodobny
Miejsce zamieszkania : Saint Fall
Zawód : jubiler
Anaica Laguerre
ILUZJI : 20
POWSTANIA : 4
SIŁA WOLI : 8
PŻ : 186
CHARYZMA : 4
SPRAWNOŚĆ : 14
WIEDZA : 6
TALENTY : 14
| TW | Erotyka Gdyby tylko wiedziała, jak zbieżne były przemyślenia Javiego z jej własnymi, prawdopodobnie roześmiała się, rozbawiona ich... Czym właściwie? Niepewnością? Obawami? Spóźnionym rozsądkiem, potrzebą upewnienia się, że nie wyrobią sobie złego zdania o sobie nawzajem? Czy jednak naprawdę mieli się czego obawiać? Głód Javiego nie był niczym, czego Ana już by nie znała, zaś twierdzenie, że nie chciała Rivery takim widzieć, byłoby zwyczajnym kłamstwem. I nawet, jeśli w pewnym sensie obecna dynamika zrównywała ją z innymi kobietami, które Javi mógł mieć – Laguerre zupełnie to nie przeszkadzało, chyba głównie dlatego, że zwyczajnie mężczyźnie ufała. Nie obawiała się, że jeden poryw namiętności – czystej, nieskrępowanej, takiej, na jaką pozwalali sobie z innymi – przekreśli to, co powoli starali się budować. Nie sądziła, by to tak działało. Dla niej obecny głód był tylko ukoronowaniem wcześniejszej powściągliwości, niczym więcej. Czekała na Javiego tak długo. Najpierw wygrały uczucia – troska, czułość, potrzeba bliskości. Dzisiaj wygyrwało coś zupełnie innego. Uśmiechnęła się szeroko, gdy docenił jej przygotowanie. Jeszcze tego nie wiedział, ale sytuacje, gdy nie była przygotowana można było policzyć na palcach jednej ręki. Odetchnęła głęboko gdy do niej przyszedł i przesunęła dłońmi wzdłuż odsłoniętych pleców mężczyzny. Nie potrafiłaby powiedzieć, jak często śniła o tym w ciągu ostatniego roku. Jak często ich wspólne wyjścia w jej głowie kończyły się zdzieraniem z Javiego koszuli. Wyślizgiwaniem się z własnej sukienki. Siadaniem mu nago na kolanach, całowaniem tak długo, aż brakowało jej tchu. Rozmazywaniem makijażu w łzach rozkoszy, zbieraniu kolejnych śladów jego dłoni i ust na własnym ciele. Teraz, gdy mogła, nie była w stanie powiedzieć, czego chciała najbardziej – poza tym, że wszystkiego, tak długo i często, aż jej ciało będzie fizycznie niezdolne zapomnieć jak Javi smakował, jak pachniał i jak to było, czuć go między własnymi udami. Po szybkim całusie przygryzła wargę lekko, pieszczoty języka na szyi sprawiały, że w jej lędźwiach szarpało się pożądanie. Mogę? Zduszony śmiech był jedynym, co mogła mu dać, przytłoczona własnym głodem, ekscytacją – i, chyba, w tej jednej chwili także rozczuleniem. Pytał. Pytał ją o zgodę. Zacisnęła dłoń na jego karku i przyciągnęła do siebie. Gdy zacisnął zęby ne delikatnej skórze jej szyi, zaskamlała z bólu – ale, dużo bardziej, z czystej, gwałtownej przyjemności. Tego też o niej – jeszcze – nie wiedział. Tego, że jej granica między bólem a przyjemnością potrafiła być cienka – i że Ana przekraczała ją często i, zazwyczaj, chętnie. Oddychała szybko, gdy kreślił na jej ciele siny szlak – i tym mocniej zaciskała palce na jego włosach, przytrzymując go przy sobie, im zachłanniej brał sobie jej ciało za własne. O tym, jak odciski jego ust będą wyglądały potem, gdy wróci już do siebie i gdy będzie musiała pójść do pracy – nie myślała. To nie miało znaczenia. Kiedy zszedł pocałunkami niżej, Ana uniosła się na łokciach. Chciała patrzeć. Chciała widzieć, co z nią robił i jak ciemniały mu oczy, gdy patrzył na jej nagie ciało. Chciała patrzeć jak bardzo był zachłanny, jak potrafił być niecierpliwy – i chciała też spoglądać mu w oczy, gdy weźmie ją całą, tym razem już bez pytania. Napotykając jego spojrzenie, uśmiechnęła się leniwie, z drapieżną satysfakcją. Piersi unosiły jej się i opadały w rytmie nierównego oddechu, rozchylone usta wciąż pełne były jego pocałunków. Póki jeszcze mogła, póki sięgała, przeczesała jego włosy, paznokciami zdrapała kark mężczyzny. Pieścił jej piersi, a ona prężyła mu się w dłoniach, wychodząc naprzeciw. Muskał jej brzuch, odciskając na nim kolejne sińce, a ona z rozkoszą przyjmowała kolejny ból pulsujący jej pod skórą wszędzie tam, gdzie Javi zostawił swoje ślady. Ześlizgując się spojrzeniem niżej, przez jego plecy i biodra, rozchyliła usta szerzej, bez skrępowania przyglądając się, jak członkiem ociera się o jej udo. Przygryzła wargę lekko i z łobuzerskim uśmiechem, jakby od niechcenia otworzyła się przed nim szerzej, wspierając stopami o brzeg stołu. Mógł patrzeć. A mógł też po prostu wziąć ją i pokazać, jak bardzo pragnął jej przez ostatnie miesiące. |
