Witaj,
Mistrz Gry
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t58-budowanie-postaci
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t179-listy-do-mistrza-gry
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t58-budowanie-postaci
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t179-listy-do-mistrza-gry
First topic message reminder :

GABINETY
Należąca do rodziny Verity kancelaria prawna od dziesiątek lat ma opinię „najlepszej w całym stanie” ze względu na wysoką skuteczność. Pracujący tam członkowie rodu oraz zatrudnieni przez nich adwokaci często biorą sprawy moralnie wątpliwe, wychodząc z założenia, że nie ma dobra i zła — jest tylko prawo. Oprócz dostępnej dla każdego części, w gabinetach pojedynczych adwokatów często toczą się rozmowy na tematy kościelne, gdyż Verity udzielają się również w tej kwestii.
[ukryjedycje]
Mistrz Gry
Wiek :
Miejsce zamieszkania : Piekło
Zawód : Guru sekty satanistycznej
Annika van der Decken
ANATOMICZNA : 6
NATURY : 20
SIŁA WOLI : 5
PŻ : 175
CHARYZMA : 7
SPRAWNOŚĆ : 10
WIEDZA : 29
TALENTY : 10
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t676-annika-faust-zd-van-der-decken#4113
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t728-annika-faust#4700
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t733-annika#4758
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t729-poczta-anniki#4703
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f205-crystal-waves
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1077-rachunek-bankowy-annika-faust#9424
ANATOMICZNA : 6
NATURY : 20
SIŁA WOLI : 5
PŻ : 175
CHARYZMA : 7
SPRAWNOŚĆ : 10
WIEDZA : 29
TALENTY : 10
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t676-annika-faust-zd-van-der-decken#4113
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t728-annika-faust#4700
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t733-annika#4758
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t729-poczta-anniki#4703
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f205-crystal-waves
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1077-rachunek-bankowy-annika-faust#9424
Gdzieś w środku wciąż jest tą samą małą dziewczynką przeświadczoną o tym, że może wszystko, jeśli tylko mocno się uprze. Że gdy odpowiednio się postara, udowodni swoją rację i dostanie to, co chce. Ten czar tylko rozmył się nieco, kiedy zaczęła dorastać i okazało się, że jednak nie wszystko jest takie proste i że nie zawsze na wszystko ma się wpływ. Że bajki, o których czyta, a te, w których żyją małe księżniczki, nie są tym samym.
Nie zmienia to faktu, że zawsze próbowała kreować rzeczywistość pod siebie i żyć tak, jak sobie sama życzy. Nauczyła się też spełniać oczekiwania innych.
W granicach rozsądku.
Tutaj przyszła wyłącznie dla siebie. I miała wyjść usatysfakcjonowana.
Wolałabym nie powtarzać błędów — jej spokoju również nie zmącił żaden grymas. Choć pociągu do nauki nie można było jej odmówić, zawsze brzydziła się Nostadamusów i ich metod. I pomyśleć, że przyjaciele Moriarty’ego w dobrej wierze proponowali im tam wspólne zażycie relaksu. Musiałaby naprawdę oszaleć, by się na to zgodzić.
I by próbować przeciągać ich teraz na swoją stronę.
Choć może…
Wystarczy potwierdzenie tego, jak bierny był Moriarty, a oni widzieli to niejednokrotnie.
Może porozmawia o tym z Oscarem?
Słuchała, przytakując, a ostatki ledwo ciepłej kawy wlała jednym strumieniem do zaschniętego gardła.
Przygotuję je na następne spotkanie — ona nie musi nic zapisywać, wszystkie listy ma w jednym miejscu, nawet mniej więcej pogrupowane.
Z wyjątkiem kilku ulubionych — te leżą na samym wierzchu.
I na pewno znajdą się wkrótce w kancelarii.
