Witaj,
Mistrz Gry
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t58-budowanie-postaci
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t179-listy-do-mistrza-gry
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t58-budowanie-postaci
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t179-listy-do-mistrza-gry
Sala kameralna
Kameralna restauracja jest elegancko urządzona, z dominacją ciepłych, ziemistych kolorów. Wnętrze jest przytulne, oświetlone miękkim, rozproszonym światłem, które tworzy spokojną i relaksującą atmosferę. Stoły przykryte są obrusami, a na każdym z nich znajdują się świeże kwiaty. Drewniane krzesła z wygodnymi poduszkami w odcieniach zieleni dodają uroku. Jedna ze ścian restauracji jest częściowo przeszklona, oferując widok na malownicze ogrody.
Mistrz Gry
Wiek :
Miejsce zamieszkania : Piekło
Zawód : Guru sekty satanistycznej
Zjawa
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t122-szukam-zjawy
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t180-listy-do-zjawy
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t122-szukam-zjawy
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t180-listy-do-zjawy

In memoriamstypa ku pamięci Wesleya Cartera


3 maja 1985, godzina 16:30

Woń kościelnych kadzideł zdawała się wdzierać jeszcze przed przyjazdem żałobników wszelakich. Ponury samochodowy korowód wyruszył w drogę z Broken Alley do North Hoatlilp, gdzie miało odbyć się pożegnalne przyjęcie, kilka wspomnień, a przede wszystkim – wspólny posiłek. Ostatnie sztywne ramy pogrzebu zostały porzucone na cmentarzu, a póki co, do środka wtaczał się jedynie sam smutek. I być może się to zmieni.
A ci, którzy znali stypy aż zbyt dobrze, wiedzieli, że zmieni się raczej na pewno.

Na wejściu czekała na Was obsługa w postaci jednego młodzieńca ubranego w garnitur. Przy drzwiach pytał Was o nazwisko, a następnie sprawdzał na, bądź co bądź, krótkiej liście gości, czy faktycznie na niej figurujecie – i jeżeli tylko Wasze nazwisko brzmiało jak to wywodzące się z Kręgu, nie miał najmniejszego problemu z wpuszczeniem Was do dalszych rejonów.

Tam przechwytywała Was kolejna osoba, prowadząca zawiłymi korytarzami Country Clubu. Nie szliście wszak do sali bankietowej, bo nie było to wesele, ale bocznymi korytarzami dotarliście do sali kameralnej.

I w niej zachował się klimat ciemnego, ciężkiego drewna – widzieliście jego ślady na krzesłach, podłogach, drzwiach, a nawet fragmentach ścian. Szerokie okna wychodziły na ogrody Country Clubu, niemal puste dzisiejszego dnia. Poprowadzeni zostaliście do niewielkiej, bocznej sali restauracyjnej z jednym, podłużnym stołem ustawionym w centrum samego pokoju. Na końcu znajdował się jasny kominek, w którym jednak nie płonął żaden ogień. Całość przypominała elegancki pokój dzienny, gdyby nie fakt, że po jednej ze stron ustawiony był niewielki bar, za którym jeszcze nie pojawił się barman. Podłużne stoliki ustawione pod ścianą zdradzały, że coś się na nich pojawi – teraz jednak zasłany został obrusem.
Żywą atrakcją był pianista grający przy czarnym fortepianie ustawionym w rogu restauracyjki.

Wysoka zastawa czekała już na stołach, upstrzona dekoracjami i elementami ciemnego grafitu. Gdy tylko rozejrzeliście się lepiej, mogliście dostrzec ulokowaną na niewielkim stoliczku księgę kondolencji, która zapraszała do zamieszczenia pamiątkowego wpisu.

W którymś momencie w niewielkiej restauracyjce pojawiła się rodzina Carter, wraz z nestorem na czele, który omiótł spojrzeniem salę i przywitał Was zdawkowo.

Witam Was serdecznie na samym początku stypy! W pierwszym poście najważniejszym będzie odhaczenie się na liście gości i dotarcie na miejsce. Goście powoli wciąż gromadzą się w pomieszczeniu i docierają. Jest to czas, aby przywitać się z innymi żałobnikami, podzielić się wrażeniami, tudzież złożyć kondolencje rodzinie, jeśli ktoś nie zdążył, a chciałby to zrobić. Dodatkowo można zamieścić również wpis w księdze kondolencyjnej, nie jest to jednak obowiązkowe.

Przypominam, że stypa ma charakter mniej formalny niż pogrzeb, a więc można sobie swobodnie pozwolić na rozmowy i komentarze.

Stypa będzie prowadzona jedynie początkowo przez Zjawę – oznacza to, że zostanie z Wami przez trzy-cztery tury, a następnie można kontynuować swobodnie rozmowy w dowolnych lokacjach i z dowolnymi graczami. Wtedy też nie będzie egzekwowany czas odpisów.

Póki co – witam się ze wszystkimi serdecznie i zapraszam do rozgoszczenia się.