Wiek : 29
Odmienność : Czarownica
Miejsce zamieszkania : Saint Fall
Zawód : Iluzjonistka i tancerka, dama do towarzystwa
Javier Rivera
ODPYCHANIA : 5
POWSTANIA : 20
SIŁA WOLI : 15
PŻ : 183
CHARYZMA : 3
SPRAWNOŚĆ : 9
WIEDZA : 6
TALENTY : 24
TW: erotyka Doceniał przygotowanie – głupiutkie opakowanie z prezerwatywą wciśnięte do kieszeni szortów – bo nie musiał dzięki niemu kursować poirytowany między pracownią a sypialnią ze wzwodem niekomfortowo kołyszącym się między nogami. Doceniał, bo bawiło go i cieszyło zarazem, że Ana spodziewała się, że nie skończą tego wieczoru całkiem grzecznie. Doceniał, bo nie myślał teraz o tym, co mogło sugerować podobne zachowanie w szerszej perspektywie i chociaż powiedział jej, że nie miał problemu z tym, by spotykała się nie tylko z nim, nie mógł przewidzieć rozmiaru i kolorytu zazdrości, która prędzej czy później miała się pojawić. Teraz jednak była z nim i póki co tylko tyle się liczyło. Nie był pewien, co było takiego zabawnego w pytaniu jej o zgodę, ale nie miał czasu zapytać, stanowczo pociągnięty za kark, zachęcony, by ślad za śladem w nierównych rzędach znaczyć jej skórę coraz ciemniejszymi sińcami. Od dźwięków, które wydawała, gdy wbijał zęby w jej ciało, kręciło się Javiemu w głowie w zupełnie inny sposób, niż po nieuważnym obejściu się z kamieniem pełnym magii. Czuł, jak Ana podniosła się nieco, kiedy z całą swoją uwagą skupił się na jej piersiach i brzuchu, ale dopiero po chwili podniósł na nią ciemne spojrzenie, nie przerywając sobie w drażnieniu językiem jej twardego sutka. Zadrżał, widząc z jaką intensywnością patrzyła na niego i jak leniwy był uśmiech wyginając lekko jej pełne wargi. Czuł jej wzrok jak gorące piętno, gdy zsuwał się coraz niżej i coraz niecierpliwiej ocierał się własną potrzebą o jej udo, częściowo jeszcze uwięziony w nogawkach spodni, które... Wciągnął głębiej powietrze, kiedy Ana bezwstydnie uniosła nogi, wspierając stopy na brzegu stołu, odsłaniając większość tego, co było do zobaczenia. Podniósł na nią spojrzenie, wzdychając teatralnie i kręcąc lekko głową z uśmiechem, zanim wsunął jej dłonie pod kolana i popchnął, składając kobietę w pół na swoim stole. Zachłannie wbił zęby w delikatne wnętrze uda, ssąc i liżąc zostawiając podbiegły krwią ślad również tam, zanim przesunął głowę, składając krótki pocałunek prosto między rozgrzanymi wargami Any. Mógł się w nią po prostu wbić – może nawet nie zauważyłaby, gdyby w ogóle nie sięgnął po prezerwatywę – ale zawsze lubił zadowolić najpierw kobietę, z którą sypiał. Dźwięki, jakie wydawały po pierwszym orgazmie, gdy wreszcie w nie wszedł, były wyższe, bardziej chrapliwe. Chętniej paplały w rozkoszy, bardziej desperacko wbijały paznokcie w jego ramiona i plecy. Przycisnął język do jej wrażliwej łechtaczki, poruszając nim leniwie po okręgu i zarzucając sobie jedno z ud Any na ramię. Sól jej smaku szybko wypełniła mu usta, oblepiła brodę i wargi, kiedy drażnił, lizał i ssał, zsuwając się potem niżej tam, gdzie była najbardziej wilgotna. Bez trudu wsunął w nią dwa palce, z delikatnym rozbawieniem czując, jak przez moment zacisnęła się na nich desperacko, jęcząc marudnie i sięgając palcami do jego włosów. Zaśmiał się krótko, pochylony nad jej wargami, poruszając dłonią, której palce muskały zarówno jej wnętrze i przestrzeń między pośladkami, nagle diabelnie pewien, że będzie kiedyś chciał wziąć ją też w ten sposób. I chyba właśnie ta