Richard Williamson
WARIACYJNA : 5
SIŁA WOLI : 13
PŻ : 171
CHARYZMA : 23
SPRAWNOŚĆ : 4
WIEDZA : 19
TALENTY : 8
First topic message reminder : Gabinet Położony na parterze rezydencji, z idealnym widokiem na różany ogród i otoczony nimbem nieświętości — gabinet Richarda to jedno z tych pomieszczeń w Thornhill Hall, którego wystrój zna każdy, kto cokolwiek znaczy w hrabstwie. Stonowane barwy ścian, ciemne, dębowe drewno i karmazynowe elementy — od progu każdego z wizytujący wita widok, nad którym dekoratorzy wnętrz musieli spędzić wiele bezsennych nocy, by osiągnąć zadowalający efekt końcowy. Na szerokim biurku utrzymywany jest ścisły porządek — każdy przedmiot na określone miejsce i właściciel od razu zauważa, czy został przesunięty, nawet jeśli tylko przypadkiem. Poza lampką, która umożliwia pracę do późnonocnych godzin, znajduje się na nim bukiet zawsze świeżych kwiatów — trudno stwierdzić, czy podtrzymywanych przy życiu magią, czy wymienianych, kiedy tylko wizualnie przywiędną. Wygodny, skórzany fotel to koronny mebel w biurze; poza nim znajduje się nieco mniejszy naprzeciwko biurka oraz kanapa pod jedną ze ścian. W biurze na pierwszy rzut oka można natknąć się na regały wypełnione książkami; większość z tytułów powiązana jest z polityką, prawodawstwem oraz historią i na próżno szukać wśród nich czegokolwiek związanego z magią. Żywotności wnętrzu nadaje drzewko bonsai, tym razem w pełni magiczne, a jedynym nieznośnym dźwiękiem, który ma prawo rozbrzmieć we wnętrzu gabinetu, jest telefon na biurku — ta linia przeznaczona została wyłącznie dla pilnych połączeń z Ratusza. |
Wiek : 30
Odmienność : Słuchacz
Miejsce zamieszkania : north hoatlilp
Zawód : starszy specjalista komitetu ds. międzystanowej koordynacji
Richard Williamson
WARIACYJNA : 5
SIŁA WOLI : 13
PŻ : 171
CHARYZMA : 23
SPRAWNOŚĆ : 4
WIEDZA : 19
TALENTY : 8
Mgła przeszłości zalewa świat; przenika przez uchylone drzwi przeszłości i rozpoczyna spektakl jednego widza. Jeśli wstrzymam oddech, wizje będą wyraźniejsze — jeśli wypuszczę powietrze z płuc, rozwieją się jak dym na wietrze. Znika wnętrze gabinetu, twarz Charlotte i zaciśnięte na naszyjniku dłonie; zamiast tu i teraz jestem tam i wtedy. Tam — w obcym miejscu. Wtedy — w obcym czasie. Tu i teraz— — Twórca naszyjnika to mężczyzna. Pomarszczona twarz, nieznane rysy; rozpoznałbym go, gdyby przeszedł ulicą obok, ale dziś to tylko echo przeszłości — rolą słuchacza jest wsłuchać się w jego szepty. — Był stary już wtedy, teraz pewnie nie żyje. Wyposażenie nie wygląda nowocześnie, minęły co najmniej trzy dekady od stworzenia biżuterii. Ktoś— Obce dłonie, nowe miejsce; wiele twarzy dookoła, pentakl na szyi i atmosfera ciepła — rodzinny prezent składany na szyi właścicielki. — Inny mężczyzna, młodszy, ofiarował naszyjnik dziewczynie, wygląda na uroczystość po jej chrzcie. Grawer? E. Nox? To prawdopodobnie ona — gęste obłoki historii nie lubią nazwisk; przedmioty, w przeciwieństwie do miejsc, znają opowieści pisane przez konkretne osoby — palce grawerują przeszłość, a słuchacz łamie kod. — Miała go przez lata. Nie działo się nic nietypowego, aż do dnia zaklinania. Widzę tylko olej i misę, i pomarszczone dłonie kobiety, pewnie zaklinaczki. Po wszystkim naszyjnik ukryto, musiały minąć lata, bo dłonie palce są starsze. Ofiarowała biżuterię młodej dziewczynie, jasne i długie włosy. Jej córka? Wnuczka? Ktoś, z kim E. Nox była blisko. W kalejdoskopie mglistych obrazów pojawia się ciemność; nieistotne plamy na kartach historii przedmiotu, który przekazywany miał być z pokolenia na pokolenie. — Później nic nadzwyczajnego, aż do— Niespójność w codzienności — gdybym wątpił we własną moc, palce zacisnęłyby się na naszyjniku ponownie. — Nie rozumiem — zanurzenie, wynurzenie, wędrówka w mroku; tajne przejście? — Ta sama dziewczyna, nadal młoda, weszła pod wodę w pełni ubrana. Zielony golf, wciąż jasne włosy. Wyszła z zanurzenia po czasie, ale w innym miejscu. Wygląda na zdenerwowaną, prawie przerażoną. Przeskakuje nad— Co to było? Richard, skup się. — Wyrwą? Kolejny tunel pod Cripple Rock? — Nie mam pewności. Musi być pod ziemią, nie widzę nieba, a ściany dookoła płoną ogniem. Jaskinia? — zbyt wiele w zbyt krótkim czasie; natłok wizji mąci horyzont zdarzeń — posegregowanie ich wytrąca myśli z rytmu i dopiero szmer metalicznego uderzenia porządkuje wizję. — Upuściła naszyjnik na ziemię, wszystko wokół nadal płonie. Widzę but, jakby próbowała zdeptać biżuterię i— Nic; nie zdążyła. — Coś w ostatnim momencie podrywa go z ziemi, a w jej stronę lecą odłamki— Nie, Richie, nie odłamki; skup się. — Sople. Ktoś ją zaatakował, zanim uwolniła demona — prosta konkluzja w trudnej opowieści — zaklęty przedmiot, próba zniszczenia po latach; cokolwiek nie siedzi w środku, było ostatnią deską ratunku. — Naszyjnik trafia w dorosłe, męskie dłonie. Chowają go w kieszeni, a potem przekazują w inną parę rąk. Śniade, kobiece. Ostatnie dłonie rozpoznaję od razu — mam je tuż przed sobą. — Te, które dały go tobie. Głowa rozłupywana w pół, mdłości u nasady języka; autopsja na przeszłości zbiera żniwo. Nadwrażliwe dłonie ostrożnie sięgają po szklankę — gin nie naprawi tego, co zepsuło odsłuchiwanie, ale przynajmniej nie zarzygam biurka. Jest dębowe. — Charlotte? Alkohol w ustach ma posmak bólu; białe plamki przed oczami zasłaniają twarz panny Williamson. Waham się przez moment — słowa nad brzegiem szklanki wreszcie osuwają się w toń. Powiedziałem wystarczająco; wnioski na temat dobrowolności przekazania bądź jego braku, moja siostra wysnuć musi sama. — To wszystko. Jesteś mi winna przysługę. |
Wiek : 30
Odmienność : Słuchacz
Miejsce zamieszkania : north hoatlilp
Zawód : starszy specjalista komitetu ds. międzystanowej koordynacji