First topic message reminder : Skalny jednorożec Daleko w lesie, gdzieś pomiędzy starym klonem a urwiskiem, znajduje się nietypowa skała w całości pokryta mchem i zeschniętą trawą. Legendy twierdzą, że przed wiekami w tym właśnie miejscu zmarł jednorożec. Podobno niedaleko mieszkała wyjątkowo wredna czarownica, która pomimo bliskości natury zwyczajnie za nią nie przepadała. Okoliczne lisy, wiewiórki i jelenie stroniły od jej towarzystwa, nauczone doświadczeniem. Jednorożec - stworzenie niepochodzące z tych terenów - zaplątało sobie kopyto pomiędzy korzeniami rosłego drzewa, a na jego nieszczęście wołanie o pomoc usłyszała wiedźma. Spiesząc do zwierzęcia, wycelowała w niego czar, szybko pozbywając się problemu. Jednorożec do tej pory tkwi w tym miejscu, już dawno pokryty kamieniem. |
Wiek : ∞
Miejsce zamieszkania : Piekło
Zawód : Guru sekty satanistycznej
Virgil Scully
ANATOMICZNA : 2
NATURY : 3
WARIACYJNA : 10
SIŁA WOLI : 4
PŻ : 186
CHARYZMA : 7
SPRAWNOŚĆ : 16
WIEDZA : 19
TALENTY : 11
Po dzisiejszym szukaniu potencjalnych osób zainteresowanych syropem, szykowaniu ofert czy ćwiczeniu prezentacji handlowych autentycznie miałem dość. Miałem poczucie, że już nie myślę i nawet powrót do domu nie wydawał mi się dobrym pomysłem - pewnie zaraz zostanę wciągnięty w szkolne sprawy dzieci, a tym się jednak zdążę zająć w weekend. Zdesperowany, by uciec na jakiś czas, chociaż krótką chwilę od obowiązków i swojej zwykłej, szarej codzienności postanowiłem pojechać w inną stronę. Już niedługo potem znalazłem się w Cripple Rock, a moje nogi prowadziły mnie wręcz na oślep. I tylko zmysły wytrenowane podczas skautingu pozwalały znaleźć mi charakterystyczne punkty, które umożliwiały mi potem swobodny powrót do auta. A jak do auta, to przecież i do domu. Idąc powoli, przeklinając siebie w duchu za to, że atlas ptaków wraz z ołówkiem i lornetką zostawiłem w domu (trzeba będzie mi teraz zapamiętywać każde ptactwo, jakie zobaczę i liczyć, że je rozpoznam po charakterystycznym upierzeniu) przez moment zapatrzyłem się na skalnego jednorożca, zarośniętego mchem i roślinnością. Nie kojarzyłem, bym mijał go przy jakiejkolwiek innej okazji. Przez chwilę wręcz się w niego zapatrzyłem, dochodząc do wniosku, że powinienem przyprowadzić tu dzieci. Może nawet z żoną? Chyba dawno nie mieliśmy żadnej wspólnej, rodzinnej wycie... I wtedy zauważyłem ruch na samiuśkim końcu ścieżki. Odruchem wyuczonym jako ojciec rodziny, a także na obozach harcerskich zrobiłem wielki krok do przodu, wystawiając rękę, aby przytrzymać - jak się okazało - upadającą dziewczynę. Pomogłem jej stanąć prosto, puszczając dopiero, gdy się upewniłem, że odzyskała równowagę. - Wszystko w porządku? - zapytałem. Nie miałem w końcu w naturze łapania każdej biegnącej kobiety, którą mogłem sięgnąć na swojej drodze. - Bo jak nie, będziemy musieli kombinować jakiś stabilizator do nogi z gałęzi i kawałka jakiegoś materiału. To dalej lepsze niż krwawienie tamowane mchem. Dziewczyna wyglądała jak milion dolarów, więc raczej ten pomysł by ją brzydził. |
Wiek : 32
Odmienność : Czarownik
Miejsce zamieszkania : Maywater
Zawód : członek zarządu rodzinnej spółki