iskra, ta przelotna myśl sprawiła, że Javi zmienił jednak zdanie, cofając dłoń i język, jeszcze zanim ciało Anaiki spięło się w rozkosznych spazmach. Przycisnął jeszcze jeden zachłanny pocałunek do jej wzgórka, zanim z łobuzerskim uśmiechem przesunął wilgotnymi od jej własnych soków palcami po wargach kobiety, z fascynacją patrząc, jak chętnie wzięła je do ust, oblizując z własnego smaku. Nacisnął na jej język i prześlizgnął się po nim miękko, nie mogąc odpędzić kolejnej nieprzyzwoitej myśli, że i tu chciałby się w niej znaleźć. Nie myślał już zbyt trzeźwo, gdy wreszcie zdarł całkiem spodnie, odkopując je na bok i drżącymi lekko dłońmi otwierał prezerwatywę. Zaklął, gdy prawie umknęła mu z rąk, ale wystarczyło mu refleksu, by nie zostać skazanym na bieg do własnego domowego zapasu. |
Wiek : 40
Odmienność : Zwierzęcopodobny
Miejsce zamieszkania : Saint Fall
Zawód : jubiler
Anaica Laguerre
ILUZJI : 20
POWSTANIA : 4
SIŁA WOLI : 8
PŻ : 186
CHARYZMA : 4
SPRAWNOŚĆ : 14
WIEDZA : 6
TALENTY : 14
| TW | Erotyka W którymś momencie zaczęła hodować jakieś oczekiwania, jakieś wyobrażenia, jak zakończą ten dzień. W każdym wariancie, jaki zdążył pojawić jej się w głowie w ciągu tych ostatnich kilku chwil, było gwałtownie, szybko, a ich bliskość smakowała zaborczością raczej niż czułością. Żadna z rozważanych przez nią opcji nie uwzględniała większej gry wstępnej i żadna też nie przewidywała w zasadzie niczego ponad agresywne dorwanie się do siebie, użycie się raczej niż kochanie. Jeszcze przez chwilę wydawało się, że Javi te wyobrażenia podziela. Czuła jego niecierpliwość w każdym ruchu bioder, tarciu o jej udo, w każdym spięciu mięśni i w każdym bolesnym pocałunku. Jego głód był oczywisty, wypełniał jego ciemne oczy, rozlewał się rumieńcem ja jego rozgrzanej skórze, brzmiał w szybszym, bardziej chrapliwym oddechu. Gdy pchnął jej nogi, była pewna, że bez dalszej zwłoki weźmie sobie ją jak swoją, zerżnie ją tu, teraz – i potem, musząc skorzystać z tego stołu do pracy czy do malowania, za każdym razem będzie potrzebował chwili, by uspokoić szalejącą wyobraźnię. Javi wpił się w jej udo i Ana wciągnęła powietrze, zaskoczona. Sięgnął ustami między jej uda i Laguerre westchnęła tęsknie, prężąc się w jego dłoniach. Gdyby wiedziała, jakie motywacje stały za obecnymi pieszczotami, które dla niej miał, śmiałaby się jednocześnie – chyba – wyjątkowo rumieniąc z zawstydzeniem. Chętnie układała mu się w rękach tak, jak chciał, zapominając o tych wszystkich obrazkach, wyobrażeniach, jakie miała jeszcze przed chwilą. Wsunął w nią palce i zacisnęła się na nich desperacko, a z gardła uciekł jej jęk cichego protestu. Bawił się nią. Javi miał ją tutaj, nagą, rozciągniętą przed sobą jak rozleniwione kocię – i bawił się nią, zamiast zwyczajnie skorzystać ze wszystkiego, co dla niego miała. Nie miał serca. Pytanie, czy inne atuty mogły to nadrobić. Była gotowa udawać, że wcale nie wie, że tak. Boczyć się tylko dla zasady. Jeszcze przez chwilę przytrzymywała go przy sobie, splatając uda na jego ramionach. Nie chciała prosić – nie zamierzała prosić i Javi chyba to wiedział. To, jak na nią patrzył, jak pieścił ją, jak sprawdzał jej ciało sugerowało, że Rivera wiedział bardzo dużo różnych rzeczy. Zabrał dłoń, cofnął się spomiędzy jej ud i Anaica nie była w stanie powstrzymać tęsknego skamlenia, lekkiej chrypy w chwytanych zachłannie oddechach. Drżała, ale jeszcze nie tak, jakby mogła. Podbrzusze bolało ją, szarpane skurczami, ale jeszcze nie takimi, na jakie liczyła. Musnął palcami jej usta, zostawił na jej wargach ślady z jej własnej wilgoci i Ana z ochotą pozwoliła mu sięgnąć dalej, prześlizgnąć się po jej języku, załaskotać tył gardła. Zacisnęła dłoń na jego nadgarstku, zachłannie zlizała własny smak i jeszcze przez chwilę brała go tak, jak mogłaby – jak chciałaby – brać jego członek, pieścić go i patrzeć, ile czasu potrzeba, by uległ jej bez reszty. Było tak