Czekam na Wasze posty do piątku, 14.06., godz.: 23:59
Zjawa
Wiek : 666
Annika Faust
ANATOMICZNA : 6
NATURY : 20
SIŁA WOLI : 5
PŻ : 175
CHARYZMA : 7
SPRAWNOŚĆ : 10
WIEDZA : 29
TALENTY : 10
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t676-annika-faust-zd-van-der-decken#4113
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t728-annika-faust#4700
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t733-annika#4758
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t729-poczta-anniki#4703
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f205-crystal-waves
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1077-rachunek-bankowy-annika-faust#9424
ANATOMICZNA : 6
NATURY : 20
SIŁA WOLI : 5
PŻ : 175
CHARYZMA : 7
SPRAWNOŚĆ : 10
WIEDZA : 29
TALENTY : 10
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t676-annika-faust-zd-van-der-decken#4113
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t728-annika-faust#4700
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t733-annika#4758
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t729-poczta-anniki#4703
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f205-crystal-waves
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1077-rachunek-bankowy-annika-faust#9424
Pogrzebowy korowód, kwiaty złożone przy grobie nestora i szybki transport do North Hoatlilp. Gdzieś w międzyczasie Annika z ulgą pozbyła się brata z nerwicą par oczu śledzących jej każdy ruch, podskórnego niepokoju, a jeszcze wcześniej — mdłości. To trzy powody więcej, by wargi rozciągnął oszczędny uśmiech, gdy podawała swoje nazwisko mężczyźnie przy wejściu. Kameralna salka była obietnicą tego, że uśmiech zdoła jeszcze powrócić, mimo okoliczności, jakie sprowadziły ich wszystkich z krainy kadzideł, kwiatów i ściszonych rozmów do królestwa czarnej zastawy, alkoholu za barem i plumkającej w tle, spokojnej muzyki.
Annika ledwie rzuciła okiem na księgę kondolencji — formułę pięknych słów na ten dzień ma mocno ograniczoną i woli ją podać bezpośrednio rodzinie zmarłego, a teraz bezpiecznie pochowanego. Nie miała okazji zobaczyć, jak ziemia zabiera do siebie Wesleya i jego trumnę, ale rzecz niewątpliwie nastąpiła — żaden świat już się więcej nie skończył, a jeśli mieli szczęście — nikt już więcej przytłoczony wonią kwiatów i perfum nie zemdlał. Tę część ceremonii z powodu własnej opieszałości musiała sobie tylko wyobrazić — Carterowie nie będą mieli jej tego za złe. Wiązanka ostatecznie spoczęła w ścisku sobie podobnych, Annika przez chwilę od ścisku odpoczęła, a teraz podchodzi do świeżo upieczonej wdowy, by we wreszcie–kameralnej atmosferze, uścisnąć dłoń najpierw jej, a następnie Saulowi.
Składam w imieniu swoim i całej mojej rodziny — której? To nie jest aż tak istotne — najszczersze kondolencje. Niech Trójca poprowadzi jego duszę prosto do bram Piekła. — By niepotrzebnie nie przedłużać, pozostałym członkom rodziny podarowała oszczędne skinienie głowy i oddaliła się, szukając wzrokiem Leo, by przeprosić go za to, jak go wcześniej zbyła.
I być może również wytłumaczyć, dlaczego zbliżanie się na tak niewielką odległość do kogoś, kto właśnie zielenieje na twarzy, nie jest najlepszym pomysłem.
Annika Faust
Wiek : 29
Odmienność : Czarownica
Miejsce zamieszkania : Maywater
Zawód : Badaczka, asystentka wykładowcy
Judith Carter
ANATOMICZNA : 1
NATURY : 5
ODPYCHANIA : 30
WARIACYJNA : 1
SIŁA WOLI : 20
PŻ : 180
CHARYZMA : 9
SPRAWNOŚĆ : 5
WIEDZA : 13
TALENTY : 24
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t381-judith-carter
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t424-judith-carter#1425
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t785-hey-jude
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t423-skrzynka-judith#1424
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f118-red-bear-stronghold
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1056-rachunek-bankowy-judith-carter
ANATOMICZNA : 1
NATURY : 5
ODPYCHANIA : 30
WARIACYJNA : 1
SIŁA WOLI : 20
PŻ : 180
CHARYZMA : 9
SPRAWNOŚĆ : 5
WIEDZA : 13
TALENTY : 24
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t381-judith-carter
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t424-judith-carter#1425
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t785-hey-jude
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t423-skrzynka-judith#1424
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f118-red-bear-stronghold
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1056-rachunek-bankowy-judith-carter
Nikt nie pyta mnie o nazwisko, nie muszę się przedstawiać. Raz – że jestem tutaj z rodziną, pełniąc funkcję marnego cienia mojego ojca, a dwa – że to ja rozmawiałam z ludźmi z Country Clubu na temat organizacji tej stypy. Nie spodziewam się absolutnie niczego i zapomniałam już połowę z tego, co było powiedziane. To i tak nie będzie miało większego znaczenia.
Jutro i tak wszyscy zapomną, czy obrus na stole był granatowy, szary, czy pstrokaty w łatki dalmatyńczyka.
Wchodzimy praktycznie jako ostatni i mogę dostrzec doskakującą do ojca i ciotki Annikę. Ja odsuwam się nieco na bok, chociaż zauważam jej obecność. Zadziwia mnie, jak bardzo różni się obecny pogląd na relację rodzin Carter – van der Decken i mogłabym przy okazji odpalić sobie jakiś popcorn, bo wiem, jaki pogląd na tę sprawę ma mój ojciec.
Śmieszne, zawsze myślałam, że podążam za tradycją, a tu proszę, jaka ze mnie nowatorska dusza.
Kiedy kieruję kroki w stronę Sebastiana, przy okazji zauważam też Barnaby’ego, którego zgubiłam gdzieś w tłumie na cmentarzu, ale nie mam wątpliwości, że był tam obecny.
Cześć – mówię w sumie do obu, jakbym od ostatniej godziny nie czuła towarzystwa Verity’ego za swoimi plecami i nie wymieniła już z nim kilku słów. Dostrzegam również Valentinę, z którą wcześniej rozmawiałam na temat całej tej wyprawki stypowej i zerkam kątem oka na smęcącego w rogu pianistę. Mówiłam, że można wziąć radio, ale podobno muzyka na żywo jest milej widziana. Nie wiem. Nie znam się. Może tak.
Ładny wieczór, co? – small-talk nie jest moją mocną stroną, a tak przy okazji zauważam Charlotte i czającym się gdzieś w tle Maurice’a. O dziwo, bez swojego plus jeden. – Zgubiłeś gdzieś koleżankę.
Skąd ją wytrzasnął?
Chuj go wie.
W zasadzie nawet nie powinno mnie to interesować.
Średni to jest moment na zabawianie gości, ale sama sobie kondolencji nie złożę, a księga kondolencyjna raczej też nie leży w ramach mojego zainteresowania, więc…
To w sumie jedyne, co mi pozostało.
Judith Carter
Wiek : 48
Odmienność : Czarownica
Miejsce zamieszkania : Cripple Rock
Zawód : Sumienna - Czarna Gwardia
charlotte williamson
ILUZJI : 8
POWSTANIA : 20
SIŁA WOLI : 8
PŻ : 176
CHARYZMA : 13
SPRAWNOŚĆ : 9
WIEDZA : 3
TALENTY : 16
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t369-charlotte-williamson#1133
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t433-charlotte-williamson
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t436-slodka-szarlotka#1524
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t536-poczta-charlotte-williamson#2474
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f110-blossomfall-estate
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1095-rachunek-bankowy-charlotte-williamson
ILUZJI : 8
POWSTANIA : 20
SIŁA WOLI : 8
PŻ : 176
CHARYZMA : 13
SPRAWNOŚĆ : 9
WIEDZA : 3
TALENTY : 16
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t369-charlotte-williamson#1133
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t433-charlotte-williamson
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t436-slodka-szarlotka#1524
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t536-poczta-charlotte-williamson#2474
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f110-blossomfall-estate
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1095-rachunek-bankowy-charlotte-williamson
Do Country Clubu dociera jako jedna z ostatnich, zebrawszy już od ojca zniecierpliwione spojrzenie. Na cmentarzu została długo, wymieniając jeszcze kilka słów z Orlovskym. Po co w ogóle wdawała się w tę wątpliwej przyjemności pogawędkę? Sama nie wie i próbuje czym prędzej wymazać ją z pamięci. Przez całą drogę w samochodzie milczy, co wydaje się być jedną z najbardziej wartościowych i sympatycznych chwil w obecności Arthura. Nestorski stołek nie sprawił, że sodówka uderzyła mu do głowy — na jak długo?
Przedstawia się młodzikowi, którego kojarzy gdzieś z Frozen Lake High. Czy tak kończą ambitne dzieciaki, w kelnerskim wdzianku, usługując wyższym sferom? Przechodzi do sali kameralnej, wyłapując zebrane tu twarze. Nie ma większej ochoty na pogawędki z kimkolwiek, marząc tylko o tym, by sięgnąć po kieliszek z czymś mocniejszym i przeczekać do końca uroczystości i wrócić do domu na kolejny odcinek Policjantów z Miami. Stanie na uboczu ma jedną zasadniczą wadę — sprawia, że można stać się łatwym celem dla tych, którzy poszukują towarzystwa, a przynajmniej przykrywki do wspólnego udawania, że jest się zajętym. Z bladym uśmiechem wita się z Judith i zwraca w jej kierunku z cichym westchnieniem.
- Tak - zgadza się tylko, jak na dłoni widząc, że i ona nie wie, jak się zachować. - Oby nie zaczęło padać - dorzuca jeszcze, choć nie ma to dla nich żadnego znaczenia, skoro stypa i tak odbywa się wewnątrz budynku.
Z pewną ulgą przyjmuje obecność Maurice i fakt, że to na niego przenosi się uwaga. A właśnie, jego towarzyszka, gdzie się podziała? Zgubiła ją gdzieś w tłumie, kiedy pochłonęło ją związane z Charliem zakłopotanie.
- Ah to prawda, nie sądziłam, że jesteście tak blisko z Alishą - stwierdza nagle, nieco dokręcając śrubę. Oczekuje od niego deklaracji, oficjalnego stanowiska, jakie zamierza prezentować w towarzystwie. Przed paroma dniami Dawson zwierzała się ze swych obaw, czy Overtone myśli o niej poważnie. Zareklamowała przed nią Maurice, wychwalając zalety, prawdomówność i zobowiązanie. Nie dostała od znajomej żadnych dodatkowych wieści, poza wczorajszym enigmatycznym listem, w którym pytała o jego rodziców. Jak daleko zaszli w swoich planach, skoro pojawiają się tak śmiałe pytania? I skoro zaprosił ją na dzisiejszą uroczystość?
charlotte williamson
Wiek : 23
Odmienność : Czarownica