Wuj będzie zadowolony, kiedy pochłonie mnie praca. To jedyne, czym mogę mu to wszystko zrekompensować — myśl co w istocie jest ostatnią fazą żałoby — godzenie się ze swoją sytuacją. Pomysł z kolejnym ślubem, następnym sojuszem i interesem do ubicia akurat na jej dupie jest ewentualnością, którą będzie ignorować tak długo, jak to tylko możliwe. Ostatecznie, to może się w ogóle nie wydarzyć. A może kiedyś zabawi się we wróżkę i będzie obstawiać nazwiska, które w związku z tym wkrótce usłyszy, jej nastawienie do nich i wreszcie finał. To dla niej ryzyko i szansa. To również coś do przewidzenia — i gdyby czuła strach, utrzymywałaby tamtą iluzję małżeństwa w nieskończoność.
Tymczasem, czeka ich dużo pracy.
Zastanowię się też nad jego najbliższym kręgiem znajomych — znam wielu z nich nie gorzej, niż on, jeśli nie będą musieli obierać strony, a wyłącznie referować fakty, mogą się zgodzić. Może profesor Katz? Za butelkę dobrego alkoholu powie, co tylko zechcę. A tu będzie musiał tylko opowiedzieć prawdę. — Annika nie łudzi się, że sięgnięcie po kogoś o nazwisku Faust może się jej nie udać, ale świat nie ogranicza się wyłącznie do kamienicy.
I zawsze można zaciągnąć parę długów wdzięczności. Żeby to pierwszy raz.
Czy jest na to gotowa?
Wiesz, że jestem. W porównaniu do pięciu lat to i tak brzmi, jak chwila — a chwila również jest szansą. Jest perspektywą zaznania momentu spokoju i skupienia na sobie.
Albo postradania wszystkich nerwów.
Napisze do Bena kolejny, długi list gdy tylko nazbiera wszystkie asy do rękawa. Tymczasem, by nie zabierać mu więcej chwil, niż to niezbędne, pożegnała się, życząc spokojniejszej drugiej części dnia.
Ją też wzywały inne sprawy.

/zt
Annika van der Decken
Wiek : 29
Odmienność : Czarownica
Miejsce zamieszkania : Maywater
Zawód : Badaczka, asystentka wykładowcy
Marcus Verity
ILUZJI : 5
WARIACYJNA : 5
SIŁA WOLI : 7
PŻ : 163
CHARYZMA : 13
SPRAWNOŚĆ : 3
WIEDZA : 25
TALENTY : 13
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t1331-marcus-verity
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t1337-marcus-verity
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t1336-poczta-marcusa-verity
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f214-willowside-16
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1335-rachunek-bankowy-marcus-verity
ILUZJI : 5
WARIACYJNA : 5
SIŁA WOLI : 7
PŻ : 163
CHARYZMA : 13
SPRAWNOŚĆ : 3
WIEDZA : 25
TALENTY : 13
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t1331-marcus-verity
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t1337-marcus-verity
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t1336-poczta-marcusa-verity
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f214-willowside-16
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1335-rachunek-bankowy-marcus-verity
TW: mizoginia, seksizm, nawiązania do przemocy seksualnej w miejscu pracy i nadużycia władzy

18 kwietnia 1985 r.

Wbrew banałom, jakimi należało częstować klientów, w kancelarii przyjmowano równych i równiejszych. Pierwszym i być może najistotniejszym kryterium branym pod uwagę podczas katalogowania akt interesantów, była historia otrzymanych przelewów oraz prognoza przyszłych wpływów. Drugim, równie skrupulatnie oceniana lukratywność polityczna – w ich progach zjawiali się bowiem przedstawiciele różnych grup, sektorów czy rodzin. Zawiłości polityki, zarówno magicznej i zupełnie zwyczajnej, mogły przesądzić o jakości obsługi danego nieszczęśnika. Trzecim, najmniej istotnym i praktycznie pozbawionym realnych konsekwencji, były osobiste preferencje każdego pracującego tutaj eksperta. Mogły one dotyczyć tak samo wybranych dziedzin prawa, co personalnych niesnasek, od jakich nawet tak szanowani i kryształowi profesjonaliści, jak Verity, nie byli wolni.