wiele rzeczy, które chciała mu dać – i które chciała sobie wziąć. Tak wiele sposobów, na które chciała poznać jego ciało – i poznać siebie w jego rękach. Wiedziała, że i ta noc, i kilka kolejnych to wciąż będzie zbyt mało, by zaspokoić jej ciekawość, nasycić jej głód. Potem już nie marudziła, roześmiała się jednak cicho, chrapliwie, gdy gumka niemal wybrała wolność. Bez wahania podniosła się do siadu, odruchowo zgarnęła rozczochrane loki, zwiesiła nogi po obu stronach bioder Javiego i z łobuzerskim uśmiechem zabrała prezerwatywę z dłoni mężczyzny. Na pierwsze oznaki protestu prędko cofnęła rękę, by Rivera nie mógł odzyskać paczuszki i uśmiechnęła się jeszcze szerzej na lekkie zmarszczenie brwi. - Ja. Umiem przecież – wymruczała z rozbawieniem, wprawnie wyciągając prezerwatywę. Dłonie wcale nie drżały jej dużo mniej niż ręce Javiego. Założyła mu kondoma z wprawą sugerującą doświadczenie – wyraźnie nie robiła tego ani pierwszy, ani drugi raz. Rozwijając prezerwatywę, jednocześnie masowała go miękko wzdłuż całej długości, aż po nasadę i jądra. Z chochliczym uśmiechem ucałowała jego brzuch raz, drugi, za trzecim kąsając go zaczepnie nieco powyżej biodra. Nie chciała sprawdzać, na ile starczy mu cierpliwości – sama nie miała jej przecież zbyt wiele – gdy jednak bez uprzedzenia pchnął ją z powrotem na stół i przytrzymał jej ręce przy blacie, z uśmiechem satysfakcji odnotowała, że na nie za dużo. Wziął ją mocno i Ana roześmiała się z czymś na granicy tęsknoty, ulgi i, przede wszystkim, zupełnie nieskrywanej rozkoszy. Nawet, jeśli trochę bolało – a bolało, nie miała przecież dość czasu, by w pełni się przed nim otworzyć – Laguerre chciała ten ból i jeszcze więcej, bo gwałtowność Javiego tylko karmiła jej dzisiejsze pragnienia. W którejś chwili puścił jej ręce i Ana objęła go mocno, wbijając palce w jego plecy, udami oplatając biodra. - Javi? – wychrypiała mu do ucha, gryząc je lekko. – Czekałam na to tak strasznie długo. |
Wiek : 29
Odmienność : Czarownica
Miejsce zamieszkania : Saint Fall
Zawód : Iluzjonistka i tancerka, dama do towarzystwa
Javier Rivera
ODPYCHANIA : 5
POWSTANIA : 20
SIŁA WOLI : 15
PŻ : 183
CHARYZMA : 3
SPRAWNOŚĆ : 9
WIEDZA : 6
TALENTY : 24
TW: erotyka Zgodziłby się z nią, że parę nocy – czy też wyjątkowo przyjemnie wykorzystanych popołudni lub poranków – nie wystarczyłoby, by nasycić głód, który miał długie miesiące, by narastać. Być może lata. Ana w końcu od samego początku, od pierwszego zobaczenia jej na scenie w Kolorowych podobała się Javiemu. To przypadek sprawił, że nie próbował zaczepiać jej od razu, stawiać drinka i flirtować, z bardzo konkretnym planem, co zrobi później, jeśli tylko okaże się chętna. To przypadek schował ją gdzieś po występie za kulisami, raz, drugi, a nie był przecież tak zdesperowany, by pytać Carmen o jedną z jej tancerek, a potem usłyszał, że szukała klientów jako dama do towarzystwa. Nie było to może idealne rozwiązanie, pierwszy wybór Rivery, ale z perspektywy czasu chyba wcale nie żałował – gdyby przespał się z nią wtedy, na pewno nie dotarliby do tego punktu. Nie miałaby kiedy wejść mu pod skórę, nie pozwalając o sobie zapomnieć i byłaby tylko kolejnym z podbojów roboczo nazywanych w rozmowach z kolegami jako 3 razy Z – zaczarować, zerżnąć, zapomnieć. Zabawne, jak poukładały się zbiegi okoliczności, ze zwykłej chęci podboju stawiając Anę na pozycji kogoś, komu być może chciałby zaufać na tyle, by nie musieć ukrywać swojej odmienności. Jeszcze nie potrafił sobie tego do końca wyobrazić, na razie testując, jak czuł się z tą myślą, ale już tam była. Była i uwierała, drażniąc uczucie tęsknoty. Wcale nie miał ochoty oddawać Anie inicjatywy, ale zaskoczyła go tym stanowczym podniesieniem się do siadu i zabraniem mu z rąk paczuszki. Odruchowo próbował odebrać jej gumkę, ale tylko wygięła się, unosząc dłoń wysoko nad głowę, poza jego zasięg – wywrócił na to oczami, marszcząc