Miejsce zamieszkania : North Hoatlilp
Zawód : studentka demonologii, asystentka w kancelarii Verity
Barnaby Williamson
ANATOMICZNA : 5
ODPYCHANIA : 33
WARIACYJNA : 1
SIŁA WOLI : 11
PŻ : 189
CHARYZMA : 8
SPRAWNOŚĆ : 14
WIEDZA : 5
TALENTY : 16
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t285-barnaby-williamson#794
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t404-barnaby-williamson#1290
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t405-poczta-barnaby-ego-williamsona
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f107-ulica-staromiejska-9-6
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1062-rachunek-barnaby-williamson
ANATOMICZNA : 5
ODPYCHANIA : 33
WARIACYJNA : 1
SIŁA WOLI : 11
PŻ : 189
CHARYZMA : 8
SPRAWNOŚĆ : 14
WIEDZA : 5
TALENTY : 16
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t285-barnaby-williamson#794
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t404-barnaby-williamson#1290
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t405-poczta-barnaby-ego-williamsona
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f107-ulica-staromiejska-9-6
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1062-rachunek-barnaby-williamson
Śmierć to tylko śmierć.
Zmiana stanu skupienia, niepodbity przegląd podwozia, rozmazana pieczątka na przepustce do Piekła; gdyby nie drewniane skrzynki, które ktoś nazwał trumnami i skatalogował po typach drewna (mahoń, dąb, wisienka, jabłonka, morelka; kiedy zaczęliśmy pakować trupy w kartony po sokach?) martwi ludzie wyglądaliby jak menele śpiący w parku.
Chevvy trzasnął dwukrotnie — Barnaby zamknął drzwi cicho, Richie próbował sprawdzić, ile energii kinetycznej potrzeba, żeby wypierdolić w Chevrolecie szyby — mącąc pozorny spokój nad Country Clubem. Nie powinni mieć żadnych złudzeń; kiedy żałobnicy w sali kameralnej będą rozpamiętywać Wesleya nad tatarem i ziemniaczkami, kilkadziesiąt jardów dalej ktoś wpakuje golfową piłeczkę do dołka i pomyśli: piękne to życie.
Takie nie za pełne trosk.
Przestańcie się mazać, wydmuchajcie nosy, nie próbujcie mdleć; akt trzeci dopiero się rozpoczyna i wymaga odhaczenia na liście gości — ptaszek przy imieniu Barnaby'ego jest większy niż u Richarda; kelner ma najwyraźniej dobre oko.
Rzeczywistość za drzwiami zapraszała do zrewidowania zmęczenia; kilka kroków na prawo na żałobników dybała księga kondolencyjna, chwilowo niezakłócana bazgrołami. Arthur Williamson za kilka momentów nakreśli w niej carpe diem, F—117A Nighthawk albo coś równie militaranie—konkretnego; Barnaby mógłby założyć się za trzysta pięćdziesiąt zgarniętych przez Paganiniego zielonych, że Richie zasiądzie za książką, jakby urodził się do plamienia atramentem każdej powierzchni, która przypomina papier.
Politycy to chodzący dowód, że ten przyjmie wszystko.
Ciche cześć wprawiło głowę w ruch — Carter wyglądała na zmęczoną i, jeśli śmierć bliskich upoważniała do czegokolwiek, to właśnie do tego; oszczędzania sił kosztem ograniczonego zasobu słów.
Judith — nie Carter; po prostu Judith. Drobna zmiana narracji, która oszczędza Williamsonowi powtarzania echa; moje kondolencje po dwudziestym razie wcale nie są lżejsze niż za pierwszym. — Solidna uroczystość. Dusza Wesleya będzie—
Oszczędność słów to tak naprawdę ich nadmiar. Znał Carter od kilku lat i nie była to znajomość oparta na niedzielnych spacerkach po parku — dwa tygodnie temu ona strzelała do człowieka, on innemu wyłamywał stawy.
Gorączka gwardyjnych, piątkowych nocy.
Sama wiesz.
Sama wiedziała; Sumienni tak mają.
Wokół zaczęło robić się gęsto — Sebastian miał kościelne i protektorskie prawo do trzymania się blisko Carter, więc Williamson skinął lekko głową, odstępując krok do tyłu. Maurice, pozbawiony towarzystwa, zaczął przyciągać inne — Charlotte przesłuchanie skończyła na imieniu, Barnaby zapamiętał każdą sylabę, blondynka z kaplicy właśnie została nazwana.
Inna blondynka — z posterunku, wnętrza samochodu, klubu, baru karaoke, pogrzebowej ławki; z Valentiną do wyboru, do koloru (byle w odcieniu różu) — wprawiła Williamsona w ruch. Wiedział, czego szuka; miało dziesięć liter, zaczynało się na p— i kończyło na —a (i nie chodziło o ulubione słowo panny Hudson; piersiątka).
Tina, gdzie tu można zapalić? — gospodyni na włościach i niewidzialna ręka aranżacji — ktokolwiek nie odpowiadał za wystrój, wiedział, co robi i że robi to dobrze; wniosek zasług nasuwał się sam. — Po obiedzie wolałbym nie dokładać dymu do mieszanki.
Dopiero wyleczyli się z woni kadzideł i słodkiej stęchlizny kwiatów; Williamsonowi okadzania wystarczy do czarnej mszy.
Barnaby Williamson
Wiek : 33
Odmienność : Czarownik
Miejsce zamieszkania : Stare Miasto
Zawód : oficer oddziału Czyścicieli w Czarnej Gwardii
Maurice Overtone
ILUZJI : 7
WARIACYJNA : 7
SIŁA WOLI : 20
PŻ : 172
CHARYZMA : 14
SPRAWNOŚĆ : 11
WIEDZA : 16
TALENTY : 17
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t1300-maurice-overtone#13634
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t1333-maurice-overtone#13952
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t1332-poczta-maurice-overtone#13950
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f226-chateau-nacre
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1334-rachunek-bankowy-maurice-overtone#13958
ILUZJI : 7
WARIACYJNA : 7
SIŁA WOLI : 20
PŻ : 172
CHARYZMA : 14
SPRAWNOŚĆ : 11
WIEDZA : 16
TALENTY : 17
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t1300-maurice-overtone#13634
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t1333-maurice-overtone#13952
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t1332-poczta-maurice-overtone#13950
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f226-chateau-nacre
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1334-rachunek-bankowy-maurice-overtone#13958
Wycieczka na stypę była nieunikniona. Droga była absolutnie nurząca, a samo wejście na sale równie ekscytujące co oglądanie jak grzyby rosną. Nie miał tego nikomu za złe, absolutnie. Bardzo dobrze zdawał sobie sprawę z tego, że występowanie formalnie w imieniu rodziny nie bywało szczególnie rozrywkowe. Było mu zwyczajnie przykro. Przykro nie dlatego, że coś go w tym miejscu osobiście dotykało - nawet Carter zdawała się jakaś taka znośna - a z uwagi na to, iż skończyły mu się dłonie, które mógł trzymać. W tym miejscu nie było Allie. Nie było też Iry. Byli jedynie poważni ludzie o poważnych nazwiskach i jeszcze poważniejszych zobowiązaniach.
Nuda, jak rzekłby to Lebovitz. Nuda, jak powtórzyłby Maurice.
Mimo tego trzymał się nieźle, a przynajmniej fizycznie. Jego twarz pozostawała spokojna, a ruchy swobodne, nawet jeżeli wcale nie czuł się najlepiej wśród lamentujących żałobników. Niewiele było w tym dziwnego. Jako Overtone zbyt wiele razy czuł się niechcianym elementem oficjalnych uroczystości. Nie potrafił tego zdiagnozować, ale tak po prostu było. Może to kwestia lichego osobistego zaangażowania? Takie ludzkie spędy praktycznie nigdy nie sprawiały mu przyjemności.
Całe szczęście, że w okolicy byli przynajmniej ci, których kojarzył z czegoś więcej, aniżeli z historyjek krążących na salonach o wielkich skandalach sprzed lat. Z oddali widział, jak Annika zagaduje jakiegoś chłopaka. Nie przeszkadzał jej, jeszcze będą mieli okazję pomierzyć się oficjalnymi spojrzeniami. Widział też Sebastiana i Barnabę, przy czym widok tego drugiego bez konara w łapie wydawał się jakiś taki niekompletny, a jednak Maurie o to niedopatrzenie pytać go nie zamierzał. Zamiast tego uprzejmie skinął mu głową w geście równie pełnym szacunku, co nijakim. Williamson zagadywał Valentinę, nie zamierzał być kołem u ich wozu i to nawet jeżeli przypadkiem nieco zbyt długo powiódł spojrzeniem po jej ładnej buzi.
Odwrócono jego uwagę, zanim zdążyła go rozproszyć. W zasięgu wzroku pojawiła się Judith wraz z Charlotte… no, może niekoniecznie jednocześnie, ale obie zdawały się śpiewać tę samą pieśń, co samo w sobie wydało mu się osobliwe. Uniósł brwi w lekkim przejawie zaskoczenia ich dociekliwością, ale nie zamierzał pozostawać szczególnie nieszczerym względem ich statusu wobec siebie. W końcu po to ją ze sobą wziął. Pokazywanie się wspólnie było najlepszą metodą oswajania Kręgu z decyzjami, jakie zamierzał podejmować w najbliższym czasie. Spotkanie z rodzicami było w trakcie realizacji, zostawało więc budowanie otoczki.
Jakże tego nienawidził… Podobnie jak pytań, na które nie było dobrej odpowiedzi. W zasadzie to nawet nie było pytanie, a stwierdzenie wywołujące do odpowiedzi - zarówno jedno, jak i drugie.
- Niestety nie otrzymała imiennego zaproszenia. - Odpowiedział najpierw Judith i prześlizgnął się po niej spojrzeniem z zachowaniem pełnego spokoju i wtłaczanej przez lata uprzejmości. Wolałby odpowiedzieć mniej naokoło, lecz wobec członków Kręgu to nigdy nie było wskazane.
- Tak? - Zdziwił się i nawet nie było to udawane. Z relacji Allie i z zachowania Charlotte wyczytał nie mniej ni więcej, niż to, że łączą je co najmniej przyjacielskie relacje. Czy takim osobom nie zwierzamy się ze swoich sekretów, uczuć i zmartwień?
Dlaczego nie wiedziała?
- Myślałem, że pozostajecie ze sobą w kontakcie i wiesz co się u niej dzieje. - Padła wreszcie odpowiedź sygnowana lekkim uniesieniem lewej brwi. Nie rozwijał tematu, ani nie padały deklaracje. Czemu niby powinny? Nie byli na zaręczynach, a na stypie. Czyż nie powinni teraz chwalić przymiotów zmarłego?
Maurice Overtone
Wiek : 29
Odmienność : Syrena
Miejsce zamieszkania : Hellridge, Maywater
Zawód : Malarz, śpiewak operowy
Richard Williamson
WARIACYJNA : 5
SIŁA WOLI : 13
PŻ : 171
CHARYZMA : 23
SPRAWNOŚĆ : 4
WIEDZA : 19
TALENTY : 8
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t668-richard-williamson
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t1562-richard-williamson
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t1564-poczta-richarda-williamsona
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f227-thornhill-hall
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1563-rachunek-bankowy-richard-williamson
WARIACYJNA : 5
SIŁA WOLI : 13
PŻ : 171
CHARYZMA : 23
SPRAWNOŚĆ : 4
WIEDZA : 19
TALENTY : 8
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t668-richard-williamson