Reginald Atherbourne był doskonałym przykładem konfliktu ostatniego kryterium z pozostałymi i najtrudniejszym ćwiczeniem z cierpliwości, jakie mogło spotkać Marcusa w czwartkowe popołudnie.
Mówiłem ci, że mogłeś jej po prostu zapłacić i przeprosić – wypomniał, gdy mężczyzna przerwał wreszcie swoją tyradę, by zaczerpnąć oddech.
A ja ci mówiłem, że żadna kurwa nie będzie mnie szantażować – Atherbourne zatrzymał się w końcu przed biurkiem, ale co wydeptał w dywanie podeszwami swoich wypucowanych berlutich, to jego. Verity zmęczył się tym maratonem od samego patrzenia. Jakby samo towarzystwo inwestora nie wystarczało. Każde spotkanie z Reggiem musiał zrekompensować sobie drinkiem. Powinien koszt uzupełniania barku doliczyć do jego honorarium.
Teraz cię nie szantażuje, a pozywa – tylko cierpliwość mogła ich uratować. Atherbourne opadł na fotel i przyciągnął do siebie ciężką popielnicę, grzebiąc w kieszeni marynarki w poszukiwaniu papierośnicy.
I za to właśnie ci płacę – wymamrotał, odpalając papierosa skradzioną z biurka zapalniczką. Marcus nie spuszczał z niej wzroku, aż nie wróciła na blat. Już dwie zniknęły w tajemniczych okolicznościach, dziwnym zbiegiem okoliczności akurat po wizycie czterdziestolatka.
Miał rację, w teorii. Ich współpraca zwykle ograniczała się do funkcjonowania jego agencji. Odwołania od decyzji organów do spraw planowania miasta, zażalenia i zaległości lokatorów budynków, nadzorowanie prawnych aspektów większych transakcji. Niestety, w umowie o honorarium nie zawarł klauzuli zabezpieczającej przed procesami z byłymi kochankami i oskarżeniami o molestowanie. Będzie musiał to zweryfikować.
Touché – już potrzebował drinka, a spotkanie jeszcze się nie skończyło. – Rozumiem, że pani… – musiał zerknąć w dokumenty, by przypomnieć sobie całkiem przeciętne nazwisko. – Martin ma niezbite dowody na potwierdzenie swoich oskarżeń. Co może mieć? Zdjęcia? Nagrania? Notatki służbowe? Świadków?
Atherbourne rozłożył ramiona w geście bezradności i jedynie potrząsnął głową. Marcus westchnął ciężko.
Od początku. Jak to wyglądało?
Reginald zaciągnął się papierosem, przygotowując się do niewątpliwie barwnej historii.
