Skrzynka pocztowaMistrza Gry
Skorzystaj, jeśli masz potrzebę skontaktowania się z którąkolwiek z postaci NPC prowadzonych przez Mistrza Gry.
First topic message reminder : Skrzynka pocztowaMistrza GrySkorzystaj, jeśli masz potrzebę skontaktowania się z którąkolwiek z postaci NPC prowadzonych przez Mistrza Gry. [ukryjedycje] Ostatnio zmieniony przez Mistrz Gry dnia Wto Kwi 02 2024, 17:17, w całości zmieniany 2 razy |
21 kwietnia, 1985 roku Kapłan nie będzie stanowił już problemu — głoszone przez niego herezje wobec naszej Matki nie są jedynym bluźnierstwami, których się dopuścił. Pozyskując rytuały, o których wspominałam, natrafiłam również na dowody, które gdyby wyszły na światło dzienne, skończyłyby się jego (w najlepszym wypadku) ekskomuniką. Biedny kapłan Black szukał finansowania tam, gdzie nie powinien — chrześcijanie mają chyba powiedzenie o tym, że duszę można sprzedać za talary. Poinformowałam go (anonimowo), że jeśli ośmieli się dalej głosić swoje żałosne kazania, wszystko to zostanie przekazane w ręce Czarnej Gwardii. Powinno go to skutecznie uciszyć. Przesyłam wszystko Tobie — zwoje z rytuałami, a także obciążające go dokumenty i nagrania. Ostrzegam, bluźnierstwa, których się dopuszcza na naszej Matce, są... obrzydliwe. Tobie zostawię decyzję, co z nim uczynić dalej. Myślę, ze to, co znalazłam, jest wystarczające, aby trzymać go na krótkiej smyczy, ale jeśli uważasz, że powinien gnić w Kazamacie do końca swoich dni za to, czego się dopuścił, to znam kogoś, kto bez zbędnych pytań przekaże to gwardii. Niech Nasza Najpiekielniejsza ma Cię w opiece. do listu dołączono zwoje z rytuałami, uzyskanymi w ramach misji na Biada ziemi i biada morzu; teczki z raportami ze spotkań zwolenników kapłana; także dokumenty, które dowodzą na finansowanie jego działalności przez organizację o nazwie Catholic League for Religious and Civil Rights; a także trzy kasety wideo, na których nagrane są akty bezczeszczenia, z podtekstem seksualnym, wizerunków Lilith |
24 marca 1985 sprawa świadka, o którym wspominałem na spotkaniu, została rozwiązana. Upewniłem się, że nie będzie miał już szansy podzielić się z nikim informacjami. Rozeznaliśmy się również w nastrojach ludzi, którzy go słuchali i można spokojnie założyć, że jego słowa zmienią się w plotki oraz paplaninę szaleńca, a za jakiś czas zostaną zapomniane. Lucyfer z Tobą. |
7 kwietnia 1985 nie przychodzę osobiście, bo ostatnio mam na głowie kilka rzeczy i prędzej pewnie dojdzie list niż przyjdę ja sama, a plotki już pewnie do wuja dotarły, bo ostro tu pracujemy z chłopakami, więc piszę z krótkimi wyjaśnieniami. Jakiś czas temu wśród naszych myśliwych zaczęła krążyć dziwna plotka o Widmowym Łosiu. Wszyscy znamy tę legendę i tak dalej, generalnie można byłoby ją uznać za dziką fantazję, albo pijacki bełkot, ale kuzyn Jerry zaklinał się na życie, że ostatnio widział to wielkie bydle w naszych lasach, i nawet był wtedy dość trzeźwy. Uznałam, że to sprawdzę. Sprawdziłam. I teraz zrzucam na wuja problem. Musi wuj znaleźć wolne 3 metry na ścianie, bo skurwiel miał poroże o takiej rozpiętości. Resztę szczątek ofiarowałam Lucyferowi. Bestia takiego pokroju wróciła do Niego, czyli tam, gdzie powinna być, ale jestem pewna, że nie będzie miał nic przeciwko, jeśli zostawimy sobie na pamiątkę łeb z porożem. Trzeba tylko znaleźć dobre gwoździe i dobrze wypchać łeb. A. I żeby nie wisiał gdzieś po kątach. Jebany potrafił świecić za życia, kto wie, czy po śmierci te właściwości nie zostają. Niech wuj uzna