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t1562-richard-williamson
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t1564-poczta-richarda-williamsona
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f227-thornhill-hall
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1563-rachunek-bankowy-richard-williamson
Położone szpachelką maski, zasychający tynk kłamstw — kto płakał naprawdę, komu za to płacono, kto kogo oceniał (każdy każdego), kto z kim wrócił do domu, czy dół był głęboki, czy wieńce obfotografowane, czy smutek prawdziwy, czy koniec definitywny?
Ciepła skroń odciska na szybie pasażera brzydki ślad; mierziłby mnie, gdybym nie wiedział, że bardziej zirytuje właściciela auta. Kaseta w radiu krztusi się czymś durnym — Deep Purple? Pink Floyd? Nigdy nie potrafiłem odróżnić — i zagłusza pierwsze, sensowne pytanie od kwadransa.
Barnaby, masz coś Brahmsa?
Nie miał.
Pięć (dziesięć, piętnaście) minut później milknie radio, silnik i rozmowa, w trakcie której wypowiadamy osiem słów, z czego trzy to stań bliżej wejścia. Parkingowy zabiera kluczyki, mój brat wzrokiem sugeruje mu, że każda nowa rysa na karoserii zostanie przeniesiona na jego twarz i tyle wystarczy, żeby przypomnieć sobie, że Country Club to jedna, wielka skaza na obliczu Hellridge.
Wcierając cmentarny brud w hudsonowy dywanik, dokręcam śrubkę mimiki; maska musi trzymać się dobrze i wyrażać zadumanie numer pięć. Ktoś pyta o nazwisko, ktoś odznacza na liście, otworzone drzwi wtrącają mnie w inny świat — świat sennych zwid, w którym (w większości) poważni i (głównie) młodzi ludzie myślą o tym, jak na wieczność wyzwolić się z mocy śmierci.
Księga to dobry początek; słowo pisane, w przeciwieństwie do chrząstek, przetrwa wieki.
Stolik kondolencyjny nie przeżywa oblężenia — to nie wesele, gdzie podpici goście piszą panie młody, uwaga na wzwody (— Valerio Paganini, 1977); tu należy być odpowiednio smutnym, odpowiednio wyrozumiałym, odpowiednio skupionym w stawianiu kropek nad i. Krótkie kondolencje z samego dna amputowanej empatii, coś ponadczasowego, coś krótkiego, coś pocieszającego; łacina?
Niech będzie.
Perfer et obdura, dolor hic tibi proderit olim; z wyrazami najszczerszego współczucia i ku pamięci wielkiego człowieka — Richard Williamson z rodziną.
Atrament nadal lśni, kiedy odchodzę od stolika; pierwsza krew przelana — błękitna, jak nasza.
Pani Carter, nie mieliśmy oficjalnej okazji na pogrzebie — w dusznym wnętrzu kaplicy spowijały nas kadzidła, nad świeżo rozkopaną ziemią grobu — ludzie i słowa. Dopiero tu mogę wyciągnąć dłoń w stronę Judith ze słowami powielonymi po raz sto pierwszy. — Moje szczere kondolencje.
Krótki uścisk palców; dziś nie podsłuchuję, przecież wszyscy tu jesteśmy starymi przyjaciółmi, prawda? Nie musimy dręczyć się rzeczywistością, która upomni się o naszą uwagę za dwa kwadranse, kiedy widelce zamienimy na papierosy, a żałobę na pytanie co dalej?
Wesley ma szczęście; już nie musi się nim zadręczać.
Trzy kroczki dalej wymiana zdań między Charlotte i Maurycym ociera się o zasieki wojny; osiem kroków stąd Barnaby i Valentina — na tym etapie robią to specjalnie, przysięgam — wyglądają na gotowych poprzenosić ławki, gdyby komuś nie pasował układ stolików. Tuż obok Sebastian w ciszy kontemplujący naturę miłosnych rozterek; gdzieś dalej Annika szczęśliwie unikająca ich niuansów.
I tylko Bena brak; sprawdzić w łazience?
Nie magluj pana Overtone, siostro — dłoń na ramieniu Charlotte wygładza materiał sukienki; troskliwy brat, wyrozumiały sojusznik, największy koszmar, niepotrzebne skreślić. — Jego towarzyszka wyglądała na uroczą, młodą damę. Jeśli Maurice uzna to za stosowne, wkrótce poznamy ją lepiej.
Pamiętasz, Overtone?; uśmiecham się lekko na wspomnienie ogrodowych porad miłosnych — zapytałem wtedy to wybranka serca czy nestora? i chyba mam odpowiedź; całą resztę dopowie Zwierciadło.
Richard Williamson
Wiek : 30
Odmienność : Słuchacz
Miejsce zamieszkania : north hoatlilp
Zawód : starszy specjalista komitetu ds. międzystanowej koordynacji
Valentina Hudson
ILUZJI : 8
POWSTANIA : 5
WARIACYJNA : 6
SIŁA WOLI : 3
PŻ : 177
CHARYZMA : 8
SPRAWNOŚĆ : 12
WIEDZA : 15
TALENTY : 2
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t715-valentina-verity-budowa#4539
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t726-valentina-hudson#4692
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t727-poczta-valentiny#4693
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f141-golden-avenue-114
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1070-rachunek-bankowy-valentina-hudson#9251
ILUZJI : 8
POWSTANIA : 5
WARIACYJNA : 6
SIŁA WOLI : 3
PŻ : 177
CHARYZMA : 8
SPRAWNOŚĆ : 12
WIEDZA : 15
TALENTY : 2
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t715-valentina-verity-budowa#4539
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t726-valentina-hudson#4692
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t727-poczta-valentiny#4693
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f141-golden-avenue-114
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1070-rachunek-bankowy-valentina-hudson#9251
Och, ładnie!
Ładnie, na ile ładną może być sala pogrzebana — to takie akuratne dla okoliczności słówko — w czerni, drewnie, z nutą elegancji, nutą kadzidła i nutą bezbłędności, która płynie łagodnie spod palców muzyka uderzającego o klawisze fortepianu w rytm zadumy jednego z odpowiednich utworów. Country Club nawet w obliczu takiego niefortunnego zdarzenia jest ładny.
Grafit zerka na nas posępnie z każdej strony, drewniane ornamenty to wzornictwo nader pragmatyczne w odbiorze; ma mówić Carter — tylko tyle i aż tyle, nie trzeba nawet dodać, że martwy.
Zerkanie w każdą możliwą stronę to coś, co mogłabym nazwać zboczeniem zawodowym, bo nawet między chusteczkami do łez, chusteczkami do nosa i chusteczkami, pod którymi chowa się pliki banknotów przeznaczonych do zakładu, może wydarzyć się coś nieplanowanego; a nieplanowych rzeczy nie lubię w miejscach z planu się składających, dlatego mimo tego, że mam wolne, to rozglądam się po stole jakbym upatrywała tam co najmniej nowej kolekcji Cartiera.
Ojcowskie ramię porzuciłam już w kaplicy, Richard Hudson dopłynął do tej przystani znacznie szybciej — najprawdopodobniej cierpi na to samo, co ja; więzy krwi to taka śmieszna sprawa — niż reszta gości, dlatego kiedy sala kameralna napełnia się karawaną smętnych buziek i spragnionych alkoholu gardeł, tatuś prędko przechodzi do państwa Carter na kolejną porcję szczerych kondolencji i strategicznych zapewnień o tym, że lokal jest gotowy spełniać każdą z próśb.
I kiedy wzrok ślizga się po wysokich, kryształowych karafkach, po ciemnoszarych i granatowych bieżnikach na stole, po tej pięknej zastawie ze srebra — czy na pewno wystawili księgę kondolencyjną na wejściu? nie zerknęłam — i kiedy prawie odwracam głowę w tył, Barnaby chyba coś mówi.
Hmm? — pierwsze trzy sekundy to wzrok pozbawiony myśli, jak ten, który osiada na miękkiej fali podczas ciepłego zachodu słońca na plaży w Malibu; dwa mrugnięcia i wracam do rzeczywistości, nieironicznie grobowej.
Ach, jest palarnia. Na końcu korytarza i w lewo — mapka Country Clubu wcale nie należy do najłatwiejszych w odbiorze — Pójdę z tobą. Jak zjemy — składam kolejną z obietnic, tym razem bez płomiennych przemów na wiecu, bez zaciągniętych długów w postaci gumy do żucia, bez bełkotliwych słów i wtulonego w miękką poduszkę policzka, który zostawi na materiale lichą poświatę różu do policzków z brokatową drobinką.
Winietki to część obowiązkowa, bo ułatwiająca współpracę w momentach takich jak ten; kiedy ktoś płacze, ktoś nieobecnie patrzy w ścianę, ktoś nieskładnie mamrocze kondolencyjne wyrazy współczucia. W jednej części sali Charlotte dyskutuje z Maurice'mo czym? — o tęsknocie za Wesleyem lub jutrzejszej zabawie w Amnesii, do obrazka dołącza Richie i nim znowu dosięgnie mnie nuta niechęci, zadzieram wzrok w górę, na Barnaby'ego.
Chodź — krzesła są wygodniejsze od lodowatej ławki w kaplicy, alkohol dryfujący w tej brei smutku i wspomnień to namiastka ratunku; nim jeszcze dobijemy do naszych miejsc, kradnę z bocznej tacy dwie szklanki whisky na lodzie.
Valentina Hudson
Wiek : 24
Odmienność : Czarownica
Miejsce zamieszkania : noarth hoatlilp
Zawód : organizatorka przyjęć, aspirująca ekonomistka
Benjamin Verity II
ODPYCHANIA : 15
SIŁA WOLI : 5
PŻ : 169
CHARYZMA : 28
SPRAWNOŚĆ : 7
WIEDZA : 20
TALENTY : 3
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t713-benjamin-verity-ii
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t765-benjamin-verity-ii
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t2147-audaces-fortuna-iuvat
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t766-skrzynka-pocztowa-benjamina-verity
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f144-willowside-10
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1069-rachunek-bankowy-benjamin-verity-ii
ODPYCHANIA : 15
SIŁA WOLI : 5
PŻ : 169
CHARYZMA : 28
SPRAWNOŚĆ : 7
WIEDZA : 20
TALENTY : 3
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t713-benjamin-verity-ii
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t765-benjamin-verity-ii
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t2147-audaces-fortuna-iuvat
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t766-skrzynka-pocztowa-benjamina-verity
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f144-willowside-10
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1069-rachunek-bankowy-benjamin-verity-ii
Ostatnie sekundy pogrzebu i pierwsze sekundy zbyt nagrzanego auta, które od miejsca pochówku Wesleya dzielił krótki spacer do zaparkowanego przy ulicy Rolls Royca. Wieniec został złożony, wielkie mowy wysłuchane, a żołądek dalej wykręcał się we wszystkie strony, jakby próbował wypaść przez usta i pokazać się publice w pełnej krasie. Mruknięcia „widzimy się w country clubie”, nie wzbogaciły uścisków dłoni. Puste auto, szybki pęd, zimne powietrze i w końcu czuł się normalnie. Czym jest normalność?
Verity. Benjamin. Drugi — mówi spokojnie do chłopczyny z obsługi, bo dopiero te trzy człony w pełni oddadzą krasę całej jego osoby, aktualnie niezmąconej zapachem kadzideł.