Zatrudniłem ją jakoś w zeszłym roku, z polecenia Barry’ego, podobno przyjaźniła się z jego siostrzenicą, chodziły razem na studia, jakieś bzdury, a ja wisiałem mu przysługę. Co mi szkodziło? Gdyby okazało się, że do niczego się nie nadaje, mogłaby kilka miesięcy poparzyć kawę i ładnie wyglądać. – skrzywił się, najwyraźniej uświadamiając sobie, że jednak coś mu szkodziło. – Już od pierwszego dnia się do mnie kleiła. “Panie Atherbourne, bardzo mi miło, och, jak ja pana podziwiam, ale piękne biuro, zawsze byłam fanką hokeja, ależ ładny garnitur…” – przedrzeźniając Martin, jeszcze bardziej przypominał przerośnięte dziecko. – Taka słodka idiotka. Miała fajny tyłek i długie nogi, a Meredith dostała na łeb po drugim dziecku. Młode nie są takie zrzędliwe. Musiałbyś ją zobaczyć w tych spódniczkach. Wiesz, te takie za kolano, z rozcięciem z tyłu? – nie czekał na odpowiedź. – Nieważne. Zostawała w biurze do późna, udając, że pilnie pracuje, niby taka niedostępna i ambitna, stara śpiewka. Oszczędzę ci szczegółów, kilka razy podwiozłem ją do domu, wcisnąłem jakiś prezent, zadbałem o premię. No i co? Świętowaliśmy zamknięcie roku, rekordowy wynik, wszystkim się należało. Szampan, koniak, szkocka… – wydawało się, że historia dobiega końca. Reginald szukał odpowiedniego finału. Szukał kłamstwa czy wspomnienia w odmętach pijackiej nieprzytomności? Marcus nie sprawdzał. Wierzył w szczerość i niewinność swojego klienta. Za to mu płacił. – Wszystkich trochę poniosło. Ona też się schlała, praktycznie się prosiła. Żałosny widok, naprawdę. Zlitowałem się nad nią, zaprosiłem na stronę, bo może się wstydzi, cholera wie, taką cnotliwą z siebie robiła. Zanim do czegokolwiek doszło, wpadła w taką histerię, no odjebało jej. Słowo daję, nawet mógłbym przymknąć oko, wiesz, jak z nimi jest, same nie wiedzą, czego chcą. Ale jak mi wparowała na drugi dzień do gabinetu i zaczęła się burzyć, płakać, jak to ona się nie czuje napastowana… Co miałem zrobić? Powiedziałem jej, że skoro jej tak źle, to może się pakować. – Marcus odniósł wrażenie, że dobór słów mógł oryginalnie brzmieć nieco inaczej. – Wyleciała z płaczem, a jak wróciła z papierami, to zaczęła się wygrażać. Nie sądziłem, że będzie na tyle głupia, żeby kręcić z tego aferę.
Atherbourne nie zdążył zgasić peta, ziarno popiołu rozsypało się tuż obok popielniczki. Zostawił je tam i patrzył na Verity’ego wyczekująco.
Nie na to się pisał. Sprawa była tak samo żałosna, jak prosta. Gdzie była rewolucja konstytucji, o której marzył, zdając BAR?
Nie wydzwaniaj do niej czasem – polecił, a widząc, jak kochany Reggie już się zapowietrza, dodał – Poważnie. Będziesz wyglądał, jakbyś ją prześladował i napastował.
A przecież tak nie było. To zamknęło usta inwestora i pozwoliło Marcusowi się skupić.
Niech ktoś od ciebie prześle mi polecenia wypłaty tych premii. Bo nie dawałeś ich jej pod stołem? – miał szczęście, że zaprzeczył. – Potwierdzenia rezerwacji w restauracjach, rachunki za te “prezenty”, liściki miłosne, co tam masz. Zobaczę, czy to się w ogóle trzyma kupy. Ale obaj nie chcemy iść z tym do sądu. – perspektywa drugiego procesu, tym razem o zniesławienie i narażenie firmy na straty powinny ją przekonać do wycofania zarzutów. Przynajmniej na to liczył.
Ani grosza jej nie zapłacę – zastrzegł Atherbourne, wskazując na niego różowym paluchem. – To ona powinna mi zapłacić za cały ten zmarnowany czas.
Tak, pamiętam. – nie przewrócił oczami. Musiał oszczędzać energię na kolejne spotkania.