zaraz brwi. Westchnął teatralnie na zapewnienie, że umiała, wspierając dłonie na jej udach, choć wcale na nich grzecznie nie pozostały, wędrując w górę i do wnętrza, muskając wilgotną już od potu skórę. Spiął się, przełykając tęskny jęk, kiedy objęła go, masując nabrzmiały członek pod przykrywką zakładania zabezpieczenia – nie był głupi, doskonale wiedział, że mogła to zrobić sprawniej, nie szczując go dodatkowo. Palce drgnęły mu, rwąc się do popchnięcia jej głowy niżej, kiedy zaczepnie przycisnęła wargi do jego brzucha i ukąsiła w biodro. Bawiła się, tak jak on wcześniej bawił się nią. Niedoczekanie. Z gorącem rozlewającym się falą po ramionach i plecach, popchnął Anę z powrotem na stół, pewnie przyciskając jej nadgarstki do blatu tuż nad głową. Dając sobie raptem moment, by z satysfakcją przesunąć głodnym spojrzeniem po wyprężonym pod nim ciele, wszedł w nią cały, dociskając biodra do jej i zwilżając językiem dolną wargę, zanim poruszył się raz i drugi, za każdym razem mocno wbijając się w kobietę. Śmiech Anaiki miał zupełnie inny koloryt niż śmiech, który słyszał, gdy rozbawił ją jakiś żart – był bardziej chrapliwy, nieskrępowany, balansujący na granicy jęku, jakie chciał wyciągać z jej gardła. Gdy puścił nagle nadgarstki Any, zrobił to po to, by wsunąć dłonie pod jej biodra i szarpnąć, ściągając rozgrzane ciało niżej, żeby przy każdym gwałtowniejszym ruchu nie obijał się udami o własny stół. Pochylił się nieco, kiedy wyciągnęła ręce, cichym sykiem podkreślając moment mocniejszego wbicia palców w linię kręgosłupa. - Na mojego kutasa? – spytał z rozbawieniem, czując śmiech wibrujący gdzieś w klatce piersiowej, unoszący się musującymi bąbelkami jak szampan. - Wystarczyło powiedzieć. Już dawno bym ci go dał – rzucił, zachłannie przesuwając jedną z dłoni przez całą długość jej ciała, aż dotarł w okolice szyi i objął palcami szczękę, odchylając na bok jej głowę. Zauważył, że było jeszcze mnóstwo miejsc, na których nie zostawił śladów i zamierzał to naprawić, przywierając ustami do słonej od potu skóry. |
Wiek : 40
Odmienność : Zwierzęcopodobny
Miejsce zamieszkania : Saint Fall
Zawód : jubiler
Anaica Laguerre
ILUZJI : 20
POWSTANIA : 4
SIŁA WOLI : 8
PŻ : 186
CHARYZMA : 4
SPRAWNOŚĆ : 14
WIEDZA : 6
TALENTY : 14
| TW | Erotyka Patrzył na nią i Ana uśmiechnęła się leniwie, jakby od niechcenia przeciągając się pod nim jeszcze, wyginając plecy w zgrabny łuk, wznosząc piersi, biodrami napierając na jego. Trzymał ją i wcale nie chciała się uwalniać. I dokładnie tak, jak sobie zaplanowała – patrzyła mu w oczy, gdy wchodził w nią, w tej jednej chwili stając się przed nim jeszcze bardziej nagą, odsłoniętą, wrażliwą. A on wciąż ją taką chciał, gwałtownie przyciągnął do siebie, pochylił się nad nią i dał się zamknąć w jej ramionach. Roześmiała się na przydechu na jego komentarz. - Też – wychrypiała mu do ucha, zaraz jednak, jakby ostrzegawczo, drapiąc mocniej jego plecy. – Ale bardziej na ciebie. Całego ciebie. Na to, żeby być twoją – wyrzucała krótko, chrapliwie, drżąc mu w dłoniach gdy pieścił jej ciało, z jękiem przyjemności dając odgiąć sobie głowę i przyjmując kolejne ślady. Nie wiedziała, jak wiele miejsca ma na swoim ciele, jak wiele różnych ścieżek może nakreślić na nim Javi. - Zrób to – wyszeptała w którejś chwili, zbyt cicho i, przez chwilę, chyba też zbyt niepewnie. Rivera zaciskał zęby na jej szyi, a Ana nie pragnęła niczego więcej, by robił to znowu, i znowu, i znowu – by trzymał ją, nie pozwalając uciec, i by wytyczał na niej własne szlaki. - Zrób to – powtórzyła głośniej, chrapliwie, wyrzucając z siebie słowa na wzór szczekliwego polecenia. Zsunęła dłonie niżej wzdłuż linii jego kręgosłupa, sięgając krzyża i bioder. - Powiedz to, Javi – mruczała mu do ucha, policzkiem ocierając się o jego skroń i włosy. Przyciągnęła go jeszcze bliżej siebie, jeszcze ciaśniej objęła udami, skamląc, gdy wchodził w nią cały, drażniąc