Judith nie daje rady się obronić i wszystko poszłoby dobrze, gdyby nie to, że on też nie daje rady utrzymać pionu, bo przy wyprowadzaniu ciosu nierozsądnie ustawił nogę, na której stał. W efekcie Judith zwala się na ziemię, a on podskakuje kilka razy w miejscu jak debil, aż w końcu potyka się o własne nogi i leci jak długi na ziemię.
I nie byłoby tak źle, gdyby zwalił się obok, ale jedyne, co osiągnął, żeby całkowicie nie staranować Judith, to rozkraczenie się na tyle, by ułożyć kolana po obu stronach jej ciała. Zanim udaje mu się osłonić rękami, jego czoło już uderza o czoło Judith i aż robi mu się ciemno przed oczyma.
—
Kurwa. — Automatycznie podąża dłonią do swojej głowy, uchylając oczy, by spojrzeć, czy Judith przetrwała ten atak ostateczny.
Widzi, że przetrwała. I teraz najbardziej martwi go to, że jest rozkraczony tuż nad jej nogami, a ona wciąż łypie na niego z potężnym wkurwieniem.
—
Nie rób tego. Przyda ci się jeszcze. — Obawa w głosie jest niemożliwa do ukrycia. —
…Proszę?Rezygnuję z obu akcji
PŻ: 160/192 (-32P)
KONIEC. Przenosimy się z powrotem do wątku.