| zt
Marcus Verity
Wiek : 29
Odmienność : Słuchacz
Miejsce zamieszkania : North Hoatlilp
Zawód : adwokat (również diabła)
Blair Scully
ILUZJI : 23
NATURY : 1
ODPYCHANIA : 5
SIŁA WOLI : 10
PŻ : 178
CHARYZMA : 8
SPRAWNOŚĆ : 9
WIEDZA : 15
TALENTY : 14
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t222-blair-scully
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t261-blair-scully#673
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t282-blair-scully#778
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t260-poczta-blair-scully#672
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f73-ulica-znana-z-niczego-1-3
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1052-rachunek-bankowy-blair-scully
ILUZJI : 23
NATURY : 1
ODPYCHANIA : 5
SIŁA WOLI : 10
PŻ : 178
CHARYZMA : 8
SPRAWNOŚĆ : 9
WIEDZA : 15
TALENTY : 14
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t222-blair-scully
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t261-blair-scully#673
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t282-blair-scully#778
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t260-poczta-blair-scully#672
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f73-ulica-znana-z-niczego-1-3
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1052-rachunek-bankowy-blair-scully
24 kwietnia 1985

Od przesłuchania w Kazamacie minął miesiąc, długi miesiąc. Zakaz opuszczania Hellridge pozostawał w mocy. Mogłam się tylko domyślać, jakich środków oni używają, żeby mnie sprawdzać. Oczywiście nie zamierzałam też go łamać i tak byłam w najgorszej sytuacji z całej naszej czwórki. Marshall nie żyje, a tylko Charlotte mnie o to nie obwiniła. Mallory i ta blondyna - powinni mi dziękować za ten akt odwagi. A co dostałam w zamian? Próbę dowalenia mi wyroku bez sprawiedliwego procesu. Dalej byłam w szoku, co tamta nieudacznica zrobiła w podziemiach kościoła. Próbowała mi zaszkodzić, a w zasadzie... tylko mi pomogła.
Nie mogłam czekać dłużej na zbawienie, bo to wcale nie nadchodziło. Czułam się, jakby była to cisza przed burzą, więc musiałam działać i przestać bezczynnie siedzieć. Potrzebowałam kogoś, kto zna się na prawie i nie chodziło mi tu wcale o Gill. Nie chciałam jej niczego ujmować, ale była tylko asystentką prawną, gdy ja potrzebowałam adwokata z prawdziwego zdarzenia, który ochroni moje interesy przed tamtym gwardzistom. Kancelaria Verity miała mi w tym pomóc, a przynajmniej miałam taką nadzieję. Pierwszym krokiem w celu oderwania od siebie gwardzistów powinna być próba zdjęcia tego zakazu, ale właściwie to nie miałam żadnego pojęcia jak się za to zabrać. Adwokat diabła powinien mieć już taką wiedzę.
Zapukałam do gabinetu wyznaczonego mi przez sekretarkę na wejściu i gdy tylko usłyszałam jakiś odzew zza progu, pociągnęłam za klamkę:
- Pan Marcus Verity? Dzień Dobry... - Uśmiechnęłam się trochę nieśmiało, gdy w głębi ducha stresowałam się tą rozmową, a raczej tym, czego nie będę mogła powiedzieć. Musiałam uważać na słowa i wyjawić tylko potrzebne minimum z tamtego dnia. Tajemnica apokalipsy nie powinna tutaj zostać wyjawiona. - Blair Scully... byliśmy umówieni - Przedstawiłam się jeszcze, żeby nie miał żadnych wątpliwości, co do mojej osoby. Wyglądał młodo, właściwie jakby był w moim wieku, co bardzo mnie zdemotywowało. Liczyłam raczej na starego grubasa z wąsem i wielkimi zakolami - tacy zawsze wiedzieli najwięcej, ale nie byłam w odpowiedniej pozycji, żeby przejmować się takimi stereotypami.
Usiadłam na fotelu przed biurkiem i wzięłam jeszcze głęboki wdech zastanawiając się, jak zacząć tę rozmowę:
- Potrzebuję pomocy z dość... ciężkim? przeciwnikiem - Kazamatą. Ale zanim powiem Panu więcej, obowiązuje Pana już tajemnica adwokacka? - Uniosłam jeszcze brew, zadając to pytanie. - Rzeczy, które będę musiała dzisiaj powiedzieć nie powinny paść w przestrzeni publicznej i raczej są ściśle tajne - Wytłumaczyłam mu i pozostało mi tylko czekać na odpowiedź.