Wystarcza papieros wypalony gdzieś w drodze i pojedynczy łyk z piersiówki ojca Audrey. Wystarcza wymiana kilku słów „tak, jest w domu z dziewczynkami; nie, nie czuła się dobrze” — nie mówili nikomu o ciąży. Milczeli na wszelki wypadek. Gdyby tylko jebany chuj przypadek chciał znów odebrać im syna. Wystarcza przechadzka przez krótki korytarz. Wystarcza widok tych, którzy ośmielili się dostąpić honorów spędzenia popołudnia w czcigodnym gronie rodziny Carter. Benjamin spogląda na nich ze spokojem, zatrzymując jednego z kelnerów słowami: „koniak. Coś z górnej półki”. Każdy z przedstawicieli tej rodziny lepiej czułby się w drewnianej chacie pośrodku absolutnie niczego ulepionej z gliny i końskiego gówna. To też pasowało Hudsonom, czyż nie? Gdyby Cripple Rock nie zamieniło się w pole walki Carter kontra Lanthier, o ile sprawniej działałaby kopalnia? O ile więcej pieniędzy mieliby teraz wujkowie jego żony?
Zaraz przyjdzie moment na powitania i pożegnania. Czas na żarty puszczane ukradkiem, na dowcipy na temat łysiny głowy Wesleya Cartera, na zadziorne komentarze dotyczące obecności Ronana i Jackie na pogrzebie, na dyskursy o tej dwójce, która mdlała i okładała się po twarzy, na plotki o tym mężczyźnie, któremu bliżej było do parszywego zwierzęcia. Gdzie on się podział? Przecież nie reprezentował Kręgu. Krąg Ben znał dobrze, a jego nie. Szybki łyk koniaku i idzie (nie na skazanie; sąd ostateczny czeka na trupa, Benjamin żyje).
Pani Carter — zwraca się do Berthy — wdowy po zmarłym Wesleyu. Wdowy płaczą, wdowy nie mają głowy do nazwisk, gdy właśnie wepchnęły do ziemi męża. Przypomina więc: — Nazywam się Benjamin Verity II, pragnę złożyć na pani ręce moje najszczersze kondolencje — mówi cicho, wyginając twarz w poważną smutną podkuwkę, ale bez przesadnego bólu czy durnych łez. Dłoń wyciąga w przód, tuż za kobietą w myśl zasady, że to ona decyduje o dotyku. — Naprawdę ceniłem pani męża. Miałem sposobność rozmawiać z nim na ubiegłorocznym balu magicznej rady i zapamiętałem go jako człowieka oddanego rodzinie i Kościołowi — [i]kurwa, przesuń się młody w lewo, to mój punkt obserwacyjny na schody. Zaraz zejdzie nimi Lanthier i sobie głupi ryj rozwali.[i] — Proszę przyjąć moje wyrazy współczucia. Mam nadzieję, że wspomnienia wspólnych chwil i miłość, którą pani z nim dzieliła, przyniosą pocieszenie i siłę w dalszym życiu. Proszę pamiętać, że rodzina Verity pomoże pani w każdy sposób. Proszę się nie wahać, skontaktować ze mną — śle kobiecie ostatnie smutne spojrzenie i ostatni pocieszający półuśmiech, kiwając jej głową na pożegnanie.
Łyk koniaku wypłucze nadymane słowa. Widok Charlotte, widok Valentiny, widok nawet tego pierdolonego psa, jest nawet przytulny. Żyje. Żyją. Jaka to radość.
Mówi szeptem:
Ładny pogrzeb. Też taki chcesz? — zjawia się nagle za plecami Barnaby'ego, ledwie nachylając się do jego ucha.
Nie patrzy nawet na resztkę twarzy tego człowieka, chociaż usilnie próbuje znaleźć w sobie wszelkie siły, by wybaczyć mu perfidne kłamstwa. Bo tu nie chodzi o gwardie. Każdy, kto się liczył, pracował dla Kościoła. Tu chodzi o zamykanie japy przez zbyt wiele lat.
Mija bezwdzięcznie Sebastiana, znacznie bardziej zainteresowany jego towarzyszką.
Pani Carter, poznaliśmy się jakiś czas temu w Deadberry — wyciąga dłoń w stronę Judith. Na pewno pamięta. Jak można go, kurwa, zapomnieć? — Piękna ceremonia... Chciałem przekazać pani moje głębokie wyrazy współczucia z powodu straty. Wiem, że jego odejście jest ogromnym ciosem dla całego rodu. Dobrze, że pani ojciec był gotów przejąć rolę głowy rodziny — Sebastian mówił — pragmatycznie, bez pierdolenia.
Więc Ben nie pierdoli.
Ben kiwa głową i odchodzi w stronę zachodzącego wschodzącego słońca — Richard Williamson we własnej osobie. Maurice Overtone w pełnej krasie jasnych włosów. Charlotte Williamson w czymś, co można by było nazwać łagodność, gdyby nie wyobrażenie bielizny pod czarną sukienką.
Daj jej spokój, Richardzie. Jesteśmy w swoim gronie. Pan Overtone na pewno wie, że każdy rozsądny mężczyzna będzie mu życzył powodzenia z piękną młodą damą — uściskiem dłoni wita Maurice. — Odważnie, Maurice — mruga okiem do o kilka lat młodszego mężczyzny, przy uścisku dłoni.
W tym towarzystwie ani Richie, ani Ben nie pokusiliby się o taką butę albo głupotę, żeby przyprowadzać kochankę na oficjalne wydarzenie. Kochanki nie są od pokazywania. Kochanki są od trzymania za dupę. Widać Overtone miał inne zdanie. To u nich rodzinne?
Benjamin Verity II
Wiek : 33
Odmienność : Czarownik
Miejsce zamieszkania : North Hoatlilp
Zawód : adwokat twój i diabła
Sebastian Verity
ODPYCHANIA : 25
SIŁA WOLI : 24
PŻ : 192
CHARYZMA : 9
SPRAWNOŚĆ : 9
WIEDZA : 8
TALENTY : 19
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t620-sebastian-verity#3560
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t709-sebastian-verity
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t1145-sebastian-verity
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t711-poczta-sebastian-verity
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f142-willowside-14
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1114-rachunek-bankowy-sebastian-verity#10472
ODPYCHANIA : 25
SIŁA WOLI : 24
PŻ : 192
CHARYZMA : 9
SPRAWNOŚĆ : 9
WIEDZA : 8
TALENTY : 19
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t620-sebastian-verity#3560
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t709-sebastian-verity
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t1145-sebastian-verity
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t711-poczta-sebastian-verity
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f142-willowside-14
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1114-rachunek-bankowy-sebastian-verity#10472
Choć nigdy nie brakowało mu charyzmy, nigdy również nie był duszą towarzystwa. Łatwo było to przeoczyć, bo został wychowany w duchu odpowiedzialności idącej za nazwiskiem. To oznaczało, że nieważne jak bardzo nie miał ochoty iść na kolejne przyjęcie, za każdym razem i tak się na nim pojawiał, a potem dawał z siebie konieczne minimum w prowadzonych rozmowach — nie był wygadany, ale pilnował się, by nie milczeć na tyle, aby ktoś mógł uznać go za niezainteresowanego i gburowatego. To wychowanie zostało z nim do dziś, dlatego na jego twarzy próżno szukać niechęci i niezręczności, nawet jeśli nie jest w stanie w pełni ukryć czającego się w oczach zmęczenia lekkim uśmiechem, jaki serwuje otoczeniu. Nikt z pewnością nie odbierze tego jako oznaki znudzenia — ma przecież swoje lata i prawo do bycia cokolwiek niewyspanym, z kolei nieznacznie wyzierające spod kołnierza poparzenie w pełni to zmęczenie uzasadnia.
Dziś nie jest tutaj dla zobowiązań — te dawno przestały liczyć się tak mocno i przeszły na barki jego młodszego brata. Dziś jest tutaj tylko i wyłącznie dla Judith. Wie, że i dla niej konieczność przejścia przez to wszystko jest niezwykle męcząca. Mało tego, wraz z innymi bliskimi Wesleya miała przecież na swoich barkach organizację całego pogrzebu. Z całą pewnością, kiedy wuj leży już w trumnie, ona wolałaby również się położyć — do łóżka. Lub wypić szklankę whisky czy też wyjść do lasu i po prostu być typowym Carterem. Ale musi zostać tutaj i zabawiać towarzystwo. Idzie jej… jak przystało na nazwisko, które reprezentuje.
Sebastian nie wpisuje się do księgi kondolencyjnej — zakłada, że Ben złoży swoje kondolencje od rodziny, jako ten znacznie bardziej zaangażowany w jej życie i reputację. Swoje osobiste kondolencje Sebastian ofiarował w ręce Saula i najbliższych kilka chwil temu, co uznaje za wystarczające.
Jako że jest tutaj dla Judith, doczepił się jej jak ogon, który nie sposób zgubić. W obecnej scenerii nie rzuca się to bynajmniej w oczy, wszak to nieopodal Judith właśnie zebrała się grupka gawędzących osób. Tematem rozmowy, jak się okazuje, nie miały być dobre momenty życia Wesleya, a tajemnicza towarzyszka Maurice’a. Sebastian zastanawiał się w kaplicy, czy to przypadkiem nie jego siostra, bądź kuzynka, ale słowa Richarda sugerują, że nie mógł pomylić się bardziej. Czy na pewno? To w końcu wciąż Krąg.
Sebastiana wyjątkowo mocno nie interesuje życie miłosne innych, dobrze więc, że nie musi nic mówić, bo zaraz do zacnego grona dołącza Ben, zatrzymując się na dłuższy moment przy Judith ze swoimi… słowami wsparcia…
Sebastian zapomniał dodać, że pragmatycznie i bez pierdolenia w języku gwardzistów oznacza wszystko, tylko nie to, co ładnie ubiera w słowa Ben. Ale to nic. Judith jest teraz córką nestora, a to stypa po poprzednim — na szczęście nie może sobie pozwolić na niewybredny komentarz, który — Sebastian jest przekonany — mógłby paść w odpowiedzi na ostatnie zdanie kuzyna.
Ma ten komfort, że w przeciwieństwie do Judith, on nie musi się wysilać na żadne small-talki, więc zwyczajnie tego nie robi i sobie grzecznie milczy, myśląc o papierosie. Myśl ta natychmiast ciągnie za sobą kolejną — Barnaby. Sebastian szuka go chwilę wzrokiem, bo nic tak nie łączy jak głód nikotynowy, ale… Ale. Za późno. Wygląda na to, że zaraz podają do stołu.
No nic. Pocieszy się fajkiem na deser.
Sebastian Verity
Wiek : 49
Odmienność : Czarownik
Miejsce zamieszkania : North Hoatlilp
Zawód : Protektor
Zjawa
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t122-szukam-zjawy
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t180-listy-do-zjawy
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t122-szukam-zjawy
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t180-listy-do-zjawy
Anniko, Twoje słowa zostały przyjęte skinieniem głowy i uściskiem dłoni – wpierw ze strony wdowy, a potem nestora. Nie padło pytanie, od której rodziny przyjmowane są kondolencje, bo faktycznie nie miało to znaczenia – obie przecież nie znosiły się z Carterami dokładnie tak samo.
Benjaminie, Tobie Bertha podała dłoń, wpierw nawet nie patrząc w oczy. Kiwała głową przez chwilę, jakby słowa gdzieś ją mijały, ale ostatecznie podniosła spojrzenie na Ciebie, a na jej twarzy zawitał nawet cień uśmiechu.
Tak. Wesley był zawsze oddany rodzinie – potwierdza Twoje słowa, potakując bardziej ochoczo niż zaledwie chwilę temu. – Dziękuję Ci, chłopcze.