wszystkie wrażliwe punkty. - Powiedz – wydyszała, prężąc się, brzuchem przylegając do jego, piersi dociskając do jego torsu. – Powiedz, że jestem twoja. Była. Wiedziała, że była. Ale chciała to usłyszeć. Chciała usłyszeć, jak brzmią te słowa wypowiadane jego głosem, w którym miejscu ton obniży mu się jeszcze, a w którym zazgrzyta w nim zdradliwa chrypa. Wróciła dłońmi wyżej, wplotła obie dłonie w jego włosy, odciągnęła od swojej szyi – w zamian oddała mu usta, wpijając się w jego własne zachłannie. Przełykała jego oddech i wymieniała go za własny, czując, jak krew coraz głośniej szumi i silniej pulsuje w skroniach. Gdy próbował się odsunąć, może poprawić, uniosła się lekko za nim, nie pozwoliła mu uciec zbyt daleko. Pocałunków nie liczyła – nawet, gdyby próbowała, zgubiłaby się pewnie przy trzecim, może czwartym. - Powiedz – wyszeptała raz jeszcze prosto w jego usta, nim skryła buzię w zagłębieniu jego szyi, dławiąc coraz mniej regularne, za to coraz bardziej tęskne jęki i westchnienia w jego rozgrzanej skórze. |
Wiek : 29
Odmienność : Czarownica
Miejsce zamieszkania : Saint Fall
Zawód : Iluzjonistka i tancerka, dama do towarzystwa
Javier Rivera
ODPYCHANIA : 5
POWSTANIA : 20
SIŁA WOLI : 15
PŻ : 183
CHARYZMA : 3
SPRAWNOŚĆ : 9
WIEDZA : 6
TALENTY : 24
TW: erotyka Drgnął, gdy zamiast pozwolić jego komentarzowi przebrzmieć, może skwitować go po prostu śmiechem czy przytaknąć, że dokładnie o to chodziło, Ana zaprzeczyła, że to nie tak. Że zostać zerżniętą nie stanowiło jej jedynego priorytetu czy potrzeby. Miał okazję widzieć to już wcześniej – w jej spojrzeniu, czułości, czy bardziej prozaicznie w stwierdzeniu, że wolała go od pieniędzy, jakie jej płacił – ale chyba nie do końca wierzył. Cieszył się, grzał w cieple, jakie podobne dowody sympatii rozniecały w jego piersi, ale głęboko, w swojej podstawie nie sądził, by mógł to mieć zawsze. Ana mówiła, że czekała, by do niego należeć i Javier miał w głowie mętlik. Splątany kłębek włóczki. Dlatego nie odpowiedział nic, mocniej wbijając zęby i członek w jej ciało, dając jej ból i rozkosz, czując jak prężyła się pod nim, oddychając coraz chrapliwiej i szybciej. Kiedy wydała mu polecenie, nie wiedział w pierwszej chwili, czego właściwie pragnęła, ale szczęśliwie nie pozwoliła mu się długo domyślać. Javi zawsze doceniał ludzi, którzy nie motali, nie próbowali zmuszać do zgadywanek i obrażali się, gdy natychmiast nie odgadł, co chodziło im po głowie. Powiedz, że jestem twoja. Zadrżał na całym ciele, czując w koniuszkach palców uporczywe mrowienie i zanim zdążył zdecydować, co zrobić, jej palce już wplatały się w jego włosy, ciągnęły, wywołując przyjemne rozbłyski bólu. Serce biło mu szybko w piersi, a w głowie obijały się słowa, coraz głośniejsze, coraz bardziej natarczywe i prawdziwe. - Moja – wymamrotał niskim, nieswoim głosem, który drapał w tył gardła chrypką. - Jesteś moja – powtórzył, wbijając się w nią mocno i czując coraz częstsze skurcze jej ciała. - Moja – powiedział jeszcze raz, bo kiedy już zaczął, trudno było przestać i odmówić gęstej, lepkiej satysfakcji rozlewającej się w jego ciele i głowie. Wsunął dłoń w loki Any, objął jej kark, trzymając ją blisko przy sobie i jęcząc jej głucho przy uchu, gdy orgazm najpierw uderzył w niego, spinając ciało. Zamarł tylko na moment z palcami zaciśniętymi w jej włosach, zaraz wracając do mocnego rytmu, nie dając sobie złapać głębszego oddechu, skupiony na pojedynczej, prostej myśli, że Anaica jeszcze nie skończyła. Drżał coraz mocniej, pieszcząc ją nadwrażliwym członkiem, aż wyprężyła się w jego dłoniach, ze skamleniem lgnąc do niego, jakby fizycznie była w stanie być jeszcze bliżej niż skóra przy skórze. Trzymał ją ciasno, mieszając ich pot i gdy oddech wreszcie mu się uspokoił, ostrożnie przesunął palcami po karku kobiety, skronią ocierając się o jej skroń. - Querida – wymamrotał czule we włosy Any, nosem wodząc po jej uchu. - Moja