Blair Scully
Wiek : 23
Odmienność : Czarownica
Miejsce zamieszkania : saint fall, stare miasto
Zawód : studentka, prowadzi antykwariat
Marcus Verity
ILUZJI : 5
WARIACYJNA : 5
SIŁA WOLI : 7
PŻ : 163
CHARYZMA : 13
SPRAWNOŚĆ : 3
WIEDZA : 25
TALENTY : 13
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t1331-marcus-verity
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t1337-marcus-verity
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t1336-poczta-marcusa-verity
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f214-willowside-16
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1335-rachunek-bankowy-marcus-verity
ILUZJI : 5
WARIACYJNA : 5
SIŁA WOLI : 7
PŻ : 163
CHARYZMA : 13
SPRAWNOŚĆ : 3
WIEDZA : 25
TALENTY : 13
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t1331-marcus-verity
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t1337-marcus-verity
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t1336-poczta-marcusa-verity
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f214-willowside-16
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1335-rachunek-bankowy-marcus-verity
Pierwsze spotkania z potencjalnymi klientami przypominały rosyjską ruletkę. Nigdy nie wiedział, kto dokładnie pojawi się w drzwiach jego gabinetu. Nazwiska, o ile cokolwiek znaczyły, zwykle mówiły mu tylko to, co prasa czy niezawodne kanały plotkarskie, ale sam doskonale wiedział, jak niewiele wspólnego mogły mieć z rzeczywistością. Bywały pomocne, ale nie przywiązywał do nich większej wagi.
Scully znaczyło cokolwiek, ale niewiele.
Pani – choć do młodej kobiety w progu pasowałoby raczej panna – Scully zapukała do drzwi punktualnie, uprzejmie poczekała na zaproszenie. To dobrze wróżyło.
Dzień dobry, miło mi – powitał ją uprzejmym, krzepiącym uśmiechem i uściskiem dłoni. Miała zimne palce i niepewne spojrzenie, jak gdyby wciąż zastanawiała się, czy jest w odpowiednim miejscu. – Zapraszam.
Na wskazanym fotelu Scully przycupnęła równie niepewnie. Nie, nie wyglądała, jakby była w odpowiednim miejscu. Brakowało zmartwionej matki lub surowego ojca na fotelu obok, którzy zabraliby głos, podczas gdy dziewczyna wciąż szukała odpowiednich słów. Zanim je znalazła, ciche pukanie ostrzegło ich przed wejściem Rosemary z napojami. Zniknęła tak samo szybko i zgrabnie, jak się pojawiła. Kawę zawsze parzyła idealną.
A kawy będzie potrzebował. Wyglądało na to, że Blair jednak była w odpowiednim miejscu. Portret młodej, zestresowanej dziewczyny zniekształcił się pod wpływem jej wyznania. Gwardia nieczęsto interesowała się takimi buźkami, a selekcja na wycieczkę do kazamaty była dość rygorystyczna. Trudno było mu uwierzyć, że akurat ona miałaby się nań załapać.
Oczywiście. Wszystko, co zechce pani tutaj dziś powiedzieć, jest objęte tajemnicą adwokacką – zapewnił, równie spokojnie i przyjemnie, co przed momentem, choć zapowiedź problemu kobiety była co najmniej zaskakująca. Tak samo, jak nie wyglądała na przeciętną klientkę kancelarii, nie wyglądała też na przeciętną lokatorkę kazamaty.