Słowa rozmywały się w powietrzu, rozmowy toczyły między sobą, a w międzyczasie po pomieszczeniu zaczynała krążyć obsługa. Jedna z osób podeszła do każdego, oferując bezpieczną formę szampana. Druga – na tacy miała kilka klasycznych, najbardziej popularnych i najbardziej znanych koktajli alkoholowych. Jeszcze jedna zdawała się oferować dokładnie to samo, tyle tylko, że:
To absolutna nowość – reklamowała z półuśmiechem każdemu, bo przecież nie wypadało uśmiechać się za mocno na stypie. – Do drinków dodane są dodatki o magicznych właściwościach, mogą wywoływać różne emocje, dlatego nazywamy je najmocniejszymi w tej sali.
Dla tych, którzy nie załapali się na ulubionego drinka, tace ustawione zostały również na stoliku przy ścianie. Za to barman za barem właśnie rozpoczynał pracę – dla tych, którzy potrzebowali czegoś własnego, ulubionego.
Oznaczało to, że wszyscy spodziewani goście stypy zebrali się już w środku i można było zacząć przyjęcie.
A „przyjęcie” zazwyczaj zaczyna się od toastu.
Lub kilku – przecież wznieść go może każdy.

Podczas tej części podawane są alkohole do wyboru – szampan i koktajle znajdują się na tacach noszonych przez kelnerów, jak również umieszczonych na stolikach, a pracę rozpoczął barman – u niego można zamówić coś spoza serwowanych napojów. Koktajle, szampan i napitki są alkoholowe, ale można zamówić wersję bezalkoholową właśnie przy barze.