querida. Paplał bez większego namysłu, rozmiękczony uderzającą do głowy mieszanką emocji i orgazmu, echa tego drugiego czując w drżących od wysiłku udach. W którymś momencie po prostu wsparł się mocniej na stole, by nie zachwiać się niekontrolowanie. Z głową wspartą częściowo o blat i ramię Anaiki, zaczął zostawiać na nim rząd leniwych, wilgotnych pocałunków, wcale nie spiesząc się, by wysunąć się spomiędzy jej ud. Podobało mu się, jak drżała, gdy poruszył się lekko, drażniąc jej wrażliwe wnętrze i chociaż miał raptem parę chwil, zanim erekcja naturalnie się cofnie, nie odmawiał sobie ostrożnych już ruchów bioder. - Kiedy to mówię – zaczął, biorąc głęboki wdech i wypuszczając go powoli, przyciskając jeszcze jeden całus do piegowatego ramienia. - Myślę kochanie. |
Wiek : 40
Odmienność : Zwierzęcopodobny
Miejsce zamieszkania : Saint Fall
Zawód : jubiler
Anaica Laguerre
ILUZJI : 20
POWSTANIA : 4
SIŁA WOLI : 8
PŻ : 186
CHARYZMA : 4
SPRAWNOŚĆ : 14
WIEDZA : 6
TALENTY : 14
| TW | Erotyka Moja. Nie była pewna, czy bardziej chce jej się śmiać, skamleć mu tęsknie do ucha, czy może rozszlochać się z ulgą, gorącymi łzami zmoczyć mu ramię. Jesteś moja. Nie była pewna, co oszałamia ją teraz bardziej – gwałtowna rozkosz szarpiąca jej podbrzuszem, zapach Javiego czy może jego głos, chrypa nadająca jego słowom tak wiele nowych znaczeń. Moja. Mówił, a Ana nie rozpadała się, rozsypywała na dziesiątki drobnych, kolorowych kawałków – jak barwny witraż albo jedna z tych delikatnych, szklanych figurek, których kilka miała w swoim mieszkaniu. Orgazm Rivery wydusił jej powietrze z płuc jakby był jej własnym, głuchy jęk mężczyzny upajał ją, mięśnie kurczyły jej się do rytmu, w jakim pulsował w niej Javi. A potem znów pieścił ją, znów brał ją mocno, szybko, razem z nią gonił za jej własną rozkoszą – i dała mu ją, dała ją też sobie, prężąc się w jego rękach, lgnąc do niego tęsknie, szlochając mu w ramię. Gdyby mogła, byłaby jeszcze bliżej, jeszcze i jeszcze, tak blisko, aż nie dałoby się stwierdzić, gdzie kończyła się ona, a zaczynał Javi. Querida. Roześmiała się cicho. Otarł się o nią, a ona o niego, jak kocię złaknione czułości. Querida. Czy nie mówił ostatnio, jak wiele znaczeń miało to słowo, jak wiele mogło za sobą nieść? Chyba mówił, a ona chyba wybierała sobie wtedy, którego pragnęłaby najbardziej. Teraz drżała mu w dłoniach, a Javi dawał jej to, o czym do niedawna nie śmiała nawet marzyć. Kochanie. Wciągnęła powietrze głęboko, uniosła przymknięte dotąd powieki, zamglone rozkoszą spojrzenie utkwiła w nagiej skórze mężczyzny. Swojego mężczyzny. Gdy ponownie poprowadziła go ku sobie, gdy znów zamknęła mu usta pocałunkiem, nie miała w sobie poprzedniego głodu, lecz czułość – znowu czułość i troskę, miękkość, słodycz, tęsknotę i całą masę pragnień, które wcale nie kończyły się na potrzebie szybkiego spełnienia. Kiedy rozplotła nogi, uwolniła biodra mężczyzny, stopy i łydki mrowiły jej zabawnie. Podobnie swędziały ją opuszki palców, podbrzusze wciąż jeszcze kurczyło się w echach orgazmu, w nierównym rytmie odpowiadającym ruchom Javiego. W którejś chwili przytrzymała mężczyznę przy sobie, z nieznacznym uśmiechem pokręciła głową. Już nie. Tak jest dobrze. Bo rzeczywiście – było. Gdy wysunął się z niej potem, odetchnęła powoli, głęboko, czując drżenie w udach, słodką, tak zdradliwie niebezpieczną lekkość w głowie i sercu. Przygryzając wargę lekko, przyglądała się Javiemu jeszcze przez chwilę – nogi miał wyraźnie miękkie, tak samo, jak miały być też jej własne – nim ostrożnie podniosła się do siadu, roześmiała na własne, chwilowe nieskoordynowanie, i z westchnieniem wsparła lekko głowę o ramię Rivery. Ucałowała miękko obojczyk mężczyzny, nasadę jego szyi, odsłoniętą pierś – jakby mając go tak blisko, nie potrafiła się powstrzymać. Pieszczotliwie przesunęła dłońmi wzdłuż jego boków. Na jej palcu wciąż połyskiwał pierścionek z aragonitem. - Zostanę dzisiaj z tobą – wyszeptała cicho i zawahała się. – Mogę? – spytała i uniosła wzrok, szukając oczu Javiego. Jej niepewność była szczera – nawet (a może szczególnie) teraz Anaica musiała się upewnić, że to wszystko, że to coś znaczy, Że słowa Rivery były rzeczywiście tym, co myślał, a nie pustymi wyznaniami podpowiadanymi przez galopujące, trudne do okiełznania pożądanie. |