to za prezent ode mnie dla naszej rodziny. Kolejna legenda ląduje na naszym koncie, zdobyta. Ale nie byłam na tyle głupia, żeby iść na pięciometrowe monstrum sama. Poprosiłam o pomoc zaufanych mi ludzi i zgromadziła się pokaźna grupa. Jednym z nich był Barnaby Williamson, zaprzyjaźniony z nami od lat, a nawet Antoine Rousseau (nie doceniałam go, ale też dołożył swoją cegiełkę). Poza tym zgodził mi się pomóc Sebastian Verity. Chcę wspomnieć wujowi, że rodzina Verity jest nam coraz bardziej przychylna. Owszem, moja próba zaręczyn była niewypałem, ale zdaje się, że nikt już nie pamięta tak dawnych czasów. Obecnie mamy więcej wspólnego niż może nam się wydawać. Myślę, że warto mieć to na uwadze przy kolejnych spotkaniach Kręgu. Ostatnim zaskoczeniem może być Imani Padmore, z Bloodworthów. Ona również zgodziła się świadomie na podjęcie ryzyka i wspomogła mnie w polowaniu, bardzo umiejętnie posługując się magią natury i osłabiając łosia. Wiem, że nasze rodziny są zwaśnione, ale może warto, przez takie właśnie przypadki, zastanowić się, czy jest sens i czy niezgoda między nami jest faktycznie tak wielka. Dług wdzięczności na pewno spłacę, nie lubię mieć długów, wspominała mi, że potrzebuje pomocy z bestiami, które zalęgły się na polach. Jeśli o długu wdzięczności mowa, pamięta wuj te wydarzenia w Maywater? Co tam niby rura kanalizacyjna pękła, tak dalej. Była tam młoda Bloodworthówna, nazywała się Tilly. Kiedy ta rura pękła, dziewczyna osunęłaby się w przepaść i straciłaby życie, gdybym jej nie wciągnęła z powrotem. Myślę, że poprzez to wydarzenie również warto spojrzeć przychylniej na rodzinę Bloodworth. Albo oni powinni przychylniej spojrzeć na nas. Na sam koniec chcę wspomnieć o ostatniej osobie, która nie była z Kręgu, a poniosła największe straty. Charlie Orlovsky również wiedział, jakie jest ryzyko, ale został z nas najciężej ranny i stracił palec. Chciałabym, aby wiedział, że rodzina Carter jest mu wdzięczna za poświęcenie. Niech wuj sobie nie myśli, że to ostatnia pierdoła i przez to się tak poharatał. Orlovsky jest, jakby, emerytowanym żołnierzem, który wrócił z wojny. Wie, jak posługiwać się bronią, a obrażenia odniósł głównie przez naszą broń. Jedna z naszych strzelb musiała być wadliwa, bo wybuchła mu w rękach, kiedy usiłował do łosia trafić. Nie proszę o wiele, ale może o przychylne spojrzenie i zapamiętanie, że zapisał się jako nasz sojusznik. Jak sam wuj widzi, wiele się u nas dzieje. Mam nadzieję, że wujowi spodoba się prezent. Tylko niech się wuj spieszy z tym wyborem miejsca na ścianie, albo chociaż odpowiednim oporządzeniem łba tej bestii, bo długo nie poleży. P.S. Prezent czeka na odebranie w Wilderness Mastery. List nie został ostemplowany, został przyniesiony do Red Bear Stronghold przez jednego z myśliwych, doręczony do rąk własnych. |
06.03.85 polityka jest rzeczą brudną, a my potrafimy sobie ubrudzić ręce. Jakiś czas temu rozmawiałem ze swoim kuzynem, Barnaby'm Williamsonem o nadchodzącej kampanii jego wuja. Williamson burmistrzem, dobre, co? Ale sensowne. Ronald Williamson ma pieniądze, wpływy i kontakty, które sprawiają, że będzie właściwą osobą na właściwym miejscu. Myślę, że moglibyśmy go wesprzeć finansowo podczas kampanii oraz w późniejszym piastowaniu urzędu (o ile wygra, ma się rozumieć, chuj wie, jak to wyjdzie, ale jestem dobrej myśli) w zamian za ewentualne pozwolenia związane z Latającym Holendrem. Jesteśmy już spowinowaceni pod względem rodzinnym i myślę, że warto posunąć to dalej. Magiczny grzejący dupsko na stołku burmistrza to dobra opcja; jeśli będzie to Williamson, z którym się dogadamy - jeszcze lepsza. |