Koktajle można wybrać samodzielnie, albo złapać pierwszy lepszy z brzegu – w takiej sytuacji należy rzucić kością k10.

Koktajle serwowane są w dwóch wersjach – standardowej i magicznej. Do magicznej wersji dodawane są dodatki zazwyczaj podawane w magicznych wypiekach. Dodatki te wybierane są losowo, dlatego jeżeli ktoś oczekuje mocnych wrażeń i chce poddać się nieprzewidzianej emocji, należy rzucić kością k60, a następnie odliczyć od góry podany mu dodatek do drinka.

Niezwykle mile widziane są toasty, albo kilka krótkich słów wspomnienia zmarłego.


karta koktajli:

Czas na odpis: czwartek, 20.06., godz.: 23:59
Zjawa
Wiek : 666
Judith Carter
ANATOMICZNA : 1
NATURY : 5
ODPYCHANIA : 30
WARIACYJNA : 1
SIŁA WOLI : 20
PŻ : 180
CHARYZMA : 9
SPRAWNOŚĆ : 5
WIEDZA : 13
TALENTY : 24
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t381-judith-carter
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t424-judith-carter#1425
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t785-hey-jude
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t423-skrzynka-judith#1424
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f118-red-bear-stronghold
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1056-rachunek-bankowy-judith-carter
ANATOMICZNA : 1
NATURY : 5
ODPYCHANIA : 30
WARIACYJNA : 1
SIŁA WOLI : 20
PŻ : 180
CHARYZMA : 9
SPRAWNOŚĆ : 5
WIEDZA : 13
TALENTY : 24
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t381-judith-carter
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t424-judith-carter#1425
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t785-hey-jude
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t423-skrzynka-judith#1424
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f118-red-bear-stronghold
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1056-rachunek-bankowy-judith-carter
W sumie nie myślałam, że temat tej dziewczyny zostanie podchwycony, a tu proszę, młoda Williamson dołącza się do loży i widocznie wie więcej na ten temat niż ja. Nie dziwię się, marna ze mnie plotkara, a to miał być tylko small talk, z którego… cóż, widać, potrafi wypłynąć więcej.
I z całej tej sytuacji wynoszę nawet imię tej dziewczyny, które pewnie zapomnę za pół godziny, chociaż jestem pewna, że informacja, iż nie jest z Kręgu, już ze mną zostanie. Unoszę brew, przyglądając się krótko Overtone’owi. Z byle lafiryndą by nie przyszedł i właściwie jedyne, co mogę zrobić, to zgodzić się w tym momencie z Benjaminem.
Odważnie – przytakuję, chociaż nawet nie wiem, że w zupełnie innym kontekście.
Mój mąż też był spoza Kręgu i nie miał łatwego życia. Ze mną szczególnie.
Już im współczuję.
Na szczęście moją uwagę za moment pochłania inny Williamson, ten najstarszy, i przez moment dziwi mnie łagodne Judith w jego ustach. Judith wypowiadane przez Sebastiana, przez ojca, przez każdą inną bliższą osobę (nie mam ich za wiele) jest czymś, do czego się przyzwyczaiłam. Barnaby zwracający się do mnie po imieniu jest czymś nowym i jeszcze nie wiem właściwie, jak się z tym czuję.
Barnaby – odpowiadam tak samo, bo trzeba przynajmniej stwarzać pozory. Kącik ust drga samoistnie. – Wiem. – Nie wiem. Mam tylko nadzieję. – Dzięki – oszczędność w słowach to moje drugie imię. Williamson pierwszy zresztą za moment odchodzi, żeby jego miejsce mógł zająć Williamson drugi.
Richarda nie znam praktycznie wcale i wszystko, co o nim wiem, to fakt, że pracuje w Ratuszu. Ciężko tego nie wiedzieć, wypowiadał się w imieniu czarowników i Ratusza, stamtąd też przydźwigał wieniec. Widocznie Williamsonowie mieli do nas takie same nadzieje, jak my do nich.
I przez my nie mam nawet na myśli rodziny. Domyślam się, że mój ojciec poniekąd w dupie ma wybory, szczególnie w obecnej sytuacji, ale losy ważyły się znacznie poważniejsze. Potrzebujemy silnych sojuszników. Ciekawe czy przyszły burmistrz takowym może się zwać.
Nie mieliśmy – przytakuję mu, chociaż trudno go było nie zauważyć. – Może będziemy mieć w przyszłości. – To nie jest miejsce na rozmowy polityczne, ale Richard powinien wiedzieć, że mogę mieć do niego interes. Jak nie do niego, to do jakiegoś innego Williamsona, ale ten konkretny zdaje się siedzieć w polityce najmocniej. – Dziękuję – odpowiadam krótko na kondolencje.
Kolejka się zmniejsza, a przede mną staje druga gwiazda pogrzebu – Benjamin.
Zerkam krótko na Sebastiana stojącego obok, dziwnie zresztą milczącego. Mówił mi o nim; mówił, że będzie chciał się zapoznać.  Już prawie nie pamiętam, że widziałam go też w Deadberry. Był wtedy ze swoją żoną. Gdzie posiał ją teraz?
Nie pytam, wystarczy, że wzbudziłam już jeden temat zainteresowania na temat partnerki innego człowieka z Kręgu.
Z jakiegoś powodu każde słowo, które słyszę, jest dokładnie tym, czego się spodziewałam po nim. Na plus, na minus? Nie wiem. Przyjmuję te słowa jako rozwinięte moje kondolencje, może poza tym ostatnim, które powoduje, że moje wargi ściągają się w kreskę i wykrzywiają w czymś, co miało być grzecznym uśmiechem.
Dziękuję – jest zdawkowe i tylko ze względu na Sebastiana. Nie sądzę, żeby ktokolwiek go spytał, czy jest gotowy byłoby szczere, ale dziś nikt tu nie jest szczery. Może poza mężczyzną obok mnie. I może dlatego nie ma nic do powiedzenia.
Spoglądam na niego i mam chęć się uśmiechnąć, bo wiem, za czym wodzi spojrzeniem.
I najpewniej nie jest to Valentina Hudson.
A może?
Podadzą przystawki to wyjdziemy zapalić – też mam ochotę, a póki co, zgarniam z tacy pierwszego lepszego drinka, niespecjalnie słuchając tego, co kelner miał do powiedzenia na temat magicznych dodatków. Rzucam tylko okiem i rozpoznaję Whiskey Sour, co jest wyborem przypadkowym, ale dobrym.
Skoro już dostaliśmy alkohol, to czas zacząć imprezę, co?
No to za Wesleya – mówię nieco głośniej. Nie jest nas zbyt wielu, każdy mnie usłyszy. – Oby znalazł sobie ładną siedzibę w Piekle. – Unoszę nieco kieliszek na znak toastu, mówiąc do wszystkich, po czym wypijam drinka, nieświadoma, że zaraz może rozpętać się Piekło.