Wiek : 29
Odmienność : Czarownica
Miejsce zamieszkania : Saint Fall
Zawód : Iluzjonistka i tancerka, dama do towarzystwa
Javier Rivera
ODPYCHANIA : 5
POWSTANIA : 20
SIŁA WOLI : 15
PŻ : 183
CHARYZMA : 3
SPRAWNOŚĆ : 9
WIEDZA : 6
TALENTY : 24
Wraz z uspokajającym się rytmem serca i wolniejszym łapaniem oddechów przez rozchylone wargi, Javi czuł, jak myśli otula mu miękka wata. Jak izoluje je od wnętrza czaszki wypełnionego ostrymi wątpliwościami, pozwalając przez chwilę po prostu być – krótką i ulotną. Nie myślał nad tym, czy powinien coś mówić – właściwie robił to rzadko, zwykle po prostu dzieląc się tym, co leżało mu na sercu – tylko po prostu to zrobił, doprecyzowując tłumaczenie słowa, które nasuwało mu się tak naturalnie w kontekście Anaiki. Może niepotrzebnie. Wsparty na stole, żałował po cichu, że nie przenieśli się jednak do łóżka, na którym mogliby się wygodnie wyciągnąć i powylegiwać, ale nie wykonał nawet najmniejszego ruchu, by tę sytuację zmienić. Miał na to zdecydowanie zbyt miękkie nogi. Chętnie przylgnął ustami do ust Any, kiedy przekrzywiła mu nieco głowę, leniwie sunąc nimi po miękkich wargach i ostrożnie zaczepiając je zębami. Mruknął cicho, czując jak rozplata nogi i sięgnął odruchowo pod uda kobiety, pomagając powoli je opuścić – nie cofnął zaraz dłoni, po prostu przesunął je wyżej, gładząc wilgotną od potu skórę wszędzie tam, gdzie akurat pchał go chwilowy kaprys. Poruszył się w niej jeszcze raz i drugi, drażniąc już tylko ich oboje, przestając z westchnieniem dopiero na lekkie pokręcenie głową. Dał sobie moment, zanim wyprostował się powoli, walcząc z miękkością w nogach i tylko z przymusu zdjął i zawiązał prezerwatywę, niespecjalnie przejmując się póki co tym, gdzie wylądowała. Obserwował podobną wędrówkę Any, sposób w jaki lekko zakołysała jej się głowa i uśmiechnął się z rozczuleniem, kiedy czołem wsparła się o jego ramię, wyraźnie też jeszcze niegotowa, by wracać do rzeczywistości czyhającej poza ich małą bańką. Westchnął z przyjemnością, czując miękkie, mrowiące lekko pocałunki przyciskane we wrażliwych miejscach do jego skóry i podniósł rękę, ostrożnie przeczesując palcami splątane włosy kobiety. Drgnął na proste oświadczenie, że planowała z nim dzisiaj zostać, czując gwałtowną falę zupełnie innego rodzaju gorąca niż tylko prostego pożądania rozlewającą mu się po ramionach i sięgającą policzków. Sapnięcie, które wyrwało mu się w pierwszej chwili w odpowiedzi na niepewne pytanie, nie było odrzuceniem, a raczej zdziwieniem że Ana w ogóle mogła pomyśleć, że wyrzuciłby ją teraz z domu. Niedorzeczność. A jednak była tam, kiedy napotkał spojrzeniem jej – niepewność, coś delikatnego jak cieniutka porcelana i chociaż wcale nie było to rozsądne w kontekście sekretów, które starał się utrzymywać przed innymi, powiedział prosto: - Oczywiście, że tak, głuptasie. Zatopił palce głębiej w jej włosach, sięgnął karku i zaczął rozmasowywać spięcie, które na chwilę się tam wkradło. - Chcę cię tutaj. Nawet jakbyśmy mieli tylko siedzieć i nic nie mówić – dodał, czując że to co mówił, nie było tylko ładnym doborem słów, jakie można by chcieć usłyszeć. Odgarnął jej luźne kosmyki z twarzy, zakładając je za uszy. - Nie musisz też czekać, aż cię zaproszę. Przychodź, kiedy masz ochotę – chwycił lekko zębami czubek jej nosa, uśmiechając się, gdy zmarszczyła się zabawnie. - A teraz chodź pod prysznic. Dam ci potem coś swojego do spania. [z/t Ana i Javi] |
Wiek : 40
Odmienność : Zwierzęcopodobny
Miejsce zamieszkania : Saint Fall
Zawód : jubiler