kwiecień 14, 1985 piszę, bo byłam świadkiem potwornie nieprzyjemnej historii! Żona przystojnego i uroczego Johana van der Deckena okazała się złodziejką, która na targu w Deadberry w dzień Męczeństwa Aradii ukradła parę złotych kolczyków prosto ze stoiska i w ogóle za nie nie zapłaciła. Poza tym miała brzydką sukienkę i niepasujące buty, więc to jest jak zbrodnia przeciwko całej ludkowości. Powinniście o tym napisać. nie zostawiam adresu zwrotnego! |
22.03.1985 wiem, że to brzmi jak coś absolutnie wyssanego z palca ALE... Dziś w Teatrze Overtonów odbywały się przesłuchania. Po występie jednej z dziewczyn (Alisha? Chyba tak jej było na imię) Maurice Overtone zerwał się do biegu i pobiegł z nią za kulisy. Nie mam pojęcia, co tam ze sobą robili, ale podobno wygonił z garderoby wszystkie aktorki i kazał im czekać, aż ta pseudo śpiewaczka z nich wyjdzie. Nie ukrywam, zaciekawiło mnie to, więc chciałam zobaczyć, gdzie pójdą, ale oni wcale nigdzie nie poszli. Ta dziewczyna wzięła go na motocykl. Overtone objął ją ramionami i tak po prostu pojechali. OVERTONE z jakąś przypadkową dziewczyną na motocyklu co ledwie jeździł! Zdecydowanie musicie zbadać tę sprawę! T.N. |
19/04/1985 Szanowna Czarna Gwardio, chciałbym zgłosić naruszenie prawa, mające miejsce w dniu 18 kwietnia 1985r. w godzinach nocnych. Podczas wieczornego spaceru zauważyłem ruch w pustym już o tej godzinie sklepie plastycznym położonym przy Ulicy Handlowej w Little Poppy Crest. Nierozsądnie chciałem sprawdzić, kto taki krząta się po lokalu i wtedy zaatakowało nas dwoje prawdopodobnych rabusi. Jeden z nich, mężczyzna w kapturze, posługiwał się magią ognia i poza poparzeniem nas najprawdopodobniej zniszczył nią cały sklep. Drugim intruzem była drobna, czarnowłosa kobieta. Działali w parze, co do tego nie miałem wątpliwości i prawdopodobnie poruszali się zielonym motocyklem. Stał zaparkowany przy sklepie, a taki na pewno nie należał do właściciela. Mam nadzieję, że Gwardia podjęła już w tej sprawie odpowiednie czynności. W razie konieczności złożenia wyjaśnień ustnych pozostaję do dyspozycji. Z poważaniem, |
18 IV 1985 Potwierdzam otrzymanie nakazu sądu kapłańskiego i, zgodnie z zawartymi w zawiadomieniu wytycznymi, udostępnię pracownię na czas trwania czynności śledczych. W tym miejscu pozwolę sobie zauważyć, że miejsce zbrodni jest miejscem mojego stałego dochodu — konieczność zamknięcia pracowni na ponad dwie doby, na co z chęcią i dla ułatwienia prowadzonego śledztwa wyraziłam zgodę, oznacza nie tylko straty finansowe, ale również — lub przede wszystkim — moralne. Posiadam wobec klientek zobowiązania, a każda godzina (proszę wybaczyć dobór słowa w kontekście minionych wydarzeń) zwłoki oznacza, że nie będę mogła wywiązać się z zawartych umów. Trudno wycenić potencjalne straty finansowe, o kosztach uszkodzonych w trakcie napaści materiałów nie wspominając, pozwoliłam sobie jednak sporządzić bilans strat, na jakie pracownię naraża trwające w sumie trzy doby dochodzenie. Jeśli reprezentowany przez panią Wydział nie odpowiada za rozpatrywanie wniosków o wyrównanie strat majątkowych wynikających z ograniczenia swobody wykonywania pracy w czasie trwania śledztwa, byłabym wdzięczna za przekierowanie go do odpowiedniej komórki lub dostarczenie adekwatnych danych kontaktowych. (Paganini) do listu dołączono wycenę poniesionych strat |