Zagrajmy w grę.
Wścibskie duszyczki mogą podsycić swoją wścibską ciekawość, przyglądając się Judith (jest ku temu okazja podczas toastu, na przykład), rzucając k100. Jakie tajemnice skrywa w sobie pani Carter? Do wyniku należy dodać również modyfikator odpowiadający percepcji, a także wartość talentu, żeby się przekonać:
60 - zza mankietu dostrzegasz wyciągającą się, niezdrową siniznę. Lekarzem nie jesteś (a może jesteś?), ale możesz poznać łatwo, że raczej z krążeniem w tej ręce coś solidnie jest nie tak.
80 - zza wysokiego kołnierza wyłania się dziwna rana na szyi. Jeszcze się nie zagoiła, ale wygląda, jakby ktoś próbował zaatakować ją sznurem.
90 - Twoje sokole oko dostrzega i siną rękę, i dziwną ranę na szyi.


Losuję sobie drineczka whiskey sour z morelą Tymitsu, której nie sposób się oprzeć (rzut na sw: 24 + 20 - 5 = 41 < 60), dlatego ofiarą mojego zdenerwowania będzie:
1 - Annika, bo się nie przywitała
2 - Judith, bo to najlepsza forma wkurzenia
3 - Charlotte, bo wie więcej niż ja
4 - Barnaby, bo nie zaprosił na fajka
5 - Maurice, bo przyprowadza lafiryndy na pogrzeb
6 - Richard, bo za mało ze mną rozmawia
7 - Valentina, bo Sebastian na nią popatrzył
8 - Benjamin, bo mówi za ładnie
9 - Sebastian, bo spojrzał na Valentinę
10 - Saul, bo stary na pewno jakąś siarę odwalił


Dorzucam zapomniane rzuty na klaustrofobię (6) i czarną maź (5), nic się nie dzieje.
Judith Carter
Wiek : 48
Odmienność : Czarownica
Miejsce zamieszkania : Cripple Rock
Zawód : Sumienna - Czarna Gwardia
Stwórca
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/
The member 'Judith Carter' has done the following action : Rzut kością


'k10' : 1
Stwórca
Wiek :
Miejsce zamieszkania : Piekło
Zawód : Guru satanistycznej sekty
Annika Faust
ANATOMICZNA : 6
NATURY : 20
SIŁA WOLI : 5
PŻ : 175
CHARYZMA : 7
SPRAWNOŚĆ : 10
WIEDZA : 29
TALENTY : 10
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t676-annika-faust-zd-van-der-decken#4113
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t728-annika-faust#4700
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t733-annika#4758
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t729-poczta-anniki#4703
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f205-crystal-waves
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1077-rachunek-bankowy-annika-faust#9424
ANATOMICZNA : 6
NATURY : 20
SIŁA WOLI : 5
PŻ : 175
CHARYZMA : 7
SPRAWNOŚĆ : 10
WIEDZA : 29
TALENTY : 10
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t676-annika-faust-zd-van-der-decken#4113
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t728-annika-faust#4700
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t733-annika#4758
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t729-poczta-anniki#4703
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f205-crystal-waves
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1077-rachunek-bankowy-annika-faust#9424
Powiedzieć, że Leo nie był teraz specjalnie rozmowny, to jak nic nie powiedzieć. Chwila wystarczyła, by Annika zorientowała się, że teraz dla odmiany to młody Paganini nie może poświęcić jej więcej czasu i pani Faust na to nie naciska. Krótkie uściśnięcie dłoni i puszczenie oczka musi wystarczyć — pogadamy później, amore.
Nogi same kierują ją do najbliższego stolika z drinkami, ale kątem oka spogląda na wianuszek otaczający Overtona i robi zakład we własnej głowie — jak bardzo Maurice będzie jej wdzięczny za odciągnięcie choćby na chwilę od pożądającego sensacji tłumku? Pojawienie się na pogrzebie w towarzystwie Alishy zapewne poruszyło serce niejednej zazdrosnej panny. Ale Annika panną już nie jest.
Rzekomo.
Przez to morze dystrakcji, sięgnięciu po drinka nie towarzyszy więc przesadna wybiórczość i był to błąd pierwszy — sam zapach burbonu, ze skądinąd słusznych powodów szczególnie przez Annikę znienawidzony, został doprawiony nie tylko absurdalną ilością dodatków to jedyny jego pozytyw, acz w pierwszej kolejności można było po prostu nie dolewać do środka burbonu, ale i czymś jeszcze, czego działanie odczuje za chwilę.
I zakończy picie tego paskudztwa na kilku zwiadowczych łykach.
Najpierw postanawia wreszcie zanurzyć się w bajorku nieistotnych kurtuazyjnych konwersacji i uratować Maurice od odpowiadania na niewygodne pytania. Oszczędny uśmiech sam układa się na twarzy, kiedy podchodzi, by z czworokątu zrobić pięciokąt.
Rzeczywiście, odważnie, Maurice. Przyszedłeś na stypę mimo świadomości, że wasze rodziny mają ze sobą na pieńkuniedosłyszała, czy zgrywa głupią? Kogo to obchodzi? Wrażliwe stosunki międzyrodowe narusza dziś również Annika i korzysta z tego faktu, by zakotwiczyć w rozmowie uwagę na czymś innym, niż śliczna blondynka, której rzeczywiście trochę brakuje w tym pełnym testosteronu towarzystwie — choć jesteśmy tu i tak milej widziani, niż ktokolwiek o nazwisku Lanthier — podobno dwoje nawet pojawiło się na pogrzebie, co wywołało drobne poruszenie w ostatnich ławkach. Anniki nie poruszyło wcale, bo Lanthierowie obchodzą ją tyle, co trzymany w dłoni drink, a Piekło jej świadkiem, jak bardzo pragnie się go pozbyć. Kolejny, maleńki łyk to wyłącznie kurtuazja.
Mam nadzieję, że wasza podróż tutaj przebiegła spokojnie. Johan podrzucił mnie do Country Clubu, a sam pojechał do domu z Florence. Źle się poczuła, może to przez kadzidła — strapiony wyraz twarzy wieńczy wypowiedź, a głos zabiera Judith, nakłaniając Annikę do łyka trzeciego, nim ze słabo ukrywanym wyrazem obrzydzenia odstawiła szklankę na pierwszą dostępną tacę.
I w tym momencie dostrzegła spojrzenie pani Carter, które z jakiegoś powodu przeszywało ją na wskroś, każąc jej odruchowo zacisnąć dłonie na własnych przedramionach i zamilknąć. Być może niepotrzebnie tutaj przyszła. Być może naraziła się na śmieszność. Być może wszystko co robi, robi źle.
I być może swoim pojawieniem się tutaj popsuła więcej, niż potencjalnie mogłaby naprawić.
Spuściła głowę.

losuję 5 - whiskey sour z kryształową kantalupą i czuję się upokorzona, bo Judith tak się patrzy…
Rzut na percepcję: 30 + 5 (percepcja) + 10 (talent) = 45, czyli nic nie widzę
Annika Faust
Wiek : 29
Odmienność : Czarownica
Miejsce zamieszkania : Maywater
Zawód : Badaczka, asystentka wykładowcy