Marcus Verity
Wiek : 29
Odmienność : Słuchacz
Miejsce zamieszkania : North Hoatlilp
Zawód : adwokat (również diabła)
Blair Scully
ILUZJI : 23
NATURY : 1
ODPYCHANIA : 5
SIŁA WOLI : 10
PŻ : 178
CHARYZMA : 8
SPRAWNOŚĆ : 9
WIEDZA : 15
TALENTY : 14
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t222-blair-scully
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t261-blair-scully#673
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t282-blair-scully#778
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t260-poczta-blair-scully#672
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f73-ulica-znana-z-niczego-1-3
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1052-rachunek-bankowy-blair-scully
ILUZJI : 23
NATURY : 1
ODPYCHANIA : 5
SIŁA WOLI : 10
PŻ : 178
CHARYZMA : 8
SPRAWNOŚĆ : 9
WIEDZA : 15
TALENTY : 14
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t222-blair-scully
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t261-blair-scully#673
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t282-blair-scully#778
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t260-poczta-blair-scully#672
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f73-ulica-znana-z-niczego-1-3
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1052-rachunek-bankowy-blair-scully
Ukojeniem miało być dla mnie wejście kobiety z ciepłym napojem. Kawa miała dać mi kolejne minuty na dobranie odpowiednich słów. Dalej trudno było mi się obyć z tamtym dniem - nie rozmawiałam o tym z nikim oprócz Charlotte i tamtym gwardzistą, więc miałam spore trudności z otworzeniem się na nieznajomą mi osobę, która prawdopodobnie znała zupełnie inną wersję wydarzeń z tamtego dnia.
- Na starcie musi Pan zapomnieć o wszystkim, co pisał Piekielnik w sprawie dwudziestego szóstego lutego w Eaglecrest. - Zaczęłam, wcześniej biorąc większy wdech, który miał być ostatnim momentem namysłu. - To był okropny dzień... Nie wiadomo, co dokładnie wtedy się stało z Marshallem Abernathym, ale zapewniam Pana, że nie uratował on Williamsonówny przed wybuchem gazu, bo tego w ogóle nie było. To on ją zaatakował, doprowadzając niemalże do śmierci... w jakimś dziwnym szale, a ja... Ja z pomocą innej osoby powstrzymałam go przed wyrządzeniem krzywdy większej ilości osób... - Mówiłam wolno i wyraźnie, mieszając trochę w tym stanie faktycznym, ale nie mogłam mówić całej prawdy. Tajemnica apokalipsy musiała zostać ze mną. Nie powiedziałam, że go zabiłam celowo. Trudno doszukiwać się tam morderstwa, gdy tylko broniłam siebie i Charlotte. Zabójstwo też nie było moim celem, to przez Mallory'ego i jego czar tak się stało. Ja chciałam go tylko spowolnić, skąd miałam wiedzieć, że akurat sztylet wbije się wtedy w jego serce. - Za zamkniętymi drzwiami trwa dochodzenie w tej sprawie. Miesiąc temu odbyło się przesłuchanie w Kazamacie i powiem szczerze... sytuacja nie wygląda dla mnie dobrze. Jeden z gwardzistów postawił sobie za cel zrobienie ze mnie kozła ofiarnego, dlatego tutaj przyszłam. Wydano na razie decyzję o tym, że nie mogę opuszczać Hellridge. Wydała ją Kazamata - mogli w ogóle coś takiego zrobić? Czy to nie jest wyjście poza ich kompetencje? Chciałabym postarać się, żeby znieść tę kontrolę, ale szczerze? nie wiem, jak do tego doprowadzić. Boję się, że jak będę bezczynnie czekać, to bez sprawiedliwego procesu spróbują wrzucić mnie do więzienia... - Podzieliłam się z mężczyzną swoimi obawami, próbując wytłumaczyć meritum sprawy, w jakiej miał mi pomóc. Teraz pozostało mi czekać tylko na niewygodne pytania z jego strony
Blair Scully
Wiek : 23
Odmienność : Czarownica
Miejsce zamieszkania : saint fall, stare miasto
Zawód : studentka, prowadzi antykwariat