20 IV 1985 Duszę się z tej tęsknoty. Zabierz mnie stąd jak najdalej. Przesyłka, wraz z krótkim listem, została doręczona prosto do spokoju służbowego Kazamaty. Nikt nie wiedział, jak. W środku przesyłki znajdują się czekoladki z nadzieniem z lepkiego granatu. Opis otrzymanego przedmiotu znajduje się tutaj. Jest to przesyłka otrzymana w ramach wydarzenia Danuta is in love. |
19 — IV — 1985 Za tydzień złożę na ręce przełożonego wypowiedzenie i oddam odznakę — |
23 kwietnia 1985 wprowadziłam w nasze struktury Marvina Godfreya. To lokalny złota rączka z Wallow, zna się dobrze z Marwoodem. Sprawdziłam go, ma wiary wystarczająco, aby motywowała go do walki w imię Lucyfera. Poinformuję za moment pozostałych członków Kowenu. |
kwiecień 21, 1985 nie śmiałbym odmówić zaproszeniu ani tym bardziej nie zjawić się na — bądźmy uczciwi — najważniejszym wydarzeniu naszej socjety. Maski? Tajemnice Cripple Rock? Każdego roku potrafi mnie Pani zaskoczyć bardziej, niż bym to zakładał. Pani słowa każą mi wierzyć, że zaproszenie nie było przypadkowe, przeto wspólnie z małżonką będzie nam niezmiernie miło uczestniczyć w uroczystości. Z wyrazami szacunku, |
24 IV 1985 Jestem niezmiernie wdzięczna za okazywaną troskę — to ogromne szczęście, że nasza magiczna społeczność jest tak silna i gotowa w potrzebie nieść wsparcie i dobre słowo. Przekażę rodzicom najserdeczniejsze życzenia zdrowia, a na Pani ręce składam szczere podziękowania. Jesteśmy silni i poradzimy sobie z wszystkimi przeciwnościami, a doroczny Bal będzie od nich wspaniałą odskocznią. Nie mogę się również doczekać, by zaprezentować swoją maskę — jako badaczka zainteresowana piekielnymi bestiami czuję się wyjątkowo, mogąc w tym roku połączyć naukowe zainteresowania z dobrą zabawą i jednocześnie móc zaspokoić wszystkie tęsknoty swojego serca. Ślę wyrazy szacunku, |
30 IV 1985 Nikt lepiej nie zbeszta sam siebie za zbytnią opieszałość, jak zrobię to ja sama. Myśl o stanie, w jakim końcówka lutego pozostawiła Maywater, spędza mi sen z powiek i mylnie założyłam, że mój wpływ na taki stan rzeczy jest niewielki, ale ostatnie tygodnie dały mi w tym względzie wiele do myślenia. Bal to zaledwie preludium; chcę zrobić znacznie więcej i proszę Cię tylko, Wuju, o zaufanie — do mnie i moich planów zarówno osobistych, jak i badawczych. Chciałabym Ci je wszystkie wkrótce przedstawić. Jesteśmy silni, ale nikt nie poradzi sobie całkiem sam. Mamy wiernych ludzi, ale potrzebujemy czegoś znacznie więcej i zamierzam się tym zająć. Zorganizuję pomoc, choćbym miała zejść po nią do samego Piekła. Bo jeśli ktoś ma wyciągnąć wiosło i spróbować zawrócić fale — to nie znajdziesz nikogo, kto zrobi to z większą ochotą. Wszystko będzie dobrze. Ściskam, |
30 KWIETNIA, 1985 musisz mi wybaczyć tę nieobecność na rodzinnych spotkaniach oraz w Kolekcji. Niestety, doba jak na złość nie chce się wydłużyć, o czym sam zapewne dobrze wiesz. Czasu zawsze jest za mało. Postaram się jednak pojawić niedługo w kamienicy. Mam nadzieję, że uda mi się udobruchać ciotunię Ellę. Słyszałem o fali przestępstw jaka przetoczyła się przez Little Poppy Crest. Nie wydaje się to przypadkowe, ale spekulację pozostawię służbom porządkowym. Niemniej cieszę się, że rodzinny interes został pominięty przez włamywaczy. Być może zła opinia pomogła tym razem uchronić się przed niepożądanymi osobami. Chwała Piekłu. Dziękuję za Twoje zaufanie, wuju. Postaram się rozejrzeć po okolicznych sklepikach i gdy tylko dowiem się czegoś interesującego, niezwłocznie przekażę Ci pozyskane informacje. |